4 minute read

JÓZEF SZAFLARSKI PS.LITERACKI WOJTEK ORNACKI.

OBRAZ OLEJNY 70X100CM. NAMALOWANY DO POEZJI WOJTKA ORNACKIEGO „ GÓRSKA CISZA ”

Advertisement

Józef Szaflarski, ps. literacki Wojtek Ornacki

Józef Szaflarski, ps. literacki Wojtek Ornacki urodził się 13 marca 1948 r. w Czarnym Dunajcu. Był nauczycielem polonistą, dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, należał do Klubu Literackiego w Zakopanem, był członkiem Towarzystwa Teatru i Muzyki Ludowej im. Andrzeja Knapczyka “Ducha” w Czarnym Dunajcu oraz Towarzystwa Kultury Teatralnej w Nowym Sączu, posiada Złotą Odznakę Związku Podhalan. Jest emerytowanym nauczycielem - polonistą, autorem wierszy, sztuk regionalnych, gawęd i “Słownika gwary cornodónajeckiej”. Twórczość literacką rozpoczął od pisania utworów gwarą góralską. Tematykę swojego pisarstwa określił we fragmencie jednego z utworów:

Górom i ludziom pokłon składam, tajemne myśli mych przesłanie zwyczajnym dniom na zachowanie, bo to jest moje zbójowanie… Jego tomiki to: „Górom i ludziom”,

„Sonety górskie”, „Góralsko tradycjo” i najnowszy „Zbyrk ciupag i serca granie”, zaś sztuki to wspomniany „Jarmak cornodunajecki”, „Janosik”, i inne. Jest laureatem wielu nagród.

...Górom i ludziom pokłon składam, tajemne myśli mych przesłanie zwyczajnym dniom na zachowanie, bo to jest moje zbójowanie…

Jego tomik to: „Górom i ludziom”,

OBRAZ OLEJNY 70X100CM. NAMALOWANY DO POEZJI WOJTKA ORNACKIEGO „ GIEWONT ”

Krzyż na Giewoncie

Spojrzyj wnuku na Giewont, tam wiatr halny duje. On często jest zwiastunem kurniawy lub burzy. Grań chmurami spowita długie deszcze wróży, zaś w mrocznych głębiach jaskiń legenda króluje.

Serce Giewontu bije prawdą naszych czasów. Na szczycie krzyż żelazny. To symbol cierpienia, którego doświadczały całe pokolenia ludzi hardych i dumnych, pasterzy z szałasów.

Pozwólcie mi być sobą i wolnym się zbudzić. Niech pośród skał i regli usłyszę głos Pana, bym mógł rozterki swoje i żale ostudzić,

A obłudzie, co wokół, jak plama rozlananNasącza święte dusze zagubionych ludzi, papieskie sursum corda powtarzać od rana.

Wspinaczka

Skało życia - posągiem wyrastasz nade mną. Tyś celem, który wielu osiągnąć się stara. Rozwieszając marzenia na skalnych filarach Wspinam się coraz wyżej mą drogą tajemną.

Zwój lin ciągnę za sobą, jak pajęczą przędzę, wbijając raki, skałę boleśnie dziurawię. Ona twarda i martwa, dlatego nie krwawi, Ja zaś pnę się przed siebie po kamiennej wstędze.

Jestem wolny! Całuję śliski, chłodny kamień, wspinam się ponad życia zwykły splot wydarzeń, tuląc do skały serce, czuję ją czekanem.

Kto z was wyżej ode mnie spiąć by się odważył - niech próbuje! Niech znajdzie godną siebie ścianę, a gdy złączy z nią duszę, ona drogę wskaże.

Redyk

Usiadłem z pasterzami przy watry płomieniu, w szałasie dym się snuje, baca skwarki smaży. Po skończonej robocie lubi też pogwarzyć. Szlaki zachodniej perci znikają w półcieniu.

Na Świętego Michała zima owce zgania, Każdy kierdel powoli opuszcza polany. Baca redyk prowadzi odświętnie ubrany, Idą siumni juhasi, pies owce zagania

Cóż mnie tu jeszcze trzyma? - Pytam się sam siebie. Wierność górom i ziemi, którą pokochałem. Wzrasta ziarno poezji w tej skalistej glebie, Bo ona Matką moją, serce jej oddałem.

Tu, wypatrując latem baranków na niebie, Niezdarne, pierwsze kroki nieśmiało stawiałem.

Górska cisza

Górska cisza zaległa regle i polany i tylko ptaków świergot w przestworza się wzbija. Szmer potoków, szum smreków rozmyślaniom sprzyja, przywodząc na myśl skalne przeszłości kurhany.

Wdarła się cała w skalnych czeluści załomy, spływa gwarem przyrody, ścieli się po rosie i wielokrotnym echem po zboczach się wznosi, aż ją spłoszą nieśmiałą nagłej burzy gromy.

Zasłuchać się w gwar źródła, spojrzeć w nurt strumienia, odetchnąć pełnią piersi, pragnienie ugasić i stargać tęgie więzy własnego sumienia.

Nim wieczornych barw granie zacznie góry krasić, chcę spocząć w cichym chłodzie najgłębszego cienia i w najskrytszych ostępach swych marzeń się zaszyć.

Z lotem orła

Boski ptak spiął swe skrzydła w locie, jak ostrogi i zakołował w ciszy nad urwiskiem skalnym. Spojrzeniem objął dywan kosodrzewin czarny, leśne dróżki wśród smreków i wartkie potoki.

Wiszący tak w przestworzach zda się świata bogiem, choć gniazdo swe uścielił wśród kamiennych szczelin co błyszczą złotą pleśnią, puchem piór anielich i z hardością usiadł nad kamiennym progiem.

Z lotem orła ulata moja myśl chłopięca, a z nią gwiazdy, co w mroku przez okno mrugają, odchodzą, jak po deszczu kolorowa tęcza.

W sercu mym zaś wspomnienia i wiersze zostają; do nich czas kiedyś wróci starganą pamięcią i przeminą, jak wszystkie chwile przemijają.

Halny

Nagły podmuch uderzył w smrekowe zasłony i falują, jak łany dorodnego żyta. To halny zaduł od gór, wyciem się przywitał naginając w pokłonie ich krnąbrne korony.

Hardy zbójnik, co żadnej sprawy nie popuści, on pierwszy awanturnik pośród wiatrów w świecie. Uwijając się, każdy zakątek wymiecie, by w końcu wrócić w otchłań kamiennych czeluści.

Gdzie się rodzisz? skąd nagle uderzasz posępny? nieubłaganie silny łamiesz równych sobie? Płaśnie twego gazdostwa wśród skał niedostępnych.

Bądź mi bratem, bym mocą mógł dorównać tobie, podziel się ojcowizną, chociaż wielu chętnych, by moja dusza z twoją w jednym legła grobie.

Burza

Śliskie skały i niebo szarością nabrzmiałe rozciął łańcuch błyskawic rozjaśniając mroki, więc spóźnieni turyści kierują swe kroki W miejsca bardziej bezpieczne, pod kolib powałę.

Po błysku grzmot się echem stokrotnym odbija, z głuchym łoskotem spada urwiskiem w dolinę. W zasiekach zawieruchy chwytasz się za linę, która zerwana spada i z tobą się mija.

Kto przeżył burzę w górach, poczuł moc przyrody, lecz nie wie jak pokonać natury potęgę. Górski żywioł niech będzie przestrogą dla młodych, aby umieli podać innym ludziom rękę, gdy ci będą w potrzebie. Niechaj drzwi gospody otwarte będą dla tych, co czują udrękę

This article is from: