Goniec Mazurski 379

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

ŚWIĘTO 15. GIŻYCKIEJ BRYGADY ZMECHANIZOWANEJ

15. Giżycka Brygada Zmechanizowana powstała 22 lata temu, w 1994 roku i dziś należy do największych brygad w Wojsku Polskim, rozmieszczona w czterech kompleksach koszarowych Giżycka i Orzysza oraz na terenie dwóch powiatów giżyckiego i piskiego. Dowódcą jednostki jest obecnie płk dypl. Jarosław Gromadziński.

reklama

W ostatnich dniach Zawiszacy obchodzili swoje święto, które przypada 15 lipca, w dniu historycznej bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku. Ustanowienie święta w tym dniu jest wyrazem kultywowania tradycji grunwaldzkich oraz symbolem udziału w bitwie patrona brygady – Zawiszy Czarnego z Garbowa. Tegoroczne obchody trwały aż

trzy dni. Zaplanowano wiele atrakcji dla mieszkańców i turystów, m.in. mecz piłki nożnej "Zawiszacy kontra Giżyccy Samorządowcy", koncerty orkiestr wojskowych, pokaz kawaleryjskiej sekcji konnej i piknik militarny. Zdjęciowy reportaż z pierwszych dwóch dni imprez. Święto 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej

Caritas all inclusive Znakomite lokalizacje. Atrakcyjne turystycznie, najpiękniejsze zakątki kraju. Grzechem byłoby nie postawić na rozrywkę i turystykę. Toteż baza hotelowa pod banderą kościelnej organizacji charytatywnej stale się powiększa. „Niech to będzie wyraz naszej wiary, o której św. Jakub Apostoł napisał, że bez uczynków jest martwa” – głosi wiernym kard. Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski, zachęcając ich do ofiarowania 1 proc. podatku na Caritas. Wszak – jak mówi purpurat – wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za naszych potrzebujących braci i siostry. Tę odpowiedzialność władze Caritasu rozumieją różnie. Różnie rozumieją też słowo „potrzebujący”: niemal w każdej diecezji pod szyldem kościelnej organizacji pomocowej wyrósł co najmniej jeden ośrodek wypoczynkowy, nierzadko o standardzie kilkugwiazdkowego hotelu. Opłacalny to biznes, biorąc pod uwagę, że Caritas jako organizacja pożytku publicznego jest zwolniony z obowiązku płacenia jakiegokolwiek podatku. Dodatkowo rocznie z tytułu „1 procenta” uzyskuje łącznie (centrala plus oddziały lokalne) co najmniej 20 mln zł. Nierzadko „co łaska” dorzucają także lokalne władze. Czy tego typu działalność prowadzona będzie nad niedalekim jeziorem Wilkus za Pozezdrzem? Otrzymuję sygnały do Czytelników o dziwnych działaniach lokalnych władz (wójta Pozezdrza), problemach nadleśnictwa tego rejonu (Borki). Teren nad jeziorem jest piękny, a zabudowa, niegdyś należąca do mojego znajomego (poszukiwacza skarbów),dziś jest zamieniona we wspaniałą rezydencję. Diecezja legnicka rozbudowuje i unowocześnia swój ośrodek imienia bł. Jana Pawła II w Białej Dolinie, najpiękniejszej i najstarszej części Szklarskiej Poręby. Buduje, bo – jak przyznają jej władze – nie było tu dotąd ośrodka o wysokim standardzie. Poza tym – jak czytamy w lokalnym wydaniu „Gościa Niedzielnego” –„dotychczasowe domy Caritas m.in. we Lwówku Śląskim i Legnicy nie spełniały oczekiwań wielu wiernych”. Ten, którego budowa ma się ku końcowi, zaoferuje gościom pokoje z widokiem na góry (40 pokoi z łazienkami dla około 70 osób). Do inwestycji dołoży się m.in. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych kwotą 200 tys. zł (w ramach zadania: dofinansowanie robót budowlanych dotyczących obiektów służących rehabilitacji, w związ-

Z CARITASEM DOŻYJESZ 100 LAT! CZ. 14 ku z potrzebami osób niepełnosprawnych). Na przebudowę oraz rozbudowę kotłowni Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu wyasygnował 340,5 tys. zł w ramach pożyczki oraz 170,2 tys. zł dotacji. – Zadanie jest zgodne z priorytetami WFOŚiGW we Wrocławiu w dziedzinie ochrony powietrza. Punkt 3.2. Ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, głównie w miastach, miejscowościach turystyczno-uzdrowiskowych oraz położonych kotlinach górskich – informuje „FiM” Robert Borkacki, rzecznik WFOŚiGW. Diecezja sandomierska. Tutejszy Caritas buduje się w Bojanowie. Z założenia nowa placówka, która powstaje w miejscu starego i zrujnowanego ośrodka wypoczynkowego, ma pomagać osobom niepełnosprawnym oraz wykluczonym społecznie. – Działalność ośrodka skupiać się będzie na doraźnej pomocy osobom niepełnosprawnym oraz ich rodzinom, prowadzeniu rehabilitacji, adaptacji do nowej rzeczywistości poprzez spotkania z psychologami, naukę obsługi wózka inwalidzkiego, pokonywania barier architektonicznych, aranżacji przestrzeni życiowej i adaptacji jej na potrzeby osób niepełnosprawnych – tłumaczy ks. Bogusław Pitucha, dyrektor Caritasu. Na wydatki związane z przebudową otrzymał od Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie 3,5 mln zł dofinansowania. Otwarcie przewidziane jest w połowie 2014 r. Dopiero wówczas okaże się, jak naprawdę ów ośrodek będzie wspierał niepełnosprawnych. Bo choć statutowym celem Caritasu jest „kościelna działalność miłosierdzia realizowana w zakresie potrzeb duchowych i materialnych człowieka”, niekiedy te potrzeby przez jego przedstawicieli rozumiane są nader niedosłownie. Nowiuteńki ośrodek charytatywny Caritas Diecezji Opolskiej nazywa się „Rybak” i znajduje w Głębinowie, tuż nad Jeziorem Nyskim, w regionie Otmuchowsko-Nyskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu,z widokiem na góry. Okoliczni mieszkańcy mówią o nim po prostu – hotel. CDN


PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

3


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

„BYŁEM KSIĘDZEM” CZ.10

SERGIUSZ III

W krótkim czasie po zdobyciu stolicy papież Sergiusz III (904-911) został zastąpiony przez swojego przeciwnika i zesłany na wygnanie. Mając protekcje wpływowych ladacznic, Sergiusz powrócił po kilku dniach na swój urząd. Był on kochankiem dwóch sławnych rozpustnic: Teodory i jej córki Marozji, którym zawdzięczał swa wysoka godność „ojca świętego”. Z rozpustnicą Marozją miał syna, który został później papieżem Janem XI. Teodora z dwiema córkami Marozją i Teodorą mieszkała na Zamku św. Anioła w Rzymie i cała ta trójka, a szczególnie Marozja, rządziła nie tylko Kościołem, ale i całym państwem kościelnym. Pierwsza połowa dziesiątego wieku nazywana jest w historii Kościoła rządami rozpustnic. Teodora i jej córki osadzały swoich kochanków na stolicy papieskiej i znów usuwały ich, gdy pojawił się nowy, młodszy lub przystojniejszy kochanek. Znawca historii Kościoła kardynał Baroniusz w ten sposób opisuje owe czasy: „W tym stuleciu zasiadali na stolicy Piotra nie papieże, lecz rzeczywiste potwory, których lubieżne, bezwstydne prostytutki papieżami czyniły. Rozporządzały one według woli biskupstwami, osadzając urzędy biskupie swymi ogierami i depcząc nogami dekrety, kanony kościelne i stare zwyczaje. Chrystus leżał w łódce Piotra w ciężkim śnie i nie było nikogo, kto by go obudził.” Historia Kościoła rzymskiego dostarcza nam dostatecznego dowodu, że ani księża nie są sługami, ani papieże nie są głowami Kościoła przez Boga wybranymi. Marny byłby to Pan Bóg, który by na księży i na papieży wybierał najgorszych ludzi na świecie. Historyk kościelny kardynał Cezary Baroniusz przyznaje, że nie było zbrodni haniebnej, która nie splamiłby się Sergiusz III. Był on niewolnikiem wszelkich namiętności i niebezpiecznym człowiekiem. LANDON

Po śmierci Sergiusza nałożnica Marozja wraz z siostrą swą Teodorą zrobiły papieżem Anastazego III (911913), który był kochankiem obydwóch rozpustnic. Po nim nastąpił Landon (913-914), który również zawdzięczał swój dwuletni pontyfikat owym wpływowym ladacznicom. Wsławił się tym, że kochanków Marozji wyświęcał na arcybiskupów. Jednym z tych wyświęconych dostojników był następny papież, Jan X. JAN X

Jan X (914-928) został osadzony na stolicy papieskiej przez swoją kochankę Teodorę. Papież ten nie chciał stale ulegać wpływom i grymasom ladacznic i pokłócił się z nimi, wskutek czego na rozkaz Marozji wtrącono go do więzienia i tam uduszono poduszkami. LEON VI

Papież Leon VI (928) panował tylko siedem miesięcy. Nie spełnił on oczekiwań swojej kochanki Marozji, która go otruła. reklama

STEFAN VIII (względnie VII)

Następny papież Stefan VIII (929-931) był również kochankiem Marozji, która za niego rządziła Kościołem i rozdawała godności swoim faworytom. Po trzech latach panowania papież utrącił względy kochanki, która usunęła go z urzędu, osadzając na nim swego nieślubnego syna Jana XI. JAN XI

Po usunięciu Stefana stolice papieska zajął Jan XI, syn rozpustnicy Marozji spłodzony ze stosunku z papieżem Sergiuszem III. Zginął on w więzieniu z ręki swego przyrodniego brata Alberyka (również syna Marozji), który zemścił się za śmierć zadaną jego ojcu przez Marozję, która wówczas wyszła za księcia Toskanii. Papież Jan XI, już siedząc w wiezieniu, wyświęcił za wysokim wynagrodzeniem Teofilakta, 16-letniego syna cesarza wschodniego na patriarchę konstantynopolitańskiego. STEFAN IX (względnie VIII)

Po Janie XI objął stolicę Leon VI, o którym historia nic szczególnego nie mówi. Następca jego, Stefan IX (939942), również panował bardzo krótko. W owych czasach duchowieństwem rządził Alberyk, rozpustny syn Marozji, który zastąpił Stefana IX. Takiemu samemu losowi uległ Agapit II (947-955). Za pontyfikatu Agapita zmarła kochanka i matka szeregu „namiestników Chrystusowych”, Marozja. JAN XII

Nowy papież liczył sobie 17 lat, gdy 16 grudnia 955 roku przyjął sakrę biskupią. Nie miał żadnego przygotowania teologicznego. Tuż przed śmiercią Agapita, dla zachowania pozorów, nadano mu kolejne święcenia, umożliwiając przeskoczenie kilku szczebli kariery duchownej. Podobnie jak niegdyś Merkuriusz, który stał się Janem II, Oktawian przybrał nowe imię – Jana XII lepiej byłoby, gdyby zamiast imienia odmienił swe życie! Niestety, był od tego jak najdalszy i z zapałem wykorzystywał dla nasycenia swych żądz możliwości, jakie dawała nieograniczona władza. Lateran, który niejedno widział w minionej epoce pornokracji, przeobraził się w najzwyklejszy dom schadzek, gdzie najurodziwsi młodzieńcy Rzymu obcowali z najbardziej wyuzdanymi prostytutkami. Janowi XII nie brak było fantazji. Wzorem Kaliguli mianował senatorem ulubionego konia. Pewnego dnia upił się i nadał chłopcu stajennemu godność diakona. Czarującego dziesięciolatka nagrodził za przymilność, wyświęcając go na biskupa. Za usługi prostytutek płacił kielichami i cyboriami. Nie mając pojęcia o łacinie, bez żenady używał potocznego dialektu, klął się na Wenus i Jupitera, pił za ladacznice z piekła rodem. Nie cofnął się przed niczym. Postanowił zorganizować rodzaj krucjaty, by odebrać panom Kapui i Benewentu zagarnięte przez nich ziemie Państwa Kościelnego. Nie powiodło mu się. CDN

Był bardzo zdolny, a przy tym serdeczny i wylewny, szczególnie dla chłopców. Ksiądz Gustaw miał czas dla wszystkich. Prowadził otwarty dom z zawsze pełną i otwartą lodówką. W jego mieszkaniu na plebanii było prawdziwe schronisko. Chłopcy, niekoniecznie związani z Kościołem czy też uczęszczający na katechezę, przebywali tam niemal zawsze, ilekroć sam go odwiedzałem. Na pierwszy rzut oka ks. Gustaw prowadził męską ewangelizację. Tak też wówczas o tym myślałem. Co prawda dziwiło mnie to, a nawet gorszyło, że towarzyski kapłan częstuje winem i piwem nastolatków. Jednego z nich widziałem kiedyś wcześnie rano, jak wychodził z mieszkania księdza. „Na pewno ma jakieś kłopoty rodzinne” – pomyślałem. To właśnie księdzu Gustawowi jako pierwszemu zwierzyłem się ze swoich planów zostania kapłanem. Rozmawialiśmy na ten temat bardzo długo. Od tamtej pory stałem się jego stałym gościem. Wydawało mi się nawet, że ograniczył swoje spotkania z innymi chłopcami. Był dla mnie jak przyjaciel, starszy brat. Nasze drogi jednak dość szybko się rozeszły. Jego przeniesiono nagle do innej parafii, a ja poszedłem do seminarium. Zaraz po jego przeniesieniu, ksiądz proboszcz zabrał mnie na dziwną rozmowę, której tematem była moja znajomość z ks. Gustawem. Byłem wtedy jeszcze na tyle naiwny i bezkrytyczny względem księży, że nawet przez chwilę nie domyśliłem się w czym tkwi problem. Na początku pierwszych seminaryjnych wakacji otrzymałem przemiłą kartkę od „mojego przyjaciela Gucia”, który został proboszczem, urządza się właśnie w swojej parafii i prosi o odwiedziny z ewentualną pomocą. Na miejscu zastałem zaprzyjaźnioną z księdzem starszą kobietę, która przyjechała do niego z córką. Większość dnia zeszła nam na wspólnej pracy: malowaniu, sprzątaniu itp. Wieczorem mój „przyjaciel” wyjaśnił mi, że ma tylko dwa łóżka. Nie wypadało, żebym spał z nastoletnią dziewczyną, a tym bardziej jej matką. Oczywiste więc było, że śpimy razem z Guciem. Po rocznym pobycie w seminarium nie byłem może tak naiwny jak wcześniej, ale wiara w kapłana, który w dodatku mienił się być moim przyjacielem, pozwalała mi bez obaw położyć się obok niego. Bardzo szybko zacząłem tego żałować. Ksiądz Gustaw zrazu delikatnie zaczął się do mnie przytulać, a potem coraz natarczywiej obłapywał mnie, chwytając przy tym za genitalia. Byłem zszokowany. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony. Przeprosił mnie i obiecał, że więcej nie będzie, a ja zdecydowałem się położyć ponownie. Niemal natychmiast poczułem rękę na swoim członku. Sytuacja jednak powtórzyła się. Zacząłem się ubierać i pośpiesznie pakować. Ubłagał mnie abym został. Położyliśmy się po raz trzeci. Tym razem jednak Gustaw tylko drżał na całym ciele, a później zonanizował się i zasnął. Osobiście nigdy nie potępiałem i nie potępiam homoseksualizmu. Ci, którzy uprawiają reklama

ten rodzaj seksu chyba sami najlepiej wiedzą, że jest to niezgodne z naturą i ustanowieniem Bożym. Czy jednak można piętnować ludzi, dla których właśnie taki sposób zaspokajania, chyba największej ludzkiej potrzeby, jest jedynie naturalny? Myślę tu szczególnie o mężczyznach z homoseksualizmem niejako wrodzonym, grupujących się w dobrowolnych związkach. Nierzadko konfiguracje wewnątrz rodziny ukierunkowują w inny sposób zainteresowania seksualne dzieci, np. apodyktyczna, dominująca w małżeństwie żona i matka może wywołać u swojego syna podświadomą niechęć, a nawet strach przed kobietami. W naturalny sposób lgnie on wówczas bardziej do kolegów niż do koleżanek. Istnieją jednak środowiska zamknięte, wyizolowane, gdzie przedstawiciele tej samej płci są

na siebie skazani. Są to przede wszystkim zakłady karne, zakony i seminaria duchowne. Z własnych, sześcioletnich obserwacji wiem, że seminaria są prawdziwymi wylęgarniami homoseksualistów. Jest to, przynajmniej dla mnie, proces zupełnie zrozumiały i naturalny. Jeśli zamyka się pod jednym dachem dwie setki dwudziestoparolatków, to nawet „Święty Boże nie pomoże”. Popęd dany przez Stwórcę musi znaleźć jakieś ujście. Tylko niektóre organizmy mogą przyzwyczaić się do zupełnej abstynencji. Przełożeni i tzw. ojcowie duchowni mówili, że cała rzecz polega na wykształceniu w sobie uczuć wyższych – miłości do Boga i wszystkich ludzi, dzieci Bożych. Co do samego popędu konieczne jest wg. nich przetransponowanie potrzeb seksualnych na energię do pracy dla Kościoła. Innymi słowy ksiądz może kochać kobietę widząc w niej tylko dzieło stworzenia. Kiedy jednak przyszło by mu do głowy dotknąć lub co gorsze zdobyć obiekt miłości, musi zamiast tego oddać swoją wybrankę Bogu (tak jakby jedno drugie wykluczało). CDN


8

MAZURSKI GONIEC

IMPREZY


NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

9

FORMACJA NIEŻYWYCH SCHABUFF Formacja Nieżywych Schabuff powstała w pierwszej połowie lat 80. w Częstochowie. Wtedy Olek Klepacz, Wojtek Wierus i Jacek Pałucha założyli zespół, którego wokalistą i pierwszym liderem był właśnie Jacek. Niebawem Formacja debiutowała na antenie Rozgłośni Harcerskiej. Ich pierwsza płyta „Wiązanka melodii młodzieżowych” ukazała się już w 1989 roku i to właśnie z tego albumu pochodziła najpopularniejsza piosenka radiowego debiutu „Klub Wesołego Szampana”. Na listy przebojów wspięły się także „Kibel”, „Swobodny Dżordż” i „Centrum Wynalazków”. W 1991 roku zespół opuścił Jacek Pałucha, a miejsce wokalisty zajął Olek Klepacz, który początkowo grał w Formacji na klawiszach. Jeszcze w tym samym roku zespół wydał drugą płytę – „Schaby”. Pochodzą z niej takie przeboje jak „Baboki”, „Faja 89”, „Krótka pieśń o miłości”.

W 1992 roku, po kolejnej modyfikacji składu, muzycy FNS nagrali płytę „Urodziny”. Album różnił się od poprzednich, przede wszystkim zrezygnowano z eksperymentów studyjnych na rzecz „żywego grania”. Z krążka również wylansowano kilka hitów jak choćby „Żółty rower” czy „Hej cześć, daj coś zjeść”. Pod koniec 2007 roku, zespół pojawił się z utworem „Ty” i wziął udział w projekcie charytatywnym „Pocztówka do Św. Mikołaja 2007” (Dream Music). Krążek osiągnął status Złotej Płyty. Natomiast 6 czerwca 2008 roku na rynku pojawił się nowy album Formacji, zatytułowany „24 H”, który pilotowany jest singlem „Ławka”. Zamieszczam kilka zdjęć z giżyckiego koncertu który odbył się na giżyckiej plaży.


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

GRZEGORZ KRYCHOWIAK WYBRAŁ HYBRYDOWĄ RAV4 Grzegorz Krychowiak, jeden z najlepszych piłkarzy w Europie, czołowy zawodnik reprezentacji Polski, wybrał niezawodną technologię hybrydową. Wkrótce zasiądzie za kierownicą Toyoty RAV4 Hybrid. Toyota RAV4 to prekursor segmentu SUV, a teraz także lider technologii hybrydowej w tej grupie aut. Dynamiczna hybryda z napędem na 4 koła E-Four zapewnia doskonałe właściwości jezdne, pewność prowadzenia i niskie zużycie paliwa. Toyota jako pierwsza wprowadziła na rynek seryjny samochód hybrydowy, zaś obecnie dysponuje najnowocześniejszą, najbardziej niezawodną technologią hybrydową na świecie. „Grzegorz Krychowiak jest profesjonalistą i sportowcem najwyższego formatu. To przecież jeden z filarów naszej kadry narodowej. Od dawna znane jest też jego zamiłowane do nowych technologii, mody oraz wszelkiego rodzaju aktywności. Hybrydowa Toyota RAV4 idealnie wpisuje się w styl życia Grzegorza, dlatego bardzo cieszymy się z jego decyzji o współpracy z Toyotą” – skomentował Robert Mularczyk, PR Manager Toyota Motor Poland. „Hybrydowa Toyota RAV4 to bardzo ciekawy samochód łączący nowoczesną technologię z codzienną użytecznością. Nie jestem typem kolekcjonera supersamochodów. Lubię rozwiązania praktyczne i użytkowe, z domieszką nowych technologii i gadżetów. RAV4 spełnia te kryteria. Nie mogę się doczekać, by usiąść za kierownicą nowego SUV-a Toyoty i wyjechać na ulice Sewilli” – powiedział piłkarz. Grzegorz Krychowiak to jeden z najwybitniejszych zawodników reprezentacji Polski w piłce nożnej. Należy do czołówki najbardziej uznanych i najpopularniejszych piłkarzy w Europie. W 2015 roku

na Stadionie Na ro do wy m w Warszawie zdobył wraz ze swoją drużyną Sevilla FC Puchar Ligi Europy. W tym samym roku za de biu tował w Lidze Mistrzów i został pierwszym polskim kapitanem drużyny w Primera Division, przyczyniając się do zwycięstwa Sevilli FC nad Realem Madryt. 20 lat temu Toyota RAV4 – pierwszy lekki samochód terenowy z nadwoziem samonośnym – podbił serca kierowców i otworzył przed nimi nowe możliwości użytkowania auta. Teraz ikona rynku SUV jest dostępna z napędem hybrydowym. RAV4 Hybrid to najdynamiczniejsza wersja tego modelu. Pod maską współpracują ze sobą silniki elektryczne oraz silnik benzynowy 2.5, które wspólnie dostarczają 197 KM mocy. Samochód łączy dynamikę z oszczędnością oraz ciekawy design z uniwersalnością i praktycznością. Auto o długości 460 cm i masie ponad 1700 kg przyspiesza do 100 km/h w jedyne 8,3 s i zużywa średnio 5,1 l/100 km benzyny. Komfortowe wnętrze, bogate wyposażenie i niemal bezgłośny napęd hybrydowy pozwalają się zrelaksować w czasie jazdy. Napęd na 4 koła E-Four z elektrycznym silnikiem na tylnej osi daje pewność prowadzenia i stabilność na śliskiej nawierzchni, a także zdolność holowania sporej przyczepy.

NASZA MOTO DZIEWCZYNA

13


14

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

Caryca Katarzyna szukała wytrawnego kochanka, lecz żaden z kandydatów nie wytrwał dłużej niż 50 orgazmów. Katarzyna była niepocieszona. Wkrótce jednak dowiedziała się ze w dalekiej syberyjskiej puszczy mieszka młody drwal, który może zaspokoić każda kobietę. Udała się Katarzyna do owego drwala i mówi: - Albo zaspokoisz mnie 100 razy, albo mój kat zetnie ci głowę. Drwal się zgodził i wspólnie z Carycą odliczali kolejne orgazmy drwala: - 1, 2, 3, ..50, ........,90, ..... Katarzyna już nie wytrzymuje, ale drwal mówi miało być 100, to będzie 100, i liczą dalej. Gdy doszło do 99 orgazmu Katarzyna kłamiąc krzyczy: - 100! - Nie, 99 mówi drwal. - 100, według moich rachunków jest już setny raz. - Caryco, mówi drwal, ja jestem człowiek prosty, ale uczciwy, pogubiliśmy się w rachunkach więc zaczynamy od nowa! Johnny miał ochotę na koleżankę z pracy, wiedział jednak, że ona jest związana z kimś innym... Johnny był coraz bardziej sfrustrowany, aż w końcu pewnego dnia podszedł do niej i powiedział: - Dam ci 100 dolarów, jeśli pozwolisz mi na krótki numerek. Ale dziewczyna powiedziała NIE. Johnny odpowiedział: - Będę szybki, rzucę pieniądze na podłogę, ty się pochylisz, a ja skończę zanim zdążysz je podnieść! Ona pomyślała chwilę i w końcu stwierdziła, że musi skonsultować się ze swoim chłopakiem. Zadzwoniła do niego i opowiedziała mu, o co chodzi. Jej chłopak odpowiedział: - Zażądaj od niego 200 dolarów. Podnieś je szybko, on nawet nie zdąży ściągnąć spodni. Dziewczyna się zgodziła. Pół godziny później jej chłopak ciągle czekał na telefon. W końcu po 45 minutach sam do niej zadzwonił i spytał co się stało. - Ten sukinsyn użył monet!

Pewien facet miał 50-centymetrowy interes. Stwierdził że z tak dużym nie będzie chciała go żadna dziewczyna, więc musiał się z tym uporać. Poszedł to czarownicy, a ta powiedziała mu że ma iść do lasu, tam na środku lasu będzie kamień i na nim będzie siedziała żaba. Miał zadać jej takie pytanie, na które żabka odpowie "nie" i wtedy interes skróci się o 10 cm. Poszedł więc i pyta żabkę: - Żabko, dasz mi buzi? Żabka na to: - Nie! Ubyło 10 cm. Facet już wraca, ale stwierdził, że 40 cm to jeszcze za dużo, więc znów pyta: - Żabko, dasz mi buzi? - Nie! Teraz facet wraca z 30 cm. Pomyślał jednak, że 20 cm w zupełności wystarczy. Idzie więc jeszcze raz i pyta: - Żabko, dasz mi buzi? A żabka na to: - Nie, nie i jeszcze raz nie! Facet miał problem z przedwczesnym wytryskiem wiec poszedł do lekarza. Zapytał co ma zrobić, żeby problemu nie było. Lekarz mu poradził: - Jak już będziesz dochodził, to spróbuj się jakoś wystraszyć. Więc facet tego samego dnia poszedł do sklepu i kupił sobie pistolet startowy (starter), który robi dużo huku i potrafi nastraszyć jak cholera. Podniecony myślą wypróbowania nowego sposobu poleciał szybko do domu. W domu zastał żonę czekająca nago w łóżku. Zaczęli od pozycji 69 i facet momentalnie poczuł że zaraz dojdzie, wiec wystrzelił żeby się przestraszyć. Następnego dnia znów wybrał się do lekarza. Lekarz pyta: - No i jak było? Facet na to: - Niezbyt fajnie. Kiedy wystrzeliłem, to żona zesrała mi się na twarz, odgryzła mi 5 cm penisa, a z szafy wyszedł sąsiad z rękami w górze..

n OGŁOSZENIA DROBNE

Dzwo ni gość do pra cy: - Sze fie nie mo gę dziś przyjść do ro boty... je stem tak ska cowa ny, że i tak nie bę dę mógł pra cować, więc chy ba we zmę zwol nie nie le karskie. Szef na to: - No co ty, na ka ca jest su per spo sób. Ja zawsze jak mam ka ca to pro szę moją żo nę, że by zro bi ła mi lo dzi ka i potem czuję się do sko na le. Powi nie neś to wy pró bować. - Hmm… OK spró buję. Po go dzi nie pra cow nik przycho dzi na swoje sta nowi sko w peł ni sił. Szef pod cho dzi i za ga duje: - I co, jak dzia ła mój spo sób ? - Do sko na le, a w ogó le to faj ną ma szef cha łu pę. Do agen cji towa rzyskiej przyszedł fa cet. Za mówił pa nien kę i spę dził z nią fan ta stycz ną noc. Ra no idzie do sze fowej ure gu lować na leż ność. - Ile się na le ży? - py ta. - Nic. Był pan świet ny! Co? Ca ła noc z rewe la cyj ną dziewczy ną i nic nie pła cę? - Nic. Pro szę, to jesz cze dla pa na - sze fowa po da je mu 200 zło tych. Fa ce ta za mu rowa ło. Nie do syć, że po uży wał w naj lep sze, to jesz cze do stał dwie stówy. Te go sa me go dnia opowie dział o wszyst kim ko le dze, wiec on też po sta nowił od wie dzić agen cję. Też spę dził fan ta stycz ną noc z pa nien ką, ra no idzie do sze fowej i py ta: - Ile się na le ży? - Nic, był pan świet ny - mówi sze fowa i wrę cza mu 50 zło tych. - Dzię kuję - mówi fa cet Nie do syć, że by ło faj nie, to jesz cze do sta ję ka sę. - Ale wie pa ni, co? Mam py ta nie. Dla cze go do sta łem 50 zło tych, a mój ko le ga wczo raj do stał 200? Wczo raj wszyst ko szło na sa te li tę, a dzi siaj tyl ko na ka blów kę. Deta licz ny przed stawi ciel han dlowy firmy ko smetycz nej stu ka do drzwi jed ne go z do mów. Otwie ra dość mło da ko bieta z du żym biu stem. Wo ko ło bie ga trój ka dzie ciacz ków. - Czy mo gę po ka zać pro duk ty? - py ta ko mi woja żer. - Oczy wi ście. Ko leś wyj muje towa ry i py ta ma muś kę, czy zna choć je den z nich. - Tak. Wa ze li nę. Czę sto jej uży wa my z mę żem. - Oooo.... Do cze go? - Do sek su. - Pro szę pa ni, dzia łam w tej bran ży już 9 lat. Do tej po ry wszyscy mówi li, że sma rują wa ze li ną zawia sy. Ewen tu al nie łań cuch w rowe rze. A pa ni tak bez po śred nio... Jak pań stwo te go uży wa ją? - Normal nie. Sma ruje my klam kę drzwi od sy pial ni, aby dzie cia ki nie otwo rzy ły.

n NASZA WALENTYNKA


GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

MAZURSKI GONIEC

400 LAT

15

MIASTA

NIEGDYŚ EŁCKA DZIŚ ULICA WARSZAWSKA

NASZE MIASTO


16

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.