Goniec Mazurski 363

Page 1


2

PEREŁKI

MAZURSKI GONIEC

Dnia 25 października 2015 roku III RP została zawieszona (miejmy nadzieje, że stan zawieszenia przejdzie z czasem w stan zupełnej likwidacji). Na jakiś czas przynajmniej zgasło słoneczko Magdalenki ogrzewające swymi promieniami resortowe klany, postkomunistyczne oligarchie i czerwono – różowe pajęcze sieci oraz sprzyjających im żurnalistów mainstreamu. 1. Panika z powodu nadciągającego faszyzmu

W niedzielę 25. października głosująca część Narodu wręczyła czerwoną kartkę szeroko pojętemu systemowi władzy III RP. Systemowi jaki wykluł się podczas tajnych negocjacji w Magdalence anno domini 1989. Negocjacji pomiędzy czerwonymi dygnitarzami sowieckiego reżimu a tak zwaną „konstruktywną opozycją” czyli tą, którą Czesław Kiszczak wyselekcjonował sobie do rokowań, licząc, że z jej pomocą uratuje PRL. Wydarzenia tamtego czasu determinowały rzeczywistość III RP przez kolejne 25 lat z kawałkiem. I oto nagle społeczeństwo zmęczone oglądaniem w TV funkcjonariuszy PO, którzy pomiędzy zakąską z kawioru a ośmiorniczką rozkładają kraj na maty postanowiło się ich pozbyć. Pełnie władzy przejęło Prawo i Sprawiedliwość, partia, która na swych sztandarach nosi walkę z Układem. Preludium tego procesu mieliśmy już nieco wcześniej kiedy to kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda zneutralizował w wyścigu o fotel emisariusza interesów wojskowych kryminalistów z WSI (spadkobierców „najlepszych” tradycji Informacji Wojskowej, Zarządu II Sztabu Generalnego i WSW). Pięć lat temu kiedy Bronisław Komorowski wygrywał wybory, szef grupy przestępczej WSI Marek Dukaczewski otwierał szampana. Ciekawe co otwierał ostatnio, gdy wybory wygrał Andrzej Duda. Miejmy nadzieję, że już niedługo przed Dukaczewskim, Komorowskim at consortes któryś z prokuratorów zacznie szeroko otwierać wrota więziennych przybytków Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej. Niżej podpisany nie głosował na PiS. Nie jest zwolennikiem gospodarczych pomysłów Jarosława Kaczyńskiego, które jako żywo przypominają etap „późnego Gierka”. Nie trzeba być jednak zwolennikiem IV RP aby nie dostrzegać zmasowanej kampanii propagandowej wymierzonej w te partię. Kampanii toczonej zarówno nad Wisłą jak i postępowo-lewicowych mediach Zachodu. Krajowi i zagraniczni medialni strażnicy „liberalnej demokracji” czyli teatralnej dekoracji zdobiącej zachodnie rządy obłąkanych pogrobowców Pokolenia 68` podnieśli niesłychaną histerię! Oto w Polsce doszli do władzy „prawicowi faszyści”, którzy w myśl postępowego zidiocenia nie okazują pederastii należytego szacunku, nie kochają gender i nie są zwolennikami islamizacji Europy. Okupujący Brukselę post marksistowscy inżynierowie społeczni

mają coraz twardszy orzech do zgryzienia bo do tej pory nie mogli się uporać tylko z jednym „faszystą” na Węgrzech. A tu nagle do Wiktora Orbana dołączyli teraz „faszyści” znad Wisły. I nim jeszcze PKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów, podniosło się niesłychane larum! Rekord rekordów pobił w tym stadzie jeden z politycznie poprawnych półgłówków niemieckich mediów nazywający wyborców PiS „głupimi Polakami”. Zachodnim strażnikom postępu wtórują znani krajowi żurnaliści. Jak zawsze pod przewodnictwem nad redaktora Adama Michnika, który w Magdalence wspólnie z Kiszczakiem i Wałęsą, pomiędzy jednym a drugim kieliszkiem wódki, konstruował III RP. Ci którzy znają nieco twórczość redaktora z Czeskiej wiedzą doskonale, że jest to człowiek wielce utalentowany. Mało kto potrafi w sposób tak perfekcyjny ubierać własny cynizm, obłudę i zakłamanie w tak wielkie buńczuczne hasła. Rozumienie demokracji przez Michnika i jego wychowanków jest takie, że demokracja jest wtedy kiedy wygrywają nasi. Gdy nasi przegrywają w wolnych wyborach – to już nie jest demokracja. To totalitaryzm, nacjonalizm, faszyzm... (w miejsce wykropkowane wstaw jakiś kolejny „izm”). Za redaktorem Adamem łzy leją całe zastępy żurnalistów skupionych w nieformalnym froncie Frontu Zjednoczenia III RP. Tomek Lis sapie niczym oszalały! A niech się chłop wysapie, wszak to już jego ostatnie sapania w TVP... Na otarcie łez zostanie mu tylko szmatławiec „Newsweek”. Tam będzie mógł pluć do woli. 2. Sojusz Lewych Demokratów – anielski orszak niech twą duszę przyjmie...

W nowym Sejmie po raz pierwszy nie będzie spadkobierców PZPR z SdRP/SLD. Stary bolszewik Leszek Miller jak się wydaje, odchodzi do lamusa historii. Nie pomogły miraże z producentem taniego wina z Biłgoraja. Nie pomogły marketingowe triki z Barbarą Nowacką, która mimo wszystko w tym towarzystwie wydaje się być sympatyczną i przyzwoitą osobą. Tym bardziej nie rozumiem co ona robi w towarzystwie kreatur pokroju Palikota, Millera czy – o zgrozo! – rozhisteryzowanej feministycznej idiotki Szczuki. No cóż, jej wybór. A sam Miller, ten który kiedyś rzekł, że „prawdziwego mężczyznę poznaję się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy”, osobiście wystawił sobie najlepsze z możliwych świadectwo. Swoją karierę w III RP zaczął od szmuglowania z Moskwy od przyjaciół z KGB pieniędzy na przeżycie po rozkładzie PZPR (wspólnie ze swoim mentorem Mieczysławem Rakowskim) a skończył w oparach śmieszności. I tak jak społeczeństwo po-

wiedziało NIE konsumentom ośmiorniczek z „Sowy i przyjaciół”, tak samo wysłało na polityczny śmietnik przedstawicieli postkomunistycznej oligarchii. 3. Piechocińskie Stowarzyszenie Lawirantów poza żłobem

Jest jeszcze jeden kwiatek do kożucha. Pamiętają państwo jedną z pierwszych scen filmu „Psy” Władysława Pasikowskiego? Tam weryfikowany esbek Franz Maurer (Bogusław Linda) rzecze do przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej (Zbigniew Zapasiewicz): „Czasy się zmieniają ale pan zawsze jest w komisjach”. Przypomniała mi się ta scena kiedy obserwowałem wyborczy wynik Piechocińskiego Stowarzyszenia Lawirantów tworzącego Klub Bogatych Chłopów. Czasy się zmieniały ale PSL zawsze było w koalicjach, co biorąc pod uwagę matkę PSL czyli ZSL, które z PRL-u było wiecznym koalicjantem i przystawką dla PZPR, nie jest niczym szczególnym. A tu nagle okazało się, że czasy wiecznego koalicjanta się właśnie skończyły. Oportuniści skupieni najpierw wokół Pawlaka, a teraz Piechocińskiego mają poważny problem. Bo jeśli zwycięzcy wyborczego rozdania postanowią wyzamiatać PSL- owskie koterie i rodzinne klany okupujące sejmiki wojewódzkie, samorządy oraz instytucje i agendy rolnicze to „partia chłopska” może stracić rację bytu. Do tej pory jej jedyną racją bytu i wiecznej koalicji było utrzymywanie tych pasożytniczych klanów w instytucjach państwa, zwłaszcza tych skupionych wokół rolnictwa. Dlatego rządzili do spółki z każdym, z Tuskiem, z Kopacz, z Millerem. A teraz? Na szczęście płakać nie ma po kim. 4. Premierówno Kopacz! Spakowałaś się już?

Przed wyborami córka premier Ewy Kopacz rzekła, że jeśli PiS wygra wybory to ona wyjedzie z kraju. Mam zatem pytanie: czy córka pani premier już się spakowała? Oby jak najszybciej! Wszak życie w faszystowskiej republice jest nie do zniesienia. Pakuj się premierówno szybciutko i znikaj. Na miejsce stałego zameldowania proponuję Smoleńsk. Jeśli możesz to koniecznie zabierz ze sobą mamusię. Ona jako wybitna specjalistka i niekwestionowany autorytet zajmie się na miejscu tym co potrafi najlepiej: przekopywaniem smoleńskiej ziemi na półtora metra w głąb. 5. Ilu mamy w kraju idiotów?

To że dawna Unia Wolności (PO) przegrała po ośmiu latach haniebnych rządów wybory ma swoje liczne przyczyny. Za jedną z głównych należy uznać butę,

pychę, pogardę dla społeczeństwa i niewyobrażalną wręcz arogancję platformerskich funkcjonariuszy. Ogromne wręcz zasługi na polu wyborczej porażki PO położyła Lady Bieńkowska, przez niektórych zwana także Lady Botoks. Nie nazwę tej pani szumowiną gdyż był by to obraza dla szumowin. Na określenie kogoś takiego brak jest w słowniku dostatecznie dosadnych słów. Jak wiemy Lady Botoks na jednej z „taśm prawdy” podczas pogaduszki z szefem CBA Wojtunikiem wydukała, że „trzeba być idiotą aby pracować za sześć tysięcy złotych miesięcznie”. Mówi to wysoki urzędnik państwowy w kraju, w którym większość Polaków pracuje za jakieś śmieszne 1500 – 2000 zł i nie może związać końca z końcem. Trudno naprawdę o bardziej jaskrawy wyraz chamstwa i alienacji władzy. Kim jest dziś Bieńkowska? Unijnym komisarzem z miesięczną pensją oscylującą wokół 10 tysięcy euro. W państwie cywilizowanym po takich słowach była by nikim. Tak samo jak Kopacz kiedy wyszły na jaw jej ordynarne, bezczelne kłamstwa o „przekopywaniu ziemi smoleńskiej”. Nie warto już nawet wspominać o takiej marnej kreaturze jak Tusk, który sprzedał własny kraj za zagraniczne konfitury. Bezkarność i arogancja tych ludzi najdobitniej obrazują postępujący proces rozkładu tego kraju i zaniku wszelkich norm i wartości. 6. Uchodźcy czyli otwórzmy szeroko wrota przed islamistami – festiwal obłędu i paranoi do kwadratu

To że Zachód i UE gnije pod coraz większym naporem lewicowej utopii i ideologiczne-

go obłędu jest jasne dla każdego kto ma odwagę samodzielnie myśleć i nie daje się ogłupić armatom otaczającego nas kłamstwa. Gnicie Europy najbardziej dobitnie uwidoczniło się podczas trwającego cały czas tak zwanego kryzysu imigracyjnego. W tym temacie ścierają się dwa główne źródła będące przyczynami opłakanego stanu zachodniej cywilizacji. Z jednej strony paranoiczny obłęd marksistowskich architektów społecznych, którzy dziś na europejskim organizmie próbują przeprowadzić destrukcyjny eksperyment ubrany w hasła „demokracji” i „tolerancji” oraz … „wolności”. Unijni inżynierowie społeczni pojmują wolność w identyczny sposób jak ich czerwoni ojcowie duchowi, Che Guevara i inni, których nosili na sztandarach w 1968 roku. Z drugiej strony na globalnej szachownicy toczy się brudna gra interesów pomiędzy państwami, które mają na świecie najwięcej do powiedzenia. Efektem tej gry interesów jest wojna i chaos w Iraku, jest wojna domowa w Syrii i walka wszystkich ze wszystkimi w Libii. Efektem tej polityki zachodnich mocarzy jest powstanie barbarzyńców z Państwa Islamskiego. I wreszcie ucieczka tysięcy ludzi z tamtych rejonów ogarniętych rzezią, wojną i przemocą. Główną rolę w tym wojennym chaosie odgrywają oczywiście jankescy misjonarze demokracji ropy naftowej z Waszyngtonu. Jednak ich europejski kryzys imigracyjny nie obchodzi ponieważ na tratwie nie da się przepłynąć przez Atlantyk do wybrzeży USA. ŁG


PEREŁKI

CZAS NA POZYTYWNE ZMIANY. NOWY WYGLĄD WZGÓRZA ŚW. BRUNONA Nowe miejsce do odpoczynku na Wzgórzu Św. Brunona już jest gotowe. Właśnie wykonawca zgłosił do odbioru wykonanie dwóch wiat ze stolikami i ławami, paleniska i zagospodarowania otoczenia. Myślę, że przestrzeń ta może zyskać sporą popularność jako miejsce piknikowe. Zamierzam jeszcze wprowadzić kilka nowych elementów – np. na składowanie drewna i toaletę. Zapraszam zatem na Wzgórze Św. Brunona i jestem przekonany, że zostanie docenione i nie trzeba będzie niczego naprawiać na wiosnę. Korzystajmy i szanujmy. Kolej (owa) na „fachowa ekspertyza”. Tym razem dendrologiczno-kolejowa.

Czasem zastanawiam się, gdzie lub czy w ogóle istnieje granica internetowego hejtu i absurdu... Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej nie mam złudzeń, że to jedna z granic, którą ciężko zdefiniować i trudno będzie pre-

cyzyjnie ustalić. A czasem wystarczyłoby po prostu zapytać... Dzisiaj otrzymałem od Państwa pewien tekst autorstwa „internetowych ekspertów”, który wręcz w całości można uznać za dobitny dowód wspomnianej tezy. Tekst, opublikowany na jednym z portali społecznościowych, zaczyna się od słów: „Od lat planowana jest elektryfikacja linii kolejowej Ełk-Korsze. Wiąże się to z budową wysokich słupów wzdłuż torów, od Bystrego do Wilkas (w planach są również ekrany dźwiękochłonne O_o). (...) W ostatnim czasie, wzdłuż brzegu Niegocina zostały „naznaczone” na wniosek Urzędu Miasta drzewa (prawdopodobnie do wycinki). Burmistrz „poprosił” PKP by infrastrukturę związaną z elektryfikacją linii kolejowej (słupy) wybudowali po stronie jeziora.” Jak najkrócej można odnieść się do tej części?

Informację jakoby drzewa były oznaczone na wniosek Urzędu Miejskiego można nazwać po prostu kłamstwem. Nie było takiego wniosku, a jeżeli ktoś twierdzi inaczej – to proszę go pokazać. Wiosną owe oznakowania nas również zaintrygowały, gdy je zauważyliśmy, bo do Urzędu nikt nie występował o zgodę na wycinkę. Wówczas ustaliliśmy, że oznakowania zostały wykonane prawdopodobnie na zlecenie PKP do celów prac przedprojek towych związanych z planowaną elektryfikacją linii kolejowej. Nie oznacza to wcale, że wszystkie zostaną wycięte, burmistrz owszem prosił o umieszczenie od strony jeziora urządzeń, ale nie słupów. To, w którym miejscu będą słupy, zadecydują względy techniczne, a nie prośby burmistrza... Chodziło wyłącznie o ewentualne urządzenia sterujące, szafy itp., które mogłyby być zaprojektowane w okolicach mostu kolejowego. Chodziło o to, aby nie było konieczności ich przenoszenia na drugą stronę torowiska w sytuacji ew. budowy mostu drogo-

wego. Byłyby to po prostu duże i niepotrzebne koszty. Ekrany dźwiękochłonne? ostatnią informację, jaką pamiętam był właśnie brak ekranów dźwiękochłonnych na terenie Giżycka; dzisiaj jednak sprawdzaliśmy w PKP, czy informacja o planowanych ekranach jest

schodowych, wymianę tynków wraz z powłokami malarskimi, wymianę podłóg, wybudowanie sanitariatów, rozbudowę wentylacji mechanicznej, wymianę instalacji elektrycznej, wykonanie schodów zewnętrznych wraz z pochylnią dla osób niepełnosprawnych i oczywiście przebu-

właściwa i... nikt tego nie potwierdził. Skąd zatem te dane, skoro nawet inwestor nie potrafi jednoznacznie potwierdzić? Z chęcią zobaczę, bo we wszelkich rozmowach negatywnie odnosiłem się do owych ekranów. Czekam jednak na informację od projektantów. Czytamy dalej: „Oczywiście ewentualne usprawiedliwienia o budowie mostu drogowego są już nieaktualne. Teren restauracji Grota czy port w Hotelu St. Bruno są nie do przeskoczenia.” Są do przeskoczenia, ale uznaliśmy, że lepszą lokalizacją będzie ul. Łuczańska i nad tym obecnie pracujemy. Oczywiście nie jest to ani tanie ani proste zadanie, dlatego skupiamy się obecnie przede wszystkim na przeprawie dla pieszych.

dowę sali widowiskowej (wymianę foteli, wymianę oświetlenia, montaż okładzin akustycznych, montaż instalacji akustyki, kinotechniki oraz techniki scenicznej).

Od kilkunastu dni trwają prace remontowe w Giżyckim

Termin zakończenia robót jest przewidywany na 11.06.2016 r. Umowa zaś została podpisana 15 października 2015 r. Najwięcej pytań dotyczy liczby miejsc siedzących oraz kinotechniki. Odpowiadam zatem: Po wykonaniu przebudowy sala będzie liczyła 176 miejsc siedzących. Kinotechnika – rozmiar dostępnej powierzchni ekranu: szer: 7,0 m x wys. 2,93 m, rozdzielczość 2k (2048x1080), wyświetlanie w formacie FLAT 1:85 oraz SCOPE 2.39, wyświetlanie treści 3D, ekran 3D zwijany elektryczny z mikroperforacją, możliwość podłączenia urządzeń odtwarzających treści video takie jak: komputery, odtwarzacze multimedialne, cy-

Centrum Kultury, gdzie powstaje m.in. sala kinowa. Zakres prac przewiduje jednak dużo więcej m.in. przystosowanie budynku do wymagań przeciwpożarowych, podbicie fundamentów, ocieplenie ścian piwnicy, wybudowanie szybu windowego oraz montaż kabiny windy, przebudowę istniejących klatek

frowe tunery satelitarne itp. Sygnał skalowany jest wówczas do rozdzielczości FULL HD 1920x1080. Jakość obrazu uzależniona jest od jakości obrazu źródłowego. Myślę, że informacje te w pełni Państwa satysfakcjonują. Od przyszłego roku kino 3D również w Giżycku.

Ruszyły prace w GCK. Kino 3D już za kilka miesięcy

MAZURSKI GONIEC

3


4

ZNANE I NIEZNANE

MAZURSKI GONIEC

TO MNIE WNERWIA!

CO NAM ZOSTANIE Z MISJI ZAGRANICZNYCH? Z pewnością wiele doświadczeń, w tym tych wskazujących, jakim nonsensem jest prowadzenie wojny bez celu, którego nie da się zdefiniować a przez to już na wstępie czyni się konflikt niemożliwym do wygrania. Dla nas jest to przede wszystkim lekcja systemowa – wiemy jak bardzo jesteśmy słabi i z jakim wysiłkiem wysyłamy nieliczny kontyngent w oparciu o przeważnie obcą logistykę, sami nie jesteśmy zdolni do zapewnienia sobie pobytu i możliwości funkcjonowania, a przede wszystkim, co jest najważniejsze – swobody podjęcia politycznej decyzji wejścia – wyjścia. To wielka nauczka pokory, albowiem o ile możemy uznać, że w Iraku nasi decydenci byli jeszcze oszołomieni blaskiem wielkiej imperialnej gwiazdy, która nad nimi świeciła, to już Afganistan powinien skłaniać do myślenia. W wyniku, którego niezbędne jest wyciąganie wniosków i wprowadzanie zmian w strukturach krajowych, tak żeby jak najlepiej wykorzystać informację z udziału naszego wojska w wojnie. Co prawda misja afgańska jest niesłychanie specyficzna i różni się praktycznie wszystkim od możliwych scenariuszy konfliktu na krajowym Teatrze Działań Wojennych, to zasada radzenia sobie z dwoma największymi wrogami tj. strachem i chaosem jest zawsze i wszędzie taka sama. Tej lekcji, tego dorobku, tych umiejętności – nie mają inne armie i możemy to umiejętnie wykorzystać przekładając zdobyte doświadczenia na odpowiednie poziomy relacji i myślenia o działaniu armii w kraju. Oprócz informacji ogólnosystemowych jak również nabycia przez żołnierzy indywidualnej i zbiorowej wprawy w swoim rzemiośle, kluczową informacją, jaką zdobyliśmy (ciągle zdobywamy), w górach Afganista-

nu jest ujawnienie i uświadomienie sobie samym faktu, że jesteśmy niezdolni do jakiejkolwiek sensowniejszej obrony naszego terytorium, albowiem cały wysiłek, na jaki się obecnie zdobywamy jest adresowany do bardzo ograniczonego potencjału ludzkiego. 2-3 tysiące ludzi przebywających w rejonie konfliktu to w skali naszych potrzeb – ślad obecności! A gdzie logistyka? Na ile godzin (tak ! tak!) starczyłoby nam w kraju amunicji i innych środków bojowych, jeżeli faktycznie zostalibyśmy zaatakowani. A wywiad? Czy on w ogóle po szoku związanym z czystkami kojarzonymi z nazwiskiem jednego z polityków prawicy w ogóle się podniósł i ma zdolność do działania? Jak wyglądają nasze możliwości wywiadowcze na najbardziej interesujących nas kierunkach? Nic o nich nie wiadomo, ponieważ są sprawy z natury tajne i utajnione. Wcześniej Irak, zmarnowana okazja do milczenia, eskapada wielkim kosztem, olbrzymim wysiłkiem, niesłychanie ryzykowna, w wyniku przeprowadzenia, której w oczach części opinii publicznej świata arabskiego staliśmy się państwem agresorem, zresztą w oczach części zachodniej opinii publicznej także. Pamiętamy słynne słowa francuskiego prezydenta, tak rzeczywiście zmarnowaliśmy okazje żeby siedzieć cicho. W kraju jedynym publicznym głosem rozsądku był głos. Prof. Jacka Majchrowskiego, który został bardzo skarcony za wyrażenie wolnej przecież opinii w wolnym kraju, którego władza wysyła wojsko – utrzymywanie między innymi za jego pieniądze za granice. Nie każdy musi to przecież akceptować! To nie była wojna obronna! Kwestię ewentualnego tolerowania na naszym terytorium tortur wobec więźniów CIA w ogóle pomińmy, albowiem to tylko pogłoski.

Efekty? O ofiarach śmiertelnych i rannych nie piszemy, albowiem poza rodzinami nikt o nich nie chce pamiętać, jednakże wielkie nic wyszło z obiecywanych kontraktów i udziałów w irackiej ropie! Co za bzdury wówczas wypisywała praca, co za skończone brednie bełkotali politycy! Skutek? Nie istniejemy na bliskim wschodzie. Nic nie zyskaliśmy od amerykanów, co potwierdziło porzucenie nas w sprawie tarczy. Aczkolwiek tutaj zyskaliśmy bardzo ważną wiedzę, otóż okazało się przy okazji, że jesteśmy członkiem NATO drugiej kategorii co, do którego zostało uzgodnione z wielkim imperium na wschodzie, że nie będzie włączony w struktury militarno-logistyczne państw sojuszu na serio. To ważna lekcja i wręcz bezcenna informacja, ale czy wyciągnęliśmy z niej jakiekolwiek wnioski? Czy przykładowo zaczęliśmy upominać się do sojuszników o ich sprzęt z demobilu? No, bo przecież, jeżeli nie ma na serio przygotowanych planów obrony naszego terytorium – to o co w ogóle w tej zabawie chodzi? O krew naszych chłopaków na natowskiej zabawie w Afganistanie? Na dzień dzisiejszy nasz bilans udziału w NATO jest w zasadzie neutralny, albowiem poza papierowymi gwarancjami traktatu nie mamy nic. Nie licząc dwóch amerykańskich fregat bez uzbrojenia i ex-norweskich okrętów podwodnych. Jednakże mniejsza z tym, to w istocie nie ma znaczenia, albowiem wiadomo, że w razie, czego mamy kosy, które umiemy przekuć na sztorc! Wnioski – w zasadzie jeden wniosek. Nie możemy być naiwnymi ptysiami, którzy chcą za pomocą prezentacji w Power Poincie wyświetlanych w warszawskich sztabach zarządzać machaniem szabelkami przez drogo szkolonych i dobrze opłacanych komandosów – tysiące kilometrów od naszych granic. Jeżeli jednak się już na eskapady decydujemy, to powinniśmy je przeprowadzać solidnie i w oparciu o własną logistykę! Musimy

POŻEGNANIE XXXIII ZMIANY PKW KFOR Zawiszacy z 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej pożegnali kolegów wyjeżdżających na misję w ramach XXXIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR w Kosowie. 30 października 2015 roku w kompleksie koszarowym 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej (15 GBZ) przy al. Wojska Polskiego w Giżycku odbyła się uroczystość pożegnania XXXIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR (Kosovo Force). W uroczystości udział wzięli: występujący w imieniu Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (RSZ) gen. broni Mirosława Różańskiego Zastępca Inspektora Wojsk Lądowych – Szef Zarządu Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych RSZ gen. bryg. Stanisław Olszański, zastępca dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej gen. bryg. Marek Sokołowski, dowódcy jednostek i instytucji wojskowych, przedstawiciele służb mundurowych, władz samorządowych, duchowieństwo oraz rodziny żołnierzy i licznie przybyli goście. Uroczystość rozpoczął meldunek o gotowości pododdziałów do pożegnania kontyngentu złożony gen. bryg. Stanisławowi Olszańskiemu przez dowódcę 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej płk. dypl. Jana Rydza. Po powitaniu gości, wygłoszono okolicznościowe przemówienia oraz odczytano rozkaz Dowódcy Generalnego RSZ w sprawie sformowania i przygotowania XXXIII zmiany oraz przemieszczenia XXXII i XXXIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR w Siłach Międzynarodowych w Republice Kosowa i By-

reklama

reklama

łej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii oraz w Bośni i Hercegowinie do pełnienia zadań mandatowych w rejonie misji. Podczas uroczystości gen. bryg. Stanisław Olszański w imieniu Dowódcy Generalnego RSZ podziękował żołnierzom kontyngentu za wysiłek włożony w przygotowania do misji. Zaowocował on oceną bardzo dobrą, wystawioną przez zespół kontrolny Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych podczas ostatecznego sprawdzianu, jakim było ćwiczenie pk. „Prisztina-15/II”. Symbolicznym akcentem uroczystości było przekazanie flagi państwowej na drzewcu przez gen. bryg. Stanisława Olszańskiego dowódcy XXXIII zmiany PKW KFOR ppłk. Dariuszowi Dróżdżowi. Defiladę pododdziałów poprzedziło błogosławieństwo udzielone przez Proboszcza Parafii Wojskowo – Cywilnej w Giżycku pw. Ducha Świętego Pocieszyciela w Giżycku ks. mjr. Grzegorza Przewrockiego. Po zakończeniu uroczystości goście oraz żołnierze ze swymi rodzinami udali się na żołnierski poczęstunek. Kontyngent został sformowany na bazie dywizjonu przeciwlotniczego oraz dywizjonu artylerii samobieżnej wchodzących w skład, dowodzonej przez płk. dypl. Jana Rydza, 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Dowódcą XXXIII zmiany PKW KFOR jest dowódca batalionu czołgów 15 GBZ ppłk Dariusz

Z ŻYCIA GIŻYCKIEGO GARNIZONU Dróżdż. Ostatnie miesiące były dla żołnierzy kontyngentu okresem wytężonych przygotowań. Szkolili się m.in. na poligonach w Orzyszu i Wędrzynie. Ostateczny sprawdzian wiedzy i umiejętności, zaliczony na „piątkę”, odbył się podczas ćwiczenia z wojskami pk. Prisztina – 15/II we wrześniu br. Kontyngent liczy prawie 250 żołnierzy. Żołnierze XXXIII Zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego rotację do Kosowa rozpoczną 17 listopada i do końca miesiąca przejmą odpowiedzialność w swoim rejonie. W misji spędzą zimowe i wiosenne miesiące realizując zadania mandatowe, do których przygotowywali się w kraju przez ostatnie pół roku. TEKST: KPT. DARIUSZ GUZENDA, POR. EDYTA KOWALSKA ZDJĘCIA: BOGUSŁAW STAŃCZUK „MG”


MAZURSKI GONIEC

IMPREZY

UCZNIOWIE ZESPOŁU SZKÓŁ OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH W WYDMINACH O KROK OD PODIUM FINAŁU WOJEWÓDZKIEGO VI TURNIEJU ORLIKA O PUCHAR PREMIERA RP.

WYDMINY 2015

8

Rozgrywany 10 października br. w Pasłęku finał wojewódzki był ostatnią, szesnastą odsłoną tegorocznych finałów wojewódzkich, popularnego turnieju piłki nożnej. Reprezentanci LUKS ZSO Wydminy wśród blisko 500 zespołów chłopięcych w kategorii U – 13 i U – 11 w województwie warmińsko – mazurskim zakończyli, trwające od początku września; rozgrywki na 4 i 5 miejscu. Pierwszy swój mecz finału rozegrali chłopcy z roczników 2002 – 2003. Jednocześnie na czterech boiskach pasłęckiego stadionu, rozpoczęły zmagania najlepsze ekipy województwa w tego rocz nej edycji turnieju. Chłop cy z Wydmin trafili na rywala z Korsz, z którym wygraliśmy na etapie eliminacji wojewódzkich w Biskupcu 3:1. Niestety, w sobotni poranek, zespół z Korsz po skuteczniejszej grze wygrywa 4:3 i inkasuje pierwsze trzy punkty podczas fazy grupowej. W kolejnym meczu, musieliśmy zagrać zdecydowanie lepiej i udałoby się to gdyby nie sędzia spotkania, który w meczu z Elblągiem uznał nie prawi dłową bram kę na naszą niekorzyść. Po zamieszaniu w polu karnym i błędzie bramkarza, nasz kapitan Maciej Cywiński wybił piłkę z linii bramkowej a źle ustawiony i dysponowany tego dnia arbiter, wskazał na środek boiska. Z jednym punktem, musieliśmy wygrać z liderującym w grupie B Rybnem, które z kompletem punktów zameldowało się na boisku, na mecz z reprezentantami Sport z Kulturą. To był doby i skuteczny mecz w naszym wykonaniu. Strzelamy trzy gole tracąc jednego i czekamy na wynik spotkania Elbląga z Korszami, któ ry w ostat niej mi nu cie, przy stanie 2:2 jest dla nas niekorzystny. W ostatnich sekundach, chłopcy z Elbląga zdobywają zwycięskiego gola i pomagają nam awansować z drugiego miejsca w grupie do półfinału. Dalej trafiamy na późniejszych zwycięzców z Ostródy i po porażce musimy szybko zmotywować się do meczu o 3 miejsce. Tutaj los, kieruje nas ponownie na spotkanie z Rybnem. Tym razem, to nasi przeciwnicy zdobywają dwie bramki więcej (0:2) i stają na najniższym stopniu podium. Nasz medal był o krok, ale

zabrakło nieco szczęścia i lepszej dyspozycji dnia uczniów z Wydmin. Ich młodsi koledzy, nie mieli tyle szczęścia w fazie grupowej. Dwie z trzech drużyn to późniejsi mistrzowie i wicemistrzowie sobotniego turnieju. W pierwszym spotkaniu, trafiamy ponownie, podobnie jak w starszej grupie; na rywala z fazy drugich eliminacji wojewódzkich. Lidzbark Warmiński, z którym tydzień wcześniej wygraliśmy 2:1, daje nam lekcję gry z kontrataku i skazuje na szukanie punktów w rywalizacji z Biskupcem i Olsztynkiem. Przegrana w kolejnym meczu, nie daje nam szans na awans do najlepszej czwórki. Ostatnie spotkanie rozegrane na tzw. „piłkarskim luzie” pozwala na zdobycie punktu w meczu z liderującym zespołem z Olsztynka po remisie 1:1. Starcza to jednak na zajęcie piątego miejsca, które powoduje pewien niedosyt, jednak w perspektywie ponad 200 ekip, które stanęły w naszym województwie do rywalizacji w tej kategorii wiekowej chłopców, pozwala patrzeć z optymizmem na poczynania adeptów futbolu z Gminy Wydminy. Reprezentanci LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy w kategorii U – 11: Krzysztof Kudraj, Kamil Roman, Kamil Opolski, Patryk Opolski, Dawid Bogdański, Karol Fit, Oliwier Milewski, Martin Czarniecki, Krzysztof Zabielski, Oskar Pilczuk i Adam Słuchocki. Reprezentacja LUKS Sport z Kulturą ZSO Wydminy w kategorii U – 13: Maciej Cywiński, Paweł Jegor, Jakub Pietryczka, Igor Danilewicz, Krzysztof Bzik, Robert Romanowicz, Szymon Kordowski, Mateusz Michalkiewicz, Krystian Siergiej i Kacper Janowski. EWELINA I MAREK OSTROWSCY ZDJĘCIA – MAREK OSTROWSKI


IMPREZY

MECZ PIŁKI RĘCZNEJ MTS GIŻYCKO VERSUS KPR TPD BIAŁYSTOK

GIŻYCKO 2015

REPORTAŻ ZDJĘCIOWY

MAZURSKI GONIEC

9


MAZURSKI GONIEC

MOTORYZACJA

13

UWAGA NA OSZUSTÓW W MUNDURACH! Uważajcie na bezprawny skok GITD na wasze prawa jazdy. Wojna z kierowcami trwa w najlepsze. Prikaz z góry czyni cuda i każda służba w zakresie swojej właściwości robi co może by zwyciężać na swoim odcinku frontu. Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą, a gdzie wojna – tam cierpi i niewinna ludność cywilna... Niekonstytucyjne przepisy o zatrzymywaniu prawa jazdy na podstawie tego co powie policjant i bez żadnego postępowania dowodowego obowiązują już kilka miesięcy i służby zapewne powoli orientują się już, że jest to wybitny bubel prawny ale w dwie strony – zgodnie z ich treścią aby cokolwiek zrobić, należy fizycznie zatrzymać blankiet. Dlatego pojawiają się w związku z ich stosowaniem przykłady co raz to nowych patologii, wymyślanych przez Policję albo Inspekcję Transportu Drogowego aby tylko wejść w posiadanie czyjegoś blankietu po to żeby w mediach można było mówić o kolejnych sukcesach. Tymczasem niezależne badania wykazują, że mniej jest pod rządami tych przepisów poważnych naruszeń, ale za to wyraźnie więcej kierowców zaczęło przekraczać prędkość w mniejszych przedziałach niż ponad 50 km/h. Nie ma co też liczyć że me-

dia poinformują o tych kierowcach, którzy po zatrzymaniu prawa jazdy stali się bezrobotni, a ich rodziny straciły źródło utrzymania. Mogą sobie potem wygrywać w sądach z Policją – prawo jazdy było zatrzymane i zostanie zwrócone, ale stracona praca już nie... Służbą najbardziej kreatywną jeżeli chodzi o patologie na chwilę obecną jest wbrew pozorom nie Policja, tylko wspominana ITD. Stosunkowo rzadko zdarzają się zatrzymania przez tę formację na gorącym uczynku. Obsługuje ona głównie fotoradary i to na nich koncentruje się jej działalność. Ostatnio pojawiły się nawet doniesienia, że w Polsce jest tyle fotoradarów, że nie jest ona w stanie wszystkich obsłużyć i rozważa skupianie się tylko na najpoważniejszych naruszeniach. Stąd ostatnio służba ta prowadzi postępowania ws. zatrzymań prawa jazdy na podstawie wskazań fotoradarów wykazujących znaczne przekroczenia prędkości. A postępowania te prowadzi w sposób tak kreatywny i praworządny, że nie powstydziałby się go carska Ochrana. Na pozór – wezwanie jakich w sumie wiele, ale raczej w wykonaniu straży miejskiej czy Policji. Dlatego już tu zapala się czerwona lampka –

Zdjęcia z fotoradarów nie mogą zgodnie z prawem być podstawą do karania za wykroczenie. Fotoradary to już stały element drogowego krajobrazu Polski. Praktycznie każdy kierowca spodziewa się, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, mimowolnego uczestnictwa w konkursie „zbieraj punkty, wygrywaj nagrody”. Każdy kto choć w niewielkim stopniu zna temat, szybko skojarzy charakterystyczne wezwania, uzupełnione zdjęciami zawierającymi niezbite przecież dowody na popełnione wykroczenie. Mało tego, takie zdjęcie – wraz ze szczegółowym raportem – często uświadamia właścicielowi pojazdu, że on sam lub ktoś prowadząc jego samochód popełnił wykroczenie. Najczęściej bowiem nie pamięta się trasy, którą się pokonało. I jak taki raport kwestionować, skoro wszystko się zgadza – przekroczoną prędkość i sprawcę widać na zdjęciu, dodatkowo mamy wydruk z urządzenia – nic tylko przyznawać się i płacić. W taki oto sposób tłumaczą nam działanie fotoradarów rozmaite służby, zainteresowane nie bezpieczeństwem, tylko pieniędzmi. Straż miejska właśnie

kierowców samochodów przekraczających prędkość ITD nie wzywa bowiem na żadne przesłuchania – wszystkich „obsługuje” korespondencyjnie bezprawnymi wezwaniami-quizami. Co się za tym kryje? Otóż jest to próba wymuszenia podstępem zatrzymania prawa jazdy. W jaki sposób? Osoba nieświadoma swoich praw na takie przesłuchanie najpewniej się stawi. A że najczęściej wszystkie dokumenty nosi się przy sobie w jednym miejscu – to i weźmie ze sobą prawo jazdy, może i myśląc zapobiegliwie (o, naiwności!), że „może być potrzebne”. Dalej idzie już prosto – inspektorzy noszą mundury, a człowiek podświadomie ufa ludziom w mundurach. Do tego wystarczy pogrozić sądem, wyssanymi z palca konsekwencjami i 90% osób na pewno dokument potulnie wyjmie i odda. Bęc! Zatrzymaliśmy ci prawo jazdy i co nam teraz zrobisz? Tylko podpisz jeszcze kwitek i mandacik. Możesz się nie sobie przyznawać – i tak dokumentu nie oddamy. To jeszcze nie koniec. Jak widać – Inspekcja zainwestowała w „obsługę klienta” i oferuje kontakt telefoniczny. Zresztą wcale nie trzeba się stawiać – wygodnie można nie ruszając się z domu

porozmawiać z panem inspektorem przez telefon. Do czego taka pogawędka prowadzi? My nie dzwoniliśmy, ale w ciemno obstawiamy, że zamówilibyśmy sobie w ten sposób usługę zatrzymania prawa jazdy z dostawą do domu. Przypadki wchodzenia przez inspektorów do domu i zatrzymywania prawa jazdy „w przedpokoju” miały już miejsce. Nie jest wielkim problemem tak pokierować rozmową z osobą niezorientowaną aby ta umówiła się we własnym domu na „spotkanie”, które potoczy się dokładnie tak jak niedoszła wizyta w warszawskiej siedzibie Inspekcji. Niech się też nikomu nie wydaje, że jak dokumentu przy sobie nie będzie na „spotkaniu” miał to nic mu nie grozi. Wypisanie pokwitowania zatrzymania prawa jazdy bez fizycznego zatrzymania blankietu jest nielegalne, ale kto pomysłowemu inspektorowi zabroni... Dlatego najlepiej w ogóle nie znaleźć się w takiej sytuacji niż potem odkręcać przestępstwa na naszą szkodę – nie musimy się na takie wezwanie ani stawiać ani też umawiać się we własnym domu. Jak widać – niewiele trzeba i zostaniemy bez dokumentu. Co takie działanie organu oznacza dla „namierzonego” sprawcy? A no to, że wcale

NASZA MOTO DZIEWCZYNA sprawcą nie musi być aby mu dokument zatrzymano. Ale gdzie wojna... Przede wszystkim, Inspekcja identyfikuje (czy raczej – „identyfikuje”) sprawców przez porównywanie zdjęć właścicieli pojazdów z systemu PESEL ze zdjęciami z fotoradarów.

ZDJĘCIE Z FOTORADARU? - BZDET! żegna się z kasą, wpływającą do gminnych budżetów (wnosząc z towarzyszącej temu histerii i poziomu stosowanej argumentacji – kasą niemałą), ale urządzenia te pozostają w posiadaniu polskiej „Guardia di Finanza”, czyli Inspekcji Transportu Drogowego, będącej w rzeczywistości organem podatkowym, dbającym nie o lokalny, lecz centralny budżet. Jak jest natomiast w rzeczywistości – czy zdjęcia i raporty z fotoradarów to dowody wystarczające na gruncie polskiego prawa do skazywania za przekroczenie prędkości? Jak już wcześniej sygnalizowaliśmy – sposób identyfikacji pojazdów, stosowany przez fotoradarowe służby – nie jest zgodny z obowiązującymi przepisami. Stanowisko to było kilkukrotnie podzielane przez Sąd Najwyższy, który wydał kilka wyroków jednoznacznie wskazujących, że tablice rejestracyjne nie są znakiem identyfikacyjnym pojazdu. Wszędzie tam, gdzie prawo mówi o identyfikacji pojazdu – tam odnosi się do nu-

merów nadwozia lub VIN. Nigdzie za to nie ma mowy o tablicach rejestracyjnych. Dobitny przykład to wyrok Wyrok Sądu Najwyższego – Izba Karna z dnia 6 maja 2003 r. sygn. akt III KK 118/03. Oddajmy głos SN: Sąd Najwyższy wielokrotnie już stwierdzał w swych judykatach (zob. m.in. wyrok z 17 maja 2000 r., V KKN 143/00 –, wyrok z 18 maja 2000 r., V KKN 80/00 – niepubl., wyrok z 30 sierpnia 2000 r., V KKN 263/00 –), że posłużenie się dla oznaczenia używanego pojazdu autentycznymi tablicami rejestracyjnymi wydanymi dla oznaczenia innego pojazdu, nie stanowi ani przestępstwa określonego w art. 270 § 1 KK, ani też przewidzianego w art. 306 KK, gdyż sprawca zamienia tablice rejestracyjne, lecz ich nie podrabia, nie przerabia, nie używa tak podrobionych lub przerobionych tablic. Tablice rejestracyjne nie są także, w rozumieniu art. 306 KK, znakami identyfikacyjnymi pojazdu na równi z numerami nadwozia, czy silnika. Analizowane zachowanie może stanowić co najwyżej wykroczenie określone w art. 94 § 2 KW bądź w art. 97 KW w związku z art. 71 ust. 2 Prawa o ruchu drogowym. Oznacza to także, że nawet podrabianie i fałszowanie tablic nie jest przestępstwem, ponieważ w przepisach Kodeksu karnego mowa jest o znakach identyfikacyjnych, którymi tablice nie są. Mowa tu może być co najwyżej o wykroczeniu, polegającym na naruszaniu przepisów dotyczących ruchu drogowego (art. 97 Kodeksu wykroczeń). Co natomiast w przypadku kiedy zdjęcie jest dość wyraźne i mniej więcej

widać, kto na nim jest? Otóż zgodnie z prawem – nic. Sąd mógłby w takiej sytuacji powołać biegłego antropologa, a ten w w 90% przypadków stwierdzi jedną z dwóch rzeczy: że osoby nie da się rozpoznać albo że się da, ale tylko z pewnym prawdopodobieństwem (niech to będzie nawet 95%). Sęk w tym, że prawo karne (w tym wykroczeniowe), interpretowane literalnie – nie pozwala nikogo skazać na podstawie prawdopodobieństwa, a więc de facto domniemania. Taka identyfikacja nie posiada bowiem najważniejszej cechy dowodu, którą jest pewność. Tym właśnie dowód różni się od uprawdopodobnienia – nie mówi on o pewnym prawdopodobieństwie wystąpienia danego zdarzenia, tylko stwierdza że miało ono miejsce na pewno. Zgodnie z procedurą nie jest możliwe skazanie kogokolwiek na podstawie jedynie uprawdopodobnienia, a wszelkie wątpliwości – choćby było ich 5% – muszą być rozstrzygane na korzyść obwinionego. Zwłaszcza, że opinia biegłego antropologa ograniczona jest tylko do osób poddanych próbie wytypowanych przez sąd lub wnioskowanych przez oskarżyciela publicznego, więc nie wyklucza, że może istnieć osoba będąca z rodziny lub otoczenia podejrzanego, która jeszcze bardziej jest podobna do wizerunku ujawnionego na zdjęciu – a każdy przecież przyzna, że członkowie rodziny mogą być bardzo podobni do siebie, a często to oni są w kręgu możliwych użytkowników pojazdu. Sęk w tym, że ograniczony czas (takie postępowanie się szybko przedawnia), koszty, błahość

Albo i nie – wystarczy że właściciel stawi się na przesłuchanie... czy raczej w tym przypadku – identyfikację. Nie przez przypadek do wezwań dla właścicieli nie są załączane zdjęcia z fotoradarów, mimo że organ ma taki obowiązek.

sprawy i nonszalancja prawna straży miejskiej czynią niemożliwym wiarygodne udowodnienie winy na podstawie fotografii przy stosowaniu umiejętnej obrony. Słowem: gdyby organy mandatowe stosowały się do uregulowań prawa – musiałyby odrzucać nie 50, ale ok. 97-98% zdjęć robionych przez fotoradary, zostawiając tylko te o najwyższej jakości, pozwalające na nie budzącą wątpliwości identyfikację przy założeniu, że nie popełniłyby innych błędów w pomiarach (o czym dalej). No dobrze. Załóżmy teoretycznie, że nie ma już wątpliwości co do sprawcy: za kierownicą siedział pan Kowalski. Pozostaje jednak zadać pewne podstawowe pytanie, na które wszelkie służby i niektóre sądy odpowiedzi już sobie same dawno udzieliły – czy raport z fotoradaru jest wiarygodnym dowodem na popełnienie wykroczenia? Odpowiedź jest jasna – NIE! I nie ma co do tego wątpliwości każdy kto zetknął się z techniką wykorzystywaną do produkcji i działania fotoradarów. Nie ma urządzeń nieomylnych, a nawet jeżeli są, to fotoradary z pewnością się do nich nie zaliczają. I sądy to wiedzą. Oczywiście nie polskie – tylko brytyjskie. Otóż po serii wyroków, każdy brytyjski fotoradar musi robić dwa zdjęcia – w ustalonym odstępie czasu. Na pojedynczym zdjęciu prędkości nie widać, ale na dwóch – już tak. Można określić ją na podstawie dystansu, pokonanego przez pojazd – m.in. w odniesieniu do znaczników na drodze. Polskim sądom i służbom możliwe błędy (a te zdarzają się często) – nie przeszkadzają, dominuje za to podejście, że skoro urządzenie dało taki wydruk – to tak musiało być.


14

HUMOR

MAZURSKI GONIEC

CZASAMI GOŁO ALE NA WESOŁO

n OGŁOSZENIA DROBNE

Zaczaił się wilk na Czerwonego Kapturka. Gdy dziewczynka nadeszła, wilk rzucił się na nią i ją zgwałcił. Spodobało mu się, więc zgwałcił ją jeszcze raz, i jeszcze raz. Po kilku następnych razach pada wycieńczony obok Kapturka. Czerwony Kapturek unosi się na łokciach i spokojnie pyta: - Wilku, masz ty chociaż zaświadczenie, że nie jesteś chory na AIDS? - Pewnie, że mam! - No to możesz je podrzeć.

Trzej bracia, Lech, Czech i Rus przedzierali się przez puszcze szukając miejsca, gdzie mogliby się osiedlić. Nagle zobaczyli wzgórze, na którym na starym samotnym dębie w gnieździe siedział orzeł. Wtedy Lech powiedział: -Tego orla białego przyjmuje za godło ludu swego, a wokół dębu zbuduje gród swój i od orlego gniazda Gnieznem go nazwę. Pozostali bracia poszli dalej szukać miejsca dla swoich poddanych. Czech podążył na południe, a Rus na wschód. Czech założył u zbiegu rzek Wełtawy i Berounki, swoją stolicę, która dala początek Pradze. A Rus chodzi, chodzi, chodzi i ostatnio widziano go w Gruzji... Co to jest: Długie, śpiewające i srające po krzakach? - Pielgrzymka do Częstochowy. W maju 2016 do Polski przyleci Franciszek. Na miejsce spotkania papieża z wiernymi wybrany został Grunwald tradycyjne miejsce spotkań Polaków i niemieckiego duchowieństwa. W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz, który oprócz obowiązków duszpasterskich, lubił hodowle drobiu. Któregoś jednak dnia księdzu zginął kogut. Początkowo ksiądz myślał, że kogut po prostu uciekł, jednak minął jakiś czas, a koguta nie ma. Ksiądz zmartwił się doszedł do wniosku, że mu ukradziono koguta. Po niedzielnej mszy, kiedy wierni zbierali się już do wychodzenia, ksiądz ich powstrzymał: - Mam jeszcze jedną, bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia. Chciałbym spytać, kto z obecnych tutaj ma koguta? Wszyscy mężczyźni wstali. - Nie, nie ... - to nieporozumienie. Może spytam inaczej, kto ostatnio widział koguta? Wszystkie kobiety wstały. - Oj, nie, ni e... To też nie o to chodzi, może wyrażę się inaczej: kto ostatnio widział koguta, który do niego nie należy? Połowa kobiet wstała ... - Parafianie, nie rozumiemy się, spytam, wprost, kto widział ostatnio mojego koguta? Wstał chórek chłopięcy, ministranci i organista ... - Mamusiu - mówi 14- letnia Basia dzisiaj w szkole badał nas wszystkich pan doktor. - No i co? - Okazało się, że tylko jedna z nas jest jeszcze dziewicą. - Oczywiście ty? - Nie, nasza pani profesor.

Facet miał problem z przedwczesnym wytryskiem wiec poszedł do lekarza. Zapytał co ma zrobić, żeby problemu nie było. Lekarz mu poradził: - Jak już będziesz dochodził, to spróbuj się jakoś wystraszyć. Więc facet tego samego dnia poszedł do sklepu i kupił sobie pistolet startowy , który robi dużo huku i potrafi nastraszyć jak cholera. Podniecony myślą wypróbowania nowego sposobu poleciał szybko do domu. W domu zastał żonę czekająca nago w łóżku. Zaczęli od pozycji 69 i facet momentalnie poczuł, że zaraz dojdzie, wiec wystrzelił, żeby się przestraszyć. Następnego dnia znów wybrał się do lekarza. Lekarz pyta: - No i jak było? Facet na to: - Niezbyt fajnie. Kiedy wystrzeliłem, to żona zesrała mi się na twarz, odgryzła mi pięć cm penisa, a z szafy wyszedł sąsiad z rękami w górze.. Podchodzi pedofil do małej dziewczynki. - Dziewczynko, czy jak dam ci cukierka, to dasz się pogłaskać po rączce? Dziewczynka na to: - A pewnie, dam. - A jak ci dam jeszcze jednego cukierka, to dasz się pogłaskać po buźce? - No, dam. - A jak ci dam całą torebkę cukierków, to dasz się pogłaskać po pupci? - No tak, dam. Następnego dnia dziewczynka siedzi z koleżankami w piaskownicy. Robią babki, rozmawiają... Dziewczynka opowiada koleżankom: - Słuchajcie, poznałam faceta, fajny, taki starszy trochę, tylko cukrzycy dostanę zanim mnie przeleci! Bawią się w piaskownicy dziewczynka i chłopczyk. Chłopczyk zaczyna rozmowę: - Ja mam siusiaka, a ty nie masz! Dziewczynka na to: - Dobrze, ale jak będę dorosła to będę miała siusiaków ile będę chciała!

Idzie Czerwony Kapturek przez las. Nagle z krzaków wyskakuje wilk - stary zboczeniec i się drze: - Kapturku, nareszcie cię pocałuję tam, gdzie jeszcze nikt cię nie całował! Kapturek patrzy na niego zdziwiona i mówi: - Chyba w koszyk. Panna młoda i jej mąż w noc poślubną, leżą w łóżeczku. Atmosfera cud miód. Nagle: - Kochanie, jestem jeszcze dziewicą. Nie mam zielonego pojęcia o tym seksze, seksie, czy jak mu tam. Możesz mi to najpierw jakoś tak po ludzku wytłumaczyć? - Oczywiście misiaczku mój kochany Ty. Ujmijmy to tak: to co masz między nogami to więzienie, a to co ja mam między nogami to wiezień. To co robimy: Wsadzamy więźnia do więzienia. I tak kochali się po raz pierwszy. Mąż z błogim uśmiechem na twarzy padł na poduchę, żona zachwycona całymi igraszkami mówi: - Słoneczko... więzień uciekł z więzienia. - No to trzeba go zaaresztować kolejny raz. Spróbowali tego w innych pozycjach. Mąż, po którymś tam razie pada na poduchę, sięga po papierosa, nagle słyszy: - Kochanie, nie wiem, może mi się tylko wydaje, ale mam wrażenie, że więzień znów uciekł. Na to mąż resztką sił krzyczy: - Przecież on nie dostał dożywocia! George W. Bush i Tony Blair mają lunch w Białym Domu. Jeden z ważnych gości podchodzi do nich i pyta: - O czym rozmawiacie? - Robimy plan Trzeciej Wojny Światowej. - O, to ciekawe, a jakie są plany? - Zamierzamy zabić 14 milionów Arabów i jednego dentystę. Gość wygląda na zdezorientowanego: - Jednego dentystę? Czemu chcecie zabić dentystę? Blair klepie Busha po plecach mówiąc: - A nie mówiłem? Nikt nie będzie pytał o Arabów!

n NASZA WALENTYNKA


MAZURSKI GONIEC

NASZE MIASTO

GIŻYCKO ZE STARYCH ZDJĘĆ

400 LAT

GIŻYCKI LAS MIEJSKI

LAS MIEJSKI 100 LAT WSTECZ

15

MIASTA


16

MAZURSKI GONIEC


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.