lounge | No 120 | October '20

Page 1

LOUNGE #120

|

PAŹDZIERNIK ‘20 - EDYCJA COVID-19

|

ISSN: 1899-1262

|

WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

ZŁ BE Z CE N N Y

W ŚR O D KU: LOOKB OOK GA L E R I I K RAKOWSKI E J


ZAKŁAD OPTYCZNY

CLIVIA VOIGT AUTORYZOWANY PUNKT LINDBERG UL. GRODZKA 33 31-001 KRAKÓW TEL. 12 430 30 22 www.optykvoigt.pl mail: c.voigt@wp.pl


NAKAZ FOTOGRAFOWANIA: SELFIE MUZEUM 1–10 PAŹDZIERNIKA

Galeria Krakowska zaprasza na wyjątkową podróż do świata iluzji oraz półprawd. Przyjdź do naszego Selfie Muzeum i zrób sobie zdjęcia, których pozazdrości Ci każdy!


#alive

JOE COLE

K RZY S Z T O F GŁU CHO W S K I

DOMINIKA NOWAK

Wschodząca gwiazda brytyjskiego kina o moralności reality shows i grze w serialu Peaky Blinders.

D y re k to r Te a t r u i m . J u l i u s z a Słowackiego o tym, dlaczego teatry są prawdopodobnie najbezpieczniejszymi miejscami w przestrzeni publicznej.

Właścicielka i projektantka marki Vanda Novak o tym, dlaczego buty powinny być i piękne, i wygodne.

ST R .

S T R .

S T R .

1 0

2 0

36

R E DAKCJ A :

redaktor naczelny

zastępca redaktora naczelnego

red. działu Uroda

MA R CI N L E W I C K I marcin@loungemagazyn.pl

RAFAŁ STA NOWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl

A DRIA NA GOŁ ĘB IOWSKA adriana@loungemagazyn.pl

WSPÓŁPRACA:

Kuba Armata, Oskar Bachoń, Agnieszka Majksner, Michał Massa Mąsior, Zosia Nowak, Konrad Stopa

OKŁADKA: fot: Robert Purwin | MR. FACELESS modelki: Żaneta Kotarba | Monika Piela Stylizacje: ŻANETA Kurtka: Guess Jeans Biżuteria: Solar / Mohito Apaszka: Deni Cler MONIKA Kurtka: Cropp Apaszka: Deni Cler Skład graficzny: Filip Łyszczek

2

Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków tel. (12) 633 77 33 info@loungemagazyn.p Drogi Czytelniku, jeśli zdecydujesz się na kontakt z redakcją Lounge, Administratorem Twoich danych będzie wydawca: spółka MADMEN sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie przy ul. Lipowej 7, 30-704 Kraków, wpisana do rejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 0000567296, posiadająca numer NIP: 6793113681, REGON: 3620577320, z którym możesz skontaktować się pod podanymi wyżej adresami, mailem i numerem telefonu. Twoje dane będą przetwarzane wyłącznie w celu komunikacji, a podstawą prawną będzie prawnie uzasadniony interes Administratora (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).

Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

Dane, które nam podasz mogą zostać przekazane jedynie podmiotom, za pośrednictwem których odbywa się komunikacja jak np. Poczta Polska lub podmiotom, które obsługują nasz system informatyczne lub pocztowy, a przechowywać będziemy je tylko na czas korespondencji z Tobą. Przetwarzanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, ale jest nam niezbędne do udzielnie Ci odpowiedzi. Masz prawo do żądania dostępu do nich, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, do wniesienia sprzeciwu, przenoszenia ich. Możesz także wnieść skargę do organu nadzorczego.

Całostronicowe reklamy i mat. promocyjne na stronach: 1, 3, 7, 14-19, 39-47, 51, 55, 68, 69, 72, 75, okł. II - IV



felieton

CZTERDZIESTOLATEK Byłem jeszcze chłopcem, kiedy Karwowski wraz z żoną i inżynierem Maliniakiem zabawiali publiczność w cotygodniowych odcinkach Czterdziestolatka. Zapewne nie była to pierwsza emisja tego serialu. Urodziłem się w 1979 roku, a przecież pierwsze odcinki powstały cztery lata wcześniej. No, ale w mojej rodzinie Czterdziestolatka oglądaliśmy później, dokładnie nie pamiętam który to był rok i patrzyliśmy na niego w sposób szczególny. Moi rodzice zbliżali się wtedy do swoich czterdziestek.

MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf, zajmujący się portretem i reklamą. Swój fach szlifował u boku Wojciecha Plewińskiego i Bruce’a Gildena. Wykładowca Krakowskich Szkół Artystycznych. Na łamach magazynu Lounge dzieli się swoimi przemyśleniami, nie tylko o fotografii madmassa.com

Odrobinę przez łzy naśmiewali się z perypetii peerelowskich, telewizyjnych rówieśników. Sporo już wtedy rozumiałem. Dowcip i kunszt aktorski sprawiały, że bawiliśmy się przednio. Patrzyłem jednak na Karwowskiego, jak na mocno dojrzałego mężczyznę. Na pewno nie czułem by był młodym, witalnym facetem za jakiego chyba nawet się nie uważał. Jego żona - Magda Karwowska, wydawała mi się być starą babą, że o Maliniaku nie wspomnę. No i tak się ułożyły losy, że sam dzisiaj jestem w wieku inżyniera Karwowskiego… Wydaje mi się, że tężyzną fizyczną i kondycją znacznie go przewyższam. W końcu żyję w czasach, w których prawie każdy uprawia sport. Siłownie pękają w szwach, biegacze i rowerzyści tworzą w weekendy na szlakach tłum porównywalny z tym z Placu Świętego Marka sprzed Covidu. Wolny czas nie kojarzy się już tylko z leżeniem plackiem na plaży. To też adrenalina, wysiłek i aktywność. No, ale „parawaning” wciąż pozostaje w modzie. Wywalone gołe brzuszyska pewnych siebie panów w średnim wieku odbijają słońce niczym fotograficzne blendy. Towarzyszą tym brzuchom partnerki o urodzie odbiegającej od rysów człowieka, a coraz częściej przypominające postaci rysunkowe. Polska - nadmorskie wakacje 2020, z ciupagą z Trójmiasta. Wycieczka okrętem pirackim po zalewie Solińskim, steki

4

z rekina w barze Shark na Gubałówce, gofry z bitą śmietaną i mrożonymi owocami jako mazurski produkt regionalny. Wyjazd do Zakopanego, spacer w butach trekkingowych po Krupówkach. Dla wytrwałych - meta pod Wielką Krokwią, z obowiązkową grą w trzy kubki. Oj jaka piękna nasza Polska. Na Gdańskiej plaży przy wejściu stoi wielki kontener z napisem WC, słoną opłatę za korzystanie pobiera młoda dama. Za korzystanie, bo za sprzątanie już nie. Kawałek dalej w restauracji można zjeść lekko nieświeżą pastę rybną. Zrozumiała wtedy staje się przepustowość nomadycznej toalety, wszak po lokalu i jego zapleczu niesmak pozostał, a gdzieś problemy żołądkowe trzeba załatwić.

Czterdziestolatek był zabawny, a kraj ponury. Ponad czterdzieści lat minęło i średnia pensja podskoczyła kilkadziesiąt razy. W sklepach półki uginają się od towarów. Tych przystępnych cenowo i bardzo luksusowych. Gospodarka chyba jeszcze idzie siłą rozpędu. Polacy walczą z Polakami, Kościół wydaje się już walczyć ze wszystkim, tylko nie z pedofilią we własnych szeregach. Wpier.... można dostać od inaczej myślącego (chyba jednak nie myślącego), ostatnio coraz częściej też od Policji - tu akurat podobnie jak kiedyś. Trudno już głosić swoje poglądy polityczne bez awantury, coraz ciężej też usiąść z rodziną do niedzielnego obiadu, o świątecznym stole nie wspominając.

Trafiając na rynek innego polskiego miasta napotykam marsz „żołnierzy Chrystusa”, łączących siły z „bojówką Maryi Zawsze Dziewicy” oraz innymi grupami skupiającymi rosłych mężczyzn w różnym wieku, o wspólnych cechach wyglądu. Demonstrują gotowość do walki z ideologią. Gotowi użyć siły do pokojowo nastawionych rodaków, którzy próbują zarazić śmiercionośną ideologią pozostałych, wrogich im Polaków.

Może zrzędzenie mam wgrane razem z narodowością, ale jakoś mi z tym wszystkim źle... Przecież ludzie coraz częściej uśmiechają się do siebie na ulicy. Co roku zbieramy coraz większe kwoty na Orkiestrę Świątecznej Pomocy, wspólnie cieszymy się ze zwycięstw sportowych (kto widział Legię w rundzie wstępnej do eliminacji Ligi Mistrzów UEFA? Haha :)), jesteśmy razem dumni z Nobla Olgi Tokarczuk, ostatnio chętnie wspieramy Białoruś w walce o wolność i demokrację.

I tak wracam do słusznie minionych czasów inżyniera Karwowskiego. Szarzyzna komunizmu, ocet na półkach sklepów, zacofanie gospodarcze i bieda. Średnia pensja w przeliczeniu na dolary była tak niska, że śmiechem nie dało się przykryć smutku....

Jednocześnie Polska staje się prywatnym folwarkiem rządzących, gdzie kluczowe stanowiska obsadzane są krewnymi i znajomymi Królika. Przecież my jesteśmy fajnym narodem, tylko ciągle idioci nami rządzą!


kultura

rys. Sylwia Dębicka


fo

felieton

MITY, KTÓRE UPADŁY W CZASIE PANDEMII t

ili p .F

z Łys

cze k

Pamiętacie początek pandemii? Wszyscy zastanawiali się, czy nie skończymy jak dinozaury. Rozmnożyło się nam fałszywych proroków, którzy snuli fantazyjne mity, co niedługo z nami będzie. A tymczasem ludzkość miała to w głębokim poważaniu. Oto kilka przykładów na zgubny wpływ optymistycznego patrzenia w przyszłość. Mit 1: Ludzkość się zmieni

RAFAŁ STANOWSKI Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda Da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.

6

W tę stronę podążyła nawet słynna Li Edelkoort, której wizjonerskie pomysły niezwykle cenię, ale tym razem przeholowała z patrzeniem na człowieka, jako jednostkę poddaną nieustannym zmianom. Owszem, ludzie się zmieniają, ale niestety nie tak szybko, nie w takiej liczbie i nie w takim tempie. Edelkoort wieszczyła, że pod wpływem pandemii odrzucimy nachalny, bezduszny konspumcjonizm, zmierzając w stronę społeczeństwa nastawionego na wartości, opartego na współpracy, zorientowanego na ochronę natury. I co z tego wyszło? Pamiętacie zdjęcie zrobione przed sklepem Ikei w Polsce, pierwszego dnia, gdy otwarto ponownie sklepy? Macie przed oczami ten tłum ludzi, którzy nie bacząc na realne zagrożenie zdrowia, ustawił się w gargantuicznej kolejce, zapewne żeby zwiedzić alejki i najeść się do syta klopsików? Jeśli ktoś z Was odwiedził w tym roku Mielno, Zakopane albo inne centrum wakacyjnego wojażu, widział pewnie te słone ceny za rybkę, oscypka i inne dobra, za które zwykło się przepłacać w czasie urlopu. Jeśli człowiek coś poczuł w trakcie pandemii, to przede wszystkim głód, nie tyle fizyczny, co finansowy – a głód kasy ssie jak mało co. Stąd też Rejtanowanie przy okazji wprowadzenia „Piątki dla zwierząt”, które uprawiała część prawicowych posłów, utyskując że nasza gospodarka z tego powodu strasznie zbiednieje. Zwierzęta mogą mieć jakieś prawa? Przecież to „maszyny zrobione z mięsa”!

Mit 2: Pandemia zbliży nas do siebie

Mit 3: Człowiek zmądrzeje

Owszem, może i zbliżyła w social mediach, ale na żywo – jakoś niespecjalnie. Pamiętacie te protesty rodziców, którzy po 3 miesiącach siedzenia w domu ze swoimi pociechami mieli już serdecznie dość? Kiedy zastanawiano się, czy od września ma ruszyć edukacja w szkołach, w społeczeństwie zawrzało, bo nikt sobie nie wyobrażał sytuacji, w której dzieciaki nadal będą roznosić nasze nieduże, choć sporo kosztujące mieszkania. Tak, było kilka pięknych przykładów: ktoś zrobił drugiemu zakupy, zapytał co słychać, upiekł ciasto. Ale pamiętam i takich sąsiadów, którzy skorzystali z akcji „zostań w domu”, by od rana borować ściany i picować swoje cztery kąty – oczywiście wszystko w ramach pracy zdalnej! Jeśli w czasie pandemii odwiedziliście market budowlany, to pewnie pamiętacie tłumy przy regałach z panelami, farbami i kabinami prysznicowymi.

Wydawało nam się, że w obliczu globalnego zagrożenia pójdziemy po rozum do głowy. Że przestaniemy słuchać internetowych szarlatanów, a zaczniemy doceniać naukowe autorytety. Że będziemy sprawdzać informacje, korzystając z tego, że mamy nie spotykany wcześniej dostęp do wiedzy. Że zamiast połykać treści reklamowe, skupimy się na tym, co rozwija nasz światopogląd, kierując swoją uwagę na autentyczną kulturę i sztukę.

Wybory w Polsce oraz zamieszki w USA odsłoniły smutną prawdę o nas samych. Przez kraj przebiegła fala homofobicznego i rasistowskiego hejtu, zupełnie jakbyśmy zapomnieli, że w przeszłości nam także odbierano podstawowe prawa. Zamiast utożsamiać się z ofiarami i udzielać im wsparcia, wiele osób zacierało ręce, gdy dopiekano gejom, lesbijkom i Afroamerykanom. I wcale nie chodziło o tę słynną „ideologię”. W sytuacji zagrożenia, kiedy wzmagają się negatywne emocje, miło jest komuś dokopać nie mając przy tym wyrzutów sumienia.

Zrobiliśmy wszystko na przekór. Zaczęliśmy łykać najprostsze treści, napędzane przez trolli, rozpuszczających fake newsy. Autorytety naukowe i medyczne szybko sprowadziliśmy do parteru, wyśmiewając ich wiedzę i oskarżając o globalny spisek, a uwierzyliśmy ludziom, których istnienia nawet nie jesteśmy pewni. Okazało się, że wierzymy w najprostsze, łatwo dające się streścić teorie. Nie sprawdzamy źródeł i udostępniamy treści, czytając same nagłówki, podając dalej wiadomości mieszające w głowie. A na koniec, chętnie spalimy na stosie jakąś czarownicę, już nie fizycznie lecz medialnie, wpisując jadowity komentarz napędzający falę internetowego hejtu. Chciałbym, żebyśmy się wyrwali z tego pandemicznego zakleszczenia, wyszli z naszych mieszkań, znowu spotkali się na żywo, bez masek i przyłbic. Spojrzeli sobie w oczy i przypomnieli, że tym, co nas definiuje – jest wzajemna empatia.


RESTAURACJA ARTYSTYCZNĄ DUSZĄ

Food

Szef kuchni Marcin Sołtys stworzył autorskie menu inspirowane tradycyjną polską kuchnią w nowoczesnej odsłonie oraz regionalnymi produktami z najstarszego targowiska w Krakowie – Starego Kleparza.

Wine

Kulinarna przygoda w Filipa 18 Food Wine Art rozpoczyna się od chleba wypiekanego przez nas według tradycyjnych receptur, poczęstunku od szefa kuchni, a kończy się na starannie wyselekcjonowanych winach z całego świata.

Art

Filipa 18 Food Wine Art jest miejscem, w którym tradycja miesza się z nowoczesnością. Grafiki młodych krakowskich artystów inspirowane Polską Szkołą Plakatu nadają restauracji kameralnego i niepowtarzalnego charakteru.

Restauracja Filipa 18 Food | Wine | Art ul. Św. Filipa 18, 31-150 Kraków | +48 12 300 30 33 | restauracja@indigokrakow.com | www.filipa18.com


zapowiedzi

PAŹDZIERNIK ONLINE

PLAY KRAKÓW - KULTURA KRAKOWA NA ŻĄDANIE Pierwsza w Polsce miejska platforma VOD z kulturą dostępna jest dla wszystkich zainteresowanych kinem, muzyką, teatrem, literaturą czy sztuką. Wystarczy się zalogować i włączyć wybrane wideo. Polecamy zwłaszcza obejrzeć 5 filmów wybranych przez programerów 13. Mastercard OFF CAMERA w specjalnej sekcji Co może przynieść nowy dzień. W sekcji zaprogramowanej przez znawców kina 13. Mastercard OFF CAMERA znalazły się takie tytuły jak Nędznicy – uznawany za jeden z najlepszych europejskich filmów roku 2019; Moja mała Zoe – autorski projekt cenionej francuskiej aktorki Julie Delpy, która występuje w nim w potrójnej roli; Korpoludki – historia ekscentrycznej szefowej korporacji, która wpada na pomysł, jak zintegrować swoich sfrustrowanych i nieco wypalonych pracowników; Co przyniesie jutro – film Williama Nicholsona, to szczery, intymny, poruszający i pełen emocji portret dojrzałej kobiety, która znalazła się nagle w kompletnie nieznanej sobie sytuacji oraz Kłamstewko – pełna wdzięku, serca, humoru oraz wzruszeń komedia o rodzinie, która decyduje się zataić przed ukochaną babcią informację o jej stanie zdrowia i tłumnie ją w tym trudnym momencie odwiedzić. Wejściówka na wirtualny seans kosztuje 15 złotych.

8

Na platformie już teraz można również zobaczyć materiały przygotowane przez KBF w ramach trzech cyklów: Partnerstwo dla muzyki, Gra w klasykę, Wyszukaj klasyka i koncerty przygotowane na tegoroczny festiwal Cyber Wianki. W ramach pierwszego z cyklów mamy możliwość zobaczenia kilkunastu minikoncertów krakowskich artystów. Nagrywali swoje recitale w domach, klubach, restauracjach i w plenerze. Bez publiczności, ale na pewno z myślą o niej. Wśród artystów Janusz Grzywacz i Atanas Valkov. Cykl Gra w klasykę to profesjonalnie zarejestrowane recitale studentów, doktorantów i pracowników Akademii Muzycznej w Krakowie. Muzycy wystąpili w Centrum Kongresowym ICE Kraków z repertuarem, którego nikt się nie powstydzi: Chopin, Schubert, Szymanowski, Rachmaninow i Prokofiew. W ramach cyklu Wyszukaj klasyka przybliżamy z kolei sylwetki wybranych XIX- i XX-wiecznych autorów i autorek związanych z Krakowem. A spragnionym dobrych piosenek polecamy video Zaucha jest dobry na wszystko – koncert zarejestrowany podczas Cyber Wianków 2020 z udziałem takich artystów jak Kuba Badach, Andrzej Sikorowski i Barbara Wrońska. Platforma powstała dla Miasta Krakowa, a jej operatorem jest Krakowskie Biuro Festiwalowe. Play Kraków jest dostępny pod adresem playkrakow.com.

23.10

POLSKA

JAZZ NA PRZEKÓR COVID Znana na całym świecie wokalistka i kompozytorka Melody Gardot prezentuje długo wyczekiwany nowy album Sunset in the Blue, który jest orkiestrową celebracją jazzowych korzeni artystki. Krążek zapowiadał spektakularny singiel, w którym wystąpił również Sting. Duet połączył charakterystyczne głosy Gardot i Stinga w tej energicznej, popowej piosence w latynoskim klimacie. Miks zrealizował czterokrotny zdobywca nagrody Grammy, Robert Orton (Lady Gaga, Carly Rae Jepsen, Lana Del Rey), a autorami utworu są Melody Gardot, Sting, jego wieloletni gitarzysta Dominic Miller oraz francuski producent Jen Jis. Melody mówi o projekcie: W tych trudnych czasach współpraca jest dla nas, muzyków, jedyną zbawienną łaską. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy Jen Jis


SŁYNNA MUZYKA Z BONDA Z okazji premiery dwudziestego piątego filmu o Bondzie Decca zapowiada również wydanie specjalnego albumu zatytułowanego Bond 25. Płyta zawierać będzie nowe aranżacje 25 kultowych tematów powstałych na przestrzeni prawie 60 lat kina. Na albumie znajdą się m.in.: From Russia With Love, Diamonds Are Forever, Live And Let Die, GoldenEye czy Die Another Day, na nowo nagrane przez Royal Philharmonic Orchestra w Abbey Road Studios. Producenci obrazu No Time To Die, zaprosili do współpracy nad filmem kompozytora

Hansa Zimmera, który nie krył swojej radości z tego powodu: Możliwość pracy nad tak kultową serią jak przygody agenta 007 była niesamowitym doświadczeniem. (...) wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani faktem, że świat już wkrótce usłyszy nowe dźwięki do filmu „No Time To Die”. Tytułowa piosenka, wykonywana przez Billie Eilish, znalazła się na szczycie listy najlepszych singli w Wielkiej Brytanii. 18-letnia Eilish dołączyła tym samym do grona wykonawców takich jak Shirley Bassey, Madonna, Adele czy Sam Smith, którzy dostąpili zaszczytu nagrania tytułowej piosenki do filmu o przygodach Jamesa Bonda. W rolę agenta brytyjskiej tajnej służby wcielił się po raz piąty niezrównany Daniel Craig.

zapowiedzi

13.11

POLSKA

Światowa premiera filmu odbędzie się 12 listopada w Wielkiej Brytanii.

przyszła do mnie z tą piosenką, a także potem, gdy dowiedziałam się, że ma to być duet ze Stingiem! Choć zdaję sobie sprawę, że jest to duża zmiana w stosunku do mojego zwyczajowego gatunku muzycznego, byłam zachwycona, że mam szansę zmierzenia się z czymś nowym… o to właśnie chodzi w muzyce. W czasie izolacji w swoim domu w Paryżu w maju 2020, Gardot zwróciła uwagę wszystkich, kiedy ogłosiła casting w mediach społecznościowych dla muzyków orkiestrowych, którzy nie mogli pracować ze względu na ograniczenia związane z kwarantanną wywołaną epidemią COVID-19. Z ich pomocą stworzyła wirtualną orkiestrę na swoim pierwszym nowym singlu, From Paris With Love. Oczy wszystkich zwróciły się na wokalistkę ponownie w czerwcu, kiedy wraz ze słynną Royal Philharmonic Orchestra wzięła udział w pierwszej bezpiecznej sesji studyjnej podczas pandemii koronawirusa, w legendarnym londyńskim Abbey Road Studios.

ODKRYJCIE T A J E M N I C E WIEDNIA Wiedeńczycy chodzą po ulicach w równie zrelaksowany sposób, w jaki kierują samochodami. Nie pędzą, nie pchają się przy wsiadaniu do środków komunikacji miejskiej ani przy wysiadaniu. Ogromnie kochają zwierzęta. W Austrii nie ma bezdomnych psów. Wiedeń jest jedynym miastem w Europie, a może i na świecie! – które ma winnice w swoich granicach administracyjnych, a każda winnica prowadzi swój własny lokal. O tym wszystkim opowiada książka Wiedeń. Miasto zieleni, zachwycającej architektury i historii szpiegowskich, Marty Guzowskiej, wydane przez Wielką Literę. Miasto ma mnóstwo parków i panuje tu powszechny zwyczaj leżenia i siedzenia na trawie. A jeśli szukacie parku z bonusem, czegoś naprawdę oryginalnego,

powinniście pójść na St. Marxer Friedhof, czyli cmentarz połknięty przez park. Z kolei w Lesie Wiedeńskim (Wienerwald) znajduje się park połknięty przez las i nosi status Parku Biosfery, którego celem jest ochrona środowiska. Wiedeń, prócz niezwykłej architektury, muzeów i parków, jest miastem szpiegów i filmowców. Stolica Austrii w jednym z odcinków Jamesa Bonda zagrała jednocześnie Wiedeń i Bratysławę. Miasto pojawia się także w szpiegowskich powieściach, w tym u naszego własnego, emerytowanego szpiega Vincenta Severskiego, z którym autorka rozmawia o Wiedniu i szpiegowaniu w cesarskim mieście. Marta Guzowska doradzi także gdzie pójść z dziećmi w zależności od pogody. Choć do wiedeńskiego zoo, oceanarium, Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Historii Sztuki czy Muzeum Techniki z pewnością będzie chciał się wybrać każdy, niezależnie od wieku. Po lekturze subiektywnego przewodnika Marty Guzowskiej, natychmiast zapragniecie odwiedzić to niepowtarzalne miasto, pełne niezwykłych miejsc z historią. Książkę ilustrują zdjęcia wykonane przez syna autorki – Milana.

9


Joe Cole to wschodząca gwiazda brytyjskiego kina. Mimo młodego wieku ma już na koncie kilka znaczących ról filmowych i telewizyjnych. Najbardziej znaną jest ta w kultowym serialu Peaky Blinders, gdzie wciela się w postać Johna Shelby’ego. Warto zapamiętać to nazwisko, bo będzie o nim głośno! O zawodowych wyzwaniach, moralności programów spod znaku reality show i pokrzyżowaniu planów rodziców z Joe Colem rozmawia Kuba Armata.

Jak to się stało, że chłopak z południowego Londynu, nie znający zupełnie realiów filmowej branż y, zamarz ył, by swoją przyszłość związać z aktorstwem? - Dość wcześnie zdałem sobie sprawę, że aktorstwo to coś, co sprawia mi przyjemność. Miałem w szkole świetną nauczycielkę dramatu, która potrafiła zarazić nas swoją pasją. Od kiedy pamiętam uwielbiałem wcielać się w różne postaci, ale myśląc poważnie o przyszłości zawsze planowałem iść na uniwersytet. Wpoili mi to rodzice, którzy byli przekonani, że jeśli bym z tego zrezygnował, nie czekałyby mnie w życiu zbyt ciekawe perspektywy. W wieku 19 lat dołączyłem jednak do National Youth Theatre i dzięki odrobinie szczęścia jakoś dalej poszło. Rodziców czekała kolejna niespodzianka, bo jeden z two-

10

ich braci postanowił pójść tą samą drogą. - Pochodzimy z takiego środowiska, że ani ja ani moja rodzina nie mieliśmy żadnych znajomości w kręgach aktorskich. Większość moich przyjaciół to hydraulicy. Nie mieliśmy zatem najmniejszego nawet punktu odniesienia. Wszedłem w ten świat zupełnie po omacku. Niepokój, zwłaszcza u rodziców, był czymś zupełnie naturalnym. Zresztą sam przez pewien czas nie postrzegałem aktorstwa jako przyszłego zawodu, a raczej coś, co sprawia mi przyjemność. Teraz nie wyobrażam sobie innej drogi, podobnie chyba jak mój brat Finn, z czego bardzo się cieszę. Traktuje starszego jako wzór?

brata

- Być może, choć nie wiem czy się do tego przyzna (śmiech). Finn obrał podobną ścieżkę do mojej - grał w szkolnych spektaklach,

pracował z tymi samymi nauczycielami. A potem spotkaliśmy się na planie Peaky Blinders. To był pierwszy projekt Finna. Kiedy przeszedł casting i dostał tę rolę cieszyłem się dużo bardziej niż z własnych sukcesów. Pomyślałem: Wow, zagramy razem w jednym z największych brytyjskich seriali. To się dzieje! Byłem dumny z młodego. Zachowałem się chyba wtedy jak prawdziwy starszy brat (śmiech). Z dzisiejszej perspektywy udział w Peaky Blinders to dla ciebie błogosławieństwo czy raczej ryzyko utożsamienia z jednym bohaterem? - To była świetna przygoda, którą postrzegam wyłącznie pozytywnie. Zdecydowałem się odejść po jakimś czasie z Peaky Blinders, bo potrzebowałem nowych wyzwań. Uważam się za ambitnego człowieka, chciałbym wcielać się w bardzo różnych bohaterów i stawiać przed sobą kolejne

Joe Cole, Peaky Blinders (2013 - )

rozmowa

JESTEŚ ZAWSZE TYM, CO DOSTAJESZ


wyzwania. Wydaje mi się, że w przypadku tego serialu dotknąłem sufitu, uznałem że mój czas minął i to dobry moment, żeby powiedzieć pas. Nie chcę żeby zabrzmiało to naiwnie albo arogancko, ale nie czułem żadnego strachu, że może to być zła decyzja. W ogóle czerpię teraz chyba jeszcze większą przyjemność z oglądania Peaky Blinders, niż gdy byłem jego częścią. Wciąż są tam moi przyjaciele, w dodatku nie znam scenariusza, więc kompletnie nie wiem, co się wydarzy. W końcu poczułem się jak prawdziwy fan! Mówisz o różnorodności, a tymczasem możemy oglądać cię w kolejnym kryminalnym serialu Gangs of London. Możesz wyjść z gangu, ale gang nie wyjdzie z ciebie? - Śmieszna sprawa, prawda? Postanowiłem skończyć swoją przygodę z jednym z topowych gangsterskich seriali, a jakiś czas później w pewnym sensie wchodzę do tej samej rzeki. Zresztą w pierwszej chwili pomyślałem: O nie, znowu gangi. To był czas, kiedy dostawałem wiele propozycji zbliżonych do roli w Peaky Blinders, a czułem potrzebę czegoś kompletnie innego. Na początku byłem dość sceptycznie nastawiony, ale kiedy przeczytałem scenariusz, okazał się cholernie dobry. Wtedy już nawet nie chodziło o to czy chcę, czułem że po prostu musze wziąć w tym udział. Trudno opr zeć się wrażeniu, że poza małymi wyjątkami jak Black Mirror, wcielasz się w dość mroczne postaci. - Tacy bohaterowie są chyba nieco bardziej interesujący, nie uważasz? Jasne, mogę zagrać w klasycznej komedii romantycznej,

ale nie wydaje mi się, żeby to było zbyt ciekawe. Jako aktor jesteś zawsze tym, co dostajesz. Sam do końca nie wiem czemu powierzane są mi takie role, ale zawsze szukam w nich czegoś nowego, interesującego. Dlatego uważam, że choć Peaky Blinders i Gangs of London mogą wyrastać z tego samego pnia, wiele je od siebie różni, podobnie jak bohaterów, w których się wcielam. Czy praca nad skomplikowanymi, niejednoznacznymi postaciami ma też dla ciebie wymiar terapeutyczny? - Do pewnego stopnia na pewno. To okazja, by przyjrzeć się z bliska różnym aspektom swojej osobowości, także tym, które na co dzień staramy się ukryć. W życiu, w wielu sytuacjach musimy się hamować, a plan filmowy pozwala wyładować się i zrzucić cały ten emocjonalny balast. Zwłaszcza, kiedy mam możliwość wcielać się w bohaterów, wywodzących się z różnych miejsc, środowisk, borykających się z innymi problemami. To wszystko sprawia, że mogę odnaleźć w sobie coś zwierzęcego, prymitywnego. Z wielu umiejętności, których nabywasz do ról korzystasz później w życiu? - To jedna z najlepszych rzeczy związanych z naszą pracą. Cały czas uczysz się czegoś nowego i możesz później wykorzystać to w swoim życiu. Czymś takim jest dla mnie na przykład tajski boks, który trenowałem przy okazji przygotowań do Modlitwy przed świtem. Niektóre z tych umiejętności mogą się też przydać w kolejnych filmach. Na przykład akcent. Przeszedłem już chyba przez wszystkie możliwe angielskie akcenty (śmiech). To w ogóle ważna i chyba nie-

Pojawiasz się zarówno w produkcjach filmowych jak i telewizyjnych, jesteś częścią biznesu, który bardzo mocno się zmienia w ostatnich latach. W kinach blockbustery coraz mocniej wypierają propozycje autorskie, a te z kolei podatny grunt znajdują w różnych telewizyjnych formatach. - To prawda, kino arthouse’owe nie jest już tak popularne jak kiedyś, ale głęboko wierzę, że dobre filmy zawsze się obronią. Jestem podekscytowany rozwojem telewizji, zarówno z perspektywy widza, jak i aktora. Udział w takich serialach jak Peaky Blinders czy Black Mirror daje dużą zawodową satysfakcję. Poza tym w przeciwieństwie do filmu, masz tam naprawdę sporo czasu na zbudowanie i rozwój postaci. W pewnym momencie, przynajmniej tak jest w Wielkiej Brytanii, scenarzyści zaczynają pisać pod ciebie, co zapewnia duży komfort. Może cię zaskoczę, ale ludzie, którzy podchodzą porozmawiać o mojej pracy, najczęściej przekonują, że ich ulubionymi bohaterami są ci, których kreowałem właśnie w telewizji. Nie przeszkadza ci to? - W ogóle, bo wiem, że z uwagi na kolejne sezony serialu widzowie łatwiej się angażują i zakochują w tych postaciach na dłuższy czas. Zresztą sam podobnie do tego podchodzę. Pamiętam jak rozpłakałem się po finale Prawa ulicy, a na filmach mi się to nie zdarza. Czułem, że spędziłem wspólnie z granym przez Dominika Westa bohaterem wiele godzin i nagle to wszystko w jednej chwili się skończyło. Dlatego rozumiem

zdj. materiały prasowe

Modlitwa przed świtem (2017)

rozmowa

doceniana sprawa, bo nagle zdajesz sobie sprawę, że to w jaki sposób mówisz jest ważną częścią twojej osobowości. Dlatego odczuwam ulgę jak po skończonej pracy znowu mogę mówić „po swojemu”.

Gangs of London (2020 - )

11


rozmowa One of these days (2020)

emocjonalne reakcje widzów seriali. Na tym polega magia telewizji. W jednym ze swoich ostatnich filmów wcielasz się z kolei w bohatera, który bierze udział w dość osobliwym konk u r s i e . To r o d z a j r e a l i t y s h o w, gdzie kilkanaście osób walczy o samochód, a ich zadanie polega na tym, by ani na moment nie oderwali dłoni od maski pojazdu. Wygrywa ten, kto wytrzyma najdłużej. Co wydarzenie takie jak to mówi o dzisiejszej kondycji człowieka? - Mamy obsesję podglądania innych ludzi ich sukcesów i porażek. Ci, którzy decydują się wziąć udział w takich konkursach, liczą nie tylko na nagrodę, ale też sławę. Tyle że finalnie to chyba niewiele w ich życiu zmienia. Wygrywają samochód wart 20 tysięcy dolarów, od którego muszą jeszcze odprowadzić podatek, a ryzykują własnym zdrowiem - fizycznym i psychicznym. Rodzi się pytanie, czy warto? Być może ci ludzie mają nawet swoje pięć minut, ale towarzyszy temu szereg skutków ubocznych. W angielskich mediach głośno było niedawno o samobójstwach, jakie popełniło kilka osób z przeszłością w reality show. Trzeba o tym rozmawiać, bo pułapek związanych z celebryckim życiem jest pewnie co niemiara. Oglądałeś kiedyś tego typu programy? W Polsce pier wsza edycja Big Brothera była niewyobrażalnym hitem, który gromadził przed telewizorami cały kraj.

12

W przeszłości owszem, podobnie jak wszyscy. To jednak ten format programu, którego od dobrych kilku lat nie mogę już oglądać. Myślę, że od czasów pierwszych reality show bardzo mocno zwiększyła się nasza świadomość w tym kontekście. Powstało wiele artykułów, książki czy dokumenty na temat tych programów i wątpliwej moralności z nimi związanej. Nie bawi mnie już podglądanie ludzi, którzy najczęściej pogrywają tam własnym kosztem. Jak wiele ten konkurs powiedział ci o cierpliwości? - Sporo powiedział mi o umiejętnościach, które trzeba posiadać, by porywać się w ogóle na start w czymś takim. Musisz na przykład czuć się komfortowo z tym, że przez długie godziny się nudzisz. Żyjemy dzisiaj w bardzo szybkich czasach, gdzie zewsząd bombardowani jesteśmy kolejnymi bodźcami, więc na nudę de facto nie ma miejsca. A przynajmniej do momentu kiedy w naszym smartfonie nie wyładuje się bateria. Technologia sprawia, że nasza głowa cały czas pracuje, permanentnie jest zajęta. Nie jest to ani dobre ani zdrowe. Jak zatem starasz się odciąć od technologii, która zewsząd nas otacza? - Nic oryginalnego, chodzę na siłownię trochę się zmęczyć. Poza tym, staram się nie mieć telefonu w sypialni i tym samym tę godzinę po przebudzeniu czy przed pójściem spać nie patrzeć w ekran smartfona. To takie drobnostki, które mają spore znaczenie.

Duża aktywność w mediach społecznościowych to dziś dla aktora część zawodu? - Myślę, że zwłaszcza w ostatnich latach tak może być to odbierane. Choć nie doszliśmy chyba jeszcze do momentu, w którym trzeba byłoby korzystać z tego cały czas, codziennie publikować nowe zdjęcia i być aktywnym 24 godziny na dobę. Nie uważam się za niewolnika technologii czy mediów społecznościowych. Korzystam z nich, bo dzięki temu w bardziej bezpośredni sposób mogę wyrazić swoją opinię na jakiś temat. Na pewno jest to lepsze niż wylądowanie na pierwszej stronie tabloidu. Nie jest to jednak coś, co by mnie specjalnie interesowało. Poza tym nie jestem nawet najbardziej znanym Joe Colem. Palma pierwszeństwa należy do byłego znanego piłkarza i reprezentanta Anglii, który tak samo się nazywa. To trochę ułatwia sprawę (śmiech). A jak sam ze sławą?

radzisz

sobie

- To wszystko u mnie przebiegało stopniowo, nie było jednego momentu, w którym z zupełnie anonimowego człowieka stałem się kimś mocno rozpoznawalnym. Na co dzień ludzie wykazują sporo szacunku i taktu, więc nie jest to uciążliwe. Zresztą to bardzo miłe, kiedy podchodzi do mnie ktoś obcy i mówi, że ceni moją pracę. Albo gdy przyznaje jak bardzo przeżył śmierć postaci, w którą wcielałem się przez dłuższy czas na ekranie. Oczywiście muszę go wtedy przeprosić i pocieszyć, ale to właśnie te słowa, które jako aktor najbardziej chcesz usłyszeć (śmiech). R o z m a w i a ł K U B A A R M ATA


film

FILMOWE STRZAŁY

GNIAZDO

SZARLATAN

SEKRET BOGINI FORTUNY

reż. Sean Durkin Wielka Brytania/Kanada, 2020

reż. Agnieszka Holland Cz/Ir/Sł/Pl, 2020

reż. Ferzan Özpetek Włochy, 2019

Thriller nakręcony przez jednego z ciekawszych amerykańskich reżyserów młodego pokolenia, Jude Law w roli głównej, a w tle wielka, opuszczona posiadłość, w której mieszkali ponoć kiedyś członkowie Led Zeppelin. I choć przy hotelu Overlook z Lśnienia Stanleya Kubricka to raczej przytulna, rodzinna rezydencja, cała ta wyliczanka zapowiada się co najmniej intrygująco. To, że Sean Durkin potrafi opowiadać pełne napięcia historie, udowodnił dziewięć lat temu w Martha Marcy May Marlene. I choć od błyskotliwego debiutu minęło trochę czasu, pewnych rzeczy najwyraźniej się nie zapomina. Gniazdo to świetnie napisana opowieść o tym, do czego prowadzić może agresywny kapitalizm. O chorej ambicji, presji, postrzeganiu męskości, potrzebie klasowej przynależności, ale też wiążącej się z tym spirali sekretów i kłamstw. Swojego bohatera, głowę rodziny i lansującego się na człowieka sukcesu Rory’ego, Durkin nakłuwa niczym laleczkę voodoo. W miarę rozwoju fabuły da nam do zrozumienia, że jątrząca się coraz bardziej rana tak łatwo się nie zabliźni.

Agnieszka Holland niejednokrotnie udowadniała już, jak ciekawym filmowym materiałem może być dla niej biografia. Do Ludwiga van Beethovena, Arthura Rimbauda czy Garetha Jonesa dołączył Jan Mikolášek. Postać spośród tej galerii w równym stopniu zapomniana, co kontrowersyjna. Jedni widzieli w nim bohatera, wszak czeski zielarz i uzdrowiciel pomógł wielu zwykłym ludziom, którym tradycyjna medycyna nie pozostawiała żadnej nadziei. Inni oskarżali o to, że lecząc prominentnych przedstawicieli nazistowskiego oraz komunistycznego reżimu, znajdował pod ich skrzydłami schronienie. Cieni w biografii Mikoláška było zresztą znacznie więcej, co w pierwszej kolejności interesuje polską reżyserkę. Nie chcę robić cały czas żywotów świętych - mówiła w wywiadzie Holland, nawiązując do głównego bohatera Obywatela Jonesa. W obu tych produkcjach widać pewien rozmach w opowiadaniu, zachodni sznyt, który zawsze imponuje mi w filmach najbardziej cenionej na świecie polskiej reżyserki. Podobnie jak to, że w tych indywidualnych historiach często sprzed wielu lat potrafi zawsze znaleźć bardzo aktualne konteksty.

Ferzan Özpetek uchodzi za jednego z czołowych stylistów współczesnego kina europejskiego. Jego filmy wypełniają starannie zakomponowane kadry, w których dopracowany wydaje się nawet najmniejszy scenograficzny detal. Formalna elegancja, malownicze krajobrazy, intensywne kolory mogłyby służyć za idealny pejzaż, gdyby tylko nie ingerowali w niego bohaterowie. Zagubieni, chaotyczni, pełni słabości, a mimo to nieustający w próbach celebrowania życia. Choć czasem ktoś albo coś musi im w tym pomóc. Takim zrządzeniem losu, choć nieco dramatycznym, dla Artura i Alessandra, pary gejów z wieloletnim stażem, jest konieczność chwilowej opieki nad dziećmi ich przyjaciółki. Sytuacja ta wywraca pełne rutyny życie mężczyzn do góry nogami, przynosząc nieoczekiwaną szansę na zażegnanie kryzysu w związku. Mieszają się perspektywy, role społeczne, ale też nastroje widzów, którymi Özpetek stara się zręcznie żonglować. I choć momentami może ocierać się w tym wszystkim o kicz, finalnie wychodzi z tego obronną ręką. Zupełnie jak jego bohaterowie.

Premiera: 9 października Ocena: �����

Premiera: 9 października Ocena: �����

Premiera: 16 października Ocena: �����

zdj. materiały prasowe

KUBY ARMATY

13


Człowiek - mucha fot. Feliks Nazarewicz, sier pień 1928 r., źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

FLIRT STARYCH FOTOGRAFII Z NOWOCZESNYM DESIGNEM Te najbardziej intymne podróże w czasie odbywają się w zaciszach naszych domów i mieszkań, kiedy otwieramy stare pudełka z fotografiami, a popękany papier fotograficzny ugina się lekko pod naciskiem naszych palców, opowiadając historie ludzi, miejsc i wydarzeń sprzed lat. Czy wtedy przez myśl przeszło komuś, że te momenty mogą stawić opór upływającemu czasowi i przybrać materialną formę w świecie, gdy słowo „nowoczesny” reprezentuje przedmioty tak bardzo przez wielu pożądane? Jaka jest zatem szansa, że połączenie tego, co vintage ze współczesnym designem rokuje na długi i dobry związek? 14


Jest upalne, letnie popołudnie na krakowskim Kazimierzu. Na parterze zabytkowej kamienicy przy Miodowej 22 czas zatrzymał się w miejscu. To tu, codziennie od wielu lat stare fotografie Krakowa, Warszawy i Ameryki wyszukane w cyfrowych archiwach przybierają formę obrazów do wnętrz, dzięki którym to, co do tej pory nieodkryte i zapomniane, ma szanse na swoje drugie życie. Reprodukcje zdjęć vintage stają się tu sentymentalną opowieścią o przeszłości bliskiej naszym sercom. To ułamki sekund schwytane w czasach, gdy fotografia miała jeszcze swój pierwiastek tajemnicy, a nawet pewien rodzaju sacrum.

Plac Now y, 1930 r., fot. Stanisław Mucha, źródło: Muzeum Historii Fotografii w Krakowie

U lica Puławska w Warszawie, 1968 r., fot. Zbyszko Siemaszko, źródło: NAC

Willa R ożnowsk ich, 1925 r., źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

15


Stare zdjęcia ludzi i miast, rysowane przez światło w czerni i bieli, otrzymały formę nowoczesnych obrazów do wnętrz. To z pozoru kontrastowe połączenie pozwala na stworzenie dekoracji do mieszkania, które dodają przestrzeniom wartości sentymentalnej i podkreślają piękną ludzką wrażliwość. Poruszają w nas te struny, z których dźwięki łączą przeszłość z teraźniejszością komponując się finezyjnie w fotograficzny minimalizm wielkiego manifestu.

Te n i s i s t ka , 1 9 4 7 r. , f o t . To n i Fr i s s e l l

K obiet y w kapeluszach, 1950 r., f o t . To n i Fr i s s e l l

Weeki Wachee Springs, Flor ida, 1947 r., f o t . To n i Fr i s s e l l

Galeria LueLue ul. Miodowa 22, Kraków tel. 728 551 024

16

Lamy, Cusco (Peru), 1952 r., f o t . To n i Fr i s s e l l

galeria@LueLue.pl www.LueLue.pl

facebook.com/GaleriaLueLue instagram.com/galeria_luelue/


PEŁNA NADZIEI I INSPIRACJI Mamy za sobą ciekawy i trudny czas, przed nami wiele wyzwań w nowo stworzonej rzeczywistości. Historia miejsca Niebieski, trwa nieprzerwanie już trzecią dekadę. Od kameralnego skromnego miejsca na pustym Salwatorze, poprzez szalony rozwój krakowskiej turystyki i hotelarstwa w kolejnych latach, aż po miejsce gdzie jesteśmy teraz... Jesień niesie więc wiele nowych wyzwań, którym należy i można sprostać. W naszych kuchniach zagościły więc tak długo oczekiwane aromaty i smaki lata. W nowym letnio-jesiennym menu pojawiły się piękne kwiaty cukinii z podkrakowskich ekologicznych upraw. Smażymy je w tempurze i podajemy z jogurtowym dipem z bazylią. Do tego jako idealne połączenie proponujemy kieliszek zimnego Frizzante z winnicy Munzenrieder z austriackiego Burgenlandu... Może to już czas najwyższy zapomnieć o tym co złe i nieprawdziwe, żyć chwilą w promieniach słońca, które tu na Salwatorze nad Wisłą są przecież najpiękniejsze.

Obiekt powstał w roku 2000 jako kameralna stara kamienica nad Wisłą, z 13 pokojami i małą restauracyjką w podziemiach. W latach 20082010 przeszedł rozbudowę, by wrócić do działania jako kompleks 50 pokoi z dużą restauracją na 150 miejsc, idealną pod różnego rodzaju eventy, w tym przyjęcia weselne. Ponadto w obiekcie znajduje się centrum odnowy i relaksu VanillaSpa, zespół sal konferencyjnych oraz tradycyjna pizzeria włoska Fresco.

Mini Spa to oferta dla naszych najmłodszych gości, bo im również należy się odpoczynek i pielęgnacja po trudach lata. W Vanilla Spa czekają więc aromatyczne masaże płynną czekoladą, słodkimi winogronami, kokosem lub żurawiną, z możliwością wykonania ich we wspólnym gabinecie z mamą lub tatą...

17


rozwój osobisty

Muszę być z wami szczera, zabierałam się do napisania tego tekstu ponad dwa miesiące. Naraziłam wydawcę na niepotrzebny stres i nerwy, za co Marcinie bardzo Cię przepraszam :) Wiedziałam, że chcę napisać o kobietach, wiedziałam, że tekst ma być szczery, prawdziwy. Mimo tego, słowa przychodziły z trudem. Wszystko, co chciałam napisać wydawało mi się zbyt banalne. W końcu jednak doszłam do wniosku, że często silimy się na górnolotne słowa, a siła tkwi w prostocie. Dlatego dzisiaj jestem tu z Wami i chcę podzielić się swoją refleksją o kobiecie. Chcę pisać o kobietach bo mnie fascynują, ich zaradność, wielozadaniowość, łatwość przystosowywania się, siła, odporność. Pracuję z nimi każdego dnia i widzę, jak się zmieniają, jak rozkwitają. Oczywiście wymaga to wysiłku i ciężkiej pracy, i nie każdy ma siłę, żeby z tym się zmierzyć. Wiem, bo sama przez to przeszłam. I dlatego ta reflaksja będzie o kobiecie, którą najlepiej znam - o mnie. Mam nadzieję, że moje doświadczenia dadzą Wam siłę do działania i zmotywują do zmian. Kilka lat temu, gdy wiele działo się w moim życiu, niekoniecznie dobrego, po jednym ze spotkań, powiedziałam do Pani Magdy Sękowskiej (mojej pierwszej mentorki): Pani Magdo, rozwój osobisty jest tak cholernie ciężki. Musiałam z pozycji pani wszechwiedzącej zejść do pozycji ucznia. Zrozumiałam wtedy dwie rzeczy o rozwoju osobistym. Po pierwsze, tego naprawdę trzeba chcieć i ciężko nad tym pracować. Po drugie, to nie jest dla każdego. W tamtym momencie nie miałam planu na życie, na karierę zawodową, ale podświadomie czułam, że chcę coś zmienić. Celowo użyłam słowa „chcę”, a nie muszę, ponieważ uważam, że człowiek nic nie musi. Każdy z nas może się zmienić, ale musi tego bardzo chcieć, sam dla siebie, nie dla innych. Wspomniany przeze mnie czas był okresem z zawirowaniami w życiu prywatnym i zawodowym. Nigdy wcześniej nie musiałam się borykać z uczuciem, że jestem bezwartościowa, nijaka, bezbarwna. Co więcej, nigdy wcześniej się za taką nie uważałam. Aż do tamtego momentu. Czułam wtedy, że muszę coś zrobić, muszę zmierzyć się ze swoją przeszłością i demonami, które w niej tkwią, żeby pójść dalej. I zrobiłam to. Własną pracą, poświęceniem, wkładając w to dużo wysiłku. Często zdarza się, że lu-

18

dzie czekają w swoim życiu na przełom, że „coś się stanie”. Jednak te przełomy rzadko kiedy przychodzą same. Owszem, zbieg okolicznosci może pomóc nam w karierze czy życiu prywatnym, ale pozostawianie życia przypadkowi może sprawić, że ten przypadek, na który czekamy nigdy nie nadejdzie. Szczęściu trzeba pomóc i wziąć życie we własne ręce. Powiem Wam tylko tyle… dla mnie to było błogosławieństwo. Nigdy nie zapomnę, gdy podczas jednego ze spotkań Pani Magda powiedziała: Stworzyłam potwora. Dla mnie był to najcenniejszy komplement jaki kiedykolwiek usłyszałam. Wiedziałam, że pewien etap mam za sobą. I nie myliłam się. W tym czasie moja kariera zawodowa zaczęła napierać tempa, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. Z Ani stawałam się Panią Anią. Na imprezach, które kiedyś obsługiwałam, zaczęłam na nich bywać jako gość. Zaczęłam poznawać coraz więcej ludzi i poszerzać sieć swoich kontaktów. I tak trafiłam do GE Healthcare, gdzie przeżywam renesans swojej kariery zawodowej. Zajęłam się tym, co potrafię najlepiej, czyli zarządzaniem. Wiedziałam już jak lubię pracować i jak chcę prowadzić zespół. Wiedziałam, że chcę budować turkusową organizację, gdzie każdy z członków zespołu w równym stopniu przejmuje odpowiedzialność za podejmowane działania. Dla wnikliwych polecam książkę Turkusowe zarządzanie, która o 180 stopni odwraca pojęcie zarządzania w organizacji. Na sukces w mojej codziennej pracy wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze, lubię to, co robię. Po drugie, mam wolną rękę i duże zaufanie u przełożonego. Po trzecie, firma daje mi duże możliwości rozwoju poprzez szkolenia, programy mentoringowe. Ta ciągła chęć rozwoju sprawiła, że pod-

jęłam decyzję o rozpoczęciu studiów dziennikarskich. Taka studentka Drugiego Wieku :). Zawsze lubiłam pisać, ale robię dużo błędów ortograficznych. Ludzie często, zamiast na treści, skupiali się na tych błędach i je wytykali, co skutecznie zniechęciło mnie do pisania. Pisanie przestało być przyjemnością a wyzwaniem, z którym nie chciałam się mierzyć. Do czasu. Jestem dyslektykiem, robię błędy w każdym języku i zdecydowałam się studiować dziennikarstwo. Okazało się jednak, że ortografia nie stanowi dla mnie już takiego problemu. Być może nigdy nie była przeszkodą, tylko dopiero teraz to zrozumiałam? Słowniki, edytory tekstu i cudowne osoby, które mnie wspierają otworzyły przede mną nowe możliwości. I tu trochę prywaty: Weronika Kwoka, mój dobry duszku - dziękuję. Dziękuję, że mogłam z Tobą pracować zawodowo, i że mam Cię w gronie znajomych prywatnie. Jesteś bardzo zdolną kobietą, z wielkim potencjałem. Wykorzystaj go, jak tylko czujesz, że powinnaś. Po roku pracy w General Electric zostałam wybrana na leaderkę grupy Women’s Network. To otworzyło przede mną kolejne możliwości, ale też wiązało się dużym obowiązkiem i misją jaka została mi powierzona. Głównym celem Women’s Network w GE jest wspieranie kobiet w zawodach, głównie wykonywanych przez mężczyzn. GE Power, Avation, Oil&Gas czy Healthcare. W naszym krakowskim biurze pracowicy to w większości deweloperzy, architekci, projekt managerowie… ogólnie rzecz biorąc świat IT. I w tym właśnie środowisku pracuje 30% kobiet w różnym wieku. Pierwszym wyzwaniem, z jakim musiałam się zmierzyć, było to, że koledzy uważali, że przynależenie do Women’s Network jest oznaką słabości. Że ich koleżanka jest tak niekompetentna, że potrzebuje wsparcia.


I tu zrobiłam coś, na co nie zdobyły się inne grupy. Umożliwiłam Panom udział w spotkaniach, szkoleniach, warsztatach. Pozwoliłam im się poznać i zobaczyć od środka co robi Women’s Network i jaki ma cel. Taki stan rzeczy utrzymujemy do dziś. I z perspektywny czasu mogę powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę. Nie można walczyć z wykluczeniem samemu wykluczając. Należy mieć otwarty umysł i nie bać się podjąć ryzyka, robiąc coś nie standardowego. Drugi temat, z którym musiałam się uporać, to jak spełnić oczekiwania grupy. To akurat nie było trudne. Demokracja i samoorganizacja. Przed końcem roku spisywaliśmy pomysły, potem odbywało się głosowanie i w planach na następny rok pojawiały się tematy, które dostały ich najwięcej. Każdy z członków zostawał przypisany do zorganizowania wybranej przez siebie akcji. Dzięki temu mógł się wykazać, poprowadzić projekt od A do Z i się czegoś nauczyć. Turkus :) Trzeci temat jaki był dla nie ważny, to wyjść poza struktury GE. Zamarzyło mi się, aby stworzyć sieć składającą się z podobnych grup wspierających kobiety z różnych krakowskich firm. Udało się to zrealizować w grudniu 2019 roku, na spotkaniu, które obyło się w krakowskim klubie Hevre. Spotkanie niby podobne, a jednak inne. Dlaczego? Bo prawdziwe i bliskie skórze. Założyłam sobie, że chce znać wszystkie prelegentki, i że mają one być z różnych biznesów. I tak udało nam się zgromadzać na scenie: Iwonę Trędowską, architekt wnętrz oraz właścicielkę firmy budowlanej Trędowska Design oraz Moti Investment; Dorotę Smagur, dyrektor hotelu Hilton Garden Inn w Krakowie; Sylwię Zarzycką, prawnik i założycielkę fundacji Między Niebem, a Ziemią oraz Krystynę Wożniak, Principal Enterprise Architect w General Electric. Efekt końcowy przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. Dziewczyny bez ogródek opowiadały o swoich karierach, wzlotach i upadkach, walce z chorobami. Tak bardzo się od siebie różniły, a jednak było coś co je łączy. Siła, wytrwałość, misja, otwartość, zasady, którymi się kierują. Dla mnie osobiście ten wieczór nie był wyjątkowy dlatego że udało mi się spełnić swoje plany. Był wyjątkowy, ponieważ po raz kolejny pokazał mi jak bardzo ważne jest budowanie swojej sieci kontaktów. Jak ważne jest, aby kobiety się wspierały i były na siebie otwarte. Jak ważne jest bycie sobą i postepowanie w zgodzie ze sobą. I choć w tym roku druga edycja spotkania się nie odbędzie, ze

względu na panującą pandemię, to wiem, że to nie koniec tego projektu, to jedynie czas na jego lepsze przygotowanie. Jakiś czas temu, z Anią Paczuską, która prowadzi Grupę GE Women’s Network w Warszawie stworzyłyśmy projekt Jedno zdanie które zmieniło Twoje życie. Pomysł wpadł nam do głowy po Mentoring Walk Vital Voises, w którym brałyśmy udział jako mentees. Moim mentorem był Wojciech Bojanowski i pracował ze mną nad wystąpieniami publicznymi. Po kilku próbach na ławce w Łazienkach Królewskich przy temperaturze -12 stopni powiedział: Anka, przestań udawać kogoś kim nie jesteś, nie bądź sztywnym kołkiem, inaczej nikt Ci nie uwierzy. To jedno zdanie otworzyło mi oczy. Zdanie, które pozwoliło mi zrozumieć, że nie muszę być taka jak inni. Że nic nie muszę, ja mogę. Że nie powinnam skupiać się na swoich słabościach, lecz rozwijać swoje mocne strony. I oczywiście, drogi Czytelniku, powiesz, że 90% kobiet mówi to samo. Że mówią jedno, a robią drugie. I ja się z tym absolutnie zgadzam. Spotykam się z tym każdego dnia, zarówno ze strony kobiet jak i mężczyzn. Dlatego tak ważnym jest, żeby zacząć od siebie i być przykładem, a nie od wymagania tego od innych. Puste słowa zawsze pozostają pustymi słowami i nigdy się nie obronią. Droga jaką przeszłam była długa i czasami mozolna, jednak uważam, że każda sytuacja miała wpływ na to, gdzie jestem teraz. Dlatego zachęcam Was drodzy Czytelnicy do refleksji nad tym, gdzie się znajdujecie i czy to jest to, czego chcecie od życia. Jeśli tak, to wspaniale, gratuluję Wam z całego serca. Jeśli nie, to zastanówcie się, gdzie chcecie być i jak to zrobić? Bądźcie świadomi własnej odpowiedzialnosci za życie i tego, że nikt bardziej nie będzie dbał o Was, niż Wy sami. Bądźcie motorem swojej zmiany. Nie zmienia to faktu, że bardzo często potrzeba kogoś, kto w nas uwierzy, zaufa i da wolną rękę w działaniu. Kto pozwoli się nam rozwinąć, popełniać błędy. Kto poda rękę, kiedy się potkniemy. Tego wam życzę. Ja miałam szczęście pracować dla takiej osoby - Piotrze dziękuję. Tekst dedykuję absolutnie wszystkim, to z was czerpię mądrość i siłę :)

ANNA ZEMŁA

Anna jest częścią GE od 4 lat, pełniąc rolę Office Managera i Site Security Leadera. Do jej największych sukcesów zaliczyć należy utrzymanie przez biuro GE w Krakowie 6 miejsca w rankingu Great Place to Work przez 2 lata z rzędu. Anna, w ramach codziennych obowiązków, aktywnie działa na rzecz długoterminowych korzyści dla biura, między innymi, poprzez skuteczną renegocjację warunków wynajmu, czy ciągłą pracę nad poprawą warunków w krakowskim biurze, tak by były one zgodne z wytycznymi, ale także z najnowszymi trendami. Jej pasja i zaangażowane sprawiają, że udziela się na wielu polach, wspierając pracowników lokalnego biura jak i całego GE. Niemal od początku swojej kariery w GE jest leaderem Women’s Network, budując silną społeczność pewnych siebie kobiet, które wspierają się w wyzwaniach życia zawodowego i prywatnego. Anna jest także zaangażowanym członkiem Amerykańskiej Izby Handlowej, reprezentując interesy firmy i dbając o jej widoczność na polskim rynku. Należy również wspomnieć o bardzo dużym zaangażowaniu Anny w liczne projekty filantropijne, między innymi: Hoover Table, Kobiety Kobietom, Między Niebem a Ziemią, Krakow Business Run, Mam Marzenie, Akademia z Głową. Doświadczenie: Anna ma ponad 10 lat doświadczenia w zarządzaniu powierzchniami biurowymi i relacjami z klientem, prowadząc różnorodne projekty i inicjatywy, jako główny cel stawiając sobie poprawę i upraszczanie procesów biznesowych. Poprzez pracę nad krajowymi i regionalnymi inicjatywami osiągnęła znaczące oszczędności w kosztach funkcjonowania biura a także zacieśniła współpracę z innymi biurami GE. W ostatnim czasie była odpowiedzialna za całościową relokację biura. Edukacja: Anna jest absolwentką Harvard Business School Publishing, obecnie studiuje dziennikarstwo i komunikację społeczną na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. W wolnym czasie Anna uwielbia jeździć konno, uprawiać kitesurfing i słuchać muzyki.

19


rozmowa

W TEATRZE JUŻ NIKT NIE KASZLE O tym, że teatry są obecnie jednymi z najbezpieczniejszych miejsc, z Krzysztofem Głuchowskim, Dyrektorem Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie rozmawia Edyta Sotowska - Śmiłek Ostatnie miesiące przyniosły kryzys na wielu płaszczyznach naszego życia - ekonomiczny, społeczny, eduk acyjny. Okazały się także ciemnym czasem dla twórców. Jak ten okres znieśli ludzie teatru? - Ludzie teatru są dosyć twardzi. Równocześnie posiadają bardzo dużą wrażliwość - wszystkie uczucia mają na wierzchu. Dlatego z jednej strony doświadczenie izo-

20

lacji było bardzo trudne, z drugiej widzę, że wszyscy wytrzymali, dali radę. Obok wielu innych branż, jak turystyka czy gastronomia właśnie ludzie kultury w sposób szczególny zostali dotknięci pandemią. Właściwie z dnia na dzień stracili możliwość pracy, a tym samym dochodów. Nie został im dany żaden wybór, żadna alternatywa. Przyznam - dla mnie to był również niełatwy okres. Przez pierwsze dwa miesiące nieustannie miałem do czynienia z całą masą ludzkich tragedii - nie tylko ludzi pracują-

cych na etatach, ale także wszystkich, którzy są freelancerami i pracują wokół teatru. Widzieliśmy co się dzieje w całym naszym otoczeniu i nie był to optymistyczny obraz. Jednocześnie też odczuwaliśmy, że teatry w tym okresie są jedynymi z ważniejszych kulturotwórczych miejsc - łączą ludzi, integrują, dają nadzieję. Dlaczego dziś potrzebujemy teatru i twórców?


Jak odbierasz opinie - czas skupienia się na sobie, bliskich, zwolnienia tempa? - Niewątpliwie jako zbiorowość wszyscy zwolniliśmy, choć ja, osobiście mam zgoła odmienne doświadczenia. W okresie pandemii miałem trzy razy więcej pracy niż normalnie… przez pewien czas byłem jedynym pracownikiem, który przychodził do pracy. Ilość spraw, które miałem do załatwienia i ilość rozmów telefonicznych, które musiałem przeprowadzić była tak wielka, że domownicy kompletnie by ze mną oszaleli. A w teatrze i tak nikogo nie było, zatem siedziałem tam praktycznie od rana do wieczora. Spowolnienie spowodowało kilka rzeczy. Po pierwsze - zaczęliśmy spędzać więcej czasu z bliskimi, co dla jednych było fascynującym przeżyciem, dla innych niestety nie zawsze okazało się czymś dobrym. Musieliśmy nauczyć się żyć ze sobą na nowo. Właściwie jest to jeden z tematów spektakli w tym sezonie. Nazwaliśmy ten sezon Nowy Świat i postanowiliśmy badać sytuacje, które są dla nas nowe. Nie mówimy tutaj o nowych odkryciach, technologiach, o mitycznym oczekiwaniu na cudowne panaceum czy cudowną szczepionkę, tylko o tym, czego doświadczamy. fot. Bartek Barczyk

- Właściwie teatr istnieje tak długo jak nasza cywilizacja. Pamiętam teatr w Syrakuzach, jeden z najstarszych w Europie. Do dzisiaj stoi i do dzisiaj odbywają się w nim spektakle. Teatr przetrwał wiele zawirowań dziejowych i zawsze był potrzebny. Nie jest masowy, ale ma bardzo dużą siłę oddziaływania. Mam poczucie, że zwłaszcza teraz, kiedy na nowo otworzyliśmy sceny – jesteśmy miejscem, gdzie możemy coś przeżywać, dzielić się emocjami, odczuwać wspólnotę. W Krakowie mamy wiele świetnych scen, wspaniałych twórców. Teatry zawsze były pulsem tego miasta. Teatr jest potrzebny, ponieważ stymuluje, próbuje stawiać pytania nie zawsze wygodne, nie

Jak to było z tym Końcem świata? Czy było warto igrać z losem? - Rzeczywiście, wszyscy mówią, że wykrakaliśmy. Rok temu, we wrześniu rozpoczęliśmy słynny pandemiczny sezon, od nazwy Koniec Świata. Większość tytułów tego dotyczyła – dotykała zarówno naszych lęków, jak i życia pozbawionego lęków. Dotyczyła obłędu ludzkości, która nie zwraca uwagi na to, że koniec świata jest bliski i z uporem ku niemu zmierza. W różnych aspektach. Skoro rośnie zanieczyszczenie, spożycie, to nie dzieje się samo. My się do tego przykładamy – najczęściej świadomie, wiedząc i niejednokrotnie dyskutując na ten temat. Nie zmieniamy jednak stylu życia, nie słuchamy pojedynczych osób. Taka była

Wracajmy do teatrów (...) - teatry są prawdopodobnie najbezpieczniejszymi miejscami w zestawieniu z wszystkimi innymi miejscami publicznymi. Posiadamy liczne zabezpieczenia, widz przychodzi do nas tylko po to, żeby zobaczyć sztukę. Nie zna ludzi, z którymi się styka, nie wymienia z nimi rozmów, nie dyskutuje w teatrze, nie wchodzi w międzyludzką, fizyczną interakcję. Nie je, nie baluje, nie świętuje, nie pije alkoholu. Ogląda sztukę w określonym czasie i wychodzi.

rozmowa

zawsze takie, które chcielibyśmy usłyszeć. Otwiera drogę do refleksji, wzruszenia, radości. To są wszystko te uczucia, których teraz bardzo potrzebujemy. Obecnie bardziej niż teatru, który nas ustawia i krytykuje, potrzebujemy takiego, który jest nas dotyka, jest blisko i dostrzega, co jest dla nas ważne.

przewodnia myśl tamtego sezonu. Nie spodziewaliśmy się, że weryfikacja nadejdzie tak szybko. Nie było przecież naszą intencją, żeby w trakcie sezonu coś nagle zrobiło „bum” i dokładnie nam pokazało, jak krucha jest nasza cywilizacja, jak wiotkie są relacje, nie tylko międzyludzkie, ale też międzypaństwowe, a ludzkość niepozbierana, samotna i bezradna. Jak zbiorowość nie potrafi podjąć najbardziej racjonalnych decyzji, czy też dopuścić do głosu ludzi, którzy cokolwiek potrafią i na czymkolwiek się znają. To widać po pandemii, która odsłoniła nam bezmiar chaosu jaki panuje na całym świecie. To jest coś, co teatr naturalnie obserwuje. Dlatego postanowiliśmy obecny sezon nazwać Nowy Świat. My nie chcemy recenzować nowych sytuacji, w których ludzkość nie potrafi się odnaleźć. Wystarczy, że wszyscy odczuwamy je na własnej skórze. Po prostu chcemy odnaleźć pozytywne wartości i nimi się podzielić. Być może jest to czas, w którym powinniśmy się zwrócić w stronę tradycyjnych wartości. Mówię tradycyjnych z przekąsem, bo chodzi mi o takie jak miłość, prawda, lojalność. Obecnie świat tego potrzebuje i tego potrzebują nasi widzowie. Ludzie, mówiąc dość kolokwialnie, zostali mocno

21


rozmowa

przejechani przez sytuację pandemiczną. Myślę, że to nie jest koniec. Jesteśmy na początku słynnego powiedzenia z Gry o Tron, czyli: Winter is coming i dlatego powinniśmy patrzyć na świat jaśniej. Stąd nowy sezon nie jest sezonem o tytule opresyjnym, tylko o tytule niosącym nadzieję. Nowy Świat. Czy Nowy Świat - to próba zaklinania rzeczywistości? - My przede wszystkim w tym naszym Nowym Świecie zajmiemy się własną odpowiedzialnością. Wszystkie nasze spektakle w pewnym sensie będą mówić o małej, ale jednak osobistej odpowiedzialności.

Krzysztof Głuchowski - człowiek kultury, kurator wystaw, producent teatralny, filmowy i telewizyjny, współorganizator festiwali filmowych, muzycznych i teatralnych. Dyrektor instytucji kultury – wcześniej Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, a od 2016 roku Dyrektor Teatru w Krakowie. Mąż aktorki Narodowego Starego Teatru Iwony Budner, ojciec dorosłego syna.

22

Jesteśmy po pierwszych premierach. Co one niosą? - W Jedzonko Katarzyna Szyngiera, Mirek Wlekły i Marcin Napiórkowski pokazują, że od naszych prywatnych wyborów, naszej świadomości i tego, czy wiemy co jemy zależą losy świata. My, a nie globalne organizacje, decydujemy o przyszłości ludzkości – na przykład chodząc codziennie do supermarketu. To samo dotyczy spektaklu Ludwiczek Rafała Szumskiego i Daniela Malchara. To wspaniała kreacja, krótka impresja na temat jednego z największych geniuszy muzycznych Ludwiga van Beethovena, o którym wiemy przede wszystkim, że był w pewnym momencie kompletnie głuchy, jakbyśmy dziś poprawnie powiedzieli nie-

pełnosprawny, a do czego nie chciał się przyznać. To spektakl o tym, że sami decydujemy, że zostaliśmy pozbawieni prawa do ciszy. Jakie światy w tym sezonie z e s p ó ł Te a t r u S ł o w a c k i e g o nam jeszcze pokaże, czym się z widzami podzieli? - Później będziemy mówić o kryzysie mężczyzny. W spektaklach, takich jak Ameri Cane Mirka Kaczmarka – to kryzys mężczyzny po pięćdziesiątce, jego samotność, nieumiejętność poradzenia sobie z życiem. Natomiast kryzys mężczyzny w rodzinie zobaczymy u Szymona Kaczmarka na podstawie Garcii w monodramie Marcina Kali-


Tego samego, ale już bardziej pozytywnie, będziemy szukać w wielkim sporze wielkich rodów, czyli naszej operze narodowej, jak jest określany Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale Jana Stefaniego i Wojciecha Bogusławskiego. To będzie zupełnie nowe i dla wielu zaskakujące odczytanie tego utworu przez Cezarego

fot. Bartek Barczyk

Tomaszewskiego, z zupełnie nową aranżacją muzyczną Tomasza Leszczyńskiego. To będzie musical - show z rozmachem właściwym temu gatunkowi. Poszukamy możliwości zgody narodowej pomiędzy odwiecznie zwaśnionymi plemionami krakowiaków i górali, czy też jak chce mówić Cezary plemionami kowbojów i Indian. To będzie ukłon i zwrócenie się ku naszej niedocenianej kulturze ludowej, która z jednej strony jest poddawana intensywnej obróbce marketingowej, z drugiej zaś zbytnio trywializowana. Następnie zajmiemy się tym, co jest bardzo bolesne, czyli problemami wykluczenia młodych ludzi. Takiego niemądrego naśladownictwa głupich zabaw dorosłych. Będzie to prapremiera kanadyjskiego dramatopisarza Jordana Tannahilla na scenie Domu Machin Spóźnione odwiedziny, w reżyserii Iwony Kępy. Sztuka bardzo podobna do schematu uprawianego wcześniej przez innych, świetnych dramatopisarzy, czyli dwa małżeństwa spotykają się na kolacji, by rozwiązać problem z dziećmi. Jednak tutaj chodzi o dużo tragiczniejszy i zdecydowanie nierozwiązywalny problem. Sztuka ta jest o wybaczeniu i nadziei. Kolejnym projektem będzie Tysiąc nocy i Jedna Wojtka Farugi i Magdy Fertacz, w którym przyjrzymy się wydarzeniom rewolucji islamskiej z 1979 roku przez pryzmat starych perskich opowieści. Zgoła inny w klimacie będzie spektakl O dwóch doktorach i jednej pacjentce czyli seks, władza i medycyna, napisany specjalnie dla naszych aktorów przez Macieja Wojtyszkę. Potem spotkamy się na Scenie MOS z prapremierą Zimowli Dominiki Słowik. Książka, która otrzymała w zeszłym roku Paszport Polityki to wspaniały przykład cudownej literatury realizmu magicznego. Reżyseruje Kuba Roszkowski, muzykę przygotuje Artur Rojek. Wraca do nas Wojtek Klemm ze sztuką koreańskiego autora, mieszkającego na stałe w Berlinie, Bonna Parka - Powarkiwania drogi mlecznej. To jest kolejna sztuka, która stara się zwrócić uwagę na chaos i nieprawdopodobną kakofonię znaczeń, które zewsząd nas atakują. Robi to jednak w taki sposób, że zanosimy się ze śmiechu do momentu, w którym zaczynamy sobie uświadamiać, że sami jesteśmy na scenie. Na zakończenie sezonu przygotujemy podsumowanie wyjątkowego projektu Piotra Augustyniaka i Bartosza Szydłowskiego, jakim jest Sztuka Myślenia. Już sam tytuł mówi o naszej tęsknocie za tym, co coraz rzadsze, a ciągle

kluczowe. Ten projekt jest fenomenalnym zjawiskiem, gdzie publiczność najpierw uczestniczy w performansie, następnie odbywa się wykład ze znamienitymi gośćmi, mistrzami swoich dziedzin, zwieńczony dyskusją z publicznością. W tym sezonie mamy też prezent dla najmłodszej publiczności. We współpracy z Narodowym Bankiem Polskim przygotowujemy artystyczne wydarzenie bez precedensu. Już w połowie października na scenie w pięknych, historycznych wnętrzach NBP przy ul. Basztowej przedstawimy projekt Magdaleny Miklasz i Maćka Podstawnego Piotruś Pan i Jakub Hak na podstawie Jamesa Barriego. Będzie to spektakl typowo rodzinny. Co ciekawe, będzie połączony z warsztatami edukacji ekonomicznej dla dzieci. Zatem będzie to projekt o wartości i wartościach.

rozmowa

sza, Agamemnon. Odniesień do mitologii będziemy mieć w tym sezonie więcej. Szykujemy debiut obiecującego reżysera Jana Jelińskiego, który zatytułowany jest Boginie i wprost odwołuje się do mitologii greckiej. Jeśli tylko wnikliwiej się przyjrzeć znajdziemy tam zapis naszej rzeczywistości. Nagle okazuje się, że bogowie, boginie, nimfy są nam bliżsi niż się wydaje.

Co ciekawego, co nowego powiecie o człowieku? Czy widz zobaczy tam siebie samego? - My zawsze opowiadamy o człowieku, a raczej jesteśmy odbiciem. Staramy się dostrzec to, co w codziennym pędzie nam umyka. Tym zajmuje się teatr i oczywiście chcę tu podkreślić, że teatr musi istnieć, ponieważ jest to jedyne miejsce, w którym można przeżyć coś jeden niepowtarzalny raz. Doznać wzruszenia albo radości albo katharsis albo nawet znudzenia. Niemniej jednak są to bodźce, które nie dostarczy żadne inne medium, jeśli oczywiście chodzi o tzw. podnietę intelektualną. Wracajmy do teatrów - chcę zachęcić wszystkich, ponieważ uważam i nie jestem w tym przekonaniu odosobniony - teatry są prawdopodobnie najbezpieczniejszymi miejscami w zestawieniu z wszystkimi innymi miejscami publicznymi. Posiadamy liczne zabezpieczenia, widz przychodzi do nas tylko po to, żeby zobaczyć sztukę. Nie zna ludzi, z którymi się styka, nie wymienia z nimi rozmów, nie dyskutuje w teatrze, nie wchodzi w międzyludzką, fizyczną interakcję. Nie je, nie baluje, nie świętuje, nie pije alkoholu. Ogląda sztukę w określonym czasie i wychodzi. Dlatego pomimo tego, że ciągle posiadamy ograniczenia, że wszyscy musimy siedzieć w maskach na ograniczonej widowni, to jesteśmy zdecydowanie najbezpieczniejszym miejscem. Myślę, że logiczne myślenie, a właściwie podchodzenie do zaistniałej sytuacji ze zdrowym rozsądkiem i z zachowaniem oczywiście bezpieczeństwa, wyjdzie nam wszystkim na zdrowie.

23


24

artysta


artysta

Sylwia Dębicka SZTUKA, KTÓRA UWODZI ELEGANCJĄ Ilustracje Sylwii Dębickiej sprawiają, że przenosimy się do innego świata. Świata, w którym moda przenosi się do innego wymiaru, nabierając nieco onirycznego, fantasmagorycznego charakteru. Artystka sprawia, że sztuka staje się kluczem, który otwiera przed nami bramkę do krainy pełnej niezwykłości – w tym sezonie to właśnie

działówki Sylwii Dębickiej zdobią kolejne wydania naszego magazynu. Temat ilustracji modowej odmienia się od dłuższego czasu przez wszystkie przypadki, zwłaszcza dzisiaj, w świecie Instagrama, gdzie każdy podgląda każdego. Niezwykle trudno stworzyć własny, unikatowy język wizualny, który nie poddaje się modom ani

wpływom innych, mocnych osobowości. Sylwii Dębickiej, która ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie (grafika i projektowanie mody), to się jednak udało. Jej ilustracje oraz kolaże zdradzają doskonałe opanowanie warsztatu, a jednocześnie pokazują własny charakter zawieszony między potrzebami współczesności i artystyczną, romantyczną duszą artystki.

25


artysta Sylwia lubi operować czystą, konturową kreską, która wskazuje na zainteresowanie grafiką. Wiele z prac, jak choćby ta stworzona pod wpływem emocji związanych z „czarnym protestem”, została utrzymana w minimalistycznej, monochromatycznej tonacji. Artystka lubi dodawać do niej paletę, którą określiłbym mianem „skandynawskiej”, a więc cieliste beże, nawiązując do nurtu modowego minimalizmu. Nadają one pracom niezwykłej elegancji, przywołując na myśl dawne zdjęcia czy serigrafie. Taka sztuka ma również niebagatelny walor estetyczny z komercyjnym podtekstem. Może stanowić doskonałe uzupełnienie salonu, biura czy showroomu, nadając im unikalny charakter. Ten wymiar docenił w tym roku Cracow Fashion Week, zapraszając artystkę do współpracy w ramach projektu 10 Designers x AliExpress. Sylwia Dębicka, obok takich artystek jak m.in. Natasha Pavluchenko, Beata Śliwińska czy Magdalena Pankiewicz, stworzyła ilustrację nawiązującą do krakowskiego tygodnia mody i jego Partnera Generalnego – AliExpress. Ilustracje zostały przeniesione na tuniki i zaprezentowane na wybiegu przez modelki w czasie gali Cracow Fashion Awards w Centrum Kongresowym ICE Kraków, pokazując że współczesna moda i sztuka mówią tym samym językiem. Instagram.com/silsouri

26


27

artysta


motolounge fot. motopodprad.pl

MA BENZYNOWE V6 POD MASKĄ, PONAD 5-METROWE NADWOZIE, 7 FOTELI I POCHODZI PROSTO Z USA. CHCIELIBYŚCIE POZNAĆ TAKIE AUTO? TO NOWY FORD EXPLORER, KTÓREGO 6 GENERACJA WRACA DO EUROPY. SPRÓBUJĘ GO WAM PRZEDSTAWIĆ!

Poza tym pytanie postawione w tytule: Czy auto przyjmie się nad Wisłą? nie jest takie przypadkowe. Fordem eksplorowaliśmy południową Polskę, która obfituje w przepiękne górskie krajobrazy, a naszą bazą wypadową była właśnie rodzinna miejscowość Adama Małysza, czyli Wisła. Ale dość już tych gier słownych. Jak i jest Ford Explorer? Na pewno jest duży i amerykański. Jego długość to 5,05 metra, prawie 2 metry szerokości i niemal 1,8 m wysokości. Swoje pochodzenie zdradza ogromnym grillem, sporym prześwitem, dużymi kołami (20 cali) i płaskim dachem z panoramicznym oknem dachowym, który ciągnie się do elektrycznej klapy bagażnika.

28

Klient wizualnie może wybrać jedynie wersję (Platinum lub ST-line, ta druga jest 1000 złotych droższa) i lakier. Na prezentacji mogliśmy zobaczyć jego 4 warianty (od srebrnego, przez brązowy po czerwony i niebieski), ale z roku na rok będzie ich przybywać. Mnie osobiście auto z tyłu przypomina nową Kię Sorento, głównie przez podobne reflektory, ale z boku i z przodu to już całkiem inne auto. Duża maska, proste linie i brak fikuśnych kształtów sprawia, że auto jest poprawne, ale w wyglądzie raczej niczym nie szokuje. Reflektory są oczywiście w technologii LED.

A jaki jest w środku? Również ogromny, ponieważ każdy z 7 foteli gwarantuje naprawdę sporo miejsca nad głową i nogi. Co ważne, nawet przy rozłożonym komplecie siedzeń bagażnik nadal ma niezłe 330 litrów. Konkurencja w takiej konfiguracji zazwyczaj oferuje niecałe 200. Gdy jednak postawimy 5 siedzeń, do dyspozycji użytkownika jest płaska podłoga (tylne fotele składają się i rozkładają elektrycznie) i 1137 litrów pojemności. Gdy złożymy jeszcze te 3 miejsca z drugiego rzędu to oferowana przestrzeń ma aż 2274 litry – to już naprawdę ogrom! Co ważne, Explorera można kupić w Polsce tylko w konfiguracji 7-osobowej.


Na moment zatrzymam się na tym elemencie auta, bo przypomina zdecydowanie rozwiązanie Tesli. Prezentowany na nim

system SYNC 3 radzi sobie całkiem intuicyjnie, ale nie rozumiem czego Ford nie postawił na horyzontalne rozwiązanie. Owszem, same komunikaty z nawigacji, audio czy innych systemów auta wyglądają przejrzyście, ale nie są idealnie dopasowane do takiego formatu ekranu. Skąd wziął się w Europie? By ten model pojawił się w Europie, Ford musiał dorzucić trochę innowacji by samochód przeszedł surowe wymogi emisji spalin. Dzięki temu Explorer stał się hybrydą plug-in. To zaowocowało oszczędnością

paliwa i możliwością przejechania na prądzie nawet 40 kilometrów (z baterii o poj. 13,6 kWh). Co ciekawe, tryb EV działa naprawdę nieźle, a i ten zwykły hybrydowy też nieźle wykorzystuje silnik elektryczny, który pojawił się pomiędzy motorem spalinowym, a skrzynią biegów. Dzięki temu w aucie jest normalna, 10-biegowa skrzynia automatyczna, a nie wirtualne rozwiązanie CVT.

motolounge

Wracając jednak za kierownicę, kierowca i pasażer z przodu ma do dyspozycji podgrzewane i wentylowane fotele regulowane elektrycznie. Wieniec „kółka” również może być podgrzewany. Za multifunkcyjną kierownicą znalazł się ekran zegarów jako wyświetlacz (różne motywy w zależności od trybu jazdy), a na środku deski rozdzielczej pojawił się pionowy ekran dotykowy, którego okala listwa z bardzo fajnego drewna.

Dodam tylko, że ładować Forda można tylko złączem TYPE 2, więc z normalnego gniazdka trwa to 6h, a z szybszej ładowarki około 4,5 h. Jaki napęd? Jak na wielkiego SUVa przystało Ford jest AWD. Pracą napędu steruje oczywiście komputer, ale auto radzi sobie w terenie całkiem dobrze. Masa 2,5 tony gwarantuje stabilność, a przednie koła w odpowiednim momencie dołączane są do tylnej osi, która na co dzień prowadzi Explorera. W zależności od wybranego trybu jazdy (a jest ich aż 7) auto zmienia swoją charakterystykę. Inaczej pracuje automat, wspomaganie kierownicy lub ingerencją układów w jazdę (ESP etc.). Co ważne , pojawił się również tryb do jazdy z przyczepą, a to niezbyt popularne w hybrydach.

29


motoounge

Jeśli chodzi o tryby elektryczne, to dodatkowe 4 opcje pozwolą użytkownikowi wybrać czy chce jechać tylko na prądzie lub hybrydzie czy raczej doładowywać silnikiem spalinowym baterie. Działa to oczywiście na zasadach rekuperacji. Jak się jeździ? Jeździ się bardzo płynnie i dynamicznie. Automat genialnie radzi sobie z tym sporym autem, a 3-litrowe V6 o łącznej mocy z elektrykiem ma aż 457 KM, które po prostu zaskakuje. Auto potrafi przyspieszyć i wcisnąć w fotel, a na drodze szybkiego ruchu spokojnie dotrzymuje kroku bardziej konwencjonalnym samochodom. Przy tym jest dobrze wyciszone, a zawieszenie zestrojone dość kompromisowo z lekkim przesunięciem w stronę miękkości/komfortu. Parę uwag mam jednak do hamulców, ale w sumie auto jest ciężkie więc trzeba być na to przygotowanym (wymaga po prostu wcześniejszej reakcji) oraz układu kierowniczego. W końcu jest to Ford więc oczekiwałbym większej precyzji. Wyjaśnieniem może być głównie amerykańskie przeznaczenie i mniejsze dopasowanie do europejskiego rynku. Oczywiście nie oznacza to, że polecenia kierownicy nie są przekazywane na koła, ale nie jest to tak konkretne jak w innych modelach tego producenta. Jeśli chodzi o osiągi, Explorer do pierwszej setki potrafi rozpędzić się w 6 sekund! Prędkość maksymalna to aż 230 km/h. Pokażcie mi jakiegoś SUVa, który też to potrafi, a nie jest sportową wersją danego modelu? Będzie ciężko. Czy to się opłaca? Ford podszedł do Explorera trochę zero-jedynkowo. Konfigurator tego modelu nie jest za bogaty, ponieważ w Polsce możemy wybrać tylko jeden silnik z automatem i tylko dwie wersje wyposażenia. Za około 366 tysięcy złotych mamy do dyspozycji szybkiego i dużego SUVa z naprawdę bogatym wyposażeniem. Ciężko też szukać bezpośredniej konkurencji, bo tańsza (np. Skoda Kodiaq) nie będzie miała takiego silnika, a z podobną mocą łapią się tylko auta segmentu Premium (BMW, Audi), które są dużo droższe. Oczywiście Ford wykonany jest starannie i posiada sporo ciekawych opcji wyposażenia (kamerę cofania z widokiem 360, szereg

30

systemów bezpieczeństwa i wiele udogodnień – choćby masaż foteli przednich), ale jest jednak marką popularną i na każdym kroku producent podczas prezentacji to podkreślał. Jeśli chodzi o spalanie, to hybrydowy napęd potrafi ostudzić zapędy Forda na paliwo. Podczas jazd testowych w górskim otoczeniu wyniki z prawie 400-kilometrowej trasy to około 9-10 litrów. Aż strach

pomyśleć ile auto paliłoby bez elektrycznego wspomagacza… Czy tak przedstawiony Explorer was do siebie przekonał? Myślę, że to dobra propozycja, ale nie wiem czy ten model będzie popularny w kraju nad Wisłą. Duży koszt zakupu może odstraszać, chociaż ten Ford ma „wszystkie papiery” by taką cenę obronić! K O N R A D S T O PA motopodprad.pl


rys. Sylwia Dębicka

moda


newsy fot. Łukasz Pukowiec

DZIKOŚĆ SERCA W DNA duetu VICHER wpisana jest energia, ruch i zmiany. U progu pandemii, Inez i Katarzyna – siostry, które tworzą VICHER, zaprezentowały swoim odbiorcom kolekcję Wild at Heart SS 2020, która uwodzi klimatem kalifornijskich wzgórz, słońca i oceanu. Kapsułowa kolekcja KOKORO, która niniejszym ujrzała światło dzienne, jest zapowiedzią jesieni. Kokoro to japońskie określenie oznaczające serce i umysł, to pochwała piękna wyrastającego z doświadczania życia. Projekty duetu sióstr VICHER koncentrują się w tej minikolekcji na wyrafinowanej formie i nonszalancji, która przechodzi we

32

wzajemnie uzupełniające się sportowe, egalitarne formy. Z jednej strony projektantki proponują pochwałę zmysłowości poprzez delikatne transparentne jedwabne suknie, koronkowe body, głębokie dekolty i asymetrię; z drugiej zaś w kolekcji widoczne są charakterystyczne mocne ramiona, geometryczne kształty i printy. Kolekcja celowo balansuje między kontemplacją a spektaklem – raz odwołuje się do doświadczania zmysłowego i namacalnego piękna, by w kolejnej odsłonie docenić to co niematerialne i ulotne. Kolekcja KOKORO projektowo i konceptualne została zamknięta w kilku kategoriach:

sugestii, nieregularności i prostoty. Odbiorca poddawany jest sugestii poprzez delikatność i nieoczywistość form jedwabnych sukien; nieregularność odzwierciedlają kształty, a prostota wyraża się w szlachetności tkanin (bawełny, jedwabiu czy wełny). Mocny i charakterystyczny monogram, tworzący skrót nazwy marki od najmocniejszych liter – VHR - pojawia się w różnych wariacjach: na bawełnianych sukienkach, dresach czy jedwabnych chustach. Charakterystyczna już dla duetu VICHER warstwowość, sposób łączenia form, faktur i tkanin daje możliwości wielu stylizacji, czyniąc kolekcję ponadsezonową.


newsy f o t . K a t e’s S t u d i o

ZAKOCHANA W KOBIECOŚCI Ubrania polskiej marki Lovin tworzone są z myślą o dwóch aspektach – kobiecości oraz indywidualności. W nowej sesji zdjęciowej dla marki wzięła udział influencerka Jagoda Czarnowska. Pierwsze spojrzenie na zdjęcia odkrywa, że mamy do czynienia z modą dla kobiet nietuzinkowych, kochających trendy i pragnących podkreślić swoją osobowość. Kreacje inspirowane są romantyzmem kobiecej duszy i starają się go podkreślać rozmaitymi detalami – koronkami, falbanami czy efektownym printem. To propozycje dla kobiet, które nie dały się uwieść współczesnemu zacieraniu się granic między modą

kobiecą i męską. Lovin tworzy dla klientek, które lubią eksponować swoją kobiecość, podkreślając look taliowanym krojem czy falbanami krótkiej sukienki. Rzeczy sprawdzą się zarówno w czasie codziennych zajęć, ze sneakersami na stopach, jak i w czasie wieczornego wyjścia do modnej restauracji. Uszyte z dobrej jakości materiału rzeczy od pierwszego spojrzenia wpadają w oko, a jakość wykonania sprawia, że chcemy je zakładać codziennie.

33


newsy fot. materiały prasowe

WYSOKI POZIOM FASHION DESIGNER AWARDS W Forcie Mokotów jurorzy prestiżowego konkursu Fashion Designer Awards wybrali 9 finalistów, a 10. finalistę dodali internauci w wyniku głosowania na stronie fashiondesignerawards.com.pl. Finał 11. edycji konkursu już 9 października w Warszawie. Lounge jest patronem medialnym wydarzenia. Jurorzy w składzie m.in.: Agnieszka Więdłocha, duet Paprocki&Brzozowski, Marieta Żukowska, Dawid Woliński, Joanna Horodyńska, Rafał Michalak i Ilona Majer (MMC), Dorota Williams, Vasina, Mikołaj Komar, Ola Nagel i Maja Handke oraz Joanna Sokołowska-Pronobis stanęli przed arcytrudnym zadaniem. - W tej edycji z powodu pandemii uczestnicy mieli 3 miesiące na przygotowanie się, dobrze wykorzystali ten czas, kolekcje były świetnie, bardzo starannie odszyte, radość dla naszych oczu – mówi Joanna Sokołowska-

34

-Pronobis, pomysłodawczyni i producentka konkursu. - Postanowiliśmy, oprócz zwycięzcy, nagrodzić również wybranego finalistę i wraz z Batonikiem Duplo zapraszamy do naszego teamu na 24 godziny przed najnowszym pokazem MMC. Laureat nagrody zobaczy, jak wygląda od strony backstage’u przygotowanie pokazu – dodaje Rafał Michalak z MMC. Marieta Żukowska dodaje: - W jury FDA jestem od wielu lat tegoroczne kolekcje są kolorowe, geometryczne, zobaczyłam ciekawe faktury i ręcznie malowane tkaniny. Poziom był bardzo wysoki. Lista osób zakwalifikowanych do finału: Edyta Czarnota, Wiktoria Frankowska, Paulina Grzanka, Aleksandra Klekot, Klaudia Klimas, Manuela Korecka, Adrian Lewandowski, Maja Pilarek, Magdalena Pupczyk i Rafał Zakrzewski.

Na finalistów czeka imponująca pula nagród, m.in. nagroda finansowa 20 tys. złotych, wyjazd na targi Premiere Vision 2021 do Paryża z Cisowianką Perlage, 3-miesięczny kontrakt z DPD Polska na obsługę kurierską, wyjazd na International Young Designers Contest Kiev 2021, a od Partnera Głównego Batonika Duplo - profesjonalny pad pomocny w projektowaniu oraz staż w pracowni MMC. Do tego dla wybranych finalistów są: staż w dziale kostiumografii i charakteryzacji TVN, nagroda specjalna – 24 godziny na backstage pokazu MMC przed premierą nowej kolekcji, wyjazd na targi Tissue Premier 2021 do Lille we Francji z firmą Electrolux i staż w pracowni Paprocki&Brzozowski. O look modelek podczas obrad zadbali Partnerzy Beauty AA Wings of Color, Gold Polska i Quantum Clinic, a dopełnieniem stylizacji było obuwie marki Kazar.


newsy fot. _.Bella.Blue._

MODA W PSIM ŚWIECIE Moda w psim świecie? Czemu nie! Wszystko za sprawą młodej polskiej marki HEY DOG Co., tworzonej w Krakowie przez projektantkę Annę Pirowską. Ręcznie wykonywane oraz malowane akcesoria dla zwierząt podbiły już serca osób na całym świecie, pokazując jak wielki potencjał drzemie w polskich startupach. Rzeczy od HEY DOG Co. wpisują się w globalne trendy, nie tylko jeśli chodzi o krój czy kolorystykę, ale też sposób wykonania. Do produkcji stosowane są tradycyjne, rzemieślnicze narzędzia, dzięki czemu mamy do czynienia z wysokiej jakości produktem, który można określić mianem ‘art’ i ‘slow’. Niezwykle ważny dla marki jest również aspekt proekologiczny – projektantka nie używa szkodliwych klejów czy plastiku, często wykorzystuje końcówki serii i materiały z recyklingu, odzyskuje elementy,

wprowadzając je ponownie do użycia. Unika również nadprodukcji – rzeczy powstają w krótkich seriach, na zamówienie konkretnego klienta. - Bliska więź z klientami to coś, co wyróżnia moją markę - mówi Anna Pirowska. - Lubię tworzyć zamówienia dla konkretnego psa, dobierać kolory, wymyślać niestandardowe rozwiązania. Często odbieram wiadomości od ludzi, którzy chcą, by ich pupil posiadał coś niepowtarzalnego. Kiedyś napisała do mnie klientka z Niemiec, że potrzebuje specjalną obrożę dla psa przewodnika, który pomaga osobom niepełnosprawnym. To było niezwykle ciekawe wyzwanie, które dało mi wiele satysfakcji. Projektantka zachęca, by personalizować wiele elementów, począwszy od imienia na obroży, po dobór kolorów umieszczonych na skórze - dzięki temu można mieć swój, niepowtarzalny wzór. HEY DOG Co.

lubi nawiązywać do trendów mody, chętnie wykorzystuje najmodniejsze kolory sezonu zgodne z paletą Pantone, a także klasyczne motywy, jak pepitka, panterka czy jeans. Pomysły HEY DOG Co. doceniają też znane osobowości – rzeczy polskiej marki zobaczycie u pieska Leszka od Cioci Liestyle, psa Jimmy’ego Jankesa, suczek Bibi oraz Mimi Kamili Szczawińskiej czy Łatki od Harel. Marka tworzy swoje produkty w Krakowie, coraz częściej obecna jest też w międzynarodowych butikach łączących design oraz akcesoria dla zwierząt. Rzeczy HEY DOG Co. autentycznie podbijają świat, często wędrują do Stanów Zjednoczonych, Azji, Australii, krajów Europy, w Polsce można je kupić online lub stacjonarnie w Warszawie (Perfecto). www.heydog.co

35


rozmowa

BUTY MUSZĄ BYĆ I PIĘKNE I WYGODNE Dominika Nowak

Czy to prawda, że but może być albo ładny albo wygodny? - Nie, właśnie chodzi o to, że tak nie powinno być. Projektowanie buta to szukanie kompromisu pomiędzy tymi dwoma pojęciami, to jest coś, czego zawsze poszukiwałam i robię to nadal. Tak samo jest z jedzeniem. Ja lubię jeść i dobrze, i zdrowo. Nie będę nosić ani butów niewygodnych, ani brzydkich. A szpilki – mogą być wygodne? - Muszą! Mamy takie klientki, które mają po trzydzieści par i chodzą w nich autentycznie przez cały dzień. Bardzo długo pracowałam nad tym, by szpilka była sexy i nie powodowała dyskomfortu. I możesz w niej nawet biec do pociągu, co sama ostatnio sprawdziłam.

36

Szpilki to od dawna bestseller Vandy Novak, a dopiero niedawno stworzyłaś sportowe sneakersy. Musiałaś się do tego modelu przekonać? - Pierwsze sneakersy zrobiłam jeszcze w mojej poprzedniej marce NUNC i sprzedawały się bardzo dobrze. Sneakers jest wyjątkowo trudnym produktem, na rynku jest wielka konkurencja, zarówno jeśli chodzi modele, jak i materiały, kolory czy technologie, więc żeby pokazać coś ciekawego, trzeba było chwilę nad tym posiedzieć. Z efektu jestem zadowolona, przyznam, że w mojej szafie sneakersy wygrywają teraz z innymi modelami. Czy projektantka obuwia ma wiele butów w garderobie? - Nie pytaj, bo zawsze mam jedną odpowiedź – niewystarczająco dużo!

Dominika Nowak projektowała buty dla największych światowych marek. Dwa lata temu założyła markę obuwia Vanda Novak, która szybko stała się super hot. Noszą ją gwiazdy, internetowi influencerzy oraz wszyscy, którzy cenią wyrafinowany dizajn rozmawia Rafał Stanowski

Czyli jednak?! - Buty są na tyle interesujące, że zawsze można znaleźć coś ciekawego. Sporo butów przywożę z podróży, problem jest tylko w magazynowaniem. Dlatego jeśli wejdziesz do mojego mieszkania, buty są dosłownie wszędzie. Myślę o tym, by zrobić jakieś archiwum, bo potem szukam jakiejś pary, przeczesuję kufry i znalezienie czegoś zabiera mi dużo czasu. Pomysł założenia polskiej marki butów premium wydawał się r yz ykowny. A jednak się udało i Vanda Novak jest dzisiaj super hot! - Po niecałych dwóch latach mamy zacne grono klientek. Cieszę się, że udało nam się uzyskać taki status, że kupują nas gwiazdy i kobiety z okładek, że wracają do nas same z siebie. Bardzo wierzę w uczciwość produk-


Twoje buty można kupić już w Warszawie w prestiżowych lokalizacjach – przy Mokotowskiej i w butiku 3noi w Elektrowni Powiśle. Na ile Vanda Novak ma ambicje stania się marką globalną? - Ma być, jak sama nazwa wskazuje, marką przede wszystkim polską. Słynna Wanda to przecież pierwsza polska bohaterka, taka trochę nasza Joanna d’Arc - mocna, silna, wiedząca czego chce kobieta. Rynek polski jest dla mnie bardzo ważny, buty Vanda to produkt przede wszystkim lokalny, doceniający polską, świadomą klientkę, ale oczywiście chciałabym, aby także kobiety z innych krajów mogły poznać nasze buty. Sprzedajemy poza Polską w kilku prestiżowych butikach. Jako kraj posiadamy wielkie tradycje obuwnicze, których często nie doceniamy. Polska jeszcze niedawno była trzecim producentem butów w Europie, po Włoszech i Hiszpanii. Trzeba walczyć o to, by nasze

Skąd pomysł na biznes? Czy zawsze chciałaś projektować buty? - Nie, buty wylądowały w moim życiu trochę przez przypadek. Zawsze chciałam się zajmować modą, wiedziałam to bardzo, bardzo wcześnie. Pamiętam, jak w dzieciństwie moja mama przynosiła papier perforowany z pracy, a ja siadałam i rysowałam na nim sukienki. Tworzyłam całe ich taśmociągi, rozrysowując swoje kolekcje. Miałam osiem lat i mówiłam twardo, że zostanę projektantką mody – byłam jak widzisz dość zdesperowana od małego. Kiedy uszyłaś swoją pierwszą rzecz? - Miałam szesnaście lat, gdy powstała pierwsza kolekcja ciuchów i od razu pokazałam ją w TVN. Naprawdę aż w TVN?! - Tak, to było w Instytucie Włoskim na Grodzkiej w Krakowie. Udało mi się wkręcić na organizowany tam pokaz pokaz i zaprezentować swoją kolekcję sukien, a całą imprezę relacjonowała stacja TVN.

W Paryżu nauczono mnie, że moda to nie jest dziedzina naszej ekspresji. Jeśli szukasz sposobu na wyrażanie siebie, lepiej zostać malarzem czy performerem. Moda to odbicie zbiorowego gustu.

rozmowa

zakłady nie przegrały rywalizacji z butami pochodzącymi z fabryk chińskich.

No dobrze, a jak zaczęła się przygoda z butami? - Jeszcze w szkole. Moja mama kupiła sobie kawałek koziej skóry, do siedzenia, bo to podobno dobrze robiło na kręgosłup. Złapałam tę skórkę i powiedziałam: „Robię z tego kozaki”. Poszłam do szewca, powstały efektowne oficerki. Pojechałam w nich do Paryża uczyć się mody w słynnym Studiu Bercot i okazało się, że zrobiłam szał. Nie mogłam przejść stu metrów ulicą, by nie usłyszeć pytania od przypadkowych osób, skąd mam te buty. Słyszałam, że to są pewnie kozaki od Yamamoto. Musiałam

zdjęcia: archiwum Dominiki Nowak

tu, sama jestem konsumentem, który wie, co dostaje, skąd pochodzą komponenty, lubię jakość i transparentność. Myślę, że to zostało docenione. Współpracujemy z tymi samymi dostawcami, co topowe włoskie marki. Klienci to doceniają i wspierają nas pocztą pantoflową.

37


rozmowa

je zdejmować i pokazywać, że nie posiadają metki. Ciekaw jestem, czy te buty były wygodne... - Tak, super wygodne. Pewnie do dzisiaj bym je nosiła, gdyby ich nie zjadły mole (śmiech). Jak się odnalazłaś w Par yżu, ty, projektantk a z mało wtedy znanej pod względem mody Europy Środkowo-Wschodniej? - Kiedy skończyłam paryską szkołę, pomyślałam: Co tu można zrobić, gdy jest się w stolicy Francji i nie ma się grosza? Trzeba założyć własną markę! (śmiech pytającego) - I właśnie tak zrobiłam, stworzyłam markę NUNC. Przebiedowałam strasznie przez pierwszy rok, ale później to zaczęło hulać, i to nawet bardzo dobrze. Zaczynałam od pożyczonych kilkuset Euro, a po 2 latach moje buty można było kupić już w 50 butikach na świecie. W pewnym momencie miałam klientów z Japonii, Hongkongu, Nowej Zelandii, Karaibów, z całej Europy. Przez przypadek wygrałam również konkurs mody w Dubaju i poleciałam tam, by na zaproszenie szejka wziąć udział w arabskim tygodniu mody. Siedmiu projektantów z całego świata i w tym ja, mięliśmy jeden dzień

przeznaczony tylko dla siebie. Śmieję się, że po tym wszystkim byłam słynna przez chwilę w Dubaju. Czy to prawda, że projektowanie butów jest najtrudniejsze? - Jeśli chce się projektować krawiectwo na wysokiem poziomie, to jest ono równie wymagające, trudno jest robić rzeczy naprawdę dobrze, aczkolwiek but należy do tych wyjątkowych… Tego nie da się nauczyć w rok, niezwykle ważne jest doświadczenie. Składanie wszystkich elementów w jedną całość to praca wymagająca zegarmistrzowskiej precyzji. Zdobyłaś wyjątkowe doświadczenie, projektując m.in. dla tak słynnej mar k i, jak Trussardi. Powiedz, gdzie jest trudniej – pracując dla dużego domu mody czy dla własnej firmy, jak Vanda Novak? - W Vandzie projektowanie zajmuje mi tylko 20% czasu, a nawet nie – najwyżej 10%. To jest czas, który zostawiam sobie jako przyjemność, myślę „w sobotę będę mieć więcej czasu, to sobie wreszcie coś narysuję”. Cała reszta to prowadzenie biznesu. Kiedy pracujesz dla dużej firmy, projektujesz dziennie dziesiątki modeli i skupiasz się tylko na designie. Na ile w swojej pracy musisz się liczyć z prawami rynku, z tym, czego oczekują klientki? - Zawsze musisz się tym kierować, w swojej firmie nawet jeszcze bardziej niż w dużej korporacji. W Paryżu nauczono mnie, że moda to nie jest dziedzina naszej ekspresji. Jeśli szukasz sposobu na wyrażanie siebie, lepiej zostać malarzem czy performerem. Moda to odbicie zbiorowego gustu. Trzeba mieć pokorę wobec klienta i słuchać, jakie są jego oczekiwania, a nie robić to, co Tobie się wydaje, że jest modne i ładne. To jest lekcja, którą musi odebrać każdy projektant. Jak wiele jest Dominiki Nowak w Vandzie Novak? - Mhm (chwila zastanowienia). Pytanie, jak wiele Dominika Nowak ma oblicz… Na pewno nie tworzę projektów, których

38

sama nie akceptuję. Nie zrobiłabym czegoś wbrew sobie. Myślę, że w tym momencie bardzo dużo. Vanda to chcąc niechąc taka ja… staram się robić projekty zgodne w 100% z moją filozofią i ze mną. Łatwiej się projektuje dla klienta polskiego, włoskiego czy francuskiego? - Zawsze ustawiam sobie poprzeczkę na tym samym poziomie. Dla Włochów projektuje się ciekawiej, ale nie ze względu na ich gust, tylko na poziom technologiczny. W Italii mamy najbardziej zaawansowaną produkcję butów na świecie, więc można sobie pozwolić na wiele eksperymentów. Oczywiście wymagania klientów są niezwykle wysokie, a to pobudza kreatywność. We Włoszech pojawia się pytanie, czy jest coś, czego nie da się zrobić. W pracy w Polsce wręcz przeciwnie, zaczynamy od tego, co możemy zrobić. Czy zgodzisz się, że polski k lient jest konser watywny, przywiązany do tradycyjnych kolorów i k rojów. Zgodzisz się? - Jeśli popatrzysz na Tokio, Paryż czy Nowy Jork, także w kontekście kulturowym czy historycznym, mamy wiele do nadrobienia. Mam wrażenie, że nigdy nie byliśmy krajem bardzo skupionym na estetyce, a ostatnie dekady to przykład wielu zaniedbań w tej dziedzinie. Chyba nigdy nie celowaliśmy w tym, by uważano nas za modny naród. Dlatego nasza ulica wygląda dzisiaj tak, a nie inaczej, nie inwestujemy wielkich pieniędzy w swój wizerunek. Ma to również pewne zalety. Włosi dbają niesamowicie o swój wygląd, ale przy okazji są dość powierzchowni. Czyli nasza ulica jest po prostu nudna? - Jesteśmy coraz mniej konserwatywni, a coraz bardziej świadomi mody. Mówię o młodym pokoleniu, które przywiązuje większą uwagę do estetyki. W jej surowym, zachowawczym klimacie dostrzegam bardzo ciekawe zjawiska. Czuję w nich oryginalny powiew wynikający, jak sądzę, z historii całego bloku wschodniego. To jest coś zupełnie innego od kultury włoskiej czy francuskiej. Choć dziesięć lat temu mówiłam to samo, to ciągle powtarzam – to idzie w dobrym kierunku.



#WZOROWAKRAKOWSKA JESIENIĄ PRINT WIEDZIE PRYM LOOKBOOK GK Tej jesieni inspiracje modowe sięgają dalej niż zwykle. Kojarzące się z tą porą roku czarne kalosze i stonowane płaszcze ustępują miejsca kolorowym wzorom, które w stylizacjach tworzą (nie)typowy miszmasz. Ten zamierzony chaos pokazuje, że różnorodność nie idzie w parze z niedopasowaniem. Jesienny Lookbook Galerii Krakowskiej zaskakuje bogactwem barw. Ekscentryczne połączenia kolorów i faktur, różnorodność motywów i abstrakcyjnych wzorów mówią jedno: print wiedzie prym! To cała #wzorowakrakowska: w doskonały sposób kreuje najnowsze trendy i łączy to, co najmodniejsze – tak jak łączy ludzi jako brama miasta. Może i Ty zostaniesz wzorowym uczniem jesiennej szkoły stylu Galerii Krakowskiej?

MODELKI: ŻANETA KOTARBA | MONIKA PIELA FRYZURY: SIMPLY FINE | GALERIA KRAKOWSKA MAKIJAŻ: WOJCIECH KOZUB | M•A•C COSMETICS | GALERIA KRAKOWSKA STYLIZACJE: MILENA BEKALARSKA | ASYSTENT: PIOTR TECZYŃSKI ZDJĘCIA: ROBERT PURWIN | MR. FACELESS KONCEPCJA: PR INSPIRATION

40


MONIKA Bluzka: Guess Jeans Ogrodniczki: House Naszyjnik: Mohito Beret: Loevenich | Peek & Cloppenburg P ł a s z c z : To m m y H i l f i g e r | P e e k & C l o p p e n b u r g

Ż A N E TA Koszula, spodnie: Cropp Szalik: House Płaszcz: Sinsay Kolczyki: Solar

41


Ż A N E TA S p ó d n i c a , b l u z k a : J a k e ’s | Peek & Cloppenburg Beret: Loevenich | Peek & Cloppenburg Kolczyki: Par fois Płaszcz: Christian Berg | Peek & Cloppenburg Buty: Ecco

MONIKA Koszula: Deni Cler Spódnica: Guess Jeans Marynarka, buty: Mohito Okular y : Versace | Noble Optic House To r e b k a : S i n s a y 42


MONIKA Bluzka, spodnie: Guess Jeans Golf: Mohito PÅ‚aszcz: Christian Berg | Peek & Cloppenburg Kolczyki: Par fois Buty: Ecco

43


Ż A N E TA Sweter: Solar Spodnie: Sinsay Płaszcz, chusta: Deni Cler O k u l a r y : To m F o r d | Noble Optic House Buty: Ecco

44


MONIKA To p : G u e s s J e a n s Koszula: Mohito Spodnie: House Kolczyki: Par fois Apaszka: Deni Cler Buty: House

Ż A N E TA Bluza: Sinsay Kurtka, spódnica: Guess Jeans Kapelusz, torebka: Par fois Biżuteria: Solar / Mohito Buty: Ecco 45


MONIKA Marynarka, spรณdnica: Sinsay Koszula: Cropp Nerka: Ecco Kolczyki: Par fois

46


Ĺť A N E TA Golf: Solar Sukienka: Deni Cler Czapka: House Nerka: Sinsay

47


wydarzenia

WIELKIE PIĘKNO KUBY POKAZANE W KOLEKCJI ABSOLWENTKI SAPU Patrycja Segedyn wygrywa Cracow Fashion Awards 2020 To była niezwykła podróż przez trendy, style i wyobraźnię młodych projektantów. Patrycja Segedyn wygrała konkurs dyplomów SAPU Cracow Fashion Awards 2020 nawiązującą do Kuby kolekcją „La belleza”. Nagrodę Rady Mediów otrzymała Aleksandra Szcząchor, a nagrodę koncernu LPP w wysokości 3000 zł – Agnieszka Wolnica. Wydarzenie odbyło się w Centrum Kongresowym ICE Kraków i rozpoczęło 11. edycję Cracow Fashion Week (5-13 września), który organizuje Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru w partnerstwie z Miastem Kraków. Partnerem Generalnym CFW2020 jest AliExpress. Projekt jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa.

Kolekcja La belleza Patrycji Segedyn jest efektem podróży projektantki na Kubę i spotkania z jej wielonarodową, a także wielobarwną kulturą. Uwagę zwracają niezwykłej urody tkaniny wykorzystujące metodę wax print, efektowna konstrukcja oraz misterne detale: projektantka użyła ponad 1000 koralików. - Różnorodność barw, tętno życia, piękno natury oraz elementy klasycznego stroju kubańskiego - bufy, falbany, chusty - to wszystko zawarłam w kolekcji, starając się odtworzyć tytułowe piękno tej magicznej wyspy - informuje absolwentka SAPU. Agnieszka Wolnica, doceniona przez koncern LPP nagrodą 3000 zł, przedstawiła zupełnie odmienną wizję mody. Jej kolekcja Fartuszek została zainspirowana przez babcine fartuszki, podomki, charakterystyczny element ubioru gospodyń domowych w czasach PRL. Kolekcję wzbogacają autorskie printy oraz własnoręcznie wykonane akcesoria. Projektantka była niezwykle często nagradzana, otrzymując wiele wyróżnień od partnerów i mediów CFA. Aleksandrę Szcząchor, której nowoczesne kreacje doceniła Rada Mediów, zainspirował feministyczny film – Stokrotki. Proste,

48

surowe formy kolekcji Girls just wanna... zostały wykonane z autorsko przygotowanego tyveku, na materiale umieszczono ręcznie malowane hasła zaczerpnięte z transparentów pochodzących z protestów kobiet. Całości dopełniają autorskie dodatki: torebki oraz biżuteria wykonana metodą druku 3D. Kolekcje absolwentów SAPU oceniały uznane osobowości mody: Ada Fijał, Malwina Wędzikowska, Natasha Pavluchenko, Patrycja Cierocka (Patrizia Aryton), Domi-

nika Jarema (House), Martyna Ogerman (Mohito), Anna Jatczak, Dominika Nowak (Vanda Novak), Joanna Wolff, Katie Dominy (ArtsThread, Wielka Brytania), Maciej Majzner, Mateusz Kołtunowicz czy Natalie Koter (Etnomoda, Rosja). Cracow Fashion Awards upłynęły pod znakiem walki z pandemią. Wydarzenie musiało zostać przesunięte z marca na wrzesień, liczba osób w sali Centrum Kongresowego ICE Kraków została zmniejszona, a goście musieli się dostosować do wymogów


wydarzenia Patr ycja Segedyn, La belleza: fot. Mateusz Szeliga modelka: Ewa Dudała

bezpieczeństwa. Część jury uczestniczyła w głosowaniu online, oglądając transmisję na żywo w Internecie. Cracow Fashion Awards SAPU rozpoczął niezwykły pokaz łączący modę i sztukę. W ramach trwającej już drugi rok współpracy Cracow Fashion Week z AliExpress zaproszono do współpracy 10 cenionych ilustratorów, którzy stworzyli prace nawiązujące do współczesnego świata mody. Przeniesiono je następnie na ubrania, które zostały pokazane na wybiegu w stylizacjach

Magdaleny Kęskiewicz. W projekcie wzięli udział następujący artyści: Beata Śliwińska Barrakuz, Alex Degórska, Sylwia Dębicka, Nikola Hahn, Artek Leser, Monika Libelula, Magdalena Pankiewicz, Natasha Pavluchenko, Kasia Worek i Anna Maria Zygmunt. W stylizacjach wykorzystano m.in. kolekcję Piotra Popiołka zaprojektowaną dla marki AliExpress. W czasie Cracow Fashion Awards można było również spotkać topowe influencerki, zaproszone do Krakowa przez AliExpress,

Partnera Generalnego Cracow Fashion Week 2020 – Olę Nowak oraz Angelikę Muchę (littlemooonster96). Wzięły one udział w dyskusji na temat współczesnej mody, mediów społecznościowych oraz popularności pokazywania i kupowania mody w Internecie. W rozmowie uczestniczyli także projektantka mody i obuwia Anka Letycja Walicka (wykładowca Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru) oraz Rafał Stanowski (dyrektor PR Cracow Fashion Week).

49


wydarzenia

Wieczór mody w ICE Kraków upłynął pod znakiem premier. Nowe kolekcje pokazały kreatywne projektantki, które skończyły SAPU i działają z sukcesami na rynku mody: Sandra Stachura (pokaz stylizował Mateusz Kołtunowicz), Oliwia Jankowska, Viola Jagos i Marta Pilas. Cracow Fashion Week 2020 potrwa do niedzieli, 13 września i zakończy się kolejnymi pokazami mody w Nowohuckim Centrum Kultury (godz. 18). Na wybiegu zobaczymy kolekcje przygotowane przez partnerów AliExpress – marki Aachoae, Dulzura, EIBAWN, Fitaylor, Genayoo, Hugcitar, Simple, JYSS, kpytomoa, LOVE&LEMONADE, OCSTRADE MISHOW. Następnie swoje projekty przedstawią studenci SAPU pierwszego i drugiego roku, prezentując m.in. rzeczy przygotowane w ramach ekologicznych zajęć No Waste. Cracow Fashion Awards 2020 nagrody: Kolekcja Roku: Patrycja Segedyn Nagroda LPP: Agnieszka Wolnica Nagroda Mediów: Aleksandra Szcząchor Cracow Fashion Awards 2020 wyróżnienia: Patrycja Cierocka (Patrizia Aryton): Aleksandra Szcząchor Natasha Pavluchenko: Mateusz Gurgul Ariadna: Patrycja Segedyn ArtsThread: Agnieszka Wolnica, Patrycja Segedyn Forum Designu: Sandra Małysz Michał Zaczyński: Agnieszka Wolnica Fashion Post & Fashion Magazine: Agnieszka Wolnica Elle: Agnieszka Wolnica, Sandra Małysz, Patrycja Segedyn Styl.pl: Agnieszka Wolnica White Mad: Magdalena Kulczak Więcej informacji: ksa.edu.pl cracowfashionweek.com

50


Spełnij swoje marzenia w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru SAPU to miejsce, w którym spełnisz swoje marzenia o wejściu w świat wielkiej mody. Studenci i absolwenci SAPU realizują międzynarodowe projekty, pokazują swoje kolekcje w czasie Cracow Fashion Week, tworzą własne marki lub pracują dla największych firm odzieżowych.

Fot: Gaweł Modelk i: Var ya & Patr ycja K , Reklamex Styl: Magdalena Kęskiewicz M UA : O l a Ta b l i c a Retusz: Ana Zborowska

artykuł promocyjny

C

racow Fashion Week, organizowany przez Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru we współpracy z miastem Kraków, oglądały tysiące widzów na całym świecie. Było to możliwe dzięki partnerstwie wydarzenia SAPU z globalną platformą e-commerce AliExpress. Dzięki temu w Krakowie mogliśmy zobaczyć kolekcje marek sprzedających ubrania na AliExpress, a na stronie internetowej giganta e-commerce prezentowano relację na żywo z pokazów mody, w tym pokazu dyplomowego SAPU – Cracow Fashion Awards. Dzięki współpracy SAPU z AliExpress powstał też niezwykły projekt artystyczny

10 Designers x AliExpress. 10 kreatywnych artystek i artystów stworzyło unikalne ilustracje nawiązujące do Cracow Fashion Week oraz AliExpress. W projekcie wzięli udział: Beata Śliwińska Barrakuz, Magdalena Pankiewicz, Sylwia Dębicka, Natasha Pavluchenko, Kasia Worek, Alex Degórska, Nikola Hahn, Artek Leser, Monika Libelula i Anna Maria Zygmunt. Zdjęcia wykonał dr Jerzy Gaweł, dyrektor Szkoły Kreatywnej Fotografii, która także należy do Krakowskich Szkół Artystycznych. SAPU realizuje także innowacyjne projekty w Internecie. Gdy zapanowała pandemia COVID, całe nauczanie zostało błyskawicz-

nie przeniesione do sieci, dając studentom szerokie pole innowacyjnych narzędzi edukacyjnych. Niedawno Krakowskie Szkoły Artystyczne, do których należy SAPU, realizowały we współpracy z Narodowym Centrum Kultury projekt Wirtualne Ścieżki Kultury – serię bezpłatnych wykładów i warsztatów artystycznych (nadal są dostępne na stronie wirtualnesciezkikultury. pl). W ten sposób Szkoła wpisała się w misję upowszechniania edukacji kulturalnej.

Więcej informacji na blogu: www.ksa.edu.pl

51


krakowski szlak mody

ŚLADAMI MODY W KRAKOWIE Kraków od wieków pozostawał w bliskich relacjach z modą, która wpisywała się w barwny pejzaż miasta i jego kultury. Choć nie uważa się go za stolicę polskiej mody, znajdziemy tu wiele ciekawych miejsc, a przede wszystkim – kryjące się w nich fascynujące historie. Zapraszamy na spacer stworzony w ramach akcji „Bądź turystą w swoim mieście” przez Krakowskie Biuro Festiwalowe.

Pierwsze kreacje, które można określić mianem wysokiego krawiectwa, noszono na renesansowym dworze królewskim – w komnatach i krużgankach zamku na Wawelu. Przywiązywanie wagi do stroju przynależało do codziennego savoir-vivre’u szlachty i magnaterii, kierujących swoje spojrzenie na styl i architekturę Włoch. Tę tradycję kontynuowało krakowskie mieszczaństwo. Dzięki jego umiłowaniu do detalu, czego przykładem może być również bogate wyposażenie krakowskich mieszkań, twórczość lokalnych rzemieślników podniesiono do rangi dzieł sztuki.

Bogactwo kreatywności związanej z modą prezentował również świat krakowskiej kultury – znany z artystycznego sposobu ubierania się. Sposobem na wyrażenie ekspresji związanej ze stylem były też nieco później sceny teatralne, goszczące prace wybitnych kostiumografów. Stały się one nieodłącznym elementem spektakli, które tworzyli tak znakomici twórcy, jak Stanisław Wyspiański (sam również projektował kostiumy, jest także autorem stroju Lajkonika), Konrad Swinarski czy Andrzej Wajda, współpracujący w tej materii z Krystyną Zachwatowicz.

3

1

Nasz spacer zaczynamy na Wawelu1 lub przy Muzeum Manggha2, gdzie podziwiamy oryginalne stroje japońskie. Stąd rozpościera się wspaniały widok na Wawel – zamek królewski, którego muzealne zbiory kryją piękną kolekcję historycznych przedmiotów, w tym pewne elementy związane z modą. Dalej nasz spacer prowadzi pod modernistyczny gmach Domu Handlowego Jubilat3, który w czasach PRL był miejscem zakupowych poszukiwań, niestety, z uwagi na niedobór towarów nie zawsze z happy endem.

2 1

52

W XX wieku w Krakowie rozwijał się przemysł odzieżowy, a tradycje rzemieślnicze kontynuowali znakomici krawcy i krawcowe – to oni przez dekady ubierali krakowian. Po roku 1989, gdy nastąpiło otwarcie na świat i zapanował wolny rynek, krakowskie firmy odzieżowe przeżywały intensywny rozwój. Dynamicznie rozwijała się również nauka projektowania mody, którą z międzynarodowymi sukcesami realizuje Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru SAPU.


krakowski szlak mody

5 Stąd już niedaleko do Muzeum Narodowego w Krakowie4 i jego wspaniałej Galerii Rzemiosła Artystycznego, która pozwoli nam przenieść się w czasie i poznać ubiory z przeszłości. Nieco dalej, przy ulicy Piłsudskiego znajduje się budynek dawnej Drukarni Narodowej5, gdzie znajdowała się redakcja kultowego magazynu „Przekrój” – w nim słynne na całą Polskę teksty o modzie pisała Barbara Hoff.

2 4

4

3

6

Przenosimy się teraz na Rynek Główny, by stanąć przed wspaniałym budynkiem Sukiennic6 – dawnego międzynarodowego centrum handlu suknem. Nieopodal mieści się MICET7 – muzeum Narodowego Starego Teatru, gdzie warto poddać się magii scenicznych konceptów. Następnie przechodzimy na ulicę św. Gertrudy, gdzie odwiedzamy zakład krawiecki Turbasy8.

7

8

53


krakowski szlak mody

Kierujemy się teraz w stronę centrum artystycznej dzielnicy Kazimierz9, by przy ulicy Józefa odkryć lokalne butiki i kultowy pchli targ na placu Nowym. Następnie przenosimy się na drugi brzeg Wisły – do Podgórza, dzielnicy o tradycjach przemysłowych, w której już przed wojną działały liczne zakłady odzieżowe (np. przy ulicy Węgierskiej 4 w latach 30. XX wieku mieściła się wytwórnia obuwia Globus). Przy ulicy Nadwiślańskiej 11 mijamy dawną siedzibę powojennych Krakowskich Zakładów Przemysłu Odzieżowego, a od 1967 roku – Vistuli. Chwilę oddechu łapiemy w leżącym nieopodal zabytkowym budynku Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru10 przy ulicy Zamoyskiego 52. Polecamy obejrzeć tu wystawę młodych dizajnerów i odpocząć na ławce w zacisznym, wypełnionym zielenią podwórku.

9

10 Na koniec czeka nas dłuższa podróż do Nowej Huty. W tamtejszym Muzeum PRL-u11 przeniesiemy się w czasie – powrócimy do epoki sprzed 1989 roku. Możemy jeszcze zadumać się na niedalekim placu Centralnym, wspominając kultowy w czasach komunizmu sklep Dom Mody Polskiej12 (os. Centrum A 1, przy placu Centralnym).

12

11 Zdjęcia: Patr yk Olcz yk (1,2,4,11,12) Jacek Ogiela (3,5,7,8,9,10) Wojciech Wandzel (6)

54

11

Tra s a „ Ś l a d a m i m o d y w K ra kow i e” p ow s t a ł a na potrzeby kampanii społeczno-informacyjnej „Bądź turystą w swoim mieście – zwiedzaj K r a k ó w ”, w k t ó r e j j e j i n i c j a t o r z y – M i a s t o Kraków i KBF – zapraszają krakowian do korzystania z licznych atrakcji miasta i ponownego odkrywania jego piękna. Więcej na: badz tur ysta.pl oraz krakow.travel.pl


Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl

hair: Tomasz Marut/Barbara Pieczara-Książek model: Katarzyna Sadowska | mua: Elżbieta Jaśkowska | photo: Łukasz Sokół

55


Spodnie: Zara Bluzka: H&M Buty: Bebo Kolczyki: Erase

Fotograf: ANNA PROĹšCIAK

(facebook.com/aprosciakfotografia, instagram.com/aprosciakfotografia)

Modelka: DOMINIKA

(Rebel Models) (instagram.com/d.skopinska)

Stylistka: PAULINA WITKOWSKA

(facebook.com/PaulinaWitkowskaStylistka,instagram.com/pwitkowska_stylistka)

56


Sukienka: Copenhagen Muse Czapka: Vintage Buty: Bershka Skarpetki: Gabriella Kolcz yki: Pieces

57


Spodnie: 4th & Reckless Koszula: Nly by Nelly Buty: Zara Czapka: Vintage Kolcz yki: Pieces

58


59


Spรณdnica: Vintage Koszula: Vintage Czapka: Vintage Rฤ kawiczki: Vintage Buty: Zign

60


61



Spodnie: 4th & Reckless Koszula: Nly by Nelly Buty: Zara Czapka: Vintage Kolcz yki: Pieces

63


Spodnie: Zara Bluzka: H&M Buty: Bebo Kolczyki: Erase

64


rys. Sylwia Dębicka

uroda


t ur er o n d ay

KOSMETYCZNE TRENDY

Tutti vege frutti

W ostatnich latach jesień nas rozpieszcza i nie mamy na co narzekać! Jest słonecznie, ciepło i niemal wiosennie! Naturalne kosmetyki to nieprzemijający trend- co bardzo mnie cieszy- a od jakiegoś czasu obok owoców, w kosmetykach możemy znaleźć bukiety warzyw, równie bogatych w witaminy piękna. Zamknięte w buteleczkach dary natury przenoszą nas w czasie do lata nawet podczas jesiennej pielęgnacyjnej rutyny. Nie lubisz zieleniny? Nic straconego, nałóż ją na skórę i ciesz się z jej zielonej mocy!

1. AVA Certyfikowane organiczne serum modelujące owal twarzy marchewka z groszkiem 45+ Wszystkie mamy i babcie jak mantrę powtarzają, że warzywa to samo zdrowie, no i oczywiście mają rację. A marchewka z groszkiem świetnie komponują się nie tylko na obiadowym talerzu! Ta power couple pomoże w zahamowaniu procesów starzenia się skóry, napnie, a nawet wymodeluje owal twarzy. Serio! Serum od Ava Laboratorium zawiera tylko naturalne składniki, a aż 29% z nich pochodzi z monitorowanych, organicznych plantacji. W składzie znajduje się też oliwa z oliwek, olej z orzechów makadamia oraz naturalna witamina E. Jeśli jeszcze nie znacie tego serum, to najwyższa pora to zmienić! Pojemność: 30 ml, cena: ok. 22 zł

2. Bielenda, ECO NATURE Śliwka kakadu+Jaśmin+Mango - żel do mycia twarzy nawilżająco-kojący

fot. mat. promocyjne

Bielenda specjalizuje się w naturalnych kosmetykach i mam wrażenie że z każdą kolejną serią stawiają sobie poprzeczkę coraz wyżej! Ten żel do mycia twarzy zawiera aż 99% składników naturalnych! Niebiańsko pachnie, niesamowicie delikatnie, ale skutecznie jak diabli myje nawet najbardziej wymagającą i wrażliwa twarz. No i te ekstra składniki! Śliwka kakadu która cudownie rozświetla i uelastycznia naskórek, kojący jaśmin, oraz mango- mistrz nawilżenia. Producent zadbał też wegańską recepturę, certyfikat od PETA, czy wydruk na biofilii. Brawo! Pojemność: 200 g., cena: 20 zł

66

3. BIAŁY JELEŃ FITOmydło w kostce burak i bakłażan Kto z Was nie chciałby spróbować fioletowego mydła z ekstraktami z buraka i bakłażanu?! Mydło pomimo swojego intensywnego odcienia nie barwi skóry i na pewno spodoba się najmłodszym użytkownikom! Jest delikatne i wegańskie, opiera się na naturalnej roślinnej bazie, świetnie sprawdzi się przy alergicznej i wrażliwej skórze! Pojemność: 130 g., cena: 10 zł

@ADRIANAGOLEBIOWSKA


Maseczki od l’biotica to nie lada gratka dla skóry, jak i dla środowiska! To wspaniałe jak marka dba o planetę! Maseczki zawierają aż 94% składników naturalnych, są biodegradowalne i w 100% wegańskie, a co zrobią dla Twojej skóry? Enzymy z papai i kurkuma genialnie oczyszczą, zmniejszą widoczność porów, oraz wyrównają koloryt i załagodzą stany zapalne na twarzy. Morela japońska natomiast doda blasku i pomoże zachować młody wygląd. Pojemność: 23ml, cena: 15zł

trendy

4.L’BIOTICA PAPAYA VEGAN MASK maska na biodegradowalnej tkaninie do twarzy

5. AA, GRANOLA BOWLS krem normalizująco-nawilżający detox Aby skóra była piękna i zdrowa, trzeba ją “nakarmić” zarówno od środka jak i od zewnątrz. Antyoksydanty, witaminy, nienasycone kwasy tłuszczowe, to wszystko sprawi, że cera będzie pełna zdrowego blasku i odzyska balans. Amarantus, jarmuż oraz winogrona to super składniki, które znajdziecie w kremie normalizująco-nawilżającym z serii GRANOLA BOWLS. Uregulują wydzielanie sebum, wyciszą skórne niespodzianki utrzymując jednocześnie odpowiedni poziom nawilżenia. Pycha! Pojemność: 50 ml, cena: 25 zł

6. VEGETABLE BEAUTY szampon do włosów z ekstraktem z pomidorów Zespół włoskich naukowców z Uniwersytetu Bolońskiego przeprowadził serię badań, które odkryły jakie korzyści dla skóry i włosów mają poszczególne owoce i warzywa. Dzięki tym badaniom okazało się, że np. pomidor wspaniale zwiększa objętość czupryny, rozświetla ją i odżywia naturalny kolor włosów. Szampon od VEGETABLE BEAUTY wzbogacono również w ekstrakt z bambusa, który zapobiegnie wysuszeniu skóry głowy, oraz ekstrakt z żeń-szenia stymulujący wzrost włosów. Pojemność: 200ml, cena: 45zł

7. MOJA FARMA URODY Olejek Upiększający Piękne Oczy Z Witaminą C Kto by nie chciał mieć pięknych oczu?! No właśnie! Teraz przy pomocy tego olejku każdy może je mieć! W środku tej cudnej buteleczki kryje się: olej z nasion pietruszki, olej lniany, marchwiowy, makowy, olej z pestek malin i witamina C. Pietruszka pozbawi Cię cieni pod oczami i zostawi skórę jędrniejszą. Olej lniany odżywi delikatną skórę wokół oczu, marchwiowy wygładzi drobne zmarszczki i stymuluje proces odnowy naskórka, a witamina C rozświetli. Czy to nie brzmi jak idealny przepis na piękne spojrzenie? Pojemność: 10 ml, cena: 28 zł

D’ALCHÉMY ESSENTIAL BODY BALM Jeśli już tęsknicie za wakacjami, koniecznie sięgnijcie po wegański ESSENTIAL BODY BALM, który ma niesamowity zapach skonstruowany na bazie naturalnych olejków eterycznych ze słodkiej pomarańczy, mandarynki i grejpfruta. Balsam D’ALCHÉMY zawiera 99% wyselekcjonowanych składników pochodzenia naturalnego i jest prawdziwą „bombą witaminową” dla skóry. Stymuluje proces regeneracji i odbudowy naskórka, chroni skórę przed zanieczyszczeniem środowiska i promieniowaniem słonecznym UV. Dzięki lekkiej konsystencji preparat łatwo się rozprowadza i doskonale wchłania, roztaczając na skórze niesamowity aromat. Skóra po aplikacji staje się aksamitnie gładka, miękka w dotyku i optymalnie nawilżona. 200ml C e n a : 2 1 9 z ł | d a l c h e m y s k i n c a r e . c o m

67


Włosy Czy po lecie tracimy więcej włosów?! Najczęstsze pytanie moich klientów brzmi: dlaczego jesienią tracimy więcej włosów? Więkoszość kobiet i mężczyzn zauważa, że z końcem września, początkiem października widzi wzmożone wypadanie włosów. Problem w tym roku pojawił się wcześniej, ponieważ mój gabinet z tym pytaniem odwiedzają klienci już z początkiem września. Zacznijmy od początku. O tym jak dbać o włosy i co należy robić żeby wyglądały zdrowo - odpowiada Monika Matura, właścicielka salonu The Beauty Space, Kosmetolog/Trycholog

68

Dlaczego tak się dzieje? Ten rok jest szczególnie ważny, pod koniec lata włosy były narażone nie tylko na słoną wodę, silny wiatr i słońce. Pojawił się też inny czynnik, silny stres związany z pandemią koronawirusa, a co za tym idzie,

uaktywnienie się wielu chorób autoimmunologicznych. Kolejny bardzo ważnym czynnik, wpływający na wzmożone wypadanie włosów to spadek ilości estrogenów. Jesień to czas, kiedy możemy dostrzec dość dużą utratę włosów w krótkim czasie. Nadmiernie wypadanie włosów nie powinno jednak wzbudzać u nas większych obaw, pod warunkiem, że jest to przejściowe. Jeżeli ten problem dotyczy właśnie Ciebie, to w tym okresie bardzo ważna okazuje się pielęgnacja skóry głowy odpowiednimi produktami z aktywnymi substancjami. Ważne składniki hamujące wypadanie włosów to m.in. witaminy z gruby B, aminokwasy, cynk, które przede wszystkim odżywiają mieszek włosówy, wzmacniając go. Okres wypadania włosów może trwać od 1-3 miesięcy i należy się niepokoić jeśli liczba włosów przekracza od 100-150 dziennie.


Należy również pamiętać o regularnych badaniach krwi, zwłaszcza jeśli w tym okresie będziemy przechodzić restrykcyjna dietę, jesteśmy weganami i nie spożywamy mięsa bogatego w żelazo lub planujemy zabiegi z uśpieniem ogólnym. Należy pamiętać o holistycznym podejściu do pielęgnacji włosów i skóry głowy, które na pewno otrzymacie w naszym salonie The Beauty Space. Tu kładziemy ogromny nacisk na prawidłowo dobraną pielęgnacje oraz stylizacji włosów tak by ich np. nadmiernie nie obciążać. Pamiętamy jak ważny jest skład kosmetyków i dzielmy się z wami tą wiedzą na każdej wizycie. Problem z utrata włosów to skomplikowany proces, dlatego oddajcie się w nasze ręce, a my bezpiecznie i skutecznie postaramy się rozwiązać problem wypadających włosów.

Jesień idzie wielkimi krokami, dlatego nie zapominajmy o pielęgnacji skóry dłoni. Zachęcamy do wykonywania peelingów w tym okresie szczególnie nawilżających. Peelingi pozwalają na złuszczenie martwego, zrogowaconego naskórka, oraz na nawilżenie, nadając tym samym barierę ochronną skóry dłoni. W naszym salonie manicure to nie tylko paznokcie ale rytuał dla dłoni, dlatego na zakończenie każdego zabiegu wykonujemy masaż oraz peeling. Posiadamy peelingi zarówno solne jak i cukrowe w różnych zapachach, dlatego każda klientka może znaleźć odpowiedni dla siebie.

Manicure

Twarz

i Pedicure

Zabieg GeneO.

Codziennie w gazetach oraz w internecie pojawia się mnóstwo paznokciowych inspiracji. Ponadto w każdym sezonie górują inne kolory, zdobienia, długość paznokci. Nie Najchętniej wybieranymi przez klientki kolorami są burgundy, pastele, odcienie kobaltu, ponadczasowe czerwienie oraz czerń. Do tej pory jednak, stawiano na klasyczne, błyszczące wykończenie. Mamy nadzieję, że trend jaki zaproponujemy skradnie Wasze serca! artykuł promocyjny

wanie pięknego wyglądu paznokci aż do 4 tygodni.

W sezonie jesiennym 2020 przedstawiamy Wam absolutny hit! Manicure hybrydowy z wykończeniem matowym! Ten look sprawia, że paznokcie są jeszcze bardziej eleganckie a kolor staje się niejednoznaczny. Dodatkowo matowe wykończenie jest idealną bazą dla błyszczących zdobień. Wysokiej jakości produkty pozwalają za zacho-

Okres wakacyjny jest dość ciężkim czasem dla naszej skóry. Kąpiele w wodzie morskiej, intensywne promieniowanie słoneczne to jedne z wielu czynników, które przesuszają skórę, uwalniają wolne rodniki, przyspieszają starzenie oraz powodują przebarwienia skórne.

ność gruczołów łojowych, działać antybakteryjnie, przeciwtrądzikowo, napinać i wygładzać skórę oraz ją rozświetlać a także redukować powstałe w skutek promieniowania słonecznego przebarwienia. Jednym z zabiegów dających te wsz ystk ie efekty, jest zabieg GeneO - urządzenie firmy Pollogen. GeneO jest przełomową metodą pielęgnacji. Zastosowana została tu technologia, wywołująca reakcję chemiczną tzw. efekt Bohra, podczas której dochodzi do powstania mikropęcherzyków zawierających dwutlenek węgla. W wyniki tego procesu skórze dostarczany jest tlen, a substancje aktywne zawarte w żelu, na którym wykonywany jest zabieg, penetrują głęboko w skórę. Do głównych składników aktywnych wykorzystywanych przy całej procedurze, należy kwas hialuronowy, kwas azelainowy oraz kwas kojowy. Dzięki zastosowaniu złuszczenia martwego zrogowaciałego naskórka oraz oczyszczenia skóry za pomocą kapsułki wywołującej efekt Bohra, wymienione wyżej substancje mocno odżywiają, rozświetlają oraz nadają promienny i młody wygląd naszej twarzy. Regeneracja skóry po zabiegu jest niemalże natychmiastowa, dzięki czemu zabieg GeneO często określany jest mianem zabiegu bankietowego, a jego efekty utrzymują się nawet do 3 miesięcy. Zachęcam mocno do przetestowania tego zabiegu na własnej skórze. Artykuł przygotowany przez specjalistów z The Beauty Space

Jesień to idealny moment, aby odwrócić niechciane skutki uroków lata. Salony kosmetologiczne wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i proponują rozmaite rozwiązania dobrane indywidualnie do potrzeb skór klientów. Niesamowitym powodzeniem cieszą się w tym okresie peelingi chemiczne, które w zależności od rodzaju, stężenia i wysokości pH, mogą nawilżać, złuszczać martwy zrogowaciały naskórek, regulować aktyw-

Ulica Krzywa 8/2 Te l e f o n 6 9 0 - 6 6 6 - 6 7 0 moment.pl/the-beauty-space thebeautyspace.pl

69


testujemy kosmetyki

Seria Nanorevit:

- Korektor rozświetlający - Pielęgnująca pomadka do ust - Puder rozświetlający i róż do policzków Recenzja porzeczkowej serii od Paese mogłaby zawrzeć się w jednym zdaniu, a nawet jednym słowie: boska. Piszę to już na samym początku, bo szczerze nie mogę się doczekać, żeby opowiedzieć Wam o moim najnowszym odkryciu! Bez obaw, że już wszystko zdradziłam. Wyobraźcie sobie, że jeden z poniższych produktów przewyższa jakością najbardziej rozchwytywany produkt tego typu zza oceanu, działanie drugiego przypomina zabieg upiększający, a trzeci totalnie mnie zaskoczył i nie umiem go porównać do niczego co używałam do tej pory. Znów rozbudziłam ciekawość? No to zaczynamy.

WYGLĄD I APLIKACJA KOREKTOR: 9,5/10 POMADKA: 10/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ: 9,5/10 Opakowania produktów Paese połechtają nawet najbardziej wysublimowane i wymagające gusta. Są po prostu przepiękne i genialnie zaprojektowane. Kolory opakowań mają najmodniejszy w tym sezonie liliowy kolor w wersji mat, a korektor dodatkowo zdobi lekkie cieniowanie w stylu ombre. Kosmetyki zamknięto w papierowych kartonikach, które spełniają jeszcze jedną dodatkową funkcję. Rozkładają się na płasko i odkrywają historię serii oraz wszyst-

70

kie najważniejsze informacje o składnikach produktów. Korektor schowano w bardzo higienicznej, elastycznej i nieprzezroczystej tubce, która dozuje odpowiednią ilość produktu. Można go nakładać dłońmi lub za pomocą pędzla, wszystko wedle Waszych upodabań. Pomadka jest w sztyfcie ze ściętą końcówką, mechanizm działa bez zarzutu, opakowanie jest drobne, eleganckie, fajne do małej torebki. Róż i rozświetlacz znajdują się we wspólnym opakowaniu, jednak bardzo zgrabnie podzielonym, przez co produkty nie mieszają się. W środku mieści się też lusterko, a do nakładania potrzebny będzie pędzel, najlepiej duży, ale nie bardzo zbity.

KONSYSTENCJA, ZAPACH I KOLOR KOREKTOR: 10/10 POMADKA: 9/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ: 10/10 Konsystencja korektora to totalne zaskoczenie. Trudno jest ją jednoznacznie określić, nie jest tłusta choć rozpływa się na skórze jak masełko! Nie posiada zapachu, a mój odcień o numerze 02 natural beige jest świetny dla bladych cer i posiada żółty pigment, co jest jego niezwykłym atutem. Pomadka w opakowaniu wygląda jakby miała lekką, żelową formułę, ale na ustach zachowuje się jak treściwy balsam. Nie klei się i jest bardzo komfortowa w noszeniu.


SKŁAD KOREKTOR: 10/10 POMADKA: 10/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ: 10/10 Mam duży problem z określeniem czy seria Nanorevit to kosmetyki kolorowe z ogromnym potencjałem upiększającym, czy może kosmetyki do pielęgnacji wzbogacone o kolor. Zazwyczaj bywa tak, że nie można postawić znaku równości pomiędzy tymi dwoma funkcjami, a tu jest dokładnie po równo. Tej serii od Paese nie da się zaszufladkować, myślę, że przesuwa granice i udowadnia, że makijaż może pielęgnować skórę, wszystko to kwestia składu. A kluczowym składnikiem, łączącym produkty z tej linii, jest olej z nasion czarnej porzeczki, zawierający rzadkie połączenie aż pięciu nienasyconych kwasów tłuszczowych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Co niezwykłe, do otrzymania oleju wykorzystano wytłoki z czarnej porzeczki pochodzące z produkcji soku, dzięki czemu wyrób tego składnika nie obciąża dodatkowo planety! Czysty olej zamknięto w nanostrukturach i dodano do kosmetyków Nanorevit, a co nasza skóra zyskuje dzięki temu super składnikowi? Niezwykłą gładkość, spowolnienie starzenia się skóry, wzmacnienie naczyń krwionośnych, regulację wydzielania sebum i głębokie odżywienie.

DZIAŁANIE KOREKTOR: 9,5/10 POMADKA: 9/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ: 10/10 Jak już wspomniałam, konsystencja korektora jest całkiem niezwykła i to właśnie ona przekłada się na jej równie magiczne działanie. Jest to pierwszy korektor, który nie wszedł w drobne zmarszczki i załamania, i nie podkreślił ich! A ja właśnie z tego powodu nie lubiłam używać korektorów pod oczy, zawsze miałam wrażenie, że potwornie uwydatniają wszelkie mankamenty, w sczegóniści jeśli nie ma się już 20 lat. Ten korektor działa niczym balsam, który przepięknie nawilża, wygładza i ujednolica kolor pod oczami! Nie jest to kosmetyk, który kryje w 100% (i chwała mu za to!), ale też nie taka jego rola! Jest to produkt rozświetlający, ale nie tylko tę rolę spełnia w całości. On odmładza spojrzenie. Producent zapewnia, że po czterech tygodniach systematycznego stosowania nasze zmarszczki spłycą się o 1/5, nie potrafię tego stwierdzić, no bo i jak to zmierzyć? Ale mogę potwierdzić, że skóra pod oczami wygląda zdecydowanie piękniej i młodziej! Pomadka to też niezły gagatek! Ma spełniać rolę balsamu i primera pod pomadki, w tym matowe. Dla mnie spełnia jeszcze jedną funkcję i to śpiewająco: powiększa usta. I jest to efekt przecudny, bo bardzo naturalny.Nie czuć ani mrowienia, ani szczypania, ani łaskotania, nic z tych rzeczy. Ale zaraz po nałożeniu zauważamy, że wargi są pięknie napięte i pełniejsze. Uwielbiam ten efekt. Z natury mam bardzo ciemny odcień ust, wszelkie powiększające preparaty mocno podrażniały moje usta, przez co były jeszcze ciemniejsze i zawsze miały rozmyty kontur, to nigdy dobrze nie wyglądało i nie było przyjemne w użytkowaniu. Ten preparat nie zmienia, a jedynie podbija odcień ust i je cudnie uwypukla. Do tego nie wysusza, a wręcz odwrotnie, pięknie nawilża jak na pomadkę ochronną przystało. Efekt który nim uzyskamy to bardzo naturalnie wyglądające, zadbane usta. Muszę też przyznać, że produkt długo pozostaje na skórze, nawet podczas jedzenia i picia. Już znacie moje pierwsze wrażenia dotyczące różu i rozświetlacza, ale nie wspomniałam jeszcze nic na temat niezwykłej pigmentacji obu produktów. Dzięki metodzie Back Injection w formule udało się zamknąć więcej rozświetlających drobinek

niż standardowo. To w zdecydowany sposób wpływa na wydajność porduktów. Róż jest niezwykle intensywny, dlatego też wystarczy odrobinka by podkreślić kości policzkowe. Wspaniale się blendują i wtapiają w skórę, nie ma więc obaw, żeby zrobić sobie nimi krzywdę, czy mało estetyczne plamy. No i co super istotne makijaż utrzymuje się absolutnie cały dzień, nawet jeśli tak jak ja macie tendencję do dotykania twarzy, efekt można intensyfikować od bardzo naturalnego do super wyrazistego.

testujemy kosmetyki

Zapach jest dość delikatny, lekko kremowy. Jak na primer przystało ma transparentny kolor, ale ten w odcieniu 40 light pink daje delikatną poświatę, która genialnie podbija naturalnym kolor ust, przez co sprawdzi się u każdego! Pomadka nie ma smaku, ale pozostawia lekki pudrowy posmak. Rozświetlacz i róż są odrobinę kremowe, świetnie wtapiają się w skórę, są bezzapachowe, natomiast na temat kolorów tych produktów można pisać poematy. Rozświetlacz jest boski! Płynne złoto, ale w chłodnym odcieniu, nie do podrobienia, absolutnie przepiękny. A róż? To odcień, którego szukałam od zawsze i wciąż słyszałam, że taki nie istnieje. Otóż istnieje i to właśnie on. Mamy tu pół na pół zimny, ale intensywny róż i ciepłą brzoskwinie. Takie nietypowe połączenie kolorów na skórze daje przepiękny efekt. W różu odnajdziecie też tę samą poświatę, którą posiada rozświetlacz, co powoduje, że oba produkty przepięknie ze sobą współgrają.

STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI KOREKTOR: 9,5/10 POMADKA: 9/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ:10/10 Ceny korektora, pomadki oraz różu i rozświetlacza, to kolejno: 32 zł za 8,5 ml, 21 zł za 2,2 g, oraz 39 zł za 4,5 g. To niesamowite, że w tak niskich cenach możemy dostać tak innowacyjne produkty, o takiej jakości!

OCENA KOŃCOWA KOREKTOR: 9,7/10 POMADKA: 9,4/10 ROZŚWIETLACZ I RÓŻ: 9,9/10 Dumna jestem z tej serii od Paese. Z wielu powodów! Po pierwsze zawsze niesamowicie mi imponuje kiedy to polscy producenci osiągają tak wielki sukces, a duma rozpiera na maksa, kiedy tworzą coś tak innowacyjnego i to na skalę światową. W tej serii wszystko zostało dopracowane i dopięte na ostanie guzik: od głównego składnika, po opakowania niezawierające plastikowej folii. Bez kompromisów i bez kompleksów. W duchu naturalnej pielęgnacji, stawiając kondycję skóry na piedestale. I choć z całych sił próbowałam doszukać się jakichś mankamentów ustawiając poprzeczkę niezwykle wysoko, nie udało mi się! Czy coś bym zmieniła? Nie. Czy coś bym dodała? Tak. Mini pędzel ukryty w puderniczce z rozświetlaczem i różem, po to by móc go ze sobą zabrać absolutnie wszędzie, bo w tym momencie wolę zmienić torebkę na taką, która pomieści pędzel, niż nie mieć ze sobą tego cacuszka.

71


OSKAR BACHOŃ STYL

Oskar, jak ja nienawidzę słowa „styl”, „stylówa”, „szyk”. To jest kurwa cała moja matka. Całe moje pieprzone dzieciństwo słyszałam od mojej matki, jak to kobieta ma mieć klasę. Tyle tylko, że sama wyglądała jak podstarzała gwiazda porno. Ubierała się makabrycznie: panterkowe bluzeczki, skóry, mocny kiczowaty makijaż. Była dla mnie wzorem antystylu. Ale, kurwa, do dzisiaj, a ma siedemdziesiąt sześć lat, mówi o sobie, że jest „ikoną stylu”. Chyba kurwa w Wielkiej Wsi. Nienawidziłam jej. I tego, jak wygląda. Jak wyśmiewają ją dzieci na podwórku. I jak ona tego wyśmiewania nie widzi. „Mamo, wszyscy na ciebie patrzą” - mówiłam jako dziecko mocno zawstydzona. A ona z dumą: „Noo pewnie, przecież ma się ten styl”. Chciałam wyglądać jak jej odwrotność. Związałam się z facetem, który pracuje jako stylista dla pewnego magazynu mody. Ubierał mnie przez kilka lat. Rozstaliśmy się niedawno. I wczoraj weszłam do galerii. Chciałam jakieś ciuchy sobie kupić. I chciało mi się płakać. Nic mi się nie podobało. Wszystko wydawało się tanie i wieśniackie. Chodziłam od sklepu do sklepu. Nic. W końcu usiadłam w Starbucksie. Kupiłam dużą latte i zadałam sobie pytanie: „w czym rzecz?”. Ryczeć chciało mi się coraz mocniej. Bo ja siebie nie znam. Bo ja tylko wiem, że nie chcę być jak matka a chcę mieć styl jak mój były facet. Ale gdzie ja w tym wszystkim jestem? Zobacz, przychodzę do ciebie od lat i nigdy nie mówię, czego chcę na głowie. Bo kurwa sobie nie ufam. Bo ufam tobie, że jak ty mi coś z włosami zrobisz, to nie będzie wiochy. JA SOBIE KURWA NIE UFAM, BO JA SIEBIE NIE ZNAM. Zamówiłam drugą kawę i gadałam sama ze sobą: „Spokojnie Kasiu, do tej pory nie miałaś przestrzeni na siebie w tym. Nie ufasz sobie. Bo boisz się, że jak sama podejmiesz decyzję, to będziesz jak swoja matka. Bo zawsze za ciebie decydowano, jak masz wyglądać. Bo bałaś się przemówić swoim głosem. Może już czas skarbie?”. I tak gadałam do siebie jak kretynka. Do swojej samotności. Do nieufności. Do

72

fot. Magdalena Moniczewska

zagubienia. I wiesz, pomyślałam, że to w ogóle nie jest o ciuchach, tylko prawie do siebie i do popełniania błędów. Postanowiłam, że będę sobie chodzić raz w tygodniu po sklepach i popełniać błędy na pewną kwotę. Eksperymentować. Inaczej nigdy nie wrócę do siebie samej i nie stanę się dla siebie najlepszą przyjaciółką. Chcę dać sobie czas na poszukiwania. Ale też na wyciszenie tego głosu we mnie, który boi się jak ognia komentarza z dzieciństwa: „Patrz jak ta baba się ubrała” i śmiechu całej grupy. Tego wstydu za przebranie się mojej matki w kobietę stylową.

OSKAR BACHOŃ www.oskarbachon.pl/blog Studio Stylizacji i Wizażu ul Hieronima Wietora 3/2 lok. 1 tel. 602 635 037


rys. Sylwia Dębicka

kulinaria


kulinaria

NAJLEPSZE KASZTANY SĄ NA PLACU PIGALLE... Czy jednak aby na pewno? Z wyglądu nieco przypominające zwykłe kasztany, mają bardziej kształt zbliżony do łzy z ostrym jasnym szpicem. Bywają pękate i okrągłe, ale wiele jest bardziej spłaszczonych. Rosną na drzewach, których wysokość może sięgać do 35 m. Owoce, czyli kasztany, schowane są najczęściej parami w skorupce zwanej kupulą, pokrytej gęstymi i ostrymi kolcami. Zbieranie ich wymaga grubych rękawic i wielu godzin na kolanach pod drzewem. •

Zawierają błonnik, przez co dobrze zaspokajają głód.

Jak wybierać kasztany? Powinny być połyskujące, o jednolitym kolorze i twarde pod palcami. Miękkie, jakby miały w sobie za dużo powietrza, białawe, zasuszone; bez połysku albo zdeformowane i pomarszczone mogą być w środku niedojrzałe, spleśniałe lub robaczywe – takich należy unikać.

Kasztan jadalny nie ma nic wspólnego z kasztanem, który często rośnie w polskich parkach, alejach czy przy ulicach. Co ciekawe kasztany jadalne nie najgorzej znoszą nasze zimy i chętnie owocują nawet w okolicach października, mimo iż nasz klimat im nie sprzyja. Wolą cieplejsze rejony, takie jak Włochy czy Francja (gdzie występują nawet rozległe lasy kasztanowe). Pospolicie występują na Węgrzech, Słowacji, Bałkanach czy też w Hiszpanii. Sezon na kasztany trwa i warto po nie sięgać, bo nie dość, że są smaczne, to jeszcze zdrowe, bowiem: • • •

74

Są źródłem witamin i minerałów – C, K, E, B, żelaza, potasu, fosforu, wapnia. Podnoszą odporność, koncentrację i pomagają zwalczać stres. Są źródłem energii – zawierają dużo skrobi, która po obróbce termicznej zamienia się w węglowodany złożone, długo wchłaniane przez organizm, co powoduje, iż kasztany są dobrym źródłem energii. Nie zawierają glutenu i mogą je spożywać osoby chore na celiakię.

Jak przetwarzać kasztany? Można je piec: • W ogniskowym żarze lub na grillu. Przed zakopaniem w żarze należy kasztany ponacinać. Jednego średniego zalecam zostawić w całości. Kiedy strzeli, to będzie znak, że reszta nadaje się już do jedzenia. Po wyciągnięciu kasztany należy obrać z zewnętrznej - twardej i wewnętrznej - cieniutkiej gorzkiej skórki. Można przekroić na pół i wydłubać miąższ za pomocą małej łyżeczki. • W piekarniku. Przed włożeniem nacinamy nożykiem, a potem układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (z owoców może wypływać słodka woda, która lubi się przypalać). Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni i pieczemy przez około 20-25 minut, a w tym czasie warto choć raz trochę je przemieszać, żeby się nie przypaliły. Po upieczeniu obrać ze skorupki i gorzkawej skórki. Można przekroić na pół i wydłubać miąższ za pomocą małej łyżeczki. • Na patelni. Nacinamy i prażymy na suchej patelni przez 20-30 minut często mieszając. Po uprażeniu obrać ze skorupki i gorzkawej skórki. Można przekroić na pół i wydłubać miąższ za pomocą małej łyżeczki. Można je gotować: ponacinać i gotować w zwykłej wodzie około 20-25 minut. Obrać ze skórki.

Jak przechowywać kasztany? Najlepiej wykorzystać od razu. Zachowują swoją świeżość do tygodnia od momentu zakupu, podczas którego trzeba dokładnie przebierać owoce w sklepach. Warto trzymać je w lodówce lub piwnicy. Kasztany można zamrażać. Spakowane w foliowy worek lub plastikowe pudełko na żywność mogą leżeć w zamrażarce do roku. Mrozić można zarówno świeże, jak i ugotowane, zarówno w skórce jak i bez. Kasztany można wykorzystać do przyrządzenia zupy, pasty, kremu, można je wykorzystać jako dodatek do przetworów, posiekać na farsz do mięsa czy pasztetu lub użyć zamiast ziemniaków. Pasta z kasztanów a`la Nutella • 1 kg kasztanów • miód może być wielokwiatowy lub akacjowy • 100 g gorzkiej czekolady • 100g masła • 1/3 szklanki wody Ugotowane i obrane kasztany przełożyć do rondelka, rozgnieść widelcem, dodać wodę i zagotować na małym ogniu do zgęstnienia. Zmiksować, aby pasta nie miała grudek, w trakcie można dodać jeszcze wody gdyby kasztany nie chciały się zmiksować na gładką masę. Do powstałej pasty dodać czekoladę i masło trzymając całość jeszcze przez 2-3 minuty na małym gazie, mieszać do uzyskania jednolitej masy. Zdjąć z gazu i dodać według uznania miód. Można dodać masła i czekolady. W tym przepisie bazą jest sama pasta z kasztanów, do której można dołożyć również inne składniki, np. orzechy, zioła, kardamon w zależności od upodobań i potrzeb. Po ostygnięciu pastę przechowywać np. w słoiku w lodówce do 2 tygodni. Pastę w czystej postaci można także zamrozić do pół roku.

AGNIESZKA MAJKSNER



UCZTA w srodku lasu

tekst: ZO S I A N O WA K

|

zdjęcia: IDA PODSIEBIERSKA

Leśne uczty i przyjęcia, które od lat podbijają Stany Zjednoczone czy Kanadę, powoli rozkręcają się również w Polsce. Pięknie przybrane stoły zlokalizowane w samym środku lasu zachęcają, by przysiąść na chwilę i zapomnieć o zgiełku miasta, korkach, hałasach i smogu. Dookoła tylko zieleń, silny zapach świerków, sosen, ziół, roślin i promienie słońca przebijające przez konary drzew. Taka sceneria jest idealna do odpoczynku i ucztowania, zwłaszcza gdy na talerzach pojawią się potrawy inspirowane lasem. 76


Leśne uczty odbywały się na Mazurach w każdą wakacyjną sobotę. Przyciągały nie tylko osoby, które tęskniły za ciszą, spokojem i błogim wypoczynkiem, ale również smakoszy szukających kulinarnych wrażeń. Podstawą menu wciąż były tradycyjne dania znane w rodzimej kuchni i lubiane przez Polaków. Tajemnicę natomiast stanowiły dodatkowe składniki, które pozwalały zanurzyć się w leśny i roślinny świat, takie jak sosna, świerk, jałowiec, rumianek, tymianek cytrynowy, wiązówka błotna, pyłek pszczeli i wiele innych. Celem uczt było nie tylko delektowanie się potrawami wśród zieleni, poznawanie nowych osób i niespieszna rozmowa, ale również edukacja leśna. Imprezy – z wiadomych względów – skończyły się wraz z końcem lata, ale przyszłoroczna edycja startuje

już w maju. A na liście chętnych jest już kilkanaście osób, które nie „zmieściły się” na imprezach w 2020.

kulinaria

Standardowo, ale z leśną nutą

Wyciszenie i relaks Shinrin yoku to japoński termin, oznaczający kąpiel leśną. Japończycy prowadzą wiele badań naukowych dotyczących przebywania, a raczej „zanurzania się” w lesie i terapeutycznego oddziaływania takich kąpieli na nasz organizm. Według nich uważne, powolne przebywanie w lesie, spacerowanie lub po prostu stanie i napawanie się naturą z wykorzystaniem wszystkich zmysłów (nie tylko wzroku, ale również węchu, czy dotyku) ma bardzo duży wpływ na pracę mózgu i układu nerwowego. W Polsce mówi się m.in. o „drzewolecznictwie”, a nawet terapii lasem, która wycisza, zapewnia głębokie odprężenie, pozwala walczyć z długotrwałym stresem. Na nasz

W

ędzony węgorz opalany ogniem podawany z cukinią, oliwą sosnową i parmezanem, kaszotto ze świeżymi ziołami i kurkami, dziczyzna zawijana w młodą kapustkę z chrupiącą kaszą gryczaną i sosem demi glace – to tylko niektóre przykłady dań inspirowanych naturą i lasem. Takie posiłki pojawiały się latem się na talerzach gości leśnych uczt, organizowanych w ramach projektu LAS RAZ. Do tego ekologiczne sery kozie prosto od lokalnego rolnika, bułeczki z tymiankiem cytrynowym, różne rodzaje palonego masła (m.in. z pyłkiem pszczelim i rumiankiem) oraz lekki sernik z niezwykle aromatyczną wiązówką błotną, żelem świerkowym i dzikimi malinami.

77


organizm wpływa suma doświadczeń takich jak zapachy, aromaty, szum liści, wiatr w konarach drzew, naturalne światło, brak bodźców zewnętrznych w postaci hałasów, czy smogu.

Powolne smakowanie Las jest doskonałą scenerią nie tylko do spacerów i odpoczynku, ale również do powolnego smakowania i delektowania się potrawami. W lesie nie ma sztywnej atmosfery, wręcz przeciwnie. Każdy może udać się na spacer podczas leśnej uczty, poleżeć na hamaku, leżaku lub pomoście.

78

Nie tylko ucztowanie, ale też edukacja Podczas leśnych uczt LAS RAZ na talerzach gości królowały nietypowe składniki, a szefowa kuchni snuła przeróżne historie na temat przygotowywania potraw. Tu można było dowiedzieć się jak zrobić oliwę sosnową, puder sosnowy, żel świerkowy idealny do sernika, pyszny krem z wiązówką błotną albo bułeczki z tymiankiem i tajemniczym składnikiem nadającym puszystości, czyli… budyniem. Tutaj można było posłuchać o lokalnych produktach (m.in. serach i miodach), mazurskich rybach lub dziczyźnie. Na stołach znajdowały się bu-

kiety przygotowane z wykorzystaniem ziół, kwiatów polnych, gałązek drzew i liści m.in. lipy, czeremchy, dzikiej maliny, rozchodnika, tawułki, lawendy lub kwiatu żurawki.

Każdy może spróbować W polskich lasach jest mnóstwo miejsc przystosowanych do wypoczynku i spożywania posiłków. Jeżeli ktoś nie chce lub nie może wziąć udziału w zorganizowanej uczcie, może przygotować ją samodzielnie. Co prawda już jesień i popołudnia są chłodne, ale lato 2021 tuż tuż (haha!).


kulinaria O czym warto pamiętać organizując własną ucztę w lesie? Najważniejsze, by zostawić po sobie porządek i zabrać wszystkie śmieci. Warto pamiętać, by rozpalać ogień tylko w miejscach dozwolonych, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności i parkować tam, gdzie wolno. Jeśli ucztujemy „głęboko w lesie” lepiej wrócić przed zmierzchem, by nie zabłądzić. Trzeba pamiętać też o tym, by nie spożywać świeżych jagód i innych owoców leśnych „prosto z krzaczka” a do gotowania nie używać wody z pobliskiego jeziora.

Jak przewieźć potrawy na własną ucztę? Dobrym pomysłem jest podawanie posiłków na specjalnych talerzach (np. z otrąb pszennych), które po zjedzeniu potraw – można również schrupać. Na leśną ucztę najlepiej zabrać gotowe dania, których nie trzeba podgrzewać: sałatki, warzywa w każdej postaci, przeróżne sery, owoce, ciasta. Można je spakować do mniejszych lub większych pudełek (np. tekturowych), zawinąć w folię lub papier. Sosy, dipy, oliwę lepiej zapakować oddzielnie (np. do małych buteleczek) i dodać dopiero na miejscu. Jeśli zabieramy zupę, można przelać ją do

termosu z rączką. Dania ciepłe (o ile zdecydujemy, że warto je zabrać) można zabrać w naczyniu żaroodpornym owiniętym w koc, który utrzyma ciepło. Taki „pakunek” zmieści się np. do koszyka rowerowego. Leśne uczty na Mazurach są organizowane przez autorkę książek kulinarnych Agnieszkę Żelazko oraz Ewę Michalską, która praktykowała m.in. w Nomie, Nolicie i Atelier Amaro. Wszelkie informacje o wydarzeniach znajdziecie na profilu LAS_RAZ_ na Instagramie.

ZO S I A N O WA K

79


80

fot. Michał Ziębowicz

wydarzenia




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.