4 minute read

Lord też nie człowiek

Trudności na rynku mieszkaniowym to temat spędzający sen z powiek wszystkim tym, którzy chcą pójść na swoje albo, marząc o swoim, wybierają wynajem mieszkania lub pokoju w mieszkaniach wieloosobowych. Rozpoczynając studia, pracę, nowy etap w życiu, w nowym mieście, bez wielkich oszczędności, z kiepską pracą, poszukiwanie mieszkania jest tym, czego obawiamy się najbardziej. Niestety obawiamy się słusznie. Kiedy dla jednych kwestia mieszkania to koszmar, inni na samą myśl zacierają ręce. Landlordowie – inaczej właściciele mieszkań – to dla nich bardzo intratny biznes.

Landlordowie to tylko jeden klocek w układance pod nazwą „obraz rynku mieszkaniowego w Polsce”. Pośród innych winnych dramatycznej sytuacji są chociażby polscy rządzący, podejmujący po zmianach ustrojowych szereg nieudolnych decyzji (obecny deficyt mieszkań szacuje się na jeden do nawet trzech milionów), deweloperzy, którzy agresywne weszli na rynek, za nic mając społeczne koszty inwestycji (np. wykupywanie terenów zielonych czy części placów zabaw pod swoje projekty), a także media głównego nurtu, które chcą przekonywać, że mieszkanie na 9 m² to kwestia indywidualnego wyboru i mody na minimalizm. Nie trzeba chyba dodawać, że głównym odpowiedzialnym jest szalejący kapitalizm, ojcujący wszystkim pozostałym elementom układanki.

Wróćmy jednak do landlordów i deweloperów, a nawet patodeweloperów, których wkład w rynek najmu wbrew pozorom jest całkiem spory. To o nich jest ta historia.

Patorozwiązania

Choć patodeweloperka to stosunkowo nowe słowo w języku polskim, bo powstałe w 2020 roku, to samo zjawisko jest o przynajmniej dwie dekady starsze i z każdym rokiem przybiera na sile. Patodeweloperka zbiorczo opisuje dysfunkcyjność mieszkalnictwa i działania deweloperów, które są sprzeczne z dobrymi praktykami, a także są efektem kreatywnej interpretacji przepisów prawnych, co prowadzi do negatywnych skutków. Pojęcie powstało w odniesieniu do samowolki na rynku inwestycji deweloperskich, zwłaszcza na rynku mieszkaniowym. Działaniami patodeweloperskimi będzie np. stosowanie najmniejszych dozwolonych odległości pomiędzy blokami, powodując brak światła słonecznego i intymności mieszkańców, zabieranie terenów zielonych pod inwestycje, a także tworzenie mikroskopijnych ogródków czy placów zabaw przed budynkami. Innym przykładem jest zastępowanie nazwy „mieszkanie”, które musi mieć przynajmniej 25 m², nazwą „lokal usługowy”, którego metraż nie został określony przez ustawodawcę.

Patodeweloperkę można też rozumieć szerzej – i tu dochodzimy do wspomnianych w tytule landlordów – czy naprawdę taki diabeł straszny? Na rynku wtórnym królują landlordowie –mogą to być prywatni właściciele mieszkań lub pośrednicy zajmujący się wynajmem. Skoro landlordowie to najczęściej już kolejne ogniwo w łańcuchu związanym z mieszkalnictwem, to dlaczego ciągle możemy nazywać to patodeweloperką? Z prostej przyczyny – ma z nią bardzo wiele wspólnego. W celu osiągnięcia większego zysku wynajmujący mieszkanie często zmieniają dwupokojowe lokale w sześciopokojowe, dzieląc pomieszczenia na mikroskopijne „cele”. Zdarza się, że proponują wówczas pokoje bez okna lub z podziałem w połowie. Kuszą najemców takimi sformułowaniami jak „nowoczesny apartament w stylu glamour” lub „mikrokawalerka wykończona w wysokim standardzie”. Proponowane w ogłoszeniach ceny w żaden sposób nie przystają do średnich zarobków Polaków. Horrendalnie wysokie kwoty składają się z czynszu do spółdzielni i często nawet trzykrotnie wyższego czynszu do właściciela. Oznacza to, że landlordowie z mieszkań tworzą inwestycje, sposób na życie – kolejną (lub jedyną) pensję.

Z życia najemcy

Niestety najem mieszkania to wyboista droga i problemy, które zaczynają się w momencie poszukiwania odpowiedniego lokum i wynajęcia go, mogą się nie kończyć wcale: kwestia umowy – często zbyt lakonicznej, ale częściej zbyt ingerującej w prywatność lokatorów, problem z kontaktem z właścicielem mieszkania, problem z usterkami i awariami – mieszkania wykańczane są najczęściej najmniejszym sumptem.

Zebrane historie przybliżają, jak wygląda rzeczywistość najemców: ᴥ  Właściciel wszystkie naprawy w mieszkaniu zrzucał na mnie i moje współlokatorki, miał pretensje (wręcz podnosił głos w telefonie), że fachmani brali za to pieniądze (a rzekomo „nic nie zrobili”). Musiałyśmy się przenieść do innego mieszkania, bo na poważniejsze naprawy i remonty się nie doczekałyśmy. Nie mogłyśmy się też doprosić o rachunek za wodę, aż dostałyśmy go po chyba roku przed samymi świętami, kiedy jest najwięcej wydatków… ᴥ  Brak ciepłej wody, słabe ciśnienie zimnej, aż w końcu BRAK WODY przez trzy dni. Dopiero jak napisałyśmy do właściciela w trójkę tego samego maila (po wcześniejszych smsach i telefonach), odpowiedział na drugi dzień i zaczęły się „prace remontowe”. ᴥ  Poinformowałyśmy właściciela o zepsutej mikrofalówce z zatrzaśniętym podgrzanym obiadem w środku. Niestety właściciel, choć mieszkał piętro wyżej, przez kilka dni nie reagował na nasze zgłoszenia.

Problem z kontaktem z wynajmującym i odraczanie jakiejkolwiek reakcji należy do powszechniejszych problemów.

Pomogło dopiero wtedy, kiedy wystawiłyśmy mikrofalówkę z „bombą biologiczną” w środku na klatkę schodową, którą, chcąc nie chcąc, musiał codziennie przechodzić. Zabrał sprzęt łącznie z zawartością… ᴥ  Zanim wynająłem mieszkanie, w łazience ze względu na wymianę pionów były kute ściany. Wprowadzając się, landlordowie obiecali, że w najbliższym czasie zostaną tam położone kafle. Musiałem na to czekać trzy lata, bo rzekomo był problem ze znalezieniem kafelkarza. Ciekawe, bo w momencie, kiedy mieszkanie piętro niżej zostało dwukrotnie zalane (ze względu na brak kafelek wystarczyło niewiele, żeby sąsiedzi z dołu byli zalani), kafelkarz znalazł się z dnia na dzień. ᴥ  Większość sprzętów AGD była stara i właściwie nie do użytku, w mikrofali pod talerzem była dziura, co przecież jest bardzo niebezpieczne, do tego spleśniała pralka (nie dało się wyprać ciuchów, bo miały zapach pralki), bardzo mała lodówka (zdecydowanie za mała na sześć osób), niedziałający zamrażalnik, Junkers, który nie grzał wody (pod prysznicem była loteria – albo woda lodowata, albo chwilę gorąca – przeważnie myłam się w zimnej), w pokojach pouszkadzane meble i farba odchodząca z biurek, choć to właściciel sam pomalował biurka nieadekwatną do tego farbą. ᴥ  Właściciel obiecał przyjście ekipy sprzątającej przed wprowadzeniem. Ekipa nigdy się nie pojawiła. Umowa zawierała sformułowanie ,,wszystkie sprzęty w stanie bardzo dobrym”, a piekarnik nie działał, pralkę włączało się, wciskając zapałką guzik przez otwór w obudowie. Plus stół, który na miejscu okazał się stołkiem. ᴥ  W grudniu zepsuł się piec, nie było ciepłej wody, dostałyśmy nowy, który był „stary” z olx, nie było pokręteł do regulowania temperatury. Pan majster przyniósł swoje własne od innego pieca, oczywiście NIE DZIAŁAŁY, odstawały od pieca.

Właściciele często traktują wynajmowane przez siebie mieszkania jako składzik zbędnych rzeczy z własnego domu – montują stare urządzenia, przenoszą meble. Mieszkanie, za które pobierają horrendalne pieniądze i którego lokatorów traktują jak zło konieczne.

Jest aż tak źle?

Przedstawione historie opisują oczywiście wyłącznie dysfunkcyjność rynku mieszkaniowego. Nie zaprzeczam, że mogą istnieć dobrzy deweloperzy i wspaniali landlordowie, dbający zarówno o mieszkanie, jak i jego lokatorów. Nie zmienia to jednak faktu, że to chlubne wyjątki.

Liczba problemów zniechęca do podejmowania jakichkolwiek kroków w kierunku wynajmu lub zakupu mieszkań, jednak mimo to, jesteśmy zmuszeni je wykonać. Rada o byciu ostrożnym nie zawsze wystarczy, choć warto o niej pamiętać. Warto też uczyć się na cudzych błędach, by nie popełniać własnych. Zachęcam też do śledzenia prolokatorskich treści w sieci, promujących to, co powinno być normą i naświetlających absurdy i zagrożenia czyhające na nas w konfrontacji z rynkiem mieszkaniowym.

Tylko zyskując świadomość obrazu rynku mieszkaniowego, jesteśmy w stanie przestać milcząco przyklaskiwać jego patologiom. Choć deweloperzy i landlordowie jawią się w tej historii jako potężny Goliat, to my już wiemy, jak ta opowieść się kiedyś skończyła.

Źródła:

W. Mierczak: Co to patodeweloperka? (www.pewnylokal.pl);

J. Śpiewak: Mikrokawalerki – chów klatkowy Polaków. Patodeweloperka #1 (www.youtube.com);

Seria artykułów: #NaWynajmie (www.noizz.pl).