6 minute read

W poszukiwaniu tlenu

Rozmowa Kamila Kołacza z Anną Borkowską o tym, czym artystka oddycha na co dzień, co ją inspiruje, jak patrzy na świat i którędy wiedzie droga, którą idzie. O spektaklu Odpowiedź: Tlen i labiryncie kontekstów – zarówno scenicznych, jak i życiowych.

Anna Borkowska – scenarzystka spektaklu Tlen oraz założycielka Latającego Teatru Szybko. Artystka udzielała się także w wielu innych ciekawych projektach. Współpracowała, chociażby z Michałem Piotrowskim podczas pracy nad sztuką Chefec. Komedia Okrutna, wystawianej na deskach Teatru Śląskiego. Rozmowa z nią była czystą przyjemnością

KK: Bazując na twoim wewnętrznym kompasie życiowym oraz oczywiście w odniesieniu do sztuki: jak określiłabyś tytułowy Tlen? Czym on jest dla ciebie?

AB: To bardzo często poruszany temat w dyskusjach. Właściwie na każdym spotkaniu wymienialiśmy spostrzeżenia, pokazując, czym dla kogoś może być to pojęcie. Z czasem koncepcja ewoluowała i zmienił się nasz pogląd na istotę tlenu. Jeżeli ktoś zapyta mnie, odpowiem, że to parafraza uczucia braku bądź stanu przytłoczenia i właśnie na tej tezie chciałam się skupić. Gdy patrzyłam na głównych bohaterów: Saszę, Sanieka i Loę, starałam się oscylować wokół ich osobistych relacji „co kto komu daje, co kogo przytłacza”. Jak już mówiłam, pojęcie ewoluowało i myślę, że spokojnie mogę posłużyć się lekko prozaicznym stwierdzeniem: „dla każdego tlen jest czymś innym”. Nadal obstaję wokół jego korelacji z przygnębieniem i smut- kiem, ale myślę, że możemy mu przypisać etykietkę synonimu każdego możliwego uczucia – miłości, radości, bezpieczeństwa – a my, jako ludzie, czasem nie jesteśmy w stanie żyć bez nich, jak nie możemy przetrwać bez tlenu. To spektakl o błędach w społeczeństwie.

W występie najmocniej zaintrygowała mnie koncepcja rozwijania charakterów, pewna doza introspekcji w rysach psychologicznych. Jak mówi przewodnie zdanie: „każdy może być biorcą tlenu, ale nie każdy może być jego dawcą”.

To publiczność ocenia, kto jest biorcą, a kto jest dawcą.

Bardzo często postacie z dzieł kultury przemawiają do naszych serc i dusz, czasem się z nimi utożsamiamy, czasem im współczujemy, czasem po prostu ich polubimy. Który bohater sztuki jest Ci najbardziej bliski?

Jest taki monolog Saszy, która opowiada o relacji z ojcem i jego złamanych obietnicach, gdy mówił, że o 18:00 będzie przyjeżdżał do domu, a ostatecznie pojawiał się o 20:00, albo całkowicie nie odwiedzał córki. Ze względu na wspomniany fragment to będzie ona, chociaż kobieca wrażliwość Loy też przemawiała do mnie i z początku czułam jej emocje.

Przejdźmy do samej fabuły. Spektakl ukazał nam wiele fascynujących i niejednoznacznych w ocenie postaci. Skupmy się na chwilę na Sanieku. Czy uważasz, że przechodzi on wewnętrzną przemianę, a może raczej jest głuchy na wszelkie głosy sumienia?

Myślę, że żadna z postaci nie przechodzi przemiany. Cały Odpowiedź: Tlen ma być symbolem naszego społeczeństwa, ale nie jako jednostki, tylko całości. Spotykają nas różne zdarzenia, jednakże mało z nich wyciągamy. Mamy jakieś refleksje, ale niewiele działania. Saniek jest stosunkowo prostym człowiekiem, którego dotykają różne sytuacje życiowe, ale nie za bardzo wie, jak na to zareagować. Tak właściwie, to wchodzi w to, co mu się podsunie. Spotyka Saszę, ale to ona ma władzę nad całą relacją. Równie skomplikowana jest relacja z Loą. Oni są w tym małżeństwie, ale w zasadzie prawie każdy odbiorca spektaklu zastanawia się dlaczego. W trzecim akcie, kiedy Saniek śpi i przychodzą do niego trzy odpowiedniki duszków z Opo- wieści Wigilijnej – nie zdradzę, jakie to postacie – jedna mówi: „Saniek, gdybyś tylko mi powiedział, jak bardzo się boisz, to wszystko byśmy ułożyli”. To znak, że osoby dają mu drugą, trzecią szansę, ale on sam jest głuchy na zmianę, pozostaje statyczny.

Mówi się, że w trakcie pisania scenariusza wiele elementów zostaje przeniesionych z wewnętrznych refleksji –myśli życia scenarzysty, z wyzwań. Jak bardzo czujesz w tym siebie, a w jakim stopniu twórczość Iwana Wyrypajewa?

Z początku chciałam skupić się na ośrodku jego twórczości i dodać jakieś drobinki od siebie, ale im więcej czytałam, im więcej pracowałam z aktorami, pomysł się zmieniał. Odpowiedź: Tlen to owoc trzyletniej pracy scenariuszowej. Przez ten czas robiliśmy wiele etiud, widziałam sporo ćwiczeń aktorów, co zainspirowało mnie do finalnego projektu. Nagle wybuchła pandemia, co w ogólnym rozrachunku jest bardzo negatywnym i smutnym zjawiskiem, ale dla naszego teatru był to czas, kiedy wszystko mogło się rozwijać. W tej samotności reflektowaliśmy się nad istotą spektaklu podczas spotkań na Teamsie i Discordzie. Wtedy właśnie poszukiwałam tlenu. Gdyby porównać, jak w pierwotnej fazie miał wyglądać scenariusz, a jak wyglądał w efekcie końcowym, to dwa różne światy. Sama się nie spodziewałam, że tyle moich osobistych odczuć przeniknie do dzieła. Od Iwana Wyrypajewa wzięłam najwięcej rozważań nad istotą grzechu i przykazań. Czy są one ratunkiem dla naszego społeczeństwa, czy czynnikiem uciskającym, a może jednym i drugim?

Kultura w sposób niezwykle intensywny potrafi przemawiać do kontekstów życiowych odbiorcy. Czy zgadzasz się z tezą, że sztuka potrafi zaktywizować naszą empatię, wskazać inną drogę postępowania w pewnych sytuacjach?

Myślę, że w pewien sposób tak, chociaż odpowiadając na twoje pytanie w odniesieniu do moich przeżyć, żadna sztuka nie wskazała mi drogi, aczkolwiek miałam wiele takich sytuacji, kiedy, oglądając spektakl teatralny, myślałam: „Hej! Na scenie dzieje się coś, co też mi się zdarzyło, coś, co również czułam”. Z pewnością dużo jest tej dozy empatii, ale żeby tak na stałe dokonać przemiany, zaktywizować, nie wiem. Myślę, że do mnie o wiele bardziej przemawia jednak tekst pisany, ale niewykluczone, że są ludzie, dla których dane dzieło staje się przełomem w życiu.

Iwan Wyrypajew jest niezwykle płodnym dramatopisarzem oraz reżyserem. Które dzieło najmocniej zapadło ci w pamięć z całego kanonu jego twórczości?

Jest niezwykle ambitnym dramatopisarzem i reżyserem, ale właściwie coś, co mnie zaintrygowało najmocniej, to prowadzone przez niego studia w kierunku reżyserii pod nazwą „Projekt Vega”. Trwają one bodajże dziesięć miesięcy w Warszawie. Jest coś w tym interesującego, bo mimo bycia płodnym artystą ma czas na poznawanie innych twórców. Mogę zwierzyć się ze stosunkowo miłej sytuacji. Żeby wystawić Odpowiedź: Tlen, potrzebowaliśmy zgody Iwana Wyrypajewa. Z góry założyłam: „Nie uda się, na pewno się nie uda”, tymczasem on przeczytał mój scenariusz i dał nam zezwolenie na wykorzystanie fragmentów. Jest niezwykle otwarty na młodych twórców i nie gasi ich, co ludzie sukcesu często robią. Wracając do twojego pytania – myślę, że to będą Osy wystawiane dwa/trzy lata temu w Teatrze Śląskim. To było coś niesamowitego.

Skąd zrodziła się twoja pasja do teatru?

Od dziecka chodziłam na zajęcia teatralne organizowane w domach kultury, więc tam nauczyłam się dykcji i, że tak to ujmę, „aktorzenia”. Jestem również po szkole muzycznej im. Fryderyka Chopina w Bytomiu. Spędziłam tam dziewięć lat w klasie fortepianu i klawesynu. Już od dziecka bywałam na scenie, grając jakieś koncerty i egzaminy, ale z czasem zrozumiałam, że moja droga do tego miejsca nie jest utorowana przez muzykę. Poszłam do liceum z klasą teatralną, gdzie pod okiem Beaty Błońskiej brałam udział w różnych spektaklach i zajęciach. To właśnie wtedy założyłam teatr „Wam” (śmiech) z moimi ówczesnymi koleżankami: Wiktorią i Mają, stąd nazwa od inicjałów. Coś ćwiczyłyśmy, ale dużo nie osiągnęłyśmy. Może to była kwestia młodego wieku. Później grałam w Teatrze Edukacji, mimo to wybrałam drogę dziennikarstwa. Chciałam zobaczyć, czy na pewno nadaję się do teatru i gdzie jest moje miejsce. Nie wiedziałam, czy chcę być aktorką, czy scenarzystką. Myślę, że to również geny, bo i moja babcia i mój tata byli aktorami. Kiedyś tata bardzo dużo grywał w m.in. w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Jakie kluczowe elementy czynią spektakl dobrym?

Bardzo wiele czynników się na to składa: scenariusz, reżyseria, aktorzy, wszystko, co właściwie pomaga skonstruować atmosferę występu, w tym światło. Publiczność także – bardzo wiele zależy od jej postawy, czy jest statyczna, czy angażuje się w pokaz. Najważniejsza jest współpraca pomiędzy reżyserem a aktorami. U nas działało to bardzo różnie, bo wszyscy mamy indywidualistyczne charaktery, aczkolwiek udało nam się coś stworzyć, więc w efekcie końcowym porozumieliśmy się. Komunikacja na różnych szczeblach i poziomach między zespołami to klucz do sukcesu.

Gdybyś mogła zaprosić do spektaklu dwóch znanych aktorów, kogo byś wybrała?

Myślę, że byliby to Adam Driver i Joanna Kulig. Adam Driver jest niezwykle zaangażowanym, ujmującym aktorem, pięknie prowadzi swoje role. Joanna Kulig zaimponowała mi w Zimnej Wojnie. Mogłabym ewentualnie dodać Cezarego Pazurę, jakoś wydaje mi się, że gdybyśmy się spotkali, to dogadalibyśmy się.

Początki na pewno nie były łatwe. Jak wspominasz pierwszy rok Latającego Teatru Szybko, kiedy cała organizacyjna strona dopiero stawiała pierwsze kroki?

Oj… nie były łatwe. Udostępniłam post na naszym Facebooku łączącym studentów UŚ, w którym napisałam: „Słuchajcie, mam taki pomysł, chciałabym wyreżyserować to i to, i szukam członków zespołu”. Zgłosiła się niesamowita liczba osób, zresztą do dzisiaj przychodzą nowi ludzie. Jak już wyselekcjonowałam osoby, z którymi chciałabym współpracować, to było w miarę dobrze, tylko że później przyszła pandemia, co zmusiło nas do modyfikacji, pewnych zmian w składzie. Przez bardzo długi czas nie miałam też asystentki. W Teatrze Śląskim podczas pracy przy dziele zatytułowanym Chefec. Komedia Okrutna w reżyserii Michała Piotrowskiego nauczyłam się, co może zabrzmi egoistycznie (śmiech), że asystentka jest niezastąpiona, tak samo jak inspicjent na premierze. Są to osoby, które bardzo dbają o organizację i połączenie wszystkich poziomów razem. Ale aktorzy i wszyscy biorący udział w projekcie pomagali mi, jak mogli.

Jak wszyscy wiemy, Iwan Wyrypajew jest z pochodzenia Rosjaninem. Czy uważasz, że wybuch wojny na Ukrainie negatywnie wpłynął na odbiór sztuki Odpowiedź: Tlen?

Odnośnie całej wojny na Ukrainie. Zaczynając prace nad tekstem Wyrypajewa, nie przypuszczałam, jaka będzie sytuacja na wschodzie Europy. Wiedząc, że będę chciała wystawić sztukę, bacznie słuchałam jego wypowiedzi i wypowiadał się z ogromnym sensem, rozumiejąc całą sytuację, a tydzień przed naszą premierą przyjął polskie obywatelstwo.

To pokazuje jak empatia i inteligencja twórcy potrafi przełożyć się na realne życie. Zdecydowanie!