Goniec Mazurski 350

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

Wiadomości z ratusza Burmistrz Giżycka kupił swoim podwładnym w Ratuszu nowe buty. Wręczając je na sali obrad Rady Miejskiej zaznaczył wyraźnie: - Oszczędzajcie je! Róbcie większe kroki na ratuszowym korytarzu!

Drodzy Czytelnicy! Mamy za sobą otwarcie sezonu, jak zawsze na naszym sztandarowym zabytku. Byłem, popatrzyłem, posłuchałem, pstryknąłem kilka zdjęć i... uciekłem. Za nami mamy kampanię wyborczą do Ratusza, mamy nowego burmistrza. Wydawało się że chłop ma za sobą jakąś życiową szkołę, troszkę doświadczenia w dowodzeniu większą grupą podwładnych. Kilka miesięcy wstecz wszedł do Ratusza by wprowadzić nowe rządy. Wprowadził. Kosmetykę kadrową, która to między innymi, zaowocowała znanym nam spektaklem na obrotowym moście. Już początek owego przedstawienia stawał się nie do zniesienia. „Rugi pruskie” w wykonaniu mostowego dawały znać jedno – mamy nową władzę na moście! Przez ostatnie lata media poruszały się po tym zabytku podczas imprez bez większego problemu, teraz wara z mostu bo się zawali, wygnie, zatnie itd. Pies go pies nie było noszenia na rękach (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi). Nasz inny zabytek, czyli zamek, tak piękny wizualnie jako tło dla zdjęć „wybranców narodu”

oszpecony został stojącym w kadrze wozem straży pożarnej. Do cholery organizatorze! To nie były rozgrywki ligii piłkarskiej najbardziej zwaśnionych drużyn regionu, gdzie za chwilkę trzeba będzie kiboli (gapiów) studzić wodą z motopompy. Estrada na środku ulicy Olsztyńskiej. Usytuowanie jej w tym miejscu zakrawa na kpinę. Po krótkich występach i konkursach, gdzie prowadząca nadzwyczaj kaleczyła nasz rodzimy język, ludziska odwrócili się od estrady widząc zamykane szlabany mostu i było już po imprezie. Rozumiem zamknięcie jednego szlabanu, ale zrobiono to także z drugim, w jakim celu? Zapewne by zabezpieczyć naszych ślepych i głuchych gości przed wpadnięciem do kanału. By pokazać im że są jełopami których trzeba za rączkę prowadzać nad brzegiem drogi wodnej, by czuli, że nowy zarządca dba o ich bezpieczeństwo. No i wprowadzenie słowne do mającego się odbyć przedstawienia istne kuriozum. Panieneczka – Calineczka z GCK plecąca czwarte przez piąte, myląca uroczą Miss Restauratorów Kasię Niewiadomską z nadzwyczaj sympatyczną reprezentantką Ratusza panią Karolską. Calineczko – Doroto Łabuz z GCK, już 4 maja powinnaś była złożyć swoją dymisję na ręce burmistrza z racji braku kompetencji do prowadzenia tego typu imprez. Do tego zacnego grona prezenterów przyłączył się „nasz jedyny w swoim rodzaju Miecio”, tu jednak oddam głos mojemu wiernemu Czytelnikowi: „Wstyd mi za słowa, których nie wypowiedziałem, a jedynie usłyszałem! Święta 1 Maja wydawać by się mogły w dobie obecnej przy-

jęły zgoła inny charakter. I nawet część naszej społeczności wracającej pamięcią z nieukrywaną nostalgią do tych jak to dzisiaj nazywa się spędów już przywykła, że tamten sposób świętowania poszedł w niebyt i „se ne wraci”. Tak by się wydawać mogło do wczoraj. Jakież to nieukrywane zdziwienie wywołała u niektórych uczestników uroczystości otwarcia sezonu

prostym językiem, zdawać by się mogło komunikatywnym. Nie wysilał się na głupio – mądre stwierdzenia o tym, ile obrotów trzeba zrobić korbą aby otworzyć most. Jednak najbardziej chamskim zachowaniem te go po żal się Bo że piewcy pierwszo ma jowe go by ło na zwanie naszych władz lokalnych i przed stawi cie li wojewódz kich KRĘ TACZA MI.

wodniackiego (2 Maja) obecność na tej imprezie wodzireja wszech czasów. Zapowiadacza właśnie 1-szo majowego. Pseudo żeglarza, Mieczysława K.. Potrafię zrozumieć, że nowa na sza lo kal na wła dza nie do końca poznała się na tym że Panu, chociaż wydawać by się mogło to odrobinę dziwne, lecz nasuwa się proste pytanie: czy aby w naszej Wodnej Stolicy Polski nie można było znaleźć innego specjalisty – zapowiada cza. Prze cież jak gmin na wieść niesie tenże Pan nie ma nawet pa ten tu że gla rza, o sterniku nie wspominając. Drugi prowadzący w całej rozciągłości zdał egzamin. Mówił

Na nic się zdało obrócenie tej nie chlub nej wy powie dzi w żart. Lu dzie ode bra li to w wielu przypadkach na poważnie. Mam w skrytości ducha jedynie ukryta nadzieję, że będzie to nauczka dla organizatorów, aby ten właśnie krętacz (chciało by się powiedzieć w jego tonie: swój swego zawsze pozna) zostanie ponownie odstawiony na boczny tor z naszego lokalnego życia publicznego i jak sądzę w interesie nas wszyst kich. A tak z czystej ludzkiej ciekawości mam proste pytanie: ile sobie zawinszował za ten nie przynoszący chluby „występ” nasz „bohater”, bo jak wieść gmin-

na niesie nigdy nie czynił on nic bezinteresownie, czy jak kto woli na warunkach „non profit”. Z poważaniem „Nie żeglarz”... a jedynie widz. Ps. Je stem miesz kań cem te go miasta, rówieśnikiem żeglarza w jarmarcznej czapeczce żeglarskiej. Z politowaniem przyglądającym się poczynaniom tego niby żeglarza. W sumie nie było by nic złego w jego nieobliczalnym zachowaniu, lecz osoba ta zawsze coś tam napsoci i pozostawi po sobie niesmak. Chociażby czapeczki dla polonusów – autentycznych żeglarzy, Polaków z całego świata. W konsekwencji bardzo przykre w tym jest odbieranie nas wszystkich z perspektywy tego Pana. I jakoś mi tak nie smacznie i nie po drodze mi z nim. I jak rozmawiałem z uczest ni ka mi wspo mnia nej impre zy po gląd mój po pie ra znaczne grono giżycczan, którzy najprościej mówiąc wstydzą się za takiego reprezentanta tego mia sta. Wnio sek na su wa się sam: Czas na emeryturę panie pierwszomajowy wodzireju. Daj Pan szansę młodemu pokoleniu, a z pewnością zrobią to lepiej od Pana i jak to oni mówią bez „obciachu”. Czas na podsumowanie! Tegoroczne „Wielkie otwarcie sezonu letniego” uważam za kiepską farsę, a część jego bohaterów, tych słow no mu zycz nych dy letantów udowodniła że nie ma wiedzy ani klasy by piastować swoje stanowiska lub reprezentować władzę z Ratusza. A Ty Burmistrzu miasta Giżycko, zamiast sa lo nowej de li kat no ści weź w ręce tęgą szczotę i wymieć z Ratusza te niedołęgi programowe. Wywal na zbity pysk ludzi odpowiedzialnych za przygotowanie takiego pastiszu, zatrudnij ludzi z wyobraźnią, ambicją, a wspomniane niedołęgi niech we zmą się za ro botę w prywatnej firmie, bo w takiej trzeba się wykazać a nie odstawiać dy wersji za na szą ka sę i burmistrza zaufanie. Przykro mi tu dodać Panie Iwaszkiewicz, ale brak wcze śniej szej kon se kwencji i kolejnych sensownych ruchów kadrowych tylko ugruntuje moją opinię że albo staniesz się Pan konkretnym zarządcą Ratusza i miasta, albo będzie czas na przemyślenia na zielonej trawce podgiżyckich łąk!


PEREŁKI

PUCHAR EUROPY NA PÓŁMETKU

Dziś rozpoczynamy trzeci dzień regat. Jest to moment w którym możemy już zacząć przewidywać końcowe rezultaty i ograniczyć swoje aspiracje. W sumie polskie barwy w Lagos reprezentujemy dwuosobowym składem. Ja jako młoda krew i powracający na jasną stronę mocy Janusz Sobczyk, który przez zimę nie próżnował i w tym sezonie z pewnością zaskoczy wiele osób w Pucharze Polski. Wracając jednak do portugalskiej rywalizacji. Ja w zasadzie biję się wyłącznie o punkty Pucharu Europy, Janusz natomiast jako grand master ściga się w Mistrzostwach Świata i jak na razie zajmuje 5 miejsce. Wydawać by się mogło, że dookoła nas same mastersowe dziadki aczkolwiek trzeba przypomnieć, że chociażby jeden z nich Janis Preis, który pierwszego dnia też ulegał na trasie innemu Hiszpanowi kilkanaście dni temu za-

jął drugie miejsce w Mistrzostwach Świata Seniorów. Innymi słowy nie wiek lecz sprzęt i technika dyktują w naszej klasie kolejność na mecie. Co do moich miejsce to dziś mogę już chyba powiedzieć, że wbić się do pierwszej dziesiątki będzie mi bardzo trudno. Muszę te regaty potraktować jako rozpływanie przed sezonem co mam

ków a więc całej czołówki a jednocześnie dawało mi szanse na niecodzienny wynik. Stało się. Kilku zawodników stanęło na górnej boi a moje siedemdziesiąt kilogramów przy i tak dość krótkiej, kilkunastosekundowej pompie przeleciało nad górną boją i zacząłem już frunąć w dół na pełnym mając zaledwie kilkaset metrów do mety. Przede mną tylko jeden

nadzieję zaowocuje w późniejszych tegorocznych startach. W klasyfikacji generalnej zajmuję obecnie 16 miejsce. Miałem szanse na swój mistrzowski wyścig, którego niestety nie było mi dane dokończyć. Po pierwszym starcie utrzymywałem się w okolicach dziesiątej pozycji. Na drugim okrążeniu pośród szkwałów pojawiły się łaty bez wiatru. To zwiastowało problemy ciężkich zawodni-

zawodnik za mną całą reszta. Motywacja wzrosła na tyle że gdyby wiatr siadł zupełnie to byłbym chyba w stanie przepompować resztę wyścigu. Niestety preferencje klasy są takie, że gdy większość stoi i kilku zawodników leci w ślizgu to taki wyścig w praktyce zostaje przerwany. Tak też stało się i tym razem a moje drugie miejsce zostało przekreślone. Szkoda ale nie pozostaje

MAZURSKI GONIEC

3

nic innego niż stanąć do walki w kolejnym biegu. Kolejny środowy wyścig został także przerwany więc na wszystkie cztery biegi puszczone przed przerwą tylko dwa zostały zaliczone. Dziś prognozy wyglądają podobnie więc na wodę znów zabiorę moją jedenastometrową płachtę i będę się ścigał do wyczerpania ostatnich zapasów sił w rękach i nogach. Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że zawody w Lagos mają dość specyficzny klimat mianowicie wiatr zgodnie z prognozami przychodzi po godzinie piętnastej i dzięki doświadczonemu zespołowi sędziowskiemu, zachowującego pełen profesjonalizm nie kwitniemy w porcie od godziny dziewiątej i możemy się rano polenić, kiedy pierwszy start jest ustalany na godzinę czternastą. To nie tylko ułatwia naszą codzienna regenerację ale stymuluje wieczorne życie towarzyskie na mieście. Trzeba przecież korzystać z życia? Wyniki i aktualne wydarzenia z regat na http://www.for mu lawind surfing.org Pozdrawiam serdecznie z Lagos w Portugalii Adam Łożyński (Wojskowa Akademia Techniczna, Giżycko)

OSTATNIA BITWA O DALBĘ

Pić albo nie pić? – oto jest pytanie. Comiesięczne spotkania rajców zwykle przechodzą bez szerszego echa, choć przecież na każdym z nich zapadają decyzje istotne dla naszego miasta. Przed zaplanowaną na dziś (czwartek, 23 kwietnia) sesją w mieście jednak zawrzało. Jednym z projektów uchwał, nad którym pochylą się wybrańcy ludu, jest bowiem wprowadzenie stałego zakazu spożywania napojów alkoholowych na terenie Giżycka, a konkretnie „na terenach ogrodzonych placów zabaw, na terenach ogrodzonych cmentarzy komunalnych i zabytkowych, na terenie nadbrzeża jeziora Niegocin między kanałem Giżyckim a basenem portowym i na terenie

wzdłuż kanału Giżyckiego”. Zakaz nie dotyczy wyznaczonych miejsc, przeznaczonych do spożywania alkoholu (np. tzw. ogródków piwnych). W uzasadnieniu do projektu uchwały, podpisanym przez dyrektor Centrum Profilaktyki Uzależnień i Integracji Społecznej Ewę Ostrowską, czytamy m.in.: „Organy administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego są obowiązane do podejmowania działań zmierzających do ograniczenia spożycia napojów (alkoholowych – przyp. red.). Uchwała ta uporządkuje w znacznym stopniu utrzymanie czystości, przeciwdziałanie dewastacji oraz zapobiegnie naruszeniom porządku publicznego przez osoby spożywające napoje alkoholowe we wskazanych miejscach”. Wydawać by się mogło, że idea jest słuszna, bo i może czyściej, i bezpieczniej będzie w Giżycku. Ale jak to w życiu bywa, to, co podoba się jednym, niekoniecznie zyskuje poklask drugich. Projekt uchwały spotkał się z ostrą krytyką miłośników „piwka w plenerze”, zwłaszcza bywalców portu „Dalba” (przez niektórych określanych mianem kultowego). W sieci rozpętała

się prawdziwa burza, a część internautów nie zostawiła suchej nitki na burmistrzu Giżycka Wojciechu Iwaszkiewiczu. Przeciwnikami zakazu są m.in. przedstawiciele Stowarzyszenia „Aktywne Giżycko Lubię To”, mający – przypomnijmy – dwóch reprezentantów w Radzie Miejskiej. „Będziemy walczyć o prawo do wyboru, bo chcemy mieć wybór, czy wypić piwo w plenerze czy w lokalu” – czytamy na facebookowym profilu Stowarzyszenia. – „Postulujemy do Burmistrza, żeby wycofał z obrad punkt 12 i przeprowadził konsultacje w tak ważnej kwestii jak ograniczanie wolności”. Radny Piotr Andruszkiewicz dodaje zaś: „Nieważne, że w Warszawie nad Wisłą wydzielono strefę gdzie można legalnie wypić piwo pod chmurką. Nieważne, że w ślad za tym na okres wakacji, inne duże lub turystyczne miasta – Poznań nad rzeką Wartą, Trójmiasto na plaży nad morzem – zmieniają podejście i politykę. W Giżycku, w mieście turystycznym, klimatycznym i otwartym ma być inaczej. Zdaniem naszej władzy Giżycczanie są mniej odpowiedzialni, chyba głupsi i mają większe skłonności do alkoho-

lizmu. Nie potrafią kulturalnie napić się piwa na cyplu. Dlatego powstanie nowe prawo i kary (…). Jesteśmy za tym aby prowadzić dialog, edukować i dawać szansę. Nie karać i wymyślać kolejne zakazy”. We wtorek gościem na posiedzeniu Komisji Spraw Społecznych, podczas którego dyskutowano m.in. o kontrowersyjnym projekcie uchwały, był Paweł Andruszkiewicz, prezes „Aktywnego Giżycka”. Jakimi argumentami on i jego koleżanka z ugrupowania próbowali przekonać Wojciecha Iwaszkiewicza, zastępcę burmistrza Romana Łożyńskiego i członków Komisji? Zapraszamy do obejrzenia relacji, przygotowanej przez Giżycką Telewizję Internetową (www.gizycko.tv). Sesja Rady Miejskiej, podczas której planowane jest głosowanie nad projektem uchwały zakazującej picia alkoholu w miejscach publicznych, rozpocznie się o godz. 16.00. Niewykluczone, że obradom przysłuchiwać się będzie rekordowa liczba widzów. Przybycie na sesję, przez prezesa „Aktywnego Giżycka” Pawła Andruszkiewicza awizowaną jako „ostatnia bitwa o Dalbę”, na społecznościowym

portalu zadeklarowało bowiem ponad 1000 osób. Oczywiście kliknięcie czy stuknięcie w klawiaturę jest znacznie łatwiejsze niż osobiste stawiennictwo i z pewnością nie wszyscy pojawią się dziś w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego, niemniej zapowiedź wizyty osób najbardziej zaangażowanych w sprawę należy traktować jak najbardziej poważnie. – Jak ktoś chce napić się w lokalu, to niech idzie do lokalu, jak ktoś jest entuzjastą piwa w plenerze, to niech idzie na plener – tak brzmi przedpołudniowy wpis Pawła Andruszkiewicza. – Wybór! Jeżeli na Dalbę zapadł wyrok

Burmistrza, który tłumaczy, że tego zakazu chce zarządca, to ok. Ale pamiętajcie, że Burmistrz może jako zarządca terenów miejskich, dopuścić do piwa na terenie plaży, bo to już jest pełno-miejski teren. Wydzielić strefę „alkohol friendly”, postawić kosze i toi-toie i pozwolić na spożycie do godziny 21.00! Trzeba jedynie dobrej woli Pana Burmistrza Iwaszkiewicza! Widzimy się dzisiaj o 15.50 przed urzędem, pokażmy Władzy i Samorządowcom, że entuzjaści picia w plenerze to w większości kulturalni ludzie, a nie brudasy i awanturnicy. Bogusław Zawadzki Gazet@ z Giżycka


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

TO MNIE WNERWIA! Demokracja – religia głupoty, postępu i manipulacji cz.2 Twórca socjalizmu Karol Marks złowieszczo rechocze zza grobu! Jego wizja właśnie spełnia się na naszych oczach. Tyle, że dyktaturę proletariatu zastąpiła dyktatura postępu. Wszystko w imię powszechnej szczęśliwości! Weźmy choćby Unię Europejską, która z pierwotnie chadeckiego projektu gospodarczego dryfuje w kierunku sfederalizowanego państwa rządzonego przez nikomu nie podlegających biurokratów, rządzących za pomocą dyrektyw. Takie współczesne Biuro Polityczne KC UE. Jak widzimy duchowe dzieci bolszewizmu niezbyt daleko odbiegły od dziedzictwa swych ojców. Wyzwolicielom ludzkości proletariat się nie udał więc obecnie otoczyli opieką gejów, lesbijki, feministki, ekologów, genderystów i całą resztę tej egzotycznej plejady, chronionej przy pomocy terroru politycznej poprawności. Tutaj oświeceni demokraci zdążyli już zaprzeczyć samym sobie. Gęby mają pełne frazesów o „woli większości” ale jak widać przy aprobacie tej milczącej większości narzucają jej agresywną ideologię rozmaitych mniejszości. Pozostaje tylko nadzieja, że ten post marksistowski porządek skończy podobnie jak jego marksistowski brat bliźniak zanim nasza cywilizacja upadnie. Na razie jest tego upadku coraz bliżej. Jak widać, demokracji bardzo blisko do dyktatury. Tym bliżej im demokracja bardziej wynaturzona. Wspomniany już Marks wiedział co mówi kiedy rzekł aby „wprowadzić demokrację a socjalizm sam się ustanowi”. Już Platon pisał w starożytności, że demokracja wcześniej czy później ewoluuje w tyranię, za co ateńska demokracja skazała go na śmierć a potem – zgodnie z jego wizją – sama upadła. 2. „Aby utrzymać demokrację potrzebna jest głupota na ogromną skalę” – Walter Bagehot reklama

Skupmy się na podstawowym micie demokracji – rządach większości. Ten mit dobrze obrazuje jak oszukańczym i prymitywnym jest demokracja systemem. Większość zawsze ma rację, zdają się wołać apologeci demokracji. Niestety, doświadczenie pokazuje, że większość prawie nigdy nie ma racji. Większość wybiera partie, które tworzą parlamenty. Większość głosuje w referendach. Większość w demokracji jest bożkiem. Jak to wygląda w praktyce? Aby zdobyć poparcie owej większości należy ją przekonać do swych racji. Jak się przekonuje ludzi? Za pomocą propagandy i pijaru, merytoryczne argumenty mają słabe wzięcie wśród ludu. Liczy się głównie prezencja i wygląd danego osobnika. Niestety, owa mityczna WIĘKSZOŚĆ nie ma o niczym bladego pojęcia i podatna jest na wszelkiego rodzaju manipulacje co socjologia udowodniła już dawno temu. Propaganda w dobie niebywałego rozwoju mediów ma atomową wręcz siłę oddziaływania. Polityk będący zwyczajnym oszustem, o ile potrafi się dobrze sprzedać (a więc jeśli zatrudni odpowiednio wyszkolonych speców od manipulacji zwanej PR-em) ma wielkie szanse zostać premierem, prezydentem czy kanclerzem. Większość go po prostu kupi. Wokół nas pełno jest zwykłych łajdaków i oszustów bądź durniów, którzy szczycą się jednak „demokratycznym mandatem”. I w sumie nic im zrobić nie można. Wszak zostali demokratycznie wybrani. Przykład najprostszy z możliwych: większość wyborców ze Słupska wybrała sobie na prezydenta miasta niejakiego Roberta Biedronia. Kim jest ten pan? Jest byłym posłem, który kiedy wszedł do parlamentu (został WYBRANY) nie potrafił powiedzieć... co to jest prezydium sejmu! Poseł! Ale Biedroń ma miłą aparycję, dobrze prezentuje się w mediach, dużo się uśmiecha więc lud miasta Słupsk go kupił. Czy ów lud zna fakt, że ich były prezydent nie ma podstawowej wiedzy w zakresie swych kompetencji? Raczej nie i mało kogo to obchodzi. Ilu mamy takich Biedroniów w skali kraju? Ilu w skali Europy i świata? Więc może nie dziwmy się tak bardzo, że jesteśmy świadkami gnicia i upadku cywilizacji niszczonej przez durniów, oszustów, krętaczy i obłąkanych ideologów. Przy naszym walnym udziale. Pamiętajmy również, że Adolf Hitler i jego partia nazistowska NSDAP doszli do władzy nie w wyniku zamachu stanu ale zwyczajnych wyborów! CDN

Zakończenie ćwiczenia na Litwie Na Litwie zakończyło się ćwiczenie pk. Flaming Thunder. 24 kwietnia na Litwie zakończyło się międzynarodowe ćwiczenie pk. "Flaming Thunder". Polskie Siły Zbrojne reprezentowało ponad 50 żołnierzy z kompanii wsparcia 1 batalionu zmechanizowanego Szwoleżerów Mazowieckich 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej wyposażonych w moździerze 120 mm. Obok "Zawiszaków" w ćwiczeniu udział wzięli żołnierze ze Stanów Zjednoczonych (pluton samobieżnych M109A6 kalibru 155 mm z 1-41. batalionu artylerii oraz moździerze 120 mm z 2-7. batalionu piechoty), Portugalii (moździerze 81 mm z kompanii rozpoznawczej) oraz Litwy (holowane M101 kalibru 105 mm z

reklama

reklama

batalionu artylerii generała Giedraitisa). Flaming Thunder” jest ćwiczeniem organizowanym cyklicznie od trzech lat na obiektach szkoleniowych na Litwie. Jego głównym celem jest doskonalenie umiejętności prowadzenia efektywnego ognia przez pododdziały wsparcia bezpośredniego w czasie wsparcia działań ofensywnych oraz doskonalenie współpracy z sojusznikami z NATO. Każdego roku ćwiczenie nabiera coraz większego rozmachu. W tym roku brało w nim udział 450 żołnierzy. Podczas ćwiczenia artylerzyści z Litwy i Stanów Zjednoczonych trenowali obronę wybrzeża oraz zwalczanie celów nawodnych na poligonie w Plechavicius. W tym czasie polskie i portugalskie plutony moździerzy doskonaliły się w realizacji za-

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU dań bezpośredniego wsparcia ogniowego na poligonie w Pabrade. Tekst: kpt. Guzenda Zdjęcia: Lithuanian Land Forces


8

MAZURSKI GONIEC

IMPREZY

1 MAJA W GIŻYCKU

reklama


IMPREZY

MILITARNA WIOSENNA

MAZURSKI GONIEC

9

MAJÓWKA NA LOTNISKU W WILAMOWIE

reklama

reklama


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

13

SEZON LETNI NA OWCZARKI W MIŁKACH Gdy Straż Gminna wzywa na przesłuchanie... Witajcie wielbiciele tematu fotoradarowych matołów, którym to wydaje się, że są jedyną galaktyką we wszechświecie. Po kilku miesiącach „niezwykle intensywnego” szkolenia stają się oni supermenami obśmiewanymi przez tych którzy widzą dotychczasowe dokonania tych kolesi na niwie trzepania naszych portfeli. Pozostajemy w rejonie Miłek i ich dzielnego szeryfa Owczarka, byłego policjanta z Orzysza. Jegomość ten, wczesną wiosną tego roku wpadł na pomysł rozsyłania do „winnych” strasznego przestępstwa zawiadomień o... przesłuchaniu podejrzanych. Tym sposobem stara się on wystraszyć „przestępców” i zmusić ich (Was!) do składania zeznań przeciwko sobie (Wam!) lub Waszej Rodzinie. Dzięki tym kretyńskim owczarkowym działaniom mój wolny czas nieco musiałem ograniczyć ze względu na zajęcie się odpisywaniem na dostarczoną przez Was korespondencję. Tak więc owczarkowa bandyterka kwitnie na dobre! Odpowiedzmy więc co w takim wypadku macie zrobić? Masz w ręku wezwanie mandatowe, w którym traktują Cię już jak podejrzanego i wzywają do stawienia się na komendzie Straży Miejskiej lub Straży Gminnej? Bez paniki – nigdzie nie musisz się wybierać. Wbrew bowiem pouczeniom-straszakom strażników na wezwaniach, Straż Miejska i Gminna, w odróżnieniu od Policji czy Prokuratury nie ma uprawnień do doprowadzenia środkami przymusu bezpośredniego podejrzanego, który na wezwanie się nie stawił. Tak też nasz dzielny funkcjonariusz wioskowy Owczarek może Was cmoknąć w tyłek! Tu muszę dodać byście dokładnie czytali wezwanie. Jest różnica między wezwaniem na przesłuchanie dot. mandaPolicjanci drogówki nie cieszą się zbytnią sympatią wśród kierowców. W większości przypadków do ich pracy nie można mieć jednak zastrzeżeń. Gdyby kierowcy nie dopuszczali się przewinień, nie byliby przecież karani mandatami... Złości kierujących nie można się jednak dziwić, gdy na ich oczach, mundurowi dopuszczają się przewinień, za które szeregowy obywatel poniósłby dotkliwą karę finansową. Dużo tego typu sytuacji uchodzi policjantom płazem większość świadków nie wierzy, by zgłoszenie wykroczenia dyżurnemu przyniosło jakikolwiek skutek. Niestety, wiele wskazuje na to, że mają rację. Oto list, jaki trafił niedawno do naszej redakcji... Przeczytajcie sami: 28.04.2015 pokonywałem trasę Warszawa - Przemyśl - Warszawa. Na wysokości Puław natknąłem się na bandycko jadącą Vectrę o numerze rejestracyjnym LPU 28471. Wyprzedzanie na trzeciego, na podwójnej ciągłej, na pasach komplet, by odebrać prawo jazdy

tu w charakterze podejrzanego (osoby podejrzanej) a świadka. Gdy jesteśmy wzywani jako podejrzani nie musimy się stawiać, nie musimy reagować w ogóle, gdyż po pierwsze niestawienie się podejrzanego w Straży Miejskiej, Gminnej a nawet GITD nie zawiera sankcji (nic nam za to nie mogą zrobić), a ponadto mamy prawo do odmowy złożenia wyjaśnień na piśmie co teżw Waszym imieniu wykonuję, ale tylko grzecznościowo. Ponadto nie stawiać się na wezwanie „dla osoby co do której występuje podejrzenie” – jak to często piszą – jest najlepszą formą samoobrony przed ewentualnymi manipulacjami, groźbami, urabianiem przez funkcjonariuszy, krzyżowego ognia pytań w naszym kierunku, które ma doprowadzić do poddania się delikwenta, zmęczenia go i wyłudzenia tych pieniędzy pod pretekstem mandatu, bez dociekania czy on tak naprawdę jest sprawcą czy nie. Pamiętajmy bowiem, że służby te nie raz już udowodniły, że mają prawo i bezpieczeństwo w przysłowiowych 4-literach, a najważniejsza jest kasa i to ta do budżetu gminy. Bo już grzywna zasądzona przez Sąd nie bardzo ich urządza, wymaga bowiem niestandardowej pracy, łażenia po sądach, a i tak potem zasila Skarb Państwa. A nie ze wspierania budżetu państwa Strażnicy są rozliczani przez władze samorządowe. Oczywiście, SM czasem do sądu kieruje sprawy, tylko po to, by jeśli łatwo wygra – a tak się dzieje, gdy wzywany nie zna swoich praw, jest po prostu uczciwym człowiekiem i wydaje mu się, że mówiąc szczerze doczeka się w sądzie sprawiedliwości – mieć takie wyroki u siebie i wykorzystywać je jako straszaki dla kolejnych przesłuchiwanych podejrzanych. Warto nie stawiać się na wezwanie dla podejrzanego i odmawiać złożenia wyjaśnień,

a także składać wniosek o umorzenie postępowania egzekwując przestrzeganie przez funkcjonariuszy naszych praw kodeksowych oraz wyroków Trybunału Konstytucyjnego, by po pierwsze nie dawać im dodatkowych narzędzi do tworzenia, a czasem fabrykowania dowodów winy (zaraz trzech powie, że rozpoznało nas na zdjęciu mimo, że była tam osoba niewyraźna), po to by nie mogli się bronić przed sądem, że jeśli były błędy w procedurze to nieumyślne, a przede wszystkim dlatego, że to oni mają obowiązek udowodnić nam winę, a nie my swoją nie-

winność. Jeśli zarzucają nam wykroczenie i już wzywają jako podejrzanego, to znaczy, że wg nich już coś o sprawie wiedzą i mają coś na nas – pic na wodę fotomontarz, dopiero liczą, że się pojawimy i będą na nas mieli. Nie dawajmy im takiej szansy, niech udowadniają sami nie licząc ani na naszą obecność ani na nasze wyjaśnienia. Niech cała korespondencja odbywa się oficjalnie, a wtedy mamy 90% szansy, że nasza obrona w oparciu o nasze prawa i dowody ich przestępczych nadużyć okaże się skuteczna i albo do sprawy sądowej nie dojdzie (nastąpi umorzenie, przedawnienie, ciche wygaśnięcie, lub skończy się jakimś straszeniem ostatecznym z którego nic nie wyniknie), natomiast jeśli do sprawy

sądowej dojdzie, to mamy wtedy tak wypracowaną pozycję procesową, że względnie łatwo będzie nam się obronić, doprowadzając najpierw do uchylenia wyroku nakazowego a potem do uniewinnienia. Zaznaczamy przy tym, że mowa oczywiście o oficjalnym wezwaniu na przesłuchanie w charakterze podejrzanego. Mogą sobie pisać na berdyczów, choć jeśli wcześniej nie składaliśmy wniosku o umorzenie postępowania po otrzymaniu wezwania-quizu typu ABCD (bezprawnego wezwania alternatywnego) to teraz będzie dobra okazja by ten dokument ochronny i bardzo kłopotliwy dla SM i SG złożyć. Natomiast jeśli wezwanie na przesłuchanie w charakterze podejrzanego przyszło mailem, telefonicznie lub osobiście przez strażnika, nie trzeba na to w ogóle reagować, lub jeśli już do rozmowy doszło powiedzieć wyraźnie „nie stawię się bo odmawiam udzielenia wszelkich wyjaśnień w niniejszej sprawie”. Nie pomylmy jednak wezwania dla podejrzanego z wezwaniem w charakterze świadka. Jako świadek musimy się stawić, mimo że mamy prawo do uchylenia się od odpowiedzi na pytania z art. 183 kpk gdyż możemy zostać ukarani karą porządkową (do 250 zł. za pierwsze niestawienie i do 500 zł. za drugie – razem 750 zł.). W takiej sytuacji należy próbować wnioskować o przesłuchanie w naszym miejscu zamieszkania gdy odległość znaczna albo pojechać wraz z wnioskiem o zwrot kosztów dojazdu (kilometrówka lub bilety) i zwrot utraconej dniówki (liczonej wg norm przypisanych). Pamiętajmy: zwrot kosztów dojazdu należy się jak psu zupa, nawet gdy pojedziemy i nie złożymy zeznań (bo odmówimy), nie robią łaski i odmowa jest bezpraw-

POLICJA, CZYLI PAŃSTWO W PAŃSTWIE? kierowcy na długi czas. Droga E372, na odcinku od Wólki Nowodworskiej do miejscowości Parafianka, była dla kierowcy Vectry tylko przypadkowo drogą; w swojej wyobraźnie poruszał się on zapewne na po jakimś torze wyścigowym. Miałem już ponad 500 km trasy za sobą, więc niespecjalnie chciało mi się cokolwiek robić, postanowiłem nie zwracać uwagi na bandytę w Vectrze i zatrzymać się na posiłek, na najbliższym parkingu. Okazało się, że osoby podróżujące wspomnianym Oplem Vectrą miały podobny plan. Zjechaliśmy na parking, zaparkowałem obok Vectry. Ku mojemu zaskoczeniu z samochodu wysiadło dwóch policjantów - było to nieoznakowany radiowóz drogówki wyposażony w wideorejestrator. Wysiadając, zwróciłem uwagę, że to zwyczajnie wstyd, by policja tak prowadziła pojazd, stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym. Usłyszałem w zamian: "Coś się nie podoba? to pisz skargę".

Kulturę kontaktu z obywatelem zostawiam ocenie zwierzchników. Jestem pewien, że szanujący swój mundur policjant nie odezwałby się w taki sposób, bo - zwyczajnie - nie wypada. Policjanci weszli na posiłek do baru, a ja (około godz. 17:40) zadzwoniłem na numer 112 i poprosiłem o przyjazd oficera kontrolnego. Miał być za moment. Zamówiłem posiłek i spokojnie usiadłem obok policjantów jedzących swój obiad. Po 15 minutach policjanci dostali telefon i odjechali. Zadzwoniłem więc ponownie na 112, z intencją przekazania, że to są żarty, a nie załatwienie sprawy. W tym momencie wjechał na parking oficer kontrolny, służbowym pojazdem. Nie przedstawił się, ale nie jest to mój zarzut - jego interwencję początkowo odbierałem pozytywnie. Błąd. Przywitał się i zapytał, gdzie znajduje się Vectra. Odparłem, że odjechała przed chwilą. Pan zadzwonił do oficera dyżurnego i po

3-4 minutach Vectra wróciła na parking przy barze. Panowie z Opla byli mocno poruszeni, że "jakim prawem?", "nic nie muszą" i "o co chodzi?". Naczelnik zapytał mnie o miejsce wykroczenia i czy chcę składać skargę. Zapytałem "ale jak, skoro nagranie jest w Waszym samochodzie, a swojego nie mam?". Naczelnik stwierdził jednak, że pojazd policji nagrywa non-stop, więc możemy je odtworzyć. Wsiedliśmy do pojazdu. Kierowca-sprawca-bandyta coś tam burczał pod moim adresem, więc powtórzyłem, że to zwyczajny wstyd dla munduru tak bandyckie zachowanie policji na drodze. Jeśli Opel Vectra nagrywa także z wnętrza pojazdu, nagranie to powinno mieć wpływ na najbliższe losy zawodowe patrolu z Vectry. Obejrzeliśmy zapis z ostatnich 10 km. Wstydliwa to była sytuacja dla obu policjantów z Vectry, nie przeciągałem tego i zapytałem, czy nadal jestem potrzebny. Naczelnik

NASZA MOTO DZIEWCZYNA na (można zawiadomić prokuraturę) ale wniosek trzeba złożyć najpóźniej 3 dni po przesłuchaniu (najlepiej go wziąć ze sobą). Nie dajmy się też zastraszyć, że prawo do uchylenia się od udzielenia odpowiedzi nam nie przysługuje, przysługuje zawsze – w postępowaniu wykroczeniowym jak karnym o czym decyduje art. 41 par. 1 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia – gdy boimy się odpowiedzialności za przestępstwo, a fałszywe oskarżenie jest przestępstwem nawet wtedy, gdy oskarżamy o wykroczenie.

Na marginesie, zalecamy włączać przed przesłuchaniem dyktafony w komórkach, bowiem odmawianie praw świadkowi, nakłanianie go, zastraszanie, wpływanie na świadka jest przestępstwem i można to zgłosić prokuratorowi. Nie bójcie się tych matołów pierdzących w stołki. Gdy im powinie się noga prędzej czy później znajdziemy sposób by wziąć za „mordę” ich przełożonego czyli wójta Miłek, a to będzie już poważniejszym ciosem dla lokalnej ledwo co wybranej władzy i... kolejne wybory przed nimi! Pozdrawiam – walczcie ze mną!

ponownie zapytał, czy chcę złożyć skargę wobec oczywistych wykroczeń kierowcy nieoznakowanej Vectry. Odparłem, że nie, że materiał jest przecież jednoznaczny a on, jako zwierzchnik, będzie wiedział, co robić dalej. Uścisk dłoni, pożegnanie, odjechałem z przekonaniem, że Policja potrafi się samodzielnie oczyszczać z bandytów. Niestety, myliłem się. Policja nadal nie zasługuje na zaufanie a policjanci z Puław kryją bandytów w swoich szeregach. Dziś, z 29 kwietnia, zadzwonił do mnie pewien dziennikarz. Okazało się, że zadzwonił na Policję, by potwierdzić moją historię. Tam poinformowano go, że uznano, iż policjanci jednak łamali przepisy, ale w sposób uzasadniony! Dlaczego? Jak dowiedziałem się z relacji dziennikarza (i nie mam powodu, by mu nie wierzyć) policja w Puławach uznała, że funkcjonariusze prowadzili działania, mające na celu pościg za podejrzanym o popełnienie wykroczenia sprawcą, jednak w trakcie pościgu - UWAGA odstąpili od jego kontynuowania.

Dziwnym trafem, zapewne przypadkiem, zaraz po tym zjechali na obiad, kończąc w ten groteskowy sposób swój równie groteskowy "pościg". Stoi to w sprzeczności z tym, czego byłem świadkiem obserwując zachowanie Vectry na drodze i ujmę to wprost - jeśli tak zeznali policjanci, to zasadne i pilne jest zweryfikowanie ich dalszej przydatności do pełnienia służby! Niezależnie od stwarzania niebezpieczeństwa w ruchu drogowym, jeśli mają tak daleko idące zaburzenia postrzegania rzeczywistości, to prewencyjnie należałoby ich minimum - urlopować, a następnie skierować do innej, mniej stresującej służby. Dla dobra mnie oraz innych uczestników ruchu drogowego! Podsumowując - w taki właśnie sposób drobna historia wykroczeniowa, mogąca zakończyć się mandatem dla sprawcy wykroczeń, zyska chyba nowy wątek. Bo czy przypadkiem nie był to "pościg za kotletem"? I po co nam policja, która kłamie?


14

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

No to Baca ją bzy**ął, idą i za 10 m turystka mówi do bacy: - Baco, a nie bzy**elibyście mnie znowu za tym krzaczkiem? - No dobra. No to Baca ją bzy**ął idą dalej turystka znowu: - Baco a nie bzy***libyście znów? Nagle baca krzyczy do swojego syna: - Antek! Antek! - Co jest tato? - Przynieś mi kożuch! - Tata a na co ci kożuch, przecież lato jest, gorąco. - Bo zanim ja z tą k**wą na szczyt wyjdę, to już będzie zima!

Przychodzi gruba baba do lekarza i pyta: - Jak mogę skutecznie schudnąć? - Musi pani zacząć jeść dupą! Po miesiącu przychodzi baba bardzo chuda i dziwnie dupą kręci. Lekarz pyta: - Dlaczego tak dziwnie kręci Pani dupą? - Bo gumę żuję! Przychodzi baba do lekarza, wszędzie jest niebieska, zielona... - O Boże, co się pani stało? - Panie doktorze, już nie wiem co mam dalej robić... Za każdym razem, kiedy mój mąż przychodzi do domu pijany, tłucze mnie. - Hmm znam jeden absolutnie pewny i efektywny środek! W przyszłości, kiedy pani mąż przyjdzie pijany do domu, weźmie pani filiżankę herbaty rumiankowej i niech pani płucze gardło i płucze i płucze. 2 tygodnie później przychodzi ta sama kobieta do tegoż lekarza i wygląda jak kwitnące życie... - Panie doktorze, wspaniała rada! Za każdym razem, kiedy mój mąż dobrze wcięty wtacza się do mieszkania, ja płuczę i płuczę gardło, a on nic mnie nie robi. - Widzi pani, trzeba po prostu trzymać pysk zamknięty. Wraca koleś autobusem, okropnie zmęczony po ciężkim dniu pracy. Siedzi, a nad nim dwa mohery obrabiają mu dupę, bo im miejsca nie ustąpił: - Ja wychowałam 5 dzieci i każde by ustąpiło! - Ja wychowałam 10 dzieci i każde by ustąpiło! itd. Na co koleś, gdy już nie wytrzymał: - Jak żeście k***a tłoku narobiły to teraz stójcie! Przychodzi baba do lekarza i mówi: - Mam owłosioną klatkę. - To niech pani jeździ windą. Przychodzi młoda baba do lekarza: - Panie doktorze, przede wszystkim muszę powiedzieć, że jestem jeszcze dziewicą. - To wspaniale, bo ja właśnie jestem lekarzem pierwszego kontaktu! Przychodzi kobieta do apteki: - Macie jakiś naprawdę skuteczny środek na odchudzanie? - Tak. Plastry. - A gdzie się je przykleja? - Na usta. Przychodzi Baba do lekarza. - Powie pani w końcu co pani jest?! - pyta lekarz - No bo tak jakbym chciała usiąść to bym siedziała, siedziała. A jak się położę to bym leżała i leżała - baba kładzie się na biurko lekarza Lekarz nie wytrzymuję. Otwiera okno i wykopuję ją i krzyczy: - A jak cię w dupę kopnę to będziesz tak leciała i leciała!!!!

Turystce pod Nowym Targiem zepsuł się samochód. Młody baca pomógł jej naprawić. Po naprawie zaproponowała zapłatę w naturze. Po fakcie rozmarzona turystka mówi do bacy: - Baco! Wy chyba jesteście najlepszym kochankiem w okolicy! - Eee, nie. Mój szwagier lepszy - Dlaczego? - Za młodych lat przelecielim wszystkie baby we wsi, a jak brakło to złapalim niedźwiedzicę w lesie i też żeśmy przelecieli. - No i co? - Potem przez rok szwagrowi miód przynosiła. Idzie baca przez pustynie, spotyka Araba i pyta... - Daleko stąd do morza? - No, z 30 km. - To żeście se plaże odwalili. Tatry. Mgła jak mleko. Przy szlaku siedzi baca z turystą. Ćmią fajeczkę i papierosa: - Oj baco, baco... - Łoj turysto, turysto... - Oj lubicie wy owieczki, panie baco, lubicie... - Łoj, łodwalcie się! Nie trza było leźć w góry w tym kozuchu, panie turysto... Baca stanął przed sądem. Sędzia pyta: - Czy to wy zabiliście swojego sąsiada? - Tak - A czym zabiliście? - Gazetą - A co było w tej gazecie? Nie wiem nie czytałem. Pewna turystka z dużego miasta przyjechała w góry. A że nie miał kto jej doprowadzić na górę to idzie do bacy i się pyta: - Baco, a nie wyprowadzilibyście mnie tam na szczyt? Zapłacę. - Czymu ni, mogę zaprowadzić. Poszli już w kierunku góry, a że baca był ładny i dobrze umięśniony to turystka mówi do niego: - Baco, a nie wydy**libyście mnie za tym krzaczkiem? - No dobra czymu ni.

Baca popił na imieninach i na drugi dzień na kacu poszedł doić krowę. Mówi do niej: - Oj krasula jak mi się nie chce ciebie doić. A krasula się obraca i mówi: - To ty trzymaj za cycuszki, a ja będę podskakiwać. Dwa węże spotykają się w lesie. Jeden z ich pyta: - Przepraszam kolego ale czy wiesz czy nie jestem jadowity? - Nie mam zielonego pojęcia. A czemu pytasz? - Bo właśnie ugryzłem się w język. Wilk z lisicą złapali zająca. Zając krzyczy: Nie zjadajcie mnie! Nie zjadajcie! Ja mam siedmioro dzieci! - Zamknij ryj i nie krzycz. Wiesz gdzie jest sklep monopolowy? Wiem! Wiem! - Masz tu kasę i leć kupić wódkę... tylko migiem. Przynieś ją tutaj. Och! Dziękuję już lecę! Zaraz będę! Poleciał. Wilk z podziwem popatrzył na lisicę i mówi: - Kurde, Ruda! Ty to masz łeb. Tego jeszcze nie widziałem, żeby zakąska wódkę przynosiła... Lew z rana postanowił się dowartościować. Złapał więc Zająca i pyta: - Kto jest królem dżungli. - Ty,Ty królu! - mówi wystrachany zając. Lew puścił go i złapał zebrę: - Kto jest królem zwierząt? - Ty Lwie. Ty jesteś królem! - Ok. - Lew puścił zebrę. Lew dorwał niedźwiedzia. Powalił go i pyta: - Mów kto jest królem zwierząt. Miś był nie w sosie więc mówi: - Eee... no... Na to Lew go walnął raz, drugi i pyta: - Więc kto jest królem zwierząt? - No dobra, ty jesteś królem zwierząt. Lew dumny jak paw podchodzi do słonia i pyta: - Ty słoń, kto jest królem zwierząt. Słoń spojrzał i nagle złapał lwa trąbą i gruchnął nim o skały. Wybił mu zęby i połamał kości. Lew otrząsnął się i mówi: Kurfa, słoń jak nie wies to sie nie denerfuj

n NASZA WALENTYNKA


MAZURSKI GONIEC

NASZE MIASTO

15

Drodzy Czytelnicy. Są wśród nas osoby którym nie w smak jest to, że historia naszego miasta pisana jest ze wspomnień, ale nie ich ręką. Poznałem to draństwo, zmuszono mnie do zaniechania publikacji wspomnień Pana Antoniego Wojciechowicza. Zamieszczam kolejne fragmenty książki pisanej rękoma Pana Antoniego „35 lat sportu w Łucznach – Giżycku 1945 – 1980”.

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

MIASTA

ZDJĘCIE I MONTAŻ IRENEUSZA BUNKOWSKIEGO WWW.FACEBOOK.COM/GIZYCKOIOKOLICEMAZURY


16

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.