Goniec Mazurski 366

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

Z CARITASEM DOŻYJESZ 100 LAT!

Starość nie jest gorsza, ani lepsza od młodości. Jest po prostu inna. Będąc młody mi boimy się jej ponieważ patrzy my na nią z perspektywy młodego człowieka, nie wiemy jak to jest naprawdę, wiążemy ją jedynie z ułomnością i chorobami. Jest to też oczywiście między innymi wina tego w jaki sposób starość jest pokazywana w mediach, a jak wiemy one raczej rzadko przestawiają dobre rzeczy. Społeczeństwo staje się coraz starsze, młodzi wyjeżdżają za granicę, jaka dola czeka tych, którzy już niedługo będą oczekiwali na pomoc? Służby społeczne stają się coraz bardziej wyrachowane, a nie każdego będzie stać na prywatną opiekę. Tej znowu może zabraknąć gdyż kadry stają się coraz starsze wiekiem. A co z tymi którzy są nieuleczalnie chorzy? Koniec roku 2015, jedno z ostatnich posiedzeń Rady Miasta i przedświąteczna bombka pęka, pada pytanie – kiedy powstanie giżyckie hospicjum?! Maria Popieluch, radna miejska, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Chorych z Chorobą Nowotworową „Promyk”, poruszyła temat bardzo drażliwy, próbowała wyjaśnić czy w mieście powstanie hospicjum. Zaskoczenie i konsternacja wśród władz miejskich, gdyż, jak się okazało hospicjum istnieje, zostało hucznie otwarte, zawiaduje nim Caritas, katolicka organizacja „dobroczynna”. A któż to taki, wielu z Was zada pytanie? Jaka jest podstawa prawna istnienia kościelnej instytucji o nazwie Caritas? W roku 1989 rząd Rakowskiego postanowił, że Caritas będzie jedyną organizacją, która w imieniu Kościoła może prowadzić działalność charytatywną. Uznano tak w wyniku prowadzonych z Kościołem negocjacji na temat uregulowania pozycji prawnej Krk w Polsce. W tym czasie istniało jednak stowarzyszenie świeckie o podobnej nazwie – Zrzeszenie Ka-

tolików Caritas. Organizacja ta została więc czym prędzej rozwiązana przez władze, a jej likwidator złożył sprawozdanie ze swoich działań... biskupom. Cały majątek ZKC – oddany niegdyś przez państwo proPRL-owskiej instytucji – został przekazany władzom kościelnym. O jaki majątek chodzi? Otóż dokładnie nie wiadomo. Nie ma ani żadnych danych, ani nawet szacunków. My policzyliśmy, że Kościołowi przekazano w ten sposób co najmniej dwieście nieruchomości w całej Polsce wraz z przyległymi do nich terenami, z wyposażeniem, samochodami itp. plus nieznaną kwotę pieniędzy. ZKC miało 49 bardzo majętnych zarządów wojewódzkich i wszystkie one wpadły w ręce kleru. Całkowicie. Od tego bowiem czasu firma ta stała się organizacją prawa kanonicznego, niezależną w zasadzie od prawa państwowego. Zmieniono też struktury Caritasu. Nie ma już zarządów wojewódzkich, są za to zarządy diecezjalne, zakonne i czapa o nazwie Caritas Polska, powołana przez Konferencję Episkopatu Polski. Kto kontroluje Caritas? Państwo nie ma żadnego prawa do wtykania nosa w interesy i rozliczenia. Caritas kontroluje się sam pod nadzorem właściwego terytorialnie księdza biskupa. Rozpatrzmy to na takim przykładzie: Caritas zbiera pieniądze np. na pomoc dla rodzin ofiar tragedii w kopalni Halemba. Datki płyną od osób fizycznych (ludności) i prawnych (różnych firm, np. TVP). Zostają one zgromadzone na koncie bankowym, a później przekazywane potrzebującym. Teoretycznie... bowiem nikt ani z darczyńców, ani z obdarowanych, ani wreszcie z jakiejkolwiek kontroli skarbowej nie wie (nie ma prawa wiedzieć!), ile pieniędzy zebrano, a ile rozdano. O ile w ogóle rozdano... Jakby tego było mało, z 46 istniejących Caritasów 26 uznano za organizacje pożytku publicznego. Oznacza

OTWARCIE NIEISTNIEJĄCEGO HOSPICJUM

to, iż mogą one przyjmować od państwa zlecenia na organizowanie dożywiania dzieci (oraz kolonii i zimowisk), prowadzenie stołówek i schronisk dla bezdomnych. Na ich konto można również wysyłać 1 procent odliczenia od podatku PIT. Taka działalność wymaga jednak rozliczania się z dotacji, czyli składania odpowiednich sprawozdań finansowych. I Caritas to robi, a dokładnie... jeden oddział Caritasu! Pozostałe 25 ma gdzieś polskie prawo, którego zresztą nikt nie śmie od nich egzekwować. Ile pieniędzy przechodzi przez Caritas? O tym wie tylko biskup, ksiądz dyrektor i skarbnik (zazwyczaj zaufana siostra zakonna). Według szacunków dokonanych na podstawie dokumentów, do których dotarliśmy, przez średniej wielkości Caritas przechodzi rok w rok co najmniej 20 milionów złotych. To w skali kraju daje około miliarda złotych rocznie. Minimum, bo nasze wyliczenia prowadziliśmy bardzo ostrożnie. Jaka jest efektywność Caritasu, czyli jaki procent zebranych kwot rzeczywiście przeznacza się na pomoc ubogim? Przeciętny oddział Caritasu prowadzi około 30 zbiórek rocznie (nie licząc zbiórek ogólnopolskich i konta wskazywanego także w publicznych mediach). Dokładnie policzyć nie sposób, bo żaden Caritas nie podał nigdy, ile zbiórek prowadził i ile zebrał pieniędzy. Do podliczeń powrócimy za dwa tygodnie a dziś jeszcze zerknijmy na nasze podwórko. Zjawisko „ojciec dyrektor” niejedno ma imię. W Ełku mieszkańcy dorobili się kolejnego biznesmena w sutannie, tym razem zajmującego się deweloperką. Zarządzający nieprzerwanie od 2003 r. ełckim Carita-

sem (woj. warmińsko-mazurskie) ks. dyrektor Dariusz Kruczyński jest ulubieńcem tutejszych władz. Za swoją działalność otrzymał już dyplom Osobowości Roku, Ełczanina Roku i… Herosa Roku. Cieszy się takim mirem, że gdy tylko przybywa na sesję lokalnego samorządu, radni głupieją i oddają diecezji bez walki dotacje, działki i nieruchomości („FiM” 43/2009). Ze wspomnień ks. Kruczyńskiego, którymi się chętnie dzieli, wiemy, że od dziecka chciał zostać biznesmenem, ale przed podjęciem decyzji o kształceniu się na przyszłego Rockefellera uczestniczył w spotkaniu z JPII. Papież ponoć tak wpłynął na młodego Kruczyńskiego, że zamiast studiować przedsiębiorczość, złożył papiery do seminarium. Jak się później okazało, była to znakomita decyzja, która rozwinęła w młodym człowieku biznesowe talenty. Pa trzy łem na kle ry ków i myślałem: Ja też mógłbym w taki sposób realizować siebie i pomagać innym – wy-

znał portalowi Kobieta.pl dyrektor ełckiego Caritasu, który pisał doktorat pt. „Żebractwo i ubóstwo”. Sława Kruczyńskiego sprawiła, że wizytujący Ełk francuski inwestor Vin cent Mar tet ko niecz nie chciał się z duchownym skontak tować w ce lu otwar cia wspólnego biznesu. Panowie szybko się dogadali i założyli wspólnie Fundusz Pożyczkowo-Poręczeniowy „Mikro” sp. z o. o., dający kredyty pod zastaw m.in. mieszkań. To nie koniec ich wspólnych interesów. Vincent Martet jest prezesem zajmującej się deweloperką fir my „Kąt”, któ ra w 2009 r. prowadziła budowę osiedla mieszkaniowego „Mazurskie Ta ra sy”, a dzię ki współ pra cy z Kru czyń skim siedziba firmy znalazła miejsce pod tym samym adresem co Katolicki Ośrodek Adopcyj no -Opie kuń czy Die ce zji Ełckiej oraz Dom św. Faustyny Pomocna Dłoń. W podzięce za doskonałą współpracę Martet zrobił z Kruczyńskiego… dy rek to ra ge ne ral ne go firmy „Kąt”. Jednak według posła ziemi ełckiej Tomasza Makowskiego z Twojego Ruchu ich współpraca długo nie trwała. – Po pierwszych inwentaryzacjach i sprawdzeniu finansów firmy ks. Kruczyński został natychmiastowo zwolniony – mówi „FiM” Ma kowski. Utra ta sta nowi ska wcale nie zniechęciła duchownego do kontynuowania biznesowej kariery. Jako dyrek tor lo kal ne go Ca ri ta su wciąż miał wiele możliwości, a prawicowi ełccy politycy jedli mu z ręki. Oj nie tylko tam, w Giżycku było podobnie. CDN


MAZURSKI GONIEC

PEREŁKI

WIADOMOŚCI Z RATUSZA

Wychowankowie LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy wygrali turniej piłki nożnej chłopców z roczników 2008-2009 w litewskim Alytusie. Jako jedyny polski zespół biorący udział w turnieju, młodzi adepci futbolu z Gminy Wydminy, bez kompleksów podeszli do swoich meczy nie przegrywające żadnego spotkania. W turnieju udział wzięło osiem zespołów, które zostały podzielone na dwie grupy. Nasz zespół w grupie A spotkał się z zespołami z Litwy. Po kilku godzinnej podróży i wczesnej porze pobudki uczniowie z Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Wydminach w pierwszym spotkaniu remisują z FK Rabona z Wilna 1:1. Po tym spotkaniu nastąpiła ponad godzinna regeneracja sił i przygotowania do kolejnych

dwóch spotkań. Pierwsze z nich wygrywamy z zespołem z Duskiennik 4:0, a kilka minut później pokonujemy zespół gospodarzy 4:0. To zwycięstwo zapewnia nam udział w finale, w którym ponownie zagramy z ekipą z Litwy. FK Nevezis z Kowna to bardzo wymagający przeciwnik. Podobnie jak nasz zespół, zakończył rozgrywki w grupie B bez przegranego spotkania. Spora determinacja naszych przeciwników i chęć zwycięstwa, pozwala nam na przeprowadzenie dwóch doskonałych akcji, które na bramki zamienili Bartosz Rolnik i najmłodszy uczestnik turnieju 5 – letni Filip Dziki. Mimo szybko zdobytej bramki kontaktowej, nasi koledzy z Litwy nie zdołali wyrównać co dało nam zwycięstwo, z którego oprócz zespołu cieszyli się również ich rodzice zgromadzeni w Sportas Arena. Ponieważ turnieje dla dzieci rządzą się swoimi prawami, ceremonia wręczenia nagród przebiegała tak aby wszyscy uczestnicy mogli czuć się docenieni i nagrodzeni. Nam pozostają również miłe wspomnienia, nowe doświadczenia i znajomości, które chcemy wykorzystać poprzez obecność w Wydminach zespołów z Wilna i Alitusa na turnieju 9 i 10 stycznia 2016, który organizujemy w ramach 24 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Reprezentacja LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminach zagrała w turnieju w następującym składzie: Bartosz Rolnik, Kacper Grześkowicz, Piotr Pośrednik, Dawid Waleriański, Jan Konopko, Jeremiasz Michałowski, Dawid Żukowski, Wiktor Ostrowski, Aleksander Olchowski, Filip Dziki i Krystian Kuźmiński, którego wybrano najlepszym bramkarzem turnieju. Dzielnie wspierali nas wolontariusze klubu w osobach Anna Konopko, Dorota Grześkowicz, Joanna Żukowska, Paweł Dziki, Paweł Pośrednik i Marek Rolnik. Ich zaangażowanie i pomoc organizacyjna miały ogromne znaczenie w końcowym sukcesie młodych sportowców z Wydmin oraz miłej atmosferze całego wyjazdu. MAREK OSTROWSKI ZDJĘCIA – PAWEŁ DZIKI

„NAGRODA ŚWIĘTEGO BRUNONA PATRONA GIŻYCKA” ROKU 2016. Burmistrz Giżycka Wojciech Iwaszkiewicz ogłosił Plebiscyt o „Nagrodę Świętego Brunona patrona Giżycka” roku 2016. Wyróżnieni zostaną wybitni mieszkańcy Giżycka, zasłużeni w różnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego, którzy swoją działalnością wpływają na rozwój i promocję miasta. Niby nic, fajny pomysł na promowanie Giżycka i jego władzy, czy jednak burmistrz Iwaszkiewicz nie przesadził „nieco”? Historia w całej swej rozciągłości pokazuje jak działali misjonarze i wszelkiej maści nawracacze na wiarę Katolicką, nie robili tego dobrym słowem ani li tylko świeconą

wodą, w ruch szły najbardziej wyrafinowane metody likwidacji niewiernych. Dla najdawniejszych chrześcijan służba frontowa była nie do pomyślenia. Nigdzie w ich piśmiennictwie z pierwszych stuleci nie ma zgody na to. Co więcej, wszyscy Ojcowie Kościoła zakazywali zabijania w obronie koniecznej – i oto w 313 roku cesarz Konstantyn obdarzył chrześcijan pełną swobodą praktyk religijnych, po czym – w 314 roku – uchwalono ekskomunikę dla dezerterów. Kto porzucał broń, narażał się na wykluczenie z Kościoła. Przedtem wykluczano tych, którzy broni nie porzucali.

Dawnych pacyfistów zastąpili więc kapelani polowi, a zabijanych chrześcijan uchylających się od udziału w wojnie – zabijający chrześcijańscy wojownicy. Sprzyjający armii Kościół wykreślił spiesznie wszystkich żołnierzy-męczenników ze swych kalendarzy i odtąd wspierał władców dopuszczających się masowych mordów, a nawet niebawem sam ich zaczął do takich mordów nakłaniać – i czyni to po dziś dzień. Papież Stefan II, w worku pokutnym i z głową posypaną popiołem, wyżebrał od króla Franków Pepina wojnę przeciw Longobardom, z którymi Frankowie żyli przedtem w najlepszej

zgodzie. Gigantyczne klerykalne fałszerstwo (wyznane po jedenastu wiekach) oraz dwie krwawe kampanie doprowadzają do założenia Państwa Kościelnego, które było uznawane i powiększane przez kolejnych władców frankijskich i saskich. Ale i papieże zaczęli niezadługo pokazywać się w hełmach, zbrojach, z mieczami. Mieli własne wojska lądowe, marynarkę wojenną, fabrykę broni. Walczyli o każde hrabstwo, każdy zamek, każdą twierdzę. Zagrabiali całe księstwa. Wszędzie werbowali żołdaków i dokonywali rzezi na własnych ziomkach. CDN

3


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

OCENZUROWANO!

TO MNIE WNERWIA!

WŁASNE „BLACKWATER”? TO JEST MYŚL! CZ. 2 Polska potrzebuje własnego „Blackwater”? Świat staje się coraz mniej bezpieczny, nawet ten otaczający nas bezpośrednio niesie ze sobą szereg różnorodnych zagrożeń, o których dotychczas nie mieliśmy pojęcia i którymi nie musieliśmy się przejmować. Potrzeba zwiększenia narodowych wydatków na bezpieczeństwo to nagląca konieczność, którą należy przeprowadzić bez względu na trwający kryzys. Polska racja stanu wymaga, żebyśmy, jako kraj w przeważającej mierze śródlądowy wyciągali wnioski z historii, – dlatego powinniśmy posiadać jak najsilniejsze zdolności militarnego oddziaływania. Kluczowym zagadnieniem na tym polu jest silna armia regularna, wsparta odpowiednio przygotowaną obroną terytorialną i odciążona przez umiejętnie wyregulowane struktury państwowe na czas „W” jak np. obrona cywilna, będąca w dzisiejszej Polsce czymś prawdopodobnie rzadszym niż stolica, bo ta wiadomo jest przynajmniej jedna. Możliwości w zakresie transportu morskiego, lądowego i lotniczego – są w istocie niczym nieograniczone, a odpowiednia – prywatna forma własności, może dodatkowo zakonspirować oddziaływanie polskiego państwa tam gdzie byłaby taka potrzeba, żeby coś się „stało samo”, lub żeby do czegoś „nie dopuścić”. Kwestią odrębną byłoby, czy taka firma mogłaby świadczyć usługi także innym podmiotom, czy też państwom lub organiza-

cjom międzynarodowym niż Polska i podmioty polskie? Oczywiście trudno jest cokolwiek przesądzać, ale można założyć, że w ograniczonym zakresie np. szkoleniowo – wywiadowczym na pewno tak, albowiem nie ma w tym niczego szczególnie ryzykownego, co przede wszystkim mogłoby ograniczyć dostępność potencjału dla potrzeb polskiego rządu. Natomiast zadania najcięższe, polegające na praktycznym zapewnieniu bezpieczeństwa w strefie konfliktu – powinny być, z założenia ograniczone do dyspozycji polskiego rządu i ewentualnie partnerów z NATO, ale także za jego przynajmniej milczącym przyzwoleniem. Nasz kraj posiada wystarczający potencjał, żeby stworzyć tego typu strukturę liczącą kilka tysięcy operatorów i specjalistów z różnych dziedzin dostarczania bezpieczeństwa. Utrzymanie w efekcie i tak byłoby tańsze

od ekspozycji sił narodowych w najbardziej niebezpiecznych rejonach misji wojskowych. Poza tym, sama możliwość oddziaływania taką siłą pośrednią stanowiłaby wartość samą w sobie, jak dotychczas w praktyce nieosiągalną dla naszego państwa. Przykładowo zabezpieczenie zamknięcia misji w Afganistanie byłoby o wiele prostsze, gdybyśmy dysponowali tego typu strukturą. Warto wskazać, że na rozmieszczenie i działanie tego typu formacji nie trzeba uzgadniać żadnych porozumień międzynarodowych, firmy działają na podstawie prawa lokalnego – obszaru, w którym dostarczają bezpieczeństwo. Przy czym, bardzo często stanowią prawo same dla siebie, albowiem działają na terenach gdzie nie ma żadnego prawa lub nikt poza nimi nie jest w stanie go skutecznie wyegzekwować. A to samo w sobie stanowi kolejną wartość, albowiem prywatny ochroniarz z tego typu firmy, może o wiele więcej niż obwarowany konwencjami żołnierz lub agent służb narodowych. Reasumując, komercyjne firmy dostarczające bezpieczeństwo nie są obecnie niczym nadzwyczajnym, nie ma powodów, dla których Rzeczpospolita nie miałaby skorzystać z tego typu struktur, zwłaszcza, że ich wykorzystywanie jest tańsze i o wiele bardziej elastyczne niż angażowanie struktur narodowych. Stworzenie tego typu podmiotu dla potrzeb polskiego rządu i polskich przedsiębiorstw działających coraz aktywniej na skale ponad narodową staje się koniecznością.

Cenzura (łac. censere „osądzać”) – kontrola publicznego przekazywania informacji, ograniczająca wolność publicznego wyrażania myśli i przekonań. Polega na weryfikacji audycji radiowych, telewizyjnych, widowisk, Internetu itp. przez organy państwowe z punktu widzenia ich zgodności z prawem, polityką państwową, obronnością. Znana też jest definicja cenzury

jako świadomego wprowadzania w błąd poprzez selektywny dobór zazwyczaj masowo rozpowszechnianych informacji. Rozkazem Wodza Naczelnego Giżyckiej Brygady nałożono na moją gazetę cugle cenzury. Stało się to po zamieszczeniu niezbyt pochlebnego materiału o poligonowych ćwiczeniach w ostatnim numerze „Mazurskiego Gońca” z po-

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU przedniego roku. Cóż widzimisię płk. Rydza wymusza na mnie zrezygnowanie z tego działu. „Przeżyłem” nastu dowódców naszych jednostek, na ogół byliśmy w dobrej komitywie, przeżyję i tego, który chciał wziąć mnie, redakcję i gazetę za mordę.

reklama

PODZIĘKOWANO MI ZA MiŁĄ WSPÓŁPRACĘ reklama


8

IMPREZY

MAZURSKI GONIEC

TRZEJ KRÓLOWIE Z GIŻYCKA

„Mędrcy świata, monarchowie, gdzie śpiesznie dążycie? Powiedzcież nam, Trzej Królowie, chcecie widzieć Dziecię?” – tymi słowami roz-

reklama

poczyna się piękna, acz nieco już zapomniana polska kolęda poświęcona głównie trzem tajemniczym postaciom tzw. Trzem Królom, którzy mieli

przybyć do Dzieciątka Jezus, aby oddać pokłon nowonarodzonemu Dziecku Bożemu oraz złożyć cenne dary – złoto, kadzidło oraz mirrę – któ-

re w starożytności uchodziły za nieprawdopodobny luksus. Kiedy naprawdę urodził się Jezus?

Święto Objawienia (Trzech Króli) we wschodniej części Imperium Rzymskiego było obchodzone już w III wieku po Chrystusie. Jednego dnia celebrowano wspólne Święto Bożego Narodzenia, pokłon Trzech Mędrców przybyłych ze Wschodu, Chrzest Jezusa oraz pamiątkę pierwszego cudu dokonanego przez Chrystusa na weselu w Kanie Galilejskiej.

W zachodniej części Cesarstwa święto to zaczęto obchodzić pod koniec IV wieku, niezależnie od Bożego Narodzenia. Po kilkunastu wiekach święto to utrzymało się w niemal wszystkich krajach chrześcijańskich na świecie. Także w Polsce organizowane są huczne pochody uliczne połączone z uroczystymi nabożeństwami w kościołach różnych wyznań.


IMPREZY

MAZURSKI GONIEC

9

WOŚP W WYDMINACH Najmłodsi zagrają w Wydminach na rzecz potrzebujących w ramach 24 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W najbliższy weekend (9-10 stycznia 2016) młodzi adepci piłki nożnej i ich rodzice, będą swoją grą i ofiarnością wspierali wolontariuszy prowadzący zbiórkę pieniędzy na rzecz szpitalnych oddziałów pediatrycznych oraz zapewnienia godnej opieki medycznej seniorów. Po 22 latach finał orkiestry w Wydminach będzie miał również swój akcent muzyczny w postaci koncertu rockowego. Pierwszym akcentem sportowym będzie sobotni międzynarodowy turniej piłki nożnej chłopców z roczników 2008 i młodszych. Tak więc, zagrają w nim już Ci, którzy w przeszłości mieli możliwość korzystania ze sprzętu medycznego zakupionego w ramach działań fundacji WOŚP. W hali sportowej Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Wydminach wystąpią zespoły z Ełku (Rona 03 i AP Talent) i Giżycka (MAP Mazuria i MUKS Gol), zobaczymy również wychowanków Akademii Piłkarskiej Wigry Suwałki. Gościem specjalnym będą podopieczni byłego zawodnika Jagiello-

nii Białystok Andreja Sorokina z Żalgirisa Wilno. Nie zabraknie również zespołu organizatorów zmagań piłkarskich i gospodarzy w postaci wychowanków LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy. Początek rozgrywek o godzinie 9.00 a planowane zakończenie sobotnich zmagań przewidziane jest na godzinę 15.00. Również w sobotni wieczór o godzinie 20.00 odbędzie się pierwszy z orkiestrowych koncertów na który zapraszamy do pubu Art Kino w Wydminach. Dzień później w godzinach 9.00 – 14.00 rozegrana zostanie 4 kolejka Ligii Futsal R-Gol Wydminy Cup 2016, w której wystąpią dzieci i młodzież w wieku od 5 do 16 lat. Z hali sportowej ZSO w Wydminach przeniesiemy się do Gminnego Ośrodka Kultury w Wydminach na koncert zorganizowany przez przedstawicieli Art Kino Wydminy i ośrodek kultury. Początek koncertu przewidziany jest na godzinę 14.30. Kierownikiem wydmińskiego sztabu WOŚP w tym roku jest p. Agata Rudnicka (516 099 004).

ZŁOTY MEDAL

EWELINA I MAREK OSTROWSCY

Mamy wspaniałą wiadomość! Giżycko ma mistrzynię świata w żeglarstwie! Julia Szmit reprezentująca Giżycko i barwy Międzyszkolnej Bazy Sportów Wodnych oraz UKŻR „Niegocin” z Hanną Dzik z YKP Gdynia,

zdobyły złoty medal w żeglarskiej klasie 420 na Mistrzostwach Świata ISAF Youth Worlds. Rozgrywki odbywały się u wybrzeży wyspy Langkawi w Malezji od 27 grudnia do 3 stycznia. Julio! Gratulujemy serdecznie! To wielki

sukces nie tylko dla Giżycka, ale i żeglarskiej Polski. To pierwszy złoty medal w klasie 420 dla naszego kraju! Cieszymy się ogromnie i jesteśmy bardzo dumni! Wielkie gratulacje dla Julii, jej rodziców i trenerów!


MOTORYZACJA

MAZURSKI GONIEC

13

RUTYNOWE KONTROLE STANU TRZEŹWOŚCI KIEROWCÓW SĄ BEZPRAWNE Otrzymałem od Czytelników kilka telefonów w sprawie tzw. Akcji „trzeźwy poranek”. Pytacie jak macie zachować się w trakcie kontroli, gdyż o ile wiadomo nie musicie się jej poddawać. Odpowiedź na stronach „Mazurskiego Gońca” była już raz zamieszczana i pozwolę sobie ten materiał przypomnieć by wszystko było jasne dla kontrolujących i kontrolowanych. Czy zdarzyło się Wam zostać zatrzymanym na trasie przejazdu do innego miasta w celu „dmuchnięcia w balonik”? Jak domyślam się że tak, a czy potrafiliście funkcjonariuszowi drogówki odmówić tej czynności? Bo ja tak. Na dzisiejszy dzień przepisy dotyczące warunków i sposobu dokonywania badań prewencyjnych na zawartość alkoholu w organizmie prowadzących pojazdy nie określają w sposób dostatecznie precyzyjny obowiązków obywateli i uprawnień funkcjonariuszy. Kwestię przeprowadzania badań na zawartość alkoholu w organizmie reguluje ustawa Prawo o ruchu drogowym, która w przypadku warunków i sposobu ich wykonywania odwołuje się do ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zgodnie z jej przepisami warunkiem niezbędnym przeprowadzenia badania jest podejrzenie, że przestępstwo lub wykroczenie zostało popełnione po spożyciu alkoholu, czyli na chłopski rozum nie jest więc możliwe stosowanie tych przepisów w odniesieniu do przeprowadzania prewencyjnych badań. Ponadto nie jest jasne, czy wobec braku wyraźnej regulacji są w ogóle uprawnieni do ich wykonywania. Odmowa poddania się badaniu na zawartość alkoholu w organizmie może stanowić podstawę do użycia przez funkcjonariuszy Policji środków przymusu bezpośredniego i przeprowadzenie badania wbrew woli zainteresowanego. Przepis art. 129i ust. 4 PRD, w zakresie warunków stosowania badań trzeźreklama

wości odsyła wyraźnie do przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, a ustawa ta stanowi jednoznacznie, iż badania takie mogą zostać dokonane, jeżeli zachodzi podejrzenie, że przestępstwo lub wykroczenie zostało popełnione po spożyciu alkoholu (art. 47 ust. 1). Obowiązujące przepisy nie przewidują zatem rutynowych kontroli trzeźwości. Policja nie może twierdzić, iż kontrole trzeźwości nie są realizowane w trybie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmo-

wi, lecz w trybie art. 129 ust. 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym, skoro ustawa Prawo o ruchu drogowym w art. 129i ust. 4 wyraźnie stanowi, iż: „Warunki oraz sposób przeprowadzania badań, o których mowa w ust. 1 i 2, określa ustawa z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości

i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. z 2007 r. Nr 70, poz. 473, z późn. zm.)”. Rutynowe kontrole trzeźwości pozbawione są podstaw prawnych. Kontrole trzeźwości mogą być realizowane przez Policję jedynie w stosunku do tych osób, co do których zachodzi podejrzenie, że popełnili przestępstwo lub wykroczenie po spożyciu alkoholu (art. 47 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi). Funkcjonariusze Policji uczestniczący w akcjach typu „Trzeźwy poranek”, odmawiają kierowcom

sporządzania protokołów z przeprowadzanych badań. Okazuje się, że są to działania sprzeczne ze stanowiskiem Komendy Głównej Policji. Kto zatem instruuje policjantów do podejmowania działań niezgodnych z prawem i sprzecznych ze stanowiskiem Komendy Głównej? Czy to możliwe, że komendanci

powiatowi i wojewódzcy w pogoni za dobrymi wynikami statystycznymi posuwają się do działań sprzecznych z policyjnym prawem? Na to by wyglądało. Policja przyznaje, że w momencie wejścia w życie znowelizowanych przepisów Prawa o ruchu drogowym „w zasadzie utraciła możliwość stosowania procedur określonych w zarządzeniu nr 496 Komendanta Głównego Policji z dnia 25 maja 2004 r.” Utraciła, ale nadal stosuje… Czy zarządzenie komendanta Głównego Policji ma wartość wiążącą? Przypomnijmy: Dz.U. 1997 nr 78 poz. 483: Art. 93. 1. Uchwały Rady Ministrów oraz zarządzenia Prezesa Rady Ministrów i ministrów mają charakter wewnętrzny i obowiązują tylko jednostki organizacyjnie podległe organowi wydającemu te akty. 2. Zarządzenia są wydawane tylko na podstawie ustawy. Nie mogą one stanowić podstawy decyzji wobec obywateli, osób prawnych oraz innych podmiotów. KGP nie jest uprawnimy do wydawania aktów prawa miejscowego a tym bardziej będących podstawą decyzji wobec obywateli: Art. 87. 1. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia. 2. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły, akty prawa miejscowego. Tak też rutynowe kontrole stanu trzeźwości kierowców są bezprawne, gdyż żadna ustawa nie upoważnia Policji do bezpodstawnego ograniczania wolności kierowców i traktowania ich jak przestępców. Komendanci Policji wydający swoim podwładnym polecenia dokonywania takich kontroli w sposób drastyczny przekraczają swoje uprawnienia i naruszają obowiązujący porządek prawny. Zasada wolności jednostki stanowi fundament państwa demokratycznego. Źródłem tej wolności jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka. Konstytucja stanowi, iż „Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje” (art. 31 ust. 2). Konstytucja dopuszcza istnienie ograniczeń w zakresie korzystania z wolności. Ograniczenia te mogą być ustanowione jedynie w ustawie (art. 31 ust. 3 Konstytucji). Reasumując Drodzy Czytelnicy, jeżeli auto macie sprawne, wyposażenie zgodne z wymogami, nie śpieszycie się nigdzie, znacie podstawy prawne to możecie wysłać pana policjanta piechotą na Berdyczów. Pozdrawiam.

NASZA MOTO DZIEWCZYNA PRZECHODZENIE PRZEZ JEZDNIĘ W MIEJSCACH NIEDOZWOLONYCH Każdemu z nas nieraz zdarzyło się przejść w miejscu do tego „niedozwolonym”. Z duszą na ramieniu, rozglądając się dookoła czy, aby na pewno nikt nie zauważył, czy może gdzieś za rogiem nie czai się ulubiony Pan Policjant. W tym artykule postaramy się wyjaśnić, które miejsca są niedozwolone, gdzie możemy przechodzić, chociaż pewnie większość z nas o tym nie wie. Jaki to jest stan wyższej konieczności oraz jak to jest z przebieganiem przez ulicę. Art. 13 ustawy prawo o ruchu drogowym stanowi: Pieszy, przechodząc przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem. Przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych jest dozwolone, gdy odległość od przejścia przekracza 100 m. Jeżeli jednak skrzyżowanie znajduje się w odległości mniejszej niż 100 m od wyznaczonego przejścia, przechodzenie jest dozwolone również na tym skrzyżowaniu. Przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych, o którym mowa w ust. 2, jest dozwolone tylko pod warunkiem, że nie spowoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub utrudnienia ruchu pojazdów. Pieszy jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdom i do przeciwległej krawędzi jezdni iść drogą najkrótszą, prostopadle do osi jezdni.

Jeżeli na drodze znajduje się przejście nadziemne lub podziemne dla pieszych, pieszy jest obowiązany korzystać z niego, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3. Każdy z nas wie, że przechodząc przez jezdnię należy zachować należytą ostrożność. Wszyscy uczestnicy ruchu powinni kierować się przede wszystkim kulturą tzn., że na przykład pieszy przechodząc przez jezdnię powinien się rozejrzeć i ocenić czy wchodząc na ulicę nie zmusi kierującego pojazdem do gwałtownego hamowania. Kierujący pojazdem powinien przede wszystkim pamiętać, aby ustąpić pierwszeństwa pieszemu chcącemu przejść przez ulicę. Sąd Najwyższy w swoim wyroku (II KRN 71/95) zwrócił uwagę, że: „Nie można w szczególności zaaprobować stwierdzenia, że skoro pokrzywdzeni przechodzili przez jezdnię poza przejściem dla pieszych, to przechodzili w niedozwolonym miejscu. Wiadomo bowiem, że przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych jest dozwolone, o ile następuje w warunkach określonych w art. 11 ust. 2 i 3 prawa o ruchu drogowym”


14

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

– Chodź! – wo ła na miętnie żo na z sypialni. Mąż wsta je i za czyna krę cić się po po koju. – Chodź szyb ciej! – No prze cież cho dzę. – de ner wuje się mąż. Małżo nek chce od żo ny sek su. Na to ona: – Nie te raz nie, jutro mam ter min u gi ne ko lo ga. Małżo nek od wra ca się i pró buje za snąć ale nie mo że. Po chwi li pyta: – Ty, a masz jutro ter min u dentysty? Do le ka rza przycho dzi pięk na mło da dziewczyna i mówi: – Pa nie dok to rze, mój mąż się bardzo zmie nił. Co raz rza dziej ze mną sypia. – Ile pa ni ma lat? – 20. – A pa ni mąż? – 70. – Pro szę się nie mar twić, z pa ni męża bę dzie jeszcze nie zły byk. Niech się pa ni rozbie rze. Za cznie my od ro gów. Chło pak pro szo ny przez dziewczynę by się z nią oże nił zga dza się: – We zmę z To bą ślub ale pod jed nym wa runkiem. – Ja kim? – Przez ca łe na sze wspólne życie nie zaj rzysz do szufla dy w szawce przy łóżku. Dziewczy na oczy wi ście się zgo dzi ła. Po dwudzie stu pię ciu la tach małżeństwa jed nak nie wytrzyma ła i zaj rza ła do szufla dy. Zo ba czyła tam dwa jaj ka i sto złotych. Gdy tylko mąż wró cił do do mu pyta jej się co to ma zna czyć. – Co to są za jaj ka? – No wiesz za każdym ra zem kie dy Cię zdra dzi łem to wkła da łem do szufla dy jed no jaj ko. Dziewczyna po myśla ła so bie, że dwa ra zy to nie tak źle. – A co to za pie nią dze? – No za każdym ra zem gdy szufla da była już pełna ja jek to sze dłem na ba zar i je sprze dawa łem. Żo na była nie za dowo lo na z po życia, więc po szła do sek suolo ga, że by jej coś do ra dził. No to on opowie dział jej o sek sie per wer syj nym. Żo na wró ci ła do do mu za ło żyła naj sek sowniej szą bie li znę, mi niówkę i cze ka na męża. Kie dy ten wró cił z pra cy ona już w przed po koju sta je przed nim i mówi: – Drzyj ze mnie szma ty! On po pa trzał na nią jak na idiotkę i nic. Tylko zdej muje płaszcz. – Drzyj ze mnie ła chy, powie dzia łam! No to mąż zdarł z niej wszystko. Kie dy żo na sta ła już na ga mówi do męża: – A te raz mnie wypieprz. Mąż otwie ra drzwi i mówi: – Wypie przaj!

Mło de mał żeń stwo do ro bi ło się syn ka, osob nik ten był nor malny tylko nie cier piał mle ka. Jak każ de go ran ka ma mu sia wycho dzi do skle pu kupić synkowi drożdżówkę i jak każde go ranka mówi ta tusiowi: – Ja wycho dzę, a ty spró buj dać mu mle ko. Po powro cie pełne zdzi wie nie! Synek zjadł mleczną zupę. – Jak to zro bi łeś? – pyta męża. – Aaa, opowia da łem mu różne rze czy no i zjadł. – Co mu opowia da łeś? – No, że jak nie bę dzie jadł mle ka to bę dzie miał ma łe go członka. Na to żonka – trzask go w pysk! – Ty świ nio! Dzie cia kowi ta kie świństwa opowia dasz?! Po ok. 30 mi nu tach wpa da do po koju i znowu wa li męża po pysku. – A te raz to za co?! – krzyczy sta ry. – Za to, że jak byłeś ma ły to mle ka nie pi łeś! Mąż z żo ną le że li wie czo rem w łóżku. Mężowi za chcia ło się pić, a że le żał od ścia ny, za czyna powo li prze cho dzić przez żo nę. Ta są dząc, że mąż ma ochotę na seks, mówi: – Za cze kaj, ma ły jeszcze nie śpi. Po trzech mi nutach mąż po nownie pró buje przejść przez żo nę, bo na dal mę czy go pra gnie nie. – Mówi łam ci, za cze kaj, bo ma ły jeszcze nie śpi. Mąż wy trzy mu je jesz cze chwi lę, a po tem wsta je de li kat nie, że by nie prze szka dzać żo nie i nie bu dzić dziec ka. I d z i e d o ku c h n i , o d k rę c a k ra n i stwier dza, że nie le ci wo da. Spraw d z a w c z a j n i ku wo d y te ż n i e m a . W koń cu wy cią ga z lo dów ki szam pa n a . Ż o n a s ł y s z ą c h u k ot w i e ra n e g o szam pa na, wo ła: – Co ty tam ro bisz?! Na to dziec ko: – Nie chcia łaś mu dać dupy, to się za strze lił!

n OGŁOSZENIA DROBNE

Eki pa te lewi zyj na prze ka zuje trans mi sję na żywo z ka ta stro falnej powo dzi w Nowym Targu. Ka me ry ustawio ne na mo ście po ka zują wstrzą sa ją cy ob raz klę ski żywio łowej. Z prą dem Dunaj ca płyną wielkie drzewa wyrwa ne wraz z ko rze nia mi, ze rwa ne da chy sto dół... Na gle ka me ra za trzymuje się na gó ralskim ka pe luszu prze pływa ją cym pod mo stem. W pewnej chwi li ka pe lusz za trzy muje się i... pły nie pod prąd... Re por ter bie gnie do sta re go gó ra la i pro si go, aby te lewi dzom powie dział coś na te mat te go nie zwykłe go zjawi ska. – Ja kie to tam zjawi sko?! – dzi wi się sta ry gó ral. – Toż to Ję drek Gą sie ni ca! Bo on, wie cie, ma strasznie wred ną żo nę. I ona mu zawsze mówi: „Ję druś! Powódź, nie powódź, ale orać trza”. Idzie so bie dwóch gó ra li przez Za ko pa ne do do mu, a mieszka li na Guba łówce. Prze cho dzą obok to rów ko lejowych i zo ba czyli tam ruskie cyster ny. Nie zna li ruskich li te rek, ale tak im ja koś za jeżdża ło alko ho lem. Na pi li się i po szli do do mów. Ra no do jed ne go z nich dzwo ni te le fon. – Co jest? – mówi Ba ca pod no sząc słuchawkę. Po drugiej stro nie był drugi Ba ca z ze szło noc nej impre zy: – Ba co, sra li ście? – pyta ten drugi. – Nie. – To nie sraj ta, bo jo z Londynu dzwo niem. Gó ral przy prowa dził swoja żo nę bę dą cą w cią ży na ba da nia okre sowe. Le karz zba dał gaździ nę, przy jął ho no ra rium, po że gnał. Do ga bi netu wcho dzi mąż i pyta o zdrowie żo ny. Le karz od powia da: – No cóż, u wa szej żo ny jest cią ża po za ma ciczna. Chłop zbladł i ner wowo się ga po portfel. – Nie trze ba, gazdo, żo na już pła ci ła. – Pa nie dok to rze, ma cie tu 100 tysię cy, i nie mówcie ni ko mu, że po za ma ciczna, bo jeszcze chło py mnie wyśmieją, żem nie tra fił tam, gdzie trze ba. Na ostry dyżur przywo żą gó ra la ciężko po bi te go, a ten na no szach zwija się ze śmie chu. Le karz pyta: – I z cze go się pan tak śmieje? Szczę ka zła ma na, czte ry że bra też, oko wybi te? Gó ral na to: – Ja to nic, ale Jontek ma dzi siaj noc po ślub ną, a ja mam je go ja ja w kie sze ni! Idzie gó ral ka brze giem stru mie nia, a po drugiej stro nie chło pa ki. – Ej Ma ryś, pójdź do nas! – Nie pój dę bo mnie zgwałci cie! – Ej, nie zgwałci my! To po co ja tam pój dę?

n NASZA WALENTYNKA


MAZURSKI GONIEC

NASZE MIASTO

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

15

MIASTA

ULICA TRAUGUTTA

ULICA KĘTRZYŃSKIEGO I RYNEK


16

MAZURSKI GONIEC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.