2 minute read

Recenzje teatralne

Next Article
Ekspert radzi

Ekspert radzi

Daniel Źródlewski

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

Advertisement

Wolfgang Herrndorf „Tschik” reż. Marek Gierszał Teatr Polski w Szczecinie (polska prapremiera)

Tschika i Maika poznałem niechcący: egzemplarz przeboju Wolfganga Herrndorfa zakupiłem przypadkiem w sklepie z tzw. tanią książką w przydworcowym przejściu podziemnym. Skusiła mnie znakomita oprawa graficzna i przede wszystkim fascynująca czcionka podająca na grzbiecie tytuł. Rzecz nie jest zbyt opasła, więc lektura zajęła kilkugodzinny pociągowy czas. Gdy zorientowałem się, że mam do czynienia z literaturą młodzieżową, za późno już było by się wycofać i z nieskrywaną ciekawością i literacką przyjemnością dobrnąłem do końca. Kilka lat później zobaczyłem, równie przebojowy jak książka, film w reżyserii Fatiha Akina. Do dziś bohaterowie Herrndorfa pojawili się na scenie setek teatrów w całej Europie. Ucieszyłem się, gdy okazało się, że swoją podroż po Polsce rozpoczną właśnie od Szczecina. „Tschik” to propozycja dedykowana młodzieży, ale… w każdym wieku. Wymowa tekstu ma niezwykle uniwersalny charakter, a z uwagi na owych adresatów nie epatuje przemocą czy wulgaryzmami, nie tracąc przy tym na wyrazistości. To spektakl… drogi. Dwóch nastolatków kradnie starą Ładę i wyrusza w podróż w tak zwane nieznane (w oryginalne mityczny Siedmiogród, w tłumaczeniu Huculszczyzna). Po drodze czeka na nich oczywiście masa przygód i niezwykłych spotkań, a ich charakter każe o tekście myśleć w kategorii przypowieści. Mądrej przypowieści. To rzecz o przyjaźni, dojrzewaniu, miłości, ale także odpowiedzialności (także historycznej), rodzinie i… takiej zwykłej ludzkiej empatii. Bez nadęcia, bez przesady, bez nachalnego moralizatorstwa. Marek Gierszał zrobił coś teoretycznie niemożliwego: mając do dyspozycji zaledwie pięciu aktorów i skromny park techniczny tymczasowej siedziby teatru stworzył blisko trzy godzinne pełnowymiarowe widowisko. Teatralne czary pozwalały widzowi zobaczyć znacznie więcej niż działo się na scenie. To zasługa prostych, lecz sugestywnych animacji i trójwymiarowej scenografii (Peter Mayer, Hanna Sibilski) oraz świetnej przestrzeni dźwiękowej i muzycznej (wielkie brawa dla Andrzeja Mikosza vel Webbera). Główne role – Maika i Tschika – powierzono świeżo upieczonym absolwentom krakowskiej PWST – odpowiednio Marcinowi Sztendelowi i Przemysławowi Kowalskiemu. Młodzi aktorzy stworzyli perfekcyjnie zgrany duet. Znakomite role! Towarzyszyła im jedynie trójka aktorów Teatru Polskiego – Natalie Brodzińska, Katarzyna Sadowska oraz Sławomir Kołakowski – którzy wcielali się w kilka postaci. Wszystkie skrojone subtelnie, bez niebezpiecznych przerysowań, na co tekst Herrndorfa pozwala. W oryginale rzecz dzieje się w Berlinie i w Niemczech. W szczecińskiej realizacji twórcy zdecydowali się na geograficzne spolszczenie (tłumaczenie Herbert Kaluza, Marek Gierszał), co niestety odebrało tekstowi uniwersalnego wymiaru. Mało tego, pochodzenie Tschika oraz niemal wszystkich postaci (na co wskazują ich nazwiska, nie zmienione względem oryginału, obco – nieniemiecko – brzmiące) wskazywało na nabrzmiały w Niemczech problem uchodźczy, nie znany na taką skalę w Polsce.

„Tschik” to niezwykle wartościowa propozycja pod względem edukacyjnym (nie mylić z moralizatorskim) i znakomity pokaz teatralnej magii – tym razem w subtelnym, lecz równie efektownym wydaniu. To po prostu spektakl mądry (dotyczy obu powyższych kategorii). Prestiżowe 5/6.

This article is from: