9 minute read

Recenzja Potopu Salci Hałas Robert Knapik

– chcę, by moje prace były dostępne na całym świecie. Do tej pory dotarłam do pięciu kontynentów, a 90% moich kolekcjonerów znajduje się w USA.

Gdybym mogła zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co to by było? Nigdy nie przerwałabym mojej przygody z malarstwem.

Advertisement

Co mnie denerwuje? Niegdyś denerwowało mnie mnóstwo rzeczy, byłam choleryczką. Teraz już wiem, że wynikało to z braku samozadowolenia, z trybu życia, jakie prowadziłam – ciągłe poirytowanie wiedząc, że mogę więcej, inaczej. Teraz jestem spokojna, bo żyję tak, jak zawsze tego chciałam – w tropikach, przy plaży, otoczona piękną naturą, cudownymi ludźmi, mająca dostęp do mojego studia o każdej porze dnia i nocy. Rzadkie momenty zdenerwowania zdarzają się jedynie, gdy nie mam nad czymś kontroli, stresuję się zawsze, gdy obraz jest w drodze do nowego kolekcjonera i czekam na jego reakcje po zobaczeniu go na żywo. Często jednak złość i negatywne emocje pomagają mi w tworzeniu lepszej, bardziej wartościowej sztuki.

Co jest powodem, dla którego chce wyjść z łóżka każdego dnia? Dosłownie odpowiadając – zapierające dech w piersiach wschody słońca oglądane z plaży każdego dnia. Piękno, do którego nigdy wcześniej nie miałam dostępu w takiej formie. Są to momenty, których nigdy nie zapomnę. No i malarstwo jest moim zapalnikiem do wyjścia rano z łóżka – to ono dało mi możliwość podróżowania po świecie, doświadczania życia w taki sposób, o jakim niegdyś tylko marzyłam. To sztuka pozwala mi na poznawanie niesamowitych osobowości, artystów,

którzy inspirują, wspierają, od których się uczę. To dzięki malarstwu mieszkam obecnie na Bali – w miejscu, które było dla mnie niegdyś totalnie nieosiągalne. Świadomość, że moje prace zdobią ściany domów w ponad 100 krajach na świecie, daje mi dodatkową porcję motywacji do tworzenia.

Jak ważny jest kolor w mojej twórczości? Posługuję się ograniczoną paletą kolorów. Nigdy nie zrezygnuje z bieli i czerni (oraz ich odcieni) – są one moją największą miłością, od jakiegoś czasu w połączeniu z naturalnym kolorem surowego płótna bawełnianego. Zdarzają się obrazy, gdzie pojawia się dodatkowy element koloru w moich pracach – ale jest to bardzo nieprzewidziane i odbywa się naturalnie pod wpływem aktualnych wydarzeń i emocji.

Ewa prywatnie? Ewa jest kobietą znającą swoją wartość, korzystającą z uroków życia. Kochającą córką, jedną z pięciu pięknych sióstr, ukochaną ciocią dla swoich trzech cudownych siostrzeńców.

Jak gruby trzeba mieć portfel, żeby stać się posiadaczem mojego obrazu? Ceny moich prac zależą od serii, wielkości, techniki – zaczynając już od paruset złotych, aż do parunastu tysięcy złotych.

Czego może mi Pan życzyć? Zdrowia oraz nieskończonej kreatywności. [JP]

Piosenka o zwątpieniu

„Babko, czy to ma sens, czy to ma sens jeszcze? Czy opłaca się jeszcze cokolwiek robić? Babka myśli, że koniec jest bliski? Ile to wszystko jeszcze potrwa? Babko, niech babka powie, ile jeszcze do końca?”

POTOP

Zwlekałem z napisaniem recenzji Potopu Salci Hałas, a to przynajmniej z kilku ważnych względów. Otóż to wprost niebywałe, co dzieje się z odbiorem tej książki od czasu premiery na początku zeszłego roku. Czekałem z niecierpliwością, aż będę mógł w spokoju zapoznać się z tekstem. Miały już miejsce ogromne pożary w Australii, czy trwająca obecnie pandemia koronawirusa. Z ostatnich wiadomości, chociażby groźne osuwiska w Norwegii – kataklizmów i katastrof zdaje się przybywać, o tym między innymi jest Potop. Nad tym poematem prozą wisi gdzieś wysoko karta Sprawiedliwości z tarotowych wielkich arkanów. Pierwsze skojarzenie: odebrałem tekst jako alert klimatyczny, ostrzeżenie, jednak drugie czytanie pokazuje coś więcej, rozległy wachlarz tematów, które Salcia Hałas umiejętnie ze sobą splata, czyniąc z Potopu, babiej piosenki, swoistą mozaikę, utkaną z ludzkiego gadania, domysłów, swego rodzaju ludowych mądrości, tłumaczenia świata na możliwy do zrozumienia sposób. 60

POST SCRIPTUM

Salcia Hałas

Wspomniałem o sprawiedliwości – w utworze jest mowa o tzw. prawie trójpowrotu, babka Szwajcerowa mówi: co zasiejesz, po trzykroć zbierzesz, to znaczy, w wielkim skrócie: bądź przygotowany na konsekwencje swoich działań, każde poczynanie ma dalsze rezultaty i od nas zależy, czy będzie z tego jakaś korzyść. W tym ujęciu to też karma, ludzkie zaniechania i złośliwości wracają jak bumerang. Widzę w tym podejściu nieokreślone być może do końca pragnienie o porządku społecznym, o świecie, gdzie wszyscy są wobec siebie równi, nie ma podziału na lepszych i gorszych. Niestety „Twój ból jest lepszy niż mój”; są ludzie, którzy chcą zagarniać dla siebie więcej i więcej, bez poszanowania dla innych.

W Pieczeni dla Amfy Salcia Hałas zabrała nas do gdańskiego falowca, najdłuższego bloku mieszkalnego w tej części Europy. To powieść, za którą otrzymała w 2017 roku Literacką Nagrodę Gdynia oraz uzyskała nominację do Nagrody im. Witolda Gombrowicza. W Potopie nadal jesteśmy w Trójmieście, odwiedzamy tym razem gdyńską dzielnicę Pekin, dla mniej zorientowanych w terenie, to wzgórze Orlicz-Dreszera. Historia dzielnicy sięga czasów przedwojennych, kiedy to, jak grzyby po deszczu, powstały tam pierwsze, często prowizoryczne budynki mieszkalne. Dlaczego zaglądamy do Pekinu? – ano dlatego, że szykuje się koniec świata i są trzy kobiety, które to wiedzą. Natomiast nie jest to wiedza oczywista, raczej snucie domysłów, pewnego rodzaju skojarzeń, czasem też gry słów. Okazuje się, że nie ma jednej prawdy, nie ma też jednego skutecznego wyjaśnienia, to się bardziej czuje, jak mówi babka Szwajcerowa: przyszłość to nitki na wietrze, nie wiadomo, w jaki wzór ostatecznie się ułożą. Oprócz babki Szwajcerowej (Lońki), jest jeszcze Halina Piguł (przedstawia całą historię) oraz Zośka Nadzieja z domu Konkel (ma eksmisję, depresję oraz czarną otchłań w ogródku). Te trzy kobiety są, prawie że odwzorowaniem trzech wiedźm z Makbeta, one obwieszczają w jakiś sposób koniec świata. Co jednak jest w historii z Potopu nowatorskiego? – najpewniej pogląd, że nie ma jednego końca, nie ma jednej katastrofy, czeka ludzkość

raczej ciąg katastrof mniejszych. A po czym to poznać? Salcia Hałas od samego początku trzyma czytelnika w poczuciu czegoś nieodgadnionego, tajemnicy, której nie da się rozwikłać. Najłatwiej zaobserwować zmiany w przyrodzie, Hałas zna dobrze ten temat, zajmuje się ogrodnictwem od wielu lat. Mamy zatem opisy pleśni, gnicia, rozkładu, wszystko, co wróży niejako przyszły potop, przyroda pokazuje człowiekowi stan zagrożenia. Jest nadzieja, (nomen omen to drugie imię Zośki), że człowiek zawróci z tej niechybnej, zmierzającej ku upadkowi drogi. W tekście utworu przynajmniej kilkakrotnie pojawia się słowo nadzieja, chociaż ogólne odczytanie Potopu nadziei nie daje. Koniec świata nastanie i nie będziemy mogli nic zrobić. Warto też na tę okoliczność sporządzić małe rozróżnienie: Hałas w zasadzie pisze o dwóch końcach świata: jednym, najbardziej widocznym na gdyńskim Pekinie, w ogródku Zośki, (jest to zapadlisko, otchłań, czarna dziura, w dodatku przedstawiciel właściciela przeciął rury i przez ogródek płynie strumień). Przez te między innymi wydarzenia Zośka ma depresję. Jest jeszcze drugi koniec świata, na użytek tej recenzji nazwę go „wielkim”, który niekoniecznie jest związany z jakimś kataklizmem. Powiedziałbym, że to takie ludzkie obserwacje, potoczna mowa, porzekadła, ale chyba przede wszystkim zwiastun degrengolady ludzkości, poczucie beznadziei, z którym do końca lektury nie sposób się rozstać. Koniec świata to ludzie goniący za złotym cielcem. Hałas opisuje koszmar dzikiej reprywatyzacji, gdzie różnymi niecnymi sposobami pozbywano się lokatorów, często pod pozorem troski o mieszkańców, a w zasadzie tylko po to, żeby nie musieć się z tego nikomu tłumaczyć. Pojawia się w Potopie nieco zmodyfikowany cytat ze Św. Ignacego Loyoli, dotyczący czyściciela, który nawet jak rujnował, to mówił, że zabezpiecza. Odczytanie jest, powiem szczerze, nawet bardziej uniwersalne, bowiem, ile razy zastanawiamy się nad tym, czy dla własnej iluzorycznej strefy komfortu, nie traktujemy ludzi jak pionków na planszy, i tak naprawdę nie leży nam na sercu czyjeś zdanie? Takim sposobem myślenia przyczyniamy się do rujnowania relacji z innymi ludźmi, w rezultacie pogłębia się ogólna znieczulica, niechlubne działania często przykrywa się atłasowym kłamstwem.

Koniec świata niejedno ma imię, obok zapadlisk, dziur w ziemi, które są widomym znakiem końca, są też stany psychiczne, lęk, zakłopotanie. Swoją drogą, można uznać Potop za tekst profetyczny, ukazujący migawki z przyszłości, w zanadrzu próbujący ostrzec przed zgubnym działaniem człowieka. Nie piszę o tym bez przyczyny, bowiem o końcu świata mówi też Jagna Grochowiakowa, babka Zośki. Z tego względu Zośka ma widoczny uraz oraz depresję, nie tylko z powodu końca świata, ale zasadniczo z zachowania babki, która sprawia Zośce wiele przykrości. W Potopie dzięki temu został podjęty temat, który nie wszędzie jest chyba obecny, a dotyczy wielu trudności, jakie może sprawiać opieka nad osobami starszymi. Babka jest wobec Zośki nieznośna, pogłębia w niej poczucie bezradności. To dzięki babce Zośka gubi się w swojej bezsilności. Jawi się przed oczami smutny fakt, że oto bliscy często fundują złośliwości i przykre niespodzianki. Zośka ma depresję i jest przy tym, nie ukrywajmy, śmieszna, chociaż sama choroba już śmieszna nie jest. Salcia Hałas obnaża bolesną prawdę o tym, że depresja często jest bagatelizowana, nie traktowana poważnie, nawet przez osoby, które miałyby nieść pomoc w tej sytuacji. Blisko tu do innego utworu, mianowicie Psów ras drobnych Olgi Hund. We współczesnej literaturze coraz więcej jest odwołań do świata, który stanął na głowie. U Olgi Hund metaforą skołatanego ludzkiego padołu jest szpital psychiatryczny: jest tam beznadzieja, a jednocześnie niezaprzeczalna rzeczowość. To samo widać w Potopie. Zośka czyta ulotkę probiotyku, informacja o częstej zmianie partnerów, mogąca przyczynić się do infekcji, wywołuje u Zośki płacz. Jest z tym sama, żali się, że nie ma się nawet do kogo przytulić. Zarówno z Psów... jak i z Potopu, nasuwa się refleksja, iż zasady panujące w świecie są często oparte na egoistycznych p o b u d k a c h , i n t e r e s o w n o ś c i , znieczulicy. Narratorka Psów ras drobnych stwierdza, że osoby cierpiące na różne niedostatki psychiczne, nie mają szans na życiową stabilizację. Związki się rozpadają, dlatego, że relacja z osobą chorą psychicznie niesie za sobą ryzyko oraz nadmierną odpowiedzialność – to oczywisty wyraz wyrachowania i stawiania własnych interesów na pierwszym miejscu, dodajmy, że na prawdziwe uczucie nie ma tu miejsca. W Psach... brak zdziwienia. Narratorka po prostu stwierdza fakt – kto chciałby wiązać się osobą z takim bagażem? Praktyczne czasy, wszystko traktuje się niczym transakcję, kapitał, który należy pomnożyć, nie narażając się przy tym na możliwy szwank. Zwątpienie i smutek towarzyszy też Zośce. Tu także nie ma zdziwienia – kto chciałby wiązać się z kimś z depresją, eksmisją i czarną otchłanią w ogródku? Depresja, oznaka zobojętnienia, to w Potopie coś znacznie bardziej dotkliwego niż choroba, dotyka całej rzeszy ludzi na świecie. Ludzie się spieszą, potracili poczucie ważności, minimalne poczucie sensu, być może w ogóle tego sensu nikt nie szuka, zamiast tego mamy konsumpcyjny pęd, pogoń za złotym cielcem, fruwający i pływający wszędzie plastik. Ludzie chcą więcej, są pazerni, ale kiedyś Matka Ziemia wierzgnie nogami i nie będzie już dla nikogo ratunku. Zresztą ocalenia nikt się nie spodziewa, mowa jest, co najwyżej, o ocaleniu Zośki, która między innymi za przyczyną trudnych doświadczeń wpadła w depresję. Czy jest na to jakaś recepta? Czy da się spowolnić nieodwracalne zmiany w przyrodzie? Na to chyba w utworze nie znajdziemy ostatecznej odpowiedzi, być może dlatego, że kataklizmy już mają miejsce. W obecnym czasie, to tylko minimalizowanie zniszczeń, szukanie ratunku przed potopem, który, tak czy siak nastąpi. 61 POST SCRIPTUM

This article is from: