2 minute read

ANIA LEON

Uwielbiam jak ciężki bas włazi w ciało

Młoda artystka o niezwykłej wrażliwości, czerpiąca inspiracje z popowych obrzeży i życiowych, autentycznych doświadczeń.

Advertisement

Nie tak dawno temu wykonała pierwszy istotny krok w stronę artystycznego zdefiniowania samej siebie – wydała debiutancką płytę.

Kim jest Ania Leon? Artystka uchyla przed nami rąbek tajemnicy i wprowadza nas do swojego niecodziennego świata, przepełnionego dźwiękami spoza radiowych rejestrów.

Początki… Już jako dzieciak lubiłam śpiewać – zawsze coś nuciłam pod nosem, ale jak tylko miałam coś zaśpiewać nie pod prysznicem, to kompletnie wymiękałam. Ten strach przed oceną był tak paraliżujący, że dałam sobie z tym spokój. Jednak siedziało to we mnie na tyle długo, że po maturze postanowiłam zrobić kolejne podejście. Poleciałam do szkoły muzycznej w Stanach, gdzie w końcu muzyka była na pierwszym planie. Poznałam fantastycznych ludzi, którzy tak jak ja chcieli się sprawdzić i doszkolić. Nie było łatwo, ale na pewno warto. Od tamtej pory w pełni żyję muzyką, a od 3-4 lat wiem, jakim gatunkiem muzycznym chcę się zajmować. Można powiedzieć, że znalazłam swoje miejsce w tym dziwnym świecie :)

Po studiach… wróciłam do Polski, ale jeszcze w trakcie studiów szukałam ludzi, którzy chcieliby mi pomóc w tworzeniu muzy. I poznałam takich ludzi – głównie dzięki mojej babci i jej przyjaciółce, która okazała się być mamą Muńka Staszczyka. To on posłuchał moich pierwszych kawałków i pomógł mi w poszukiwaniu producentów, za co już do końca życia będę mu brdzo wdzięczna!

Co do pierwszej płyty… tak poznałam Mariusza Obijalskiego, który do projektu zaprosił Arka Koperę i nasze trio zaczęło współpracę. Tworzenie płyty z chłopakami szybko przeobraziło się w przyjaźń i tak naprawdę te spotkania nie były odczuwalne jako praca. Dużo razem siedzieliśmy, słuchaliśmy fajnej muzy, szukaliśmy inspiracji, wylewaliśmy swoje gorzkie żale (haha). I tak powstał mój pierwszy album „Łezki”. 11 piosenek, które kocham całym sercem i mam taką cichą nadzieję, że inni też pokochają. Myślę, że brzmieniowo mocno wyróżnia się na tle innych płyt na polskim rynku – jest mroczna, elektroniczna, ciężki bas włazi ci w ciało – co uwielbiam, a tekstowo jest zupełnie jak inne (haha)! Piszę głównie o miłości, rozstaniach czy trudnych relacjach.

Ostatnio mój każdy dzień to… głównie studio muzyczne – czasami czuję się tam jak w drugim domu. Od rana do wieczora tworzymy nowe kawałki, którymi mam nadzieję, że uda nam się podzielić jeszcze w tym roku. Codziennie dzielimy się jakimiś inspiracjami muzycznymi. Dzisiaj na przykład słuchaliśmy całego albumu HVOB „Too”. Polecam! Moim największym osiągnięciem muzycznym są… z pewnością występy na największych festiwalach – Tauron, Open’er, Męskie Granie. Nie spodziewałam się, że tak szybko mnie to spotka!

To był wielki zaszczyt i cudowne przeżycia, które ledwo pamiętam z nadmiaru stresu oraz euforii jednocześnie (haha). Ale dobrze, że są zdjęcia! To zdecydowanie coś, czym będę się chwalić do końca życia.

Nie mogłabym też nie wspomnieć o współpracy z Bokką i Igorem Herbutem. Trudno określić poziom wdzięczności za zaufanie i wsparcie, które od nich dostałam. Mam tylko nadzieję, że kiedyś to ja komuś zrobię taką niespodziankę!

Ostatnio bardzo doceniam… swoje cztery ściany. Stałam się taką domatorką! Kiedyś ciężko mi było wysiedzieć w jednym miejscu dłużej niż godzinę, a teraz mogłabym głównie siedzieć na swojej kanapie pod kocykiem z lampką wina, słuchać muzy, przytulać psiaka i oglądać filmy.

Nie lubię… braku chęci do rozwoju.

Mój związek ze Śląskiem… chyba jest tylko taki, że jestem z Częstochowy, a Częstochowa jest w województwie śląskim. Wiadomo, Częstochowa ma mało wspólnego ze Śląskiem, ale co mogę powiedzieć – kocham kluski śląskie, zalewajkę (tylko już bez mięcha), a do tego mówię „zrywka” na siatki i „chapcie” na kapcie.

Moim marzeniem jest… wydać drugi album jeszcze w tym roku, także trzymajcie kciuki!

—PawełĆwikliński

ZDJĘCIE:PIOTRPORĘBSKI

U L T R A _ T E M A T

This article is from: