33 minute read

wywiad NUMeRU Z BeaTą BRaNc-GoRGoSZ

DLA MNIE NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH

Po co jest mediator? Przecież jak mamy spór albo problem, to idziemy do adwokata albo do sądu, żeby go rozstrzygnąć?

Advertisement

O mediacjach, służących rozwiązywaniu konfliktów, tej ciągle mało znanej formie postępowania, stanowi Kodeks Postępowania Cywilnego. Sprawy szczegółowe opisane są też w rozporządzeniach ministra sprawiedliwości. Mediacje służą do rozwiązywania niemal wszelkich konfliktów i sporów. Każdy ma możliwość skorzystania z wiedzy i praktyki szybszej od postępowania sądowego i tańszej od usług świadczonych na przykład przez kancelarie adwokackie. Dlatego mediacje polecam wszystkim. Każdy boryka się z jakimiś problemami czy konfliktami, zastanawia się, co zrobić? Dlatego przy rozwiązywaniu sporu, nim zdecydujemy się pójść do sądu, warto skorzystać z pomocy mediatora. Jeśli konflikt można rozwiązać szybciej, taniej i w zgodzie z sobą, jeśli nie trzeba od razu biec do sądu czy adwokata, a potem długo czekać na swoją kolej, to dlaczego nie skorzystać z mediacji? Taka możliwość istnieje, jest usankcjonowana i zgodna z polskim prawem.

Jaka była pani droga do pełnionej obecnie misji mediatora?

Gdybym miała mówić tylko o mediacjach, byłoby to nudne. Owszem, teraz jestem mediatorką (ach te feminatywy!) przedsądową i pozasądową, ale nie zawsze tak było. Powinnam opowiedzieć o sobie, nie od razu Skoczów zbudowano! Otóż od zawsze jestem działaczką społeczną, aktywistką pozytywnie zakręconą. Bywam jak robot wieloczynnościowy, który mieli szybko i wiele, a ostrzy się, nabierając doświadczeń, i działa w wielu zakresach. Odpoczywam, zwłaszcza emocjonalnie, po analizie ludzkich problemów, po zetknięciu się z trudnościami. A także chodząc po górach, bo w górach jest wszystko co kocham. Socjologicznym okiem oglądam świat, łączę wydarzenia, wyciągam wnioski. Jestem uprzejmie bezpośrednia (nie złośliwa), nazywam rzeczy wprost (co wielu się nie podoba) i dzięki tym cechom – proszę mi wierzyć – zdobywam u ludzi zaufanie. Można na mnie liczyć. Nie obiecuję gruszek na wierzbie, działam. Ambitny ze mnie Koziorożec. Kobieta pracowita, z masą zainteresowań, planów, talentów organizacyjnych, o szerokich zainteresowaniach. Kocham muzykę i sport. Lubię nosić kapelusze polskiej firmy. Sukces może być różnie rozumiany i osiągany w różnych sferach. Dla mnie to zdolność do zmian, elastyczność w dopasowaniu się, poszukiwanie nowych wrażeń, odnajdywanie nieznanych miejsc i hołdowanie zasadzie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego, jak śpiewa Robert Janson, warto żyć, warto być, warto kochać!

Od kiedy mediacja ulokowana jest w polskim systemie prawnym? Czy zaufanie klienta ma znaczenie i jak się je zdobywa?

Mediacje to temat znany od ponad 15 lat, a jednak wciąż nowy i wcale nie taki prosty. To pozasądowe wsparcie w rozwiązaniu problemów niezabronionych prawem. I to jest dla mnie odkrywcze, świeże. To przestrzeń, w której wykorzystuję swoje kompetencje, doświadczenie życiowe, także jako matka nastolatek (a to dopiero pole pełne wyzwań!). Wszystko przydaje się w mediacjach. Na przykład wykształcenie. W moim przypadku handel międzynarodowy, zarządzanie i marketing, studium anglojęzyczne, prawo – to mój background. Uzupełniałam wiedzę na różnych studiach podyplomowych. Stąd pedagogika, doradca zawodowy, coach, przewodnik wycieczek, instruktor nordic walking, specjalista od hotelarstwa, kierowca taxi i tira (lubię prowadzić, jestem ambasadorem w BlaBla Car), a także operator wózka widłowego. Zmiany i kolejne wyzwania są moją stałą cechą. Lubię też piec i gotować. No i jeszcze doktorat w toku, dom z ogrodem na głowie i nadal głowa pełna marzeń. Również od zawsze kocham śpiew, muzykę, kapelusze. I lubię scenę (występy w teatrze, chórze, w rozgłośni na studiach). To jest moja droga do klienta.

Wróćmy do pani aktywności społecznej. Słyszałem, że pomagała pani uchodźcom...

Jestem osoba wierzącą, Bóg dla mnie istnieje. To jednak co dzieje się w naszym chrześcijańskim ponoć kraju w stosunku do uchodźców mocno zmieniło moje podejście do Kościoła. To smutne, co strach, uprzedzenia i brak rzetelnej edukacji potrafią zrobić. Dlatego ważne są dla mnie również sprawy społeczno-obyczajowe i polityka. Wstyd mi, że w XXI wieku, w Europie, jako chrześcijanie nie udzieliliśmy schronienia potrzebującym. Wstyd mi za naszą nieudolność i brak prawdziwej pomocy. Rok temu jako wolontariuszka pomagałam w Grecji w obozie dla uchodźców. Usłyszałam kilkaset historii ucieczek z Syrii. Biedni, przerażeni ludzie opisywali mi i pokazywali nagrania umarłych wyrzucanych za burtę. Wojna, bomby, wredna i fałszywa polityka pomieszana ze źle pojmowaną religią doprowadziły do takiego stanu. A my nie daliśmy im pomocy i wsparcia. To jest smutne, nie ma na to dobrego wytłumaczenia.

Rola mediatora to również pomaganie i wspieranie ludzi...

Doświadczenia życiowe pomogły mi w podjęciu decyzji o wykonywaniu misji mediatora, czyli robienia czegoś dla innych i dla siebie. Ktoś może powiedzieć, że na tym zarabiam. Tak, ale mój zysk to także niepoliczalna wdzięczność społeczna, działanie w zgodzie z sobą, zadowolone twarze przedstawicieli firm – wcześniej skłóconych, a pogodzonych dzięki mojej pracy. Ponadto wspieranie pogubionych kobiet, niesienie pomocy w konfliktach rodzinnych, przy rozwodach czy w sporach cywilnych (kłótnie sąsiedzkie, uliczne).

Mało kto u nas rozumie w pełni znaczenie mediacji. Jak mediator może pomóc, żeby strony sporu poczuły się usatysfakcjonowane?

Walczę o moje, o nasze mediacje, do których wciąż tak różnie i, niestety, mało poważnie podchodzi się w wielu sądach w Polsce. Na Zachodzie sprawy sporne są najpierw (w 75%) obowiązkowo kierowane do mediacji, a jeśli strony nie mogą się porozumieć, dopiero wówczas spotykają się w sądzie. Ludzie chcą i mogą dogadywać się z pomocą specjalisty. Chcą i potrzebują wyjaśnić w obecności mediatora wątpliwości, spróbować coś ustalić, nim podpiszą porozumienie/ ugodę. Dzięki temu system sprawiedliwości działa sprawniej. Ludzie mają bezpośredni wpływ na porozumienie, rośnie ich wiara w skuteczność sądownictwa. Niestety, w Polsce nadal walczymy o swoje miejsce w hierarchii, o możliwość dotarcia do społeczeństwa z informacją, że w ogóle istniejemy. Jako społeczeństwo nie jesteśmy edukowani, że są mediacje, że nie trzeba od razu iść do sądu, że można skorzystać ze wsparcia mediatora bez zlecenia sądu. Nawet w trakcie trwania sprawy w sądzie, jeśli jest cień nadziei na porozumienie, możemy wrócić do mediacji.

Gdy ktoś godzi się na mediacje to znaczy, że jest słaby, czy to oznaka dojrzałości i roztropności?

W KRAJACH ANGLOSASKICH SPRAWY SPORNE SĄ NAJPIERW OBOWIĄZKOWO KIEROWANE DO MEDIACJI, A JEŚLI STRONY NIE MOGĄ SIĘ POROZUMIEĆ, DOPIERO WÓWCZAS SPOTYKAJĄ SIĘ W SĄDZIE

Na pewno roztropności. Zwaśnione strony często nie widzą możliwości rozwiązania sporu, a ja, mediator, obiektywnie, stojąc z boku, z bagażem życiowych doświadczeń, mogę po ludzku coś podpowiedzieć, doradzić. To strony sporu dokonują rozwiązania, ustalają ramy i warunki, które spisane zostaną w formie porozumienia. Ugoda trafia do sądu, a tam, w czasie rozprawy, jeśli nie ma żadnych uchybień i jeśli strony nie zmienią zdania, zostaje zatwierdzona.

Do zawodu mediatora trzeba się przygotowywać przez całe życie?

Uczyłam się tego już w harcerstwie. Obozy, nocne rajdy i... pomaganie innym. Wielokrotnie stałam na straży porządku koleżeńskiego, łagodziłam spory, co nie było łatwe. Tak jak istnieją mediacje w sprawach rodzinnych, cywilnych czy karnych, tak prowadzone są również mediacje szkolne i rówieśnicze. Wybuchają często konflikty na linii rodzic-szkoła, uczeń-uczeń, uczeń-szkoła. Jeśli nie mogą być rozwiązane w szkole – zapraszam i polecam mediacje u mnie, w biurze. Bycie pomocnym w konflikcie to ważna sprawa. Warto odpuścić, ale pokojowo. Wybaczyć i nie czuć się pokonanym. Lepiej mieć spokój niż rację – i dlatego polecam mediacje pokojowe. W procesie mediacji namawiam strony do poszukiwania kompromisu, odnalezienia balansu, możliwości uzyskania zgody w oczekiwanym zakresie. Jeśli pan pyta o przygotowanie do zawodu, to tak – pomaganie bezinteresowne i nieodpłatne mam we krwi, od zawsze, to fantastyczna sprawa. Uśmiech obdarowanego pomocą jest bezcenny. Dobra, pożyteczna, odpowiednio wykonana praca (na przykład sprzątanie zaśmieconych wałów Wisły w formie ekologii praktycznej) daje mi kopa do działania. Ważne, żeby zaangażowanie było skuteczne i sprawne. I tak jest w mediacjach. Strony przystępują do nich dobrowolnie, choć bywa, że są zapraszane przez mediatora. Muszą jednak chcieć ze sobą rozmawiać. Inaczej nie ma mowy o wypracowaniu kompromisu, wtedy to bardzo trudne. Tylko to na co się zdecydują, co do czego wyrażą zgodę, zostanie zapisane w dokumencie końcowym, w ugodzie. W swojej pracy przedkładam cel nad środki.

Jakie standardy obowiązują w procesie mediacji? Czy są one poufne, neutralne i dobrowolne?

Mediacje mają swoje obostrzenia i zasady, ale nie są tak sformalizowane jak w sądzie. Mediacje są poufne. Nikt z mediatorów nie opowie panu konkretnego przypadku. Nasze rodziny też są wyłączone z tego działania specjalnymi klauzulami. Obowiązuje zasada: milczenie po grób. Mediator pomoże rozwiązać konflikt wtedy, kiedy jest bezstronny, neutralny i nie optuje za żadną ze stron. Dlatego komuś z rodziny musiałabym polecić innego mediatora. Mediacje cechuje też dobrowolność. Mogę zaprosić na przykład męża do udziału w imieniu strony – żony przystępującej do rozwodu – ale nie mogę go zmusić. Osoba czy firma zmuszona do mediacji raczej nie zechce wyrazić zgody na ustępstwa. Mediacje mają dotyczyć rzeczywistych interesów stron. Strony przychodzą do nas z wieloma problemami i chciałyby zawrzeć rozstrzygnięcia na jednej kartce. To nie zawsze jest możliwe. Najpierw więc robimy analizę poszczególnych punktów i szukamy zgody cząstkowej. Mediator musi być mądry i cierpliwy. Strony nie otrzymują gotowych rozwiązań problemów. Możemy podpowiadać, ale propozycje kierujemy do obu stron, nie do jednej. Jeśli mediacje ze względu na niechęć stron do spotkania się prowadzone są indywidualnie, to i tak stanowisko jednej strony musi być przedstawione drugiej – i na odwrót. Mediator jest łącznikiem i w przeciwieństwie do adwokata nie

może uznać opinii jednej strony za lepszą czy za swoją. Mediator ma być obiektywny i bezstronny. Tym różnimy się od adwokatów i radców prawnych.

Pandemia, podejrzewam, znacznie zakłóciła możliwość spotykania się, mediacji?...

Nie jest łatwo, ale komu jest? Pomaga moje doświadczenie. Covid podgrzewa nastroje, rośnie przemoc. Jako mediator polecam spotkania twarzą w twarz przy zachowaniu obostrzeń sanitarnych, a także rozmowy przez telefon czy online. Możemy umówić się u mnie w biurze lub w każdym innym miejscu, na neutralnym gruncie. W konflikcie firma-pracownik nie mogę prowadzić mediacji w firmie. To nie byłoby rozsądne i etyczne. Mediacje pracownicze przynoszą szybsze i konkretne rozwiązania, jeśli prowadzone są na zewnątrz, a nie w dziale kadr. Pracownik szybciej zaufa osobie z zewnątrz niż przedstawicielowi firmy. Polecam mediacje w mojej kancelarii lub w dowolnym, zaakceptowanym przez obie strony miejscu. Czasem to cicha restauracja, czasem szlak w górach. Kiedyś skonfliktowani, wymęczeni małżonkowie, doszli do porozumienia na szczycie górskim. Mediacje nie muszą być sformalizowane co do miejsca, może to być wspólna jazda samochodem, rejs statkiem, wyjście w góry – mamy pełną dowolność. Słyszałam, że pewni ludzie dogadali się po 8-godzinnej jeździe z mediatorem w samochodzie. Czas mediacji także zależy od stron. Ludzie są zabiegani, szefowie firm mają wolne często po godz. 20. Możemy spotykać się co dwa dni. Moja kancelaria mediacyjna i ja zapraszamy także w weekendy. Dla mnie dobra jest każda godzina, nawet 22. Brałam udział w mediacji, która skończyła się długo po północy, ale ugodę udało się zawrzeć. Trochę ze zmęczenia, ale też nocą bywamy bardziej szczerzy. Więc zapraszam! Przy okazji, dla ostudzenia emocji, napijemy się dobrej kawy, a jeśli zawrzemy kompromis, to nawet bezalkoholowego wina. Sukces stron jest także moim sukcesem.

Jak przetrwała pani lockdown? Konieczność siedzenia w domu?

To był ten moment, kiedy w końcu, po ponad roku czekania, udało mi się pozyskać finansowe wsparcie na otwarcie działalności gospodarczej. Wtedy nadszedł Covid. Biuro wynajęte w Katowicach pod wpływem oboBEATA BRANC-GORGOSZ: PRZY ROZWIĄZYWANIU SPORU, NIM ZDECYDUJEMY SIĘ PÓJŚĆ DO SĄDU, WARTO SKORZYSTAĆ Z POMOCY MEDIATORA. JEŚLI KONFLIKT MOŻNA ROZWIĄZAĆ SZYBCIEJ I TANIEJ, JEŚLI NIE TRZEBA OD RAZU BIEC DO SĄDU CZY ADWOKATA, TO DLACZEGO NIE SKORZYSTAĆ Z MEDIACJI?

strzeń rządowych musiałam zamknąć. Ale opłaty zostały. Nie poddałam się – z każdej sytuacji jest wyjście. Wiosną to był telefon chorego na Covid znajomego Hiszpana, którego już nie ma wśród żywych. Zaapelował: Beata, potrafisz, szyj maski, będą potrzebne, szybko i dużo. I tak się stało. Założyłam na FB grupę, dołączyło wielu wspaniałych społeczników. Zaczęłyśmy z koleżanką, a po miesiącu była nas ponad setka. Jedni wykrawali maski z materiału, inni zszywali je na maszynach, jeszcze inni nawlekali gumki, które przerażająco wtedy drożały. Po miesiącu, gdy domowy budżet zaczął pękać, musiałam oficjalnie zaapelować o wsparcie. I odezwał się nieznany mi wówczas Jerzy Cyganek, producent ar-

tykułów BHP (Cyganek sp.j. Skoczów), zaoferował wsparcie finansowe. Niestety, dziś pana Jurka nie ma już wśród nas. Pomagał mi do końca, mocno schorowany, ze swoim dyrektorem, panem Markiem. Belę materiału społecznie skroiła nam na kombinezony i odzież dla medyków szwalnia pana Małachowskiego z Dębowca. A my założyliśmy komitet społeczny „Szyjemy dla szpitali” i uruchomiliśmy zbiórkę. Odzew społeczny był większy, niż myślałam. Pomogła nam wicestarosta Janina Żagan, pomogło starostwo powiatowe w Cieszynie. Szeregowi mieszkańcy pomagali, osoby z niskimi dochodami, ale medyków wśród nas, niestety, nie widziałam. Wszystkim, którzy pomagali, którzy wsparli zrzutkę, bardzo dzię-

BEATA BRANC-GORGOSZ: PEŁNIENIE ROLI MEDIATORA WYMAGA ODE MNIE KREATYWNOŚCI, DELIKATNOŚCI, SPOKOJU. JEST MI ŁATWIEJ, BO MAM DOŚWIADCZENIE W WIELU DZIEDZINACH. TRUDNO BYĆ PRZEKONUJĄCYM, JEŚLI ZNA SIĘ ŻYCIE TYLKO W TEORII. TRUDNIEJ MÓWI SIĘ O RODZINIE, NIE MAJĄC JEJ. CELEM MEDIACJI JEST UGODA, LECZ NIE ZA WSZELKĄ CENĘ.

kuję. Ale widziałam też, jak wiele instytucji żywiło się na ludzkiej krzywdzie, na wojnie z wirusem. To smutne. Tacy też jesteśmy. Wdowi grosz, praca przy maszynach osób, które były już bez pracy, pizza dostarczana dla szyjących z restauracji Zamkowa, czasem obiady z restauracji Fatex, były tyle samo warte, co miliony przekazywane przelewem przez „gwiazdy”, które na to po prostu było stać. My szyliśmy nieodpłatnie i jeszcze dokładaliśmy od siebie. Podobnie zorganizowaliśmy paczki na Wielkanoc dla potrzebujących. Czy zrobiłabym to ponownie, wiedząc, że politycy przyznają sobie gigantyczne premie, a dla służby zdrowia, dla matek z dziećmi niepełnosprawnymi, dla ludzi starszych na lekarstwa zabraknie? Czy zrobiłabym to, wiedząc, że kiedy ja będę prosić o nieodpłatną pomoc, na przykład w postaci zawieszenia na płocie szpitala banera reklamowego mojej odrodzonej firmy, usłyszę tylko: Pomyślimy. Przekazaliśmy szpitalom towar za milion złotych. Czy to za mało, aby liczyć na wzajemność i wsparcie w potrzebie?

To nie są pytania retoryczne. Zniechęciła się pani?

Nie. Wyciągam wnioski. Warto zmieniać i nie można się bać. Każdy z nas potrzebuje uznania, to daje energię do dalszego działania. Inaczej dopadną nas wątpliwości, zmęczenie, zniechęcenie, wypalenie. Mediatorowi wiedza społeczna i psychologiczna jest niezbędna, pomaga zrozumieć problemy innych ludzi, znajdować właściwe rozwiązania. Znajomość psychologii, natury ludzkiej, pomaga w mediacjach, w osiąganiu zgody. A wypracowanie porozumienia przez strony, z moim wsparciem, jest spełnieniem oczekiwań, a dla mnie – kolejnym sukcesem. Każde mediacje są inne, bo każdy z nas jest inny. Jestem mediatorem bezstronnym, ale widzę co się dzieje i wcale mnie nie cieszy sytuacja, do jakiej doprowadzono nas, obywateli. Wirus, protesty, brak środków i miejsc w szpitalach. Smutno jest. Wzrost nienawiści, więc i wzrost problemów rodzinnych, sąsiedzkich, pracowniczych. Takie sytuacje zmieniają nas. Dziś władza wie lepiej, czego nam potrzeba, traktuje nas jak istoty niemyślące. To nie jest normalne. Jestem jednak świadoma potrzeb społecznych. Wiem co dobre i co złe, świat nie jest tylko biały lub czarny, lecz bywa szarobury, brudny. Pełnienie roli mediatora wymaga ode mnie kreatywności, delikatności, spokoju. Jest mi łatwiej, bo mam doświadczenie w wielu dziedzinach. Trudno być przekonującym, jeśli zna się życie tylko w teorii. Trudniej mówi się o rodzinie, nie mając jej. Celem mediacji jest ugoda, lecz nie za wszelką cenę. Porozumieć można się też w wielu kwestiach powiązanych. Przy rozwodach istotne są na przykład relacje z dziećmi małoletnimi (plan opieki), alimenty, sprawy majątkowe. W każdej z tych kwestii jest pole dla mediatora. Nie poddaję się szybko i nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji potrafię znaleźć drogę wyjścia. Potwierdzam zasadę: gdzie diabeł nie może, tam... mnie zastanie. Nie naprawię

Dziękuję za rozmowę.

całego świata, ale nieustannie próbuję.

Które sprawy, w pani opinii, są najtrudniejsze dla osiągnięcia ugody? Zapraszam do mediacji lub e-mediacji

przez internet. Polecam rozmowę telefoniczną: 603 877 432 lub 693 877 432. Warto umówić się ze mną mediatorbbg@gmail.com na spotkanie w biurze przy ul. Południowej 2 w Skoczowie lub w każdym innym uzgodnionym miejscu. Moja strona: www.mediacje beata.com.pl. Rozmowa przy kawie czy herbacie w celu rozwikłania Twoich problemów jest zawsze możliwa. Zwłaszcza kiedy zawiedli Cię przyjaciele lub straciłaś/straciłeś pracę. Porozmawiamy także, gdy dzieci dają Ci w kość albo wcale nie chcą się spotkać. Jeśli potrzebujesz wsparcia – pomogę. Lepiej mieć spokój niż rację, dlatego polecam mediacje.

WYJĄTKOWA ODZIEŻ CIĄŻOWA OD DANICA FASHION

Ciąża. Jedno krótkie słowo, a olbrzymie zmiany w życiu. Pytając kobiety, co te dziewięć miesięcy dla nich oznacza, otrzymujemy tyle odpowiedzi, ile jest pytanych. Chcąc uzyskane informacje zawrzeć w krótkiej odpowiedzi, nasuwa się jedno stwierdzenie: ciąża to całkowicie nowa i odmienna sytuacja dla każdej kobiety.

Zacznijmy może od pań, które na czas szyte z ładnych tkanin i zaprojektowane ciąży rezygnują z pracy. Można uznać, specjalnie dla ciążowej sylwetki. Firma że mają łatwiejsze zadanie, bo nie chce pokazać, że kobieta w ciąży jest wisi im nad głową firmowy dress code piękniejsza niż zwykle, że ma pięknie i mogą korzystać z szerokiej oferty zaznaczone biodra, ładne nogi, kuszące popularnych sklepów. Ale przecież te ramiona, ale pokazuje to w sposób panie są nierzadko już mamami, żonami subtelny i elegancki. Dodatkowo każda i normalnymi kobietami, które chodzą propozycja ubraniowa to komfort na zebrania, do przedszkola, na imprezy noszenia połączony z elegancją. Danica rodzinne, bywają w teatrze, kinie czy oferuje piękną odzież ciążową dla co tydzień w kościele. Żyją normalnie, eleganckich, wymagających kobiet. jak przed ciążą. A skoro przed ciążą Firma ma także w ofercie wspaniałą były eleganckie i szykowne, to dlaczego odzież damską, szytą wyłącznie w czasie jej trwania mają ubierać się z naturalnych tkanin i nadzwyczajne według – nie wiadomo skąd przyjętego obuwie włoskiej firmy Zocal. – przekonania, że ciąża to bawełna Już od pierwszych chwil bycia i legginsy? w ciąży zastanawiamy się, jak to będzie przez najbliższe miesiące. Czy nasze życie ulegnie radykalnej zmianie, bo na przykład dostaniemy stanowcze zalecenie od lekarza, aby oczekiwać na dzieciątko, korzystając ze zwolnienia. Czy może tylko trochę spowolnimy, czy też będziemy w stanie trwać na stanowisku prawie do dnia porodu? Bez względu na nasz wybór czy też konieczność, przed A teraz panie pozostające na swoich stanowiskach aż do rozwiązania? Osoby, od których zawód czy nawet życie towarzyskie wymagają klasy na co dzień. W ślad za ogólnie proponowanymi kolekcjami ciążowymi mają zmienić swoje dotychczasowe kreacje na getry i luźne koszule? To raczej nie przyczyni się do dobrego samopoczucia. nami stoi jedno wspólne pytanie: w co się ubrać? To pytanie zadaje sobie absolutnie każda kobieta w ciąży. A satysfakcjonująca odpowiedź na nie... no cóż – bywa trudna. Danica Fashion to mała, manufakturowa firma, która mówi zdecydowane NIE bawełnianej ciąży. W ofercie Danica znajdują się sukienki Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia strony DANICA Katarzyna Gancarz tel. +48 601 451 280 www.danicafashion.com • info@danicafashion.com www.facebook.com/DanicaFashionPoland www.instagram.com/danicafashion_poland www.danicafashion.com. Na hasło Lady’s Club obowiązuje 20% rabatu na całą odzież ciążową

ŁĄCZĘ PRACĘ Z PASJĄ I MARZENIAMI

Z IZABELĄ SOBALĄ, DYREKTOREM SPRZEDAŻY W FIRMIE UBEZPIECZENIOWEJ AVIVA, ROZMAWIA ADAM ZDANOWSKI

Na początek zacytuję zdanie z twojego profilu na jednym z portali biznesowych: Z zawodu jestem Dyrektorem – to zapis, który umieściłam na mapie swoich celów zawodowych z końcem 2017 roku. I stało się! W klasycznym filmie Poszukiwany, poszukiwana to mąż był z zawodu Dyrektorem. Wpisujesz się ruch woman’s power, czy po prostu realizujesz marzenia? Świadomie tak o sobie napisałam, ponieważ nadal pozostaję sobą, a moje cechy idealnie wpisują się w cele woman’s power – biegnę po marzenia. Kilka dni temu mąż zadał mi pytanie: Czy ty się kiedyś zatrzymasz? Odpowiedziałam: Lepiej nie, byłabym nieszczęśliwa. Swoje działania skrupulatnie planuję, doskonale łączę pracę z pasją, a przede wszystkim znajduję czas dla najważniejszych osób w moim życiu. Życie jest ciekawe i odwlekanie działania, czy zawodowego, czy związanego z realizacją marzeń, z powodu obaw, braku czasu, odpowiedniej chwili – nie ma sensu. Czekając na sprzyjające okoliczności możemy przegapić te, które już są, a one mogą okazać się najlepsze! Jestem przykładem, że można łączyć awans z realizacją zamierzeń. Jeśli mogę doradzić: działaj odważnie, uczyń dziś najlepszym ze swoich możliwych dni.

Rozpoczynałaś jako asystentka w oddziale. Który krok w karierze wymagał od ciebie największego wysiłku?

Najtrudniejszym krokiem mentalnym był wewnętrzny awans na stanowisko Dyrektora. Awans to poczucie, że zostało się docenionym za pracę. Wielokrotnie jako sprzedawca i menedżer byłam nagradzana za wybitne wyniki, zostałam laureatem konkursu PNSA. Ale funkcja Dyrektora to była nowość. Moim zadaniem stało się kierowanie zespołem kolegów, z którymi do tej pory pracowałam na równych zasadach. Miałam organizować ich pracę, a także wymagać określonych wyników. Dzięki współpra-

cy z AVIVĄ już wcześniej uczestniczyłam w różnych projektach, w których zarządzałam kilkoma zespołami. Uznałam, że będzie najlepiej, jeśli zostanę sobą, jeśli będę autentyczna i oryginalna. Stare powiedzenie mówi, że łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo, dlatego tak ważne dla mnie w roli Dyrektora jest dbanie o to, by moi bezpośredni współpracownicy nieustająco

Fot. Magdalena Ostrowicka

rozwijali się. Ogromną zaletą okazało się również to, że bardzo dobrze znałam zespół, bo wcześniej z nim pracowałam.

A były jakieś fałszywe kroki? Jak reagujesz na porażki?

Doświadczyłam kilku takich i miałam świadomość, że mogą się pojawić. Dzięki nim mogłam w praktyce zweryfikować, czy za-

Fot. Magdalena Ostrowicka

chowuję właściwy dystans do sytuacji, czy umiem szybko podjąć właściwą decyzję albo czy stać mnie na wybaczenie. W życiu nie ma błędów, są tylko lekcje – napisał Robin Sharma. Mocno się z tym identyfikuję. Nie istnieją złe doświadczenia – są okazje, żeby się rozwijać, uczyć, czynić postępy na drodze samodoskonalenia. Czasami nawet ból może być znakomitym nauczycielem. Za kilka dni, tygodni czy lat porażka będzie dla nas bardziej wartościowa niż zaniechanie działania. Porażka jest elementem życia, nie da się jej uniknąć. Poza tym... im bardziej czegoś unikamy, tym łatwiej się na to natknąć. Odważ się i działaj. Jeśli się nie uda, wyciągnij lekcję na przyszłość i jutro zrób to lepiej.

Prawdziwy lider. Co przez to rozumiesz? Jak nim zostać?

Stanowisko menedżerskie nadal uznawane jest za kwintesencję sukcesu zawodowego. Wiadomo jednak, że awans wiąże się nie tylko ze zdobyciem odpowiedniej praktyki czy stażu, ale przede wszystkim z łączeniem wielu kompetencji miękkich. Ich pozyskanie i właściwe wykorzystanie jest prawdziwą sztuką. Bycie menedżerem to właściwa postawa i świadomość odpowiedzialności związanej z pełnioną rolą. Brzmi łatwo, jednak w praktyce tak nie jest. Zadaniem lidera powinno być nie tylko realizowanie celów firmowych, lecz również dbanie o indywidualny rozwój podwładnych. Największym wyzwaniem menedżera jest efektywne zarządzanie potencjałem ludzkim, a nie tylko biznesowym. To umiejętność wydobycia i wykorzystania najlepszych cech współpracowników. W czasach, kiedy utalentowani pracownicy są niezwykle cenną wartością, umiejętność ich pozyskania i zatrzymania w firmie staje się coraz bardziej istotną częścią kompetencji menedżerskich.

Czy bycie atrakcyjnym pomaga w biznesie?

To zależy, co kto rozumie przez atrakcyjność. Lepsze „opakowanie” nie jest już jednym z kluczowych argumentów, pomagających w zdobyciu pracy czy utrzymaniu się na stanowisku. Oceniam atrakcyjność współpracownika przez odpowiednie kwalifikacje, umiejętności i doświadczenia. Atrakcyjna kobieta w biznesie to taka, która ma w sobie cechy woman’s power. To kobieta, która ma pasję i pielęgnuje swój wewnętrzny świat, która nie kopiuje i nie klonuje. Atrakcyjna kobieta uśmiecha się do życia, nawet jeżeli poznała jego gorzki smak. Jest zawsze sobą, pokonuje kryzysy, trudności i potrafi stać się po nich spokojniejsza i silniejsza.

Plany na przyszłość?

Najlepszym środkiem na wymarzoną przyszłość jest jej kreowanie. Swoją przyszłość kreuję dzięki stawianiu sobie ambitnych celów, a następnie dążę do ich realizacji. Uważam, że im wyższe cele człowiek stawia sobie, tym więcej jest w stanie zrobić. Dlatego nie ograniczam się. To nie takie oczywiste, żeby szefowa przekazywała swoje know-how. A jednak moim celem jest budowanie karier, chcę, aby osoby, które planują współpracę z moim zespołem, osiągnęły własny zawodowy sukces. Do tego dążę, wdrażając nowych współpracowników. Ich osiągnięcia są ukoronowaniem mojego wysiłku i zaangażowania. Coco Chanel stwierdziła: Być może urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć. Tego się trzymam.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do naszego zespołu! IZABELA SOBALA Dyrektor Obszaru Sprzedaży AVIVA kontakt: sobala.izabela@aviva.com.pl tel. 783 498 555 www.aviva.pl

DLACZEGO BRAKUJE NAM WIARY W MIŁOŚĆ?

Ukazała się się właśnie interesująca książka Bożeny Szwarc Być mężczyzną. Co to dzisiaj znaczy?, złożona z 11 obszernych wywiadów z czołowymi polskimi psychoterapeutami, psychologami, coachami i trenerami na temat współczesnych mężczyzn – w kontekście ich emocji, wyzwań i trosk. Czemu powstał poradnik dotyczący panów? Co z nimi jest nie tak? Autorka wyjaśnia we wstępie, że coraz częściej słyszy się płaksiwe głosy: Kobiety zabrały nam już wszystko. Pomyślała, że to dobry temat na książkę. Jak to naprawdę jest z facetami? Czy kryzys męskości rzeczywiście istnieje? Czy kobiety i mężczyźni oddalają się od siebie coraz bardziej? Dlaczego tak wiele związków się rozpada, skoro w każdym z nas jest pragnienie miłości? Odpowiedzi na te i inne pytania zdobywała u ekspertów. Pytając o mężczyzn, równie dużo dowiadywała się o kobietach. O tym, co dla wszystkich jest ważne, o czym często zapominamy i co warto pamiętać. Chociaż oczywiście różnimy się od siebie, ale w tym jest nasza siła, dlatego warto szukać w sobie mocnych stron i uczyć się od siebie wzajemnie. Zamiast sporów i podziałów lepiej wykorzystać naszą energię na rozwijanie i poznawanie siebie nawzajem – stwierdziła Bożena Szwarc. Rozmówcami autorki w tym interesującym tomie są Woj-

ciech Eichelberger, Rafał Ohme, Tomasz Szlendak, Michał Rabijewski, Tomasz Sobierajski, Bogdan de Barbaro, Maciej Szacił-

ło, Marcin Grudzień, Michał Pozdał, Paweł Droździak i Dorota Minta. Dzięki życzliwości autorki i Wydawnictwa Burda Książki drukujemy wywiad z Wojciechem Eichelbergerem. Skróty pochodzą od redakcji.

ZNAJDŹ W SOBIE MISTRZA Z WOJCIECHEM EICHELBERGEREM, PSYCHOLOGIEM, PSYCHOTERAPEUTĄ, COACHEM I TRENEREM, ROZMAWIA BOŻENA SZWARC

Dość często słyszymy w mediach o kryzysie męskości, ale co jest bardziej aktualne – kryzys męskości czy ogólne zagubienie, z którym borykamy się wszyscy?

Jedno i drugie. Ogólne zagubienie i kryzys w relacjach między płciami. Ale większy problem mają mężczyźni, bo aspiracje emancypacyjne kobiet są w pełni uzasadnione i nabierają impetu, a mężczyźni muszą uznać za urojone swoją wielkość i tytuł do podporządkowania sobie świata kobiet. Więc dużo się dzieje i nie obejdzie się bez ofiar. Świat jest w trakcie rewolucji na skalę cywilizacyjną i, jak sądzę, jesteśmy dopiero na jej początku.

W jednym z wywiadów powiedział pan: Kryzys męskości jest związany z tym, że dawne zasady relacji damsko-męskich przestały być aktualne.

Tak, bo to mężczyźni wymyślili dotychczas obowiązujące „rolę kobiety” i „rolę mężczyzny”, więc jako pokłosie patriarchalnego myślenia już teraz te pomysły są powszechnie podważane.

Czy to jest jednoznaczne z zapomnieniem dotychczasowego podziału ról i stworzenie nowych?

Myślałem jakiś czas temu, że będzie trzeba tworzyć nowe przepisy ról współczesnej kobiety i mężczyzny, ale w trakcie takich prób zrozumiałem, że tworzenie ich zawsze będzie zainfekowane wirusem dyskryminacji którejś ze stron, a tym samym zarzewiem nowego konfliktu. Również wyniki badań nad płcią kulturową wskazują na to, że najlepszym rozwiązaniem jest zrezygnowanie z przepisów na role płciowe. Od tej pory moim marzeniem jest, aby kiedyś pojawiły się na świecie pokolenia młodych ludzi obu płci uwolnionych od tego balastu.

Czyli to jest pożegnanie również ze stereotypami?

Dokładnie o to chodzi, żeby przyszłe pokolenia uwolniły się od anachronicznych, patriarchalnych stereotypów, które współcześnie bardzo ograniczają aspiracje i możliwości zarówno kobiet, jak i mężczyzn. (...)

A co możemy zrobić, żeby nie dopuścić do kryzysu męskości? W jednym z wywiadów wspominał pan, że chłopiec około 10. roku życia powinien wyjść spod skrzydeł mamy.

To prawda, ale wiele zależy od tego, do jakiego ojca ma się spod tych skrzydeł udać. Bo współcześni ojcowie też podzielili się z grubsza na dwa obozy. Na konserwatywnych, którzy w obawie przed genderową rewolucją stają się ultrakonserwatywni i w tym duchu wychowują synów – i na ultraliberalnych, którzy otwarci są na daleko idące zmiany w anachronicznych przepisach na role i w obyczajowości. Niestety, ten podział będzie trwać, dopóki kobiety nie zdobędą realnego wpływu na rzeczywistość społeczną i polityczną i nie pogodzą zwaśnionych stron.

Jeżeli ma się stworzyć coś nowego, lepszego, czy podwaliną nie powinna być świadomość, a nie walka między płciami?

Z pewnością tak. Ale dopiero gdzieś na końcu tej drogi. Na razie kobiety dopiero uświadamiają sobie w pełni rozmiary dziejowych krzywd, nadużyć i upokorzeń i pałają uzasadnionym gniewem. To konieczna faza tego procesu i nie wolno nawet próbować zamieść jej z powrotem pod dywan. Dopiero wyrażenie przez pokolenia skrywanego gniewu plus uderzenie się przez męską połowę ludzkości we własne piersi otworzy drogę do pojednania.

W tym wszystkim chyba najważniejsze jest, żeby się nie zatracić w gniewie?

To prawda. Nie wolno wyrażania gniewu uznać za końcowy etap tej rewolucji, lecz tylko za etap przejściowy o bardzo ważnym terapeutycznym znaczeniu. Im krócej będzie on trwać, tym lepiej i oby nie zamienił się w potrzebę zemsty. Więc na razie obie płcie są w stanie tzw. hybrydowej wojny, gdzie nie ma jednej linii frontu ani armii stojących naprzeciwko siebie i często trudno odróżnić wrogów od swoich. Kobiety atakują, a mężczyźni usiłują bronić pozycji nie do utrzymania. Nie ma się co dziwić – trudno jest oddawać władzę sprawowaną przez kilka tysięcy lat.

I muszą zaakceptować nowy układ.

Do nowego układu jeszcze daleko. Wcześniej trzeba uznać swoje winy i przeprosić. A przepraszać byłą niewolnicę nie jest łatwo. Na szczęście coraz więcej mężczyzn na świecie zaczyna rozumieć i wspierać ten proces.

Co jest potrzebne, żeby mężczyzna wspierał i nie czuł, że to umniejsza jego męskości? Jak może pielęgnować taką męskość?

Obecnie męskość jako taka jest zagrożona nawet na poziomie hormonalnym, bo na skutek powszechnie używanych przez kobiety hormonalnych środków antykoncepcyjnych świat tonie w progesteronie. Jest go wszędzie za dużo: w wodzie, w glebie, w warzywach, w mleku i w mięsie. Dopełniają obrazu zagrożeń: wszechobecny w produktach żywnościowych roślinny progesteron w postaci soi oraz butelki do napojów typu PET wydzielające do trzymanych w nich napojów organiczną substancję pokrewną do progesteronu. Obserwowane i badane przez instytuty medyczne efekty tej progesteronowej powodzi są alarmujące: dziewczynki dojrzewają seksualnie zbyt wcześnie, a dorosłe kobiety coraz częściej cierpią na raka piersi i narządów rodnych, z kolei chłopcy dojrzewają seksualnie coraz później, a dorośli mężczyźni mają coraz większe kłopoty z libido i płodnością. Nikt nie podnosi alarmu, a dzieje się tragedia. Blisko 30 proc. młodych małżeństw ma problemy z płodnością. Do niedawna w większości przypadków przyczyny leżały po stronie kobiet, a teraz w większości to mężczyźni mają problemy z rozrodczością.

O tym mówi się mało.

Nic dziwnego, bo aby uporać się z tym problemem musiałby się zmienić niemalże cały świat. To byłyby olbrzymie koszty ekonomiczne i społeczne. Ucierpiałyby: big-farma, przemysł mięsny, spożywczy i producenci opakowań. Być może mamy tu do czynienia z drugim, po kryzysie klimatycznym, wielkim problemem naszej cywilizacji.

W kontekście zagrożenie dla przetrwania gatunku.

Może bardziej przetrwania podgatunku mężczyzn. W realiach biologicznych do przetrwania gatunku niepotrzebna jest równowaga ilościowa płci.

Czyli jest nutka optymizmu.

Tak, szczególnie dla tych mężczyzn, którzy w dobrej kondycji przetrwają progesteronowy potop.

Dotychczasowe fakty napawają raczej pesymistycznie. Wzrasta liczba rozwodów, ciężko utrzymać związek.

To naturalne skutki procesu emancypacji kobiet. Ponad 60 proc. spraw rozwodowych wnoszą teraz kobiety. Bo już nie obawiają się żyć samodzielnie, ani tego, że nie poradzą sobie ekonomicznie, ani tego, że zostaną potępione obyczajowo lub że nie sprostają samodzielnemu wychowaniu dzieci. Z jednej strony to pozytywne zjawisko, ale koszt dla stabilności rodzin i komfortu psychicznego dzieci jest wielki. Lecz w okresach przejściowych tak musi być. Rozpadają się stare struktury i trzeba szukać zupełnie nowych rozwiązań w relacjach kobiety-mężczyźni. Postuluję i praktykuję w tej sprawie rozwiązanie, które na poziomie mentalnym jest trudne, ale w praktyce bardzo proste. Mężczyźni i kobiety muszą nauczyć się zachowywać i działać nie według nieaktualnych przepisów roli, ale zgodnie z okolicznościami.

KOBIETY WYŁAMUJĄ SIĘ Z ROLI DOSTARCZYCIELEK SATYSFAKCJI SEKSUALNEJ MĘŻCZYZNOM I CORAZ CZĘŚCIEJ DAJĄ SOBIE PRAWO DO ODMAWIANIA, INICJATYWY I WYBORU

Co to oznacza w praktyce?

Współczesnemu mężczyźnie wręcz już nie wypada co chwilę zadawać sobie pytania, czy to, co jest do zrobienia, a co było do niedawna przypisane obyczajowo do kobiecej roli w rodzinie i w społeczeństwie, pasuje do przepisów roli męskiej. Bo nie ma już żadnych przepisów. Jeśli coś trzeba zrobić, to to robię, a jeśli jeszcze tego nie umiem, to się tego uczę jak najszybciej. Podobnie współczesna kobieta. Gdy trzeba zrobić coś, co do niedawna było przypisane mężczyznom, to uczy się to robić i radzi sobie sama. Ten emancypacyjny trend spontanicznie ujawnia się już od dawna w obyczajach seksualnych, gdzie kobiety wyłamują się z dotychczasowej roli dostarczycielek satysfakcji seksualnej mężczyznom i coraz częściej dają sobie prawo do odmawiania, inicjatywy i wyboru, czyli do autonomicznego zarządzania swoim życiem seksualnym i rozrodczością.

Nie zmienia to faktu, że osób samotnych jest coraz więcej. Również tych pogubionych w relacjach damsko-męskich. Bardzo spodobała mi się przypowieść, którą pan przytoczył jakiś czas temu, o tym, że jeśli człowiek szuka jakichś cech w drugiej osobie, to tak naprawdę powinien skupić się na znalezieniu tych cech w sobie. Myślę, że wiele osób nie ma takiego podejścia jako punktu wyjścia, tylko szukają zbyt wiele w innych, wypełniając swoje deficyty.

A w rezultacie przestają się rozwijać. Niestety, taki model związku pod tytułem wiódł ślepy kulawego nadal jest powszechny. Szukamy dopasowania i uzupełnienia/komplementarności. Teraz na szczęście rodzi się z wolna nowa formuła związków, która łamie ten stereotyp. Przepis jest następujący: jeżeli chcesz znaleźć partnera lub partnerkę, o której marzysz i przypisujesz mu/jej jakieś ważne, dobre cechy, to najpierw musisz je odkryć w sobie i zacząć ich używać w swoim życiu. I wtedy dopiero znajdziesz partnera, o którym marzysz. (...)

A jak w kontekście związków traktuje pan rolę mediów społecznościowych? Miały nas przybliżać, a tymczasem oddalamy się coraz bardziej, związki są tymczasowe, a ludzie sprowadzani do przedmiotów. Tak jak telewizja nie uczyniła z nas „globalnej wioski”, tak internet nas nie zbliża, wręcz przeciwnie.

Tak jest, ale internet spełnił stare proroctwo Marshalla McLuhana, bo uczynił ze świata globalną wioskę. Niestety, chaotyczną, pozbawioną autorytetów i uznanej hierarchii. W rezultacie internet tonie w ekspresjach różnego rodzaju patologii. Na szczęście w tym morzu patologii można też znaleźć wiele cennych rzeczy, tylko trzeba chcieć ich szukać. Internet też czekają poważne przekształcenia, bo zaczyna generować więcej zamieszania, konfliktów i cierpienia niż pożytku.

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Burda Książki (www.burdaksiazki.pl) mamy dla Was 4 egzemplarze pracy Bożeny Szwarc Być mężczyzną. Otrzymają je Czytelniczki, które przedstawią w kilku punktach swoją własną dowcipną Instrukcję użytkowania mężczyzny – dla utrzymania związku w harmonii, obopólnym rozwoju i miłości?

Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

Portale randkowe również wpłynęły na kształt naszych relacji. Z jednej strony dają możliwość spotkania drugiego człowieka, a z drugiej wpływają na przedmiotowe traktowanie, tymczasowość, brak zobowiązań.

Już profesor Zygmunt Bauman dawno zauważył, że znikają międzyludzkie relacje, a w zamian zaczynają dominować transakcje. Sprzyja temu sposób, w jaki nasze umysły są formatowane przez neoliberalny kapitalizm, gdzie wszystko jest towarem lub okazją do transakcji i zarobku. Nasze ciała, prywatność, twarze, seksualność – też stały się towarem, a internet stał się witryną sprzedażową i maszynką do zarabiania pieniędzy. Jeszcze chwila i cała gospodarka się tam przeniesie. Więc na to medium nie ma co liczyć w kontekście budowania związków i emocjonalnych trwałych relacji.

I sprzedaje dużo złudzeń.

A także otwiera pole do ogromnych nadużyć, kłamstw, hejtu, kradzieży itp.

Dominującą osobowością dzisiaj staje się borderline, czyli osobowość pogranicza. To też pasuje do tymczasowości, częstych zmian, braku odpowiedzialności.

To prawda. Osobowość borderline jest zbudowana na przeświadczeniu, że nie istnieją prawdziwe, autentyczne, trwałe relacje. Że związki między ludźmi to pozór, który służy do wykorzystywania się nawzajem. Czyli miłość nie istnieje. Bierze się to stąd, że rodzice często się rozwodzą, że małe dzieci są często zdradzane przez rodziców dla nałogów, zarabiania i tzw. ważniejszych spraw, że nie poświęca się im wystarczająco dużo czasu, uwagi. Nie doświadczają czułości, troski, stają się jednym z rodzicielskich projektów.

I u nas też będzie się ten trend rozwijać? Tak. Już jest bardzo silny. Ale najmniej podatnym na modyfikacje charakterem jest tzw. narcystyczny borderline, gdzie osiowym problemem jest brak poczucia własnej wartości. Gdy brakowi wiary w miłość towarzyszy niskie poczucie własnej wartości, to osoby tak ukształtowane kompensują swoje deficyty poprzez perfekcjonizm, pracoholizm, obsesyjne działania na rzecz swojej popularności czy też robią dęte kariery typu Nikodem Dyzma. Niestety, media społecznościowe bardzo w tym pomagają. (...)

Jak mężczyzna może sobie pomóc, żeby odnaleźć się w dzisiejszych czasach? Żeby nie być zagubionym, poszukać autorytetów? Czy szukać ich w sobie?

Szukać w sobie. Pamiętać, że jeśli spotyka innego mężczyznę, wzorzec historyczny, literacki czy inny, który go inspiruje i zachwyca, to oznacza, że patrzy na niezrealizowany aspekt samego siebie i powinien zabrać się za odkrycie lub wykształcenie tych cech w sobie. Wzorzec jest tylko i aż drogowskazem, azymutem, kompasem w dalszej podróży przez życie. I to dotyczy wszystkich wzorców, również tych religijnych. Czas najwyższy przestać wielbić i modlić się do mędrców, proroków i świętych – czas ich naśladować.

Jaka jest rola kobiety w poszukiwaniu etosu męskości? Chociaż mówił pan o odejściu od definiowania ról – każdy z nas musi się odnaleźć, ale czy świadoma kobieta może w tym pomóc?

Kobiety muszą poradzić sobie ze sobą. Pomóż sobie, daj światu odetchnąć. To hasło powinno obowiązywać w obydwie strony. Każdy musi wziąć odpowiedzialność za siebie. Współprowadzę warsztaty „Wataha” w Bieszczadach i tam często trafiają mężczyźni. 1/4 z nich przyjeżdża, bo partnerki wykupiły im bilet. Jak widać kobiety we własnym interesie troszczą się o to, żeby mężczyźni znaleźli dla siebie jak najszybciej jakieś rozwiązanie. Ale jednocześnie kobiety nie mogą zapominać o sobie i też muszą szukać inspiracji i nowoczesnych wzorców. Odkrywać, co oznacza emancypacja, która dąży do ideału, który należy mieć przed oczami i który można opisać następująco: obie strony mają dla siebie nawzajem szacunek, troskę i przyjaźń.

KRYZYS MĘSKOŚCI JEST ZWIĄZANY Z TYM, ŻE DAWNE ZASADY RELACJI DAMSKO-MĘSKICH PRZESTAŁY BYĆ AKTUALNE

Odnoszę wrażenie, że kobiety przez lata utożsamiały miłość z dawaniem, poświęceniem. Ważne, żeby każda myślała o sobie, ale nie na zasadzie egoizmu, lecz troski. Tak?

W związkach, podobnie jak w wychowaniu dzieci, też ważne jest hasło Pomóż sobie, daj światu odetchnąć, tylko w innej formie. Obowiązuje zasada jak w samolocie – najpierw załóż maseczkę sobie, a później dziecku czy też partnerowi. Jeżeli kobieta i mężczyzna będący w związku wezmą odpowiedzialność za siebie, za własne uporządkowanie wewnętrzne i rozwój, to dopiero wtedy ich związek zaczyna się prawdziwie dopełniać i harmonizować.

Powiedział pan Mistrza trzeba szukać w sobie.

Tak, ale jednocześnie w związku trzeba uznawać siebie nawzajem za mistrzów i uczyć się od partnera czy partnerki tego, co on/ona potrafi. Czyli żeby uczyć się tego, co w tym drugim najbardziej wartościowe. Emancypacja w wydaniu popularnym, niestety, często polega na tym, że kobiety przejmują od mężczyzn wiele z ich wad – a mężczyźni przejmują wady kobiet.

Jeśli tego unikniemy, to wtedy związek może być niekończącą się przygodą.

Punktem docelowym jest sytuacja, kiedy dwoje ludzie siedzi naprzeciwko siebie i mówi: Kochanie, niczego od ciebie nie potrzebuję, chcę cię tylko mieć za świadka i adresata najlepszej wersji mnie.

Ale to już wyższy stopień wtajemniczenia.

Ale warto o tym pamiętać, bo ujawnia błąd, który wszyscy robimy, budując związki na zasadzie uzupełniania przez drugą stronę naszych deficytów.

A co z hasłem Przeciwieństwa się przyciągają, czy ono ma sens, czy może chodzi o to, żeby spotykały się dwie świadome osoby, które po prostu chcą być ze sobą?

Na szczęście przeciwności się przyciągają. Energia męska potrzebuje energii kobiecej i odwrotnie. Dzięki temu mamy jakiś przyrost naturalny. Ale na poziomie mentalnym i duchowym nie o to chodzi. Byłoby idealnie, gdyby na związek decydowały się dwie w pełni dojrzałe osoby, ale wtedy spotykalibyśmy się za późno, żeby mieć dzieci. Nie musimy więc być kompletni, gotowi i dojrzali, żeby rozpocząć trwały związek. Jeżeli wejdziemy w niego ze świadomością, że jest on po to, aby obie strony całkowicie się wyemancypowały – czyli przestały siebie potrzebować na zasadzie wiódł ślepy kulawego – to związek może być świetnym habitatem dla obopólnego rozwoju. *** Bożena Szwarc, Być mężczyzną. Co to dzisiaj znaczy? Wydawnictwo Burda Książki. Str. 232. Premiera 30 września 2020.

WOJCIECH EICHELBERGER

Psycholog, psychoterapeuta, coach i trener. Uczestniczył w tworzeniu Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie, renomowanej i pierwszej w Polsce placówki psychoterapii, treningu i szkolenia, działającej nieprzerwanie od 1978. W zespole Laboratorium pozostał do roku 2004. Stypendysta Instytutu Psychoterapii Gestalt w Los Angeles i Zen Center of Rochester. Autor i współautor wielu książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Współtwórca programów telewizyjnych popularyzujących wiedzę i refleksję z obszaru psychologii egzystencjalnej. Publikuje m.in. w Gazecie Wyborczej, Zwierciadle, Charakterach, Wysokich Obcasach, Polityce, Więzi, Życiu Duchowym, Pulsie Biznesu. Współtwórca i dyrektor Instytutu Psychoimmunologii. W projektach szkoleniowych i terapeutycznych odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka.