3 minute read

Ginący świat Z Maciejem Cuskem Monika Grabarek

Z maciejem Cuskem, o jego filmie Wieloryb z Lorino, rozmawia monika Grabarek.

Ginący świat

Advertisement

Jak długo robiłeś ten film?

Długo, prawie siedem lat.

Co na tej dalekiej Północy tak cię zafascynowało?

Na pewno wieloryb. Zawsze marzyłem, żeby w ogóle zobaczyć wieloryba. Często te swoje filmy wymyślam tak, żeby spełniać swoje marzenia, bo inaczej ich realizacja byłaby właściwie niemożliwa. Zobaczyłem kiedyś na zdjęciach spotkanie wielorybów i ludzi tam, na tym odległym Półwyspie Czukockim, w tych tragicznych okolicznościach, gdzie człowiek, żeby przetrwać, musi upolować swojego brata, jak głosi legenda czukocka. Ten świat mnie pochłonął, zacząłem o nim czytać – a niewiele tego jest, trudno zdobyć informacje. Zafascynowało mnie to, że ten świat już właściwie przeminął, prawie go nie ma. Jeszcze chwilę temu był, a teraz prawie zupełnie zniknął. To straszne, co tam się stało. Mówiąc trochę metaforycznie, ta pierwotna kultura zrobiła przeskok z epoki kamiennej do cywilizacji przemysłu i nie wytrzymała tego. Tam upadek Związku Radzieckiego pozostawił bardzo dużą, otwartą ranę. Rosjanie zawłaszczyli sobie ten surowy ląd i zupełnie zniszczyli kulturę, którą tam zastali. Stalin bardzo się postarał, żeby dokładnie wyczyścić Półwysep Czukocki z tego, co było tam pierwotne, by wyplenić cały ten system wierzeń i sposób życia ludzi. Wielkimi wrogiem był szamanizm, świat duchowy. Chciałem to jeszcze uchwycić – ten odchodzący świat Czukczów i ich integralny związek z naturą, bo to bardzo bliskie mojemu sercu. Wieloryb, to mityczne, przepiękne

kadr z filmu Wieloryb z Lorino

stworzenie, w swojej tajemnicy, ogromie i majestacie, jest symbolem tej natury. Właśnie te dwa światy przyciągnęły mnie do siebie jak magnes.

A co zobaczyłeś tam w oczach ludzi? Bo dokument to zawsze także historia o człowieku…

Na pewno pewien rodzaj godności. Mimo wszystko, wbrew temu, że na swojej ziemi są obywatelami drugiej kategorii. Najbardziej dostrzegłem to u myśliwych – to oni sprawują opiekę nad całą społecznością. Życie tam jest bardzo ciężkie, nie ma wielu perspektyw. Można chyba powiedzieć, że tam właściwie pod każdym względem nie ma nadziei. W dramatycznych życiowych chwilach ludzie nie mają do czego się odnieść. My mamy do wyboru wiele ścieżek religijnych czy filozoficznych – nie pasujemy w jednym miejscu, to będzie inne, każdy znajdzie coś dla siebie, jakiś sposób, który pomoże nam ten świat ogarnąć – a tam oni nie mają nic, są sami ze swoim bólem, emocjami. Tam to zobaczyłem. Kiedy ktoś umiera, albo dziecko wyjeżdża i nie ma z nim kontaktu, wtedy, kiedy pojawiają się te wszystkie lęki i tęsknoty, nie ma absolutu, do którego się ucieka, szukając ukojenia w takich sytuacjach. Nie znalazłem tam duchowości. To efekt tego, że Stalin bardzo szybko i krwawo rozprawił się z szamanizmem. A to szamani byli tam przewodnikami, łącznikami ze światem duchów.

W tych małych społecznościach kiedyś każdy miał swoją rolę i służył innym, każdy był ważny. Dzieci i starcy – wszyscy mieli swoje zadania i byli potrzebni, każdy pracował dla wszystkich. To był sens życia. Teraz ten odwieczny porządek – nie tylko zresztą u Czukczów, ale we wszystkich naturalnych społecznościach – kompletnie się zaburzył. Wraz z cywilizacją przyszła totalna degrengolada, ludzie byli bezbronni wobec nowego. Ich uświęcony rytuał życia nie wytrzymał tego.

Wspomnianą godność zobaczyłem wyraźnie u myśliwych. Oni swoją pracą dbają o wszystkich. Mają misję zapewnienia pożywienia całej społeczności. Polują cały rok, ale na wieloryby tylko latem. Muszą to robić, żeby wioska przetrwała. To duże ryzyko, ciężka i niebezpieczna praca. Bardzo mnie to uderzyło.

Tyle lat pracy nad filmem i wreszcie jest, premiera planowana podczas wiosennego krakowskiego festiwalu, a tu w marcu pandemia i lockdown, wszystko przeniosło się do internetu. To był cios?

I szok, ogromny. Ale w każdej sytuacji trzeba odnaleźć plusy. Dzięki formie online Wieloryba z Lorino zobaczyło ponad 200 tysięcy ludzi. Nie sposób w normalnych warunkach, by film dokumentalny zgromadził taką widownię. Zatem cieszy mnie fakt, że film dotarł do znacznie szerszego odbiorcy niż zazwyczaj. Mimo wszystko bardzo zapraszam do spotkania z Wielorybem w kinach. U nas w Bydgoszczy będzie okazja: 7 listopada w kinie Orzeł MCK, podczas „Przeźroczy” odbędzie się bydgoska premiera. Zobaczmy się w kinie, oczywiście w bezpiecznej odległości i w maseczkach!

kino Orzeł zaprasza na pokazy Wieloryba z Lorino: 7 listopada o godz. 20.30 i 8 listopada o godz. 12.45