Goniec Mazurski 348

Page 1

WIEŚCI Z RATUSZA


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

TERRORYZM PO... GIŻYCKU cz.2

Burmistrz Giżycka wraca z dość długiej czasowo delegacji zagranicznej. Żona Jagna ciągnie go zaraz do sypialni. On sprzeciwia się i wyprowadza ją na spacer. – Widzisz Jagna to piękne błękitne niebo? – No widzę! Chodź do sypialni. – A widzisz te piękne wzgórza? – Widzę, no chodź już! – A widzisz te piękne łąki i jeziora? – No widzę, widzę! No chodź do... – No to patrz i patrz, bo teraz będziesz przez miesiąc ino sufit oglądała. Burmistrz który wracił z sawanny i rozmawia po nocy z żoną: – I co kochanie na tej sawannie widziałeś? – A widziałem antylopę. – Naprawdę? I jak ona wygląda? – Jak koń, tylko szybciej biega. – I co tam jeszcze widziałeś? – A widziałem zebrę. – Naprawdę, a jak ona wygląda? – Jak koń tylko w paski? – I co tam jeszcze widziałeś więcej? – A widziałem krokodyla. – Naprawdę, a jak wyglądał? – Właśnie nie wiem, bo do konia nie był podobny. WIEŚCI Z RATUSZA

Giżycki architekt, kilka lat wstecz, odmówił legalizacji wybudowanego domu lokalnemu przedsiębiorcy branży powiedzmy – prawie wiecznej. Podczas rozstania usłyszał stwierdzenie „że jeżeli nie chce jej pomóc to ona załatwi inaczej”. O co poszło? O polecenie natychmiastowej realizacji legalizacji budynku. Istniała oczywiście możliwość legalizacji gotowego obiektu, ścieżka działań była uciążliwa ale możliwa do pokonania. Opinia Państwowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego plus projekt zmienny, troszkę biegania po urzędach i po kilku miesiącach budynek można było legalnie zasiedlić. O możliwości takiego rozwiązania został poinformowany inwestor, odbyło się to w ich giżyckim burze. I tu rozpoczął się chocholi taniec właściciela budynku, głównego winowajcy niedociągnięcia jakim był brak dokumentacji i przeciągnięcie trybu postępowania administracyjnego związanego z legalizacją budowy. Z wypowiedzi architekta wynikło że doszło do ostrej wymiany zdań, a wręcz został on słownie zaatakowany przez właściciela domu. Cóż, rozstanie nie było przyjemne ale takie jest życie. Po kilku latach nasz bohater zostaje znienacka, podstępnie, zaatakowany na terenie Giżycka przez dwóch nieznanych mężczyzn. Dokonują oni wymuszenia w napisania oświadczenia z którego wynika, że Bogu ducha winny architekt pobrał należne mu pieniądze za świadczoną usługę. Cała akcja ma miejsce w samochodzie poszkodowanego, przed jednym z dużych giżyckich sklepów. Architekt, nieźle wystraszony groźbami zniszczenia samochodu i podpalenia jego domu, pisze oświadczenie z datą wsteczną. Kwota w danym momencie opiewała na 30 tys. PLN, dziś tego uzbierało się ponad 40 tys. PLN jako, że naliczano odsetki. Napastnicy znikają szybciutko jak się pojawili bogatsi o weksel do spłaty. Nasz poszkodowany architekt natychmiast udaje się pod komendę, do której miał kilkaset metrów. Składa zeznanie na ręce pełniącego służbę funkcjonariusza, ten, bez emocji, spisuje zeznanie nie podejmując kolejnych kroków. Tu, pozwoliłem sobie na kontakt z bezstronnymi pracownikami zajmującymi się te-

STUDIUJĄC NASZE RYSUNKI BURMISTRZ SZYKUJE NOWE KADRY ZARZĄDZAJĄCE

go typu przestępstwami. Z ich wypowiedzi wynika, że logicznie i trzeźwo myślący funkcjonariusz podejmuje kolejne kroki. Jest to zdjęcie lini papilarnych z klamek samochodu (stojącego tuż pod komendą) i oczywiście realizuje połączenia z podanymi przez poszkodowanego numerami telefonów. Może to zabrzmi śmiesznie a wręcz idiotycznie, ale naszego architekta potraktowano per noga, odfajkowano spisanie protokołu, wizję lokalną pustego placu przed sklepem i gość był już... obsłużony. A przecież ileś lat

wstecz tenże policmajster składał przysięgę: „Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa, dochować wierności konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej, przestrzegać dyscypliny służbowej oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych. Ślubuję strzec tajemnic związanych ze służbą, honoru, godności i dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki zawodowej.” Psia mać, to ty policjancie tak strzeżesz bezpieczeństwa obywatela, tak przestrzegasz etyki zawodowej?! Opinię nasi stróże prawa mają zszarganą. Zaczęło się jakieś 2,5-3 lata temu, gdy w budżecie państwa zaczęło brakować pieniędzy. Wtedy na odprawach pojawiło się magiczne słowo: „wyniki”. Każdy, kto szedł na patrol, wiedział, że musi przynieść wyniki – czyli mandaty. Nieważne, za co. W Giżycku było i jest podobnie, akcja taka, akcja śmaka i obowiązkowo wynik! A najłatwiej wlepić mandat kierowcy. Za byle co. Dlatego patrole z prewencji zaczęły masowo zatrzymywać kie-

rowców, którzy nie włączyli świateł, nie zapięli pasów czy popełnili inne drobne wykroczenia. Kilku takich w czasie służby i było dobrze. Dawniej mądry komendant czy naczelnik mówił chłopakom z prewencji: nie zatrzymujcie kierowców, od tego jest drogówka. Macie pilnować sklepów, mieszkań i spokoju. Gdy patrol wracał z rejonu i nie było włamania czy rozboju – dostawał pochwałę, że jest bezpiecznie. Teraz jest odwrotnie: włamania mogą być, najważniejsze, by były mandaty. W policji najważniejsza jest statystyka. Jeden komendant kazał przy okazji wykrycia jednego sprawcy „rozpisać” jego wyczyny na wiele przestępstw – wykrytych. Gdy więc złapano handlarza pirackimi płytami, było tyle przestępstw, ile płyt. Wykrywalność mogła wtedy przekroczyć 100 proc., co przecież niemożliwe. Komisariaty „pożyczały” więc sobie wykryte przestępstwa. Jeśli któryś miał za dużo – przekazywał temu, który miał deficyt. Kolega się odwdzięczy. W mieście dla poprawy statystyk łapie się pieszych – przybywa mandatów. Na prowincji w sobotę wieczór wysyła się radiowóz pod sklep i łapie pijanych rowerzystów. Jazda po pijaku to przestępstwo, a i sprawca od razu wykryty, czyli pełen sukces. Nie szkodzi, że w tym samym miesiącu zamordowano 2 osoby i nie znaleziono zabójców. Statystycznie jest bezpiecznie, a wykrywalność to prawie 100 procent. Tak więc nasz bohater nie pasował do zasad pozytywnej statystyki, a wręcz mógł ją obniżyć, co nie jest mile widziane w gabinecie wodza. Z zeznań poszkodowanego architekta można jeszcze wyciągnąć jeden ciekawy szczegół cytuję:” Moje obawy podwaja fakt, że firma H... ma podpisaną umowę o............ z Policją. W tym wypadku nie wiem czy policja w Giżycku jest obiektywna”. Wybaczcie to kropkowanie, niektóre szczegóły na razie zmuszony jestem zachować w tajemnicy. W wyniku nikłych działań lokalnych służb, nasz poszkodowany bohater napisał skargę do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Olsztynie. Jak myślicie, giżyckiemu komendantowi „zmyto głowę”? CDN

CICHE MARZENIA BURMISTRZA

PRZED WYBORAMI

PRZED DRUGĄ TURĄ WYBORÓ́W


PEREŁKI

Tradycja, wiedza i ekologia w Eko-Piekarni w Wydminach Flagowymi produktami miejscowej Eko-Piekarni są Mazurskie Chleby Bio, których podstawowym surowcem są mąki ekologiczne, pozyskiwane z ekologicznych zbóż. W niedalekiej przyszłości ma być tego więcej, gdyż piekarnia podjęła współpracę z Instytutem Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie. To przykład w jaki sposób nawet mała polska firma może współpracować z jednostką badawczą posiadającą zaawansowaną wiedzę ekspercką i duże osiągnięcia naukowe. O działalności piekarni oraz pomysłach na współpracę biznesu z nauką rozmawiamy z Franciszkiem Pawłowskim, prezesem Eko-Piekarni Sp. z o.o. w Wydminach. Panie prezesie, jak to wszystko się zaczęło?

Historia piekarnictwa na terenie gminy Wydminy sięga roku 1945. Wtedy też utworzono spółdzielnię. Ówczesna piekarnia funkcjonowała do lat 80-tych ubiegłego stulecia. W roku 1987 oddano do użytku większą piekarnię, która w zasadzie działa do dzisiaj. W zasadzie, gdyż na przełomie lat 2008/2009 doszło do zmian własnościowych i piekarnia ze spółdzielczej została przekształcona w Eko-Piekarnię Sp. z o.o.

MAZURSKI GONIEC

3

Niedługo zostaną uruchomione nowe środki unijne, których podział będzie ukierunkowany głównie na innowacje i współpracę biznesu z nauką. Wy współpracujecie już z Instytutem PAN w Olsztynie. Co zmieniło się w produkcji pieczywa po podjęciu współpracy Eko-Piekarni z Instytutem?

Korzystając z wiedzy naukowców postanowiliśmy opracować wyroby piekarnicze wzbogacone o substancje roślinne, mające pozytywny wpływ na odżywianie i ulepszenie produktów. Takich produktów wybraliśmy pięć i są one testowane. Przeprowadzamy ankiety na podstawie spostrzeżeń klientów, którym dajemy do porównania dotychczasowe produkty i te wzbogacone efektami pracy naukowców z Instytutu. Pierwsze produkty powstałe w wyniku tej współpracy powinny pojawić się w sprzedaży jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Dziękuję za rozmowę.

[Zdjęcia] [1] Pieczywo z Eko-Piekarni w Wydminach wytwarzane jest metodą tradycyjną. [2] Instytutem Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie wspiera lokalny biznes z branży spożywczej.

Udało się skorzystać z pomocy UE?

W roku 2010 pozyskaliśmy około miliona złotych. Jaka na dzień dzisiejszy jest skala produkcji Eko-Piekarni?

Ilościowo jest to w granicach 50 ton miesięcznie, natomiast wartościowo około 200 ton. Układa się to różnie, gdyż występuje u nas sezonowość. Gmina Wydminy to obszar turystyczny i jest to zauważalne również w piekarnictwie. W swojej nazwie piekarnia ma człon „eko”. To efekt mody, czy rzeczywiście staracie się zachować w produkcji pieczywa zgodność z ekologią?

Jeszcze za czasów GS postanowiliśmy sprostać modzie na pieczywo tradycyjne, regionalne i ekologiczne. Udało nam się zdobyć certyfikat na produkcję pieczywa ekologicznego – jeden z niewielu w kraju i chyba jedyny w naszym województwie. Spółka, która obecnie funkcjonuje, przejęła całą tradycję produkcji piekarniczej od Gminnej Spółdzielni. Na czym to polega?

Na tym, że od podstawowego surowca proces musi przebiegać pod odpowiednią kontrolą. W naszym przypadku podstawą jest ziarno zbóż, które musi pochodzić z gospodarstw ekologicznych, uznanych przez jednostki certyfikujące. Głównie chodzi o to, aby zboża nie zawierały nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Następnie ziarno jest przetwarzane przez młyny, również ekologiczne i znajdujące się pod ścisłą ochroną, a na końcu trafia do nas mąka, którą wykorzystujemy do wypieku. Poza wymogami surowcowymi trzeba też zachować odpowiednią technologię produkcji. Obowiązkowe są też odpowiednie magazyny.

PIJECIE GŻYCKĄ WODĘ̂? Charakterystyka ujęcia wody „Gajewo” Ujęcie „Gajewo” położone jest na wschód od ul. Obwodowej, na granicy terenów miasta i gminy Giżycko. W skład ujęcia wchodzi zespół 13 studni wierconych, zlokalizowanych na ok. 39 ha powierzchni użytków rolnych. Najmniejsza głębokość studni wynosi: – studnia Nr 2R – 44 m, największa – Nr XII – 212 m. Eksploatowane są jedynie wody występujące w utworach czwartorzędowych. Czwartorzędowy poziom wodonośny reprezentowany jest przez trzy główne warstwy. Pierwsza warstwa wodonośna stanowi dla rejonu Giżycka główne źródło zaopatrzenia w wodę. Stratygraficznie związana jest z utworami piaszczysto-żwirowymi, zalegającymi pomiędzy glinami zlodowaceń północnopolskiego środkowo-

polskiego. Pierwsza warstwa wodonośna jest izolowana od powierzchni terenu gliną zwałową fazy pomorskiej o miąższości rzędu 20 m. Strop drugiej warstwy został nawiercony w przedziale głębokości 130 – 155 m n.p.m. Warstwę tę budują utwory piaszczysto – żwirowe interglacjału mazowieckiego. Trzecią warstwę wodonośną budują ją utwory drobnopiaszczyste, z przewarstwieniami glin, zaliczane do utworów interstadialnych zlodowacenia południowopolskiego. Wody ujmowane studniami wierconymi z pierwszej warstwy wodonośnej zaliczane są do wód twardych, o odczynie słabo zasadowym. Pod względem składu chemicznego należą do wód dwutonowych, wodorowęglanowych. Wody drugiej itrzeciej warstwy wodonośnej charakteryzują się zwykle

większymi stężeniami związków żelaza i manganu. Charakterystyczne dla głębszych warstw wodonośnych jest również występowanie amoniaku. Pod względem bakteriologicznym woda odpowiada normom obowiązującym dla wód przeznaczonych do picia. Uzdatnianie Dobór technologii uzdatniania jest pochodną właściwości wody pobranej z ujęcia i jej docelowego przeznaczenia. Uzdatnianie polega na dostosowaniu własności wody do potrzeb i wymagań. Szczególnym wymogom podlega woda przeznaczona do spożycia przez ludzi. Właściwości jej określa rozporządzenie Ministra Zdrowia, z dnia 29 marca 2007 r. (z późn. zm.), w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi, które również precyzuje sposoby oceny przydatności, za-

kres i częstotliwość badań, programy monitoringu, sposoby nadzoru nad materiałami i wyrobami stosowanymi w procesach uzdatniania i dystrybucji oraz nad laboratoriami wykonującymi badania jakości wody. Kluczową funkcję w procesie produkcji wody, o wymaganych parametrach jakościowych, wypełnia Stacja Uzdatniania Wody. Stan wody pobranej z ujęcia nie odpowiada w pełnym zakresie warunkom rozporządzenia Ministra Zdrowia. Istnieją przekroczenia norm związków manganu i żelaza. Redukcja związków do odpowiedniego poziomu odbywa się w procesie napowietrzania, a następnie filtracji. W wodach wgłębnych, nie zawierających tlenu, żelazo i mangan występują w postaci rozpuszczonej. W efekcie napowietrzania związki te ulega-

ją hydrolizie. Rozpuszczone wodzie żelazo i mangan przyjmuję formę stałą, umożliwiającą zatrzymanie na złożach filtracyjnych. W procesie napowietrzania wody następuje również eliminowanie amoniaku. Nadzór Nadzór nad jakością wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi sprawują, na podstawie ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej na zasadach określonych w przepisach o Państwowej Inspekcji Sanitarnej

(PIS). Służby PIS, prowadzą ciągły monitoring jakości wody i wydają stosowne oceny stanu wody, informując o tym Burmistrza Miasta. Twardość wody Wody podziemne, pompowane ze studni głębinowych, tak jak w przypadku naszego ujęcia „Gajewo”, zawierają rozpuszczone sole, głównie wapniowe i magnezowe, powodujące tzw. twardość. Sole wapnia i magnezu dostają się do wody w wyniku kontaktu, zawartego w niej dwutlenku węgla, z gruntem i skałami, zawierającymi wapienie i magnezyty. CDN TEKST OTRZYMANY Z PWIK


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

Ekscytujący półfinał Miss Warmii i Mazur 2015 Uroda i wdzięk najpiękniejszych dziewcząt z Warmii i Mazur przyciągnęły w sobotę do Galerii Warmińskiej w Olsztynie tłumy gości. Liczyła się przede wszystkim uroda, ale inteligencja, talent i pasje też były ważne. Jury wybrało 15 dorosłych finalistek i 10 nastolatek, które zrobiły kolejny krok, by zdobyć koronę najpiękniejszej. Emocji nie brakowało i na pewno jeszcze nie zabraknie. Półfinał jubileuszowej 25 edycji Miss Warmii i Mazur 2015 był o tyle nietypowy, że piękne kandydatki prezentowały się na Wiosennej Wyspie, a nie, jak w poprzednich edycjach, na scenie. Jury oceniało kandydatki między innymi pod względem umiejętności poruszania się, osobowości, sceniczności, estetyki, swobody ruchu, rytmiki i uśmiechu. Uczestniczki konkursu zaprezentowały się w strojach sportowych i sukienkach koktajlowych według własnej stylizacji. Na oczach odwiedzających Galerię Warmińską były malowane przez makijażystów z Mokotowska Make Up Academy oraz Benefit Polska. Wszystko to działo się przy udziale widzów. Po chwili odpoczynku przyszedł czas na pierwszą profesjonalną sesję zdjęciową z udziałem finalistek konkursu. Ubrane w piękne kreacje pozowały do zdjęć przed obiektywem najlepszego fotografa w branży. reklama

Kandydatki, które zakwalifikowały się do finału, zaprezentują się 23 maja 2015 roku podczas wielkiej gali finałowej Miss Warmii i Mazur w Galerii Warmińskiej w Olsztynie. W sobotnim półfinale wzięły udział 52 kandydatki, które zostały wyłonione podczas castingów. Łączenie we wszystkich castingach wzięło udział ponad 300 kandydatek z całego województwa. W tym roku konkurs Miss Warmii i Mazur obchodzi swoje 25 lecie. Wielka jubileuszowa gala konkursu odbędzie się 23 maja 2015 roku w Galerii Warmińskiej w Olsztynie. Po niezwykle burzliwych debatach Jury zadecydowało, że do finału zakwalifikowały się: Finalistki dorosłe: 1. Sandra Bernacka (Olsztyn) 2. Magdalena Bieńkowska (Mikołajki) 3. Dominika Gładkowska (Olsztyn) 4. Kamila Grajewska (Olsztyn)

5. Karolina Hennig (Nowakowo) 6. Maria Kilanowska (Giżycko) 7. Paulina Krzysztanowska (Olsztyn) 8. Paulina Kurpińska (Bisztynek) 9. Sylwia Malinowska (Nowakowo) 10. Beata Mielnik (Olsztyn) 11. Paulina Noceń (Olsztyn) 12. Ewelina Orzechowska (Olsztyn) 13. Joanna Rudzik (Olsztyn) 14. Karolina Sosnowska (Olsztyn) 15. Klaudia Wasilewska (Świdry) Kategoria nastolatki: 16. Laura Brzezińska (Olecko) 17. Aleksandra Cieślak (Idzbark) 18. Paulina Czyżewska (Olsztyn) 19. Daria Dziakiewicz (Olsztyn) 20. Alicja Jankowska (Trzonki) 21. Vanessa Krucinska (Dobre Miasto) 22. Natalia Schröder (Giżycko) 23. Patrycja Sobocińska (Olsztyn) 24. Nikola Szczyglińska (Iława) 25. Karolina Wasilewska (Radziszów)

Wszystkim finalistkom serdecznie gratulujemy oraz życzymy powodzenia! Autor zdjęć: www.missmazur.eu Oraz archiwum własne. reklama

Mistrzostwa Wojska Polskiego w Walce w Bliskim Kontakcie zakończone

We Wrocławiu zakończyły się I Mistrzostwa Wojska Polskiego w Walce w Bliskim Kontakcie W dniach 19 – 20.03.2015 roku ponad stu zawodników rywalizowało o miano najlepszych w I Mistrzostwach Wojska Polskiego w Walce w Bliskim Kontakcie. Walki podczas zawodów odbywały się na zasadach zbliżonych do amatorskiego MMA (Mixed Martial Arts). Żołnierze walczyli na ringu i w klatce w 10 kategoriach wagowych. Organizatorem I Mistrzostw Wojska Polskiego w Walce w Bliskim Kontakcie była Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych we Wrocławiu. W Mistrzostwach udział wzięła również reprezentacja 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. W dniach 02 – 17.03.2015 roku w 15 Giżyckiej Brygadzie Zmechanizowanej żołnierze dywizji doskonalili swą formę oraz umiejętności podczas zgrupowania prowadzonego przez instruktora Krav Maga oraz trenera MMA, kpt. Tomasza Dembińskiego. Podczas treningów swą wiedzą służyli również instruktorzy z uprawnieniami do prowadzenia treningów w sportach walki MMA oraz zapasach. Byli to szer. Dawid Kotewicz z 2 Ośrodka Radioelektronicznego oraz szer. Tomasz Zawadzki i szer. Tomasz Rogisz z 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Trzon reprezentacji stanowili żołnierze z Giżycka i Orzysza. Podczas Mistrzostw reprezentacja 16 Dywizji zajęła II miejsce na szczeblu Wojska Polskiego w rywalizacji drużynowej. W rywalizacji indywidualnej zawodnicy, na 10 ogółem rozegranych walk finałowych, walczyli w pięciu z nich, zdobywając 3 złote, 2 srebrne i 2 brązowe medale. W skład „srebrnej”

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU drużyna wchodzili: kpt. Tomasz Dembiński – kat. do 85kg 15BZ, st. szer. Tomasz Petrecki – kat. do 60kg 15BZ, szer. Aneta Karaś – kat. do 55kg 15BZ, szer. Tomasz Rogisz – kat. do 75kg 15BZ, szer. Tomasz Zawadzki – kat. do 70kg 15BZ, szer. Kamil Minda – kat. +95kg 15BZ, st. szer. Dorota Kozakiewicz – kat. +55kg 15BZ, szer. Dawid Kotewicz – kat. do 90kg 2 ORel, st. szer. Karol Zyra – kat. do 70kg 2 ORel, st. szer. Ariel KRUK – kat. do 65kg 15pa. W klasyfikacji indywidualnej medale zdobyli: Złoto: szer. Dawid Kotewicz, 2 ORel; szer. Tomasz Zawadzki, 15BZ; szer. Kamil Minda, 15BZ. Srebro: st. szer. Tomasz Petrecki, 15BZ; szer. Aneta Karaś, 15BZ. Brąz: st. szer. Dorota KOZAKIEWICZ, 15BZ; st. szer. Karol ZYRA, 2 ORel. Tekst: kpt. Dariusz Guzenda, zdjęcia kpt. Tomasz Dembiński


IV

MAZURSKI GONIEC

ODROBINA SPORTU

„WSZYSCY JESTEŚMY ZWYCIĘZCAMI” „Wszyscy jesteśmy zwycięzcami” to hasło przewodnie turnieju piłki nożnej chłopców U – 8 rozegranego w Mrągowie 22 marca br. Silna, trzynastoosobowa reprezentacja chłopców w wieku 5 – 8 lat z LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy, wraz z rodzicami; rozegrała kolejny udany turniej tym razem w mrągowskiej hali Zespołu Szkół nr 2. Ideą turnieju, było rozwijanie piłki nożnej w formie zabawowej bez klasyfikacji końcowej z wyróżnieniami dla wszystkich młodych sportowców. Świetna atmosfera, kolejnego turnieju organizowanego w ramach akcji SPORT ZMIENIA MRĄGOWO od początku udzieliła się wszystkim uczestnikom rozgrywek. Licznie zgromadzeni rodzice i kibice mogli podziwiać umiejętności piłkarsko-zabawowe młodych adeptów piłki nożnej, którzy spontanicznie reagowali na brawa ze strony publiczności. Udział w imprezie wzięło sześć ekip reprezentujących Mrągowie Mrągowo, Pomarańcze Korsze i trzy ekipy z powiatu giżyckiego: Mazurską Akademię Piłkarską z Giżycka, która podobnie jak gospodarze wystawiła do gry dwie ekipy i wydmiński LUKS Sport z Kulturą. Organizatorzy, zadbali dodatkowo o organizację dodatkowych atrakcji w for-

„OCZKO” WIÊCEJ I... „OCZKO” NIŻEJ

mie gier i zabaw ruchowych, ukierunkowanych na kształtowanie elementów mini piłki nożnej. Opracowali także ciekawą formułę turnieju, liczne nagrody i zdrowy owocowy poczęstunek dla maluchów i licznie zgromadzonych rodziców. Taka forma organizowania rozgrywek, pozwala na lepsze rozwijanie umiejętności piłkarskich poprzez zabawę, która stanowić musi podstawę dla prawidłowego rozwoju najmłodszych. Daje im radość oraz świetną motywację do angażowania się w aktywność ruchową w później-

szych latach dorastania. Drużyna reprezentująca uczniowski klub przy Zespole Szkół Ogólnokształcących w Wydminach wystąpiła w następującym składzie: Bartosz Rolnik (wyróżnienie specjalne), Dominik Romanowski, Szymon Opolski, Adam Bakun, Florian Kasak, Kacper Grześkowicz, Dawid Waleriański, Piotr Pośrednik, Krystian Kuźmiński, Wiktor Ostrowski, Filip Dziki, Dawid Żukowski i Sebastian Lipski. MAREK OSTROWSKI reklama

Pierwszy w 2015 roku punkt wywalczyli czwartoligowi piłkarze Mamr Giżycko. Paradoksalnie wyjazdowy remis ze znacznie wyżej notowanym rywalem zepchnął giżycczan o jedno miejsce w tabeli. W Ornecie jedynego gola dla Mamr zdobył Krzysztof Łokietek (pierwszy z lewej) W Wielki Piątek podopieczni Przemysława Łapińskiego udali się do Ornety na mecz z miejscowymi Błękitnymi, którzy w tym sezonie zaledwie trzykrotnie zeszli z boiska pokonani (w tym przez Mamry 4:1), a na własnym podwórku noga powinęła się im tylko raz – w październiku minionego roku ornecianie przegrali 0:1 z Warmią Olsztyn. Od tamtej pory Błękitni (4. miejsce w tabeli) wygrali siedem ligowych potyczek z rzędu (!), nic zatem dziwnego, że piłkarscy eksperci właśnie gospodarzom wróżyli piątkowy sukces. Zaczęło się niespecjalnie dla giżycczan, bo już w 4. minucie golkiper przyjezdnych Adrian Jakuć musiał wyciągać piłkę z siatki po uderzeniu Radosława Goździkowskiego. Na wyrównanie sympatykom Mamr przyszło czekać do 51. minuty, kiedy to precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Krzysztof Łokietek. I był to – jak się później okazało – ostatni gol w tym meczu. Cenny wyjazdowy remis z czwartą drużyną czwartej ligi zaowocował… spadkiem „Gieksy” z 11. na 12. miejsce w stawce, natomiast Błękitnym pozwolił wskoczyć na najniższy stopień podium. Porażka z Polonią Pasłęk, remis z Błękitnymi Orneta… Ze statystycznego punktu widzenia wydaje się, że naturalną koleją rzeczy powinno być zwycięstwo Mamr w kolejnym starciu o punkty. Skądinąd trudno nie wymagać od giżycczan trzech punktów w najbliższym pojedynku, albowiem rywalem ekipy znad Niegocina będzie zamykająca stawkę Victoria Bartoszyce, która w bieżących rozgrywkach ze zwycięstwa cieszyła się tylko dwa razy (ostatnio w przedświątecznej kolejce – wygrana z rezerwami olsztyńskiego Stomilu, zajmującymi… przedostatnią pozycję). W dziewiętnastu meczach outsider zgromadził 7 punktów, czyli o 15 mniej niż giżycczanie, a w rundzie jesiennej Mamry ograły Victorię 1:0. To wszystko, oczywiście, jedynie statystyki, które stracą jakiekolwiek znaczenie wraz z pierwszym gwizdkiem, jednakże powiedzmy sobie jasno, że faworyt sobotniego jest tylko jeden. I nie jest nim drużyna z Bartoszyc. Mecz Mamry – Victoria odbędzie się w sobotę (11 kwietnia) w Kruklankach. BOGUSŁAW ZAWADZKI

reklama


GMINA GIŻYCKO

MAZURSKI GONIEC

V

SZKOŁY GMINY GIŻYCKO ZAPRASZAJĄ UCZNIÓ́W Publiczne Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Bystrym to nieduża, przyjazna i bezpieczna szkoła. Jej największymi atutami są: nowoczesna pracownia komputerowa oraz sala gimnastyczna, wysokie lokaty w konkursach i zawodach sportowych, gminnych, powiatowych i wojewódzkich, dodatnia wartość wskaźnika EWD (Edukacyjnej Wartości Dodanej), atrakcyjne zajęcia pozalekcyjne (m. in. kreatywności „Destination Imagination, j. angielskiego „Youngster”, taneczne, sportowe), imprezy integracyjne (m. in. ogniska, noce sportowo – filmowe), udział w programach unijnych, brak anonimowości, monitoring zewnętrzny i wewnętrzny. SALA GIMNASTYCZNA SZKOŁY W BYSTRYM

Szkoła Podstawowa w Upałtach

Atutami naszej szkoły są mało liczne klasy, umożliwiające nauczycielom indywidualizację nauczania, dzięki której uczniowie otrzymują odpowiednią pomoc i wsparcie. Szkoła posiada odnowione klasopracownie wyposażone w nowoczesny sprzęt audiowizualny oraz pomoce dydaktyczne. Oddział przedszkolny zachęca dzieci kolorowymi meblami, nowymi zabawkami oraz bezpiecznym placem zabaw. Zapraszamy rodziców i zachęcamy do zapisywania dzieci do klasy ‘’0” i klasy pierwszej .

reklama


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

5

OWCZARKI PILNUJĄ MIŁEK I PORTFELA WÓ́JT MAZURCZYK Dedykuję Strażnikom Miejskim/Wiejskim, funkcjonariuszom ITD oraz wszelkim ich rzecznikom/poplecznikom (zwłaszcza tym najgorszym, którym tak mocno się wydaje, że obywatel i prawo są na ich służbie, że oficjalnie wypisują głupoty posługując się łgarstwem, chamstwem, parcianą tautologią i sofizmatami udającymi wykładnię wyciągając jednocześnie łapska po nasze pieniądze) wyznaczamy ten materiał jako lekturę obowiązkową!!! Drodzy Czytelnicy. Od bardzo długiego czasu drążę temat dotyczący fotoradarów działających (jeszcze!) na naszym terenie. Wydawało się że zaniknie on w przeciągu miesięcy, ale jest wręcz odwrotnie. Dostarczacie do redakcji kolejne idiotyczne wezwania zmuszające Was do wskazania sprawcy niezwykle szkodliwego czynu jakim było przekroczenie o 5 czy 10 kilometrów na godzinę dozwolonej prędkości. W naszym najbliższym otoczeniu działa niezwykle prężnie pracownik Straży Gminnej z Miłek, który to w sposób wręcz perfekcjonalny nabija kabzę swojej szefowej czyli wójtowi Miłek Barbarze Mazurczyk. Jan Owczarek, były policjant z Orzysza, tak wyspecjalizował się w temacie korespondencji fotoradarowej, że może zostać „wzorem” dla innych o podobnych skłonnościach kolegów. Za przyczyną nieco ograniczonej specjalizacji mogłem bez większego problemu dotrzeć do grona osób które to otrzymały „listy pochwalne” od wspomnianego jegomościa z Miłek. Analiza wysyłanej przez dzielnego funkcjonariusza korespondencji spowodowała w pewnym momencie drobny odruch wymiotny mojego organizmu. Komendant Owczarek potrafi tak zmanipulować korespondencję „przestępcy drogowego”, tak ją rozdąć beztematycznie, że czytający gotów jest bezzwłocznie lecieć na pocztę by zrealizować żądaną opłatę. NIK w swoim raporcie wskazała, że straże miejskie i gminne zajmują się głównie karaniem kierowców zamiast sprawami związa-

nymi ze spokojem i porządkiem publicznym. Okazuje się jednak, że wielu mandatów można było uniknąć, a wszystko to przez wadliwie prowadzone postępowanie. Po zarejestrowaniu przez fotoradar przekroczenia prędkości straż miejska wysyła do właściciela pojazdu wezwanie do wskazania komu powierzył auto w danym momencie. Wezwany ma kilka opcji do wyboru. Może wskazać siebie (otrzyma mandat i punkty karne), wskazać kto korzystał pojazdu, udowodnić, że pojazd został użyty wbrew jego woli i wiedzy przez nieznaną mu osobę lub przedstawić dowód na to, że nie jest właścicielem ani użytkownikiem pojazdu. Zapewne jednak nie każdy zmo to ry zo wa ny wie o tym, że takie wezwanie alternatywne nie ma umocowania prawnego. Kwestię tę rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny. Orzekł on w wyroku z 12 marca 2014 r., że „Niedopuszczalne jest zatem kierowanie przez właściwy organ alternatywnie żądania przyjęcia mandatu karnego za wykroczenie lub denuncjacji innej osoby. Skierowanie żądania przyjęcia mandatu karnego oznacza bowiem, że sprawca wykroczenia nie budzi wątpliwości, co ze swej istoty wyklucza jednoczesne kierowanie żądania denuncjacji innej osoby” oraz „Dążenie do pociągnięcia za wszelką cenę do odpowiedzialności kogokolwiek w związku z ujawnionym wykroczeniem nie może stanowić żadnego usprawiedliwienia kierowania do właściciela lub posiadacza pojazdu alternatywnie żądania przyjęcia mandatu karnego za to wykroczenie lub denuncjacji innej osoby. Żądanie takie można, jak się wydaje, zinterpretować jako przyjęcie przez

właściwy organ państwa domniemania winy właściciela lub posiadacza pojazdu sfotografowanego przez urządzenie rejestrujące”. Szanowni Państwo. Czytając tekst pana Owczarka, który to tylko sobie znanym tokiem myślenia i sposobem kopiuj – wklej odpisuje nam sążnistą korespondencję, czasami jest to 5 – 6 stron maszynopisu, daje do zrozumienia że żyje i „pracuje” na innej planecie. Częstym przykładem indolencji organu mandatowego jest twierdzenie

na wniosek o umorzenie postępowania, że oni ścigając za wykroczenie drogowe nie działają na podstawie Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, ale na podstawie ustawy „Prawo u ruchu drogowym”. Dalej nie będziemy się wyżywać na gamoniach w mundurach, że przysłanie jakiegoś dupowatego pisemka w odpowiedzi na oficjalny wniosek jest działaniem bezprawnym, ponieważ oddalenie bądź uznanie wniosku formalnego odbywa się obligatoryjnie w formie zaskarżalnego postanowienia. Chodzi oto, że wymienione w dokumencie oświadczenie Straży Gminnej jest tak absurdalne, jakby Prokuratura, Policja lub Sąd stwierdziły, że w sprawie o morderstwo nie obowiązuje ich Kodeks postępowania karnego, gdyż działają na podstawie Kodeksu karnego. Może to być nieco zawiłe dla osoby która zielonego po-

jęcia nie ma o prawie, ale im (strażnikom) tylko o to chodzi. Wielokrotnie stwierdzono że idiota strażnik nie ma elementarnego pojęcia na czym polega różnica pomiędzy prawem materialnym, a prawem procesowym. Krótko mówiąc, niedouczony pracownik Straży Gminnej nie ma zielonego pojęcia, że ustawa „Prawo o ruchu drogowym” jest od tego byśmy wiedzieli co jest wykroczeniem drogowym, jakie mają obowiązki uczestnicy ruchu drogowego i jakie są zasady kontroli ruchu drogowego, natomiast ściganie wykroczenia, ustalanie sprawcy (postępowanie wyjaśniające) i prawa stron wynikają z dotyczącego wykroczeń Kodeksu postępowania. W żadnym wypadku nie należy wypełniać dołączonych do wezwania formularzy z zapisanymi na nich opcjami. Wezwania wysyłane przez straże miejskie/gminne nie wskazują konkretnej osoby, która miała dane wykroczenie popełnić, a zgodnie z artykułem Art. 97 § 1 pkt 3 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia grzywna może zostać nałożona przez straż tylko wtedy, gdy „Stwierdzi popełnienie wykroczenia za pomocą przyrządu kontrolno-pomiarowego lub urządzenia rejestrującego, a sprawca nie został schwytany na gorącym uczynku lub bezpośrednio potem, i nie zachodzi wątpliwość co do sprawcy czynu”. Co więcej, wezwany nie wie nawet w jakim charakterze występuje, czy jest świadkiem, czy obwinionym. Pisma te nie zawierają również pouczenia o tym, że wezwany ma prawo do odmowy skła- reklama dania wyjaśnień, jeśli mogłyby one zaszkodzić bliskiej mu osobie. Tak już na zakończenie dzisiejszego materiału, funkcjonariusz Straży Gminnej nie czuje się zobowiązany

ŚMIECH TO ZDROWIE! Gdy widzę auto z zamontowanymi chińskimi ledami parskam śmiechem Podwrocławski odcinek autostrady A4. Jadąc lewym pasem, posłusznie czekam, aż pewien uparty ćwok, po 10 minutowym manewrze, udowodni wyższość swojej Scanii nad wyprzedzanym właśnie MAN-em. W pewnym momencie w lusterku widzę błysk – „salwą z długich” z lewego pasa zgania mnie rozpędzony Mercedes klasy S W220. Klnąc w myślach (że niby, gdzie mam ci idioto zjechać, pod naczepę?) zastanawiam się, dlaczego nie widziałem go wcześniej. Szybko okazuje się, że właściciel „ekskluzywnego” auta zamontował w zderzaku tanie, chińskie LED-y, przy których latarka w moim telefo-

nie wydaje się być lotniskowym halogenem. Gdy właściciel utleniającej się „sonderklasse” (miałem chwilę czasu, by podziwiać pryśnięte podkładem tylne nadkola) – przy akompaniamencie dziurawego wydechu – odjechał starając się dogonić horyzont zrozumiałem, że scena, której byłem właśnie świadkiem rozegrać się mogła tylko w Polsce. W żadnym innym kraju nie spotkacie bowiem takiego stężenia motoryzacyjnej patologii w pojedynczej dawce. Można by się czepiać o to, że zaprawki lakiernicze na Mercedesie klasy S, który – w swoim czasie – uchodzić miał za najbardziej ekskluzywne auto na świecie, w polskich warunkach wykonuje się pod domem, „z puszki”. Można się też czepić o to, że dziurawy wydech

wpienia wszystkich w promieniu 400 metrów od epicentrum w postaci benzynowego V6. W całej sytuacji najbardziej rozbroiły mnie jednak ledowe światła do jazdy dziennej, które – podobnie, jak chociażby instalację LPG – montuje się tylko w jednym celu: by oszczędzać. Rozumiem sens inwestowania w LED-y jeżdżąc wartą 2 tys. zł Felicią, Corsą czy Lanosem. Przy odrobinie szczęścia zaoszczędzimy przecież dobre 30 zł na żarówkach, w perspektywie roku, być może, uda się też oszczędzić ze 3 litry paliwa. Za żadne skarby nie jestem jednak w stanie pojąć, po co ktoś decyduje się na montaż świateł do jazdy dziennej wydając na samochód 20 czy 30 tys. zł? Czy naprawdę wymiana żarówek raz do roku wiąże się dla większości rodaków z tak zapo-

rowymi kosztami, by warto było wiercić dziury w zderzaku i pruć oryginalną instalację elektryczną? Nie wiem, jak wy, ale ja – widząc tego typu samochód z zamontowanymi chińskimi ledami – odruchowo parskam śmiechem. Jeśli tak bardzo zależy ci na spalaniu, wystarczyło przecież kupić Passata TDI, a nie Mercedesa klasy S z benzynowym V6! O większą wiochę trudno nawet w Skansenie Wsi Mazurskiej... Uprzedzając złośliwe komentarze... nie mam absolutnie nic do właścicieli Mercedesów klasy S. Sam, z chęcią, kupiłbym sobie takie auto, tyle tylko, że... mnie nie stać. Dlatego właśnie, od 3 lat, jeżdżę plebejską Skodą Octavią w dieslu, za którą zapłaciłem w salonie 83 tys. zł.

NASZA MOTO DZIEWCZYNA do przestrzegania praw świadka czy podejrzanego. Ba, on wyraźnie uważa, że świadek to dopiero przed sądem, a na razie ten wzywany bezprawnym wezwaniem, ten od którego się żąda wskazania kogokolwiek, by można było go ukarać za wykroczenie drogowe to jakiś dupek żołędny, popychadło, osoba bez żadnych ustawowych praw, którą można dowolnie okłamywać, manipulować i zastraszać. To co, że ma taki „świadczyć” o czyimś wykroczeniu, wskazując

sprawcę oświadczeniem woli na piśmie, pod rygorem odpowiedzialności za słowo (jak wskaże nie tego to dostanie zarzuty z art. 65 kw za wprowadzenie w błąd funkcjonariusza, albo za przestępstwo z art. 234 kk za fałszywe oskarżenie) ale ŚWIADKIEM nie jest. „MACIE TYLKO OBOWIĄZKI ALE ŻADNYCH CHOLERNYCH PRAW ZROZUMIANO?!”. Bandyterka Owczarków i innych podobnych do niego trwa, jak długo? Pożyjemy, zobaczymy!


6

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

– W Himalajach powiesił się słoń na trąbie, jajami w drzewo rąbie. Idzie Prosiaczek z Puchatkiem przez las. Nagle Prosiaczek pyta: – Gdzie my właściwie idziemy Puchatku? – Na imprezę do Krzysia. – A co to za impreza? – Dowiesz się jak dojdziemy Prosiaczku. Po kilku minutach przyjaciele znaleźli się w domu chłopca. Krzyś zamknął drzwi na klucz, pozasuwał okna i dobywszy tasaka wrzasnął: – Świniobicie czas zacząć!

Jedzie blondyna samochodem pod prąd. Policjant ją zatrzymuje i pyta: – Czy Pani wie gdzie jedzie? – No tak, jadę na zebranie ale chyba się już skończyło bo widzę, że wszyscy wracają. Ciemna, zimna jesienna noc. Granica polsko – radziecka. Po stronie polskiej przy ognisku siedzi Polak, zajada pieczone kiełbaski, ziemniaczki, popija piwkiem. Po stronie wschodniej – Rosjanin, wygłodniały, wynędzniały, skóra i kości. Zerka chciwie na drugą stronę granicy: – Oj, taki głodny jestem, od trzech dni nic w ustach nie miałem... Polaku kochany, my to jak bracia, dajcie mi co do zjedzenia, wspomóżcie. Polak zamyślił się, myśl przetrawił i odrzekł: – Dobrze, bracie, ale jeść wam dam, jak trzy wiadra wody dacie radę wypić! – Ach, cóż to trzy wiadra, – pomyślał Rosjanin – kiedy można będzie co zjeść! Pije jedno, półtora, dwa, coraz wolniej, skurczony kilkudniowym głodem żołądek ledwo nadąża za następnymi porcjami wody. Dwa i pół – Rosjanin usiadł, dwa i trzy czwarte – jeszcze tylko kilka łyków. Trzy – odstawił wiadro, z wysiłkiem spojrzał w stronę polskiej granicy, skąd Polak już krzyczy: – No, bracie, za taki wyczyn dam wam tyle jadła, ile chcecie! – Oj, bracie, już nie chcę, nie chcę, nie mogę... Na to Polak, uśmiechając się od ucha do ucha: – A widzicie, wam to się pić chciało! Nauczycielka pyta dzieci kim są ich rodzice. – Moja mama jest prostytutką – powiedział Jasiu. – Jak Ty możesz? Natychmiast idź do dyrektora i powiedz co zrobiłeś... Za jakiś czas Jaś wchodzi do klasy i chowa coś za plecami. Nauczycielka pyta: – No i co powiedział dyrektor? – Powiedział, że każdy zawód jest ważny, dał cukierki i zapisał domowy adres. Blondynka do chłopaka: – Bardzo Cię lubię... Mówisz mi takie ładne rzeczy... Że jestem ładna, mądra, kochana, jedyna. Jesteś bardzo miły. Chłopak: – I mam tylko jedną wadę... Kłamię... Do Nowaków przyjechała w odwiedziny babcia: – Wnusiu, dobrze się chowasz? – pyta. – Staram się-wzdycha Pawełek. Ale mama i tak zawsze mnie znajdzie i wykąpie... Babcie rozmawiają o swoich wnukach: – Mój będzie ogrodnikiem, bo cały dzień siedzi w ogródku i grzebie w ziemi. – Mój będzie lekarzem, bo cały dzień bandażuje lalki.

– A mój będzie pilotem, bo cały dzień macza szmatę w benzynie, wącha ją i mówi – Babciu, ale odlot... Przychodzi Puchatek do sklepu mięsnego i pyta się: – Czy jest wieprzowina? Na to sprzedawca: – Jest. Puchatek wyjmuje karabin maszynowy, zaczyna strzelać i krzyczy: – To za Prosiaczka! Facet wpada do salonu tatuażu i mówi cienkim głosem: – Proszę mi wytatuować na penisie takie piękne czerwone Ferrari dla mojej dziewczyny. – Dla Pana dziewczyny? – Tak, dla mojej dziewczyny. – Na pewno dla dziewczyny? – No dobra, dla chłopaka. – To wie Pan co? Zrobimy Ferrari, ale proponuję mu dorobić takie wielkie koła, jak od traktora... – A niby po co? – Na wypadek, gdyby się w gównie zakopał. Kierownik sklepu uczy młodych sprzedawców jak powinno się obsługiwać klientów. Patrzcie i uczcie się ode mnie. Wchodzi klientka: – Proszę proszek do prania firan. – Proszę bardzo, ale doradzam też kupić płyn do mycia okien skoro robi już pani pranie to może umyć pani okna. Widzisz Jasiu, tak musi pracować sprzedawca, teraz Twoja kolej mówi szef widząc następną klientkę. – Proszę podpaski. – Proszę bardzo, ale doradzam pani również kupić płyn do mycia okien. Skoro nie może pani dawać dupy, to niech chociaż okna umyje. Nauczycielka prosi Jasia o powiedzenie wiersza. Jasiu wstaje i mówi: – W Himalajach powiesił się słoń na jajach. – Jasiu nie wolno się tak wyrażać. Popraw się.

Kubuś mówi do prosiaczka: – Wiem co się z Tobą stanie, gdy dorośniesz. – A co... Czytałeś mój horoskop? – Nie, książkę kucharską. W stumilowym lesie pojawił się wielki dzik. Wszyscy się pochowali w domach a dzik idzie do domu Puchatka i puka. Przestraszony Puchatek pyta: – Kto tam? Na to dzik odpowiada: – To ja, prosiaczek. Z wojska wróciłem! Ku buś i Pro sia czek zna leź li w le sie ogrom ny słój mio du, po sta nowi li go zjeść. – Kubusiu – mówi prosiaczek – sami nie damy rady, zawołajmy Krzysia, on nam pomoże zjeść miód. – Ok, to zróbmy tak – Ja skoczę po Krzysia a Ty prosiaczku, przynieś łyżeczkę, żebyśmy mieli czym jeść. Prosiaczek idzie do domu, bie rze ły żecz kę i wra ca. Pa trzy a po miodzie ani śladu, widzi tylko Kubusia siedzącego pod drzewem ze wzdętym brzu chem, ca łe go za bru dzo ne go miodem. Zdziwiony pyta: – Kubusiu co się stało, gdzie miód?!?! – Zjeżdżaj świnio bo Cię obżygam. Mały Szkot prosi ojca: – Tato, tato, kup mi bilet na karuzelę. – Uspokój się! – burczy zdenerwowany ojciec. Po co Ci karuzela? Nie wystarczy Ci, że ziemia się kręci?! Szkot w trakcie naprawiania dachu spada z czwar tego piętra. Lecąc mija okno swojego mieszkania i widzi żonę przygotowującą obiad. Krzyczy do niej: – Dla mnie nie obie raj ziem nia ków zjem w szpitalu. Poszedł zajączek pod krzaczek zrobić kupę. Złapał go leśniczy i krzyczy: – Co Ty sobie myślisz? Zabrudzasz las, a postawiliśmy tyle latryn. Na to zajączek: – Proszę się nie gniewać, ale ostatnio gdy poszedłem do latryny, złapał mnie niedźwiedź i spytał czy linieję. Gdy odpowiedziałem, że nie, to sobie mną dupę wytarł.

n NASZA WALENTYNKA


NASZE MIASTO Drodzy Czytelnicy. Są wśród nas osoby którym nie w smak jest to, że historia naszego miasta pisana jest ze wspomnień, ale nie ich ręką. Poznałem to draństwo, zmuszono mnie do zaniechania publikacji wspomnień Pana Antoniego Wojciechowicza. Rozpoczynam dziś zamieszczanie kolejnych fragmentów książki pisanej rękoma Pana Antoniego „35 lat sportu w Łucznach – Giżycku 1945 – 1980”. WPROWADZENIE Kończy się II wojna światowa. W Jałcie i Poczdamie bez udziału przedstawicieli Polski zapadają decyzje o nowym podziale terytorialnym państw Wschodniej Europy. W wyniku tych niepomyślnych dla Polaków decyzji, ludność polska zamieszkująca na terenach wschodnich kresów musiała stamtąd wyemigrować. Dotyczyło to również Niemców osiedlonych na Prusach. Emigranci Polacy pochodzący przeważnie z Wilna i Wileńszczyzny osiedlają się głównie na terenach Pomorza Gdańskiego i na dawnych poniemieckich ziemiach Warmii i Mazur. Jednocześnie na te tereny napływa ludność z Mazowsza i Podlasia. Wśród tych nowoprzybyłych imi-

MAZURSKI GONIEC

„35 LAT SPORTU W ŁUCZNACH – GIŻYCKU 1945 – 1980”. grantów znajdowała się spora grupa młodzieży chętnej do uprawiania różnego rodzaju sportów, a szczególnie sportów wodnych. Już wcześniej niektórzy z nich zetknęli się z żeglarstwem i turystyką wodną na akwenach dawnej Polski: na Pojezierzu Trockim, Brasławskim, na jeziorach Narocz i Świr przed drugą wojną światową nad tymi jeziorami istniał ośrodek szkoleniowy Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego z Warszawy, obecnego AWF-u. Przyjeżdżająca wtedy do Łuczan młodzież wywodziła się z różnych środowisk kulturowych i reprezentowała różne zawody. Byli wśród nich również doświadczeni już rybacy, którzy razem z rybakami niemieckimi utworzyli tu pierwszą po wojnie brygadę rybactwa śródlądowego. Razem z nimi przybyli na te tereny wytrawni już żeglarze. Ta sportowa młodzież była również chętna do dalszej nauki i do pracy. W śród nich była spora grupa młodzieży chętnej do uprawiania lekkiej atletyki, gry w piłkę siatkową i nożną. Powstające grupy sportowe można było nazwać „sekcjami”,

zgodnie z obowiązującą wówczas nomenklaturą sportową. Bowiem żadna z tych grup sportowych nie miała jeszcze zarządu, kierownictwa, jakiejkolwiek formalnej organizacji. Oni sami spełniali absolutnie wszystkie role prowadzili zajęcia, zabezpieczali sprzęt sportowy, obiekty i urządzenia, planowali i organizowali zawody sportowe. Oni to, nie bacząc na piętrzące się wówczas trudności, przystąpili z wielkim zapałem i zaangażowaniem do pracy dążąc do umasowienia kultury fizycznej na tych nowo odzyskanych terenach. Szczególnie żeglarze zastali tu idealne warunki do uprawiania sportów wodnych i lodowych. Już wówczas mówiono o tej krainie „Warmia i Mazury to kraina tysiąca jezior”, okazało się to o tyle niesłuszne, że później doliczono się na tych terenach ponad 1800 jezior różnego typu. Jedne z nich rozlewają się w nieckach moren dennych i czołowych, inne ciągną się w podłużnych rynnach wyżłobionych przez topniejące lodowce, inne wypełniają wytopikowe baseny i oczka. Są one, szczególnie na tych północno-

-wschodnich terenach, powiązane kanałami i rzekami, które w całości tworzą idealne, niespotykane warunki dla żeglarstwa wyczynowego i turystyki wodnej. W tym okresie po tragicznych przeżyciach wojennych i ogólnym niedożywieniu szczególnie ludzie młodzi potrzebowali odnowy biologicznej. Dlatego chętnie uprawiali różne dyscypliny sportowe, które zapewniały im nie tylko rozwój fizyczny, ale także kształtowały młodego człowieka pod względem umysłowym. Szczególnie żeglarstwo i turystykę wodną można było zaliczyć do najbardziej pożytecznych i przyjemnych zajęć, stanowiących bardzo atrakcyjną rozrywkę. W ramach repatriacji zjechało tu wówczas wiele młodzieży oraz ludzi dorosłych z Wilna bardzo silnego przed wojną ośrodka sportowego. Część z nich już tam rozpoczynała swoje życie sportowe trenując w wileńskich klubach sportowych: „Ogniwo”, „Znicz”, „Pogoń”. Początkowo nie było jeszcze dogodnych warunków do uprawiania poszczególnych dyscyplin sportowych. Miejski stadion uległ wojennemu zniszczeniu,

7

nie istniały tradycyjne boiska do gier sportowych, brakowało sprzętu sportowego. Mimo to działacze sportowi wspólnie z młodzieżą sportową szybko dostosowali niektóre place i parki miejskie do gry w piłkę nożną, siatkową i koszykówkę. Wówczas prowadzili na nich treningi i rozgrywali mecze towarzyskie, tak zwanych drużyn podwórkowych. Rozwój sportu szkolnego datuje się od 1946 roku, po przyjeździe do Łuczan nauczycielki wychowania fizycznego Aldony Jackiewicz-Nikoniuk. Urodziła się ona na terenach carskiej Rosji. Jej ojciec, powstaniec wielkopolski, był zesłany na Syberię. Po powrocie w 1920 roku do Polski ukończyła gimnazjum w Wilnie, następnie Instytut Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jeszcze przed wojną uczyła wychowania fizycznego w trockim seminarium nauczycielskim. W 1946 roku rozpoczęła pracę nauczycielską w gimnazjum przy powstającym Liceum Pedagogicznym ucząc jednocześnie języka polskiego. W tym samym czasie z Łomży przyjeżdża do Łuczan nauczyciel Bolesław Kłosowski. Przed wojną należał on do grona usportowionej łomżyńskiej młodzieży. CDN

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

MIASTA

ZDJĘCIE I MONTAŻ IRENEUSZA BUNKOWSKIEGO WWW.FACEBOOK.COM/GIZYCKOIOKOLICEMAZURY


8

MAZURSKI GONIEC

REKLAMA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.