Goniec Mazurski 343

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

RATUJCIE SZPITAL

Pewnego dnia bogowie odpoczywali na szczycie Olimpu. W pewnej chwili jeden z nich, patrząc w dół, powiedział: – Nudno na tej Ziemi i monotonnie... Na czele każdego kraju stoi król albo car – najmądrzejszy człowiek w całym kraju, otacza się mądrymi doradcami, a ci, co są głupsi – wykonują mniej odpowiedzialną robotę... – A ty czego byś chciał? – spytał go inny z bogów – Żeby krajem rządził idiota, otaczał się kretyWitajcie Drodzy Czytelnicy „Mazurskiego Gońca”. Dzisiejsze „perełki” polecam osobom mało wrażliwym i odpornym na niuanse naszego języka, który to, będzie chwilami zalatywał ulicą i rynsztokiem. Proponuję Wam bajkową historyjkę o tym jak zło walczyło i przegrało z … jeszcze większym złem. Jest sobie piękna kraina Ostpreussen zwana, pomiędzy nieprzebytymi borami i sporej wielkości gród położony nad uroczym jeziorem, któremu nadajmy nazwę Lowentin. Gród ten o dźwięcznej nazwie Lotzen zamieszkują same zwierzaki, w końcu jest to bajka. Zwierzaki szaraki żyją biednie, co zbiorą w pobliskich lasach muszą oddać władzy, wiadomo, lasy były zawsze „pańskie”. Są tu też liczne ptaki rybołowy, wokoło jest pełno szerokich i głębokich wód a w nich ryby i raki. Dominację nad grodem ma kilku wybrańców, ci rządzą ciężką ręką, udając, że robią to dla zwierzaków szaraków. Poznajmy bohaterów naszej bajki, tych z najwyższego i nieco niższego świecznika. Na najwyższym stołku grodu siedzi Piotrycha, wiedźma jak się widzi. Dorwała się do władzy, zna przeróżne zaklęcia, a co najważniejsze ma miotłę, oznakę władzy. Piotrycha jednak o dziwo nie będzie bohaterem w dzisiejszej historii. Wraz z nią, na szerszym obszarze wokół grodu, władzę sprawuje łoś Stradun. Och, znacie go doskonale, wielkie, stare, siwe łosisko, z krzywym uśmieszkiem na pysku. Ma niezłą historię za sobą i potrafi z niej korzystać. Otoczony wianuszkiem

nami, a mądrzy ludzie wypełniali obowiązki tłuszczy? – A co? Fajnie by było popatrzeć na takie cudo! – odparł pierwszy. – Ale przecież taki kraj padnie po roku, najwyżej dwóch, z powodu idiotycznych rządów!!! – Nie padnie. Założymy się? – Chcesz się założyć? Proszę bardzo! … I tak powstała demokracja... Demokracja to nie jest władza w rękach ludu, ale władza w rękach demokratów. Dzięki niezwykle owocnym działaniom takich właśnie „demokratów” stało się to czego można było się spodziewać, a o czym wspominałem wielokrotnie na stronach „Mazurskiego Gońca”- problem ze szpitalem. Posługując się oschłym językiem owej demokracji zapewne odnotowano by że, odbyło się robocze spotkanie przedstawicieli zarządu szpitala z reprezentantami lekarzy, pielęgniarek i związków zawodowych. Dyskusja była na tyle owocna iż podjęto decyzje satysfakcjonujące wszystkie strony, rozwiązano wszelkie drobne problemy, strny podpisały protokół zbieżności i... fajno jest! Niestety, czasy się zmieniły i stało się coś co było do przewidzenia znacznie wcześniej. W sali posiedzeń Ratusza spotkały się zwaśnione strony konfliktu. By było śmieszniej na sali siedzieli naprzeciwko siebie ci którzy doprowadzili pośrednio do zaistniałej sytuacji czyli, Halia Sarul dawny dyrektor menager szpitala, przedstawiciel reprezentujący lekarzy Tomasz Przymorski, starosta Wacław Strażewicz, prezes szczecińskiej firmy zawia-

dującej szpitalem Marcin Szuliński wraz ze swoją podwładną Anettą Gaweł zarządzającą obecnie tym kompleksem, oraz ofiary wcześniejszych zabiegów niby mających ratować zakład czyli pielęgniarki oraz przedstawiciele związków zawodowych. Cofnijmy się kilka lat wstecz. Media alarmowały nas o problemach zakładu: W czwartek (26.05.) w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego w Giżycku, odbyła się VIII Sesja Rady Powiatu w Giżycku. Radni powiatowi dyskutowali o dramatycznej sytuacji finansowej giżyckiego szpitala. W tej chwili strata szpitala wynosi około 2 mln zł i rośnie w zastraszającym tempie o około 0,5 mln zł miesięcznie (tj. 16,6 tys. złotych dziennie!). „Kondycja finansowa szpitala uległa znacznemu pogorszeniu. Musimy wdrożyć program naprawczy i wyjść z kłopotów finansowych szpitala. Program naprawczy Szpitala

LECZNICA NA ZADUPIU pomniejszych mułów i osłów pełni dostojnie swą władzę. Wie doskonale o zawiłościach rządzenia szarakami. Temu podsunie ochłapa, innemu da kopa by żwawiej się ruszał z daniną. Kiedy jednak poczuje, że któraś racica może się poślizgnąć wysyła wspomnianych osłów. Wokół niego kręci się jak piskorz Mrozucha, taki sobie dorobkiewicz, niegdyś szara eminencja Piotrychy i jej prawa łapa. Jest też inne zamczysko, większe niż poprzedników, zwane niegdyś „folwarkiem” Saruminy. O Saruminie pieśni śpiewano, wiersze układano. Słowikom tchu w piersiach brakowało, koguty piały z zachwytu. Jeszcze do niedawna Saruminę można było do tura przyrównać, wielka i krzepka, głos jak dźwięk trąb sądu ostatecznego słychać było na terenie folwarku. Była postrachem szaraków. Na jej widok żaby i inne płazy śmigały w ciemne nory. Jednym kurwnięciem potrafiła borsuki stawiać na baczność. Gdy ciężkim krokiem maszerowała korytarzami folwarku słychać było strachliwe kłapanie kaczych i bocianich dziobów Nie było szaraka świętego, każdy z nich był szują, świnią, śmierdzącym leniem. Jednym kopem ciężkiej racicy potrafiła wysłać pod nie-

biosa nocnik nieboraka, który stanął na jej drodze. Język jej można przyrównać do wspólnej dyskusji skorpiona, tarantuli i parchacza pospolitego. Potrafiła zgnoić szaraka do wielkości pchły szachrajki. Miała też i drugą, można nazwać pozytywną część tura. Kochała swoich pupilków, hołubiła ich, nagradzała, dawała najlepsze kąski ze swojego stołu. Wśród licznych „szlachetnych” zwierzaków wokół Saruminy kręciła się łasiczka zwana Iziuminką. Łasiczka cwana, obrotna, ale jakże tchórzliwa. Nasłuchiwała szaraki, wypytywała i sru

Powiatowego w Giżycku (SPZOZ) stworzył obecny dyrektor szpitala pan Tadeusz Myśliwiec”- mówi Wacław Strażewicz, wicestarosta powiatu giżyckiego. To właśnie ten plan naprawczy przewiduje zwolnienie kilkunastu pracowników giżyckiego szpitala. Program naprawczy nie przewiduje zwolnień osób zajmujących wysokie stanowiska kierownicze a dotknie zwykłych lekarzy, pielęgniarek, techników oraz personelu administracyjnego niższego szczebla. Giżycki szpital nie reguluje na bieżąco płatności za leki i inne wyroby medyczne. Firmy farmaceutyczne tracą powoli cierpliwość i już niedługo mogą wstrzymać dostawy leków dla szpitala. Widmo zajęcia kont bankowych szpitala przez komornika jest całkiem realne. Jeśli komornik zajmie konta szpitala, to personel medyczny nie otrzyma wynagrodzenia za pracę a skutkiem tego będą kolejne roszczenia pracowników wobec szpitala i masowe odejścia tych pracowników do innych placówek medycznych. W konsekwencji giżycki szpital przestanie istnieć. „Ratujmy nasz szpital!” – apelowała do Rady Powiatu radna Halina Sarul, która nie pozostawiła suchej nitki na programie naprawczym dyrektora Myśliwca. Redakcja Giżyckiej Telewizji Internetowej „Giżycko.tv” No i mamy powtórkę z tematu jak wybrnąć z impasu jakim jest kłopot z giżyckim szpitalem. Tu pozwolę sobie przypomnieć bajkę którą zamieściłem także kilka lat wstecz, a która po części wyjaśni przyczynę perturbacji w szpitalnym kompleksie.

z wiadomością do Saruminy. Wiernopoddaństwo było nagradzane, otrzymywała najlepsze kąski, siedziała zawsze w pobliżu swego potężnego przyjaciela. Poznajmy też inne zwierzaki, takie wypasione koty i świstaki, dzięki którym doszło do folwarcznego rokoszu. „Rudy” kot, to wszystko przez niego się stało, był wierny, przebiegły, no i jak wyniknie później z tej bajki, pazerny. Dobre miał zajęcie, macał kury nioski, potwierdzał ich przydatność do dalszej hodowli. Robota może nieco nudna, ale dobrze płatna i jak to w życiu bywa, nie miał konkurencji. Wypasione świstaki sarkały czasami na swój byt, waliły wazelinę Saruminie i dostawały większe ochłapy, a szaraki dalej nosiły gnój. I tak niby wszystkim się doskonale wiodło, Sarumina rządziła twardo, szaraki latały na wysokości folwarcznych lamperii, łasica szpiclowała, rudy kocur macał, świstaki udawały że coś robią, a tak naprawdę kombinowały, jak tu ze stołu Sa-

ruminy coś zajewanić. Przez dłuższy czas uchodziło im to na sucho, jednak do czasu. Któregoś dnia do rudego kocura zawitał kogut, poprosił kota o drobną pomoc. Dostał, ale kopa w koguci kuper. Wkurwiony strasznie wydarł na folwarczny dach. Ile miał tchu w kogucich płucach tak zapiał, że z wiatrem, który wyleciał z jego koguciego tyłka, poleciała niezbyt przychylna kociambrowi wieść. Cho, cho, ta wieść doleciała daleko, zrobiła się afera. Przyleciała medialnodochodzeniowa leśna ekipa dzięciołów, nakręcili materiał, nagrali gdakanie i pianie koguta. Kogut gdzieś w zamieszaniu zniknął, pozostał na fali kociamber wraz ze świstakami. Oczywiście jak zawsze niewinny, czysty jak lowentyńska woda. Nagabywana przez ekipę dzięciołów Sarumina dziwnie cicho fuknęła, zaszyła się w folwarcznych komnatach. Swój dzień przed ekipą dzięciołów miała tchórzliwa łasiczka Iziuminka. Ach jakie popisy odstawiała, prawie tańczyła z zachwytu, przecież była na fali, na topie. Dokończenie na str.3.


PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

3

LECZNICA NA ZADUPIU dokończenie ze str. 2 Rudy kociamber przemyślał zdarzenie, doszedł do wniosku, że można na tym zrobić niezły biznes. Co tam kury i ich jaka, może da się zmobilizować myszy do kontroli, to dopiero byłaby robota, na dodatek dalej na terenie folwarku. Dogadał się ze świstakami, zawiązali pakt, dość agresywny, przeciwko Saruminie i łasicy Iziuminie. Tura zbyt łatwo nie da się wykopać, jest zbyt potężny, ale łasicę, won. Jak postanowili, tak też się stało. Łasica Iziuminka pokornie umknęła z folwarku, Sarumina dziwnie cichutko zniknęła, ponoć poczłapała odpocząć w leśne ostępy. Rudy kot wraz ze świstakami triumfował, zawijał rudą kitą wokoło, był guru folwarcznego towarzycha. Tu pojawiło się też wyliniałe, siwe łosisko. Oznajmił ekipie dzięciołów, że wszystko jest na dobrej drodze, że nic właściwie się nie stało, kocur jest cacy i dostanie do kontroli myszy. Przez przypadek nie zwrócili uwagi na pusty stół Saruminy, a ten zawsze był dla nich pełny przysmaków. Za bardzo nie przejęli się. Pognali do roboty szaraki, Szanowni Państwo, W ostatnim czasie nasze lokalne media donoszą o trudnej sytuacji finansowej giżyckiego szpitala. Problem ten ze zrozumiałych względów jest tematem dyskusji na ostatnich sesjach rady powiatu, posiedzeniach komisji i zarządu powiatu, na których większość radnych z troską szuka sposobów uzdrowienia kondycji finansowej placówki. Jedynie radna Halina Sarul – była wieloletnia dyrektor szpitala, szczególnie w obecności mediów na sesjach obarcza winą za kiepski stan finansów SPZOZ zarząd powiatu poprzedniej kadencji i mnie jako starostę i przewodniczącego zarządu (wypowiedzi H. Sarul w telewizji lokalnej i na łamach Gazety Giżyckiej). Pani dyrektor Halina Sarul – kierująca przez kilkanaście lat szpitalem cieszyła się dużym zaufaniem kierownictwa powiatu, a tym samym posiadała dużą swobodę działania w kierowaniu jednostką. Była dobrym menadżerem, świetnie promowała nasz szpital w województwie i kraju. Ten

teraz te zapełnią go wszelkim dobrem, tylko jak długo? Mogą wyniknąć z tego pewne problemy. Kiedy szaraki się wypną stół będzie pusty, no, ale rudy kocur ma teraz myszy. Świstaki, zawsze leniwe i wypasione, mogą mieć kłopoty, jednak myślę, że dadzą sobie jak zwykle radę. Jak myślicie, kto na osła wyszedł mówiąc, że wszystko jest cacy? Siwy łosiu, na dodatek wyliniały, czy nie czas odpocząć od zwierzaków na łonie natury, poszukać słodkich kąsków w leśnych ostępach? Niewielki gród Lotzen nad Lowentinem i zamieszkujące go zwierzaki zastanawiają się co bę-

dzie dalej, przecież życie w pobliżu folwarku zawsze było lepsze niż wyprawa do odleglejszych miejsc w leśnych ostępach. Po kilku latach wiele się wyjaśniło. Sarumina czyt. H. Sarul reanimowała szpital w Mrągowie. Rudy kocur szarogęsił się dalej po folwarku (w końcu poddał się do dymisji), był chroniony przez wiernego siwego łosia (W.Strażewicz), a ten dziś siedzi nadal w „powiecie” niby na drugim niższym stołku, marzy o dalszej karierze na najwyższych szczeblach władzy (czego dziś się doczekał). Rozpierduchę w szpitalu zrobili, długów namnożyli, winę zrzucili na innych, sami jak kryształ, niewinne baranki. Tylko szaraki (personel biały) zapierdzielają, trzęsąc portkami i zastanawiając się kiedy wywalą ich z roboty. Oczywiście Iziuminka to nikt inny jak p. Walasek. By było wszystko OK, siwy łosiu, czyli były księgowy Strażewicz, wypichcił notkę którą puścił do prasy (patrz poniżej) i nadal wszyscy udawali że dobre lody można kręcić bez świeżych jajek.

stan rzeczy trwał do roku 2008, który przypuszczam był najgorszym w jej karierze zawodowej, a skutki powziętych wówczas decyzji realnie zagroziły istnieniu szpitala i znacząco wpłynęły na obecną jego kondycję. W owym roku pani dyrektor Halina Sarul wraz ze swoim zastępcą panią Izabelą Walasek oskarżyły niesłusznie jednego z ordynatorów szpitala (co wykazało zakończone umorzeniem trwające rok śledztwo prowadzone przez Delegaturę ABW w Olsztynie) „…o wyłudzenie pieniędzy i zaboru mienia SPZOZ w postaci wyłudzonych materiałów opatrunkowych, badań diagnostycznych, sprzętu i robocizny pracowników szpitala…” (cytat z doniesienia do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie z dnia 14.11.2008 r. podpisanego przez obie panie). W ten sposób doprowadziły do potężnego konfliktu z lekarzami szpitala, który odbił się szerokim echem w całym kraju i zagroził likwidacją placówki. Ponad połowa lekarzy zatrudnionych w SPZOZ pod groźbą nie prze-

dłużenia kontraktów w 2009 roku domagała się odwołania obu pań dyrektor. W uzasadnieniu protestu z dnia 8 listopada jako przyczynę wyrażenia tego wotum nieufności wskazali „…permanentne naruszenie elementarnych zasad współżycia społecznego poprzez rzucanie fałszywych oskarżeń, zastraszenie i poniżanie lekarzy pracujących w tutejszym szpitalu”. Straciwszy zaufanie lekarzy H. Sarul z dniem 14 listopada rozwiązała umowę z I. Walasek i sama poprosiła o odwołanie z dniem 1 grudnia. Oprócz konfliktu grożącego dalszemu funkcjonowaniu zakładu Halina Sarul i

Tak też, na prze ciw ko sie bie usia dły eki py od powie dzial ne za stan na sze go szpi ta la. Świę ci le ka rze, któ rym zawsze by ło ma ło, ho łu bie ni przez ich ko le żan kę H. Sa rul wy pię li się na nią w chwi li kry tycz nej. Lo kal ni po li tycy, wi dzą cy nad cho dzą cy kry zys, nie ste ty, chcą cy być świę ty mi ob stawi li nie te go ko nia w go ni twie. Od da li szpi tal we wła da nie ob cej eki pie ze Szcze ci na, ta, co jest jej świę tym obo wiąz kiem,

nad wyż ki fi nan so we prze śle na swoje kon to. Ta kie są prawi dła gry ryn kowej. Przy znam, że do potycz ki do ja kiej do szło w sa li Ra tu sza, je dy nie daw na dy rek torka szpi ta la H. Sa rul mia ła ja ko ta kie przygotowa nie w te ma cie. Obec na pre zes na szej me dycz nej pla ców ki Anet ta Gaweł swo im per fek cyj nym przy go to wa niem mo gła powa lić na czte ry ło pat ki każ de go prze ciw ni ka. Śred nie go wzro stu, uro dzi wa, przy po mi na ją ca

Izabela Walasek pozostawiły placówkę również w nie najlepszej sytuacji finansowej. Na koniec 2008 roku stan zobowiązań ogółem wyniósł ponad 7 mln zł., z czego zobowiązania wymagalne to prawie 2,1 mln zł. Stanowi to dokładnie połowę obecnych zobowiązań. Przeciętny obserwator naszego powiatowego „podwórka” na podstawie wypowiedzi radnej Sarul głoszonych w trakcie kampanii wyborczej i obecnie może odnieść wrażenie, że cała wina i odpowiedzialność za aktualny stan naszego szpitala spoczywa na zarządzie powiatu i mnie osobiście. Tymczasem opisana wyżej prawda jest zupełnie inna. Przypomina to biblijną przypowieść o tym co w cudzym oku słomkę widzi, a w swoim belki nie dostrzega. W tym stanie rzeczy mam duże wątpliwości czy z przyczyn etyczno – moralnych pani Sarul ma prawo wypowiadać się na temat giżyckiego szpitala. Z WYRAZAMI SZACUNKU, WICESTAROSTA GIŻYCKI WACŁAW STRAŻEWICZ

swo im ubio rem i wyglą dem pa sto ra, od powia da ła na każ de py ta nie. Per fekcyj na z ra cji wyszko le nia, psycho log pra cy, dy rek tor sprze da ży Gol den Li ne, prze szko lo na do pro wa dze nia trud nych roz mów, praw dzi wy ne go cja tor. Przysła no nam do za rzą dza nia szpi ta lem świet nie przygo to wa ne go czło wie ka. Po „uciecz ce” czują ce go ka ta stro fę Be stwi ny, po przed ni ka obec nej pre zes, przysła no do Gi życ ka stra ża ka w ce lu uga -

sze nia na ra sta ją ce go pro ble mu z pla ców ką me dycz ną. Pa ni Anet ta zo sta ła wpusz czo na w du ży ogień pro ble mów z ma łą sa mo cho dową ga śni cą, czuję więk szy pro blem, o nim wspo mnia ła H. Sa rul – roz wią za nie umo wy ze szcze ciń ską spół ką, co przy tej eki pie za koń czy się nie złą roz -

pier du chą. Z jed nej stro ny świet nie przygotowa na eki pa spół ki, z dru giej le śni dziad kowie wi dzą cy tyl ko swój ko niec no sa, ty łek w lu strze i po li tycz ne stoł ki. Po zo sta li śmy jesz cze my, ofia ry wy bra nych re pre zen tan tów, ale my nie li czy my się oprócz dnia wy bo rów.


4

ROZMAITOSCI

MAZURSKI GONIEC

TO MNIE WNERWIA!

To już nie skomlenie, ale wycie rozjuszonego! Panie Burmistrzu Wojciechu Karolu Iwaszkiewiczu larum w Twoim mieście grają a Ty rozsiadasz się (na nowym stołku), a Ty nie patrzysz co dzieje się z Twoimi poddanymi. Poderwij się, poszukaj w swoim programie przedwyborczym składanych obietnic i podejmij walkę dla swojego elektoratu. Kolej na tra ge dia na skrzyżowaniu Obwodnicy z Nowowiejską i Świderską. Kolej ny raz brawu ra, brak wyobraź ni przyniosły tragiczne w skut kach żni wo. To nic, że Burmi strzyca w stanie spoczynku olała nas i co niektórzy dali się nabrać na jej kolejne obie can ki (czyt. 160.000 mln złotych poszło się …*). Ty to w przenośni, a nawet do słow nie … miej w głębokim poważaniu. Skrzyknij swoją Radę starszych (chociaż nową) i przedstaw projekt wycofania funduszy z tych kwe stii oby wa tel skich pomysłów. Te chodniki, jakieś tam klomby i placyki mogą jeszcze poczekać. Wysupłajcie stosowne pieniądze. Zakupcie na koszt miasta rury, szlaufy na prąd, stosowne lampki, dwie puszki białej farby i …. postawcie, jako nawet samowolę budowlaną, sygnalizację świetlną na terenie wspomnianego skrzyżowania. Dla mnie nie jest ważne kto rządzi drogami czy to są już czy jeszcze nie autostrady. Są to drogi i chodniki w obrębie miasta. Jest to nawet nie tylko dziura ale trójkąt bermudzki. Tam giną LUDZIE!!! Proszę się nie martwić co będzie z tymi pie niędz mi wy da ny mi na sygna li za cję. Po prostu jak będzie budowa obwodnicy

w którymś tam 2020-tym roku to po prostu ten fotoplastykon przeniesie się np. na ul Olsztyńską i Sikorskiego i też będzie służyć bezpieczeństwu mieszkańców. Wystarczy nastraszyć prawników aby wyszukali stosowne luki prawne (w naszej kochanej Ojczyźnie jest to najefektywniejszy sposób – Co nie zabronione dozwolone). Osobiście i połowa Wilanowa stawi się karnie aby na starą modłę „w czynie społecznym” wy ko pać dziury do umieszczenia tych fantów oraz namaluje pasy na jezdni. (Przynajmniej tak sądzę na bazie aktywności ludzi pikietujących skrzy żowa nie). Czas działania już nadszedł. Okopać się na nowym stołku jeszcze zdążysz. Ludzie liczą na Ciebie już teraz. Użyt kow nik ulicy Obwodowej *Przypomnę czy tel ni kom in ny sukces Burmi strzycy w sta nie spoczynku: Obniżka opłat za wywóz od pa dów se gre gowa nych z 12.00 zł/os. na kwotę 10,00 zł/os. Tak, w sumie fajna sprawa, tylko jest to nasze polskie „ale”. W przypadku zaprzestania segregowania odpadów przez lokatorów zostanie naliczona podwyższona opłata jak za odpady nie segregowane t.j. na kwotę 13,00 zł/os. I może ja ze swoją kiepełą nie „nadanżam”. Osobiście śmieci segreguję, ale niektórzy sąsiedzi, a nawet goście co to samochodami dowożą je z domków jednorodzinnych mają w nosie mnie całą tą selekcję i na dodatek to ja muszę płacić, czy chcę czy nie podwyższoną stawkę. I pytanie, być może głupawe: Pani Burmiostrzyco, gdzie jest tu obniżka, gdzie tu jest paniny sukces???!!!

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU

Rekonesans do „Saber Strike-15” Na obiektach Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Drawsku Pomorskim odbył się rekonesans do zbliżającego się ćwiczenia pk. „Saber Strike-15”. W dniach 13-15.01.2015 r. na terenie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Drawsku Pomorskim odbył się rekonesans do międzynarodowego ćwiczenia z wojskami pk. „Saber Strike-15” pod przewodnictwem Zastępcy Dowódcy 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej pułkownika Piotra BIEŃKA. Rekonesans odbywał się równolegle w czterech „syndykatach” – operacyjnym, logistycznym, łącznościowym oraz medycznym. Prowadzone prace pozwoliły na dokonanie niezbędnych ustaleń dotyczących koordynacji działań wszystkich biorących udział w ćwiczeniu krajów. W rekonesansie udział wzięli przedstawiciele ćwiczących pododdziałów z Nie-

reklama

miec, Francji, Danii oraz USA. Stronę polską reprezentowali przedstawiciele z następujących jednostek wojskowych: Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych RP, Inspektoratu Wsparcia SZ RP, Szefostwa Służby Ruchu Lotniczego SZ RP, 1. Rejonowej Bazy Logistycznej, 16. Wojskowego Oddziału Gospodarczego, Rejonowych Warsztatów Technicznych w Bydgoszczy, Węzła Łączności z Oleszna, 1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, 10. Pułku Saperów oraz grupa oficerów z ćwiczącej 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Ćwiczenie pk. „Saber Strike” już od kilku lat organizowane jest cyklicznie przez dowództwo sił amerykańskich w Europie. W tym roku, wraz z kolegami z Niemiec, Francji, Danii i USA wezmą w nim udział „Zawiszacy” z giżyckiej brygady. Tekst: kpt. Dariusz Guzenda Zdjęcia: Archiwum 15 Giżycka Brygada Zmechanizowana

reklama


IV

MAZURSKI GONIEC

NASZE MIASTO

NAD NIEGOCINEM CHCĄ SZYBKIEGO „ROZWODU” ZE SZCZECINEM Czy wilk i zając mogą stanąć po jednej stronie barykady? Okazuje się, że tak. Nie tylko mogą, ale wręcz muszą. Muszą zacząć mówić jednym głosem, aby nie dać się pożreć niedźwiedziowi. Nie o zwierzętach, ale o ludziach jest jednak ten materiał. W giżyckim szpitalu i „zając” (tzw. personel niższy), i „wilk” (lekarze) są zgodni w jednej kwestii – trzeba jak najszybciej przepędzić ”niedźwiedzia”, czyli szczecińską Grupę „Nowy Szpital”, od niespełna dwóch lat zarządzającą byłym SPZOZ-em. W czwartek (15 stycznia) w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego odbyła się debata, w której uczestniczyli przedstawiciele obecnego operatora, reprezentanci lokalnego środowiska medycznego i członkowie szeroko pojętych władz powiatu (Zarząd, radni). O pierwszej części spotkania można powiedzieć tylko tyle, że… się odbyła. Multimedialne prezentacje Grupy „Nowy Szpital”, okraszone komentarzami urzędującej od października ubiegłego roku prezes „Szpitala Giżyckiego” Anetty Gaweł i prezesa GNS Marcina Szulińskiego to głównie „ochy” i „achy”, czyli porcja samozachwytu nad dotychczasową działalnością Grupy (z takimi „kwiatkami” jak: „udało się nam opracować cechy dobrej pielęgniarki”) oraz nasączone optymizmem plany na przyszłość (przekształcenie szpitala w specjalistyczny, rozbudowa oddziałów). Oczywiście te ostatnie uwarunkowane dodatkowymi kontraktami z Narodowym Funduszem Zdrowia, o których – jak powszechnie wiadomo – łatwiej się dyskutuje niż je podpisuje. Nudą przestało wiać dopiero po pierwszej przerwie w debacie, gdy prowadząca posiedzenie Lidia Należyty udzieliła głosu radnej Halinie Sarul. Była dyrektor szpitali w Giżycku i Mrągowie w swoim stylu – bardzo rzeczowo i do bólu bez ogródek – skwitowała wystąpienia poprzedników, nazywając je „bajkami z krainy Narnii i Lasku Bulońskiego”, a następnie zarzuciła Grupie „Nowy Szpital” łamanie umowy podpisanej w roku 2013. Wystąpienie Haliny Sarul, podczas którego wypunktowała ona najważniejsze uchybienia ze strony szczecińskiej spółki, aż dziewięciokrotnie przerywały oklaski obecnych w sali pielęgniarek. Na owacje nie mogła – rzecz jasna – liczyć prezes Anetta Gaweł, odpowiadająca na zarzuty radnej. Kulminacyjnym punktem czwartkowego spotkania okazało się wystąpienie Tomasza Przymorskiego, który odczytał oświadczenie Konsorcjum Lekarzy Świadczeniodawców, zatrudnionych w „Szpitalu Giżyckim”. Zdaniem 45 osób podpisanych pod oświadczeniem działalność GNS pogrąża szpital, prowadząc go do niechybnego upadku. Jedynym – jak twierdzą lekarze – ratunkiem jest rozwiązanie umowy ze szczecińską spółką i szukanie nowych możliwości zarządzania. „Operator zewnętrzny nie mieszka w naszym powiecie, nie jest bezpośrednio zainteresowany rozwojem szpitala, wydaje nam się, że interesują go tylko pieniądze, które można pozyskać w niekontrolowany sposób” – piszą członkowie Konsorcjum Lekarzy Świadczeniodawców. – „Dalej uważamy, ze do spółki Szpital Giżycki należy zaprosić lokalne samorządy, szczególnie Urząd Miejski w Giżycku i Gminę Giżycko. Szpital powinien być zarządzany przez samorządy, również przez nie dofinansowywany, szczególnie w kwestii zakupu nowego sprzętu”. Podczas debaty głos zabrała również Bożena Rogala, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Połoznych, działającego w giżyckim szpitalu, która w dramatycznym wystąpieniu zwracała uwagę m.in. na arcytrudną sytuację pielęgniarek. – My nie mamy ani premii motywacyjnej, ani dodatku, od „x” lat nie mamy trzynastki, a teraz mówi się, że nie będzie naszej „wysługi” i że mamy duże jubileuszówki – mówiła Bożena Rogala. – Na te jubileuszówki pracujemy ciężko 25-30 lat, mamy do nich prawo, tak jak do „wysługi”. Pracujemy w systemie zmianowym, co czwartą noc mamy wydartą z życia. I jak to się mówi: „mamy być uśmiechnięte”! A z czego mamy się śmiać, uśmiechać? Nie mamy żadnej motywacji do pracy. Uwierzcie Państwo, my idziemy do pracy, żeby utrzymać się przy życiu. Bo innego wyjścia na naszym terenie nie mamy. Kilkugodzinne posiedzenie nie zakończyło się opracowaniem konkretnego stanowiska w sprawie szpitala, co absolutnie nie oznacza zakończenia tematu. - GNS musi zaprzestać chaotycznych prób restrukturyzacji finansów i przygotować w ciągu miesiąca zweryfikowany i dostosowany do nowej sytuacji biznesplan – mówi radna Halina Sarul. – Osobiście złożę taki wniosek. Starostwo natomiast powinno dokonać wnikliwej analizy wykonania umowy do tej pory. Możliwe jest wypowiedzenie, jeżeli uchybienia są nieusunięte, albo aneks. 22 stycznia Komisja Rewizyjna zajmie się analizą aktywności starosty w tej sprawie. Monitoring umowy musi być wzmożony. Będę się starała, aby cala Rada Powiatu zobowiązała starostę do takiego postępowania. Jeśli nadal nic się nie zmieni, uczynię wszystko co w mojej mocy, by umowę z GNS rozwiązano i by do udziałów w spółce namówić samorządy. Póki co na panewce spalił plan Grupy Nowy Szpital, zakładający zwolnienie 14 osób z pionów: administracyjnego oraz technicznego i zastąpienie ich firmą zewnętrzną. Manewr, który miał przynieść spółce oszczędności, okazał się jednak nie taki prosty. Wrocławska firma „Impel”, która jako jedyna stanęła do przetargu, zaproponowała bowiem cenę usługi przewyższającą koszty zatrudnienia przeznaczonych do redukcji pracowników. Przetarg unieważniono. BOGUSŁAW ZAWADZKI “GAZET@ Z GIŻYCKA”


NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

V


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

KARA Błagał policjanta, by nie zawiadamiać żony i teściowej O czym marzy sprawca drogowego wykroczenia zatrzymany przez policję? Oczywiście o wymiganiu się od mandatu i to w sposób, jeśli to możliwe, nisko- lub bezkosztowy. Wiecie, o co chodzi... Elementem negocjacyjnym jest sugestia, aby karę finansową zastąpić ustnym pouczeniem. Niestety, jak słychać, z pouczeniami ostatnio jakoś krucho. Liczy się głównie kasa. Gdzieś trafiliśmy na inny, przyznajemy tyleż nowatorski co kontrowersyjny pomysł zreformowania polityki mandatowej. Kierowca przyłapany na wykroczeniu stanąłby przed wyborem: może zapłacić mandat według obowiązującego taryfikatora i sprawę uznaje się za załatwioną albo prosi o odroczenie jego egzekucji przy założeniu, że jeżeli w określonym czasie, na przykład w ciągu pół roku, popełni kolejny występek, kara zostanie odwieszona, a wysokość starego mandatu – podwojona. Plus oczywiście konieczność zapłacenia nowego. W ten sposób niejako premiowani byliby kierowcy, którzy rzadko miewają styczność z policyjnym bloczkiem mandatowym natomiast ci, którzy łamią przepisy częściej lub wręcz notorycznie... Cóż, jeśli zechcą, będą mogli ryzykować. Trochę jak w rosyjskiej ruletce. Warto? To zresztą tylko akademickie rozważania, bowiem trudno przypuszczać, by prawodawcy przyjęli zaprezentowane wyżej nowatorskie rozwiązanie. A zresztą... kto wie. Wdrażane

są przecież inne niekonwencjonalne metody. W okolicach Bartoszyc (województwo warmińsko-mazurskie) zatrzymani przez patrol policji sprawcy wykroczeń drogowych mogli skorzystać z opcji, jak to nazwano: „przyjaznego mandatu”. Ci, którzy na to się zdecydowali, byli kierowani na zorganizowane w pobliżu szkolenie z zakresu przywracania czynności życiowych ofiarom wypadków. Wymagano od nich jednak nie tylko obserwacji pokazu, prowadzonego przez ratowników medycznych, strażaków i kierowcę rajdowego, ale również osobistego uczestnictwa w symulowanej akcji ratowniczej. W ten sposób można było nie tylko zaoszczędzić kilkaset złotych, lecz także nauczyć się czegoś pożytecznego i przełamać lęk, związany z udzielaniem pierwszej pomocy. Jednym ze sposobów zwalczania piratów drogowych jest zawstydzanie. Policja z dwóch brytyjskich hrabstw poinformowała niedawno, że na jednym z popularnych serwisów społecznościowych będzie publikowała dane personalne kierowców zatrzymanych na jeź-

dzie pod wpływem alkoholu. Chęć wykorzystania podobnych metod deklarowano również w Polsce, ale na razie niewiele z tego wyszło. Trochę z powodu absurdalnie rozbudowanej ochrony danych osobowych, a trochę pewnie z obawy przed powrotem do czasów, gdy w gablotach przy wejściu do zakładów pracy umieszczano podpisane imieniem i nazwiskiem fotografie bumelantów. Zresztą co mogłoby zawstydzić łamiącego przepisy ruchu drogowego współczesnego Polaka? Informacja, że jechał z prędkością 120 km/godz. w terenie zabudowanym? Wyprzedził 18 innych aut na podwójnej ciągłej tuż przed ostrym zakrętem i wzniesieniem? Notorycznie lekceważy czerwone światła na skrzyżowaniu? Brał udział w nielegalnych wyścigach ulicznych? Usiadł za kierownicę z dwoma promilami we krwi? Przecież takie wiadomości w środowiskach, na których zależy zawstydzanemu, przydałyby mu tylko sławy. W Internecie natychmiast pojawiłyby się wpisy z gratulacjami i wyrazami pełnej solidarności. Jeżeli chcemy, by taki delikwent naprawdę zrozumiał swój błąd i zaczął wystrzegać się popełniania wykroczeń, należy zadziałać inaczej. Na przykład opublikować jego fotkę i personalia z adnotacją: „Po zatrzymaniu rozpłakał się w radiowozie”. Albo: „Błagał funkcjonariusza, by nie zawiadamiać żony i teściowej”. Ewentualnie: „Na kolanach obiecywał, że to był naprawdę ostatni raz”. Czy: „Zapewniał, że jest gotowy pójść na każdą współpracę z policją”.

ZWIĄZEK OCHRONY PRAW KIEROWCÓW Kierowcy powinni jak górnicy przedstawić listę postulatów. A jak nie, to... Ostatnie wydarzenia w kraju skłaniają do ponownego zastanowienia się, dlaczego oni mogą, a my nie? Jest to tym dziwniejsze, że ich pozostało zaledwie kilkadziesiąt tysięcy, a nas są miliony. Tymczasem to właśnie górnicy, zagrożeni zmianami, które uznają za niekorzystne, potrafią zewrzeć szeregi, krzyknąć, tupnąć nogą i skutecznie zawalczyć o swoje. Ogromna rzesza zmotoryzowanych wszystkie ciosy przyjmuje pokornie na szczękę i żołądek. Bez słowa sprzeciwu pozwala się doić i gnębić. Aż prosi się, by wprowadzić specjalną jednostkę miary, określającą stopień bezradności kierowców wobec pomysłów władz, których celem jest ograniczenie ich wolności lub kolejne uderzenie po kieszeni. Hm... Może „baran mechaniczny”? Ktoś powie, że górnicy są zdeterminowani, bowiem bronią podstaw bytu, swojego i swoich rodzin. W przypadku kierowców, i to nie tylko zawodowych, jest jednak przecież podobnie. Ponad 60 proc. sprzedawanych w Polsce nowych samochodów osobowych jest nabywanych przez firmy. Pojazdy te stanowią narzędzia pracy, służą do prowadzenia działalności gospodarczej, wykonywania codziennych obowiązków służbowych. Czym praca za kierownicą różni się to od fedrowania

węgla? Na pewno jest bardziej niebezpieczna – znacznie więcej osób ginie co roku na drogach niż pod ziemią. Główną przyczyną porażek zmotoryzowanych jest rozproszenie tego środowiska. W kopalniach Kompanii Węglowej funkcjonuje ponoć 160 związków zawodowych. A czy słyszeliście o choćby jednej organizacji kierowców, która naprawdę działałaby w ich interesie? Z charyzmatycznymi, wygadanymi, dobrze prezentującymi się w telewizji liderami? Oczywiście ludzie zamknięci w blaszanych pudełkach, odizolowani od świata muzyką z samochodowych radioodtwarzaczy nigdy nie osiągną stopnia integracji, który daje wspólna kąpiel pod natryskami po zakończonej szychcie. Nie zmienia to faktu, że najwyższy czas skończyć z dotychczasową biernością, bowiem w przeciwnym razie pewnego dnia obudzimy się z ręką w pustym baku. A drugą w pustej kieszeni... Ostatecznym impulsem do działania winna stać się informacja o planowanej drastycznej podwyżce mandatów za wykroczenia drogowe i powiązaniu ich wysokości ze średnią płacą krajową. Za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. w terenie niezabudowanym płaciłoby się 20 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a w zabudowanym – dwukrotnie więcej. Oznacza to, że jazda setką po mieście, na-

wet po tzw. szoso-ulicach, kosztowałaby prawie 1500 zł! Jeszcze surowsze kary przewidziano dla recydywistów. Najniższy mandat za przekroczenie prędkości wynosiłby 3 proc. średniej krajowej, czyli nieco ponad 100 zł. Autorzy wspomnianego projektu, grupa posłów Platformy Obywatelskiej, powołują się na „konieczność dostosowania wysokości mandatów do poprawiającej się sytuacji ekonomicznej społeczeństwa”. Ludzie!!! Dowolny przywódca związkowy ze Śląska każdego, kto sięgnąłby po argument o „rosnącym dobrobycie społeczeństwa”, w ciągu kilku sekund wdeptałby w ziemię tak, że nad jej powierzchnię nie wystawałby nawet kawałek fotoradaru. A wy co, milczycie? Najwyższy czas założyć Związek Ochrony Praw Kierowców i zastosować wielokrotnie sprawdzone w naszym kraju metody. Skrzyknąć aktyw, pojechać do Warszawy, rozpalić przed Sejmem ogniska z opon, obrzucić petardami siedzibę rządu, otrąbić klaksonami pałac prezydencki. I przedstawić listę postulatów... 1. Żadnych podwyżek kar. 2. Automatyczne anulowanie trzynastego i czternastego mandatu w roku. 3. Międzynarodowy Dzień Kierowcy dniem powszechnej abolicji – odpuszczenia wszelkich kar z poprzedniego roku pod warunkiem publicznego

wyrażenia skruchy i pisemnego zobowiązania się do jazdy zgodnie z przepisami. 4. Dla osób prowadzących indywidualną działalność gospodarczą w zakresie wytwórstwa lub przetwórstwa wprowadzenie tzw. ekwiwalentu mandatowego, czyli możliwości uniknięcia kary finansowej przez zastąpienie jej świadczeniami w naturze (piekarz płaci bułkami, rolnik – burakami, ziemniakami itp., sadownik – jabłkami itp.) 5. Odprawy mandatowe. Po odejściu z pracy kierowca zawodowy będzie dostawał przez 24 miesiące comiesięczne świadczenie w wysokości średniego mandatu, wyliczonego na podstawie kar otrzymanych w ostatnich 2 latach. 6. Deputat mandatowy. Każdy kierowca, legitymujący się co najmniej pięcioletnim stażem, otrzymuje prawo do niezapłacenia dwóch mandatów w roku. 7. „Auto-becikowe”. Trzy pierwsze mandaty nałożone na nabywcę zakupionego w kraju fabrycznie nowego samochodu osobowego będą zapłacone z pieniędzy publicznych Wreszcie postulat nr 8, pod adresem Episkopatu: uznanie, że wystawianie mandatów w niedziele, święta kościelne i dzień św. Krzysztofa, patrona kierowców, jest grzechem śmiertelnym przeciw bliźniemu swemu i zamyka drogę do wiecznego zbawienia czyniącym to policjantom, „krokodyl-

kom”, strażnikom miejskim itd. No to jak, kto pierwszy zapisuje się do Związku Ochrony Praw Kierowców? reklama

NASZA MOTO DZIEWCZYNA

5


6

ROZMAITOŚCI

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

Nowy burmistrz do pracowników: – Nie chcę żadnych przytakiwaczy dookoła siebie. Niech każdy pracownik mówi mi to co myśli, nawet jeśli ma go to kosztować utratę pracy! Autokar wiozący grupę radnych Rady Miasta z pewnego znanego nam miasta i rozbił się nadrzewie. Miejscowy rolnik, naktórego polu doszło do tragedii, pogrzebał ofiary wypadku, apotem zadzwonił popolicję. Policjanci poprzyjeździe namiejsce zdarzenia zaczęli przesłuchiwać rolnika: – Czy na pewno wszyscy już byli martwi? – Niektórzy twierdzili, że nie, ale wie pan jak ci politycy – radni kłamią... Nowy giżycki burmistrz wzywa personalnego: – Proszę znaleźć wnaszej firmie sprytnego, młodego człowieka, z dużą wiedzą i umiejętnościami, mającego dobry kontakt zludźmi. Jednym słowem, kogoś takiego, kto mógłby mnie zastąpić. – I mam go tu do pana przysłać? – Nie, natychmiast zwolnić... Jak co roku burmistrz lasu niedźwiedź zorganizował ważenie zwierząt. Wszystkie zwierzęta już się zważyły oprócz wilka, sarny i zająca. Podchodzi sarna. Niedźwiedź pyta: – sarna ile ty to tak na oko ważysz? A sarna: – a z 30kg. Zważyła się i wyszło 32kg. Potem podchodzi wilk. Niedźwiedź pyta go: – wilk ile ty na oko ważysz? A wilk na to: – a około 45kg. Wyszło że 48kg. Potem podchodzi zając. Niedźwiedź pyta go: – zając ile ty tak na oko ważysz? A zając na to: – a z 50kg. Niedźwiedź na to: -zając no nie żartuj! – no nie żartuje – powiedział zając. A niedźwiedź na to: – zając no bez jaj A zając na to: – aaaaaaaaa bez jaj to z 15kg. Idą trzy dziewczyny przez pustynie blondynka, brunetka i szatynka. Wpewnym momencie brunetka zauważa lwa bierze piasek i sypnęła mu w oko.

Po chwili szatynka też zauważa lwa bierze piasek i sypnęła mu w oko. Za chwilkę biegnie całe stado szatynka i brunetka zauważają drzewo i wdrapują się na nie i mówią: – Ej blondynka ratuj się właź na drzewo – Ja nie sypałam! Dla Pań: 20 powodów dlaczego piwo jest lepsze od faceta 1.piwo nigdy nie chodzi na mecze 2.piwo zawsze ma dla ciebie czas 3.możesz mieć jedno niż jedno piwo i nikt nie nazwie cię ku..ą 4.piwo nie chodzi na d*py 5.od piwa nie można zajść w ciąże 6.piwo nie chrapie gdy chcesz spać 7.piwo nie żąda dowodu miłości 8.piwo nie jest zazdrosne gdy inne piwo spojrzy na ciebie 9.piwo nie bije się z każdym kto się nawinie 10.piwo nie beka 11.piwo nie ogląda się za dziewczynami gdy z nim idziesz 12.piwo nie chodzi na piwo 13.piwo lubi okrągłe brzuszki 14.piwo cierpliwie czeka gdy jesteś nazakupach 15.piwo nie czepia się że nie umiesz gotować 16.grzane piwo jest lepsze odnagrzanego faceta 17.piwo nigdy nie odwróci się do ciebie etykietą gdy go potrzebujesz 18.piwo nie nabije cię w butelkę 19.lepsze piwo z pianą niż spieniony facet 20.piwo można mieszać z wódką a faceta tylko z błotem – Babciu, opowiedz mi bajkę! – W pewnym państwie była ogromna góra. Pośrodku tej góry ziała ogromna nora. A w norze tej był duży kryształowy pokój z dużym kryształowym łóżkiem pośrodku. I spała na tym łóżku zaczarowanym snem przepiękna księżniczka. I, by odczarować ją, powinien przybyć przepiękny książę ipocałować ją w usta... Babcia milknie. – No, no i jak, odczarowali ją?! – Coś ty, wnusiu! Dożyła dosiedemdziesiątki, ośmioro urodziła – a i tak się nie obudziła... Kowalski zmarł i oczywiście trafił do piekła. Tam przywitał go Diabeł i oświadczył, że

n OGŁOSZENIA DROBNE

piekło jest teraz miejscem bardziej miłym igościnnym iże może wybrać ztrzech rodzajów tortur. Kowalski poszedł z Diabłem do sali, gdzie pokutnik powieszony za stopy był biczowany łańcuchami. Grzesznik kazał Diabłu minąć to miejsce. Następnie poszli do sali gdzie facet powieszony za ramiona biczowany był batogiem uplecionym zogonów kotów. Znowu Kowalski przecząco pokręcił głową. Wkońcu doszli dosali, wktórej zobaczyli nagiego mężczyznę przywiązanego do ściany. Pięknakobieta klęczała przednim iuprawiała z nim seks oralny. Kowalski rzekł: – Tak to jest miejsce, gdzie chcę odbyć swą karę. Diabeł na to: – Jesteś pewny? To trwa, aż przez 1000 lat, zdajesz sobie z tego sprawę? – Tak, jestem pewien. To jest to miejsce! – OK. – powiedział Diabeł. Podszedł do pięknej blondynki, puknął ją w ramię i rzekł: – Jesteś wolna, przyszedł twój zmiennik. Przychodzi facet do księgarni i mówi: – Poproszę książkę „Polacy na mundialu”. – Fantastyka piętro wyżej. Pewien mężczyzna trafił do piekła. Diabeł oprowadza go po nim i mówi: – Słuchaj. Jest tu kilka komnat. Jeśli wjakiejś ci się spodoba, to powiedz. Zostaniesz w niej już na zawsze. Tylko zastanów się najpierw! – No ok. Nie ma sprawy. Wchodzą do pierwszej komnaty. Facet patrzy na palących się w smole ludzi. – Nie no... Tutaj raczej nie zostanę – mówi lekko wystraszony. – No to jedziemy dalej – odpowiada diabeł. Wchodzą do drugiego pomieszczenia. Ludzie palą się w lawie. – Nie, tutaj też nie zostanę. – W porządku. Chodźmy dalej. Wchodzą do trzeciej komnaty, gdzie pięciu facetów stoi w gównie po kolana. Ale kulturalnie palą fajeczki. Gościu sobie myśli: „W sumie tu nie jest tak źle. Wolę cały czas palić, niż cierpieć”. Na głos mówi: – No dobra. Tu mogę zostać! Jest w porządku. No więc wchodzi do gówna, dostaje papierosa. Zaciągnął się i pogratulował sobie wyboru. Nagle słyszy głos diabła: – Dobra chłopaki! Koniec przerwy na papierosa! Pełne zanurzenie!!! Do nieba idą: pedał, palacz i pijak. Przy bramie do nieba wita ich Św.Piotr, mówiąc: – W niebie nie ma chwilowo miejsca, dlatego idźcie na tydzień na ziemię. Jeżeli zgrzeszycie, to pójdziecie do piekła. Na ziemi pijak zobaczył bar, upił się i od razu poszedł do piekła. Zostali palacz i pedał, palacz zauważa niedopalonego peta i przygląda mu się z błyskiem w oku. Na to pedał mówi do niego: – Wiesz o tym, że jak się schylisz po tego peta, to obaj pójdziemy do piekła...

n NASZA WALENTYNKA


NASZE MIASTO Na odcinku 3 FB wprowadzenie do walki formacji pancernych nie przyniosło większego efektu, a skuteczna obrona niemiecka zatrzymała dalsze postępy atakujących. 17 stycznia do walki wprowadzono 5 armię pancerną 2. Frontu, co pozwoliło na poszerzenie i pogłębienie wyłomu. Do wieczora 18 stycznia wojska radzieckie na kierunku mławskim włamały się na szerokość 110 km i głębokość 60 km. Równocześnie po krwawych walkach 3. Front Białoruski przełamał ostatecznie obronę niemiecką na północ od Gąbina i wbił się na głębokość ponad 40 km, forsując przy tym rzekę Wystruć. Ponieważ na przewidywanym pierwotnie kierunku natarcia (linia Gąbin – Wystruć) 3 FB nie osiągnął sukcesów, zdecydowano przenieść ciężar ofensywy w uzyskany wyłom na linię Krupiszki – Tapiawa. W efekcie powyższych działań rozbity został niemiecki 26 Korpus Armijny oraz 2 Armia, a w wyłomy w linii frontu Rosjanie wprowadzili jednostki szybkie. Drugi etap operacji Po przełamaniu frontu niemieckiego dowództwo radzieckie wprowadziło korektę do pierwotnego planu operacji. Postanowio-

PRUSY WSCHODNIE - NADCHODZĄCA ZAGŁADA

no, że 2. Front Białoruski skieruje główny kierunek uderzenia na Ostródę i Elbląg (operacja mławsko-elbląska) z zamiarem jak najszybszego wyjścia nad Zalew Wiślany (pierwotny plan zakładał kierunek Nidzica – Malbork w celu opanowania linii dolnej Wisły) w celu szybkiego przecięcia drogi odwrotu niemieckiej 4 armii, której gros sił pozostawał nadal w rejonie Wielkich Jezior. Dwie lewoskrzydłowe armie Frontu miały nacierać w kierunku na Bydgoszcz i osłaniać skrzydło głównych sił. Grupa szybka 2 FB (5 Armia

Pancerna Gwardii i 3 Korpus Kawalerii Gwardii) miała wykorzystać sukces przełamania i z rejonu Działdowa uderzyć w kierunku północnym. 21 stycznia zajęto Nidzicę, 22 stycznia Iławę i Olsztyn, a 23 stycznia Ostródę. W tym czasie 3 Front Białoruski opanował Tylżę, Gąbin, Wystruć i sforsował linię rzeki Dejmy. 22 stycznia w obliczu zagrożenia okrążeniem, rozpoczął się odwrót sił 4 Armii niemieckiej z rejonu Wielkich Jezior Mazurskich, Kanału Augustowskiego i Biebrzy w rejon Bartoszyc, Lidzbarka Warmińskiego i Dobrego Miasta. W ślad za uchodzącym przeciwnikiem do natarcia w kierunku na Lidzbark Warmiński ruszyły siły 50 Armii 2 Frontu Białoruskiego. Kontynuując natarcie 2 Front do 26 stycznia osiągnął wybrzeże Zalewu Wiślanego w rejonie Tolkmicka, uchwycił przyczółek na lewym brzegu Nogatu w rejonie Malborka i zamknął od północy okrążenie Torunia. W rejonie Wielkich Jezior zdobyto Węgorzewo i Giżycko. 3 Front Białoruski, przełamując kolejne linie obrony, dotarł na przedpola Królewca.

7

MAZURSKI GONIEC

W efekcie powyższych działań siły niemieckie zostały rozdzielone na dwie części. W Prusach Wschodnich pozostała 3 i 4 Armia oraz niewielka część 2 Armii, natomiast reszta 2 Armii została zepchnięta na linię Wisły i Nogatu. W nocy z 26 na 27 stycznia rozpoczął się kontratak niemiecki, którego celem było przebicie się odciętych sił 4 Armii w kierunku Malborka. Natarcie wyszło z rejonu na zachód od Lidzbarka Warmińskiego i pomimo początkowych sukcesów m.in. odbicia Ornety, załamało się po osiągnięciu Pasłęka i Młynar. Ściągnięte posiłki radzieckie ustabilizowały front, a następnie odepchnęły Niemców na linię Orneta – Braniewo, podczas gdy 3 Front Białoruski, kontynuując ofensywę, dotarł do wybrzeża Zalewu Wiślanego na południe od Królewca, tym samym zamykając pod koniec stycznia w kotle Braniewo – Orneta – Dobre Miasto – Bisztynek – Sępopol – Frydląd – Pokarmin główne siły 4 Armii (w sumie około 20 dywizji). Równocześnie z tymi wydarzeniami 27 stycznia szturmem zajęto Kłajpedę, a 1 lutego zlikwidowano opór w okrążonym Toruniu. CDN

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

MIASTA

Ulica Mickiewicza

ZDJĘCIE I MONTAŻ IRENEUSZA BUNKOWSKIEGO WWW.FACEBOOK.COM/GIZYCKOIOKOLICEMAZURY


8

MAZURSKI GONIEC

REKLAMA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.