
4 minute read
9. Festiwal Prawykonań – s. 8 | Wywiad – Marzena Diakun – s
by NOSPR
marzena Diakun
Advertisement
Marzena Diakun
w rozmowie z Łucją Siedlik
W niedawnej rozmowie w Cafe „Muza” wspominała pani, że patrzy zwykle w przód, rzadko wstecz. Czy w pandemii czuje pani, że czas mija inaczej?
Pandemia i chwilowe zawieszenie działalności koncertowej dało mi moment na złapanie głębszego oddechu, którego nie miałam od dłuższego czasu. W ostatnich latach duża liczba koncertów i związanych z nimi podróży w najróżniejsze kierunki świata była fascynującym, ale i dosyć męczącym doświadczeniem. Rzeczywiście, nie miałam czasu patrzeć wstecz, ponieważ każdy następny projekt zbliżał się w zastraszająco szybkim tempie. Wytężona praca sprawiała, że to, co wydarzyło się rok temu, zdawało się być znacznie bardziej odległe w czasie. Moment, kiedy mogłam usiąść w jednym miejscu, dał mi możliwość spojrzenia na to, co za mną, jak wygląda moja droga rozwoju i czy podążam we właściwym kierunku. Ale myślę, że w moim życiu nie dokonało się jakieś znaczące przewartościowanie. Zawsze staram się żyć i kierować życiem profesjonalnym świadomie. Dawne priorytety wciąż pozostają tymi samymi priorytetami.
W zawodzie dyrygenta bardzo ważna jest dla pani wyobraźnia muzyczna. Czyja wyobraźnia muzyczna szczególnie panią fascynuje?
Myślę, że wyobraźnię zawsze słychać w muzyce. Jeśli artysta rozumie przebieg muzyczny, rozumie harmonię, to nawet jeśli jest ona szczególnie trudna, również my zrozumiemy ją w jego wykonaniu. Myślę, że takimi geniuszami byli Sergiu Celibidache, Claudio Abbado, a dziś takimi dyrygentami są Riccardo Muti czy Paavo Järvi – artyści, którzy potrafią zmienić brzmienie orkiestry. Odkrywam ostatnio nagrania Jelizawiety Leonskiej - znakomite, niedoścignione. Bardzo głęboko przemawia do mnie wszystko to, co muzycznie przekazuje Piotr Anderszewski. Ale próba scharakteryzowania tego fenomenu to już zadanie ponad siły! Myślę, że ma to związek nie tylko z rodzajem przeżywania muzyki czy dogłębnym studiowaniem nut, ale i z przeżywaniem i dogłębnym studiowaniem samego życia.
Na czym szczególnie zależy pani w pracy pedagogicznej, co stara się pani przekazać swoim studentom?
Myślę, że w zawodzie dyrygenta najważniejsza jest ciekawość świata i otwarty umysł na wszelkie przejawy życia. Muzyka jest zwierciadłem naszej rzeczywistości, zwierciadłem nas samych. Zawsze pozostaje pytanie, czy dyrygentury można nauczyć? Można uwrażliwić młodych ludzi na emocje

2021 ukryte pod postacią nut, pokazać możliwości, jakie kryje partytura, nauczyć porządnego rzemiosła, które młody adept sztuki dyrygenckiej wykorzysta w przyszłości, stając przed zespołem. Ale trzeba nauczyć też świadomości, że za każdym razem potrzebny będzie inny zestaw umiejętności, ponieważ każda orkiestra, każdy moment próby czy koncertu są jedyne i niepowtarzalne.
Wkrótce w NOSPR odbędą się warsztaty dyrygenckie, które poprowadzi Marin Alsop. Jak spotkanie z nią wpłynęło na postrzeganie przez panią pracy dyrygenta? Zachęcałaby pani młodych dyrygentów do udziału w takich warsztatach?
Na pewno zachęcałabym do wzięcia udziału w kursie Marin Alsop, podobnie jak we wszystkich innych, które prowadzone są przez znakomitych artystów. Zwłaszcza, gdy swoje muzyczne doświadczenia przekazują na „żywym instrumencie”. Mój muzyczny kontakt z Marin Alsop był bardzo niewielki. Nigdy nie uczestniczyłam w żadnym jej kursie, ponieważ kiedy przyznała mi stypendium, mój kalendarz koncertowy był dosyć szczelnie zapełniony, a ja byłam już na etapie, w którym do muzycznej interpretacji dzieła dochodziłam samodzielnie. Czas przyswajania wszelkich doświadczeń od wybitnych artystów jest bardzo ważny, ale przychodzi też moment, kiedy po długich i wytężonych studiach należy powiedzieć: „Stop, teraz ja chcę przekazać coś swojego”. Muszę jednak przyznać, że dzięki temu, że byłam stypendystką Taki Concordia Conducting Fellowship, zawsze miałam możliwość otwartej rozmowy z Marin na najróżniejsze tematy, również te okołomuzyczne – dotyczące agencji, rozmów z orkiestrami, wytwórniami płytowymi itp. Niestety niewielu dyrygentów jest tak otwartych i pomocnych w tych kwestiach. Tym bardziej sama staram się przybliżać moim podopiecznym wszelkie pozamuzyczne kwestie związane z zawodem dyrygenta.
Czy to prawda, że każda orkiestra jest inna? Wspominała pani, że Filharmonicy Radia Francuskiego to bardzo homogeniczny zespół. Jaki charakter mają muzycy Orquesta de la Comunidad de Madrid, której stery pani wkrótce obejmie? Czy polskie orkiestry mają inny temperament niż te z zachodu Europy?

Tak, jak każdy człowiek jest inny, tak i każdy złożony z wybitnych artystów zespół jest inny. Jedna kwestia to homogeniczność brzmienia orkiestry, czyli to, w jaki sposób orkiestra dobiera nowych muzyków, próbując zachować ciągłość szkół, z których pochodzą, co przekłada się na stopliwość i jakość dźwięku. Myślę, że wszystkie orkiestry klasy „A” o taką higienę brzmienia bardzo dbają. Inną sprawą jest temperament orkiestry. Myślę, że tu każdorazowo dochodzi do tego magicznego porozumienia między dyrygentem a orkiestrą, dzięki któremu wytwarza się chęć wspólnego muzykowania i jak najpiękniejszego wykonania dzieła.
Czy mogłaby pani opowiedzieć parę słów o programie najbliższego koncertu?
Pandemia ogranicza nas do zachowania konkretnej liczby muzyków na estradzie, nie możemy przekroczyć ustalonego progu, nie możemy więc zagrać utworów, których obsady są bardzo rozbudowane. Chciałam zaproponować utwór bliskiego mi Karłowicza, którego muzykę staram się propagować poza granicami Polski. Niestety właśnie jego dzieła wykraczają poza przyjęte ramy obsadowe. Zdecydowaliśmy się więc na szeroko pojęty „europejski” dobór kompozytorów – pojawi się Musorgski w opracowaniu Ravela oraz Smetana. Dwa wielkie malownicze dzieła, bardzo plastycznie przemawiające do wyobraźni. Mam nadzieję, że dźwiękami uda nam się odmalować refleksy słońca na wodach Wełtawy i wszystkie sceny rodzajowe Obrazków z wystawy.