Goniec Mazurski 345

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

GŁUPOTA GRANICZY Z IDIOTYZMEM Dzię ki licz nym te le fo nom czy prze sła nej ko re spon den cji ma my ob raz jed nych z naj bardziej głu pich po su nięć na szych lo kal nych psia mać pla ni stów, projek tan tów i do nich po dob nych ge niu szy. Tym ra zem nasz Czy tel nik prze słał foto gra fię nowe go gi życ kie go

przed się wzię cia, przy go towa nia do wy la nia fun da men tów pod nowy bu dy nek, któ ry to powsta nie vis a vis GCK. Brawo bu dow lań cy! Wy w koń cu wy ko nuje cie ro botę na pod stawie ja kie goś tam pla nu, jed nak ten, kto ów plan przygotował po mi nął drob ny szcze gół. Wła -

śnie tę dy, po mię dzy bu dyn ka mi wjeż dża ła śmie ciarka po nie czysto ści. Te, w kon te ne rach, od bie ra no z za ple cza spo re go mi nio sie dla przy uli cy 3 Ma ja. Od kil ku dni głę bo kie wy ko py nie po zwa la ją na wjazd spo rej cię ża rów ki (śmie ciarki) w opi sa ne miej sce, efekt oczy -

wi ście jest. I pro szę, wi dać jak na dło ni po mysłowość i przewi dy wa nie pro jek tan ta. Wca le nie zdzi wił bym się że projekt bu dowa ne go do mu wy ko na no bez wi zji lo kal nej, gdzieś w za ci szu do mowej pra cow ni, bo przewi dują cy archi tekt ta kie go błę du nie po peł nia.

OKIEM ZYGMUNTA WOJNARA Z cy klu GI ŻYC KO Z OD DA LI KA SA MI SIU, KA SA!!! – czy li fi nan so wa nie par tii po li tycz nych

Je stem o tym świę cie prze ko na ny, że gdy by któ ra kol wiek z wio dą cych par tii po li tycz nych za de kla rowa ła przed zbli ża ją cy mi się wy bo ra mi jaw ność fi nan sową swojej for ma cji – nie chyb nie uzyska ła by spo ry bo nus w po sta ci punk tów – moż li we, że de cy dują cych o zwycię stwie! Do wo dów krę tactw kla sy po li tycz nej na róż nych po lach „dzia ła nia” ma my aż nad to. Od róż no ra kich sy ne kur po cząwszy, a na sku ba niu ki lo me trówek skoń czywszy. Tu nie ma żad nych skru pu łów. Ci co trzy ma ją ja ką kol wiek wła dzę zawsze ma ją ła twiej szy stru mień ka sio ry do ko ry ta. Ale i opo zy cja skrzęt nie sprzą ta resz tów ki. To wszyst ko ra zem okra szo ne wznio słym słowotwór stwem dla do bra kra ju. Pro blem w tym, że my ja ko „ciem ny lud” za to wszyst ko pła ci my. Na wszyst kich szcze blach za rów no wła dzy, jak i opo zycji. Jesz cze na tych naj niż szych stop niach szcze bla gmin ne go i powia towe go moż na ja ko ta ko skon tro lować prze pły wy pu blicz nych pie nię dzy, ale im wyż sze te cen tral ne stop nie, tym de fi cyt wie dzy co raz uboż szy. Prze to co raz gło śniej ten „ciem ny lud” bę dzie się upo mi nał – co wy, po li tycy ro bi cie z na szy mi pie niędz mi? p.s. A w Gi życ ku jak na dział kach nic nowe go się nie dzie je. Mo że jak mi nie 100 dni?

WIELU POWIE - CZAS NAJWYŻSZY!

Startujemy Wojciech Iwaszkiewicz, 16 lutego 2015 Minęły już dwa miesiące nowej kadencji. Tworzenie bloga trochę trwało, bo i dużo się w ostatnich miesiącach działo... Sprawy organizacyjne w zasadzie już za mną, czas zatem - zgodnie z obietnicą - na kontynuację bloga. Chciałbym, aby zasada była podobna, jak poprzednio na blogu radnego (radnyIwaszkiewicz.pl) - będę Państwu przedstawiał najważniejsze wydarzenia dotyczące naszego miasta, odpowiem na pytania i odniosę się do rad, sugestii czy próśb. Z powodu dużo większej ilości obowiązków, wyjazdów i spotkań niniejszy blog będzie w zasadzie jedynym miejscem moich oficjalnych kontaktów on-line. Ale za to - to tutaj znajdziecie Państwo najrzetelniejsze informacje dotyczące opinii burmistrza... bo z pierwszej ręki. Zatem... startujemy!


PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

3

DZIK PRZYCZYNĄ STRAJKÓW Zdarza się, że kanały telewizyjne w przerwach między jedną, a drugą reklamą zaprezentują czasem jakąś rozmowę z człowiekiem spoza politycznej sceny. Onegdaj w programie publicystycznym Polsatu wystąpił pewien wysoki rangą dygnitarz Polskiego Związku Łowickiego, który z godną myśliwego swadą zdradził nam kilka tajemnic ze światka miłośników strzelania do dzikich zwierząt, żyjących w naszym, pięknym kraju. Przy okazji padła odpowiedź na często zadawane w mediach pytanie, o coraz częstsze przemieszczanie się tak zwanej zwierzyny łownej do miast. Dotyczy to szczególnie dzików. Populacja tych zwierząt zwielokrotniła się w ostatnich latach i sięgnęła liczby trzystu tysięcy sztuk. Liczne watahy dzików opanowały Podlasie, gdzie stanowią zarzewie afrykańskiego pomoru świń, groźnej choroby dziesiątkującej tamtejsze hodowle tuczników. Podobno zarażone wirusem szczeciniaste osobniki wkroczyły bezprawnie w nasze granice z Białorusi, a są nawet tacy, którzy podejrzewają, że za tą inwazją stoi Łukaszenka, a może nawet sam Putin. Ognisko tej paskudnej choroby przywleczonej ze wschodu stało się przyczyną nałożenia embarga na eksport naszej wieprzowiny, co przyniosło rolni-

kom hodującym świnie pokaźne straty finansowe. Mamy z tego tytułu blokady na drogach zorganizowane przez rolników zrzeszonych w OPZZ-cie. Wychodząc naprzeciw ich postulatom minister Marek Sawicki zaproponował wybicie wszystkich dzików, które ukrywają się w podlaskich matecznikach i został przez owego, ważnego łowczego

kurydzianej gęstwinie, aż do czasu jej zbioru późną jesienią. Po skoszeniu zboża myśliwi dokonują odstrzału zwierząt wypasionych na chłopskich polach. W ciągu roku stan pogłowia podwaja się, a dzielni łowcy zabijają i spieniężają cały przyrost, czyli owe 300 000 tusz smacznej dziczyzny. Z prostego rachunku wynika, że na jednego myśliwego przypadają, co naj-

najwyraźniej w świecie wyśmiany. Otóż myśliwy ten dowodzi, że ten niesłychany rozrost pogłowia tych zwierząt jest spowodowany zwiększeniem przez rolników areału uprawy kukurydzy, znakomitej, wysokobiałkowej paszy. Kiedy tylko siewki tej rośliny osiągną pożądaną wysokość cała populacja odyńców, warchlaków i loch z prosiętami zaczyna buszować w ku-

mniej dwa dziki. Całkiem nieźle jak dla kogoś, kto nie sieje, nie orze i nie karmi trzody. Mamy, zatem odpowiedź na nasze pytanie. Pogłowie dzików powiększa się, bowiem leży to w interesie potężnego lobby myśliwych. Dlatego znajdą oni dziesiątki przeciwwskazań i sposobów, żeby pogłowie dziczyzny nie daj Bóg zmalało, a raczej wzrosło.

Z tego wynika, że protestujący rolnicy wśród myśliwych przyjaciół raczej nie znajdą. Otrzymali za to widowiskowe wsparcie od górników, którzy w protestach i strajkach mocno wyprzedzają cały, związkowy peleton. Ubrani w galowe stroje działacze „Sierpnia *80” dodali kolorytu kolumnie pojazdów rolniczych blokujących ważną, międzynarodową drogę. Jak się czuli, kiedy się dowiedzieli, że przywódca strajkujących chłopów jest tak naprawdę biznesmenem sprowadzającym do Polski rosyjski węgiel, działa więc na szkodę polskiego górnictwa. Jeszcze gorzej musieli poczuć się strajkujący rolnicy na wiadomość o innych interesach swego przywódcy, który podobno sprowadził 600 ton pszenicy z Ukrainy, przyczyniając się w ten sposób do zmniejszenia popytu i obniżenia i tak niskich cen tego zboża w kraju. Paranoja. Oswojone dziki, dzikie strajki, bezradny rząd. Ochroniarzy jest u nas więcej niż policjantów, a myśliwych od czynnych żołnierzy. Może, więc trzeba podjąć pomysł Magdaleny Ogórek i skoszarować w oddziały owych myśliwych, jako Gwardię Narodową. Tym bardziej, że posiadają już broń i mundury, a wyżywić się na polach i w lasach potrafią. Darzbór.

TOLERANCJA ZIDIOCIAŁYCH ELIT Euroislam Za kilka lat rządzący UE bolszewicy zakażą świątecznego przystrajania domów bo to obraża braci Muzułmanów. Gdzieś w połowie miesiąca płynąłem z europortu w Rotterdamie do brytyjskiego Hull. Nocny prom linii Stena Line, pokaźnych rozmiarów 12-piętrowy statek biorący na swój pokład masę ludzi, kilkaset aut osobowych i około 150 ciężarówek. Oto jakie spotkało mnie zdarzenie. Siedzimy wraz z kilkoma kierowcami w promowej restauracji i popijamy kawę. Było dość gorąco więc kilkoro z nas zdjęło buty i usadowiło się wygodnie w fotelach. Jako, że siedziałem pierwszy z brzegu, podszedł do mnie Arab. Minę miał wyraźnie obrażoną i nieco groźną. – Proszę założyć buty na nogi – rzekł do mnie po angielsku – A dlaczego? – zapytałem – Ponieważ w mojej kulturze zdjęcie butów uważane jest za obrazę – usłyszałem – Tylko, że jest mały problem. Nie zauważyłeś, że twoja kultura jest daleko stąd, na Wschodzie. A my jesteśmy w środku zachodniej Europy. I tutaj to nasza, zachodnia kultura obowiązuje. To ty masz się dostosować do nas a nie my do ciebie. Więc jeśli to i owo ci nie odpowiada to wracaj skąd przybyłeś – tyle padło z mojej strony. Jego twarz zrobiła się purpurowo-pomarańczowa ze złości.

Gdyby mógł to by mnie zastrzelił. Odszedł wściekły i wielce obrażony. Ja zaś dopiero parę minut potem zdałem sobie sprawę, że miałem do czynienia z kimś po kim wszystkiego można się spodziewać. Kiedy statek dopłynął i zeszliśmy na piąte piętro, gdzie stały nasze ciężarówki, to powiem szczerze, że oglądałem się za siebie abym gdzieś w wąskim promowym korytarzu nie dostał kosy pod żebra. Takie są efekty wieloletniej lewackiej polityki zwanej multikulturowością. Rządzące dziś w Unii Europejskiej post marksistowskie sieroty już nawet same otwarcie przyznają, że ta polityka poniosła klęskę. Niestety, wszystko o wiele za późno ponieważ zachodnia Europa zamieniła się w islamski euro kalifat, zwłaszcza Francja i Wielka Brytania. Lewicowi inżynierowie społeczni, których obecnie największą troską jest to, aby dwóch kochających inaczej panów mogło legalnie wziąć „ślub” i jeszcze adoptować sobie chłopczyka, wyraźnie robią pod siebie przed arabską inwazją imigracyjną. Ba! O imigrantach nie wolno głośno mówić w świetle negatywnym bo neobolszewia uważa to za „rasizm” i „ksenofobię” a zatem poważne przestępstwa w systemie brukselskiej dyktatury politycznej poprawności. Trudno się zatem dziwić, że zachodnia cywilizacja zdycha pod ciężarem trującej ideologii

ubranej w kłamliwe hasła „demokracji” i „wolności”. Jeszcze trudniej się dziwić, że w tych warunkach imigranci rozpanoszyli się na Zachodzie do rozmiarów obłędu i zaczynają tutaj otwarcie egzekwować swe wschodnie porządki. Najlepszym dowodem niech będzie mój przykład, o którym pisałem powyżej. W ten sposób funkcjonuje postępowa „tolerancja”, która wśród zidiociałych elit i jeszcze bardziej durnych mediów uchodzi za fundament współczesności. A ludzie po prostu boją się mówić. Boją się może nie tyle samych Arabów co kretyńskich posądzeń o „rasizm” i tym podobne brednie, zrodzone w głowach znarkotyzowanych lewackich maniaków. Po zajściu, którego nieopatrznie stałem się bohaterem, siedzący koło mnie Anglicy i Holendrzy klepali mnie po plecach. „Good kolega!” „Dobrze mu powiedziałeś!”. Ale żaden z nich gęby nie otworzył. Przypuszczam, że nawet gdyby ten Arab wyjął nóż to też każdy obróciłby się w drugą stronę. Zachód stoi u kresu. U kresu własnego rozwoju, ale przede wszystkim kresu własnej głupoty. I moim zdaniem jego koniec będzie tak samo żałosny jak koniec Imperium Rzymskiego, gdzie moralna zgnilizna, dekadencja elit i społeczne rozpasanie doprowadziły do ruiny potężne państwo. Nowa lewica, sprawująca niepodzielny rząd

dusz w Europie i owładnięta nowym typem społecznej utopii stała się ostatecznym grabarzem Zachodu. Obecnie jesteśmy świadkami jego powolnego dogorywania. Islamska inwazja na Europę, szerzący się niczym wirus HiV gejowski terror, odbieranie dzieci rodzicom pod byle pretekstem (palma pierwszeństwa dla Szwecji), szerzenie gówna zwanego gender, lekcje szkolne z „nauki” masturbacji i aresztowania rodziców, którzy nie chcą na te lekcje posyłać swych pociech (ostatnio głośno było o tym w Niemczech), rozwrzeszczane feministyczne wariatki, karanie ludzi za przekonania w imię „wolności słowa” i tak dalej, i tak dalej. Można wymieniać dość długo. Oto dzisiejszy wymiar nowoczesności, demokracji, wolności i postępu w Europie. Analogie z komunistyczną utopią budującą „nowego człowieka” i „nowy świat” same się narzucają. George Orwell przewraca się w grobie. To jednak temat na zupełnie osobny tekst pokaźnych rozmiarów. Wracając do tematu imigrantów to dodajmy jeszcze, że sytuację można porównać do odwiedzin gościa, którego zaprosiliśmy w swe progi w najlepszej wierze. Ten zaś korzystając z naszej naiwności wyżera nam wszystko z lodówki, a potem kładzie się spać w naszym łóżku, wcześniej srając nam na dywan. Kiedy zaś oburzeni próbujemy

pozbyć się aroganckiego intruza, słyszymy, że mamy być tolerancyjni i postępowi bo inaczej możemy iść do kicia za nietolerancję i rasizm. Czyli powinniśmy grzecznie posprzątać a naszego intruza serdecznie ucałować. Być może to nieco barwne porównanie ale w taki sposób dziś wygląda sytuacja. Miliony arabskich imigrantów, które rozpleniły się na Zachodzie niczym pijawki, które doją zachodni socjal jak tylko mogą, robiące pod siebie ze strachu elity polityczne i bezwolne społeczeństwa Europy, które udają, że nie ma problemu. A i tak każdy myśli to samo, tylko boi się tego głośno

powiedzieć. Świętej pamięci włoska dziennikarka, Oriana Fallaci, dawno już przestrzegała przed tak czarnym scenariuszem. Niestety, jej złowieszcze wizje właśnie się materializują. Dla ciekawych: Fallaci twierdziła nawet, że kiedyś Watykan zamieniony zostanie w meczet. Miejmy nadzieję, że koniec europejskiej postępowej paranoi będzie taki sam jak koniec jej komunistycznej poprzedniczki. Inaczej jako mieszkańcy Europy staniemy się w Europie mniejszością. I mała to pociecha, że w zbiedniałej Polsce islamistów za dużo nie mamy bo u nas państwowa darmocha jest mizerna. ŁUKASZ GRYSIAK


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

TO MNIE WNERWIA!

Skąd ten obrońca komendanta SM? Takie pytanie zadał jeden z moich Czytel ni ków po za miesz czo nym prote ście na stronach „Mazurskiego Gońca”. Cóż jeden broni drugi ma wątpliwości. Mogę się do myślać, że oby dwaj Czy tel ni cy „MG” mieszkają w Giżycku i mają jakąś tam wiedzę na temat Straży Miejskiej i jej działania. W miarę zapoznawania się z przesłaną korespondencją nasz Czytelnik zdaje kolejne pytania: – Jeśli ten Komendant taki oddany pracy, to po co mu by ło kan dy dowanie do Rady Powia tu z ra mie nia stron nic twa by łej burmistrz? Tu dodam od siebie – może zaraził się pomysłem od swojej szefowej? Kolejne pytania: – Gdzie bezstronność? Jeśli jest taki dobry, to dlaczego nie

kan dy dował sa mo dziel nie? Mam ro zu mieć, że stanowiska w UM są dożywotnie? Co za obłuda tego „obrońcy”! Przegrała jego opcja i trzeba samemu odejść! Pozdrawiam. No cóż, podanie się do dymisji czy też honorowe odejście po przegranej byłego burmistrza nie leży w annałach naszej codziennej kul tu ry obycia. Ra tu szowe przy dupasy byłej First L. mają się nieźle, klaskają rączkami w rytm bi cia dzwonka na szkolnej wie ży. Bur mistrz wy ko nał ry tu al ny ta niec, za siadł na pojo lancim stolcu, dokonał retuszowego zabiegu odmłodzenia kadr i czeka – na co? Poczekamy, do końca tych słynnych 100 dni dla rządu pozostało niewiele, byle nie nie wysiedział ich w ratuszowym fotelu bezproduktywnie.

GŻYCCY HUSARZE 2014

reklama

HUSARZE 16 PDZ ZA 2014 ROK. W dniu 13 lutego 2015 roku, odbyła się Gala Dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, w trakcie której wręczono doroczne wyróżnienie HUSARZE 16 PDZ. Statuetka „HUSARZ” jest pozaregulaminową formą wyrażania uznania za działalność na rzecz rozwoju 16 Dywizji Zmechanizowanej oraz ofiarność i zaangażowanie w służbie. Wręczana jest żołnierzom zawodowym, pracownikom wojska, a także osobom cywilnym współpracującym z 16 PDZ, które przyczyniły się do rozwijania współpracy i umacniania więzi 16 PDZ ze środowiskiem cywilnym. Dorocznych laureatów tego wyróżnienia wyłania powołana rozkazem Dowódcy 16 Dywizji komisja, która rozpatruje nadesłane przez podległe jednostki wojskowe wnioski, i po wnikliwym rozpatrzeniu kandydatur, w jawnym głosowaniu, większością głosów wyłania propozycje, które przedstawia do akceptacji Dowódcy 16 Dywizji. W trakcie tegorocznej gali, Dowódca Dywizji, gen. dyw. dr Leszek SURAWSKI powitał wszystkich przybyłych gości w tym m. in. Prezydenta Elbląga, Pana Witolda Wróblewskiego, byłych Dowódców naszej dywizji, generalicję, dowódców i szefów jednostek i instytucji wojskowych, oficerów, podoficerów i pracowników wojska z jednostek 16 dywizji, przyjaciół i sympatyków Bursztynowej Dywizji ale szczególnie gorąco powitał towarzyszące panom ich żony i partnerki. W swoim wystąpieniu, Dowódca 16 PDZ, podziękował obecnym na balu Szefom Wydziałów i Rodzajów Wojsk Dowództwa Dywizji oraz Dowódcom, żołnierzom i pracownikom cywilnym podległych jednostek wojskowych za duże zaangażowanie w działalności służbowej oraz szkoleniowej jak i za osiągnięte wyniki w 2014 roku. Korzystając z okazji, podziękował także małżonkom i partnerkom za wyrozumiałość i wsparcie, jakie otrzymują w swojej służbie nasi żołnierze od swoich najbliższych. Uroczystość stała się okazją do podziękowania naszym wierreklama

nym i wypróbowanym przyjaciołom ze środowiska cywilnego, którzy w mijającym roku w sposób szczególny wspierali naszą dywizję i zasłużyli na szczególne podziękowania. W trakcie Gali po raz 11 wręczono doroczne wyróżnienie Dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej – Statuetki „HUSARZA 16 PDZ”. Na wniosek środowisk wojskowych naszych jednostek otrzymali je niżej wymienieni laureaci; Pan gen. bryg. Sławomir Kowalski – Dowódca 15 Brygady Zmechanizowanej w Giżycku – za profesjonalizm, wytrwałość i determinację w działalności służbo-

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU

wej, przekładającej się na wysokie osiągnięcia 15 BZ; Pan Czesław Renkiewicz – Prezydent Miasta Suwałki – za aktywne wspieranie przedsięwzięć wojskowych, promocję Sił Zbrojnych oraz aktywny udział w „życiu wojsk 16 PDZ”; Pan płk rez. Stanisław Wożniak – doskonały organizator pracy Sztabu 16 PDZ. Profesjonalista, który zawsze jest opanowany, spokojny, budujący bardzo dobrą atmosferę pracy i służby. Pan pułkownik Wożniak odszedł do rezerwy 31 stycznia 2015 roku; Pan płk Andrzej Beta – Komendant 24 Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Giżycku – za profesjonalizm i determinację w realizacji zadań dla dobra jednostek wojskowych 16 PDZ; Pan Ryszard Chodakowski – Prezes Towarzystwa Miłośników Twierdzy Boyen w Giżycku – za szczególny udział w organizacji przedsięwzięć realizowanych przez instytucje wojskowe i cywilne, promocję służby wojskowej oraz edukację młodzieży;

Pan mł. chor. Przemysław Wójtowicz – starszy instruktor w 1 Brygadzie Pancernej w Wesołej – ranny w VII Zmianie PKW w Afganistanie – poświęcił się pracy z żołnierzami rannymi w misjach, tworząc autorski program „Rehabilitacja rannych poprzez sport”; Honorowego Husarza za 2014 rok otrzymał; Pan st. szer. Wojciech Dąbrowski – 11 Pułk Artylerii w Węgorzewie – dokonał bohaterskiego czynu w czasie działań bojowych przeciwko aktom terroryzmu – w czasie służby w XIII Zmianie PKW Afganistan, po wybuchu samochodu – pułapki, jego zdecydowane działania uniemożliwiły wdarcie się grupy przeciwnika na teren bazy wojskowej. Statuetki i wyróżnienia wręczył laureatom Dowódca 16 PDZ, gen. dyw. dr Leszek SURAWSKI. Tegorocznym laureatom składamy serdeczne gratulacje a kolejna Gala Dowódcy 16 PDZ już za rok. Tekst: mjr Zbigniew TUSZYŃSKI; Foto: st. chor. Sławomir Tessar;


IV

NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

JAK ROBIĄ NAS W BALONA Wyciekły założenia kampanii przeciwko obywatelom Greenpeace dotarł do informacji, z których wynika, że na zlecenie największych spółek energetycznych przygotowana została kampania dezinformująca społeczeństwo i Parlamentarzystów w sprawie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Już dzisiaj Sejm zdecyduje o jej ostatecznym kształcie. Kampania została przygotowana w celu zdyskredytowania poprawki wprowadzającej taryfy gwarantowane, czyli stałe ceny na energię produkowaną przez obywateli w przydomowych mikroelektrowniach. Z takiego rozwiązania mogłoby skorzystać około miliona osób a jego koszt stanowiłby zaledwie 2,2% całości kosztów systemu wsparcia OZE. To kwota zbliżona do ulgi cenowej, jaką rząd przygotował w ustawie o OZE dla przemysłu energochłonnego. Do udziału w kampanii mają być zachęcani eksperci, których zadaniem jest przygotowanie tekstów oraz komentarzy w programach telewizyjnych i radiowych. „Jesteśmy świadkami tworzenia prawa pod dyktando spółek energetycznych, które w nieuczciwy sposób chcą odebrać oby-

watelom możliwość produkowania czystej energii. Czarny PR to żadna nowość w świecie polityki i biznesu, ale tym razem używa się go wobec obywateli, wypaczając definicję prosumenta i sugerując, że głównym celem osób, które chcą uniezależnić się od konwnencjonalnej energetyki jest chęć oszukania państwa i współobywateli” – mówi Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska. Z opisu kampanii wynika, że poprawka prosumencka ma być zdyskredytowana w oczach społeczeństwa poprzez granie na prostych emocjach: lęku przed wzrostem cen oraz wzajemnej nieufności Polaków poprzez sugerowanie, że „pseudo-prosumenci” będą okradali państwo i innych ludzi. Kampania ma podkreślać rzekome pole do nadużyć w systemie taryf gwarantowanych poprzez sugerowanie, że „pseudo-prosumenci” będą okradali państwo i innych ludzi. Ponadto kampania podkreśla, że koszty taryf gwarantowanych (które w rzeczywistości wynoszą 2,2%) to ogromny koszt, który mieliby dodatkowo ponieść wszyscy Polacy. Przekonywać o tym mają nas eksperci, którzy jednocześnie pomijają fakt, że spółki energetyczne

od blisko 10 lat czerpią nieuzasadnione zyski z dopłat do spalania węgla z biomasą i w ramach nowej ustawy o OZE nadal będą je pomnażać. W latach 2005-2012 obywatele zapłacili za ten proceder w rachunkach za prąd dodatkowe 7,5 mld złotych. Współspalanie zdominowało polski rynek OZE, choć z energią odnawialną nie ma nic wspólnego. Tymczasem tysiące osób, dziesiątki instytucji społecznych i samorządowych, apelują do Posłów o odrzucenie zmian wprowadzonych przez Senat w poprawce prosumenckiej. Taryfy gwarantowane poparły m.in. Instytut Spraw Obywatelskich, organizacje rolnicze, Związek Gmin Wiejskich RP zrzeszający 547 gmin z terenu całej Polski czy Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji, która przekonuje: „obecna presja sektora energetycznego na dalsze powstrzymywanie postępu ma cechy szantażu politycznego i jest kontynuacją 25 lat nieracjonalnej drogi rozwoju”. To mocny głos sektora, który zatrudnia w Polsce ok. 400 tysięcy osób, ma obroty rzędu 125 mld złotych i generuje 7,5 procent krajowego eksportu. GREENPEACE POLSKA

TAJEMNICE INTERNETU Jak wyszukać w sieci przestępców? Memex – nowy projekt DARPA ma stać się alternatywą dla Googla, zdolną do wyszukiwania treści w najgłębszych zakamarkach Darknetu. Wszyscy znamy i na co dzień korzystamy z wyszukiwarki Google, jedynie dość wąskiej grupie użytkowników zdarza się również używać mniej popularnych wyszukiwarek takich jak Bing czy Yahoo!, ale czy te narzędzia różnią się czymś istotnym? Wszystkie one posiadają w praktyce jeden, dość zbliżony model działania, stworzony z resztą i narzucony w dużym stopniu przez Google. Polega on na dość scentralizowanym wyszukiwaniu, skrojonym tak aby było ono dogodne dla każdego użytkownika, głównym trzonem ich filozofii jest bowiem założenie, że to co jest popularne, jest reklama

również wartościowe (ogólnie mówiąc). Trudno dokładnie orzec ile Internetu udało się zaindeksować robotom Google, jedni twierdzą, że jest to tylko znikomy ułamek realnie istniejących w treści sieci, inni będą z kolei uważać, że jest dokładnie odwrotnie i wyszukiwarka ta już teraz obejmuje ponad 3/4 tego co można w ogóle w internecie znaleźć. Kto ma zatem rację? Nie da się zaprzeczyć, że istnieje część Internetu, której Google nie obejmuje. To nisza dla wszystkich tych, których pociągają prawnie zabronione treści, nielegalny handel czy też informacje, które nie powinny znaleźć się w ogólnie dostępnych rejestrach. Obszar ten zwany jest różnie, ale najpopularniejszym określeniem pozostaje Darknet. Co jednak jeśli ktoś pokusi się, z pobudek prywatnych lub służbowych do

eksploracji tych mrocznych zakamarków Internetu? Jak zwykle w takich przypadkach na pomoc przychodzi wielokrotnie na tym blogu wspominana agencja DARPA (mająca z resztą walny udział w powstaniu sieci). Stworzyła ona bowiem specjalny rodzaj wyszukiwarki, przeznaczonej właśnie do eksploracji DarkNetu – jej działanie polega odwrotnie niż w przypadku Google – do zawężania pola poszukiwań tak by docierać do jak najwęższej grupy zainteresowań, a więc też określonych typów przestępstw. Głównym powodem powstania wyszukiwarki była potrzeba stworzenia znacznie skuteczniejszego niż ogólnie dostępne narzędzia, które pozwoliłoby dotrzeć do stron i grup ludzi zajmujących się handlem ludzkim towarem. Szczególnie istotne jest w tym przypadku odnajdywanie pewnego typu ogłoszeń czy dyskusji w sieci, których mogą nie wyłapać dominujące algorytmy. Czy szlachetne motywy jakimi się mają kierować twórcy Memex to jedyny powód jej powstania? Czy tego typu narzędzie nie może służyć także do wyszukiwania politycznych oponentów i środowisk za pośrednictwem sieci organizujących się w zorganizowane grupy? Jak zwykle niestety broń może okazać się obosieczna. AUTORSTWO: VICTOR ORWELLSKY

MEN szkoli jak pozbywać się małych szkół Wg szacunków ZNP, ponad 2 tysiące małych szkół podstawowych może być zagrożonych przekazaniem stowarzyszeniu czy fundacji. Resort edukacji podczas cyklu seminariów pod tytułem „Mała szkoła – problem czy szansa” uczy samorządowców, jak legalnie mogą pozbyć się małych szkół. Co ciekawe, szkolenia finansowane są z Unii Europejskiej dla samorządowców z gmin, w których małe szkoły jeszcze funkcjonują. – Podczas szkoleń uczestnicy są instruowani, jak zgodnie z prawem przekazać małą szkołę do prowadzenia osobie prawnej niebędącej jednostką samorządu terytorialnego (JST) lub osobie fizycznej. Sa mo rzą dowców szko lił m.in. wi ce burmistrz Jarocina Robert Kaźmierczak, odpowie dzial ny za skan da licz ną re for mę edukacji w Jarocinie, polegającej na stopniowym wyzbywaniu się przez samorząd obowiąz ku prowa dze nia pu blicz nych szkół – mówił szef ZNP. – To jest recepta resor tu edukacji: pozbądźmy się problemu, oddajmy szkoły, niech stowarzyszenie się mar twi dalej. To jest demontowanie

sys te mu edu ka cyj ne go w Pol sce! – grzmiał Broniarz. „Zgodnie z prawem można oddać małą szkołę do 70 uczniów. Jak wynika z danych Instytut Badań Edukacyjnych, niezbędny ustawowy warunek do przekazania szkoły stowarzyszeniu spełnia około 27% gminnych szkół podstawowych. Czyli co czwarta gminna szkoła podstawowa w Polsce może zostać przekazana stowarzyszeniu” – czytamy w komunikacie prasowym. Od 2009 roku najczęściej szkoły przekazuje się na wschodzie Polski. Do tej pory najwięcej szkół zostało przekazanych w woj. świętokrzyskim (9%) i lubelskim (8,5%). Prezes ZNP przypomniał, że Związek wystąpił niedawno do pani Premier Ewy Kopacz z listem ws. wyzbywania się przez samorządy obowiązku prowadzenia szkół publicznych, jak również braku skutecznego nadzoru prawnego sprawowanego przez wojewodów i kuratorów oświaty w zakresie nadzoru pedagogicznego. ZNP chce, by pani premier zbadała prawidłowości rozstrzygnięć wojewodów w zakresie nadzoru prawnego nad działalnością samorządów, jako organów prowadzących szkoły. AUTORSTWO: MZ

KOMPROMITACJA PREMIERA Kamil Durczok skompromitował premier Kopacz We środę wieczorem w zaprzyjaźnionej telewizji TVN24, premier Ewa Kopacz miała mieć ekskluzywny wywiad przeprowadzony przez redaktora Kamila Durczoka, który miał przekonać opinię publiczną, że program likwidacji kopalń na Śląsku jest tak naprawdę programem ratowania miejsc pracy w tym regionie. Tak to chyba było przygotowane, aż tu nagle dziennikarz do tej pory przyjaźnie nastawiony do polityków Platformy, zdecydował na prawdziwą rozmowę z szefową rządu i w ten sposób obnażył jej niekompetencję do cna. Pytania były oczywiste dotykające istoty proponowanej „reformy” między innymi czy to likwidacja kopalń, czy ich wygaszanie, dlaczego akurat te 4 kopalnie skoro w niektóre z nich inwestowano w ostatnich latach setki milionów złotych, dlaczego dopiero teraz, skoro Kompania Węglowa miała już straty w poprzednich latach, o fachowców z Platformy, którzy zasiadali w kolejnych pięciu zarządach spółki i byli przenoszeni „za karę” do zarządów innych spółek węglowych, o wsparcie górnictwa ze środków europejskich (skoro Niemcy takie wsparcie wynegocjowali), wreszcie o strategię rządu wobec górnictwa i w konsekwencji energetyki opartej na węglu. Premier Kopacz ruszyła z animuszem do wyjaśniania tych wszystkich spraw, ale im dłużej i coraz bardziej nerwowo odpowiadała na pytania, tym bardziej się pogrążała i obnażała swoja niekompetencję. Z odpowiedzi wynikało, że jej zdaniem nie będzie likwidacji kopalń, bo będą przekazane do spółki restrukturyzacyjnej, a ta przy pomocy środków publicznych

uratuje w nich miejsca pracy, że wprawdzie jej rząd jest kontynuatorem dwóch rządów pod wodzą premiera Tuska, ale ona odpowiada za wszystko dopiero od października poprzedniego roku, że na kolejne nominacje w spółkach węglowych nie miała wpływu, wreszcie, że zgoda na zaostrzenie polityki klimatycznej wyrażona przez nią na październikowym szczycie w Brukseli nie ma żadnego wpływu na sytuację polskiego górnictwa i w konsekwencji energetyki opartej na węglu. Na początku spokojny zwykle red. Durczok z coraz większym zdumieniem słuchał tych odpowiedzi, później coraz bardziej poirytowany zadawał dodatkowe pytania doprecyzowujące, ale kolejne odpowiedzi premier Kopacz i jemu uzmysłowiły, że rozmawia z osobą nie mającą pojęcia o czym mówi. Wywiad był pilnie śledzony przez dziennikarzy zajmujących się na co dzień ekonomią, górnictwem, energetyką, a komentarze ukazujące się podczas jego trwania na jednym z portali społecznościowych nie zostawiają wątpliwości, że niewiedza premier Kopacz została obnażona do cna. Redaktor Hytrek-Prosiecka z TVN24 BiŚ napisała tak „ja już reklama

nie wiem czy tej kobiecie współczuć, czy zacząć płakać, czy się śmiać… czy nie wiem co”. Z kolei redaktor Baca-Pogorzelska skomentowała ten wywiad tak „jeżeli premier nie rozumienie programu pełnomocnika to jak ma go zrozumieć górnik, Śląsk i cała PL? Teoria chaosu na maksa…”. Wreszcie redaktor Piotr Maciążek napisał o wywiadzie tak „bezpieczeństwo energetyczne Polski w ciągu najbliższych 30 lat będziemy opierać na węglu. Naprawdę nie rozumie co wynegocjowała na szczycie klimatycznym?” Kompromitacja na całego i tylko do wyjaśnienia pozostaje czy to co się stało w środę w studiu TVN24, to tak przez przypadek czy też redaktora Durczoka, ktoś do takiego, a nie innego sposobu przeprowadzenia wywiadu z premier Kopacz skłonił? Ponieważ w takich sprawach raczej przypadkowo nic się nie dzieje, to być może ten wczorajszy wywiad był sygnałem do rozpoczęcia operacji zmiany premiera od jakiegoś czasu rozważanej przez ośrodek prezydencki przy wsparciu niektórych czołowych polityków Platformy. Autorstwo: Zbigniew Kuźmiuk


WYDMINY

MAZURSKI GONIEC

R – GOL WYDMINY CUP 2015 Zakończyła się druga edycja ligi halowej piłki nożnej dla dzieci i młodzieży R – GOL WYDMINY CUP 2015. Po trzech miesiącach zmagań, rozgrywki pod honorowym patronatem Wójta Gminy Wydminy, zakończyły się 14 lutego 2015 roku wielkim finałem rozegranym w hali sportowej Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Wydminach. Swoją dobrą dyspozycję potwierdzili zawodnicy LUKS ZSO Wydminy wygrywając w kategorii U – 12. Ich starsi koledzy z Polonii Środa zdominowali rozgrywki U – 15. Za swoją postawę w meczu o miejsce 3 w starszej grupie wyróżniono nagrodą „Fair Play” chłopców z ekipy wydmińskiej Legii. Najwięcej emocji, towarzyszyło jednak nie tylko meczom finałowym w obu kategoriach wiekowych, ale również rozgrywkom najmłodszych uczestników z roczników 2007 – 2010. Ich mecze pokazowe rozgrywane na zakończenie ligi zgromadziły sporą rzeszę kibiców oraz rodziców, którzy mieli możliwość podziwiania najmłodszych adeptów akademii Sport z Kulturą działającej przy ZSO w Wydminach. Ta część finału zdominowana była przez ruch oraz ciągłą radość jaką dawać mogą dzieciom rozgrywki piłkarskie. Kilka minut wcześniej odbywały się mecze o miejsca od piątego do pierwszego. W pierwszym meczu finałowym dwunastolatków, LUKS ZSO Wydminy pewnie pokonał Stomil Wydminy 4:0 natomiast ich starsi koledzy z zespołu Polonia Środa również w dość jednostronnym spotkaniu uporali się z ekipą Sparty Talki 6:1. Ale nie tylko wyniki sportowe tego dnia były najważniejsze. Sporym szacunkiem dla idei fair-play wykazali się młodzi sportowcy Legii, którzy wyrazili zgodę na udział w meczu

reklama

o trzecie miejsce zawodnika „nieuprawnionego” z racji wieku do udziału w rozgrywkach. Zastępujący kontuzjowaną koleżankę zawodnik Sport Klasy, był głównym filarem ofensywy zespołu. Legioniści zapłacili wysoką cenę przegrywając mecz 2:3, ale za swoją postawę nagrodzeni zostali licznymi brawami podczas ceremonii wręczenia nagród. Formuła rozgrywek oraz ich popularność, pozwoliły na skupienie wokół akcji wielu instytucji oraz firm prywatnych i mecenasów sportu, dzięki czemu udało się nagrodzić wszystkich 120 uczestników nagrodami w postaci sprzętu sportowego. Patronat nad imprezą objęła Gmina Wydminy pod przewodnictwem Wójta Radosława Króla. Również sponsor strategiczny imprezy, firma produkująca i rozprowadzająca sprzęt piłkarski R – Gol z Ostródy, sprawiła miłą niespodziankę wysyłająca na finałową rozgrywką przedstawiciela w osobie pana Jakuba Rosołowskiego. Cere mo nie wrę cze nia na gród, uświet ni li swoją obec no ścią rów nież człon kowie Gminnej Komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych p. Leszek Pałdyna i Halina Dreszler. Nie mogło zabraknąć rów nież przed stawi cie la, go spo da rza obiektu, który został bezpłatnie udostępniony na potrzeby akcji promującej aktywność ruchową dzieci i młodzieży. Zespół Szkół Ogólnokształcących w Wydminach reprezentowała pani Monika Śmigielska – Wicedyrektor placówki. Słowa podziękowania należą się również pani Marzannie Czarnieckiej, za ufundowanie nagród oraz ro dzi com i oso bom sku pio nym wo kół LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy, głównego organizatora imprezy. MAREK OSTROWSKI

V


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

5

KOCHAMY RONDO?! Polacy nie potrafią jeździć po rondach. W naszym kraju obowiązuje kilka „szkół” jazdy po tych bezkolizyjnych skrzyżowaniach, przy czym tylko jedna jest zgodna z prawem o ruchu drogowym. Nie powinno zatem dziwić, że część kierowców wręcz boi się przez nie jeździć. O co chodzi? To najbezpieczniejsze skrzyżowania. Na rondach co roku policja notuje kilkaset wypadków, w których ginie kilkanaście osób. Jednak w tym czasie na zwykłych skrzyżowaniach ma miejsce kilkanaście tysięcy zdarzeń – w których ginie z reguły ponad pół tysiąca ludzi. Coraz większą popularnością cieszą się w Polsce ronda turbinowe, które uchodzą na „najbezpieczniejsze z bezpiecznych”, ponieważ strumienie ruchu z pasów wewnętrznego i zewnętrznego nie przecinają się. Kierowca wybiera kierunek jazdy jeszcze przed skrzyżowaniem. Niestety, często kierowcy na nich się gubią,

nie wiedzą co zrobić. Choć każdy kierowca – przynajmniej teoretycznie – powinien znać przepisy, to co dzieje się na rondach dla wielu jest po prostu „zbyt zakręcone”. Przed większością rond w Polsce, oprócz znaku C-12 (ruch okrężny), ustawiony jest także A-7 (ustąp pierwszeń-

stwa przejazdu). Oznacza to, że pierwszeństwo mają ci, którzy już są na rondzie. Jeśli znaku A-7 nie ma, stosujemy po prostu regułę prawej ręki: masz pierwszeństwo na wjeździe na rondo, ale przy najbliższym zjeździe musisz przepuścić tych, którzy na nie wjeżdżają. Największy problemem jest

sposób, w jaki używamy na rondach kierunkowskazów. Najczęściej wprowadzamy nimi innych kierowców w błąd. Zawsze powinniśmy włączać prawy kierunkowskaz – po minięciu zjazdu poprzedzającego ten, którym chcemy opuścić rondo. Robimy to za wcześnie lub za późno, nie zostawiając autom za nami czasu na hamowanie. Sposób używania kierunkowskazów na rondach z jednym pasem ruchu ma ogromny wpływ nie tylko na bezpieczeństwo, ale też płynność jazdy. Wcześniejsze sygnalizowanie zamiaru opuszczenia ronda ułatwia innym włączenie się do ruchu i zmniejsza korki. Gdy na rondzie są dwa pasy, a chcemy jechać w lewo, powinniśmy zająć lewy pas. Jeśli na dojeździe do ronda są dwa pasy ruchu, to zamierzając skręcić w lewo lub zawrócić, wjeżdżamy na lewy pas.

WREDNE SKRŻOWANIE! Takich niebezpiecznych miejsc jak skrzyżowanie ulic Nowowiejskiej, Świderskiej z obwodnicą jest w Giżycku kilka, między innymi to w kierunku na Sulimy przy ul. Suwalskiej. Łomot tłuczących się ze sobą aut jest tu normą, kilka wypadków w tygodniu i kolejne wraki odwożone są do naprawy lub kasacji. Byłem niedawno na takim malutkim mityngu (czytaj roboczym spotkaniu) kilku panów odpowiedzialnych za ruch na naszych drogach, był też przedstawiciel ze strony policji oraz dwóch mieszkańców Wilanowa. Temat stary, jak wybrnąć z zaklętego kręgu niemożności, czyli jak poradzić sobie w wrednym

skrzyżowaniem. Dyskusja była niezwykle gorąca, wręcz ręce bolały od ekwilibrystycznych gestykulacji jakimi opisywano zachodzące tu zdarzenia. Zapału do czynów było wiele, propozycji rozwiązania drogowego węzła gordyjskiego bez liku, a jak przyszło do konkretów to większości... ręce opadały. Drodzy Czytelnicy „Mazurskiego Gońca” teoretycznie nie ma siły by wymusić na odpowiedzialnych za to skrzyżowanie by w końcu wykonali konkretny krok poprawiający nasze bezpieczeństwo. Odpowiedzi „nie bo nie wolno”, „plan tego nie przewiduje” i najczęstsze „brak kasy” świadczy o braku zainteresowania tematem. Już

na wejściu, gdy zobaczyłem grupkę dyskutujących ludzi przy skrzyżowaniu mruknąłem sam do siebie – przyjechały drobne płotki. W takim składzie decyzyjnym nie doczekamy się konkretnego rozwiązania problemu skrzyżowania. Mydlenie oczu planami, kasą na wykonanie ronda i inne tego typu obiecanki mają tylko jeden cel – odsunięcie problemu w dalszą przyszłość. Ta przyszłość to lata 2020 – 25 a może jeszcze dalej. Wielokrotnie na stronach mojej gazety poruszałem przypadki głupoty lokalnej władzy, najczęściej pozostawało to bez echa. Jednak bywało, że zdążyłem wspomnieć np. o betonowym

UTRUDNIACZE, PARKOWACZE I INNE BZDURY Polska to dziwny kraj. Stojak rowerowy nie zawsze jest stojakiem rowerowym Wciąż nie brakuje ludzi przekonanych, że białe jest białe, czarne czarne, a pewne sprawy jasne jak słońce. Biedacy mają ciężkie życie, bowiem ich logika nader często przegrywa z logiką urzędników czy, szerzej – reprezentantów państwa. A to musi prowadzić do bolesnych rozczarowań, szkodliwej dla procesów trawiennych frustracji i podnoszącej ciśnienie irytacji. Ofiarą nadmiernej ufności w sens porządku, wedle którego został urządzony nasz świat, padł również jeden z mieszkańców Krakowa. Zauważył on mianowicie, że lokalny Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu instaluje w pobliżu skrzyżowań, w odległości mniejszej niż 10 metrów od przejść dla pieszych, stojaki rowerowe. Zdaniem naszego czytelnika skłania w ten sposób obywateli do łamania prawa, gdyż zabrania ono parkowania w takich miejscach pojazdów, czyli,

w świetle przepisów ruchu drogowego, także rowerów. Każdy cyklista, który skuszony obecnością stojaka postanowi pozostawić w nim rower, naraża się zatem na mandat. Pan Mariusz, autor korespondencji, mógł wzruszyć ramionami, uznać, że mamy do czynienia z jeszcze jednym absurdem, jakich wokół nas wiele i zapomnieć o sprawie. Nie leży to jednak w jego naturze. Dlatego wysłał do Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie pismo z pytaniem, czy postępowanie zarządcy dróg jest zgodne z prawem? Wyraził przy tym opinię, że nie jest, a więc należałoby owego zarządcę, czyli ZIKiT, ukarać. Okazało się, że jest w tzw. mylnym błędzie. W odpowiedzi, podpisanej przez aspiranta Witolda Midrę (z upoważnienia naczelnika WRD KMP w Krakowie) czytamy bowiem co następuje: „W nawiązaniu do prowadzonej korespondencji informuję, że z wyjaśnień uzyskanych od przedstawicieli Zarzą-

du Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie wynika, iż elementy metalowe (rurki metalowe) ustawione w rejonie skrzyżowań bądź przejść dla pieszych to urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Są przeznaczone do mocowania oznakowania U-3 oraz spełniają rolę uniemożliwienia parkowania samochodów. Jak już wcześniej pisałem nie są oznakowane znakami drogowymi jako miejsca przeznaczone do parkowania pojazdów. Natomiast rowery pozostawiane i unieruchamiane są w różnych miejscach na drodze np. przy podstawach znaków drogowych, barierkach czy innych elementach infrastruktury drogowej. Mając na uwadze powyższe brak jest podstaw do ukarania zarządcy drogi.” Jak to powiedział klasyk? „Nikt nie wmówi nam, że czarne jest czarne, a białe białe”. Stojak rowerowy nie zawsze jest stojakiem rowerowym. Jeżeli stoi tuż przy skrzyżowaniu, zmienia się w „urządzenie bezpieczeństwa ruchu drogowego”, które „spełnia

słupku przed GCK gdzie kilka osób zniszczyło miski olejowe swoich aut. Dopiero podobna sytuacja z autem policyjnym ruszyła do dzieła osoby odpowiedzialne do działania, słupek zniknął. Szanowni Państwo, wypadków na skrzyżowaniu Obwodówka ul. Świderska było sporo, nikogo to zbytnio z zarządców dróg nie „ruszało”. Czy trzeba naprawdę trzeba jakiegoś zdarzenia w którym wezmą udział lokalne lub przyjezdne osoby „ze świecznika”, gdy skasowne zostaną głowy starosty, burmistrza czy wojewody? O, ci dbają o swoje dupy, ale życie pisze cały czas swoje scenariusze i zaskakuje w najbardziej niespodziewanej sytuacji. rolę uniemożliwienia”. W tej sytuacji nasz czytelnik wzywa ZIKiT, by wyraźnie oznakował owe utrudniacze parkowania, zamieszczając informacje, że wbrew pozorom nie są one stojakami na rowery. Tylko to może ustrzec rowerzystę, który, zmylony wyglądem wspomnianego ustrojstwa, zechciałby pozostawić przy nim swój pojazd, przed popełnieniem wykroczenia i związanymi z tym przykrymi konsekwencjami. Przy okazji p. Mariusz opowiedział nam o innej swojej interwencji. Otóż kilka lat temu zaintrygowała go mapka ścieżek rowerowych w Krakowie. Wynikało z niej, że jedna z tras przez kilkaset metrów wiodła odcinkiem, na którym obowiązuje zakaz ruchu wszelkich pojazdów. Gdy poprosił o wyjaśnienia, dowiedział się, że na tym fragmencie drogi rowerowej z roweru należy... zsiąść i go prowadzić. Cóż, jeszcze raz potwierdza się stara prawda, że logika urzędowa ma tyle wspólnego z klasyczną, co demokracja z demokracją socjalistyczną, a zwykłe krzesło z krzesłem elektrycznym.

reklama

NASZA MOTO DZIEWCZYNA


6

ROZMAITOŚCI

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

– Macie zepsute urządzenie i koniec. Niech dziecko dmuchnie. – 0,8 promila – mówi policjant i zwraca się do kolegi: – Janek, alkomat nam się zepsuł. Samochód odjeżdża, a kierowca mówi do żony: – Widzisz, kochanie. Mówiłaś, żeby Kubusiowi nie dawać. Zobacz – jemu nie zaszkodziło, a nam pomogło.

– To straszne, czym dzisiaj zajmują się lekarze! – mówi dyrektor wydziału pewnego urzędu do burmistrza. – Wyobraź sobie, że dziś rano księgowa zwolniła się u mnie, żeby pójść do przychodni, a wróciła z nową fryzurą! David Copperfield przekracza polsko-rosyjską granicę bez paszportu. Jednak celnik mając do niego sentyment proponuje: – Jeśli zobaczę numer oszałamiający to puszczę cię bez paszportu. David wyciąga rękę, rozsypuje śnieżnobiały proszek, wymawia zaklęcie, i... W niebo wzbija się gołąbek. Na to celnik: – To ma być sztuczka? 1? To ja ci coś pokaże. Zabiera magika na bocznice kolejową gdzie stoi cysterna. Każe mu sprawdzić jej zawartość – oczywiście w środku jest spirytus. Celnik podchodzi do cysterny przystawia pieczątkę i mówi: – A teraz to jest zielony groszek. – Burmistrzu, przyszedł e-mail do pana! – Niech wejdzie Wchodzi facet do urzędu i chce jakoś zagaić – Dzień dobry! O, ile tu much lata! – Dokładnie 78. Ta z lewej jest kulawa... Biznesmen zakochał się w wampirzycy. Pobrali się. Żyli długo i szczęśliwie. Dorobili się gromadki dzieci. Wszystkie pracują w skarbówce. Przychodzi facet do biura pośrednictwa pracy: – Macie coś dla mnie? Jestem księgowym... – Jest posada głównego księgowego w firmie deweloperskiej, wymagane wyższe wykształcenie, perfekt angielski, min. 5 lat doświadczenia. – Hm... A coś prostszego? – Jest państwowy instytut, stanowisko referenta księgowego, 2 lata doświadczenia. – No niestety, a coś jeszcze prostszego? – O, tu mam coś dla zupełnych idiotów: Ministerstwo Finansów, Departament Podatków Pośrednich, Sekcja VAT. – Halo. Czy to Stacja Krwiodawstwa? – Nie. Izba Skarbowa. – A to przepraszam, pomyłka. – Nie szkodzi. Dużo się pani nie pomyliła. Ubóstwo jest zaraźliwe. Najłatwiej je złapać w Urzędzie Skarbowym. Lekcja biologii. Nauczycielka pyta: – Dzieci, jak myślicie, dlaczego flądra jest taka płaska? Wawoczka odpowiada: – Dlatego, że ją wieloryb dymał! – Siadaj Wawoczka – odpowiedź nieprawidłowa. – Następne pytanie, dlaczego morski okoń ma takie duże, czerwone oczy? Wawoczka: – Bo on wszystko widział!

W pewnym ogrodzie zoologicznym żyła młoda małpa bardzo rzadkiego i cennego gatunku. Któregoś dnia podczas rutynowego badania weterynarz stwierdził, że małpa jest w stanie silnej depresji, która nieleczona doprowadzi ją do niechybnej śmierci. Powodem depresji jest brak partnera. Niestety, ani w krajowych, ani zagranicznych ogrodach zoologicznych nie było samca tego gatunku. W końcu dyrektor zoo przypomniał sobie o panu Mieciu, który karmił małpę i czyścił jej klatkę. – Może on, w końcu z małpą zżyty... – pomyślał i postanowił zaproponować panu Mieciowi trzysta złotych za stosunek z małpą. Wezwał go na dywanik i tłumaczy, że małpa musi mieć seks, inaczej zdechnie. – Czy zgadza się pan to zrobić za trzysta złotych? Pan Miecio na to, że i owszem, ale ma trzy warunki. – Po pierwsze, może przy tym być tylko jeden świadek, bo wstydliwy jestem. Po drugie, będę ją brał od tyłu. – OK, panie Mieciu, one lubią tylko od tyłu, sprawę świadka też załatwimy. A jaki jest trzeci warunek? – pyta lekko zaniepokojony dyrektor. – Chodzi o pieniądze... Te trzy stówy dam wam dopiero po wypłacie... Policja, słucham? – Panie władzo, od dłuższego czasu mam problem z grupą bandziorów. Co tylko zarobię jakieś pieniądze część mi zabierają. Zostawiają marne grosze na życie, a ostatnio grożą, że będą zabierać jeszcze więcej. Nie mam już siły, proszę coś z tym zrobić. – Ma pan jakieś ich dane, nazwiska? – Nie znam wszystkich, ale do swojego przywódcy mówią „Panie Premierze”... Przed sądem staje recydywista. Sędzia mówi do niego karcąco: – Oskarżony jest notorycznym przestępcą! – No cóż, jestem..... – niechętnie potakuje oskarżony. – W jakim towarzystwie oskarżony się obracał, że stał się całkowicie pozbawionym zasad moralnych, zdemoralizowanym, zdeprawowanym człowiekiem?! Przestępca odpowiada: – Przecież wysoki sąd wie, że od młodości mam do czynienia wyłącznie z policją, prokuratorami i sędziami! Policjant zatrzymuje do kontroli samochód w którym jedzie młode małżeństwo z dzieckiem. Daje kierowcy alkomat. – 0,8 promila – odczytuje wynik – Panie władzo, macie zepsuty alkomat – odpowiada stanowczo kierowca. – Niech żona dmuchnie. – Pańska żona też ma 0,8 promila – mówi po chwili policjant.

Zajęcia z przyrody. Pani prosi dzieci, aby powiedziały jakie znają zwierzęta prehistoryczne. Zgłasza się jedno dziecko: – Proszę pani, ja słyszałem, że były pterodaktyle. – Bardzo dobrze – odpowiada Pani. Jakie jeszcze znacie zwierzęta? – pyta. Zgłasza się drugie dziecko – Proszę pani – mamuty. – Bardzo dobrze – odpowiada znowu Pani. Może jeszcze jakieś znacie? Zgłasza się Jasiu. – Proszę Pani! Ja jeszcze wiem: tatuty. Pani się zamyśliła – patrzy na Jasia i mówi – pterodaktyle – tak, mamuty – tak, ale tatuty? – No tak proszę Pani, były – odpowiada Jasiu – ktoś przecież musiał posuwać mamuty! Dzwoni facet do firmy reklamującej odchudzanie i po krótkiej rozmowie zamawia pakiet o nazwie „5 kilo w 5 dni”. Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi cudowna blondyneczka, około 20 lat i oprócz sportowego obuwia i tabliczki zawieszonej na szyi nie ma nic na sobie. Dziewczyna przedstawiła się jako pracownica wspomnianej firmy i programu „5 kilo w 5 dni”. Na tabliczce napis: „Mam na imię Kasia. Jak mnie złapiesz będę Twoja!”. Facet rzuca się bez namysłu w pościg za blondynką. Po paru kilometrach i pewnych początkowych trudnościach, w końcu łapie swoją nagrodę. Sytuacja powtarza się przez kolejne 4 dni. Facio staje na wadze i zadowoleniem stwierdza, że rzeczywiście schudł 5 kilo! W takim razie znów dzwoni do firmy i zamawia program – tym razem „10 kilo w 5 dni”. Następnego dnia: w drzwiach staje zapierająca dech w piersiach kobieta, najpiękniejsza, najbardziej seksowna, jaką widział w życiu. Na sobie nie ma nic oprócz butów sportowych i tabliczki na szyi: „Mów mi Ewa. Jak mnie złapiesz, będę Twoja!” Ta kobieta ma jednak taką super kondycję, że faciowi niełatwo jest ją złapać od razu i gonitwa trwa znacznie dłużej. W końcu jednak okazuje się że nagroda warta jest nadludzkiego wysiłku. Historia powtarza się przez następne 4 dni i w końcu facet staje na wadze i jest całkowicie zadowolony: schudł obiecane 10 kilo! W takim razie postanawia pójść na całość i dzwoni do firmy trzeci raz. Zamawia pakiet „25 kilo w 7 dni”. Pani przez telefon pyta: – Jest Pan absolutnie pewien? To jest nasz najtrudniejszy program! Facet jest jednak głęboko przekonany, że tego właśnie chce. – Całe lata nie czułem się tak wspaniale! Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi potężny, muskularnie zbudowany, intensywnie opalony dwumetrowy facet. Na sobie ma tylko różowe buty sportowe i tabliczkę: „Jestem Franek. Jak Cię złapię, będziesz mój!”

n NASZA WALENTYNKA


NASZE MIASTO Operacja königsbergska, inaczej Bitwa o Królewiec – jedna z ostatnich operacji Armii Czerwonej podczas operacji wschodniopruskiej w czasie II wojny światowej. Podczas czterech dni zaciętych walk ulicznych wojska sowieckich frontów 1 Nadbałtyckiego i 3 Białoruskiego zdobyły Königsberg. Oblężenie rozpoczęło się pod koniec stycznia 1945 roku, kiedy Rosjanie otoczyli miasto. Podczas bitwy miały miejsce ciężkie walki o utrzymanie połączenia Königsbergu z portem w Piławie, ale zostało ono ostatecznie utracone. Bitwa zakończyła się kapitulacją niemieckiego garnizonu w dniu 9 kwietnia. Tło wydarzeń. Gdy radziecka ofensywa w 1944 roku przybliżyła wojnę do niemieckiego terytorium, Królewiec został ogłoszony miastem-twierdzą (niem. Festung Königsberg), podobnie jak wiele innych miast w Europie środkowej i wschodniej (m.in. Poznań, Budapeszt, Wiedeń, Wrocław). Jednym z powodów podjęcia takiej decyzji była bliskość morza z portem w Piławie. Radziecką ofensywę w celu zdobycia Berlina, rozpoczęto 12 stycznia 1945 roku

PRUSY WSCHODNIE - NADCHODZĄCA ZAGŁADA Przygotowania do szturmu [edytuj | edytuj kod] Radziecka końcowa ofensywa przeciwko rejonowi obronnemu Królewca miała składać się z trzech uderzeń: zneutralizowania niemieckich pozycji Heiligenbeil wokół na południowy zachód od miasta, szturmu na Królewiec i tym samym eliminacji wszystkich sił niemieckich na półwyspie Sambijskim na północny zachód od miasta. Sztab marsz. Wasilewskiego szacował, że niemiecka armia dysponowała 19 dywizjami, z których 11 było rozmieszczonych

z przyczółka nad Wisłą koło Baranowa Sandomierskiego w Polsce, który zdobyto latem 1944 i później z innych przyczółków na całej długości frontu. Od 15 stycznia nie istniała już żadna zorganizowana niemiecka linia obrony. Głównym celem ofensywy w Prusach Wschodnich było zapewnienie osłony flanki centralnego ataku na Berlin. Pierścień okrążenia wokół Królewca został zamknięty 25 stycznia, kiedy radzieckie wojska dotarły do Morza Bałtyckiego w pobliżu Elbląga.

7

MAZURSKI GONIEC

wokół samego miasta i na półwyspie Sambijskim. Siły Wasilewskiego składały się z 3 Frontu Białoruskiego, którym on sam dowodził i z 1 Frontu Nadbałtyckiego (noszącego teraz nazwę „Grupa Sambijska”) pod dowództwem Iwana Bagramiana. Bagramian był tym, na kim spoczywała odpowiedzialność za planowanie „operacji sambijskiej”, głównego uderzenia na Sambię i Królewiec. Pierwszym celem ataku było uderzenie na Heiligenbeil, które rozpoczęło się 13 marca; po zaciętych walkach 25 marca miasto zajęto. Resztki 4 Armii, które broniły tego rejonu, wycofały się w kierunku zamku Balga nad Zalewem Wiślanym, gdzie dotarły w ciężkich bojach odwrotowych. Dopiero teraz (29 marca) Hitler zezwolił na ewakuację resztek 4 Armii na Mierzeję Wiślaną, ale było już za późno: na brzegu nie było możliwości załadunku i przetransportowania ciężkiego sprzętu. Próbowano uratować przynajmniej ludzi. Z pomocą przyszła mgła, więc ewakuacja przebiegała tak sprawnie, że o godz. 18.30 odbiła z Bałgi ostatnia barka. CDN

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

MIASTA

Ulica Mickiewicza

ZDJĘCIE I MONTAŻ IRENEUSZA BUNKOWSKIEGO WWW.FACEBOOK.COM/GIZYCKOIOKOLICEMAZURY


8

MAZURSKI GONIEC

REKLAMA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.