11 minute read

Anna Jazgarska Zuchwałe historie. Off dla dzieci w Teatrze Gdynia Główna [Teatr Gdynia Główna, Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec oraz Zuchwała historia z zakurzonej półki

Anna Jazgarska

Zuchwałe historie. Off dla dzieci w Teatrze Gdynia Główna

Advertisement

Teatr Gdynia Główna, Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec, reż. Ewa Ignaczak

Teatr Gdynia Główna, Zuchwała historia z zakurzonej półki, reż. Grzegorz Kujawiński

Oficjalna działalność Teatru Gdynia Główna rozpoczęła się od przedstawienia dla dzieci. Wielkie ciasto w reżyserii Piotra Srebrowskiego, pokazane premierowo 1 lutego 2014 roku, było swego rodzaju komunikatem, wysłanym w stronę potencjalnych widzów – informującym, że widz najmłodszy będzie miał w nowym gdyńskim teatrze swoje stałe miejsce.

Po pięciu latach istnienia TGG można z pewnością stwierdzić, iż nie była to pusta obietnica – rokrocznie mniej więcej połowa premierowych propozycji repertuarowych to przedstawienia skierowane do najmłodszych i młodszych widzów. Ale Wielkie ciasto stanowiło również swoistą zapowiedź tego, co TGG będzie proponowało dziecięcej widowni w obszarze tematyki i estetyki – przedstawienia oparte na autorskich reinterpretacjach klasycznych tekstów kultury (jak na przykład wspomniane Wielkie ciasto, luźna adaptacja opowiadania J. R. R. Tolkiena Kowal z Podlesia Większego czy inspirowany sztuką Jana Wilkowskiego Tymoteusz Rym Cim Cim w reżyserii Luby Zarembińskiej z 2015 roku), wykorzystujące nieoczywiste narzędzia teatralne w warstwie formy (w Wielkim cieście lalki i scenografia wykonane zostały z kuchennych w większości przedmiotów codziennego użytku; w Czerwonym Kapturku z 2017 roku, wyreżyserowanym także przez Piotra Srebrowskiego, sceniczny świat to rodzaj artystycznego recyklingu różnych elementów garderoby), a także bawiące się i eksploatujące nietypową przestrzeń siedziby teatru – podziemia Dworca Głównego w Gdyni.

Sfera narracyjna przedstawień, które TGG proponuje młodej widowni, nie ulega kompromisowi przystępności za wszelką cenę. Stopień fabularnego skomplikowania i zawartych w poszczególnych spektaklach sensów wymaga na ogół sporego skupienia, przedstawiane treści nie stronią od niejednoznaczności czy symboliczności, a sama linia fabularna bywa celowo zakłócana przez różnego rodzaju inwersje czy niejednokrotnie tu wykorzystywaną poetykę marzenia sennego, która sprowadza wykładaną historię w rejony narracyjnie eksperymentalne.

Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec, fot. Grzegorz Kujawiński

Obecny sezon teatralny w najmłodszym gdyńskim teatrze to jak dotąd dwie premiery, obie skierowane do najmłodszych widzów. Pierwsza z nich, Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec w reżyserii dyrektorki TGG Ewy Ignaczak, zamyka teatralną trylogię adaptującą literaturę Pierre’a Gripariego. W 2016 roku Ignaczak zadebiutowała w TGG jako reżyserka spektaklu dla dzieci, prezentując w podziemiach dworca Bajkę o księciu Pipo i jego czerwonym koniku (powracając do tytułu sprzed lat, w 1998 roku Ignaczak zrealizowała prozę francuskiego pisarza w przedstawieniu W poszukiwaniu siebie). Niespełna dwa lata później młodzi widzowie mogli obejrzeć kontynuację losów bohaterów Gripariego w przedstawieniu Bajka o księżniczce Popi i smoku Tarabistraku. Z kolei druga premiera najnowszego sezonu to spektakl w reżyserii Grzegorza Kujawińskiego i na podstawie jego autorskiego tekstu: Zuchwała historia z zakurzonej półki. Kujawiński, od początku istnienia TGG pracujący jako jego rzecznik prasowy i menadżer, zadebiutował jako reżyser w 2017 roku. Jego Dzielny kapitan Ahab, luźna adaptacja klasycznej powieści Hermana Melville’a Moby Dick, to jedno z najlepszych przedstawień TGG dla dzieci, cieszące się dużym powodzeniem wśród (nie tylko najmłodszej) widowni i docenione przez krytykę.

Zmiana perspektywy

Literatura francuskiego pisarza Pierre’a Gripariego, w Polsce znanego przede wszystkim za sprawą Opowieści z ulicy Broca (wydanych w latach osiemdziesiątych historii, które autor tworzył przy współudziale paryskich dzieci), charakteryzuje się wielopłaszczyznową i przepojoną myślą filozoficzną baśniowością, w obrębie której klasyczne schematy gatunkowe łączą się nieszablonowo ze współczesnością. Bajka o księciu Pipo, o koniu Pipo i o księżniczce Popi, inny znany utwór Gripariego, który postanowiła zaadaptować na scenę Ewa Ignaczak, został przez reżyserkę rozłożony na trzy odrębne przedstawienia, powiązane ze sobą za pomocą prostego, ale w swej

prostocie zaskakującego pomysłu – chodzi tu o zmianę narracyjnej perspektywy. W pierwszym przedstawieniu (Bajka o księciu Pipo i jego czerwonym koniku) głównym bohaterem i narratorem opowieści jest tytułowy książę, w drugiej części teatralnej trylogii Ignaczak w centrum znajduje się księżniczka Popi (Bajka o księżniczce Popi i smoku Tarabistraku). Część trzecia, zamykająca cykl Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec, którą premierowo TGG zaprezentował 12 i 13 października (wszystkie premiery gdyńskiego teatru rozbite są na dwa dni), wiodącą postacią czyni Bajkopisarkę (Ida Bocian), autorkę przygód księcia i księżniczki.

Dwie pierwsze odsłony adaptacji prozy Pierre’a Gripariego posiadały otwarte zakończenia, część trzecia zamyka je, lecz nie w sposób radykalnie finalizujący całą opowieść. Mamy tu do czynienia raczej z poetyckim wyjaśnieniem opowiedzianych wcześniej historii, które dzięki temu zabiegowi mogą bez naciągania zyskać teatralną kontynuację – jeśli reżyserka miałaby chęć kiedykolwiek się o nią pokusić.

Najnowsze przedstawienie TGG, mimo że zamyka pewien cykl, jest zrozumiałe dla tych, którzy nie widzieli wcześniejszych perypetii Pipa i Popi. Ci zaś, którzy je poznali, otrzymują ich interesujące dopowiedzenie. W pierwszej części przygód bohaterów wywiedzionych z Gripariego poznajemy historię księcia Pipo (Łukasz Dobrowolski) – długo wyczekiwanego syna królewskiej pary (Ida bocian i Bartłomiej Sudak), który na piętnaste urodziny otrzymuje od rodziców niezwykły prezent. Czerwony konik, bo o nim mowa, umożliwia młodemu księciu wyprawę „w świat”. Pipo skwapliwie tę sposobność wykorzystuje, ale podczas pełnej wrażeń podróży zaczyna w końcu tęsknić za rodzicami i postanawia do nich powrócić. W drugim przedstawieniu Ignaczak pierwszy plan zajmuje księżniczka Popi (Małgorzata Polakowska), której Tata (Piotr Mahlik), władca z ambicjami, „nabył” córkę w „Wielkim Sklepie z Dziećmi, które się Urodzą”. Jego intencje nie były przy tym do końca czyste i podyktowane jedynie chęcią posiadania potomstwa. Popi była mu bowiem potrzebna, jako dziecko z magicznymi zdolnościami, do poszerzenia królewskich wpływów. Popi, niegodząca się na taki obrót spraw, postanawia wyruszyć w podróż. Jej przygody stanowią niejako rewers perypetii, które stały się udziałem księcia Pipo.

Ostatnia część przygód Pipa i Popi rozpoczyna się od zmagań Bajkopisarki z własną… niemocą twórczą. Brak weny, luki w pamięci powodują, że twórczyni za nic nie potrafi sobie przypomnieć pomysłu na bajkę, którą kiedyś wyśniła. Oniryczny klimat, tak mocno odczuwalny w dwóch poprzednich częściach trylogii, zostaje tu więc zarysowany już na wstępie. Bajkopisarce jawa zaczyna mieszać się ze snem, realizm otaczającego świata plącze się ze scenami z fantazmatycznego scenariusza. Ewa Ignaczak wprowadza na scenę strzępy wcześniejszych historii, pojawiają się znane z poprzednich części cyklu dźwięki, w końcu ukazują się Pipo (Jakub Grzybek) i Popi (ponownie Małgorzata Polakowska). I ponownie wyruszają w podróż. Mimo iż wędrują osobno (tę osobność zaznacza już plakat do spektaklu, na którym widzimy odbijające się w sobie obrazy podróżujących Pipa i Popi), ich losy splatają się nieustannie w sennych marzeniach, ale przede wszystkim w poczuciu braku – tęsknocie za kimś i za czymś, co nie potrafi być sprecyzowane, dookreślone.

W tym spektaklu, podobnie, jak i w poprzednich odsłonach cyklu, reżyserka położyła nacisk na słowną narrację. Trochę chyba wbrew powszechnym trendom w teatrze dla dzieci, według których musi być szybko, ruchliwie i z wizualną pompą. Wędrówkę Pipa i Popi oglądamy w niewielkiej przestrzeni gdyńskich podziemi dworcowych; sceniczna przestrzeń, jej kolejne krajobrazy ustanawiane są tu przez skromną, mobilną scenografię. Bohaterowie Bajki o bajce pojawiają się najczęściej w dwóch wersjach – grani przez aktorów i jako lalki. I znów – aktorski zespół poradził sobie z zadaniem, podobnie jak w częściach poprzednich, bardzo dobrze. Niekwestionowaną królową (albo raczej księżniczką) trylogii Ignaczak jest na pewno Małgorzata Polakowska, której bohaterka bardzo odbiega od stereotypowych przedstawień księżniczek, do jakich przyzwyczaiła nas kultura popularna, odczarowywanych przecież dopiero od jakiegoś czasu. Popi w jej wykonaniu tryska energią, jest ciekawska, nieustraszona, nie boi się mówić o swoich uczuciach. Dąży do celu, wędruje w nieznane za pragnieniami, ale nie za wszelką cenę i z dużą uwagą na otaczający ją świat. Małgorzata Polakowska świetnie odnajduje się w teatrze dla dzieci, który wymaga często, z racji żywiołowych i nieprzewidywalnych reakcji młodej widowni, sporych umiejętności improwizatorskich i ogromnego wyczucia. Polakowska nie daje się zaskoczyć nagłym (i często mocno zbijającym z tropu) okrzykom dzieci, podejmuje z nimi dialog, buduje nić porozumienia i bliskość, tak potrzebną w przypadku najmłodszej widowni.

Postać księżniczki Popi, bohaterki zbudowanej w wyraźnym sprzeciwie do krzywdzących i utrwalających nierówność kulturowych klisz, nie jest jedynym „wywrotowym” elementem tego spektaklu. Kolejnym jest motyw przeznaczenia, tak często pojawiający się w opowieściach dla dzieci i przekonujący je, że wszystkie losy zostały (przez coś/kogoś, gdzieś i kiedyś) już zapisane, przyklepane, teraz należy tylko poddać się temu,

Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec, fot. Grzegorz Kujawiński

co „nam pisane”. Fabuła przedstawienia zasadza się na wędrówce Pipa i Popi przez „Krainę, Do Której Nikt Nigdy Nie Chodzi”, a jej celem głównym jest rządzona przez Białego Szczura Biblioteka. Tam książę i księżniczka chcą odnaleźć własne Księgi Życia. Jak można przewidzieć – sensem tych poszukiwań okazuje się odkrycie, iż nic nie jest odgórnie przewidziane, ustalone i przeznaczone. Los można zmienić, jeśli tylko coś nas w jego kształcie uwiera.

Wolność, Równość, Konstytucja!

Zuchwała historia z zakurzonej półki Grzegorza Kujawińskiego (premiera 16 i 17 listopada) łączy się z premierą Ignaczak poprzez motyw książki, a szerzej – literatury. O ile jednak pierwsza premiera TGG wykorzystuje ów motyw do sformułowania wniosków i prawd wyłożonych w sposób niezwykle delikatny, poetycki (choć zrozumiały dla młodych widzów), o tyle spektakl Kujawińskiego posługuje się książką/literaturą do wyłożenia stanowczych obserwacji na temat aktualnej kondycji świata. W Dzielnym kapitanie Ahabie, reżyserskim debiucie Grzegorza Kujawińskiego sprzed dwóch lat, sceniczna przestrzeń (zbudowana przez reżyseria i Bartosza Dobrowolskiego), choć „offowo” dość skromna, zachwycała pomysłowością. Przygody kapitana polującego na nieuchwytnego wieloryba przedstawiono w przestrzeni ułożonej metodą „garażową”. Przypadkowe „klamoty” połączono w strukturę stanowiącą idealne tło dla awanturniczej opowieści i odpowiadającej charakterowi stworzonego świata – tu fragment deski, tam strzęp płótna, gdzie indziej kawałek zdezelowanego mebla. W Zuchwałej historii… scenografia zaprojektowana została podobną metodą i przez ten sam duet. Opowieść o krainie książek prezentuje się niczym stara biblioteka albo wnętrze saloniku sprzed lat – ze starym, skrzypiącym zegarem, zakurzoną lampą, sekretarzykiem zawalonym rękopisami czy podłogą usłaną poturbowanymi przez czas tomiszczami.

ZuchwaŁa historia z zakurzonej póŁki, fot. Grzegorz Kujawiński

W takiej przestrzeni ujawnia się główna bohaterka opowieści – Dziewczynka-Książka (Małgorzata Polakowska), postać wiodąca, a równocześnie narratorka, która wprowadza widzów w ten zakurzony, zagracony świat. A wprowadzenie jest proste, ale, sądzę, niezwykle cenne dla młodego widza, bo uświadamia mu, że książka nie istnieje bez autora. Banalne, ale wcale chyba nie tak oczywiste. Dziewczynka-Książka opowiada o związkach między pisarzem a dziełem, wspominając wyjątkowe przypadki, kiedy ta niezwykła relacja zostaje zerwana (w spektaklu związek ten ilustruje fosforyzujący sznurek, który łączy ciało aktorki z przestrzenią symbolizującą pisarską myśl). Dziewczynka-Książka należy do tych książek, które zostały przez los wyjątkowo poszkodowane – nie ma początku, nie posiada końca. Nie zna swojej przeszłości i nie jest jej (na)pisana przyszłość. Nie jest to jednakże jedyny problem bohaterki. Jej ojczyzna, Kraina Poczytności, uciśniona jest przez demonicznego, choć niewielkiego wzrostem Tyrana (Jakub Grzybek). Tyran, na skutek traumy z przeszłości, chce wyeliminować wszystkie dzieła z „dobrym” zakończeniem. A na dodatek zakazuje niemal wszystkiego – waty cukrowej, lizaków o smaku gruszkowym i nie pozwala, aby jego poddani pomagali sobie nawzajem.

Oba spektakle TGG łączy motyw literatury, która dla ich twórców staje się narzędziem do opowiedzenia o poszukiwaniu własnej tożsamości, także korzeni. Czyli mamy w obu przypadkach, mówiąc najkrócej, do czynienia z opowieścią inicjacyjną, tak często przecież w kulturze dla najmłodszych eksploatowaną. U Kujawińskiego Dziewczynka-Książka wyrusza w podróż, chce bowiem, podobnie, jak bohaterowie Ignaczak, poznać swój „finał”. Wędrówka prowadzi ją do „Domu Spokojnej Starości dla Książek”, a także w towarzystwo Bojówkarzy (Oliwer Zypper, Dorian Zypper), formacji, która pragnie obalenia Tyrana.

Teatralna opowieść Kujawińskiego ma bardzo dobre fundamenty – autorski tekst reżysera jest napisany z pazurem, ma swój rytm, pozbawiony jest dłużyzn. Za pomocą opowieści o bohaterce poszukującej własnego ja Kujawiński mówi o sprawach nadrzędnych dla społeczeństwa – o demokratycznym istnieniu, o prawdzie,

Z u c hwa Ł a historia z zakurzonej pó Ł ki , fot . G rzegorz K u j awiński

sprawiedliwości, o akceptacji inności. Spektakl TGG jest czytelny dla najmłodszych (świetna scena z udziałem widowni, tłumacząca dziecięcym widzom, czym jest demokracja), ale skłoni do głębszej refleksji także i ich dorosłych opiekunów. Nawiązania do obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce (motyw więzionej przez Tyrana Konstytucji) dorośli odczytają bez problemów, są one jednak na tyle mało nachalne, że nie odbiorą najmłodszym przeżywania spektaklu na ich poziomie. A dla nich, tak sądzę, Zuchwała historia… będzie piękną, pełną przygód opowieścią o poszukiwaniu siebie, o próbie odnalezienia odpowiedzi na fundamentalne pytania (Skąd jestem? Kim jestem? Dlaczego w ogóle jestem?) i historią, tak po prostu, o odwadze bycia sobą.

Off dla dzieci

Obie premiery TGG, na pewnych poziomach korespondujące ze sobą, w kontekście poetyki i formy – różne, z pewnością bardzo mocno pokazują, że teatr niezależny dla najmłodszych może sięgać po dokładnie te same narzędzia i środki, którymi operuje teatr skierowany do dorosłej widowni. Że nie musi wcale iść na skróty, nie musi obawiać się niezrozumienia, bo operuje formą i treścią niejednoznaczną, pełną niuansów. W dobie swoistej walki o widza, o uczestnika kultury, który ma obecnie do wyboru naprawdę bogatą ofertę rozmaitych „atrakcji”, off dla dzieci może wygrać swoją bezkompromisowością, atmosferą bliskości, tym, że odcięty jest od tego, co masowe, komercyjne. Tak rozumiana „zuchwałość” Teatru Gdynia Główna zasługuje na uwagę – oba spektakle, zwracające się w kierunku świata ostentacyjnie niedzisiejszego, jednocześnie tak mocno współczesne w swoich obserwacjach i sensach, stanowią znakomite wprowadzenie najmłodszych w świat teatru.

Teatr Gdynia Główna Bajka o bajce. Szczęśliwy koniec według Pierre’a Gripariego przekład: Grażyna Szadkowska scenariusz i reżyseria: Ewa Ignaczak światło i dźwięk: Marzena Chojnowska obsada: Ida Bocian, Małgorzata Polakowska, Jakub Grzybek, Bartłomiej Sudak premiera: 12–13.10.2019

Teatr Gdynia Główna Zuchwała historia z zakurzonej półki scenariusz i reżyseria: Grzegorz Kujawiński scenografia: Grzegorz Kujawiński, Bartosz Dobrowolski lalki: Kinga Tomaszewska-Smolarczuk stroje lalek: Marta Ubysz muzyka: Maciej Buszman światła: Marzena Chojnacka obsada: Małgorzata Polakowska, Jakub Grzybek, Oliwer Zypper, Dorian Zypper premiera: 16–17.11.2019