Kontrast 6/10

Page 44

Wina nie nasza, ale sprawa tak Dzieje się. Dzikie tłumy z kijami,

salnym jak tylko można i ponoć

sta: to wina rządu, polityków, niepo-

przecież jestem z miasta – to wi-

łączącym ponad podziałami. Bra-

myślnych wiatrów, niekorzystnego

dać, gaz na ulicach, a kto nie był

wa za ten wyjątkowy spektakl bić

układu planet. Ale oczywiście nie

i nie widział, ten trąba i niech dalej

należy

harcerzom,

nasza. Dzieci źle wychowane? Wina

nie czyta. Zmiany w kraju postępu-

urzędnikom, politykom, fanatykom

niedokształconych nauczycieli, nie

ją i wyraźnie widać ten postęp pod-

i gapiom czyli, uogólniając, wszyst-

nasza. My – nieprzyzwyczajeni do

stępnie przemycany między jedną

kim. Bo takiego wstydu oczy świata

samodzielności, niezależnie od wie-

a drugą prognozą pogody a naj-

nieustannie zwrócone na Wisłę już

ku własnego kolektywnie mamy tyle

nowszymi informacjami ze świata

dawno nie widziały.

lat, co nasza demokracja. Przedłuża

odpowiednio:

i kultury. Mamy nową władzę, którą

Zagraniczne media piszą, że to

nam się ten okres młodzieńczego

wybrała połowa połowy społeczeń-

zaścianek, wojna i problem narodo-

buntu, niezgody na rzeczywistość

stwa, a druga połowa tejże połowy

wy. Piszą o tym, co widzą – bo skąd

i nieracjonalnych zachowań, choć

burzy się, podczas gdy inna połowa,

mają wiedzieć, że my, Polacy, już

już od dawna mamy w kieszeni do-

będąca sumą wybieranych połów

tak mamy, że lubimy być w centrum

wód osobisty. Niestety, nieużywany.

wzrusza ramionami i rozjeżdża się

i z tego centrum emanować swoją

Ci, którzy pragną rychłej beatyfi-

po kraju, od Bieszczad po Międzyz-

polskością, przejawiającą się w tym

kacji Papieża Polaka, religii w szko-

droje, zażywając świeżego letniego

wypadku w nieodpartej chęci bro-

łach, symboli w urzędach i innego

powietrza, które czasem zatęchnie,

nienia, świętym ogniu męczeństwa,

prezydenta, stoją dziś pod siedzibą

sprowadzi deszcz i w ciągu kilku

łopatologicznym poświęceniu dla

głowy państwa i przeczą samym so-

godzin z górskiego strumyczka zro-

sprawy i owczym pędzie za ludzkim

bie. Bo symbol, którego bronią, nie

bi Amazonkę (tyle, że mniej leniwie

tłumem (tym dzikim). Można nawet

potrzebuje obrony – swoją symbo-

płynącą).

uciec w martyrologię, nazwać siebie

liką broni się sam. Ich wojownicza

Ale wracając do dzikich tłu-

krzyżakiem (bo od krzyża), a poli-

postawa źródło ma w nich samych.

mów, bo to o nich ma być mowa.

cjanta, co pilnuje porządku – komu-

To ja kontra ja, a gdyby ktoś zamiast

Kijów co prawda nie posiadały, ale

nistą i mordercą.

krzyża postawił w centrum Warsza-

wizualizuję sobie, że lepiej wyglą-

Można, ale po co?

wy gumową kaczkę, broniłbym jej

dałyby z kijami niż ze skleconymi

Bo to przecież nasze. Polskie.

równie gorliwie. Nawet, jeśli nie wie-

naprędce transparentami z wypi-

Bo mamy nieustający, nieustabili-

sanym tym i owym hasłem narodo-

zowany kompleks wszechstronnego

wym. Dodać im jeszcze gustowne

niedowartościowania. Bo pokażą

kosy, grabie i płonące pochodnie

nas w telewizji. „Jesteśmy fanatyka-

i już nie będą z miasta, choć w mie-

mi, a co!” – mówimy dziennikarzom.

ście, ale bronić dalej będą tego

Przekraczamy granice przyzwoitości

samego – kawałka, za przepro-

i absurdu jednocześnie, bo sprawa

szeniem, drewna, które ustawione

tego wymaga. A gdy ktoś nas spy-

w odpowiedniej konfiguracji staje

ta, dlaczego powodzi nam się tak,

się religijnym symbolem, uniwer-

a nie inaczej, odpowiedź jest pro-

44

rzę w gumowe kaczki. Ewa Orczykowska


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.