Zegarki i Pasja NR 3 (6) Lipiec-Wrzesień 2018

Page 1



3

NR 3 (6) LIPIEC-WRZESIEŃ 2018

Spis treści

Od redakcji

4 Zegarek w wersji 3.0!

Frederique Constant Hybrid Manufacture

10 Microbrandy zegarkowe

Mikroalternatywa czy makrokorzyści?

Maciej Kopyto

Redaktor Naczelny

12 CERTINA obchodzi 130. urodziny

Redaguje zespół: Marzena Kondera, Alex Kłoś, Marcin Lewandowski, Maciej Mazurkiewicz, Władysław Meller, Adrian Szewczyk, Paweł Zalewski, Paweł Zgiep

16 CZAS NA ŁÓDŹ

DTP Creative Publishing

Poznajmy markę, na której można polegać Festiwal AuroChronos po raz drugi

20 DOXA– nowości 2018:

Classic Calex dla niej, Trofeo Black Mist dla niego

Redakcja e-mail: redakcja@zegarkiipasja.pl Dział Reklamy e-mail: reklama@zegarkiipasja.pl

21 Trufey Watch Service

WYDAWNICTWO

22 Targi i wystawy

www.zegarkiipasja.pl

Profesjonalne i nowoczesne usługi zegarmistrzowskie Znikający punkt zegarkowego krajobrazu?

24 Certina DS Action Diver Powermatic 80

Sea Turtle Conservancy Special Edition

26 MeisterSinger

Jednowskazówkowe nowości 2018

31 Ulysse Nardin Freak Vision

W tym zegarku nie ma nic… normalnego!

34 Tudor Black Bay

Zegarki i Pasja, ul. Koszykowa 13/2 40-781 Katowice

DRUK Drukarnia Intromax ul. Biskupińska 21, 30-732 Kraków ISSN 2543-9316 Copyright © ZEGARKI I PASJA 2018 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruk materiałów bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony. Działanie wbrew powyższemu zakazowi spowoduje pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej.

Nowe wcielenia „Czarnej Zatoki”

36 Poradnik część 6 Alergie i uczulenia

38 Uomo Collezione GT V8 EcoEnergy Nowy model Maserati

ZNAJDŹ NAS W SERWISACH

twitter.com/ ZegarkiiPasja

39 Wyścig Mille Miglia 2018

i zegarki stworzone z prawdziwej pasji!

42 Chronometraż sportowy

facebook.com/ ZegarkiiPasja

„Sport dzieje się raz”

48 ZACZYNAMY LETNI SEZON... ZEGARKOWY! 50 David Daper

Szwajcarskie zegarki we frywolnym wydaniu

52 Hołd dla wyjątkowego budynku: Junghans Meister Chronoscope

P

owstanie Internetu datuje się na koniec lat 60. XX wieku, kiedy to w Stanach Zjednoczonych początkowy projekt naukowy przerodził się z czasem w komercyjną, powszechnie dziś znaną usługę. Przez kolejne lata do globalnej sieci komputerowej podłączali się nowi użytkownicy, a do Polski Internet trafił na początku 1990 roku. Mniej więcej w tym samym czasie na świecie powstawały pierwsze smartfony, które także ewoluowały na przestrzeni lat, natomiast w 2004 roku powstał Facebook. Dlaczego wspominam o tych wydarzeniach? Ponieważ moim zdaniem Internet, smartfony oraz media społecznościowe zrewolucjonizowały, nieodwracalnie zmieniły i ukształtowały świat, który obecnie znamy. W świecie zegarmistrzostwa ma miejsce właśnie podobna rewolucja – w 2018 roku powstał zegarek 3.0! Mowa o modelu Hybrid Manufacture marki Frederique Constant, który zdobi okładkę tego numeru kwartalnika. Ten rewolucyjny zegarek łączy świat tradycyjnego zegarmistrzostwa oraz nowych technologii. W jaki sposób? Tego dowiecie się Państwo z lektury obszernego artykułu prezentującego ten model.

Ponadto w szóstym numerze magazynu przeczytacie o ewolucji sposobów pomiaru czasu w sporcie, odkryjecie świat microbrandów zegarkowych, dowiecie się o zmianach, jakie zachodzą w świecie imprez branżowych – także w kontekście Polski – oraz poznacie wiele interesujących czasomierzy, również tych idealnie pasujących na letnie, wakacyjne dni. Zapraszam do lektury!

google.com/ +ZegarkiiPasjaPL

youtube.com/ zegarkiipasjapl

Redaktor Naczelny MACIEJ KOPYTO instagram.com/ zegarkiipasja


4

Zegarek w wersji 3.0!

Frederique Constant Hybrid Manufacture Adrian Szewczyk

F

rederique Constant to firma, której historia odbiega od dziejów większości popularnych szwajcarskich producentów zegarków. Odbiega głównie dlatego, że nie jest tak długa jak większości innych przedsiębiorstw zegarkowych. Z drugiej strony doskonale wiemy, że często dawne osiągnięcia i dawna pozycja zajmowana w świecie zegarmistrzostwa przez różne marki ma niewiele wspólnego z tym, co dana firma może oferować dziś. Tak więc Frederique Constant, pojawiając się relatywnie niedawno w branży, miał czystą kartę do zapisania. Dziś możemy powiedzieć, że zapisuje ją dynamicznie i – nie przesadzając – pisze ją złotymi literami. Założona w 1988 roku manufaktura zegarkowa produkuje stonowane czasomierze, które określiły charakterystyczny i rozpoznawalny styl marki. Modele eleganckie i casualowe to trzon kolekcji, a klasyczny wygląd oraz wyszukane, gustowne zdobienia są nieodłącznym i oczekiwanym elementem każdego wyrobu opuszczającego bramy genewskiego producenta. Na naszym rodzimym rynku firma ma bardzo dobrą, ugruntowaną pozycję. Ponadto – moim zdaniem – ma także ogromny wkład w ubogacenie go. Dzięki Frederique Constant wielu pasjonatów zegarkowych może pozwolić sobie na zegarek z manufakturowym mechanizmem szwajcarskiego producenta, dodatkowo charakteryzujący się ponadczasową stylistyką i jakością wykonania na najwyższym poziomie.


5 Nabywając go, nie płacą oni wysokich kwot, bo jednym z celów firmy, który jest na bieżąco realizowany, jest oferowanie zegarków na najwyższym poziomie w możliwie jak najatrakcyjniejszych cenach. Dodatkowo firma stale zaskakuje stylistycznymi i technicznymi innowacjami.

W Nowym Jorku w lutym bieżącego roku Frederique Constant przedstawił „zegarek w wersji 3.0”. Patrząc na nazwę nowego modelu, można się domyślić, że chodzi o jakąś poważną innowację w zegarmistrzostwie. Jest to połączenie tradycyjnego, szwajcarskiego rzemiosła zegarmistrzowskiego z tym, co dziś niesie za sobą dynamiczny rozwój techniki i technologii wytwarzania. Są nimi nowe możliwości związane z miniaturyzacją, a także efekty osiągnięte dzięki możliwościom bezprzewodowych połączeń. Nie ma przecież sensu udawać, że tzw. smartwatche nie istnieją, a tym bardziej że nie mają wpływu na klasyczne zegarmistrzostwo. Jednak nie każdy z miłośników zegarków chętnie zakłada na nadgarstek niemal komputer, rezygnując z zegarka mechanicznego. Dla takich właśnie osób Frederique Constant zaproponował połączenie dwóch zupełnie różnych światów.

Kierując się terminologią zaproponowaną przez genewską manufakturę, istnieją zegarki mechaniczne i elektroniczne oferujące podstawowe wskazania związane z pomiarem czasu, a także dodatkowe funkcje takie jak stoper, różne rozbudowane wskazania kalendarzowe, astronomiczne czy też alarmy. Takie czasomierze to w rozumieniu firmy Frederique Constant jedna kategoria – zegarek właściwy, zegarek 1.0. Coraz bardziej popularne tzw. smartwatche z niezliczonymi funkcjami dodatkowymi określone są jako zegarki 2.0. Połączenie tych dwóch światów to zegarki hybrydowe – zegarek 3.0. Wydaje się, że jest to niemal rewolucyjna koncep­cja. W zegarku Hybrid Manufacture mamy do dyspozycji tradycyjny mechanizm z naciągiem automatycznym sprzężony z elektronicznymi modułami.

W Nowym Jorku w lutym bieżącego roku Frederique Constant przedstawił „zegarek w wersji 3.0” Frederique Constant Hybrid Manufacture to na pierwszy rzut oka standardowy zegarek utrzymany w eleganckim, ale uniwersalnym stylu. Dzięki swojej stylistyce jest równocześnie łatwo kojarzony z tą marką. Widzimy klasyczną okrągłą kopertę oraz tradycyjne wskazania umieszczone na elegancko wykonanej tarczy zegarka. Koperta jest okrągła, w całości polerowana i ma prostopadle wyprowadzone uszy zagięte ku dołowi. Obłe boki, również obła, nieco węższa od całości luneta wraz ze wspomnianymi uszami i cebulkowatą koronką tworzą klimat zegarka o aspiracjach „na eleganta”. Średnica koperty to 42,5 mm, 12,8 mm grubość, a 49 mm to wysokość, czyli wymiar maksymalny – od ucha do ucha. Wymiary tego zegarka to dziś uniwersalny standard. Taki dokładnie w zamierzeniach projektantów ma być ten zegarek. Klimat buduje nie tylko styl koperty, ale i tarcza. Prezentowany model ma ją bardzo atrakcyjnie wykonaną, utrzymaną w czarnym kolorze. Sporo funkcji i wskazań, ale udało się zachować porządek i skromność. Równocześnie projektantom udało się także przemycić nowoczesne akcenty. Wskazówki w stylu dauphine w połączeniu z nakładanymi podłużnymi i polerowanymi indeksami z bardzo wąskimi kreseczkami z masy luminescencyjnej, zakończonymi grotami zwróconymi do środka tarczy, wraz z tą ostatnią tworzą czytelny układ wskazań. Dla poprawienia widoczności przy słabym oświetleniu na wskazówkach umieszczono masę luminescencyjną. Wspomniane wyżej indeksy tarczy umieszczono na nieco zagłębionym, gładkim pierścieniu. Przy jego zewnętrznej krawędzi minimalnie wyżej jest umiejscowiony węższy pierścień, który na obu swoich krawędziach jest przyozdobiony wzorem przypominającym karbowanie. Cechą tą nawiązuje on do centralnej części tarczy.


6

Centralny obszar tarczy jest także nieco wyżej niż część z indeksami. Jego krawędź ma taki wzór jak zewnętrzny pierścień, a wnętrze tak wydzielonego obszaru jest giloszowane we wzór znany jako „clous de Paris”. Po lewej stronie nadrukowano nazwę firmy oraz napis „Geneve” jako oznaczenie siedziby marki. Po drugiej stronie pochyłą, nowoczesną czcionką nadrukowano napis „Hybrid”. Ten nowoczesny akcent stanowi symetryczne uzupełnienie napisów po lewej stronie. Pod wskazówkami na godzinie szóstej umieszczono małą tarczę, na której delikatna, niemal eteryczna wskazówka w białym kolorze precyzyjnie wskazuje dzień miesiąca. Taka forma wskazań datownika jest cechą charakterystyczną manufakturowych mechanizmów Frederique Constant. Po przeciwnej stronie, na godzinie dwunastej, jest dużo mniej subtelna minitarcza. Wyraźnie ją wydzielono niebiesko-białym pierścieniem z 24-godzinną skalą. Wewnątrz jest jeszcze druga podziałka do 100. Wskazówka jest taka sama jak w datowniku.

Zegarek wygląda klasyczniei trudno podejrzewać, że kryje w sobie sporą niespodziankę. Świetnie wykonany – tak, ale zwykły… już nie!

Zegarek wygląda klasycznie i trudno podejrzewać, że kryje w sobie sporą niespodziankę. Jej istnienie mogą zdradzać wspomniana skala w małej tarczy, napis „Hybrid” i prostokątny przycisk umieszczony z boku koperty pomiędzy godziną 9 a 10. Nasza czujność jest jeszcze bardziej usypiana, kiedy spojrzymy na zegarek od strony eleganckiego, przeszklonego dekla. Z tej strony widzimy atrakcyjnie zdobiony mechanizm z automatycznym naciągiem sprężyny. Na pierwszym planie widać mocno ażurowany wahnik w złotym kolorze z wygrawerowaną nazwą firmy i dumnym napisem „Manufacture”. Niżej jest płyta z poprowadzonymi kołowo pasami genewskimi i półkolistym wycięciem, w którym widać pracujące koło balansowe. Widoczne najbardziej na zewnątrz płyty mechanizmu są misternie perłowane. Śrubki są zabarwione na niebiesko, a wygrawerowane informacje są wypełnione lakierem w kolorze złotym. Wszystkie te dekoracje to bardzo przyjemny dla oka widok. Zdobienia mechanizmów, szczególnie w sytuacji, w której coraz częściej nowe mechanizmy różnych producentów projektowane są w bardzo technicznym stylu, w którym nie ma miejsca na urzekające, klasyczne, pieczołowicie wykończone elementy, mogą być bardzo cenione. Podsumowując: mogłoby się wydawać, że to zwykły zegarek, wyposażony w pięknie wykończony mechanizm in-house, ciekawą tarczę i kopertę. Świetnie wykonany – tak, ale zwykły… już nie!


7


8 Tak naprawdę innowacja i cała niespodzianka kryje się w tej części mechanizmu, która jest zakryta tarczą. Więc spójrzmy na nią jeszcze raz. Poza standardowym czasem i datownikiem, których wskazania realizuje w pełni mechaniczny układ, mamy jeszcze na godzinie 12 wspomnianą wcześniej tarczę. Jej status można by, posługując się terminologią medyczną, nazwać implantem. Jej wskazania odnoszą się do pomiarów wykonanych przez „ukryty” także w kopercie moduł elektroniczny, a „wywoływanie” odczytu następuje za pomocą wspomnianego wcześniej przycisku. Pod płytą mechanizmu, w jego północnej i północno- zachodniej części (stosując terminologię geograficzną) umieszczono moduł elektroniczny. Wskazania tego układu na tarczy są dość ograniczone i wynikają z formy – jednej wskazówki. Dzięki temu może ona wskazywać np. drugą strefę czasową na 24-godzinnej skali, ale po sprzężeniu z urządzeniem smart tych możliwości jest zdecydowanie więcej. Połączenie jest oczywiście bezprzewodowe. Dzięki modułowi elektronicznemu uzyskujemy możliwość monitorowania swojej aktywności ruchowej i głębokości snu. To funkcje mające na celu ułatwienie dbania o swój stan zdrowia. Jest wiele osób uważnie śledzących takie dane, a potrzeba zdrowego trybu życia spowodowała pojawienie się aplikacji na telefon ułatwiających to zadanie. Kolejnym etapem było wykorzystanie do tego smartwatchy. Nasza mechaniczna hybryda ze „smartukładem” także to umożliwia, dzięki czemu użytkownik ma dostęp do wielu praktycznych i przydatnych informacji.

W czasie poznawania możliwości zegarka Frederique Constant Hybrid Manufacture zainteresowanie może budzić inna funkcja – możliwość sprawdzania dokładności wskazań czasu, czyli pracy części mechanicznej czasomierza. Funkcję tę nazwano Calibre Analytics. Działa ona podobnie jak w tradycyjnych zegarmistrzowskich przyrządach, za pomocą czujnika dźwięku – mikrofonu. W ten sposób w zegarku mamy wbudowany minichronokomparator, który pozwala na odczytanie właściwych danych za pomocą aplikacji w telefonie. Należy jednak od razu zaznaczyć, że mimo iż obydwa moduły znajdują się w jednym urządzeniu, nie ma możliwości automatycznej korekty mechanicznego mechanizmu. Dzieje się tak, gdyż mimo że części mechaniczna i elektroniczna są zintegrowane w ramach jednej platformy, to nie są połączone ze sobą mechanicznie w żaden sposób. W aspekcie mechanicznym są od sobie w pełni niezależne. Model Hybrid Manufacture jest dopieszczony pod każdym względem. To nie tylko w aspekcie stylistyki pełnoprawny członek rodziny marki Frederique Constant. Ten zegarek to rozpoznawalny klasyczny styl, jakość wykonania na wysokim poziomie oraz szafirowe, lekko wypukłe szkło z wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną chroniące tarczę. Także szkło, które służy do przeszklenia dekla, jest szafirowe. Moduł elektroniczny jest (znowu posługując się językiem informatyki) „upgradem” do poprzedniej wersji modelu zegarka smart.


9

Zastosowany mechanizm jest wytwarzany we własnym zakresie, stąd oznaczenie „manufacture” w nazwie modelu. To kaliber FC-750. Mechanizm zapewnia 42-godzinną rezerwę chodu, pracuje z częstotliwością 28 800 wahnięć na godzinę i jest łożyskowany na 33 kamieniach. Oglądany od strony dekla wygląda atrakcyjnie i ucieszy każdego miłośnika mechanicznego zegarmistrzostwa. Elektroniki nie widzimy, choć wiemy, że ona również tam jest. Jest i działa, wskazując wyniki dodatkowych pomiarów funkcji i… potrzebuje energii. Zapewnia ją wbudowany w zegarek akumulator, który wystarcza na około siedmiu dni pracy.

Ładowanie akumulatora odbywa się za pomocą portu znajdującego się obok koronki, po uprzednim umieszczeniu zegarka w specjalnym uchwycie. Uchwyt ten można bezpośrednio podpiąć do zasilania lub umieścić go w pudełku, w którym zegarek jest dostarczany. Co warte podkreślenia, pudełko jest jednocześnie rotomatem. Tak więc energia dostarczana jest równocześnie do mechanizmu z automatycznym naciągiem – dzięki obrotom rotomatu, oraz do akumulatora modułu elektronicznego – poprzez łącze indukcyjne. Nowość manufaktury Frederique Constant oferowana jest wraz z paskiem wykonanym ze skóry krokodyla. Posiada on ciekawy, szarooliwkowy odcień i jasnoniebieskie przeszycie oraz futrówkę w takim samym kolorze jak nici. Pasek zapinany jest na składaną i zatrzaskiwaną klamrę o bardzo finezyjnym, znanym z innych modeli FC kształcie. Jej elementem jest ażurowany herb firmy Frederique Constant. Pasek zegarka przy pierwszym założeniu wydaje się być bardzo twardy, ale po ułożeniu się pewnie trzyma zegarek na przegubie, jest wygodny i daje poczucie solidności wykonania.

Wielce prawdopodobne, że wizjonerski zegarek Frederique Constant Hybrid Manufacture 3.0 ma świetlaną przyszłość. Może przekonać tradycjonalistów do smartwatchy w wersji light. Tym bardziej że zgodnie z filozofią Frederique Constant dotyczącą tworzenia zegarków najwyższej jakości za rozsądną cenę, zegarek 3.0, czyli Hybrid Manufacture, oferowany jest w zaskakująco przystępnej cenie. W zamian otrzymujemy przecież wysokiej jakości szwajcarski zegarek z innowacyjnym, własnym mechanizmem i innowacyjnymi dodatkami.


10

Microbrandy zegarkowe

Mikroalternatywa czy makrokorzyści? Paweł Zalewski i Maciej Mazurkiewicz

W

artykule tym zmierzymy się z próbą zdefiniowania i krótkiego opisania, czym są mikromarki w świecie zegarków (z ang. microbrands). Zegarki oferowane przez microbrandy są prężnie rosnącym segmentem przemysłu zegarmistrzowskiego, na który składa się wielu niezależnych przedsiębiorców.

Pierwsze współczesne mikromarki zegarkowe rozpoczęły działalność na początku XXI wieku, a zrobiły to, wybierając dla swoich firm własne nazwy lub reaktywując nieistniejące już w danym momencie marki. Oczywiście trzeba być świadomym, że firmy wpisujące się w ten profil istniały też wcześniej, ale to właśnie początek XXI wieku był okresem intensywnego rozwoju wielu firm skali mikro. Wraz z rozpowszechnieniem się internetu, firmy te uzyskały możliwość szerszej dystrybucji swoich zegarków, bezpośrednio do konsumentów. Co istotne, mogło się to odbywać bez ponoszenia kosztów ogólnych, związanych zazwyczaj z dystrybucją nie tylko luksusowych dóbr. Do kosztów tych możemy zaliczyć m.in. obsługę punktów sprzedaży detalicznej czy czasami wręcz astronomicznie wysokie budżety marketingowe. W rezultacie ceny zegarków mikroproducentów są zazwyczaj znacznie niższe niż zegarków popularnych marek, a tym bardziej luksusowych producentów, mimo że często produkowane są w tych samych fabrykach. Dodatkowo wyroby małych producentów nie muszą wcale odbiegać pod kątem jakości wykonania w stosunku do wy­ robów marek tradycyjnych i powszechnie znanych. Mogą z nimi pod tym względem konkurować, a coraz częściej są wręcz lep­sze.


11 Mikromarki zegarkowe, jak sama nazwa wskazuje, są markami na małą skalę. Są nimi firmy często znane tylko w określonym miejscu geograficznym lub wśród określonej społeczności interesującej się zegarmistrzostwem czy też w gronie kolekcjonerów. Większość mikromarek jako forma działalności tworzona jest przez jedną lub maksymalnie kilka osób, a firmy te zwykle produkują od około 100 do 2000 zegarków rocznie. Na rynku funkcjonują także ekskluzywne manufaktury, które często wyłącznie na zamówienie produkują rocznie nie więcej niż kilka egzemplarzy unikalnych zegarków. Są one traktowane jako osobna kategoria, choć też są to niezależni producenci, o których trzeba pamiętać.

Dużą zaletą microbrandów jest indywidualność i wyjątkowość ich oferty. Wybierając nieznaną czy niedostępną w szerokiej dystrybucji firmę, możemy być pewni, że przyciągniemy uwagę otoczenia, wywołamy efekt zainteresowania produktem, a nierzadko nawet zachwytu, nie wydając koniecznie dziesiątek tysięcy złotych. W przypadku problemów lub niejasności możemy też liczyć na sprawną obsługę i bliższy kontakt z klientem. Niektóre z firm wręcz angażują swoich potencjalnych klientów w proces projektowania i tworzenia zegarków. Dodatkowo mikromarki zegarkowe oferują często niespotykaną nigdzie indziej możliwość kontaktu bezpośrednio z właścicielami firmy, którzy z zapałem i pasją opowiedzą zainteresowanym o historii powstania oraz filozofii stojącej za ich marką. Niewiele jest okazji, żeby zobaczyć tego typu marki i ich zegarki na żywo, dlatego z przyjemnością informujemy, iż 29 i 30 września 2018 roku w hali Expo-Łódź, al. Politechniki 4, odbędzie się II edycja Festiwalu AuroChronos, na który jako organizatorzy, zaprosiliśmy kilkadziesiąt niezależnych firm zegarkowych z kraju i z zagranicy. Warto odwiedzić w tych dniach Łódź, by przekonać się osobiście, jak wygląda fascynujący świat microbrandów.


12

CERTINA obchodzi 130. urodziny

Poznajmy markę, na której można polegać! Maciej Kopyto

P

oczątki marki Certina sięgają XIX wieku, kiedy to w 1888 roku bracia Adolf i Alfred Kurth założyli przedsiębiorstwo Kurth Frères SA w szwajcarskiej miejscowości Grenchen. Pierwsze lata działalności obfitowały w liczne sukcesy i ważne wydarzenia, o czym fani marki doskonale wiedzą. Ci miło­śnicy zegarków którzy lubią zgłębiać dzieje znanych przedsiębiorstw znajdą wiele informacji na temat Certiny w licznych publikacjach dru­kowanych, jak również w mediach elektronicznych.

W niniejszym opracowaniu chcielibyśmy się skupić na wydarzeniach od roku 1938, kiedy to Certina świętowała 50-lecie istnienia, a zegarki produkowane przez przedsiębiorstwo braci Adolfa i Alfreda Kurth zmieniły swoją nazwę z Grana na Certina. Przyjęcie takiej nazwy, dzięki łatwości wymowy, miało być drogą do ich popularyzacji na świecie, a etymologia nazwy wskazywała łacińskie słowo certus (pewność, przekonanie) jako źródło jej pochodzenia. W roku 1955 także nazwa firmy uległa zmianie z Kurth Frères SA, Fabrique de Montres Certina na Certina, Kurth Frères SA. W tych samych latach otworzono zupełnie nowy rozdział w historii marki. Manufaktura stała się jedną z najlepiej wyposażonych i najnowocześniejszych na świecie, z zaawansowanymi technicznie maszynami oraz bardzo dużym potencjałem. Wybór nazwy, którą znamy dziś, miał się okazać wręcz proroczym, biorąc pod uwagę dzieje firmy od połowy XX wieku.


13 Legendarna koncepcja Double Security – CERTINA DS W połowie lat 50. manufaktura rozpoczęła przygotowania do zbliżającej się 70. rocznicy istnienia. Z tej okazji Hans i Erwin Kurth wraz z zespołem projektantów i inżynierów postanowili stworzyć zegarek niezwykle użyteczny, ustanawiający nowe standardy wytrzymałości i jakości wykonania. Cel był jasny: stworzyć model maksymalnie odporny na uszkodzenia, idealnie nadający się do wszelkich sportów. Kolejne lata upłynęły na testach. Nowy, niemalże niezniszczalny zegarek był ostatecznie gotowy w roku 1958 i nadano mu nazwę Certina DS.

System DS zrewolucjonizował ówczesny świat zegarków, a dwie litery – stanowiące skrót od Double Security / Double Safety – zapisały się na zawsze na kartach historii zegarmistrzostwa. Koncepcja była innowacyjna i unikatowa pod względem konstrukcji mechanizmu oraz osadzenia go w solidnej, wzmocnionej kopercie wykonanej ze stali szlachetnej. Sekret systemu DS polegał na tym, że koperta nigdy nie stykała się z mechanizmem połączonym z tarczą. Elementy te były oddzielone od siebie grubą, gumową uszczelką, a pomiędzy nimi pozostawiono pustą przestrzeń. Nowy model Double Security posiadał elastyczny system absorpcji wstrząsów, co umożliwiało werkowi przemieszczanie się wewnątrz koperty, a z drugiej strony amortyzował nawet bardzo silne uderzenia. Innowacyjna koperta tego czasomierza była zabezpieczona dzięki dwóm uszczelkom koronki, szkłu wykonanemu z pleksi o czterokrotnie większej grubości od standardowego, a dekiel został specjalnie wzmocniony, aby poprawić wytrzymałość i sztywność całej konstrukcji.


14 Kolekcja zegarków Certina DS oficjalnie ukazała się na rynku w 1959 roku. Zaledwie rok po premierze czasomierzy z serii DS Certina poddała swój nowy produkt bardzo ryzykownemu testowi. Przedsiębiorstwo wyposażyło w Certiny DS wszystkich członków szwajcarskiej ekspedycji zmierzającej w Himalaje, której celem było zdobycie po raz pierwszy w historii ludzkości szczytu Dhaulagiri, liczącego 8222 metry. Czasomierze narażone były na niezwykle trudne warunki użytkowania, bardzo dużą zmienność temperatur – szczególnie ostre mrozy, ponadto znaczną wilgotność powietrza, zmienne ciśnienie i ekstremalne warunki pogodowe. Wyprawa zakończyła się sukcesem i zdobyciem szczytu Dhaulagiri, a Certina dobitnie udowodniła nadzwyczajną odporność swoich czasomierzy na wstrząsy oraz niezawodność mechanizmów sprawdzonych w naprawdę ekstremalnych warunkach. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w ekspedycji wzięło udział również dwóch Polaków, a jeden z nich, Adam Skoczylas, swoje przeżycia opisał w książce zatytułowanej „Biała Góra”.

Rok 1960 jest także ważny ze względu na wprowadzenie charakterystycznego, słynnego i używanego także i dziś symbolu żółwia, który znajdziemy na deklach wszystkich produkowanych obecnie modeli. Kolejne ważne wydarzenie miało miejsce w roku 1975 i związane jest z prezentacją modelu Certina Dia-Master, który posiadał innowacyjną kopertę wykonaną ze spieku wolframu oraz szkło szafirowe odporne na zarysowania (powszechnie używane były wówczas szkła wykonane z pleksi). Do promowania nowej kolekcji zegarków Dia-Master zaproszono amerykańskiego mistrza świata wagi ciężkiej w boksie – Muhhamada Alego.

Wraz z początkiem lat 80., z racji pogłębiającego się kryzysu wywołanego napływem tanich zegarków kwarcowych, w 1983 roku w wyniku konsolidacji branży Certina dołączyła do grupy, która w trakcie przekształceń przyjęła nazwę SMH, a dziś znana jest jako Swatch Group.


15

Certina dziś, czyli modele i historia XXI wieku Certina wkroczyła w XXI wiek jako marka głównie kojarzona z czasomierzami dla ludzi aktywnych, produkująca modele sportowe oraz zaangażowana w promocję różnych dyscyplin i wydarzeń sportowych. W 2005 roku Certina świętowała swój debiut w Formule 1 jako oficjalny sponsor zespołu Sauber Petronas. Dzięki temu zaangażowaniu także Polacy mają powód do dumy, gdyż jednym z ambasadorów marki w latach 2006-2010 był polski kierowca Formuły 1 Robert Kubica. Trzeba także wspomnieć o trwającej od 2017 roku współpracy partnerskiej marki Certina z amerykańską organizacją Sea Turtle Conservancy, która zajmuje się ochroną żółwi morskich oraz troską o zachowanie ich środowiska naturalnego. Dzięki tej kooperacji powstał wyjątkowy zegarek przeznaczony dla płetwonurków – Certina DS Action Diver Powermatic 80 Sea Turtle Conservancy. Dla fanów zegarków typu diver ważna jest informacja, iż modele mechaniczne Certina przeznaczone do nurkowania spełniają rygorystyczne normy ISO, co potwierdzają odpowiednie certyfikaty. Oczywiście w ofercie marki dostępne są również casualowe i typowo eleganckie czasomierze mechaniczne w ramach kolekcji Heritage i Urban, które także wyposażono w nowoczesne mechanizmy Powermatic 80, oferujące wysoką precyzję wskazań i aż 80-godzinną rezerwę chodu przy pełnym naciągnięciu sprężyny napędowej. Taka rezerwa chodu gwarantuje, że zegarek odłożony w piątek po pracy będzie gotów do używania w poniedziałek rano.

Dostępne są także interesujące modele dla kobiet i mężczyzn z mechanizmami kwarcowymi, które oferują różne funkcje, jak chociażby GMT lub wskazanie faz Księżyca. Wartym podkreślenia krokiem w kierunku wyższej precyzji wskazań zegarków kwarcowych produkowanych przez markę Certina jest wprowadzenie systemu Precidrive, który zapewnia zdecydowanie wyższą dokładność działania tego rodzaju czasomierzy. Prezentując technologię Precidrive™ w 2013 roku, Certina wprowadziła na rynek wyrafinowany mechanizm kwarcowy najnowszej generacji. Poziom precyzji wskazań oscylujący w granicach +/– 10 sekund na rok oznaczał, że Precidrive™ jest 8-10 razy bardziej precyzyjny niż konwencjonalne mechanizmy kwarcowe i oferuje autentyczną jakość godną certyfikatu chronometru. Od 2017 roku wszystkie kwarcowe zegarki Certina mają certyfikat dokładności Szwajcarskiego Instytutu Testowania Chronometrów COSC. W tym roku szwajcarska marka obchodzi swoje 130-lecie. Współczesna Certina skupia się na tworzeniu zegarków w ramach czterech kolekcji: Aqua, Sport, Urban, Heritage, a na tegorocznych targach Baselworld marka ogłosiła swoje nowe hasło reklamowe: „Count on me”. Doskonale oddaje ono jakość i niezawodność produkowanych czasomierzy, na których rzeczywiście można polegać już od 1888 roku. Twierdzenie to na pewno potwierdzi także szerokie grono użytkowników zegarków marki Certina.


16

Czas na Łódź!

Festiwal AuroChronos po raz drugi Maciej Kopyto

A

uroChronos to słowo, które wywołało w zeszłym roku niemałą burzę wśród naszej, polskiej zegarkowej społeczności. Międzynarodowy Festiwal Niezależnych Producentów Zegarków AuroChronos, gdyż o nim właśnie mowa, to hybryda targów zegarkowych i przeglądu festiwalowego, skupiająca się na niezależnych producentach zegarków. Podczas festiwalu można zobaczyć, przymierzyć i kupić czasomierze oferowane przez tzw. microbrandy oraz wyroby polskiego i zagranicznego niezależnego zegarmistrzostwa. Na imprezie można spotkać także powszechnie znane firmy, które pomimo wielu lat tradycji i pokaźnych rozmiarów są dziś nadal firmami rodzinnymi. W zeszłym roku nasze wydawnictwo Zegarki i Pasja, porwane charyzmą i pozytywną energią organizatorów AuroChronos, zaufało przedstawionej nam wizji tej nowej i wyjątkowej inicjatywy. Wówczas było dla nas pewną niewiadomą, w jaki sposób dwóch miłośników zegarków z poza branży poradzi sobie z organizacją tak skomplikowanej imprezy o randze międzynarodowej. Ale udało się! Maciej Mazurkiewicz i Paweł Zalewski po niespełna sześciu miesiącach intensywnych przygotowań zaprosili pasjonatów zegarków do nowoczesnego centrum wystawienniczego Expo-Łódź na dwa dni obcowania z niespotykanymi modelami zegarków prezentowanych przez 20 wystawców i twórców z 10 krajów świata. Jak na pierwsze tego rodzaju przedsięwzięcie, możemy śmiało

napisać, że odniosło ono zdecydowany sukces, a jego twórcy nie zawiedli pokładanego w nich zaufania. Dzięki temu byliśmy świadkami narodzin nowej imprezy zegarkowej organizowanej w Polsce. Dlatego też z dumą informujemy, że także w tym roku wydawnictwo Zegarki i Pasja obejmuje patronatem medialnym Festiwal AuroChronos.

Pierwsza edycja w liczbach przedstawiała się następująco: festiwal odwiedziło blisko 750 zwiedzających, a 50 wyselekcjonowanych klientów VIP zgłębiało wiedzę zegarmistrzowską podczas zamkniętych prezentacji zorganizowanych dla głównego partnera festiwalu i największego polskiego banku – PKO Bank Polski. Pośród partnerów znalazła się też największa polska grupa facebookowa o tematyce zegarkowej – „Czasoholicy”. Grupa ta zrzesza już prawie 30 tysięcy członków i jest merytoryczną, przyjazną i najprężniej działającą grupą pasjonatów zegarkowych w polskich mediach społecznościowych. W 2017 roku międzynarodowe jury nagrodziło trzy premierowe zegarki (Dijkman Watches, Brellum Swiss Watchmaking oraz Kneijnsberg & Van Eijk). Gwiazdy festiwalu pokazane zostały dodatkowo na dwóch komplementarnych wydarzeniach, w których wzięło udział blisko 2500 klientów biznesowych, elity intelektualne, lokalne władze i VIP-y. Odbyły się one w Łodzi i Warszawie.


17 Drukowane relacje pofestiwalowe, materiały prasowe oraz reklamy dystrybuowane zostały w nakładzie 80 000 na terenie całego kraju i za granicą, a informacja o festiwalu i pozytywne recenzje uczestników dotarły do twórców i kolekcjonerów z najdalszych zakątków świata.

Niewątpliwym urokiem tej inicjatywy jest fakt, że organizatorzy nie prężą sztucznie muskułów, lecz skromnie i bardzo intensywnie działają, przygotowując już drugą edycję festiwalu. Jak sami twierdzą, fakty mówią więcej niż słowa, więc w tym roku postanowili, że w celu pokazania większej liczby firm i wystawców przestrzeń wystawiennicza zwiększona zostanie do 400 m kw. Zostanie ona wypełniona niespotykanymi zegarkami z całego świata. Organizatorzy reagują też na zeszłoroczne sugestie odwiedzających i dokładają wszelkich starań, żeby w tym roku w przestrzeni znalazł się większy wybór zegarków damskich. Przestrzeń festiwalu, tak jak w zeszłym roku, będzie miejscem przyjaznym rodzinom, a wykłady, prezentacje i warsztaty, które cieszyły się tak wielką popularnością, zostaną przeniesione do wygodnej i dużej auli, gdzie podczas dwóch dni będzie można dowiedzieć się wiele nowych i ciekawych informacji ze świata zegarków. Twórcy festiwalu trzymają większość dodatkowych atrakcji w tajemnicy, aczkolwiek udało nam się dowiedzieć, że w tym roku jednym z partnerów wydarzenia będzie pozabranżowy, nowy, dynamiczny periodyk o winie i kulturze jego spożywania. Jak się okazuje, pismo „Ferment. Pismo o Winie”, przeznaczone dla stale rosnącej grupy amatorów wina, którzy chcą pić je świadomie, teraz poszukuje nowych czytelników w gronie zegarkomaniaków. Taki przykładowy partner potwierdza budowanie podobnej do ubiegłorocznej, sympatycznej i przyjaznej atmosfery spotkania.

Na Festiwalu AuroChronos 2018, który zaplanowano na 29 i 30 września, zobaczyć będzie można ciekawych wystawców z Polski i z zagranicy. Polska reprezentowana będzie przez firmy obecne w zeszłym roku, takie jak warszawski Xicorr czy Drobiny czasu, pojawią się też inne znane marki, m.in. Vratislavia Conceptum czy G. Gerlach Fundacja Rozwoju Polskiej Myśli Technicznej i Mechaniki Precyzyjnej. Zwiedzający będą mogli zapoznać się z produktami twórców artystycznych zegarków i biżuterii Michałowscy, a także zobaczyć profesjonalne opakowania, paski do zegarków i akcesoria.


18 Wśród zagranicznych gości pojawią się na pewno zwycięzcy ubiegłorocznej edycji festiwalu. Zwiedzający wśród innych wystawców zobaczyć będą mogli włoskie firmy Ceccacci i SQUALE, znaną z zegarków do nurkowania firmę Chriz Benz, uznanego producenta pasków Crafter Blue, drukowane w technologii 3D zegarki holenderskiej firmy Holthinrichs Watches czy też znakomitą niemiecką rodzinną manufakturę D. Dornblüth & Söhn. Przyjazd potwierdzili również szwajcarski twórca Filipe Silva, belgijska firma Gavox i jej charyzmatyczny właściciel Michael Happé oraz manufaktura Roland Baptiste, tworząca ręcznie grawerowane arcydzieła zegarmistrzowskie. Odwiedzający poznają ofertę niemieckiej firmy Junghans – ikony o długoletniej historii i wielkich osiągnięciach, która niespełna dekadę temu odzyskała utraconą niezależność. Zapowiedziano również premierę nowo powstałej azjatyckiej firmy Alfa Flag. Zobaczyć także będzie można tajwańską markę Havaan Tuvali, ekskluzywny kolektyw horologiczny MING czy znaną i cenioną szwajcarską firmę rodzinną Victorinox. Festiwal będzie wydarzeniem biletowanym, jednak organizatorzy zapewniają, że tak jak w zeszłym roku, dzięki współpracy z partnerami, będzie można uzyskać znaczne rabaty.

Zarówno nam, jak i zapewne licznemu gronu fanów niezależnego zegarmistrzostwa pozostaje tylko czekać na końcówkę września, by ponownie odkryć świat niezależnych marek zegarkowych w centrum Polski.

Do zobaczenia 29 i 30 września 2018 roku w Expo-Łódź przy al. Politechniki 4. Więcej informacji o festiwalu na WWW.AUROCHRONOS.PL

REZERWUJ CZAS! Festiwal AuroChronos 2018 Kiedy: 29-30 września Gdzie: Expo-Łódź, al. Politechniki 4 www.aurochronos.pl



20

DOXA– nowości 2018:

Classic Calex dla niej, Trofeo Black Mist dla niego Adrian Szewczyk

Z

egarki Doxa w świadomości polskich fanów czasomierzy zajmują od dziesiątek lat wyjątkową pozycję. Powodem takiego stanu są pozytywne doświadczenia wielu użytkowników zdobyte na przestrzeni lat, a także dzisiejsza bogata oferta tej marki. Atrakcyjne ceny w połączniu z wysoką jakością wykonania tę pozycję ugruntowują. Wart podkreślenia jest fakt, iż modele damskie w ofercie tego szwajcarskiego producenta traktowane są na równi z męskimi, co skutkuje dużym wyborem zegarków również dla pań. Dlatego w pierwszej kolejności przedstawiamy nowość z kolekcji damskiej – Classic Calex Automatic. Poza odpowiednio wysokim poziomem zegarmistrzostwa modele te potrafią także oczarować jako przykład typowo damskiej biżuterii. Dla osiągnięcia takiego efektu sięgnięto po zawsze dodające blasku diamenty, czyli „przyjaciół”, których obecność wiele pań ceni sobie wyjątkowo wysoko. Zegarki mają koperty o średnicy 35 mm, a w zależności od modelu na ich tarczy może lśnić blaskiem nawet osiem diamentów użytych jako indeksy. Dla kobiet, które uwielbiają błyszczeć, dostępna jest także wersja z 68 diamentami osadzonymi na tarczy i na lunecie koperty. Taki model oferowany jest w wersji limitowanej do 500 sztuk. Zegarki te posiadają także tarcze wykonane z niebieskiej lub białej macicy perłowej. Zależnie od wersji, preferencji użytkowniczki i ceny otrzymujemy piękny damski zegarek, doskonale nadający się na różne uroczyste okazje. Poza aspektem wizualnym cieszy także rodzaj zastosowanego „serca zegarka”, czyli tradycyjny mechaniczny mechanizm z automatycznym naciągiem sprężyny. Fakt ten został dodatkowo uwidoczniony na tarczy poprzez zastosowanie otworu ukazującego pracę koła balansowego. Czas odczytujemy za pomocą wskazówek w kolorze złotym lub barwionych na niebiesko na tarczy, która jest zdobiona motywami róży.

Jedną z tegorocznych nowości Doxy dla mężczyzn jest natomiast tajemniczy i elegancki model Trofeo Black Mist z kolekcji Active. Jego koperta pokryta jest powłoką dekoracyjną w kolorze czarnym, ma 44 mm średnicy i tylko 11 mm grubości. Dość wąska luneta ma nadrukowaną złocistą czcionką skalę tachometru, co podkreśla sportowy charakter zegarka i współgra z dodatkowymi akcentami na tarczy. Model wyposażony w kwarcowy mechanizm urzeka prostotą i praktycznością w uniwersalnym, atrakcyjnym wydaniu. Matowoczarna tarcza z czarnymi indeksami i wszystkimi wskazówkami tworzy ciekawą aurę, dzięki której na pierwszy plan wysuwają się: logo firmy, minitarcze stopera oraz złociste wskazówki. Czytelność wskazań gwarantuje naniesiona na wskazówce godzinowej i minutowej masa luminescencyjna, która dodaje kontrastu w ciągu dnia i daje efekt świecenia w półmroku i po ciemku. Wspomniane minitarcze pełnią różne funkcje: lewa odpowiada za zliczanie minut stopera, prawa jest małym sekundnikiem zegarka pracującym w systemie ciągłym, a dolna wskazuje godziny odmierzane przez stoper. W okienku wkomponowanym w dolną subtarczę odczytujemy datę – dzień miesiąca. Tarczę chroni szkło szafirowe z powłoką antyrefleksyjną.

Można zaryzykować stwierdzenie, że zegarek jest awangardowy w swojej stylistyce. Typowo sportowa funkcja, jaką jest stoper, nie przeszkadza, by model Trofeo Black Mist stanowił dopełnienie nawet w miarę eleganckiej stylizacji. Wodoodporność do 100 metrów zapewnia bezpieczeństwo w przypadku kontaktu z wodą. W ofercie firmy do wyboru mamy zegarek ze stalową bransoletą w kolorze czarnym lub ze skórzanym brązowym paskiem w stylu vintage. Wydaje się, że ta ostatnia opcja czyni czasomierz jeszcze bardziej ciekawym wizualnie.


21

Trufey Watch Service

Profesjonalne i nowoczesne usługi zegarmistrzowskie

T

rufey Watch Service to pracownia zegarmistrzowska działająca w oparciu o standardy czołowych europejskich serwisów zegarkowych. Polegamy na wykwalifikowanej kadrze, szkolonej zarówno w Polsce, jak i w znanych szwajcarskich serwisach. Kierują nami proste zasady: pasja, jakość, precyzja i doświadczenie.

Naszą misją jest rzetelność w każdym działaniu. Mamy świadomość tego, że pasjonaci luksusowych czasomierzy żyją niezwykle intensywnie i szybko, a każda sekunda jest dla nich niezwykle cenna. Szanujemy ich czas, dlatego staramy się działać szybko i sprawnie. Wiemy także, że dobry przepływ informacji jest kluczem do sukcesu na linii klient – salon, dlatego szczegółowo opisujemy każde działanie serwisowe i na bieżąco informujemy naszych klientów o przeprowadzanych pracach. Zależy nam na zaufaniu ludzi, którzy oddają w nasze ręce swoje cenne czasomierze. Dla nas każdy zegarek jest tak samo ważny.

Nasz park maszynowy jest jednym z najnowocześniejszych w kraju, dzięki czemu jesteśmy w stanie podołać najbardziej ambitnym zadaniom. Dowodem naszego potencjału i możliwości jest powierzenie Trufey Watch Service opieki serwisowej nad znanymi, renomowanymi markami szwajcarskich i niemieckich producentów, takich jak: TAG Heuer, Gucci, Raimond Weil, Epos, Glicyne, Aerowatch, Davosa oraz Schaumburg Watch.

Kontakt Trufey Watch Service Telefon: (+48) 603 882 663 E-mail: serwis@trufey.pl Zależy nam, aby każdy zegarek opuszczający nasz serwis działał niezawodnie, a czas poświęcony na prace serwisowe był jak najkrótszy. Dlatego też stworzyliśmy system pracy mający zagwarantować skuteczne działanie, a naszym Klientom stały monitoring przeprowadzanych czynności. Każdy z Klientów może zlecić naprawę swojego czasomierza poprzez zamówienie usługi na: www.watch-service.pl (bez wychodzenia z domu) lub oddanie zegarka do jednego z autoryzowanych salonów. Pełną informację na temat usług, które wchodzą w zakres cennika Trufey Watch Service, znajdą Państwo na stronie www.watch-service.pl


22

Targi i wystawy

Znikający punkt zegarkowego krajobrazu? Marcin Lewandowski

O

dbywające się w Bazylei targi zegarkowe (i częściowo biżuteryjne) Baselworld przez wiele lat były mekką zegarmistrzostwa, do której poza osobami zatrudnionymi w branży co roku licznie ściągali pasjonaci czasomierzy i dziennikarze. W towarzystwie wystawców oczywiście niepodzielnie królowały firmy zegarkowe, poczynając od największych, takich jak marki należące do grup Swatch i LVMH, Rolex, Patek Philippe, Chopard czy Breitling, a kończąc na firmach małych czy wręcz microbrandach. Trzeba też wspomnieć, że mimo iż firmy zrzeszone w grupie Richemont miały od dawna swoje kameralne spotkania – salon SIHH w Genewie – to jednak targi Baselworld nadawały ton branży. Co za tym idzie – wzięcie w nich udziału, a zwłaszcza pierwsza wizyta, było dla wielu fanów zegarmistrzostwa niezapomnianym przeżyciem. Jednak od dwóch lat świątynia przemysłu zegarkowego przeżywa na tyle poważne kłopoty, że niektórzy gotowi są wątpić w jej świetlaną przyszłość czy wręcz możliwość przetrwania. Równocześnie padają pytania o ogólne perspektywy targów zegarkowych w tak szybko zmieniającym się świecie. Sytuacja rzeczywiście wygląda poważnie, a wątpliwości są uzasadnione. W ciągu ostatnich dwóch edycji targi w Bazylei straciły 850 wystawców, co stanowi ich większą część. Liczba wystawców z ponad 1500 spadła do około 650. Spada również liczba osób odwiedzających targi. W stosunku do szczytu, który został osiągnięty w 2014 roku, ich liczba spadła o 30 proc., do nieco ponad 100 tys. w roku bieżącym. Te statystyki znajdują odzwierciedlenie już nawet w ogólnym wyglądzie targów. Najpierw, rok temu, zniknął uwielbiany przez wielu pasjonatów pawilon zwany „Pałacem” (w praktyce – namiot), który skupiał niszowych, najbardziej oryginalnych producentów, a w tym roku powierzchnia wystawiennicza w halach jeszcze bardziej się skurczyła.

Powodów było sporo. „Arogancja” – to słowo pojawia się bardzo często w opisie stosunku organizatorów targów wobec ich – było nie było – klientów. Opinia taka była artykułowana zwłaszcza przez producentów spoza Szwajcarii. Targi, po spektakularnej rozbudowie kilka lat temu, stały się dla wystawców jeszcze droższe niż wcześniej. Ten fakt, połączony ze spadkiem sprzedaży w branży w latach 2015-2016, spowodował, że targi z „bardzo drogich” stały się „absurdalnie drogie”. Do tak trudnej sytuacji targów przyczynił się dodatkowo bardzo wysoki kurs franka szwajcarskiego. Trzeba przy tym pamiętać, że same opłaty targowe i budowa stoisk to jedynie część kosztów. Nie należy zapominać o konieczności podróży i utrzymania całej ekipy w czasie ośmiu dni targów (ostatnio po raz pierwszy skróconych do sześciu dni). Dochodzą koszty hoteli i innych usług w Szwajcarii (zwłaszcza po „targowych” stawkach), które to potrafią przyprawiać księgowych o palpitacje serca. Rezultat jest taki, że wystawcy zaczęli masowo zadawać sobie pytanie, czy lokowanie milionów franków w jedną imprezę targową naprawdę ma sens? Co oczywiste, wielu z nich odpowiedziało na to pytanie negatywnie. Okazało się, że ten sam kontakt z partnerami można utrzymać dużo niższym kosztem, a wydatki przeznaczone na promocję przenieść na nowe technologie, chociażby do coraz powszechniej i chętniej wykorzystywanego internetu. Co więcej, w ciągu ostatnich kilku czy kilkunastu lat targi z imprezy handlowej zmieniły się w miejsce, gdzie częściej buduje się wizerunek marki niż sprzedaje. Z tego powodu dystrybutorzy albo nie przyjeżdżają (koszty), dokonując zakupów online lub u lokalnych przedstawicieli, albo oczekują pojawienia się przedstawicieli producentów u siebie.

Swoją cegiełkę do sytuacji targów dołożyła „wojna domowa” wywołana przez targi SIHH odbywające się w Genewie. Te do niedawna wyjątkowo niedostępne (odbywające się bez udziału publiczności) i prestiżowe „butikowe” targi otworzyły się na odwiedzających (przez jeden dzień, ale jednak). Do tego ich organizatorzy zapraszali początkowo tylko małe, niszowe i bardzo luksusowe marki, ale w kolejnych latach otworzyli się także na większych producentów. Przepływ wystawców w kierunku SIHH jest widoczny. Na korzyść Genewy zrezygnowali z Baselworld choćby tak prestiżowi wystawcy jak Ulysse Nardin, Girard-Perregaux czy Hermes. Trudno się dziwić – SIHH trwa krócej, jest tańszy, a przy tym wciąż bardziej elitarny.

Kluczowe pytanie o przyszłość targów zegarkowych cały czas pozostaje aktualne, bo przyszłość nie jest jasna. Rejestrowany obecnie powrót wzrostów sprzedaży i poprawa wyników nie dzieli się po równo między uczestników branży zegarkowej. O ile najsilniejsze marki nie mają powodów do narzekania, to już średnie i niszowe firmy nie są wcale pewne przyszłości. Powrotu do „powszech­ nej szczęśliwości” raczej nie można już zakładać.


23 Powstaje pytanie, jak trudności flagowych targów mają się do ogólnej przyszłości tej formy komunikacji marketingowej w branży? Całkiem dobrze mają się tego typu imprezy na Bliskim i Dalekim Wschodzie, a więc na młodszych rynkach zegarkowych, gdzie klienci (często nowi i aspirujący kolekcjonerzy) są wciąż spragnieni bezpośredniego kontaktu, a wiele marek jest tam nieznanych lub mniej znanych. Wydaje się, że targi są potrzebne, choć również one muszą ewoluować i zachować pewną wstrzemięźliwość w sięganiu do kieszeni klientów. Nieoficjalnie mówi się na przykład o integracji terminów targów SIHH i Baselworld, co pozwoliłoby odbywać dystrybutorom i dziennikarzom jedną „pielgrzymkę” do Szwajcarii w roku zamiast dwóch (albo zapobiec rezygnacji z niej). Baselworld zostały skrócone do sześciu dni, ale nadal pozostają jedną z najdłuższych imprez targowych. Targi zegarkowe a sprawa polska Targi zegarkowe w Polsce dopiero raczkują, powstaje więc pytanie, czy ma uzasadnienie ich rozwijanie i promowanie? Wydaje się, że tak, a tendencje światowe niekoniecznie muszą mieć bezpośrednie przełożenie na nasz rynek w jego obecnym stadium rozwoju. Imprezy targowe w Polsce mają nieoceniony walor edukacyjny dla rynku i klientów, którzy wielu marek po prostu nie znają. W szczególności dotyczy to mniejszych i młodszych brandów (w tym polskich marek), które nie są szeroko dystrybuowane. Możliwość zobaczenia produktów na żywo i rozmowy z ich twórcami są bardzo cenne. Wiele do zrobienia mają także marki, które dopiero zaczynają dystrybucję w Polsce, ponieważ często, pomimo długiej historii, nie były dotychczas oficjalnie u nas dostępne.

Należy równocześnie pamiętać, że niezwykle ważna jest stabilność. Firmy Patek Philippe czy Breitling biorą udział rokrocznie w wielu cyklicznych imprezach wystawienniczych, a przecież „wszyscy je znają”. Budowa wizerunku marki i jej prestiżu to zadanie wymagające czasu, konsekwencji i regularności. Z drugiej strony pojawienie się na jednej edycji i brak obecności na kolejnej mogą mieć wręcz szkodliwy wydźwięk marketingowy. Klienci mogą się bowiem zastanawiać, czy nowa marka wciąż jeszcze istnieje, czy wypadła z rynku. Dobrą praktyką światową jest również łączenie obecności na targach i wystawach z premierą nowych modeli, co zapewnia większe zainteresowanie partnerów i klientów – online i offline. Oczywiście, stabilność obowiązuje obydwie strony, a więc dotyczy ona również organizatorów targów. Jednostki organizujące takie imprezy muszą zapewnić profesjonalną obsługę, infrastrukturę i promocję wydarzenia, inaczej ich oferta nie będzie atrakcyjna, a wtedy chętnych do uczestnictwa będzie niewielu. Dobrze byłoby również zadbać o wyraźny profil wydarzenia, unikając zarzutów o przypadkowość i improwizację. Pozytywny odbiór już zorganizowanych imprez jest najlepszym prognostykiem przed każdym kolejnym spotkaniem. Najpierw trzeba jednak te pierw­sze pozytywne opinie zebrać.

Należałoby życzyć wytrwałości i konsekwencji zarówno organizatorom poszczególnych wydarzeń, jak i ich uczestnikom. Jedni i drudzy powinni uzbroić się w cierpliwość, jednak działając na rosnącym rynku, mogą liczyć na sukces.


24

Certina DS Action Diver Powermatic 80 Sea Turtle Conservancy Special Edition

C

Paweł Zgiep

ertina to szwajcarska marka zegarmistrzowska powstała w 1888 roku. W trakcie bogatej, 130-letniej historii producent ten zwracał szczególną uwagę na delikatność zegarkowych mechanizmów oraz ich podatność na uszkodzenia podczas upadków i wstrząsów. Stanowiło to inspirację do pracy nad sposobem zabezpieczenia czasomierza przed czynnikami zewnętrznymi i różnego rodzaju zdarzeniami losowymi. Owocem tych badań i eksperymentów stał się Double Security System – w skrócie DS. Zabezpiecza on mechanizm przed silnymi wstrząsami oraz negatywnym działaniem wody. Składa się na niego łącznie pięć elementów: szkło szafirowe, uszczelka dekla, dwie uszczelki koronki, gumowy pierścień tłumiący drgania mechanizmu oraz wzmocniony dekiel. Ten złożony system zabezpieczeń jest bezpośrednio związany z logo marki, czyli skorupą żółwia, chroniącą to zwierzę przed agresywnym światem zewnętrznym. System DS, wprowadzony i zastosowany w zegarkach Certina w 1959 roku, natychmiast stał się prawdziwym hitem, dzięki czemu wzmocnił pozycję szwajcarskiej marki na rynku zegarkowym. Również w 1959 roku, na Florydzie w USA, została założona organizacja Sea Turtle Conservancy. Zajmuje się ona ochroną żółwi morskich oraz troską o zachowanie ich środowiska naturalnego. Ciekawostką jest, że organizacja STC powstała w tym samym roku, w którym stworzono Concept DS, jednak losy tych dwóch podmiotów zbiegły się dopiero w 2017 roku, kiedy to Certina została oficjalnym partnerem organizacji Sea Turtle Conservancy.

Dzięki tej kooperacji powstał wyjątkowy model zegarka dla płetwonurków – Certina DS Action Diver Powermatic 80 Sea Turtle Conservancy. Czasomierz ten posiada referencję: C032.407.11.051.10. Bardzo czytelny cyferblat nowego divera marki Certina to zasługa głębokiej czerni, czyli koloru, który dominuje na jego tarczy. W punkcie centralnym umieszczono wspólną oś dla trzech wskazówek. Najkrótsza, a zarazem najgrubsza z nich, wskazująca godziny, została zakończona dużym grotem. Wskazówka minutowa zyskała o wiele dłuższe ramię, sięgające swym szpiczastym zakończeniem zewnętrznych krawędzi indeksów. Bardzo cienki sekundnik ma natomiast niebieski kolor w morskim odcieniu. Jest to bezpośrednie odwołanie do kolorystyki logo organizacji Sea Turtle Conservancy. Duże, jasne indeksy zostały obficie wypełnione masą świecącą Super-LumiNova®, co dodatkowo wzmacnia czytelność w ciemnościach morskiego odmętu. Substancja luminescencyjna znalazła się również na wskazówkach oraz punkcie zlokalizowanym w miejscu 60. minuty na obrotowym pierścieniu wykonanym z czarnego anodowanego aluminium. Obrót pierścienia możliwy jest wyłącznie w jednym kierunku, w lewą stronę. Wynika to z faktu, iż jest to narzędzie służące do wyznaczania czasu nurkowania i dekompresji. Dzięki takiemu rozwiązaniu eliminowana jest możliwość przypadkowego przestawienia pierścienia poprzez obrót w prawą stronę, co mogłoby spowodować sytuację niebezpieczną dla życia i zdrowia nurka znajdującego się pod wodą.


25 Model DS Action Diver Powermatic 80 Sea Turtle Conservancy posiada kopertę o średnicy 43 mm, wykonaną ze stali szlachet­ nej 316L. Jej wodoszczelność wynosi 300 metrów, co jest zgodne z normą ISO 6425, określającą właściwości sprzętu i zegarków nurkowych. W celu zagwarantowania tak wysokiej odporności na ciśnienie wody panujące na dużych głębokościach dekiel nowej Certiny DS Action Diver został wykonany z jednego solidnego elementu, który jest dokręcany do koperty. Na pełnym deklu umieszczono podstawowe informacje dotyczące użytych materiałów, szwajcarskiego pochodzenia i klasy wodoszczelności, a także numer referencyjny. W centrum umieszczono wizerunek żółwia stanowiący logo organizacji Sea Turtle Conservancy. Zegarek wyposażony jest w mechanizm z naciągiem automatycznym ETA C07.111, powstały na bazie ETA 2824-2. Jego bardzo długa rezerwa chodu wynosi aż 80 godzin. Stąd właśnie sformułowanie „Powermatic 80” zawarte w nazwie, które często możemy spotkać w różnych modelach zegarków spod szyldu Certiny. Ten fenomenalny wynik stał się możliwy do osiągnięcia dzięki wychwytowi wykonanemu z tworzywa, co obniżyło straty energii, oraz bezwładnościowej regulacji dokładności, co zapewnia wymaganą dokładność nawet przy mniejszej amplitudzie balansu. Razem te dwa rozwiązania pozwoliły na zastosowanie cieńszej sprężyny napędowej, a to w konsekwencji spowodowało aż tak duże wydłużenie rezerwy chodu. Mechanizm wyposażony został w 23 kamienie łożyskujące i pracuje z częstotliwością oscylacji balansu wynoszącą 21 600 wahnięć na godzinę.

Certina została oficjalnym partnerem organizacji Sea Turtle Conservancy ZajmującEJ się ochroną żółwi morskich

Tak solidny zegarek do nurkowania, jak nowa Certina DS Action STC, musi posiadać odpowiednio dobraną bransoletę. Trzeba przyznać, że w tej kwestii omawiany model Certiny zapewne zaspokoi potrzeby najbardziej wymagających pasjonatów zegarmistrzostwa. W edycji specjalnej zastosowano bowiem solidną, w całości szczotkowaną bransoletę wykonaną ze stali szlachetnej z pełnymi ogniwami. Jej otwarcie jest możliwe po równoczesnym naciśnięciu dwóch przycisków. Dodatkowo wyposażono ją w elastyczne przedłużenie nurkowe, umożliwiające zapięcie zegarka na piance nurka czy żeglarza bez konieczności dokonywania dodatkowych regulacji.

Efektem kooperacji szwajcarskiej marki Certina oraz amerykańskiej organizacji działającej na rzecz ochrony żółwi morskich Sea Turtle Conservancy jest edycja specjalna czasomierza. Ten zegarek dla płetwonurków to wspaniały przykład tego, jak dwa na pozór różne przedsiębiorstwa mogą zjednoczyć swe siły, aby połączyć przyjemne z pożytecznym. Dochód uzyskany ze sprzedaży tego pięknego, klasycznego divera zostanie w części przekazany na wsparcie prowadzonych przez STC działań z dziedziny zrównoważonego rozwoju i ochrony majestatycznych żółwi morskich, które zagrożone są wyginięciem. Sugerowana cena detaliczna zegarka Certina DS Action Diver Powermatic 80 Sea Turtle Conservancy Special Edition o referencji C032.407.11.051.10 wynosi 3290 złotych.


26

MeisterSinger

Jednowskazówkowe nowości 2018 Adrian Szewczyk

W

ydawać by się mogło, że zegarki posiadające tylko jedną wskazówkę do prezentacji czasu to taka trochę awangarda w świecie zegarmistrzostwa. Z drugiej strony jest to nawiązanie do najstarszych czasomierzy, a zarazem oferta skierowana do najbardziej świadomych użytkowników zegarków, bo aspekty praktyczne w tego typu modelach schodzą nieco na drugi plan. Zegarek na rękę jest dzisiaj nie tylko urządzeniem wskazującym czas, ale również swoistą manifestacją stylu życia lub nawet własnej indywidualności. Kiedy mówimy o jednowskazówkowcach, każdemu miłośnikowi zegarków bezapelacyjne w pierwszej kolejności przychodzi na myśl właśnie firma MeisterSinger. Jest to producent, który jednoznacznie kojarzy się z takimi wskazaniami czasu i równocześnie ma rozbudowaną kolekcję i ogromną liczbę wariacji w temacie jednej wskazówki. Trudno wręcz uwierzyć, jak wiele wskazań można przedstawić z użyciem jednej wskazówki. Ale to w końcu Meister, a nie tylko Singer. Firma, która powstała w 2001 roku, jako inspirację do tworzenia zegarków naręcznych wykorzystała pierwsze zegary wieżowe, które także posiadały tylko jedną wskazówkę. Warto od razu uspokoić wszystkich co do ewentualnych obaw o czytelność wskazań podczas korzystania z tego typu modeli. Na pewno potrzebna jest chwila na przyzwyczajenie się do tej alternatywnej formy prezentacji czasu. Z drugiej strony precyzyjnie naniesiona podziałka minutowa oraz odpowiednio ukształtowana wskazówka powodują, iż odczyt z dokładnością do 2 minut nie jest żadnym problemem.

Wyroby MeisterSingera zaskakują liczbą wariacji zegarków wyposażonych w jedną wskazówkę. Dowodem na takie twierdzenie są chociażby ostatnie nowości marki zaprezentowane podczas targów w Bazylei. Zacznę od modelu Lunascope, który poza jednowskazówkowym wskazaniem czasu wyposażono dodatkowo w fazy Księżyca. Oczywiście nie jest to zwyczajne wskazanie, gdyż znajduje się ono w dużym oknie umieszczonym w górnej połowie tarczy. Dostępne są dwie wersje kolorystyczne tejże tarczy – srebrzyście opalizująca i niebieska. Szczególnie atrakcyjna wydaje się ta druga, niebieska wersja, bo obok sfery niebieskiej dla fazy Księżyca także w okienku datownika umieszczonym na godzinie szóstej dzień miesiąca pokazywany jest na niebieskim tle. Na krawędzi tarczy, którą okala wąski pierścień lunety, nadrukowano bardzo precyzyjnie podziałkę co 5 minut, z zaznaczeniem dłuższą kreską 15 minut i jeszcze dłuższą i grubszą – 30 minut. Wyrazista wskazówka sięgająca niemal do końca skali pozwala bez problemu określić aktualny czas. Koperta wykonana ze stali szlachetnej ma średnicę 40 mm, a zastosowany w tym modelu mechanizm to ETA 2836 z modułem faz Księżyca wykonanym przez markę MeisterSinger.


27


28 Kolejna nowość to Metris. Niemiecki producent w tym modelu próbuje nawiązać nieco do stylistyki lat 70. XX wieku. Koperta ma nietypowy dla wyrobów tej firm kształt. Jest bardziej masywna, bardziej sportowa, a zegarki są oferowane wraz z wygodnymi paskami w stylu NATO. Tarcze dostępne są w kilku wersjach kolorystycznych. Do wyboru otrzymujemy srebrzyście opalizującą, kremową, czarną lub niebieską. Podziałka jest naniesiona również co 5 minut. Przed oznaczeniem godzin składających się z jednej cyfry naniesiono „0”, co powoduje niebywale symetryczny układ tarczy. Datownik w okrągłym okienku na godzinie szóstej, logo i nazwa firmy pod dwunastą i samotna, wyrazista wskazówka w kształcie igły – to typowy MeisterSinger kierowany do miłośników stylistyki lat 70. Dla podkreślenia solidności tego zegarka zastosowano także obustronnie wypustki koperty chroniące koronkę. Ostatnia nowość to tajemniczo czarna, awangardowa linia zegarków – Black Line. Tworzą ją czasomierze mające koperty największe z grona prezentowanych w tym opracowaniu. Każdy z nich ma obudowę wykonaną ze stali szlachetnej o średnicy 43 mm, optycznie robiącą wrażenie jeszcze większej ze względu na wąskie lunety. Cechami łączącymi te modele są: tajemniczo czarny kolor koperty uzyskany dzięki trwałej powłoce DLC, tarcze w kolorze czarnym, indeksy i nadruki w kolorze beżowym oraz beżowa wskazówka z czerwonym zakończeniem. Występują też różnice, bo są to czarne wersje różnych modeli zegarków. Model No. 03 to wersja oferująca wyłącznie wskazanie czasu. Znajdziemy na jego tarczy charakterystyczną dla MeisterSingera podziałkę i dwucyfrowe indeksy godzinowe oraz czerwone markery przy godzinach: 12, 03, 06, 09. Oferowany z jasnobrązowym paskiem w stylu vintage wydaje się być kwintesencją DNA marki.


29

Kolejny model to Salthora Meta Black Line – klasyczne rozwiązanie ze skaczącą godziną widoczną w oknie na godzinie dwunastej, oraz układem tarczy podobnym do tego, jaki miał poprzedni model, przy czym naniesione są oznaczenia minut. Całość koncepcji dopełnia pasek w brązowym kolorze. W linii Mega Black znajdziemy też zegarek z datownikiem w formie pierścienia na tarczy poniżej indeksów godzinowych. Jest to model Perigraph Black Line. Tarcza tego modelu prezentuje najwięcej wskazań. Największy z przedstawicieli „czarnej serii” jest zarazem najbardziej szlachetny. To Circularis Power Reserve Black Line. Jego koperta ma jeszcze węższą lunetę i stożkowatą koronkę. Ponadto poza datownikiem znajdującym się na godzinie trzeciej na tarczy ujrzymy także wskazanie rezerwy chodu. Umieszczono je na wydzielonej subtelną podziałką półtarczy na godzinie dziewiątej. Wskazówka określająca poziom rezerwy chodu jest czerwona. Dodatkowym i bardzo ważnym wyróżnieniem tego modelu jest zastosowany mechanizm. Jest nim opracowany specjalnie dla MeisterSingera kaliber MSH02 z ręcznym naciągiem, oferujący aż 120-godzinną autonomię chodu.

Motto MeisterSingera brzmi: „The relaxed perception of time”, hasło to dobrze oddaje filozofię marki – nie liczą się minuty, lecz czas. Wszystkich fanów zegarków mechanicznych zachęcamy do zwrócenia uwagi na cza­somierze z jedną wskazówką. W coraz bardziej złożonym świecie, który nas otacza, z pewnością warto czasem spróbować prostszych rozwiązań. Kontakt do dystrybutora marki MeisterSinger w Polsce office@wisa.co.at


KONKURS

J

esteś fanem zegarków G-SHOCK? Chcesz przeżyć wyjątkową przygodę i odwiedzić kraj, w którym powstają słynne niezniszczalne zegarki japońskiej marki? Twoje marzenie wkrótce może się spełnić. Do wygrania są właśnie wyjazd do Japonii oraz zegarki G-SHOCK. Rok 2018 to wyjątkowy moment w historii marki G-SHOCK. W tym roku linia ta świętuje jubileusz, 35. rocznicę powstania. W 1983 roku, po przetestowaniu ponad 200 prototypów, po raz pierwszy świat zobaczył wynalazek japońskiego inżyniera Kikuo Ibe – model G-SHOCK DW-5000. Jak przystało na tak wyjątkowe zegarki i nietuzinkową markę, w roku, w którym przypada jubileusz, przygotowana została seria imprez będących uhonorowaniem 35 lat pięknej i niekończącej się historii. Z tej okazji Grupa Zibi SA, oficjalny dystrybutor marki G-SHOCK w Polsce, organizuje specjalny konkurs dla wszystkich fanów wstrząsoodpornych zegarków. Pierwsze z serii zaplanowanych wydarzeń odbyło się 25 maja w klubie Hocki Klocki w Warszawie. Zebrani goście mieli okazję hucznie świętować ważną rocznicę, a o dobry nastrój i oprawę muzyczną dbał między innymi duet Flirtini (Jedynak & Suwal). Właśnie w warszawskim klubie został ogłoszony konkurs, w którym uczestnicy mają możliwość zdobyć zegarek G-SHOCK lub wygrać wyjazd do Kraju Kwitnącej Wiśni.

Chcesz wygrać podróż marzeń? To proste! Jazda na rowerze, taniec, pływanie, gra na instrumencie, gra w szachy, street workout czy sporty walki… – nie ma znaczenia, jaką aktywność sportową preferujesz. Pokaż w ciekawy sposób to, co sprawia Ci przyjemność, i zdobądź wymarzone nagrody. Wystarczy, że nagrasz wideo nieprzekraczające 30 sekund, na którym pokażesz, co jest Twoją pasją i jak ją realizujesz.

„Ty masz być jego głównym bohaterem, bo Ty jesteś kowalem swoich osiągnięć!”

Następnie udostępnij wideo na swoim prywatnym profilu na portalu społecznościowym Facebook i/lub Instagram z hasztagiem #35GSHOCK, prześlij potwierdzenie zgłoszenia na adres e-mail kontakt.gshock@zibi.pl wraz z imieniem, nazwiskiem oraz zgodą na udział w Konkursie i… wygraj wyjazd do Japonii!

Spośród uczestników konkursu zostaną wybrane cztery osoby, które otrzymają wyjątkowe zegarki G-SHOCK, a jedna z nich będzie miała przyjemność osobiście odwiedzić kraj, z którego pochodzą niezniszczalne zegarki „G”.

Konkurs trwa od 25 maja do 30 sierpnia 2018 roku Szczegółowe informacje na: www.zibi.pl/g-shock/regulamin

Za kompleksową organizację wydarzeń odpowiada Agencja LIVE


31

Ulysse Nardin Freak Vision

W tym zegarku nie ma nic… normalnego! Adrian Szewczyk

P

atrząc na zegarki marki Ulysse Nardin, możemy niemal poczuć powiew oceanu. To doskonałe skojarzenie, bo woda i chronometry morskie to DNA firmy, które jest eksponowane poprzez projekty zegarkowe. Są nimi czasomierze wzorowane na chronometrach morskich, a także udane zegarki typu diver. Czasomierze UN często utrzymane są w barwach kojarzących się z morskimi głębinami, a symbolika i design poszczególnych elementów nawiązują do mórz i oceanów. Marynistyczny jest też element logotypu marki – umieszczany na różnych elementach zegarka motyw kotwicy. Niezależnie od stylistyki manufaktura ta tworzy również rozwiązania, dla których projektanci i zegarmistrzowie Ulysse Nardin pozwalają sobie na nieco więcej ekstrawagancji, z nutą szaleństwa włącznie. Ekstrawagancji na pewno nie brakuje w modelach z kolekcji Freak. Podczas SIHH 2018 zaprezentowano kolejnego reprezentanta tej linii – Freak Vision. Każdy czasomierz z tej kolekcji to popis innowacji i niejednokrotnie pionierskie wdrożenie nowych rozwiązań technicznych. To jakby laboratorium doświadczalne firmy, bo efektem prac jest pojawianie się w zegarkach z linii Freak wielu innowacyjnych rozwiązań, a nowy Freak Vision jest nimi wręcz przepełniony.


32 Krzemowe elementy wychwytu w zegarkach UN po raz pierwszy zastosowano już w 2001 roku. Później pojawiało się wiele innowacji konstrukcyjnych w linii Freak. Najnowsza odsłona Freak Vision, pozostając w konwencji – szczególne jeśli chodzi o charakterystyczny sposób wskazań – znów zaskakuje. Zegarek ten nie ma koronki. Dzięki temu koperta wykonana z platyny i posiadająca gumowe elementy na bokach robi piorunujące wrażenie. W aspekcie wizualnym czasomierz nie tylko urzeka nietypowym wyglądem, ale także spodziewaną po marce perfekcyjną jakością wykonania elementów, którą w wypadku tego zegarka dość łatwo oceniać i podziwiać. Mamy bowiem możliwość oglądania połączeń powierzchni szczotkowanych, polerowanych, ostrych linii krawędzi oraz wstawianych elementów z niebieskiej gumy. Sam kształt koperty, mimo że klasyczny – bo jest ona okrągła, ze względu na ukształtowanie uszu oraz różnych elementów jednoznacznie kojarzy się z nowoczesnością i dynamiką. To wszystko daje wrażenie, jakby zegarek był cały w ruchu.

Model Freak Vision można śmiało nazwać arcydziełem sztuki zegarmistrzowskiej. cena ofertowa to prawie 350 tysięcy złotych.

Wspomniany brak koronki jest efektem zastosowania innych rozwiązań technicznych. Wskazania czasu ustawiamy za pomocą obrotowego pierścienia znajdującego się na czole koperty i równocześnie trzymającego szkło, a naciąg ręczny następuje poprzez obracanie dekla. Warto przy okazji wspomnieć, iż prezentowany model to pierwszy zegarek z automatycznym naciągiem w tej kolekcji. Jednak nie jest to standardowy naciąg oparty na widocznym rotorze czy nawet mikrorotorze. Takie rozwiązanie byłoby zapewne zbyt banalne dla tak wyjątkowego modelu. Dlatego Ulysse Nardin opracował nowy system naciągu, który – jak głosi producent – jest dwukrotnie wydajniejszy niż dotychczasowe rozwiązania. Masa oscylująca już przy najmniejszym ruchu intensywnie naciąga sprężynę. System o nazwie Grinder jest efektywny i zarazem bardzo efektowny podczas pracy. Trudno to opisać – obejrzenie filmu, najlepiej wyjaśnia jego zasadę działania. Główną zaletą tego rozwiązania jest to, że praktycznie nie ma ani chwili pracy jałowej. Każde najmniejsze drgnięcie generuje energię przekazywaną do sprężyny naciągu.


33

Także moduł balansu jest popisem możliwości konstruktorów z firmy UN. Koło balansowe jest ultralekkie. Jego bezwładność regulowana jest ciężarkami niklowymi, jakby mikroostrzami, które de facto są także obciążeniami o aerodynamicznym kształcie. Konstrukcja bardzo precyzyjnego i skomplikowanego zespołu palet oraz koła wychwytowego, przy doskonałej eliminacji strat wynikających z tarcia, pozwala w sposób stabilny przekazywać energię niezbędną do pracy mechanizmu niezależnie od aktualnie otrzymywanego momentu obrotowego ze sprężyny. Wykorzystując elastyczność płaskich sprężyn piórowych, za pośrednictwem których zamocowano element zespołu wychwytu z paletami, wytwarzany jest dodatni bilans energetyczny. Cały zespół wykonany jest z krzemu, dzięki czemu zminimalizowano straty energii podczas pracy zegarka. Przy częstotliwości pracy balansu wynoszącej 21 600 wahnięć na godzinę Ulysse Nardin Freak Vision zapewnia 50 godzin rezerwy chodu, ze stabilnością oscylacji, a co za tym idzie – z dużą dokładnością działania. Moduł balansu i główne przekładnie widoczne są od strony tarczy. Cały zespół elementów jest niejako zawieszony pod konstrukcją dwóch półmostków wyprofilowanych na kształt kadłuba łodzi i obraca się wokół swojej osi. Zespół ten, tworzący swego rodzaju wskazówkę minutową, jest jednocześnie podstawowym elementem mechanizmu. Godziny wskazywane są za pomocą obracającej się tarczy ze wskazówką umieszoną pod wspomnianym zespołem. Model Freak Vision można śmiało nazwać arcydziełem sztuki zegarmistrzowskiej. Co oczywiste, za tak wyjątkowe dzieło trzeba też odpowiednio zapłacić – cena ofertowa tego czasomierza to 95 tysięcy franków szwajcarskich, czyli prawie 350 tysięcy złotych. To na pewno sporo, a dla wielu osób to pewnie nienormalna cena. Tyle że w tym wyjątkowym, zwariowanym zegarku nie ma nic… normalnego. W końcu to Freak!


34

Tudor Black Bay

Nowe wcielenia „Czarnej Zatoki” Paweł Zgiep

T

udor to szwajcarska marka, której historia sięga 1926 roku. To wtedy Hans Wilsdorf, założyciel firmy Rolex, zarejestrował markę The Tudor. Celem, który przyświecał jej powstaniu, było tworzenie niezawodnych czasomierzy o wyrafinowanym stylu i w niewygórowanej cenie. Najbardziej znanymi liniami wzorniczymi w portfolio marki są: Pelagos, Glamour, 1926 oraz prezentowana w niniejszym artykule – Black Bay (Czarna Zatoka). Historia tej marki to materiał na osobny artykuł, natomiast współcześnie ważnym momentem w dziejach firmy był rok 2015, kiedy to Tudor zapoczątkował produkcję manufakturowych mechanizmów. Ich wytwarzanie rozpoczął od nieskomplikowanych, prostych werków oferujących wyłącznie wskazanie czasu, w drodze rozwoju przechodząc do mechanizmów wyposażonych w rozmaite dodatkowe komplikacje konstrukcji. W ostatnim czasie Tudor stworzył nową wersję dobrze znanej linii Black Bay, której premiera przypadła na tegoroczne targi zegarkowe w Bazylei. Modele z tej linii charakteryzują się bardzo czytelnymi tarczami, co jest zasługą dużego kontrastu użytych barw. Przykładem doskonałego odcinania się elementów układu wskazań są choćby wersje z tarczami w kolorze czarnym oraz granatowym. Posiadają one jasne i bardzo wyraziste wskazówki oraz indeksy. Odcinający się od ciemnego tła jasny kolor jest efektem użycia masy luminescencyjnej, umożliwiającej odczyt wskazań w półmroku i ciemności. Układ każdej z tarcz jest klasyczny – z centralnie umieszczonymi trzema wskazówkami odpowiadającymi za wskazania godzin, minut i sekund. Charakterystycznym znakiem rozpoznawczym kolekcji są romby zaaplikowane w kontury wskazówek: godzinowej i sekundnika. Ciekawy, ale znany z poprzednich wersji tych modeli jest również wybór indeksów, które mają łącznie trzy różne kształty. Trójkątem oznaczono godzinę dwunastą, prostokątami godziny: trzecią, szóstą oraz dziewiątą. Pozostałe indeksy posiadają kształt okrągły.

Tudor to szwajcarska marka, której historia sięga 1926 roku

Wśród nowych modeli z serii Black Bay występują trzy wersje rozmiarów kopert. Do wcześniej znanych wielkości 41 mm oraz 36 mm dołączyła nowa, typowo kobieca średnica, wynosząca 32 mm. Ten ostatni model doskonale uzupełnia ofertę firmy pod kątem płci pięknej. Nowe odsłony „Czarnej Zatoki” we wszystkich wersjach wielkości koperty i ze wskazaniami z użyciem trzech wskazówek wyposażone zostały w mechanizm produkcji firmy ETA, kaliber 2824. Mechanizm ten posiada naciąg automatyczny, łożyskowany jest na 25 kamieniach i pracuje z częstotliwością oscylacji balansu wynoszącą 28 800 wahnięć na godzinę. Rezerwa chodu przy pełnym naciągu sprężyny napędowej wynosi około 38 godzin.


35 Zegarki z kolekcji Black Bay posiadają wykonaną ze stali szlachetnej, stosunkowo klasyczną kopertę ze smukło wypuszczonymi uszami. Tarcze chronione są oczywiście przez odporne na zarysowania szkła szafirowe. Wodoszczelność modeli – niezależnie od średnicy koperty – wynosi 150 metrów. Modele kolekcji Tudor Black Bay dostępne są ze stalową bransoletą o satynowym wykończeniu, brązowym paskiem wykonanym ze skóry naturalnej z białym przeszyciem lub czarnym, nylonowym paskiem. Wyjątkowym modelem wśród nowej kolekcji Tudor Black Bay jest czasomierz wyposażony w komplikację konstrukcji mechanizmu w postaci wskazania drugiej strefy czasowej, czyli wersja GMT. Jest to model odróżniający się od wcześniej opisanych reprezentantów tej kolekcji, ponieważ posiada on dwukolorowy, bordowo-niebieski pierścień koperty. To na nim są naniesione godziny w formacie 24-godzinnym. Za jego pośrednictwem dodatkowa, czerwona wskazówka prezentuje czas innej strefy. Godziny dzienne naniesiono na bordową część pierścienia, nocne zaś na niebieską. Model z funkcją GMT występuje wyłącznie w wersji z tarczą w kolorze czarnym.

Model Black Bay ze wskazaniem drugiej strefy czasowej wyposażony został w mechanizm „in-house” Tudor o referencji MT5652. Posiada on bardzo długą rezerwę chodu, wynoszącą aż 70 godzin. Dzięki zastosowaniu innowacyjnych materiałów odpornych na działanie pól magnetycznych, dwupunktowemu mocowaniu mostka balansu, bezwładnościowej regulacji częstotliwości drgań balansu i bardzo wysokiej jakości wykonania udało się uzyskać dokładność chodu godną noszenia nazwy chronometru, czego dowodem jest certyfikat COSC.

„Czarna Zatoka” w wersji GMT posiada także wyższą od pozostałych modeli w kolekcji wodoszczelność, wynoszącą 200 metrów. Kolejnym wyróżnikiem jest szkło, które oczywiście wykonano z szafiru, jednak w tej wersji zyskało ono sferyczny profil, nadający tarczy efekt większej głębi. Wersja wyposażona w funkcję GMT posiada również różne warianty pasków i bransolet, inne niż pozostałe modele w kolekcji. Do wyboru są: brązowy pasek z przeszyciem w tym samym kolorze, pasek tkany tradycyjną techniką żakardową w czarnym kolorze z czerwonym podłużnym rdzeniem lub bransoleta z charakterystycznymi nitami spinającymi poszczególne ogniwa. Wszystkie te warianty nawiązują do tradycji marki Tudor i rozwiązań stosowanych przez tego producenta w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia.

Nowa odsłona popularnej kolekcji doskonale wpisuje się w hasło marki – „Born to dare”, które w dosłownym tłumaczeniu brzmi: „Urodzony, by się odważyć”. Dzięki wyjątkowej stylistyce, odporności na czynniki zewnętrzne oraz wysokiej jakości, Tudor Black Bay to doskonały przykład połączenia tradycyjnego wzornictwa i obecnie panujących trendów. Dodatkowo wszystko to dzieje się we współczesnym zegarmistrzostwie i wykorzystuje nowe techniki produkcji. To także przykład szacunku do własnej historii i umiejętności czerpania z niej do kreowania nowych produktów.


36

Poradnik część 6 Alergie i uczulenia Władysław Meller

N

iezbyt często, ale zdarza się, że użytkownicy zegarków skarżą się na dyskomfort wynikający z obecności zegarka na nadgarstku. Zgodnie z ich przekazem zegarek noszony na nadgarstku powoduje alergię lub uczulenie. Czy jest to możliwe? Jeśli to nie alergia czy uczulenie, to skąd bierze się takie przekonanie? Jeśli to jednak alergia, to jak unikać tego rodzaju kłopotów?

Wyroby z przeszłości Jest oczywiste, że wykonywane kiedyś z mosiądzu koperty zegarków (w tym także czasami ich dekle) po utracie powłoki dekoracyjnej mogły wchodzić w reakcję z ludzką skórą i w zależności od swojego składu mogły powodować alergie lub uczulenia. W ówczesnych wyrobach, w odróżnieniu od dzisiejszych, nie zwracano tak bacznej uwagi na skład chemiczny materiałów używanych do produkcji dekli zegarków, a w szczególności na obecność w nich niklu. Alergię mogły też powodować skórzane paski, do których wykonania używano skór garbowanych z użyciem cyjanków.

Współczesne wyroby Koperty i bransolety Współczesne zegarki i ich bransolety wykonywane są zwykle z wysokogatunkowej stali, tytanu, metali szlachetnych i innych materiałów, które muszą spełniać narzucone międzynarodowymi normami parametry. Takie regulacje obowiązują dla wszystkich produktów wytwarzanych lub importowanych do naszej strefy gospodarczej, jaką jest Unia Europejska. Przepisy te są formą ochrony konsumentów przed potencjalną możliwością wywołania alergii. Dla współczesnych materiałów prawdopodobieństwo wydzielenia się pierwiastków czy związków chemicznych powodujących alergiczną reakcję organizmu (najczęściej nikiel i jego związki) jest ograniczone do minimum.

Wobec tak wysoko postawionych wymogów praktycznie nie można mówić o uczuleniach spowodowanych przykładowo poprzez wskazywaną najczęściej jako powód alergii stal szlachetną. Równocześnie trzeba zauważyć, że podnoszona w porównaniu do niej „antyalergiczność” tytanu, który w użytkowych wyrobach jest stosowany tylko jako stop, czy też ceramiki, jest przede wszystkim próbą zdobycia przewagi marketingowej przez producentów takich zegarków. Stosowanie mosiądzu Oczywiście nie ma zakazu stosowania mosiądzu do wykonywania bransolet i kopert zegarków. Zabezpieczony powłoką dekoracyjną metal nie wchodzi w reakcję z ludzkim potem, a w przypadku uszkodzenia powłoki materiał bazowy z zasady nie może powodować alergii. Co ciekawe, w ostatnim czasie na rynku pojawiają się także modele zegarków z kopertami wykonanymi z „gołego” brązu czy mosiądzu. Oczywiście także te wyroby przy kontakcie z ludzką skórą nie mogą powodować alergii. Alergii wprawdzie nie powodują, ale mogą wchodzić w reakcję z potem ludzkim, czego efektem są siarczki miedzi obserwowane jako czarne plamy „brudu”.


37 Paski skórzane Podobnie wysokie wymagania co do możliwości powodowania uczuleń postawione są w stosunku do pasków skórzanych i ich ewentualnych elementów dekoracyjnych czy choćby niezbędnej przy pasku skuwki. Garbowanie skór z użyciem cyjanków jeszcze do niedawna było procesem powszechnie stosowanym. Wydaje się, że opanowanie przyjaznych środowisku technik obróbki skóry jest już na tyle powszechne, że problem alergii wynikającej z obecności cyjanków został już wyeliminowany. Dla skuwek mamy podobne rozwiązania jak dla zegarkowych kopert, a dodatkowo dochodzi jeszcze powszechnie dziś stosowana możliwość użycia aluminium do ich produkcji. Niezależnie od tych zapewnień, każdy zgłaszany ewentualny przypadek alergii należy rozpatrywać indywidualnie, bo każdy z nas, użytkowników zegarków, jest inny.

Sprawdzenie istnienia uczulenia lub alergii Na podstawie doświadczenia można pokusić się o stwierdzenie, że nie ma możliwości, by osoby doświadczone uczuleniem czy alergią, a do tego jednoznacznie wskazujące jej źródło, przekonać, że tego typu reakcja nie powtórzy się dla współczesnych zegarków. Wydaje się jednak, że można takie osoby nakłonić do testu polegającego przykładowo na przyklejeniu do nadgarstka za pomocą przylepca pojedynczego ogniwa bransolety. W przypadku ewentualnego pojawienia się alergii można tego typu element błyskawicznie usunąć, a dla wykonania testu i przekonania się o braku alergii nie potrzeba inwestować w zakup zegarka. W przypadku obaw nabywcy paska co do potencjalnej możliwości generowania uczulenia przez jego skuwkę najlepiej jest zamienić wątpliwą w oczach nabywcy skuwkę na ogólnie dostępną i bezdyskusyjnie bezpieczną – wykonaną z aluminium. W aspekcie „zegarkowych uczuleń” warto zaznaczyć, że liczba rzeczywistych kłopotów wskazujących na uczulenie czy alergię w stosunku do liczby zgłoszeń tego problemu jest znikomo mała.

Odparzenia Warto zauważyć, że zapięty dość ciasno na nadgarstku pasek skórzany, lub inny, szczególnie wykonany z materiału nieprzepuszczającego powietrze (kauczuk, sylikon), w wysokich temperaturach otoczenia może powodować odparzenia skóry. Producenci pasków starają się wprawdzie uformować część paska stykającą się ze skórą w taki sposób, by był jak najlepszy dostęp powietrza, ale wydaje się, że takie działania przynoszą tylko ograniczony efekt.

Wydaje się, że genialnym rozwiązaniem na odparzenia są popularne od kilku lat nylonowe paski typu NATO. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że pewnie nie tylko na naszym rynku były one obecne już ponad 30 lat temu, a teraz ponownie zyskują swoich zwolenników.

By nie doprowadzać do odparzeń – szczególnie w gorącym okresie letnim – trzeba odpowiednio luźno zapinać pasek, chłodzić rękę albo na gorące dni zamienić pasek na metalową bransoletę lub pasek nylonowy. Możemy tylko życzyć sobie, byśmy nigdy nie doświadczyli kłopotów spowodowanych alergią na szlachetną (w końcu) stal czy inne metale. Dla uniknięcia odparzeń konieczna jest tylko nasza uwaga.


38

Uomo Collezione GT V8 EcoEnergy Nowy model Maserati Adrian Szewczyk

M

aserati to marka motoryzacyjna, której początki sięgają 1914 roku. To producent wręcz legendarnych pojazdów, mający na swoim koncie wiele sukcesów i cały czas budzący emocje miłośników sportowych samochodów. Dla każdego fana tej włoskiej marki – oraz zegarków z trójzębem na tarczy – gratką będzie kolejny reprezentant zegarkowej kolekcji Uomo. Nowość Maserati, model GT Eco Energy, to zegarek o klasycznym, okrągłym kształcie koperty, ale z nowocześnie poprowadzonymi liniami, wyraźnie inspirowany motoryzacją.

Nawiązania do świata szybkich pojazdów widać już na perforowanym pasku, którego ciemny kolor jest doskonale dobrany do granatowej barwy tarczy. Wspomniany pasek wykonany jest ze skóry naturalnej i zapinany na klamrę z logo firmy. Jego stosunkowo duża grubość, ale zarazem odpowiednia elastyczność, pozwala na pewne mocowanie czasomierza o średnicy aż 44 milimetrów na nadgarstku. To zegarek kwarcowy o wyraźnym sportowym charakterze, choć linie i budowa koperty są w miarę delikatne, co powoduje, że pasuje on także do casualowego stroju. Granatowa tarcza z pozoru wydaje się być gładką, jednak refleksy świetlne pozwalają rozpoznać zastosowany na niej szlif słoneczny.

Mechanizm zegarka poza sportowym atrybutem w postaci stopera oferuje także wyjątkowe rozwiązanie proekologiczne – możliwość ładowania akumulatora światłem. Dzięki takiemu rozwiązaniu właściciel zegarka nie musi martwić się o wymianę źródła zasilania. Dla ułatwienia obsługi poziom naładowania możemy odczytać za pomocą wskazania umieszczonego przy tarczy licznika sekund stopera, znajdującego się na godzinie szóstej. Skala ta, podobnie jak informacja o tym udogodnieniu, została wykonana żółtym kolorem.

Wskaźnik efektownie komponuje się z granatową tarczą otoczoną niezbyt szeroką lunetą. Na cyferblacie widzimy jeszcze licznik minut stopera umieszczony na godzinie dziewiątej oraz wskazanie 24-godzinne na trzeciej. Czas odczytujemy za pomocą wyraźnych, ale częściowo ażurowanych wskazówek wypełnionych masą luminescencyjną, i nakładanych indeksów godzinowych, także wypełnionych świecącą masą. Ciekawie zaprojektowano indeks godziny ósmej – jako V8, czyli odniesienie do „widlastego” oznaczenia ośmiocylindrowego silnika spalinowego. Nowość Maserati to dobrze wykonany, codzienny zegarek wodoodporny do 100 metrów, doskonały dla miłośnika włoskiej marki i fanów sportowych czasomierzy.


39

Wyścig Mille Miglia 2018

i zegarki stworzone z prawdziwej pasji! Adrian Szewczyk

W

yścigi samochodowe to wydarzenia fascynujące nie tylko miłośników motoryzacji i sportów samochodowych. Jest kilka, z odbywających się na świecie wyścigów, które budzą wyjątkowo wielkie emocje. Ich historia jest tak bogata, że można powiedzieć, iż są one w wielu aspektach legendarne. To nie tylko wyścigi, ale także współzawodnictwo wojowników, wydarzenie nie tylko sportowe, ale również wieloaspektowy sprawdzian samochodów i kierowców. Wspominając choć kilka z nich, trzeba wymienić: 24 Le Mans, Indy 500, Rajd Monte Carlo, Dakar, Pikes Peak, Daytona 500, Mille Miglia czy motocyklowy Isle of Man TT. Wiele ważnych imprez pewnie i tak pominąłem, a trzeba zauważyć, że każda z wymienionych jest zupełnie inna. Z drugiej strony wszystkie generują ogromny poziom emocji i wszystkie w sposób naturalny wymagają… pomiaru czasu. W niniejszym opracowaniu skupiamy się tylko na rajdzie Mille Miglia. Mille Miglia to wytrzymałościowy rajd organizowany na drogach publicznych północnych Włoch. 16 maja 2018 roku w Brescii po raz kolejny rozpoczęło się wydarzenie, na które niecierpliwie czekali miłośnicy pięknych, zabytkowych aut. Ten wyścig jest niezwykły. Po pierwsze: Włochy to kraj, który potrafi niemal zaatakować wszystkie ludzkie zmysły krajobrazami, otoczeniem, malowniczymi trasami. Nie mamy tu do czynienia z monotonią toru, tylko z wyjątkowymi włoskimi plenerami. Po drugie: niezwykle ciekawa jest historia rajdu. Pomysłodawcami wyścigu byli czterej Włosi, którzy – jak wielu ich rówieśników – rozczarowani byli decyzjami włoskich władz o przeniesieniu w 1925 roku Grand Prix Italii z Brescii na nowo wybudowany tor Monza. Trudno się dziwić frustracji Włochów – do tej pory Brescia była motoryzacyjną stolicą ich kraju.


40 Miłośnicy rajdów samochodowych postanowili stworzyć własny wyścig, konkurencyjny do zawodów na Monzie. Na miejsce startu i mety wybrali oczywiście Brescię, a półmetek był w Rzymie – przecież wszystkie drogi prowadzą do „wiecznego miasta”. Gdy rozrysowali trasę, okazało się, że jej długość wynosi 1600 km, czyli około tysiąca mil – „Mille Miglia”. To odkrycie dało nazwę zawodom. Wyścig organizowany jest od roku 1927, a po raz ostatni jako typowe sportowe współzawodnictwo odbył się w 1957 roku. Ze względu na bezpieczeństwo, trudności organizacyjne, a zapewne w dużej mierze także finanse, rajd Mille Miglia zniknął z kalendarza imprez sportowych na 20 lat. Jednak wrócił w 1977 roku, tyle że w zupełnie innej formule. Postanowiono, że będzie to wyścig samochodów zabytkowych, ale tylko tych modeli, które brały udział w edycjach wyścigu rozgrywanych w latach 1927-1957. Z tego powodu dziś w Mille Miglia nie chodzi o szalone prędkości. Cztery jednodniowe etapy wyścigu mają jako cel przebycie trasy w wyznaczonym, określonym czasie, w którym zawodnicy muszą się zmieścić. Zwycięża ten, komu uda się tego dokonać w czasie najbliższym ideałowi.

Miłośnicy rajdów samochodowych postanowili stworzyć własny wyścig, konkurencyjny do zawodów na Monzie

Od 1988 roku z rajdem związany jest szwajcarski producent zegarków i biżuterii – marka Chopard. Tegoroczna edycja jest więc jubileuszem 30-lecia tej współpracy. Związek między Chopard i Mille Miglia stał się nierozłączną wspólną historią, która została zapoczątkowana 30 lat temu. Dzięki temu Chopard miłośnikom zegarków kojarzy się jednoznacznie z samochodami i sportem motorowym, a miłośnikom samochodów z zegarkami. Skoro piszemy o powiązaniu dwóch światów i współpracy zegarmistrzowskiej firmy z organizatorami wyścigu – to w tej historii musi być oczywiście zegarek. Zegarki Mille Miglia pojawiają się przy każdej edycji wyścigu, a w roku bieżącym zegarek ten w specjalny sposób uczci okrągłą przecież rocznicę współpracy.

Jest nim Chopard model Mille Miglia GTS Power Control Grigio Speciale. Jego koperta ma 43 mm średnicy i jest wykonana z tyta­ nu – materiału, który jest bardzo lekki, a zarazem odporny na uszkodzenia. Klasyczna inspiracja legendarnym rajdem, współczesna stylistyka wraz z najnowocześniejszymi rozwiązaniami technicznymi – oto w skrócie opis tego zegarka.


41 Intensywnie szary GTS Power Control Grigio Speciale po raz kolejny wprowadza do kolekcji Chopard ducha samochodów, które wzięły udział we włoskim rajdzie w latach 1940-1957. Co ważne, dzieje się to w połączeniu z najnowocześniejszą techniką zegarkową. Kolor szary jest motywem przewodnim. Jego odcienie od bieli aż do czerni są przełamane czerwonymi akcentami. Tytanowoszara obudowa ma ciemnoszare elementy w postaci stalowych wypustek chroniących koronkę umiejscowioną standardowo na godzinie trzeciej. Taki ciemnoszary odcień ma także prosta, surowa wkładka lunety wykonana z aluminium. Na niej naniesione są oznaczenia minutowe w formie cyfr arabskich. Są one wykonane dla pełnych pięciominutowych odcinków.

Także tarcza jest oczywiście szara i ma doskonale widoczną, dodającą atrakcyjności ziarnistą strukturę. Nałożone na nią indeksy są – a jakże – szare i wypełnione czarną masą luminescencyjną. Warto zaznaczyć, że oznaczenia godzin 6 i 12 posiadają duże indeksy w postaci cyfr arabskich. Ponadto dopasowano także szaro-czarne wyraziste wskazówki – godzinową i minutową. Zestaw dopełniają sekundnik ze sporą przeciwwagą i czerwonym zakończeniem oraz czarny pierścień tarczy z białymi znacznikami minut i ich części.

Model Mille Miglia GTS Power Control Grigio Speciale jest oferowany w limitowanej do 1000 sztuk edycji

Od strony spodu koperty znajdziemy tytanowy dekiel przykręcany ośmioma zabarwionymi na czarno śrubkami. Dekiel posiada wygrawerowany napis: „Brescia>Roma>Brescia”, informacje o limitacji i wodoodporności do 100 metrów. Dekiel umożliwia obserwację mechanizmu Chopard kaliber 01.08-C. Jego wykończenie jest rzeczywiście wysokiej jakości, a wspólnie z ażurowanym i atrakcyjnie wykończonym wahnikiem tworzą ciekawy, można powiedzieć: bardzo sportowy wygląd zegarka. Opracowany, wyprodukowany i zmontowany w warsztatach Fleurier Ebauches Maison Chopard kaliber 01.08-C jest chronometrem certyfikowanym przez COSC. Posiada dużą, 60-godzinną rezerwę chodu.

Model ma w nazwie słowa: „Power Control”. To oczywiście podkreślenie zastosowanego w zegarku wskazania rezerwy chodu. Umieszczono je w ciekawy sposób pomiędzy indeksami godziny 8 i 10. Zagłębiona gładka powierzchnia o kształcie zbliżonym do trójkąta, czy też wycinka koła, jest także szara. Skala do odczytu rezerwy chodu inspirowana jest wskaźnikiem poziomu paliwa w samochodzie i literkami F i E, czyli Full i Empty. Koniec skali przed F jest koloru czerwonego, podobnie do oznaczenia poziomu rezerwy paliwa w baku, a wskazówka pokazująca poziom naciągu sprężyny jest czerwona. Wygląd tarczy uzupełniają mniej rzucające się w oczy elementy: nadrukowana na czarno nazwa firmy (pod godziną 12) oraz poniżej informacja o certyfikacie chronometru. Po przeciwnej stronie drobną czcionką naniesiono nazwę zastosowanego mechanizmu i informację o rodzaju naciągu.

Model Mille Miglia GTS Power Control Grigio Speciale jest oferowany w limitowanej do 1000 sztuk edycji i stanowi świetną propozycję dla osób szukających codziennego zegarka do stroju casualowego. Możemy być jednak pewni, że czasomierz ten sprawdzi się zapewne także w nieco trudniejszych warunkach.


42

Chronometraż sportowy „Sport dzieje się raz” Alexander Kłoś

D

ziś czas liczy się praktycznie w każdej konkurencji sportowej, nawet podczas gry w golfa, skoków do wody i skoków narciarskich. Wszędzie tam liczy się wynik albo to, ile czasu zajęło wykonanie próby. Czas precyzyjnie liczą zawodowcy i amatorzy. Prześledźmy historię związku czasu ze sportem. Jest 31 lipca 1932 roku. W Los Angeles trwają Igrzyska Olimpijskie. Do mety biegu na 10 tysięcy metrów zbliża się Janusz Kusociński. Polak przed niespełna dwoma miesiącami pobił rekordy świata na 3 tys. metrów i na 4 mile. Teraz nie daje szans rywalom i spokojnie przebiega linię mety. W prawej ramce archiwalnego filmu widać trzy obracające się pierścienie. Pierwszy wskazuje minuty, drugi sekundy, a trzeci ich dziesiąte części. Pierścienie zatrzymują się na 30 minutach i 11,4 sekundy. To olimpijski rekord, a Kusociński jest do tego pierwszym mężczyzną, który zdobył złoty olimpijski medal dla Polski.

Pierwszy stoper powstał w 1816 roku, jego konstruktorem był francuski zegarmistrz Louis Moinet.


43 Zapisać czas – W czasach narodzin sportu o wskazaniu zwycięzcy decydował tylko człowiek. Sędzia, który czekał na linii mety i ustalał, który rydwan i biegacz przekroczył ją pierwszy. Gwarancją poprawności werdyktu był jego autorytet – mówi Grzegorz Lipiński, sędzia międzynarodowy w lekkoatletyce i łyżwiarstwie szybkim, profesjonalnie zajmujący się pomiarem czasu m. in. w wyścigach konnych i kolarstwie. Czas w sporcie szybko zaczął odgrywać należną mu rolę. Na Igrzyskach Olimpijskich w starożytnej Grecji czuwali nad nim sędziowie zwani hellanodikami. Poza baczeniem na przebieg rywalizacji musieli kontrolować przepływ piasku lub wody w klepsydrach.

Pierwszy stoper powstał w 1816 roku, jego konstruktorem był francuski zegarmistrz Louis Moinet. Ważnym wynalazkiem był chronograf, który pojawił się w 1821 roku. Chronos to „czas”, a grapho oznacza „pisze” – urządzenie skonstruowane przez francuskiego zegarmistrza Nicolasa Mathieu Rieusseca faktycznie zapisywało czas czarną kreską na kartce papieru. – Wykorzystywano je np. przy wyścigach konnych – tłumaczy Władysław Meller, zegarmistrz, zegarkowy publicysta i prezes firmy odCzasu doCzasu. Chronograf nie był poręczny, zajmował drewnianą skrzynkę. Dziś chronografami nazywa się urządzenia do rejestrowania czasu. W 1831 roku pojawił się stoper ręczny z doskakującą wskazówką, co umożliwiło prosty pomiar czasu pośredniego. Natomiast w 1896 roku na pierwszych nowożytnych igrzyskach w Atenach czas mierzono stoperami, które pracowały z dokładnością do 1/10 sekundy. W 1928 roku pojawił się stoper, dzięki któremu możliwe stało się wyznaczanie czasu pośredniego, czyli różnicy pomiędzy dwoma rezultatami. Był całkiem nieporęczny, miał podwójny licznik i wielkość ówczesnego chronografu. Gdy wskazówka na jednej tarczy zatrzymywała się, na drugiej trwał dalej pomiar.


44 20 sekund Berlin, 1936 rok. Bohaterem igrzysk rozgrywanych w stolicy III Rzeszy jest Jesse Owens. Fenomenalny czarnoskóry amerykański lekkoatleta zdobywa tam cztery złote medale. Wygrywa w skoku w dal, w biegu na 100 i 200 m, biegnie w złotej sztafecie 4 × 100 m. Jessemu szacunek okazuje nawet Hitler, od którego dostaje zdjęcie z autografem. O telegramie z gratulacjami zapomniał natomiast prezydent USA Delano Roosevelt. Nie zaspała za to Omega. Wyniki sportowców zmierzono 185 stoperami. Obiecującą nowinką techniczną był fotofinisz. Próby z fotografowaniem i filmowaniem sportowców na mecie nie były niczym nowym.

– Kombinowano na różne sposoby. Ktoś ciągnął za sznurek przymocowany do migawki aparatu albo robił to za niego obracający się bęben. W Berlinie w końcu klisza kręciła się z odpowiednią dla rejestracji ruchu zawodników prędkością. Był jednak problem z wywołaniem zdjęć, bo to musiało potrwać, a cały świat chciał szybko poznać wyniki – mówi sędzia Lipiński. Wygrywał ten, kto pierwszy dotarł do linii mety. Ta w lekkoatletyce ma szerokość 5 centymetrów i zaczyna się tam, gdzie kończy się dystans. Zwycięża ten, kto pierwszy przetnie początek linii tułowiem. Dziś, choć technika fotofiniszu jest już bliska doskonałości, nadal bywa niełatwo.

Do gry wchodzą Szwajcarzy Bracia Louis-Paul i César Brandtowie mieli nie tylko talent zegarmistrzowski, ale także marketingowy. Swój pierwszy stoper skonstruowali w 1891 roku. Firma, którą założył ich ojciec, istniała już od pół wieku, a oni wymyślili dla niej chwytliwą nazwę – Omega. Stoper braci Brandtów odmierzał czas z dokładnością do 1/5 sekundy. Czasomierze braci Brandtów przemierzyły długą drogę na szczyt, by w 1932 roku zdefiniować chronometraż sportowy. Do Los Angeles 30 ręcznych stoperów przywiózł młody szwajcarski zegarmistrz. Z dokładnością do 1/10 sekundy odmierzyły czas 14 konkurencji lekkoatletycznych i pływackich.

– Sędziowie na zawodach siedzieli na linii mety na czymś, co przypominało schodki. Zazwyczaj trzech pierwszych, licząc od dołu, łapało pierwszego zawodnika, dwóch drugiego, a ci dalej już po jednym. Wciskali stoper w chwili wystrzału z pistoletu startowego, a potem zatrzymywali go, gdy uznali, że zawodnik przebiegł przez metę – mówi Grzegorz Lipiński. Sędziowie wpisywali czas w formularzu, a sędzia główny porównywał wyniki. Regularnie zdarzały się sytuacje, w których sędziowie w biegu na przykład na 100 metrów podawali: 10,1 – 10,2 – 10,3. Zgodnie z przepisami należało wybrać czas środkowy. Jednak ostateczna decyzja należała i tak do sędziego głównego. Zdarzały się sytuacje bulwersujące.

– Wszystko w tych czasach było względne i umowne. Nikt nie mógł być pewny, że jego 10,1 sekundy to naprawdę 10,1 sekundy – mówi Grzegorz Lipiński. To oczywiście musiało się zmienić w ten sposób, by pomiar czasu każdego zawodnika był jednoznaczny. Na igrzyskach zimowych pomiar czasu dokonywany był jeszcze prościej. Ponieważ nie było bramek, więc jeden zegar był na górze, a drugi na dole stoku. Na kartce papieru notowano czas startu i numer. Potem na dole sędziowie notowali czas przyjazdu. Wynik ustalano przez porównanie obydwu zapisów.

– Tors zaczyna się dokładnie tam, gdzie zaczyna się kość obojczykowa. Czasami, gdy na przykład pierwsi na mecie są czarnoskórzy sportowcy, a układ anatomiczny ciał jest splątany, to postawienie kreski, która pokazuje, gdzie zaczyna się obojczyk zwycięzcy, nie jest łatwe – mówi Grzegorz Lipiński. Dramaturgii sytuacji dodaje fakt, że zdarza się, że na podanie werdyktu czekają miliardy telewidzów, a zgodnie z regulaminem sędziowie mają na to 20 sekund. – Świadomość tego, jakie będą konsekwencje pomyłki, sprawia, że niekiedy bywa naprawdę nerwowo – mówi Grzegorz Lipiński. Takie emocje zna z autopsji, jest jednym z dziesięciu sędziów na świecie upoważnionych do sędziowania na najpoważniejszych zawodach.


45 Magiczne oko Na kolejną rewolucję chronometraż sportowy musiał poczekać do 1948 roku. Na metach konkurencji szybkościowych rozgrywanych na olimpiadzie w St. Moritz pojawiła się fotokomórka. Od tej pory pomiar zaczynał się, gdy zawodnik przekraczał bramkę startową, a kończył, gdy przecinał na mecie wiązkę światła. Magiczne oko – tak nazywano fotokomórkę – nie było nowością. Już w 1931 roku wykorzystano je do otwierania drzwi w jednym z amerykańskich sklepów. Jednak przeniesienie tej technologii do sportu nie było proste. Gdy tylko ucichł wojenny zgiełk, Omega powierzyła to zadanie swoim trzem technikom. Pracowali trzy lata, a efektem ich poczynań było urządzenie działające sprawnie i zimą, i latem. Na letnich igrzyskach w Londynie fotokomórka zadomowiła się już na dobre. Pomiar czasu rozpoczynał wystrzał pistoletu startowego, a kończyło go przecięcie światła. Fotokomórka zatrzymywała stopery Omegi, które rejestrowały rezultaty z dokładnością do 1/1000 sekundy. Coraz lepiej sprawował się fotofinisz. Nowinek było więcej. Na mecie nie było już taśmy, a sportowcy nie musieli przed startem kopać dołków, bo pojawiły się bloki startowe. Przez kolejne cztery lata inżynierowie nie próżnowali i na następnych igrzyskach w Helsinkach działało już urządzenie do automatycznego nagrywania i drukowania wyników. Ważyło 17 kilogramów i tak jak pierwszy chronograf było nieporęczne. Było za to zasilane baterią, a więc przenośne. Dzięki temu, że zostało ustawione na linii mety finału 100 m mężczyzn, ustalony został sprawnie zwycięzca. Sędziowie mieliby twardy orzech do zgryzienia, bo rezultat 10,4 sekundy zarejestrowany ręcznie stoperami Omegi miało aż czterech biegaczy. Dzięki elektronice mogli pewnie ogłosić, że wygrał Lindy Remigino. Skandal w stylu dowolnym Dyscypliną, która nadal opierała się technicznym nowościom, było pływanie. Na mecie na każdego z pływaków czekali trzej sędziowie ze stoperem. Zadaniem arbitrów było zatrzymanie stoperów w momencie, gdy zawodnik dotknie ściany basenu. Wszystko działało sprawnie aż do olimpiady w Rzymie, na której wybuchł skandal. W finale wyścigu na 100 m stylem dowolnym stopery trzech sędziów pokazały, że najlepszy czas uzyskał Amerykanin Lanca Larson, a drugi jest Australijczyk John Devitt. Pomimo to zarządzone zostało głosowanie, a gdy i ono nie rozstrzygnęło sprawy, zadecydował główny sędzia. Zadecydował, że wygrał Devitt. Ta decyzja, choć oprotestowana, utrzymała została w mocy i do historii sportu trafił kuriozalny wynik. Devitt został olimpijskim mistrzem z czasem 55,2, a Larson ustanowił nowy olimpijski rekord – 55,1.


46 Cztery lata wcześniej na igrzyskach w Melbourne Omega zaprezentowała swoje urządzenie Swim-Eight-O-Matic Timer, które zautomatyzowało start pływaków. Jednak nadal otwarta była kwestia tego, jak zmierzyć precyzyjnie czas na mecie. W 1967 roku – na rok przed olimpiadą w Meksyku – Szwajcarzy zaprezentowali tablicę dotykową. Gdy pływak dotykał ją, pomiar czasu się zatrzymywał.

Dziesięciu na mecie Ostatnim przełomowym dokonaniem sportowych chronometrażystów jest rozwiązanie, w którym zawodnicy wyposażani są w czipy. Zna to dobrze każdy, kto choć raz wystartował w masowym biegu, triatlonie lub zawodach MTB. – Zaletą tego systemu jest relatywnie niska cena i wielka wydajność. Problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy ustalić dokładnie, kto był który. Dokładność techniki czipowej nie jest satysfakcjonująca. Gdy na linii mety pojawi się dziesięciu zawodników, to bardzo prawdopodobnie, że urządzenie nie poradzi sobie ze wskazaniem prawidłowej kolejności – mówi Grzegorz Lipiński. Kluczem do dokładności pomiaru jest jakość sprzętu, a co za tym idzie – cena. Dodatkowo elektronika bywa zawodna. Dlatego na zawodach jeden z sędziów nadal mierzy czas ręcznym elektronicznym stoperem, a potem wpisuje wyniki do formularza.

– Po co? A co, jeżeli zepsuje się główne urządzenie? Nikt nigdy nie odtworzy warunków, w jakich walczyli sportowcy. Sport dzieje się raz – mówi sędzia Lipiński. Za futurystycznymi elektronicznymi „pistoletami” startowymi (w 2010 roku na olimpiadzie w Vancouver zastąpiły broń palną) sędzia Lipiński też nie przepada. – Kiedyś zawodnicy słyszeli, jak odwodzony jest kurek, jak obraca się magazynek i naciskany jest spust. To było dla nich ważne, więc szkoda – tłumaczy. Nic jednak nie zatrzyma postępu. Dziś chronometraż sportowy to transpondery, sensory, laserowe fotokomórki i kamery wideo wysokiej prędkości.

Omega zajęła się także skonstruowaniem tablic, na których wyświetlano wyniki sportowców. Była to paląca potrzeba, bo przed ekranami telewizorów zasiadały już miliardy widzów. Z myślą o nich Omega stworzyła kolejną nowinkę techniczną, dzięki której w 1964 roku w trakcie olimpiady zimowej w Insbrucku na ekranach pod pędzącymi narciarzami widać było ich aktualny czas.

Nie tylko elektronika Kolejny przełom to olimpiada w Meksyku, rok 1968. Na tych igrzyskach pracuje 45 chronometrażystów Omegi, którzy obsługą osiem ton sprzętu. Wykorzystują m.in. dopracowany fotofinisz, który precyzyjnie pozwala zarejestrować finisz każdego z uczestników biegu. Wywołanie i powiększenie zdjęcia trwa minutę. Urządzenie pozwala nie tylko sfilmować, ale także precyzyjnie ustalić czas. Tradycyjne analogowe stopery przestały być potrzebne. Od tamtej pory czas w lekkoatletyce mierzony jest elektronicznie z dokładnością pięciu zer po przecinku. To jeszcze nic w porównaniu do dokładności, z jaką mierzone są rezultaty na zawodach lotniczych. Tam dokładność pomiaru wynosi 1/50000 sekundy. – W grach zespołowych czas mierzą dziś często urządzenia ze wskaźnikami analogowymi i oczywiście sędziowskie stopery. Na początku chronometrażysta uruchamia zegar na boisku, a w ślad za nim sędziowie stopery w swoich zegarkach. Wszędzie, gdzie mierzony jest czas meczu lub pojedynku, zegar uruchamia człowiek. Główny arbiter na boisku kieruje się informacjami od pozostałych sędziów i jego zadaniem jest ewentualne doliczenie czasu gry. Czasami problemy techniczne wprowadzają zamieszanie. Widziałem mecz koszykówki, na którym dwa elektroniczne zegary wskazywały różny czas – mówi Grzegorz Lipiński.

Jedno się jednak nie zmieniło od lat. – W chronometrażu sportowym najmocniejsza jest szwajcarska Swatch Group, zrzeszająca m.in. marki: Omega, Longines, Tissot, Rado i Certina. Poza tym liczy się tylko japońskie Seiko – mówi Władysław Meller.


47


48

Zaczynamy letni sezon… zegarkowy!

O

kres letni wcale nie jest czasem odpoczynku dla zegarków. Lato dla zegarków jest… wyzwaniem. W tym czasie w naszych warunkach klimatycznych pozostajemy przy wszystkich zajęciach oficjalnych, używając strojów wieczorowych, służbowych i casualowych (bo przecież tylko nauczyciele mają przerwę w pracy), a do tego dochodzą nam stroje letnie – tak te „sportowe do sportu”, jak i te przeznaczone na bardziej i mniej wytworne spotkania lub spacery. Do tego dla sportowych czasomierzy to także okres zdecydowanie natężonych w tym czasie ćwiczeń, gier, zabaw w parkach i lasach, pływania i plażowania na piasku a do tego bieganie, rowery, motocykle...

Zegarki do pływania i zabaw w terenie Wodoszczelność jest tożsama z odpornością na piasek i kurz, więc do tego typu letnich zajęć wybieramy zawsze czasomierze wodoszczelne. Nie znaczy to jednak wcale, że myślimy tutaj o płytszym czy głębszym nurkowaniu. Raczej chodzi nam o spędzanie czasu nad wodą i pływanie dla schłodzenia się, a zegarki dla wykonywania takich czynności muszą być wyjątkowo funkcjonalne.

Lato to dla zegarków wyzwanie! Już na początku trzeba zaznaczyć, że niezależnie od pory roku rodzaj i wygląd zegarka zawsze dopasowujemy do reszty stroju, a ten wynika bezpośrednio z prowadzonej w danej chwili aktywności. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule pod tytułem „Zegarkowy savoir-vivre”, który ukazał się w pierwszym numerze kwartalnika w 2017 roku (wersja PDF każdego numeru jest stale dostępna do pobrania na portalu www.zegarkiipasja.pl). Warto tę najważniejszą, uniwersalną zasadę doboru zegarków zapamiętać. Pozostałe reguły wynikają z trendów mody, preferencji rodzajowych zegarków (mechaniczne, elektroniczne), prestiżu, upodobania do konkretnych marek oraz ich aktualnej oferty. Biorąc pod uwagę te wszystkie informacje, trzeba także zapamiętać następującą przestrogę:

G-SHOCK RANGEMAN GPR-B1000

ETERNA Kon-Tiki Diver

ORIS Clipperton

Limited Edition

zegarek sportowy do garnituru pasuje tak samo fatalnie jak nawet najbardziej prestiżowy czasomierz garniturowy do kąpielówek!

Victorinox I.N.O.X V

Zegarki spacerowe i codzienne Na takie okazje potrzebne są czasomierze „lekkie” i przyjemne. Modele dla pań zwykle są utrzymane w jasnej kolorystyce. Ze względu na letnie upały preferowane są metalowe bransolety lub syntetyczne paski. CERTINA DS Action Lady

Atlantic Speedway Royale Moonphase Calendar

TAG Heuer

SEIKO

Formula 1 Lady

The 1968 Automatic Diver’s


49 Smartzegarki (smartwatche) Smartzegarki zajmują zauważalną już część zegarkowego rynku. Dla miłośników tego rodzaju urządzeń do wskazywania czasu smartwatche będą aktualne także latem. Będzie się tak działo, mimo że większości z nich trudno jest uzyskać wymaganą na tę porę roku wodoszczelność. Są oczywiście od tej reguły wyjątki!

CARL F. BUCHERER Manero Flyback

ALPINA AlpinerX

TAG Heuer DOXA Slime Line Automatic

GRAND SEIKO

Blue Ceramic Hi-Beat GMT

JUNGHANS

Meister Chronoscope Terrassenbau

Connected Modular

Zaprezentowane zegarki są tylko przykładowymi dla tematycznie wyselekcjonowanych grup czasomierzy. Warto pamiętać, że dla każdego z wybranych przykładów można znaleźć innego przedstawiciela tak z wyższej, jak i niższej grupy cenowej produktów. Warto także wiedzieć, że szczególnie wśród zegarków męskich jako zdecydowanie bardziej prestiżowe postrzegane są czasomierze mechaniczne, co łącznie ze wskazaną wyżej modą na smartzegarki doprowadziło nawet do produkcji pasków z elementami typu smart, a ostatnio także do powstania zegarka hybrydowego – łączącego prestiżowy mechaniczny mechanizm zegarmistrzowskiej manufaktury z elektronicznym modułem smartzegarka. Mowa oczywiście o modelu FC Hybrid 3.0, który zdobi okładkę tego numeru Magazynu.

Tak zegarek Hybrid 3.0, jak i klasyczny zegarek z modułem smart w pasku pozostają w grupie zegarków najbardziej ekskluzywnych i mogą być one używane na bardzo uroczystych przyjęciach, w tym także na… królewskim weselu.

Zegarki na spotkania towarzyskie Doskonale dopasowany do osoby jest czasomierz, który mówi coś o swoim właścicielu. Wybierając się do stadionowej loży (nie tylko mundialowej) lub na przyjacielską imprezę plenerową, na nadgarstek musimy założyć zegarek sportowy. Ten wymóg jest aktualny, mimo że o uprawianiu sportu przy takich okazjach nikt nie myśli. Atrybutami zegarków sportowych są: wyposażenie zegarka w stoper, agresywny kształt i większa niż standardowa wielkość koperty oraz rodzaj paska. Jeśli do tego nasz czasomierz prezentuje osobiste zainteresowania lub zakładamy go z powodu, dla którego dochodzi do spotkania, to mamy spełniony warunek najlepszego dopasowania zegarka.

Z drugiej strony warto zauważyć, że dla przedstawionych w poprzednim punkcie zegarków na metalowych bransoletach wystarczy zastosować skórzany pasek, by móc z powodzeniem używać ich na tego rodzaju towarzyskim spotkaniu.

FREDERIQUE CONSTANT Hybrid Manufacture

Naszym czytelnikom życzymy zatem zegarków dobrze dobranych, sprawiających radość swoim właścicielom i szczęśliwie odmierzających czas. Redakcja Zegarki i Pasja


50

David Daper

Szwajcarskie zegarki we frywolnym wydaniu Marzena Kondera

S

zwajcaria to kraj, którego jednym z najznamienitszych i najszerzej znanych produktów narodowych są zegarki. Od stuleci można podziwiać artyzm, precyzję, rozwój techniki i niesamowite ścieżki, którymi podążają Maison – producenci wyrafinowanych zegarków. Można wymieniać jednym tchem manufaktury, które na stałe wpisały się w krajobraz światowego zegarmistrzostwa. Czy jednak obok sektora spod znaku Haute Horlogerie może znaleźć się miejsce dla czegoś bardziej... frywolnego?

Owszem! Taką właśnie rolę mają spełniać produkty szwajcarskiej firmy David Daper. Zegarki sygnowane logo DD przywodzą na myśl wolność, nieskrępowaną radość życia i energię płynącą z dobrej zabawy oraz... muzyki. Marka w swoich kampaniach promocyjnych przywołuje wiele wydarzeń kulturalnych, z których większość stanowią znane na całym świecie festiwale muzyczne. Są nimi na przykład Coachella Music and Art Festival California czy Tomorrowland International Festival. Niezależnie od tych powiązań firma prowadzi intensywną działalność we wszystkich największych mediach społecznościowych. Nic w tym dziwnego, gdyż wśród miłośników marki znaczna grupa to ludzie pomiędzy 18. a 35. rokiem życia, mieszkający w dużych miastach i ceniący sobie ich koloryt. Wymarzony fan zegarków DD jest w równym stopniu prawdziwym „miejskim zwierzęciem”, jak i nonszalanckim smakoszem undergroundu. Jakiego rodzaju czasomierz firmy David Daper powinien mieć na nadgarstku tego rodzaju osobnik?

Zegarki David Daper udowadniają, że słynna szwajcarska jakość, dokładność oraz renoma nie muszą iść w parze z wysoką ceną, a co chyba najważniejsze – wcale nie muszą być... nudne.


51

Wybór zegarków jest niezwykle szeroki. Kolekcja Core ma obejmować łącznie aż 48 wersji! Aktualnie dostępnych jest 12 modeli – po sześć dla kobiet i dla mężczyzn. Design marki doskonale wpisuje się w królujący obecnie minimalizm. Jest nim prostokątna koperta o lekko zaokrąglonych narożnikach, bardzo uniwersalny rozmiar (38×32 mm wersje męskie i 34×28 mm damskie) oraz kolorystyka tarczy. Tarcze zaprojektowane są skromnie i surowo – biel oraz czerń, ponadto proste indeksy w formie kresek i klasyczne wskazówki. Dobra wiadomość jest taka, iż koperty są osiągalne w trzech kolorach (srebrzystym, różowego złota oraz czarnym), a paski w czterech rodzajach – nato, jeans, skóra i metalowa bransoleta. Biorąc pod uwagę wygodę i bezpieczeństwo użytkowania, zastosowano mechanizm kwarcowy Ronda i szkło szafirowe. Czasomierze DD posiadają dwuletnią gwarancję producenta.

Duża liczba dostępnych wersji kolorystycznych kopert oraz pasków i bransolet sprawia, iż możemy wybrać zegarek dobrze dopasowany do naszych potrzeb. Intencją marki David Daper jest także szeroka dostępność zegarków, przejawiająca się tym, że każdy z oferowanych modeli ma spełniać warunek cenowy – nie może być droższy niż 200 franków szwajcarskich. Celem tego działania jest przede wszystkim chęć udowodnienia, że słynna szwajcarska jakość, dokładność oraz renoma nie muszą iść w parze z wysoką ceną, a co chyba najważniejsze – zegarki wcale nie muszą być... nudne.


52

Hołd dla wyjątkowego budynku:

Junghans Meister Chronoscope Terrassenbau Adrian Szewczyk

J

unghans to szanowana niemiecka marka zegarmistrzowska, mająca długą i bogatą historię. Przez lata była ona także w różny sposób związana z polskim rynkiem, a ostatnio jest u nas coraz bardziej widoczna. To powód do zadowolenia dla fanów zegarków, bo obecność takiej marki ubogaca rynek, stwarzając równocześnie alternatywę dla zegarków szwajcarskich. Istotne jest także wprowadzenie czegoś nowego w stylistyce oferowanych na rynku czasomierzy. Jako że osobiście lubię zegarki ze stoperem, to zawsze sprawia mi przyjemność opisywanie nowych modeli z taką właśnie komplikacją konstrukcji mechanizmu.

Obchody 100. rocznicy wyjątkowego budynku uczczono poprzez edycję Meister Chronoscope Terrassenbau

Obchody uczczono także poprzez edycję limitowanego, specjalnego zegarka Meister Chronoscope Terrassenbau. Jest on wykonany w dwóch wersjach – wersja zegarków limitowana do 100 sztuk wyposażona jest w kopertę wykonaną ze złota i tarczę w kolorze srebrzystożółtym (champagne), natomiast wersja z kopertą wykonaną ze stali szlachetnej limitowana jest do 1000 egzemplarzy. Ta wersja ma tarczę w kolorze srebrzystobiałym. W obydwu wersjach oryginalny styl dekoracji ściennych budynku tarasowego został zasygnalizowany w postaci drobnych oznaczeń minutowych na tarczy. Dla wersji posiadającej kopertę wykonaną ze złota ujęto jeszcze jedno powiązanie – pasek wykonany ze skóry aligatora ma odcień zieleni nawiązujący do płytek ściennych na klatkach schodowych tarasowego budynku.

Junghans Meister Chronoscope Terrassenbau zalicza się do grona takich zegarków. To model stworzony z okazji stulecia powstania dzieła architektonicznego autorstwa Philippa Jakoba Manza, czyli słynnego budynku tarasowego w Schrambergu. Obiekt ten jest jednym z najbardziej spektakularnych budynków przemysłowych na świecie, a jego efektowność podkreśla posadowienie na zboczu góry. Na początku XX wieku firma Junghans była największym producentem zegarów na świecie, a popyt na jej wyroby był tak duży, że firma musiała zabezpieczyć także większą liczbę miejsc pracy. Dziewięciostopniowy budynek tarasowy został wybudowany bezpośrednio na stoku w ciągu niecałych dwóch lat. W rezultacie tego od 1918 r. każdy pracujący w firmie Junghans zegarmistrz mógł w miejscu swojej pracy czerpać korzyści z bezpośredniego dostępu do światła dziennego. Było to możliwe właśnie dzięki takiemu posadowieniu budynku i jego ułożeniu względem słońca. W 2018 r. ten pomnik architektury przemysłowej obchodzi swoje 100. urodziny, co firmie Junghans stworzyło doskonałą okazję dla celebracji tej rocznicy. Najbardziej oczywistym akcentem nawiązującym do motywu stworzenia edycji limitowanej jest wygrawerowany w centralnej części dekla wizerunek dzieła architektonicznego, jakim jest Terrassenbau w całej okazałości. Dekiel przykręcany jest do koperty pięcioma śrubkami. Sercem tych zegarków jest mechanizm Junghans J880.1 z automatycznym naciągiem. Średnica kopert w obydwu wersjach wynosi 40,7 mm. Każdy z nich wyposażono w pasek wykonany z pięknie patynowanej skóry aligatora oraz zapięcie w formie klasycznej klamry z pinem. Suma opisanych cech przedstawia nam zegarek, który – jak przystało na reprezentanta linii Meister – łączy uniwersalny styl o nieco sportowym charakterze z dużym poziomem elegancji.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.