Skarb Kibica Copa America 2015

Page 1


Drodzy Czytelnicy! Tegoroczne Copa America zapowiada się naprawdę wyjątkowo. Do Chile przyjadą wielkie gwiazdy światowego futbolu po to, aby walczyć o medale. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio na którymkolwiek z turniejów mieliśmy aż tylu kandydatów do złota! Nie jest bowiem tajemnicą, że niemal połowa stawki na to złoto może liczyć. Bronić tytułu będą reprezentanci Urugwaju. Niezwykle silne wydają się być Argentyna z Messim, di Marią czy Tevezem w składzie, naszpikowana gwiazdami Brazylia czy Kolumbia z Jamesem Rodriguezem i Radamelem Falcao. W walkę o złoto realnie włączy się także zespół gospodarzy, któzy również dysponują silnym składem (z Arturo Vidalem czy Alexisem Sanchezem). Poza tym nikt nie zdziwi się chyba, jak w strefie medalowej zobaczymy także Meksyk czy Ekwador, które ostatnimi czasy również prezentują się bardzo dobrze. Do Chile nikt nie jedzie skazany na porażkę, a każdy ma szanse na walkę o wysokie miejsca. W tej sytuacji każdy mecz – przynajmniej teoretycznie – będzie walką na noże, a zdecydowana większość spotkań powinna zapierać dech w piersiach. Będzie się zatem działo! A skoro będzie się działo, będą sportowe emocje, to... SportNews przygotował na tę okazję specjalny Skarb Kibica! Pragnę zaprosić Państwa do zapoznania się z materiałami, które w nim ujęliśmy. Ciekawostki o zespołach, trenerach czy też największych gwiazdach, jakie wystąpią na Copa America 2015. Dodatkowo ciekawe statystyki, znakomite opracowanie graficzne! Dzięki naszemu Skarbowi Kibica, każdy z Was będzie mógł dobrze przygotować się do nadchodzącego turnieju pod każdym względem! Informacje o drużynach, stadionach czy też mini-przewodnik po Chile oraz... mała niespodzianka w postaci wywiadu z ekspertem! To wszystko tylko u nas! Pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania!

Redaktor Naczelny SportNews, Dawid Brilowski

2



O organizatorze Z jednej strony malownicze plaże ciągnące się nad Oceanem Spokojnym, osławiony (szczególnie dla żeglarzy) przylądek Horn i około 3 tysiące wysp ze znajdującą się o 3600 kilometrów od głównej części kraju Wyspą Wielkanocną. Z drugiej śnieg i wielkie Andy Chilijskie. Wszystko dopełnia nowoczesna stolica – Santiago de Chile. Witamy w kraju gospodarza Copa America 2015. Chile, bo oczywiście o nim mowa, to kraj położony w południowo-zachodniej części Ameryki Południowej, który graniczy z Peru, Boliwią i Argentyną. Całkowita powierzchnia kraju wynosi 756 950 km2, co sprawia, że Chile jest 38. państwem na świecie pod względem powierzchni. W Chile mieszka 18 096 847 ludzi, spośród których ok. 3000 to osoby osiadłe po zakończeniu II Wojny Światowej. Kraj ten – choć położony setki kilometrów od Polski, ma z naszym krajem też inne powiązania. Wielką rolę w historii tego kraju odegrał polski geolog i badacz Ameryki Południowej – Ignacy Domeyko. Ten sławny polski naukowiec dotarł do chilijskiego Coquimbo 3 czerwca 1838 roku. Stał się on głównym krzewicielem wiedzy mineralogicznej i metalurgicznej, Z czasem Domeyko zaczął rozwijać również cały system szkolnictwa wyższego w Chile, prowadząc pracę badawczą i dydaktyczną w Universidad de Chile, który dzięki niemu rozkwitł i rozwinął stopień nauczania. Praca polskiego naukowca doprowadziła do tego, że zyskał on wielkie poważanie w chilijskim rządzie, a w późniejszym czasie został bohaterem narodowym. Jeśli ktoś wybierze Chile jako miejsce odpoczynku od życia na Starym Kontynencie, to niestety gorzko się rozczaruje, bo… to kraj typowo europejski. Połączenie kultury niemieckiej i hiszpańskiej tworzy wrażenie, jakby nawet na chwilę nie opuszczało się Europy. W Chile można porozumieć się tylko w jednym języku - hiszpańskim. Elementy kultury z Pół-

4

wyspu Iberyjskiego podkreśla też obecność siesty, która trwa mniej więcej od południa do godziny 15. Tak powszechny i znany ludom europejskim język angielski zna tam tylko 3% mieszkańców.

Mieszkańców Chile z kolei można opisać tylko w samych superlatywach – mili, uczynni, pomocni, przyjaźni dla turystów. Zgubisz się? Nic trudnego. Chilijczyk zaraz podejdzie i pokieruje w odpowiednią stronę. Jedyne, o czym lepiej nie wspominać przy mieszkańcach tego kraju, to przywoływana już przy okazji krajów granicznych Argentyna. Albicelestes nie są tutaj zbytnio lubiani, więc można się poczuć pod tym względem zupełnie tak, jak w Brazylii… Oczywiście, nie można nie wspomnieć o zabytkach oraz pięknych miejscach tego kraju. Pora zacząć od stolicy, w której jest mnóstwo obiektów do zwiedzania. Na pierwszy plan wysuwa się sławny pałac prezydencki „La Moneda” z przełomu XVIII i XIX wieku. Wszyscy jednak wspominają ten obiekt z wydarzeniem roku 1973, kiedy generał Augusto Pinochet dokonał wojskowego puczu, rozpoczynając go od zbombardowania pałacu, w którym wtedy urzędował jego główny przeciwnik Salvador Allende. Krwawy dyktator po zlikwidowaniu swojego przeciwnika rozpoczął w kraju terror, masowe aresztowania, a na porządku dziennym były tajemnicze zaginięcia przeciwników dyktatora. To jeden z najczarniejszych epizodów tego kraju.

Sercem miasta jest wzniesiony przez założyciela miasta – konkwistadora Pedro de Valdivię, Plac Broni. Stoi na nim wzniesiona w XVIII wieku katedra. Jest to już piąta tego typu budowla w tym samym miejscu, choć i tak wnętrze, bogato zdobione, podobno w dużej części uległo zniszczeniu podczas nieporadnie prowadzonych prac renowacyjnych. Poza tymi głównymi punktami stolicy warto zwrócić uwagę na Merkado Central. Budynek został otwarty w 1872 roku. Obecnie głównym punktem tej budowli są dziesiątki niedrogich restauracyjek, w których królują główne przysmaki chilijskiej kuchni – owoce morza i ryby. Ten kraj słynie z kuchni, której numerem jeden jest jednak… awokado. Ten smakowity owoc serwowany jest w hamburgerach, hot-dogach i innych przysmakach. Jest to dopełniane codziennie pitym winem oraz rumem. Inne warte uwagi miejsca? Oczywiście piękne widoki na wielkie Andy Chilijskie, które składają się z dwóch głównych łańcuchów górskich. Najwyższym szczytem kraju jest Ojos del Salado – 6893 m n.p.m. Jest to najwyższy wulkan na świecie, który jednak obecnie nie wykazuje żadnej aktywności. Zapewne niewielu Polaków zdaje sobie sprawę, jak bardzo polski jest ten kraj, leżący gdzieś daleko w Ameryce Południowej. Należy także pamiętać o sporym wpływie kultury europejskiej, który został tu naznaczony na przestrzeni wieków przez przybyszów ze Starego Kontynentu, zapewne wiele razy usłyszymy o nim podczas tegorocznego turnieju. Oby połączenie klimatu południowoamerykańskiej miłości do piłki oraz tej swojskiej dla nas europejskości sprawiło, że będziemy cieszyć się świętem futbolu, którym niewątpliwie jest Copa America – turniej rozgrywany tam, gdzie piłka nożna jest religią.

Autor:Radosław Kępys @radik444


Historia Copa America Copa America jest turniejem o zdecydowanie największej tradycji. Pierwsza edycja, którą zorganizowano na wzór dzisiejszej formuły, została rozegrano już w 1910 roku, czyli aż 20 lat przed organizacją I Mistrzostw Świata. Był to turniej nieoficjalny, ale na nim wzorowała się powstała niedługo potem federacja CONMEBOL, tworząc sześć lat później już oficjalne rozgrywki. Na przestrzeni 100 lat Copa America zapisała wiele kart w księdze o nazwie „Historia futbolu” i dołożyła poważną cegiełkę do popularyzacji tego sportu na całym świecie. Pomysł narodzin Copa America jest ściśle związany ze sprawami politycznymi. 9 lipca 1916 roku przypadała setna rocznica odzyskania niepodległości przez Argentynę. Z tego względu argentyńska federacja z Adolfo Ormą na czele postanowiła rozegrać turniej, w którym udział wezmą trzy reprezentacje – Argentyna, Urugwaj i Chile. W zamyśle miały to być jednorazowe rozgrywki, jednak w Urugwaju planowano zrobić projekt na dużo szerszą skalę. Władze tego państwa uważały, że należy utworzyć regularną konfederację piłkarską, która zajmowałaby się organizacją turnieju kontynentalnego. Wielką pracę w ten projekt włożył Hector Rivadavia, o którym mówi się, że „wymyślił” Copa America i stworzył Confederacion Sudamericana de Futbol, czyli CONMEBOL. Ten urugwajski działacz piłkarski, mający pełne poparcie prezydenta swojego kraju, zdołał przekonać do swoich planów Argentyńczyków. Turniej „nadzwyczajny”, rozegrany w 1916 roku był wielkim sukcesem i jeszcze bardziej napędził machinę organizacyjną rokrocznego pucharu kontynentalnego. Stadiony były przepełnione, a zainteresowanie ogromne. Dzięki temu już jasne było, że ten plan uda się wcielić w życie. Copa America 1917 był już organizowany przez CONMEBOL, który także ufundował srebrny puchar z drewnianą podstawą.

Przez następne lata pomysł był pielęgnowany i rozwijany. Liczba drużyn stale wzrastała, zaczęto zapraszać także drużyny z Ameryki Północnej, a nawet Azji. Zainteresowanie Copa America nie zmalało nawet podczas II wojny światowej. Był to wówczas jedyny rozgrywany turniej piłkarski. Oczywiście, niemal jak w każdej organizacji, tak i w CONMEBOL zdarzały się różne przepychanki, które wstrzymywały rozwój turnieju, jednak dzięki zaangażowaniu wielu ludzi był on rozgrywany w miarę regularnie. Rokroczna formuła długo nie wytrzymała. Już w latach 20. XX wieku zaczęto stosować model dwuletni, który był kontynuowany w bliskich latach przedwojennych. Czas II wojny światowej to powrót do corocznego rozgrywania Copa America, co nie przetrwało próby czasu. Jednak nie było to spowodowane jakąś nową koncepcją, ale różnego rodzaju zawirowaniami wojennymi i politycznymi. Do roku 1975

organizowaną właśnie w ten sposób. Wydaje się to rozwiązaniem optymalnym, ale znając pomy słowość ludzi ze strefy CONMEBOL, jeszcze niejedno krotnie będzie to zmieniane… Dotychczas Copa America wygrywało tylko siedem zespołów – Urugwaj, Argentyna, Brazylia, Peru, Paragwaj, Boliwia, Kolumbia. Najwięcej razy tryumfowali Urusi, który sięgali po to trofeum aż piętnastokrotnie. Jednak kto wie, czy po mistrzostwach w Chile nie zrównają się z nimi w tej statystyce Argentyńczycy, którzy wygrali Copa America 14 razy. Wydaje się, że drużyna z Leo Messim na czele jest w stanie tego dokonać i zmienić ponad stuletnią historię Copa America. Copa America 2015 będzie kolejną znakomitą odsłoną pucharu kontynentalnego Ameryki Południowej. Tak długa historia turnieju zobowiązuje ekipy do zaangażowania i pracy. Miejmy nadzieję, że chilijski turniej zapisze się w futbolowych kartach, a my będziemy przeżywali wspaniałe emocje. A kto wie, może jakaś nowa legenda rozkwitnie na naszych oczach…

Autor:Jakub Zegarowski @kubala1122331

rozgrywki były organizowane bardzo nieregularnie. Doszło nawet do tego, że w 1959 roku miały miejsce aż dwa turnieje o Copa America (w tym siódmy, 4 i ostatni, turniej nadzwyczajny). Od tego 1975 roku parokrotnie zmieniono modele rozgrywania pucharu Ameryki Południowej. Dziś obowiązuje model czteroletni. Rozpoczynający się turniej w Chile będzie trzecią edycją

5




Symbole Copa America Maskotka

Oficjalną maskotką Copa América 2015 rozgrywanych w Chile jest Zincha. Przedstawia ona Kolpeo, zwanego inaczej lisem andyjskim, charakterystycznego oczywiście dla fauny Ameryki Południowej, a zwłaszcza krajów leżących wzdłuż masywu górskiego Andów. Imię maskotki wybrali sami mieszkańcy Chile spośród trzech propozycji. Poza zwycięską Zinchą, która jest zlepkiem hiszpańskich słów określających lisa oraz kibica, do konkursu stanął także Andi - nawiązujący do wspomnianych już gór -oraz Kul - skrócona nazwa „culpeo”, czyli całej rodziny zwierząt, z której wywodzi się lis andyjski.

Hymn Wiodącą piosenkę turnieju stworzyła chilijska grupa La Noche de Brujas, nadając jej tytuł „Al Sur del Mundo”, co można przetłumaczyć jako „na południe świata”. Utwór wykonywany jest oczywiście w języku hiszpańskim, a w jego teledysku można zobaczyć stroje charakterystyczne dla wszystkich dwunastu krajów występujących w turnieju. Sama melodia może się podobać, trafnie oddaje energiczny charakter społeczeństwa południowoamerykańskiego i radość, jaką niesie z sobą wielki futbol w tym regionie. Koniecznie musicie obejrzeć ów barwny teledysk! Dostępny jest na oficjalnym kanale zespołu: https://www.youtube.com/watch?v=V7-MCNhL2Vk. Warto nadmienić także, że to nie jedyna propozycja przygotowana dla kibiców przez chilijskich organizatorów. Pięć innych utworów zostało zaprezentowanych jako dodatkowe piosenki mające urozmaicić kibicom turniej. Wśród nich znalazł się kawałek znany w Polsce - „Come With Me Now” grupy Kongos czy utwór znanego z przeboju „Danza Kuduro” Don Omara - „Pura Vida”. Pozostałe piosenki to: Juan Magan & Denise Rosenthal - „Contigo”, Neon Jungle - „Welcome to the Jungle” oraz The Offspring - “You’re Gonna Go far, Kid”.

8


Logo

Piłka

W odróżnieniu od brazylijskiej „Brazuci”, tegoroczna Copa América rozegrana zostanie produktem Nike - Cachaña, co w chilijskim slangu oznacza udany zwód lub drybling. Piłka jest w większości biała z niebiesko-czerwonym wzorem. Barwy nie są dobrane przypadkowo i kojarzone są z chilijską flagą. Czerwony reprezentuje mieszkańców, niebieski - błękit nieba, a biały poświęcony jest Andom - górom odbijającym wielkie piętno nie tylko na krajobrazie tego kraju, ale także na życiu społeczeństwa w nim żyjącego.

Autor:Wojciech Cywiński @wojtek_cywinski

9


Stadiony Estadio Nacional - narodowy stadion położony w Santiago, stolicy Chile, największym mieście tego kraju posiadającym największą arenę Copa America, mogącą pomieścić niemal pięćdziesiąt tysięcy widzów. W roku 2000 był areną lekkoatletycznych Mistrzostw Świata Juniorów. Odbywać się na niej będą mecze grupy A, ćwierćfinał, półfinał oraz finał.

Estadio Monumental David Arellano - podobnie jak Estadio Nacional - położony w samym sercu kraju, czyli w Santiago. Domowy stadion Colo-Colo Santiago. Mecze na nim oglądać będzie mogło maksymalnie 47347 widzów. Na tym obiekcie rozegrano drugi mecz finału Copa Libertadores 1991 oraz kilka meczów reprezentacji Chile. Podczas Copa America rozegrane zostaną na nim dwa spotkania grupy C: Brazylia - Kolumbia oraz Brazylia - Wenezeula.

Estadio Elías Figueroa Brander - stadion położony w Valparaiso. Wybudowany w 1928 roku, obecnie mogący pomieścić 23 tysiące widzów. Swoje mecze rozgrywa na nim Santiago Wanderers Valparaiso. Rozegrane na nim zostaną dwa mecze: Ekwador - Boliwia (Grupa A) oraz Peru - Wenezuela (Grupa C).

Estadio Municipal de Concepcion - stadion położony w Concepcion. Wybudowany na Mistrzostwa Świata 1962. Swoje mecze rozgrywają na nim Deportes Concepcion, Universidad Concepcion oraz Fernandez Vial Concepcion. Mieści 35 tysięcy widzów. Podczas obecnej edycji Copa America rozegrane na nim zostaną jeden z ćwierćfinałów, półfinał oraz mecz o 3. miejsce.

10


Estadio La Portada - stadion wybudowany w 1952 roku w La Serena. Wykorzystywany obecnie przez klub Deportes La Serena. Po kompletnym remoncie przed obecnym Copa America pomieści 17194 widzów. Rozegrane na nim zostaną trzy mecze grupy B: Argentyna - Paragwaj, Argentyna Urugwaj oraz Urugwaj - Paragwaj. Estadio Regional Calvo y Bascunan - stadion leżący w Antofagasta. Zbudowany w 1961 roku, mieszczący obecnie 22000 widzów. Należy do klubu Deportes Antofagasta. Rozegrane na nim zostaną tylko dwa mecze grupy B: Urugwaj - Jamajka oraz Paragwaj - Jamajka.

Estadio Sausalito - stadion w Vina del Mar. Wybudowany w 1929 roku, mogący pomieścić 18037 widzów. Korzysta z niego obecnie Everton Vina del Mar. Jedna z aren Mistrzostw Świata 1962 oraz Copa America 1991. W tej edycji kibice będą mogli zobaczyć mecze Meksyk - Boliwia (Grupa A), Argentyna - Jamajka (Grupa B) oraz jeden z ćwierćfinałów.

Estadio El Teniente - stadion położony w Rancagua. Wybudowany w 1945, noszący dawniej nazwę Estadio Braden. Na trybunach może zasiąść 25 tysięcy widzów. Wykorzystany w przeszłości jako jedna z aren podczas Mistrzostw Świata 1962. W tym roku będzie areną zmagań podczas dwóch spotkań: Meksyk - Ekwador (Grupa A) oraz Kolumbia - Wenezuela (Grupa C).

Estadio German Becker - stadion położony w Temuco, wybudowany w 1965 roku, ponownie otwarty 7 lat temu, przed Mistrzostwami Świata U-20 Kobiet. Trybuny mogące obecnie pomieścić 18125 widzów są całkowicie zadaszone. Jest domowym stadionem Union Temuco i Deportivo Temuco. Na jego płycie rozegrane zostaną dwa mecze grupy C (Brazylia - Peru oraz Kolumbia - Peru) i jeden ćwierćfinał.

Autor: Karol Górka @KGorka

11


12 44


Gospodarz tegorocznego Copa America na pewno wiąże z tym turniejem wielkie nadzieje. Mają jedną z najsilniejszych drużyn w całej historii swojego kraju, do tego po raz ósmy będą niesieni dopingiem własnej publiczności, przed którą tylko raz (w 1920 roku) nie udało im się zdobyć medalu. Co prawda w klasyfikacji CONMEBOL zajmują piąte miejsce, ale trzeba ich wliczać jako jednego z faworytów do późniejszego, pierwszego w historii kraju, zwycięstwa w całym turnieju. Chile przygodę z Copa America zaczęło najgorzej jak mogło sobie tylko wyobrazić. Na pierwszych czterech w historii turniejach za każdym razem zajmowało czwarte, czyli ostatnie miejsce. Na turniej w 1921 roku Chilijczycy również zostali zaproszeni, jednak z powodu wewnętrznych kłopotów w drużynie musieli odmówić uczestnictwa. Rok później wrócili, jednak znowu przyszło im zająć ostatnie miejsce. W roku 1923 po raz drugi Chile nie wystąpiło, a po ponownym zajęciu ostatniego miejsca w roku 1924, zrezygnowali z uczestnictwa w turnieju rok później. W 1925 roku Chile po raz drugi było gospodarzem i na tamtych zawodach udało im się osiągnąć największy dotychczas sukces. Zajęli trzecie miejsce, a z 7 bramkami na koncie królem strzelców turnieju został Arellano. Pomimo tego sukcesu następne lata to znów okres, w którym Chile nie stawało na podium, zajmowało ostatnie miejsce lub wycofywało się. Jednak w 1942 roku to znowu on byli gospodarzami i ponownie zajęli trzecie miejsce, a sukces ten kolejny raz powtórzyli na własnej ziemi w 1945 roku. 10 lat później ten kraj ponownie został gospodarzem. Chilijczykom udało się wtedy osiągnąć najlepszy wynik w historii, który powtórzyli później w latach 1979 oraz 1987. Było nim drugie miejsce, czyli wynik minimum tegorocznego Copa America. Szczególnie udane byłe zawody w 1987 roku. W dość trudnej fazie grupowej pewnie sobie poradzili, wygrywając z Wenezuelą 3:1 oraz z Brazylią aż 4:0. W półfinale w wielkim dreszczowcu okazali się lepsi od

Kolumbii wygrywając 2:1, mimo że w dogrywce w 103. minucie stracili gola na 0:1. Mimo tych sukcesów nieznacznie przegrali w finale z Urugwajem 0:1. Na ostatniej imprezie odpadli w ćwierćfinale przegrywając 2:1 z rewelacją turnieju - Wenezuelą. Jednak od tamtego czasu w „La Roja” sporo się zmieniło, a przede wszystkim trener. Marcelo Bielse zastąpił najpierw na rok Claudio Borghi, a od 2012 roku szkoleniowcem jest Jorge Sampaoli. Pod wodzą argentyńskiego szkoleniowcy Chile gra naprawdę niezły futbol. Na zeszłoroczny mundial pewnie awansowali z trzeciego miejsca, co jest dobrym prognostykiem, że Chile ma wręcz obowiązek znaleźć się na podium. Już na samym turnieju finałowym grali bardzo ciekawą dla oka piłkę, zyskując sporą rzeszę sympatyków. Niestety do lepszego wyniku zabrakło niewiele, bowiem „La Roja” odpadła w 1/8 finału po przegranych karnych z Brazylią. Sukces jest o tyle realny, że mimo kilku gwiazd, każdy zna swoje miejsce w szeregu. Do pomocy Sampaoli jako kapitana wybrał fantastyczną osobę. Bramkarz Claudio Bravo wywiązuje się z tej roli doskonale, kierując nie tylko blokiem defensywy, ale i będąc ostoją spokoju całej występującej jedenastki. Nie schodzi on nigdy poniżej pewnego poziomu i nic dziwnego, że wystąpił między słupkami Barcelony we wszystkich spotkaniach ligowych. Obrona Chile nie straszy co prawda jakimiś głośnymi i znanymi w Europie nazwiskami, ale Gary Medel, Gonzalo Jara i Mauricio Isla doskonale rozumieją i wspierają się, tworząc trudną

do przejścia zaporę. W linii pomocy ważni będą trzej zawodnicy. Duet z Fiorentiny - David Pizarro z Matiasem Fernandezem, ale przede wszystkim gracz również występujący w włoskiej Serie A, czyli Arturo Vidal z Juventusu, który ma za sobą jeden z lepszych sezonów w karierze - pewna wygrana w lidze oraz awans do finału Ligi Mistrzów, gdzie też miał swój wkład. Lepszego łącznika między obroną a atakiem Chile nie mogło sobie wyobrazić. W ataku „La Roja” oczywiście dzieli i rządzi Alexis Sanchez, jednakże w działaniach ofensywnych nie jest on osamotniony. Ma do pomocy trochę mniej uzdolnionych, ale jednak solidnych zawodników jak Eduardo Vargas, Mauricio Pinilla czy Angelo Henriquez. Szczególnie ten ostatni jest bardzo ciekawą postacią. Zaledwie 21-letni zawodnik Manchesteru United był na ten sezon wypożyczony do Dinama Zagrzeb, gdzie w 25 meczach ligowych strzelił 21 bramek, czym bardzo przyczynił się do kolejnego tytułu mistrzowskiego Dinama. W reprezentacji seniorskiej ma jak do tej pory zaledwie dwie bramki, ale na Copa America może ten dorobek nawet dwukrotnie pomnożyć. Jaki los czeka tę chilijską mieszankę młodych gniewnych z doświadczeniem, rutyną i spokojem? My obstawiamy, że „La Roja” jest w stanie zająć miejsce na podium, a nawet przy odrobinie nieodzownego w piłce nożnej szczęścia osiągnąć to, na co kibice w Chile czekają od początku gier tej ekipy na Copa America - zwycięstwo.

13


Wybór gwiazdy w ekipie Chile nie jest łatwą rzeczą. Jednak to Alexis jest główną siłą ofensywną swojej reprezentacji. Swoją karierę rozpoczął w chili jskiej Cobreloi. W styczniu 2007 roku trafił za 3 mln € do Udinese. Jednak pierwsze lata jego startów stały pod znakiem wypożyczeń. Najpierw w dzień tra nsferu do włoskiego klubu trafił do Colo Colo, a kilka dni po powrocie został wypożyczony do River Plate. Po powrocie znalazł jednak miejsce w składzie i zaczął zyskiwać na wartości. Szczególnie udany był jego ostatni, trzeci sezon, w którym dwanaście razy pokonywał bramkarzy rywali. Swymi bardzo dobrymi występami zwrócił na siebie uwagę Barcelony, która zapłaciła za niego 25 mln €. W hiszpańskiej drużynie spędził trzy sezony. Znowu najlepszym był trzeci, je dnak „Blaugrana” zdecydowała się przed minionym sezonem sprzedać Sancheza, który za 30 mln € trafił do Arsenalu Londyn. Strzelił jak do tej pory szesnaście bramek i jest najlepszym strzelcem swojej drużyny. W seniorskiej reprezentacji swojego kraju zadebiutował 27 kwietnia 2006 roku w meczu towarzyskim przeciwko Nowej Zelandii. Od tamtego spotkania rozegrał w kadrze już 69 pojedynków, strzelając przy tym 23 bramki.

Argentyński szkoleniowiec jest dobrym przykładem na to, że nie trzeba być dobrym piłkarzem, a można być bardzo dobrym trenerem. Swoją piłkarską działalność musiał skończyć w wieku zaledwie 19 lat, kiedy doznał groźnej kontuzji piszczela i kości strzałkowej Swą trenerską karierę rozpoczął w Peru. Przez rok był trenerem w Juan Aurich i Sport Boys, następnie przez trzy lata trenował Coronel Bolognesi po czym rok spędził w Sporting Cristal. Później na dwa lata przeniósł się do chilijskiego O’Higgins. Po roku spędzonym w Ekwadorze w Emelec trafił do Universidad de Chile, z którym wygrał ligę. Po tym sukcesie dostał szansę jako trener Chile. Tę szansę jak na razie wykorzystuje. Do tej pory Chile pod jego wodzą rozegrało 29 spotkań wygrywając 17, 4 remisując i 8 przegrywając. Będzie to jednak pierwszy raz Sampaoliego na Copa America - turnieju trochę innym niż Mistrzostwa Świata, na których jego podopieczni grali fantastycznie.

Autor:Maciej Jankowski

14


15


16


Kolumbia to jedna z największych rewelacji ostatniego mundialu z Brazylii. Ekipa Jose Pekermana odniosła wtedy swój największy sukces na światowym czempionacie i dotarła aż do ćwierćfinału. Czy ten wynik przełoży się na sukces podczas Copa America rozgrywanych w Chile? Warto bliżej poznać tę drużynę „El Tri” po raz pierwszy na Copa America wystąpili w 1993 roku. Był to pierwszy turniej po reformie w kwestii organizacji gier. Meksykanie zachwycili, pomimo kiepskiej gry w fazie grupowej, w której przegrali z Kolumbią (1:2) oraz zaledwie zremisowali z Argentyną (1:1) i Boliwią (0:0). Świetnie sprawowali się bowiem w dalszej fazie turnieju. W ćwierćfinale rozgromili Peru, w półfinale – Ekwador. Tą drogą doszli aż do wielkiego finału imprezy. W nim już przegrali – z Argentyną 1:2. Meksykanie w kolejnych edycjach Copa America radzili sobie równie dobrze. Wystarczy nadmienić, że startowali zaledwie 8 razy, a zdobyli aż… 5 medali. Ponadto w tabeli wszechczasów wyprzedzają Ekwador i Wenezuelę, a gonią Boliwię, którą jeszcze mogą wyprzedzić podczas najbliższego turnieju. Teoretycznie bardziej powinno interesować ich zwycięstwo w Złotym Pucharze CONCACAF. Ale to na pewno nie powstrzyma ich przed potraktowaniem na serio także Copa America. W poprzednich edycjach, w których Meksyk zdobywał medale na CA, w Złotym Pucharze radził sobie równie dobrze. Wystarczy nadmienić, że od 2005 roku „El Tri” zawsze dochodzą w nim co najmniej do półfinału. Pomimo dużych sukcesów na kontynencie amerykańskim, Meksykanie nie sprawują się najlepiej w

starciu z resztą świata. Na mundialu nigdy nie zaszli dalej niż do ćwierćfinału, a ostatnimi c z a s y niemal tradycją stał się fakt ich odpadnięcia w 1/8 finału Mistrzostw Świata. W tym roku trener reprezentacji Meksyku – Miguel Herrera – zapowiedział walkę o pierwsze w historii złoto Copa America dla „El Tri”. Słowa w jego ustach nie brzmią jednak w stu procentach poważnie. Na turniej powołał on bowiem kadrę, której zdecydowana większość to zawodnicy z rodzimej ligi. Na Copa America w Chile zabraknie zatem takich sław jak Javier Hernadez, Jonatan dos Santos czy Carlos Vela. Nie zobaczymy także, tak sławnego po ostatnim mundialu, bramkarza Guille Ochoi. Brak tych sław na pewno nie przyczyni się na korzyść teamu „El Tri”. Dodatkowo „in minus” działa jeszcze fakt, iż ostatnimi czasy

Meksykanie radzą sobie... dosyć średnio. Widoczne to było już podczas Złotego Pucharu w 2013 roku, kiedy to przegrali mecz półfinałowy z Panamą. Kiepsko szło im również w eliminacjach do brazylijskiego mundialu. Zamiast gromić, Meksykanom ledwie udało się utrzymać pozycję, pozwalającą im na występ w Brazylii. Jak „El Tri” poradzą sobie na Copa America 2015? SportNews typuje ciężką przeprawę w fazie grupowej. Bez swoich najlepszych zawodników, Meksykanie mogą realnie nie dać rady. Prawdopodobnie „o wszystko” zagrają z Ekwadorem. Jeśli przegrają ten mecz – będą musieli liczyć na przychylność losu i awans z 3. miejsca jako szczęśliwy przegrany.

17


Pod nieobecność Chicharito, dos Santosa i Ochoi, to Raul Jimenez będzie najjaśniejszą gwiazdą w zespole „El Tri”. Już jako dziecko trafił on do młodzieżowego zespołu America. Swój pierwszy seniorski występ (w tym właśnie klubie) zanotował w 2011 roku. Od początku kariery w lidze meksykańskiej sprawował się wyśmienicie. W ciągu trzech sezonów w Americe wystąpił 96 razy i strzelił 36 bramek. Statystyka ta zrece nzowała go na tyle dobrze, iż w 2014 roku trafił z rodzimej ligi prosto do Atletico Madryt. W Hiszpanii jak na razie aż tak nie czaruje – w ciągu 21 meczów, w których wystąpił, ustrzelił jednego gola. To jednak wina tego, że jego klub od wykańczania akcji posiada innych graczy. Nazwisko Jimeneza w ciągu roku stało się niezwykle rozpoznawalne wśród fanów La Liga.

Miguel Herrera przez 15 lat życia próbował rozwinąć swoją piłkarską karierę. Zaczynał w Deportivo Neza. Z tego klubu odszedł jednak już po niespełna roku gry. Kolejnych pracodawców zmieniał niemal jak rękawiczki, co rusz rozstając się z którymś z klubów. Na dłużej zabawił dopiero w Atlante, gdzie łącznie (podczas 6 lat gry w tym klubie miał małą „przerwę” na grę dla Toros Neza) rozegrał ponad 150 spotkań. Szybko jednak porzucił karierę piłka rską, aby rozpocząć działalność menadżerską. Od 2002 roku trenował najlepsze kluby meksykańskiej ekstraklasy – w tym Monterrey i Americę. Z niemal wszystkimi swoimi zespołami, Herrera odnosił sukcesy. Zwróciło to uwagę działaczy z meksykańskiej federacji piłkarskiej. W 2013 roku został zatrudniony na stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej, z którą jak na razie radzi sobie dosyć dobrze.

Autor:Dawid Brilowski @BrilovD96

18


19


20


Ekwador to jedna z dwóch drużyn strefy CONMEBOL, która... jeszcze nigdy nie stanęła na podium Copa America. Dwa razy w historii piłkarze z tego kraju byli jednak bardzo blisko, aby sięgnąć po medal. Raz nawet Ekwadorczyk został królem strzelców imprezy. To jednak dawne czasy. Teraz team od lat jest w wyraźnym dołku. Tegoroczne Copa America ma to zmienić. Po raz pierwszy „El Tri” na Copa America wystąpili w 1939 roku. Zajęli wówczas piąte, czyli... ostatnie miejsce. Ich sytuacja na kontynencie nie poprawiała się przez lata. Nawet podczas pierwszych „własnych” mistrzostw, tj. zorganizowanych w Ekwadorze (1947) potrafili zaledwie zremisować 3 spotkania i uplasować się na 6. miejscu (wówczas grało 8 zespołów). Nie najlepsza sytuacja Ekwadorczyków trwała kolejne lata. Do „przełamania” doszło dopiero podczas kolejnych mistrzostw Ameryki Południowej, zorganizowanych u siebie. Ekwadorczycy zdołali wygrać mecz z Paragwajem (3:1), dzięki czemu rywalizację zakończyli na 4. miejscu. Była to jednak zasługa również tego, iż poprzednią edycję Copa America rozegrano dosłownie kilka miesięcy wcześniej, a Ekwador wycofał się z tamtego turnieju. Do Quito większość ekip przyjechała zatem zmęczona albo nie zawitała wcale. Promyczek nadziei dla „El Tri” przyniosły kolejne mistrzostwa – w Boliwii w 1963 roku. Wówczas Ekwador jako kadra zupełnie nie liczył się w walce i ponownie zakończył rywalizację „w ogonie” stawki. Tym razem jednak pojawił się w drużynie zawodnik, który mógł ją realnie prowadzić do sukcesów – Carlos Alberto Raffo został królem strzelców turnieju, zdobywając 6 bramek. Spodziewany sukces za sprawą fenomenalnego Raffo nie przyszedł. Na kolejne Copa America Ekwador nawet się nie zakwalifikował, a w kolejnych – przez następne 20 lat – odpadał już w fazie grupowej. Sukces – jak na razie największy w historii tego malutkiego kraju – przyszedł, gdy po raz kolejny Ekwadorczycy zagrali na własnych boiskach. W 1993 roku najpierw brawurowo przeszli fazę grupową, gro-

miąc Wenezuelę 6:1 i pokonując również USA (2:0) i Urugwaj (2:1). Później w ćwierćfinale sprawili niespodziankę, gromiąc 3:0 Paragwaj. Ku uciesze kibiców, awansowali do półfinału. Tam już lepszy okazał się Meksyk, a gospodarze zmuszeni byli zagrać z Kolumbią o brąz. Mecz ten również przegrali – po bramce straconej w ostatnich minutach gry. Największy błąd popełnili jednak dopiero po mistrzostwach – zwalniając znakomitego jugosłowiańskiego trenera Dusana Draskovicia. Od tej pory związek piłkarski zatrudniał już głównie ekwadorskich i kolumbijskich szkoleniowców. Aż trudno w to uwierzyć, ale od tego czasu „El Tri” tylko raz, w 1997 roku, wyszli z grupy. Kiepska passa na Copa America nie przeszkadzała im jednak osiągać małych sukcesów w kwalifikacjach Mistrzostw Świata, w których spisywali się o niebo lepiej, niż podczas mistrzostw Ameryki. Grając przecież przeciwko tym samym ekipom, potrafili wywalczyć sobie awans na mundial w 2002 i 2006 roku. Ten drugi pamiętamy z resztą – za ich sprawą – szczególnie dotkliwie... Jak to się stało, że drużyna, która tak mocno zapadła w pamięć polskim kibicom, która śniła się po nocach drużynie Pawła Janasa, nie umie poradzić sobie z wyjściem z grupy? W tym roku Ekwadorczycy chcą przerwać tę złą passę. W bardzo dobrym stylu zakwalifikowali się na Mistrzostwa Świata w Brazylii. Tam co prawda wpadli do trudnej grupy i nie ugrali zbyt wiele. Na kontynencie pokazali jednak, że stać ich na wiele. Na Copa America 2015, do Chile „El Tri” jadą z wielkimi nadziejami na sukces. Tym niewątpliwie wydaje się być sam awans do ćwierćfinału, ugranie jakichkolwiek punktów. W tabe-

li wszechczasów Copa America są bowiem wyprzedzani przez... Meksyk, który zagrał tylko w 8 edycjach zawodów (Ekwador dla porównania grał w 25 edycjach). Nawet takie, chciałoby się rzec, banalne zadanie wydaje się być trudne, gdy spojrzymy, z kim przyjdzie Ekwadorowi zmierzyć się w grupie. Już na otwarcie trafią na gospodarzy – Chilijczyków. Później czekają ich starcia z Boliwią i Meksykiem. Co najmniej wyście z grupy dlaEkwadoru ma zapewnić argentyński trener Gustavo Quinteros, który został zatrudniony na stanowisko w... styczniu tego roku. Ostatnie mecze towarzyskie wychodzą jego kadrze dosyć średnio. Nikłe porażki z Meksykiem (0:1) i Argentyną (1:2), zagorzałych fanów mogą napawać jednak pewnym optymizmem. Teraz ma i musi być już tylko lepiej. Nie wiadomo jednak, jak na zespół wpłynie brak wybijającej się gwiazdy. Coach nie powołał bowiem na turniej grającego na co dzień w barwach Manchesteru United Antonio Valencii. Być może pałeczkę po dotychczasowej gwieździe przejmie któryś z zawodników występujących w Premier League – Jefferson Montero (Swansea) lub Enner Valencia (West Ham). Chętny do prowadzenia gry jest także młody Ibarra z holenderskiego Vitesse. Reszta zawodników, w zdecydowanej większości, to gracze z lig południowoamerykańskich. Co się wydarzy z Ekwadorem na tegorocznym Copa America? SportNews Magazine typuje walkę z Meksykiem o drugie miejsce w tabeli grupowej i upragniony awans do ćwierćfinału – czy to z 2., czy z 3. miejsca, jako „lucky loser”.

21


Przy braku Antonio Valencii w składzie reprezentacji Ekwadoru, na gwiazdkę tego składu wyrasta młody Renato Ibarra, który z dobrej strony pokazał się już na ubiegłorocznym mundialu w Brazylii. Karierę ro zpoczynał w ekwadorskiej Serie A, reprezentując ba rwy Nacional Quito. W drużynie ze stolicy Ekwadoru rozegrał łącznie 36 spotkań, zdobywając 3 bramki. Rok 2011 był dla niego jednak tak dobry, że zauważyli go skauci z Holandii. Natychmiast trafił do Vitesse Arnhem, gdzie w ciągu trzech sezonów wyrobił sobie bardzo dobrą pozycję. Obecnie jest jednym z czołowych zawodników średniaka Eredivisie. W dorosłej reprezentacji „El Tri” gra od 2011 roku. Zanotował w niej od tego czasu 17 występów, w tym 3 na mundialu w Brazylii. Jak dotąd nie zdobył żadnej bramki. Może uda mu się to uczynić podczas Copa America 2015?

Urodzony w argentyńskim Santa Fe Gustavo Qui nteros jest szanowanym na kontynencie południowoamerykańskim trenerem. Jako młodzieniec był on pi łkarzem wielu znanych argentyńskich klubów. Mimo, iż był rodowitym Argentyńczykiem, grającym do tego w argentyńskiej lidze, zdecydował się na grę dla reprezentacji... Boliwii. W jej barwach zagrał w 26 spotkaniach i strzelił w nich jedną bramkę. Po zakończeniu kariery piłkarskiej w 1999 roku nie na długo rozstał się z piłką. Już w 2003 roku podjął się pracy menadże rskiej w San Lorenzo. W dalszych latach prowadził jeszcze inne drużyny z Argentyny i Boliwii. W końcu, w 2012 roku, trafił na ławkę trenerską ekwadorskiego Emelec. Po trzyletnim pobycie na tym stanowisku otrzymał swoją drugą propozycję reprezentacyjną (w latach 2010-2012 prowadził ekipę Boliwii). W ten sposób został selekcjonerem reprezentacji Ekwadoru.

Autor:Dawid Brilowski @BrilovD96

22


23


24 28


Zielony kolor jest uważany za barwę nadziei i spokoju. Piłkarska reprezentacja Boliwii nosi przydomek „La Verde”, co w przełożeniu na nasz ojczysty język znaczy „Zieloni”. Czy więc jest nadzieja w boliwijskich obywatelach, by jedna z najsłabszych reprezentacji Ameryki Południowej odegrała większą rolę w tegorocznym Copa America? Trudno przewidywać taki scenariusz, jeśli weźmiemy pod uwagę, z jakimi przeciwnikami musi się zmierzyć reprezentacja Mauricio Sorii. Choć ani na swoim kontynencie, ani tym bardziej w światowym futbolu reprezentacja Boliwii nigdy nie odgrywała większej roli, jej piłkarze dwa razy mogli poczuć smak medali piłkarskich Mistrzostw Ameryki. Działo się to w 1963 oraz 1997 roku. W tym pierwszym przypadku kadra pod wodzą Brazylijczyka Danilo Alvima wszystkim rywalom utarła nosa i zdobyła główne trofeum, a takie zwycięstwa jak z Argentyną (3:2) i Brazylią (5:4) muszą wzbudzać podziw. Duża w tym zasługa Wilfredo Camacho i Maximo Alcocera, którzy w tamtych meczach blisko 90. minuty zdobywali bramki dające wygraną. Drugi z wymienionych zawodników strzelił na tym turnieju aż 5 bramek i był najskuteczniejszym strzelcem reprezentacji. Po tym wspaniałym sukcesie „La Verde” już tak nie zachwycali i bliżej im było do miejsc końcowych niż do spektakularnych sukcesów. Dość powiedzieć, że odkąd wprowadzono fazę grupową w 1975 roku, Boliwijczycy osiem kolejnych turniejów kończyli w pierwszej fazie. Ćwierćfinał w 1995 roku dał im nadzieję na dobre wyniki, a wicemistrzostwo dwa lata później przyjęto oczywiście jako ogromny sukces.

Najpierw Boliwijczycy wygrali grupę z Peru, Urugwajem i Wenezuelą, by w półfinale pokonać Meksyk 3:1. Rewelację turnieju zatrzymała dopiero w finale Brazylia, wygrywając w tym samym stosunku. Gwiazdą tamtej drużyny był zawodnik Boavisty Porto Erwin Sanchez. Po tym sukcesie każdy kolejny turniej kończył się tak samo – na fazie grupowej. Przed czterema laty, w grupie z Argentyną, Kolumbią i Kostaryką, słaba Boliwia zajęła ostatnie miejsce, ale warte odnotowania było premierowe spotkanie turnieju, gdy Argentyńczycy ledwie zremisowali z reprezentacją „La Verde”. Skoro została wspomniana druga połowa ostatniej dekady XX wieku, gdy Boliwijczycy byli na wznoszącej fali, trzeba napomknąć również o ich występach na mundialu. Jeden z nich miał właśnie miejsce w roku 1995, ale podobnie jak dwa poprzednie – w 1930 i 1950 roku – kończył się na fazie grupowej. To pokazuje, że daleko reprezentacji Boliwii do równej walki z największymi graczami futbolowego świata. Nie inaczej powinno być w Chile. Grupa ze świetnie spisującymi się na zeszłorocznym mundialu zespołami Chile, Ekwadoru i Meksy-

ku wydaje się być nie do przejścia dla Boliwijczyków. Każda z tych drużyn przewyższa „La Verde” w każdym elemencie rzemiosła piłkarskiego. W reprezentacji Boliwii nie widać też wielkich gwiazd. O trzonie 23-osobowej armii Mauricio Sorii stanowią piłkarze trzech klubów – Bolivaru (5 piłkarzy), Blooming (4 piłkarzy) i Oriente Petrolero (4 piłkarzy). Ledwie trzech zawodników występuje w Europie – są to Sebastian Gamarra (AC Milan), Martin Smedberg-Dalence (IFK Goeteborg) oraz Ricardo Pedriel (Mersin). Szczególnie na pierwszego z wymienionych należy zwracać uwagę, gdyż jest to 18-letni środkowy pomocnik, którego sama obecność w kadrze Boliwii była zaskoczeniem. Na pocieszenie reprezentacji „La Verde” trzeba jasno powiedzieć, że turniejów pokroju Copa America nie wygrywa się indywidualnościami, a zespołowością, więc brak wielkich gwiazd może sprawić, że reprezentacja Boliwii będzie zespołem zgranym, kolektywnym, a zatem będącym w stanie zaskoczyć nawet faworytów. To tylko piłka nożna, zaś turniej bez sensacji jest dla kibiców turniejem straconym.

25


W reprezentacji Boliwii z pewnością nie odnajdziemy typowych gwiazd. Większość zawodników gra bowiem w rodzimej lidze, a jeśli już wyjeżdżają z kraju, to albo do Szwecji, albo do Chin. Ricardo Pedriel, choć gra w lidze tureckiej, to jednak w słabym Mersin. Poza tym, mimo 27 lat, dla kadry rozegrał zaledwie 15 spotkań. W reprezentacji jest także Sebastian Gamarra, który... trafił niedawno do AC Milanu. Nie można nazwać go jednak gwiazdą, gdyż ma dopiero 18 lat. Jako „przewodnika” zespołu należy wskazać więc doświadczonego Ronalda Raldesa, który dla reprezentacji rozegrał już 81 meczów i obecnie jest jej kapitanem. Jest także legendą Oriente Petrolero, dla którego w swojej karierze rozegrał łącznie ponad 200 spotkań. 4 lata życia poświęcił także argentyńskiej drużynie Rosario Central. Niespełna sezon spędził również w Europie, gdzie reprezentował barwy Maccabi Tel-Awiw. Teraz ten 34-letni zawodnik chce pomóc swojej reprezentacji w odniesieniu sukcesu na Copa America. Sukcesem może być jednak samo wyjście z grupy.

Mauricio Soria nie jest zbyt doświadczonym szkoleniowcem. Zdecydowanie dłużej trwała bowiem jego kariera piłkarska. Tę Soria poświęcił klubom ligi boliwijskiej. Szczególnie upodobał sobie Aurorę, w której zarówno zaczynał, jak i kończył zmagania jako piłkarz. W międzyczasie grał w najlepszych klubach kraju, między innymi w Bolivarze, Destroyers czy The Strongest. Jako menadżer zadebiutował w 2007 roku w drużynie Real Potosi. Nie zabawił w tym klubie długo i już po pierwszym sezonie przeszedł do The Strongest. Od tego czasu co roku zmieniał pracodawcę. Robił to aż do momentu, gdy na początku tego roku pojawiła się oferta objęcia stanowiska selekcjonera kadry narodowej. Mauricio Soria przyjął ją bez wahania.

Autorzy: Dawid Brilowski i Radosław Kępys @BrilovD96 @radik444 26


27


28


Reprezentacja Argentyny jest jedną z najbardziej utytułowanych drużyn z Ameryki Południowej. Dwukrotnie zdobyła tytuł Mistrza Świata - w 1978 roku przed własną publicznością oraz w 1986 roku w Meksyku. Argentyńczyków w obu przypadkach do zwycięstwa poprowadzili wybitni zawodnicy. Podczas czempionatu w ich kraju był to Mario Kempes, natomiast na meksykańskich mistrzostwach „ Albicelestes” prowadził Diego Armando Maradona. Argentyńska drużyna w Copa America triumfowała aż czternastokrotnie, ale ostatni triumf miał miejsce aż 22 lata temu.

Pierwszy występ Argentyny w mistrzostwach Ameryki Południowej nastąpił w 1916 roku, choć był to turniej nieoficjalny, w którym udział wzięły tylko cztery zespoły: Argentyna, Brazylia, Chile i Urugwaj. Grano systemem każdy z każdym i utworzono jedną tabelę, w której „ Albicelestes” uplasowali się na drugim miejscu, z dorobkiem czterech punktów (ustępując jedynie reprezentacji Urugwaju). Ekipa Argentyny pierwszy triumf w Copa America odniosła w 1921 roku, kiedy była organizatorem turnieju. Na końcowy sukces złożył się komplet trzech zwycięstw: z Brazylią, Paragwajem, który debiutował, i Urugwajem. Kolejne edycje południowoamerykańskiego czempionatu były dla „ Albicelestes” wyjątkowo udane, ponieważ w latach 19251967 Argentyna jedenastokrotnie zdobywała Copa America, pięciokrotnie zajmowała drugie miejsce i dwukrotnie plasowała się na najniższym stopniu podium. Kolejne trzy turnieje o mistrzostwo Ameryki Południowej kompletnie nie wyszły Argentyńczykom. Za-

r ó w n o w 1975, 1979, jak i 1983 roku Argentyna kończyła udział na fazie grupowej. Ówcześni selekcjonerzy „ Albicelestes”, Cesar Luis Menotti i Carlos Billardo nie mieli szczęścia do Mistrzostw Ameryki Południowej, jednak Menottiemu udało się zdobyć mistrzostwo globu. Na kolejny triumf Argentyna musiała poczekać aż do 1991 roku, kiedy w turnieju rozgrywanym w Chile w finale pokonała Brazylię 3:2. Na dodatek, podczas tego turnieju królem strzelców, z sześcioma golami na koncie, został Gabriel Batistuta. Dwa lata później w Ekwadorze udało się powtórzyć

sukces i był to jak dotąd ostatni, czternasty tytuł „ Albicelestes” Najbliżej odzyskania tytułu Argentyna była w 2004 i 2007 roku, kiedy dwukrotnie dochodziła do finału, jednak w obu przypadkach przegrywała z Brazylią. Ostatnie mistrzostwa Argentyńczycy zakończyli na ćwierćfinale, przegrywając rzutami karnymi z Urugwajem. Jak w Chile spiszą się „ Albicelestes”? Mój typ to dotarcie do strefy medalowej.

29


Czy komuś tego piłkarza trzeba przedstawiać? Wielka gwiazda Barcelony i swojej reprezentacji. Filigranowy napastnik ma dosłownie wszystko, czego trzeba, aby być wybornym egzekutorem - szy bkość, technikę, precyzję, oraz doskonały timing. 286 bramek w 315 spotkaniach Barcelony mówi samo za siebie - do tego asysty oraz ponad 40 goli w ba rwach narodowych. Czego chcieć więcej? Może tego, żeby w końcu Lionel poprowadził swoich kolegów z reprezentacji do sukcesu na dużym turnieju? W Brazylii się nie udało, być może uda się w Chile…

Urodzony 20 listopada 1962 roku w Rosario. Występował na pozycji pomocnika. Jako piłkarz grał w Newell’s Old Boys, ekwadorskiej Barcelonie czy chilijskim O’Higgins. Jako szkoleniowiec pracował m.in. w Libe rtad Assuncion (2002-2003 oraz 2005-2006), z którym wywalczył pięć tytułów mistrza Paragwaju. Jeden z tytułów mistrzowskich wywalczył także z ekipą Cerro Porteno. 23 lipca 2013 roku przejął Barcelonę po Tito Villanovie, jednak z „Dumą Katalonii” nie dane mu było popracować nawet roku, gdyż odszedł 17 maja 2014 roku. W dniu 12 sierpnia 2014 roku został sele kcjonerem Argentyny zastępując Alejandro Sabelle.

Autor:Jerzy Granietzny @JGranietzny

30


31


32


Urugwaj to zwycięzca Copa America sprzed czterech lat i najbardziej utytułowana drużyna w historii tych rozgrywek. Od ich początku w 1916 roku wygrywali je aż piętnastokrotnie i tyle samo razy znajdowali się na niższych stopniach podium. Ekipa tego kraju wystąpiła już w 42 edycjach turnieju organizowanego przez CONMEBOL. W dotychczasowych rozgrywkach organizowanych lub współorganizowanych przez Chile, Urugwaj triumfował dwukrotnie. PPierwszy oficjalny turniej w 1916 roku był także premierowym reprezentacji Urugwaju, która na argentyńskich boiskach okazała się najlepszą drużyną, wyprzedzając gospodarzy rozgrywek i biorąc rewanż za 1910 rok, kiedy to ulegli temu samemu przeciwnikowi w nieoficjalnych rozgrywkach kontynentu. Nagroda dla najskuteczniejszego zawodnika przypadła wtedy Isabelino Gradinowi, który do siatki rywali trafił trzy razy. Kolejne zawody, które odbyły się już rok później po raz kolejny padły łupem Urugwaju, który był organizatorem rozgrywek. Była to drużyna, która zdominowała południowoamerykański futbol na początku XX wieku. Królem strzelców po raz kolejny został zawodnik „Charruas” Angel Romano. Copa America z 1919 roku rozgrywany był w Rio de Janeiro. Po serii spotkań każdy z każdym „Canarihnos” mieli dokładnie tyle samo punktów co obrońcy tytułu sprzed dwóch lat. Wtedy o zwycięstwie nie decydował jeszcze bilans bramkowy, więc postanowiono rozegrać dodatkowy mecz finałowy pomiędzy tymi zespołami. Do historii przeszedł on jako najdłuższe spotkanie w dziejach całego Copa America trwające aż... 150 minut. Rozstrzygająca bramka na 1:0 padła dopiero w czwartej 15 minutowej dogrywce. Na odwet „Charruas” długo nie trzeba było

jednak czekać, nieregularność dawnych rozgrywek Copa America, które odbywały się przez jakiś czas nawet co roku spowodowały, że już w 1920 roku tytuł powrócił do Urugwaju, a co ciekawe, rozgrywał się on wtedy po raz pierwszy w Chile. Najlepszymi strzelcami zostali Jose Perez i Angel Romano reprezentujący Urugwaj. Kolejne lata i kolejne rozgrywki organizowane przez CONMEBOL zmniejszyły nieco dominację Urugwaju nad innymi reprezentacjami, który w ośmiu kolejnych turniejach rozgrywanych aż do 1929 roku zwyciężył „zaledwie” trzy razy. Nie bez powodu zatrzymuję się w roku 1929, tamte Copa America zostało zdobyte przez Argentynę i odbywało się na rok przed pierwszymi w historii futbolu Mistrzostwami Świata. Zostały one zorganizowane w Urugwaju i to ten kraj po finałowym zwycięstwie nad „Albicelestes” został pierwszym w dziejach piłkarskim Mistrzem Świata. Kolejne lata przynosiły już mniej tytułów dla „Charruas”, jednak wygrywali oni wszystkie turnieje rozgrywane w ich własnym kraju. Tak działo się we wspomnianym 1917 roku, a także w latach 1923, 1924, 1942, 1956, 1967, 1983 i 1995. Urusi mają za sobą niezbyt udane Mistrzostwa Świata, które odbyły się w Brazylii przed rokiem. Już sam ich początek był dla nich wielkim zasko-

czeniem. Na swoją inaugurację turnieju ulegli Kostaryce aż trzy do jednego. Potem świetny występ Suareza przeciwko Anglii i decydująca bramka Godina w spotkaniu z Włochami pozwoliły im uplasować się na drugim miejscu w grupie, jednak incydent z tego spotkania znacznie osłabił drużynę nie tylko na tamtych Mistrzostwach, ale również przed tegorocznym Copa America. Jak wiadomo, za ugryzienie Chielliniego od rozgrywek został odsunięty najlepszy zawodnik drużyny, Luis Suarez. Choć jego klubowe wykluczenie dobiegło już końca, „El Pistolero” nie mógł zostać powołany na zbliżający się turniej w Chile. Tak osłabiona kadra „Charruas” szybko pożegnała się z brazylijskim mundialem przegrywając w 1/8 finału z Kolumbią. Oskar Tabarez miał rok, aby wymyślić, jak bronić tytułu bez napastnika występującego na co dzień w Dumie Katalonii. W zespole znajduje się wielu wartościowych zawodników, jak choćby znani w całej Europie atakujący Edinson Cavani, czy Diego Rolan, który gra w lidze francuskiej albo wspomniany autor bramki w spotkaniu z Włochami, jeden z najlepszych defensorów na świecie, Diego Godin. Jak Urugwaj poradzi sobie w tegorocznym Copa America? Które miejsce zajmie w grupie B? Odpowiedzi poznamy już wkrótce.

33


Pod nieobecność w drużynie Luisa Suareza i w obliczu braku powołań doświadczonych Forlana i Lugano, największą gwiazdą zespołu jest Edinson Cavani, na co dzień występujący w barwach PSG. Wraz ze swoją ekipą jest Mistrzem Francji (PSG obroniło tytuł sprzed roku). W rozgrywkach ligowych zdobył w tym sezonie 18 bramek. Do tego przyczynił się do występu swojego klubu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, trafiając do bramki rywali 6-krotnie. W zeszłorocznym mundialu zdobył honorowe trafienie w meczu z Kostaryką.

Prowadzi reprezentację Urugwaju od 2006 roku. Urodził się w Montevideo w 1947 roku. W czasie swojej zawodniczej kariery Tabarez występował głównie w drugiej lidze w swojej ojczyźnie, grając jako obrońca. Na jeden sezon przeniósł się do Meksyku, nigdy jednak nie zagrał w reprezentacji swojego kraju. Jako menadżer prowadził już między innymi AC Milan i Boca Junior Buenos Aires. Co ciekawe, w latach 1988-1990 prowadził już reprezentację Urugwaju, zdobywając z nią drugie miejsce na Copa America. Jak wiadomo, po latach udało mu się jednak zdobyć ten tytuł w 2011 roku.

Autor:Daniel Kołodziejczyk

34


35


36


Myślisz: „reprezentacja Paragwaju w piłce nożnej”, mówisz: Jose Luis Chilavert. Ten bramkarz przez lata był ikoną drużyny, którą potocznie nazywa się Guarani. Jego znakiem rozpoznawczym były strzelane rzuty karne oraz inne stałe fragmenty gry. Paragwaj dwa razy wygrywał Copa America, ale 1953 i 1979 rok to wręcz piłkarska prehistoria. Czy obecna drużyna może nawiązać do sukcesów starych gwiazd? Będzie o to bardzo trudno. Piłkarze Paragwaju ostatnio nie zachwycają kibiców swoją grą. Co prawda, od 1998 do 2010 roku zagrali we wszystkich trzech finałach piłkarskiego Mundialu, ale na zeszłoroczny Mundial już nie pojechali, czym tylko potwierdzili kryzys swej reprezentacji sprawiający, że bliżej im do przeciętniaka Ameryki Południowej, niż drużyny walczącej z potęgami Argentyny, czy Brazylii. Potwierdza to niezbicie fakt, iż w grupie eliminacyjnej okazali się… najgorszą drużyną kontynentu, ustępując takim „potęgom”, jak Peru, czy Boliwia. Dla „Guarani” tegoroczne Copa America to już 34. Turniej w historii tej – utytułowanej na kontynencie – reprezentacji. Dość powiedzieć, że blisko połowa występów (15) Paragwaj kończył na podium. Swoje występy w Copa America drużyna rozpoczęła na V Copa America w 1921 roku, a już rok później sięgnęła po wicemistrzostwo. Paragwaj na podium zadomowił się na dłużej, bo poza wypadkami wycofania się w latach 1927, 1935, 1941 i 1945 nie wypadał poza pierwszą czwórkę, aż do roku 1955. Dwa lata wcześniej ekipa Manuela Fleitasa Solicha sięgnęła po pierwsze w historii trofeum, zaś najlepszymi strzelcami tamtej reprezentacji okazali się Angel Berni oraz kapitan zwycięzców Ruben Fernandez. Późniejsze występy Paragwaju nie

były aż tak udane, a w kolejnych ośmiu edycjach rezultat poniżej oczekiwań stanowiły tylko dwa miejsca na podium Mistrzostw Ameryki. Dopiero Mistrzostwo w roku 1979 znowu przywróciło nadzieję w drużynę piłkarską. Ekwador i Urugwaj w fazie grupowej oraz Brazylia i Chile w dwóch decydujących meczach turnieju nie okazały się wielką przeszkodą dla podopiecznych trenera Ranulfo Mirandy, co zaowocowało pewnym zwycięstwem. Tym razem gwiazdą drużyny został Eugenio Felix Morel, który wraz z Chilijczykiem Jorge Peredo został królem strzelców, notując cztery trafienia. Późniejsze edycje nie przyniosły wielu sukcesów, a szczytem pecha okazały się lata 1993 – 1999. Wtedy turniej był rozgrywany co dwa lata, zaś „Guarani” za każdym razem kończyli go w ćwierćfinale. Drugie miejsce w 2011 roku ponownie rozbudziło oczekiwania na powodzenie w kolejnych latach, ale wspomniany blamaż w eliminacjach Mistrzostw Świata z powrotem wszystko zaprzepaścił. Ten krótki przegląd historyczny nie może obyć się bez wspomnienia słynnego bramkarza Jose Luisa Chilaverta. W latach 1989 – 2003 rozegrał w reprezentacji kraju 74 mecze, w których strzelił 8 bramek. Przez jakiś czas był absolutnym rekordzistą świata w kategorii strzelonych bramek przez bramkarza,

bo w całej karierze uzyskał aż 62 trafienia. Te niezwykłe cechy sprawiły, że przez kilka kolejnych lat po zakończeniu kariery przez Chilaverta, kibice i tak głównie kojarzyli reprezentacje Paragwaju z tym zawodnikiem. Aby nie opierać się tylko na słynnym golkiperze, należy powiedzieć, że zawodnikiem, który strzelił najwięcej bramek dla Paragwaju w historii jest były napastnik m.in. Bayernu Monachium Roque Santa Cruz (28), a najwięcej występów ma obrońca Paulo da Silva. Jak jednak teraz wygląda team prowadzony przez trenera Ramona Diaza? W szerokim składzie reprezentacji Paragwaju na chilijski turniej większość stanowią piłkarze grający w południowoamerykańskich klubach. Ledwie 8 zawodników występuje w Europie – są to głównie piłkarze linii napadu, na czele z takimi gwiazdami jak Lucas Barrios z Montpelier, Oscar Cardozo z Trabzonsporu czy Nelson Valdez z Eintrachtu Frankfurt. Na pewno Paragwaj nie jest bez szans w tegorocznych zmaganiach, ale nie można powiedzieć, by stanowił faworyta. Stawkę z Argentyną i Urugwajem nie sposób nie nazwać „grupą śmierci”, a dopełniająca skład Jamajka może okazać się teamem bardzo nieprzewidywalnym. Czy Leo Messi lub Luis Suarez ulegną sile „Guarani”? Przekonamy się niebawem.

37


32-letni napastnik, mimo że bliżej mu do piłkarskiej emerytury niż początku kariery, świetnie spisuje się w barwach tureckiego Trabzonsporu. 17 bramek w 37 występach to dorobek godny niezłego napastnika, a regularne i solidne występy w europejskich pucharach tylko potwierdzają tę tezę. W reprezentacji te statystyki nie są już tak górnolotne, bo w 49 spotkaniach Cardozo zdobył 9 goli. Jednak forma, jaką prezentował w tym sezonie sprawia, że może bez większych problemów podjąć się poprowadzenia repreze ntacji do sukcesu w Copa America oraz wywołania uczucia strachu u bramkarzy tak renomowanych reprezentacji jak Argentyna i Urugwaj. Na tego zawodnika w drużynie „Guarani” warto zwrócić uwagę.

Z tak doświadczonym trenerem w środowisku południowoamerykańskim piłkarze i kibice repreze ntacji Paragwaju mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Najpierw 6 lat za sterami słynnego argentyńskiego River Plate (1995 – 2000 i 2001 – 2002), a potem prowadzenie m.in. San Lorenzo czy Independiente sprawiają, że CV argentyńskiego szkoleniowca do byle jakich nie należy. Jedyną niewiadomą może stanowić fakt, że Paragwaj to pierwsza reprezentacja, jaką prowadzi ten doświadczony szkoleniowiec. Dla trenerów klubowych to spory przeskok i nowa rzeczywistość, więc postawa Paragwaju pod wodzą nowego szkoleniowca może okazać się wielkim sukcesem lub nie mniej spektakularną klapą.

Autor:Radosław Kępys @radik444

38


39


40


Jamajka jest jedną z najciekawszych i najmniej przewidywalnych drużyn, które wystąpią na tegorocznym Copa America. Nie często ma bowiem styczność i okazję do gry z zespołami strefy CONMEBOL. Ponadto na CA gra po raz pierwszy w historii. Jak zatem potraktuje ten turniej? Przekonamy się chyba dopiero w jego trakcie. Reprezentacja o dźwięcznym przydomku „Chłopcy reggae” jest jednym z dwóch zaproszonych państw na Copa America 2015 spoza strefy CONMEBOL. Zapraszanie to nie jest na turnieju ani niczym nowym, ani też bezcelowym. Pierwsze z nich zostało wysłane w roku 1993, czyli po zmianie charakteru rozgrywek Copa America i od tego czasu rozdaje się je regularnie. To właśnie styl rozgrywek zmusza organizatorów do ściągnięcia dwóch „dodatkowych” ekip. Zdecydowano się bowiem na rozgrywanie fazy grupowej w postaci 3 grup, w każdej po 4 drużyny. W takim przypadku potrzebujemy 12 teamów. W strefie CONMEBOL jest zaś zrzeszonych zaledwie… 10. Od 1993 roku na każdy turniej Copa America zapraszane są dwie drużyny z innych konfederacji (raz tylko, w 2001 r., z powodu wycofania się Argentyny z turnieju, zaproszono 3 dodatkowe ekipy). Stałym gościem stał się Meksyk, który uczestniczył we wszystkich edycjach Copa America od czasu podjęcia uchwały o zapraszaniu. Cztery razy na Copa America zagrała Kostaryka, 3 razy USA. Po razie zapraszano Honduras i Japonię. Teraz przyszedł czas na Jamajkę. „Chłopcy reaggae” po raz pierwszy przyjadą, aby walczyć o... no właśnie – wszyscy zastanawiają się, o co? Z jednej strony wyniki druży-

ny Jamajki w ostatnim czasie wyglądają obiecująco. Z drugiej zaś, przecież już w lipcu Jamajczycy zagrają w „swoich” mistrzostwach – o Złoty Puchar CONCACAF. Rzeczą jasną jest, że ten późniejszy turniej potraktują poważniej. Tego, z jakim nastawieniem reprezentacja Jamajki przyjedzie na Copa America do Chile, nikt chyba nie jest w stanie odgadnąć. Chociaż nawet jeżeli zaprezentowali pełnię swoich możliwości, wydaje się, że z obecną kadrą ćwierćfinał będzie dla nich szczytem. Co prawda trenują pod czujnym okiem niemieckiego szkoleniowca – Winfrieda Schaefera, ale wyraźnie brakuje im w zespole gwiazdy, albo chociaż gracza prezentującego poziom światowy. Co prawda większość zawodników nie gra w lidze jamajskiej. Mimo to kluby ze Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Hondurasu również nie są światowymi potęgami. Niestety, to właśnie w tych ligach gra obecnie lwia część reprezentacji, w szczególności zawodnicy młodzi. Jest także kilku piłkarzy, którzy wybili się do Europy. Bramkarz Dwayne Miller i kilku innych zawodników gra w Skandynawii. Do ligi niemieckiej (Karlsrher) wybił się Daniel Gordol. Na wyspach brytyjskich na co dzień występują zaś Jobi McAnuff (Leyton), Joel Grant (Yeovil), Garath McCleary,

Michael Hector (obaj Reading), Wes Morgan (Leicester) czy Adrian Mariappa (Crystal Palace), Simon Dawkins (Derby County). Wszyscy ci zawodnicy są już jednak wiekowi, a mając powyżej 28 lat (wszyscy wymienieni oprócz Hectora), kariery już na pewno nie zrobią. Mimo to – jak już wcześniej wspominałem – ostatnie wyniki „Chłopców reggae” mogą dawać nadzieje. Jamajka to bowiem drużyna, która na mundial zakwalifikowała się w swojej historii tylko raz (w roku 1998), a na Złotym Pucharze gra mocno w kratkę. W ostatnim roku potrafiła jednak wygrać Puchar Karaibów, a w eliminacjach do MŚ dobrnęła aż do ostatniej rundy, gdzie zagroziła takim potęgom jak Meksyk czy USA. Zatem Jamajczycy na pewno nie będą łatwym rywalem. „Chłopcy reggae” nie zamierzają stać się „chłopcami do bicia”. Swoją siłę będą musieli pokazać jednak rywalom w grupie, która już okrzyknięta została mianem „grupy śmierci”. Zmierzą się w niej z Argentyną, Urugwajem i Paragwajem. Jak im to wyjdzie? SportNews typuje zaciętą walkę... głównie z Paragwajem w walce o punkty i ewentualne 3. miejsce. Argentyna i Urugwaj wydają się na dzień dzisiejszy zbyt mocne.

41


W reprezentacji Jamajki gra kilku zawodników, którzy na co dzień występują w ligach angielskich. Pomimo swojego wieku (28 lat), gwiazdą wśród „Chło pców reggae” może być Adrian Mariappa, który na Wyspach zaszedł zdecydowanie najdalej. Już jako junior trafił do Watford, gdzie też w 2005 roku rozpoczął swoją seniorską karierę. W „żółtej armii” spędził 7 lat, podczas których rozegrał 216 spotkań, z czego kilkadziesiąt jako kapitan teamu. W sezonie 2012/2013 zanotował roczny epizod w Reading po czym ostatecznie wylądował w Crystal Palace, gdzie gra do dnia dzisiejszego. Nie jest co prawda pie rwszym wyborem trenera drużyny. Pomimo to, ce nne doświadczenie zebrane podczas lat gry w Premier League może pomóc mu na boiskach w Chile.

65-letni niemiecki trener ma bardzo bogaty życiorys zawodowy. Zawodnikiem był dosyć średnim, ale za to wiernym swojej drużynie. Karierę zaczął i skończył w jednej drużynie – Borussi Moenchengladbach. W niej również rozpoczął pracę jako trener... drugiej drużyny. Po trzech latach ta przygoda jednak zako ńczyła się, a trener Schaefer rozpoczął wędrówkę po mniejszych klubikach. W 1998 roku wylądował na pół sezonu w Stuttgarcie. Poza tym epizodem do Bunde sligi już nie wrócił. W 2001 roku wyjechał do Afryki, aby na 3 lata objąć posadę selekcjonera reprezentacji Kamerunu. Po pierwszej przygodzie reprezentacyjnej zabawił na niedługi okres w kilku arabskich klubach. W 2010 roku powrócił do konfederacji UEFA, ale, co by nie mówić, na jej peryferie – do FK Baku. Sta mtąd jednak został wypatrzony przez oficjeli z Tajla ndii. Został właśnie selekcjonerem tego kraju, by... dostać wypowiedzenie już po 2 latach pracy. Na ki lka miesięcy zabawił jako menadżer w klubie Muanghtong United. Stamtąd właśnie wyleciał do Jamajki – aby od połowy 2013 roku prowadzić „Chłopców reggae”. Jak na razie czyni to z niewielkimi sukcesami.

Autor:Dawid Brilowski @BrilovD96 42


43


44


Reprezentacja Brazylii, zwana też od koloru kanarkowych strojów Canarinhos, zdobyła najwięcej trofeów ze wszystkich reprezentacji świata. Jest pięciokrotnym Mistrzem Świata, ośmiokrotnym triumfatorem Copa America i czterokrotnym zdobywcą Pucharu Konfederacji. Te liczby muszą robić wrażenie. Brazylijczycy to zresztą też jedyna drużyna na świecie, która brała udział we wszystkich Mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Pierwszy w pełni oficjalny mecz Canarinhos rozegrali w 1914 roku, ulegając w Buenos Aires gospodarzom 0:3. Złote czasy piłkarzy z Kraju Kawy nastały pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia. Wtedy światu ukazały się takie gwiazdy jak Garrincha, uznawany przez wielu za najlepszego dryblera wszech czasów, Vava, jeden z najlepszych w historii zawodników reprezentacji Brazylii czy Pele, nazywany przez sympatyków piłki nożnej Królem Futbolu. To oni w głównej mierze przyczynili się do triumfu w Mistrzostwach Świata w 1958 i 1962 roku rozgrywanych odpowiednio w Szwecji i Chile. To właśnie po mundialu w 1958 r. wprowadzono termin brasiliana, który oddawał system gry, gdy w linii obrony gra czterech zawodników, pomocy – dwóch, a ataku – czterech, czyli 4-2-4. Co prawda to rozwiązanie taktyczne narodziło się na początku lat 50. w Paragwaju, ale najpełniejsze zastosowanie znalazło w grze reprezentacji Brazylii z 1958 roku. Później na triumf w mundialu Brazylia musiała czekać do 1970 r. Wówczas na boiskach w Meksyku wystąpiła drużyna uznawana przez wielu za najlepszą ekipę w historii piłki nożnej. Zespół Mario Zagallo grał bardzo efektowny i efektywny futbol, ale w tej ekipie ciężko było wyróżnić kilku zawodników, gdyż ton grze nadawała cała drużyna.

Mundial w 1970 r. był ostatnim, w którym wystąpił Pele, okraszając swój dorobek w Mistrzostwach Świata golem w finale z Włochami (4:1). Po turnieju w Meksyku futbol brazylijski przeżywał kryzys. Canarinhos nie mogli doczekać się godnych następców Carlosa Alberto, Pelego czy Garrinchy. Dość powiedzieć, że największym sukcesem Brazylijczyków w pięciu kolejnych Mistrzostw Świata było trzecie miejsce podczas mundialu w 1978 r. W końcu jednak nastały lata 90. i era Romario, Bebeto, Mazinho, Taffarela i Dungi. To właśnie Ci zawodnicy w głównej mierze przyczynili się do zwycięstwa w Mistrzostwach Świata w 1994 r. Później do tego panteonu gwiazd dołączyli Ronaldo oraz Rivaldo i Brazylia w 1998 r wywalczyła wicemistrzostwo świata, a cztery lata później święciła triumf na boiskach Korei i Japonii. W czerwcu rozpoczną się rozgrywki Copa America, które będą roz-

grywane na boiskach w Chile. Faworytem imprezy będą oczywiście Brazylijczycy i Argentyńczycy, a korespondencyjny pojedynek będą prowadzili zapewne dobrzy przyjaciele z Barcelony, czyli Lionel Messi oraz Neymar. Canarinhos ośmiokrotnie triumfowali w Copa America, z czego aż pięć razy w ostatnich 26 latach. Najlepszym strzelcem tej ekipy w historii Copa America pozostaje

Zizinho, który wraz z Urugwajczykiem Norberto Mendezem zdobył 17 bramek. Obaj zawodnicy pozostają także najskuteczniejszymi strzelcami tej imprezy. Z całą pewnością Brazylia liczy w tym roku na Neymara, który ma za sobą świetny sezon w Barcelonie.

45


Neymar da Silva Santos Júnior to brazylijski napastnik urodzony 5 lutego 1992 r. w Mogi das Cruzes. Z każdym kolejnym rokiem gry w Europie pokazuje on, że jest piłkarzem, który może jako jeden z najlepszych przejść do historii futbolu. 23-latek swoją karierę rozpoczynał w Santosie podobnie jak piłkarz, do którego się go porównuje, czyli Pele. Napastnik zamienił Amerykę Południową na Europę po 103 występach, w których zdobył 54 gole. Młodym zawodnikiem zainteresowane były Manchester United, Chelsea i Real Madryt, ale ostatecznie piłkarz ten w maju 2013 roku trafił do FC Barcelona podpisując 5-letni kontrakt. Brazylijczyk zadebiutował w Dumie Katalonii podczas towarzyskiego spotkania przeciwko Lechii Gdańsk (2:2), Na swego debiutanckiego gola w nowym klubie musiał czekać do dwumeczu w Superpucharze Hiszpanii. Wówczas na Vicente Calderon otworzył wynik spotkania w starciu z Atletico Madryt. Pierwszy sezon Neymara w Barcelonie nie był zbyt udany. Brazylijczyk zdobył 14 goli w 39 meczach. Pokładane nadzieje Neymar zaczął spełniać w kolejnym sezonie, gdy zdobył 37 goli w 48 meczach.

Carlos Caetano Bledorn Verri urodził się 31 pa ździernika 1963 roku w Ilei. Karierę piłkarską ro zpoczął w 1980 r. w Internacional Porto Alegre. Później grał m.in. w Santosie, Fiorentinie, VFB Stuttgart. W reprezentacji Brazylii grał w latach 1987-1998 - w 91 meczach strzelił 6 goli. W latach 2006-2010 pełnił funkcję selekcjonera Canari nhos. Największymi sukcesami Dungi w tym czasie były: triumf w Copa America w 2007 w Wenezueli oraz zwycięstwo w Pucharze Konfederacji w 2009 na boiskach RPA. Tych sukcesów nie zdołał jednak powtórzyć na Mundialu 2010, w czasie którego Brazylijczycy odpadli w ćwierćfinale po porażce 1:2 z Holandią. Wtedy też Dunga podał się do dymisji, a zastąpił go Mano Menezes. W 2013 roku Dunga został trenerem Internacionalu, z którym w tym samym roku zdobył mistrzostwo stanu Rio Grande do Sul. 7 lipca 2014 roku pono wnie został selekcjonerem reprezentacji Brazylii, obejmując tę funkcję po Luisie Felipe Scolarim.

Autor:Michał Grzymała @mgrzymala7 46


47


48


Kolumbia to jedna z największych rewelacji ostatniego mundialu z Brazylii. Ekipa Jose Pekermana odniosła wtedy swój największy sukces na światowym czempionacie i dotarła aż do ćwierćfinału. Czy ten wynik przełoży się na sukces podczas Copa America rozgrywanych w Chile? Warto bliżej poznać tę drużynę W czasie poprzedniego Copa w finale nie odebrała zespołowi raz udało się wyjść jej z grupy. W America Kolumbia wyglądała na dotychczas największego sukce- latach 1994 oraz 1998 przygoda bardzo silną drużynę. Stawiano su – wicemistrzostwa kontynentu. kończyła się w fazie grupowej. ją nawet w roli faworyta wobec Od tego czasu zaczęły się tłuste Dopiero ostatni mundial przyniósł coraz słabszej dyspozycji Argen- lata dla kolumbijskiego futbolu. Co Kolumbii ćwierćfinał i spory rozgłos tyny czy Brazylii. Po śpiewającym prawda na kolejne podium czeka- na świecie. Po raz pierwszy drużyzwycięstwie w grupie A nadszedł no aż 12 lat, jednak od 1987 do 1995 na, która ma w swoim składzie piłjednak zimny prysznic. W ćwierćfi- roku aż czterokrotnie reprezenta- karzy największych klubów świata nale Kolumbia została wyelimi- cja Kolumbii znajdowała drogę do pokazała swój niemały potencjał. nowana przez jedną z rewelacji czołowej czwórki imprezy (wtedy Stąd teraz jest wymieniana w groargentyńskiego turnieju – Peru. Ra- Copa America rozgrywano co 2 nie faworytów Copa America w czej nie tak miało to wyglądać… lata). Trzykrotnie Kolumbijczycy Chile. W fazie grupowej bez proPo raz pierwszy w mistrzostwach cieszyli się z brązowych medali, zaś blemów powinna sobie poradzić, Ameryki Południowej Kolumbia raz zajęli czwarte miejsce. Najlep- mając za rywali Boliwię, Meksyk zagrała tuż po II wojnie światowej, sze jednak dopiero miało nadejść. i gospodarzy. Prawdopodobnie w roku 1945. Wówczas grano sys- W roku 2001 miał miejsce najwięk- razem z Chile Kolumbia zajmie temem „każdy z każdym”, a Ko- szy dotychczasowy sukces w piłce jedno z dwóch pierwszych miejsc. lumbijczycy zajęli 5. miejsce, wy- kolumbijskiej. Kolumbia okazała się Reprezentacja Kolumbii pięcioprzedzając tylko Boliwię i Ekwador. być bardzo niegościnnym gospo- krotnie grała z reprezentacją Polski Podczas swoich dwóch kolejnych darzem Copa America. Najpierw w piłce nożnej. Pierwszy raz miało startów było jeszcze gorzej – za- bez straty punktu wygrała grupę to miejsce podczas Igrzysk Olimpijjęli ostatnie miejsce w turnieju mi- z Chile, Ekwadorem i Wenezuelą. skich w 1972 roku, kiedy biało-czerstrzowskim. Takie wyniki sprawiły, Następnie w ćwierćfinale pewnie woni rozbili swoich rywali w drodze że kilkukrotnie Kolumbia wycofa- pokonała Peru 3:0. W półfinale po medal 5:1, jednakże tego meła się z turnieju, a debiutanckie 5. odniosła sukces nad gościnnie czu PZPN nie uznaje za oficjalne miejsce powtórzyła w roku 1957. zaproszonym do mistrzostw Hon- starcie obu drużyn. Pozostałe poNa pierwszy spektakularny sukces durasem (od 1993 roku do mi- tyczki miały charakter towarzyski. przyszło im czekać do 1975 roku. strzostw zapraszane są 2 zespoły, Pierwsze dwie wygrali Polacy 4:1 Wtedy Kolumbia współorganizo- najczęściej z Ameryki Północnej), oraz 2:1. Dopiero w roku 1985 Kowała mistrzostwa… ze wszystkimi zaś w finale pokonali drugą dru- lumbia pokonała Polskę 1:0. Pięć drużynami biorącymi udział w mi- żynę zaproszoną do udziału w lat później powtórzyła ten sukces w strzostwach. Taka sytuacja miała turnieju – Meksyk. To jedyne do- Chicago, tym razem wygrywając miejsce po raz pierwszy w historii. tychczasowe zwycięstwo Kolumbii 2:0. Najbardziej w pamięci kibiców Wówczas Kolumbijczycy jak burza w Copa America. Czy następne utkwił chyba jednak mecz z roku przeszli przez fazę grupową, wygry- będzie mieć miejsce w 2015 roku? 2006. Wówczas reprezentacja Polwając wszystkie mecze. Później, w Na mistrzostwach świata Kolum- ski przygotowująca się do mundiapółfinale, wygrali pierwszy mecz z bia nie odnosi dotychczas aż tak lu w Niemczech grała z Kolumbią. Urugwajem 3:0, zatem nawet po- spektakularnych sukcesów. Pierw- Mecz przegraliśmy 1:2, a bramkarz rażka w rewanżu 0:1 nie odebrała szy raz awans do mundialu wywal- reprezentacji Polski Tomasz Kuszim awansu do finału. Dopiero w czyła w 1962, kończąc przygodę czak wpuścił spektakularną bramnim wyższość nad Kolumbią poka- w fazie grupowej. Na następny kę, zdobytą przez bramkarza reprezało Peru, wygrywając w trójme- udział w finałach musiała czekać zentacji Kolumbii Luisa Martineza, czu (0:1,2:0,1:0). Niemniej porażka aż do 1990 roku, kiedy pierwszy strzeloną od bramki do bramki.

49


Obecnie ciężko wskazać jednoznacznie jedną gwiazdę reprezentacji Kolumbii. Drużyna stanowi kolektyw, w który wpasowani są tacy zawodnicy jak James Rodriguez, Radamel Falcao, Jackson Martinez, David Ospina czy Juan Cuadrado. Na tym nie koniec tej śmietanki, skupić można się jednak na Jamesie Rodriguezie. Jego kariera nabrała wiatru w żagle, gdy za wielkie pieniądze przeniósł się z FC Porto do AS Monaco. Wystarczył tylko jeden niezły sezon z Monaco (drugie miejsce w Ligue 1) oraz genialny występ na mundialu, aby Kolumbijczyk trafił do Realu Madryt. Jednak tytuł króla strzelców Brazylijskiego mundialu nie przeszedł bez echa. Jest to zawodnik, który może grać na skrzydle, tuż za napa stnikiem, albo w pierwszej linii. Jego wszechstronność w ofensywie, nienaganna technika oraz świetny balans ciałem połączony z przeglądem pola tworzą z niego piłkarza światowego formatu. Czy również tym razem poprowadzi drużynę po świetny wynik?

Ten argentyński trener (były szkoleniowiec Albicelestes) już czwarty rok buduje reprezentację Kolumbii. Przejął ją w 2012 roku i od tego czasu widać wyraźny progres w grze jego zespołu. Najpierw świetna postawa w eliminacjach do mundialu, a później same mistrzostwa pokazały, ze Pekerman znalazł złoty środek dla naszpikowanej gwiazdami światowego formatu Kolumbii. Argentyńczyk zjadł zęby na południowoamerykańskim futbolu. Całą karierę piłkarską grał w Argentynie i Kolumbii. Większość przygody trenerskiej poświęcił reprezentacji Argentyny, najpierw pracując przez 8 lat z drużynami juniorskimi, później zaś z pierwszą kadrą. Po mundialu w 2006 roku na kilka lat przeszedł do piłki klubowej, a po 3 latach bezrobocia rozpoczął pracę z kadrą Kolumbii. Pracę, której nie chce oddać nikomu innemu,

Autor:Michał Skrzypski

50


51


52


Dziś wydaje się to niemożliwe, ale reprezentacja Peru wygrywała już Copa América. I dokonała tego dwa razy! „La rojiblanca” triumfowali w roku 1939 oraz 1975. Od tego czasu upłynęło dużo wody w Amazonce, mającej swe źródła właśnie w Peru, jednak nie skazywałbym Peruwiańczyków na porażkę w tym sezonie - w końcu bronią oni brązowego medalu z zawodów w Argentynie w 2011 roku. Początki peruwiańskiego futbolu sięgają drugiej połowy XIX wieku, kiedy angielscy żeglarze rozpowszechnili tę grę wśród pracowników portowych miasta Callao. Do końca stulecia piłka nożna zyskała popularność w wielu innych miastach kraju, co doprowadziło do powstania pierwszych struktur piłkarskich. Peru przystąpiło do CONMEBOL w 1925 roku, a już w 1927 roku zorganizowano tam mistrzostwa kontynentu, w których gospodarze zajęli trzecie miejsce. Dwa lata później „La rojiblanca” zajęli ostatnie, czwarte miejsce. Peruwiańczycy wzięli udział w pierwszych Mistrzostwach Świata w 1930 roku, rozgrywanych w Urugwaju. Nie sprawili tam niespodzianki, przegrywając mecze z gospodarzami oraz Rumunią. Na kolejny występ swoich piłkarzy na mundialu Peru musiało czekać aż 40 lat - do 1970 roku. Lepiej reprezentacji „czerwono-białych” wiodło się na Copa América, choć poza zwycięstwem w 1939 roku, nie udało się zdobyć żadnego medalu. Złota era piłkarstwa peruwiańskiego przypada bezdyskusyjnie na lata siedemdziesiąte. Rozpoczęła się od historycznego triumfu tej drużyny – ćwierćfinału na wspomnianych już Mistrzostwach Świata w 1970 roku w Meksyku.

W fazie grupowej Peru pokonało Bułgarię 3:2 oraz Maroko 3:0, ulegając RFN 1:3. Dzięki drugiej pozycji w grupie czwartej, awansowali do ćwierćfinału, gdzie przegrali z późniejszymi mistrzami – Brazylią – 4:2. Pięć lat później „La rojiblanca” sprawili niespodziankę, wygrywając Copa América 1975. W półfinale zrewanżowali się reprezentacji „Canarinhos”, a w finale zmierzyli się z Kolumbią. W trójmeczu lepsi byli zawodnicy „czerwono-białych”, wygrywając w Limie 2:0, przegrywając w Bogocie 1:0 oraz triumfując na neutralnym terenie w wenezuelskim Caracas 1:0. Niezły występ Peru zaliczyło na mundialu w 1978 roku. W Argentynie wygrali swoją grupę, wyprzedzając Iran, Szkocję i Holandię. Klęską skończyły się jednak ich spotkania w drugiej rundzie, gdzie ulegli Brazylii, Polsce oraz Argentynie - tej ostatniej aż 0:6. Na kolejnych Mistrzostwach Świata zakończyli swój udział na fazie grupowej, przegrywając rywalizację z Polską, Kamerunem oraz Włochami. Od tego momentu „La rojiblanca” nie udało się awansować na żadne kolejne Mistrzostwa Świata. Dwie następne imprezy na kontynencie amerykańskim Peruwiańczycy zakończyli na najniższym stopniu podium, w 1979 oraz 1983 roku, ulegając kolejno Chile

oraz Urugwajowi w półfinałach. Następnie daje się zauważyć regres w występach Peru na Copa América - najwyższe miejsce, poza wspomnianym turniejem z 2011 roku, to czwarta lokata z Boliwii w 1997 roku. Porażka odniesiona z Brazylią, najwyższa w historii oficjalnych występów reprezentacji Peru - 0:7, oraz przegrana w meczu o brązowy medal z Meksykiem zatarły niezły występ Peruwiańczyków. Ostatnie mistrzostwa kontynentu to duży sukces piłkarzy z kraju ze stolicą w Limie. W ćwierćfinale udało się im wbić dwa gole w dogrywce z Kolumbią, a następnie, pomimo porażki z Urugwajem, odbudowali się mentalnie i rozbili Wenezuelę aż 4:1. Zdobyli pierwszy od 28 lat medal wielkiej imprezy piłkarskiej. Z jakimi nadziejami jadą do swoich południowych sąsiadów piłkarze Peru? Kibice „Los Incos” liczą na awans do ćwierćfinału, a przy odrobienie szczęście – nawet na obronę brązowego medalu z poprzednich mistrzostw. Za przeciwników w grupie będą mieli graczy Brazylii, Kolumbii oraz Wenezueli. Wydaje się, więc że kluczowym spotkaniem dla układu sił w tej grupie stanie się mecz Peru - Kolumbia, który prawdopodobnie wyłoni nam drugi zespół, awansujący automatyczne do ćwierćfinału.

53


Liderem zespołu peruwiańskiego jest bez wątpienia Claudio Pizarro, piłkarz Bayernu Monachium, który pomimo 37 lat na karku nadal prezentuje wysoki, światowy poziom. Urodził się w futbolowej mekce Peru - Callao. Przez całą swą karierę związany był praktycznie tylko z trzema klubami (nie licząc loka lnych początków) - Werderem Brema, Chelsea Lo ndyn oraz Bayernem Monachium, w którym zrobił największą karierę. W stolicy Bawarii grał w latach 2001–2007, a także od 2012 roku aż do teraz. Strzelił w tym czasie dla obecnych mistrzów Niemiec 87 bramek w 224 meczach. Ogólnie w Bundeslidze, także w barwach Werderu, rozegrał 370 spotkań i zanotował 176 trafień, co daje mu dziewiątą pozycję w klasyfikacji najlepszych strzelców wszechczasów ligi niemieckiej. Co ciekawe, do piątego miejsca brakuje mu tylko pięciu goli. Czy można mieć atrakcyjniejszą rekomendację? Gdyby nie dosyć marny bilans w reprezentacji (19 goli w 75 meczach), z całym przekonaniem pisałbym, że będzie filarem ekipy z Peru. To jego ostatnia impreza, a więc czas, by to udowodnić.

Ricardo Alberto Gareca Nardi, bo tak nazywa się naprawdę, to argentyński trener urodzony w 1958 roku w Tapiales. W przeszłości był napastnikiem takich klubów jak Boca Juniors, River Plate czy Independiente, w którym zakończył karierę piłkarza w 1994 roku. Zagrał także 20 spotkań w barwach „Albicelestes”, strzelając pięć bramek. Ciekawo stką jest to, że debiutował w meczu reprezentacji w meczu z… Polską, wygranym przez biało-cze rwonych 2:1. Jako trener trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Argentyny oraz w 2008 mistrzostwo Peru z ekipą Universitario de Deportes. Funkcję trenera kadry narodowej Peru pełni od lutego 2015 roku i jest to pierwsza kadra narodowa, którą prowadzi. Trener bez doświadczenia, bez ogrania w wielkich imprezach, zarówno piłkarsko, jak i trenersko – wielka niewiadoma. Z ogromnym zainteresowaniem będziemy śledzić występ jego podopiecznych na turnieju w Chile!

Autor:Wojciech Cywiński @wojtek_cywinski

54


55 39


56


W Copa America startowała zaledwie 15 razy. W tabeli wszechczasów zajmuje odległe, 11. miejsce i jest wyprzedzana przed wszystkie drużyny strefy CONMEBOL oraz... Meksyk. Do tego, jako jedyna południowoamerykańska reprezentacja, nigdy nie zagrała na mundialu. Wenezuela może być czarnym koniem Copa America 2015. Pierwszym Copa America, w którym „La Vinotinto” wzięli udział, był turniej rozegrany w Urugwaju w 1967 roku. Wówczas sukcesem dla nich było strzelenie bramki Argentynie (w przegranym 1:5 meczu) oraz dosyć pewnie wywalczone zwycięstwo z Boliwią 3:0. Dzięki niemu zostali sklasyfikowani na 5. pozycji w tabeli ogólnej turnieju. Co prawda wyprzedzili tylko jedną drużynę, ale... był to jeden z dwóch razy w historii, gdy reprezentacja tego kraju znalazła się tak blisko podium. W kolejnych turniejach zmieniły się zasady gry – wprowadzono fazę grupową. Na początku: dwie grupy po pięć zespołów. Później: taki format, z jakim mamy do czynienia do dziś – trzy czterozespołowe grupy. „La Vinotinto” nie mieli jednak szczęścia w losowaniu. Często też grali poniżej oczekiwań. Przez to, w dwunastu (!) kolejnych turniejach, zawsze swój występ kończyli już na fazie grupowej. Wszystko zmieniło się w roku 2007, kiedy Copa America rozegrano właśnie w Wenezueli. Jako gospodarze, Wenezuelczycy spisali się dużo lepiej. Mimo kiepskiej inauguracji, w której zremisowali 2:2 z Boliwią, późniejsze zwycięstwo z Peru (2:0) oraz bezbramkowy remis z Urugwajem pozwoliły im na awans do dalszej fazy turnieju. Swoje występy zakończyli jednak już na ćwierćfinale. Tam ponow-

nie zmierzyli się z reprezentantami Urugwaju. Z „Celestes” remis (1:1) udało im się utrzymać tylko do przerwy. Druga część spotkania przebiegła zdecydowanie pod dyktando rywali, którzy pewnie wygrali 4:1, eliminując w ten sposób gospodarzy z turnieju. Niesieni falą sukcesu, pojechali na ostatnie Copa America do Argentyny. Tam zachwycać zaczęli już w grupie. Na wejście zremisowali 0:0 z Brazylią, później ograli Ekwador. W meczu „o wszystko” z Paragwajem rozegrali natomiast fenomenalną końcówkę i dzięki dwóm bramkom w doliczonym czasie gry zremisowali 3:3 i uzyskali awans do ćwierćfinału. W nim kontynuowali zwycięską passę, ogrywając 2:1 faworyzowane Chile. Wydawało się, że osiągalny jest nawet finał. W półfinale zagrali bowiem z Paragwajem, z którym po raz kolejny udało im się utrzymać remis. Nie mieli już jednak szczęścia w serii rzutów karnych. Do siatki nie trafił Lucena, przez co Wenezuela przegrała i musiała walczyć jedynie o brąz. Ten mecz był już natomiast istną tragedią. W walce o brąz, „La Vinotinto” zostali rozgromieni przez Peru 4:1. Mimo historycznego 4. miejsca, pozostał mały niedosyt. Do medalu było bowiem bardzo blisko. Mimo wyraźnych postępów w grze na kontynencie na przestrzeni ostatnich kilku lat, Wenezuelczycy

nadal pozostają jedyną południowoamerykańską drużyną, która nigdy nie zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata. W poprzednich eliminacjach było blisko, ale do szczęścia zabrakło kilku punktów. Wszyscy kibice Wenezueli wierzą, że „La Vinotinto” z roku na rok będą grali coraz lepszy futbol. Już niebawem być może powalczą o pierwszy w historii mundial. Jak na razie chcą jednak walczyć przede wszystkim o pierwszy w historii medal Copa America. Do Chile przysyłają dojrzałą drużynę, składającą się w większości z bohaterów sprzed czterech lat. Zobaczymy zatem starszych już piłkarzy z dobrymi nazwiskami, jak choćby Juan Arango, Franklin Lucena, Cesar Gonzales czy Ronald Vargas. Będzie jednak również domieszka świeżej krwi. Młodzi, utalentowani zawodnicy grający na co dzień w europejskich klubach, tacy jak Salomon Rondon, Josef Marinez czy Roberto Rosales, mają zapewnić drużynie świeżość i moc w grze. Na co będzie stać Wenezuelę podczas Copa America w Chile? SportNews przewiduje ciężkie chwile w spotkaniach z Brazylią i Kolumbią oraz kluczowy do wyjścia z grupy mecz z Peru. Będzie okazja na rewanż za mecz o brąz z poprzedniego turnieju. Czy „La Vinotinto” tę szansę wykorzystają? Przekonajmy się już za kilkanaście dni!

57


Roberto Rosales jest niezwykle utalentowanym wenezuelskim obrońcą. Urodził się w stolicy kraju – Caracas. W tym mieście też stawiał pierwsze kroki na drodze swojej kariery. Już w 2006 roku, w wieku 17 lat, został wcielony do składu lokalnej drużyny. W Caracas nie pograł zbyt długo. Został bowiem wypatrzony przez skautów z Europy i już w 2007 roku trafił do belgijskiego Gent. Podczas trzyletniego pobytu w Ekstraklasie belgijskiej rozegrał 72 spotkania, w których strzelił nawet 5 bramek. Takie statystyki zaimponowały ekipie Twente, która od 2010 roku stała się jego kolejnym pracodawcą. W Eredivisie kariera zawodnika rozkwitła na tyle, że zainteresowali się nim działacze związani z jeszcze lepszymi ligami. W ko ńcu, w 2014 roku, Rosales przeszedł do Malagi, gdzie rozegrał już ponad 30 spotkań. Jest obecnie jednym z największych talentów wenezuelskiego futbolu.

Noel Sanvicente nie jest trenerem powszechnie znanym na całym świecie. Jako piłkarz nie zrobił kariery, występując w dość słabych wenezuelskich klubach. W 2002 roku rozpoczął pracę menadżerską. Jego pierwszym pracodawcą była ekipa Caracas. To tam Sanvicente spędził aż 8 kolejnych lat, zdobywając w tym czasie aż 5 tytułów Mistrza Wenezueli. Później swoich sił próbował w nieco słabszych teamach ligi wenezuelskiej: La Guairze i w Zamora. W końcu, w 2014 roku, zakończył swoją „tułaczkę”. Jego sukcesy z zespołami ligowymi docenili oficjele, którzy zaproponowali mu posadę jako selekcjoner kadry narodowej Wenezueli, którym Noel Sanvicente jest do dziś.

Autor:Dawid Brilowski @BrilovD96

58


59


Wywiad: Barbara Bardadyn O tym, co może wydarzyć się na boiskach w Chile, najlepiej dowiedzieć się z ust ekspertki. Na kilka naszych pytań, dotyczących tegorocznego Copa America zgodziła się odpowiedzieć dziennikarka „Przeglądu Sportowego” - Pani Barbara Bardadyn. Dawid Brilowski: Co tak fascynującego jest w futbolu południowoamerykańskim? Czy jest najlepszy na świecie? Barbara Bardadyn: Na pewno jest finezyjny, techniczny, ofensywny. To jest futbol, który musi się podobać. Piłkarze latynoamerykańscy to w większości artyści futbolu. Wystarczy przypomnieć sobie występy Kolumbii, Urugwaju, Argentyny czy Chile na ubiegłorocznym mundialu. Poza tym gwiazdami większości drużyn są piłkarze, których na co dzień oglądamy w Europie, więc i oni siłą rzeczy nas przyciągają: Messi, Neymar, Cavani, Tevez, Bravo, James... Wymieniać można bez końca. Dawid Brilowski: W tym roku po raz 8. w historii Copa America odbędzie się w Chile. Czy warunki atmosferyczne w tym kraju będą porównywalne z tym, co zaobserwowaliśmy podczas brazylijskiego mundialu rok temu? Barbara Bardadyn: Raczej będą zbliżone do tych, jakie panowały cztery lata temu w Argentynie, kiedy piłkarze siedzieli na ławkach rezerwowych opatuleni kocami. Niestety, będzie chłodno, ok. 10-12 stopni w ciągu dnia, wieczorami temperatura będzie niższa, może padać deszcz. W Temuco czy Concepción temperatura może spaść nawet poniżej zera. Podczas mundialu w Brazylii takie warunki panowały w Kurytybie i Porto Alegre. Pamiętam, że Hiszpanie trenowali nawet przy 3-stopniowym mrozie. Dawid Brilowski: Wydaje się, że ta edycja CA jest absolutnie wyjątkowa. O tytuł mistrzowski realnie bić się będą Brazylia, Urugwaj, Argentyna, Kolumbia. A do walki włączą się także gospodarze. Każda z tych ekip w swoich składach ma znakomite gwiazdy piłkarskie: Neymar, Messi, James czy Vidal to tylko niektóre z nich...

60

Barbara Bardadyn: Z ciężkim sercem, ale Urugwaju nie włączyłabym do walki o tytuł. Bez Luisa Suareza ta drużyna traci bardzo dużo. Dość przypomnieć, że z czterech goli strzelonych na mundialu, połowa należała do niego. Poza tym Urugwaj nie ma dobrej ławki rezerwowych, brakuje też trochę świeżej krwi – większość powołanych zawodników grała jeszcze na mundialu w RPA. Największe szanse na zdobycie tytułu mają Argentyna i Kolumbia. Jestem ciekawa, jak po ubiegłorocznym upokorzeniu zaprezentuje się Brazylia. Dawid Brilowski: Oprócz wymienionej piątki - kto jeszcze będzie mógł powalczyć o zwycięstwo? Kto będzie „czarnym koniem” tego turnieju? Barbara Bardadyn: Selekcjoner reprezentacji Meksyku zadeklarował, że jadą na Copa America, by zagrać w finale i go wygrać. Ale wiadomo, że dla nich kluczowy jest Złoty Puchar, który rozpoczyna się tuż po zakończeniu turnieju w Chile. Poza tym w kadrze nie ma kluczowych zawodników: Javiera Hernadeza, Jonathana dos Santosa i Carlosa Veli, oszczędzanych właśnie na Gold Cup, ani Guille Ochoi, który zachwycał na mundialu, chociaż w tym sezonie prawie wcale nie grał. Dawid Brilowski: I co z Wenezuelą? Jest to jedyna drużyny strefy CONMEBOL, która jeszcze nigdy w historii nie zagrała na Mistrzostwach Świata. Na CA ostatnio spisali się natomiast świetnie. Czy tym razem będą równie mocni? Powalczą o medale? Barbara Bardadyn: Nie sądzę. W zeszłym roku przyszedł nowy trener Noel Sanvicente, drużyna została przebudowana i nie prezentuje się tak dobrze jak przed czterema laty. Dość przypomnieć, że Wenezuela przegrała nawet niedawny mecz towarzyski z Ja-

majką. Ale zawsze któraś z drużyn może sprawić niespodziankę. Dawid Brilowski: Na tegorocznym turnieju nie zagra wielu znakomitych zawodników, którzy grali ostatnio. Mi na myśl przychodzi przede wszystkim Diego Forlan. Czy to jego, a może jakiegoś innego zawodnika w tym roku będzie brakowało Pani najbardziej? Barbara Bardadyn: Diego Forlan już na mundialu w Brazylii nie był w najlepszej formie, jego czas w reprezentacji minął. Oczywiście, był wspaniałym napastnikiem, ale myślę, że teraz niewielu będzie za nim płakać. Na pewno najbardziej będzie brakować Luisa Suareza, który jest zawieszony za ugryzienie Chielliniego. Christian Stuani to nie ta sama liga, a i Cavani nie może się równać z Suarezem. Urugwaj traci bez niego nawet 50 procent szans na dobry wynik. Szkoda też, że z powodu kontuzji zabraknie Marcelo i Diego Alvesa. Dawid Brilowski: Na koniec: komu Pani kibicuje i na kogo postawiłaby Pani pieniądze, gdyby miała wskazać drużynę, która z Chile wyjedzie z pucharem? Barbara Bardadyn: Argentyna bez dwóch zdań. Ma najsilniejszy skład, zagrają praktycznie ci sami zawodnicy, którzy na mundialu dotarli do finału. I myślę, że właśnie przez tę porażkę z Niemcami będą podwójnie zmotywowani, aby zdobyć trofeum dla swojego kraju. Rozmawiał: Dawid Brilowski

@BrilovD96


61


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.