5 minute read

Sztuka

Historie opowiadane gliną i ogniem

Justyna Budzyn swoją wrażliwość i historie przedstawia za pomocą kształtów, kolorów, gliny i ognia. W Podgórzu koło Barlinka prowadzi autorską Pracownię Ceramiki. To właśnie w niej dzieje się prawdziwa magia i powstają wyjątkowe rzeźby oraz mozaiki. Trafiają one nie tylko do indywidualnych klientów, ale także na ulice miast.

Advertisement

ROZMAWIAŁA EWELINA ŻUBEREK / FOTO ARCHIWUM JUSTYNA BUDZYN

Na początek pytanie, od którego musimy zacząć naszą rozmowę. Kiedy rozpoczęła się pani przygoda z mozaiką i rzeźbą? - Z mozaiką związałam się ponad 20 lat temu. Jeszcze wcześniej, bo w latach 90-tych, pojawiła się w moim życiu rzeźba. Któregoś dnia szłam po Małym Rynku w Krakowie (rodzinne miasto pani Justyny) i zauważyłam, że nowy właściciel zmienia wystrój jednej z tamtejszych knajp. Przed bramą stało sporych rozmiarów żelastwo przypominające geometryczny kwiat. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tej metalowej rzeźbie.

Rozumiem, że nie zostawiła jej pani przed tą bramą? - Zapytałam właściciela czy naprawdę chcą ją wyrzucić. Gdy usłyszałam że tak, wzięłam ją, wsiadłam do tramwaju i zatargałam do niewielkiego mieszkania w Nowej Hucie. Wtedy pomyślałam, że trójwymiarowa forma ma niesłychaną moc komunikacyjną.

Wróćmy do mozaiki, która wraz z ceramiką pojawiła się kil-

ka lat później. Gdzie się jej pani nauczyła? - W 2001 roku szukałam mistrza lub mistrzyni, którzy nauczyliby mnie sztuki witrażu. Zamiast na szkło wpadłam na ceramikę i wspaniałą irlandzką artystkę Laurę O’Hagan, która zajmowała się ceramiką architektoniczną, czyli mozaiką i rzeźbą ceramiczną przeznaczoną do dekorowania budynków i przestrzeni publicznych. Spędziłam 5 lat, pracując u jej boku i utwierdzając się w przekonaniu, że to jest ścieżka zawodowa, którą chcę iść.

Dziś bliższe pani sercu są rzeźby czy mozaiki? - Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Tworzenie mozaik ceramicznych i rzeźb to dwa bardzo odmienne procesy. O każdym inaczej się myśli i inaczej się go czuje, każdy ma inne tempo, specyfikę i energię przekazu. Najbardziej lubię łączyć jedne i drugie w formie ceramicznych kolarzy. Czasem w moje prace wkomponowuję słowa, fragmenty tekstów czy całe wiersze.

Do czego przykłada pani największą uwagę, tworząc swo-

je dzieła? - W przypadku mozaik zleconych stawiam na kolor i kształt elementów, nie zapominając o przestrzeni, w której mają być umieszczone. Rzeźby to opowieści z pogranicza różnych rzeczywistości. Tutaj każdy bohater ma swoją historię opowiedzianą językiem gliny i ognia. Dla mnie najważniejsza jest komunikacja oraz to, co chcę opowiedzieć. Praca ma być atrakcyjna nie tylko wizualnie.

Proszę powiedzieć więcej o możliwościach mozaik. Co poza

„obrazem” na ścianie może pani wykonać? - Wszystko (uśmiech). Jedyną granicą jest wyobraźnia. Mozaika jest fantastyczną, bardzo trwałą techniką dekoracyjną, którą można wykorzystać na wiele sposobów. W moim portfolio znajdują się mozaikowe ściany, podłogi, inkrustowane mozaiką meble, kamienne nagrobki, płyty betonowe czy powierzchnie metalowe. Poza nimi są również duże trójwymiarowe formy ogrodowe pokryte mozaiką i pokryte mozaiką obiekty ruchome.

Często artyści, aby głębiej wyrazić swoją myśl, tworzą nie tylko jedno dzieło, ale dyptyki, tryptyki i cykle. Lubi pani

taką formę wypowiedzi? - Pracując na zlecenia moich klientów, tworzę głównie pojedyncze, unikatowe mozaiki czy rzeźby. W pracy autorskiej lubię pracować w seriach, np. seria małych street artowych mozaik, seria z wierszami Szymborskiej czy serie rzeźbiarskie.

Wiem, że pani odbiorcami nie są tylko klienci indywidualni. pani prace możemy znaleźć między innymi w Szczecinie.

- W Szczecinie są trzy moje prace. Największa o wielkości 15 mkw. to mozaika w Alei Żeglarzy przedstawiająca Morze Dąbskie, zainstalowana w 2019 roku. W Muzeum techniki znajduje się ceramiczna gra logiczna w formie mozaiki przedstawiająca wielbłąda, jeden z motywów malarskich tradycyjnej ceramiki szczecińskiej Stettiner Waren. Trzecia, malutka mozaika znajduje się nad Jeziorem Szmaragdowym.

Uczniowie piszą o wolności

Młodzi ludzie ze Szkoły Podstawowej nr 7 w Szczecinie stworzyli kolejną książkę. Po „Opowiastkach z czasów pandemii” przyszła kolej na „Słowa na wolności”.

TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO RAFAŁ REMONT

„Słowa na wolności” to opowiadania uczennic i uczniów o tolerancji, równości i samoakceptacji. Zbiór zawiera 27 oryginalnych tekstów, które zachwycają nieszablonowym podejściem do tematu i swobodną formą. Każdy uczestnik projektu wybrał własną drogę narracji. Za każdym opowiadaniem, kryje się inna historia – warto poznać je wszystkie. Jedni podróżują w przeszłość i u boku Józefa Piłsudskiego walczą o niepodległość naszego kraju. Inni opowiadają o samotności w szkole, dyskryminacji z powodu koloru włosów, skóry, wagi czy zainteresowań. Są też tacy, którzy przenoszą nas w daleką przyszłość i snują śmiałe wizje rodem z filmów science-fiction. Każde opowiadanie jest wyjątkowe. Wszystkie napisali uczniowie szkół podstawowych, głównie SP nr 7 w Szczecinie. Inicjatorką akcji jest polonistka Żaneta Juszkiewicz. - Pomysł narodził się, gdy wróciliśmy do szkoły, do nauczania stacjonarnego i okazało się, że dawne przyjaźnie się rozpadły – opowiada polonistka. - Dzieci były zagubione w nowej rzeczywistości. Nie wiedziały, jak sobie z tym poradzić, a ja zawsze powtarzam, że najlepszym sposobem są słowa i pisanie. W tej nowej rzeczywistości część rzeczy była dla nich przykra. Wpadłam na pomysł, żeby napisać tym razem o tolerancji lub jej braku, czyli o czymś, z czym każdy z nich spotka się w dorosłym życiu. Okazało się, że wiele dzieci już miało do czynienia z tym problemem. Niektóre jako ofiary, inne jako sprawcy, a jeszcze inni jako bierni obserwatorzy. Dałam im wolną rękę w wyborze tematu i pozwoliłam puścić wodze fantazji. Każdy mógł napisać, o czym chciał, a wyobraźnia uczniów była ogromna. Bohater Antka przyjechał z Afganistanu i nie może znaleźć w Polsce pracy, Paulina napisała o dziewczynie, która nie może uczyć się w szkole magii ze względu na płeć, a Milena o Ahmedzie, który z powodu pochodzenia nie jest w stanie wynająć mieszkania. Uczniowie pisali swoje opowiadania ponad miesiąc. Mieli trudniejsze zadanie niż poprzednio. Książka została sfinansowana z miejskiego programu „Szczecin tworzyMy”. Nie można jej kupić, ale będzie dostępna w bibliotekach. Uczniowie planują także w przyszłości wystawić kilka sztuk na aukcjach charytatywnych. Wstęp do książki napisała profesor Inga Iwasiów – pisarka. To już drugi tytuł wydany przez uczniów Szkoły Podstawowej nr 7. W ubiegłym roku napisali oni książkę z opowiadaniami w czasach pandemii. Uczniowie opisywali swoje codzienne rozterki, nietypowe problemy i trudności, z jakimi muszą się mierzyć w nowej rzeczywistości, ale zrobili to w bardzo kreatywny sposób. Chcą w swoich opowiadaniach opisać to, czego nie dostrzegają dorośli. W ich opowieści wkradają się elementy humoru, a nawet fantastyki. Pomysł zrodził się w czasie prowadzenia lekcji online. To wtedy dzieci zaczęły mocno sygnalizować, że potrzebują kreatywnych zajęć, ucieczki przed lockdownem. - Dzięki wyobraźni możemy odbywać dalekie podróże nawet wtedy, gdy jesteśmy zamknięci w swoich domach – komentują młodzi pisarze.

This article is from: