
6 minute read
MISTRZOWSKI „TURBODZIADEK”
Subaru Legacy pierwszej generacji z doładowaną dwulitrówką bywa określane mianem „Turbodziadka”. Ten egzemplarz jest jednak wyjątkowo dziarski i na pewno nie wybiera się na emeryturę. Mało tego – jego załoga wywalczyła nim Mistrzostwo Polski.
Lewy trzy do prawy pięć, nie tnij! –tego typu komunikaty, wygłaszane spokojnym głosem pilota i słyszalne z charakterystycznym, lekkim „radiowym” szumem, to najlepsza ścieżka dźwiękowa do nagrań z rajdów. Jakim samochodem jedzie załoga, którą właśnie sobie wyobraziliśmy? Skoro piszemy o tym w Magazynie „Plejady”, zapewne jest to Subaru Impreza. Ale nasza ulubiona marka ma na koncie także inny, skuteczny samochód do wygrywania na OSach. Mowa o pewnym nieco zapomnianym i kanciastym sedanie.
Subaru Legacy pierwszej generacji było przełomowym modelem dla marki. To właśnie ten samochód – większy, bardziej komfortowy i nowocześniejszy od modeli oferowanych wcześniej – pozwolił na zbudowanie pozycji firmy z plejadami w logo na wielkim, amerykańskim rynku. Bardzo możliwe, że gdyby pierwsze Legacy okazało się niewypałem, dziś ani Outback nie byłby najlepiej sprzedającym się kombi na świecie (za większość wyniku odpowiada rynek amerykański – globalnie ten model „bije” modele premium, a także kombi najlepiej znane z naszych dróg), ani tamtejsi klienci nie docenialiby Forestera czy Ascenta. Legacy zachęcało prowadzeniem, jakością wykonania i rewelacyjnym napędem, a także całkiem aerodynamiczną sylwetką. Niektórzy z amerykańskich klientów zwracali uwagę na brak silnika z sześcioma czy ośmioma cylindrami. Obawiali się, że czterocylindrowa jednostka nie zapewni odpowiedniej trwałości. Subaru prze konało do siebie sporą część z nich w… 447 godzin. Właśnie tyle trwało bicie rekordu (dokładniej: czternastu rekordów) na torze w Arizonie. W styczniu 1989 roku 24 kierowców pokonało w 18 dni 100 000 kilometrów ze średnią prędkością 223 km/h. Auta wytrzymały bez zająknięć, a potencjalni zainteresowani uwierzyli, że wcale nie potrzeba sześciu „garów”, by móc jeździć długo i bez problemów.




Przenieśmy się jednak do Europy. Legacy opracowano głównie z myślą o rynku amerykańskim, nie zapomniano jednak o klientach jeżdżących po alpejskich serpentynach albo niemieckich autostradach. W USA reklamowano Subaru jazdą długodystansową. Na Starym Kontynencie woleliśmy inne sporty motorowe. I właśnie dlatego zanim OSami zawładnęła Impreza, sukcesy w rajdach odnosiło większe Legacy. Ze sławnymi kierowcami w składzie.
W grupie osób, które kojarzą Legacy z nagraniami z mistrzostw, komendami pilota i tumanami kurzu za autem, znajduje się Marcin, właściciel egzemplarza widocznego na zdjęciach. Dlaczego kupiłem Legacy? Po pierwsze – jako dzieciak oglądałem w telewizji wczesnego Colina McRae. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem w relacji z Lombard RAC Rally 1991 Subaru Legacy, którymi jechali McRae, Alen i Vatanen – po prostu zakochałem się w tym samocho dzie. Gdy pojawiła się możliwość zakupu jego namiastki, nie wahałem się ani przez chwilę – tłumaczy. Od dawna chodził za mną pomysł nabycia samochodu rajdowego z lat 90., a Subaru Legacy zawsze było nr 1 na liście, więc gdy ujrzałem w 2016 roku ogłoszenie o sprzedaży takiego auta w atrakcyjnej cenie, bez wahania zdecydowałem się na za kup – dodaje Marcin, gdy opowiada o początkach „znajomości” z klasycznym sedanem.
Swój egzemplarz znalazł w Świebodzinie, u pasjonata rajdów. Ale z pierwotnego auta obecnie nie zostało zbyt wiele. Dlaczego? Legacy zostało profesjonalnie przerobione pod kątem sportu motorowego, zgodnie z homologacją FIA A5399. Legacy, które w 1991 roku wyjeżdżało z salonu, przypomina obecnie siebie głównie z zewnątrz, choć i tam można zauważyć zmiany, z efektownym i perfekcyjnie nawiązującym do rajdowej, legendarnej przeszłości oklejeniem na czele. Jaką mocą legitymuje się obecnie „Turbodziadek”? To ponad 300 KM. Stanowi to przyrost o przeszło 100 KM w stosunku do „serii”. W połączeniu z niską masą własną powstaje nam niezwykle skuteczny samochód. Legacy przyspiesza, skręca, hamuje, brzmi dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem. Jest to samochód w specyfikacji A‑grupowej. Dodatko wo ma duże hamulce, wahacze rurko we wykorzystujące uniballe, a przede wszystkim szpery i kłową skrzynię biegów. Do tego topowe, wyczynowe opony MRF. Całość jest szybka i bez awaryjna – opowiada właściciel. Osiągi i wygląd robią ogromne wrażenie, ale, oczywiście, to nie jest auto do wyścigów na ulicy. Marcin użytkuje swoje Legacy zgodnie z dziedzictwem modelu i marki – czyli staje nim na linii startu w imprezach sportowych. Z sukcesami… delikatnie mówiąc. Regularnie startujemy w rajdach samochodowych (Millers Oils Hi storyczne Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski), które towarzyszą RSMP i na których można podziwiać wiele kultowych konstrukcji ze złotych czasów rajdów. W tym roku udało nam się zdobyć tytuł Mistrzów Polski w klasyfikacji generalnej –mówi Marcin.


Czy ma ulubione rajdowe wspomnienia i przygody? Każdy przeje chany odcinek specjalny tym samo chodem jest wyjątkowy, każdy rajd wspominam miło – tak dumny właściciel i szybki kierowca odpowiada na takie pytanie. Mówi wprost –Legacy to jego miłość. Ma w garażu jeszcze seryjną i także już klasyczną Imprezę GC, a dawniej posiadał także prawdziwą ikonę polskich dróg, czyli Syrenę. Ale to niepozorny, nieco kanciasty sedan jest jego ulubionym autem. Marcin kupił także „zwykłe”, wolnossące Legacy tej generacji, głównie z myślą o pozyskiwaniu części.
Kwestia dostępności elementów spędza sen z powiek niejednemu miłośnikowi dawnej motoryzacji – i w tym wypadku nie jest inaczej, choć sytuacja nie jest jeszcze zła. Największą bolączką są części blacharskie. Z pozostałymi elementami nie ma póki co problemów. Obsługą na bieżąco zajmuje się ekipa Con rado Rally and Racing, którzy znają Subaru od podszewki. Samochód jest po każdym rajdzie przeglądany, a elementy po określonym przebiegu wymieniane. Pod swoją opieką zespół ma także Imprezę 555 Bartka Madziary, a więc ViceMistrza Millers Oils HRSMP, która jest wierną repliką A‑grupowej, fabrycznej Imprezy. Warto dodać, że Jerzy i Konrad Dwoiczko (Conrado Rally and Racing) jako mechanicy serwisowali w sezonie Subaru Imprezę N14 Nowozelandczyka Haydena Paddona, który zdobył w owym sezonie tytuł Mistrza Świata PWRC – opowiada Marcin. Bohater tego tekstu zawodowo jest związany z branżą motoryzacyjną. Dokładniej, zajmuje się dystrybucją angielskich środków smarnych Millers Oils. Oczywiście używam ich w Legacy. Nie mają tam lekko – kłowa skrzynia biegów i szpery to duże wy zwanie dla oleju przekładniowego – opowiada Marcin z uśmiechem. Uśmiech nie znika także z jego twarzy, gdy mówi o planach dotyczących „projektu Legacy”. Trudno o lepsze podsumowanie auta. Podobne zdanie na pewno chciałoby wygłosić wielu innych fanów motoryzacji. Uważam, że ten samochód jest idealny. Według mnie nie ma wad. Moim celem jest utrzymanie go w takiej kondycji jak najdłużej. Nie planuję żadnych dodatkowych modyfikacji – mówi Marcin. W końcu zwycięskiego składu się nie zmienia…
