Goniec Mazurski 376

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

Co do mojej odmowy zamieszczenia sprostowania. „Jeżeli odmowa nastąpiła z przyczyn określonych w ust. 1 pkt 1, 4 i 5, należy wskazać fragmenty sprostowania, które nie nadają się do publikacji. – Niestety, o tym Pan redaktor zapomniał”. Czytamy to w waszym internetowym materiale. Przykro mi z tego powodu, ale redakcyjne dowodzące gremium stwierdziło krótko – odrzucamy wszystko! Do swoich rozgrywek wmieszaliście między innymi prezesa Gminnego Zakładu Komunalnego pana Andrzeja Ligęzowskiego. Jegomość ten, w swoim paszkwilu skierowanym pod moim adresem, zapewne będąc

GMINNEJ BANDYTERKI CIĄG DALSZY

„W związku z ukazującymi się w jednym z lokalnych dwutygodników nieprawdziwych informacji dotyczących wycinki drzew na terenie Gminy Giżycko, w których ich autor przekazuje społeczeństwu „sensacyjne” fragmentaryczne informacje opierające się na pomówieniach, w załączeniu przedstawiamy dokumenty dotyczące sprawy. Informację zamieścił (a): Dariusz Grygiencza – 17 maj 2016”. Tej treści materiał, zdobiony licznymi kopiami i mapkami, zamieściła Gmina Giżycko na swojej stronie internetowej. Działania dezinformacyjne rozkręcane są na sporą skalę, jednocześnie pokazana jest słabość „przeciwnika”, tym bardziej, że w zamieszczonym materiale „dowodowym” roi się od błędów, przekłamań i tym podobnych „perełek”. „Zebrane dokumenty świadczą, że wycinka miała miejsce na działkach będących własnością Gminy Giżycko i została wykonana zgodnie z prawem”. Panie sekretarzu Grygieńcza, jesteś pan kolejnym „jeleniem” do odstrzału którego to wytypował pański przełożony. Nawet pan nie jest w stanie zweryfikować opublikowanych dokumentów przed ich upublicznieniem. Przykład? Na wasz wniosek napisany 02.06.2015, który to w ekspresowym tempie jednej doby dociera do Starostwa, otrzymujecie, także w przeciągu jednej doby, zafałszowaną odpowiedź od Bujny i Kozaka, jest ona ogólnie znana. Tu jednak muszę panu wytknąć brak konsekwencji „produkcyjnej”, gdyż w zamieszczonych na gminnej stronie internetowej dokumentach widoczny jest brak waszej prośby z dnia 22.06.2015. Ile tych wniosków o wycięcie drzew spłodziliście?! Jeżeli takie pismo do Starostwa istnieje to jakim urzędowym cudem wspomniani cudotwórcy Bujno i Kozak wydają zgodę już 10.06.15. Ci jegomoście powinni założyć firmę „Urzędowi cudotwórcy” i szykować decyzje na dwa tygodnie naprzód! Panie Grygieńcza zamieszczasz pan bzdety w które mało kto uwierzy!

pod wpływem poważnego stresu wewnętrznego pomylił daty w piśmie, a naskakując na mnie zapomniał, że nie był upoważniony do otrzymania pełnej wiedzy na temat lewej wycinki drzew. Czytelnikom „Mazurskiego Gońca” pragnę pokazać skalę przekrętu w Gminie Giżycko związanego z nielegalną wycinką drzew dokonaną przez radnego gminy Waldemara Trykacza na przykładzie min. Gminnego Zakładu Komunalnego. Jak donoszą moi informatorzy – zaginęła książka wyjazdów gminnych pojazdów tej firmy z 2015 roku. Brawo prezesie!!! Panie sekretarzu Grygieńcza, a gdzie jest zamieszczone kolejne pismo

„Wniosek” z dnia 24.09.2015 w sprawie wycinki drzew na tych samych działkach 866/2, 866/3 itd. Przecież „cudotwórcy” ze Starostwa wydali kolejne zezwolenie w dniu 01.10.2015. Bujno i Kozak mieli się z wami jak cholera, te drzewa wyrastały jak grzyby po deszczu, a ekipa pana Ligęzowskiego nie nadążała z wycinką. To jak pański przełożony łże, może pan naocznie przekonać się w innym waszym dziele. Radny Waldemar Trykacz przechwala się, że otrzymał 02.06.2015 zgodnę (zezwolenie RRG.6131.3.98.2015) na wycinkę samosiewów i krzewów. Ale już w odpowiedzi wójta dla Stowarzyszenia „Wędkarska Grupa Wilkasy” z dnia 22.09.2015 czytamy: „Pan Waldemar Trykacz nie jest posiadaczem przedmiotowej nieruchomości, a zatem nie był stroną postępowania, ani też uprawnionym podmiotem do wystąpienia z wnioskiem o wydanie zezwolenia na usunięcie drzew z działki nr 866/2”. Więc jakim (kolejnym) cudem w pierwszy majowy weekend 2015 zniknęło jedno z największych drzew z tej działki?! Niezbyt świeży powiew bryzy dociera z Gminy Giżycko, oby nie było też tsunami, bo przyszłość rządzących gminą widzę w niezbyt kolorowych barwach.

Z CARITASEM DOŻYJESZ 100 LAT! CZ. 11

Caritas likwiduje placówkę, bo pracownicy założyli „Solidarność” Caritas Diecezji Opolskiej zrezygnował z prowadzenia Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Raciborzu. Powód? Pracownicy CRON odważyli się założyć w Caritasie związek zawodowy „Solidarność” i zażądali podwyżek. Caritas uznał, że nie weźmie odpowiedzialności za „placówki z przymusowym dyktatem”. Niepełnosprawni i ich rodziny nie muszą na szczęście bać się o przyszłość ośrodka, bo przejmie go miasto. – To również pozytywna wiadomość dla pracowników – mówi z kolei Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Dodaje, że „Solidarność” próbowała mediować między Caritasem i związkiem zawodowym, ale bezskutecznie. – Ksiądz, który kieruje Caritasem, prezentował skrajnie liberalne podejście do związków zawodowych – mówi Gumułka. Ksiądz Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej, nie chciał skomentować sprawy. Michał Lorenz, dyrektor ośrodka w Raciborzu, mówi, że pracownikom CRON jeszcze nie wręczył wypowiedzeń. – Do końca roku pracujemy normalnie – mówi. Nie chce komentować konfliktu między „Solidarnością” i związkiem zawodowym. Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Raciborzu zajmuje się niepełnosprawnymi z całego powiatu raciborskiego, ma prawie stu podopiecznych w wieku od 2 do 20 lat. Pracownicy Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych są w szoku. Nikt nie spodziewał się takiego rozwiązania. Ale nikt nie chce się wypowiadać, bo każdy boi się o robotę. – Jeszcze nie wiemy, co się wydarzy. Może ksiądz dyrektor cofnie swoją decyzję? Lepiej siedzieć cicho – mówi jeden z pracowników. W zakładzie, który prowadzi Caritas Diecezji Opolskiej, powstała Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ Solidarność. 18 maja tego roku Marek Sroka, szef zakładowej „S”, wystosował do dyrektora CRON pismo, w którym zażądał co najmniej 30-procentowej podwyżki dla całej załogi centrum. Zapowiedział, że jeśli do 25 maja dyrekcja nie spełni żądań, rozpocznie się spór zbiorowy. Zapowiedział też, że możliwe są działania protestacyjne: oflagowanie zakładu, pikieta, akcja medialna, a nawet strajk. Sprawa trafiła do księdza Arnolda Drechslera, dyrektora Caritasu Diecezji Opolskiej. Ksiądz dyrektor postanowił interweniować we władzach śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Wystosował pismo, w którym złożył protest wobec działań „S” w podległej mu placówce i poprosił o spowodowanie zmiany jej postępowania. Porównał pismo Sroki do pism, jakie w latach 50. władza wroga Kościołowi kierowała do Caritasu. Napisał, że żądania podwyżek nie są możliwe do spełnienia, a cała sprawa ma drugie dno – skompromitowanie Caritasu jako instytucji kościelnej i obrzucenie Kościoła oszczerstwami. Ks. Drechsler zarzucił też „S”, że za termin rozpoczęcia sporu zbiorowego podała w dzień przyjazdu papieża Benedykta XVI do Polski. „Działający na terenie CRON twór związkowy sprawia, że działalność ośrodka przestała być wyrazem społeczno-charytatywnym pracy Kościoła. Ponieważ Caritas Diecezji Opolskiej nie może brać odpowiedzialności za placówki z przymusowym dyktatem, nieodzowna jest bolesna konieczność przystąpienia do likwidacji placówki CRON w Raciborzu pod zarządem Caritas Diecezji Opolskiej” – zakończył pismo ksiądz dyrektor. „Solidarność” próbowała załagodzić spór. Bez skutku. – Związek nie powstał po to, by zaszkodzić Kościołowi. Był odpowiedzią na złe praktyki zarządzania w tej placówce. Pracownicy odbierali postawę księdza dyrektora jako mobbing – mówi Wojciech Gumułka, rzecznik śląsko-dąbrowskiej „S”. Ksiądz dyrektor jak napisał, tak zrobił. Pod koniec czerwca poinformował władze Raciborza, że wypowiada umowę użytkowania nieruchomości, w której działa CRON, oraz umowę o współfinansowaniu działalności. Czyli podjął decyzję o wycofaniu się z działalności Caritasu w Raciborzu. Umowy mają wygasnąć z końcem roku. Urzędnicy zwrócili księdzu dyrektorowi uwagę, że Caritas w Raciborzu świadczy jeszcze usługi opiekuńcze na rzecz obłożnie chorych. Po interwencji magistratu ksiądz wyraził zainteresowanie dalszym prowadzeniem tej działalności. – Co oznaczają te pisma? Po prostu tyle, że Caritas wycofuje się z działalności w Raciborzu. Będzie musiał zwolnić wszystkich pracowników. Próbowaliśmy rozmawiać z księdzem. Bezskutecznie – mówi Mirosław Szypowski, wiceprezydent Raciborza. Miasto zdecydowało, że utworzy publiczny zakład opieki zdrowotnej. Na najbliższej sesji powołana zostanie rada społeczna, która przygotuje statut, zarejestruje działalność. – Już wcześniej mieliśmy pomysł, żeby przejąć ten ośrodek. Bo miasto przekazywało 600-650 tys. zł rocznie na jego działalność. A nie mogliśmy tam nawet przeprowadzić kontroli! – mówi Szypowski. Dodajmy, że o CRON zaczęło być bardzo głośno, kiedy ksiądz dyrektor Drechsler zwolnił dyscyplinarnie Marię Wiechę, poprzednią dyrektorkę CRON. Prokuratura zarzuciła jej wyłudzenie dotacji z PFRON. Niedawno Wiecha została za to prawomocnie skazana (o sprawie pisaliśmy na łamach DZ). Pracownicy stanęli w obronie dyrektorki. NASZEMIASTO.PL reklama


PEREŁKI

GIŻYCKIE STAROSTWO NICZYM KOREA PÓŁNOCNA III RP nie jest państwem prawa. Wystarczy być w lokalnych sądach i dreszczowiec mamy gotowy. Nie jest państwem demokratycznym. I nie jest państwem wolnorynkowym. Jest krajem fasadowej demokracji, rynku zdeformowanego przez socjalizm i krajem gdzie polityka rządu staje się wypadkową nacisku na władzę rozmaitych sitw i korporacji. Jedyny kapitalizm jaki istnieje w naszym kraju to kapitalizm polityczny czyli zwarty układ oligarchiczny elit polityki i biznesu. Symptomem tej choroby są tacy ludzie jak Kulczyk, Krauze czy Gudzowaty. Ich fortuny wyrosły na bazie układów politycznych i dojść do urzędników. III RP krajem gdzie obywatel ma niewiele do powiedzenia i stroni od udziału w rzeczywistości publicznej. To kraj zbudowany na zakwestionowaniu podstawowych reguł praworządności. Lokalna władza Giżycka, Gmina, tu zaszły pozorne zmiany, młodzi objęli stery rządzenia, ale koło sterowe należy do starych wyjadaczy, ci rządzą zza pleców kapitana. Starostwo, tu zaszły najsłabsze zmiany. Fakt, kilku zramolałych „weteranów” poszło do odstawki, jednak wierchuszka pozostała bez zmian. Oni potrafili, wzorem swoich sąsiadów zza wschodniej granicy zamieniać

się rolami. Ot taki lokalny Putin i Miedwiediew. Otoczeni wiernym wianuszkiem oddanych pretorian, pierdzą w stołki kolejne lata. Nie raz zastanawiałem się jakiego kleju im użyczono, że nie można ich z nich wysiudać z cieplutkich posad. Czysto teoretycznie notowania PSL sięgnęły zenitu nie tak dawno, dziś spadły na pysk w zastaraszającym tempie, a w Giżycku kuśtykająca elyta ma się doskonale. Ostatni pucz giżyckich radnych rozbił się na PSLowskiej rafie. Na nic zdała się mobilizacja sił, zramolałych leśnych dziadków nie przestraszyła fatalna kondycja szpitala, widząc na horyzoncie swój marny los po ewentualnej przegranej „siwego łosia Straduna” - Starosty Strażewicza, pokazali swoją najgorszą stronę, jak tonąć to z kapitanem i statkiem. Z podniesionym czołem paradują po giżyckim Ratuszu krętacze od budownictwa i ochrony przyrody, ich dupy zostały ochronione przed solidnym kopem. Stara kolesiowa sitwa ma się doskonale, gorzej pracownicy szpitala, przyszłe matki i małe dzieci. Zramolałe kolesie „siwego łosia” nie widzą narastających problemów, myślą, że ich wódz „stary łoś Stradun” będzie żył wiecznie jak w Koreii Północnej.

STARY ŁOSIU MOCNO ŚPI!!! Na ostatniej Sesji Rady Powiatu Starosta Wacław Strażewicz stwierdził, iż jednym z powodów obecnej sytuacji szpitala są wpisy na moim profilu "facebookowym". Ciekawy punkt widzenia bowiem po pierwsze to aby pojawił się wpis najpierw musiał zaistnieć problem w szpitalu. W opisach nie zamieszczałem przecież wróżb tylko opis faktów Panie Starosto. Dodam także, że to ja jestem radnym a Pan pracownikiem samorządowym i moją rolą jest oceniać a Pańską zarządzać. A ocena moja i wielu radnych nie jest korzystna. Uchwałą bowiem Rady Powiatu dostaliście Panowie prawo negocjowania i podpisania umowy z operatorem zewnętrznym. Jakość tej umowy oraz jej zapisy to wynik Waszych negocjacji. Jesteście także Panowie zobowiązani mocą sprawowanego przez Was urzędu do nadzoru właścicielskiego nad spółką i majątkiem szpitala. W jakim stanie jest ten majątek? - każdy widzi. Moje zobowiązania wobec wyborców są odmiennej natury niż organu wykonawczego ze Starostą na czele i nadal będę informował moich wyborców o sprawach publicznych dotyczących Powiatu Giżyckiego. Uważam Pańskie zarzuty wygłoszone w czasie sesji za absurdalne i nieuzasadnione - traktuję to jako personalny atak wobec braku merytorycznych argumentów skierowany w stronę tych, którzy mieli odwagę złożyć wniosek o odwołanie starosty. reklama

A teraz kilka danych szczegółowych - przekształcenie szpitala w spółkę prawa handlowego zgodnie z Ustawą o Działalności Leczniczej (Art.69.) w naszym powiecie zostało zainic j o w a n e UCHWAŁĄ Nr XXI.135.2012 RADY POWIATU W GIŻYCKU z dnia 27 września 2012 r. w sprawie przekształcenia Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Giżycku w spółkę z ograniczoną odpo wie dzial no ścią . Uchwała w sposób ogólny wyznaczyła ramy funkcjonowania spółki prawa handlowego, gdzie w §.6 czytamy: "Wykonanie uchwały powierza się Zarządowi Powiatu w Giżycku." Takie też jest właśnie rozgraniczenie zakresu odpowiedzialności między Organem Stanowiącym a Zarządem Powiatu. Nie znalazłem Uchwały Rady Powiatu o powierzeniu szpitala podmiotowi zewnętrznemu. Ten proces faktycznie przeprowadził Zarząd Powiatu w imieniu Powiatu Gi życ kie go po przed niej ka den cji pod pi sując Umowę

Operatorską na zarządzanie szpi ta lem. Umowa zo sta ła podpisana ze strony Zarządu Powiatu przez Pana Wacława Stra żewi cza i Mi ro sława Drzażdżewskiego oraz Panią Skarbnik. Nie ma zatem żadnych uzasadnionych podstaw do oskarżania Radnych poprzedniej kadencji o powierzenie losów spółki operatorowi zewnętrznemu. Wypowiedzi w mediach publicznych sugerujące ową odpowiedzialność są nieuzasadnione gdyż to organ wykonawczy Rady był zo bli gowa ny do prze kształcenia jak i właściwego sformułowania treści umowy

w taki sposób aby właściwie zabezpieczała interes publiczny. Do tego mieliście Panowie upoważnienie i delegację Rady Powiatu. reklama

MAZURSKI GONIEC

3


4

MAZURSKI GONIEC

ZNANE I NIEZNANE

„BYŁEM KSIĘDZEM” CZ.7

LEON IV Papież Leon IV (847-855) pozostawił po sobie szczególną pamiątkę. Był on do tego stopnia bezczelnym, że zapewnił biskupom bezkarność za popełnione przez nich zbrodnie. System bezkarności zbrodni popełnianych przez duchowieństwo utrzymał się do pewnego stopnia aż do czasów teraźniejszych. Przestępstwa i zbrodnie podlegają obecnie pod kompetencje sądów świeckich. Aby zbrodniarzy i przestępców należących do duchowieństwa od zasłużonej kary uwolnić, Watykan zawiera z poszczególnymi państwami konkordaty, mocą których bierze pod swoja opiekę księży-zbrodniarzy i w ten sposób uwalnia ich od odpowiedzialności przed władzami świeckimi, czyli od kary kryminalnej.

BENEDYKT III O papieżu Benedykcie III (855-858) wiemy ze źródeł klerykalnych tyle, ze został wypędzony z Lateranu przez antypapieża Anastazjusza. Anastazjusz zniszczył wszystkie wystawione przez papieża obrazy w kościele św. Piotra, zerwał z piersi Benedykta oznakę jego papieskiej godności i kazał go sromotnie wychłostać. Przez urzędników cesarskich został jednak usunięty z urzędu. W owych czasach król Ethelwulf zaprowadził w Anglii zwyczaj ściągania świętopietrza. W IX wieku dokonano niesłychanych fałszerstw dokumentów kościelnych, tak zwanych dekretaliow izydorskich, które miały pochodzić rzekomo z czasów Izydora, biskupa Sewilli, żyjącego w siódmym wieku. Dokumenty te, oprócz najrozmaitszych fałszerstw, zawierały około 100 zmyślonych oszukańczych listów, pochodzących rzekomo od pierwszych rzymskich biskupów. W listach tych papież przedstawiony jest jako jedyna, nieomylna głowa Kościoła i państwa, mająca bezwzględną władze nad wszystkimi mocarstwami na świecie. Fałszerstwu temu przypisywano w średniowieczu wielkie znaczenie. Papieże, dążąc do władzy światowej, powoływali się na te sfałszowane dokumenty, które stanowiły potężną bron w ich rękach, szczególnie wobec całego chrześcijańskiego duchowieństwa. Według historyków świeckich papieżem Benedyktem III była właściwie kobieta, Joanna, która uchodziła za mężczyznę, a umarła w bólach porodowych. Historyk polski Marcin również przyznaje, że na stolicy papieskiej zasiadała kobieta imieniem Joanna, lecz według jego wywodów rządziła ona stolicą apostolską w latach 705-707 pod imieniem Jana VII. Marcin Polak, a także wielu innych wybitnych historyków, pisze, ze papież Jan VI, który panował od roku 701 do 705, nie tylko uprawiał symonie, jak jego reklama

poprzednicy, ale nadto wsławił się tym, ze sprawował rządy wspólnie ze swoją nałożnicą zwaną „Joanną pierwszą”, która po jego śmierci rządziła papiestwem jako Jan VII. Marcin Polak, żyjący w wieku XIII, należał do najznakomitszych uczonych swojego czasu. Urodzony w Opawie na Śląsku, wstąpił do dominikanów. Powołany do Rzymu, spędził w tym mieście większą cześć swego życia. Był penitencjarzem papieży: Jana XXI i Mikolaja III. Po zgodnie Filipa herbu Gozdawa Mikołaj III mianował go arcybiskupem gnieźnieńskim. Zmarł w Bolonii w drodze do Polski, w roku 1279. Był najlepszym dziejopisarzem swego wieku, a jego prace cieszyły się sławą w Europie. Z polecenia papieża Klemensa IV napisał kronikę papieży i cesarzy rzymskich. Dzieło to ukazało się w druku po raz pierwszy w Bazylei w roku 1559. Kronikarz ten tak pisze o Joannie: „Papieżyca ta, wedle podania, pochodziła z narodu angielskiego. Urodzona w Moguncji, zakochała się w pewnym mnichu, przywdziała szaty męskie i podróżowała z nim po Anglii, Francji i Włoszech. Pobierała nauki w Atenach, skąd po śmierci swego ulubieńca udała się do Rzymu. Tu założyła szkołę i wkrótce doszła do takiej sławy, że z woli kardynałów i ludu była wyniesiona na stolicę apostolską. Po 3 i półletnim panowaniu, wskutek niespodziewanego porodu podczas uroczystej procesji, zmarła z bólów i ze wstydu. Z tejże przyczyny oraz dla okazania, z jaka nienawiścią odnoszono się do tego zdarzenia haniebnego, które tak zbezcześciło Kościół, wydany został dekret, aby na przyszłość papieże nie przechodzili przez ulice, na której nastąpił ten skandal. Skutkiem tego dekretu, gdy w dni krzyżowe papieże idą w procesji z bazyliki św. Piotra do kościoła św. Jana Lateranskiego, lub gdy stamtąd wracają, z klerem i ludem, unikają przechodzenia przez to nieszczęsne miejsce, położone w środku drogi, lecz zboczywszy w kilka mniejszych ulic i pozostawiwszy za sobą to miejsce nienawistne, idą znów droga właściwą.” Tyle wielce uczony dominikanin Marcin Polak. Ten sam fakt przytacza w swojej kronice Marcin Szkot z XII wieku i inni kronikarze. Jednak wskutek usiłowań duchowieństwa rzymskiego, aby zatuszować ten skandal, kroniki papieskie z tego czasu tak są pogmatwane, że późniejsi pisarze w żaden sposób nie mogą ustalić, pod jakim imieniem i w którym roku owa Joanna zasiadała na stolicy papieskiej. Jedni utrzymują, że nosiła imię Jana VII, drudzy, że Jana VIII, inni – Benedykta III lub Leona V. To tylko jest pewne, że kobieta imieniem Joanna była rzeczywiście papieżem i że rzeczywiście umarła na ulicy w bólach porodowych. CDN

Tygodnik „Ład Boży” rozprowadzany we wszystkich parafiach diecezji włocławskiej, również miał swoją siedzibę w seminarium. Był tam również: szpitalik dla chorych, świetlice, sale wykładowe, rozmównice dla przyjezdnych gości (nikogo z zewnątrz nie wolno było przyjmować w pokoju). Uczelnia kształcąca przyszłych duchownych, z zewnątrz cicha i majestatyczna, w środku zawsze tętniła życiem i kryła w sobie wysiłek wielu ludzi. Najważniejszym miejscem w całym kompleksie seminaryjnym był mały, starodawny kościółek świętego Witalisa, w którym odbywały się modlitwy starszych – sutannowych roczników. „Portugalczycy” (od noszonych portek) modlili się osobno w kaplicy na piętrze. Obowiązkowe modlitwy zajmowały nam ponad dwie godziny dziennie. Dla jednych było to mało, dla innych – zbyt wiele. Czynnikiem decydującym zdawał się być tu temperament. Cholerycy w czasie dłuższych modlitw wiercili się, rozmawiali, bawili zegarkami itp. Co bardziej praktyczni, zwłaszcza w czasie sesji, czytali skrypty. Flegmatycy w tym czasie często „zaliczali” drzemki. Podczas porannych rozmyślań spali prawie wszyscy. Dochodziło przy tej okazji do śmiesznych sytuacji. Niektórzy głośno pochrapywali, mówili przez sen, a nawet spadali z krzeseł. Przypomnę, że pobudka była o 5.30 (jak mawialiśmy „w nocy”). Jednakże przyczyna ciągłego niedospania a raczej „przymulenia” była zupełnie inna. Popęd seksualny nie zanikał wraz z powołaniem czy też z chwilą przestąpienia progu seminarium. Wiedzieli o tym dobrze nasi przełożeni, chyba dlatego, że sami mieli kiedyś po dwadzieścia kilka lat. Aby więc uśmierzyć grzeszny popęd młodzieńczych ciał – siostry dodawały nam do posiłków solidne dawki bromu. Kilka razy siostrzyczki nie dysponujące odpowiednimi miarkami, przechrzciły zdrowo jedzenie. Skutek był taki, że klerycy „chodzili po ścianach”, a wychowawcy wytężali nozdrza – czy to aby nie zbiorowe pijaństwo! Reakcje na brom były różne – w zależności od organizmu. Niektórzy ratowali się nielegalną drzemką w ciągu dnia. Inni zaliczali po kilkanaście kaw tzw. siekier. Ja osobiście znalazłem inny sposób, w wolnych chwilach chwytałem za hantelki i sprężyny. Przezwyciężałem senność i miałem świetne samopoczucie, a przy tym zagłuszałem naturalny popęd. Jeśli już jesteśmy przy doprawianiu posiłków, to warto wspomnieć o tym jak one wyglądały. Lata 1986 – 88 były przednówkiem wielkiego boomu w zaopatrzeniu, ale wtedy nic tego jeszcze nie zapowiadało. My klerycy odczuwaliśmy dotkliwie ten kryzys. W dodatku siostry, które przyrządzały nam posiłki zdawały się nie mieć o tym zielonego pojęcia (w tym temacie wszyscy byliśmy zgodni). Dość powiedzieć, że na śniadanie był prawie zawsze chleb ze smalcem tzw. tawotem – bez smaku i zapachu oraz herbata z bromem. Na obiad – bliżej niezidentyfikowana zupa bez zapachu (czasami niestety z zapachem), a także kilka stałych potraw typu: smażone kluski z tłuszczem, ryż, placki ziemniaczareklama

ne itp. Najbardziej niebezpieczne były jednak tzw. dania mięsne, które przypadały dwa razy w tygodniu. W czwartki jedliśmy kotlety mielone – „granaty”, a w niedziele schabowe (czyt. cienkie, spieczone skorupy nasiąknięte tłuszczem). Kolacja była zazwyczaj odwzorowaniem śniadania. Czasami tylko dochodziła marmolada, żółty lub biały ser. Tłusta kiełbasa w wydzielonych – reglamentowanych plasterkach bywała w niedziele i święta. Niedoświadczeni „pierwszoklasiści” rzucali się nieświadomi podstępu na wszystkie te specjały po prostu z głodu, ponieważ ilość była ograniczona, a chłopaki zjeść potrafią. Kiedy do późnego wieczora okupowali potem ubikacje, nauczyli się w końcu odżywiania selektywnego. Jak wspomniałem, przełożeni towarzyszyli nam ciągle przy najróżniejszych zajęciach, ale uznali widocznie, że wspólne spożywanie posiłków

to już drobną przesadą. Mieli zatem własną kuchnię, kucharki; własne lodówki i zaopatrzenie; stoły przykryte obrusami, herbatę w szklankach, a o tym co jedli dowiadywaliśmy się dzięki unoszącym się ponętnym zapachom. Ratowały nas dary z żywnością, które przychodziły wtedy masowo z zachodu. Zapełniały one wszelkie piwnice i magazyny. Duża część z nich psuła się tam a te, które trafiały na nasze stoły były przeważnie przeterminowane, ponieważ siostry brały zawsze te, które wcześniej przyszły. Mimo tak katastrofalnego wyżywienia nikt nigdy nie ośmielił się protestować. Kilku śmiałków, którzy w przeszłości zdobyli się na krytykę tej lub innych bolesnych spraw, uznano za „wichrzycieli bez powołania” i z czasem usunięto. Skutek tego wszystkiego jest taki, że obecnie większość księży w diecezji ma wrzody lub inne kłopoty żołądkowo – wątrobowe. Moderatorzy i profesorowie wielokrotnie i bez ogródek mówili nam, że – „ten kto ma prawdziwe powołanie przetrwa wszelkie kłopoty i przeciwności”. CDN


8

IMPREZY

MAZURSKI GONIEC

SŁABE PAŃSTWO? Anatomia antypaństwa Istnieje prosta zasada regulująca życie biznesowe i stosunki społeczne: im słabsze jest państwo i jego struktury, tym większą rolę pełnią w nim nieformalne struktury, grupy tworzące układ i spuszczone ze smyczy tajne służby. Istnieje prosta zasada regulująca życie biznesowe i stosunki społeczne: im słabsze jest państwo i jego struktury, tym większą rolę pełnią w nim nieformalne struktury, grupy tworzące układ i spuszczone ze smyczy tajne służby. Tajne słuzby i gangsterzy uwielbiają wręcz słabość państwowych struktur - wtedy bowiem większość staje się po prostu ich klientelą. Władza nieformalnych struktur wcale nie musi utrudniać życia zwyklym obywatelom, pod warunkiem wszakże, ze respektują oni nie napisane nigdy zasady dzialania. Trzecia RP bez wątpienia (wskazują na to zdarzenia z każdej nieomal dziedziny zycia) była państwem słabym, celowo skonstruowanym jako państwo słabe.

reklama

Siłą rzeczy zatem wiodacą rolę w jej strukturach odgrywali "ludzie z cienia", którzy często wynajmowali sobie polityków i "najbogatszych Polaków" do załatwiania swoich spraw. Mówiąc już bez ogródek Trzecią RP bezczelnie zarządzali ludzie ze służb specjalnych oraz skupionych wokół nich układów kryminalnych i biznesowych. Przykłady z wielu państw niedorozwinietych pokazują, ze takie grupy nie oddają swoich wpływów bez walki. Stąd też zrozumiałe jest dzis napędzanie - przez te nieformalne struktury protestów i prowokacji. Wszystko to służy zahamowaniu procesu wzmacniania państwa. Mocne struktury państwa to bowiem znaczce zagrożenie dla dotychczasowego stanu rzeczy. Tu właściwie mógłbym już swój felieton zakończyć. Rozumowanie wydaje się bowiem tyleż proste co też empirycznie aż nadto sprawdzone. Fizyka życia społecznego: im słabsze państwo, tym mocniejsi ludzie z cienia. Problem jednak w tym, że wzmacnianie struktur państwa powinno być

zadaniem każdej formacji, która poważnie myślo o polskiej niepodległości. Wszyscy - od lewicy do prawicy - jeśli tylko nie czerpią profitów z mechanizmów antypaństwa, powinny solidarnie odbudowywać państwo. Już dziś widać kto jest politykiem prawdziwej lewicy i prawicy, a kto jedynie przebierańcem, na potrzeby chwili udajacym albo socjalistę, albo też konserwatystę. Teatr przebierańców Trzeciej RP powoli staje przed publicznościa w pełnym świetle. Paradoskem tej sytuacji jest fakt, że na czele sił antypaństwa stają takie składy jak choćby Trubunał Konstytucyjny. Udawane państwo chyba wlasnie najpełniej obnażyło swoje oblicze w przypadku tej, utworzonej przez Wojciecha Jaruzelskiego instytucji, która w istocie psuje każdy propaństwowy wysiłek. To oczywiście ideowe dziecko epoki PRL, kiedy nic nie było tym do czego zostało powołane: ani Rada Państwa, ani Sejm, ani milicja, ani nawet Służba Bezpieczeństwa. Dziś wyraźnie widać jak antypaństwo burzy się przeciwko wysiłkom

montowania normalnego systemu niepodległego państwa. Dziś też publicznośc dostaje tyle informacji, że może sama ocenić, kto, gdzie, jak i w jakim interesie gardłuje. Dziś każdy z nas - niezależnie od poglądów - może zdecydować, czy stoi po stronie budowy państwa Polskiego, czy też uczestniczy w antypaństwowej rewolcie tych, którzy dotychczas bezkarnie na społeczeństwie pasożytowali.

Są tacy, którzy nie mają złej woli, ale zwątpili w to, że Polacy mogą mieć pełnowartościowe państwo, ich trzeba przekonać, o ile nie zabrnęli już za daleko w działaniach przeciwko Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Ludzi antypaństwa tzreba jednak odnaleźć i surowo ukarać. Tak bowiem działa każde poważne państwo. Proste? Spoglądajmy więc czy to się powiedzie.


NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

17

STRONGMENI 2016 W GIŻYCKU

reklama


MOTORYZACJA

21 oesów i 41 stref kibica PZM Rajd Polski to nowa nazwa polskiej rundy Mistrzostw Świata FIA, której organizatorem jest Polski Związek Motorowy. Zawodnicy będą mieli do pokonania 21 odcinków specjalnych o długości 306 kilometrów, a cała trasa liczy 1253 km. Obsługę kibiców zapewni Top Racing, nowy partner komercyjny organizatora, odpowiedzialny za 41 stref przeznaczonych dla fanów sportu rajdowego. Polsat i TVP przeprowadzą bezpośrednie transmisje z rywalizacji na trasach trzech odcinków specjalnych. O wszystkich nowościach oraz stanie przygotowań do 73. edycji rajdu poinformowano 17.05.2016 podczas konferencji prasowej w Warszawie, a jednym z wiodących tematów były sprawy bezpieczeństwa. -Wszystkie przygotowania przebiegają zgodnie z harmonogramem, a budżet rajdu jest zabezpieczony. Od 11 lat, kiedy podpisaliśmy umowę z władzami Warmii i Mazur mamy stałą bazę w Mikołajkach, stałą sympatię mieszkańców pięknego regionu i coraz lepsze odcinki specjalne. W ubiegłym tygodniu Michele Mouton zapoznała się z trasami oesów i wszystkie proponowane przez nas zmiany zostały zaakceptowane. Dyrektorem rajdu jest Jarosław Noworól, a nowym dyrektorem ds. bezpieczeństwa został Jacek Bartoś. Zaprosiliśmy go do współpracy chcąc wykorzystać jego wielkie doświadczenie – stwierdził Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego - Po nienajlepszych ubiegłorocznych doświadczeniach dotyczących obsługi kibiców, nawiązaliśmy współpracę z Top Racing, firmą która wprowadzi nowe standardy i rozwiązania w tej materii. W ubiegłym roku Rajd Polski, podobnie jak Rajd Argentyny dostał żółtą kartkę przez nie zawsze właściwe zachowanie kibiców. Ta sytuacja nie może się powtórzyć. Dlatego zmieniamy system zabezpieczenia rajdu. Zwiększyliśmy środki finansowe na ten cel. Do 1500 wzrosła liczba osób, w tym policjantów i ochroniarzy odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Mamy również nadzieję na aktywne włączenie się mediów w informowanie o bezpiecznych zasadach oglądania rajdu. Uwagi zgłaszane przez służby bezpieczeństwa nie mogą być lekceważone. Oczekiwa-

nia FIA to przede wszystkim poprawa zachowania kibiców. Ktoś kto kupuje bilet staje się świadkiem wielkiego widowiska, ale ma także obowiązek przestrzegania reguł – podkreślił A.Witkowski. Prezes PZM poinformował również o zaproszeniu Rober ta Kubicy jako gościa rajdu oraz potwierdził start w rajdzie mistrza Europy Kajetana Kajetanowicza, dla którego będzie to debiut w Mistrzostwach Świata. O znaczeniu Rajdu Polski dla regionu mówił Gustaw Marek Brzezin, marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego. - Jest to dla nas sztandarowa impreza sportowa, jedna z niewielu o światowej randze. Rajd jest relacjonowany przez polskie i światowe media i dzięki temu możemy pokazywać to co jest najpiękniejsze w naszym malowniczym regionie, możemy zaprezentować naturalne piękno Warmii i Mazur. Rajdy to nasza tradycja jeżeli chodzi o zmagania sportowe. Śp. Marian Bublewicz czy Krzysztof Hołowczyc to nasi zawodnicy z Warmii i Mazur rozsławiający region na cały świat. Dużo zmieniło się od czasu gdy zawitał tutaj Rajd Polski. To region dysponujący bardzo dobrą infrastrukturą hotelową, rekreacyjną czy komunikacyjną, która uległa korzystnej zmianie po uruchomieniu portu lotniczego w Szymanach. Zapraszam serdecznie na Warmię i Mazury: Jest tam ładnie, smacznie i bezpiecznie – zakończył G.M.Brzezin. - W tym roku chcemy Państwa zaskoczyć nowymi trasami i nowym, imponującym mostem dla pieszych nad jeziorem Mikołajskim. Będzie łatwiej dotrzeć do piękniejszych z roku na rok Mikołajek. Co roku staramy się także wybudować lub poprawić jakiś odcinek specjalny. W tym roku przygotowujemy duży fragment nowej drogi dla oesu, który kończy się w Starych Sadach. Zachęcam do jak najliczniejszych odwiedzin, aby wspólnie cieszyć się Rajdem Polski i podziwiać rywalizację najlepszych kierowców świata – powiedział Piotr Jakubowski, Burmistrz Miasta i Gminy Mikołajki. Andrzej Król, właściciel firmy Top Racing przedstawił z kolei program działań związanych z obsługą kibiców. - Pomagaliśmy już organizatorom Rajdu Polski w latach 20052012, więc zastosujemy sprawdzo-

ne i dobrze oceniane przez kibiców rozwiązania, ale wprowadzamy również nowe pomysły. Przygotowaliśmy dwa razy więcej stref dla kibiców, 41 miejsc do komfortowe go śle dze nia ry wa li za cji. Wszystkie strefy zostały tak dobrane, aby zapewnić dogodne dojazdy i parkingi. Większość z nich będzie wyposażona w punkty cateringowe i nagłośnienie. A jak do nich dotrzeć podpowie 700 tablic in for ma cyj nych. W nie któ rych strefach, dla najmłodszych kibiców przygotujemy ogrodzone place zabaw. Kolejną nowością są Rally Campingi – pola biwakowe w pobliżu najciekawszych miejsc. Kibice otrzymają także bardzo obszerny, oficjalny program rajdu z informacjami o parkingach, drogach dojazdu czy drogach wyłączonych z ruchu. Wszystkie strefy kibica zostaną zaprezentowane w postaci zdjęcia lotniczego wraz ze skalą atrakcyjności. Przy Mikołajki Arenie będzie działał Rally Fan Park, a wokół toru znajdzie się ponad 4 tysiące miejsc na trybunach wraz z powiększoną strefą stojącą. Od kilku tygodni prowadzimy już dystrybucję karnetów i biletów z informacjami na stronie internetowej rajdu. Dla najbardziej wymagających kibiców przygotowaliśmy Vip Rally Experience wraz z ofertą noclegową oraz transferem na odcinki specjalne. Bilety dystry bu owa ne są w Empi ku, na stronie eBilet.pl i na stronach Top Ra cing. Pod czas Raj du bę dzie czynnych 5 punktów kibica, prowadzących także sprzedaż biletów. Już dzisiaj działa specjalna infolinia, gdzie można uzyskać informacje o imprezie. Top Racing, tegoroczny partner komercyjny PZM Rajdu Polski, jest polskim przedsiębiorstwem i posiada 10-letnie doświadczenie w organizacji rajdów oraz przygotowaniu stref dla kibiców na różnych imprezach w sportach motorowych. Top Racing jest także największym w Polsce import_erem i dystrybutorem oficjalnych gadżetów zespołów Formuły 1, teamów rajdowych oraz akcesoriów do sportów motorowych. Po raz piąty (1973, 2009, 2014, 2015, 2016) w historii jedna z rund światowego championatu zostanie rozegrana w naszym kraju, a po raz czwarty wśród mazurskich jezior. Inauguracja rajdu nastąpi w czwartkowe popołudnie w centrum Mikołajek. Tego samego dnia

MAZURSKI GONIEC

pierwsze spotkanie Sebastiena Ogiera, Jariego-Matti Latvali, Andreasa Mikkelsena, Haydena Paddona, Daniego Sordo, Thierry’ego Neuville’a i Madsa Ostberga na Mikołajki Arenie. Dziewięć piątkowych odcinków to dwukrotnie przejeżdżane próby: Chmielewo, Wieliczki (ze słynną hopką na przejeździe kolejowym), Świętajno i Stare Juchy, a na zakończenie dnia ponownie rywalizacja na Mikołajki Arenie. W sobotę sześć widowiskowych oesów: dwukrotnie przejeżdżane Gołdap, Stańczyki i Babki bez możliwości serwisowania samochodów w ciągu dnia, a wieczorem trzecie spotkanie na torze Mikołajki Arena. Niedziela to po dwa przejazdy

21

NASZA MOTO DZIEWCZYNA oesów Baranowo i Sady. Ostatni z odcinków będzie jednocześnie tzw. Power Stagem, na którym trzy pierwsze miejsca premiowane są dodatkowymi punktami (3, 2, 1). Na mecie tej próby poznamy zwycięzcę rajdu, ale uroczyste zakończenie i koronacja triumfatorów PZM Rajdu Polski o godzinie 14 w Mikołajkach. Ma py od cin ków spe cjal nych oraz harmonogram dla kibiców na www.rajd pol ski.pl w dzia le KIBICE


22

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

na zewnątrz. Przez plażę przechodziły dwie staruszki. Jedna opierała się na lasce. Przechodząc obok zasypanego faceta uj rza ła cos wysta ją ce go z pia sku. Koń cem la ski za czę ła prze su wać to w jedna, to w druga stronę. – Życie nie jest sprawiedliwe – powiedziała do drugiej. – Czemu tak mówisz? – spytała tamta zdziwiona. – Gdy miałam 20 lat byłam tego ciekawa, gdy miałam 30 lat bardzo to lubiłam, w wieku 40 lat już sama o to prosiłam, gdy miałam lat 50 już za to płaciłam, w wieku 60 lat zaczęłam się o to modlić, a gdy miałam 70 to już o tym zapomniałam. Teraz, kiedy mam 80 lat, te rzeczy rosną na dziko, a ja nawet nie mogę przykucnąć! Niedź wiedź z wil kiem spotka li się w le sie. Niedź wiedź: – A ty co ta ki roz ra dowa ny ska czesz po le sie? – Bo wiesz, tam na po lan ce, li si ca utknę ła w roz ga łę zio nym pniu drzewa. To za su ną łem jej drą ga raz i dru gi... – O! To pój dę i ja! Też za su nę... Mi nę ła go dzi na, znów się spoty ka ją: – No i jak tam, mi siu, za su ną łeś? – Ty wiesz, żad ne go drą ga na po la nie nie zna la złem, to jej ca łą du pę szyszek na pcha łem... Po lak Ru sek i Ame ry ka nin przy wód ce spie ra ją się ja kie ich kra je ma ją naj więk sze osią gnię cia. Pierwszy mówi Ru sek – Wie cie my ma my ta kie ło dzie pod wod ne któ re pły wa ją nie tyl ko pod wo dą i na wo dzie ale nawet pod dnem. – To jesz cze nic – mówi Ame ry ka nin – My ma my ta kie win dy któ re jeż dżą we wszyst kich kie run kach a nawet w ko smos. A my – mówi Po lak ma my w Nowym Targu ta kie go ba cę co mu 12 wró bel ków sia da na pe ni sie. Jak znów tro chę wy pi li to im się głu pio zro bi ło. – Wie cie – mówi Ru sek te na sze ło dzie pod wod ne nie pły wa ją pod dnem. – A na sze win dy nie jeż dżą w ko smos – mówi Ame ry ka nin Po lak na to: Powiem wam te mu 12 wró bel kowi się nóż ka ze śli zguje. Po na stęp nej ko lej ce: Ru sek: Wie cie te na sze ło dzie pod wod ne są do du py jak się za nu rzą to czę sto już nie wy pły wa ją Ame ry ka nin: Te na sze win dy czę sto się blo kują a nawet potra fią się cza sa mi urwać Po lak: Jak wy je ste ście ta cy szcze rzy to ja wam też powiem: Ten ba ca nie był z Nowe go Targu ale z Nowe go Są cza.

Przychodzi 90 letnia staruszka do sex-shopu i mówi: – Poproszę ten wibrator! – Proszę pani – odpowiada sprzedawca – lepiej by babcia do kościółka poszła, pomodlić się... – Ale ja chodzę, chodzę, synku! Tylko już nie mam się z czego spowiadać! Para zakochanych spaceruje po parku: – Kochany, pocałuj mnie jak Romeo piękną Julię! – To znaczy? – Hmm, a może przytul jak Abelard swa Heloizę... – Czyli jak? – Jak?! Jak?! Srak! Czytałeś k*rwa coś w życiu? – Tak! Naszą Szkapę. Ugryźć cię w dupę? W murzyńskiej wiosce rodzi się białe dziecko. Poruszenie, konsternacja, rodzice idą do szamana. – Szamanie, jesteśmy oboje czarni, a dziecko się urodziło białe, jak to może być? – A robiliście to po murzyńsku? – Tak, tak, po murzyńsku! – Od tyłu po murzyńsku? – Od tyłu po murzyńsku! – A palec w dupie był? – Nie było. – No to tędy się światło dostało! Dzień dobry. Czy u pana można wykonać intymne strzyżenie? – Oczywiście. Niech pani siada na krzesło, a ja już biegnę przygasić światła i przyniosę szampana i prezerwatywy... Był sobie facet, który dbał o swoje ciało. Pewnego razu stanął przed lustrem, rozebrał się i zaczął podziwiać swe ciało. Ze zdzi wieniem stwierdził jednak, iż wszystko jest pięknie opalone oprócz jego członka! Nie podobało mu się to, wiec postanowił cos z tym zrobić. Poszedł na plażę, rozebrał się i zasypał cale swe ciało, zostawiając członka sterczącego

Nie rozumiem kobiet: przekłuwają sobie uszy, nosy, pępki, brodawki, rodzą dzieci, często mają cesarkę, wstrzykują silikon w różne części ciała, depilują gorącym woskiem włosy na nogach, pod nosem, na wzgórkach łonowych; robią sobie lifting, tatuaże, odsysają sobie tłuszcz, zmniejszają pośladki; usuwają żebra, operują biusty, usuwają skórki na palcach i robią mnóstwo innych bolesnych rzeczy... A nie można ich bzyknąć,... bo je, k**wa, głowa boli! Nauczycielka pyta dzieci: – Jaki jest największy przedmiot, który można wziąć do buzi? Dzieci mówią: gruszka, banan, pączek... Gdy przyszła kolej na Jasia, ten mówi: – Lampa! – Jak to, Jasiu? Chyba coś ci się pomyliło? – Nie, proszę pani. Jak wieczorem mama idzie spać, to mówi do taty: zgaś lampę to wezmę do buzi. Strażak wrócił z pracy do domu i mówi do małżonki: – Słuchaj, mamy wspaniały system u nas w remizie. Kiedy zadzwoni pierwszy dzwonek – ubieramy nasze kurtki. Kiedy zadzwoni dzwonek drugi – zjeżdżamy po rurze na dół. Dzwoni trzeci dzwonek i wszyscy już siedzimy w wozie. Od dzisiaj chcę, żeby w tym domu obowiązywała podobna zasada. Kiedy powiem do Ciebie „Dzwonek pierwszy” – masz się rozebrać. Kiedy powiem „dzwonek drugi” – masz wskoczyć do łóżka. Kiedy powiem – „dzwonek trzeci” – zaczynamy całonocne pieprzenie. Następnej nocy mąż wraca do domu i woła: – Dzwonek pierwszy. Żona rozebrała się do naga. – Dzwonek drugi – zawołał strażak i żona wskoczyła do łóżka. – Dzwonek trzeci – i zaczęli uprawiać seks. Po dwóch minutach żona woła: – Dzwonek czwarty! – Co to jest dzwonek czwarty? – pyta zdziwiony mąż. – Więcej węża – odpowiada żona – jesteś cholernie daleko od ognia. Co robi emerytowany pułkownik, gdy ma ochotę pobaraszkować z żoną, a nie udaje się? – Odbezpiecza pistolet, celuje w małego i mówi: – Stój! Bo strzelam! Idzie facet koło śmietnika, patrzy – a tu leży baba. Podchodzi do leżącej baby, szturcha ją nogą. Baba poruszyła się. Facet ogląda ją z każdej strony, wreszcie mówi: – E! Baba, powiedz aa! – Aa. Facet podszedł z drugiej strony i mówi: – E! Baba, powiedz be! – Be. – Nic z tego tego nie rozumiem, ktoś całkiem dobrą babę wypierdolił na śmietnik...

n NASZA WALENTYNKA


NASZE MIASTO

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

MAZURSKI GONIEC

400 LAT

23

MIASTA


24

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.