Goniec Mazurski 374

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

ści rozróżnienia wypowiedzi i ocen, pochodzących od autora publikacji od rzeczywistych faktów”. Wójt Jasudowicz wytyka moje błędy, zwraca uwagę na brak staranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, brak źródeł ich pochodzenia. Żąda wręcz zamieszczenia sprostowania, gdyż jak twierdzi, piszę bzdury wyssane z palca. Odnieśmy się do jednej z tych bzdur. Wypichcono wniosek do Starostwa o pozwolenie na działania w strefie działki 866/2 w dniu 2.06 2015 roku (patrz zdjęcie) z prośbą warunkowaną:”zagrożeniem bezpieczeństwa ludzi i mienia, cięcia sanitarno – pielęgnacyjne, obumarcie (jesion)”. Drodzy Czytelnicy. We wskazanej strefie nie było ludzi, gdyż tam nigdy nie wykonano nawet ścieżki, jedynym mieniem był sracz radnego Trykacza, lub płot jego działki. Jeżeli cięcia sanitarno – pielęgnacyjne są formą wycinki zdrowych drzew Panie Jasudowicz, to pozostało zapewne jeszcze to jedno – jesion, obumarty, podobnie jak reszta, wykastrowany z powierzchni ziemi i do dziś leżący w trzcinie, choć Pański podwładny, szef Zakładu Komunalnego stwierdził, że drzewa zostały sprzedane w celu zmniejszenia kosztów wycinki. Wycinkę radny Trykacz rozpoczął na waszym terenie w pierwszy weekend maja 2015 a wy zaczęliście szopkę z dokumentacją wyczyniać w czerwcu 2015 roku. Wójcie Jasudowicz wmawiasz Pan radnym Gminy brednie, że wszystko było zgodnie z prawem, jak pańskie zeznania majątkowe za ostatnie dwa lata, wkręciłeś Pan Strażewicza a obecnie prezesa Gminnego Zakładu Komunalnego Andrzeja Ligęzowskiego, który jest Pańskim podwładnym, a który na Radzie Gminy łgał w żywe oczy śpiewając jak mu wójt zagrał. „Mein Kamf” z Gminą Giżycko trwa, robi się coraz ciekawiej, ciąg dalszy nastąpi.

GMINNEJ BANDYTERKI CIĄG DALSZY

Drodzy Czytelnicy „Mazurskiego Gońca” ciąg dalszy batalii o bezczelne działania radnego Gminy Giżycko Waldemara Trykacza trwa. A wręcz kolejne osoby są wkręcane w ten proceder przez wójta Marka Jasudowicza. Patrząc nieco z boku wydaje mi się, że powstaje druga część „wiekopomnego” dzieła znanego wszystkim Adolfa pod nazwą „Mein Kampf”. Oczywiście dodać trzeba, że jest to „Mein Kampf” z zalatującą nieświeżym fetorkiem lokalną administracją. Kilka dni wstecz otrzymałem przesympatyczną oprotestowującą moje działania korespondencję od wójta Jasudowicza, który to, zarzuca mojej skromnej osobie że cyt.:” pozbawia czytelnika możliwo-

Z CARITASEM DOŻYJESZ 100 LAT! CZ. 9

FiM – Kto daje i zabiera… Dobrzy ludzie wpłacali na konto Caritasu pieniądze na dom dla niepełnosprawnego chłopca. Kiedy kasy było już odpowiednio dużo, okazało się, że kościelna instytucja kupi dom, ale dla siebie. 11-letni Rafał urodził się z wadami nóg i bioder. Nie ma rąk. Podstawowe czynności, takie jak jedzenie i pisanie, wykonuje nogami. Chłopiec mieszka w starym domu, w którym nie ma nawet czegoś na kształt łazienki, więc musi chodzić do wychodka. Także zimą. Przeszedł mnóstwo operacji i czeka na kolejne. Mimo tak tragicznej sytuacji jest pogodnym chłopcem. Stara się żyć normalnie, świetnie zna się na komputerach i ma znakomite wyniki w nauce. Jest nadzieja na przeszczep ręki. Mama Rafała –Wiesława Ciężczak – jest w stałym kontakcie ze szpitalem w Trzebnicy. Kobieta deklaruje, że jeżeli kiedyś znajdzie się dawca ręki, to będą chcieli skorzystać z takiej możliwości. Rafał ma tymczasem jedno wielkie marzenie. Inni chłopcy w jego wieku marzą, by zasiąść za kierownicą bolidu F-1, jeszcze inni, aby gościć po meczu w szatni FC Barcelona, a on… A on marzy, by skorzystać kiedyś z normalnej toalety w normalnym domu. Niestety, w domu Rafała nie ma możliwości dobudowania łazienki, więc jedynym rozwiązaniem jest budowa lub kupno nowego lokum. Oczywiście to ogromny wydatek, a ledwie wiążącej koniec z końcem matki chłopca nie było na to stać. Od czego jest jednak Caritas diecezji zamojsko-lubaczowskiej? Od spełniania marzeń takich właśnie dzieci. Księża tradycyjnie nie ruszyli swojej kasy, którą dostają z wielu źródeł na takie właśnie potrzeby, lecz założyli specjalne, celowe konto. Uczyniła to także mama Rafała. No i zaczęły napływać pieniądze. W tym samym czasie pojawiła się szansa kupienia domu z 30-arową działką za 135 tys. zł. Umowa między Caritasem a panią Wiesławą polegała na tym, że ona miała wyłożyć 60 tys., a oni – uzbieraną dla Rafała resztę. Zbiórka kasy nie była dużym problemem, bo historia chłopca mocno poruszyła Polaków. Po telewizyjnych programach pieniądze zbierali wszyscy – nawet żołnierze z bazy Polskich Sił Zadaniowych w Ghazni w Afganistanie. Finał akcji „Pomóżmy Rafałowi” (za specjalnym pozwoleniem dowódcy Samodzielnej Grupy Powietrznej) zorganizowali w hangarze technicznym. „Naprawdę czuliśmy niesamowitą moc, aby zaangażować się w pomoc Rafałowi. Chłopiec, którego mocno dotknął los, z niesamowitą pogodą ducha przyjmuje swoją chorobę”– mówi szef sztabu akcji, kpt. Kamil Gralak. Kłopoty pani Wiesławy i jej synka zaczęły się, kiedy… zebrano całą kwotę. Mama Rafała poprosiła, aby dom został przepisany na chłopca, ale Caritas zażądał prawa własności dla siebie. „Jeżeli to nie będzie dom syna, to bez zgody Caritasu nie posadzę nawet kwiatka. Rafała w każdej chwili będzie można stąd wyrzucić, bo nie będzie właścicielem. Caritas chce, żebym przelała 60 tys. na ich konto. To nie są ich pieniądze! Ja otrzymałam je od darczyńców i mogę dać do ręki albo przelać na konto sprzedającej ten dom osobie. Caritas chce dołożyć 75 tys. zł, które wpłynęły do nich dla Rafałka, ale chce występować jako jedyna instytucja, która kupiła dom”– mówi kobieta. Ponadto dodaje, że dyrektor placówki Caritasu ks. Wiesław Banaś źle ją traktuje: „Obraża mnie, mówi, że jestem nieodpowiedzialna, że źle się prowadzę, że zależy mi tylko na pieniądzach”. Kuria biskupia w Zamościu broni duchownego, a on tak się zdenerwował, że pojechał na odpoczynek do Włoch. Wiesława Ciężczak postanowiła przenieść dyskusję z Caritasem do sądu. Szczegóły tej wstrząsającej historii za tydzień. FaktyiMity.pl CDN reklama


PEREŁKI Chcą odwołać starostę. Wniosek o odwołanie starosty giżyckiego Wacława Strażewicza, podpisany przez sześcioro radnych, złożono podczas czwartkowej sesji Rady Powiatu. Wnioskodawcy zarzucają staroście m.in. niedostateczną kontrolę działalności Grupy „Nowy Szpital” ze Szczecina, zarządzającej szpitalem w Giżycku. Zdaniem szóstki radnych skutkami bierności starosty były: wzrost zadłużenia placówki, błędna polityka kadrowa i szereg decyzji na szkodę pacjentów, pracowników szpitala i organu założycielskiego, czyli Starostwa Powiatowego. – Czarę goryczy przelała niedawna decyzja o zamknięciu trzech oddziałów w szpitalu – mówi radny Jacek Łożyński, którego podpis także znalazł się pod wnioskiem o odwołanie Wacława Strażewicza. Oprócz Jacka Łożyńskiego wniosek o odwołanie podpisali: Halina Sarul, Małgorzata Kaczorowska, Lidia Należyty, Jan Krysiuk i Monika Łępicka – Gij (przewodnicząca Rady). Starosta Wacław Strażewicz powiatem giżyckim kieruje od 1999 roku, z przerwą w latach 20102014, kiedy to pełnił funkcję… wicestarosty. W swoim emocjonalnym, ale stonowanym wystąpieniu podczas sesji odrzucił wszelkie zarzuty kierowane w jego stronę. – Jest takie powiedzenie: dajcie mi człowieka, to znajdę na niego paragraf. No i macie człowieka, znaleziono paragraf – powiedział Strażewicz. Wnioskiem o odwołanie starosty w ciągu 30 dni zajmie się Komisja Rewizyjna Rady Powiatu Giżyckiego. Potem sprawa ponownie tra-

STAROSTA DO ODSTAWKI?!

fi na sesję. Do odwołania Wacława Strażewicza potrzeba jest zgoda 2/3 składu Rady, czyli 11 radnych. Od redakcji “Mazurskiego Gońca”, czekałem na tę chwilę od kilku lat, czas indolencji musi zostać wyrugowany z naszego podwórka. Swoim działaniem Jaśnie Hrabiowie z PSL giżyckiego Starostwa doprowadzili wspomnianą indolencję do takiego poziomu, że już nie mieli szans na logiczne z niej wyjście. Liżydupstwo, zamiana stołkami, zabawa w politykę, rządzenie przez kolesi byle wynieść swoją głowę i dupę cało. To obraz codziennej praktyki giżyckiego Ratusza. Co na to mieszkańcy Giżycka? “Wstyd naprawdę. Dorosły mężczyzna, blisko emerytury, i on nie umie wziąć odpowiedzialności za dramatyczną sytuację szpitala, który mu podlega. Pan starosta jest przewodniczącym zarządu czyli lokalnej władzy wykonawczej. To jego długo musiała rada powiatowa przeko-

nywać, że w szpitalu dzieje się źle. To on długie miesiące nie umiał wydobyć żadnych informacji od syndyczki. To on decydował jakich prawników zatrudni do walki z GNSem przed sądami. Ci prawnicy cały czas byli w defensywie, dali się zaskakiwać. A szpital tymczasem rósł w długi, syndyczka robiła co chciała, doszło do karygodnej polityki kadrowej m.in uciekł znękany sytuacją neonatoolog, zwolniono rezydentów (po co???), zamknięto całe oddziały szpitala. I co, pan Starosta teraz czuje się niewinny? Uważa że ktoś mu robi krzywdę? Za to bierze pienią-

W BYSTRYM GRAJĄ!

dze, żeby podległe starostwu placówki miały się dobrze, a nie funkcjonowały w chaosie. Trochę więcej odpowiedzialności oczekuję i takiej męskiej odwagi od osoby na stanowisku starosty.” To głos jednego z internautów. Czy dojdzie do zmiany? Przewaga jest po stronie wiernej ale biernej, stare pierdzistołki trzymają władzę, młodzieży jest troszkę mniej, domyślam się, że zakulisowe rozmowy trwają. Czy na fotelu „siwego łosia Straduna” zasiądzie “ośmiorniczka” Monika Łępicka - Gij zobaczymy pod koniec miesiąca. Za nami rozpoczęcie turnieju piłki nożnej, który oprócz sportowej rywalizacji sołectw ma na celu zintegrować społeczeństwo naszej gminy. Dzięki tym spotkaniom poznajemy coraz więcej ciekawych ludzi, a także zwiększa się liczba osób angażujących się w coraz to nowe przedsięwzięcia. Orlik tętni życiem. W imieniu naszego sołectwa pragnę podziękować tym osobom , które poświęcają swój czas na sprawy społeczne. Dziękuję za prowadzenie turnieju. Specjalne podziękowania radnemu Panu Piotrowi Kwiatek za sponsorowanie strojów sportowych dla naszej drużyny. Delikatesom Centrum za sponsoring napojów. Wszystkim wielki szacun. Pozdrawiam i życzę samych wygranych, przegranych nie będzie, bo nasz turniej to przede wszystkim dobra przyjacielska zabawa. Sołtys Sołectwa Bystry Mirosław Antoniak.

MAZURSKI GONIEC

3


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

„BYŁEM KSIĘDZEM” CZ.5

GRZEGORZ II (dokończenie)

Były to pierwsze kroki poczynione w celu narzucenia Niemcom jarzma papieskiego. Ówczesny król anglosaski założył w Rzymie kolegium kościelne i żeby je utrzymać, narzucił w roku 725 swym poddanym denar św. Piotra (świętopietrze). Odtąd papieże uważali Anglie za lenniczkę stolicy papieskiej, pobierając od niej opłaty, jakie później narzucone zostały również innym krajom północnym. W ten sposób powstał zwyczaj ściągania od wiernych świętopietrza. Francja i Hiszpania oparły się narzuceniu tego nowego podatku. Składki na świętopietrze, ustanowione ponownie w roku 1860, maja tylko nazwę wspólną z dawna instytucja. Leonowi XIII przyniosły one ponad dwa miliony dolarów rocznie, zaś Piusowi IX jeszcze więcej. GRZEGORZ III

Papież Grzegorz III (731-741) mianował Bonifacego arcybiskupem i prymasem Kościoła w Niemczech z wdzięczności za doskonałą robotę, wykonywana w Niemczech dla dobra papiestwa. Bonifacy był nadzwyczajnym spryciarzem i wiedział, jakim sposobem będzie można narzucić Niemcom jarzmo Rzymu. Na synodzie kościelnym w roku 742. Nakłonił on nawet biskupów francuskich (Franków) do uznania władzy papieża jako głowy Kościoła. Arcybiskup Bonifacy zamierzał przemocą zaprowadzić w Niemczech celibat wśród księży, jednak zamiar ten nie udał mu się. Papież Grzegorz III wyklinał Greków jako obrazoburców i wprowadził w Niemczech kurializm, pomagając Germanom w walce ze Słowianami. ZACHARIASZ

Jak tylko papież Zachariasz (741-752) osiadł w rzymskiej stolicy, zgłosił się do niego Bonifacy, arcybiskup niemiecki, z oskarżeniem przeciw biskupowi Wigiliuszowi z Saleburga. Biskupowi Wigiliuszowi uczynił Bonifacy ten ciężki zarzut, jakoby był on zwolennikiem teorii, iż Ziemia nasza jest okrągła. Papież Zachariasz, będąc stanowczym przeciwnikiem takiej nowoczesnej „przewrotnej” nauki, zagroził biskupowi klątwą, gdyby nie odstąpił od wierzenia, ze Ziemia nasza okrągła być może. Papież Zachariasz wsławił się fabrykowaniem rożnych dokumentów, znanych pod nazwa dekretaliow pseudo-Izydora, a zawierających rzekome kanony Jana Chrzciciela, rzekome słowa Chrystusa wyrzeczone do św. Piotra, jak również rzekome listy apostołów do monarchów i rzekome dekrety 31 papieży. W ten sposób za pomocą sfałszowanych dokumentów kuria chciała zmusić rządy do posłuszeństwa. Zaznaczyć wypada, ze papież Stefan II w roreklama

ku 752 ogłosił wszystkie sfałszowane dokumenty za prawdziwe. Wobec tego okazuje się, ze wszystkie pisma i dokumenty, na których Kościół rzymski się opiera, są sfałszowane i oszukańcze. Za czasów Zachariasza miało miejsce następujące zdarzenie historyczne: Syn Karola, Pepin Mały, chciał koniecznie zostać królem Franków na miejsce niezdolnego brata Hildericha. Potrzebował on do tego pomocy papieża, który zatwierdziłby te zmianę. Papież Zachariasz dal się godziwym wynagrodzeniem nakłonić do spisku i rabunek tronu został przez niego zatwierdzony. Hildericha usunięto z tronu i osadzono potajemnie jako więźnia w klasztorze. A wiec mamy nowa spółkę papieża z rabusiem tronu. Papieża tego mianował Kościół patronem świętym. Nowy to dowód, z jakich „dobrodziejów” patroni święci się wywodzą. STEFAN III (względnie II)

Papież Stefan III (752-757) wyjechał do Pepina, namaścił go uroczyście na króla i nakazał Frankom (Francuzom), pod ciężką kara bożą, by nigdy nie wybierali panującego z innej dynastii. Na zlecenie papieża Pepin został nazwany królem „z bożej łaski”. Frazes ten używany był odtąd bardzo często przez rożnych królów i cesarzy. Połączenie się papieża z rodzina Pepinów, do której należał również Karol Wielki, stanowiło podstawę rozwoju światowej władzy papiestwa, a dla Niemiec było wielkim nieszczęściem. Przy pomocy Pepina został papież księciem świeckim, Pepin darował mu bowiem Lombardię, która prawnie należała do cesarza wschodniorzymskiego, i w ten sposób utworzył państwo kościelne, które trwało aż do roku 1870. Papież Stefan przyjął podarunek, nie zwracając uwagi na to, że do kraju tego roszczą sobie słuszną pretensje cesarze wschodniorzymscy. Doszło nawet do tego, że Germanie walczyli z Germanami w obronie papieża, podobnie jak w czasach obecnych Polacy toczą walki między sobą i działają na niekorzyść własnego narodu, aby popierać zachłanną politykę Watykanu. Chcąc nakłonić Pepina do wyprawy wojennej przeciw Włochom, papież wręczył mu list, pochodzący rzekomo od świętego Piotra. W liście tym święty Piotr zapewnia Pepinowi zwycięstwo, natomiast grozi mu zamknięciem bramy niebieskiej, gdyby nie udzielił papieżowi pomocy. List ten był oczywiście bezczelnym, choć niezręcznym oszustwem. Konstantyn Kopronin, syn cesarza Leona z Konstantynopola, był ikonoklastą, czyli obrazoburca, tak samo, jak jego ojciec. Uzyskał on potępienie składania czci obrazom świętym na soborze w roku 754. CDN

Przełożeni wychodzili z założenia, że wina jest udowodniona jeśli potwierdził ją osobiście naoczny świadek. Podobnie traktowano podpisane donosy. Niestety dość często dochodziło przy tym do nadużyć, pomówień i oszczerstw. Osobiście znam kilka przypadków zwykłej ludzkiej zawiści, której konsekwencją była wizyta w seminarium np. sąsiada, który złożył fałszywy donos na syna znienawidzonych ziomków. Kiedy byłem na drugim roku studiów wstrząsnęła mną sprawa mojego bliskiego kolegi Tomka. Uczestniczył on czynnie w spotkaniach z niepełnosprawnymi dziećmi, które odbywały się w diecezjalnym caritas. Oprócz kleryków, dziećmi opiekowało się także kilka dziewcząt ze szkoły średniej – sprawdzonych, udzielających się oazowiczek. Jedna z nich na zabój zakochała się w Tomku. Ten jednak, jak sam mi opowiadał, nie dawał jej żadnych nadziei. Dziewczyna mimo to nie rezygnowała. Pisała do niego namiętne listy, śledziła go w czasie spacerów, wystawała wieczorami pod seminarium. Kiedy spotkała się z ostrą odprawą i reprymendą z jego strony, jej miłość przerodziła się w nienawiść. Któregoś dnia poszła wprost do rektora i oświadczyła, że Tomek z nią spał. Decyzja – dwadzieścia cztery godziny na odebranie papierów i opuszczenie gmachu! Chłopak był kompletnie załamany, ale jego wyjaśnień nikt nawet nie chciał słuchać. Gdy pojechał do domu – rodziców, jak w większości takich przypadków, ogarnęła rozpacz. Tomek kończył niedługo czwarty rok. Nie wyobrażał sobie innego życia poza kapłaństwem. Z pomocą rodziców odnalazł dom dziewczyny. Jej rodzina była wstrząśnięta. Pod ogólnym naciskiem córka zdecydowała się natychmiast odwołać kłamstwa. Ksiądz rektor cierpliwie i ze zrozumieniem ją wysłuchał. Kiedy jednak Tomek przyjechał po rehabilitację do przełożonego okazało się, że nie może być z powrotem przyjęty. W tym miejscu należy wspomnieć o teorii nieomylności przełożonych, która w seminariach funkcjonuje w praktyce. Każdy hierarcha w Kościele, na czele z papieżem, jest ex ofitio nieomylny w swoich decyzjach. Wychodzi się tu z założenia, że Duch Święty działając w Kościele udziela jego dostojnikom daru rozumu. Dar ten posiadany jest wprost proporcjonalnie do rangi zajmowanego urzędu. Innymi słowy – im wyższy stołek, tym więcej rozumu, a co za tym idzie – mniejsze prawdopodobieństwo popełnienia błędu. Można sobie wyobrazić, jak bardzo by ucierpiał autorytet księdza rektora, gdyby ten przyznał się do oczywistej przecież pomyłki. Dobre imię Kościoła jeszcze raz zostało „uratowane”, a chłopak poszedł na bruk. Przełożeni nie kryli wobec nas doktryny, która im przyświecała, a którą można by zdefiniować następująco: lepiej wyrzucić kilkunastu podejrzanych jeśli wśród nich jest choć jeden winny, aniżeli wszystkich dopuścić do święceń. Jeden Pan Bóg wie ile ludzkich nieszczęść i dramatów, zmarnowanych młodych lat spowodowało powyższe założenie. Zrozumiała jest troska przełożonych o dobro Kościoła. reklama

Jest ono wartością nadrzędną nie tylko dla nich. Jedna czarna owca w stadzie może zwieźć inne na manowce. Ale czy na tej drodze do nieskazitelnego wizerunku Kościoła warto deptać ludzkie losy? Czy dążenie do doskonałości, która i tak jest nieosiągalnym celem, ma uświęcać środki? Gdybyż to rzeczywiście pozostała mała trzódka wiernych uczniów Pana! Niestety – rzeczywistość wyglądała inaczej. Podczas gdy bezpardonowo dokonywano przesiewów, niszcząc przy tym autentyczne powołania, promowano jednocześnie tych, którzy nigdy się nie narażali i nie wychylali – posłusznych i bezwolnych. Nade wszystko jednak doceniano, a nawet po cichu hołubiono takich, którzy dobrowolnie szli na współpracę. Oprócz nich byli i tacy, których do tego nakłaniano różnymi formami nacisku. Przeważnie oni sami mieli wcześniej nóż na gardle i wybrali podwójne życie agentów.

Kilku, choćby najbardziej aktywnych przełożonych, nie mogło upilnować dwustu chłopa. Stąd też wypracowano system siatki szpiegowskiej, który funkcjonował bez zarzutu, poza tym, że wszyscy o nim wiedzieli. Jakże podła była to deprawacja sumień młodych ludzi – przyszłych kapłanów. Kim byli ci, którzy w tak ohydny sposób manipulowali innymi ludźmi – często pełnymi ideałów i szczerych intencji. Wypracowany przez pokolenia system w przewrotny, faryzejski sposób zaprzęgał prawa Boskie do ludzkich intryg i machinacji. Napuszczano jednych na drugich, tolerowano nawet dewiacje seksualne w zamian za zasługi na polu wywiadowczym, a wszystko to w imię dobra Kościoła. Z pewnością ogromna większość wszystkich usunięć z seminarium była wynikiem działalności donosicieli. Miało to może jedną dobrą stronę. Psychoza strachu przed ewentualnym donosicielem, którym mógł okazać się najbliższy przyjaciel, czyniła życie wielu prawdziwych wywijasów istnym koszmarem. CDN


8

MAZURSKI GONIEC

IMPREZY


NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

17

BIEGI RODZINNE W LESIE MIEJSKIM

W Giżycku już po raz dziewiętnasty odbyły się Ogólnopolskie Biegi Rodzinne. Na starcie w lesie miejskim jak zwykle stanęło kilkuset amatorów czynnego wypoczynku. – My załatwiliśmy dobrą pogodę, uczestnicy dołożyli świetną atmosferę – uśmiecha się Wojciech Chodakowski, współorganizator Biegów. Imprezę tradycyjnie rozpoczął Bieg Chartów dla miłośników ostrego tempa. Jako pierwszy linię mety przeciął giżycczanin Wojciech Grądzki, wyczynowy triathlonista. Jego wygrana nie była niespodzianką, albowiem w trzech wcześniejszych startach rywalom także pozostało oglądanie pleców pana Wojciecha. – Bieganiem na poważnie zająłem się w 2011 roku – mówi triumfator Biegu Chartów. Na trasie dzielnie poczynały sobie także panie. Na przykład Sandra Kopiczko z Giżycka, u której na mecie re-

porter Radia 5 próżno szukał oznak zmęczenia. Kulminacyjnym punktem poniedziałkowej imprezy był Bieg Główny, którego trasę można było pokonać tempem spacerowym. W tym wyścigu nieistotne są bowiem zajmowane miejsca. Po biegu wśród wszystkich jego uczestników rozlosowano kilkadziesiąt nagród rzeczowych. Biegi Rodzinne w lesie miejskim W Giżycku już po raz dziewiętnasty odbyły się Ogólnopolskie Biegi Rodzinne. Na starcie w lesie miejskim jak zwykle stanęło kilkuset amatorów czynnego wypoczynku. – My załatwiliśmy dobrą pogodę, uczestnicy dołożyli świetną atmosferę – uśmiecha się Wojciech Chodakowski, współorganizator Biegów. Imprezę tradycyjnie rozpoczął Bieg Char tów dla mi łośni ków ostrego tempa. Jako pierwszy linię

mety przeciął giżycczanin Wojciech Grądzki, wyczynowy triathlonista. Jego wygrana nie była niespodzianką, albowiem w trzech wcześniejszych startach rywalom także pozostało oglądanie pleców pana Wojciecha. – Bieganiem na poważnie zająłem się w 2011 roku – mówi triumfator Biegu Chartów. Na trasie dzielnie poczynały sobie także panie. Na przykład Sandra Kopiczko z Giżycka, u której na mecie reporter Radia 5 próżno szukał oznak zmęczenia. Kulminacyjnym punktem poniedział kowej imprezy był Bieg Główny, którego trasę można było pokonać tempem spacerowym. W tym wyścigu nieistotne są bowiem zajmowane miejsca. Po biegu wśród wszystkich jego uczestników rozlosowano kilkadziesiąt nagród rzeczowych.


MAZURSKI GONIEC

MOTORYZACJA

21

TAJEMNICZY CHŁOPIEC Zjawisko potrafi „wbić w fotel i postawić wszystkie włosy dęba na głowie”, choć jest bardzo rzadko spotykane. W Polsce wiele lat temu przyjęliśmy je nazywać „autostopowiczami-widmami”, choć są to klasyczne spotkania z duchami. Nazwa jednak wzięła się stąd, że przeżywają je kierowcy samochodów, którzy nagle widzą postać, która znika – wręcz rozpływa się w powietrzu. Tego typu historie mają czasami bardzo dramatyczny przebieg, gdyż owe widma potrafią wsiąść do auta kierowcy i prowadzić z nimi dialog, po czym zniknąć. Dawno nie mieliśmy opisu takiego spotkania, ale właśnie kilkanaście godzin temu dostaliśmy opis fascynującej historii z lipca 1994 roku. Otóż nigdy nie byłam wierząca w rzeczy nadprzyrodzone. Śmiałam się z tego i z koleżanką lubiłyśmy się wyśmiewać z innych, którzy o tym opowiadali. Obie zaczęłyśmy pracę w nowej rozwijającej się firmie z zachodu jako przedstawicielki handlowe. Często podróżowałyśmy po całej Polsce. Tego feralnego dnia śmiałyśmy się w kuchni z przeżycia innej koleżanki, która widziała ducha. Jedząc śniadanie i żartując. Nasze śmiechy obudziły babcię mojej koleżanki. Babcia jej jak zawsze nas ostrzegała mówiąc: " oj kiedyś coś zobaczycie lub przeżyjecie i uwierzycie. A wtedy zmieni się waZłe wezwanie za złe parkowanie Obywatelu walcz o swoje prawa oraz miej przewagę nad Strażnikami Miejskimi i Inspekcją Transportu Drogowego ALE…. obywatel najpierw musi wiedzieć, że ma swoje prawa, nie musi się z miejsca poddawać, błagać o litość, a może skutecznie walczyć, wygrać i nigdy bezprawnego mandatu nie zapłacić. Dlatego ważne, by jak najwięcej ludzi miało tą świadomość i otrzymali nim podejmą konkretne działania w miarę przystępną informację na ten temat. Ot taki przykład: jesteście na urlopie nad morzem, permanentny brak wyznaczonych miejsc do parkowania ale za to szpaler samochodów stojących wzdłuż ulicy. Jeden z nich to wasz. Po powrocie z plaży znajdujecie za wycieraczką znienawidzony świstek z czerwonym paskiem “O k… mandat!” – nic bardziej mylnego! Jeśli myślicie, że to mandat to już zostaliście nabrani. Mandat za złe parkowanie musi być doręczony za potwierdzeniem odbioru do 90 dni od zdarzenia, a z jego treści musi wynikać, że organ nie ma wątpliwości kto jest sprawcą wykroczenia (art. 97 par. 1 pkt 3 kpw). Po-

sze życie. " Przytaknęłyśmy babci dla spokoju i pojechałyśmy do Wałcza niedaleko Piły podpisać ważny kontrakt. Cały dzień negocjacji i kontrakt podpisany. Był już wieczór, gdy wracałyśmy do Wałcza. Po drodze zatrzymałyśmy się na jedzenie w przydrożnej restauracji i śmiejąc się postanowiłyśmy skrócić sobie drogę przez las. Była to droga asfaltowa. Jechało się fajnie, bo o tej porze nie było innych aut. W połowie tej drogi zobaczyłyśmy chłopca około 10 lat. Zatrzymałyśmy się. Było lato, ale już ciemno a chłopiec był sam i szedł przez las. Wysiadłam i zapytałam, dokąd zmierza. Odpowiedział, że do domu. Powiedziałam, że go

podwieziemy. I chłopiec usiadł z tyłu. Zapięłam mu pasy. Tak dojechaliśmy do miasta. Rozmawiając z chłopcem. Na skrzyżowaniu na światłach musiałyśmy stanąć na czerwonym świetle. Grupa kibiców przechodziła przez pasy i głośno do nas krzyczeli. Nagle chłopiec wybiegł z samochodu. Pobiegłam za nim, lecz zgubił mi się między budynkami. Usłyszałam klaksony. Wróciłam do samochodu. Musiałyśmy szybko opuścić skrzyżowanie. Zatrzymałyśmy się na parkingu przed zamkniętym sklepem i rozłożyłyśmy mapę. Poszukałyśmy ulicy, o której mówił chłopiec. Dojechałyśmy tam i przed numerem domu o jakim mówił chłopiec się zatrzymałyśmy. Otworzyłyśmy bramkę i zadzwoniłyśmy dzwonkiem do drzwi. Otworzyła nam drzwi kobieta, młoda ale bardzo blada i ubrana na czarno. Zapytałyśmy czy mieszka tu taki i taki chłopiec z blizna na lewym policzku. Kobieta oczy miała jak talerze i osunęła się na ziemię. Podbiegł mąż by ją podnieść. Pomogłam mu i prowadziliśmy ją do salonu na sofę. Ja cały czas opowiadałam, co się wydarzyło i przepraszałam za to że go nie dogoniłam. Wtedy bez słowa jej mąż pokazał mi komodę. Było na niej masę zdjęć tego chłopca z czarną wstążką. Także zdjęć z

NASZA MOTO DZIEWCZYNA pogrzebu. Spojrzałam na swoją koleżankę a ona była tak blada jak mąka. Okazało się, że chłopiec zginął w tym lesie w tajemniczych okolicznościach. Nie złapano sprawcy. Gdy wyszłyśmy z

ŹLE ZAPARKOWAŁEŚ - MANDACIK? NIECH SIĘ POCAŁUJĄ! nadto par. 3 tego samego artykułu stanowi: "funkcjonariusz nakładający grzywnę obowiązany określić jej wysokość, wykroczenie zarzucone sprawcy, oraz poinformować sprawcę wykroczenia o prawie do odmowy przyjęcia mandatu karnego". Rozłóżmy ten przepis na czynniki pierwsze: Brak na tym świstku wysokości kary. Nie było kontaktu funkcjonariusza ze sprawcą więc nic sprawcy doręczyć nie mógł, ani nie mógł sprawcy poinformować oraz pouczyć. Ba, sprawcą według funkcjonariusza jak widać jest samochód, bo jemu to doręczył za wycieraczkę. Nie wiadomo, może chodzi o autopilota od opcji zdalnego parkowania w niektórych nowoczesnych markach. W takim razie niech ściga nasz samochód lub naszego autopilota - co nas to obchodzi? A może kto pierwszy ten lepszy? Kto wyjął ten "mandat" ten "mandat" dostał? W grę wchodzą zatem: panowie parkingowi, chłopcy od roznoszenia ulotek agencji towarzyskich, harcerze zbierający

makulaturę, ciekawska sąsiadka i cała masa innych osób, włącznie z tym kierowcą, który wprawdzie samochodu nie parkował ale po niego przyszedł, bo potrzebował z niego skorzystać. Wolna amerykanka oraz tabun osób nie mających nic wspólnego z wykroczeniem. Jak widać, ten świstek poniżej ma tylko wartość informacyjną i można zrobić z nim to co się robi z ulotkami rozebranych pań. Na pewno jednak nie jest to wezwanie do stawienia się w komendzie Straży Miejskiej, którym powinniśmy się przejmować. To tylko taki środek do manipulowania "frajerami" (bo za takowego jest uważany obywatel przez funkcjonariusza SM). Nie bądźmy nimi. Gdy się sami zgłaszamy do Straży Miejskiej na podstawie tego śmiecia, to sami się przyznajemy, choć nie musimy tego robić – czyli ulegliśmy grzecznie perswazji i wskutek strachu oraz braku wiedzy daliśmy sobie z kieszeni wyciągnąć pieniądze. Bez przyjemności, w upokorzeniu i płacąc

to, czego być może nigdy, by od nas nie wyegzekwowano. Nie zgłaszamy się więc tylko czekamy na oficjalne wezwanie (które też nie jest

tego domu dojechałyśmy (może 30 km na godzinę) do pierwszej stacji benzynowej i kupiłyśmy latarkę. Z zapalona latarką na tylnym siedzeniu wracałyśmy do domu. […] mandatem i które może nigdy nie przyjdzie). A jeśli będzie to wezwanie alternatywne (typu quiz) - owo zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny - to mamy wielką szansę się wybronić składając wniosek o umorzenie postępowania mandatowego.


22

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

Dwóch kumpli umawia się na piwo. idą do baru, piją po kilka piw po czym stwierdzają że nie maja już pieniędzy na kolejne. Wtedy jeden wpada na pomysł: -Słuchaj pójdziemy do mnie weźmiemy z lodówki parówkę, wejdziemy do baru, zamówimy piwo, jak już wypijemy to ja wezmę włożę sobie parówkę w rozporek, ty zaczniesz robić mi loda, wezmą nas za pedałów i wy****ą z baru. Tak też zrobili. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie w ciągu jednej nocy po czym przy dziesiątym barze jeden mówi: -Ty słuchaj no może byśmy się tak w końcu zmienili bo ja tu się tak poświęcam a ty nic. -Tak? A ty myślisz że ja to się nie poświęcam?! Ja już przy trzecim barze parówkę zgubiłem... Mąż siedzi w nocy w Internecie i ogląda porno strony myśląc, że jego żona śpi. Żona jednak się przebudziła, wstała, stanęła za nim i również ogląda. Nagle gościu słyszy: – Stop! Pokaż poprzednie zdjęcie! Nie! Jeszcze wcześniejsze! Przewija ekran na poprzednie zdjęcie i słyszy: – O! Takie zasłony do kuchni chcę! Facet wylądował na bezludnej wyspie z psem i świnią. Przebywają już tam miesiąc i w końcu w mężczyźnie odezwała się natura, ale myśli: „Z psem nie za bardzo, już wolę ze świnią. Ale pies cały czas jej pilnuje”. Nagle usłyszał głos kobiety wołającej o pomoc. Szybko jej pomógł, a ona na to: -Spełnię twoje każde życzenie. Facet myśli, myśli i w końcu mówi: -Mogłabyś wyprowadzić tego psa na spacer?

Pociąg Intercity pędzący gdzieś przez Lubelszczyznę. Do kibelka w celach „higienicznych” wchodzi młoda kobieta. Zmienia podpaskę i rozgląda się za koszem, przeznaczonym na takie sytuacje ale nigdzie go nie znajduje. Aby nie spowodować zapchania muszli klozetowej, z pewnym zawstydzeniem otwiera okno i wyrzuca przez nie starą podpaskę. Na stacji w Motyczu oczekując na jedyny pociąg, który się tu zatrzymuje, stoi zarośnięty facet i czyta „Chłopską drogę”. Nagle z pędzącego Intercity wypada jakiś przedmiot i ląduje mu na twarzy. Facet bierze go w rękę, ogląda i mówi półgłosem: -Ku*wa, niby wata a ryja nieźle mi rozwaliło. Kowalski mówi do żony: -Kochanie, a może napiszemy list do bociana? Żona na to: -A czym, jak twoje pióro nie pisze? Przychodzi koleś do sex-shopu i mówi: -Dawaj wora na kutasa! Sprzedawczyni: -Że co? Kupujący: -Proszę wora na kutasa! -Proszę grzeczniej! Facet zdenerwowany wyjmuje penisa, kładzie go na ladę i mówi: -Proszę garniturek dla tego pana. Rozmawiają dwie przyjaciółki na balkonie, wtem jedna z nich mowi: -O! Patrz, idzie Zenek z bukietem kwiatów! Na co druga wzdycha: -O nie, znowu będę musiała dać mu dupy... -A co? Wazonu nie masz?

n OGŁOSZENIA DROBNE

Ko bie ta pró bowa ła wsiąść do au to bu su, ale jej spód ni ca by ła za cia sna i nie mo gła wejść do środ ka. Więc się gnę ła do ty łu i po luź ni ła su wak. Jed nak spód ni ca na dal by ła za cia sna. Więc znów po luź ni ła su wak, lecz na dal nic. W koń cu po luź ni ła su wak po raz trze ci. Na gle po czu ła pa rę rąk na swojej pu pie, któ re pró bowa ły we pchnąć ją na po kład au to bu su. Ko bie ta od wró ci ła się z ocza mi peł ny mi gniewu i powie dzia ła peł nym obu rze nia gło sem: -Pro szę Pa na nie znam Pa na na ty le do brze, aby mógł Pan za chowy wać się w ten spo sób!! Na to męż czy zna uśmiech nął się i spo koj nie oświad czył: -Pro szę Pa ni ja też Pa ni nie znam na ty le do brze, aby pa ni mo gła roz pi nać mój roz po rek trzy ra zy! Je dzie pa ni win dą, otwie ra ją się drzwi i wpa da za ma skowa ny ko leś z bro nią i do niej: -Na ostat nie pię tro na ci skaj! Ko bie ta na ci snę ła, na co on da lej: -Na ko la na i rób mi „lo da”! Prze ra żo na ko bie ta ro bi, co ka rze. Drzwi się otwie ra ją na ostat nim pię trze, on zdej muje ma skę i mówi: -No i co ko cha nie, da ło się?!

n NASZA WALENTYNKA

We wsi miesz kał chło pak o imie niu Jó zek, któ ry w oko li cy był trak towa ny ja ko wiel ki znawca ko biet i spe cja li sta w sprawach sek su. Któ re goś ra zu na za bawie w re mi zie do Józ ka po pija ją ce go so bie spo koj nie wi no, pod cho dzi ko le ga z są sied niej wsi i py ta: -Jó zuś, wi dzisz tam tą dziewczy nę? Jak myślisz czy ona bie rze do gę by? Jó zek wstał zza sto łu, po szedł w kie run ku wska za ne go dziewczę cia, obej rzał ją z każ dej stro ny, wró cił i od powia da: -Bie rze. -Jó zuś, ty to je steś fa cet! – wo ła ucie szo ny per spek ty wą nie złej za bawy i pe łen po dzi wu dla „mi strza” je go ko le ga. – A powiedz mi jesz cze, po czym to po zna łeś? -Pro ste – mówi Jó zek. – Gę bę ma, zna czy bie rze. Blon dyn ka póź nym wie czo rem stoi na au to stra dzie i ła pie sto pa. Dłu go nie mu sia ła cze kać, bo po chwi li za trzy mał się za****sty Merce des. -Gdzie cię pod rzu cić? – py ta się kie rowca. -Do mia sta. -Do bra, wska kuj. Ja dą już dłuż szą chwi lę, w koń cu kie rowca py ta się: -A nie bo isz się sa ma, wie czo rem do ob cych sa mo cho dów wsia dać? Prze cież mo że cię ktoś wy wieźć do la su i zgwał cić....

-Tak, wła śnie się nad tym za sta nawia łam, ale do szłam do wnio sku że wo lę mieć 20 cm w du**e, niż 20 km w no gach... Nowo żeń cy w Pa ry żu: -Ko cha nie, idzie my naj pierw do łóż ka czy na wie żę Eif fla?

-Do łóż ka skarbie. Wie ża po stoi zde cy dowa nie dłu żej. Ja siu ma sen. Śni mu się pięk na księż nicz ka, któ ra jeź dzi na ko niu. W pew nym mo men cie bu dzi się, pa trzy, księż nicz ki nie ma, a koń stoi...


GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

MAZURSKI GONIEC

400 LAT

23

MIASTA

GIŻYCKI KOŚCIÓŁ

NASZE MIASTO


24

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.