2 minute read

Seks i przemoc na ekranie? Jak najbardziej. Jeszcze jak!

Zamierzony kicz, okrucieństwo, kanibalizm czy dewiacje seksualne – to wszystko i wiele więcej „atrakcji” cieszyło oczy widzów spragnionych wrażeń w latach 60. i 70., kiedy panował wszechobecny boom na kino eksploatacji. Pobudzające najniższe instynkty obrazy, dalekie od artyzmu, dziś często mają status kultowych i inspirują współczesnych twórców.

Sięgając do początków zjawiska filmowego, jakim jest exploitation, musimy cofnąć się do Stanów Zjednoczonych lat 50., kiedy zaczęły powstawać grindhouse, czyli kina samochodowe. To tam emitowano niskobudżetowe, często amatorskie filmy, pełne prymitywnych, wulgarnych scen, które nie miały racji bytu w produkcjach głównego obiegu.

Zakazany owoc

Kino eksploatacji to nie jeden konkretny gatunek, a zjawisko, nurt i sposób tworzenia produkcji filmowych. Chcąc zarobić duże pieniądze niewielkim kosztem, początkujący filmowcy dotykali tematów kontrowersyjnych, ale jednocześnie pociągających i wzbudzających dreszczyk emocji, dlatego exploitation oferowało odbiorcom erotykę, wyścigi, sztuki walki, kanibalizm, wynaturzenia, hektolitry krwi i zewsząd czyhające niebezpieczeństwo. Ludzka fascynacja strachem, przemocą oraz seksualnością zachęcała widzów do sięgania po ekstremalne i coraz bardziej absurdalne tytuły. Z racji, że grindhouse obejmowało szeroką tematykę, z czasem wyłoniło się kilka podgatunków, m.in. nazi exploitation (filmy o tematyce nazistowskiej, pokazujące m.in. tortury w obozach koncentracyjnych, np. Elza – Wilczyca z SS), sexploitation (miękkie porno, np. Caligula), kino kanibalistyczne (np. Cannibal Holocaust), horror zombie (np. Noc żywych trupów), splatter films (pierwowzór filmów gore, np. Martwe zło), blaxploitation (filmy z udziałem czarnoskórych aktorów, np. Foxy Brown), slasher (filmy o psychopatycznych mordercach, np. Teksańska masakra piłą mechaniczną), rape and revenge (filmy o gwałcie i zemście na oprawcach, np. Pluję na twój grób) czy filmy motocyklowe (np. Motorpsycho). Wszystkie tego typu produkcje omijały szerokim łukiem zasady zapisane w Kodeksie Haysa, który obejmował restrykcyjne standardy moralne, jakim kierowali się reżyserzy, tworzący obrazy głównego nurtu. Wzbudzało to zainteresowanie i spowodowało coraz większą popularność kina klasy „B”, powstającego w „podziemiu”.

Piękne dziewczyny, szybkie samochody

Każdy z nas ma swoje guilty pleasure. Nierzadko celowo sięgamy po coś tak złego, że aż śmiesznego. Obecnie filmy exploitation, mimo bijącej obrzydliwości, przemocy i wynaturzeń, częściej wywołują uśmiech na twarzy niż przerażenie. Część z nich na stałe zapisała się w historii kina i chętnie do nich wracamy. Kino klasy „B”, nastawione przede wszystkim na zapewnienie rozrywki, przeważnie niedorzeczną tematyką i komicznie słabym wykonaniem dostarcza nie lada frajdy. Zwłaszcza jeżeli na ekranie pojawiają się wszystkie elementy gwarantujące to, czego nie mogły zapewnić widzom hollywoodzkie produkcje. Niekwestionowanym królem exploitation, który nie szczędził widzom seksu, przemocy i szybkich samochodów był Russ Meyer. Charakterystycznym szczegółem jego twórczości są kobiety hojnie obdarzone przez naturę. Jednym z jego bardziej znanych filmów jest Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij! – klasyk, noszący znamiona kampu. Produkcje mające początkowo zapewnić jedynie rozrywkę w późniejszych latach stały się inspiracją dla innych twórców i zostały uznane za prekursorów niektórych gatunków.

Powrót do przeszłości

Kiedy w latach 80. zaczęła wzrastać popularność wypożyczalni kaset VHS, kino klasy „B” odżyło. W kolejnych latach stało się inspiracją dla wielu młodych twórców, m.in. Quentina Tarantino, który nie ukrywa swojego zamiłowania do exploitation. W swoich filmach często wykorzystuje estetykę i tematykę z nim związaną. Mając jednak dużo większy budżet i więcej możliwości niż reżyserzy z lat 60/70., tworzy niepowtarzalne kino klasy „A”, jedynie stylizowane i oparte na podobnych motywach, co produkcje znane z kina samochodowego, m.in. Jackie Brown inspirowane filmami blaxploitation w reżyserii Jacka Hilla. Warto wspomnieć również wspólny projekt Tarantina z Robertem Rodriguezem Grindhouse, który ostatecznie okazał się klapą, ale miał być swoistym hołdem dla exploitation. Podobnych inspiracji można doszukać się w filmach Roba Zombiego czy Jasona Eisenera – znanych twórców filmów grozy.

Źródła:

A. Mazur: Kino eksploatacji – seks i przemoc w absurdalnych dawkach. Historia, podgatunki i przykłady filmów eksploatacyjnych (www.filmi.pl);

B. Szukiel: Najlepsze z najgorszych. Grindhouse, kino eksploatacji oraz najśmieszniejsze tytuły kina klasy B (www.naekranie.pl);

O. Dziki: Przemoc, seks i ciągłe kombinacje – o kinie eksploatacji słów kilka (www.wildweekly.pl).

Patrycja Czyżowska patrycjaczyzowska9@gmail.com