lounge | No. 116 | November '19 |

Page 1

#

R E D

LOUNGE #116

|

LISTOPAD’ 2019

|

|

WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

B E Z C E N N Y

ISSN: 1899-1262



EDGAR RAMIREZ

MER Y SP O L S K I

ARIANNA CASADEI

Jeden z najbardziej popularnych latynoskich aktorów opowiada o tym, jak grało się takie postacie, jak Carlos czy Gianni Versace.

Utalentowana wokalistka wyjaśnia, dlaczego utwory na nowej płycie ułożyła podobnie jak zasady Dekalogu.

Rozmawiamy o projektowaniu słynnych włoskich butów Casadei, o modzie społecznie odpowiedzialnej oraz o tym, czy sneakersy uziemią szpilki.

S T R .

S T R.

S T R .

1 6

2 2

6 0

REDAKCJA :

redaktor naczelny

zastępca redaktora naczelnego

red. działu Uroda

M A R CI N L EWIC K I marcin@loungemagazyn.pl

RAF AŁ STA NOWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl

A DRIA NA GOŁĘB IOWSKA adriana@loungemagazyn.pl

WSPÓŁPRACA:

Kuba Armata, Szymon Bira, Elena Ciuprina, Paweł Gzyl, Harel, Karolina Kowalewska, Katarzyna Kwiecień, Mateusz Lubczański, Michał Massa Mąsior, Julka Michalczyk, Kinga Rajchel, Daria Rogowska, Elvis Strzelecki, Rafał Urbanowicz, Malwa Wawrzynek, Agnieszka Żelazko.

OKŁADKA: fot: Michał Massa Mąsior modelka: Klaudia Czerwińska kapelusz: Angelika Ożdżyńska

Skład graficzny: Filip Łyszczek

Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków tel. (12) 633 77 33 info@loungemagazyn.p Drogi Czytelniku, jeśli zdecydujesz się na kontakt z redakcją Lounge, Administratorem Twoich danych będzie wydawca: spółka MADMEN sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie przy ul. Lipowej 7, 30-704 Kraków, wpisana do rejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 0000567296, posiadająca numer NIP: 6793113681, REGON: 3620577320, z którym możesz skontaktować się pod podanymi wyżej adresami, mailem i numerem telefonu. Twoje dane będą przetwarzane wyłącznie w celu komunikacji, a podstawą prawną będzie prawnie uzasadniony interes Administratora (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).

Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

Dane, które nam podasz mogą zostać przekazane jedynie podmiotom, za pośrednictwem których odbywa się komunikacja jak np. Poczta Polska lub podmiotom, które obsługują nasz system informatyczne lub pocztowy, a przechowywać będziemy je tylko na czas korespondencji z Tobą. Przetwarzanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, ale jest nam niezbędne do udzielnie Ci odpowiedzi. Masz prawo do żądania dostępu do nich, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, do wniesienia sprzeciwu, przenoszenia ich. Możesz także wnieść skargę do organu nadzorczego.

Całostronicowe reklamy na stronach: 3, 5, 7, 9, 13, 27, 33, 35, 37, 39, 43, 45, 47, 49, 63, 76, 77, 89, 91, 93, okł. II, III, IV

1


na początek

COME BACK, LENIN!

Cz e mu mł o d zi Ro s ja ni e t a k tę skn ią za Z w iązkie m Radzie ckim ? Ponad sto lat po Rewolucji Październikowej nostalgia za komunizmem osiąga w Rosji rekordową skalę. I wiele wskazuje na to, że sytuacja się nie zmieni, bo gorącym uczuciem do sierpa i młota pałają także rosyjscy milenialsi.

66% ROSJAN WOLAŁOBY ŻYĆ W ZWIĄZKU RADZIECKIM NIŻ WE WSPÓŁCZESNEJ ROSJI To najwyższy odsetek od 2005 roku. Co jednak ważniejsze, wśród darzących sentymentem komunistyczną przeszłość coraz rzadziej widać emerytowanych partyjniaków. Dziś twarz nostalgii za Sojuzem wyraźnie się odmłodziła. Na parady z okazji Święta Pracy czy Rocznicy Rewolucji Październikowej zaczęły chodzić osoby, które czasów sprzed 1993 roku po prostu nie mają prawa pamiętać. Skąd ta nagła fascynacja krwawym reżymem wśród młodzieży, która, zdawałoby się, powinna być raczej liberalna i patrzeć na zachód? TE DWA ZJAWISKA NIE MUSZĄ STAĆ ZE SOBĄ W OCZYWISTEJ PRZESZŁOŚCI, BO PORADZIECKA NOSTALGIA WŚRÓD MŁODYCH MA KULTUROWE I POWIERZCHOWNE PRZEJAWY Założone kilka lat temu jako hobbystyczne muzeum radzieckich automatów do gier w Moskwie z racji olbrzymiego zainteresowania otworzyło oddział w Petersburgu.

2

W rosyjskich sklepach bez problemu znajdziemy produkty, które swoim designem nawiązują do minionej epoki. A instytut odpowiedzialny za pielęgnowanie pamięci ofiar stalinowskich GUŁAG-ów zwraca uwagę na coraz większą rzeszę młodych zwiedzających placówkę. I na wyniki badań, jakie przeprowadził: im większe zainteresowanie, tym drastyczniej spada poziom ogólnej wiedzy historycznej na temat komunizmu. ZE STARBUCKSA NA URODZINY BREŻNIEWA Zwiedzanie zimnowojennych bunkrów czy składanie kwiatów pod pomnikami jej bohaterów wcale nie oznacza u młodych Rosjan autentycznej fascynacji filozofią marksizmu-leninizmu i poparcia radzieckich rozwiązań ustrojowych. To raczej pewna moda podobna do rosnącego, powierzchownego zainteresowania piłką nożną przy okazji wielkich imprez sportowych. A właściwie jej lokalna odmiana, bo nostalgiczna tęsknota millenialsów za czasami, których nie znają, jest zjawiskiem międzynarodowym.

OD FILTRÓW NA INSTAGRAMIE DO KOLEKCJONOWANIA WINYLI I GOLENIA BRZYTWĄ Pierwotnie termin nostalgia odnosił się do zjawiska tęsknoty za ojczyzną, jaka dręczyła żołnierzy najętych do zagranicznej służby. Ale w obecnej epoce odległości geograficzne zanikły. Za to z każdą dekadą świat, choć przestrzennie leży ciągle w tym samym miejscu, zmienia się nie do poznania. Już od lat 80. ubiegłego wieku badacze zwracają uwagę na coraz większą popularność wszelkiej maści inspiracji i nawiązań do wydarzeń czy trendów sprzed kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu lat. Zjawisko to widać wszędzie – od retro filtrów na zdjęcia, przez fascynację designem sprzed lat po hasła populistycznych polityków, którzy nawiązują do „starych, dobrych czasów”. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że żyjący w obciążonym sankcjami, autorytarnym kraju młodzi Rosjanie wpisali się w powszechny trend poszukiwania utraconego raju. I nic nie szkodzi, że nigdy nie istniał. Zawsze można go sobie wymyślić.

R A FA Ł U R B A N O W I C Z



felieton

SZTUKA DIALOGU

fot. pexels.com

Jadę autobusem do pracy. Przysłuchuję się konwersacji dwóch starszych panów, z których jeden próbuje przekonać drugiego, że opozycja ma serce zainfekowane złem.

Myślę sobie – cóż… Dzień później dosiada się do mnie. – Jest Pan religijny? – Wierzący. – Wie pan, co ci ludzie chcą z Polski zrobić? Seksualizacja dzieci, ucieczka od wartości… Właściwie to w tym miejscu mógłbym postawić kropkę, jednak byłbym wtedy durnym ignorantem. Wracając do tematu – wysłuchałem, co ów człowiek miał do powiedzenia, ba, przyjąłem nawet ulotkę kandydata, którego promował i uprzejmie pożegnałem się, kiedy autobus dojechał pod mój przystanek. Oczywiście mogłem wdać się w dyskusję, ale po co? Czy moja racja musi być najmojsza? A może ten starszy człowiek mówi prawdę? Przecież mimo zabezpieczeń sieciowych, coraz to młodsi ludzie sięgają po pornografię, i to nie od dziś. Z drugiej strony, wcale nie muszą po nią sięgać, bo wystarczy zobaczyć jakikolwiek teledysk o obiadowej porze, gdzie półnagie dziewczyny tańczą w pozach sugerujących coś więcej. No, ale tablet, laptop - to dziś przyjaciele dzieci, zastępcy rodziców. Trzeba pamiętać o podstawowej rzeczy – łatwo zdyskredytować drugiego człowieka celem zaspokojenia ego, ale trudniej go po prostu wysłuchać, wyjść ponad własne poglądy. Poza tym, czy kłótnia w środku komunikacji miejskiej byłaby komukolwiek potrzebna? Owszem, mogę się z kimś nie zgadzać, ale w momencie, gdy zwraca się do mnie w uprzejmy sposób, to po co mam go atakować? Nie każda okoliczność sprzyja

4

też toczeniu sporów, więc czasem lepiej wysłuchać lub odejść, zamiast wdawać się w słowną przepychankę. Żyjemy w czasach, gdzie każdy chce być wyjątkowy, najmądrzejszy, najpiękniejszy i oczywiście mieć rację. Brylować w towarzystwie, pozować na samca alfa, uprawiać braggadacio. Zapominamy wtedy, że kluczem do dobrego życia w społeczeństwie jest dialog. Nikt nie każe nam się uwielbiać, ale odrobina szacunku wobec drugiego człowieka powinna być czymś normalnym. Gdy to zanika, pojawiają się złe wilki i próbują budować kapitał na dzieleniu ludzi. Widzimy to na co dzień w mediach, obserwując mównicę sejmową, czytając wypowiedzi celebrytów, anonimowych hejterów, a nawet zdarzają się sytuacje, kiedy to podczas rodzinnych uroczystości ludzie cieszą się z czyjeś porażki życiowej. Zatracamy powoli granicę człowieczeństwa, lokując wartość gatunku gdzieś pomiędzy lajkami a paradokumentami. Autoniewola? Nie, dziękuję – przeczekam. A gdyby tak zamienić zjawisko „głów w telefonach”, na próbę kontaktu w realu? Przesuwanie palcem na ekranie tabletu na spacer z osobą, która może i nie jest naszym ideałem, ale ma w sobie coś interesującego. Imprezę dla pozerów, na „rejw” w towarzystwie podobnie tańczących świrów? Podejmujmy oddolne inicjatywy, łączmy się w koła hobbystyczne, twórzmy coś nie dla kasy, ale dla pasji. Podobne zainteresowania spajają społeczeństwo. Gdzie w takim razie miejsce na dialog z „drugą stroną”? To trochę jak ze zdrowym egoizmem –

jeśli najpierw poznasz swoje mocne strony, zaczniesz je pielęgnować i zostaniesz doceniony przez kogoś, kto ma podobne priorytety, będziesz gotów na kolejny etap – próbę dialogu z ludźmi o innym spojrzeniu na świat. Uda się – super, nie – trudno, ale ważne, że się podjęło jakiekolwiek kroki w celu nawiązania łączności z bazą spoza naszego obiegu. To problem, z którym boryka się nie tylko nasz kraj, ale cały świat. Człowiek ma naturalną skłonność do tworzenia gett, wykluczania, zakładania z góry czegokolwiek. Skazując innych niesprawiedliwie na ostracyzm, odbieramy społeczeństwu szansę na progres. Brak porozumienia przynosi bowiem rzecz równie destrukcyjną, co konflikty – samotność. Osoba samotna jest bardziej podatna na manipulację i może być wykorzystana przez piewców propagandy (bez względu na formę). Przede wszystkim jednak samotności sprzyja brak uczuć. Bycie kochanym, docenionym – bez tego życie traci sens. Smutny jest fakt, że są to rzeczy oczywiste, a mimo to regularnie pomija się je na co dzień. Podsumowując – zanim kogoś ocenimy, dajmy mu się wypowiedzieć. Szukajmy porozumienia, wspierajmy się, zamiast nieustannie się krytykować, mówmy sobie komplementy i twórzmy społeczeństwo obywatelskie. Pobożne życzenie? Mam nadzieję, że nie do końca.

E LV I S S T R Z E L E C K I



felieton

TRZEBA PRZYJĄĆ PEWIEN PUNKT WIDZENIA Po dwumiesięcznych wycieczkach polityczno-kościelnych wracam do głównego tematu mojej rubryki w Lounge. Postaram się w tym miesiącu nie zrzędzić i niezbyt daleko odchodzić od sedna. Polityka, jaka jest, każdy widzi, a my mamy już listopad, późną jesień. Sól pór roku. Przeszywające zimno, wilgoć, deszczowe dni. Wstajesz - ciemno, wracasz z pracy - ciemno.

MICHAŁ MASSA MĄSIOR Michał Massa Mąsior - fotograf zajmujący się portretem i reklamą. Swój fach szlifował u boku Wojciecha Plewińskiego i Bruce’a Gildena. Wykładowca Krakowskich Szkół Artystycznych. Na łamach magazynu Lounge dzieli się swoimi przemyśleniami, nie tylko o fotografii madmassa.com

Przed depresją chronią ćwiczenia fizyczne albo alkohol - nie zawsze bezpiecznie, bo w końcu też jest depresantem. Część z nas w związku z tym garściami łyka antydepresanty z myślą - byle do świąt, po których jeszcze trochę mrozu i będzie wiosna. Można też poświęcić czas pasji. Moją jest fotografia, spróbuję zatem opowiedzieć o tym, co według mnie jest najpiękniejsze w zdjęciach. Bardzo lubię wypowiadać tę kwestię: fotografia kłamie. Jeszcze piękniejsze jest to, że każdy może kłamać po swojemu. Niby mówimy o fotografii dokumentalnej, która zmienia bieg historii. Wszak od kiedy w ręce fotografów trafił sprzęt pozwalający się z nim łatwo przemieszczać, czyli już ponad sto lat temu, medium fotograficzne mogło wpływać na świat. Zmieniać jego losy. Dokumentaliści wybierali się wówczas w odległe tereny, by fotografować ludzką krzywdę, wojny, wyzyskiwanie, pracujące dzieci, choroby i wiele innych trudnych tematów. Tu pełna zgoda, mam wiele szacunku do wszystkich, którzy z mniejszym bądź większym narażeniem życia szukali krzywdy, by poruszyć serca i sumienie innych. Każda prawda jest jednak opowiedziana przez filtr fotografa, który rozumie i patrzy na świat w swój własny sposób. Kiedy zastanawiamy się nad istotą fotografii, warto zaznaczyć, że zdjęcie to zarejestrowany pewien wycinek czasu, zwykle bardzo krótki, w którym zapisuje się obraz zawarty w prostokątnym lub kwadratowym kadrze. Fotografia pozwala poka-

6

zać to, co chcemy, a schować to, co naszym zdaniem jest mniej ważne. Innymi słowy, robiąc zdjęcia, zdarza się nam nie mówić całej prawdy lub ją przeinaczać. Pięknem fotografii jest również fakt, że wszystko jest fotografowalne. Każdy może wybrać swój osobny temat i sfotografować go w swój jedyny sposób. Celowo naśmiewam się z modnych fotek w mediach społecznościowych. Wielu się tym trendom poddaje, a przecież fotografia nie jest tylko o hedonizmie i konsumpcjonizmie. A już na pewno nie jest tylko o pięknie. Każdy jest fotografem. W dzisiejszych czasach nie trzeba już nawet znać w pełni obsługi aparatu fotograficznego, można wybrać taki, który pracuje w sposób automatyczny, a mimo to zawierać na swoich fotografiach interesujące zdarzenia, ciekawe sytuacje albo inne elementy przyciągające oko widza. Imponuje mi kreatywność wielu twórców. Często pozornie proste obrazy przełożone wprost na papier fotograficzny, które przywołują myśl - no jasne, wielokrotnie to widziałem, ale jednocześnie nie wpadłem na pomysł, by to uwiecznić. Ostatnio często wracam do zdjęć Ralpha Gibsona. Przy wielu jego fotografiach przypominają mi się moje obserwacje świata, kiedy byłem dzieckiem. Coś, obok czego dzisiaj przechodzę obojętnie, kiedyś potrafiło zajmować moją głowę na dłuższy czas. To właśnie na nowo odkrywam przez fotografie Gibsona. Uwielbiam takie podróże do głębokich zakamarków mózgu.

Zacząłem od kłamstwa w fotografii, a zakończę, że nie ma w niej jednej prawdy. Zarówno po stronie technicznych rozwiązań, bo w końcu z każdą jedną regułą można zerwać, mając ku temu powód, tak i w przekazie trudno o jedną prawdę. Posłużę się nazwiskiem Andreasa Gursky’ego, którego fotografia wywodzi się z dokumentu, a w rzeczywistości często operuje zmontowanym lub mocno zmienionym w Photoshopie zdjęciem. Gursky patrzy przede wszystkim na obraz i dba o to, by poszczególne elementy dobrze się w nim komponowały. Subiektywny dokument, jak mówi się o zdjęciach niemieckiego artysty, nie ma na celu pokazywać świata w sposób w pełni prawdziwy, a bardziej do niego nawiązywać. Znany wszystkim Banksy, który co prawda fotografem nie jest, wychodzi z założenia, że artysta musi się opowiedzieć, po jakiej stronie konfliktu jest. Jego Walled Off Hotel w Betlejem to miejsce, w którym artysta postanowił wyrazić swoją opinię na temat agresji Izraela wobec Palestyńczyków. Bez wątpienia tak jest, jednak historia tych terenów i stosunków palestynsko-żydowskich jest o wiele bardziej skomplikowana, niż tylko punkt widzenia Banksy’ego. I nie chcę w żaden sposób oceniać. Jestem zdania, że trzeba przyjąć pewien punkt widzenia. Mieć swoją opinię i stanąć po którejś ze stron. Staram się pokazać, że zwykle świat nie jest jednak w pełni czarno-biały. To wszystko sprawia, że sztuka, razem z moją ulubioną fotografią, mają wielki wpływ na świat, który jest zróżnicowany i nie kończy się wraz z zamknięciem Instagrama.



nowe miejsca /

fo t . M i r a g e Fa s h i o n

wydarzenia

Prosto z mediolańskiego wybiegu do Krakowa Print wzbogacający historię Max Mary przez ostatnie 70 lat, to efekt współpracy najlepszych artystów pracujących dla brandu. Od szkiców Karla Lagerfelda i Anne Marie-Beretta po rysunki Brunetta Mateldi.

Połączenie tych wszystkich wrażliwości, z dodatkiem #maxmaragram logo, podziwiamy w pokazowej kolekcji Max Mary na sezon Jesień Zima 2019.

fot. mat. prasowe

Przepiękne outfit'y prosto z mediolańskiego wybiegu można było kupić na evencie

Brand Heritage Event, zorganizowanym przez salon Max Mara w Krakowie. Dodatkową atrakcją wieczoru były personalizowane ilustracje, przygotowane przez Elene Ciuprine, współpracującą na co dzień z takimi markami jak Chanel, Fendi, Valentino czy Bvlghari.

Galeria wnętrz Tetmajera 83 Od jakiegoś roku w Krakowie istnieje bardzo ciekawe miejsce - galeria skupiająca wyselekcjonowane marki z dziedziny wystroju wnętrz. Najlepszy design łączy się tu z wysoką jakością wykonania, a tradycyjne rzemiosło spotyka z najnowszą technologią.

8

Znajdują się tutaj wnętrza kompletne: salon, jadalnie, kuchnie, sypialnie czy nawet tarasy – meble i artykuły wyposażenia wnętrz, a także dodatki dekoracyjne i akcesoria z kolekcji prestiżowych marek.

Starannie skomponowana przestrzeń i pełna elegancji ekspozycja to miejsce idealne dla Klientów wymagających – zarówno tych o wyraźnie sprecyzowanych gustach, jak i poszukujących inspiracji.


Święta w najlepszym stylu

Spędź magiczne, świąteczne chwile w samym sercu Krakowa. Podaruj sobie i bliskim wspólny czas przy stole, który dostarczy prawdziwie rodzinnych wspomnień oraz wyjątkowych doświadczeń kulinarnych. KOLACJA WIGILIJNA 24.12.

LUNCH ŚWIĄTECZNY 25.12.

Sheraton Grand Krakow www.sheratongrandkrakow.com

M: gsc.krakow@sheraton.com T: 48 12 662 10 00

sheraton.grand.krakow

sheratongrandkrakow

©2019 Marriott International, Inc. All Rights Reserved. All names, marks and logos are the trademarks of Marriott International, Inc., or its affiliates.


wydarzenia

XMASS PARTY

zdj. mat. organizatora

03.10.2019 Hotel Radisson Blu Krakรณw

10



felieton fo

ip Fil t.

z Łys

cze k

CZESKI SEN, KTÓRY ISTNIEJE NAPRAWDĘ Wiecie co, naprawdę lubię Czechów. Za te ich pozor vlaki, za powolne snucie się Skodą po autostradzie, za dobre wino i piwo (nawet jeśli to tylko burcak, czyli produkt uboczny przy produkcji trunku), za senne miasteczka o dwunastej w południe. I właśnie przeczytałem, że czeski architekt zaprojektował „anty-bilbord” - drewnianą ramę, przez którą można podziwiać piękno krajobrazu.

RAFAŁ STANOWSKI Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda Da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.

Stoi sobie pośrodku niczego, co jakiś polski deweloper chętnie zamieniłby w betonową pustynię. Zielona łąka, drzewa, krzewy, ziemna droga, po której być może kiedyś przetoczy się jakaś Skoda zmierzając do pobliskiej wioski Valašské Příkazy w regionie Zlin. Anty-bilbord to drewniana rama, całkiem sporych rozmiarów „normalnego” bilbordu, tyle że w środku jest nic. To znaczy jest coś, to co najcenniejsze – widok na zielone choinki, niebieskie niebo i majaczące na horyzoncie góry. Architekt Zdenek Franek lubi zbliżać nas do natury. Projektuje nie tylko efektowne, futurystyczne budynki wpisujące się w krajobraz, stworzył też ścieżki biegnące w koronach drzew czy projekt ogrodu botanicznego. Durch, jak nazwał instalację w pobliżu Valašskich Příkazów, nawiązuje do myśliwskiej czatowni, tyle że nikt tu nie zamierza udowadniać swojej siły kosztem bezbronnych zwierząt. Jedynym łupem, który można stąd wynieść, jest niezwykłe przeżycie spędzania czasu w symbiozie z naturą. Bardzo mi to czeskie podejście przypadło do gustu, nawet jeśli ma w sobie coś z utopijnego eskapizmu. Nie jest nastawione na ekspansywną turystykę, która odziera przyrodę z jej tajemniczości, zadeptując korzenie naszego świata (popatrzcie, co dzieje się w polskich Tatrach).

12

Ten pomysł jest po czesku wyluzowany i pozbawiony sensu, trochę jak postępowanie bohaterki słynnego filmu Miłość blondynki, Milosa Formana. Oczywiście, sens w tym wszystkim jest, ale jakiś taki niedzisiejszy, mało konsumpcyjny, uciekający od mainstreamowej logiki, nakazującej ludziom bogacić się w imię nieskończonego gromadzenia niepotrzebnych przedmiotów. Tak, naprawdę lubię Czechów za te pojechane pomysły. Pamiętacie film Czeski sen, który narobił niezłego zamieszania w 2004 roku? Dwójka filmowców, wtedy jeszcze studentów szkoły filmowej FAMU, przeprowadziła błyskotliwą kampanię reklamową nowego supermarketu, który miał powstać w Pradze. Ludzie zjawili się, zwiedzeni gigantycznymi promocjami, jakie zaplanowano na otwarcie centrum handlowego. Tyle, że na miejscu zobaczyli ścianę frontową, za którą nie stało nic – to była wielka mistyfikacja, mająca uświadomić przybyłym, jak łatwo paść ofiarą medialnej manipulacji. Taki film przydałby się dzisiaj, bo historia nieustannie zatacza koło. Autorzy Czeskiego snu niechcący dokonali profetycznego odkrycia i przewidzieli nadejście fake newsów. Dzisiaj, w dobie potęgi social mediów, można sprzedać nam dowolną treść i czekam, kiedy kolejny Orson Welles obwieści pojawienie

się Marsjan. Nie wiem, jak się przed tym zalewem idiotyzmów bronić, nie wiem, czy obrona w ogóle jest możliwa. Ludzie przecież kochają bajki, baśnie i legendy, które o wiele łatwiej tłumaczą świat niż czynią to naukowcy w swych skomplikowanych, nudnych i rozwlekłych publikacjach. Stąd pewnie lobbystom udało się przekonać dużą grupę ludzi, że globalne ocieplenie nie istnieje. Jak się okazuje, fakty o jego istnieniu znano jeszcze w latach 70. XX wieku. Wielkie koncerny wolały jednak zapłacić za produkcję fake newsów i oczernianie autorytetów naukowych, niż zmianę niekorzystnej dla świata produkcji. Czytając te rewelacje wracam myślami do czeskiego „antybilbordu”. Wyobrażam sobie, jak podchodzę do drewnianej ramy, siadam, mrużę wzrok i odpływam, kontemplując płynące po niebie chmury. A wtedy ktoś szarpie mnie za rękę, mówiąc: - Pane, tu ne wolno sedet...



zapowiedzi

od 9.11 KRAKÓW

Szekspir/Wyspiański: HAMLET

Hamlet jest myślą, niesie ze sobą ideę. Dlaczego jest ona tak niebezpieczna, że boją się jej władcy tego świata? Czy można ją zniszczyć? Hamlet odmawia bycia takim jak inni mieszkańcy Elsynoru. Hamlet pozostaje wierny swojej drodze. Pozostaje marzycielem. Myśli i czuje. I chce pomimo ohydy intryg pozostać myślącym i czującym. Nie pozwala na wtłoczenie w ramy, nie podąża w wyznaczanym przez nowy porządek kierunku. Nie poddaje się. Fascynujący i stawiający szereg pytań jest ten żar i nieustępliwość Hamleta.

16-17.11

WARSZAWA

A przewodnikiem naszym jest Stanisław Wyspiański, zamknięty w swojej błękitnej pracowni, czyli nieograniczonym świecie własnej wyobraźni. W obsadzie między innymi: Agnieszkę Judycką, Hankę Bieluszko, Marcina Kalisza, Wojciecha Skibińskiego, Mateusza Janickiego, Andrzeja Grabowskiego i Tomasza Międzika. reżyseria i scenariusz: Bartosz Szydłowski dramaturgia i scenariusz: Piotr Augustyniak Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie

Banksy za grosze

Cz y można kupić oryginalne dzieło znanego artysty w cenie nie przekraczającej 5 tys. zł? Tak! Będzie to możliwe na listopadowych Targach Sztuki Dostępnej. Do sprzedaży zostaną wystawione tysiące dobrych

14

Smutna jest desperacja i upór Poloniuszów w nierozumieniu i nietolerowaniu jego odmienności. Ale pojawia się pytanie wobec tych zmagających się sił. Jak pozostać wolnym w świecie kalkulacji i obsesji politycznych? Czym jest wolność, jeśli nie idzie za nią odpowiedzialność, chęć zmiany i uszczęśliwiania innych? I chociaż tragedia Szekspira to opowieść o pogardzie do drugiego człowieka i strachu przed jego niezależnością. To my wybieramy się w podróż, gdzie Piękno i Wolność są silniejsze ponad wszystko. Reszta jest milczeniem...

i niedrogich dzieł sztuki, wśród nich prawdziwe perełki, od których można zacząć budować własną kolekcję, m.in. dzieła Banksy’ego, Zdzisława Beksińskiego czy Edwarda Dwurnika. Targi Sztuki Dostępnej to jedyne w Polsce profesjonalne

targi sztuki z limitem ceny. Żadne z oferowanych tu dzieł nie może kosztować więcej niż 5 tys. zł. Pierwsze Targi odbyły się na początku marca w Warszawie i przyciągnęły ponad 3 500 gości. Skala transakcji była imponująca: w ciągu dwóch dni sprzedano w sumie około 900 dzieł sztuki! Drugie Targi Sztuki Dostępnej odbędą się w dniach 16 i 17 listopada w budynku BABKA do wynajęcia w Warszawie (ul. Młocińska 5/7). Swoją ofertę zaprezentują zarówno galerie, jak i artyści indywidualni. Pokazane zostaną różne gatunki sztuki współczesnej: od malarstwa, grafiki, po rzeźbę i fotografię artystyczną.

Specjalizująca się w nurcie street art galeria Brain Damage z Lublina zapowiada sprzedaż grafiki Banksy’ego. Galeria Artemis z Krakowa zaproponuje oryginalne prace na papierze m.in. Edwarda Dwurnika, Franciszka Starowiejskiego, Jerzego Nowosielskiego, Franciszka Maśluszczaka. Na stoisku warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu będzie można kupić znakomity portret Picassa autorstwa Jana Młodożeńca Częstochowska galeria Kolory wystawi na sprzedaż rysunek Rafała Olbińskiego oraz kilka prac Tomasza Sętowskiego. Foksal 17 zaoferuje trzy grafiki sygnowane (!) przez Zdzisława Beksińskiego.


HBO

Wataha powraca Premiera trzeciego sezonu „Watahy” odbędzie się 6 grudnia w HBO. Serial reżyserują Olga Chajdas i Kasia Adamik. W rolach głównych występują Leszek Lichota i Aleksandra Popławska. W tym sezonie do obsady dołączyli Borys Szyc, Evgeniya Akhremenko, Olga Bołądź, Maria Maj, Filip Gurłacz, Agnieszka Suchora oraz Michał Kaleta.

Akcja trzeciego sezonu zaczyna się, gdy Straż Graniczna zatrzymuje dwóch migrantów, którzy próbowali uciec z Polski na Ukrainę. Rebrow, idąc ich tropem, niespodziewanie odkrywa

miejsce zbrodni. Brutalne zabójstwo odbija się echem w całej Polsce. Markowski rozpoczyna śledztwo, a Rebrow zgłasza się po pomoc do Dobosz, zakładając, że sprawa może mieć drugie dno. Pnąca się po szczeblach kariery w Warszawie Dobosz niechętnie wraca w Bieszczady. Rebrow ponownie stanie przed trudnymi wyborami. Mimo że wrócił do pracy w straży, przeszłość nie daje mu o sobie zapomnieć. Nie każdy jest zachwycony jego powrotem. Wielu patrzy na niego jak na podejrzanego, działającego na granicy prawa. Na horyzoncie pojawia się nieznana postać – nowa szefowa ukraińskich przemytników – Tatiana Barkova.

Zbiorowa halucy_nacja Pod koniec października nakładem wydawnictwa Świat Książki ukazała się nowa powieść Jakuba Żulczyka, Czarne Słońce. Towarzysząc premierze, wydawnictwo Świat Książki oraz Galeria Propaganda zapraszają na wystawę kolektywu Zbiorowy, która podejmując wątki zawarte w książce stawia je w szerszym kontekście z pytaniem o to, dokąd prowadzi autorytaryzm i ideowe zaślepienie. Akcja powieści toczy się w ojczyźnie przyszłości, w której wrogowie pozbawieni są wszelkich praw, a wrogiem jest każdy Inny, każdy Obcy. Za eliminację odpadów ze społeczeństwa odpowiedzialny jest lider neonazistowskiej bojówki, chodzące wcielenie absolutnego zła, człowiek mordujący dla samej przyjemności zabijania. Realizacja kolejnego rządowego zlecenia brutalnie przeorze mu świadomość i zmieni całe życie. Obserwujemy jak język radykalnych ruchów przeszedł szturmem

przez politykę, potem na długo zahibernował się w subkulturze, by dziś zaadoptować się do współczesnego świata i jego mediów. Tak powstała halucynacja, która nie próbuje być wiarygodna, ale jest niepokojąco bliska. (…) Bierzemy ksenofobiczne lęki na warsztat, by skonfrontować się z własnymi politycznymi niepokojami. Podchodzimy do nich ostrożnie, ale z pewną dozą

zapowiedzi

od 06.12

do 11.11

ciekawości. Nieśmiało pukamy do bram oblężonej twierdzy, zerkamy do środka przez szpary w murze - piszą artyści biorący udział w wystawie: Jan Estrada-Osmycki, Grzegorz Jarzynowski, Marcin Jarzynowski, Wojtek Kostrzewa, Tycjan Knut, Paweł Lubiński, Szymon Małecki, Leszek Margasiński, Alex Pawlik, Michał Szudrawski.

WARSZAWA

Wystawa potrwa do 11 listopada w Propagandzie, ul. Foksal 11 w Warszawie.

15


rozmowa

IDEOLOGIA? MAM JĄ GDZIEŚ! Mówi płynnie w pięciu językach. Jako syn dyplomatów spędził dzieciństwo, podróżując po wielu krajach. Zanim zajął się kinem, pracował jako dziennikarz. Sławę przyniosła mu tytułowa rola w świetnym Carlosie, Oliviera Assayasa, za którą został nagrodzony Cezarem. Występuje w hollywoodzkich superprodukcjach i filmach niezależnych. Zagrał Gianniego Versace w popularnym serialu American Crime Story. Uznawany jest dzisiaj za jednego z najpopularniejszych latynoskich aktorów. Z Édgarem Ramírezem rozmawia Kuba Armata

Carlos, reż. Olivier Assayas

Zanim zacząłeś być aktorem, pracowałeś przez pewien czas jako dziennikarz. Dziennikarska dociekliwość przydaje się w budowaniu ról? - Zdecydowanie. Wasp Network jest zresztą tego świetnym przykładem. Mieliśmy możliwość kręcenia tego filmu na Kubie, która jest pełna sprzeczności. Kiedy próbowałem

16

wybadać, jakie jest postrzeganie naszych bohaterów, szybko się przekonałem, że dla niektórych ludzi są oni oczywistymi bohaterami, inni z kolei uważają, że jest to dużo bardziej problematyczne. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Wszystko wiąże się z tym, w jakim wieku byli ludzie, jakie mieli doświadczenia, do jakiego stopnia polegali na przekazie medialnym, który pełny był i jest przecież manipulacji.

To fascynujące, bo w jednym momencie można się przekonać, jaką rolę odgrywała propaganda. Zupełnie jak dzisiaj fake newsy, prawdziwa zmora naszych czasów. Z uwagi na moją dawną profesję starałem się rozmawiać z ludźmi, zadawać im różne pytania. Niektórzy byli na to gotowi, inni zupełnie nie. Tym, co mnie zaskoczyło, był fakt, że jeśli już ktoś się decydował, żeby mi co nieco poopowiadać, prosił, byśmy


rozmowa Édgar Ramírez, jako Gianni Versace w American Crime Story

wyszli z hotelu, żeby mieć pewność, że nikt nas nie usłyszy. Wystąpiłeś niedawno w głośnym filmie Wasp Network, u boku całej plejady znakomitych aktorów, z Penélope Cruz czy Gaelem Garcíą Bernalem na czele. Jak Wenezuelcz yk odnalazł się w szpiegowskiej opowieści o słynnej „kubańskiej piątce”? - Rzeczywistość w obu tych krajach, czyli na Kubie oraz w Wenezueli, jest bardzo skomplikowana i każdego dnia dotyka milionów ludzi. Myślę, że moglibyśmy poświęcić całą rozmowę, próbując odpowiedzieć na to jedno pytanie, bo też trudno zredukować historię do ostatnich dwudziestu lat. Unikam jednak politycznych wypowiedzi poprzez filmy, w których występuję. Robię to poza pracą. Wystarczy wejść na mój Instagram, żeby się przekonać, gdzie jest moje miejsce, i zobaczyć, co myślę w danej sprawie. A że film, o którym mówimy, ma również charakter polityczny, potraktowałem to jako rodzaj wyzwania, cennego aktorskiego ćwiczenia.

Te g o s z u k a s z w k o l e j n y c h rolach, które decydujesz się zagrać? - Szukam w zawodzie aktora wyzwań, szczególnie w kontekście tego, jaki jestem na co dzień. Mój bohater decyduje się wybrać drogę cierpienia. Nie miałem żadnych wątpliwości, że bardzo kocha swoją rodzinę, ale jednocześnie decyduje się ją zostawić na Kubie, podczas gdy sam ucieka do Miami. Bez słowa wyjaśnienia, bez żadnych dyskusji czy konsultacji. W jednej chwili dla swoich najbliższych staje się duchem. To tragedia tego człowieka. Uwielbiam role bazujące na przeciwieństwach, takie, w których muszę zrozumieć motywacje mojego bohatera. To c h y b a k w i n t e s e n c j a z a w o du aktora? - Sam zarabiam na życie permanentnie wcielając się w kogoś innego. Wiem jednak, że to wszystko fikcja. Z kolei mój protagonista, jako szpieg, robi dokładnie to samo, czyli zmienia tożsamości, buduje kolejne postaci, ale w ramach rzeczywistości. Z realnymi konsekwencjami, które najczęściej dotyczą jego prywatnego życia,

KOCHAM KINO. ZARÓWNO JAKO FORMĘ ROZRYWKI, JAK I SZTUKĘ. JEGO PIĘKNO POLEGA NA BALANSOWANIU POMIĘDZY TYMI DWIEMA WARTOŚCIAMI.

17


rozmowa

Wasp Network, reż. Olivier Assayas

i sprawiają, że najbardziej cierpią najbliżsi. Sam nie mam jeszcze dzieci, ale nie wyobrażam sobie, bym miał się postawić w takiej sytuacji. Choć jestem Wenezuelczykiem i przez ostatnie dwadzieścia lat byłem w samym środku geopolitycznych tarć, napięć, zwłaszcza jako osoba publiczna. Nie robią na mnie wrażenia politycy czasów zimnej wojny, którzy utrzymywali permanentne napięcie pomiędzy USA a Kubą. Znam to.

Armas, Wagner Moura czy Gael García Bernal. Cieszę się, że z dzisiejszej perspektywy mogę ich nazwać swoimi przyjaciółmi.

Co ciekawe, temat ten postanowił podjąć twórca z zewnątrz, francuski reżyser Olivier Assayas. Spotkałeś go już dziewięć lat temu podczas pracy nad świetnym Carlosem.

- Pamiętam zabawną sytuację, kiedy na początku mojej kariery pewien dziennikarz zapytał, czy nie martwi mnie fakt, że będę wybierany do ról Latynosów. - A skąd pochodzę? Z Irlandii? – zapytałem go (śmiech). Jestem przecież Latynosem. Zupełnie czym innym jest natomiast wcielenie się w rolę stereotypu Latynosa. Choć moim zdaniem nie ma to wiele wspólnego z narodowością, religią, rasą, pochodzeniem etnicznym, a raczej z tym, jak dana postać jest napisana. Jestem na takim etapie swojej kariery, że jeśli w scenariuszu pojawia się bohater z Irlandii, to może istnieje możliwość zastąpienia go protagonistą z Wenezueli. To jest ta zmiana, którą w ostatnich latach obserwuję. Byłoby kompletnym absurdem, gdyby ktoś wpadł na pomysł, żeby obsadzić mnie w roli irlandzkiego księdza (śmiech). Cie-

- Bardzo się cieszę, że mieliśmy możliwość współpracować raz jeszcze. Rozmawialiśmy o tym w zasadzie od dnia, kiedy skończyliśmy prace nad Carlosem. Chodziło tylko o to, żeby znaleźć jakiś projekt, w którym ponownie będziemy mogli połączyć nasze wrażliwości. Olivier to jedno, ale bardzo dużą przyjemność sprawiła mi również współpraca z grupą znakomitych latynoskich aktorów i aktorek. Z ludźmi, których cenię i kocham, jak Penélope Cruz, Ana de

18

Carlos okazał się dla ciebie wielkim sukcesem, przepustk ą do wielk iej k arier y. Nie obawiałeś się jednak, że ta rola może cię zaszufladkować w określony sposób?

szę się, że mam możliwość grania pełnego spektrum. Dotyczy to samych bohaterów, ale i filmów. Kocham kino. Zarówno jako formę rozrywki, jak i sztukę. Jego piękno polega na balansowaniu pomiędzy tymi dwiema wartościami. I do momentu, kiedy opowiadana historia jest dobra, nie widzę w tym sprzeczności. Obecnie mieszkasz w Stanach Zjednoczonych. Czujesz się częścią tamtejszego przemysłu filmowego? - Rzeczywiście jestem na stałe w Ameryce i myślę, że można tak powiedzieć. Nie było to jednak moim założonym celem. Tam po prostu poniosło mnie życie. Spotkałem ludzi, którzy mnie serdecznie przywitali, otoczyli opieką i za to jestem im wdzięczny. Myślę jednak, że jestem częścią amerykańskiego przemysłu filmowego do tego samego stopnia co francuskiego czy związanego z innym krajem. W kinie dla mnie liczy się przede wszystkim duch. To moja filozofia aktorstwa. Chcę mieć możliwość pracy przy różnego rodzaju filmach w kolejnych krajach. Jeżeli mówimy o celu, to dotyczy on raczej bycia otwartym na możliwości, jakie się przede mną poja-


rozmowa Wasp Network, reż. Olivier Assayas

wiają. Jestem synem dyplomatów, więc od małego przywykłem do przeprowadzek i poznawania nowych kultur. Od kiedy pamiętam, marzyłem o karierze pozwalającej mi odwiedzać różne kraje i poznawać je, także poprzez kino. Wspomnieliśmy o Penélope Cruz, z którą spotkasz się zresztą w kolejnym filmie. Będzie to duża hollywoodzka produkcja, a u waszego boku zagrają też m.in. Jessica Chastain czy Diane K ruger. Dobr ze czujesz się w takim towarzystwie? - Jestem przekonany, że może z tego wyjść coś bardzo ciekawego. W założeniu ma to być film szpiegowski, może nie tak poważny jak Ultimatum Bourne’a, ale jednocześnie nie tak lekki jak Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra. To bardzo inteligentnie napisana historia z kobiecymi głównymi postaciami. One rządzą (śmiech). Nie mogę za bardzo nic więcej powiedzieć, bo cały czas jesteśmy w zdjęciach. Nawet do Wenecji wraz z Penélope przyjechaliśmy prosto z planu w Londynie. Wspaniale móc pracować z przyjaciółmi, tym bardziej że kobiety, które

mnie w tym filmie otaczają, są bardzo mądre. Świetnie czuję się w ich towarzystwie. Mówiłeś, że nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś zostawić najbliższych, jak czyni twój bohater. R odzina jest dla cie bie tak ważna? - Wszystko jest kwestią priorytetów. Nie miałem jeszcze okazji przechodzenia przez doświadczenie bycia ojcem, ale jestem bardzo blisko z moimi bratankami i całą rodziną. Zawsze byliśmy razem, mimo że często przenosiliśmy się z jednego kraju do drugiego. Łączyła i dalej zresztą nas łączy naprawdę bliska relacja. Choć obecnie jest pewnie trochę trudniej, gdyż dzieli nas odległość. Podczas gdy ja jestem na co dzień w Stanach, moi najbliżsi mieszkają w Wenezueli. Wspomniałeś o priorytetach. Poza pracą zawodową udzielasz się też charytatywnie. Jesteś Ambasadorem dobrej w o l i U N I C E F, w s p i e r a s z l i c z n e k a m p a n i e s p o ł e c z n e . To i s t o t na część twojego życia?

- Zawsze traktowałem to jako osobisty wybór i nie uważam, żeby każdy z nas miał obowiązek się w takie działania angażować. Dla mnie ważne jest to, że jako osoba publiczna mam przywilej w postaci platformy komunikacyjnej, wokół której zebrać się może spora grupa ludzi. Warto wykorzystać ją we właściwy sposób. Powiedzieć o jakiejś palącej sprawie czy dać głos tym, którzy na co dzień go nie mają. Poza tym, jak już wspomniałem, prawie przez połowę swojego życia funkcjonowałem w samym centrum skomplikowanej, bolesnej polityki, która odbijała się na wielu. Była dla nich bardzo realna i w namacalny sposób przekładała się na ich życie. Polityka przestała mieć dla mnie znaczenie. Ideologia? Mam ją gdzieś. Dlatego, że zarówno jedna, jak i druga nie dają żadnych konkretnych odpowiedzi pomagających rozwiązać realne ludzkie problemy. I ta wieczna walka pomiędzy lewicą a prawicą. Już mnie to nie obchodzi. Zapomina się w tym wszystkim o człowieku, a jego prawa to dla mnie bardzo ważna wartość. Dlatego staram się w swoich działaniach iść właśnie w tę stronę.

R o z m a w i a ł K U B A A R M ATA

19


film

FILMOWE STRZAŁY KUBY ARMATY NIEBIESKIE CHACHARY reż. Cezary Grzesiuk Polska 2018 94’

fot. Bruno Machado

NIEWIDOCZNE ŻYCIE SIÓSTR GUSMÃO

zdj. mat. prasowe

reż. Karim Aïnouz Brazylia 2019 145’

20

Nowy film czołowego brazylijskiego reżysera, Karima Aïnouza, to adaptacja powieści Marthy Batalhy. Literacki pierwowzór to jedno, ale równie ważny w tym przypadku był fakt, że od lat filmowiec miał w planach oddać hołd kobietom poprzednich pokoleń. Jak przekonywał w jednym z wywiadów, od dłuższego czasu na przykładzie matki oraz babci - przyglądał się ich codziennym radościom, ale też bólowi, cierpieniu, jakim musiały stawiać czoła każdego dnia w konserwatywnym, patriarchalnym brazylijskim społeczeństwie. W niełatwej rzeczywistości lat 50. ubiegłego wieku próbują się odnaleźć tytułowe siostry Gusmão. Młode kobiety pragną wyłamać się z obowiązującego porządku. Euridice marzy o karierze pianistki, Guida - o wielkiej miłości. Konsekwencją tej samowolki jest przymusowe rozstanie bohaterek, które nie mogą bez siebie żyć. Posługując się formułą melodramatu, prawdziwą feerią barw i zmysłową muzyką, Aïnouz tworzy poruszającą opowieść o kobiecej solidarności, pamięci oraz determinacji. Czego efektem, w pełni zasłużona, główna nagroda w konkursie Un Certain Regard, ostatniego festiwalu w Cannes.

Premiera: 8 listopada Ocena: �����

„Jak jest mecz, wszystko idzie precz” - głosi popularna stadionowa maksyma. Wiedzą coś o tym kibice jednego z najbardziej zasłużonych klubów piłkarskich w Polsce, jakim jest Ruch Chorzów, czyli popularni „Niebiescy”. Wie też Cezary Grzesiuk, który podjął się karkołomnego zadania przyjrzenia się im z bliska. O tym jak trudna to materia do filmowania niech świadczy fakt, że do tej pory skupiona wokół futbolowych drużyn społeczność, zwykła unikać kamer, rozgłosu jak ognia. Tajemnica sukcesu Grzesiuka, bo to dokument bez precedensu, polegała nie tylko na mrówczej pracy (przy znikomym budżecie), ale i trwającym dobrych kilka lat procesie zdobywania zaufania swoich bohaterów. Społeczność kibicowska fascynuje, bo to na dobrą sprawę Polska w pigułce. Na stadionie znajdzie się miejsce dla każdego. Można tam spotkać prominentnego polityka czy literata, ale i bandytów, dla których barwy w równej mierze kojarzą się z drużyną, co rozróbą. Na meczu piłkarskim, na te 90 minut wszyscy stają się równi, zdaje się mówić w swoim dokumencie Grzesiuk, próbując jednocześnie walczyć z krzywdzącymi stereotypami. Fascynująca opowieść, nie tylko o futbolu.

Premiera: 15 listopada Ocena: �����


SUPERNOVA reż. Bartosz Kruhlik Polska 2019 78’ Po ostatnim festiwalu w Gdyni o pełnometrażowym debiucie Bartosza Kruhlika mówiło się w kategoriach sensacji, wręcz objawienia. Nie ukrywam, że do tych płynących zewsząd entuzjastycznych głosów podchodziłem z pewną rezerwą. Bo o ile uważam, że Supernova jest filmem dość ciekawym, o tyle nie wydaje mi się, żeby odkrywała coś nowego czy nawet była specjalnie oryginalna. Kruhlik stworzył gatunkową hybrydę. Całkiem sprawnie połączył elementy dramatu oraz thrillera, zachowując przy tym jedność czasu, miejsca i akcji. Gorący, letni dzień, ulica na prowincji, tragiczny w skutkach wypadek. Jedno zdarzenie, które u kolejnych bohaterów wywołuje odmienne reakcje. Szok miesza się z zuchwałością, a pragnienie zemsty z chęcią ucieczki. Od emocji aż buzuje. Młodemu twórcy trzeba oddać, że umiejętnie kreuje ekranowe napięcie. Supernova przypomina trochę przypowieść, działa na zasadzie symbolu. Szkoda tylko, że pod koniec filmu w tak łopatologiczny sposób reżyser musiał to widzom wytłumaczyć.

Premiera: 22 listopada Ocena: �����

21


muzyka

ROBIĘ DOBRĄ MINĘ DO ZŁEJ GRY MERY SPOLSKY OPOWIADA PAWŁOWI GZYLOWI O NOWYM ALBUMIE – DEKALOG SPOLSKY

22

Skąd pomysł, by przedstawić nowe utwory w formie dekalogu?

Trudno było podpor ządk ować muzykę i tekst tej konkretnej koncepcji?

- Moja mama rysowała różne grafiki i kiedyś wzięła na warsztat dziesięć przykazań. Zupełnie jako osoba niewierząca, po prostu chciała je namalować na dziesięciu obrazkach. I to mnie zainspirowało: żeby zrobić taką płytę, na której znalazłoby się dziesięć zasad Mery Spolsky. Czyli moich własnych.

- Właściwie nie. Wszystko nam się dobrze zgrywało. Najpierw były teksty – i pod nie robiliśmy muzykę. Dobrze więc było w muzyce zawrzeć jakieś odnośniki do tekstów. Tak na przykład w utworze Kosmiczna dziewczyna, gdzie w tekście jest dużo słowa „cekinowy”, a mój producent, o pseu-

donimie No Echoes, powsadzał tam dużo „cykających” i „świecących” brzmień. I jak się słucha tego numeru, ma się wrażenie, jakby się weszło do jakiegoś „cekinowego” świata. Lubię tak pracować: mieć na początku koncepcję, a potem się jej trzymać. Co było dla Ciebie impulsem, aby przystąpić do pracy nad nowym materiałem?


Jak wyglądała Twoja współpraca z No Echoes? - Namówił mnie, żeby nagrać w pełni „analogową” płytę. Dlatego szukaliśmy wspólnie ciekawych brzmień, kręcąc gałkami wszystkich syntezatorów, które ma w swoim studiu. Przy niektórych numerach przynosiłam gotową melodię i tekst, do których robiliśmy potem bit, a przy niektórych – on wyciągał jakiś bit z czeluści swojej szafy, a ja robiłam pod niego resztę piosenki. Bigotka powstała z kolei od zera, kiedy wyjechaliśmy we dwoje na Podlasie i zamknęliśmy się tam na tydzień z instrumentami, bez zasięgu w komórkach. Twoje teksty są pełne humo r u . To n i e s p o t y k a n e n a p o l skiej scenie popowej. Skąd u Ciebie to upodobanie do słownych żartów? - Lubię czytać literaturę, która mnie rozwesela. Przykładem tego może być książka Nosowskiej, A ja żem jej powiedziała. Choć traktowała o poważnych problemach i przemyśleniach, to była napisana z takim dystansem i ironią, że nie dało się po jej przeczytaniu mieć złego humoru. To samo chciałabym zawierać w moich tekstach: żeby po ich usłyszeniu ludzie nie byli zdołowani, tylko raczej rozbawieni. Tak samo mam w życiu prywatnym. Kiedy się dzieje jakaś tragedia, robię dobrą minę do złej gry i lepiej na tym wychodzę. Bo przynajmniej nie robią mi się zmarszczki od płaczu. (śmiech). Ile jest w tych piosenkach p r a w d y o To b i e , a i l e l i t e r a c kiej fikcji? - Jak na razie wszystkie piosenki, które napisałam są naprawdę o mnie. Dlatego wiele osób mnie pyta: „Nie boisz się tak publicznie uzewnętrzniać?”. Ale ja, tworząc piosenki, kompletnie o tym nie myślę. Lecę tak, jak

Twoimi odbiorcami są przede wszystkim dziewczyny? - Nie tylko. Na koncerty przychodzi po równo dziewczyn i facetów. Choć po pierwszej płycie większość wiadomości była od dziewczyn. Dziękowały mi za płytę, która również im pomogła się wskrzesić po nieudanych związkach. Ale co ciekawe pisało do mnie również sporo facetów. Że poznali dziewczynę, która im coś takiego zrobiła. Dlatego moja twórczość nie jest aż tak feministyczna, jak mogłoby się wydawać.

- Bardzo. Zawsze patrzę na muzyczny projekt również pod kątem wizualnym. Najważniejsze są oczywiście ciuchy – to jak wyglądam ja i No Echoes. Uważam, że scena to miejsce teatralne i trzeba robić show. Wszystko jest więc w moim stylu: pojawia się święcący krzyż, paski, trzy kolory – czarny, biały i czerwony. Do tego trochę japoński klimat – choćby wysokie buty na koturnach i fantazyjnie rzeczy na głowie. Jestem Zosią-Samosią, bo stworzyłam również własną markę modową Szafa Mery Spolsky i na koncertach można sobie coś z niej wybrać i kupić.

muzyka

czuję – i dopiero później myślę: „Kurcze, czy aby nie przesadziłam? Teraz wszyscy będą wiedzieli jakie miałam przeżycia”. Wtedy jest jednak już za późno, bo piosenka powstała, podoba mi się i chciałabym, aby ludzie ją posłuchali.

Bardzo swobodnie posługujesz się swoim głosem: raz śpiewasz, raz rapujesz. Lubisz taką wokalną ekwilibrystykę? - Zawsze podobały mi się wokalistki, które nie śpiewają popisowo jak Whitney Houston, ale posługują się głosem w trochę dziwaczny sposób, jak Gwen Stefani, Fergie, czy ostatnio Billie Eilish. Bardzo mi się u nich podoba to, że nie popisują się skalą głosu i techniką śpiewania, tylko pokazują coś indywidualnego. Próbowałam już przemycać to na pierwszej płycie, ale na drugiej poszłam jeszcze bardziej w tę stronę. Zwracam większą uwagę na rytm, rapuję, przez co wszystko staje się bardziej motoryczne. Uwielbiam to robić! Dlatego nie nazywam się piosenkarką, bo nigdy bym nie dała rady zaśpiewać utworu z Titanica (śmiech). Jestem bardziej wokalną performerką. Jak ci się udaje przenieść te elektroniczne piosenki na koncerty? - Mam już w programie obecnych występów trzy numery z nowej płyty. Wszystko to da się zaaranżować na żywo. Nie kryję się przecież za jakimś playbackiem. Myślę, że dam sobie też radę z rapowaniem. Jak ważny jest dla Ciebie i m a g e ? To s f e r a , k t ó r a w y d a je się teraz niezwykle ważna, zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych

Co chciałabyś osiągnąć nowym albumem? - Bardzo chciałabym, aby trafił on do jeszcze większej grupy odbiorców niż debiut, inspirując ludzi do tworzenia własnego dekalogu zasad życiowych. Oczywiście miłe byłoby, gdyby tym razem nie skończyło się na nominacjach do Fryderyków, tylko na czymś więcej (śmiech). Wolę jednak o tym nie myśleć, żeby się nie załamać, gdybym nic nie dostała. Najgorsza byłaby jednak obojętność, bo strasznie tego nie lubię. R o z m a w i a ł PA W E Ł G Z Y L

zdjęcia: Grymuza

- Kiedy wydawałam debiutancki album, pisałam już piosenki z myślą o kolejnym. Po jakimś czasie znudziły mi się one lub „wypaliły” się w mojej głowie. Proces twórczy trwał więc non stop – ale tak naprawdę dopiero rok temu we wrześniu nawiązałam współpracę z No Echoes i wtedy siadłam na dobre nad pisaniem nowych piosenek. Nie było już wtedy miejsca na kaprysy w stylu: „O nie, ten numer już mi się znudził” (śmiech).

23


fot. Keenan Constance / Pexels

psychologia

KIEDY UCIEKAĆ OD „SPECJALISTY” Metody psychologiczne etycznie wątpliwe i naukowo nieuzasadnione KINGA RAJCHEL Psycholog specjalizująca się w diagnozie psychologicznej. Prowadzi gabinet w Warszawie. Stara się popularyzować wiedzę opartą o rzetelne dowody naukowe. Pracuje zgodnie z praktyką Evidence - Based Practice in Psychology. Nagrywa podcasty i wykorzystuje media społecznościowe, w tym swój Instagram do kontaktu z młodymi ludźmi.

24

LUDZIE Z REGUŁY MAJĄ SKŁONNOŚĆ DO „PORZĄDKOWANIA” OTACZAJĄCEJ ICH RZECZYWISTOŚCI. WIEDZA POTRAFI REDUKOWAĆ POZIOM LĘKU, DLATEGO PSYCHOEDUKACJA POMAGA W ODZYSKANIU RÓWNOWAGI PSYCHICZNEJ. NIE MA W TYM NICZEGO ZŁEGO, O ILE WIEDZA JEST OPARTA NA DOWODACH NAUKOWYCH. NIEBEZPIECZEŃSTWO POJAWIA SIĘ TAM, GDZIE W GRĘ WCHODZĄ DZIWACZNE HIPOTEZY TRAKTOWANE JAK UDOWODNIONE FAKTY ORAZ POTRZEBA WYJAŚNIENIA NIEWYJAŚNIONEGO ZA WSZELKĄ CENĘ.

Koncepcje odnośnie powstawania raka, depresji, chorób serca, bezsenności. Zastanawiam się, na ile to ma związek z redukcją lęku, a na ile z wyrachowanym działaniem, mającym przynieść korzyść. Domniemam, że osoby poszukujące pomocy znajdują się w tej pierwszej grupie, osób redukujących lęk. O wyrachowanie jestem skłonna posądzić mentorów popularyzujących

cudownie uzdrawiające metody, ale to tylko moje osobiste przeczucie. Może to również wynikać z niewiedzy. W chaosie dostępnych sposobów, terapii, teorii oraz specjalistów warto wyodrębnić grubą kreską te, które powinny wzbudzić nasz niepokój i wątpliwości, czy aby na pewno trafiliśmy do profesjonalisty.


Absolutny numer jeden. Nigdy nie zapomnę zajęć na studiach z kobietą, która próbowała podstępnie podsunąć nam „nowe podejście”. Podstępnie, bo pomiędzy udowodnione naukowo teorie, „wrzuciła” te pseudonaukowe. Wywar z tej wyjątkowej mieszanki usłyszeliśmy w postaci wykładu o przepływającej energii i różnych takich. Czuliśmy, że coś się nie zgadza, z drugiej strony, momentami brzmiało całkiem logicznie. Totalna biologia leczy dosłownie wszystko. Nie ma takiej choroby, która byłaby wyzwaniem. Przyczyna chorób ma wg tej metody leczenia tkwić w nierozwiązanych konfliktach z przeszłości. Problemy z nadwagą wskazują na odrzucenie czy nawet porzucenie w dzieciństwie. Alergia to nic innego jak reakcja emocjonalna na rozstanie z bliską osobą. Choroba nerek niechybnie wynika z problemów finansowych, nowotwór prawej piersi — ze strachu przed odejściem mężczyzny, lewej — dorastającego dziecka. Tak totalna biologia tłumaczy powstawanie chorób, których źródło według twórców tej metody nie leży w mechanicznych urazach, wadach wrodzonych, mutacjach genetycznych czy zaburzeniach hormonalnych, lecz w psychice. Niepokojące jest to, że zwolennikami totalnej biologii nie są jedynie ekscentryczni szaleńcy. Jednym z praktyków i popularyzatorów tej metody leczenia jest dr Gilbert Renaud, wykładowca na Otwartym Uniwersytecie Biologiki na Węgrzech, autor szkoleń dla lekarzy i terapeutów prowadzonych na całym świecie. Nie istnieją badania naukowe ani raporty potwierdzające skuteczność biologii totalnej. Nie można stwierdzać, że jakaś samozwańcza metoda działa, bo pomogła kilku osobom. Tak, stres i traumy silnie wpływają na nasze zdrowie, ale to co prezentują zwolennicy owej metody jest ogromnym uproszczeniem. Totalna biologia jest wyjątkowo niebezpieczna, bo łączy naukowe fakty dotyczące psychoterapii i innych rzetelnych metod, z teoriami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Moim ulubionym terminem, ustanowionym przez twórcę totalnej biologii, jest „technika radykalnego wybaczania”, polegająca na uzdrowieniu poprzez… radykalne wybaczenie! Wszystkim. Dosłownie. Nawet jeśli wydaje nam się, że nikt nam nie

zawinił. Na pewno ktoś się znajdzie. Wybaczając, uwalniamy się od toksycznych związków zalewających nasze ciało i doprowadzających do chorób, szczególnie do nowotworów. Obarczanie chorych odpowiedzialnością za zachorowanie, może mieć poważne konsekwencje.

2. TERAPIA KONWERSYJNA Podobno leczy homoseksualizm, choć żadne klasyfikacje chorób i zaburzeń nie uwzględniają homoseksualizmu w swoim spisie. W 1991 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) usunęła homoseksualizm z listy Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Terapie konwersyjne, nazywane również terapiami reparatywnymi, obiecują zmianę czegoś, co jest niemożliwe do zmiany. Słowa „konwersja” i „reparacja” oznaczają, że należy osobę zmienić, naprawić, ulepszyć. Jeden z katolickich ośrodków z siedzibą w Lublinie proponuje na swojej stronie internetowej pomoc duchową i terapeutyczną osobom o niechcianych skłonnościach homoseksualnych i ich rodzinom. Terapia reparatywna wyrządza ludziom ogromną krzywdę, bo daje im nadzieję, że mogą się zmienić w kierunku pożądanym przez społeczeństwo. Jednocześnie ich stygmatyzuje.

3. USTAWIENIA HELLINGEROWSKIE Twórcą metody ustawień rodzinnych jest niemiec Bert Hellinger, który spędził 25 lat w zakonie. Studiował teologię, filozofię i pedagogikę, jednak nie ukończył żadnej uczelni, tym samym nie jest prawdą powszechnie podawana informacja o zdobyciu przez niego wszechstronnego wykształcenia psychologicznego. Rozwinął metodę porządkowania splątanych i zerwanych więzów rodzinnych — ustawienia rodzinne. Według Hellingera i jego teorii „wiedzącego pola”, obcy człowiek postawiony symbolicznie na miejscu kogoś z rodziny pacjenta ma takie same odczucia jak osoba, którą reprezentuje, chociaż prawie nic o niej nie wie. Metoda ta przyniosła mu relatywnie dużą popularność, szczególnie wśród ludzi poszukujących alternatywnych metod leczenia i pracy z problemami psychicznymi. Dodam, że nie ma to żadnego związku ze słowem „nauka”, „skuteczność”,

ewentualnie „placebo” i wygląda jak spotkanie członków sekty. Niemieckie towarzystwo psychologiczne przestrzega przed groźnymi następstwami stosowanych metod psychomanipulacyjnych.

psychologia

1. TOTALNA BIOLOGIA

4. INTEGRACJA SENSORYCZNA Integracja sensoryczna jako metoda terapeutyczna dla dzieci z zaburzeniem rozwoju jest nieskuteczna, co potwierdza wiele badań klinicznych. Terapeuci SI uważają, że u dzieci widać poprawę, ale nie mają porównania z grupą kontrolną. Porównanie dzieci korzystających z terapii SI z dziećmi, które z terapii nie korzystały, nie pokazuje istotnych zmian. Dzieci mogą traktować terapię SI jako dobrą zabawę, przyjemną formę spędzania czasu, ale wskazywanie rodzicom tej metody jako formy pomocy jest nieetyczne. Mimo to w internecie roi się od ogłoszeń zamieszczonych przez różnego rodzaju ośrodki poszukujące terapeutów SI oraz miejsc oferujących Integrację Sensoryczną jako terapię. W Polsce metoda SI jest dosyć popularna wśród rodziców.

5. NLP Uporządkowany zbiór technik komunikacji oraz metod pracy z wyobrażeniami, nastawionych na tworzenie i modyfikowanie wzorców postrzegania i myślenia u ludzi. Metoda nie zyskała statusu naukowej, ze względu na brak potwierdzenia w badaniach. W ostatnim czasie, pojawiły się jednak prace zbierające i testujące zastosowanie metod np. w leczeniu PTSD. Czas pokaże czy NLP obroni swoją pozycję, czy pozostanie na liście metod pseudonaukowych. Instytuty NLP wyprzedzają badania i prowadzą zapisy za niemałe pieniądze. W wyszukiwarce internetowej nie trudno jest znaleźć ogłoszenia o pracę dla „terapeutów” trudniących się tymi metodami, szczególnie przedszkoli poszukujących specjalistów SI, ofert szkoleń i terapii. Nieuwaga może nas kosztować sporo czasu i pieniędzy (w najlepszym wypadku, tylko czasu i pieniędzy). Bardzo dużo młodych osób poszukuje pomocy na „własną rękę”, co zwiększa ryzyko natrafienia na tego typu propozycje. W następnych wpisach zamieszczę kolejne nazwy pseudonaukowych technik leczenia.

25


sztuka

Guido Casaretto, Filar I, 2014, beton, 240 × 210 × 80 cm, cour tesy Füsun & Lütfi Aygüler

DWA SPOJRZENIA NA MATERIĘ W MUZEUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ MOCAK W KRAKOWIE MOŻNA OGLĄDAĆ DWIE NIEZWYKLE CIEKAWE WYSTAWY – DUCHY MATERII, GUIDA CASARETTA ORAZ EKSPOZYCJA PRYWATNA, MIKOŁAJA SMOCZYŃSKIEGO. POKAZUJĄ DWA INTRYGUJĄCE SPOJRZENIA NA TEMAT MATERII. Guida Casaretta interesują morza, góry, kosmos, ale również kamień i drewno. Bada też materię „przerobioną”, analizując właściwości mebli i stropów. Zwieńczeniem tych zainteresowań jest „materia ludzka”. Wobec tworzyw podstawowych stosuje techniki tradycyjne, wykorzystując doświadczenia malarzy, rzeźbiarzy i rzemieślników. W odniesieniu do przedmiotów wykonanych przez człowieka metody stają się bardziej skomplikowane – na przykład szafy zostają

zmielone, a z uzyskanego materiału pomieszanego z klejami powstają ich bezużyteczne kopie. Najdziwniejszą metodę artysta przyjął w odniesieniu do człowieka. W internecie trafił na uniwersalne modele ludzkich sylwetek, stworzone na potrzeby animacji komputerowych. Na bazie kilkuset ujęć konkretnych osób, czyli ich „materii”, zbudowano wizerunek totalny. Guido Casaretto wykorzystał tę syntezę w swoich rzeźbach. Artysta żyje i tworzy na styku wielu kultur. Urodził się w Turcji, dorastał w Grecji i we Włoszech, a obecnie mieszka w Stambule. Jego odlegli włoscy przodkowie wyjechali do Azji Mniejszej w czasach imperium osmańskiego. Nigdy jednak się nie zasymilowali – stali się częścią społeczności określanej jako lewantyńska, którą tworzyli chrześcijańscy imigranci z Francji, Włoch i Anglii.

Mikołaj Smoczyński, Autoportret, 1990, fotografia, 16,5 × 21,9 cm, Kolekcja MOCAK-u

26

Twórczość Mikołaja Smoczyńskiego (1955–2009) jest wciąż odkrywana na nowo. Wystawa ma na celu przybliżenie sylwetki jednego z najwybitniejszych polskich twórców. W tym roku obchodzi-

my 10. rocznicę jego śmierci. Na Ekspozycję prywatną składają się czarno-białe zdjęcia, wykonane w lubelskiej pracowni artysty. Ujawniają one dwustopniowy proces twórczy – konstruowanie obiektu i aranżowanie wnętrza, które następnie było fotografowane. Na obu etapach powstawało dzieło sztuki. Mikołaj Smoczyński kreował własną rzeczywistość. Tylko ona interesowała go jako temat zdjęć. Prezentowana na parterze galerii Re seria Autoportrety całopostaciowe ze statywem, świadczy o tym, że artysta identyfikował się z rolą fotografa. W tym zapoczątkowanym w latach 80. cyklu sylwetka Mikołaja Smoczyńskiego jest poruszona i rozmyta. Długi czas naświetlania powoduje, że nieostra postać przeciwstawia się wyrazistości miejsca. W ten sposób twórca wyraża zasadę swojej obecności: nigdy w pełni nie pojawia się na żadnym tle. Najobszerniejszą część wystawy stanowią fotografie z lat 1980–1998. Dotyczą kilku rodzajów aranżacji. Mikołaj Smoczyński ustawiał na tle białych ścian geometryczne obiekty, poddając ich kształt działaniu zmiennego światła padającego z okna.



28

artysta


artysta

SZTUKA, KTÓRA ODBIJA PĘDZĄCY ŚWIAT W SZTUCE INESS KAPLUN PRZEGLĄDA SIĘ WSPÓŁCZESNY ŚWIAT, PEŁEN KOLORÓW, FEERII BARW, PRZECINAJĄCYCH SIĘ LINII ORAZ IKONICZNYCH MOTYWÓW. POPKULTURA STANOWI DLA NOWOJORSKIEJ ARTYSTKI WIELKI PLAC ZABAW, NA KTÓRYM ZAMIAST HUŚTAWEK I PIASKOWNICY MAMY PŁÓTNO I PLAMY BARWNE.

Myszka Miki składająca palce w charakterystyczne serduszko, niczym z selfie na Instagramie, wielkie usta podobne do tych logo Rolling Stonesów, w których odbija się panorama Miasta-które-nigdy-nie-śpi, podobizna Marilyn Monroe z różowymi włosami i papierosem czy kolorowe szpilki pokazujące czerwone podeszwy. Iness Kaplun wybiera z katalogu motywów ten, które rozbudzają wyobraźnię globalnego odbiorcy, a następnie przetwarza

je zgodnie z regułami swojej wyobraźni. Tworzy autorskie odbicie naszej rzeczywistości, której znakiem rozpoznawczym stał się swoisty artystyczny recykling – jako cywilizacja wytworzyliśmy takie bogactwo sztuki, a następnie je skatalogowaliśmy przy pomocy nowoczesnej technologii, że nie ma już wielkiej potrzeby wymyślania czegoś zupełnie nowego. Wystarczy, podobnie jak w filmach Quentina Tarantino, bawić się motywami, układając z nich nieznane dotąd kompozycje.

W manifeście na swojej stronie internetowej artystka zwraca uwagę na ludzkie emocje. To wokół nich krąży jej zainteresowanie, poszukuje w nich odpowiedzi na pytania kim jesteśmy i kim się staniemy. Jej obrazy podejmują ten temat często w sposób przekorny, groteskowy, czasami wręcz prowokacyjny czy dramatyczny. Dzięki temu zachęcają nas do zatrzymania się i zastanowienia nad szybko zmieniającą rzeczywistością, w której kultura często stoi w opozycji do natury, ze zgubnym skut-

29


artysta kiem. Czy człowiek może wyrzec się swojej zwierzęcej natury, jak daleko możemy się posunąć w „cywilizowaniu” świata, dokąd zmierza technologiczna cywilizacja. Na te pytania nie znajdziemy łatwiej odpowiedzi, często nie chcemy ich zadać w obawie przed niełatwymi odpowiedziami.

30

Dzięki sztuce Iness Kaplun możemy znaleźć impuls do tego, by ich poszukać w otaczającym nas świecie.

Inesskaplun.com



design

DESIGNERSKIE PREZENTY 9DESIGN.PL

32



design

Gwiazdą Zaprojektowanych będzie wybitny architekt Rober t Konieczny, autor wielu słynnych budynków, m.in. Konieczny's Ark . Fot. Rober t Konieczny

ZAPROJEKTOWANI NA SPOTKANIA Z DIZAJNEM ZAPROJEKTOWANI – KRAKOWSKIE SPOTKANIA Z DIZAJNEM (14-17 LISTOPADA) UPŁYNĄ W TYM ROKU PO ZNAKIEM ROZMÓW I WARSZTATÓW NA TEMAT DESIGNU, ARCHITEKTURY WNĘTRZ ORAZ MODY. WYDARZENIE POWSTAŁE Z INICJATYWY SZKOŁY WNĘTRZ I PRZESTRZENI, JEST CZĘŚCIĄ CYKLU SZTUKA DO RZECZY, ORGANIZOWANEGO PRZEZ MIASTO KRAKÓW. GWIAZDĄ TEGOROCZNEJ EDYCJI BĘDZIE SŁYNNY ARCHITEKT ROBERT KONIECZNY, KTÓRY ODWIEDZI GALERIĘ SOLVAY PARK I SPOTKA SIĘ Z PUBLICZNOŚCIĄ. Osią Zaprojektowanych będą spotkania, w czasie których będzie można postawić pierwsze kroki w karierze designera lub poszerzyć swoją wiedzę z zakresu projektowania logotypu, stylizacji mody, tworzenia abażura do lampy oraz szycia nerki (szczegółowy program bezpłatnych warsztatów: w w w . k s a . e d u . p l ). Inauguracja Zaprojektowanych odbędzie się w czwartek, 14 listopada, w Szkole Wnętrz i Przestrzeni (ul. Zamoyskiego 52). O godz. 17 nastąpi oficjalne otwarcie wystawy Fotoprzestrzenie, w ramach której studenci Szkoły pokażą swoje spojrzenie na temat projektowania przestrzeni. Potem odbędzie się debata na temat pierwszych kroków, które powinien podjąć początkujący architekt wnętrz. W piątek, 15 listopada, w trakcie wykładów master class odbędą się dwa niezwykle ciekawe spotkania z wielkimi autorytetami projektowania. Poruszone zostaną tak

34

istotne kwestie, jak tworzenie mistrzowskiego logotypu (prowadzenie prof. Władysław Pluta, godz. 16) czy projektowanie konceptualne (prof. Piotr Bożyk, godz. 17). Warto też udać się do Szkoły w sobotę, gdzie można będzie również wziąć udział w warsztatach tworzenia biżuterii oraz spotkaniu z młodymi projektantkami – Joanną Sieradzan (projektowanie mebli) i Natalią Wieteską (opowie o udziale w wystawie dla młodych projektantów w ramach Salone del Mobile w Mediolanie). W tym roku do programu Zaprojektowanych dołącza galeria Solvay Park, gdzie będzie można wziąć udział w licznych wydarzeniach. W piątek o godz. 18.30 odbędzie się tu wernisaż wystawy fotografii Marzeny Kolarz, wykładowcy Szkoły Kreatywnej Fotografii, prezentującej jej fotografię mody. Wszyscy, którzy poszukują niebanalnych przedmiotów i inspiracji, powinni udać się do Solvaya w sobotę 16 listopada, by wziąć udział w targach organi-

zowanych we współpracy z Kraków Design Festival. Będzie tu można znaleźć ofertę małych firm i manufaktur, a także poznać bliżej propozycje wystawców Galerii, która specjalizuje się w tematyce wyposażenia wnętrz. Warto wziąć udział w organizowanych w Solvayu spotkaniach, zwłaszcza w master class wybitnego architekta Roberta Koniecznego (godz. 16.30). Można też będzie dowiedzieć się więcej na temat projektowania wnętrz w czasie wykładów: 21 rzeczy jakie musisz wiedzieć zanim kupisz nieruchomość w stanie deweloperskim czy Odbiór nieruchomości, na co zwracać uwagę. Na koniec zapraszamy na spacer w poszukiwaniu krakowskiego street artu – start w niedzielę o godz. 12 przy ul. Zamoyskiego 52. Wstęp na wydarzenia jest bezpłatny, obowiązuje internetowa rejestracja. Zapisy na wydarzenia: www.zaprojektowani.com.pl



design

ARCHITEKCI WOBEC WYZWAŃ ŚWIATA Element Urban Talks po raz 3. w Krakowie 2 DNI WYKŁADÓW I SPOTKAŃ Z PROJEKTANTAMI Z CAŁEGO ŚWIATA, WARSZTATY I SPACERY ARCHITEKTONICZNE. ELEMENT URBAN TALKS WRACA Z 3. EDYCJĄ DO KRAKOWA NA PRZEŁOMIE LISTOPADA I GRUDNIA. MIĘDZYNARODOWE GRONO ARCHITEKTÓW, PROJEKTANTÓW PRZESTRZENI I AKTYWISTÓW BĘDZIE ROZMAWIAĆ OD 29.11 DO 1.12 O PROJEKTOWANIU ODPOWIADAJĄCYM NA POTRZEBY WSPÓŁCZESNEGO ŚWIATA. Hasłem przewodnim tegorocznej edycji Element Urban Talks jest ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Poczucie odpowiedzialności związane z myśleniem o środowisku, ludziach i ich otoczeniu powinno towarzyszyć architektom od pomysłu, aż po ich realizację, na każdym etapie projektowania. Zaproszeni na konferencję goście i prelegenci to starannie wybrani liderzy opinii, silne osobowości, dla których odpowiedzialność jest najważniejszym priorytetem. Dynamiczne zmiany na świecie sprawiają, że miasta znajdują się w ciągłych procesach transformacji, a wraz z nimi wszystkie czynniki, jakie na miasto wpływają. W obliczu toczących się przemian podejmowane dziś przez architektów decyzje kształtują nie tylko dzisiejszą codzienność ale i świat jutra. Uczestnicy i goście będą dyskutować o projektowaniu w dobie wyzwań społecznych, o języku architektury jako narzędziu opowiadania o przyszłości. Główną osią programu są wykłady rozłożone na dwie sceny. Na scenie głównej architekci podzielą się śmiałymi ideami i wizjonerskimi projektami. Na scenie eksperckiej omówione zostaną konkretne projekty i rozwiązania. Program wykładów uzupełniony zostanie spacerami architektonicznymi po miejscach niedostępnych na co dzień oraz warsztatami rozwijającymi umiejętności, które są dziś niezbędne w zawodzie architekta, wśród nich kompetencje biznesowe, społeczne i warsztatowe. Wśród zaproszonych prelegentów znajdą się m.in: • Egbert Fransen / Dyrektor konferencji We Make The City • Mateusz Halawa / Badacz, researcher • Szymon Hanczar / Projektant wnętrz • Phineas Harper / Kurator Oslo Architecture Triennale 2019

36

• Laura Traldi / Dziennikarka, bloggerka designatlarge.it • BBGK Architekci / Konrad Grabowiecki, Wojciech Kotecki, Jan Belina-Brzozowski • JEMS Architekci / Maciek Rydz • Marcin Szczelina / krytyk i kurator architektury, twórca platformy Architecture Snob • Zuzanna Skalska / Dyrektor Programowa Element Urban Talks, Partner Założycielski 360Inspiration

E L E M E N T U R B A N TA L K S 29.11 – 01.12.2019 Nowohuckie Centrum Kultury al. Jana Pawła II 232, Kraków Bilet y : www.elementtalks.com/pl/ urban2019/tickets/



moto

VOLKSWAGEN ZMIENIŁ NIE TYLKO LOGO SALON SAMOCHODOWY WE FRANKFURCIE PRZYNIÓSŁ NIE TYLKO PREMIERĘ ELEKTRYCZNEGO VOLKSWAGENA ID.3, ALE I PREZENTACJĘ ZUPEŁNIE NOWEGO LOGO ORAZ IDENTYFIKACJI WIZUALNEJ. OPINIE JAK ZWYKLE SĄ PODZIELONE. VOLKSWAGEN MUSIAŁ JEDNAK ZMIENIĆ SWÓJ EMBLEMAT – I TO NIE TYLKO ZE WZGLĘDU NA KONIECZNOŚĆ SPRZĄTANIA PO DIESELGATE. Frankfurt to targi wyjątkowe dla niemieckiej branży motoryzacyjnej. To pokaz sił, tworzenie absurdalnych instalacji i hal, prezentowanie najważniejszych modeli samochodów całemu światu. Francuzi raczej się tu nie pojawiają (wszak jesienne targi odbywają się naprzemiennie w Paryżu i Frankfurcie), a producenci z Dalekiego Wschodu starają się ledwie zaznaczyć swoją obecność. Ale tegoroczne targi wydawały się jakby mniejsze, niedoinwestowane, skromniejsze. Takie imprezy tracą swój rozmach, jak i zasięg wśród widzów. Nie przeszkodziło to jednak grupie VAG w zdominowaniu jednej z hal, a w końcu zaprezentowaniu obok siebie dwóch niezwykle istotnych, bo elektrycznych premier: Porsche Taycana i Volkswagena ID.3. Dlaczego 3? Dlaczego ID? Volkswagen stwierdza, że obok garbusa i golfa będzie to najważniejszy samochód w historii marki. To również efekt strategii Transform 2025+, przyjętej przez Volkswagena jesienią 2015 roku. Zaraz po tym jak świat dowiedział się o dieselgate – największym przekręcie w historii motoryzacji, w ramach którego Volkswagen instalował oprogramowanie pozwalające mu przejść testy czystości spalin. Auta jeżdżące po drogach, poza laboratorium, emitowały tyle tlenków azotu, że nigdy nie przeszłyby badań. Co za tym idzie, nie mogłyby trafić do sprzedaży. Wraz z premierą elektrycznego (a więc i reklamowanego jako ekologiczny, czysty i na pewno nie trujący) pojazdu pojawiło się m.in. nowe logo. VW ostatni raz zmieniał je na przełomie wieków. Było kolorowe, cieniowane i wówczas nowoczesne. Nowa propozycja jest płaska i zdaniem niektórych osób, nie sprawdza się. Padają głosy, że linie tworzące litery 38

są za cienkie, a przerwa pomiędzy nimi za duża. Głos zabrał nawet Martin Lindstrom, specjalista w dziedzinie brandingu i neuromarketingu. Stwierdził on, że jedyną zmianą jest przekształcenie logo w prostą, dwuwymiarową grafikę i wprowadzenie kilku poprawek. Ogólnie – „to mała zmiana i niewarta wysiłku”. A tak się składa, że przez dziewięć miesięcy pracowało nad nią dziewiętnaście zespołów z działów designu i marketingu. W grę wchodzi jednak nie tylko emblemat, ale i prostszy, bardziej młodzieżowy wygląd salonów. Czyli miejsc, w których coraz częściej spędza się czas, a nie kupuje auto. Płaskie i proste znaki marek stają się coraz popularniejsze. W 2017 roku na nowe logo zdecydował się Opel (po przejęciu przez francuskie PSA). Również BMW eksperymentowało z bardzo prostym projektem graficznym. Powodem jest zarówno troska o łatwość rozpoznania, jak i rozmaitość platform, na których logo będzie się pojawiać. Na każdej z nich ma wyglądać tak samo i jednakowo dobrze. A mówimy tu już nie tylko o miejscu na tylnej klapie samochodów, ale i: • na ekranach znajdujących się w kabinie (a prosty wzór to m.in. oszczędność energii), • w aplikacji łączącej się z autem, • przy ładowarkach do samochodów elektrycznych, • w ramach świetlnej identyfikacji wizualnej pokazującej się na krawężniku przy otwarciu drzwi czy podświetlaniu zewnętrznych emblematów. Tak, to już nie tylko światło stopu, ale także np. podświetlanie nerek w BMW czy kiedyś gwiazdy Mercedesa w jednym z gigantycznych SUV-ów. Chłonny rynek chiński to uwielbia, a przy takich zastosowaniach, im prostsze logo, tym lepiej. Dla klientów Państwa Środka niezrozumiałe jest logo

Skody, dlatego na tylnej klapie modelu scala mamy szeroko rozstawione literki tłumaczące, co to za auto. Co ciekawe, po raz pierwszy Volkswagen zdecydował się na logo dźwiękowe czy też, mówiąc prościej, dżingiel. Oczywiście nie jest tak kultowy jak hasło: Das Auto, ale ma również inną rolę, odmienną od tej marketingowej. Elektryczne pojazdy nie emitują dźwięku silnika. Przy uruchamianiu pojazdu elektrycznego dżingiel da zatem znać, że auto jest już gotowe do jazdy. Rola dźwięku w motoryzacji (i ogólnie w brandingu) rośnie. Coraz liczniejsze samochody są wyposażone w asystentów głosowych, którzy radzą sobie z dnia na dzień lepiej. Gdy Audi wprowadzało swoje rozwiązanie do flagowej limuzyny A8, reagowało ono na proste sugestie typu „jest mi zimno”. Kilka miesięcy później kobiecy głos w mercedesie mógł już opowiadać żarty. Kto nie pracuje nad swoim asystentem, pozwala przynajmniej na komunikację z Alexą z Amazona. Ale takie eksperymenty to nie tylko pokaz sił marek luksusowych. Skoda też będzie miała system, z którym można porozmawiać, o charakterystycznym imieniu Laura. Zmiany w salonach Volkswagena nie odbędą się ot tak. Marka przewiduje, że operacja rozpocznie się w Europie, później nastąpi w Chinach, Ameryce, a w końcu obejmie resztę świata. Mówimy tu o 154 krajach, 10 tys. dealerów i 70 tys. emblematów. M AT E U S Z LU B C Z A Ń S K I Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Marketing prz y K awie: www.marketingprzykawie.pl



zd j. R a d o s Å‚ aw N aw ro c k i / K T W Fa s h i o n We e k

KTW FASHION WEEK 2019

40

11-13.10.2019 Fabryka Porcelany Katowice

wydarzenia



felieton

KO NK URENC JA JES T WŚRÓD NAS My Polacy… Pisząc ten tekst, spodziewam się, że przewodni temat numeru zachęci pozostałych autorów do wypowiedzenia swojego zdania na temat tego, co tam w naszym kraju, co tam w społeczeństwie, co tam po wyborach i co tam w ogóle w tej biało-czerwonej krainie. Dorzucę swoje trzy grosze, bo czemu miałabym tego nie zrobić, skoro taka jest tu moja rola.

MALWA WAWRZYNEK

No więc my Polacy kochamy konkurencję. Lubimy ze sobą rywalizować, niekoniecznie na zasadach fair play i niekoniecznie ze zdrowym i pozytywnym duchem walki. Kochamy konkurencję tak bardzo, że nie tylko patrzymy na to, że sąsiad właśnie kupił sobie lepszy samochód, ale też z paranoicznymi ognikami w oczach patrzymy na to, czy ktoś przypadkiem nie podbiera nam naszego pomysłu. Na biznes, na aranżację ogrodu, na rasę psa i na pomysł na obiad. Tak bardzo kochamy konkurencję, że szukamy jej wszędzie. Zazwyczaj tam, gdzie w ogóle nie ma po niej śladu. Pracując w kreatywnej branży mam przyjemność spotykania wielu kreatywnych i niekonwencjonalnych osób. Sporo z nich należy również do osób obrotnych, dlatego często wpadają na różnorodne pomysły na własny biznes. Jakie to pomysły tego nie wiem, bo nasza rozmowa zazwyczaj kończy się na etapie: „nie mogę nic zdradzić, zobaczysz jak wszystko ruszy”. Niektóre z nich wprost przyznają, że nie pisną ni słówka, bo to przecież oczywiste, że komuś o tym powiem i ten ktoś to wykorzysta. Oczywiście, że powiem, bo rozmawianie o czyimś biznesie to najlepsza forma reklamy. Jeśli ktoś chowa się z nim po kątach i myśli, że w dzień premiery wszyscy będą stać pod jego oknami, jest w sporym błędzie. Skoro nie wolno nikomu mówić, to skąd ludzie mają o nim wiedzieć?

42

Drugi przykład niezdrowego romansu z prześladowczą manią konkurencji jest wtedy, kiedy osoby pracujące w jednej branży z jednej strony ze sobą współpracują, z drugiej zaś obawiają się zagrożenia właśnie ze strony swoich najbliższych współpracowników. Jeśli myślę o wydaniu książki, to nie mogę nic powiedzieć o tym mojej koleżance, która również potrafi składać litery w całkiem sensowne zdania. Dlaczego? Dlatego, że nie ma innej możliwości jak tylko to, że koleżanka bezczelnie wykorzysta mój pomysł i napisze moją książkę tuż przed tym, jak ja skończę pisać w niej ostatnie zdanie. Tak jakby koleżanka była w branży tylko po to, aby podchwytywać pomysły innych i realizować każdy z nich w maksymalnie krótkim czasie. Zdaję sobie sprawę, że takie osoby są, istnieją, żyją i czasem mamy nieszczęście z nimi egzystować. Zazwyczaj jednak dosyć szybko można wyczuć ich intencje i przy odpowiedniej dawce dyplomacji, wykluczyć je z kręgu osób, które wiedzą o naszym absolutnie unikatowym pomyśle. Szkoda przez te osoby tracić możliwości konsultacji i zasięgnięcia opinii tych, którzy mogą uraczyć nas naprawdę pomocnymi i trafionymi uwagami. Szukanie konkurencji oznacza zamknięcie się na każdego, kto może przyczynić się do rozwoju naszego biznesu czy każdego innego przedsięwzięcia. Trzeci i chyba mój ulubiony przykład szukania konkurencji tam, gdzie jej nie ma to sytuacja,

kiedy ktoś ma do nas pretensje, że ukradliśmy pomysł z jego głowy. Przecież głowa to miejsce, w której zaklepuje się pomysły, więc skoro jeden z nich w niej powstał, nikt inny nie ma do niego absolutnie żadnych praw. Czasem, ale tylko czasem zdarza się jednak tak, że ktoś inny podstępnym sposobem wykrada nam ten pomysł z głowy i realizuje go, zanim my zdążymy się za niego zabrać. Kto nie wierzy, może sięgnąć po „Wielką Magię”, w które autorka bestsellera „Jedz, módl się i kochaj” pisze o tym, jak pewna pisarka zrealizowała jej tajemny pomysł na książkę dokładnie w taki sposób, w jaki ona chciała go zrealizować. Sprawa jest tajemnicza, skomplikowana i trochę zakrawa o czarną magię, ale warto mimo wszystko mieć świadomość, że możemy nie być jedynymi osobami, które chcą sprzedawać dynię poza sezonem, albo otworzyć food trucka pod kolejką na Kasprowy (do tego akurat trzeba mieć niezłe koneksje z Góralami). Może więc wrzućmy na luz, kiedy ktoś zacznie robić coś, co chcieliśmy zrobić trzy lata temu, ale jakoś się do tego nie zabraliśmy. Może też, zamiast szukać w każdym konkurencji, spójrzmy na siebie jak na osoby, które mają ze sobą dużo wspólnego, i które mogą sobie nawzajem pomóc w rozwijaniu swoich biznesów. W końcu nie bez powodu mówi się, że konkurencja napędza rynek.



newsy zdjęcia: Linda Par ys

MARKA DLA FANÓW KOMPAKTOWEJ GARDEROBY Premierowa kolekcja marki VEVA to odpowiedź na poszukiwanie własnego stylu. Nic nie dyktuje, ale pozwala Ci przejąć stery kreacji i budować go według własnych potrzeb oraz inwencji twórczej. Inspirując się Aenne Burdą, pomysłodawczynią słynnych poradników z wykrojami, VEVA stworzyła The Five Senses of Nostalgia: kolekcję otulających, ciepłych swetrów z wełną i kaszmirem, „tańczących” spódnic z koła, dwustronnych sukienek i stylowych szmizjerek, które możesz dowolnie ze sobą łączyć w myśl idei szafy kapsułowej.

44

W filozofii marki, której rzeczy można kupić w sklepie internetowym www.veva.com.pl, to właśnie szafa kapsułowa jest początkiem budowania własnego, spójnego stylu. Dzięki niej oszczędzasz czas, masz sprawdzone zestawy ubrań, a do tego długofalowo wydajesz mniej na zakupy, jednocześnie posiadając świetnej jakości ubrania, które zajmują niewiele miejsca w szafie. Nosisz to, co lubisz. I przestajesz zastanawiać się, co dziś założyć czy jak łączyć rzeczy. Kolorystyka kolekcji pokazuje pełnię palety barw złotej, polskiej jesieni - od burzowego grafitu, przez brąz lasów, energetyczny

żółty, słodki karmelowy i szarości oraz beż. Nie brakuje w niej też pastelowego różu - odcieni nieba podczas wietrznych dni. Moda według marki Veva wynika z podejścia in-between - bycia między trendami a klasyką, codziennością i okazją, prostotą formy i jakością tkaniny. Jest dla Ciebie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu!

Zdjęcia wykonano w Domu Wypoczynkowym Bogacko Produk cja: Fu-Ku Creative Concept



newsy zdjęcia: Alicja Wróblewska

WIELE KULTUR PODLASIA W JEDNEJ KOLEKCJI Polexia to unikatowa, eklektyczna kolekcja damsko-męska na sezon wiosna-lato, stworzona przez Annę Marię Zygmunt. Inspiracją do jej powstania był surowy, zimowy, bezkresny krajobraz Podlasia i charakterystyczna dla pogranicza wielokulturowość, wielowyznaniowość i wieloetniczność. - Tytułowa Polexia to łacińska, archaiczna nazwa obszaru dzisiaj nazywanego Podlasiem. W nawiązaniu do bogatej historii tego regionu symbolizuje jedność ponad podziałami, jedną wiarę i żadną wiarę. Podlasie utkane jest z zapomnianych wsi, których wizja pozostaje dziś jedynie idyllicznym wspomnieniem z dzieciństwa, będącym wyobrażeniem realnie jed-

46

nak istniejącym. Jedna wieś to kilkadziesiąt osób, kilkanaście numerów domów i kilka wyznań. Jeden dom to nierzadko kilka narodowości, kultur i religii - mówi Anna Maria Zygmunt, absolwentka Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie. Wyraźne jest m.in. nawiązanie do kultury i tradycyjnego ubioru polskich Tatarów, obecne są islamskie tespihy, inspiracja żydowską chustą modlitewną – tałesem, motywy religijne zamieszkujących region ewangelików, Karaimów, katolików, muzułmanów, prawosławnych i Żydów czy podlaski szlak ekumeniczny. Podlasie bę-

dące tyglem kulturowym i religijnym do dziś łączy różne narodowości i wyznania. Wszystkie elementy kolekcji zainspirowanej magicznym Podlasiem łączy forma klasycznej koszuli męskiej, której chłodna biel spaja całość z elementami tradycyjnych wzorów i oryginalnych ornamentów tatarskich, a także przenoszone na tkaniny autorską techniką ikony i zdobienia. Użyto naturalnych tkanin, takich jak bawełna, żakardy czy aksamit. Wykorzystano naturalne, autorskie tkaniny: ręcznie malowane, drukowane, haftowane techniką krzyżykową i mieszaną, wyszywane, wyroby szydełkowe. Autorskie nakrycia głowy i akcesoria.



newsy zdjęcia: Marta Surovy

DIALOG MIĘDZY TYM, CO DAWNE I WSPÓŁCZESNE Kolekcja Rite of Spring v.1 & Rite of Spring v.2, autorstwa Krystiana Szymczaka, to połączenie przeszłości z przyszłością. Pewnego rodzaju obrzęd przejścia, forma rytuału. Główną Inspiracją były balet Igora Strawińskiego, Święto Wiosny, a także folklor poznański. Podjęta została próba uwspółcześnienia, a także nadania nowego, modowego wymiaru strojom ludowym. Druga część kolekcji porusza stanowi odpowiedź projektanta na temat Narodzin Wiosny. Próba zamknięcia w formie ubioru ulotności, efemeryczności i zwiewności letniego

48

wiatru. Jest to suma marzeń, wspomnień i skojarzeń związanych z tą magiczną porą roku. Przeznaczone w większości do recyclingu materiały firanowe zestawione są ze współczesnymi organzami, naturalną bawełną i licznymi połyskującymi materiami z tworzyw sztucznych, tworząc dialog pomiędzy tym, co dawne a tym, co oferuje nam współczesność. Bogata paleta barw zaczyna się od złamanych bieli, beży, kolorów pastelowych takich jak – róż, łosoś, błękit, pistacja – na koralu kończąc.

W serii składającej się z dziesięciu sylwetek połączono konwencję kostiumów teatralnych z modą haute couture. Elementami dopełniającymi sylwetki są nakrycia głowy oraz specjalnie zaprojektowane obuwie. Krystian Szymczak to kostiumograf, scenograf i projektant ubioru. Ukończył kierunek Projektowanie Ubioru na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. W swojej twórczości lubi łączyć teatralną kostiumowość z modą, eksperymentując się stylami i konwencjami.



wydarzenia

Pokaz To m a s z a Ossolińskiego

KTW FASHION WEEK Mocna dawka kreatywnej mody KTW FASHION WEEK UPŁYNĄŁ POD ZNAKIEM SPOTKAŃ MENTORÓW Z MILENIALSAMI, CZYLI WAŻNYCH LUDZI MODY Z TYMI, KTÓRZY PRETENDUJĄ DO TEGO, BY ZDOBYĆ SZEROKIE UZNANIE. WYDARZENIE ORGANIZOWANE W FABRYCE PORCELANY W KATOWICACH POD KIERUNKIEM ANNY PUŚLECKIEJ I RAFAŁA WYSZYŃSKIEGO PO RAZ KOLEJNY POKAZAŁO, JAK WIELKA SIŁA DRZEMIE W KREATYWNEJ MODZIE.

Przez cztery dni mogliśmy oglądać kilkadziesiąt pokazów reżyserowanych przez genialnego Waldka Szymkowiaka, zobaczyć wystawę ilustracji Natashy Pavluchenko, spotykać się z uznanymi osobowościami mody (Anna Kuczyńska, Aneta Kręglicka, Dominika Nowak, Monika Chylak, Michał Zaczyński, Harel), dyskutować i spierać się na temat kierunków współczesnego świata fashion. Trzeba przyznać, że KTW urósł w porównaniu do dwóch poprzednich edycji i coraz śmielej patrzy poza Polskę, czego dowodem byli zaproszeni goście, a wśród nich Arianna Casadei ze słynnej marki obuwniczej, z którą wywiad przeczytacie w tym numerze. Pokazy mody po raz kolejny rozświetliły klimatyczne wnętrze Fabryki Porcelany. Mieliśmy tu kilka mocnych punktów, kilka zaskoczeń, były także potknięcia. Udały się bardzo występy tych, na których czekaliśmy, niemal pewniaków, bo od lat tworzą

50

modę niezwykle wartościową. Duet MMC zaprezentował znaną już wariację na temat ambitnych projektów idących w zgodzie z trendami ulicy, a uwagę przykuła zwłaszcza piękna puchówka w kolorze fuksji, idealnie komponująca się z kompletem założonym tego wieczoru przez naszą felietonistkę, Harel. Tomasz Ossoliński, którego pokaz i nowa kolekcja ready to wear wzbudzały wielkie zainteresowanie, postanowił wyjść poza ramy i mury budynku – modele i modelki pojawiły się na tyłach Fabryki Porcelany, na placu zaaranżowanym na szkolne boisko. Był to symboliczny powrót projektanta do czasów dzieciństwa, które spędził na Śląsku i dokąd nadal czuje sentyment. Pokaz był również udany, Ossoliński pokazał kolekcję jesienno-zimową, którą chciałoby się od razu założyć. Wydarzeniem był też niezwykły pokaz projektów haute couture ze słynnej ko-

lekcji Adama Leja. Zdecydował się on na szalone posunięcie i ubranie modelek w unikalne projekty takich mistrzów, jak Dior, YSL, Chanel, Paco Rabanne, Therry Mugler. Dzięki temu na wybiegu zobaczyliśmy modę najwyższej próby, którą doskonale wystylizowały Anna Męczyńska oraz Małgorzata Sobiczewska, dodając do historycznych ubrań odpowiednią szczyptę nowoczesności. Prawdziwa bomba czekała na nas także dzięki zaproszeniu na KTW FW młodych zdolnych. Zobaczyliśmy mieszankę, która miło zaskakiwała, nie tyle myśleniem o sprzedaży ubrań, co kreatywnym podejściem do tematu mody. Świetnie w tym klimacie wypadł duet Odio x Cincio, zamieniając wybieg w performatywną scenę, pełną tajemniczości, metafizyki i kompletnie pojechanych projektów. Zaszalał też duet RAD z Poznania, który znacie z na-


tiuli i skórzane kurteczki. W porównaniu do innych projektantów po prostu nie trafił z konceptem, co niestety zostało podobnie odebrane przez publiczność, a więc jego potencjalne klientki. Czekaliśmy też bardzo na powrót Agnieszki Maciejak, ona sama – po dłuższej nieobecności na wybiegu – też wydawała się podekscytowana faktem zaproszenia do Katowic. Tymczasem zobaczyliśmy pokaz, który wypada okerślić mianem makabrycznego deja vu, gdyż modelki zaprezentowały m.in. naturalne futra. Projektantka jakby nie zauważyła, że czasy się zmieniły i dzisiaj – w dobie globalnej dbałości o naszą planetę – co najmniej niestosowne jest afiszowanie się z tego rodzaju asortymentem. Warto wspierać pozytywne trendy, zamiast wyciągać z szafy demony przeszłości, które kiedyś będą wprawiać ludzkość w zakłopotanie.

Pilawski

zd j ę c i a : Fi l i p O k o p ny / Fa s h i o n I m a g e s

MMC

Maciej Zień

wydarzenia Czas na rozczarowania. Pierwsze to Maciej Zień i jego rockowa kolekcja ślubna. Generalnie projekty i ich stylizacja były udane, ale nietrafione jeśli chodzi o rangę imprezy. Zień potraktował chyba KTW jak drugorzędną imprezę, gdzie rozanielonym pańciom wystarczy pokazać trochę

Odio x Cincio

Adrian Krupa RAD

szych łamów, prezentując niezwykle dojrzałą, zaprojektowaną w detalach kolekcję nawiązującą do polskiej tradycji – cieszymy się, że dostali na KTW nagrodę od szkoły Polimoda we Florencji, a niedawno także wygrali Złotą Nitkę w czasie Łódź Young Fashion. Zwycięzcą pokazów był też Adrian Krupa z Łodzi, którego doskonałe projekty haute couture już prezentowaliśmy, a najnowsze wzbudziły przyspieszone bicie serca. Talentem błysnęli też absolwenci SAPU – Monika Ptaszek, Piotr Popiołek, Pilawski, Nina Sakowska oraz Anna Dworecka (Mindless).

KTW Fashion Week pokazał, że nie tylko dojrzał i nabrał mięśni, ale także stał się ważnym miejscem na mapie polskiej mody. Tym bardziej cieszę się, że już znamy datę następnej edycji, która odbędzie się od 15 do 18 października 2020. R A FA Ł S TA N O W S K I *** PARTNER GŁÓWNY: Miasto Katowice PARTNER LOGISTYCZNY: DPD PARTNERZY: Polimoda, FIJI Water, Fabryka Porcelany, Galeria Katowicka, COBU, Why Not Travel, Showroom, Hotel Monopol, MAC, Maniewski, Nails Factory, Protego, 4Dent Dorota Stania, Monument, Kinley, OnLemon, Prodiż GŁÓWNY PATRON MEDIALNY: ELLE i ELLE Man PATRONI MEDIALNI: Lounge Magazyn, LaMode, DYKF, Fashion Magazine, Fashion Post, K MAG, Dziennik Zachodni, Nasze Miasto, Strefa Biznesu, Fashion Biznes, Gala, Chilli Zet

51


GAME Fotograf: Modelki: HAIR: MAKE UP: Styl:

52

Michał Massa Mąsior // madmassa.com Monika Rybicka i Wiktoria Krzepkowska @unique_agency Klaudia Czerwinska // Ec Management Anna Świerczyńska @unique_agency Kasia Sporysz @unique_agency Caro Adamska


Klaudia marynarka: Magdalena Kurnicka Wiktoria kapelusz: La Dame Monika kurtka: Aksamitovska (@aksamitovska)

53


Wiktoria Tunik a: K r ystian Sz ymczak Kolczyki: H&M

54


Monika Czepek: BECO Wiktoria Czepek: Beco Body: Angelika Ożdzyńska

55


Klaudia marynarka: Magdalena Kurnicka Wiktoria kapelusz: La Dame Monika kurtka: Aksamitovska (@aksamitovska)

Monika Sukienka: Simona Nikołajewska Kolczyki: H&M Wiktoria Bluzka: Zaquad @zaquad Kolczyki: H&M Klaudia Sukienka: Marta Banaszek @marta_banaszek

56


Klaudia Bluzka: Simona Nikołajewska @simonanikolajewska Weronika Sukienka: Magdalena Kurnicka @magdalenakurnicka_official Naszyjnik: H&M Monika Bluzka: Krystian Szymczak @kry_szy Kolczyki: H&M

57


Figi: Babell Rajstopy: własność stylisty Buty: Answear

58


Monika Body: Rogowska Design @rogowskadesign Kolczyki: H&M Klaudia Sukienka: Rogowska Design Rękawiczki: Magdalena Czamara @czamaramagda Kolczyki: H&M Buty: Mango Wiktoria Sukienka: Rogowska Design Kapelusz: La Dame @la_dame_hats Buty: Answear

59


rozmowa

MODA TO COŚ, CO KRYJE SIĘ W POWIETRZU ARIANNA CASADEI, KTÓRA GOŚCIŁA NIEDAWNO NA KTW FASHION WEEK, JEST CÓRKĄ ZAŁOŻYCIELA SŁYNNEJ MARKI BUTÓW CASADEI, A ZARAZEM JEDNYM Z FILARÓW FIRMY, KTÓRA ROZWIJA SIĘ W GLOBALNYM, CORAZ BARDZIEJ WIRTUALNYM ŚWIECIE. O WALCE SZPILEK ZE SNEAKERSAMI, MAGII RZEMIOSŁA ORAZ SPRZEDAWANIU MARZEŃ ROZMAWIA RAFAŁ STANOWSKI

Masz wiele butów w swojej szafie? - Nie mów tego mojemu mężowi, ale tak (śmiech). Chowam w niej przede wszystkim pary, które przeżyły ze mną ważne chwile: moje pierwsze szpilki, te które miałam na swojej osiemnastce, buty które były ze mną na maturze i oczywiście te, które założyłam do ślubu. Wszystkie mają szczególne miejsce moim sercu. Czyli traktujesz buty w sposób wyjątkowy? - Mają w sobie coś z Prousta… Ta k ? ! - Przypominają mi o wydarzeniach, które były dla mnie ważne. Tworzenie butów traktujesz jak sztukę czy biznes? - Może cię zaskoczę, ale ma to w sobie wiele z inżynierii. Nasza praca polega w dużej mierze na tworzeniu idealnej konstrukcji, by poruszanie się było jak najbardziej wygodne. Jeśli źle uszyjesz t-shirt, który nie będzie dobrze leżał, w sumie nic złego się

60

nie stanie, po prostu go nie będziesz lubił. Natomiast jeśli popełnisz błąd w konstrukcji buta, zwłaszcza szpilek, poczują to twoje stopy i kręgosłup, a za chwilę zobaczymy to na twojej twarzy. Buty to element naszego DNA, mają dodawać pewności siebie, a nie podcinać nam skrzydła. Czy to dlatego teraz mamy modę na wygodne buty i nastały czasy, w któr ych k rólują sneakersy? - To nie but wybiera mnie, to ja wybieram buty. Jestem kobietą o wielu nastrojach, jak wiele z nas (śmiech), a jeśli chodzi o buty, jestem szczęściarą, bo mogę bawić się

nimi do woli. Wszystko zależy od mojego humoru. Jeśli chcę pokazać twardy image, zakładam sneakersy, jeśli zamierzam wysłać jakiś komunikat, wybieram szpilki lub platformy. Najważniejsze jest to, by czuć się komfortowo w swojej skórze. Dlatego, gdy projektujemy nową kolekcję, np. dla panien młodych, tworzymy wszystkie rodzaje butów - od sneakersów do platform. Chcemy jak najlepiej dopasować się do nastroju i osobowości, które posiada nasza klientka. Trudno jednak pominąć fakt, że na ulicach widzimy coraz więcej wygodnego, sportowego obuwia, a coraz mniej


dopasowana do różnych rynków i potrzeb ich klientów.

- Dzisiaj mamy niezwykłą wolność decydowania o tym, kim jesteśmy, także jeśli chodzi o buty. Nie ma zasad, można nosić platformy w ciągu dnia i sneakersy wieczorem. Wszystko zależy od naszego humoru i potrzeb. Pamiętam częste dyskusje moich rodziców, mama nie chciała nosić obcasów, co dla ojca było nie do pomyślenia, dla niego kobieta musiała zakładać buty z podwyższeniem. Teraz wszystko się zmieniło. Jeśli ubierasz sneakersy do biura, nie wywołuje to zdziwienia. Myślę, że kobiety nie zrezygnują ze szpilek, bo straciłyby coś ważnego, ten sposób chodu, to niezwykłe uczucie, którego doświadczamy ubierając wysokie buty. Najważniejsze jest jednak to, by czuć się komfortowo i być ze sobą w zgodzie.

Gdybyś miała wymienić słowa opisujące markę Casadei, byłyby to...

Nadeszły też niełatwe czasy dla producentów mody - mamy niezwykle szybko zmieniające się globalne trendy, które k reuje w dużej mierze ulica oraz internet. Jak się w tym odnajdujesz? - Wymaga to od nas szczególnego podejścia do projektowania, by poznać specyfikę danych krajów. Wszystko musi się jednak wpisywać w DNA marki Casadei, tak by nasza klientka od razu rozpoznała, że z jakim produktem ma do czynienia. Dlatego mamy zróżnicowaną kolekcję, która jest

- Na pewno "fashion", które przenika całą naszą rodzinę. To było zresztą coś, co popchnęło mnie, by wejść w ten biznes. Od małego obserwowałam mojego ojca, który rozwijał firmę, zaczęłam z nim współpracować, wiele rozmawialiśmy o sztuce tworzenia obuwia. Dodałabym do tego jeszcze słowa "poszukiwanie" i "design", a także "wysoka jakość". Zdaję sobie sprawę, że nie możemy się zatrzymać, musimy szukać nowych rozwiązań. We wrześniu odbyła się premiera naszej nowej kolekcji kapsułowej wpisującej się w program Ethical Fashion Initiative Organizacji Narodów Zjednoczonych, który służy do wspierania mody społecznie odpowiedzialnej. Stworzyliśmy buty z materiałów pochodzących z Burkina Faso w Afryce. O tego rodzaju działaniach mówi się coraz częściej, co pokazuje, że moda społecznie odpowiedzialna staje się, na szczęście, codziennością. - Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nie ogranicza się ona tylko do wyboru etycznych materiałów służących do produkcji, mamy też wiele innych aspektów takich działań. To na przykład tworzenie nowych

MYŚLĘ, ŻE KOBIETY NIE ZREZYGNUJĄ ZE SZPILEK, BO STRACIŁYBY COŚ WAŻNEGO, TEN SPOSÓB CHODU, TO NIEZWYKŁE UCZUCIE, KTÓREGO DOŚWIADCZAMY UBIERAJĄC WYSOKIE BUTY.

rozmowa

obcasów. Myślisz, że nadszedł koniec ich popularności?

miejsc pracy, podtrzymywanie lokalnego rzemiosła, czym zajmujemy się jako Casadei od ponad 60 lat. Kiedy byłam mała, pamiętam że moja mama miała w szafie wiele ubrań wyprodukowanych we Francji. Teraz, gdy otwieramy szafę, jest tam oczywiście wiele ubrań made in China, ale gdy popatrzymy na marki luksusowe, pochodzą one często z włoskich fabryk. Musimy pracować nad tym, by to się nie zmieniło, by podtrzymać tę tradycję.

Casadei, AW 2019-2020

Mówisz o rzemiośle, które we Włoszech jest niezwykle silne, od wieków słyniecie jako naród z tworzenia wspaniałych przedmiotów. Umiłowanie piękna macie we krwi? - Mówimy, że nasze buty nie powstają tylko we Włoszech, ale w San Mauro Pascoli, gdzie mieści się fabryka Casadei. Tworzą ją wszyscy ludzie, którzy z nami pracują, i którym jestem za to ogromnie wdzięczna. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie tutaj. Ojciec zawsze mi powtarzał: To nie tylko Ty sprawiasz, że firma idzie do przodu, odpowiada za to cały nasz team.

61


rozmowa

łać. Weźmy na przykład kolory. Te, których używamy, są projektowane specjalnie dla nas. Jeśli tego rodzaju działania wykonuje się regularnie, z sezonu na sezon, klient zaczyna to doceniać i traktuje jako źródło wartości. Z tego co obserwuję, Polska rozkwita. Kobiety stają się coraz odważniejsze, prezentują swoją osobowość, chcą pokazać siebie i bawić się modą. Casadei, Collaborations with Efi

Wiele się zmieniło w czasie ostatnich lat. Myślę, że otworzył nas internet i media społecznościowe, dzięki którym wiemy, jak ubierają się ludzie na świecie. Mówimy jednak w dużej mierze o trendsetterach, bo przeciętna Polak cz y Polak nadal traktują estetykę jako kwestię drugoplanową.

Człowiek jest najważniejsz y. - Aby stworzyć buta, trzeba wykonać 200 różnych kroków. Nie ma takiej maszyny, która całkowicie zastąpiłaby pracę człowieka w tym skomplikowanym procesie. Tym bardziej, że nasze buty należy traktować nie jako zwykły produkt, lecz jako dzieło rzemieślnicze przeznaczone na rynek dóbr luksusowych. A co sądzisz o rynku fast fashion, czyli mody tworzonej w sposób niezwykle szybki i tani. Czy ona wpływa mocno na Waszą firmę? - Fast fashion oraz dobra luksusowe to zupełnie inne segmenty rynku. Kluczową sprawą jest wykorzystanie mediów, by dotrzeć do świadomości klienta. Przekonujemy odbiorcę, że nasze produkty posiadają istotne różnice, za które warto zapłacić. Dzięki nowym mediom dajemy ludziom akces do naszego świata, by dowiedzieli się, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, w jaki sposób projektujemy i wykonujemy nasze produkty. A co sądzisz o polskim rynku, czy jest gotowy na to, by w większym stopniu polubić Casadei? Myślę, że macie tu coraz więcej fanek.

62

- Wydaje mi się, że nasze DNA spełnia oczekiwania polskich klientek, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość i detale. We wszystkich modelach odbija się nasze poczucie stylu, czy chodzi o buty płaskie, czy te na obcasach. Polskie klientki zwracają często uwagę na wykonanie, dlatego jestem przekonana, że buty Casadei będą do nich przemawiać. Zgadzasz się? Rynek dóbr luksusowych u nas ciągle rośnie, ale nie da się ukryć, że pewną przeszkodą może być cena oraz prz yz wyczajenie Polaków do posiadania przedmiotów bardziej użytecznych niż stylowych. - Myślę, że polskie kobiety lubią słowo luksus. Są gotowe zapłacić za produkt, który będzie spełniał ich oczekiwania. Oczekują jakości, która będzie uzasadniać cenę. Masz rację, zwłaszcza jeśli z tą jakością będzie się wiązać ciekawy design. A trzeba przyznać, że nad Wisłą lubimy to, co projektują Włosi, nie tylko jeśli chodzi o modę, ale także architekturę wnętrz czy motoryzację. - Można mieć super jakość, ale bez odpowiedniego wzornictwa, to nie będzie dzia-

- W dziedzinie mody w czasie ostatnich 10 lat w Polsce wszystko zaczęło się na nowo. Pamiętaj, że to szalenie krótki czas! Korzenie włoskiego wzornictwa sięgają czasów antycznych. Wenecja przez wiele wieków była centrum handlowym świata, to tutaj handlowano tkaninami, spotykali się ludzie z odmiennych kultur, poznawali się i poszerzali światopoglądy. Moda to nie jest dziedzina, która może się zacząć ot tak, jak cokolwiek innego. Ona wypływa z naszej tradycji, historii, osobowości. To nie jest tylko kwestia położenia geograficznego. Może się okazać, że jutro ktoś, na drugim końcu świata, wymyśli super trend, który będzie się odnosił do Polski. Żyjemy w nieco szalonych czasach, zwłaszcza jeśli chodzi o modę. Wszystko nieustannie się zmienia, miksuje, wywraca do góry nogami. Nie ma już jasno zdefiniowanych sezonów, trendy ulegają nieustannym modyfikacjom. Praca w świecie fashion cz yste wariactwo! - Dzisiaj wszyscy muszą zredefiniować to, kim są. Moda to nie matematyka, to nie są tylko finanse, lecz proces kreatywny, coś co kryje się w powietrzu. Jako Casadei nie sprzedajemy tylko butów, sprzedajemy historie, wspomnienia i fantazje. Nie można tego po prostu przenieść na drugą osobę. Możemy ją zaprosić w podróż do świata naszych marzeń. R o z m a w i a ł R A FA Ł S TA N O W S K I


włosy: Tomsz Marut / Barbara Książek / Klaudia Matysiak stylizacja: Wojciech Skulski mua: Barbara Rębiś foto: Łukasz Sokół modelki: Aleksandra Nowak, Monika Rybicka, Patrycja Kotela

Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl


Fotograf: Weronika Kosińska Stylizacje: Kamila Picz Makeup: Anna Sokołowska Fryzury: Kasia Olkowska Modelka: Marta / Rebel Models Marki: Reserved, Zara, Uterque, Massimo Dutti, Mango, COS, Łukasz Jemioł, Guns&Tuxedos, Tommy Hilfiger x Zendaya, Isabel Marant i Walter Steiger

64


65


66


67


68


69


70


historia mody

MODA JAK FENIKS W DRUGIEJ CZĘŚCI CYKLU SKUPIAM SIĘ NA WSPÓŁEGZYSTOWANIU DWÓCH ŚWIATÓW. IDĄC TROPEM JOANNY MRUK I JEJ KSIĄŻKI, MODA KOBIECA W OKUPOWANEJ POLSCE, POSZUKUJĘ KLUCZA DO ODPOWIEDZI NA PYTANIE: CZYM JEST DLA NAS MODA? Dziś, w dużej mierze, to po prostu sposób wyrażania siebie, ubrania, które bywają manifestem, „trendy” w ujęciu tego, co jest najpopularniejsze dla jak najszerszego grona osób. Ale znaczenie mody sięga głębiej. MODA NA ZASADACH W trakcie II wojny światowej odzież i buty były reglamentowane. Powołano nawet specjalne urzędy: Urząd Gospodarowania Towarami i Surowcami Włókienniczymi oraz Urząd Rozdziału Skór i Gospodarowania Obuwiem. Sprzedaż na kartki stała się codziennością. Ludzie radzili sobie tak, jak mogli. Część z nich zakładała to, co posiadała już przed wojną, część starała się korzystać z legalnie dostępnych produktów, a w Warszawie rozkwitł największy w okupowanej Europie czarny rynek. Produkcja przemysłowa z kolei w dużej mierze podporządkowana była potrzebom wojska. Choć to problemy z dostępnością i ciężkie warunki wojny regulowały to, co kobiety nosiły, o modzie mówiło się. Stanowiła ważny element tożsamości każdej z nich. Choć nie chciały się „stroić” i malować, to było to namiastką „normalności”. Poza tym czytały prasę, np. „Nowy Kurier Warszawski” czy „7 Dni”, zasięgając modowych porad i felietonów, szukając nowych sposobów

na reperowanie ubiorów i ich przeróbki. Jaka była najpopularniejsza tkanina z odzysku? Dwie lub trzy stare sukienki, które łączono w jedną. To symboliczne przedstawienie modowej codzienności w okupowanej Polsce. MODA NA SALONACH Może nie posiadamy wielu wzmianek o projektantach z czasów okupacji, ale wśród historycznych publikacji pojawia się m.in. Zofia Hebda, właścicielka domu mody Falbanka. I oto wchodzimy w drugi świat - rewii, teatrów, niemieckich urzędników i przedsiębiorców. W tym samym czasie, w tych samych miastach. Choć zabawy taneczne były zabronione, to właśnie rewie i kabarety były miejscem, gdzie aktorki czy sfera dorobkiewiczów i spekulantów nosiła wytworne suknie wieczorowe. Obowiązkowym elementem garderoby każdej kobiety były pończochy - w czasie wojny bardzo trudno dostępne, a jeśli już - w wygórowanych cenach. I tak życie niejako było przyczyną zmiany obyczajowej - pończochy oczywiście były reperowane, ale gdy już nic nie dało się z nimi robić, po prostu zaprzestano je nosić!

Najbardziej jednak doskwierał brak obuwia. Choć zasady zachowania nie pozwalały na noszenie odkrytych butów po mieście, to w czasie okupacji właściwie nikt już się tym nie przejmował. Co więcej - sandałki noszono także jesienią i zimą! Poszukując alternatywy do butów skórzanych, producenci postawili na produkcję obuwia z drewnianą podeszwą (a co ważne - nie były one objęte systemem kartkowym)! Zimą lepiej sytuowane osoby nosiły kapce zakopiańskie i kalosze. Przeciętna Polka musiała jednak korzystać z pozostałych po mężu oficerek lub uszytych z resztek materiałów ochraniaczy na buty. Moc mody dla odbudowania siebie i tego, co wokół, jest niedoceniana. Dzieje się gdzieś z boku i choć na kartach historii zapisuje się po cichu, to jest miejsce i czas na pokazanie jej wartości. Jej symbolem i zwiastunem trzeciej części cyklu - niech będzie kwiecień 1945 roku. Kiedy na rogu Marszałkowskiej i Koszykowej, pośród gruzów Warszawy, Jadwiga Grabowska, późniejsza dyrektorka Mody Polskiej, otworzyła pierwszy sklep z ubraniami - Feniks. To od niej wszystko zaczęło się na nowo. K ATA R Z Y N A K W I E C I E Ń www.fashionbranding.pl

71


wydarzenia

I URODZINY LE SZAPO

zdj. Natalia Sล owik

19.10.2019 Krakรณw

72



uroda

KOSMETYCZNE TRENDY Kolorowa i ciepła jesień, którą mamy w tym roku zawróciła wszystkim w głowie! I kiedy myślę o pielęgnacji jesienią, to przed oczami mam głównie czerwień! Cynamon, żurawina, owoce granatu, czerwone wino, róża, nasza skóra bardzo lubi te składniki. Jesienna pielęgnacja skupia się przede wszystkim na oczyszczaniu skóry z zanieczyszczeń, które niesie ze sobą okres grzewczy i na głębokim nawilżaniu. Czerwień to również klasyk, który jest obecny na naszych ustach co roku, w zależności od upodobań w wersji pół transparentnej, metalicznej, satynowej lub matowej. Zagraj ze skórą w kolory. Czerwony!

1. YOSKINE Krem na dzień i na noc super v-lifting

@ADRIANAGOLEBIOWSKA

1

Silnie ujędrniający krem do twarzy od Yoskine zapewnia głęboką odbudowę i wypełnienie skóry, co wpływa na redukcję zmarszczek, a także zmniejsza widoczność porów i wygładza skórę twarzy. Kompleks trzech najnowocześniejszych form retinolu dodatkowo poprawia owal twarzy, poprzez uniesienie dolnych partii. Ten krem to prawdziwy skalpel w słoiczku! Pojemność: 50 ml. Cena: ok. 50 zł

2. SKIN79 Nawilżająca maska Seoul Beauty Mask Moisturizing Care Moda na maski w płachcie świetnie przyjęła się na na naszym rynku i zyskuje coraz większą rzeszę wiernych fanów! W tej koreańskiej maseczce znajduje się odżywiający i dotleniający skórę ekstrakt z żeń-szenia, wyciąg z białej morwy który uelastycznia, a łzawica ogrodowa i badian ochroni przed bakteriami i trądzikiem. To wszystko w akompaniamencie zapachu kwiatów w zaledwie 15 minut! Pojemność: 20 g. Cena: ok. 10 zł

3. HUDA BEAUTY Matte Power Bullet, Matowa pomadka

2

4

El Cinco De Mayo to przepiękny odcień czerwieni, który będzie odpowiedni zarówno dla blondynek, brunetek jak i ognistych rudzielców. Ta ultra matowa pomadka jest bardzo komfortowa w noszeniu, nie wysusza ust i jest mega trwała, a mnogość kolorów od jaśniutkich nudziaków po ciemne burgundy pozwoli każdemu znaleźć coś dla siebie. Pojemność: 3 g. Cena: ok. 135 zł

4. IOSSI Granat Wino. Ujędrniająco–oczyszczająca maseczka Ta maseczka dowodzi, że nasza skóra lubi czerwień! Ekstrakt z czerwonego wina działa nie tylko przeciwzapalnie i przeciwzmarszczkowo, ale chroni też przed promieniowaniem UV. Owoce granatu natomiast mają bardzo silne właściwości antyoksydacyjne, zmniejszają

74

3


5

uroda

suchość, działają odżywczo, rozjaśniająco i oczyszczająco, a czerwona glinka silnie ujędrnia i rewitalizuje. Ta maseczka świetnie sprawdzi się dla szarej, zmęczonej, a także zniszczonej słońcem skóry. Wisienką na torcie jest fakt, że iossi przyjmuje swoje zużyte opakowania w zgodzie z filozofią zero waste! Pojemność: 120 ml. Cena: ok. 55 zł

5. Bourjois, Oh Oui! Big Lashes Mascara, Tusz do rzęs Nowa maskara Bourjois dzięki formule z kolagenem pozwala uzyskać niezwykłą objętość rzęs bez ich nadmiernego obciążenia. Szczoteczka w kształcie klepsydry wyłapuje nawet najkrótsze włoski i zalotnie je podkręca! Ultra czarny kolor i receptura, która chroni przed powstawaniem grudek i et voilà rzęsy jak marzenie! Pojemność: 7 ml. Cena: ok. 42 zł

6. MOKOSH Masło do ciała żurawina Masło do ciała od mokosh to skarbnica mega składników. Znajdziecie w nim naturalne masło shea, olej arganowy, jojoba, olej z kiełków pszenicy, ze słodkich migdałów, żurawinowy i witaminę E, zwana witaminą młodości! Skradnie serce fanom słodkich zapachów, a właściwości regenerujące i wygładzające zadowolą nawet najbardziej przesuszone i wymagające skóry. Produkty mokosh są kosmetykami polskimi, naturalnymi, wegańskimi i cruelty free! Pojemność: 120 ml. Cena: ok. 55 zł

6

7.DOLCE & GABBANA The only one 2, woda perfumowana

7

The Only One doczekało się drugiego rozdziału, który zniewala nutami róży i czerwonych owoców. Z podstawowej wersji zachowano duet kawy i fiołków, ale nową kompozycję wzbogacono dodatkowo o kwiatowo owocową kombinację. Dolce & Gabbana The Only One 2 jest zdecydowanie bardziej namiętny i cięższy, idealny na chłodniejsze dni. Pojemność: 30 ml. Cena: ok. 315 zł

8. MARIO BADESCU Facial Spray with Aloe, Herbs and Rosewater

8

To jedna z ulubionych mgiełek makijażystów na całym świecie! Rewelacyjnie sprawdza się w upalne dni odświeżając skórę , a także w sezonie grzewczym chroniąc ją przed nadmiernym wysuszeniem. Koktajl z aloesu i róży pełen jest minerałów, witamin i enzymów, które obłędnie nawilżają i dodają młodzieńczego blasku. No i ten zapach! Pojemność: 118 ml. Cena: ok. 39 zł

9

9. NEONAIL Mystic nature collection, Lakier hybrydowy Jesienna kolekcja lakierów hybrydowych NeoNail czerpie z kolorów natury. Znajdziecie w niej przepiękne borda, musztardowe odcienie przywołujące na myśl spadające liście i głębokie fioletowe tony. Oprócz pięknych kolorów producent gwarantuje niezwykły połysk i trwałość, a ciemne kolory na paznokciach wyglądają wyjątkowo elegancko i sexy. Pojemność: 7,2 ml. Cena: ok. 34 zł

75


TMB to realizowany na ogólnopolską skalę projekt, który zaczął się od niewinnego marzenia o tworzeniu w ukryciu. Od marzenia o przekraczaniu granic w materii włosa, w fotografii i ludzkiej estetyce – bez ujawniania autorów. Pierwszą kolekcją, poruszającą problem przemocy wobec kobiet, TMB zagrzmiało na rynku kreatywnego fryzjerstwa i z każdym kolejnym projektem potęgowało siłę przekazu – wojna z Rosją, Gender, rasizm, śmierć. Przez pięć lat działań w masce eksperyment nabrał prędkości. Współpraca z Heleną Norowicz, Sarsą, Arkadiusem Mauritzem, Martą Wojtal, Edytą Jeremacz to tylko część realizacji. Publikacje w KMAG MAGAZINE, ESTETICA MAGAZINE, VOGUE ITALIA, LookBook Loreal Professionnel, Lounge - to kolejne, prestiżowe sukcesy grupy. Grupy, która jest fuzją talentów, rożnego odczuwania piękna, smaku i sztuki. Grupy, która umożliwiła nawiązanie mocnych więzi między ludźmi, którzy od początku ją tworzyli. Martyna Bryk – mistrzyni Polski, specjalistka skomplikowanych stylizacji i upięć, doskonały strateg. Magdalena Gaja Kapelan – szkoleniowiec, zwycięzca konkursu Kreator 2019, kolorystka, idealna planistka. Małgorzata Cisowska – strzyżeniowiec, specjalistka w koloryzacjach, stylizacjach i rozwiązywaniu problemów. Jacek Rybacki strzyżeniowiec, stylista fashion i glamour, artystyczna dusza. Tomasz Marut – strzyżeniowiec, kolorysta, założyciel TMB, poszukiwacz inspiracji. Czas wyjść z cienia, odkryć się, by móc przekazać naszą ideę dalej. Akademia TMB. Poznaj nas i naszą kreatywność.

Profile Twórców TMB: Martyna Bryk: Małgorzata Cisowska: Magdalena Gaja Kapelan: Tomasz Marut: Jacek Rybacki:

www.facebook.com/MartynaBrykHairStylist/ www.instagram.com/malgorzatacisowska12/ www.facebook.com/Gaja-z-Piastów-191138238201303/ www.instagram.com/tomaszmarut.pl/ www.instagram.com/madeinrybacki/


www.instagram.com/themysterybarbers www.facebook.com/themysterybarbers


testujemy kosmetyki fot. mat. promocyjne

Nuev - Wielofunkcyjny, antysmogowy krem ochronny Catrice - Glam & Doll Lash Colorist Semi-Permanent Volume półpermanentna maskara pogrubiająca

Są takie produkty, które niosą ze sobą historie, pozwalające zajrzeć za kulisy, do środka procesu tworzenia. Kiedy usłyszałam o młodej, piekielnie dolnej Pani doktor Izabeli Zawiszy, która dokonała przełomowego odkrycia, dzięki któremu osoby walczące z alergiami kontaktowymi na metale, a także Ci wszyscy, których skóra przegrywa walkę ze smogiem, będą w końcu mogli poczuć ulgę, wiedziałam, że muszę spróbować kremu Nuev. Nie tylko dlatego, że to przełom w medycynie i dbaniu o skórę, ale również dlatego, że pomimo tak wielkiego odkrycia, droga do miejsca w którym jest teraz Pani Doktor nie była łatwa i tylko dzięki uporowi, oraz olbrzymiej determinacji dziś ma własne laboratorium i produkuje kosmetyki, które nie tylko upiększają ale i uzdrawiają, a w najbliższym czasie zaczyna podbój Azji. Aż, chce się krzyknąć Girls Power! Drugim kosmetykiem wziętym pod lupę będzie nowość z szafy Catrice, która także w pewnym sensie jest pionierem, ponieważ to pierwsza maskara, której stosowanie przez minimum dwa tygodnie ma spowodować przyciemnienie włosków, co w konsekwencji może się wiązać z brakiem potrzeby stosowania tuszu do rzęs w ogóle. Cóż, czy to strzał w dziesiątkę, czy może strzał w kolano?

KREM NUEV WYGLĄD I APLIKACJA: ����� Krem zamknięto w miękkiej plastikowej tubce, z której higienicznie wyciśniemy kosmetyk do ostatniej kropli. Bardzo podoba mi się ten minimalistyczny design i kolorystyka opakowania. Dodatkowo na pudełku, w którym schowano krem znajdują się informacje i całkiem przydatne wskazówki, dotyczące smogu jak i samej pielęgnacji skóry twarzy.

78

KONSYSTENCJA, ZAPACH I KOLOR ����� Kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po ten produkt od razu pomyślałam, że przypomina mi francuskie apteczne kremy! A ja do tych kosmetyków mam olbrzymią słabość! Mamy tu do czynienia z treściwą i dość tłustą konsystencją, ale bez obaw, pięknie i szybko się wchłania. Krem ma biały kolor, który nie pozostawia smug i nie bieli twarzy. A zapach? No cóż, najłatwiej byłoby go nazwać zapachem francuskich dermokosmetyków właśnie. To mleczno-

-kremowy zapach, delikatnie kwiatowy, ale nie nachalny. Bardzo podoba mi się to, że nie utlenia się od razu! Mam wrażenie, że znika w trakcie wchłaniania się kosmetyku w skórę.

SKŁAD ����� Przede wszystkim w składzie znajdziemy opracowaną przez Panią doktor molekułę Chitathione, która szybko wyłapuje jony niklu, chromu, kobaltu, oraz palladu, i blokuje


DZIAŁANIE ����� Mieszkam w samym centrum zakorkowanego Krakowa, któremu temat smogu do obcych nie należy. Jako mama dwóch psiaków spędzam sporo czasu na zewnątrz spacerując z urwisami, bez znaczenia na porę roku, pogodę, lub niepogodę, zagrożenie smogowe lub jego brak. Zdarza mi się również czasem nieco pobiegać, oczywiście wszystkie te aktywności odbywają się w samym środku miasta, tak więc moja skłonna do alergii, nadwrażliwa skóra łatwo nie ma. Na sezon grzewczy, oraz smog który się z nim wiąże moja cera reaguje zatkanymi porami, niespodziankami a nierzadko również podrażnieniem. Antysmogowy krem ochronny na dzień z filtrem przeciwsłonecznym SPF 15/UVA, który odbija cząsteczki metali, smogu i zanieczyszczeń uniemożliwiając im przedostanie się w głąb skóry, okazał się być świetnym środkiem zapobiegającym ewentualnym zmianom skórnym. Odczułam też znaczną różnicę w nawilżeniu skóry odkąd go stosuję! Po nałożeniu kremu buzia jest genialnie napięta. Nie ściągnięta, napięta, wygładzona i gotowa do makijażu. Krem nie wpływa w żaden negatywny sposób na podkład, co więcej jest świetną bazą i współpracuje zarówno z matowymi, jak i z gęstymi kryjącymi fluidami. Rozprawia się z suchymi skórkami i mam wrażenie, że dla mniej wymagających, młodych cer będzie też niezłym kremem na noc!

STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI ����� Za 50 ml tego kremu zapłacimy ok. 40 zł. Tak, tylko tyle. Niesamowity stosunek ceny do jakości.

OCENA KOŃCOWA �����

DZIAŁANIE �����

Gdyby poddano mnie blind testom, produkt ten uznałabym za jeden z luksusowych dermokosmetyków. Jestem pod wielkim wrażeniem tego kremu! Nie zdarzyło mi się do tej pory dać któremukolwiek z recenzowanych przeze mnie produktów pełnych piątek we wszyskich kategoriach. Jestem pewna, że przyniesie ulgę wszystkim skórom żyjącym w zatrutym smogiem powietrzu, a nawet nie wyobrażam sobie jak bardzo może odmienić życie osób z alergiami na metale. Chapeau bas, Pani Doktor!

Zacznę od tego, za co pokochałam tą maskarę: niesamowicie wydłuża i pięknie rozczesuje rzęsy. Nie skleja ich, ale daje widoczny efekt pogrubienia, do tego nie powoduje grudek. Jednak w moim przypadku ma jedną, dość znaczącą wadę. Zdarza jej się odbić na powiece i rozmazać pod oczami. Nie jest to w moim przypadku nic zadziwiającego, bo mam tzw. tłuste powieki i tusze do rzęs lubią się na nich osadzać. Istnieją jednak takie, które radzą sobie z tą przeciwnością i wielka szkoda, że ten produkt do nich nie należy. Czy zauważyłam przyciemnienie rzęs po upływie dwóch tygodni codziennego używania? Właściwe to nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, bo wydaje mi się, że nie, ale mam naturalnie bardzo ciemne rzęsy i dlatego mogłam nie widzieć różnicy. Zauważyłam natomiast coś innego. Rzęsy są dużo mocniejsze, gubię ich znacznie mniej podczas demakijażu i mam wrażenie, że są nieco dłuższe. Bardzo podoba mi się jego pielęgnacyjne działanie!

TUSZ CATRICE WYGLĄD I APLIKACJA ����� Tusz znajduje się w uroczym, różowym opakowaniu ze złotą zatyczką, które wykonano z plastiku. Szczoteczka dołączona do maskary jest silikonowa, bardzo gęsta i momentami nawet całkiem ostra, co nieźle przekłada się na rozdzielenie rzęs, ale trzeba uważać, żeby się nią nie zadrapać.

testujemy kosmetyki

wchłanianie ich w głąb skóry, tym samy hamując objawy i chroniąc przed nabyciem alergii na metale. Miałam obawę, że ten ochronny krem do twarzy, prócz swoich właściwości blokujących działanie smogu na naszą buzię, nie będzie miał wielu funkcji pielęgnacyjnych. Pudło. Skład jest naprawdę świetny. Znajdziemy tu najłagodniejszą bazę emolientów, wzmacniającą prowitaminę E, olejek z pestek moreli, który ma właściwości ujędrniające i odbudowujący olejek z pestek winogron. Na piątkę!

STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI ����� Tusz kosztuje ok 23 zł, co jest bardzo przystępną ceną za naprawdę udaną maskarę, która jest właściwie połączeniem tuszu i odżywki.

KONSYSTENCJA, ZAPACH I KOLOR ����� Jestem fanką maskar o takich konsystencjach. Nie są zbyt gęste, ale z pewnością nie należą do rzadkich tuszy. Nie powodują grudek, mają bardzo głęboki, czarny kolor i właściwie nie pachną.

SKŁAD ����� Biorąc pod uwagę obietnice producenta, dotyczące przyciemnienia rzęs w zaledwie 14 dni codziennego stosowania tuszu, zabrałam się za szukanie odpowiedzialnego za to składnika. Nie znalazłam niczego, co w sposób oczywisty dałoby mi odpowiedź. Znajdziemy tu jednak witaminę E i wosk pszczeli, które mają działanie pielęgnacyjne i mogą mieć bardzo dobry wpływ na stan naszych rzęs.

OCENA KOŃCOWA ����� Lubię ten tusz. Co prawda muszę częściej sięgać po lusterko i sprawdzać czy nie jestem rozmazana, ale efekt który nim osiągam na rzęsach jest tego wart. Nie używam go w pochmurne dni, kiedy jest wysoka wilgotność powietrza, w obawie przed “efektem pandy”, bo jak zauważa producent łatwo ten kosmetyk usunąć za pomocą samej wody. Jeśli Wasze rzęsy są jasne i delikatne, a Wy szukacie jednego produktu do makijażu i do wzmocnienia włosków, będziecie oczarowane!

79


pomysł na prezenty

PIĘKNE ODLICZANIE Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia traktuję bardzo poważnie i celebruję co się da i ile wlezie! Listopad to miesiąc w którym świąteczne edycje kosmetyków, a przede wszystkim kalendarze adwentowe pojawiają się w niemal każdej perfumerii i drogerii. Taki kalendarz pozwala na przetestowanie sporej ilości kosmetyków nieznanych nam dotąd marek, często w bardzo korzystnej cenie, bez konieczności kupowania pełnowymiarowych opakowań.

Miniaturki, które znajdują się w środku (choć zdarzają się i kosmetyki w pełnym wymiarze), idealnie sprawdzają się w podróży, a przede wszystkim otwieranie kolejnych okienek to frajda, która pozwala poczuć się jak dzieciak! I choć wszystko wydaje się być wspaniałą okazją, niestety czasem zdarza się, że producenci do adwentowych okienek wkładają co bądź, upychając w nie mało udane produkty, niezliczone ilości kremów do rąk i pilniczków. Żeby oszczędzić Wam rozczarowań, postanowiłam stworzyć zestawienie pięciu najbardziej udanych w mojej opinii adwentowych kalendarzy 2019 roku. Uchylę nieco rąbka tajemnicy, ale nie będę otwierać okienek zbyt szeroko, żeby nie odebrać nikomu niespodzianki. A Ty okienka otworzysz po kolei, pojedynczo, czy może wszystkie na raz?

tów. Nowicjuszom podpowiem tylko, że Rituals tworzy genialne kosmetyki pielęgnacyjne zarówno do twarzy jak i do ciała, o nieziemskich zapachach. Ich kalendarz oprócz kosmetyków skrywa również kilka gadżetów i kosmetycznych akcesoriów, które dodatkowo umilą wspólne chwile z marką, a A w środku znajdziecie nie tylko miniaturki!

i rudziakom. Wyczarujecie nim dzienny make up ale znajdzie się i coś na wieczorne wyjścia! Cena: ok. 150 zł.

Cena: 259 zł

3. CLINIQUE 2. MAKE UP REVOLUTION

1. RITUALS Dla: To idealny wybór dla amatorów domowego spa, przyprawionego orientalną nutą w towarzystwie świec. Jeśli lubisz wylegiwać się w wannie i wcierać w siebie pachnące balsamy, i olejki będziesz absolutnie zachwycona, a sam kalendarz będzie piękną ozdobą Twojego mieszkania! W środku: Każdy kto zna markę Rituals, chyba podejrzewa co może kryć się w środku, ponieważ ta marka ma kilka sztandarowych produk-

80

Dla: Jeśli szukasz kalendarza w stu procentach wypełnionego kosmetykami do makijażu, to ten będzie strzałem w 10! To również super pomysł na świąteczny prezent dla przyjaciółki, czy siostry. Odpowiedni będzie raczej dla młodej i mało wymagającej skóry, lub dla tych, którzy nie szukają pielęgnacyjnych właściwości w kolorówce, a także polujących na miniaturki do makijażu, które pomieszczą się nawet w najmniejszej torebce. W środku: Coś na oko, coś na usta, na policzki i kilka naprawdę udanych akcesoriów! Oprócz miniaturek, w środku znajdziecie też duże produkty. Kapitalny zestaw kosmetyków kolorowych dobranych tak, by pasował zarówno blondynkom, brunetkom jak

Dla: Clinique do okienek powkładał swoje największe bestsellery do pielęgnacji twarzy i kilka perełek do makijażu. Ze względu na to, że są to kosmetyki hipoalergiczne i bezzapachowe, możesz z powodzeniem obdarować tym kalendarzem każdego, bez obaw, że uczuli, nawet najbardziej wrażliwe skóry, znajdzie się tam też mała pachnąca niespodzianka! W środku: Tu podstawy pielęgnacji są opracowane na szóstkę z plusem! Sporo produktów do oczyszczania i nawilżania, jest też coś z akcesoriów ale w pełnowymiarowym formacie. Same miniaturki nie są maleństwami i spokojnie wystarczą nawet na kilkudniowe wyjazdy! Kolorówka również została dobrana doskonale, więc przyda się każdemu! Cena: 399 zł.


Cena: ok. 450 zł

Dla: To mój ulubiony kalendarz tego roku. Idealny dla tych, którzy pielęgnację stawiają ponad makijaż, a ten wolą w wersji rozświetlonej. No i w końcu znajdziemy w nim również co nieco dla Panów. Jeśli lubisz zapach miodu, gorzkich pomarańczy, a w kosmetykach najbardziej cenisz naturalne składniki, będziesz zachwycona! W środku: Znasz nuxe? Wiesz z czego słynie? Właśnie! Tego drogocennego złotka będzie tu naprawdę bardzo dużo! W małej ale i w dużej formie! Nie znajdziesz tu kosmetyków kolorowych, ani akcesoriów, ale będzie bardzo pachnąco! Jest kilka kosmetyków do oczyszczania ciała i twarzy, a także całe mnóstwo nawilżających cudeniek!

4. LUMENE Dla: Zachwyci najbardziej wymagających, którzy w kalendarzach chcą znaleźć tylko potrzebne i najwyższej jakości produkty. Lumene słynie z świetnej pielęgnacji, ale ich kolorówka również zachwyca, a wszystko w nordyckim stylu!

Cena: ok. 250 zł

W środku: Kalendarz skrywa 16 produktów do pielęgnacji, 8 do makijażu i aż 3 pełnowymiaro-

JESTEŚMY Z WAMI JUŻ

5. NUXE

30 LAT

DENTA-MED TO NOWOCZESNOŚĆ, RZETELNOŚC, DOŚWIADCZENIE BEZBOLEŚNIE, TRWALE

ZADZWOŃ (+48) 12 259 80 00

pomysł na prezenty

we kosmetyki. Nic tu nie jest z przypadku, a miniaturki są naprawdę spore i jestem pewna, że zużyjecie je wszystkie do ostatniej kropli. Produkty do pielęgnacji dedykowane są raczej dla osób 30+, a kolorówką z tego kalendarza stworzysz obłędny glow look. Nie znajdziecie tu żadnych akcesoriów a aż 24 wyselekcjonowane, najwyższej jakości luksusowe finlandzkie kosmetyki.


wydarzenia

GALA 100 BEST RESTAURANTS POLAND 2019

zdj. mat. organizatora

25.10.2019 Hotel Pałac Tłokinia

82


mysł z y m za pobud

y

Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas


fot. mat. prasowe

newsy

DZIEŁO SZTUKI PODANE Z BEKONEM Dwie rzeczy są na tym świecie pewne. Jeden - reklama jest dźwignią handlu. Dwa - cały świat wie, co to jest McDonald’s.

Nie tylko przyciąga uwagę, ale też zapada w pamięć i intryguje. Spełnia dokładnie wszystkie wymogi doskonałej reklamy. Dobra robota!

fot. mat. prasowe

Wydawać by się mogło, że wobec tego nie potrzeba wiele, by utrzymać jego popularność i pracować na rozgłos. Nic bardziej mylnego; jak zareklamować nowość w ofercie restauracji, która jest tak znana, że każde dziecko rozpozna jej szyld?

Tak jak reklama dźwignią handlu, tak potrzeba matką wynalazku. Szwedzkie studio NORD DDB Sztokholm, agencja PR Prime i agencja medialna OMD podjęły współpracę z siecią fast-foodów w celu stworzenia reklamy nowej i oryginalnej. Celem była kampania promująca nowego Bic Maca z bekonem. Powstała seria plakatów, na których znajdziemy najsłynniejsze dzieła sztuki wyposażone w plasterki bekonu.

MAŁY-WIELKI KROK W.. KOLEJCE DO KASY Ale przecież nie samym fast-foodem żyje człowiek. W ogóle “fast” nie jest tym, co najważniejsze w życiu, o czym często zdajemy się zapominać. Spieszymy się o poranku, wybiegamy z pracy, pędzimy po dzieci i na zakupy. Tam również - byle szybciej, byle sprawniej, byle do domu gotować obiad. Ktoś w końcu postanowił to zmienić.

84

Holenderska sieć supermarketów Jumbo w jednej ze swoich filii wprowadziła kasę dla tych, którzy... spieszyć się nie chcą. Wyposażona w specjalnych, chętnych do pogawędek pracowników, ma zapewnić każdemu, kto taką chęć wyraża, możliwość przyjemnej, niezobowiązującej rozmowy. Stworzono tam również mały kącik kawowy! Wszystko głównie z myślą o osobach

starszych i samotnych, ale atmosfera nikogo nie wyklucza, wręcz przeciwnie - zaprasza do współpracy. Kto wie, może to kolejny mały krok w stronę zmiany naszych nawyków, w stronę pełniejszego korzystania z życia.


newsy

SEKSOWNYM BAKŁAŻANOM WSTĘP WZBRONIONY Nie będzie niczym nowym powiedzenie, że Facebook zdominował internet w XXI wieku. Nie dość, że sam w sobie jest dosyć istotny w reklamowaniu i nagłaśnianiu produktów i zjawisk, posiada również inne, nawet bardziej popularne aplikacje. Jedną z nich jest Instagram. A co z kolei zdominowało Instagrama? Emotikony.

Miliony zdjęć trafiają codziennie na konta milionów osób, prawie każde z nich opatrzone jest emotką. Ot sobie, niewinnym znaczkiem pasującym do kontekstu: uśmiech, serduszko, brzoskwinka... Niby nic takiego, zależy na co mamy ochotę. Od teraz jednak używanie ikonki brzoskwini lub

bakłażana będzie dozwolone tylko wtedy, gdy nasz post faktycznie dotyczy kuchni. Powód - jak podaje sam Facebook, każda z tych emotikonek odnosi się do aktywności lub treści seksualnych, a na to portal jest niezwykle wyczulony. Także drodzy państwo: bakłażan - proszę bardzo, ale tylko gotowany, lub pieczony - nigdy seksowny.

Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl

MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową

OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!

85


szpilki w kuchni

ZACZERWIEŃ SIĘ NA ZDROWIE Tej jesieni spotykam w restauracjach wiele kart o różniącym się menu, a mimo to dostrzegam w nich dania o podobnym charakterze. Dlaczego? Dominują potrawy w wielu odcieniach, ale ich znaczna większość rodzi się z głębokiej czerwieni. Bo to kolor magiczny, nie tylko w miłości, ale jakże ważny na talerzu dla nas samych...

zdjęcia: arch. autorki

Kolor tego, co jemy, nie powinien grać tylko pod dyktando naszego zmysłu estetycznego. Być może nie wiesz, ale pod każdym kolorem naszych warzyw czy owoców kryją się wyjątkowe właściwości zdrowotne. Dlatego jesienią sięgajmy po czerwone warzywa, one zasilają nasz organizm w dobrą kondycję, dbając o nasze zdrowie. Takie warzywa jak papryka, pomidor, burak czy rzodkiewka powinny gościć w naszej kuchni na co dzień. Trzymajcie się zasady – im czerwieńsze tym zdrowsze szczególnie dla serca. Czerwone warzywa zawierają barwnik (organiczny związek chemiczny) z grupy karotenów – likopen. Wspomniany likopen jest jednym ze skutecznych przeciwutleniaczy, posiada niesamowite, a wręcz magiczne właściwości, chroniące organizm przed chorobami układu krwionośnego ale przede wszystkim przed rakiem. Jego moc pozytywnie wypiera z organizmu zły cholesterol, dzięki

czemu wpływa także na zmniejszenie ryzyka zawału serca i innych schorzeń układu krwionośnego. Największą zawartość likopenu mają pomidory. Ponieważ likopen lepiej wchłania się po przetworzeniu i po podgrzaniu, zaleca się spożywanie takich produktów jak ketchup, sok pomidorowy czy zupa z pomidorów. Dużą zawartość tego składnika znajdziesz również w owocach dzikiej róży, w czerwonych grapefruitach, a także arbuzach. Czerwone warzywa rozpieszczają nas nie tylko swoich charakterystycznym i iście jesiennym smakiem, ale także ważnymi dla naszego zdrowia pierwiastkami, takimi jak np. potas. Jeśli będziemy je regularnie spożywać, nasza dieta zostanie zasilona w „paliwo” niezbędne dla normalnego funkcjonowania serca i układu krwionośnego. Wyjątkowo bogate w źródło potasu są buraki. Zdecydowanie powinny znaleźć się w naszym menu. Buraki są niezwykle

istotne dla kobiet w pierwszym trymestrze ciąży, ponieważ mają wysoką zawartość kwasu foliowego niezbędnego dla prawidłowego rozwoju płodu. Ale nie tylko buraki cieszą się takim potencjałem. Czerwone warzywa, takie jak papryka czy rzodkiewka to nic innego jak witaminy z grupy B, A i C, także wapń, magnez czy żelazo. Czerwone warzywa w kuchni to kreatywne kulinaria, dobry smak, a przede wszystkim nasze bezcenne zdrowie. Jedz je w stałej diecie a zadbasz o swój wygląd i samopoczucie. Dlatego przedstawiam moje propozycje na coś jesiennego i zdrowego prosto z mojego czerwonego serca.

PS. Nie zapomnij o czerwonym winie. Mała lampka jest właściwym przejściem z lekkiej na żołądku „czerwieni” w afrodyzyjne „tak” . K A R O L I N A K O WA L E W S K A

ZUPA KREM Z PIECZONYCH BURAKÓW I WIŚNI SKŁADNIKI (4 PORCJE):

• 5 czerwonych buraków • 50 g mrożonych wiśni • cebula czerwona • 1 ząbek czosnku • 1 łyżeczka octu jabłkowego • 1 łyżka masła • sól, pieprz, łyżeczka miodu • 1,5 szklanki wody

Do podania: ricotta lub kozi ser, czarnuszka, prażone płatki migdałów, kiełki rzodkiewki

86

Buraki zawinąć w folię aluminiową i upiec do miękkości w piekarniku nagrzanym do 170 stopni przez 60-70min. Ostudzić. Obrać, pokroić w kostkę. Na maśle poddusić cebulę, czosnek. Dodać wiśnie i buraki. Dolać wodę. Dusić wszystko razem, aż składniki zmiękną. Zdjąć z ognia i dokładnie zmiksować na gładki krem. Garnek postawić na ogniu i całość ponownie zagotować. Doprawić octem, solą, pieprzem i miodem. Zupę podawać z czarnuszką, serem i uprażonymi płatkami migdałów, obsypać kiełkami.


SKŁADNIKI (4 PORCJE):

• 4 piersi z kaczki • łyżeczka suszonego majeranku • sól Piersi ponacinać od strony skóry, posypać majerankiem i solą. Wstawić do lodówki na 2 godziny. Ravioli: Ciasto: • 400g mąki pszennej • pół startego na drobnych oczkach surowego buraka • 4 jajka Zagnieść wszystkie składniki, odłożyć na 1 godz. Farsz: • pół główki czerwonej kapusty

• 6 wędzonych śliwek • 250g surowego wędzonego boczku • łyżka octu jabłkowego • czerwona cebula • ząbek czosnku • sól, pieprz Kapustę poszatkować. Przełożyć do garnka, zalać wodą, dorzucić śliwki, wlać ocet, łyżkę soli i zalać wodą. Gotować do miękkości. Odcedzić, wystudzić. Kapustę i śliwki przełożyć do blendera i zmiksować na gładką masę. Cebulę i boczek pokroić w drobną kostkę, czosnek posiekać. Podsmażyć wszystko, dodać kapustę i całość smażyć kilka minut. Doprawić solą i pieprzem. Ciasto rozwałkować cienko na dwa płaty, nakładać po łyżeczce farszu i zlepić ze sobą. Wycinać małe pierożki. Gotować w osolonej wodzie 2 min. od wypłynięcia.

Sos: • 4 łyżki cukru • 1 łyżka wody • 150 g mrożonych wiśni • 1 jabłko • łyżka konfitury różanej • kieliszek czerwonego wytrawnego wina • szczypta mielonego cynamonu • 2 łyżki zimnego masła • gałązka rozmarynu • sól, pieprz

szpilki w kuchni

PIERŚ Z KACZKI Z SOSEM WIŚNIOWO-RÓŻANYM, CZERWONE RAVIOLI Z MODRĄ KAPUSTĄ I WĘDZONYMI ŚLIWKAMI

Na patelni przygotować karmel (rozpuścić cukier z wodą, gotować aż lekko zbrązowieje). Dołożyć wiśnie i pokrojone z kostkę jabłko. Całość poddusić, dolać wino i wrzucić rozmaryn, na koniec konfiturę. Gotować do momentu, aż alkohol odparuje. Zdjąć z ognia i dołożyć masło. Doprawić cynamonem, kardamonem, solą i pieprzem. Kaczkę wyjąć z lodówki, ocieplić do temp pokojowej. Piekarnik nagrzać do temp 200 stopni. Filety ułożyć od strony skóry na zimnej patelni. Smażyć przez 8 min. aż tłuszcz ze skóry się wytopi. Piersi przełożyć na druga stronę i smażyć przez 2 min. Przełożyć do naczynia żaroodpornego i wstawić do piekarnika na 12 min. Po wyjęciu odłożyć kaczkę na 5 min aby odpoczęła i aby soki w mięsie równo się rozłożyły. Pokroić w plastry, podawać z sosem i pierożkami okraszonymi tłuszczem ze smażenia kaczki.

GRUSZKA GOTOWANA W WINIE PODANA Z LANYMI FAWORKAMI I LODAMI WANILIOWYMI SKŁADNIKI (4 PORCJE):

• 4 gruszki • 2 szkl. czerwonego wytrawnego wina • 3 łyżki miodu • laska cynamonu, 5 goździków, 3 kulki ziela angielskiego, mały kawałek świeżego imbiru, 3 ziarenka kardamonu Gruszki obrać ze skórki zalać winem, dodać miód i przyprawy, gotować,

aż owoce staną się miękkie, ale wciąż jędrne, ok. 50 minut (zależy od wielkości), od czasu do czasu obracając je w płynie. Wyjąć i delikatnie wystudzić. Chrust lany: • 200g mąki • 2 jajka • 1 łyżeczka cukru z wanilią

• łyżka cukru • łyżeczka spirytusu lub octu jabłkowego • cukier drobny wymieszany z cynamonem do obtoczenia • olej lub smalec do smażenia Wszystkie składniki zmiksować, umieścić w rękawie cukierniczym. W garnku rozgrzać tłuszcz, wyciskać ciasto, tworząc gniazdka. Smażyć w dwóch stron na złoty kolor. Odsączyć ciastka na papierowym ręczniku, obtoczyć w cukrze z cynamonem. Gruszki układać w gniazdkach. Podawać z lodami waniliowymi, posypać cynamonem.

87


gastronomia

MŁODA POLSKA GASTRONOMIA!

zdj. Jakub Wańcz yk

Wydana w 2017 roku książka znanego warszawskiego restauratora Aleksandra Barona i dziennikarza Łukasza Klesyka, Między wódką a zakąską, przeciera w Polsce kilka szlaków. Jeśli powoli zaczynamy zdawać sobie sprawę z bogactwa tradycji polskiej kuchni i wydaje się, że chcemy je na nowo wykorzystywać, to być może jeszcze nie do końca potrafimy docenić zasoby i objętość geograficznej półki pt. polskie alkohole, a także trendów i nowych zjawisk tego obszaru. Książka wzięła się z niezgody, czytamy, dzięki której doświadczony w branży duet wziął się za bary z kilkoma pokutującymi stereotypami. Okazuje się, że w taniej wódce Starogardzkiej możemy odnaleźć ślady cytrusów i nuty drewna, a limitowany, niemal kolekcjonerski, Młody Ziemniak odda nam wiśnie, pestki w karmelu czy kwiaty. Pierwszej warto spróbować z marynowanymi rydzami, druga wódka doskonale będzie pasować do kaszanki z miętą i jeżyną. Aleksander Baron wybiera dania, Łukasz Klesyk bezkompromisowo paruje je z wódkami, przybliżając czytelnikom nie tylko ślady historii, ale przede wszystkim walory aromatyczne i smakowe kilkudziesięciu polskich klasyków i debiutantów. Warto zmierzyć się z tym wydawnictwem, ale przede wszystkim warto zmierzyć się z opisanymi w nim przykładami, bo książka ta w pewnym sensie uprzedza mody, pozwalając nam, zamiast kolejny wieczór wzdychać do południowych winnic, szkockiej czy śródziemnomorskiej kuchni, odkrywać własne nowe-stare. Niedługo po tym, jak ukazał się album Klesyka i Barona, na warszawskiej Pradze

88

w Centrum Koneser otwarto pierwsze w Polsce i pierwsze w tej części Europy Muzeum Polskiej Wódki. Atrakcyjna prezentacja historii, ale też sposobów produkcji, technologii, anegdot i smaków trunku, finalnie połączona ze sprawdzianem preferencji – degustacją, od razu wzbudziła zainteresowanie opinii publicznej i odwiedzających. Przestrzeń potwierdza status polskiej wódki jako rodzimego dobra, jak koniak czy szkocka, wpisanego na listę Chronionych Oznaczeń Geograficznych. Nowa atrakcja stolicy ma nie tylko uczyć i bawić rodaków, ale być przede wszystkim ważnym punktem turystycznym na mapie kraju. Cudze chwalimy… ale chyba już powoli jesteśmy gotowi chwalić się własnym. W sierpniu tego roku we Wrocławiu, w odrestaurowanej, zabytkowej kamienicy na placu Solnym – Domu Oppenheimów, otwarto nowy lokal bistro, Młodą Polskę! To nie pierwsza próba podejmowania przez wrocławskich restauratorów tradycji kuchni polskiej w nowoczesnym wydaniu. Pierwsza, być może jednak, tak konsekwentnie połączona z barową kolekcją rodzimych alkoholi i koktajlową kartą. Projekt ten sku-


PROSECCO

IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!

ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN


gastronomia

pia w sobie w pewnym sensie wspomniane przedsięwzięcia i idee wymienionej publikacji. Wizja lokalu została stworzona przez Tomasza Czechowskiego i Beatę Śniechowską. Ich pierwotnym zamiarem było powołanie restauracji, szybko jednak pojawił się pomysł na bistro łączące autorską kuchnię z polskim sznytem, idącą w parze ze sprofilowanym barem. Dziś można powiedzieć, że trudno o podobne miejsce, które na jednej powierzchni zgromadziłoby tak mocne, a zarazem różnorodne curriculum vitae polskiej gastronomi. Zasilają je Tymon Straburzyński, nagradzany w światowych konkursach barman, wcześniej twórca autorskiej koncepcji wrocławskiego baru Lot Kury, Michał Przywara znany z Rum Baru, promującego kulturę picia rumu, Tomasz

Czechowski, współtwórca sukcesu browaru Doctor Brew oraz Beata Śniechowska, zwyciężczyni 2. edycji programu MasterChef, autorka książek, popularyzatorka gotowania, wcześniej zaangażowana w restaurację Menu Motto. Co tak naprawdę sprowadziło ich w jedno miejsce i ukształtowało tę inicjatywę? Tymon Straburzyński, współodpowiedzialny w Młodej Polsce za koncepcję baru i karty koktajlowej, otwarcie opowiada o jednej ze swoich inspiracji – Le Syndicat w Paryżu. Jedno z pierwszych tego typu miejsc będących perfekcyjnym balansem między wyrachowaną koncepcją a prostotą. Ten wyjątkowy koktajl bar, mieszczący się w niepozornej kamienicy na niewielkiej powierzchni, to jeden z najlepszych barów na świecie. Z czego czerpie swą unikatowość? Oparta została ona na stuprocentowej lokalności produktów i serwowanych wyrobów. Na miejscu próżno szukać czegokolwiek poza alkoholami i składnikami spoza Francji. Nie znajdziecie tam też ekskluzywnych loży czy wystawnych żyrandoli, lokal bardziej przypomina knajpy w stylu speakeasy – chcesz, to znajdziesz. A czytając opinie o lokalu – chętnych nie brakuje. A może sprowadziła ich nowa odmiana patriotyzmu – patriotyzmu produktowego? Filarem w Młodej Polsce mają pozostać polskie wyroby i etykiety. Obecnie na barze znajdziemy około 113 etykiet wódki, 12 nalewek oraz 13 polskich likierów. Cechuje je duża różnorodność – to m.in. wódki ziemniaczane, pszeniczne, kukurydziane, starzone, wielokrotnie destylowane i filtrowane. Nie wszystkie te alkohole wyprodukowane zostały w kraju, brakuje też etykiet kilku nowych polskich destylarni rzemieślniczych – mimo ciągły rozwój baru zachęca do uważnego śledzenie go i obserwowania. Za główne osiągnięcie Młodej Polski można jednak uznać konsekwencję, z jaką alkohole te podążają za kuchnią. I odwrotnie. Wracając do książki Barona i Klesyka – tym, czym Młoda Polska najbardziej chce się chwalić, jest paring wódki z jedzeniem. Do każdego bieżącego dania barmani dopasowali inny gatunek degustacyjnie podawanego alkoholu. Słyszę od obsługi – ludziom się to spodobało do tego stopnia, że po raz zaproponowane połączenie zaczęli zwyczajnie wracać, bądź prosić o nowe zestawienia. Menu lokalu oparto na drobnej karcie bazującej na przekąskach, przystawkach i pięciu daniach głównych.

90

Serce wołowe, „biała” z grilla, zasmażana z kapusta, smalec z kaczki, wół, nóżki… – nowa przestrzeń kamienicy OP ENHEIM i miejsce kulinarnych działań Beaty Śniechowskiej dowodzi, że kaszanka czy serce, współcześnie bardziej kojarzone z koszmarami z dzieciństwa czy szarą stołówką, mogą wybrzmieć na nowo, odnajdując swoją współczesną formę oraz, przyznaję, doskonałe połączenia z innymi smakami, na które w pełni zasługują. Karta koktajlowa może to tylko rozwinąć. Pierwsza powstała latem, przypadając na moment otwarcia, i była zdecydowanie owocowa. Podczas jej kreacji dążenie do udziwnień Michała Przywary w połowie drogi spotkało się z wypracowanym przez Tymona Straburzyńskiego duchem prostoty. Zostałem zapewniony, że sezonowość smaków i dotrzymywanie kroku kuchni ma napędzać obydwu podczas tworzenia kolejnych innowacji. Czy Polacy są gotowi na tego typu miejsca? Czy na tego typu miejsca gotowy jest Wrocław? Większość jego lokali bazuje w końcu na przenoszeniu w prostym wymiarze kuchennych trendów i wariacji z różnych „zagranic”. Widać to na każdym kroku. Oczywiście są wyjątki jak Jadka, autorska restauracja Justyny Słupskiej Kartaczowskiej, opierająca się na tradycjach kuchni polskiej w nowoczesnym, innowacyjnym wydaniu czy choćby Oda Bistro, popularne bistro na wrocławskim Nadodrzu, tworzące prostą kuchnię z dostępnych, lokalnych produktów, eksponowaną pięknym designem ich podania. Pamiętajmy, że epoka Młodej Polski buntowała się przeciwko przyzwyczajeniom mieszczaństwa i standaryzacji codziennego życia. Poprzez swoją nową sztukę rzucała społeczeństwu liczne wyzwania. Czy trochę nie takim działaniem jest propozycja nowo powstałego lokalu na wrocławskim placu Solnym, który swoją ofertą zachęca nie tylko do dobrej zabawy i godnej uczty, ale każe również od nowa przemyśleć rynek, jeszcze raz zastanowić się nad jego zapatrzeniami i modami? Wspomniana zaledwie, rozwijająca się w różnych kierunkach w Polsce, fascynacja historią rodzimej gastronomii, powrót do wykorzystywania własnych, regionalnych produktów i rodzące się zainteresowanie naszym alkoholem, wpływając na świadomość społeczeństwa, mogą tylko pomóc tego typu inicjatywom.

SZYMON BIRA


Z SZACUNKU DO HISTORII - BRASSERIE

Brasserie jest usytuowana w hotelu Francuskim przy ulicy Pijarskiej 13 w historycznym centrum Krakowa naprzeciw Muzeum Czartoryskich, kilka metrów od dawnych murów miasta i Barbakanu. Ten najstarszy budynek w Krakowie wzniesiony od razu z przeznaczeniem hotelowym otwarty został w 1912 roku i jest nierozerwalnie związany z założeniem Polskiego Komitetu Olimpijskiego 12 października 1919 roku. ponieważ jakość wymaga odpowiedniego czasu. Na co dzień inspiracje czerpie z książek, filmów, produktów oraz od ludzi z którymi pracuje.

Dopełnieniem oferty Brasserie jest selekcja win francuskich od Alzacji po Langwedocje oraz digestify na bazie winogron oraz jabłek.

W menu znajdziemy m.in. • Ślimaki po burgundzku w maśle czosnkowym oraz pietruszką • Rillettes de porc - smarowidło do chleba z wolno pieczonej wieprzowiny • Zapiekaną zupę cebulową według oryginalnej francuskiej receptury z Paryża • Mule w trzech odsłonach • Sole Meunière filetowaną przy stole według przepisu Georga Augusta Escoffiera • Boeuf bourguignon - wolno gotowana wołowina w czerwonym winie • Rum Baba - deser o polsko - francuskim rodowodzie

*** Godziny otwarcia: Poniedziałek - Niedziela 13:00 - 22:00 Brasserie ul. Pijarska 13 31-015 Kraków Web: www.hotel-francuski.com.pl/restauracja/o-nas Mail: brasserie@hotel-francuski.com.pl Tel: +48 666 195 831

art. promocyjny

Operator hotelu z szacunku do historii zdecydował się otworzyć w październiku Brasserie - miejsce wpisujące się w styl oraz tradycję tego ponadczasowego obiektu. Menu oparte zostało o klasyczną kuchnię francuską , której czas świetności przypadał na okres Belle Époque kiedy to zachodnia Europa przeżywała rozkwit naukowy, kulturalny oraz technologiczny. Za sterami kuchni stanęła Diana Olechnowicz - Szef kuchni związany z gastronomią od ponad dekady, laureatka konkursów kulinarnych m.in.: L'Art de la Cuisine Martell. Swoją przygodę gastronomiczną rozpoczynała pod okiem Michaela Morana w Bistro de Paris i właśnie w tym miejscu na stałe w jej sercu zagościła miłość do klasycznej kuchni francuskiej. W przygotowywaniu posiłków nie kieruje się drogą na skróty,

91


eco life

POPULARNE POSIŁKI NIEKONIECZNIE ZDROWE

fot. Rama Khandkar / Pexels

Wśród wielu osób panuje przekonanie, że zdrowe produkty można jeść bezkarnie. Zdrowe nie znaczy odchudzające, a często na blogach czy profilach na Instagramie widzę produkty, które są nadużywane. Takie przekonanie może być mylące, jedząc za dużo niektórych produktów, nawet przy dużej aktywności fizycznej można przytyć, albo stać w miejscu z wagą.

92

Nie można dać się zwariować, ale warto przemyśleć swoje posiłki. Nie tylko kalorie, ale też wartości odżywcze. Makaron pszenny, czy posiłki oparte na białej mące nie są dla nas korzystne. Co może zgubić osoby trenujące i nie tylko?

jest korzystne. To dobre źródło witamin i kalorii, ale wyjadanie go prosto ze słoika może być zgubne. Warto zważyć i przeliczyć ile go zjadamy, kolejnym razem sięgniemy po nie z większą rozwagą.

1. MASŁO ORZECHOWE To jedna z ulubionych przekąsek osób aktywnych, która rzeczywiście w niewielkich ilościach może być zdrowa. Lepiej zjeść trochę masła orzechowego niż chipsy, ale warunkiem jest umiar. 100 gram masła orzechowego to około 600 kalorii i aż 50 g tłuszczu! Łyżka dostarcza około 120 kalorii. Niezależnie od tego czy wybieramy klasyczne masło orzechowe, migdałowe, z orzechów nerkowca czy laskowych lepiej zachować umiar. Dodawanie masła orzechowego do codziennej diety nie

2. MAKARON To najpopularniejsze jedzenie wśród biegaczy. Nie wiem dlaczego utarło się, że obiad z makaronem jest zdrowy. Makaron pełnoziarnisty, jest lepszy ze względu na większą zawartość błonnika, jednak to źródło węglowodanów, których nie należy jeść za dużo. Szczególnie jeśli kontrolujemy wagę. To głównie węgle, które należałoby przetworzyć na energię. Przy zwiększonym wysiłku fizycznym posiłek z makaronem będzie świetnym rozwiązaniem, w inne dni warto sięgać po bardziej odżywcze kasze.

3. PANCAKES Od rana widzę mnóstwo zdjęć pancakeków na Instagramie, są bardzo fotogeniczne, ale czy zawsze tak zdrowe? Lepiej wybrać mąkę inną niż pszenna, ale tak czy inaczej jeden placuszek w zależności od wielkości ma około 100-130 kalorii. Kilka sztuk, do tego dodatki i śniadaniowa bomba kaloryczna gotowa. Wysokokaloryczne i węglowodanowe śniadanie lepiej jeść w dni długich wybiegań, albo mocnych treningów. Wszystko jest dozwolone, byle z umiarem. Najgorsze co możemy zrobić to jeść bez refleksji produkty polecane przez innych np. budujących masę osób. Od święta nie zaszkodzą nam czekoladki czy chipsy, ważne żeby większość naszej diety stanowiły zdrowe i pełnowartościowe produkty.



fot. Aga Żelazko

Żelazko w kuchni

NA BESKIDZKIM SZLAKU We wrześniu i październiku spadło na mnie tyle obowiązków, że jesień przemknęła mi przed oczami. Miałam wrażenie, że nie mogę się nią nacieszyć, bo wciąż jestem w biegu, a przecież to moja ulubiona pora roku! W pewnym momencie zapakowaliśmy wszystkie manatki i pojechaliśmy zatrzymać jesień w Beskidzie Sądeckim. To był strzał w dziesiątkę. Łaziliśmy w ostrym słońcu po kolorowych pagórkach, chłonęliśmy otaczające nas barwy, przystawaliśmy co chwilę, by poczuć na twarzy mocny wiatr, a później jedliśmy kanapki z kiełbasą (a jakże) i popijaliśmy słodką (aż za słodką!) herbatą z termosu. Złockie, Sodło pod Jasieńczykiem, Jaworzyna Krynicka, Wierchomla, Parchowatka, a na koniec Słotwiny – codziennie zapuszczaliśmy się kawałek dalej i wcale nie chodziło o wysokości, długie trasy, czy wielkie zdobywanie. Chodziło o święty spokój. Ciszę. Ludzi uśmiechających się na szlaku. Trawę zapraszającą, by usiąść. Rozmowy. Te najważniejsze. Chodziło też o łemkowskie jedzenie, które uwielbiam: dyruny, zlepieńce, bałamuty (czyli przepyszne pierogi ziemniaczane z bryndzą), holubcy (gołąbki 94

z kaszą gryczaną i warzywami), haluszki (coś jak kopytka). Jedzenie przynosiło nam tyle samo radości, co łamanie języka podczas czytania menu. Złapałam wiatr w żagle, nabrałam energii, w głowie pojawiło się mnóstwo nowych pomysłów. Znów przekonałam się o tym, że wystarczy zmienić otoczenie, wyjechać, odpocząć, by ruszyć do przodu pełną parą. W jesiennym wirze nie zapominam o gotowaniu, które najzwyczajniej w świecie mnie relaksuje. Czaruję dania wymyślne, albo zupełnie proste. Dobrym przykładem są warkocze z ciasta drożdżowego, które widzicie na zdjęciu powyżej. Robi się je bardzo szybko i prosto. Niby nic, a jednak coś miłego dla podniebienia i oka. Wystarczy zalać drożdże lekko ciepłą, przegotowaną wodą (na 2 dag drożdży daję pół szklan-

ki), a następnie dosypać pół łyżeczki cukru. Dokładnie wymieszać, przykryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce na pół godziny. W tym czasie trzeba przesiać mąkę pszenną (2 szklanki), dodać łyżeczkę soli i przyprawy (ja dodaję paprykę albo czubrycę) a następnie wlać rozczyn. Zacząć delikatnie mieszać, a później stopniowo, powoli dodawać dobrej jakości oliwę (ja daję łącznie 8 łyżek. To dużo, ale ciasto jest kruche, przepyszne). Dobrze wyrobione ciasto trzeba odstawić na jakiś czas, by urosło, a później można lepić z niego dowolne kształty: warkocze, rogale, pizzety, cokolwiek chcecie. Pamiętajcie tylko, by przed włożeniem do piekarnika (200 lub 220 stopni na 15-20 minut) posmarować takie warkocze obficie oliwą! Smacznego!


Żelazko w kuchni fot. Adam Cisowski

DZICZYZNA Z CZUBRYCĄ I SOS CHRZANOWY Z JABŁKIEM Gdy byłam nastolatką i jeździłam w Bieszczady, niedaleko Mucznego, w Wilczej Jamie podawali pstrąga z przepysznym sosem chrzanowym. Uwielbiałam go, ale właściciele tego miejsca nigdy nie chcieli zdradzić przepisu. Po latach odtworzyłam sama ten smak i dodaję go do przeróżnych mięs. To lekki, trochę słodki, a trochę ostry sos, który składa się z chrzanu i tartych jabłek. Do tego dodajemy trochę śmietany, majonezu, cytryny i przypraw. Tym razem sos zagościł na domowym hot dogu, w którym znalazła się dziczyzna z czubrycą! SKŁADNIKI:

P R Z YG OTO WA N I E:

• • ½ kg dziczyzny • 1 jajko • 1 łyżka bułki tartej • ½ łyżeczki zielonej czubrycy • ½ łyżeczki kminu rzymskiego • 1 łyżka oliwy • Sól, pieprz do smaku • Bagietka • Warzywa (np. papryka, cebula)

Mięso mielimy, mieszamy z jajkiem, oliwą, przyprawami, doprawiamy do smaku solą, a następnie formujemy w podłużne „parówki”, które włożymy później do domowych hot-dogów. Uformowane mięso układamy na blaszce wyłożonej papierem (lub w naczyniu żaroodpornym) i zapiekamy w piekarniku w temp. 200 st. przez około 20 minut. W między czasie grillujemy dowolne warzywa np. paprykę czerwoną, żółtą oraz cebulę. Bagietkę przekrawamy na pół, wkładamy mięso, grillowane warzywa, trochę sałaty lub rukoli. Całość polewamy obficie sosem chrzanowym.

S O S C H R Z A N OW Y: • Pół słoiczka chrzanu w zalewie • 1 jabłko • 1 łyżka majonezu • 1 łyżka śmietany • 1 łyżeczka cytryny (lub więcej) • ½ łyżeczki cukru • Sól, pieprz do smaku W misce mieszamy odciśnięty chrzan, jabłko (starte na drobnej tarce), majonez, śmietanę. Doprawiamy do smaku cukrem, cytryną, solą i pieprzem. Mieszamy, odstawiamy do lodówki na godzinę, a później dodajemy do mięsa.

95


na koniec

SZMINKA IDEALNA Musi być czerwona, to wiadomo. Odcień czerwieni musi pasować do naszej osobowości - no ba! A także do karnacji i stylu ubierania się. W sumie nie powinniśmy zapominać o fryzurze czy porze roku. Raz dobrana będzie służyć na wieki. Albo do momentu wycofania ze sklepowych półek. Bo biznes musi się kręcić, a klient - poszukiwać nowych wrażeń.

HAREL Kr ytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL

O idealnej czerwonej szmince naczytałam się sporo i sporo napisałam. Swego czasu naszukałam się rzeczonego ideału, by następnie robić wrażenie, fundując ustom poważny makijaż i nosząc go wraz z nonszalancko dobraną garderobą, najlepiej w paryskim stylu (cokolwiek to znaczy). Wiem już, że służą mi odcienie matowe z domieszką brązu, za to najbardziej nietwarzowy jest błysk idący w niebezpiecznie kiczowaty pomarańcz. Wolę cienkie warstwy niż nakładanie czegoś, co przypomina kit. I raczej w płynie lub flamastrze niż klasycznym sztyfcie. Choć ten ostatni, jeśli trafi się w dobrym kolorze, jestem w stanie zaakceptować. Wydawałoby się, że to wystarczy, prawda? Nie w roku 2019, drodzy Państwo. Absolutnie nie. To nie był żaden proces. Postanowienie przyszło z dnia na dzień. Jakiś impuls, może spojrzenie na własnego psa, może jakiś artykuł na temat testów na zwierzętach - i to nie jakoś bardzo daleko, ale tu, w Europie, niemalże pod naszym nosem. Postanowiłam przejrzeć własną kosmetyczkę pod kątem etyki i zamarłam. Byłam przekonana, że skoro kupuję kosmetyki w Unii Europejskiej, która testów na zwierzętach zakazała w 2013 roku, nie muszę nic sprawdzać. Tymczasem wystarczy, że kosmetyk jest np. dystrybuowany w Chinach, które testów takich wymagają, i nic już nie jest oczywiste. Koreańska pielęgnacja? Zaglądam na blog Logical Harmony, prowadzony

96

przez Tashinę Combs i sprawdzam po kolei każdy produkt. Już wiem, że muszę się pożegnać z genialnymi farbkami do ust (czerwonymi, rzecz jasna), ale ze smutkiem stwierdzam, że nawet marka znana z trzymania się z dala od okrucieństwa należy do koncernu, który z testów się nie wycofał i chyba nawet nie ma zamiaru. Polskie marki? Odpowiedzi szukam na blogu Happy Rabbit i u Pink Mink Studio. Dziewczyny są tak miłe, że rozwiewają moje wątpliwości nawet w prywatnych wiadomościach. Najbardziej dziwi mnie to, że sporo marek określa się mianem wolnych od okrucieństwa, ale nie jest w stanie zapewnić, że żaden składnik ich kosmetyków nie był na którymś etapie testowany na zwierzęciu. Jestem zła, że muszę samodzielnie dochodzić do informacji, które powinny być podane wielkim drukiem na opakowaniu. A gdyby tak w tych pięknie oświetlonych drogeriach, które za chwilę będą nas kusić świątecznymi zestawami dwa w cenie jednego i specjalnymi, limitowanymi edycjami ulubionych szminek, postawić półki z oznaczeniem: „kosmetyki wolne od okrucieństwa”… Co by się stało? Podejrzewam, że gdybyśmy zobaczyli, jak niewiele ich jest w całym mnóstwie kosmetycznych pokus, może coś zaczęlibyśmy robić. Ale to się nie stanie. Będzie półka wegańska (nie mylić z tzw. cruelty free!), półka bio, półka eko i co tylko jeszcze przyjdzie nam do głowy. Ale okrucieństwa nikt nie chce

napiętnować. Niech pozostanie gdzieś oznaczone małym druczkiem, najlepiej na podstronie podstrony producenta. Przynajmniej może dzięki temu zaczynami sami dociekać, interesować się i zadawać pytania. Mało to pocieszające, szczerze mówiąc. Ale - choć właśnie tracę szansę na kolejną intratną współpracę ze światową marką kosmetyków - wolę odpisać, że jestem przeciwna ich działaniom, niż wrzucać selfie w ich najnowszej szmince. Nawet jeśli by się okazało, że była to czerwień mojego życia.



JAGUAR F-PACE W WERSJI LIMITOWANEJ

Jaguar F-PACE to sportowy crossover, zaprojektowany i skonstruowany z naciskiem na osiągi, szybkość reakcji i jakość wykończenia, z których słyną wszystkie modele Jaguara, a także na niezrównaną dynamikę i codzienną wszechstronność. F-PACE, łączy czystość linii i proporcji z cechami inspirowanymi modelem F-TYPE, np. potężnymi tylnymi nadkolami, wlotami powietrza w zderzaku oraz charakterystyczną grafiką tylnych lamp. Tylko teraz model F-PACE oferowany jest w wersji limitowanej z wyposażeniem o wartości 42 000 złotych w cenie. Dodatkowe wyposażenie obejmuje: automatyczną skrzynię biegów, napęd AWD, nawigację, dach panoramiczny oraz relingi dachowe.

Car-Master ul. Jasnogórska 97, 31-358 Kraków T: +48 12 379 99 99 | www.car-master.jaguar.pl

Przedstawiona korzyść dotyczy modelu Jaguar F-PACE, wyposażonego w opcjonalną automatyczną skrzynię biegów, napęd AWD, nawigację, dach panoramiczny oraz relingi dachowe. Powyższe ma charakter informacyjny i nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego.


Dzielnica wielu możliwości


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.