Cussler podwodni lowcy 2

Page 5

5 pobierania powietrza, śrubę o osi pionowej, której zadaniem była zmiana zanurzenia łodzi, oraz większą śrubę z przodu, napędzającą łódź. Pomysł ten stosowano przez następne 50 lat. Do zanurzania służyły napełnione wodą zbiorniki oraz zrzucany balast stały. Sternik wchodził do środka przez otwierany mosiężny właz i siedział potem w wyprostowanej pozycji. Zmieniał kurs za pomocą steru rufowego, jednocześnie obracając przednią śrubę napędową. Łódź przewoziła minę z prochu strzelniczego, zaopatrzoną w skałkowy zapalnik i mechanizm zegarowy opóźniający wybuch. Mocowało się ją pod kadłubem nieprzyjacielskiego okrętu za pomocą świdra, którego zadaniem było przewiercenie miedzianych blach osłaniających poszycie. Gdy tylko świder zagłębił się w poszyciu, a pojemnik z prochem strzelniczym trafił na miejsce, sternik odpływał na bezpieczną odległość. Żołnierz armii Jerzego Waszyngtona, Ezra Lee, zgłosił się na ochotnika i stał się pierwszym w dziejach człowiekiem, który w łodzi podwodnej zaatakował okręt wojenny. Celem był okręt flagowy admirała brytyjskiego, fregata "Eagle", stojąca na rzece Hudson u brzegów Manhattanu. Lee kręcił śrubą ze wszystkich sił i niewiele brakowało, żeby "Turtle" stał się pierwszym okrętem podwodnym, który zatopił nieprzyjacielską jednostkę. Jednak Lee nic nie widział nocą pod wodą i nie udało mu się podczepić właściwie miny. Świder trafił na żelazny zawias steru, zamiast w miękką blachę miedzianą, przynitowaną do kadłuba. Lee, nie będąc w stanie przymocować pojemnika z prochem, przerwał misję. Spróbowano ponownie, ale Lee zanurkował za głęboko i trafił na zbyt silny prąd, który nie pozwolił mu posuwać się do przodu. Trzecia i ostatnia próba spaliła na panewce, gdy brytyjscy wartownicy ostrzelali uciekającą łódź. Tydzień później brytyjski kuter zatopił okręt przewożący "Turtle'a" rzeką Hudson. W liście do Jerzego Waszyngtona Bushnell napisał, że podniósł "Turtle'a", ale "nie jest w stanie kontynuować prac". Później Bushnell eksperymentował z pływającymi minami na rzece Delaware, nie odnosząc zbytnich sukcesów. Po wojnie ukończył medycynę, praktykował jako lekarz i nauczał w akademii w Georgii. Zmarł w 1824 roku w wieku 85 lat, nie pozostawiając wskazówek, co zrobił z "Turtle'em". Czy po wydobyciu łodzi z rzeki Hudson zabrał ją z powrotem do Sawbrook i zwodował na rzece Connecticut, czy może po prostu porąbał ją i spalił, żeby nie dostała się w ręce Brytyjczyków? Ani on, ani jego brat Ezra nie zostawili w listach jakiejkolwiek wzmianki odnoszącej się do losu słynnego "Turtle'a". I tak oto pierwsza użyta w działaniach wojennych łódź podwodna zniknęła w mgle czasu. Wiedzieliśmy z góry, że będą to bezowocne próby, postanowiliśmy jednak przeszukać rzekę Connecticut tam, gdzie Bushnell zbudował "Turtle'a". Po rutynowych konsultacjach z lokalnymi historykami, którzy równie mało, jak i my wiedzieli, co Bushnell zrobił z "Turtle'em", zapoznaliśmy się ze znajdującą się w Muzeum Rzeki Connecticut w Essex wierną repliką łodzi podwodnej zbudowaną przez Frederika Essego i Josepha Leary'ego. Obaj konstruktorzy dokonali także próbnych zanurzeń łodzi na rzece. Gdy zebraliśmy już wszelkie dostępne informacje na temat Bushnella i jego niezwykłego wynalazku, spuściliśmy naszą jednostkę badawczą na wodę i zaczęliśmy przeszukiwać rzekę bocznym sonarem. Na szczęście dysponowaliśmy punktami orientacyjnymi, wedle których mogliśmy prowadzić poszukiwania, gdyż dom, w którym mieszkali David i Ezra Bushnellowie w trakcie budowy "Turtle'a", nadal stoi kilkadziesiąt metrów od zachodniego brzegu rzeki. Nie używaliśmy magnetometru, bo w skorupie "Turtle'a" było za mało żelaza. Balast stanowił ołów, a właz i armatura wykonane zostały głównie z mosiądzu. Przeczesaliśmy całą rzekę, w górę i w dół od miejsca, w którym Bushnell budował łódź. Ale sonar nie wykrył niczego, co przypominałoby "Turtle'a". Równie dobrze jego wrak mógł spoczywać w pobliskim niedostępnym bagnie albo pokrył go muł. Gdybyśmy chcieli wyciągnąć na powierzchnię każdy obiekt namierzony przez magnetometr, byłaby to operacja bardzo kosztowna i niezwykle uciążliwa. Raz jeszcze doznaliśmy porażki. I - jak to się mówi wśród poszukiwaczy wraków - nadal nie wiemy, gdzie to jest, ale wiemy, gdzie tego nie ma. Obok niepowodzeń zdarzają się co jakiś czas sukcesy, które popychają nas do dalszych poszukiwań. Niektóre z nich opisaliśmy w pierwszej części Podwodnych łowców, a niektóre zawarte są w tej książce (choć pisaliśmy nie tylko o sukcesach). Największą chyba satysfakcję sprawiło nam odnalezienie konfederackiego okrętu podwodnego "Hunley", który wraz ze szczątkami załogi


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.