2 minute read

Nie)obłąkani

,,Obłęd” Szymon Andrzejewski

Julia Ukielska

Advertisement

Każdy z nas widział w życiu przynajmniej jeden kiepski monodram. Taki z rodzaju przegadanych smętów, w których niby jest jakaś treść, ale forma… no, pozostawia wiele do życzenia. I trudno się dziwić –odgrywanie kilkudziesięciu minut fabuły w pojedynkę jest arcytrudnym wyczynem. Wymaga ogromnej charyzmy i obycia ze sceną. Zaangażowania widza swoim wywodem tak, aby wsiąkł w fotel i wcale nie odganiał się od snu jak od natrętnej muchy. Dlatego też, gdy usłyszałam o monodramie Szymona Andrzejewskiego, byłam niesamowicie ciekawa, jak ten młody aktor poradził sobie z takim wyzwaniem: porwał się z motyką na słońce, czy może jednak wyszedł z tej potyczki obronną ręką? Cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że nie mam żadnego punktu zaczepienia, aby skrytykować grę 10

aktorską. Mogłabym co prawda coś tam pomarudzić o niewystarczającym artykułowaniu ostatnich sylab wyrazów, ale… nie ma to większego sensu; w kontekście całego spektaklu to mikro-wypadki przy pracy. Szymon z niesamowitym wyczuciem kreuje postać: zna jej sposób chodzenia, intonację oraz wszelkie tiki. Bezbłędnie odnajduje się w surowej scenografii: mając na scenie jedynie łóżko, odrapane biurko i krzesło, nie może się za niczym schować. Jednocześnie przestrzeń nie przytłacza go: wykorzystuje każdy skrawek estrady do opowiedzenia swojej historii. Historii skądinąd niesamowicie gorzkiej i poruszającej. Uderza w widza lawiną niewygodnych pytań, zadanych z taką szczerością, że człowiek ma ochotę uciec i schować się gdzieś przed tym dyskomfortem. Ale nie może. Ziarno niepewności zostało zasiane. Szymon musiał zmierzyć się nie tylko z monodramem, scenografią, sceną i publiką, ale także… z kamerą. Kamerą śledzącą każdy jego ruch, obserwującą mimikę, zauważającą każdy centymetr ciała. Ale ani przez moment nie przestraszył się wycelowanego weń obiektywu. Wręcz przeciwnie – ruszył na niego z taką zapalczywością, że bałam się, że zaraz wyjdzie z ekranu i rozszarpie mnie w przypływie furii.

Oprócz fantastycznej gry aktorskiej, ,,Obłęd” może pochwalić się także świetnym scenariuszem. Jego tekst uderza w samo sedno problemu i kondensuje wiele egzystencjalnych pytań w jedno: kto właściwie jest obłąkany? Czy wariat, którego z taką wyższością właśnie oceniasz? Ten psychol, niedorobiony świrus, z którym masz nieszczęście dzielić klatkę schodową? A może należy zmienić optykę. Może to on wylądował w świecie pełnym obłąkanych półgłówków i nie ma jak się teraz wydostać? ,,Obłęd” okazał się dziełem niezwykłym: niełatwą historią opowiedzianą w

sposób tak szczery i intymny, że aż zapiera dech. I chyba tak być musi. Niech skłoni do refleksji wszystkich obłąkanych; nieważne, za kogo się uważają.

MORDA

Magazyn o Rozmaitych Dramatach Artystycznych

Redaktorzy: Ola Karaźniewicz, Kinga Musiatowicz, Julia Ukielska Okładka: Marysia Gojło Zdjęcia: Jakub Kowalczuk, Kacper Łukasik Korekta: Julia Ukielska, Jadwiga Mik Skład: Julia Ukielska

TFAŻ 2020 ,,SEN”, 19.12.2020

This article is from: