
6 minute read
Kapelusze, szkoła i miłośnicy sztuki O radomskich wątkach rodziny Lorentzów | Marcin Kępa
by AgaMor
22 MIASTOTWÓRCZOŚĆ | wybitni radomianie KAPELUSZE, SZKOŁA I MIŁOŚNICY SZTUKI O radomskich wątkach rodziny Lorentzów
Marcin Kępa
Advertisement
wizyta prof. Lorentza w Muzeum Okręgowym w Radomiu, początek lat 80. XX w. Na dziedzińcu stoją: trzecia od lewej Barbara Koś (dziennikarka), czwarty – Adam Zieleziński (pracownik muzeum, późniejszy dyrektor), szósty – Jacek Kapusta (miejski konserwator zabytków), siódmy – stanisław Lorentz, dziewiąty – tomasz palacz (ówczesny dyrektor muzeum), jedenasty – Mieczysław szewczuk (późniejszy kierownik Muzeum sztuki współczesnej), dwunasty – Zdzisław Żygulski (profesor historii sztuki), trzynasty – Andrzej Michałowski (wojewódzki konserwator zabytków)
Pod koniec ubiegłego roku z inicjatywy grupy młodych prawników zawiązała się w naszym mieście nowa organizacja pozarządowa – Radomskie stowarzyszenie Miłośników sztuki im. prof. stanisława Lorentza. wybór tego znakomitego patrona – zasłużonego polskiego historyka sztuki, wieloletniego dyrektora Muzeum Narodowego w warszawie – nie był przypadkowy. Niewielu wie, że profesor pochodził z Radomia, a familia Lorentzów związana była z naszym miastem przeszło pół wieku. Materialnym śladem ich tutejszej bytności jest okazały rodzinny grobowiec na cmentarzu ewangelickim przy ulicy
Kieleckiej, gdzie spoczywa babka stanisława Lorentza – paulina z Zirkwitzów. przodkowie profesora zapisali się w historii Radomia jako fabrykanci, społecznicy i przede wszystkim – na przełomie XIX i XX stulecia – twórcy i budowniczowie polskiej szkoły.
Lorentzowie byli z dziada pradziada ewangelikami, ale wbrew pozorom rodzina ta nie przybyła do polski (i Radomia) z Niemiec, jak większość tutejszych rzemieślników i fabrykantów (Karschów, schniersteinów, Fröhlichów czy wickenhagenów), którzy w połowie XIX wieku stawiali podwaliny pod lokalny przemysł. Korzenie tego rodu tkwią w szwecji, gdzie zresztą do dziś żyją dalecy krewni profesora Lorentza o tym samym nazwisku. Rodzina od pokoleń związana była z branżą kapeluszniczą – udokumentowane początki jej działalności sięgają połowy XVIII stulecia. wśród szwedzkich przodków znajduje się między innymi pieczętujący się masońskim herbem Karol Jan Lorentz, dostawca kapeluszy na dwór królewski w sztokholmie. polscy Lorentzowie swój rodzinny interes prowadzili przez wiele lat w warszawie, ciesząc się wielką estymą. Z bliżej nieznanych przyczyn, być może związanych z przejściowymi kłopotami finansowymi, dziadek stanisława Lorentza – Fryderyk (Friedrich) wilhelm – przeniósł się wraz ze swoją rodziną w połowie XIX wieku do Radomia. I tu, do śmierci w roku 1872, prowadził swoją fabrykę kapeluszy. w Archiwum państwowym w Radomiu jest dokument z 1864 roku, gdzie Fryderyk Lorentz figuruje – wśród 26 innych obywateli miasta – jako płatnik składki na utrzymanie szkoły ewangelickiej. Na tej liście jest także Robert Zirkwitz, wytwórca fortepianów, być może teść albo szwagier Fryderyka. Zarówno ojciec, jak i dziadek Fryderyka Lorentza – mistrzowie kapelusznicy – nosili takie same imiona.
Jego syn – Karol Ludwik, ojciec stanisława – jako dziecko zapamiętał na całe życie widok konnych wozów towarowych, wypełnionych pudłami pełnymi kapeluszy, które przez bramę fabryczną gdzieś wyjeżdżały. Ale Karol Lorentz nie kontynuował wiekowych rodzinnych tradycji. swoje zawodowe życie poświęcił edukacji i pedagogice. Był nauczycielem germanistą, który w 1896 roku założył w Radomiu – przy wydatnej pomocy finansowej magistratu i hrabiego Juliusza tarnowskiego – prywatną szkołę realizującą sześcioletni program gimnazjalny. początkowo placówka mieściła się w prywatnych domach, najpierw wirgina przy ulicy Lubelskiej (dziś Żeromskiego), potem wasiłkowskiego przy szerokiej (piłsudskiego). w roku 1900 szkoła przeniosła się do nowo wybudowanego przez rodzinę Lorentzów okazałego dwupiętrowego budynku przy ówczesnej ulicy Długiej 4 (traugutta 61). wzniesienie tego pięknego gmachu z bogato zdobioną fasadą i trzema balkonami (centralny, nad wejściem, wsparty na dwóch kolumnach) było możliwe dzięki majątkowi, jaki rodzina Lorentzów zgromadziła przez lata, na masową skalę produkując i sprzedając kapelusze.
Od samego początku placówka Karola Lorentza cieszyła się dobrą opinią, na którą składały się przede

fot. Maciej Kamieński
Grobowiec rodziny Lorentzów na cmentarzu protestanckim w Radomiu
24 MIASTOTWÓRCZOŚĆ | wybitni radomianie wszystkim nowoczesne, jak na swój czas, metody nauczania, wysoki poziom oraz wychowanie w duchu patriotycznym. Od momentu przeprowadzki do nowej siedziby realizowano w niej program siedmioletniej szkoły handlowej, z nauką matematyki, historii, botaniki, rysunków i czterema językami – polskim, rosyjskim, francuskim i niemieckim. ponieważ w szkole Lorentza uczyło się wielu ziemiańskich synów (pamiętajmy, że w XIX wieku szkoły były praktycznie wyłącznie męskie), jej właściciel na zapleczu głównego gmachu wybudował dla nich internat, także dwupiętrowy. sam zresztą również w nim zamieszkał wraz z żoną Marią, nauczycielką geografii, i urodzonym w 1899 roku rocznym synem stanisławem. w budynku internatu znajdowały się także biblioteka, czytelnia oraz stołówka. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że guwernerem w internacie został Francuz, Carl Bacziolana, co było na owe czasy ewenementem (tę funkcję pełnili, niejako z urzędu, Rosjanie). Ewenementem było także wspomniane wcześniej kształcenie młodzieży w duchu patriotycznym, co zostało szybko zauważone przez carskie władze oświatowe. wizytacja inspektora z petersburga położyła kres niedługiej działalności szkoły. Z oburzeniem przyjęto fakt, że w szkolnej bibliotece przechowywane są polskie książki i czasopisma; część z nich zapewne była oficjalnie zakazana. Ale czarę goryczy u wizytatora przelało zapewne to, iż w zbiorach szkoły nie było… ani jednej książki i ani jednego czasopisma po rosyjsku. Natychmiast odebrano Karolowi Lorentzowi koncesję na prowadzenie szkoły. sprawa stała się głośna nie tylko w Radomiu. w 1901 roku, obchodząc carską cenzurę, były właściciel radomskiej szkoły zamieścił w „Kurierze warszawskim” nieco ironiczną w swej wymowie notkę „Zniknięcie szkoły” następującej treści: Szanowny Redaktorze! Uprzejmie proszę o zamieszczenie wyjaśnienia następującego. Szkoła moja została otwarta we wrześniu 1900 roku na zasadzie ustawy zatwierdzonej przez Pana Ministra Finansów w kwietniu i ogłoszonej w numerze 55 Zbioru. W styczniu roku bieżącego zaproponowano mi zmianę kilku punktów tej ustawy. Ponieważ na żądanych warunkach nie mógłbym szkoły prowadzić, zmuszony byłem zawiadomić Ministerium, że na zmianę ustawy zgodzić się nie mogę, skutkiem czego szkoła istnieć przestała. Racz przyjąć wyrazy mego szacunku – Karol Ludwik Lorentz.
Likwidacja placówki praktycznie położyła kres bytności Lorentzów w Radomiu (choć według źródeł wśród radomian w przededniu wybuchu II wojny światowej znajdowali się jeszcze obywatele o tym nazwisku). Niedługo potem właściciel prywatnego gimnazjum w stolicy, wojciech Górski, zaproponował Karolowi stanowisko inspektora (w praktyce wicedyrektora) w swojej szkole. Rodzina po półwiecznym „radomskim” okresie wróciła na stałe do warszawy. Natomiast wzniesiony przez nią budynek przy ulicy Długiej w Radomiu miał pozostać szkołą na długie lata. wkrótce zaczęła w nim funkcjonować Miejska szkoła Handlowa, w której uczniowie i wykwalifikowana kadra nauczycielska kontynuowali patriotyczne tradycje zlikwidowanej przez zaborcę szkoły Lorentza. Nadchodziły burzliwe czasy Rewolucji 1905 roku. warto pamiętać, że to właśnie radomska „handlówka” jako jedna z pierwszych szkół w guberni radomskiej wywalczyła sobie prawo do nauczania w języku polskim (dotąd wszystkie lekcje prowadzone były po rosyjsku). tradycje tej szkoły kontynuowało potem w tych samych murach IV Liceum Ogólnokształcące im. dr. tytusa Chałubińskiego.
Funkcję inspektora w gimnazjum wojciecha Górskiego w warszawie Karol Lorentz sprawował do roku 1918. w tej szkole jego syn stanisław zdał egzamin maturalny. O tym, czego dokonał później przez swoje długie życie, można przeczytać w wielu książkach i opracowaniach, choćby w wydanym w 1981 roku wywiadzie rzece autorstwa Roberta Jarockiego. w skrócie tylko przypomnę, że profesor Lorentz był absolwentem i wykładowcą Uniwersytetu warszawskiego oraz najdłużej sprawującym tę funkcję dyrektorem stołecznego Muzeum Narodowego – w latach 1935-1982 (zapewne nikt już tego rekordu nigdy nie pobije). Jemu zawdzięczamy ocalenie wielu bezcennych dzieł sztuki w czasie hitlerowskiej okupacji. Był również autorem licznych publikacji z dziedziny historii sztuki i muzealnictwa, posłem na sejm, kawalerem Orderu
Virtuti Militari. Zmarł w 1991 roku. Jego córką była profesor Alina Kowalczykowa, wybitny historyk literatury polskiej, specjalizująca się w epoce Romantyzmu. to właśnie z nią kilka lat temu nawiązał kontakt prezes Radomskiego stowarzyszenia Miłośników sztuki sędzia Łukasz Lechowski. Z wielką radością zgodziła się być patronem radomskiej inicjatywy związanej z popularyzacją sztuki i twórczą edukacją został jej ojciec. profesor Alina Kowalczykowa zmarła niedawno, 13 sierpnia tego roku.
Radomskie stowarzyszenie Miłośników sztuki planuje uhonorować swojego patrona i jego rodzinę pamiątkową tablicą na budynku dawnej szkoły Karola Lorentza przy ulicy traugutta 61.

Członkowie-założyciele Radomskiego stowarzyszenia Miłośników sztuki im. stanisława Lorentza. Od lewej: prezes Łukasz Lechowski, Marcin Kępa, wiceprezes paweł Łyś
fot. Maciej Kamieński Marcin Kępa Ur. 1977 r. w Radomiu. pisarz, publicysta, animator kultury. Absolwent VI LO im. J. Kochanowskiego w Radomiu, polonistyki Uniwersytetu warszawskiego i podyplomowych studiów zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim. współpracownik „Gazety wyborczej”, gdzie publikuje opowiadania z Radomiem w tle. współautor (z Ziemowitem szczerkiem) zbioru opowiadań „paczka Radomskich” oraz autor książek „twierdza Radom”, „Było nie było. powidoki radomskie”, „Balkony. siedem opowieści o żydowskim Radomiu”, „sekrety Radomia” i powieści sensacyjnej „trójkąt Niebezpieczeństwa”. Opowiadania i artykuły publikował w ukraińskim „Granosłowije”, „Gazecie wyborczej”, „Miesięczniku prowincjonalnym”, „Miastotwórczości” i „ha!art”. wieloletni pracownik Ośrodka Kultury i sztuki „Resursa Obywatelska”, gdzie kierował Działem Dziedzictwa Kulturowego. Obecnie adiunkt w Muzeum im. J. Malczewskiego w Radomiu, redaktor naczelny rocznika muzealnego „Arte Fakty”. w latach 2010-2019 r. prezes Radomskiego towarzystwa Naukowego. Laureat Radomskiej Nagrody Kulturalnej (2014) i Nagrody św. Kazimierza (2016). Nominowany do Nagrody Literackiej Miasta Radomia (2021).
