Linia #31 2018

Page 1

• M I STRZ

ZAPAŁA

O

KASYN O M AZO WSZU


2

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA


BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

3

Autor: Tomasz S. Róg

Galeria Obrzydliwosci

N

iło mi zaprosić do kolejnego numeru miesięcznika lokalno-społecznego o nazwie LINIA. Ja nazywam się Tomasz i czym prędzej śpieszę z wyjaśnieniami. Skąd na okładce zdjęcie budynku Urzędu? Spotykałem się niejednokrotnie z opinią, że zdjęcie z okładki numer 10, przedstawiające jesienne drzewa i czerwony dach Zosina, jest najpiękniejszą okładką naszego pisma. Szukając tego klimatu złotej pory roku, wpadłem na pomysł, że przecież mamy piękny budynek na Grodziskiej 12, dawny dom Oldaków. Łączy się on pięknie zarówno z jesienną melancholią, jak i funkcyjnie - z nadchodzącymi wyborami. O tych nic nie powiem - może tylko tyle, że warto się wybrać. O samej rodzinie Oldaków, jak zwykle na stronicy poświęconej obiektowi z okładki, czyli siódmej w kolejności.

A skąd taki tytuł wstępniaka w tym numerze? Broń Boże, obrzydliwością nie nazywam budynku Urzędu - ten wpisuje się pięknie w okoliczne zabudowania, jak i w samą ulicę Grodziską. Jego estetyki nie zaburzyło nawet rozbudowanie go w latach 80-tych. Nie nawiązuję także do zbliżającego się Święta Zmarłych, czy amerykańskiego święta Halloween - które faktycznie jest pełne obrzydliwości. Nawiązuje natomiast do dwóch tekstów dostępnych na kolejnych kartach. Pierwszy opisuje historię i metodę medycyny naturalnej znanej na pewno wielu z Was z książek czy też programów na Discovery. Ja sam w mojej młodości, spędzonej na pięknym brzegu Sanu w Bieszczadach, nie raz natknąłem się na poławiaczy pijawek. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zwróciła się do mnie osoba, która taką metodę leczenia specjalistycznymi i sterylnymi już metodami stosuje tu, u Nas, w okolicach Brwinowa. Drugim katalizatorem do użycia tej nazwy w ten sposób, jest tekst Człowiek Człowiekowi Wilkiem, do którego opublikowania przymierzam się już od jakiegoś czasu. To zabawne i budujące przemyślenia, w sam raz na te jesienne dni.

Czy byśmy tego chcieli czy nie, zmierzamy w kierunku końca roku. Roku udanego dla niektórych, dla innych pełnego wyzwań. Październik jest jednym z miesięcy zwieńczających mijający rok. Wprawdzie podziękowanie za otrzymany plon - a jest on w tym roku bardzo dobry - obchodzone jest w pierwszy dzień jesieni lub w pierwszą niedzielę po dniu św. Michała (23 września), niemniej jednak październik jeszcze mocno jest związany ze zbiorami (kapusty, buraków, selera czy dyni) jak i ogólnie z żywnością. To w tym miesiącu, znajdziemy w kalendarzu zarówno Światowy Dzień Żywności - jakże ważne pogłębianie świadomości opinii publicznej dotyczącej globalnych problemów żywnościowych: głodu, niedożywienia i ubóstwa - jak i Światowy Dzień Chleba - podstawowego elementu posiłków, ale i ważnego symbolu w obrzędach wielu kultur. Jest to też miesiąc najczęstszych załamań pogodowych i nierozerwalnie łączących się z nimi załamań nerwowych. Dlatego tak jak Małgorzata Rosińska w swoim tekście zachęcam - bądźmy dla siebie mili.

Jeśli natomiast kogoś irytują te wszystkie święta i dni, może sobie usiąść w niedzielę 21 października i poobchodzić lub nie We wrześniu przegapiłem Międzynarodowy Dzień Odpoczynku od pewne ważne wydarzenie Świętowania :) - było to odsłonięcie tablicy celebrującej 90Tomasz S. Róg lecie podkowiańskiego “Pałacyku” Kasyno. W związku z tym publikujemy także krótkie wspomnienia pani Barbary Walickiej, wspaniale oddające były klimat tego miejsca.

STOPKA REDAKCYJNA


4

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

Gmina Brwinów, Powiat Pruszkowski | Bożena Burzykowska

O tajemniczej fabryce natury czyli o pijawce lekarskiej. udzkość tę metodę zna od czasów starożytnego Egiptu. Gdy pijawkom leczniczym, odrębne dzieło poświęcił Hipokrates, po drugiej stronie świata stosowali je kapłani Azteccy. W naszych stronach bezkręgowce te można było kiedyś znaleźć tylko w krystalicznie czystych strumieniach i jeziorach, obecnie w specjalnych hodowlach. Po co? Ponieważ coraz więcej ludzi sięga po tę naturalną metodę. Również w naszej najbliższej okolicy.

L

Stawianie pijawek lekarskich nie należy już dzisiaj do znachorskich praktyk. W wielu krajach refundowana jest przez kasy chorych.W 1996 roku potwierdzono badaniami naukowymi korzystne działanie hirudozwiązków na stymulację wzrostu komórek nerwowych. W związku z tym duże nadzieje wiąże się z możliwością leczenia poporodowych porażeń mózgowych u dzieci oraz choroby Parkinsona i Alzheimera u osób w podeszłym wieku.

z zasadami hirudoterapii a wiedza ta jest potwierdzona Certyfikatem. Jest to metoda nieinwazyjna, dlatego też poleca się ją jako alternatywę dla standardowego leczenia. Jedna pijawka w ciągu zabiegu wypija 3-5 ml krwi. Wprawdzie ranki po zabiegu krwawią ok. 10-12 godzin ale nie jest to niebezpieczne dla organizmu.Jak w każdej metodzie leczenia istnieją przeciwwskazania:

Hirudoterapeuci przekonują, że pijawki warto sobie postawić nawet wtedy, gdy nic człowiekowi nie dolega lub jeszcze nie wie,że mu coś dolega. Pijawka lekarska to żywe laboratorium farmakologiczne,które produkuje substancje biologicznie czynne takie jak: hirudynę, antyelastezę, lipazy, esterazy, neurotransmitery, prostaglandyny i inne. Do tej pory wykryto ok. 100 substancji czynnych (hirudozwiazków) produkowanych przez pijawkę lekarką Hirudyna np. to najPijawka poprzez regulację układu krążenia mocniejszy obecnie znany lek przeciwza1.Nigdy nie stawia się pijawek kobietom człowieka skutecznie leczy bądź wspomaga krzepowy. w ciąży; leczenie wielu chorób takich jak: choroby układu sercowo-naczyniowego, endokryno- Pacjenci podczas hirudoterapii często oba- 2.Nie przystawia się pijawek ludziom chologicznego,moczowo-płciowego, oddecho- wiają się bólu. Jednak zabieg ten nie jest bo- rym na hemofilię; wego, kostno-stawowego, choroby lesny, ponieważ wśród związków 3.Należy zachować szczególną ostrożność dermatologiczne, krwiaki i zakrzepy, nadci- wpuszczanych przez pijawkę do krwiobiegu w przypadkach, gdy ciśnienie krwi wynosi śnienie, niedociśnienie, choroby i bóle serca, są takie, które mają działanie przeciwbólowe 60/80 lub nieco mniej; zakrzepowe zapalenie żył, chorobę niedo- i lekko znieczulające. Chorzy pytają również 4.Nie przeprowadza się zabiegu hirudoterakrwienną, wysoki cholesterol, choroby skó- o to, czy pijawki będą się poruszać po ciele pii przy silnej anemii; ry, rwę kulszową, żylaki, trudno gojące się i przemieszczać. Otóż podczas zabiegu pi- 5.Z założenia nie leczy się pijawkami dzieci rany, obrzęki powypadkowe, choroby płuc jawka przystawiana jest w ściśle określone poniżej 10-tego roku życia. i oskrzeli, choroby przewodu pokarmowego, miejsce i tam pozostaje. Cały zabieg trwa do Hirudoterapia to jedna z ciekawszych mechoroby wątroby, alergie, procesy starzenia, półtorej godziny. tod, na jakie stawia medycyna naturalna. choroby kobiece, prostatę, zapalenie korzonków nerwowych, bóle stawów, choroby Sam proces przystawiania pijawek nie jest Choć wiele osób do leczenia za pomocą pinerek, bóle kręgosłupa, nerwice, depresję, zabiegiem zbyt skomplikowanym, pod wa- jawek podchodzi z dystansem, warto runkiem, że jest wykonany przez osobę za- uwzględnić wszystkie korzyści jakie ta teraa nawet niektóre nowotwory. znajomioną teoretycznie i praktycznie pia może nam przynieść. W hirudoterapii terapeutyczny efekt działania substancji aktywnych daje wydzielina śliny pijawek pochodzących wyłącznie z hodowli laboratoryjnej oraz posiadające świadectwo pochodzenia. W krajach takich jak Stany Zjednoczone,Wielka Brytania, Niemcy czy Rosja jest przyjętą metodą leczenia stosowaną przez lekarzy, jednakże w świetle polskiego prawa ten sposób leczenia jest niekonwencjonalny.


BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

5

Obchody 1 00-lecia Niepodległości | Autor: Karol Stanisław Kühn

Rolników droga do Niepodległości W

przyszłym roku będziemy obchodzili 30 rocznicę wygranej walki opozycji demokratycznej z komunistycznym reżimem w Polsce. Walki w której zamiast karabinów i naboi użyto powielaczy i papieru. W czynny opór przeciwko sowieckiej okupacji polski po 1945 roku zaangażowały się różne grupy społeczne. Od robotników, ludzi kultury, naukowców poprzez młodzież szkolną i akademicką a na rolnikach skończywszy. Historia rolników w drodze do niepodległości zaczęła się już w czasie wojny. Początki walki z okupantami sięgają 1941 roku i powstania Batalionów Chłopskich. Późniejszy opór rolników wobec kolektywizacji wsi zakończony wystąpieniem Władysława Gomułki potępiającym politykę rolną w latach 1948 – 56 dał polskiej wsi czas na oddech i odbudowę tego co przymusowa kolektywizacja zniszczyła. Prawdziwy rozkwit opozycyjnych organizacji rolniczych to połowa lat 70-tych XX w. W 1974 roku w parafii w Zbroszy Dużej rolnicy wspólnie z ks. Czesławem Sadłowskim wygrali pierwszy bój z ówczesną władzą. Wywalczyli budowę kościoła w swojej parafii lecz drugoplanowym sukcesem tego oporu było zintegrowanie i zjednoczenie lokalnej społeczności. W 1978 roku W Zbroszy Dużej powstaje Komitet Samoobrony Chłopskiej Ziemi Grójeckiej. W parafii prowadzonej przez ks. Sadłowskiego odbywały się wykłady Uniwersytetu Ludowego, działała biblioteka a także ukazywały się niezależne czasopisma i gazety. Na fali strajków sierpnia 1980 roku rolnicy ze Zbroszy Dużej wspierali strajkujących stoczniowców organizując akcję protestacyjną. Zostały wstrzymane dostawy mleka i innych płodów rolnych do punktów skupu. Została zorganizowana zbiórka pieniędzy, które zostały przekazane strajkującym robotnikom w Stoczni Gdańskiej. Po podpisaniu porozumień sierpniowych powołany został Komitet Założycielski NSZZ Rolników, równoległe powstaje związek zawodowy skupiający rolników NSZZ „Solidarność Chłopska”. Rejestracji tych podmiotów mocno sprzeciwiała się ówczesna władza. Dopiero po zawarciu porozumień rzeszowsko-ustrzyckich 12 maja 1981 zostaje zarejestrowany NSZZ Rolni-

ków Indywidualnych „Solidarność”, skupiający członków dwóch poprzednich związków zawodowych. Przewodniczącym został Jan Kułaj. W Solidarności Rolników Indywidualnych działali także min., Jan Antoł, Artur Balazs, Piotr Bartoszcze, Roman Bartoszcze, Stanisław Chrobak, Witold Hatka, Tadeusz Kensy, Gabriel Janowski, Stanisław Majdański, Józef Laskowski, Józef Ślisz, Roman Wierzbicki, Antoni Wojnarowicz, , Władysław ŻabińOgólnopolski Komitet Oporu Rolników ski. zawiesił swoją działalność a przed Polską otworzyły się nowe perspektywy. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidar- Dzisiaj wielu dawnych działaczy opozycji ność” istnieje niecałe 7 miesięcy. Zostaje chłopskiej żyje w zapomnieniu, często bozdelegalizowany 13 grudnia 1981 roku. rykając się z problemami zdrowotnymi Wielu działaczy NSZZ RI zostało interno- i finansowymi. Wielu z nich czuje gorycz wanych w Ośrodkach Odosobnienia. Re- i odrzucenie przez państwo o które walpresje dotknęły blisko 350 działaczy czyli. Pomimo starań organizacji pozarząchłopskich. Wśród internowanych by- dowych, Instytutu Pamięci Narodowej, li m.in. Gabriel Janowski, Wiesław Kęcik, historyków i pasjonatów najnowszej hiBogumił Studziński czy Marian Wiak. storii Polski nie udaje się przywrócić pamięci o tych bohaterach bezkrwawej walki Działacze chłopscy z naszych okolic. o niepodległość Polski. Każdego roku śroPo wprowadzeniu stanu wojennego opór dowiska dawnej opozycji antykomuniśrodowisk chłopski został na krótko przy- stycznej oddają cześć i pamięć tłumiony. Rolnicy dość szybko otrząsnęli wydarzeniom 13 grudnia. W tym roku, się z pierwszego szoku i na ich odpowiedź w 37 rocznicę, uczcijmy pamięć rolników władze komunistyczne nie musiały czekać walczących o niepodległość Rzeczypospodługo. W 1982 roku na Podkarpaciu po- litej Polskiej zapalając symboliczną wstaje Ogólnopolski Komitet Oporu Rolni- świeczkę pamięci. ków. OKOR wydawał m.in. jednodniówkę „Wieś Rzeszowska” oraz czasopismo „Wieś P.S. 23 września 2017 roku w Warszawie odbyła się konferencja „Rolników droga do Polska”. Niepodległości”, której byłem pomysłoRolnicy rozpoczęli zbiórki żywności dla in- dawcą i koordynatorem. Konferencję zorternowanych, prowadzili akcje protestacyj- ganizowało Stowarzyszenie Wolnego ne, wstrzymywali dostawy płodów rolnych Słowa i Urząd do Spraw Kombatantów i mleka do punktów skupu. W 1986 roku i Osób Represjonowanych. Zapis konfepowstała Tymczasowa Krajowa Rada Rol- rencji dostępny jest na youtube. ników „Solidarność” oraz Konwent Seniorów Niezależnego Ruchu Ludowego. Organizacje te mocno odwoływały się do tradycji niepodległościowych ruchu ludowego. Działalność opozycyjna środowisk chłopskich trwała do czasu rozpoczęcia rozmów okrągłego stołu. To wtedy w strukturach OKOR powstał silny ruch sprzeciwu wobec negocjacji z komunistami. 4 czerwca 1989 roku odbyły się częściowo wolne wybory, które były wielkim sukcesem strony opozycyjnej. Wielu działaczy chłopskich weszło do ówczesnego Sejmu i Senatu. Po ponownej legalizacji działalności NSZZ RI,

Piszą dla nas:

Karol Stanisław Kühn -

Mieszkaniec Otrębus. Działa społecznie w organizacjach pozarządowych, jest sekretarzem Rady Społecznej Funduszu Zasłużonych Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Współpracuje z Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Instytutem Pamięci Narodowej, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Kancelarią Premiera i Kancelarią Prezydenta RP.


6

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

Autor: Małgorzata Rosińska | zajrzyj na bloga: familywhoexplores.wordpress.com

Człowiek człowiekowi wilkiem a zombie zombie zombie, czyli rozważania na temat natury ludzkiej

Z

astanawiasz się czasem nad tym jak żyć? Nad tym czy jesteś szczęśliwa/szczęśliwy? Czym w ogóle jest szczęście? Czy jesteś dobrym człowiekiem? Kim w ogóle jesteś? Ja tak. I są takie chwile, gdy wydaje mi się, że znam odpowiedzi na te wszystkie ważne pytania a są chwile, że kompletnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Kim jestem? Czego pragnę? Po co żyję? Ilu ludzi tyle odpowiedzi. A u zombie wszystko jest proste i klarowne. Jest Zombie. Pragnie Mięcha. I nie zastanawia się po co żyje, bo nie żyje. Nie chodzi do pracy, nie płaci rachunków, nie ma kredytu do spłacenia. Nie ma domu, bo go nie potrzebuje. Znajdzie mięcho to zje. Nikt mu go nie zabierze, bo jak wiadomo zombie są głupie, więc nie uknują przeciwko sobie planu przejęcia mięcha. Co najwyżej przyłączą się do uczty. W grupie raźniej. Zombie w ogóle na ogół poruszają się w grupie.

Niedawno robiłam zakupy w Żabce. Wchodzi facet i od progu bardzo niemiłym tonem pyta kasjerki: Jest karma dla kotów? (po co mówić dzień dobry czy coś, lepiej od razu kawę na ławę). Kasjerka mu na to, że tak, jest, na regale przy lodówkach z napojami. Gość zamiast ruszyć tył do regału z karmą dalej męczy bułę. Ale jaką tę karmę macie? Kasjerka, że nie wie, bo pracuje tu dopiero drugi tydzień, co jest napisane na plakietce, nie zna jeszcze wszystkich produktów. To go rozsierdziło, że jakim prawem ona tego nie wie, głupia czy co i w ogóle za co jej płacą., że powinna chyba pracę zmienić, bo skoro to drugi tydzień to już powinna wiedzieć co sprzedaje. Widząc, że dziewczyna zaraz się rozpłacze mówię: Proszę Pana, ten sklep ma jakieś 20 metrów kwadratowych, już dawno mógł Pan sprawdzić jakie karmy są na półce. Sp********j, usłyszałam i pan wyszedł. Chwilę potem usłyszałam „dziękuję” od pani z kasy. To ja poproszę jeszcze tego pączka z oreo - mówię. A dziewczyna na to: niech pani go nie bierze, bo już od kilku dni tu leży. Karma wraca.

A jak jest z nami? Czy możemy liczyć na czyjeś wsparcie? Czy musimy ciągle walczyć o swoje? Czy lepiej żyć samemu? Czy może lepiej jednak pomagać sobie nawzajem? Żyjemy przecież na jednej planecie. Jesteśmy jednym gatunkiem. Bądźmy jak zombie. Pomińmy tylko gnicie i rozkład ciała. Pomagajmy sobie nawzajem, choćby dobrym słowem, czy ostrzeżeniem przed Wiecie dlaczego tak bardzo lubię tema- wdepnięcie w kupę (tak, zdarzyło mi się tykę zombie apokalipsy? Nie dlatego, że kiedyś krzyknąć „niech Pan się nie rusza! przewalają się tam tony mięcha, flaków Proszę uważać, bo zaraz Pan wdepnie i hektolitry krwi. No dobra, dlatego też. w kupę!” do faceta, który przypinał rower Te głupie z pozoru historie o żywych tru- i był bardzo blisko totalnej katastrofy). pach to tak naprawdę historie o lu- Fajne to uczucie, że się komuś pomogło, dziach. O tym, że nawet w czasach nawet w tak błahej sprawie. apokalipsy człowiek człowiekowi wilkiem. O tym, że to nie zombie są dla lu- Oczywiście zdarzają się sytuacje, w któdzi największym zagrożeniem a inni rych żałuję, że wyciągnęłam do kogoś ręludzie. O tym, że zawsze będą walczyli kę. Jak wtedy, gdy podczas mojego o władzę, wpływy, o bogactwo. O to, żeby porannego letniego joggingu po drugiej mieć więcej niż pozostali, nawet kosztem stronie ulicy przewrócił się jadący na rozkładu swojego człowieczeństwa. Żeby zdezelowanym rowerze pan żul. Nie ponie było, nie ganię za chęć posiadania trafiłam go, ot tak, ominąć. Zawracam, czy fakt posiadania majątku. Uważam po podbiegam do niego, pytam czy wszystko prostu, że to nie obliguje do bycia czło- ok, podaję rękę, żeby pomóc mu się podnem. Nie powinno się traktować ludzi nieść. A ten patrzy na mnie jak na waz góry dlatego, że tobie się udało a jemu riatkę i zaczyna mi lżyć. Że co on ku*wa nie. Proste. Bądźmy dla siebie mili. Le- sobie nie da rady sam, że nie potrzebuje piej nam się wtedy będzie wszystkim ży- litości, że co ja chcę od niego. A obok ło. stoi Żulietta i się śmieje. Ze mnie i z nie-

go. Chciałam pomóc, rękę podać a zostałam zbluzgana i wyśmiana. A potem mnie olśniło, że tego faceta zazwyczaj ludzie traktują jak śmiecia, jak szczura, że on po prostu był w szoku, że ktoś mu rękę podaje. Może tak było. A może był po prostu zwykłym niewdzięcznym sznurem do firany. Może też nie chciał mi podać ręki, bo właśnie przebiegłam 6 kilometrów w pełnym słońcu i możliwe, że śmierdziałam gorzej niż on.Nigdy się nie dowiem. Ale tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni tak jeden żul nie spowoduje, że zmienię zdanie odnośnie tego, że warto pomagać. Przynajmniej spróbowałam, zrobiłam coś. Czy dostałam coś w zamian? Tym razem wiązankę bluzgów, ale nie po to to robię, żeby coś dostać w zamian, choć miło usłyszeć „dziękuję”. Czy umyłam jabłko mydłem, bo było tłuste? Tak. Czy smakowało? Nie, bo mydło miało silny lawendowy zapach. Kulka.

Piszą dla nas:

Małgorzata Rosińska -

Uwielbia gadać, czytać książki i komiksy, oglądać kreskówki i filmy, grać w planszówki, zwiedzać od rana do nocy, chodzenie po górach, jeść, biegać i stać na głowie. Uwielbia też tatuaże. Nienawidzi robić paznokci i zakupów. Prowadzi bloga, biega, i wraz z rodziną spaceruje po górach.


BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

7

Brwinów | Zdjęcie z okładki | Autor: Tomasz S. Róg

Grodziska 1 2 -Dom Oldaka M

y wszyscy znamy dobrze ten budynek. Jadąc w stronę Podkowy Leśnej z centrum Brwinowa, do galerii handlowej czy do drogi 719 mijamy go po prawej stronie. Ale nie oglądamy go tylko przez okno samochodu czy przez ramię kiedy spacerujemy czy jedziemy rowerem. Jestem pewien, że wielu z Was jest częstym gościem w tych ścianach. Pod adresem Grodziskiej 12 mieści się bowiem Urząd Gminy. Jako młodzi ludzie nie mamy zbyt wiele powodów aby tam zawitać, jednak z wiekiem, spraw które tam załatwimy przybywa. Choćby zarejestrowanie się jako osoba zamieszkała i zdolna do głosu w nadchodzących wyborach samorządowych. W urzędzie gminy też otrzymamy dowód osobisty, uzyskamy akt urodzenia, lub zgonu czy małżeństwa. Gdy zdecydujemy się gdzieś osiąść i zbudować coś w swoim życiu - otrzymamy tam zezwolenie na budowę - a gdy spotka nas potrzeba zniszczenia czegoś - pozwolenie na rozbiórkę. Urząd towarzyszy nam w swoim biznesie, zarejestrujemy tam jednoosobową działalność gospodarczą, zapłacimy niektóre podatki. Można tu zmienić imię i nazwisko, a w przypadku tego brwinowskiego urzędu - tu interweniujemy, kiedy nie czujemy się bezpiecznie - bowiem w budynku mieści się również straż miejska. Ale budynek nie powstał w celu pełnienia tej funkcji. Zbudowany między dwoma największymi konfliktami jakie spotkały Europę, pierwotnie miał swojego prywatnego właściciela i był częścią innej sfery życia, naszej miejscowości. Jak piszę Grzegorz Przybysz w swojej nagrodzonej w 2011 roku publikacji: „ Brwinowscy Żydzi. Kronika przerwanego życia.”

Do zamożniejszych familii, i to nie tylko na tle społeczności żydowskiej, lecz wszystkich mieszkańców Brwinowa, należała liczna rodzina Oldaków. Oldakowie byli właścicielami kilku tartaków i składów opałowych, między innymi w Brwinowie, Grodzisku i Błoniu. Składy prowadził inżynier Henryk Oldak, urodzony w 1880 roku, wraz z żoną Felicją oraz ze starszym bratem Izaakiem, który zajmował się również wydobywaniem żwiru w okolicach ulicy Żwirowej. Firma działała pod nazwą „Składy Tartaczne i Opałowe – H. F. Oldak i Spółka”. Węgiel i koks sprowadzano bezpośrednio z kopalni, z którą brwinowska spółka miała podpisaną umowę, natomiast drewno do tartaku dochodziło transportem kolejowym, głównie ze wschodu Polski, gdzie sośnina i świerk były najtańsze. W Brwinowie istniała specjalna bocznica kolejowa, po której przetaczano wagony z drewnem, węglem i koksem, i czym prędzej rozładowywano, żeby nie płacić osiowego. Wagony z drewnem lokowano w pobliżu tartaku, gdzie było cięte na tarcicę, deski, belki i kantówki. Tu również poddawano je dalszej obróbce na specjal- 50 nych maszynach do formowania i profilowania drewna, między innymi na heblarkach, tokarkach, frezarkach i grubościówkach. Interes kwitł doskonale przez całe lata, aż do września 1939 roku. Sam zakład w Brwinowie zatrudniał około pięćdziesięciu osób. Sprzedaż towarów odbywał się na miejscu, skąd firmowi wozacy rozwozili wszystko do klientów. Pod koniec dwudziestolecia Oldakowie zaczęli budować dla siebie i najbliższej rodziny po-

kaźny, dwupiętrowy dom przy Grodziskiej, lecz nie wiadomo, dlaczego nigdy w nim nie zamieszkali. Natomiast wynajęli go dobrze sytuowanym lokatorom. Dziś w tym budynku mieści się Urząd Gminy Brwinów. Małżeństwo Oldaków miało dwóch synów – Wilnera Abrahama (1914) i Aleksandra (1918). Obaj skończyli studia prawnicze w Warszawie. Tuż przed wybuchem wojny bracia nagle zniknęli. Dopiero po wojnie okazało się, że wyemigrowali na Zachód, prawdopodobnie do Szwajcarii.

Dom Oldaków, o adresie Grodziska 12, po wojnie, gdy Brwinów uzyskał prawa miejskie, upaństwowiono, a później uczyniono siedzibą Urzędu. W latach 80 rozbudowano, utrzymując stylistykę i do dzisiaj, zadbany, jest wizytówką Gminy. „Kronika przerwanego życia." jest rozdziałem z książki pt."Dawno temu w Brwinowie..." autorstwa Grzegorza Przybysza.

Reklama bezpłatna


8

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

Podkowa Leśna | Autor: Barbara Walicka

Kasyno - Okruchy wspomnień B

ogata, a w niektórych okresach burzliwa, dziewięćdziesięcioletnia historia budynku zrealizowanego według projektu Juliusza Dzierżanowskiego zaczęła się w czerwcu 1928 roku, kiedy otwarto tu kawiarnię i restaurację; było to miejsce spotkań eleganckiego towarzystwa. W "sali lustrzanej" - największym pomieszczeniu obiektu, znajdującym się na pierwszym piętrze, odbywały się wystawne przyjecie, rauty i bale. Klub Sportowy - "Pałacyk Kasyno", służył mieszkańcom Podkowy Leśnej w swoim klubowym charakterze do 1939 r. Na koniec chciałabym przytoczyć fragment wspomnień pani Krystyny Szmajdowicz, która opisuje klimat przedwojennej Podkowy: „Kasyno nazywało się tak już wtedy. Na górze była restauracja, a na dole można było zostawić narty, sanki. narty, sanki, łyżwy. Był kort tenisowy. Młodzież mogła wypić herbatkę czy lemoniadę. Nie było żadnej niechęci ze strony personelu, choć przycho-

dziło się całą ferajną. Życie towarzyskie kwitło, mimo że mieszkańców było jeszcze mało. Ludzie byli bardzo życzliwi dla siebie. Kasyno prowadzili państwo Jankowscy. Bardzo ładnie tam było, luksusowo, doskonałe jedzenie. Młodzież jeździła w parku na nartach, a jak się wracało z nart, to wstępowało się tam na herbatkę i nikt nie zwracał uwagi, że młodzież może nabrudzić. Więc jeździło się na nartach, był kort tenisowy i wspaniale zrobiony tor saneczkowy; mniej więcej wzdłuż ulicy Parkowej, wchodziło się po schodach, dookoła były bandy, dojeżdżało się prawie do Podkowy Głównej”. W pierwszym okresie wojny funkcjonowała tu wyłącznie elegancka i droga restauracja, i kasyno, dostępne wyłącznie dla Niemców. A potem… Jako rodowita podkowianka leśna, od dłuższego czasu prowadzę „wykopaliska”: Zbieram okruchy wspomnień mieszkańców i bywalców Miasta Ogrodu. Kilka dni temu dotarłam do informacji, że w roku 1938 odbył się w Kasynie wspaniały bal Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Może uda mi się zdobyć zdjęcie jednej z uczestniczek tego balu, która występowała na nim w pięknej sukni od Hersego. Nie mówiąc o wspaniałej biżuterii. W moich czasach szkołę nazywaliśmy bursą. Ponieważ po szpitalu w Kasynie mieściła się bursa dla popowstaniowych sierot i ta nazwa przylgnęła do dobudowanych baraków, gdzie odbywały się lekcje. Podczas przerw biegaliśmy po parku, a zimą jeździliśmy na nartach i sankach. Nie przetrwał tor saneczkowy, ale jeszcze stosunkowo niedawno o jednym ze stoków, tym najbardziej wyboistym, mówiło się „Diabelska Góra”.

W sali lustrzanej odbywały się lekcje gimnastyki. Ale nie tylko. Wtedy jeszcze ściany zdobiły lustra w komplecie. W karnawale 1957 roku w tej właśnie sali odbył się bal kostiumowy dla najstarszych uczniów szkoły podstawowej, czyli dla klas szóstej i siódmej. Poprzebierani w stroje Cyganek, piratów i co tam sobie kto wymyślił, tańczyliśmy głównie tanga i walce, odtwarzane z płyt gramofonowych. Były kanapki, ciastka, herbata i oranżada. Jak bal to bal. Ja miałam strój „hiszpańskiej markizy” – markizy, bo siostra i brat pomogli mi ułożyć na zrobionych z drutu obręczach coś w rodzaju krynoliny, a „hiszpańskiej” dlatego, że mama na wysokim grzebieniu upięła mi swój czarny koronkowy szal jako mantylkę. Miałam oczywiście długie do łokcia takie elastyczne czarne chińskie rękawiczki i maseczkę wyciętą z tektury. I uwaga – pociągnięte tuszem rzęsy! To był mój pierwszy bal. Pamiętam, że tańczyłam z miłym kolegą Lolkiem Buksowiczem, z którym przyjaźń przetrwała lata i z którym później, już w czasach studenckich, często wspominaliśmy te nasze stroje zrobione nie tyle z jakichś szmatek, bardziej z fantazji. Jakie czasy, takie bale. Mieszkam w Warszawie, lecz w Kasynie bywam często. Bo cóż lepszego niż długi spacer po Lesie Młochowskim czy krótsza przechadzka po parku, coś na ząb w Suliko, potem koncert, spektakl, wernisaż… Rozmowa w miłym towarzystwie. Chciałoby się przekształcić słynną frazę François Villona i powiedzieć: znów patrzę na niegdysiejsze śniegi. Jak widać, po latach został przywrócony charakter tego obiektu, gdzie kultura i sport współistnieją harmonijnie. Może kiedyś w przyszłości uda się odtworzyć tor saneczkowy, którego resztki istniały jeszcze moich czasach szkolnych. Bo na herbatkę i nie tylko - już można wpaść do Suliko, restauracji, która wzbogaca Podkowę gruzińskim akcentem. To zmieniło się po wybuchu Powstania Warszawskiego, w połowie sierpnia 1944 dotarł tu pierwszy transport rannych – do II połowy 1945 r., znajdował się tu oddział wewnętrzny warszawskiego Szpitala Wolskiego.


BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

LINIA

9

Otrębusy, Gmina Brwinów | Autor: Renata Pachnik

Kulturalnie

spotkanie z Ałbeną Grabowską

D

yrektor Książnicy Pruszkowskiej, pan Grzegorz Zegadło, to niewątpliwie postać nietuzinkowa. Od 1993 roku, kiedy to został mianowany na stanowisko dyrektora Miejskiej Biblioteki, stale zaskakuje mieszkańców nowymi pomysłami. Organizuje konkursy, wystawy, pokazy... Pomysły wciąż (mu) się nie kończą! Tym razem zostaliśmy zaproszeni na spotkanie z Ałbeną Grabowską- pisarką, operującą lekkim piórem. Zagadkowe imię naszego gościa, którego matka jest Bułgarką oznacza kwiat jabłoni. I pierwsza powieść napisana przez p. Ałbenę nosi tytuł: "Tam, gdzie urodził się Orfeusz". Książka ta to historia bułgarskiej rodziny o tradycjach, historii, kulturze i codziennym życiu w górach Rodopach. Do młodszego odbiorcy skierowana jest seria książek o Julku i Mai, dzieciach, poznających skomplikowane zagadnienia związane z budową naszego mózgu. Ten kierunek pisarski jest pokłosiem wykształcenia p. Ałbeny, jest ona lekarzem neurologiem-epileptologiem z doktoratem!

Dla mieszkańców naszych okolic szczególnie bliska jest następna, trzytomowa seria zatytułowana "Stulecie Winnych". Saga ta dzieje się w dwudziestym wieku na terenach Brwinowa i Podkowy Leśnej. Osadzona w realiach historycznych i geograficznych jest trzymającą w napięciu, ciekawą opowieścią o naszych sąsiadach. Pisarka zatęskniła jednak za klimatami bułgarskimi, czego następstwem było wydanie powieści pt. "Kości Proroka". Spotkanie, na które zostaliśmy zaproszeni przez p. dyrektora Książnicy Pruszkowskiej oraz przedstawicielkę wydawnictwa Marginesy, było okazją do przedstawienia tego woluminu. Reklama

Ałbena Grabowska jest cudownie ciepłym człowiekiem z pasją. Chętnie i ciekawie opowiadała publiczności o swoim życiu i twórczości. Uczestnicy spotkania byli wzruszeni skromnością i delikatnością autorki, a jednocześnie pełni podziwu dla jej siły i niespożytej energii. Był to niezwykły wieczór, pełen ciepła i serdeczności.


XVIII

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK LINIA

REGIONY ETNOGRAFICZNE PAŃSTWOWEGO ZESPOŁU LUDOWEGO PIEŚNI I TAŃCA „MAZOWSZE”

WALDEMAR MATUSZEWSKI

Z ROZMÓW Z MISTRZEM ZAPAŁĄ O „MAZOWSZU” Wieloletni tancerz i choreograf „Mazowsza” mówi o kolejnym regionie etnograficznym, który wzbogacił program Zespołu z Karolina: Pszczyna , 1 980 . Układ choreograficzny: Witold Zapała, muzyka Marian Domański. olejny obrzęd (chodzenie z gaikiem) w programie „Mazowsza”. Mira się po powstaniu Kielc trochę do obrzędów przekonała i po „Kusokach świętokrzyskich” powstał następny obrzęd - chodzenia z gaikiem. Mira powiedziała, że zrobi piękne stroje pszczyńskie i gaik (ze śląska „goik”) został wprowadzony w tańcach i piosenkach regionu Pszczyńskiego. Uważam że to jest bardzo spokojny obrazek, nie śmieszny i dowcipny [jak Kielce], ale mający swój wyraz. (2008) Rekwizyt w układzie tanecznym. Tańce regionalne starałem się urozmaicić jakimiś rekwizytem. Tak jak Szamotuły były z batami, Kielce z przebierańcami, Zielona Góra z girlandami i winogronami, Wilamowice z babą w koszu i pajacami w maskach, tak Pszczyna - z wstęgami i z gaikiem, (16 V2017) Konsultacje i kolorystyka. Układ tego tańca obrzędowego konsultowałem z Janiną Marcinkową, opierałem się na notatkach i na opracowaniach o tańcach śląskich, które wydała („Folklor taneczny Beskidu Śląskiego”, Warszawa 1969). Kolory dobieraliśmy z Ireną DewitzZamoyską. (1 VI 2017) Operowanie kolorem – układ choreograficzny jako kompozycja malarska. Wprowadziliśmy w kostiumach pszczyńskich trzy

K

zasadnicze grupy kolorów, którymi trzeba było umiejętnie w układzie operować. Potrzebna była wyobraźnia, by to wszystko, co dzieje się na scenie było rozplanowane, by kolory się nie mieszały. Czasem nasi [członkowie zespołu] się dziwili, że jak to: ja bez próby, bez widoku kolorów, wszystko odpowiednio miksowałem i wychodziły z tego obrazy o różnych konfiguracjach, wszystko układało się malarsko? Udawało mi się to, bo ja miałem to wszystko przestudiowane, przeważnie po nocach przy zamkniętych oczach, czy też patrząc z różnych miejsc widowni Sali Kongresowej. Starałem się tworzyć tak, by każdy następny taniec nie był podobny do poprzedniego, by wnosił nowy wątek czy nastrój. Wszystko trzeba było skondensować- do pięciu, góra sześciu, minut! (2008).

Kontakt z redakcją wydawnictwa jubileuszowego Kalendarium „Mazowsza”: mazowsze70lat@gmail.com Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze, przygotowujące je wspólnie z miesięcznikiem "Linia", ogłasza społeczną zbiórkę - wpłat można dokonywać na konto nr 04 9291 0001 0099 7254 2000 0010, tytułem: „na działalność statutową Stowarzyszenia”). Wśród naszych darczyńców zostaną rozlosowane egzemplarze kalendarium.


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

11



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.