Nowy Gwóźdź Programu nr 56

Page 1

ISSN 1427-4120 | Nr 56 | cena 0zł

listopad|grudzień 2010



Co nowego? Kulturalny

03

Dźwiękowa Awantura (...) Annamaria Stawska

04-05 06

Autobusowe niepokoje Mariusz Pałka

07

Kulturalny Felieton Kariera Kariera Kariera

Fotografia, wyobraźnia, erotyzm Piotr Pochel

Wolontariat z AIESEC w Nigerii Joanna Śliwka Wychowawca potrzebny od zaraz! Magdalena Cieślak Student praktykujący Bartosz Pudełko Moje Indie Nastia Piątek Komu w drogę Komu w drogę Komu w drogę NZSowo Społeczny

The Rock, czyli skała na skraju Europy Tomasz Bilewicz Każda kropla jest ważna Ewa Kowalska Wolna sofa na weekend Anna Ślęczkowska Pocztówka z Katowic Paulina Patrylak

12

Przez żołądek do rozsądku Jan Frejowski

20-21 22-23 24 25 26-27 28

Zupa z Gwoździa

W mieście

10-11

17-19

Serce Bałkanów na talerzu Adam Marcisz

wydawca: Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach �: nzs@ue.katowice.pl redaktor naczelna: Dagmara Simenka z-ca redaktora: Nina Bocheńska redakcja: Piotr Pochel, Jan Frejowski, Mariusz Pałka, Anna Ślęczkowska, Tomasz Bilewicz, Adam Marcisz, Paulina Patrylak, Mariusz Tomala, Roksana Nowak współpraca: Annamaria Stawska, Nastia Piątek, Joanna Śliwka, Marek Kiczka korekta: Anna Janińska projekt okładki: Agnieszka Kotulska

08-09

skład i opracowanie graficzne: Agnieszka Kotulska, Paweł PAWOŁ Palarczyk marketing i reklama: Nina Bocheńska, Anna Adamus, Izabela Bujok kolportaż: Katarzyna Budzisz druk: DRUKAT Sp. z o.o. ul. Mikołowska 100a 40-065 Katowice adres redakcji: ul. 1 Maja 50, 40-287 Katowice tel./fax: (0 32) 257 72 19 �: ngp.redakcja@gmail.com Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i nie zwraca materiałów nie zamówionych. Zastrzega sobie prawo skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Opinie zawarte w artykułach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

© Wszelkie prawa zastrzeżone

|spis treści|

Uniwerek – Brzmi dumnie Marek Kiczka


Dagmara Simenka

|wstępniak|

PRAWDZIWY STUDENT DESZCZU SIĘ NIE BOI Jesienią, w tajemniczy sposób przybywa nam powodów do narzekań. Zupełnie jakby zmiana cyferek w kalendarzu czy cofnięcie wskazówek zegarka, miały decydować o naszym nastroju. Zamiast usprawiedliwiać swoje ponure myśli ogólnym zachmurzeniem, trzeba przeciwdziałać. Najnowszego Gwoździa serwujemy jako lek na przepędzenie czarnych chmur z głowy. Dlatego znajdziecie w nim więcej niż zwykle opowieści o podróżach – tym razem prezentujemy namiastkę Indii, skalistego Gibraltaru i pięknych Bałkanów.

Pokazujemy również, jak nastrojowość jesieni można wykorzystać w pracy z aparatem – sesja „Demon Style” Moniki Zemelki to maskarada rodem z Halloween w subtelnym, kobiecym wydaniu. Dla tych, co mimo naszych argumentów, nie zechcą opuszczać ciepłego mieszkania, polecamy przegląd nowości płytowych, kolejną część cyklu o Katowicach oraz studencki przepis Jasia Frejowskiego, który działa nie tylko na podniebienie, ale i na rozsądek... Grunt to znaleźć sobie dobry powód, by nie nastawiać kolejnej „drzemki” rano i nie przespać najlepszych, studenckich dni! W razie braku pomysłów, zapraszamy do NZS-u! ;)

Dagmara Simenka Redaktor Naczelna

Waszym Zdaniem... Potrafią w spektakularny sposób zmienić listopadowe święto w zachodni horror klasy B. Kradzież tego, co położyła na nagrobku rodzina zmarłego, znaczy dla nich tyle, co znalezienie grosza na ulicy. Kto taki? Ludzie-hieny. Nie będzie to lekcja w stylu Ojca Dyrektora, za którego bardzo się wstydzę przez moje toruńskie korzenie, ale rozważanie o tym, do czego prowadzi takie postępowanie. 1 listopada to dzień, w którym wspominamy naszych najbliższych, jednak przystrajając groby, często pytamy siebie samych: „Czy kiedy wrócę tu za parę godzin, wszystko będzie tak samo?” Przecież to nie problem coś ukraść, nawet nikt nie zwróci na to uwagi. Czym się różni hiena od przeciętnego Kowalskiego, który przyszedł zapalić znicz? Niczym. Dlatego tak rzadko udaje się złapać złodziei. Oni dobrze wiedzą, że nie warto działać w pojedynkę, a patrole policji na cmentarzach jedynie wyostrzają ich czujność.

| 02 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

Dlaczego kradną? To proste. Zagrabione łupy ponownie można sprzedać. Zdarza się, że kwiaciarze najmują złodziei, aby zwiększyć i tak niemałe zyski. Grabieżcy w prosty sposób dają do zrozumienia, ile znaczy dla nich pamięć o tych, którzy odeszli. Więc pytam: czy życie ludzkie już się nie liczy? Jednak problem ten nie jest żadną nowością – już starożytni Egipcjanie na próżno starali się chronić skarby faraonów. Wniosek z tego prosty. 1 listopada podzielony został na dwa obozy. Pierwszy z nich dba o pamięć najbliższych. Druga grupa żeruje na cudzym nieszczęściu, bogacąc się. Brak tu miejsca na honor i szacunek dla drugiego człowieka. Pamiętacie postać Indiany Jonesa? Hiena cmentarna, która zyskała rzesze fanów na całym świecie. Jednak życie to nie film. Piotr Gąsowski


Marek Kiczka

|co nowego|

Uniwerek – brzmi dumnie Z każdym rokiem, także tym akademickim, idą zmiany. Ten jednak rozpoczął nową niejako erę. 1 października Akademia Ekonomiczna im. Karola Adamieckiego w Katowicach zmieniła nazwę na Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach. Ale jak to?

Na początek trochę historii…

Status uniwersytetu Akademia uzyskała w konsekwencji stałego rozwoju. Uczelnia powstała jako prywatne Wyższe Studium Nauk Społeczno-Gospodarczych. Pierwsze zajęcia odbyły się 11 stycznia 1937 roku, a już w roku następnym, obok istniejącego Wydziału Organizacji Przemysłowej, uruchomiony został Wydział Administracji Publicznej. Po wojnie rozszerzono formy kształcenia, uruchomiono Centralne Studium Rachunkowości i Finansów. Systematycznie zwiększała się liczba studentów oraz kadra nauczająca. Coraz większa ilość obiektów Uczelni tworzyła swoiste centrum akademickie, które nadal jest rozbudowywane. Zmieniały się jednocześnie status i pozycja Uczelni. W 1950 roku Katowickie Studium zostało upaństwowione i przekształcone w Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Stopniowo wzrastała ranga Uczelni jako ośrodka naukowego. Uczelnia uzyskiwała kolejne prawa nadawania stopnia doktora, a następnie stopnia doktora habilitowanego nauk ekonomicznych. W 1972 roku katowickiej Wyższej Szkole Ekonomicznej nadano imię Karola Adamieckiego. W roku 1974 Uczelnię przemianowano na Akademię Ekonomiczną, otrzymując tym samym godność nazwy, której treść od niedawna realizowała.

Co? Ile? Kiedy i gdzie?

Od 2009 roku studenci, których liczba sięga już ponad 15.000, mogą podejmować studia na czterech wydziałach: Wydziale Ekonomii, Wydziale Finansów i Ubezpieczeń, Wydziale Zarządzania oraz Wydziale Informatyki i Komunikacji, co – wraz z innymi dostępnymi na Uczelni jednostkami kształcenia – tworzy obecnie bardzo rozbudowaną bazę naukowodydaktyczną. 6 października br. uroczysta inauguracja roku akademickiego 2010/2011 odbyła się już w Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach.

Trochę bardziej pragmatycznie…

Zmiana nazwy nie wpłynie na bieg życia studenckiego. Z prawnego punktu widzenia Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach jest następcą Akademii. Ważność zachowały wszystkie dotychczas wydane dokumenty, uzyskane oceny, itp. Nie uległa też zmianie struktura wydziałów, kierunków czy specjalności studiów. Natomiast na studentów pierwszego roku czekały już legitymacje studenckie opatrzone nową nazwą.

I co teraz?

Teraz pozostało brać się do nauki i… imprezowania, jak na prawdziwych studentów Uniwersytetu przystało. W końcu nazwa zobowiązuje! Tak bogate w uniwersytety miasto, jakim są Katowice, także.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 03 |


|kulturalny|

POCZTÓWKI OD MŁODEGO CZŁOWIEKA Pierwszym „samotnym” z najnowszej płyty Manic Street Preachers zatytułowanej „Postcards From A Young Man” był utwór "(It's Not War) Just the End of Love", już teraz uznawany za najlepszą rockową piosenkę tego roku. Krążek wpisuje się także na listę jednych z najlepszych wydawnictw Anno Domini 2010. Wszystko na tej płycie jest ciekawe, zaczynając od kompozycji po tekst, na okładce kończąc. Jako cover zdobi zrobione polaroidem zdjęcie aktora Tima Roth’a. Słuchając tej płyty odniosłam wrażenie, że to najnowsza płyta SUM 41. Są na niej pewne elementy charakterystyczne dla tego zespołu. Zadanie dla Was: porównajcie piosenkę „Stay Together For The Kids” Blink-182 do „(It’s Not War) Just The End Of”. Usłyszycie i poczujecie znaczące podobieństwo. Zwróćcie też uwagę na utwór „Golden Platitudes” – również myślicie, że wokalista akurat w tej piosence ma głos niczym sam Robbie Williams? Natomiast początek „I Think I’ve Found It” skojarzył mnie się z festiwalem w SAN REMO. Na jesienną chandrę szczególnie polecam: Don’t Be Evil (dlaczego nie?) oraz „All We Make Is Entertainment”. To pożywna dawka energii na dobry początek każdego dnia. Muzyka dostarcza wrażeń na więcej niż cały poranek. To bardzo ciepła (jak temperatury we Włoszech) i pogodna płyta. Dodatkowo wsparta pięknymi smyczkami. Z pewnością będzie się podobać, każdy znajdzie na niej „własną perełkę”. Takie muzyczne pocztówki (nie tylko od młodych ludzi) bardzo lubię dostawać.

INTERPOL SELF TITLED Nowojorska grupa z nurtu niezależnego rocka następną płytę zatytułowała nazwą zespołu. Tak przeważnie robią debiutanci, pełni energii i z pazurem. Odbiór muzyki jest skrajny. Albo ich się nienawidzi, albo kocha. „Interpol” to czwarty album w dyskografii Amerykanów. Kolejna płyta w dorobku artystycznym powinna conieco już świadczyć o muzycznych możliwościach, wyrobić jakąś markę.

Odnoszę wrażenie, że to tymczasowe wypalenie. Jakby sami muzycy nie przejęli się tym co może się dziać, gdy płyta trafi w obieg. Panowie nawet nie mieli pomysłu na tytuł płyty tak naprawdę. Ta płyta jest trudna – zawsze po choć jednym przesłuchaniu albumu wiele jestem w stanie zapamiętać. Większość piosenek jest tak miałka… Poważnie, nie pamiętam zbyt dużo. W przypadku innych piosenek, możecie do mnie zadzwonić nad ranem, a ja wszystko wyrecytuję. „Barricade” jest jedyną piosenką, odskocznią od dość smętnego i niepotrzebnie nadętego materiału. Przy tym songu nóżka może zerwać się do skakania. Jedźcie panowie muzycy na długie wakacje, poznajcie bardziej świat i przelejcie wszystko na następny krążek.

| 04 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


|kulturalny|

DŹWIĘKOWA AWANTURA Nigdy nie byłam fanką. I raczej nie zostanę. Ale jedną rzecz muszę przyznać – góralka, prawie moja rówieśniczka, ma głos! Tylko że swój prawdziwy zostawiła na poprzednich krążkach. Brodka zrobiła sobie czteroletnie wakacje. Nas dziwi to, że ten czas tak szybko minął – ją, że w ogóle ktoś zwrócił na to uwagę. Tytuł często jest zapowiedzią materiału na płycie. Tytułowa granda, czyli awantura, jest kłótnią wielu dźwięków, tekstowych kombinacji i wariacji głosowych. Ta płyta jest inna niż dotychczas nagrane, to niezbity fakt. Dziewczyna odchodzi od przesłodzonych, miłosnych tekstów w deseń: „znam Cię na pamięć, Ty mnie pewnie też” i narzuciła sobie bardziej wymagający styl. Bawi się konwencją słowną rodem z pieśni Marysi Peszek czy niezwykle charyzmatycznej Katarzyny Nosowskiej. Młoda wokalistka wrzuciła do góralskiego kotła wszystko, co elektroniczne oraz zwariowane i przyprawiła szczyptą folku. Danie jest totalną wariacją muzyczną w pięciu smakach. „Budyń” ze szczecińskiego zespołu Pogodno, pomagał Brodce w pisaniu tekstów. Znając specyficzne i absurdalne poczucie humoru wokalisty, można się domyśleć, w których piosenkach oddał cząstkę siebie. Nie tylko w utworze „Granda” przez chwilę, ale w pozostałych, pachnie mi charakterystyczną muzyką Czesława Mozila! Ciekawostka: kojarzycie reklamę Hortex All Festivals? Sprawdźcie coś i porównajcie z tytułową piosenką. Doceniam warunki głosowe i umiejętność śpiewania niczym Kasia Nosowska. Naprawdę, wokal jest łudząco podobny. Możemy być i śpiewać jak każdy. Dla zabawy – ok. Bo jeśli to zabieg na poważnie, czy naśladując kogoś, nie rezygnujemy z siebie? Mam nadzieję i głęboko liczę na to, że to tylko dla hecy. Wiem, że w morzu muzyków, ciężko być wyjątkową kropelką. W skali 1-10, Pani Monika otrzymuje dzisiaj 5 z plusem. Na zachętę.

TYSIĄC SŁOŃC

Linkin Park wróciło z najnowszym LP pod czujnym okiem producenta Ricka Rubina. Singlem „otwierającym” fanom nowe wydawnictwo jest „The Catalyst”. Panowie próbowali wielu rzeczy. Jednakże w ich przypadku to odkrywanie nowych muzycznych lądów i poszerzanie artystycznych horyzontów. Kapitan, czyli Chester Bennington posiada tak charakterystyczną barwę głosu, że nawet nie znając wcześniejszych nagrań, bezproblemowo można się domyśleć, że ten emocjonalny krzykacz to właśnie on. Mike Shinoda także ma piękny głos, jednakże w pewnych partiach wokalnych przypomina manierę Paula Joshua "Sonny" Sandovala z hip-hopowo-rockowego P.O.D. Każde brzmienie jest tu wykwintne i urzekające. To piękna, dopracowana i dojrzała płyta.

Annamaria Stawska

Kiedyś byłam wielką fanką Linkin Park. Miałam wszystkie płyty, wycinałam artykuły o nich, magazynowałam wywiady. Było to w podstawówce i gimnazjum. “A Thousand Suns” to czwarty studyjny album Amerykanów. To już pewne przypieczętowanie wyrobionego, własnego stylu.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 05 |


Piotr Pochel

|kulturalny|

FOTO G R A F I A , W YO B R A Ź N I A , E ROT YZ M Obrazy, które człowiek odtwarza w swojej pamięci, muszą z różnych względów być dla niego ważne. W takich chwilach znaczącą rolę odgrywa wyobraźnia. Dla jednych – przywołana w myślach sytuacja – jawi się w kolorowych barwach, dla innych – jest zniekształcona. Wszelkie detale, uznane przez kogoś innego za istotne, tracą swoje znaczenie, zyskując inne. Jednak utrwalone na papierze zdarzenie, przyjmujące postać fotografii, jeśli odrzucić wszelką ingerencję współczesnych technik, powinno dla każdego być identyczne, choć nie zawsze tak jest… Nieraz zdarza się, że człowiek bierze w ręce album ze zdjęciami i przegląda jedno po drugim, wspominając sytuacje, które zostały uwiecznione na niedużych formatach papieru. Pragnie wrócić do tamtych chwil, będących już tylko zapisem na połyskującym tworzywie. Pamięta piękny zachód słońca i niezapomniany widok gór. Przywołuje w pamięci wspomnienia trwale w niej zapisane. Jeden kawałek papieru pociąga za sobą pasmo obrazów, składających się na logiczny ciąg, ciekawą (czasem z pewnym zastrzeżeniem) historię, element rzeczywistości, będący teraz (nie)spełnionym marzeniem. W końcu pobudzona wyobraźnia bierze górę. Wszystko zaczyna mieć sens, klocki wskakują na swoje miejsce, układanka jest gotowa! Pozostają uczucia. Sytuacje i ludzie oglądane na papierze nie zawsze muszą wywoływać pozytywne wrażenie. Choć to nieco paradoksalne, to wykluczyć tego nie można. Trzeba jednak mieć na względzie, że fotografie robi się po to, żeby utrwalać pewne obrazy, mieć wspomnienia i do nich wracać. Pomimo że to tylko skrawek papieru, jest przepustką do wyobraźni rozbudzającej głęboko skrywane uczucia… miłości. Paradoksalnym zdarzeniem jest moment, w którym znalazł się podmiot liryczny wiersza Jana Lechonia zatytułowanego Nieczystość. Fotografia odgrywa w tym liryku zupełnie inną funkcję. Osoba mówiąca w wierszu wyraźnie zaznacza: „Ach! Jakąż jest rozkoszą oglądać bezbożnie To wszystko, czego nie ma na twej fotografii.” Fotografia w tym przypadku

| 06 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

jest barierą. Ona ogranicza percepcję patrzenia. Podmiot liryczny, spoglądając na zdjęcie, nie widzi tego, co może dostrzec, będąc blisko osoby z fotografii. Obcowanie z nią „na żywo” jest dla niego rozkoszne, miłe, przyjemne. Papier nie daje takich doznań. Rodzi przeszkodę, której nie da się ominąć. Znajomość tej osoby z pewnością procentuje. Oglądając zdjęcie, podmiot pobudza wyobraźnię. Przypomina sobie obrazy konotowane przez fotografię. Ona nie może zdradzić więcej niż jest na niej zapisane. Jej ramy są ściśle określone. O żadnej zmianie mowy być nie może. Podmiot jest w komfortowej sytuacji: on może zobaczyć więcej niż na papierze, ponieważ to jego pamięć zapisała informacje, których ów nie uwzględnia. Zresztą wspomina: „Noc z tobą – to jest jedno, co jak haszysz działa, Tylko jedno, w co można wierzyć bezprzytomnie.” Ograniczona (pozornie tylko) przez fotografię zdolność postrzegania nie jest w tym utworze rzeczą, która coś uniemożliwia. Zdjęcie to pobudza wyobraźnię, powoduje, że podmiot zaczyna szukać w pamięci chwil spędzonych z osobą, o której mówi. Fotografia jest pretekstem do przywoływania erotycznych doznań („Noc z tobą”). Tylko częściowo – jak zauważyłem wcześniej – ogranicza postrzeganie, ponieważ zdjęcie to jest „grzeczne”, więcej ukrywające niż odsłaniające. Ono powoduje, że w podmiocie budzą się pewne obrazy, śmiem twierdzić, obrazy erotyczne, związane z uniesieniem miłosnym, ekstazą. To życie erotyczne jest jak haszysz, a więc: nałóg, od którego trudno się uwolnić. Miłość cielesna odgrywa w tym spektaklu erotycznym rolę pierwszoplanową:

Podmiot przyznaje, że tylko doznania cielesne w tej chwili są najważniejsze. Nie wie, czy miłość duchowa w tym związku ma miejsce. Jego uczucia nie są jasno określone. Przyznaje się jedynie do zachwytu ciałem drugiej osoby. Ma jednak pewność, że jest to miłość (?), fascynacja cielesnością (?) jednostronna. Wie, że nie może liczyć na uczucie tej drugiej osoby. Widoczna zatem staje się miłość romantyczna. Obie postaci znajdują się na różnych, ale romantycznych, biegunach. Nie dane jest im się połączyć miłością duchową. Pozostaje fascynacja cielesnością i tylko na tym to uczucie się opiera. Ciało, będące erotycznym uwielbieniem, jest tu wyeksponowane przez wyobraźnię podmiotu. To ono jest najważniejsze. Ono gra pierwsze skrzypce. Brakuje emocjonalności między kochankami. Zależność między fotografią, wyobraźnią a erotyzmem widoczna jest w tym wierszu niewątpliwie. Choć zdjęcie pełni tu funkcję (częściowo) bariery, to daje możliwość do marzeń, pobudza wyobraźnię, dotykającą sfery erotycznej. Sfery, która odsłania przed interpretatorem prywatność podmiotu lirycznego. Widziany na papierze obraz wywołuje w podmiocie najsilniejsze uczucia, najpiękniejsze kadry zapisane w pamięci, by w efekcie przerodziły się w gorzką prawdę o niemożności całkowitego dopełnienia się… miłości romantycznej.


|felieton|

Aut busowe niep k je Mariusz Pałka

Autobusem jeżdżę bardzo często. Droga z Dąbrowy Górniczej do Katowic przy dobrych wiatrach zajmuje mi 25 minut. Czas pomiędzy wejściem (naturalnie przednimi drzwiami) do autobusu a wysiadką, mija mi zazwyczaj na rozkosznym nicnierobieniu z przodu pojazdu. Stoję sobie przy drzwiach, wtulony w szybę, ze słuchawkami na uszach, często z notatkami w ręku. Niby nic, a jednak to dla mnie intymna czynność, w czasie której nikt nie powinien mi przeszkadzać.

Niedawno jadąc autobusem i mija-

stoi kilkanaście osób, które,

autobus to dla mnie miejsce, w którym

jąc Sosnowiec (dla wielu Ślązaków to

chcąc czy nie chcąc, słyszą mój beł-

jakiekolwiek słowo jest niepożądane.

już „zagranica”) usłyszałem, pomimo

kot. Irytuje mnie to, peszy i denerwu-

Nie interesuje mnie, co u Ciebie, co

bardzo głośno ustawionego radia,

je – tak już mam. Swoją drogą, przypa-

studiujesz, jak zmieniło się Twoje życie

głos jednej pasażerki. Zatrzymałem

dek ten nic nie znaczy w porównaniu

po liceum i komu kibicujesz w Tańcu

nawijanie dziennikarza i z ciekawo-

z tymi, których doświadczam co naj-

z gwiazdami. Uświadom sobie, że słu-

ścią wsłuchałem się w niezwykle in-

mniej dwa razy w tygodniu.

chawki w moich uszach coś znaczą.

„Ej, to może jednak spróbuj

Rano zwykle z nikim nie rozmawiam.

Zdaję sobie sprawę z tego, że moje za-

z nią, jak macie się tak mijać i mijać!

Zasypiam przed północą, wstaję

rzuty brzmią egoistycznie i preten-

(…) To coś ty żarł? Pewnie po majo-

po siódmej, jem skromne śniadanie,

sjonalnie. Jednak widząc na Facebo-

nezie cię tak pocisło! No, ja jadę te-

jestem niewyspany, więc eufemistycz-

oku grupę o nazwie „Nie cierpię spo-

raz przez Dąbrowę. Daj spokój, jakie

nie mówiąc, nie mam ochoty na jaką-

tykać znajomych, kiedy słucham muzy-

tu wyboje, ała, ała!” Naprawdę tego

kolwiek pogawędkę. I nie interesuje

ki w autobusie!” i 8021 jej fanów, czu-

nie wymyśliłem! Dziewczyna, na oko

mnie, czy za chwilę do autobusu wsią-

ję się nieco usprawiedliwiony. Wiem,

20-letnia, blond włosy, makijaż mie-

dzie koleżanka z podstawówki czy Mo-

że te wszystkie osoby, podobnie jak ja,

rzony w kilogramach, torba à la Jola

nica Bellucci. Ostentacyjnie zakładam

codziennie podróżują autobusami róż-

Rutowicz. Nie sądziłem, że kiedykol-

słuchawki i powoli stroję radio. Nie ma

nych linii, mając cichą nadzieję, że uda

wiek uda mi się kogoś takiego spo-

mnie dla nikogo. Ewidentnie widać, że

im się do końca wysłuchać ulubionej

tkać. A jednak. Interesują mnie takie

jestem zajęty… sobą. Jeśli chciałbym z

piosenki. I ja te osoby rozumiem.

przypadki. Niemające żadnych skru-

kimś pomówić, pewnie umówiłbym się

Jestem z Wami. Całym sercem.

pułów osobniki, które w obecności

na ciastko, gofry, bogracz czy placek po

kilkudziesięciu osób, jak gdyby nigdy

węgiersku. Jednak o tak nieprzyzwoicie

nic, rozmawiają, tfu, wydzierają się

wczesnej porze, kiedy ledwo zszedłem

na cały autobus, nie przejmując się

z łóżka i czując jeszcze jego ciepło, nie

tą, mimo wszystko dość krępującą,

wiedzieć czemu pofatygowałem się na

sytuacją. W autobusie przez telefon

uczelnię, nie mam ochoty na wymianę

rozmawiam jak najrzadziej. Wiem, że

zdań. „Co słychać? Co studiujesz? A co

tuż obok mnie (tłok jest już wpisany

u innych z naszej klasy, masz z nimi ja-

w mój autobusowy harmonogram),

kiś kontakt?” Człowieku, zrozum —

teresującą telefoniczną konwersację.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 07 |


Joanna Śliwka

|kariera| Słońce! Gorące, palące, oślepiające gigantyczne słońce! Tak przynajmniej obiecywał Kapuściński. Tymczasem przywitał mnie w Nigerii deszcz, a zaraz po nim przepiękna tęcza wyrastająca z zielonej puszczy, którą obserwowałam z radością jeszcze w samolocie. I cisza na lotnisku, bardzo specyficzna, bo panująca tylko tam – poza lotniskiem Nigeria jest krajem, w którym nigdy nie zapada cisza.

Gdziekolwiek się nie pójdzie, wszędzie gra muzyka, wszędzie ludzie tańczą lub śpiewają, sami lub ze znajomymi, grają na instrumentach, wołają jeden do drugiego, ale przede wszystkim trąbią. Wszystkie samochody jednocze-

W świecie, który od pierwszej sekun-

Bardzo szybko okazuje się, że karty, które

śnie, wielokrotnie, bez przerwy, jeśli

dy okazuje się światem zupełnie od-

posiadamy w naszych rękach stają się nie-

nie jeden to drugi, jeśli pierwszy zatrą-

miennym kulturowo, społecznie, poli-

potrzebne, a asy w rękawie bezwartościo-

bił dwa razy, to drugi dwa razy więcej

tycznie, organizacyjnie, klimatycznie,

we. Wtedy trzeba z pokorą zacząć obser-

– w każdej sytuacji, przy omijaniu, wy-

gastronomicznie, religijnie (… można

wować otoczenie i uczyć się krok po kroku

przedzaniu, ostrzeganiu przechodniów,

wyliczać bez końca) trzeba być świa-

nowych zasad, które sprawią, że gra znów

szukaniu chętnych do podwiezienia

domym, że zmieniają się wszystkie re-

nabierze dla nas sensu. Trzeba przemyśleć

czy na całkowicie pustej drodze. I tak

guły gry.

każdy ruch, analizować ruchy innych, cza-

całą dobę, bez przerwy! Klakson działa

sem wycofać się po to, żeby z każdym ko-

w nigeryjskich samochodach jak pedał

lejnym ruchem być bliżej wygranej.

gazu – nie naciśniesz, nie jedziesz.

| 08 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


Wolontariat z AIESEC w Nigerii Pewnego dnia nigeryjski taksówkarz

Ciągle trudno mi powiedzieć, które z moich

zapytał mnie o podobieństwa między

„nigeryjskich” doświadczeń nauczyło mnie

jago krajem a moim. Pytanie, które dla

najwięcej: praca w sierocińcu, mieszkania

niego było całkiem banalne i miało je-

u nigeryjskiej rodziny czy codzienne kon-

dynie wypełnić nam czas w trakcie jaz-

takty z Nigeryjczykami, których tam pozna-

dy, dla mnie było jednym z najtrud-

łam? Nie ulega jednak wątpliwości, że do-

niejszych jakie kiedykolwiek mi zada-

świadczenie, które tam zdobyłam (zarówno

no. Myślałam, i myślałam… i właściwie

te bardzo dobre, jak i te nieco mniej dobre)

nadal myślę, choć coraz bardziej oczy-

jest nieocenione i nie przekłada się na żadne

wiste staje się, że nie ma żadnych po-

pieniądze. Jednak żadne doświadczenie nie

dobieństw, że absolutnie wszystko jest

przekłada się na to, co zdobyłam najcenniej-

inne. Stąd też adaptacja do całkowicie

szego – rodzinę.

odmiennego systemu zabrała mi pra-

Wygrana, o której mowa to taki stopień adaptacji, w którym zaczynamy w początkowo zupełnie nowym i nieznanym środowisku czuć się „jak u siebie”. W kraju tak specyficznym i odmiennym jak Nigeria, dla Europejczyka proces adaptacji nigdy się nie skończy. Codziennie odkrywa on coraz to nowe reguły gry, często nawet sprzeczne z poprzednimi, a gra paradoksalnie staje cię z każdym ruchem coraz bar-

wie cały miesiąc i był to najtrudniej-

Prawdziwy dom jest tam, gdzie mieszkają lu-

szy miesiąc mojego życia, pełen fru-

dzie, których się kocha, i dla których zrobi się

stracji, nieporozumień i wyrzeczeń. Kie-

wszystko. Dziś wiem, że na tym świecie mam

dy zrozumiałam, że zasady gry poprzez

dwa domy: polski i nigeryjski, gdzie jest moja

mój przyjazd zostały zmienione zarów-

rodzina oraz przyjaciele, którzy zawsze są ze

no dla mnie, jak i dla osób, które mia-

mną w radości i smutku, nawet jeśli dzielą

ły się mną w Nigerii opiekować, powoli

nas tysiące kilometrów i nie wiemy kiedy zo-

wspólnie zaczęliśmy dochodzić do kom-

baczymy się po raz kolejny. Wiemy jednak,

promisu i tworzyć nowe zasady, któ-

że zobaczymy się na pewno.

re zupełnie nieświadomie stały się podstawą do zrozumienia siebie nawzajem na całe życie.

dziej skomplikowana ale również coraz to ciekawsza.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 09 |


|kariera|

Magdalena Cieślak

Wychowawca od zaraz!

Jedziemy na kolonie

Kurs zawsze przydatny

Obozy i wyjazdy stały się głównym sposobem na

Już od października, na każdym kroku

zapewnienie letniej aktywności swoim dzieciom

można znaleźć ogłoszenia o kursie wy-

przez rodziców, którzy nie mają dwóch miesięcy

chowawców i kierowników kolonijnych.

wolnego. Biura podróży, szkoły czy organizacje po-

Organizują je biura turystyczne, szko-

zarządowe oferują szeroką gamę tego typu wypo-

ły, organizacje harcerskie i edukacyj-

czynku. Jeżeli studiuje się pedagogikę, a przy okazji

ne. Orientacyjne za poświęcenie dwóch

jest się członkiem jakieś organizacji zajmującej się

weekendów z życia i 100 zł oraz zdany

pracą z dziećmi, zdobycie etatu wychowawcy kolo-

egzamin, otrzymamy dokument upraw-

nijnego nie powinno być trudnością, a także sprawi

niający nas do pracy z dziećmi i mło-

dużą przyjemność i przyniesie doświadczenie przy-

dzieżą podczas ich letniego wypoczyn-

datne w przyszłości. Jednak jeżeli nie kształcimy się

ku. Jest to zawsze dodatkowy atut w CV.

w kierunku nauczyciela - jeszcze nic straconego.

Sam papierek to jednak nie wszystko, li-

Wszystkie osoby, które są w stanie przetrwać od

czą się predyspozycje. Trzeba radzić so-

tygodnia do trzech z hordą dzieciaków na głowie,

bie z dziećmi, być kreatywnym, wymy-

mogą brać pod uwagę ten pomysł na zarobek.

ślać zajęcia, gry i zabawy i to w taki spo-

Wyjazdy można znaleźć przeróżne, od pobytu w

sób, żeby nie męczyć siebie i podopiecz-

puszczy bez zasięgu, po wakacje w zachwycającej

nych. Wychowawca musi być przygoto-

Grecji i Hiszpanii. Do wyboru mamy obozy sporto-

wany na sytuacje kryzysowe i być goto-

we, edukacyjne, survivale czy czysto wypoczynko-

wy stawiać im czoła, od zdartego kola-

we wyjazdy. By dostać się na turnusy, które nas in-

na przez złamane serce, po dramatyczne

teresują musimy wysyłać swoje CV grubo przed lip-

zniknięcie którejś pociechy.

cem i wyszukać odpowiednie biuro, które przyjmie nas z otwartymi ramionami. Należy jednak pamiętać, że bycie wychowawcą to przede wszystkim odpowiedzialna praca; ciepłe kraje, rozrywki i atrakcje to jedynie sympatyczne okoliczności jej towarzyszące.

| 10 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


|kariera|

potrzebny Wychowawcy kolonijni w czasie wakacji zawsze są pilnie poszukiwani. Czy można połączyć przyjemne z pożytecznym i zwiedzić świat, popływać w ciepłym morzu, a przy okazji dobrze zarobić? Coraz większa liczba studentów decyduje się na pracę sezonową jako opiekun dzieci i młodzieży na obozach.

Wszystkie dzieci nasze są Małe skrzaty z podstawówki, pewni siebie gimnazjaliści i niewiele młodsi od nas licealiści, wszyscy jeżdżą na obozy. Z odpowiednim podejściem, takie wakacje mogą stać się obopólną przyjemnością i niezapomniana przygodą. Zapewniając dzieciakom kreatywne zajęcia, sami możemy się wiele od nich nauczyć, a nierzadko skorzystać z ciekawych atrakcji jak paintball, jazda quadami, wspinaczka wysokogórska i wiele innych. Wychowawcy kolonijni zawsze przyjeżdżają opaleni, często zżyci ze swoją grupą, a już czeka ich następny wyjazd. Nie jest to jednak 100% wypoczynek. Przebywanie 24 godziny na dobę przez 2 tygodnie w pełnej gotowości, jest po prostu wyczerpujące psychicznie i fizycznie, nawet dla wielbicieli dzieci. Mimo to wszyscy znajomi wychowawcy swoją pracę chwalą i cieszą się, że mogą w ten sposób zarabiać. Wyjeżdżają za granicę, zwiedzają, poznają nowych ludzi, uczą się szacunku, odpowiedzialności i cierpliwości. Nie pozostaje nic innego jak biec na najbliższy kurs!

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 11 |


|kariera|

Na temat pierwszych praktyk nasłuchałem się co najmniej tyle przerażających legend, co na temat pierwszej sesji. „Zacznij załatwiać już w styczniu, bo potem nie będzie miejsc. Formalności na uczelni ciągną się przecież miesiącami! Nawet jak się gdzieś zaczepisz to będziesz tylko parzył kawę i obsługiwał ksero.”

Bartosz Pudełko

Trochę się tym nawet przejąłem, ale nie na tyle, żeby stracić radość studenckiego życia. Wyszedłem z założenia: będzie, co ma być. Na początek znalezienie „etatu”. Na te wszystkie ponaglenia ze strony nadgorliwych miałem starą i sprawdzoną odpowiedź: Jutro się tym zajmę.” Jutro” niespodziewanie wypadło w czerwcu. Miałem jednak szczęście. Wystarczyło pół godziny, jeden mail i jeden telefon, a już stałem się praktykantem jednej ze śląskich redakcji. Papiery z uczelni załatwiłem w ciągu kilku dni i to tyle, jeśli chodzi o formalności. Pozostało już tylko stawić się na miejscu i przystąpić z odpowiednim zapałem do pracy. Tu też miło się zaskoczyłem – kawę każdy parzył sobie sam. Mógłbym napisać o zdobywaniu umiejętności, pogłębianiu wiedzy, szlifowaniu warsztatu i setkach innych korzyści, jakie niesie ze sobą praca z doświadczonymi dziennikarzami. To oczywiście szczera prawda, ale każdy przecież o tym wie. Jest natomiast sporo innych, również bardzo ważnych profitów, o których należałoby wspomnieć. Po pierwsze, grati-

| 12 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

sy. Mnie udało się kilkakrotnie załapać na darmowy obiad (parę razy musiałem też z bólem odmówić innych darmowych artykułów spożywczych). Zwiedziłem zabytkowe kopalnie, wysłuchałem koncertu, otrzymałem książkę – wszystko w ramach obowiązków. Tego typu rzeczy są niezwykle ważne dla studenta (szczególnie ten obiad). Po drugie, wszelkie cechy wolnego zawodu. Jak miło, że ktoś podziela moje luźne podejście do godzin pracy (czyt. 8:00 to jeszcze noc, koniec dyskusji!) Wolne dni w środku tygodnia to też świetny wynalazek. Czasem, co prawda, jest to okupione robotą w niedzielę lub kilkunastoma godzinami przed komputerem. Nie raz trzeba również w upale biegać przez cały dzień po mieście (bywałem nawet tak styrany, że emerytki na mój widok ustępowały mi miejsca w tramwaju). Jednak zdecydowanie wolę ten wariant niż 8: 00-16:00, od poniedziałku do piątku. Nie ma nic gorszego niż monotonia. I to jest właśnie największa zaleta zawodu dziennikarza – jest on po prostu interesujący. Ciekawi ludzie w redakcji, rozmówcy na ulicy. Wyznawcy spiskowej teorii dziejów, urodzeni szpiedzy (nic się z nich nie wydusi), rozpieszczone dzieciaki, które śmieją się z twojego taniego aparatu. Jak można się nudzić w takim towarzystwie? Ponadto do-

wiadujesz się o masie spraw i miejsc, o których wcześniej nie miałeś pojęcia. Sama praca jest przyjemna, nie wspominając o satysfakcji, jaką daję przeczytanie swojego nazwiska w dzienniku. Nie wiem, czy opisy znajomych dotyczące odbywania praktyk były tak przerysowane czy może zadziałała maksyma więcej szczęścia niż rozumu, ale moja przygoda była ciekawa i przyjemna. Co mi się podobało? Właściwie wszystko. Co mi się nie podobało? Wyraz bezpłatne - no, ale nie można mieć wszystkiego. Muszę nawet przyznać, że cieszy mnie fakt, iż zmieniłem swój stosunek do pracy w każdej odmianie. Dotychczas byłem jej stanowczym przeciwnikiem i traktowałem ją jak zło konieczne i ostateczność. Teraz mogę dopuścić wyjątki i stwierdzić, że człowiek nie powinien pracować, chyba że sprawia mu to przyjemność. Acha, jeszcze jedna korzyść wyniesiona z praktyk. Dzwoniąc po urzędach wystarczy przed nazwiskiem podać nazwę gazety. Można się wtedy dowiedzieć dosłownie wszystkiego (w przeciwieństwie do miejscach zwanego Punktem Obsługi). Świetny patent, gdy człowiek chce się dowiedzieć, kiedy skończą rozkopywać mu chodnik przed domem albo gdzie się podział zwrot podatku.


Monika Zemelka

Nazywam się Monika Zemelka. Od 8 lat interesuję się fotografią. Czemu? Sama nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Może to przez genetyczne uwarunkowania lub chęć zatrzymania chwil na zdjęciach? W każdym drzemie dusza artysty, nawet w „ścisłowcach”, do których się zaliczam. Aparat jest moim nieodłącznym towarzyszem. Specjalizuję się w zdjęciach fashion, portretach oraz koncertówkach. Ostatnio nie tylko fotografuję, ale również rysuję.




Modelki: Daniela Ziemian & Daria Szpitalny Make-up: Anita Regiec Podziękowania dla ING Banku Śląskiego


|komu w drogę|

Nastia Piątek

Zastanawialiście się kiedyś, czy jest na świecie miejsce, gdzie wszystko może się zdarzyć? Gdzie nawet w najodleglejszym zakątku, kiedy myślicie, że jesteście zupełnie sami, spotkacie osobę, która na 100% będzie uśmiechnięta? Czy jest takie miejsce, gdzie za 200 złotych przejedziemy pociągiem 7,674 kilometrów? Gdzie każdego dnia coś nas zaskoczy, a mimo to będziemy czuć się dobrze i pewnie? Zdradzę Wam sekret, ten kraj to Indie. Nie wiem, kiedy na dobre to się zaczęło, ale widocznie tak już miało być. Indie stały się moją krainą marzeń, moim miejscem, moim światem. W swoich wyborach by-

Rozwiązaniem na pokonanie, nie-

łam konsekwentna. Pierw-

rzadko ponad tysiąca kilometrów

szy wyjazd do Indii po ma-

przez jedną noc, są pociągi. India

turze miał mnie utwierdzić

Railway to nie tylko morze szyn,

w przekonaniu, czy studia

ale także firma zatrudniająca naj-

kulturoznawcze ze specjal-

więcej ludzi na świecie. Jej ofer-

nością dalekowschodnią,

ta skierowana jest zarówno dla

będą dobrym wyborem.

osób lubiących bliski kontakt z in-

Drugi, w zimie tego roku,

Dowód na to, że Indusi (i nie tylko) uwielbiają podjadać

nymi podróżnymi, bądź uroki zaj-

był już bardziej świadomy, miał na celu eksploro-

mowania miejsca na „glebie”, jak i wymagających,

wanie konkretnych przestrzeni kultury, a przede

doceniających luksus pasażerów. Najlepsze kla-

wszystkim chłonięcie magii Orientu całą sobą.

sy porównywane są bowiem cenowo do przelo-

Indyjski TGV

tów samolotami, a miła atmosfera, rozmowa i po-

Po powrocie z Indii wszystkie niedociągnięcia pol-

siłek z sąsiadami, zamieniony zostaje na ciszę, bo

skiej komunikacji miejskiej wydają się pestką, a

mało kto płaci przecież taką cenę. W trakcie jazdy,

człowiek nabiera cierpliwości i zaczyna doceniać,

prócz nawiązywania nowych znajomości, można

że nasz kraj nie jest zbyt duży. W Indiach bowiem

skosztować potraw serwowanych przez pracow-

wszędzie jest daleko. Spokojnie, jest na to sposób!

ników kolei, a także w ekspresowym tempie zwiedzić dworce.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 17 |


|komu w drogę| Masala

Z drugiej strony pamiętajmy o smakowitych sło-

Jedną z zasad, którą wyznaję w trakcie wyjazdów

dyczach, które ociekają cukrem i bardzo szybko

za granicę, jest poznawanie kultury danego kraju

stawiają na nogi. A jest to bardzo praktyczne, po-

od kuchni. Również w tym dosłownym znaczeniu.

nieważ napicie się dobrej kawy w Indiach to nie

Jak mamy zrozumieć obce miejsce nie wiedząc, co

lada wyzwanie!

jedzą jego miesz-

Indie w pigułce

kańcy? Nad tym,

Wyjazd dobiegł końca, a dla mnie znów

jak smakują Indie

jest za mało, tyle miejsc chciałbym jesz-

zastanawiałam

cze zobaczyć. Mimo, że nie jestem wy-

się wiele razy.

trawną znawczynią tematyki indyjskiej,

Oczywiście nie

mam już swoje typy miejsc, do których

ma jednej kuchni

chcę i wierzę, że jeszcze kiedyś powró-

indyjskiej, gastro-

cę. Jednym z nich jest Amritsar, ze słyn-

nomia nie pozostaje dłużna in-

ną Złotą Świątynią, w którym czuję się W Świątyni Sikhów zawsze dostaniemy coś do zjedzenia

wyjątkowo dobrze. A wszystko chyba

nym elementom kultury, które zmieniają się

przez Sikhów, którzy

w zależności od rejonu kraju. Nie wszystkim,

sprawiają wrażanie

rzecz jasna, przypadnie ona do gustu, ale

bardzo przyjaznych.

moim zdaniem jedzenie indyjskie jest zna-

Chciałabym wrócić

komite! Są potrawy, bez spróbowania któ-

w rejon Dardżylingu,

rych po prostu nie można wyjechać z Indii.

bo nie dane mi było

Wymieniać można bez końca, lecz przede

spojrzeć na Himalaje,

wszystkim należy pamiętać o pysznej herbacie z mlekiem, cukrem i przyprawami (masa-

Kandyzowane owoce

które ukryły się za chmurami. Zamierzam

la to właśnie mieszanka przypraw), thali i daniach

dalej poznawać bezdroża Radżastanu i szukać oka-

tandoori ze specjalnego pieca. Indusi kochają cią-

zji przejażdżki na słoniu. Nigdy nie zapomnę wi-

gle coś podjadać, dlatego wszędzie na ulicach

doku Gangesu w Haridwarze i Waranasi, który na-

znajdziemy stragany z przekąskami. W zależności

daje każdemu miastu specyficzny charakter. Nie

od regionu będą się one różnić, jednak jeden mia-

znam także innego kraju, gdzie przed projekcją

nownik pozostanie ten sam - będą one ostre.

| 18 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


|komu w drogę|

filmu w kinie śpiewa się hymn narodowy.

doskonałą „rozgrzewkę” przed dalszą przygodą z Azją.

Nowe i Stare Delhi, mimo natłoku ludzi,

Ja jednak gorąco polecam pozostać tam na dłużej, bo-

ma swój wyjątkowy urok. Zresztą, gdzie w In-

wiem kraj ten ma

diach nie znajdziemy ludzi? Niesamowite są

specyficzny charak-

Indie północne… Mogłabym tak wyliczać da-

ter i swoistą ma-

lej. Każdy rodzaj turystyki ma swoje zalety

gię. Obiecuję, że In-

i wady. Je-

die nikogo z was nie

żeli chce-

pozostawią obo-

my dobrze

jętnym. Natomiast

poznać ten

w przerwach mię-

kraj, trzeba

dzy kolejnymi wy-

zatrzymać

jazdami, zachęcam do poznawania kultury indyjskiej

się na chwi-

nie tylko przez jej smakowanie, ale także przez lektu-

lę i spróbować wejść

Proces wyrabiania indyjskich „chlebków”

Riksza, królowa indyjskich dróg

rę książek o tej tematyce czy oglądanie indyjskiej kinematografii. Pamiętajcie, że Indie to nie tylko Bollywo-

w rytm danego miejsca, pamiętając, że Indu-

od, choć obrazuje on wiele tamtejszych wątków spo-

si należą do ludzi bardzo przyjaznych, sym-

łeczno-kulturowych.

patycznych i pomocnych. Ale uwaga, zaufanie zaufaniem, jednak radzę zawsze zachować czujność i uodpornić się na hasło, że coś dostanie się za „five minutes”. Według kilku znanych mi osób, które wiele podróżują po świecie, Indie Mieszkańcy Indii Północnych. Ladakh

stanowią Autorka na plaży Palolem. Goa

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 19 |


Adam Marcisz

|komu w drogę|

SERCE BAŁKANÓW NA TALERZU „Partyzanci Broz Tity wyzwolili Jugosławię, bez pomocy sowietów” – śpiewa Kazik Staszewski w utworze „12 groszy”. Takie a nie inne zakończenie II wojny światowej na Bałkanach miało niewątpliwe znaczenie na to, jak potoczyły się dalej losy tego wieloetnicznego państwa.

składającym się z kilkunastu domków jednorodzinnych, bieleje wysoka wieżyczka minaretu - zdecydowana większość mieszkańców Bośni i Hercegowiny wyznaje islam. Ze względu na kiepski stan dróg podróż ciągnie się godzinami. Po przejechaniu Sarajewa, aglomeracje ludności stają się coraz rzadsze, docieramy do Hercegowiny, leżącej w południowej części kraju, historycznej krainy ze stolicą w Mostarze. Zniszczony w latach 90-tych Mostar wciąż nosi znamiona wojny, jednakże zrujnowana niegdyś starówka dziś promienieje jak za dawnych lat, włącznie z największą atrakcją – zbuDziurawe drogi i zapach lawendy dowanym z białego marmuru, łukowatym mostem nad rzeką Naretwą. Kręte, wąskie uliczki, kupcy zachwalająUdając się samochodem do tego małego państwa (więcy swój towar – biżuterię, ręczne wyroby rzemieślnicze, cej mieszkańców ma nasz Kraków), najkrótsza droga prorozliczne pamiątki (włącznie ze zbiorami numizmatyczwadzi kolejno przez Słowację, Węgry, północną część nymi, czasem kiepskiej wartości – na jednym ze stragaChorwacji, Bośnię i Hercegowinę. Po przejechaniu graninów dostrzegłem kolekcję polskich złotówek utrzymucy chorwacko-bośniackiej, krajobraz zmienia się nie do jących się w obiegu do roku 94). Wszystko to wraz z zapoznania. Droga jest wąska i kręta, skąpa w drogowskapachem sprzedawanych tu i zy, wsie i miasteczka są tam woreczków z suszoną labiedne i wciąż widać w wendą, nadaje miastu oriennich zniszczenia wojny z talny klimat, niczym z baśni z początków lat 90-tych: tysiąca i jednej nocy. Do saopuszczone, zrujnowane mej granicy z Czarnogórą żedomy, bloki mieszkalne gnają nas piękne, górzyste z nowymi oknami, antewidoki. Północna część kranami satelitarnymi, ale ju jest znana z pięknego, lewciąż widocznymi otwosistego, górskiego krajobrarami po seriach z brozu oraz fatalnego stanu dróg. ni maszynowej. Za ludzPołudniowa słynie z niekimi osiedlami zaś reguco lepszej, jednej, jednopalarnie pojawiające się smowej (!) drogi wiodącej tabliczki z trupimi główwzdłuż wybrzeża oraz kilku kami i nieco przerażająatrakcyjnych i, co ciekawe, cymi czterema literami: w porównaniu np. do Chor„MINE”. W Bośni postowacji, znacznie tańszych kuMostar je należy odbywać jedyrortów. Plaże są kamieniste i niezbyt duże - największa nie w sprawdzonych miejscach, takich jak stacje benzynoz nich (prawie 2 km) znajduje się w małej miejscowowe, bo państwa nie stać na całkowite rozbrojenie pozości Buljarica, niedaleko Petrovaca. Woda jest stosunkostałych gdzieniegdzie min przeciwpiechotnych. Sytuacja wo czysta, czego nie można powiedzieć o samej plaży, ma się podobno zmienić w ciągu 10 lat, pożyjemy, na której wypoczywający Niemcy, Włosi, Czesi, Węgrzy, zobaczymy. W każdym ludzkim skupisku, nawet tym Wielki kraj, trzymany twardą ojcowską ręką wspomnianego wyżej marszałka Josipa Broza Tity, rozpadł się na kilka małych państw. Właściwie nawet nie rozpadł, a „rozpadał”, bo podziały na Bałkanach ostatecznie (póki co) zakończyły się w 2008 roku (sprawa Kosowa). Teoretycznie zaś państwo o nazwie „Jugosławia” istniało do 2006 roku, a przestało po odłączeniu się Czarnogóry od Serbii. Właśnie tam, do Czarnogóry (zahaczając przy okazji o dwa inne państwa bałkańskie) powędrujemy w tym artykule.

| 20 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


|komu w drogę|

Sveti Stefan Słowacy, rzadziej Polacy. Wszyscy, solidarnie, bez względu na pochodzenie, pozostawiają coś (i to nawet spore „coś”) po sobie. Kilogramy śmieci psują wyjątkowe piękno tej części adriatyckiego wybrzeża. W przeciwieństwie do pobliskiej Chorwacji, czarnogórskie wybrzeże jest słabo rozwinięte (niewiele małych, skalistych wysepek), dzięki czemu morze co chwilę atakuje plażę falami. Szum fal, słoneczna pogoda, z jednej strony niebo łączy się z morzem, z drugiej widzimy wspaniały górski krajobraz. Klakson na powitanie i rakija W Czarnogórze znajduje się wiele miast z atrakcjami dla turystów o zainteresowaniach historycznych (na inne atrakcje raczej nie ma co liczyć). Mały kraj przechodził kiedyś z jednej do drugiej strefy wpływów, Rzymianie, Bizantyjczycy, Turcy, Rosjanie... Każdy naród pozostawił tu większy bądź mniejszy ślad w budownictwie czy kulturze. Ciekawie ogląda się starożytne mury, budzące respekt dla dawnych budowniczych, małe, romańskie cerkwie czy strzeliste minarety meczetów. Z ciekawych miejscowości można wymienić: Sveti Stefan, Ulcinj, Kotor, Budva, Bar (nazwa wzięła się, o dziwo, od nazwy rzymskiej kolonii – Antibarum, która znajdowała się na mniej więcej jednakowej szerokości geograficznej, co miasto Bari).Sami Czarnogórcy są narodem trudnym do jednoznacznego określenia, nawet dla samych siebie. Jedni bardzo deklarują swoją odrębność narodowo – kulturową, inni mają siebie za Serbów. Co ciekawe jakakolwiek rozmowa z tubylcem prędzej czy później zahaczy o postrzeganie własnej osoby jako obywatela Czarnogóry. Poza tym mieszkańcy czarnogórskiego wybrzeża to całkiem sympatyczni ludzie, pełni „południowego luzu” – nigdzie się nie spieszą, ¾ dnia spędzają poza domem, zawsze mają te-

mat do rozmowy z przypadkowo napotkanym znajomym (lub nieznajomym) i koniecznie muszą powitać się dźwiękiem klaksonu, gdy siedzą w samochodzie. Nie wchodząc w głębsze skutki przyczynowo-ekonomiczne, napiszę krótko – mimo iż Czarnogóra nie należy do Unii Europejskiej, oficjalną walutą kraju jest euro. Ceny nie są wysokie, porównywalne do polskich (po paru dniach pobytu stajemy się mistrzami w mnożeniu razy cztery). Pamiątką z pobytu/najlepszym prezentem/piwnicznym hobby miejscowych gospodarzy/narodowym trunkiem/lekarstwem na przeziębienia i inne czasowe niedyspozycje jest, jak na mieszkańców Bałkanów przystało rakija. Pędzona przez wielu miejscowych, śmiesznie tania, ale nie śmiesznie mocna, według niektórych śmierdząca, według autora wcale nie. Z piciem rakii miejscowi mają związany swoisty rytuał. Mnie osobiście najbardziej podoba się jeden Czarnogóra punkt „kodeksu” raczenia się tym trunkiem-wychylając z kimś kieliszek, należy wzajemnie patrzeć sobie w oczy, aby mieć pewność, że życzenie „na zdrowie” było jak najbardziej szczere. Jeżeli chcecie spędzić ciekawe wakacje, nie bać się o pogodę i nie wydać zbyt dużo pieniędzy wybierzcie się do Czarnogóry, państwa o oryginalnej kulturze, smacznej kuchni (jeżeli ktoś lubi potrawy z rusztu, powie, że nawet wyśmienitej) i słonecznych plażach. Czego chcieć więcej?

ZDJĘCIA AUTORSTWA ADAMA MARCISZA

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 21 |


Tomasz Bilewicz

|komu w drogę|

THE ROCK

CZYLI SKAŁA NA SKRAJU EUROPY Gibraltar to stosunkowo niewielki skalisty półwysep "wystający" z Hiszpanii, maleńkie terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii przy Morzu Śródziemnym. Gibraltar to 28 tysięcy mieszkańców żyjących na 8 km2 i jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na świecie, które trzeba choć raz w życiu zobaczyć. Jednak niemal każdy, kto przyjeżdża tu po raz pierwszy stwierdza, że musi tu wrócić. Dzięki sile Herkulesa Gibraltar to miejsce powszechnie znane i ważne ze względów geograficznych, historycznych, strategicznych i wielu, wielu innych. To także zjawisko fenomenalne dla każdego turysty. Na szczęście miałem okazję zobaczyć to niezwykłe miejsce. I ciężko mi sobie przypomnieć coś bardziej niesamowitego niż widok ze szczytu olbrzymiej skały wyrastającej z południowego wybrzeża Półwyspu Iberyjskiego. Legenda głosi, że dawno temu strongman Herkules stanął pomiędzy dwiema górami. Po lewej stronie miał skałę Abyla w Ceucie, po prawej Gibraltar. Zbierając całą swoją siłę przesunął obie góry, rozdzielając Europę od Afryki i pozwalając, by wody oceanu zalały pustynię, jaką niegdyś miało być Morze Śródziemne. Ciekawa legenda. Bazą mojego wyjazdu na Gibraltar było... Maroko. Jadąc z Polski najlepiej zdecydować się na samolot (połączenie Wrocław-Malaga i dojazd autobu-

sem) albo jazdę samochodem. Ja startowałem z Afryki. Ze stolicy marokańskiego królestwa - Rabatu - wyruszyłem samochodem na północ. Dotarłem do granicy z Ceutą, hiszpańską enklawą położoną na północnym wybrzeżu Afryki. Piękne miasto, Unia Europejska na Czarnym Lądzie - zupełnie inne obyczaje i poziom życia niż w Maroku. W takich sytuacjach człowiek uświadamia sobie, że słowo "granica" w niektórych regionach świata cały czas ma duże znaczenie. Następnego dnia za kilkanaście euro przeprawiłem się promem na Stary Kontynent. Dotarłem do portu w andaluzyjskim mieście Algeciras (z ar. al-jazeera - półwysep). Kilkanaście minut spaceru na dworzec autobusowy, pół godziny oczekiwania i już byłem w drodze do La Linea de la Concepcion. Trzy kwadranse później, za nieco zabrudzoną szybą autobusu pojawiła się gigantyczna skała, jeden ze Słupów Herkulesa, jak mawiali starożytni Grecy. Bloki hiszpańskiej mieściny, ohydny dworzec, kantory, restauracje McDonald's i TO. Jakby wyrwane z kontekstu. Geologiczne szaleństwo. Tektoniczna dewiacja. Krajobrazowa dygresja. Potężna, szara góra, otoczona błękitną wodą Morza Śródziemnego. A może po tej stronie to już ocean? Wiele dyskusji odbyło się na ten temat, ale trudno jednoznacznie ustalić granicę między Atlantykiem a Morzem Śródziemnym. W każdym

| 22 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

razie... Przechodzę przez ulicę i staję przed "bramami" Gibraltaru. Siedzące w niewielkiej budce panie oferują liczne atrakcje dostępne na półwyspie, którego 3/4 powierzchni stanowi wyrastająca wysoko w stronę nieba skała. Co można robić na takiej "górce"? Można bardzo dużo. Przede wszystkim można wykupić (płacimy w euro lub funtami) przejazd autobusem po Gibraltarze, podróż specjalną kolejką na szczyt góry czy rejs statkiem po Zatoce Gibraltarskiej wśród zwinnie wyskakujących z wody delfinów. Jeśli mamy czas i pieniądze (często ciężko o jedno i drugie), to najlepiej zdecydować się na wszystkie z tych atrakcji. Po ocenieniu możliwości majątkowo-czasowych dokonałem wyboru i ruszyłem przed siebie. Kontrola paszportowa i już jestem na przystanku autobusowym. Po kilkunastu minutach jechałem już jedyną drogą łączącą Hiszpanię z Gibraltarem. Drogą, którą przecina... pas startowy lotniska. Obrazek z cyklu tych niesamowitych. Woda, skała i mini lotnisko. Podróż za jeden bilet Wjeżdżam w głąb Gibraltaru. Przede mną... Wielka Brytania. Kolejny po Ceucie "graniczny" szok. Nagle królewska Hiszpania, kraj mistrzów świata i Europy, przeistacza się w świat czerwonych budek telefonicznych, londyńskich taksówek, piętrowych autobusów i charakterystycznego brytyjskiego akcentu. Tylko ruch jest prawostronny. Zakupiony wcześniej bilet pozwala na wielokrotne podróżowanie po całym Gibraltarze, włącznie z oddalonym


|komu w drogę|

najbardziej na południe tzw. Europa Point. Wysiadam jednak wcześniej - przy stacji kolejki linowej, która ma mnie zawieźć na sam szczyt gibraltarskiego "monstrum". Kilka minut przy kasie, okazanie biletu i już stoję w wagonie, którym udam się na wysokość 426 m n. p. m. Pracownik kolejki instruuje turystów, żeby uważali na... makaki. Należy mieć szczelnie zapięte torby, nie karmić (ani nie jeść samemu) i nie próbować głaskać żyjących na Gibraltarze małp. Na samej górze otrzymałem elektroniczny przewodnik w postaci palmtopa i ruszyłem na krótki, ale niezwykle emocjonujący spacer. Pierwsze, co rzuca się w oczy na samym szczycie to zapierająca dech w piersiach panorama hiszpańskiego wybrzeża oraz potężne statki, które otaczają półwysep z każdej strony. Widok warty każdych pieniędzy. Stoję na szczycie góry podziwiając mieniącą się w słońcu kilkaset metrów niżej wodę. Z dołu wieje silny wiatr. Piękna pogoda. Podobno przy idealnej widoczności można dojrzeć Afrykę. Spoglądając z tej niezwykłej perspektywy na Gibraltar i jego okolice człowiek uświadamia sobie, w jakim miejscu świata się znalazł. Cieszy się, że tu dotarł i wie, że chce tu wrócić. Ja wrócę na pewno. I w tym momencie pojawiają się małpy, które zauważyły, że przyjechali "nowi". Począt-

kowo makaki są grzeczne. Spacerują po barierkach, rozglądają się, obserwują potencjalnych żywicieli. Spokój zwierząt zachęca do wspólnych zdjęć (człowieka z małpą). Po pewnym czasie dwa makaki zaczynają jednak szaleć, piszczeć i gonić jeden za drugim. Niektórzy się trochę boją, inni kręcą filmy i robią zdjęcia. Wśród nich być może była Pepsi. Tak nazwano jedną z małp, która za-

pało ją na strzępy i znalazło porcję ketchupu, którą ostatecznie pogardziło. Po powrocie na dół ponowna przejażdżka autobusem. Ten dociera na najbardziej wysunięty na południe punkt półwyspu - Europa Point. Kolejny kosmiczny widok. Uwagę przykuwa biało-czerwona latarnia. Na parkingu spostrzegam auto z polskimi "blachami". Miły akcent na koniec wycieczki. W pobliżu jeszcze jedna atrakcja. Zaraz przy parkingu podziwiać można biały meczet z monumentalnym minaretem. Kto go tam "postawił"? Powrotny autobus przejeżdża obok niego. Po chwili Europa Point znika, a pojazd wjeżdża w miasto. Sklepy z pamiątkami, piekarnie, fryzjer, prywatne posiadłości... Wille jak z "Mody na sukces". Choć myślę, że nikt nie pogardziłbym nawet kawalerką na Gibraltarze - świetna sprawa na weekendowe imprezy... Marzenia.

mieszkuje ośrodek na szczycie Gibraltaru. Dziwne imię dla małpy, (ale pies mojej sąsiadki też nazywa się Pepsi...) Po krótkim spacerze i dłuższej obserwacji konsumujących i skaczących po drzewach małp udaję się w stronę kolejki, która ma mnie przewieźć z powrotem w dół. Wtedy znów w jednym z makaków odzywa się prawdziwy zwierzęcy instynkt. Nie wiadomo skąd zwierzę dorwało... torbę z McDonald's. Rozszar-

Docieram na granicę i wracam do Hiszpanii. Jakiś obiad i powrót, również pks-em, do Algeciras. Prom do Ceuty, która po takiej wycieczce traci trochę ze swojego uroku. Ale widok ze szczytu Skały Gibraltarskiej ciężko porównać do czegokolwiek. Kiedy wspominam wypad na Gibraltar to tak sobie myślę - naprawdę spoko, że Herkulesowi starczyło sił... Więcej informacji na temat Gibraltaru i dostępnych na półwyspie atrakcji znajdziecie na stronie: www.gibraltarinfo.gi

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 23 |


Ewa Kowalska

|NZSowo|

KAŻDA KROPLA JEST WAŻNA! Już 25 listopada między 9.00 a 15.00 ruszy kolena już siedemnasta, edycja Wampiriady organizowana przez Niezależne Zrzeszenie Studentów. Każdy, kto chce pomóc, powinien stawić się właśnie tego dnia w budynku B naszego katowickiego Uniwersytetu Ekonomicznego.

Kolejny raz liczne grono młodych zapaleńców o szlachetnych sercach, organizuje akcję honorowego krwiodawstwa. Tradycja Wampiriady sięga 1972 roku, wtedy studenci po raz pierwszy zorganizowali akcję propagowania tej idei w środowisku akademickim. Od 1999 r. to właśnie NSZ zajmuje się tworzeniem tejże akcji. Od tamtej pory, dwa razy w roku, wiosną i jesienią, Wampiriada przeprowadzana jest na największych polskich uczelniach wyższych, a zainteresowanie wydarzeniem stale rośnie. Z każdą edycją coraz więcej osób zbiera się na odwagę i oddaje krew. Teraz możesz to być również Ty! Jeśli masz stracha, źle kojarzy Ci się pielęgniarka w białym fartuchu, a na widok krwi w mgnieniu oka mdlejesz, najwyższa pora poszerzyć wiedzę na ten temat honorowego krwiodawstwa. We współczesnym świecie borykamy się z problemem niedoboru krwi, która niejednokrotnie pozwoliła uratować ludzkie życie. Naszym celem jest zebranie jak największej jej ilości. Przez organizację Wampiriady chcemy obalać mity na temat honorowego krwiodawstwa oraz kształtować prospołeczne postawy wśród naszych rówieśników. Mamy nadzieję, że również podczas tej edycji uda nam się znaleźć wielu odważnych studentów, którzy nie zawahają się pomóc. Wyjątkowo w tym roku istnieje również możliwość zgłoszenia się do bazy dawców szpiku kostnego.

| 24 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

Przez cały czas trwania akcji czynny będzie punkt krwiodawstwa, tworzony przez Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Ponadto planowane są imprezy towarzyszące: Badanie ciśnienia krwi Badanie współczynnika BMI Badanie zawartości cukru we krwi Pokaz ratownictwa medycznego i drogowego Kurs pierwszej pomocy Pokaz sztuki walki – Capoeiry Pokazy tańca Udział w sesji fotograficznej Wszyscy uczestnicy akcji wezmą udział w losowaniu nagród ufundowanych przez naszych partnerów, a są to między innymi: Karty zniżkowe do Pizzy Hut Kubki Wejściówki do klubu muzycznego Onyx Wejściówki do kręgielni Orion Wejściówki do siłowni Gymnasion Pendrive’y Koszulki Smycze i długopisy Weź udział w akcji, pomóż nam zapewnić odpowiednie porcje krwi w śląskich szpitalach. Może Ty kiedyś będziesz jej potrzebował! Nie bądź żyła – oddaj krew!


Anna Ślęczkowska

W dobie wyjazdów na Erasmusa, campów w USA i promocji lotów za złotówkę w Ryanair, świat stał się mniejszy, a my bardziej mobilni. Jako społeczeństwo XXI wieku jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji. Czy ktoś z nas kilka lat temu myślał o tym, że będzie mógł polecieć na weekend do Hiszpanii za grosze? Jeszcze niedawno zagraniczne wojaże były poza zasięgiem przeciętnego Kowalskiego.

Aby zaoszczędzić dość spore pieniądze na transporcie musimy być szybcy i elastyczni. Pierwsza cecha zdecydowanie przyda się podczas rezerwacji biletów tanich linii lotniczych on-line. Niczym myśliwi w gąszczu world wide web musimy upolować specjalną okazję i z szybkością naszych łączy internetowych celnie ją ustrzelić. Podczas takich rezerwacji nasz grafik wydaje się być elastyczny niczym tancerze z YCD, a stalowym elementem jest ustalona przez nas maksymalna cena lotu, byle osiągalna dla naszego portfela. Bez problemu można kupić lot do Londynu w cenie biletu PKP Intercity z Katowic do Warszawy, nieco rzadziej udaje nam się polecieć do Rzymu w cenie biletu normalnego KZK GOP. Kolejnym elementem podróżowania jest nocleg oraz związane z nim koszty. Możemy je sprytnie pominąć, na przykład przypominając sobie o dawnych znajomych z ławki, którzy wyjechali za chlebem do jednego z krajów zachodniej Europy. Czasami udaje nam się odwiedzić znajomych z grupy przebywających tymczasowo na Erasmusie (w tym przypadku jako bonus oferowana jest serię spontanicznych imprez międzykulturowych). Co poniektórzy szczęśliwcy odnajdują swoją rodzinę daleko za Odrą i mogą zapowiedzieć się z wizytą. Ostatecznie możemy zdecydować się na hostele, które oferują najtańsze noclegi. Ceny jednego łóżka w pokoju wieloosobowym (tzw. dorm) zaczynają się od 15€. Standard większości europejskich hosteli jest wysoki, a dodatkowym bonusem jest możliwość zawiązania znajomości z ludźmi z całego świata. Warto wtedy wybrać hostel, ktory nie tylko oferuje dostęp do Internetu, ale przede wszystkim posiada duszę, przyjazną atmosferę oraz duży common room. Nowym pomysłem jest couchsurfing*, o którym z pewnością większość z nas słyszała, ale niewielu próbowało. Couchsurfing jest to projekt, który umożliwia wyszukiwanie bezpłatnych zakwaterowań w domach „lokalsów”. Ludzie, którzy są zarejestrowani na stronie projektu oferują podróżnym dach nad głową, miejsce

|społeczny|

WOLNA SOFA NA WEEKEND

na podłodze, czasami pokój lub krótkie spotkanie i oprowadzenie po swoim rodzinnym mieście. Oczywiście nie jest tak łatwo i kolorowo, gdyż najtrudniej rozpocząć swoją aktywną działalność w społeczności ponad miliona użytkowników z 62 tys. różnych miejsc na świecie. Najważniejszym krokiem jest uzupełnienie w całości swojego profilu, odpowiedzi na wszelkie zadane pytanie oraz załączenie zdjęcia. Możemy pozwolić na weryfikację naszych danych adresowych – wpłacamy wtedy 25 USD na konto organizacji i czekamy na pocztówkę z kodem potwierdzającym. Podczas korzystania z tej opcji musimy być cierpliwi i wytrwale wyszukiwać naszych przyszłych hostów. Couchsurfing jest nie tylko sposobem na przespanie się kątem u nieznajomego za darmo, ale stylem ciekawego życia i sposobem powiększania znajomych na globie. Jaki zatem jest Twój plan na dzisiejsze przedpołudnie? Oto podpowiedź. Sprawdź tanie loty, zarejestruj się na couchsurfing.org i rozpocznij planowanie swojej pierwszej alternatywnej podróży za góry i lasy. * Projekt zarządzany jest przez organizację nonprofit z główną siedzibą w San Francisco oraz drugą – ruchomą siedzibą. Organizacja zatrudnia jedynie wolontariuszy, którzy wprawdzie nie dostają wynagrodzenia, ale mają zapewnione darmowe utrzymanie, zakwaterowanie oraz wyżywienie. Couchsurfing finansowany jest w całości przez datki oraz nieobowiązkową weryfikację.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 25 |


Paulina Patrylak

|w mieście|

POCZTÓWKA Z KATOWIC Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, iż do drugiej połowy XIX wieku, Katowice były wsią z browarem i gorzelnią w centralnym punkcie miasta. Dziś prężnie rozwijające się miasto, miało swój przełomowy punkt w historii właśnie w XIX wieku, kiedy to Henrich Moritz August Nottebohm, urbanista zatrudniony w Katowicach w latach 1855–1865, a także pierwszy architekt miejski i twórca pierwszego planu zagospodarowania przestrzennego miasta, opracował podstawową tkankę urbanistyczną.

Na polecenie Nottebohma wytyczono dwie osie: oś wschód-zachód oraz oś północ-południe. Przy głównej ulicy na osi wschód-zachód, wzniesiono dwa kościoły: ewangelicki i katolicki oraz domy miejskie i wille z ogrodami. Znajdowała się tu również przepiękna willa Friedricha Wilhelma Grundmanna, zarządcy majątku Franza Thiele-Winchlera, te dwa nazwiska również na stałe wpisały się w historię narodzin Katowic. Na cześć owego zarządcy dzisiejsza ulica 3 Maja, do 1922 roku nosiła nazwę Grundmannstraße. Na zakończeniu tej ulicy wytyczono monumentalny sześcioboczny plac z parkiem i pomnikiem dwóch cesarzy, w pobliżu którego znajdowała się też pierwsza synagoga.

Oś północ-południe zamykały dominium z dworem i parkiem Thiele-Winchlerów z jednej, a dworzec kolejowy z drugiej strony. Na głównym skrzyżowaniu tych dróg Nottebohm ulokował miejski Rynek. Z tego punktu poprowadził w kierunku zachodnim kilkusetmetrową ulicę, którą kończył mały park, wokół którego później urządzono plac Wilhelmplatz - dzisiejszy Plac Wolności. Z Rynku na wschód zaś biegła szosa prowadząca do Mysłowic, dzisiejsza ul. Warszawska, która miała stać się drugą częścią osi, wokół której miało rozwijać się miasto.

| 26 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |

Ulica 3 Maja, jest jedną z głównych i bardziej uczęszczanych ulic Katowic. Ma 524 metry długości, działa przy niej 595 firm. Jest ulicą pełną tajemnic, urokliwych i nietypowych kamienic, ale także nowoczesnych, modnych sklepów. Jej rangę podnosi obecność dworca PKP, co sprawia, że odwiedza ją tak duża liczba, często przypadkowych, przechodniów. Podobnie jak wiele innych ulic, 3 Maja kilkakrotnie zmieniała swoją nazwę. Najpierw nazywano ją Przemysłową, a potem Grundmannstraße na cześć jednego z założycieli miasta. Zanim jednak pojawiły się tu bruk i pierwsze domy, była to zwykła polna droga wiodąca z kuźnicy w stronę Mikołowa.


Rynek, kiedyś starówka pochodzącą z czasów, w których administratorami tej ziemi byli Niemcy. W latach 1953–1956, pojawił się pomysł rozbiórki katowickiego rynku, któremu towarzyszyły plany wzniesienia potężnego stalinowskiego centrum z placem defilad, biblioteką, gmachami budowli partyjnych i związkowych, cyrkiem i potężną aleją śródmiejską. W drugiej połowie lat 50. XX wieku utrzymano pomysł wyburzenia dawnej zabudowy przyrynkowej,

Przy Grundmann Strasse powstała także pierwsza synagoga w mieście. Mogła pomieścić ponad 300 wiernych, ale już po 10 latach Żydzi uznali, że świątynia jest za mała. Najpierw więc ją powiększono, ale już w 1900 roku wybudowano nową przy dzisiejszej ulicy Mickiewicza. Na początku XX wieku była jedną z najpiękniejszych budowli sakralnych w Katowicach. Jej imponująca konstrukcja była podziwiana w całej środkowej Europie. Była budynkiem wyjątkowej urody w tej części Europy. Synagoga zniknęła z katowickiego krajobrazu ponad sześćdziesiąt lat temu 4 września 1939 roku synagogę podpalili hitlerowcy.

Ulica Warszawska dawno temu była głównym salonem Katowic i jedną z najpiękniejszych ulic miasta. Przed laty był czysta i zielona. Tu działała elegancka kawiarnia Liboriusa Otto (dziś Kryształowa), tu swój dom miał twórca Katowic Grundmann, przy Warszawskiej stanął piękny kościół ewangelicki. Aleja Korfantego, kiedyś aleja Armii Czerwonej. To przy niej zlokalizowane są obiekty takie jak: Rondo - które wraz z podziemiami powstało w lipcu 1965 roku, Spodek, czyli największa w Polsce hala widowiskowosportowa. Jej oryginalny kształt nawiązuje do kształtu ronda. A także Superjednostka, która przez kilka pierwszych lat była największym blokiem pod względem liczby mieszkańców.

a miejsce dawnych sklepików i dziewiętnastowiecznych kamienic zajęły „supernowoczesne” samoobsługowe domy towarowe, których funkcjonalistyczne elewacje ożywiły poprowadzoną na północ do ronda oś komunikacyjną z funkcjonalistycznymi biurowcami, pawilonami usługowymi, galerią sztuki i pasażami handlowymi.

|w mieście|

Na jej początku stały kuźnia i karczma, (która to potem się zapadła, a dziś na jej miejscu stoi Skarbek). Na przełomie XIX i XX wieku na ulicy pojawiły się tory tramwajowe. Po części najstarszych budynków pozostały już tylko wspomnienia. W chwili obecnej ulica 3 Maja to przede wszystkim biura, sklepy, restauracje oraz bary. Jednak wymaga ona jeszcze dużych nakładów finansowych, by bez przeszkód wypełniać funkcję reprezentatywną. Już niedługo, jak obiecują władze miasta, stanie się deptakiem i salonem dla miasta, wraz z elementami małej architektury – ławeczkami, latarniami itp.

Dziś oś miasta Katowice wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze, część obiektów została zniszczona i po prostu przestała istnieć, część została zmodernizowana, a jeszcze inne – jak na przykład dworzec PKP - zmieniły swoje miejsce położenia. Niewiele mają również wspólnego z tamtymi zazielenionymi i najpiękniejszymi ulicami miasta. Jednakże władze miasta postawiły sobie za cel odnowienie wizerunku centrum Katowic i jego unowocześnienie. Czy im się uda? Miejmy nadzieję.

| 56 | Nowy Gwóźdź Programu | 27 |


|relaks|

Zupa z Gwozdzia Jan Frejowski

PRZEZ ŻOŁĄDEK DO ROZSĄDKU… Każdy obywatel świata ma jedno bądź więcej szczególnych miejsc, w których czuje się po prostu dobrze. Żebym ja miał więcej takich miejsc, konieczne jest, żebyście podpisali petycję na stronie http://www.petycje.pl/5055 Tym razem opowiem Wam o studenckim przysmaku, jakim jest faszerowana papryka. Papryki należy umyć, następnie obciąć im „czapeczki” i wydrążyć środek. Następnie znaleźć patelnię, pokroić cebulę - według uznania i zdolności, zeszklić ją, jak nam dyktuje zdrowy rozsądek. Świeże (koniecznie!), mielone mięso przyprawiamy dla smaku ( z zasady dla papryki im ostrzej tym lepiej) i podsmażamy aż do zmiany koloru. Teraz będziecie mieli odrobinę czasu, by odwiedzić stronę internetową http://www.petlamazurska.org.pl/ i zrozumieć, jak bardzo ważnym interesem społecznym było podpisanie się pod wyżej wymienioną petycją. Potrawy na świeżym powietrzu nabierają zupełnie innego smaku, a im więcej ta-

Dobrą praktyką będzie również doda-

kich dobrych przestrzeni, tym lepiej. Do nasze-

nie pieprzu ziołowego przy szczelnym na-

go gotowego farszu na patelni, możemy natu-

dziewaniu papryki. Gdy już zamkniemy

ralnie dorzucić pieczarki, trochę żółtego sera, by

nasze warzywa „czapeczkami”, układamy

wszystko się razem lepiej trzymało. Jednak naj-

je w brytfance i dusimy pod przykryciem

lepszym obniżeniem kosztów produkcji faszero-

w piekarniku (30-40 minut), aż uzyskamy

wanej papryki, będzie zmieszanie farszu z ryżem.

konsystencję, która najbardziej odpowiada naszemu podniebieniu. Wspaniała potrawa, której różnorodność podania jest ograniczona jedynie wyobraźnią. Pozycja kulinarna wbrew pozorom lekkostrawna, ale sycąca, pożywna i przede wszystkim bardzo tania.

| 28 | Nowy Gwóźdź Programu | 56 |


… w końcu chodzi o 5 tysięcy…

Taki mamy nakład, a TY przecież – tak stojąc i czytając te słowa – z pewnością stwierdzisz, że czas już najwyższy… Damy Ci szansę sprawdzenia się, pokazania, a co najważniejsze – tworzenia razem z nami tego czasopisma! Nawet nie myśl o tym, ile czasu możesz czekać na kolejną taką propozycję. Daj się poznać już dziś, napisz do nas!

ngp.redakcja@gmail.com

Odwiedź nasze forum i stronę internetową... ... bo zależy nam na Twojej opinii! Masz sugestie, pomysły? Chcesz wyrazić swoją opinię na temat numeru? Zapraszamy na forum i stronę internetową:

http://www.ngpkatowice.fora.pl/ http://www.ngp.ae.katowice.pl/



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.