
13 minute read
Kwiecień
from Kronika AZS 2021
by AZS-APS
Natan znowu szalony Twardy jak Karol Robak Poznańska dominacja Aktywnie do szkoły 88 medali pływaków O złoto przy stole Łzy florecistki
Foto: Radosław Jurga
Advertisement
Znowu to zrobił!
Z jednym medalem wracają zawodnicy AZS z mistrzostw Europy w wioślarstwie. Miejsce na podium tej imprezy obronił skifista Natan Węgrzycki-Szymczyk.
Walka o medale najlepszych wioślarzy Starego Kontynentu była pierwszą ważną imprezą w kalendarzu międzynarodowych startów. W kadrze Biało-Czerwonych na ME w Varese, podobnie jak na zeszłoroczny czempionat na poznańskiej Malcie, nie zabrakło przedstawicieli klubów AZS. Powołania do męskiej części reprezentacji Polski otrzymali Łukasz Posyłajka (AZS Szczecin, wiosła długie), a także w ramach rywalizacji w wiosłach krótkich Dominik Czaja, Szymon Pośnik, Natan Węgrzycki-Szymczyk (wszyscy AZS AWF Warszawa) i Mirosław Ziętarski (AZS UMK Toruń). W ekipie żeńskiej w wadze otwartej znalazły się cztery azetesiaczki: Katarzyna Boruch i Olga Michałkiewicz z AZS AWF Gorzów Wlkp., Maria Sajdak z AZS AWF Kraków i Agnieszka Kobus-Zawojska. Zawodniczka AZS AWF Warszawa na zawody ostatecznie nie pojechała z powodu problemów zdrowotnych. Jej miejsce zajęła inna akademiczka – Katarzyna Zillmann (AZS UMK Toruń), która z tych samych powodów nie znalazła się w pierwotnej kadrze. Przez trzy dni rywalizacji w Varese mogliśmy zobaczyć, w jakiej formie są Polacy i czy praca wykonana na zgrupowaniach, m.in. w portugalskim Lago Azul, Jakuszycach czy Wałczu, szła we właściwą stronę. Przynajmniej u części azetesiaków znaleźliśmy potwierdzenie, że już na początku sezonu są w stanie rywalizować z najlepszymi. W finałach A zobaczyliśmy pięciu naszych wioślarzy, a w finałach B – trzy wioślarki. Z medalem w rywalizacji jedynek wrócił Węgrzycki-Szymczyk. Tym razem zawodnikowi AZS AWF Warszawa przypadła trzecia lokata, którą wywalczył po szaleńczym pościgu na ostatnich metrach (przez większość dystansu zajmował miejsce poza podium). To jego drugi – po srebrze w 2020 roku – medal w zmaganiach seniorów. Wysoka pozycja pozwalała wierzyć, że w maju w szwajcarskiej Lucernie uda się naszemu skifiście wywalczyć upragnioną kwalifikację olimpijską. – Do końca nie wiedziałem, który byłem. Bardzo się cieszę, że udało się utrzymać w pierwszej trójce, zwłaszcza że wszyscy z czołówki mają już kwalifikację olimpijską – mówił w rozmowie z TVP Sport Węgrzycki-Szymczyk, drugi obok Artura Mikołajczewskiego z Gopła Kruszwica (brąz w jedynce wagi lekkiej) polski medalista ME w Varese. Tuż za podium znalazła się z kolei czwórka podwójna mężczyzn z Czają i Pośnikiem. Biało-Czerwoni musieli uznać wyższość gospodarzy, Holendrów i Estończyków, a swój bieg zakończyli z czasem 5:46.18. Na piątej pozycji uplasowała się dwójka podwójna z Ziętarskim w składzie. Wioślarz AZS UMK wspólnie z Mateuszem Biskupem uzyskali czas 6:16.12. Piąte miejsce zajęła również męska czwórka bez sternika, w której składzie był Posyłajka (6:03.68). Ten wskoczył do osady mistrzów świata z 2019 roku niemal w ostatniej chwili, zastępując kontuzjowanego Marcina Brzezińskiego. – To było dla mnie duże wyzwanie, ale mam nadzieję, że w jakimś stopniu mu sprostałem. Jest piąte miejsce i po jakimś czasie może będziemy się z niego cieszyć – mówił Posyłajka w rozmowie z TVP Sport. Wśród kobiet najlepiej spisała się czwórka podwójna, w której wystąpiły Boruch, Zillmann i Sajdak. Polki, które w najsilniejszym składzie przyzwyczaiły nas do największych sukcesów, tym razem musiały zadowolić się zwycięstwem w… finale B. „Czeka nas ciężka praca, by wrócić do ścigania w czołówce. Przykro nam, że nie dałyśmy więcej powodów do radości” – napisały na profilu facebookowym. Trzecia w finale B była czwórka bez sternika z Michałkiewicz w składzie (6:47.86). Artur Kluskiewicz Foto: Julia Kowacic (PZTW)

To nie żart!
Katarzyna Wąsek, która wygrała rywalizację pań w ramach AZS Winter Cup, odebrała 1 kwietnia swoją nagrodę ufundowaną przez partnera AZS, salon Toyota W&J Wiśniewski z Izabelina. Nowy model C-HR służył jej na drodze przez trzy miesiące.
To już kolejny sezon, w którym najlepsi zawodnicy Akademickiego Pucharu Polski w narciarstwie alpejskim obok trofeów otrzymywali także czterokołową nagrodę. Po Kasi Wąsek za sterami nowoczesnej toyoty po raz kolejny zasiadł Dominik Białobrzycki – zwycięzca dwuboju slalomowego tegorocznych zawodów finałowych. Foto: Piotr Żebrowski

Trzeba być twardym
Siedmioosobowa reprezentacja Polski złożona wyłącznie z zawodników AZS zdobyła dwa medale mistrzostw Europy w taekwondo. Po złoto sięgnął Karol Robak, a po srebro Aleksandra Kowalczuk.

Karol Robak (OŚ AZS Poznań) wywalczył złoto w kategorii –74 kg. To pierwszy tytuł mistrza Europy zdobyty przez Polaka. W drodze do niego Karol stoczył pięć pojedynków, pokonując m.in. w półfinale rozstawionego z pierwszym numerem Hiszpana Daniela Quesadę (27:24). W wygranej 16:12 walce finałowej jego rywalem był Nedžad Husić, reprezentant Bośni i Hercegowiny. – W tym roku po raz pierwszy wystąpiłem w Pucharze Świata w kategorii –80 kg. Przez to nie byłem rozstawiony, w turniejach od razu trafiałem na silnych rywali i szybko odpadałem. Z tego względu na ME zaproponowano mi występy w wadze do 74 kg. Zgodziłem się i zbiłem 7,5 kg w trzy i pół tygodnia – komentował Karol, który wciąż nie miał zapewnionej kwalifikacji na igrzyska. – Czasami wariuję już od tego ciągłego myślenia o tym krążku, dlatego pracuję z psychologiem, by uwolnić nieco głowę. Trzeba być twardym, bo tylko najlepsi wygrywają. Zdobycie medalu olimpijskiego sprawiłoby, że byłbym spełniony – twierdził Robak. Karol już wcześniej dwukrotnie zdobył brązowe medale ME w kategorii seniorów – w 2015 i 2018 roku. Znany jest także jako najmłodszy reprezentant Polski na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie w walce ćwierćfinałowej przegrał minimalnie z ówczesnym mistrzem świata Badrem Achabem z Belgii. Zdobył też m.in. srebrny medal igrzysk europejskich (2015) i w tym samym roku srebro na młodzieżowych ME, a także brąz MŚ juniorów w 2012 i srebro na ME kadetów w 2011 roku. Ostatniego dnia mistrzostw drugi medal dla reprezentacji Polski i drugi dla OŚ AZS Poznań wywalczyła jedyna Polka z tytułem najlepszej w Europie i pierwsza polska medalistka uniwersjadowa w taekwondo – Aleksandra Kowalczuk. Był to jej pierwszy start po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. W półfinale kategorii +73 kg pewna już udziału w igrzyskach Ola wygrała z Hiszpanką Belen Moran 4:1. Po kilkunastu sekundach niestety musiała wycofać się z walki finałowej z powodu dolegliwości bólowych w kolanie. – Kolano zaczęło boleć i zdecydowaliśmy się odpuścić finał. Najważniejszy dla nas jest start w Tokio. Teraz wracamy do kraju i przeprowadzimy badania kontrolne – komentował czwarty medal ME swojej podopiecznej (po brązie w 2017 i złocie w 2018 i 2019 roku) trener AZS Poznań i reprezentacji Polski Waldemar Łakomy. O jedną wygraną od podium byli Patrycja Adamkiewicz z AZS AWF Warszawa (57 kg) i Mateusz Szczęsnowski z AZS AWF Kraków (68 kg). Obydwoje zajęli piąte miejsce. Zawodniczka stołecznego klubu Julia Sereda (62 kg) oraz przedstawiciele OŚ AZS Poznań Adrian Wojtkowiak (80 kg) i Mikołaj Szaferski (+87 kg) przegrali swoje pierwsze walki. Wcześniej sukcesy udało się odnieść w Sofii i Stambule, gdzie odbyły się zawody Pucharu Świata. Bardzo dobrze spisała się w nich Adamkiewicz, która zajęła trzecie i pierwsze miejsce. Z brązowymi medalami zakończyli te zmagania reprezentanci AZS Poznań: Adrian Wojtkowiak i Mikołaj Szaferski. Potwierdzeniem wysokiej dyspozycji azetesiaków były medale wywalczone podczas Mexico Open. Adamkiewicz była tam druga, a Kowalczuk i Robak wywalczyli trzecie miejsca, co stanowiło świetny prognostyk przed igrzyskami. Kacper Czarnota, Piotr Chłystek Foto: Waldemar Łakomy

AZS UAM w podwójnej koronie
Futsalistki AZS UAM Poznań wygrały finałowe turnieje ekstraligi i Pucharu Polski. Po ligowe srebro sięgnęła drużyna AZS UEK Słomniczanka Słomniki.
Ekstraliga futsalistek została zdominowana przez zespoły AZS. Na 12 drużyn aż 8 grało z gryfem na koszulkach (pięć w grupie północnej i trzy w południowej). Pięć z nich awansowało do play-off, których nie przebrnęły uniwersytety z Gdańska i Krakowa (obrończynie tytułu) oraz stołeczna AWF pokonana w derbach AZS przez krakowski UEK (3:1 w Krakowie i 5:1 w Warszawie). Poznanianki stoczyły dramatyczny dwumecz z Rolnikiem Głogówek i awansowały do najlepszej czwórki dzięki bramce strzelonej na wyjeździe. W rozgrywanym w Bielsku-Białej turnieju Final Four obok poznanianek i krakowianek uczestniczyły ekipy Rekordu Bielsko-Biała oraz Unifreeze Górzno. W pierwszym dniu zmagań rozegrano mecze półfinałowe, a UAM zwyciężył w nich drużynę gospodyń 3:1. UEK pozostawił zaś w pokonanym polu ekipę z Górzna, wygrywając 7:2. Spotkanie finałowe miało być zatem po raz kolejny w historii tych rozgrywek domeną zespołów azetesowskich (rok wcześniej UJ pokonał UAM 2:0). Drugiego dnia turnieju w meczu o trzecie miejsce Rekord Bielsko-Biała pokonał Unifreeze Górzno 5:2. W azetesowskim starciu o złoto poznanianki nie dały szans ekipie z Krakowa, zwyciężając aż 9:1 i prowadząc po 12 minutach już 5:0. Trzy bramki strzeliła Maja Kuleczka, dwie Zuzanna Sawicka, a po jednej Alicja Zając, Paula Fronczak, Laura Czudzińska i Patrycja Sutkowska (dwie ostatnie trafiały także w półfinale). Honorowego gola dla UEK strzeliła tuż przed końcem Monika Jaskółka. Poznanianki zrewanżowały się tym samym ekipie z Krakowa za półfinałową porażkę w ostatniej fazie AMP, w których zajęły czwarte miejsce. – Moim zawodniczkom po prostu wszystko dzisiaj wychodziło, stąd taki wysoki wynik. Jestem skłonny stwierdzić, że zespół UAM rozegrał w finale najlepszy mecz, odkąd jestem jego trenerem. Cieszy mnie wynik, cieszy mnie też postawa poszczególnych zawodniczek, chociaż przede wszystkim chciałbym wyróżnić 15-latkę, Maję Kuleczkę, która w meczu finałowym uzyskała hat tricka, oraz Patrycję Sutkowską, wybraną MVP turnieju finałowego. Jestem zadowolony z poziomu sportowego i organizacyjnego naszego spotkania – nie krył radości po meczu trener zespołu AZS UAM Wojciech Weiss. Mimo wysokiej porażki cieszyły się także krakowianki, którym po serii wyrzeczeń, litrach wylanego potu na koniec popłynęły łzy szczęścia. „O wicemistrzostwie Polski nikt przed sezonem nawet nie szeptał. Opisać ostatnie pół roku to zadanie nie do wykonania. Po pierwszej rundzie fazy zasadniczej nasz zespół zajmował piątą lokatę w grupie z dorobkiem zaledwie pięciu punktów i bagażem problemów kadrowych. Małymi kroczkami wypracował swój styl, wiarę we własne umiejętności i z meczu na mecz stawał się zdecydowany i świadomy swojego futsalu. Było jasne, że dwumecz ćwierćfinałowy już nikogo nie zadowoli. Celem stały się Final Four i zagranie w wielkim finale. Udało się to w fantastycznym stylu” – napisały na swoim profilu zawodniczki AZS UEK Słomniczanki. Niebawem poznanianki potwierdziły swoją dominację, zdobywając organizowany po raz trzeci Puchar Polski. Turniej Final Four z udziałem trzech drużyn AZS odbył się w ich hali. Zawodniczki trenera Weissa w półfinale pokonały drużynę AZS UEK Słomniczankę Słomniki 2:1 (bramki Fronczak i Ostrowska), natomiast w finale zwyciężyły zespół Rolnika Głogówek 3:0 (bramki Sawicka, Zając, Sutkowska), który wcześniej wygrał 3:1 z AZS SGGW Warszawa. Poznaniankom do pełni szczęścia, co tu kryć, zabrakło jedynie akademickiego mistrzostwa Polski. W finale AMP zajęły bowiem niespodziewanie dopiero czwarte miejsce. Zespół AZS UAM w Final Four zagrał w składzie: Laura Czudzińska, Dominika Dewicka, Paula Fronczak, Maja Kuleczka, Anna Laskowska, Sandra Lichtenstein, Małgorzata Ładniak, Eliza Ostrowska, Zuzanna Sawicka, Patrycja Sutkowska, Zofia Śliwińska, Marta Witoń, Alicja Zając. Sztab zespołu oprócz Wojciecha Weissa tworzyli Violetta Biegańska (asystentka trenera), Agnieszka Kosmala (fizjoterapeutka) oraz kierownicy: Angelika Blumczyńska i Radosław Jurga. DS; foto: Radosław Jurga


AZS na ekranie
Rekordowy maraton
AZS podpisał umowę o współpracy z telewizją FighTime.
Zawodniczki AZS opanowały podium rozegranych w Dębnie mistrzostw Polski w maratonie. Mało tego! Wszystkie poprawiły swoje rekordy życiowe i finiszowały w czasie szybszym od minimum olimpijskiego.

Podpisana w kwietniu umowa spowodowała, że niebawem na antenie nowego telewizyjnego partnera AZS mogliśmy zobaczyć sport akademicki, a w nim m.in. program „AZS News” oraz transmisje z wybranych wydarzeń organizacji. – W naszym przekonaniu zarówno my, jak i AZS skorzystamy na tej współpracy – powiedział Zbigniew Zając, dyrektor ds. marketingu i współwłaściciel telewizji FighTime. – Od tej pory AZS ma telewizję, która pokaże sport akademicki w dużo większym wymiarze niż dotychczas. Od wielu lat obserwujemy rozwój i profesjonalizację rozgrywek AZS, ich promocję i świetne zarządzanie związkiem. Poza tym dziś w Polsce mamy ponad 1,2 miliona studentów i do nich kierujemy naszą współpracę. Już niebawem na naszej antenie m.in.: Akademickie Mistrzostwa Polski w judo, program „AZS News” i wiele innych ciekawostek – dodał. – Nasze stowarzyszenie doczekało się partnera telewizyjnego, który podobnie jak AZS ma organizacyjne i sportowe ambicje – chce się rozwijać, docierać do jak najszerszej grupy odbiorców, nowocześnie popularyzować sport, ruch i aktywność. Ważne, że głównym polem działania FighTime jest platforma internetowa – właśnie tu najczęściej korzystają z mediów studenci, czyli nasi kluczowi odbiorcy – powiedział Mariusz Walczak, wiceprezes ZG AZS odpowiadający za działania promocyjne. Telewizja FighTime przeprowadziła dla nas transmisje z AMP w judo, karate, koszykówce 3x3 i unihokeju, zbierała materiały podczas Gali Sportu Akademickiego oraz wyemitowała osiem odcinków programu informacyjnego „AZS News”. Więcej na str. 390. Foto: Anna Szatanowska

Aleksandra Lisowska pierwszy raz ze złotego medalu MP w maratonie cieszyła się w… 2020 roku. W Dębnie broniła więc tytułu zdobytego pół roku wcześniej. Do sezonu olimpijskiego przygotowywała się m.in. w Iten w Kenii. Jak widać – przyniosło to świetne efekty. W mistrzostwach 2021 roku była bezkonkurencyjna. Czasem 2:26:08 wyrównała rekord Polski należący od... 20 lat do Małgorzaty Sobańskiej. To jednocześnie ósmy wynik w polskich tabelach i zarazem wielki sukces reprezentantki klubu AZS UWM Olsztyn. Druga była Angelika Mach (AZS UMCS Lublin), która życiówkę wyśrubowala o prawie 10 minut (2:27:48), a trzecia jej klubowa koleżanka Izabela Paszkiewicz (2:28:12), która tydzień później wywalczyła także srebro w biegu na 10 km (trzeci wśród mężczyzn był Szymon Dorożyński z AZS Politechniki Opolskiej). Niebawem dwie pierwsze zawodniczki uzyskały olimpijskie nominacje. Mateusz Lewandowski Foto: Jarosław Dulny
Coś mnie prześladuje
Największe sukcesy Szymona i Martyny
Podczas mistrzostw świata w windsurfingowej klasie RS:X Piotrowi Myszce zabrakło ledwie czterech punktów, by znaleźć się na podium.
Szymon Hryciuk wywalczył brązowy medal mistrzostw świata juniorów w szermierce, a Martyna Jelińska wygrała turniej ostatniej olimpijskiej szansy.

W Kadyksie od początku wszystko układało się nieźle. W eliminacjach raz wygrał, był też trzeci i czwarty, ale także dwa razy zajmował miejsce poza czołówką. Do wyścigu medalowego przystępował z piątej pozycji, mając niewielką stratę do podium. Zajął w nim jednak szóste miejsce, co nie wystarczyło do medalu. – Coś mnie prześladuje z tymi czwartymi miejscami. Szkoda, mam niedosyt, ale to nie jest zły wynik. Wiemy, co jeszcze można poprawić i przez najbliższe trzy miesiące będziemy nad tym pracować, by być gotowym do igrzysk. Wszystko jest w zasięgu i wierzę, że jestem w stanie te ciężkie treningi przyklepać blachą w Tokio – powiedział zawodnik AZS AWFiS Gdańsk. Było to jego kolejne w ciągu miesiąca czwarte miejsce na dużej imprezie. Wcześniej tak samo zakończyły się rozgrywane w portugalskiej Vilamourze mistrzostwa Europy. W wyścigu finałowym Myszka finiszował jako drugi, ale wcześniejsze straty punktowe pozwoliły mu jedynie poprawić się o jedną pozycję. Fatum zostało przełamane w czerwcu podczas ostatniego przedolimpijskiego sprawdzianu. Myszka wygrał rozgrywane w holenderskim Medemblik zawody Pucharu Świata. Triumfował w trzech wyścigach, a w sześciu kolejnych zajmował drugie i trzecie miejsca. – Cieszę się z tego zwycięstwa, bo rywalizowaliśmy w gronie, w którym spotkamy się na igrzyskach – komentował gdański żeglarz. Foto: Sailing Energy (PZŻ)
Wielka Sobota była szczęśliwa dla szablisty AZS AWF Katowice, który w Kairze stanął na podium mistrzostw świata juniorów. Podopieczny trenera Ryszarda Czai od początku turnieju walczył rewelacyjnie. W eliminacjach grupowych wygrał pięć walk i został rozstawiony z numerem 13. W rywalizacji pucharowej pokonał kolejno: 15:3 Wiaczesława Dziubę (Ukraina), 15:12 Ahmeta Turguta Taflana (Turcja), 15:6 Yu Sugeuna (Korea) oraz w ćwierćfinale 15:5 Mazena Elaraby (Egipt). Dopiero w półfinale przegrał 5:15 z Kiriłłem Tiulukowem (Rosja), który później został mistrzem świata. – To mój największy sukces w międzynarodowej karierze. Cały turniej uważam za bardzo udany i już koncentruję się na zawodach drużynowych, w których celujemy w podium – komentował Hryciuk. Triumfu jednak nie było. Po porażce z Egiptem 37:45 Polacy zajęli ósme miejsce. O olbrzymim sukcesie może też mówić Martyna Jelińska. Florecistka AZS UAM Poznań wygrała europejski turniej ostatniej szansy, tzw. dobijaka, zapewniając sobie imienną kwalifikację na igrzyska. Prawo startu w nim uzyskała w ostatniej chwili, a potem poszła jak burza. Najpierw wygrała wszystkie walki grupowe, a następnie w ćwierćfinale pokonała Czeszkę Andreę Bimovą, w półfinale Szwedkę Esther Schreiber, by w finale zmierzyć się z Hiszpanką Marią Marino. Przepustkę do Tokio uzyskiwała tylko zwyciężczyni, a okazała się nią Polka, która pokonała oszołomioną przedstawicielkę gospodarzy 12:9. Po zaskakującym sukcesie Martyna nie była w stanie opanować emocji i łez. Wyprawa do Madrytu nie udała się pozostałym naszym zawodnikom. Szpadzista Radosław Zawrotniak (AZS AWF Kraków) był trzeci, florecista Michał Siess (AZS AWFiS Gdańsk) piąty, a szablista Mateusz Knez (OŚ AZS Poznań) dwunasty. Foto: FIE
