Temat Szczecinecki 950

Page 1

Wstyd i hańba, na całą Polskę KOLEJNE WYDANIE ZA DWA TYGODNIE ul. Kołobrzeska 1 pn-sob 8.00 - 20.00, nd handl. 10.00-18.00

n ceonwa a

Najnowsza oferta promocyjna w środku

Panie burmistrzu D. Rak, dlaczego kompromituje

Zakład spłonął, Pan mieszkańców załoga na bruku Szczecinka? Sytuacja w OPAKU:

Długi, chwilówki, a na koniec sprzedaż szpitala za złotówkę? HISTORIA, CZYLI JAK TO Z TRZESIECKIM BUNKREM BYWAŁO


Zamiast wstępu

Briefing prasowy PiS

Żenada, obciach i wstyd na cały kraj Tegoroczna susza narobiła straszliwego spustoszenia. A wszystko dlatego, że do Szczecinka na kilka godzin przyjechał prezydent Polski. Wysoka temperatura spowodowała, że smród (ale nie ten fabryczny) z naszego miasta, a ściślej - z pl. Wolności 13, rozlał się na cały kraj. Najwyraźniej brak deszczu i ożywczej nadjeziornej bryzy spowodował, że obrodziło jedynie buractwo. Aby była procesowa jasność dla tych, którzy poniższy tekst czytają z musu i służbowo, nie jest to moje spostrzeżenie, a publicysty z ogólnopolskiego tygodnika. Takiej darmowej (czytaj bezfakturowej)„promocji” miasta, nie było jeszcze nigdy. A owszem zdarzało się, że z budżetu miasta wypływały duże sumy na promocję w TVN, tym razem wszystko jest za darmo i to na nienotowaną dotąd skalę. Po prostu mistrzostwo w skali kraju! A wszystko przed brak kindersztuby. Kiedyś brak obycia u osoby, która nie potrafiła zachować się w towarzystwie określano: „cham” lub delikatniej -„prowincjusz”. Zdawać by się mogło, że w epoce powszechnego dostępu do dóbr kultury, oświaty, a także informacji, tego rodzaju określenie należy już do przeszłości. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że są takie miejsca, gdzie czas się zatrzymał. Takim miejscem jest nasza śródleśna polana. Wprawdzie z powodu ponadnormatywnej ilości mieszkańców zarząd nie sprawuje ani gajowy, ani nawet sołtys, a burmistrz ale za to z PO, a to znaczy wiele. Nic przeto dziwnego, że do naszego zakątka nie dotarły takie światowe nowinki, jak choćby te znane u Buszmenów, że każdego podróżnika należy ugościć. W dawnej Polsce obowiązywała zasada „gość w dom, Bóg w dom”. Ponieważ zarówno ojczysta historia i dobre obyczaje są dla tutejszej zarządzającej miastem „elyty” i obce, i zupełnie niezrozumiałe – stąd niczym w „Zwierzęcym folwarku” wprowadzono nową normę. Od teraz obowiązuje: „gość w dom – gospodarz wybywa, a faktura na biurku”. Dokładnie taki właśnie był scenariusz wizyty prezydenta RP. To że mieszkańcy głowie swego państwa zgotowali serdeczne powitanie, to dla „elity” znaczy tyle co nic. Swego czasu ci sami, którzy dzisiaj wystawiają rachunki, z całą atencją witali poprzednika na tym samym urzędzie. W tym celu wynajęli(?) nawet całe pierwsze piętro na zamku. Nikt do tego tutejszego, jakże żałosnego towarzystwa, nie ma pretensji - tak należało postąpić. I nie ma znaczenia czy prezydent lubi łazić po fotelach, opowiadać dyrdymały, czy zalany w drobny mak kiwać się nad grobami. Należy się szacunek dla osoby reprezentującej najwyższy w państwie urząd. Został prezydentem, bo taka była decyzja większości tych, którzy poszli na wybory. Koniec i kropka. Czyżbyśmy się teraz znaleźli nagle w innym kraju, niż pięć lat temu? Przez ten czas nic się w Szczecinku nie zmieniło. Dalej rządzą ci, którzy mają monopol na demokrację, a i rację również. W lokalnym podziale dobór materialnych, a przede wszystkim wpływów, też zmian nie zanotowano. Tu wszystko trwa i trwać ma. Rozumem niezadowolenie i żałosne wycie tych, który utracili dostęp do profitów gdzieś tam w stolicy. Teraz tęsknią za tym, nienawidząc tych, którzy stanęli im na przeszkodzie, w dążeniu do tego „aby było tak jak było”. Wiem dobrze, że do „elyty”, która w tych dniach skompromitowały nasze miasto i to w skali ogólnopolskiej, jakakolwiek argumentacja nie ma dostępu. Jak mawiała moja teściowa – jak ktoś jest chamem, zostanie nim na wieki wieków amen. Bardzo wątpię, aby 900 zł ocaliło KM – niegdyś najlepiej prosperującą miejską spółkę, którą rozczłonkowano zapewniając dodatkowe stanowiska dla akolitów władzy. Już w tamtych czasach wodne tramwaje były deficytowe. Suma na fakturze, a owszem wzięta została z sufitu (burmistrzowskiego?) gabinetu, podobnie zresztą ta z SAPiK czy prywatnej zamkowej restauracji. Nawet nie ma po co pytać, w jaki sposób rachunki zostały zaksięgowane i czy odprowadzono należny podatek. Na dodatek faktury wystawiono za to, co już zostało opłacone w postaci corocznej stałej dotacji, albo co jest zupełnym kuriozum - za to, czego nie było. A tak przy okazji zapytam nieprawomyślnie, czy tenże SAPiK wystawił jakąkolwiek fakturę za coroczne imprezy organizowane na pl. Wolności przez towarzystwo rozprowadzające po skrzynkach pocztowych swoją reklamówkę? Czy może przedstawił jakikolwiek rachunek za wynajęcie sali, placu, nagłośnienie, płotki, oświetlenie, fajerwerki itp. za coroczną zbiórkę prowadzoną na rzecz prywatnej fundacji i spółki siedemdziesięciolatka zwanego Jurkiem? Czy i kiedy KM wystawiła faktury za imprezy, w wyniku których wstrzymywano ruch na liniach autobusowych lub na jeziorze? Jestem przekonany, że zdecydowana większość mieszkańców poczuwa się do zwykłej, ludzkiej przyzwoitości i wstydzi się za swoich wybrańców. No cóż, widziały gały na kogo głosowały. Niektórzy z tego powodu twierdzą, że będą nasze miasto omijać. To nie będzie wcale takie trudne po wybudowaniu obwodnicy. Niegdyś bardzo popularne były dowcipy o szczytach. Jesteśmy właśnie świadkami narodzin nowego: Szczyt kompromitacji – wystawić prezydentowi swojego kraju fakturę. Brawo Wy! Jerzy Gasiul

Długi, chwilówki, a na koniec sprzedaż szpitala za złotówkę? W czwartek (8.08) o godz, 16.30 w szczecineckiej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości odbył się briefing prasowy na temat sytuacji Szpitala w Szczecinku sp. z o.o. Po czerwcowej zmianie prezesa placówki, trwa jej audyt. Każdy dzień przynosi nowe, zwykle bulwersujące fakty na temat dotychczasowego sposobu jej funkcjonowania. W ubiegłym roku bilans finansowy Szpitala w Szczecinku sp. z o.o. zamknął się stratą rzędu ponad 9 mln zł. Finanse szpitala i szpitalne rządy byłego prezesa Radosława Niemca ma zbadać CBA i prokuratura, a cała sytuacja jest politycznym żarem dla obu strony sporu: udziałowca większościowego spółki, czyli Starostwa Powiatowego oraz Miasta Szczecinka. Starosta, jako udziałowiec większościowy, miał o wszystkim nie wiedzieć, choć dokumenty otrzymywał. Pikanterii dodatkowo dodaje fakt, że szpital od lat był „oczkiem w głowie” byłego burmistrza Szczecinka Jerzego Hardie-Douglasa, który nie ukrywał - mimo mniejszościowego udziału miasta w spółce bezpośredniego, bardzo osobistego zaangażowania w działalność placówki. Teraz obie strony stoją naprzeciw siebie, ale twarde argumenty, wsparte prowadzonym audytem szpitala, zdają się być tylko po jednej z nich. - Wolałbym, żeby ta sytuacja była inna - mówił na spotkaniu z mediami Romuald Michel, członek Rady Nadzorczej Szpitala w Szczecinku. - Strata za 2018 rok wynosi prawie 9,4 mln zł. Zażądaliśmy dokumentów finansowych za bieżące miesiące roku 2019. Prezes Niemiec stwierdził, że sytuacja jest opanowana i lepsza niż w roku poprzednim, ale otrzymane dokumenty tego nie potwierdzały. Było wręcz odwrotnie. Strata za pierwszy kwartał wynosiła prawie 2,6 mln, strata na 30 kwietnia wynosiła 3,7 mln zł, a za półrocze 7 mln zł. Zobowiązania przekraczały majątek obrotowy firmy. - Zarówno pan Douglas jak i Rak lansują tezę, że za stan szpitala odpowiedzialny jest rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz Starostwo Powiatowe - mówił Tomasz Wójcik, radny miejski. - Oczywiście, my się z tą naciąganą tezą nie zgadzamy. Romuald Michel: - Przy przekazywaniu kolejnych dokumentów natrafiliśmy na ścianę, tak jakby specjalnie utrudniano nam dostęp do informacji. - Nie otrzymaliśmy planu naprawczego, współpracy z poprzed-

nim zarządem nie było, skończyło się to odwołaniem prezesa zarządu. Sam prezes pobrał zaliczek na poczet wynagrodzenia czy delegacji w wysokości ponad 100 tys. zł. Dowiedzieliśmy się, że były wypłacane nagrody dla pracowników, podczas gdy nie były realizowane zobowiązania. Były długi za ZUS, za krew, a jednocześnie prowadzono wydatki na zakup tabletów czy telefonów, remont biurowca. Okazało się, że spółka brała kredyty w tak zwanych parabankach. - Pierwszy raz się spotkałem z tym, że spółka nie posiadała planu (finansowego) czyli budżetu. Jak można było kontrolować spółkę, jeżeli nie ma planu? Nie ma punktu odniesienia. Prezes powiedział, że nie ma tego w regulaminie i ma rację. Ale to nie zwalniało Rady Nadzorczej, na podstawie Kodeksu Spółek Handlowych. - Zarząd jednoosobowy miał uprawnienia do zaciągania zobowiązań w wysokości do 500 tys. zł. To ogromna kwota. Gdy padła propozycja rady, żeby to zmienić, spotkaliśmy się z butą i arogancją poprzedniego zarządu. - Nie mając pieniędzy, spółka próbowała kupić przedsiębiorstwo! Mało tego, bez jego wyceny. Członek obecnej Rady Nadzorczej pokusił się też o porównanie, jak wygląda sytuacja szpitali w okolicy i nie tylko. - Na przykład szpital w Połczynie przy przychodach 16 mln miał stra-

Maciej Gaca:

tę tylko pół miliona - opisywał R. Michel. - Szpital Sławno - strata 400 tys w roku 2017. Szpital w Drawsku przy przychodzie 41 mln miał straty 1,3 mln. Szpital w Złotowie 46 mln przychodu i zysk około kilkudziesięciu tysięcy zł. Nie ma straty. - Wiem, że są różne uwarunkowania i stopnie referencji, ale nie można wszystkiego zwalać na to, że jest to przez sposób prowadzonej polityki. W mojej ocenie przyczyną zapaści finansowej było złe zarządzanie i brak nadzoru nad spółką. - Po analizie ukrywanych przed nami wcześniej dokumentów uważam, że działania poprzednich władz spółki były ukierunkowane na doprowadzenie do stanu upadłości szpitala - podkreślił radny PiS, Arkadiusz Górka. - W konsekwencji - do jego przejęcia przez inny podmiot za zaniżoną cenę za przysłowiową złotówkę. Mamy przekonanie, że w przyszłości potwierdzą to odpowiednie służby. - Przy wszystkich długach, zobowiązaniach wobec ZUS, braku opłacanych składek ubezpieczenia pracowniczego, ubezpieczenia OC placówki, regulowane na bieżąco były zobowiązania wobec NZOZ Doktor, powiązanym z Jerzym Hardie-Douglasem oraz spółki Podimed - mówił radny miejski Tomasz Wójcik. - Nagrody i wysokie premie wypłacane były pracownikom administracji. Kto, w jakiej formie i przez kogo został o tym poinformowany? (sz)


Miejskie autobusy będą wozić pasażerów z Parsęcka, Godzimierza, Żółtnicy i Turowa - tylko do końca roku. Potem umowa pomiędzy miastem a Gminą Szczecinek przestanie obowiązywać.

A wszystko przez darmowe autobusy Jak już informowaliśmy, powodem komunikacyjnego zamieszania pomiędzy dwoma przyległymi samorządami jest wprowadzenie od września darmowych przejazdów w Komunikacji Miejskiej. Zgod-

nie z zawartym pomiędzy miastem a gminą porozumieniem, miejskie autobusy docierały do Parsęcka, Godzimierza, Żółtnicy i Turowa. Gdy w planach pojawiło się wprowadzenie darmowych przejazdów

w Szczecinku, burmistrz Daniel Rak wystąpił do wójta Ryszarda Jasionasa, aby gmina dorzuciła się do darmowych autobusów na swoim terenie. Taka propozycja nie spodobała się jednak gminnym

radnym. Powód to koszty, jakimi musiałaby zostać obciążona Gmina Szczecinek. Radni byli zgodni, że nie można wprowadzać darmowych przejazdów tylko do wybranych, czterech miejscowości. Z kolei gdyby wprowadzić darmowe autobusy podmiejskie w całej gminie, trzeba by było znaleźć w budżecie ok. 4,5 mln zł. Radni przyznali, że miasto stawia gminę „pod ścianą”: - Szantażowano nas, że jeśli nie wspomożemy miasta, to nam te linie zlikwidują. Teraz następna sprawa, bo ktoś musi zrealizować swoje wyborcze zobowiązania. Chodzi o politykę. Uważam, że przedstawiciele miasta i KM nie są zorientowani w terenie gminy. Rzucono 5 miejskich autobusów z czego na dobrą sprawę połowa chyba jeździ pusta... - mówił na sesji Rady Gminy wiceprzewodniczący Tadeusz Kamiński. Ponieważ KM nie opłacało się utrzymywać kasy, biletomatów, ka-

sowników i kontrolerów tylko dla pasażerów Gminy Szczecinek, wójt Ryszard Jasionas stanął przed trudną decyzją. Po zasięgnięciu opinii radnych, podjął decyzję dotyczącą dalszego obowiązywania umowy z miastem. Na ten moment jedyna pewna informacja jest taka, że autobusy będą kursowały jedynie do końca roku. Negocjacji, jeśli chodzi o cenę, jeszcze z miastem nie prowadziliśmy - mówi Ryszard Jasionas, wójt Gminy Szczecinek. - Potem umowa przestanie obowiązywać. Radni też stoją na stanowisku, że jeśli w gminie miałby być nieodpłatny transport zbiorowy, to musiałby obejmować wszystkie miejscowości. A gminy niestety na ten gest wobec mieszkańców nie stać. Musielibyśmy wyśrubować podatki, a nie jestem pewien, czy wszyscy mieszkańcy by się z tego ucieszyli - dodał wójt. (sz)

Histeria i wściekłość! Były burmistrz Jerzy Hardie-Douglas i obecny radny powiatowy (PO-KO), który przez NZOZ Doktor stał się bohaterem informacji ujawnionych w ostatnich dniach, postanowił zabrać głos. W opłacanych przez ratusz mediach oraz na portalu stowarzyszenia powołanego, by nabijać polityczny kapitał szczecineckiej władzy PO-KO, były burmistrz znów zaatakował niezależny od tejże władzy Temat Szczecinecki. Co tym razem zrobiliśmy Jerzemu Hardie-Douglasowi? Można odnieść wrażenie, że wobec wszystkich informacji, które zostały ujawnione odnośnie szpitala, lokalni politycy PO-KO trzymają się jednej, jakby odgórnie ustalonej wersji zdarzeń. Została ona przez Jerzego-Hardie Douglasa powtórzona. Jak zaznaczył, powiat w sprawie szpitala nie liczy się ze zdaniem miasta, „pokazując mu środkowy palec”. Mimo że miasto ma mniejszą ilość udziałów w spółce Szpital w Szczecinku (40 proc.), Jerzy Hardie-Douglas chciałby, aby to właśnie miasto miało decydujący głos w podejmowanych decyzjach naprawczych. Po raz kolejny powtórzył, że sta-

rosta kłamie i że za obecne problemy szpitala odpowiada przede wszystkim PiS, który zamiast na służbę zdrowia, wydał prawie 10 mld zł na emerytów. Specyficzny w tym wszystkim wydaje się stosunek Jerzego Hardie-Douglasa wobec swojego kolegi ze stowarzyszenia Miasto z Wizją, Radosława Niemca. Według byłego burmistrza, budzące emocje informacje, związane z rządami, jakie w szczecineckim szpitalu były pełnione przez prezesa Niemca, to bzdura. Krzysztof Lis stara się teraz zrzucić wszystko na zwolnionego prezesa, że prezes Niemiec do tego doprowadził i tu jakieś Bizancjum było. To są wszystko bzdury! To jest nieprawda - podkreślił Jerzy Hardie-Douglas. Do wymyślonej przez siebie lub przez ludzi z kręgu politycznego PO-KO, dość kuriozalnej teorii spisku Jerzy Hardie-Douglas dołącza naszą redakcję. Ze słów byłego burmistrza wynika, że Temat miałby wręcz umówić się ze starostą Krzysztofem Lisem, aby za przekazane przez niego pieniądze specjalnie „szkalować” doktora Douglasa i celowo siać o nim „niesłychaną dezinformację”.

Oni piszą to, co on tam chce. Więc myślę, że maczał w tym palce (Temat, starosta?) nie tylko w rozwiązaniu umowy z NZOZ Doktor, w której to firmie jestem zatrudniony, ale również z podawaniem nieprawdziwych danych liczbowych (...). Mruganie, że doszło do przekrętu. Insynuacje, oni są w tym mistrzami - przekonywał w dość osobliwy sposób Jerzy Hardie-Douglas. Oburzenie doktora wywołało to, że podaliśmy do publicznej informacji, jakie pieniądze mogła zarobić w szpitalu firma NZOZ Doktor, w której to były burmistrz był podwykonawcą. Jak twierdzi Jerzy Hardie-Douglas, z kontraktu z NZOZ Doktor zarabia on, wykonując miesięcznie ponad 30 operacji, mniej więcej 5 tys. zł. Według niego, to jedyna umowa z chirurgiem, która w szczecineckim szpitalu przynosi zysk. Swój wywód Jerzy Hardie-Douglas kończy słowami, że „wstydzi się za całą manipulację”, jaką starosta ma wykonywać za pomocą opłaconego przez siebie Tematu. Cóż. Jak widać, kiedy ktoś ponosi porażkę, zawsze musi znaleźć winnych. I choć akurat zespół redakcyjny Tematu nie ma nic

wspólnego z tym, że starosta nie chce już dłużej budować koalicji z arogancką i nieakceptującą najmniejszego sprzeciwu PO, czy też teraz KO, to właśnie Temat jest aktualnie jednym z głównych winowajców, odpowiedzialnych za całe zło, jakie dotyka Jerzego Hardie-Douglasa i jego politycznych kolegów. Od dawna tak zresztą jest. Nic nowego,. Wystarczy przekopać Internet. O niewygodnych dla Jerzego Hardie-Douglasa i Radosława Niemca sprawach pisaliśmy, zanim jeszcze PO została odsunięta od władzy w powiecie i przestała mieć wpływ na szpital. Na różne sposoby próbowano narzucić na nas wtedy cenzurę. Prezes nawet przestał odbierać telefon, a nasze wiadomości e-mail z pytaniami, wysyłane do szpitala, jakoś czasem zupełnie nie dochodziły do adresata (trochę jak np. w PGK). A co by było, gdyby pewne fakty już wtedy zostały dokładnie prześwietlone przez opinię publiczną? Czy obecnym problemom szpitala już wtedy można było zapobiec? Temat wcale nie napisał, ile w szpitalu zarabiał były burmistrz i obecny radny powia-

towy, który jako chirurg był zatrudniony w NZOZ Doktor. Ale bardzo dobrze się stało, że wreszcie Jerzy Hardie-Douglas się z tego tłumaczy. Transparentność w samorządzie jest przecież najważniejsza! Jerzy Hardie-Douglas, mówiąc o swojej teorii spiskowej, tylko potwierdził, jak mocno szczecineccy politycy PO-KO są oderwani od rzeczywistości. Zaślepieni wściekłością za utratę wpływów w szpitalu, nie widzą, że swoim działaniem tylko Szczecinkowi szkodzą. Bulwersujące roszczenia KM-Usługi i MEC wobec szpitala to tylko przykład. Jest nim też ostatni wyraz politycznej zemsty, jakim było wystawienie rachunku za wizytę Prezydenta RP. Jerzy Hardie-Douglas wstydzi się za wymyśloną przez siebie „manipulację Tematu”? Ciekawe czy równie mocno wstyd mu za to, co od kilku dni dzięki ludziom PO-KO i Miasta z Wizją dzieje się naprawdę? O wstydzie w kontekście Szczecinka i tutejszej władzy, nie tyle mówi, co grzmi, dosłownie cała Polska. Magdalena Szkudlarek-Szarkowska


BMW dla policji

foto:Czytelniczka

Będzie można pić piwo na pomoście

Z zewnątrz - zwykłe, małe BMW. Pod maską ma jednak 250 koni mechanicznych i napęd na cztery koła oraz kilka niespodzianek, które nie spodobają się nieprzepisowo jeżdżącym kierowcom. To nowy radiowóz Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku, który już rozpoczął służbę patrolową na najbardziej ruchliwych odcinkach powiatu szczecineckiego. - Do jego obsługi została skierowana ekipa trzech najbardziej doświadczonych policjantów - mówi nam asp. Anna Matys, rzecznik prasowy KPP Szczecinek. - Wcześniej odbyli specjalistyczne przeszkolenie. Razem z BMW, do jednostki policji w Szczecinku trafiło też nowe urządzenie do ręcznego pomiaru prędkości. Co istotne, wyposażone jest (podobnie jak radiowóz) w wideorejestrator. Auto zostało przekazane policjantom 2 sierpnia, podczas uroczystości w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie.

Zniszczyli przystanek

foto:KPP Szczecinek

Pobił i zabrał 1800 zł

Maciej Gaca:

(9.08) obradach podjęła decyzję w sprawie odstępu od zakazu spożywania napojów alkoholowych pomiędzy Zamkiem Książąt Pomorskich a jeziorem. Teren obejmuje cały plac przed zamkiem, wraz z

plażą i nowym, dwupoziomowym pomostem. Zakaz spożywania alkoholu w tym miejscu przestanie obowiązywać wczesną jesienią.

Zamykają market Stokrotka

29-letni mieszkaniec Szczecinka w towarzystwie swojej partnerki spędził noc w policyjnym pomieszczeniu dla osób zatrzymanych. Pijana w sztok para zdemolowała przystanek KM przy ul. Warcisława IV. Po wyładowaniu agresji na przystanku, agresywnie zachowywała się także w stosunku do interweniujących policjantów. Straty jakie wyrządził mężczyzna poprzez wybicie szyb w przystanku autobusowym zostały wycenione przez właściciela na kwotę około 1 000 zł - informuje Anna Matys z Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku.

Kryminalni ze Szczecinka zatrzymali mężczyznę w wieku 24 lat, który dokonał rozboju na mieszkańcu Szczecinka - informuje KPP Szczecinek. W piątek w jednej z klatek schodowych w samym centrum Szczecinka został zaatakowany 62-letni mężczyzna. Sprawca szarpnął go od tyłu, przewrócił na ziemię i grożąc zabrał kurtkę, w której znajdowało się 1800 zł. W ujęciu sprawcy pomógł miejski

Ta wiadomość na pewno ucieszy wielu mieszkańców Szczecinka. Niedługo przy nowym pomoście znajdującym się za zamkiem legalnie będzie można wypić zimne piwo. Rada Miasta na piatkowych

monitoring. Jak się okazało, sprawca dłuższy czas szedł za swoją ofiarą. Ponieważ rozbój został dokonany w warunkach recydywy, Komendant Powiatowy Policji w Szczecinku wystąpił z wnioskiem do prokuratora o zastosowanie wobec podejrzanego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. źródło: KPP Szczecinek

Już kilka tygodni temu otrzymaliśmy informację, że wspomniany market zostanie zamknięty. Według naszym wiadomości, „Stokrotkę” miała przejąć inna sieć marketów, które mają swój punkt także w Szczecinku. Plany okazały się jednak nieco inne. - Do tej pory w Szczecinku mieliśmy dwie lokalizacje, z czego jedna właśnie w Galerii Hosso. Została podjęta decyzja o zamknięciu tejże lokalizacji, co wydarzy się wraz z końcem sierpnia. Nie oznacza to jednak wycofania naszej sieci ze Szczecinka - informuje Czytelników Tematu Magdalena Maciejewska, menadżer ds. Komunikacji i PR w sieci Stokrotka. Jak się dowiadujemy, aby zrobić zakupy w „Stokrotce”, klienci będą musieli udać się do marketu przy ul. Wiśniowej 7. - Stawiamy na rozwój tej lokalizacji. Zależy nam na tym, aby rozwijać portfolio dostępnych u nas produk-

tów w kierunku, który spełni oczekiwania wszystkich klientów sklepu - dodaje Magdalena Maciejewska. Nieoficjalnie dowiadujemy się,

że zamiast „Stokrotki” na parterze w galerii Hosso ma się znajdować popularny market obuwniczy. (sz)

Burmistrz tłumi krytykę prasową?

Policja: Trwa dochodzenie o przestępstwo Czy kuriozalna sprawa nie informowania jednego z lokalnych mediów o konferencjach prasowych ratusza, wykreślenie go z listy mailingowej, zwlekanie z odpowiedziami na zadawane pytania, zbywanie ich oraz wskazywanie, że przyczyną jest „nierzetelne” w opinii Urzędu Miasta przekazywanie informacji o jego własnym działaniu, może być przestępstwem? Jak nas poinformowała Komenda Powiatowa Policji w Szczecinku, właśnie wszczęto dochodzenie o przestępstwo w sprawie tłumienia krytyki prasowej przez burmistrza Daniela Raka. Czy doszło do naruszenia 1 punktu artykułu 44 Prawa Prasowego:„Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową - podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”? Dochodzenie, które nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Szczecinku, to pokłosie zawiadomienia, które złożył w imieniu redakcji Tematu Szczecineckiego Jerzy Gasiul redaktor naczelny.

Wnioskodawca, powołując się na opinię Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie, zarzuca burmistrzowi oraz jego urzędnikowi ds. promocji i kontaktów z mediami Mateuszowi Ludewiczowi naruszenie art. 14 Konstytucji RP mówiącego o wolności prasy i innych środków przekazu, a także art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Prawa Prasowego. Zgodnie z opinią RPO cyt. Wolność prasy i pluralizm mediów stanowią jeden z fundamentów państwa prawa. Wolność słowa w przypadku mediów jest ściśle powiązana z prawem obywateli do informacji, a samorząd ma obowiązek udzielania informacji o swojej działalności. Podczas, gdy wszyscy w Polsce zwracają uwagę na tą wielkowymiarową, w skali europejskiej, wolność słowa i publikacji, w takich małych miastach jak Szczecinek są one bezpardonowo dławione przez lokalne układy partyjno - bizneso-

we o niejasnych powiązaniach - napisaliśmy w liście do Rzecznika Praw Obywatelskich, który szybko zareagował na sprawę, prowadząc korespondencję z burmistrzem miasta w tej właśnie sprawie. Biuro RPO na działaniach władz Szczecinka nie zostawia suchej nitki i mówi wprost: „Działania Pana Burmistrza budzą również wątpliwości co do zgodności z przepisami ustawy (…) Prawo Prasowe (...) zgodnie z art. 6 ust. 4 PP nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych, ani w inny sposób tłumić krytyki. W kontekście podnoszonych przez Pana Burmistrza zarzutów, należy zwrócić uwagę, iż (…) zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych.”


Gigantyczny pożar zakładu Opak przy ul. Harcerskiej. Wszystko spłonęło. Pracę straciło ok. 250 osób.

Zakład spłonął, załoga na bruku Najpierw kilka minut po godz. czwartej nad ranem mieszkańców wschodniej dzielnicy Szczecinka obudziły syreny straży pożarnej, a następnie dwa - trzy ogłosy przytłumionych wybuchów. Jak się okazało w ogniu stanął zakład opakowań przy ul. Harcerskiej. Płomienie sięgały kilkunastu metrów, a wschodni wiatr przeniósł olbrzymią smugę dymu oraz popiół, który obficie przysypał okolicę dworca kolejowego. W akcji brały udział 22 jednostki straży pożarnej. Jak powiedział radiu Koszalin komendant PSP Szczecinek st. bryg. Adam Serafin, ofiar nie ma, a przyczyna pożaru jest na razie nieznana. Ogień opanowano nad ranem. Ok. godz. 7.00, kiedy robiliśmy zdję-

cia paliły się jeszcze magazyny. Przez cały czas akcji gaśniczej woda dowożona była m.in. z dwóch hydrantów znajdujących się... kilkaset metrów dalej przy Urzędzie Gminy. - Mimo że przy ul. Harcerskiej znajduje się kilka firm i zakładów nie ma tam ani jedego hydrantu! Ja nie chcę nawet myśleć, co by się stało z moją firmą, gdyby był w tym czasie powiało - powiedział nam jeden z właścicieli tutejszych firm. - Jak to może być, że na terenie przemysłowym nie przewidziano hydrantów? Przecież odpowiednie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo przeciwpożarowe uzgadniały ich lokalizację? Opak zatrudnia ok. 250 osób. To pewne, że pracownicy zakładu będą potrzebowali teraz pomocy.

Jeszcze o godz. 7. ogień trawił zawartość magazynów od strony ul. Fabrycznej.

W poniedziałek, 12.08 rano na teren zakładu udali się przedstawiciele powiatu, jak również Powiatowego Urzędu Pracy w Szczecinku. - Sytuacja jest tragiczna. Cała hala, linia produkcyjna, biurowiec, wszystko poszło z dymem. Tutaj w Szczecinku takiego pożaru jeszcze nie widziałem. Firma zatrudnia 250 osób. W dużej liczbie to osoby niepełnosprawne, które wcześniej pracowały w Elmilku czy w Słowiance. Sytuacja jest naprawdę ciężka - powiedział Tematowi Maciej Batura, zastępca dyrektora

Zakład o godz. 4.30 przypominał gigantyczną pochodnię. Zdjęcie z ul. Harcerskiej oraz ul. Łukasiewicza. w PUP w Szczecinku. - Na miejsce przyjechał wicestarosta Robert Fabisiak i przewodniczący Rady Powiatu Cezary Jankowski. Z myślą o właścicielu zakła-

du i poszkodowanych pracownikach będziemy się starali pozyskać środki, czy to w Ministerstwie Pracy, czy w PFRON. Na pewno nie zostawimy tych osób bez wsparcia. (sz)


Życie lokatorów przy ul. Ordona 16 zamieniło się w koszmar po tym, jak w bliskim sąsiedztwie ruszyła budowa nowego budynku mieszkalnego.

Obiecują walczyć do końca Trzęsące się stropy, popękane ściany, odpadające tynki o tym, że z ich domem dzieje się coś niepokojącego, mieszkańcy zabytkowej kamienicy przy ul. Ordona w Szczecinku alarmowali kilka miesięcy temu. Życie lokatorów zamieniło się w koszmar po tym, jak w bliskim sąsiedztwie ruszyła budowa nowego budynku mieszkalnego. Sygnałów zgłaszanych przez mieszkańców starej kamienicy nikt wówczas nie brał na poważnie. Mieli usłyszeć m.in., że tak naprawdę nic się nie dzieje, że ich problemy mają drugie, polityczne dno, a także - że skoro jest tak, jak mówią, lepiej wspomnianą kamienicę wyburzyć. Dzisiaj czarny scenariusz, o którym mówili lokatorzy, zaczął się sprawdzać. Mieszkańcy kamienicy zastanawiają się teraz, kto za powstałe pęknięcia i zniszczenia w ponad stuletnim budynku zapłaci. Wszystko zaczęło się niespełna rok temu. Właśnie wtedy deweloper, który kupił działkę przyległą do ul. Bohaterów Warszawy, rozpoczął budowę domu wielorodzinnego. Mimo, że jedyny dojazd na budowę przebiegał nieutwardzoną drogą gruntową, przed którą już wcześniej postawiono znak zakazu dla ciężarówek, miasto wydało zgodę, by właśnie tędy puścić ruch ciężkich pojazdów w kierunku realizowanej inwestycji. Mieszkańcy już wtedy alarmowali, że ciężkie pojazdy najpewniej zniszczą ich ponad stuletnią kamienicę. Jak mówili, ruch poprowadzony przez specyficzne, nieutwardzone podłoże doprowadził do tego, że cała kamienica, która niedawno została wyremontowana, zaczęła się trząść.

Kiedy budowano nowe skrzydło sądu, dawny budynek ZDZ został doprowadzony do ruiny. Wtedy pan burmistrz walczył z wykonawcą. A teraz? Czy nas czeka to samo? My też wszystko remontowaliśmy za swoje pieniądze. Mamy zaciągnięty kredyt. Teraz mamy wszystko remontować od nowa? Kto za to zapłaci? - próbowali dowiedzieć się mieszkańcy Ordona 16. Pod koniec sierpnia 2018 r. mieszkańcy doprowadzili do spotkania z deweloperem i przedstawicielami Urzędu Miasta. Brali też w nim udział Jerzy Hardie-Douglas i Daniel Rak. Efekt? Jeszcze większe rozczarowanie. - Usłyszeliśmy, że helikopterem materiałów na tę budowę nikt przewozić nie będzie. Ja tłumaczę, że domy nam się trzęsą, że nie mamy jak przejść przez ciężarówki. To deweloper mówi, że to nie prawda. Odpowiadam, że mam filmiki i słyszę, że z filmikami to do kina mogę sobie iść... - Zapytałam wtedy, dlaczego miasto nie trzyma naszej strony? Gdzie są nasze prawa? To mieszkańcy wybrali was na te stanowiska! – mówię. - Usłyszałam, że oni trzymają się planu przestrzennego. Że to jedyna droga dojazdowa do budowy. - Ale w planie jest jasno, że miasto ma obowiązek chronić zabytki! Jest też odrębny plan ochrony zabytków. Mówię więc, że wy sobie wybieracie paragrafy, które wam pasują. A reszty nie widzicie. Miasto nam nie pomaga, nie chroni zabytków, a wręcz przeciwnie, pomaga tylko deweloperom! Co się zmieniło od tamtego czasu? Na budynku pojawiły się widoczne pęknięcia. Jak przekonują mieszkańcy Ordona 16, ich koszmar oraz przepychanki z przeróżnymi urzędami oraz instytucjami nadal trwają. - Ekspertyza, którą zamówiłyśmy, potwierdziła nasze obawy. Wskazano w niej 4 stopień zagro-

Elżbieta Gut mieszkająca pod szesnastką pokazuje spękane ściany.

żenia w 5-stopniowej skali. Deweloper próbował tę decyzję podważyć, ale się nie udało. Zastanawiamy się, na jakiej podstawie wszystkie urzędy wydały zgodę na przejazd koło naszego budynku. Tu przecież nie ma nawet drogi wewnętrznej, jest tylko działka budowlana, niezabudowana. - Nośność drogi musi być przecież dostosowana do gabarytów pojazdów. W grudniu zacytowałam ten przepis na kolejnym spotkaniu z urzędnikami. Wtedy pani wiceburmistrz, która wcześniej była inspektorem nadzoru budowlanego, powiedziała, że wstrzymuje ruch pojazdów - mówią nam lokatorki kamienicy przy ul. Ordona 16. - Ruch został wstrzymany, ale ciężarówki nadal tędy jeździły. Dzwoniłyśmy na straż miejską, na policję, ale w ogóle nie chciano interweniować. Potem przyjeżdżali i dawali kierowcom pouczenia. W końcu napisałyśmy skargę do Szczecina i po tej skardze policjanci zaczęli wreszcie kierować wnioski o ukaranie do sądu. Deweloperowi się to oczywiście nie podoba, ale kierowcy muszą mieć świadomość, że łamią zakaz. - W międzyczasie otrzymaliśmy postanowienie z inspektoratu budowlanego na przeprowadzenie ekspertyzy. Koszt to 20 tys. zł. Nie mamy takiej sumy. Już jako wspólnota wydaliśmy ok. 15 tys. zł na metryki inwentaryzacji, plomby, kamery... - Burmistrz Daniel Rak wypowiedział się w mediach, że mieszkańcy tej kamienicy są zmanipulowani politycznie. Tylko przez kogo? Powiedział też, że jest inżynierem konstruktorem i wie, że w tej kamienicy nic się nie może stać. Że miasto założy plomby. Ale nic się nie dzieje. - Oni tylko mówią, że coś zrobią, a tak naprawdę nie robią nic. Plom-

by musieliśmy założyć sobie sami. Inspektorat budowlany też wcześniej informowaliśmy, jak to się może skończyć. I wyszło na nasze - budynek ucierpiał. Ich teraz nie obchodzi, czy my mamy pieniądze na remont. Napisali nam, że jak nie wykonamy ekspertyzy do końca sierpnia, to oni ją wykonają, a kosztami i tak nas obciążą. - Całą sprawę postanowiliśmy zgłosić do prokuratury. Postępowanie się toczy. Według nas, i miasto i starostwo, i inwestor mieli świadomość, jak droga, po której poruszały się ciężkie pojazdy wygląda, i czym to się może skończyć. W międzyczasie deweloper podał miasto do sądu o przywrócenie ruchu. - Dowiedziałyśmy się o tym przez przypadek. W ratuszu zapytałyśmy, jak miasto zamierza wykazać, że ten zakaz musi być podtrzymany, skoro nikt nas w tym procesie nie uwzględnił, nie ma naszych dokumentów, nie jesteśmy powołani na świadków. Usłyszałyśmy, że prawdopodobnie sąd przychyli się do argumentów dewelopera. Ale na jakiej podstawie? Co miasto zrobiło, aby nas chronić? Nasze rozmówczynie wskazują, że nie mając wyjścia, będą walczyć do końca, nawet wtedy, kiedy swoje racje będą musiały udowadniać przed sądem. - To gra na czas. Urzędy zwlekają, a deweloper robi swoje. Potem to my zostaniemy obarczeni kosztami remontu. Deweloperowi udaje się wszystko załatwić od ręki, a my wszędzie jesteśmy zbywani. Co na to ratusz? W urzędzie słyszymy, że miasto pierwszy raz ma

do czynienia z tego typu sytuacją. - Budowa niestety musi iść - mówi nam Anna Mista, kierownik Wydziału Komunalnego UM. - Nie wszystko można zrobić od strony ul. Bohaterów Warszawy. Deweloper i tak już wykonał większość prac. Z tego, co wiem, inspektorat budowlany nie zakończył jeszcze swojego postępowania. W sierpniu natomiast odbędzie się rozprawa w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w sprawie przywrócenia ruchu na drodze wewnętrznej. - Kamienica jest bardzo stara, ruch w mieście jest jaki jest. Trudno obciążać swoimi nieszczęściami jedną budowę. To nie jest jedyna budowa w mieście. Wszędzie te budowy szły, wszędzie wjeżdżały ciężkie samochody. Nigdzie nie było żadnych problemów. Nikt nie protestował, nikt nie przychodził do urzędu i się nie skarżył. Jakoś się wszystko udawało zrobić. Tutaj tylko budowlańcy postawili ogrodzenie, a już były skargi. Takich dojazdów gruntowych jest w mieście masa. Akurat tam jest taki, a nie inny. - Obecnie deweloper nie ma zgody na wjazd ciężkiego sprzętu na budowę. Dostaje pojedyncze zezwolenia. Jeśli ktoś wjeżdżał, to zajmuje się tym policja. Od nas zgody nie ma. Jeżeli WSA uzna racje dewelopera, to sprawa będzie zakończona. Zobaczymy, jak podejdzie do tego sąd. Pierwszy raz mamy taką sytuację. W mojej ocenie WSA w ogóle nie powinien się tym zajmować - dodaje nasza rozmówczyni. (sz)


Uroczystości przy symbolicznym grobie żołnierzy AK.

Uczcili powstańców Tak jak co roku, 1 sierpnia przy symbolicznym grobie AK na cmentarzu komunalnym mieszkańcy Szczecinka oddali hołd bohaterom Powstania Warszawskiego. Kiedy punktualnie o godz. 17.00 na minutę włączono syrenę miejskiego systemu alarmowania, pokaźna grupa młodych ludzi, głównie szczecineckich kibiców Legii Warszawa, odpaliła czerwone race. Rozległo się skandowanie: „Cześć i chwała Bohaterom”. Tego dnia na cmentarzu, oprócz harcerzy – tych w już podeszłym wieku, a także tych nastoletnich, stawili się rów-

nież przedstawicie lokalnych samorządów i spółek miejskich. Jak co roku głównym organizatorem uroczystości był Urząd Miasta. Zwyczajowo okolicznościowe przemówienie po odegraniu hymnu narodowego, wygłaszał zawsze burmistrz. Tym razem w jego imieniu zrobił to wiceburmistrz Maciej Makselon. - Decyzja o rozpoczęciu walk ma wpływ na nasza teraźniejszość. Powstańcom należy się szacunek i wdzięczność – zaznaczył w swoim wystąpieniu wiceburmistrz. - Z perspektywy 2019 roku możemy zapy-

tać po co to robili. Wolność to słowo klucz, bez którego nie da się zrozumieć Powstania Warszawskiego – zaakcentował mówca. - Mimo że niewielu współczesnych doświadczyło wojny, historia uczy, że nic nie jest dane raz na zawsze. Strzeżmy wolności naszego kraju i narodu pamiętając, że nasi przodkowie oddawali swoje życie. Cześć i chwała bohaterom. Mimo że na szczecineckim cmentarzu pochowanych jest kilku uczestników Powstania Warszawskiego, uroczystości odbywają się zawsze przy grobie symbolicznym. (jg)

Dosyć! - mówią mieszkańcy ul. Mariackiej. „Śmieci porozrzucane są tu 7 dni w tygodniu”.

foto:Temat

Smród i brud na Mariackiej Bałagan i to w samym centrum. Tak prezentuje się podwórko na zapleczu pomiędzy blokami od ul. Wyszyńskiego i ul. Mariackiej. Wokół pojemników na śmieci przez wiele tygodni walają się między innymi stare meble i odpady budowlane. Mieszkańcy skarżą się na smród rozkładających się domowych odpadków. Mówią, że taki bałagan w

tym miejscu jest stale. Wokoł podziemnych pojemników rozrzucone są resztki jedzenia, elementów budowlanych, części zniszczonych mebli, telewizorów czy kuchenek gazowych, a nawet dywanów. Wiatr i ptaki, których jest w tym miejscu mnóstwo, przenoszą śmieci dalej, na chodnik i trawę w okolice klatek schodowych. - Wieczny syf i brud. Śmieci po-

rozrzucane są tu 7 dni w tygodniu, nikt nie kontroluje sytuacji. Wkoło lęgną się insekty, a przecież tu mieszkają także dzieci - opisuje nam jedna z mieszkanek. - Jest to centrum miasta. Problemu zupełnie nikt nie widzi. Mieszkańcy ul. Mariackiej zastanawiają się, czy sytuacja się kiedyś zmieni i będą mogli wreszcie cieszyć się z czystego podwórka? (pw)

Kupują, żeby wyremontować, sprzedają, żeby nie remontować. Czy SAPiK i organizacje pozarządowe potrzebują nowej siedziby?

Miasto kupuje, miasto sprzedaje

1,3 mln zł - to całkiem niemała suma z budżetu miasta zostanie wkrótce przeznaczona na zakup nieruchomości przy ul. Kościuszki. Budynek należał do Nadleśnictwa Szczecinek, a po przeprowadzce do nowej siedziby przy ul. Polnej został wystawiony na sprzedaż. Po co miastu kolejna nieruchomość? Jak się dowiadujemy, do budynku trafią najprawdopodobniej organizacje pozarządowe. Może to być również kolejna siedziba szczecineckiej Samorządowej Agencji Promocji i Kultury. Podczas piątkowej (9.08) sesji Rady Miasta, radni, wśród których większość tworzy klub Koalicji Obywatelskiej, podjęli decyzję o odpowiednich przesunięciach w tegorocznym budżecie. Czy organizacje pozarządowe bądź SAPiK rzeczywiście potrzebują dodatkowego obiektu za 1,3 mln zł? Warto przypomnieć, że właśnie

dobiega końca inwestycja realizowana w budynku dawnego gimnazjum przy ul. Armii Krajowej. To właśnie tam z budynku przy ul. Bartoszewskiego mają przeprowadzić się organizacje pozarządowe. Przebudowa nowej siedziby dla NGO ma kosztować 2,5 mln zł, czyli o 1,5 mln zł więcej niż początkowo oszacował ratusz.

Z kolei dla SAPiK-u będą przygotowane pomieszczenia w budynku dworca PKP, który miasto chce przejąć i na własną rękę wyremontować. Jak zaznaczył na sesji Rady Miasta Daniel Rak, decyzja w sprawie przeniesienia pomieszczeń SAPiK-u na dworzec już zapadła, więc nie ma co zastanawiać się, czy to dobry pomysł czy nie. Była to odpo-

foto:(jg)

wiedź na pytania radnych opozycji, którzy wyrazili swoje wątpliwości co do takiej koncepcji. Można jeszcze nadmienić, że w planach ratusza jest zbycie obecnej siedziby SAPiK-u przy ul. Kilińskiego. Była o tym mowa podczas obrad Rady Miasta, kiedy burmistrzem był Jerzy Hardie-Douglas. Takie same plany ma ratusz, je-

śli chodzi o atrakcyjnie położoną, dawną siedzibę SzOK przy ul. Bartoszewskiego. Jak usłyszeli radni opozycji poprzedniej kadencji, kompleksowy remont tego budynku ma się miastu nie opłacać. Wcześniej budynek ten został częściowo wyremontowany. Koszt remontu to 700 tys. zł. (sz)


Żałosna postawa burmistrza Raka. Rachunki za wizytę prezydenta RP w Szczecinku.

Wstyd i hańba, na całą Polskę W ostatnich dniach, o Szczecinku mówi się dosłownie w całej Polsce. I nie są to dobre słowa. Chodzi o wystawianie starostwu faktur za wizytę prezydenta RP Andrzeja Dudy i jego spotkanie z mieszkańcami miasta. Całym tłem dla sprawy jest niewątpliwie kłótnia miejsko - powiatowa finansowej zapaści szczecineckiego szpitala. Używa się wszelkich argumentów i metod walki, dalece wykraczających poza ogólnie stosowane standardy. Odbiło się to bezpośrednio na wizycie głowy państwa w Szczecinku. Jej organizatorem było Starostwo Powiatowe w Szczecinku (koalicja Porozumienia Samorządowego z PiS). Wizyta prezydenta okazała się nie w smak rządzącej od lat miastem Platformie Obywatelskiej. Podległe jej podmioty skwapliwie wystawiły rachunki. Zapowiedział to sam burmistrz Daniel Rak (PO) gdy pojawił się pierwszy z nich, wystawiony przez Komunikację Miejską. Informacja o wrogiej wobec prezydenta własnego kraju postawy władz miasta znalazła się na czołówkach wszystkich portali, gazet oraz dziennikach telewizyjnych. Za „sparaliżowany ruch tramwajów wodnych” szczecinecka Komunikacja Miejska wystawiła starostwu, które było organizatorem spotkania z prezydentem, rachunek na kwotę 900 złotych. Informacja nie pozostała bez echa w mediach lokalnych, ale bardzo szybko trafiła również do mediów ogólnopolskich. Jak można się było spodziewać - dotarła także do samego prezydenta. Prezydent RP całą sprawę skomentował na swoim profilu na Twitterze. Jak podkreślił, utraconą przez miejską spółkę kwotę 900 zł za kurs statków jest gotowy pokryć z własnej kieszeni. Po jego komentarzu w serwisie Twitter, Piotr Woźny, który jest pełnomocnikiem premiera ds. programu Czyste Powietrze, postanowił zakończyć wstydliwy dla Szczecinka spór i... zrobił przelew na konto

szczecineckiej KM. Panie Prezydencie - rachunek już uregulowany. Proszę dalej jeździć po Polsce i odwiedzać małe miasta, miasteczka i wioski. Tam przez lata nigdy nie przyjeżdżali przedstawiciele władzy. A ludzie na nich czekali - napisał we wspomnianym poście Piotr Woźny, który przy okazji oznaczył twitterowe konto burmistrza Szczecinka Daniela Raka. W ten sposób burmistrz Szczecinka został o tym fakcie poinformowany publicznie. Odpowiedział szybko Andrzej Duda: - Bardzo dziękuję Panie Ministrze. W imieniu Mieszkańców Szczecinka i własnym. Dla większości osób, które skomentowały wpis prezydenta, żądanie zapłaty przez szczecinecką Komunikację Miejską jest „wstydem, kpiną i hańbą”. Użytkownicy dodają, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. To jednak nie koniec. Pieniądze Piotrowi Woźnemu, postanowił oddać profesor Stanisław Żerko, szczecinecczanin i historyk Instytutu Zachodniego w Poznaniu. - Szanowny Panie, Szczecinek to moje rodzinne miasto. Dziękuję za Pana gest - pisał na Twitterze do Piotra Woźnego. - Jest mi jednak po ludzku wstyd za tę sytuację i tych małych ludzi. Chciałbym Panu zwrócić te głupie 900 zł, tę sumę powinien uiścić ktoś związany z tym miastem - dodał. Przelew został przez Stanisława Żerkę wykonany. Profesor załącza na Twitterze potwierdzenie operacji bankowej i komentuje: „W imieniu normalnych mieszkańców Szczecinka”. Afera związana wystawianiem faktur, nie zraziła burmistrza Daniela Raka (PO-KO), który zapowiedział, że... to nie jedyny rachunek, jaki starosta otrzyma za wizytę Prezydenta RP nad Trzesieckiem. Podobną fakturę za nagłośnienie wystawił również SAPiK. W poniedziałek (5.08) do naszej redakcji zgłosił się pan Edward Świ-

Edward Switek, niepełnosprawny emeryt ze Szczecinka, zobowiązał się uregulować ewentualne roszczenie ze strony SAPiK-u. Jak zaznaczył, chciałby zaoszczędzić miastu „dalszej kompromitacji i wstydu na cały kraj”. tek, niepełnosprawny emeryt ze Szczecinka, który - już z wyprzedzeniem - zobowiązał się uregulować ewentualne roszczenie ze strony SAPiK-u. Jak zaznaczył, chciałby zaoszczędzić miastu „dalszej kompromitacji i wstydu na cały kraj”. Zgodnie z zapowiedziami burmistrza Daniela Raka - trafiła przed kilkoma dniami kolejna faktura, tym razem od SAPiK-u, na kwotę ok. 5400 złotych między innymi za nagłośnienie, transport, prace porządkowe i przygotowanie miejsca poprzez uprzątnięcie stołów, krzeseł i ławek. - Starostwo szczecineckie zapłaci rachunek SAPiK-owi za nagłośnienie wizyty Pana Prezydenta. W tym roku SAPiK ma przyznane w budżecie powiatu ok. 250 tys. zł na promocję! Rachunek jest oczywiście poza promocją - odpowiedział na Twitterze Stanisławowi Żerce przewodniczący Rady Powiatu Cezary Jankowski. Sprawę kolejnego rachunku za wizytę Prezydenta RP skomentował Piotr Rozmus, rzecznik starosty powiatowego w Szczecinku:

- Tym razem faktura została wystawiona przez Samorządową Agencję Promocji i Kultury. Zawarto w niej takie usługi jak: wynajem płotków, prace porządkowe, transport sprzętu i nagłośnienie. Samorząd powiatowy oczywiście zamierza ją uregulować. - Warto jednak dostrzec zasadniczą różnicę między nią, a wcześniejszą notą opiewającą na 900 zł wystawioną przez Komunikację Miejską. Powiat ustalił z SAPiK wykonanie wspomnianych usług. Nie zwracaliśmy się natomiast do KM z prośbą o zamknięcie przystanku tramwaju wodnego przy pomoście zamkowym. Był to warunek konieczny przedstawiony przez Służby Ochrony Państwa. - Miasto Szczecinek, udostępniając swój teren występowało w roli współorganizatora. To właśnie miastu, w obecności Pana Prezydenta i wszystkich mieszkańców dziękowaliśmy w pierwszej kolejności za okazaną pomoc... - mówi „Tematowi” Piotr Rozmus. - Każdego roku powiat szczecinecki przekazuje SAPiK 900 tys. zł, z czego 250 tys. zł przeznaczone

jest na ogólnie pojętą promocję dodał rzecznik. To nie wszystko. Wkrótce po rachunku od SAPiK-u, zgodnie z zapowiedzią, ze swoim roszczeniem wystąpił do starostwa... Rafał Rumiński dzierżawca restauracji Zamek. Zapowiadał to już z resztą w niedzielnym wydaniu dziennika „Fakty” w telewizji TVN. Do Starostwa Powiatowego w Szczecinku trafiła jego faktura, opiewająca na 7200 zł. - Moja restauracja była przez dwa dni zamknięta - mówi Tematowi Rafał Rumiński. - Dowiedziałem się o tym w chwili, gdy do menedżera zamku zgłosił się oficer Służby Ochrony Państwa. Trwało to kilkanaście minut. Niebawem weszli ludzie z psami szkolonymi do wykrywania niebezpiecznych rzeczy. Tak się właśnie dowiedziałem, że mam zamkniętą restaurację. Prezydent był w piątek, ja miałem zamknięte na polecenie w czwartek i piątek, który zawsze jest dla nas najlepszym dniem. Podzieliłem dochód przez dni miesiąca i wyszła kwota słyszymy. - Obserwuję, jak „biją” się


Panie burmistrzu D. Rak, dlaczego kompromituje

Pan mieszkańców Szczecinka? między sobą dwa urzędy, jak spółki miejskie wystawiają sobie wzajemnie rachunki za różne usługi, więc pytam, czy prywatny przedsiębiorca ma być gorszy? Swoje podatki i ZUS płacę sam, nie mam pieniędzy z podatków - dodaje. Co istotne, Rafał Rumiński na tym jednym rachunku nie zamierza jednak poprzestać. - Kolejny zaniosę do SAPiK, który była organizatorem niedawnego Art Pikniku. Podczas imprezy miałem nieczynny Piano Bar, a wejście do niego zagradzała jakaś wystawa rzeźb. Mało tego: przez ochronę miałem problemy z dostarczaniem zaopatrzenia do swoich stoisk rozstawionych przy wejściu na imprezę. Miesięczny czynsz, który płaci dzierżawca restauracji Zamek do SAPiK, wynosi aż 17 tysięcy złotych. - Cała sprawa zatacza coraz szersze okręgi absurdu - komentuje sprawę Piotr Rozmus, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Szczecinku. - Jedyną fakturą jaką zamierzamy opłacić jest ta wystawiona przez Samorządową Agencję Promocji i Kultury, choć i ona jest teraz weryfikowana. Nie ma mowy o uregulowaniu noty opiewającej na ponad 7 tys. zł wystawionej przez właściciela pubu i restauracji mieszczących się w zamku. Przedsiębiorca zasugerował że przez wizytę Pana Prezydenta był zmuszony zamknąć punkty na dwa dni. Nie jest to prawdą, bowiem nikt nie wydał takiego rozporządzenia. - Wystosowaliśmy natomiast komunikat, aby już w dniu poprzedzającym wizytę głowy państwa w naszym mieście, czyli w czwartek 11 lipca od godziny 18:00, nie parkować aut w pobliżu szczecineckiego zamku. Prawdą również jest, że odpowiednio wcześniej na potrzebę wizyty usunięto krzesła i stoły z restauracyjnego tarasu. Nikt jednak nie żądał zamknięcia restauracji. Służby Ochrony Państwa rozpoczęły czynności na obiektach, o których mówimy na trzy godziny przed spotkaniem z Panem Prezydentem. Szkoda, że właściciel restauracji, nie potraktował całego wydarzenia jako znakomitej reklamy dla prowadzonej przez siebie działalności. - Nie było w zasadzie liczącego się w kraju medium, które nie informowałoby o wizycie Pana Prezydenta w naszym mieście. Szcze-

cinek został pokazany jako piękne, turystyczne, położone nad jeziorem miasto w którym znakomicie się odpoczywa i o którym w samych superlatywach wypowiada

się sam Prezydent . A w tle restauracja, którą zapewne bardzo chętnie odpowiedzieliby goście, którzy przyjadą do Szczecinka... - informuje Piotr Rozmus. (red)


Prawie trzy godziny trwała dyskusja podczas piątkowej (9.08) sesji Rady Miasta na temat sytuacji finansowej szczecineckiego szpitalu. Z wielu słów, które padły w ratuszu, zwykły mieszkaniec Szczecinka czy pacjent niewiele zrozumie.

„Ten kretynizm nie będzie trwał wiecznie” Znowu dał się zauważyć podział na dwie strony sporu współwłaścicieli: z jednej strony miasto (KO) z drugie powiat (koalicja PS oraz PiS). Znów padły też zarzuty dotyczące upolityczniania szpitala. Oba fronty przyznały, że szpital potrzebuje dopłat. Obie strony się na nie zgodziły. Miasto jako mniejszościowy udziałowiec postawiło jednak warunki.

„Niech najpierw zakończy się audyt” Celem piątkowej dyskusji w trakcie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta miało być omówienie bieżących problemów w szpitalu. Burmistrz Daniel Rak zwołał sesję ponieważ, jak sam podkreślił po raz kolejny, miasto jako mniejszościowy udziałowiec w spółce Szpital w Szczecinku, nie jest przez udziałowca większościowego, czyli powiat, o niczym informowany. W obradach wzięli udział przedstawiciele starostwa oraz Rady Powiatu. Na pytania radnych odpowiadał tymczasowy prezes szpitala Marek Kotschy. Stanowisko miasta przedstawił były burmistrz i obecny pełnomocnik ds. szpitala - Jerzy Hardie-Douglas. W debacie nie wziął udziału starosta Krzysztof Lis. Jeszcze przed rozpoczęciem wielogodzinnej dyskusji, radna Małgorzata Kubiak-Horniatko zaproponowała, aby tę debatę odłożyć w czasie, przynajmniej do momentu, w którym zakończy się trwający w szpitalu audyt. Zdaniem radnej, tylko wtedy wyciągnięcie jakichkolwiek konstruktywnych wniosków miałoby sens. Mimo że ta propozycja wydawała się racjonalna, gospodarz sesji nie poparł tego wniosku.

Miasto zapłaci, ale pod jednym warunkiem Przysłuchując się długiej dyskusji radnych i zaproszonych gości, w wielu momentach można było odnieść wrażenie, że odbiegano od spraw najważniejszych. Najważniejsze zagadnienia zostały poruszone na początku. Mówił o nich Jerzy Hardie-Douglas. Reprezentując głos miasta, były burmistrz wskazał, że miasto jako mniejszościowy udziałowiec w spółce Szpital w Szczecinku nie może być wyłącznie płatnikiem. Jak podkreślił, ze strony miasta jest wola, aby rozmawiać z powiatem i by

dalej się angażować. Ale jest jeden warunek. Żeby miasto płaciło pieniądze na szpital, musi współdecydować. Trzeba przywrócić normalność. Musi być zarząd 2-osobowy, gdzie jeden przedstawiciel będzie reprezentować miasto, a drugi - powiat. Ten zarząd powinien wspólnie podejmować decyzje, również personalne - mówił pełnomocnik. Według niego miasto powinno mieć także swojego reprezentanta w radzie nadzorczej.

Szpital zakładnikiem własnego sukcesu Jerzy Hardie-Douglas mówił też

Sesja oprócz wystąpień radnych - lekarzy z zawodu, ograniczyła się faktycznie do przesłuchania Marka Kotschego (po prawej) tymczasowego prezesa szpitala, który na sali zjawił się w towarzystwie przewodniczącego RP Cezarego Jankowskiego, wicestarosty Roberta Fabisiaka i radnego Grzegorza Poczobuta.

szpitala w celach politycznych, żebym nie musiał słuchać aroganckich wystąpień o dojnej krowie, że niektórzy (NZOZ Doktor) wystawiają faktury po 70 tys. zł! - tymi słowami były burmistrz zwrócił się do radnego Andrzeja Grobelnego. - Trudno panu, jako biedakowi

Awantura o NZOZ Doktor W trakcie dyskusji przywołany został temat wczorajszej (czwartek, 8.08) konferencji prasowej, zorganizowanej przez PiS. Tomasz Wójcik tłumaczył, dlaczego swoje pytania skierował do burmistrza. Jak podkreślił, radni KO mogą zadać podobne pytania za pośrednic-

zapowiedział tę kwestię z wyprzedzeniem. Jego zdaniem, nie było podstaw w kalkulacji ekonomicznej, aby dłużej utrzymywać umowę z NZOZ Doktor. Ujawnił, że zaproponował Jerzemu Hardie-Douglasowi, aby ten wrócił na oddział chirurgiczny. Według doktora Douglasa i przewodniczącej Katarzy-

Marek Kotschy zwrócił uwagę, że roszczenia z miejskich spółek pojawiły się zaraz po tym, kiedy prezesem szpitala przestał być Radosław Niemiec. Zaapelował do prezesów spółek i współwłaściciela szpitala o empatię. Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem przedstawicieli miasta. o „bizantyjskich wydatkach” i ujemnym wyniku finansowym. Według niego szczecineckiego szpitala nie można porównywać do okolicznych szpitali. Jak podkreślił, szpital w Szczecinku jest zakładnikiem swojego sukcesu, ponieważ „jest olbrzymie parcie pacjentów spoza powiatu”. Nie mogło się obyć bez politycznych aluzji. Jerzy Hardie-Douglas powtórzył swoją tezę, że rząd PiS kieruje pieniądze nie tam, gdzie powinien.

Ten kretynizm nie będzie trwał wiecznie - mówił były burmistrz. - To się skończy i wróci normalność. Mamy nowoczesny szpital przygotowany na leczenie o 50 proc. więcej pacjentów. Jeśli będzie normalność, to ten szpital się dźwignie. Chyba, że wykorzystujecie szpital do celów politycznych. Umówiliśmy się ze starostą, że szpital będzie taką enklawą, że nie będziemy się kłócić. To bezpieczeństwo jest zaburzone. Prosiłbym, aby nie wykorzystywać

zarabiającemu 700 zł to przyjąć. Ja mam duże zasługi dla szpitala, a pan nie ma żadnych!

Szpital nie dostosowywał się do sytuacji rynkowej Takim wnioskiem podzielił się z radnymi prezes Marek Kotschy. Jak powiedział, nie chce oceniać poprzedniego zarządu. - Ale dla mnie to jest największe zaskoczenie. Każde przedsiębiorstwo musi się dostosować do zaistniałej sytuacji na rynku. Tutaj nastąpiła zmiana funkcjonowania i nic takiego nie było - mówił Marek Kotschy, odpowiadając na wiele pytań radnych reprezentujących KO - Czuję ciężar odpowiedzialności. Kto przynosi złe wiadomości, jest atakowany. - Proszę mnie nie atakować w ten sposób, nie jestem czarodziejem. Nie jestem w stanie zmienić kursu okrętu, który z dużą prędkością płynie być może na mieliznę.

Radny Andrzej Grobelny do Jerzego Hardie-Douglasa: - Pan doprowadził do tego, że ten szpital był upolityczniony. Nawet lekarzy się politycznie zwalniało! Wiele osób pan zwolnił z powodu politycznego. twem swoich przedstawicieli w powiecie. Radni rozmawiali też o sukcesywnym wzroście przychodów szpitala. Wróciła także kwestia wypowiedzenia umowy NZOZ Doktor, wywołując także lawinę pytań, skierowanych do obecnego prezesa szpitala. Marek Kotschy, który przez chwilę mógł się poczuć jak na prawdziwym przesłuchaniu tłumaczył, że

ny Dudź, to była autorytatywna decyzja prezesa. - Nie mogę pracować w innej formule, bo jestem radnym powiatowym - mówił były burmistrz. - Mówicie kłamstwa o wielkich fakturach! Czemu kłamiecie bezczelnie? Nie jestem lekarzem zarabiającym 700 zł, jak pan Grobelny! - Nic mi do tego, ile pan zarabia


Najbliższa przychodnia dziecięca? To „tylko” 180 km.

foto:Stefano Ferrario / pixabay

Ze złamaną ręką... do Szczecina

Co zrobić, gdy dziecko złamie rękę? Jeśli dzieje się to w Szczecinku wiadomo, że po wstępnym opatrzeniu trzeba jechać do szpitala w Koszalinie. Powód - brak chirurgii dziecięcej. Tylko, że czasem wycieczka do Koszalina nie wystarczy i trzeba zrobić „dodatkowy” kurs do Szczecina. Rano, 14 lipca syn złamał rękę opowiada pani Magda, mieszkanka Szczecinka. - Na naszym Szpitalnym Oddziale Ratunkowym rękę fachowo opatrzono, usztywniono i skierowano nas do Koszalina, do Dziecięcej Poradni Chirurgicznej. W Koszalinie poczekaliśmy w kolejce, potem przyjął nas lekarz. Otworzył z płyty obraz z prześwietlenia i zapytał, dlaczego skierowano nas tutaj? Że potrzebna będzie operacja. Powiedział, że... ma oddział w trakcie likwidacji. - Mamy reorganizację pracy, ale Poradnia Chirurgii Dziecięcej pra-

cuje normalnie - wyjaśnia nam Cezary Sołowij, rzecznik prasowy Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. - Dwóch lekarzy idzie na chorobowe od 20 sierpnia, będą pewne ograniczenia. To oznacza nieco mniejszą dostępność w nagłych przypadkach, jednak nie musi się tak dziać - uspokaja rzecznik. - Pani musi się kierować na Szczecin, bo oddział jest w fazie likwidacji, a ja jestem jedynym lekarzem. Tak mi powiedział ten lekarz podczas wizyty 14 lipca. Zrobiłam duże oczy - opisuje pani Magda. - Prawdę mówiąc, już mi to zapowiedzieli w trakcie rejestracji, ale jakoś to do mnie nie docierało. - Ręce mi opadły. W Szczecinie się okazało, że operacja nie była potrzebna, a zabieg nastawiania. I został zrobiony. Tylko, że teraz jeździmy tam również na kontrole. Różnica? Drobiazg. 100 kilometrów w jedną stronę.

6-letnia Zosia walczy, by wybudzić się ze śpiączki i potrzebuje rehabilitacji.

Trwa zbiórka nakrętek 6-letniej Zosia nadal wciąż walczy, by wybudzić się ze śpiączki. Stąd prośba przyjaciół rodziny o pomoc, skierowana do wszystkich ludzi o wielkich sercach. Potrzeba naprawdę niewiele: pomóc może każda... plastikowa nakrętka. Zosia była radosną, zdrową dziewczynką. Jej życie zmieniło się pod koniec maja. Zosia została potrącona przez samochód w miejscowości Trzebiechowo. Nieprzytomna z urazem głowy trafiła do szpitala w Koszalinie. Następnie przetransportowano ją do Kliniki Budzik w Warszawie, gdzie wciąż trwa intensywna walka o wybu-

w prywatnym gabinecie - odpowiadał radny Andrzej Grobelny. Ale pan był burmistrzem... Mówi pan o zarządzie 2-osobowym. Dlaczego mniejszościowy udziałowiec miałby mieć większość w radzie i de facto rządzić? - Dlaczego ordynator chirurgii nie pracuje? Poprzedni prezes rozwiązał z nim umowę, ale panu również on nie pasuje. - Rozmawiamy o systemie zdrowotnym, ale nie jest pan go w stanie zmienić. System jest jaki jest i trzeba sobie radzić. My sobie nie radzimy. Pan decydował o tym, czy starosta? Czyja to wina, że tak to wygląda, a było „cacuszko”? Ostatnio, kiedy mówiliśmy o szpitalu wszystko było rewelacyjnie. Mówicie, że nie dacie, dopóki starostwo nie da. A wszyscy powinniśmy dać, bo to nasze dobro wspólne. - Pan doprowadził do tego, że ten szpital był upolityczniony. Nawet lekarzy się politycznie zwalniało! Wiele osób pan zwolnił z powodu politycznego. Ten szpital faktycznie musi być apolityczny. Chodzi o to, aby cały personel był szanowany i by nie liczyło się to, czy ktoś jest z takiej czy innej partii, bo to ma służyć dobru mieszkańców.

Mieszkańcy nie chcą tego słuchać O to, by zakończyć dyskusję, która do niczego nie doprowadzi, po raz wtóry zaapelowała radna Małgorzata Kubiak-Horniatko. Czy ta dyskusja uzdrowi sytuację szpitala? Poczekajmy na wynik audytu. Prezes może czuć się teraz jak na przesłuchaniu. Zadajecie pytania staroście, którego przecież nie ma. Myślę, że starosta odniesie się do tych wszystkich kwestii. Dyskusja skupia się do zadłużenia i do tego, by współwłaściciele byli równo traktowani. Przez 12 lat to właśnie decydenci z państwa ugrupowania (KO) wpływali na pana prezesa, na to jak był budowany budżet, jak to wszystko funkcjonowało. Prowadzimy teraz dyskusje polityczne, a to nam przecież szpitala nie uzdrowi. Mieszkańcy nie chcą tego słuchać - zaznaczyła radna.

Kto o czym wiedział? Apel radnej nie znalazł odzewu. Według gospodarzy dyskusja była „konstruktywna” i daleka od polityki. Potem znów wrócił temat, co

dzenie dziewczynki. To dopiero początek drogi. Aby Zosia wybudziła się i by odzyskała sprawność sprzed wypadku, musi być poddawana intensywnej rehabilitacji. A ta, jak wiadomo, wiąże się z ogromnymi kosztami. Aby rodzicom Zosi łatwiej było uzbierać brakujące fundusze, swoją pomoc zaoferowała pani Wioletta. Zainicjowała zbiórkę plastikowych nakrętek, dzięki którym Zosia będzie mogła kontynuować specjalistyczną rehabilitację. O wsparcie proszeni są wszyscy mieszkańcy Szczecinka, jak i okolic.

miasto wiedziało odnośnie podejmowanych przez powiat decyzji, a o czym nie miało pojęcia. Według Daniela Raka, wszystkie informacje spływają do ratusza przypadkiem lub z mediów. Z kolei prezes Marek Kotschy utrzymywał, że o wszystkim burmistrza informuje, a w szpitalnym audycie bierze udział reprezentantka miasta.

Czy szpital powinien mieć budżet? Sporo czasu zajęło też radnym omówienie problemu, czy szpital powinien mieć plan budżetowy, czy nie. Tu także dało się zauważyć podział. W ocenie prezesa Marka Kotschego i radnych opozycji - tak, zdaniem reprezentacji PO - nie. - Szpital to nie „Pegiek” to jest ta różnica. To nie Komunikacja Miejska, gdzie wyznaczamy ilość przejazdów. Tu są przypadki chorób. Kto jest w stanie przepowiedzieć, co będzie za miesiąc, za dwa, za trzy. Moje kompetencje są mniejsze w tych sprawach niż doktora Jerzego Hardie-Douglasa. Rzuca się populistyczne hasła, szukacie taniej sensacji, a nie skupiacie się na problemie - mówił Daniel Rak.

Wystarczy pamiętać o tym, by nie wyrzucać plastikowych nakrętek z butelek i pojemników po sokach, napojach, nabiale, środkach chemicznych, itp. Pani Wioletta oferuje swoją pomoc w odbiorze: Każdą ilość jestem w stanie odebrać ze Szczecinka i okolic, jak również z Bobolic, Białego Boru, Okonka, Jastrowia czy Grzmiącej po wcześniejszym skontaktowaniu się ze mną pod nr tel. 724 843 929 - informuje pani Wioletta. Nakrętki można też zostawić od września w Szkole Podstawowej w Wierzchowie.

- Rzeczywiście PGK to nie szpital, ale szpital jest spółką prawa handlowego. Planowanie budżetowe w spółkach jest podstawowym narzędziem Rady Nadzorczej do kontrolowania spółki. W mojej ocenie zawsze są odchylenia. Pytanie, czy są akceptowalne, czy nie. Odchylenie od planu pokazuje, że trzeba zmienić budżet. Nie widzę nic złego w tym, by szpital miał roczny plan finansowy. W innych szpitalach jest takie budżetowanie. Marek Kotschy odpowiadał także na pytania dotyczące upadłości szpitala. Podkreślił, że jeśli nie będzie dofinansowania, będzie wiedział, co ma zrobić.

Nie zarządzam z tylnego fotela W trzeciej godzinie dyskusji wywołano jeszcze temat karetek, rozliczeń za paliwo i roszczeń, jakie w ostatnim czasie wobec szpitala wystosowały miejskie spółki. Marek Kotschy zwrócił uwagę, że roszczenia z miejskich spółek pojawiły się zaraz po tym, kiedy prezesem szpitala przestał być Radosław Niemiec. Zaapelował do prezesów spółek i współwłaściciela szpitala, do którego de facto wspomniane

spółki należą o empatię. Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem przedstawicieli miasta. - Najbardziej windykują mnie spółki miejskie. Jak ja mogę zaplanować płatności, kiedy chodzę jak po polu minowym? - Bywa nerwowo, to fakt. Ale od współwłaściciela spółek oczekuję trochę empatii. Co jest ważniejsze: interes spółki czy szpitala? Burmistrz Daniel Rak zarzucił Markowi Kotschemu populizm. - Pan twierdzi, że ja z tylnego fotela zarządzam tymi spółkami. Niech się pan opamięta! - Niech pan zawiera układy i prolonguje. Ja z tylnego fotela nie wydaję poleceń. Nie robiłem tak i nie robię. Pan jest po prostu arogancki! - grzmiał Daniel Rak. - Zapewniam, nie było telefonu od burmistrza Raka. Jesteśmy zatroskani o los szpitala i nie ma zmowy spółek. To wszystko jest chore. Nie dziwcie się, że reakcja jest taka, że wierzyciele się obudzili. Prezes Radosław Niemiec potrafił zarządzać w kryzysie. Życzę panu, żeby pan też potrafił. Idzie to panu na razie średnio - zakończył Jerzy Hardie-Douglas. (sz)


Dzisiaj w tym miejscu widzimy, tandetną scenografię tego, co nigdy nie istniało. Wprawdzie główny rekwizyt jest jak najbardziej autentyczny, ale za to wszystkie pozostałe, łącznie ze złomowanymi powojennymi armatami oraz niedobitym na poligonie czołgiem T34, mają tyle autentyzmu co hollywoodzka produkcja z Rzymskim Imperium. Aby nie było wątpliwości, mowa o trzesieckim bunkrze. Tak bowiem przyjęto nazywać jeden z największych w Szczecinku schronów bojowych wchodzących w skład Wału Pomorskiego (Pommernstellung). Drugi tej wielkości obiekt znajduje się przy drodze wylotowej z miasta przy szosie koszalińskiej. Tyle że tamten jest praktycznie nieznany, a to z powodu uciążliwego dojazdu (lasek z polną drogą na pagórku) i przede wszystkim ustronnego miejsca, które nie cieszy się dobrą opinią. Samopas lepiej tam nie zaglądać. Jego wygląd jest znacznie mniej efektowny za to bardziej autentyczny. Zgodnie ze sztuką wojenną ponad terenem wznoszą się jedynie stanowiska strzelnicze. Wprawdzie obiekt również jest mocno uszkodzony i pozbawiony wszystkich elementów stalowych, ale za to najbliższe ukształtowanie terenu w pełni odzwierciedla oryginalny wygląd niedoszłego pola walki. Wspominam o niedoszłym polu walki, ponieważ pas umocnień biegnących po zachodnich przedmieściach Szczecinka podczas działań wojennych nie został obsadzony przez jego obrońców. Wszystkie obiekty, rozkazem dowództwa I Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej, zniszczono już po przejściu frontu. Ponoć do wysadzenia tej wielkości bunkra, jak ten przy ul. Kościuszki wystarczyło „zaledwie” ok. 150 kg trotylu. W tym przypadku z pewnością

FOTO Jerzy Gasiul

Szczecinek na starym zdjęciu (336

Pod koniec lat 70. podkopany bunkier porastała już obfita zieleń. WIdok od strony (ulicy) nieistniejącej pancernej kopuły.

FOTO Jerzy Gasiul

B-Werk przy dawnej szosie koszalińskiej - zdjęcie z 2017r. Jego wygląd jest znacznie mniej efektowny za to bardziej autentyczny. Zgodnie ze sztuką wojenną ponad terenem wznoszą się jedynie stanowiska strzelnicze.

Współczesna wojenna scenografia. B-Werk oraz ukształtowanie przyległego terenu, nie ma nic wspólnego z historią tego miejsca.

materiał wybuchowy umieszczono przy wejściu do kopuły pancernej. Znawcy przedmiotu oceniają, że mogła mieć ok. 37 ton. Efekt wybuchu widać do dzisiaj w postaci częściowo zerwanego stropu oraz wschodniej ściany. Oprócz utraty pancernej kopuły B-Werk (B – oznacza odporność ogniową) -

tak brzmi oryginalna nazwa, ucierpiał stosunkowo niewiele. Kopuła była jednym z najkosztowniejszych elementów wyposażenia. Koszty wykonania ocenia się na od 20 do 50 tys. RM. Kierowaniem oraz nadzorem w naszym rejonie zajmowała się powołana do tego celu (1932 r.) Komendantura Szcze-

cinek, a jej siedziba znajdowała się w koszarach przy dz. ul. Kościuszki. Wprawdzie poszczególne obiekty budowały firmy cywilne, ale do prac ziemnych oraz budowy pasów przeszkód z drutu kolczastego na słupkach stalowych zatrudniono Ochotniczą Służbę Pracy (FAD). Dwukondygnacyjny trzesiecki B-Werk pochodzi z 1934 r. należał do tzw. schronów ciężkich. Tego typu obiekty powstawały w miejscach strategicznych, a ich ściany o 150 cm grubości miały najwyższą odporność ogniową. Na poziomie górnym znajdowało się pięć stanowisk ogniowych – trzystrzelnicowa kopuła pancerna wyposażona w CKM, dwie ka-

zamaty bojowe chronione płytami pancernymi o grubości 20 cm oraz trzy przeciwrykoszetowe strzelnice w ścianach od strony zachodniej. Na dolnej (podziemnej) kondygnacji ulokowana była m.n. maszynownia, pomieszczenie dla oficerów, pomieszczenia opatrunkowe, wartownia, skład amunicji, w.c. oraz ujęcie wody. Obiekt przystosowany do obrony okrężnej. Do obserwacji pola walki służyły cztery peryskopy umieszczone na górnym stropie. Ponad powierzchnię terenu wystawały jedynie strzelnice. Zarówno pancerne płyty, jak i żelbetowe ściany pokrywał w odcieniach brązu i zieleni kamuflaż. Dodatkowo strop zama-

skowany był trawą, a wokół nasadzono krzewy i małe drzewka. Kilkadziesiąt metrów przed schronem od strony miasta przebiegał rów przeciwczołgowy, a jezdnię (wylot z miasta) blokowała zapora w postaci stalowych dwudfteowników zamontowanych w betonowych gniazdach. W tym miejscu należy dodać, że schrony bojowe na Wale Pomorskim nie miały stałej obsady. Po prostu wszystkie obiekty zamykano na kłódkę, a dozór pełniły zmotoryzowane patrole wojskowe. Znawcy zagadnienia twierdzą, że umocnienia pod koniec wojny miały nikłe znaczenie obronne. Stanowiły jedynie poważną przeszkodę


FOTO Jerzy Gasiul

FOTO Jerzy Gasiul

talnie rozwiązaną komunikacją wewnętrzną. A wszystko dlatego, że architekci i urbaniści, mając do wyboru zlecenie albo jego brak, zdecydowali się realizować biurkowe wizje inwestora i wykonawcy. Wróćmy do bunkra. Już w latach 70. co zresztą widać na moim zdjęciu, bunkier zaczął wzbudzać coraz większe zainteresowanie przyjezdnych. Stało się to dlatego ponieważ do tej pory był znacznie mniej widoczny od strony ulicy. Teraz można go obejrzeć nawet od poziomu płyty fundamentowej. Mimo że oficjalnie nie można już było wybierać w tym miejscu piasku, robiono to nadal. Tym sposobem poziom przyległego terenu w 1994 roku był już poniżej fundamentów. Mało tego. W wyniku podbierania gruntu bunkier zaczął się przechylać. Ponieważ niechcianą budowlę trudno było uprzątnąć bez szkody dla otoczenia, ok. 2006 roku ratusz ze

KONDYGNACJA NAZIEMNA

KONDYGNACJA PODZIEMNA

dla piechoty, o czym świadczą olbrzymie straty, jakie poniosły polskie oddziały w rejonie Nadarzyc, zresztą głównie za przyczyną braku rozpoznania. Zgodnie z założeniami obsada trzesieckiego bunkra mogła liczyć ok. 45 żołnierzy. Schron bojowy ulokowano na skraju rozległego płaskowyżu. W jego najbliższym sąsiedztwie umiejscowiono również, w najwyższym punkcie wzniesienia (dz. teren Lasku Zachodniego), schron na przeciwpancerne działo i amunicję. Pozbawiony dzisiaj stropu stanowi poważne niebezpieczeństwo dla tych, którzy nie patrzą pod nogi. Po drugiej stronie drogi, na nadjeziornej skarpie, zachowały się ruiny drugiego małego schronu bojowego. Jest to dwusektorowy obiekt ze strzelnicami chronionymi płytami pancernymi z dwóch kierunków. Kilka lat temu został ogrodzony płotem z desek, ale przejście przez niego, aby dokładnie obejrzeć obiekt, nie nastręcza większych problemów - polecam. Do najbliższej zabudowy, która w tamtym czasie kończyła się na ul. Grunwaldzkiej i Pułaskiego, było kilkaset metrów odkrytego terenu. Do połowy lat sześćdziesiątych na okolicznych polach rosło zboże i ziemniaki. Nieco bliżej zabudowy, ale jeszcze przy śródpolnej dróżce biegnącej prostopadle do ul. Kościuszki - dwa długie rzędy zdziczałych morw. To właśnie w bezpośrednim sąsiedztwie bunkra w tym czasie zaczęto wydobycie żwiru i piasku. Wiązało się to z rozpoczęciem się na dużą skalę budowy osiedli mieszkaniowych. Osiedla z reguły składały się z pięciokondygnacyjnych bloków. Pierwszym takim osiedlem było to pomiędzy ul. Kościuszki, Koszalińską, a Mierosławskiego nazwane z czasem osiedlem Kościuszkow-

FOTO Jerzy Gasiul

FOTO Jerzy Gasiul

W latach 70. wojenna budowla (zdjęcie sierpnia 1978 r.) zaczęła wzbudzać coraz większe zainteresowanie przyjezdnych, a to głównie dlatego, że do tej pory był znacznie mniej widoczna od strony ulicy. Teraz można go podziwiać nawet od poziomu płyty fundamentowej. Mimo że oficjalnie nie można już było wybierać w tym miejscu piasku robiono to nadal. W 1994 roku (kwiecień) był już poniżej fundamentów. Zdjęcie obok - styczeń 2001 r.

skim, a oficjalnie osiedlem PKWN. W tym czasie monopol na budowę bloków mieszkalnych miało Szczecineckie Przedsiębiorstwo Pojezierze działające na zlecenie miasta (ZGKiM) lub Szczecineckiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Gwoli prawdy dodam, że już kilkanaście lat wcześniej, niewielkie wyrobisko pojawiło się przy wylocie ul. Grunwaldzkiej, które wykorzystywane było przez tutejszych mieszkańców do wysypywania śmieci. Dzisiaj w tym miejscu stoi kamienny kościół pw. św. Rozalii. Wraz z ilością wybudowanych bloków teren wokół stawał się coraz bardziej płaski a za bunkrem nawet mocno poniżej poziomu jezdni. Na początku lat siedemdziesiątych, kiedy zakładano, że miasto w ciągu dwóch najbliższych dziesięcioleci osiągnie ok. 80 tys. mieszkańców, światło dzienne ujrzało kilka planów szczegółowych. Jeden z nich dotyczył najbliższej okolicy

Na nadjeziornej skarpie zachowały się ruiny małego schronu bojowego z 1935 r. Jest to dwusektorowy obiekt ze strzelnicą CKM chronioną płytą pancerną. bunkra, czyli osiedla Zachód. Wiem o czym piszę, bo widziałem go na własne oczy. Zgodnie z założeniami miała tu być wielka sypialnia Szczecinka obliczona na ok. 30 tys. mieszkańców. Oprócz pięciokondygnacyjnych bloków, miało powstać kilka dziesięciopiętrowych punktowców tworzących krajobrazową dominantę. Owszem, te ostatnie powstały, tyle że je oszczędnościowo „skrócono”(!) do pięciu kondygnacji. W bezpośrednim sąsiedztwie bunkra planowano tereny zielone z amfiteatrem oraz ośrodek kultury z kinem. Z wybujałych planów pozostały sterty papieru wywiezione w pamiętnym 1975 r. do Koszalina do tamtejszego Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego. Planowane osiedle skarlało do obszaru zajmowanego do dzisiaj – skupiska kilkunastu bezwładnie rozrzuconych bloków, które z daleka wyglądają jak jedna, wielka żółtawo-szara ściana. Jest to obecnie jedno z najbrzydszych, kto wie czy nie na całym Pomorzu, osiedli z fa-

względu na bezpieczeństwo, zdecydował się na obsypanie fundamentów ziemią z wykopów. Tym sposobem powstał istniejący do dzisiaj nasyp z terenowymi schodami prowadzącymi na górny poziom. W 2009 roku postanowiono bunkier wydzierżawić Ogólnopolskiemu Towarzystwu Turystyczno – Historycznemu „Jazda 4x4”. Od kilku lat to tutaj znajduje się siedziba Szczecineckiego Muzeum Wału Pomorskiego i II Wojny Światowej, a jego członkowie od wielu lat, najczęściej bez żadnego dofinasowania, stopniowo próbują przywracać dawny wygląd. Tym sposobem w miejscu dawnej pancernej kopuły powstała jej gazobetonowa kopia. W bezpośrednim sąsiedztwie zaczęto również gromadzić to, czego tu nigdy nie było – żelbetowe ukrycia, które stały niegdyś przy dworcu kolejowym w Bornem Sulinowie(!), wojskowy sprzęt z okresu PRL oraz inne elementy wojennej scenografii. Jerzy Gasiul


OGŁOSZENIA DROBNE... Sprzedam

Nadaj także na Szczecinek.com/ogloszenia

Auto - moto

DRZEWO bukowe,opałowe i do kominka. Tel. 696 681 729.

SKUP aut za gotówkę, Szczecinek i okolice tel. 507 678 396

KURKI odchowane, kaczki, gęsi, indyki, perliczki, przepiórki. Dowóz. Tel. 600 539 790

FORD fiesta, 2007 r., 5 drzwi, osobowy, stan idealny, przebieg 114 tys. km, od kobiety. Tel. 660 786 918.

DWA tunele foliowe , wym. 30x6 m. Tel. 791 700 024.

Usługi

Kupię ANTYKI, meble, monety, medale, radia lampowe, lampy, wagi, obrazy, porcelanę, zegary, militaria i inne starocie oraz poroża Tel. 698 737 560. Nieruchomości - sprzedaż SPRZEDAM 2 pokojowe w Szczecinku na 2 piętrze w bloku 34 m2, słoneczne, ciepłe, os. Koszalińskie 105 000 zł. Tel. 603 995 894 Do wynajęcia mam OFERTA na wynajem pomieszczeń biurowych, hal, terenu (placu składowego o pow. od 500 do 1500 mkw. w sąsiedztwie budynku). Biura nowo wyremont, możl korzystania z salki konferenc, aneksu kuchennego, w.c. Dobre położenie koło firmy TELZAS. Teren strzeżony. Tel. 604 995 350 Email: j.kowalski@job.szczecinek.pl WYNAJMĘ pokój w domku jednorodzinnym osobie samotnej, spokojna dzielnica, zachodnia część miasta, parking, blisko parku. Tel. 502 542 191

CYKLINOWANIE, układanie, lakierowanie, parkiety, deski, renowacja podłóg malowanych farbą. Tel. 888 151 889 Firma KAM - BUD oferuje kompleksowe usługi remontowo- wykonczeniowe fachowa pomoc w adaptacjach wnętrz oraz w doborze , zakupie i transporcie materiałów malowanie - gładzie gipsowe - montaż paneli drzwi - regipsy [ scianki,sufity podwieszane, poddasza] -kafelki - tynkowanie murowanie Tel. 667 375 931 HRYSZKIEWICZ najlepsze kotły w Szczecinku. sprzedaż i montaż kotłów na Pellet. Serwis, kompl. obsługa. Kotły pod dot czyste powietrze. W ofercie kotły na gaz. Usługi hydraul.: ogrz podłogowe, kotłownie, montaż i modernizacja inst grzewczych. ul. Armii Krajowej 66 Tel. 513 589 489 www.hryszkiewicz.pl JEŚLI chcesz wziąć samochód lub dowolny środek trwały w leasing dobrze trafiłeś. Skontaktuj się z nami: biuro: Wyszyńskiego 73/ 22, Tel.727 628 115 Email: in.finance@infinance24.pl www.infinance24.pl

KREDYTY gotówkowe, pożyczki i chwilówki - szeroki wybór ofert bankowych i pozabankowych - na oświadczenie - akceptacja wszystkich dochodów wysokie kwoty - szybka realizacja i wypłata pieniędzy Szczecinek ul. Wyszyńskiego 34 pok.7 I piętro budynek biblioteki Tel. 693 422 571, 94 713 72 35 TAROT numerologia runy - uczucia praca finanse zdrowie. Oczyszczanie energetyczne - klątwy, uroki, podłączenia energetyczne. Synchronizacja czakr i przekaz energii. Zapraszam serdecznie do kontaktu Tel. 501 056 351. TYNKI maszynowe, remonty. Profesjonalnie Tel. 508 366 182. USŁUGI transportowe Tel. 508 366 182. WYBIERAJĄC 601 613 973 wybierasz Taxi Grześ - nr boczny 60. Przewóz osób i ładunków, możliwość doczepienia przyczepki. Umów się na kurs Tel. 601 613 973 Praca

Grupa Doradcza Prawno-Medyczna 80-210 Gdańsk, al. Zwycięstwa 48 tel.: 58 303 46 38; 801 120 020 e-mail: smpr@gdpm.pl www.gdpm.pl

Decor Trends zatrudni mistrza zmianowego odpowiedzialnego za organizację i nadzór realizacji zadań produkcyjnych; rytmiczne zaopatrzenie stanowisk pracy w materiały produkcyjne. Nasze wymagania: doświadczenie w zakładzie produkcyjnym na podobnym stanowisku, znajomość dokumentacji i procedur procesu technologicznego. Email: office@decortrends.pl

Wójt Gminy Grzmiąca informuje, że: w siedzibie Urzędu Gminy w Grzmiącej w dniu 05.08.2019 roku wywieszono na tablicy ogłoszeń oraz zamieszczono na stronie internetowej bip.grzmiaca.org.pl, zgodnie z art. 35 ust. 1 ustawy o gospodarce nieruchomościami dnia 21 sierpnia 1997 r. /Dz. U. z 2018 r. poz. 2204 z późn. zm.) wykaz nieruchomości przeznaczonej do sprzedaży w drodze przetargu, położonej na terenie miejscowości Grzmiąca przy ulicy Spółdzielczej, działkę ewidencyjną nr 5/15 o powierzchni 0,1591 ha.

SZCZECINECKI TELEFON MIŁOSIERDZIA

697-755-214 SZCZECINECKIE FORUM POMOCY www.dobrodzieje.org Przyjmujemy i przekazujemy informacje od dobrodziejów o różnych formach pomocy - w tym i o darmowym sprzęcie rehabilitacyjnym, AGD, RTV oraz meblach – dla osób potrzebujących. Fundacja „Miłosierdzie i Wiedza” ul. 9-go Maja 12/12 (Centrum NGOs w Szczecinku). Zapraszamy od wtorku do piątku w godz.: 12.00 -18.00

KUPON WAŻNY DO 7 SIERPNIA

To może być Twoje odszkodowanie! Ponad 100 tysięcy złotych za wypadek samochodowy Ponad 320 tysięcy złotych wraz z odsetkami za błąd medyczny.

!

Nasz reprezentant w Szczecinku:

Maria Gasiul m.gasiul@gdpm .pl tel. 604 644 436


Ze ścian wyprute zostały nawet kable! Nie rozumiem. „A wie pan, zapomniałem o tym, chciałem to sobie wziąć na działkę”... To mi mówi właściciel skupu. O mojej własności. Ale co z resztą rzeczy? Nie wiadomo. Jak złodziej ukradnie telefon i go odda, potem go wypuszczą, to trochę rozumiem. Żałuje, zwrócił w całości. Ale tu? To jest współpraca i wykazanie dobrej woli? - Komenda Powiatowa Policji w Szczecinku pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Szczecinku prowadzi postępowanie przygotowawcze dotyczące kradzieży przy ul. Wodociągowej - informuje nas

Niedoszły najemca ogołocił cały budynek 28 marca był dobrym dniem dla pana Piotra, który od dłuższego czasu próbował wynająć atrakcyjną nieruchomość produkcyjno-handlową przy ul. Wodociągowej. W budynku można było ulokować nie tylko biura, ale i zakład produkcyjny. Było też miejsce na skład węgla. Po kilku latach poszukiwań zgłosił się konkretny zainteresowany. - Był to pan Krzysztof z pobliskiego Świerszczewa, który obejrzał nieruchomość i zdecydował się na długoterminowy najem. Wszystko odpowiadało mu w stu procentach. Atmosfera była miła. Zjedliśmy obiad, wypiliśmy kawę - opowiada właściciel budynku. - Chciał wpłacić koniecznie zaliczkę, więc napisałem szybko na jakiejś kartce wszystkie nasze ustalenia. Że jest to zaliczka, że chce wynająć budynek bez placu składu węgla, ile wynoszą kwoty najmu. I oczywiście, że dziś wpłaca zaliczkę 2500 zł. Dał mi te pieniądze, ucieszyłem się że w końcu mam konkretnego klienta. Zostawiłem mu klucze. Mówił, że za kilka dni przyjadą z Niemcami, otwierają tu produkcję okien i podobnych rzeczy. To była sobota, umówiliśmy się na wtorek. - Czekam na przyjazd kontrahentów. Dzwonię z pytaniem, gdzie są. Mówi, że właśnie mijają Piłę, więc ok. Ale gdy już nie dojechali aż do wieczora, a telefon nie odpowiadał, zacząłem się martwić. Zadzwoniłem rano - telefon milczy. Do Szczecinka mam około 500 kilometrów, więc postanowiłem zadzwonić do mojego byłego sąsiada, który ma przez płot hurtownię budowlaną żeby zapytać, czy ktoś jest tam na miejscu i czy coś się dzieje. - Słuchaj, wszystko elegancko u ciebie. Teren pięknie posprząta-

ny, stare rzeczy powywożone - mówi mi sąsiad. A mi oczy wyszły z orbit. Jak to, posprzątane? - No, posprzątane, zdemontowane... Notatka policji z 9.04.2019 - Łupem padł m. in. kontener biurowy z wyposażeniem, boksy żelbetonowe, waga najazdowa. Z posesji została też wycięta brama wjazdowa, a na klatce schodowej biurowca usunięto poręcze. - W nocy wsiadłem w samochód i prosto na policję. Jeden nie chciał ode mnie w ogóle przyjąć zgłoszenia, drugi policjant się zlitował. Próbował mnie w ogóle od tego odwieść. Czy jest pan pewien, czy może chce pan do kogoś zadzwonić... Mówię mu, że mam już swoje lata i żeby mnie posłuchał, bo jestem pewny tego, co mówię. I niech tam jadą ekipy, bo mam ogołocony budynek. - Jak się potem okazało, najemca do „pracy” polegającej na kompletnym demontażu z budynku absolutnie wszystkiego, co mogło stanowić jakąkolwiek wartość, wziął się zaraz po otrzymaniu kluczy. Ekipy pracowały non stop przez sobotę, niedzielę i poniedziałek. Demontowane były wszystkie elementy metalowe, łącznie z ościeżnicami drzwiowymi, piec CO, poręcze, brama, wyrywane kable ze ścian. Z łazienek znikała armatura. Z sąsiedniego placu po składzie węgla, który nie był objęty wstępną umową najmu, znikła olbrzymia elektroniczna waga, ogrodzenie. Musiał pracować naprawdę specjalistyczny, ciężki sprzęt - opisuje pan Piotr. - Mój niedoszły kontrahent zo-

stał „zawinięty” przez policję bardzo szybko, nie spodziewał się. Na drugi dzień go wypuścili, chociaż zupełnie nie wiem, dlaczego. Wskazał, gdzie jest część skradzionych rzeczy. „Odnalazły” się na skupie złomu. Policja w kilka radiowozów pojechała na miejsce. - Część rzeczy była pocięta, metalowe boksy pochowane, części nie było. Dlaczego złomiarz coś chowa?

asp. Anna Matys, rzecznik prasowy KPP w Szczecinku. - Zebrany materiał dowodowy w tej sprawie pozwolił przedstawić zarzut kradzieży ustalonemu sprawcy. Nadmieniam, że na chwilę obecną nie ma przesłanek do przedstawienia komukolwiek dodatkowych zarzutów. Sprawca kradzieży przyznał się do popełnionego czynu. - Policja pyta oczywiście, jaka jest wartość... To ja się też pytam: ile kosztuje podłączony piec c.o., a ile stojący na środku złomu? Ile kosztuje podłą-

czona, zalegalizowana waga o wartości kilkudziesięciu tysięcy, a ile ta sama odłączona i moknąca na placu ze złomem? - Na początku, jeszcze tej nocy, podałem że jakieś 70 tysięcy - przypomina pan Piotr. - Ale gdy weźmie się pod uwagę utratę wartości nieruchomości, która od ręki była w stanie zarabiać, gotowa do pracy i wyposażona, minimum 300 tysięcy złotych. Policjant mi mówi: znaczna wartość zaczyna się od miliona... - To pokrzywdzony składając zawiadomienie o przestępstwie oszacował straty, podając ich realną wartość (ponad 67 000 zł) - wskazuje w odpowiedzi asp. Anna Matys, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku. - Warto nadmienić, że Kodeks Karny zgodnie z art. 115 § 5 KK mówi jasno: „Mieniem znacznej wartości jest mienie, którego wartość w czasie popełnienia czynu zabronionego przekracza 200.000 złotych”. Śledztwo idzie bardzo opieszale. Zarzut kradzieży usłyszał tylko niedoszły najemca. Policja interesuje się tylko moim najemcą, nie tym, kto mu pomagał - żali się pan Piotr. Niedawno dostałem pismo z policji, że ze złomu w Bobolicach mam odebrać sobie moją własność. Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać? Mam odebrać kawałki pociętych rur i kaloryferów? - Złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o rozszerzonym przestępstwie. Teraz jadę do kancelarii adwokackiej do Koszalina. Sprawy nie zamierzam zostawić. (mc)

Pani Genowefa świętuje setne urodziny

Urodziła się zaraz po zakończeniu I wojny światowej. Przeżyła czas odradzającej się II Rzeczypospolitej i koszmar kolejnej wojny. Była świadkiem wielu ważnych historycznych wydarzeń. Pani Genowefa Jarońska-Michalak w tych dniach świętowała swoją setną rocznicę urodzin. Były życzenia złożone przez urzędników pracujących w Urzędzie Miasta i w ZUS-ie oraz pamiątkowe zdjęcia opublikowane przez ratusz.W czwartek (8.08) już w nieco spokojniejszej atmosferze pani Genowefa obchodziła swoje setne urodziny z najbliższymi podczas porannej mszy św. w kościele NNMP w Szczecinku. Proboszcz parafii mariackiej, ks. Jacek Lewiński podkreślił, że na pierwszy rzut oka trudno odgadnąć prawdziwy wiek pani Genowefy. Jubilatkę można spotkać codziennie rano w kościele, zawsze jest uśmiechnięta i pełna wigoru. Ponieważ codzienna msza jest teraz w jej życiu najważniejsza, chciała podziękować, wspólnie ze swoimi, jak sama określiła, „siostrami i braćmi”, Bogu za wszystkie przeżyte chwile i łaski. Rodzina nie kryła dumy i wzruszenia. Z kolei pani Genowefa w krótkiej rozmowie z naszą redakcją podała receptę na tak długie życie. - Uśmiech i radość. Trzeba codziennie rano wstać i patrzeć na świat z nadzieją. Trzeba też umieć zachować spokój i nie brać wszystkich złych zdarzeń tak bardzo do siebie -- mówi jubilatka. Na życzenia kolejnych stu lat, pani Genowefa odpowiada, że to byłoby już za dużo. I dodaje: - Zdrowie i szczęście wystarczy. (sz)


Sympatycy lokalnej piłki nożnej zastanawiali się, czy w klubie zostanie pomocnik, Mateusz Góra. 21-latek, który do MKP trafił zimą z Bałtyku Gdynia. Zagrał w przerwie między sezonami w dwóch meczach kontrolnych w barwach Chemika Police - zespołu, który wywalczył awans do III ligi. W meczu z Flotą Świnoujście zdobył nawet bramkę. Jak się dowiadujemy, Mateusz Góra ma pozostać w Miejskim Klubie Piłkarskim Szczecinek i znaleźć się w składzie na rundę jesienną. Wiosnę wychowanek Darzboru i były gracz między innymi Akademii Lecha Poznań, włoskiej Vicenzy Calcio czy słowackiego Partizana Bardejov, miał bardzo dobrą - strzelił 7 bramek, w spotkaniu z Pogonią Połczyn Zdrój popisał się hat-trickiem. Ofensywny pomocnik był ważną postacią zespołu, która rundę zakończyła na pierwszym miejscu w stawce. Do MKP Szczecinek trafili: 20-letni Michał Barański, który w sezonie 2016/2017 grał już w tym klubie, a wcześniej reprezentował Akademię Piłkarską Szczecinek. Ostatnie dwa sezony pomocnik spędził w rezerwach Błękitnych Stargard; a także 27-letni Patryk Janczak, pomocnik, który rundę wiosenną spędził w Hutniku Szczecin. Szeregi szczecineckiego klubu zasilił też młody, 18-letni obrońca Arkadiusz Jakubowski, były zawodnik Bałtyku Koszalin w Centralnej Lidze Juniorów. Kolejnym zawodnikiem, który trafił nad Trzesiecko,

jest 19-letni bramkarz Kacper Pietrzak. Zawodnik ten zaczynał swoją przygodę z piłką od AP Szczecinek, a ostatni rok spędził w Gryfie Kamień Pomorski. Wszystkich kibiców MKP powinien cieszyć powrót do klubu, po roku przerwy, 25-letniego napastnika, Daniela Szymańskiego. Zawodnik w barwach szczecineckiej drużyny w sezonach 2016/17 i 2017/18 w meczach ligowych zdobył wówczas 31 bramek i był najskuteczniejszym piłkarzem w MKP. Ostatni sezon spędził w Orle Wałcz. Ciekawym transferem, może też być pozyskanie 23-letniego środkowego pomocnika, Patryka Bednarskiego. Były zawodnik juniorskich zespołów Czarnych Czarne i AP Szczecinek, ostatnie dwa lata spędził w Stilonie Gorzów Wielkopolski, do którego trafił z rezerw Pogoni Szczecin. 23-latek ma na swoim koncie 29 spotkań w drugiej lidze w barwach Błękitnych Stargard (sezon 2015/16). Aktualnie zawodnik leczy kontuzję. Odejść z klubu nie ma dużo. Najbardziej odczuwalne będzie przejście 22-letniego Mariusza Bedlińskiego do Chemika Police. Piłkarz, który wcześniej grał między innymi w Lechu Czaplinek i Vinecie Wolin, wyraził chęć odejścia. Oprócz niego, w MKP nie zobaczymy również Jakuba Gołuckiego (odszedł do Błoni Barwice), Ryoty Nakamura (powrót do Japonii), Krzysztofa Hrymowicza (nie wznowił treningów) oraz Karola Sadzika (koniec kariery).

foto:Patryk Witczuk

Na nowy sezon

To może być dla MKP wyjątkowy sezon. Wzmocnienia - jak na ten poziom rozgrywek - są dość konkretne. Wszystko zweryfikuje jednak boisko. Skład MKP Szczecinek na rundę jesienną sezonu 2019/2020: BRAMKARZE: Mateusz Sochalski, Kacper Pietrzak, Kamil Kot

OBROŃCY: Łukasz Jurjewicz, Piotr Kusiak, Tomasz Marciniak, Jakub Drzewiecki, Zbigniew Węglowski, Maciej Kondratowicz, Dominik Zenel, Arkadiusz Jakubowski POMOCNICY: Maciej Góra, Mateusz Góra, Mateusz Jureczko, Adrian Bednarski, Galust Tovmasyan, Patryk Janczak, Wojciech Madej, Ja-

kub Jarczak, Patryk Bednarski, Michał Barański NAPASTNICY: Mateusz Górny, Marcin Kaszczyc, Karol Saganowski, Daniel Szymański. Runda jesienna zakończy się pod koniec listopada. (pw)

Wolf Race w Trzciance: Szczecinek znów pokazał moc! W sobotę (10.08) w Trzciance (woj. wielkopolskie) odbył się ekstremalny bieg przeszkodowy „Wolf Race”. W zawodach udział wzięło blisko 500 osób z całej Polski. Nie zabrakło oczywiście szczecinecczan, którzy osiągnęli świetne wyniki. Każdy uczestnik miał do pokonania przyjeziorną trasę o długości około 10 kilometrów, na której ulokowane były przeszkody naturalne i sztuczne (min. 30), takie jak rampy, ściany pionowe, równoważnie, ale także zasieki, doły, wzniesienia, pagórki, jary, bagna czy zbiorniki wodne. Bieg był podzielony na 8 fal (w 20-minutowych odstępach) - wszystko po to, by ułatwić starty i sprawniej przeprowadzić same zawody. Nasze miasto reprezentowły dwie drużyny CrossTeam Szczecinek (działającej w klubie Team Biegowy) i Husaria Race Team Szczecinek. Paweł Połubiński (CrossTeam) w klasyfikacji open mężczyzn zajął 3. miejsce z czasem 01:11:58 - do pierwszego Rafała Kasielskiego stracił ok. 2,5 minuty. Wśród pań, triumfowała reprezentująca szczecinecką Husarię Patrycja Cyran. Na piątym miejscu zmagania w tym wymagającym biegu zakończyła Ewelina Wejner-Polasik z CrossTeam Szczecinek, a na dziewiątym - Justyna Dolat (Husaria). W klasyfikacji drużynowej wygrała Husaria (najlepsze wyniki osiągnęli zawodnicy tej drużyny z Zalasewa, Jasła czy Poznania), a CrossTeam Szczecinek był drugi. Liczony był łączny czas pięciu najlepszych zawodników. W przypadku ekipy ze Szczecinka, liczono rezultaty Pawła Połubińskiego, Wojciecha Stypy, Pawła Bachanka, Łukasza Łochockiego i Andrzeja Karczewskiego. - Cała drużyna dzielnie zmagała się z przeszkodami i trudnym terenem. Były chwile, kiedy nogi odmawiały biegu i były chwile, kiedy ręce mówiły „dość”, ale nie - walczymy do końca. Jesteśmy dumni z wygranej i dumni z ukończonego biegu. Fun i moc jest z nami. Za rok też zawitamy w Trzciance - informują reprezentanci CrossTeam Szczecinek. Swojego zadowolenia z biegu nie kryją również zawodnicy szczecineckiego oddziału Husarii, którzy podobnie jak ich koledzy z CrossTeam, chwalą organizatorów za przygotowanie trasy i przeszkód. Organizatorem „Wolf Race” było Stowarzyszenie Sports Events w Trzciance. Celem imprezy było przede wszystkim popieranie i propagowanie aktywności ruchowej, a także dobrej zabawy płynącej ze sportowej rywalizacji. (pw)

CrossTeam Szczecinek i Husaria Race Team Szczecinek


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.