Goniec Mazurski 375

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

pod nią, ostatnia inwestycja na działce radnego Trykacza, uzbrojenie tereniu w media wykonane na koszt gminy. Tu oczywiście niektórzy mogą mieć uwagi, że tak ma być, ale pragnę zauważyć, że nie tak dawno w bezpośrednim sąsiedztwie tej działki uzbrojenia terenu dokonano na koszt właściciela działki. Na dodatek, w rejonie Wilkas, w kilku miejscach brakuje wody na posesjach, które zajmują się między innymi hodowlą rogacizny. Tu wójtowi zabrakło kasy na podciągnięcie wody, ale już ulubionemu radnemu Trykaczowi wykonano tę inwestycję na pustej działce. Wyborcy doceńcie to zaangażowanie wójta w przyszłości!!! Giżycki Ratusz, Starostwo i zapyziała, ale chętna do pomocy (bezwarunkowej) ekipa od spraw budowlanych. Lokalny przedsiębiorca (nazwisko znane redakcji) postanowił wykorzystać pusty plac pomiędzy

GMINNEJ BANDYTERKI CIĄG DALSZY

W trakcie prowadzonego śledztwa w terenie dotyczącego tego, czy innego przekrętu w lokalnych władzach daje się zauważyć ciekawy trend. Polega on na wrednych działaniach w terenie lub w zaciszu gabinetów lokalnych „notabli”, którzy to, dopiero co zdobyli „władzę”, a już kręcą lody na własne na ogół nieograniczone potrzeby. Nasz przewodni motyw zrywki drzew w Wilkasach na działce gminnej, wykonany rękami i sprzętem pracowników gminnych, dla radnego gminnego. Przekręt wydaje się jasny i czytelny, czekać tylko na reakcję szefa Gminy Giżycko, ta nastąpiła, dostałem „zjebkę” za rozgrzebywanie tego procederu. Gdzie tkwi przyczyna, że wójt Jasudowicz, mimo widocznych dowodów lokalnego przekrętu radnego Trykacza chroni go, a wręcz stara się wybielić wśród ekipy gminnych radnych. I ta przyczyna zaczyna być coraz bardziej czytelna, wspomniałem swego czasu o „siedzeniu w portfelu” radnego. Jaśniej? Cofnijmy się do ostatnich wyborów, przypomniałem sobie o korespondencji jaką otrzymałem od mieszkańców Wilkas, a dotyczącą nieprawidłowości podczas głosowania. Gdy po wyborach zapytałem wójta o przyczynę tego procederu otrzymałem pokrętną odpowiedź. Dziś jest jasne, że do głosowania doszło ze złamaniem reguł, że moi korespondenci widzieli to, ja byłem naiwny wierząc obecnemu wójtowi. Tak więc gdzie tkwi przyczyna podległości i uległości władzy naczelnej gminy względem radnego Trykacza? W tym, że człowiek ten zabezpieczał front wyborczy dla obecnego wójta na terenie Wilkas i okolic. Dziś wodzi go za nos, stawia warunki i oczekuje wykonania zamierzeń, które w wielu przypadkach śmierdzą korupcją. Wskazany przez redakcję „Mazurskiego Gońca” bezczelny proceder wycinki drzew „na żądanie” jest tylko drobiazgiem w całym ciągu lokalnych zdarzeń. Gorozdowo bzdurna „naprawa” drogi zamiast udrożnienia przepustu wody

budynkami vis a vis GCK. Tak niby plomba miała wypełnić lukę po zniszczonym poniemieckim budynku. Długo nie trzeba było czekać, ratuszowa ekipa ruszyła do boju. Projekt budynku, połączono z wizją lokalną, poleciały wszystkie potrzebne zezwolenia, nikt z Starostwie nie widział przeszkód w ruszeniu budowy. Podkreślam – NIKT! Ani Starosta który wydał zgodę, ani nadzór budowlany który „rękoma i nogami” podpisał wszelkie uzgodnienia. Cała ekipa specjalistów, czasami nadzwyczaj upierdliwa w wydawaniu tego typu dokumentów osobom (tu się uśmiechnę) niezbyt uległym, z radością otworzyła dalszą drogę inwestorowi. Ten bez większego problemu, z niezłą prędkością ruszył od fundamentów po pierwsze piętro i … Nastąpił pierwszy przestój, coś nie grało! Przecież ratuszowi „specjaliści” dali zielone światło inwestorowi, papiery, kasa poszła, więc czego jeszcze trzeba?! Zabrakło logiki u przeżartych rutyną ratuszowych biurokratów, tych napuszonych decydentów, którzy myśląc, że pozjadali wszystkie mądrości budowlanych procedur, natrafili na niesfornego obywatela z Giżycka, sąsiada stojącego obok budynku, który postawił się i wstrzymał budowę. Dziś, za nasze pieniądze, trwają sądowe boje o drobny szczegół. Nie zachowano procedury odległości stojącego obok budynku, te budowlane bałwany zapomniały, umknęło im to, pomylili się, nie zauważyli, że zachowana musi być odległość budowanego obiektu od sąsiedniego i jego okien. Winni, Starosta Strażewicz, podpisał zgodę, jego podwładni, podsunęli gotowe papiery. Czy dokonano tego z rozmysłem, czy była to korupcja inwestor – wszechwładna administracja? Tego typu perełek w Giżycku nie brakuje, w Urzędzie Miejskim, mimo zapewnień burmistrza po raz kolejny burmistrz przegrywa sprawę sądową z mieszkańcem Giżycka, tu chodziło tylko o informację publiczną. Indolencja, wszechwładztwo i brak odpowiedzialności urzędników doprowadza do opisanych sytuacji. Trykacz, Bujno, Kozak, Jasudowicz, Strażewicz, Korczyk wszyscy ci i pominięci zatracili poczucie rzeczywistości, szacunku do funkcji, szacunku do obywatela. Jedna myśl kiełkuje mi w moim łbie – gnać takich na zbity pysk, niech popracują na swojej działalności, poznają co to odpowiedzialność i zarobiona własnymi rękami kasa.

Z CARITASEM DOŻYJESZ 100 LAT! CZ. 10

FiM – Bojanowe bajanie W poznańskim archidiecezjalnym centrum duchowości chrześcijańskiej można urządzić suto zakrapianą imprezę. I to zupełnie tanio. Kawał zielonego terenu, w pobliżu Jezioro Raczyńskie i plaża, zamek w Kórniku, pałac w Rogalinie i stadnina koni w Hermanowie. Cisza, spokój… Słowem – sielanka. W takim właśnie otoczeniu zaledwie 40 km od Poznania znajduje się Bojanowe Gniazdo – ośrodek Caritasu archidiecezji poznańskiej. Pieniądze darczyńców zostały tu bardzo dobrze zainwestowane w modernizację wysłużonych drewnianych domków niegdysiejszego ośrodka kolonijnego. Wraz z nią zaczęły się dla ośrodka nowe czasy. Budowa dwóch całorocznych budynków oraz jadalni na 150 osób trwała zaledwie rok (do wykończenia jest jeszcze tylko jeden budynek). Na fali zachłystywania się sukcesem przedstawiciele Caritasu opowiadali, że nowy obiekt wśród różnych wysokich celów może służyć m.in. jako interwencyjne zakwaterowanie dla ofiar klęsk i nieszczęść… Takie bajanie. Gotowy przybytek poświęcił abp Stanisław Gądecki. Podczas mszy tak powiadał: – Dzisiaj szczególnie potrzebne są centra duchowości chrześcijańskiej, w których zagubiony człowiek będzie mógł odnaleźć spokój i odkryć Kościół jako wspólnotę. I cieszył się biskup, że ma pod nosem miejsce nastawione na formację drugiego człowieka. Rzeczywiście, w ośrodku może się formować każdy. No i z zorganizowaniem wesela czy imprezy integracyjnej nie ma najmniejszego problemu. Cena uzależniona od wymagań. Za weekend z podstawowymi posiłkami oraz jedną uroczystą kolacją trzeba zapłacić tylko około 200 zł od osoby (nic dziwnego, że terminy zarezerwowane nawet do 2016 r.). Za pieczone prosię dopłata ekstra. – Cały czas się rozwijamy. Ten obiekt jest dostępny dopiero od zeszłego roku – tłumaczy kierownik placówki. W ośrodku znajdują się pokoje dwu- i czteroosobowe, cztery apartamenty, a w każdym salon, dwie sypialnie, łazienka, toaleta i aneks kuchenny. We wszystkich panuje ten sam wysoki standard. Nie ma tu tandety. Sala konferencyjna połączona jest z kaplicą. Ta ostatnia być musi, bo – tłumaczy kierownik – to ośrodek Caritasu i zdarzają się grupy z księdzem. To jednak nie powinno martwić potencjalnych imprezowiczów, bo jeśli trafi się, że w ośrodku są akurat dwie grupy, z których jedna ma się ochotę się pomodlić, a druga pobawić, gospodarze zasuwają… ścianę dźwiękoszczelną. Jak dotąd patent się sprawdzał. Nikt nie narzekał. Obsługa Bojanowego Gniazda doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w Polsce bez picia nie ma zabawy. Nie robi więc kierownictwo ośrodka żadnych w tym zakresie kłopotów. Jedyny jest taki, że na terenie alkoholu się nie kupi. Nie musi się jednak pić w ukryciu. – Nie mamy pozwolenia. Nie możemy podawać, natomiast goście mogą spożywać – tłumaczy kierownik. Ów przybytek określany jest jako wypoczynkowo-charytatywny, więc o zachowanie proporcji, czyli o to, ile turnusów kolonijnych dla dzieci odbyło się tu od zakończenia modernizacji ośrodka, oraz o to, czy przewiduje się kolejne z okazji zbliżających się ferii zimowych, zapytaliśmy ks. Waldemara Hanasa, szefa poznańskiego Caritasu. Nie odpowiedział. Udało się nam ustalić, że raz na tzw. wczaso rekolekcje przyjechały dzieciaki z Poznania. W ramach własnej działalności charytatywnej wysłała je do Bojanowego Gniazda lokalna firma deweloperska. – Mieliśmy kolonie, ale już rezygnujemy z tego. Standard ośrodka jest zbyt duży, a dzieci nie da się ogarnąć. To nie jest obiekt dla dzieci – rozwiewa nasze wątpliwości kierownik ośrodka. W przerwach pomiędzy rozmaitymi imprezami ośrodek staje się kuźnią kadr. Są więc tam spotkania dekanalnych referentów Caritasu, pracowników diecezjalnych kół, rekolekcje dla parafialnych caritasowych zespołów, a ostatnio odbyło się nawet szkolenie dla członków zarządów i pracowników diecezjalnych placówek Caritasu w zakresie jeszcze skuteczniejszego pozyskiwania środków na działalność… charytatywną. Na czym natomiast polega działalność charytatywna ośrodka Caritasu w Bojanowie – trudno dociec. Jedno jest pewne – świecka konkurencja hotelowo-restauracyjna mu nie sprosta, bo jako ośrodek kościelny nie musi on płacić podatku dochodowego. PS Wójt Krzysztof Urba stwierdzi, że z okazji budowy żadnego podarku kościelnemu inwestorowi nie zaniósł.100 tys. zł wyłożyła jednak gmina na remont ulicy Nawrowskiego, przy której leży Bojanowe Gniazdo, oraz na jej oświetlenie. Księdza Hanasa ta przyjemność kosztowała tylko tyle, ile brukowa kostka. Opłacało się – w końcu nikt po ciemku chodzić nie lubi. FaktyiMity.pl reklama


MAZURSKI GONIEC

PEREŁKI

Z ŻYCIA WZIĘTE Polityczny fetysz upierdalania małych ludzi Żyjący w marksizmie radny Lublina zapytany o to jak państwo/miasto pomaga początkującym przedsiębiorcom skupił się na trzech rzeczach. Inkubatory, staże i dotacje. Wszystkie te rozwiązania w jakiś sposób omijają istniejące prawo dzieląc ludzi na lepszych i gorszych. Wtóruje temu shogun prezentując w projekcie ustawy o innowacjach kolejne granice podziału na lepszych i gorszych. Dzisiaj chciałbym poddać pod ocenę stwierdzenie, że państwo może wspierać przedsiębiorczość tylko poprzez zalegalizowanie tego, co samo zrobiło nielegalnym wcześniej. Firmanctwo to nieposiadające ofiary „przestępstwo” polegające na firmowaniu swoją osobą rzeczy, które faktycznie wykonane były przez kogoś innego. Załóżmy standardowe ambitne małżeństwo. Żona pracuje na etacie, a po godzinach zajmuje się domem. Mąż również pracuje na etacie jednak po godzinach stara się rozwinąć własną firmę w której obydwoje widzą finansową przyszłość rodziny i niejako obronę przed emigracją. Dochodzi do momentu, kiedy mąż rzuca etat aby zająć się firmą na poważnie. Gdyby firma była zarejestrowana na niego musiałby zapłacić ponad 1 tys. ZUS miesięcznie, gdyby firma była zarejestrowana na nią to z racji tego, że ona ciągle pracuje na etacie ZUS to będzie jakieś 250 zł miesięcznie, które i tak gdzieś tam w podatkach prawie wszystko zwrócą. Nasze małżeństwo decyduje się więc, aby firma była zarejestrowana na nią. To jest właśnie firmanctwo zagrożone karą do 3 lat więzienia. Sorry, taki mamy klimat. Polska jest znana z największej na świecie ilości Inkubatorów Przedsiębiorczości jak również z największej na świecie inkubowanych firm w przeliczeniu na mieszkańca. Są one tak popularne, gdyż omijają firmanctwo. Kilka, może już nawet kilkanaście lat temu, kilku politycznie powiązanych młodych ludzi przepchnęło zmianę ustawy o szkolnictwie wyższym. Dokładniej chodzi o art. 86, który umożliwia tworzenie inkubatorów przedsiębiorczości przy wyższych uczelniach. Taki inkubator polega na niczym innym tylko na udostępnieniu osobowości prawnej osobie, która chce prowadzić firmę. Za to udostępnie-

nie trzeba zapłacić ok 250 zł, jednak człowiek oszczędza kosztów ZUS. To co z żoną jest nielegalne z inkubatorem przedsiębiorczości już tak. Chłopaki co przepchnęły te ustawę, dzisiaj są, jak sami mówią, największą siecią inkubatorów na świecie. Kolejne do czochrania są staże, zwłaszcza te z urzędu pracy. Idea jest piękna. Jeżeli przez dłuższy okres nie możesz znaleźć pracy to mogą cię wysłać na staż. Dzięki temu zaczniesz coś robić, a gdy pokażesz się z dobrej strony to pracodawca przedłuży z tobą umowę. Zaczniesz pracować, wspinać się na szczeblach kariery i kto wie, może wyjdziesz na ludzi. Na takim stażu zarobisz 913,70 brutto. Cieszysz się, bo zawsze to lepsze niż zero, a jest szansa, że w przyszłości zarobisz więcej. No ale chwila. Czym taki staż z urzędu jest innym niż legalnym sposobem na ominięcie płacy minimalnej? Dlaczego sam nie mogę na kilka miesięcy zatrudnić kogoś za 913,70 brutto, a potem dać mu podwyżkę jak będę z niego zadowolony? Znowu państwo wspiera przedsiębiorczość poprzez kreatywne zalegalizowanie nielegalnych rzeczy. Podobnie z dotacjami. Jak działają nie trzeba tłumaczyć. Zanim jednak przejdę dalej, chciałbym wytłumaczyć jak działa jeden z programów dotacyjnych w UK. Załóżmy, że Cebulski ma do zapłacenia podatek dochodowy w wysokości 50 tys. funtów. Skarbówka brytyjska mówi. Możesz nam zapłacić ten podatek lub możesz go nie płacić, dołożyć drugie tyle i zainwestować w jakiś start-up. Inwestuję więc w jakąś nową firmę z mocą 100 tys. funtów. Firma ta ma dwie opcje. Albo upadnie, albo odniesie sukces. Jeżeli upadnie to 50 tys. funtów które dołożyłem do interesu mogę wliczyć w koszty. Oznacza to, że przy czarnym scenariuszu tak naprawdę straciłem ok 30 tys. funtów, gdyż resztę gdybym nie zainwestował w zębach oddał bym skarbówce. Gdy firma odniesie sukces to sprzedam udziały w niej po kilku latach za milion funtów. Oznacza to, że zarobiłem na czysto 900 tys. funtów. Ten zysk jest w całości zwolniony z podatku dochodowego. Prawda że fajne? Muszę tutaj dodać, że takim inwestorem może być każdy. Wielki przedsiębiorca, jak również sprzedawca w barze, który jakieś tam podatki dochodowe też płaci.

CHEMI PLON TO JEST TO! Dzwonicie do mnie z różnymi tematami,oto dwa kolejne z nich. Ulica Warmińska, skręt w lewo, kierunek ślepa uliczka przed rozpoczętą, a nie dokończoną budową. Widać ją z daleka, trudno to określić, czy jest to pomnik minionej epoki, zapomniany i porzucony. I jest w Giżycku firma, jedna z najbardziej rozreklamowanych, zajmująca się porządkiem w mieście – Chemi Plon. Faktycznie, sprzątających pracowników tej firmy widać codziennie tam, gdzie powinni być widoczni. Niestety, w miejscach bardziej odległych, zakazanych jak to opisane i widoczne na zdjęciu, nie uwidzisz członka ekipy Chemi Plonu. Jakoś nie po drodze im na to zadupie, a i burmistrzowi nie w głowie zerknąć tam gdzie jechać się nie chce. Pozdrowionka!

Wczoraj, panujący nam w oryginalnie śmiesznym stylu szogun podesłał do sejmu projekt ustawy o innowacyjności. Projekt np. wprowadza definicję firmy Venture Capital i zwalnia wszystkie takie firmy z CIT, ale tylko te, które mają formę spółki komandytowo-akcyjnej. W komentarzu do projektu czytamy, że takich firm w Polsce jest 20. Słownie: dwadzieścia sztuk. Na pewno powstanie więcej, ale biorąc pod uwagę koszty założenia i prowadzenia takiej spółki to rozwiązanie jest tylko dla bogatych. Dlaczego ktoś kto ma określoną wiedzę, prawników, duże pieniądze i skupi się tylko na inwestycjach może nie płacić podatków, a biedny tokarz, który inwestuje w firmę sąsiada od zarobionych pieniędzy zapłaci podatek? Dlaczego tokarz? A ponieważ to prawdziwa historia. Młody człowiek widział przyszłość w robieniu aplikacji na komórkę. Zaczął więc pisać, a przez pół roku jego inwestorem była rodzina i sąsiad, tokarz spod Katowic. Przez pół roku, zebrał od nich jakieś 15 tys. zł, które wydał głównie na jedzenie i rachunki. Zamiast pracować na etacie programował na swoje i w zeszłym miesiącu napisał mi, że udało mu się przez 3 miesiące od premiery sprzedać 10 tys. sztuk aplikacji po 2,4 dolara. Całkiem dobry początek. Tylko ja nadal nie rozumiem, dlaczego spółki komandytowo akcyjne są lepszym inwestorem niż tokarz spod Katowic? Jesteś małym przedsiębiorcą na działalności gospodarczej i masz straty to płać 1 tys. ZUS. Jesteś duży to tego 1 tys. nawet nie zauważysz. Jesteś dużym inwestorem i stać cię na prowadzenie spółki komandytowo-akcyjnej to podatku nie płacisz, jesteś mały to dawaj kase. Jesteś mały i chcesz pożyczyć sąsiadowi 6 tys. zł na węgiel na zimę – oddawaj 2% podatku. Jesteś dużym graczem, zakładasz bank i pożyczasz ludziom pieniądze to już podatku płacić nie musisz. I tak z wszystkim. Nawet z nauką jazdy autem. W normalnym kraju naklejasz L i ojciec cię uczy. U nas? I tak uczy, ale nielegalnie. Ale cóż z tego, że cię nauczy jak i tak musisz wyjeździć liczbę godzin w licencjonowanym ośrodku. Wcale nie mówię, aby jakoś specjalnie faworyzować małych. Nie da się po prostu wszystkich traktować równo? Nie wiem co jest nie tak z tymi ludźmi w rządzie. Mają oni fetysz upierdalania małych ludzi czy co? AUTOR: KAMIL CEBULSKI

DO CZYNU PARTYJNEGO RODACY!!! Ulica Jagiełły i wspaniałe przedpotopowe garaże widokiem swoim nie zachęcają do patrzenia w tym kierunku. Telefon jaki otrzymałem zachęcił mnie do udania się w ten by zlustrować otoczenie. To w jaki sposób Spółdzielnia Mieszkaniowa traktuje dzierżawców garaży zakrawa na kpinę. My dbamy, my staramy się, my remontujemy – takie bzdety słyszą użytkownicy garaży. Stara postkomunistyczna śpiewka słyszana jest w tym rejonie od wielu lat, garażowicze czekają jeszcze na hasło – do roboty, do czynu partyjnego rodacy!!!

3


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

„BYŁEM KSIĘDZEM” CZ.6

STEFAN IV (względnie III)

Longobardowie chcieli mieć koniecznie na stolicy papieskiej jednego ze swoich ludzi i dlatego wybrali Konstantyna II, który był antypapieżem Pawła I. Kiedy jednak na stolicy papieskiej osiadł Stefan IV (768-772), kazał on swojemu przeciwnikowi Konstantynowi II wyłupić oczy. Okaleczony Konstanty zjawił się na synodzie w Lateranie (769), zaznaczając, że nie uczynił nic złego, jeżeli przyjął nominacje na papieża, dokonaną przez uprawniony do tego cały naród. Skoro jednak większość członków synodu jest innego zdania, wtenczas na klęczkach prosi całe zgromadzenie o wybaczenie. Biskupi jednak nie uwzględnili prośby swego ślepego kolegi, lecz zaczęli go okładać laskami, pluli mu w twarz i wyrzucili go z kościoła. Biskup Teodorus, który stanął w obronie sponiewieranego Konstantyna, również padł ofiara barbarzyńskich biskupów. Wtrącono go do więzienia, gdzie mu także wyłupiono oczy, odcięto język i pozostawiono w celi bez żywności, aż zmarł z głodu. Barbarzyństwo, nadużycia i zbrodnie, jakich dopuszczali się dygnitarze kościelni w Europie, zbrzydło biskupom w Palestynie i w Afryce i kiedy w siódmym wieku powstał prorok Mahomet, biskupi, niezadowoleni z nadużyć w chrześcijaństwie, zaczęli przechodzić w wieku ósmym na wiarę mahometańską. Papieże rzymscy cieszyli się z odejścia opozycjonistów, którzy często stawiali pod pręgierz publiczny łajdactwa rzymskich dygnitarzy kościelnych. ADRIAN I

Papież Adrian I (772-795) wezwał króla Karola, syna Pepina, na pomoc przeciw Desideriuszowi, królowi Longobardów. Karol uczynił zadość prośbie papieża, pokonał przeciwnika i powiększył znacznie darowiznę Pepina. Nurt pogański w Kościele chrześcijańskim, wspomagany przez zbyt wiele interesów materialnych, doprowadził do tego, że na soborze w roku 786 znów zezwolono na czczenie obrazów. Na soborze tym zapadła uchwała, że należy obrazy całować, palić przed nimi świece i kadzidła i padać na twarz. Zwolennicy kultu obrazów mieli przewagę w Europie aż do czasów reformacji. Oddawanie czci obrazom przywrócono na soborze tylko dzięki cesarzowej Irenie, regentce Konstantynopola. Mnisi robili na obrazach ogromny interes i dlatego pozyskali dla tej sprawy cesarzowa, gdy tylko została regentką. W VIII wieku barbarzyństwa do tego stopnia zakorzeniły się wśród kleru, że opaci w klasztorach za byle jakie przekroczenie wyłupywali mnichom oczy lub też dopuszczali się na nich innych zbrodni. Z tego tez powodu na soborzefrankfurckim, odbytym w roku 794, zapadła następująca reklama

uchwała: „Nie pozwalamy, aby opaci mnichom oczy wyłupywali lub członki płciowe im odcinali.” LEON III

Leon III (795-816) miał niemiłe przygody, gdy został papieżem. Przeciwnicy posadzili go na ośle tyłem do zwierzęcej głowy i w takiej pozycji prowadzili przez ulice Rzymu. Leon udał się ze skargą do króla Karola, który przemocą osadził go na tronie papieskim. Z wdzięczności papież ukoronował Karola w święto Bożego Narodzenia (800) cesarzem. Od tego czasu królowie niemieccy zawsze koronowali się w Rzymie na cesarzy. Cesarz Karol zaprowadził w swoim kraju pobieranie dziesięciny, jako podatku kościelnego. Uwolnił od podatku wszelkie posiadłości kościelne. Jeden z wybitnych pisarzy kościelnych, profesor Hauck, w ten sposób przedstawia papieża Leona III: „Papież Leon był prawdopodobnie obciążony krzywoprzysięstwem i miał na swoim sumieniu różne ciężkie zbrodnie”. A jednak papież ten został ogłoszony świętym. PASCHALIS I

Papież Paschalis I (817-824) ukoronował na cesarza Lotara, syna Ludwika Pobożnego i wnuka Karola Wielkiego. Później cesarz Lotar wytoczył mu śledztwo z powodu brutalnego morderstwa, jakiego dopuścił się na dwóch swoich przeciwnikach politycznych. W patriarchalnym pałacu laterańskim papież ten wyłupił oczy Teodorusowi, wysokiemu dygnitarzowi Kościoła rzymskiego, po czym ściął mu głowę. To samo uczynił Leonowi, zięciowi Teodorusa. Po śmierci tego papieża lud rzymski nie chciał dopuścić do pogrzebania zwłok tego brutala, lecz zamierzał włóczyć je po ulicach Rzymu tak długo, aż się na drobne kawałki rozlecą. Morderca ten został zapisany w poczet świętych. EUGENIUSZ II

Papież Eugeniusz II (824-827) przyznał cesarzowi prawo głównego dozoru nad wyborem papieża. Duchowieństwo i lud zgodzili się na to, że każdy papież przed wyświęceniem powinien złożyć cesarzowi przysięgę wierności. W roku 825 synod w Paryżu uchwalił ustawę przeciw oddawaniu czci świętym obrazom. Uchwałą tę potwierdził papież. Papież Eugeniusz uprawiał niezwykły interes: zabierał spróchniałe kości ludzkie z rożnych grobów i sprzedawał je kościołom chrześcijańskim w Niemczech, w Anglii i we Francji jako relikwie. GRZEGORZ IV

Za czasów papieża Grzegorza IV (827-844) synowie cesarza Ludwika Pobożnego zbuntowali się przeciw swemu ojcu. Papież stanął po stronie buntujących się synów. CDN

Ci, którzy mieli cokolwiek na sumieniu, mogli się liczyć z wyrzuceniem nawet po 4 – 5 latach, chociażby przed samymi święceniami, kiedy podsumowanie wypadło dla nich niekorzystnie. Z reguły nie informowano nikogo na bieżąco o stanie jego konta. Zresztą, obciążone konto nie zawsze było powodem usunięcia, czasami wystarczyło mrukliwe usposobienie, które (zdaniem przełożonych) jednoznacznie świadczyło o braku powołania – gość nie był po prostu na swoim miejscu. Perspektywa spędzenia kilku lat pod kluczem i wylądowania na przysłowiowym lodzie nie była pociągająca. W efekcie wielu rezygnowało dobrowolnie. Byli i tacy, którzy sami zabierali papiery, gdy tylko zorientowali się na czym opiera się „formacja seminaryjna” przyszłych duszpasterzy. Tak więc przesiew był solidny, ściśle według założeń władzy duchownej. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, czego doświadczał kleryk – niedoszły ksiądz – po powrocie do domu. Zwłaszcza w środowisku wiejskim taki delikwent jest naznaczony do końca życia. Niezależnie z jakiego powodu nie ukończył studiów – zawsze będzie tym, który był w seminarium, księżykiem. W małej, wiejskiej parafii, gdzie wszyscy doskonale się znają i są ze sobą zżyci, a życie toczy się wokół sklepu z piwem i proboszcza – decyzja któregoś z chłopców o pójściu do seminarium jest wydarzeniem numer jeden przez wiele lat. Może sposób w jaki opisuję usunięcia z seminarium wydaje się dla kogoś zbyt drastyczny. Ostatecznie każdy wiedział już po krótkim czasie co tam jest grane i w każdej chwili mógł się spakować i wyjechać. Problem tkwił jednak w tym, że ogromna większość z nas, w chwili rozpoczęcia studiów, miała autentyczne, żywe powołania. Ci młodzi ludzie zmagali się ciągle z wieloma dylematami. Dwudziestoletniemu człowiekowi, pełnemu ideałów, trudno jest pogodzić się z jawną niesprawiedliwością. Większość z nas pochodziła z tzw. porządnych domów, gdzie oprócz wiary w Boga wpajano nam szacunek dla autorytetów, zaufanie do przełożonych, umiłowanie prawdy. Tak jak inni, tak i ja próbowałem tłumaczyć sobie na różne sposoby niektóre posunięcia władz seminaryjnych, szczególnie te związane z przymusowym wydalaniem z uczelni. Jeśli już jestem przy tym bolesnym temacie pragnę przytoczyć jeszcze jedną autentyczną historię. Ocenę pozostawiam Tobie czytelniku! W następnym roczniku, który przyszedł po mnie, jednym z nowych nabytków włocławskiej alma mater był niejaki Arek. Arek był chłopcem zdolnym o dość pogodnym usposobieniu. Wyróżniał się niezwykłą życzliwością i taktem. Z tymi pozytywnymi cechami charakteru nie szła jednak w parze jego uroda. Miał twarz całą w bruzdach po przebytej ospie, a do tego trądzik różowaty z ropnymi wykwitami. Nie było chyba kleryka w seminarium, który na widok Arka nie obruszyłby się. Prawo kanoniczne, wg. którego funkcjonuje Kościół, zabrania reklama

wyświęcania na kapłanów „mężczyzn o odstręczającym wyglądzie”. Jeśli tak, to na zdrowy rozum, nie powinni oni w ogóle być przyjmowani do seminarium. Tymczasem Arek został przyjęty. Przy bliższym poznaniu okazał się wspaniałym człowiekiem. Powołanie wprost z niego emanowało. Był pilny w nauce, rozmodlony, a mimo to zawsze znajdował czas dla innych. Spędził w seminarium dwa długie lata – najcięższy okres przed otrzymaniem sutanny, co miało miejsce na początku trzeciego roku. Jak wszyscy jego kursowi koledzy, tak i Arek przed wakacjami miał już uszytą szatę duchowną. Fakt ten nie jest bez znaczenia, ponieważ uszycie sutanny wraz z materiałem to wydatek nie mały (ponad tysiąc złotych), a Arek pochodził z biednej rodziny. Właśnie zaliczył ostatni egzamin w sesji letniej i szykował się, jak wszyscy, na wakacje – gdy otrzymał

wezwanie do księdza rektora. Ten ni mniej, ni więcej tylko oświadczył mu, że władze seminaryjne są z niego bardzo zadowolone. Pod względem nauki i moralności wyróżnia się spośród swoich kolegów. Jednak odstręczający wygląd twarzy wyklucza jego dalsze dążenie do kapłaństwa. Arek został usunięty. Seminarium utrzymywało się z czesnego, które płacił każdy z nas oraz z ofiar zebranych przez nas w parafiach. Sam budynek uczelni był ogromny a przy tym wiekowy. Kilka lat przed moim przybyciem ukończono budowę nowoczesnego skrzydła obiektu, który, jak mówiono, pochłonął dziesiątki miliardów starych złotych. Nigdy nie widziałem tak bogatego wystroju wnętrza. W nowym budynku znajdowała się aula ze sceną, a powyżej wielki hol i apartamenty profesorów. W starym gmachu oprócz kleryków mieszkali również moderatorzy i siostry zakonne, które wykonywały różne posługi, m.in. gotowały nam posiłki, prowadziły bibliotekę, pielęgnowały ogród itp. CDN


8

MAZURSKI GONIEC

IMPREZY


NASZE MIASTO

MAZURSKI GONIEC

17

CZY WARTO SIĘ SZCZEPIĆ?! Nie tak dawno odbyło się spotkanie w sali Gminy Giżycko związane ze szczepionką którą zakupiła Gmina dla dzieci. Zasięgnąłem nieco informacji na ten temat. Przyznam, że włos stanął mi na głowie (teoretycznie) kiedy sięgnąłem do literatury specjalistycznej. Wszyscy znani w moim otoczeniu medycy popierają szczepienia ochronne dzieci, jednak cofnięcie się wstecz, do historii szczepień daje wiele do myślenia. To co stało się w historii nie musi objawiać się obecnie, wątpliwości jednak pozostały. Cofnijmy się wstecz: „Jeden z najbardziej wybitnych naukowców w historii branży zajmującej się opracowywaniem szczepionek - naukowiec firmy Merck, dr Maurice Hilleman - został nagrany udzielając wywiadu, w którym otwarcie przyznaje, że szczepionki podawane Amerykanom i nie tylko (również w całym bloku wschodnim) były zanieczyszczone wirusami wywołującymi białaczkę i raka. W odpowiedzi na te informacje jego koledzy (którzy są także zarejestrowani na nagraniu) wybuchają śmiechem i wydaje im się, że jest to zabawne. Następnie sugerują, że dlatego właśnie te szczepionki są najpierw testowane w Rosji. Podanie ich rosyjskim

reklama

sportowcom pozwoli Ameryce na wygranie Olimpiady bo rosyjscy sportowcy będą "obładowani nowotworami." (Tym samym przyznając, że w pełni zdawali sobie sprawę z faktu, że szczepionki te wywołują raka u ludzi.) To nie jest jakaś teoria spiskowa to słowa głównego naukowca firmy Merck, który prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że to nagranie kiedykolwiek będzie szeroko recenzowane w internecie (który nawet nie istniał, w czasach kiedy dokonano nagrania). Prawdopodobnie myślał, że pozostanie to tajemnicą na zawsze. Na pytanie kolegi, dlaczego te informacje nie trafiły do prasy,

odpowiedział: "Oczywiście to się nie wyda, to sprawa naukowa w ramach wspólnoty naukowej." Inny mi słowy w śro dowi sku na ukowców opra cowują cych szcze pionki, ręka rękę my je. Ci naukowcy zachowują wszystkie swoje brudne tajemnice we własnym milczącym kręgu, nie ujawniając praw dy o ska że niu pro du kowa nych szczepionek.” Decyzje o szczepieniu dziecka dziś podejmują rodzice, jednak w wielu przypadkach szczepionek obowiązkowych za odmowę zaszczepienia grożą sankcje. Czy jesteśmy świadomi odpowiedzialności z jednej jak i drugiej strony?


MAZURSKI GONIEC

MOTORYZACJA Ci autostopowicze widmo to realne zjawisko! Opowieści o tajemniczych autostopowiczach pojawiają się nie od dziś. Wydaje się, że popularność tych historii zaczęła się nasilać wraz z pojawieniem się takich kultowych już dziś filmów, jak: „Autostopowicz” czy „Martwa cisza” (w tym wypadku akcja toczyła się na jachcie). Okazuje się, że jeszcze bardziej niezwykłych historii na temat podróżników czekających na okazję nie brakuje na co dzień w życiu. O niektórych z nich mówi się, że są wymysłem bujnej wyobraźni. Czy to tylko miejskie legendy, a może rzeczywiście coś jest na rzeczy? Zaskakujące może być to, że w przypadku niektórych z tych historii nie brakuje świadków, którzy potwierdzają krążące m.in. w internecie opisy. Opowiem wam tutaj historię sprzed roku, jednej osoby z mojej rodziny. Od razu mówię – to jest w 100% autentyk, jeśli ktoś nie chce wierzyć to niech nie wierzy w to, jego sprawa. Było tak, pewnych trzech chłopaDrodzy Czytelnicy! Minęło kilka dni od ostatniej rozprawy dotyczącej oczywiście cholernych fotoradarów. Mój klient zmuszony został do wywieszenia białej flagi przez sędziego Bożenę Makowczenko po fakcie odebrania jemu głosu pomimo tego, że dosłownie kilka minut wstecz tego głosu mu udzieliła. Swoim zachowaniem na sali sądowej sędzia uniemożliwiła odczytanie przygotowanego krótkiego oświadczenia. Zawierało ono taka oto treść: - odpowiedziałem Komendantowi na zadane pytanie choć zgodnie z obowiązującym prawem tego wykonywać nie musiałem. - nie odpisywałem na przesłanych formularzach tzw. quizy, gdyż i te zostały poddane wątpliwości przez Trybunał Konstytucyjny. - nie powinienem był w ogóle na nie odpowiadać, szczególnie po nowelizacji Prawa w2015 roku w lipcu, gdzie jest jasno powiedziane, że dowody pozyskane w sposób nielegalny nie mogą być użyte w procesie. Straż Gminna Miłki, jak wiadomo, używała częstotliwości wojskowej radarowej dzierżawionego urządzenia co za tym idzie wykonywała zdjęcia nielegalnie, bo do tego procederu nie mieli zezwolenia. - między innymi odebrano im uprawnienia za łamanie Prawa we wspomnianej materii. jak się można spodziewać, w dokumentacji sądowej brakuje stosownej skargi uprawnionego oskarżyciela co jest sporą

21

DROGOWE WIDMA ków (dwóch braci i ich kolega, ci bracia to moja dalsza rodzina) wracało samochodem o późnej porze (grubo po północy) przez las. Droga była pusta, oni wracali do domu. Nagle z ciemności wyłoniła się jakaś kobieta, która wyglądała tak jakby łapała stopa, była dość mocno wystraszona. Chłopaki się zatrzymali, a ona zaczęła powtarzać że muszą gdzieś skręcić bo jest wypadek i muszą udzielić pomocy. Kobieta zachowywała się bardzo dziwnie, spytali się jej czy ją tam podwieźć, to ona odpowiadała, że nie i dalej powtarzała, że muszą jechać w jakiejś miejsce udzielić pomocy. Powiedzieli, że podjadą tam i ruszyli bez autostopowiczki, która nie chciała wejść do samochodu. Przejechali może zaledwie z 1 kilometr a tu ZONK – znowu ta sama kobieta macha do nich żeby się zatrzymali i znowu mówi tą samą wiązankę – żeby podjechali dalej do jakiegoś wypadku i udzielili pomocy. Ona znowu nie

chciała wejść do samochodu a oni ruszyli dalej pomimo tego, że już byli mocno wystraszeni tymi zdarzeniami. W końcu dotarli na miejsce, a tam leżał w rowie rozbity samochód. Podeszli bliżej i zamarli... Za kierownicą siedziała martwa kobieta, która zatrzymywała ich na drodze, obok siedział martwy mężczyzna (później okazało się, że mąż tej kobiety), a na tylnym siedzeniu żyjące niemowlę (ich dziecko)! Oczywiście chłopaki zaalarmowali odpowiednie służby ratownicze i sytuacja została opanowana. Dobre, co? Aż ciary mi przechodziły jak pierwszy raz o tym usłyszałem. U mnie w rodzinie wszyscy tłumaczą to tak, że matka nie mogła odejść z tego świata bo bała się o swoje dziecko, które może nie przeżyć i musiała wezwać pomoc. Od razu zaznaczam, że nikt nie był pod wpływem środków odurzających – ani alkoholu, ani innych używek.

NASZA MOTO DZIEWCZYNA

IDZIESZ DO SĄDU W GIŻYCKU? przeszkodą procesową zgodnie z art.5 par. 1 pkt. 9 k.p.w. Oczywiście wnioskowałem o umorzenie sprawy. Sędzia Bożena Makowczenko z uporem serwowała oskarżonemu wnioski wynikające z braku odpowiedzi na zadane pytanie przez strażników gminnych o kierującego pojazdem art. 96 § 3 k.w. Nie jest ważne, że działania strażników były bezprawne, liczył się fakt braku odpowiedzi na art. 96. Prawo do obrony jest fundamentalnym prawem obywatelskim gwarantowanym Konstytucją RP oraz przepisami konwencji międzynarodowych, które Polska podpisała i ratyfikowała, a które przez to stały się częścią wewnętrznego porządku prawnego (art. 8 ust. 2 Konstytucji RP). Przepis art. 42 ust. 2 Konstytucji RP gwarantuje każdemu, przeciwko komu jest prowadzone postępowanie karne, prawo do obrony, we wszystkich stadiach tego postępowania. W piśmiennictwie podkreśla się doniosłość tego uprawnienia, które w istocie swej jest „prawem do ochrony jednostki przed wszelkimi ingerencjami w sferę wolności i praw, jakim zagraża bądź ze swej natury powoduje proces karny. Jest to zatem prawo do obrony człowieka, a nie jego roli czy statusu w procesie karnym” (D. Dudek: Konstytucyjna wolność człowieka a tymczasowe aresztowanie, Lublin 1999, s. 202). Pani sędzia Bożena Makowczenko ma to gdzieś, zapewne

liczy się tylko ambicja i kasa. Zasadę prawa do obrony w polskim procesie karnym statuuje przede wszystkim art. 6 k.p.k. Jedną z gwarancji tak rozumianego prawa do obrony jest ustanowione w art. 175 § 1 k.p.k. prawo oskarżonego do milczenia w procesie, wyrażające się w uprawnieniu do odmowy odpowiedzi na poszczególne pytania lub do odmowy składania wyjaśnień, a także unormowana w art. 74 § 1 k.p.k. reguła nemo se ipsum accusare tenetur . Stosownie do treści tego ostatniego przepisu oskarżony (podejrzany) nie ma obowiązku dowodzenia swojej niewinności ani obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść. Z obu tych unormowań wynika zatem brak obowiązku samooskarżania się, a więc i dostarczania dowodów przeciwko sobie. Ale sędzia Bożena Makowczenko ma to po prostu w tyłku! Zauważyć przy tym należy, że ostatni z przepisów stanowi realizację wymogu wynikającego z art. 14 ust. 3 lit. g ratyfikowanego przez Polskę Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ, otwartego do podpisu 19 grudnia 1966 r. (Dz.U. z 1977 r. Nr 38, poz. 167), w myśl którego każda osoba oskarżona o popełnienie przestępstwa ma prawo, na zasadzie równości, do niezmuszania do zeznawania przeciwko sobie lub do przyznania się do winy. Zgodnie z brzmieniem tego przepisu należy zatem przyjąć, że zakres zastosowania zasa-

dy nemo tenetur jest szerszy niż gwarancje procesowe oskarżonego (podejrzanego). Chroni ona bowiem także każdego uczestnika postępowania karnego, który zobowiązany jest do składania oświadczeń procesowych (świadka, biegłego, strony postępowania), a który w razie ujawnienia przestępstwa mógłby być narażony na odpowiedzialność karną. Zatem chroni potencjalnego podejrzanego jeszcze przed postawieniem mu jakiegokolwiek zarzutu, od momentu popełnienia czynu [por. Z. Sobolewski: Samooskarżenie w świetle prawa karnego ( nemo

ipsum accusare tenetur ) Warszawa 1982 r., s. 11; P. Wiliński: Zasada prawa do obrony w polskim procesie karnym, Kraków 2006 r., s. 356]. Również Europejski Trybunał Praw Człowieka uznaje prawo do milczenia oraz wolność od samooskarżenia za elementy „składowe międzynarodowych standardów stanowiących o istocie rzetelnego procesu”, potwierdzając tym samym prawo każdego człowieka do ochrony przed „niestosownymi naciskami ze strony organu przesłuchującego, który dąży do zmuszenia jej do ujawnienia obciążających ją okoliczności”. Niestety, nie dzieje się tak w giżyckim sądzie!


22

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

tak się macają, a jak jest zwarcie to już w ogóle prawie mam orgazm... Drugi na to: -Ja to jestem bardziej romantyczny, ja lubię szachy jak zawodnicy patrzą sobie w oczy, to jest niezwykle romantyczne... A trzeci na to: – W to jesteście leszcze, futbol amerykański to jest to, biegniesz, ostatnia minuta kopiesz piłkę i nie trafiasz i w tym momencie 10 tysięcy spoconych facetów wstaje i krzyczy „ch*j ci w dupę”, a ty leżysz i marzysz...

-Dlaczego Święty Mikołaj nie może mieć dzieci? -Bo ma krzywą laskę, torbę na plecach i spuszcza się przez komin... W pewnej firmie prezesi postanowili zatrudnię asystentkę zarządu. Oprócz odpowiednich wymagań osobowościowych określili wymogi wizualne: 175 cm wzrostu, długie nogi, ładne piersi, blondynka itd. Po rozmowach kwalifikacyjnych, wskutek selekcji pozostała im jedna kandydatka spełniająca te wymogi. Zadali jej pytanie: -Jakie są Pani oczekiwania finansowe? -10 tysięcy PLN -Co? U nas 6 tys. zarabia Główny Księgowy -To dymajcie księgowego! Student na zaliczeniu Z biologi jako ostatni wchodzi do gabinetu profesora. Profesor mówi: -Jest pan ostatni, ja już jestem zmęczony, zadam tylko jedno pytanie, odpowie pan, to zaliczę. -Ok, odpowiada student. -Czy możliwa jest aborcja u krowy? Student myśli, w końcu odpowiada: -Nie wiem. Profesor: -Niestety nie mogę panu zaliczyć. Student wychodzi, wali prosto do baru, siada, zamawia jedną setę, drugą setę, dziesiątą, w końcu barman się go pyta: -Ty kolego, ty masz jakiś problem? Wal śmiało! -Ano mam, powiedz mi, czy możliwa jest aborcja u krowy? -Oj koleś, toś się nieźle wp....dolił Przychodzi pedał do tawerny i mówi: -Poproszę piwo. Barman poznał, że to pedał i mówi do niego: -Weź to piwo i usiądż w rogu tawerny i się nie odzywaj, bo nie lubią tu pedałów. Naraz wchodzi do tawerny wielki mary-

narz i mówi: -Rok byłem na morzu i nic nie ruchałem, gdybym mógł, to bym krowę wyruchał! W kącie odzywa się pedał: -Mu mu mu... -Co ma wspólnego kobieta w ciąży z przypalonym chlebem? -Za poźno wyjęty... Babci i dziadkowi zebrało się na amory. Poszli do łóżka. Po pewnym czasie dziadek mówi: -Hela, nie wiedziałem, że jesteś jeszcze dziewicą! Na to babcia: -Eee tam, jakbym wiedziała, że Ci stanie to bym zdjęła rajstopy! W noc wigilijną na dworcu PKP spotyka się dwóch facetów: -Co pan taki przygnębiony święta są, trzeba się weselić. -Aaa, tragedia mnie spotkała, żona mnie zostawiła, moja firma zbankrutowała, a na dodatek ukradli mi samochód. Nic tylko się powiesić. -Ależ drogi panie jest wigilia!!! Tak się składa, że jestem Świętym Mikołajem. Pomogę ci chłopcze. Kiedy wrócisz dziś do domu będzie na ciebie czekała piękna kochająca żona. Widzisz to Ferrari na parkingu? Jest twoje, kluczyki są w środku, a twoje konto od teraz jest zapełnione! Proszę tylko o jedno: zrób mi loda. Facet myśli: kurcze będę ustawiony do końca życia, co mi szkodzi, dobra zrobię to! Kiedy było już po wszystkim zadowolony mikołaj zapina rozporek i pyta: -Synku, ile ty masz właściwie lat? -43 -I ty wierzysz w Świętego Mikołaja?! -Czy rozmawia pani z mężem po sexsie? -No, jak zadzwoni, to rozmawiam... Rozmawia trzech gejów pierwszy mówi: -Boks to jest za***isty sport, zawodnicy

Przychodzi facet do lekarza i mówi: -Panie doktorze, sikam alkoholem. -Dziwne – mówi lekarz biorąc do ręki szklaneczkę. -Poszę tu nasikać. Po chwili lekarz wącha, a następnie wypija zawartość. -Nieprawdopodobne! prawdziwy alkohol! Spróbujmy jeszcze raz! A facet na to: -O, nie! Tym razem, to już z gwinta! Młoda para spodziewa się dziecka. Nie wiedząc, na co mogą sobie teraz pozwolić w łóżku, udają się po poradę do lekarza: Panie doktorze czy kiedy małżonka jest teraz w ciąży możemy dalej współżyć? -Podczas pierwszych 3 miesięcy mogą państwo całkiem normalnie współżyć. Podczas kolejnych 3 radzę kochać się tylko w pozycji „na pieska”. Podczas ostatnich miesięcy ciąży, radzę jednak przejść do pozycji „na wilka”. -„Na wilka”? A jak to jest?? -Kładzie się pan obok żony i wyje... Przychodzi facet do burdelu i mówi, że chciałby sobie ulżyć ale ma tylko 5 zł. Na to burdel mama: -Oczywiście, proszę bardzo do pokoju nr 3 na parterze. Facet poszedł, a tam by ła tyl ko kura, ale sobie myśli „zapłaci łem to chociaż wezmę tą kurę”. Gania ją, gania po całym pokoju wresz cie ją dopadł i sobie ulżył. Przycho dzi na stęp ne go dnia i mówi, że tym razem ma 10zł. Na to burdel mama: -Proszę iść do pokoju 13 na pierwszym piętrze. Idzie koleś, patrzy, a tam zbiegowisko mężczyzn i wszyscy patrzą przez wbudowane w podłogę okno. Przeciska się do tego okna i widzi, jak na dole facet posuwa kozę. Trąca jakiegoś faceta stojącego obok i mówi: -Panie niezłe to, nie? A ten: -No niezłe, ale żałuj pan żeś pan nie był wczoraj. Jakiś koleś posuwał kurę! Mały Anety K. pyta się: -Mamo, dlaczego ja jestem czarny a ty biała?! -Nie pytaj, ciesz się, że nie szczekasz, taka była impreza. Pani na lekcji j. polskiego pisze na tablicy. Nagle Jasiu wziął torebkę po cukrze i jak zaj... z całej siły. Pani podskoczyła, kreda wypadła i aż popuściła w majtki. -Jasiu, jutro przyjdziesz z ojcem. Jasiu spuścił głowę: -Ok. Na drugi dzień ojciec w szkole wysłuchuje, jaki tot jego syn. Kreda z ręki wypadła, majtki mokre itd. -Paani, to jeszcze nic – mówi ojciec – poszedłem ja raz za stodółkę, wziąłem kózkę od tyłu, i tak se ją posuwam. A ten jak zajeb... z worka po cemencie to mi tylko rogi w rękach zostały.

n NASZA WALENTYNKA


GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

MAZURSKI GONIEC

400 LAT

23

MIASTA

CENTRUM MIASTA PRZED WOJNĄ

NASZE MIASTO


24

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.