5 minute read

Grzegorz Piskorski

Wyprawa we własny świat

Grzegorz Piskorski należy do jednej z najbardziej muzykalnych rodzin w naszym regionie. Jest skrzypkiem, pianistą oraz wokalistą. Na scenie muzycznej odnosi coraz większe sukcesy. Jego talent, pasja, ambicja, ciężka praca i systematyczność mogą być kluczem do drzwi wielkiej kariery.

Advertisement

tekst Małgorzata Rogala

Muzyczne ziarno w Grzegorzu zasiała jego rodzina. Dziadek grał na skrzypcach i akordeonie, więc każde rodzinne spotkanie wzbogacał swoją muzyką. Mama od najmłodszych lat zajmowała się śpiewaniem. Kiedy Grześ miał 7 lat jego tata wyszedł z inicjatywą zapisania go do Państwowej Szkoły Muzycznej I st. im. Witolda Lutosławskiego w Starogardzie Gdańskim. – Miałem przecież skrzypce dziadka. Mogłem więc spowodować, by ponownie zagrały. Kosztowało to trochę pracy i wyrzeczeń, ale dzisiaj nie żałuję i chcę podziękować mojej rodzinie – mówi Grzesiek.

Jeśli nawet samo nazwisko Piskorski mówi Wam, Drodzy Czytelnicy niewiele to już nazwa Familia HP powinna powiedzieć więcej. Zespół rodzinny Hoduniów i Piskorskich istnieje już od 1999 roku, kiedy to liderzy obu rodzin, czyli Elżbieta Piskorska i Sławomir Hoduń spotkali się podczas przygotowań do programu „W oczekiwaniu”, realizowanym w związku z wizytą Jana Pawła II w Pelplinie. Wykonywana wówczas piosenka pod tytułem „Tłumy serc”, do tekstu Karola Wojtyły oraz muzyki Sławomira i Mirosława Hoduniów, odniosła niebywały sukces. Emitowały ją niemal wszystkie katolickie rozgłośnie radiowe jako charakterystyczną dla wizyty Ojca Świętego na Kociewiu. Potem do wspólnego muzykowania przyłączały się stopniowo ich uzdolnione i rozwijające swoje zainteresowania dzieci: Eli – Grześ, Asia i Alicja oraz Sławka – Jacek i Agata. Kiedy Familia HP rozpoczynała swoją działalność Grzesiek Piskorski był zaledwie pięcioletnim szkrabem. – Ledwo wchodziłem na scenę. Przez te lata śpiewaliśmy prawie wszystko: piosenkę dziecięcą, francuską, rozrywkową, literacką, poezję śpiewaną. Wiele koncertowaliśmy i braliśmy udział w licznych festiwalach i konkursach. Nagraliśmy też płyty. Teraz nasza aktywność jest nieco mniejsza – opowiada Grzegorz. Przyznaje także, że wszystkie te lata znacząco wpłynęły na jego rozwój emocjonalny. Największą radość przynoszą mu momenty, kiedy widzi i słyszy jak przy muzyce, którą wykonuje bawią się inni. Jest wówczas pewien, że podzielają jego emocje. Satysfakcja, jaką dają Grzesiowi występy na scenie z roku na rok jest coraz większa. Familia HP w mediach nie pojawia się zbyt często. Jest to zapewne spowodowane dość niszowym gatunkiem muzyki wykonywanym przez grupę. Członkowie zespołu nie czują zresztą potrzeby, by wiele o nich pisano. Najważniejsze, że mają grono wiernych odbiorców i ugruntowaną pozycję na rynku muzycznym.

Grzegorz Piskorski niedługo skończy 22 lata. Zaczął już działać na własny rachunek. Często przedstawia się jako Greg. W pewnym sensie jest to jego pseudonim artystyczny, który narodził się głównie z potrzeby chwili podczas koncertów poza granicami kraju. Imię Grzegorz lub nawet jego zdrobnienia nie są zbyt łatwe do wymówienia dla osób posługujących się językiem innym niż polski. Od 2008 r. Grzesiek prowadzi imprezy okolicznościowe, między innymi wesela. – Uwielbiam ten rodzaj „koncertów”. W ciągu ostatnich dwóch lat swoją muzyczną drogę wzbogaciłem o współpracę z Krzysztofem Cegłowskim. Moje chałturnicze życie wskoczyło na wyż-

szy poziom. Mamy bardzo szeroki repertuar, od rocka, popu, po disco polo. Dodatkową atrakcją jest moja gra na skrzypcach. Naprawdę życzę każdemu, by poczuł tę pozytywną energię, jaka bije od ludzi wchodzących w nowe życie, którzy bawią się ze swoimi rodzinami przy naszych interpretacjach różnych utworów. W dziewięćdziesięciu procentach granych przez nas kawałków dajemy im własne brzmienie. Widok bawiących się do granej przez nas muzyki ludzi jest bezcenny. Często jestem też angażowany do indywidualnych występów ze skrzypcami z okazji różnych eventów. Kalendarz mam dość mocno wypełniony. Nie mogę narzekać – mówi Grzesiek.

Niedawno zagrał na skrzypcach w piosence „Czy kiedyś Cię znajdę” wykonywanej przez jedną z topowych gwiazd muzyki disco polo Andre. – Zadzwonił telefon, odebrałem, usłyszałem w słuchawce Andrzeja, który zaproponował udział w jego utworze. Ucieszyłem się z tej propozycji. Usiadłem, napisałem solówkę na skrzypcach i ją zagrałem. Zebrałem same dobre opinie. To była jednorazowa przygoda, która kolejny raz udowodniła, że akceptuję każdy rodzaj muzyki – emocjonująco relacjonuje Greg. Młody artysta wziął też udział w VIII edycji programu „Mam Talent!” emitowanego na antenie telewizji TVN. Wspomina to jako fantastyczną przygodę. Po raz kolejny usłyszał wiele komplementów na temat swojej gry na skrzypcach. Nie był to wcale telewizyjny debiut Grzegorza. – Pierwszą związaną z mediami osobą, która pomogła mi w pojawieniu się w kilku projektach na szklanym ekranie był mój kolega Łukasz Kowalski. Oczywiście cały czas wspiera mnie też rodzina. Może zabrzmi to trochę śmiesznie i nieskromnie, ale mam już swoją grupkę fanów, którzy obserwują moje poczynania. Mówią i piszą o swojej sympatii do mnie i tego, co robię. To jest bardzo miłe i motywujące do dalszej pracy – opowiada Grzesiek.

Młody muzyk nie spoczywa na laurach i nieustannie próbuje nowych rzeczy. Nie chce zdradzać, co będzie się działo w najbliższej przyszłości, ale może być naprawdę ciekawie. Grzegorz zamierza bowiem stworzyć projekt, który pozytywnie zaskoczy. – Na jednym z naszych koncertów poznaliśmy pewną osobę. Wspólnie rozpoczęliśmy pracę nad czymś nowym. Pierwszy jej efekt, który traktujemy jako test można znaleźć na YouTubie. Jest to utwór „Na chwilę” w wykonaniu Pauli. Ciąg dalszy nastąpi – zapewnia artysta.

Greg już do tej pory osiągnął bardzo dużo, ale mimo tego nadal ma w sobie pokorę. Twierdzi, że każde wyjście na scenę jest dla niego osiągnięciem. Każde jest bardzo ważne, bo wymagało wielu poświęceń, pracy i zaangażowania. Najbardziej w pamięci utkwił mu jednak koncert dla Polonii na Florydzie, który miał okazję zagrać kilka lat temu wspólnie z mamą i siostrą. Grzegorz jest bardzo wdzięczny wszystkim napotkanym na swojej drodze osobom, które dostrzegły jego potencjał i dały szansę pokazania się szerszej publiczności. Najważniejsze jest jednak to, z jaką pasją młody artysta podchodzi do sztuki. – Muzyka jest dla mnie wyprawą we własny świat. To jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Ma ogromną moc oddziaływania na moje emocje i nastrój – zdradza Grzegorz Piskorski. Pozostaje nam tylko życzyć, żeby takie podejście do muzyki nigdy nie uległo zmianie, bo jeśli robi się w życiu coś, co naprawdę się lubi i co przynosi satysfakcję to szansa na osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie jest naprawdę spora. Jeżeli Grzesiek nadal będzie pracowity i konsekwentny w realizacji swoich planów to wielka kariera stoi przed nim otworem.

This article is from: