Wina nie nasza, ale sprawa tak Dzieje się. Dzikie tłumy z kijami,
salnym jak tylko można i ponoć
sta: to wina rządu, polityków, niepo-
przecież jestem z miasta – to wi-
łączącym ponad podziałami. Bra-
myślnych wiatrów, niekorzystnego
dać, gaz na ulicach, a kto nie był
wa za ten wyjątkowy spektakl bić
układu planet. Ale oczywiście nie
i nie widział, ten trąba i niech dalej
należy
harcerzom,
nasza. Dzieci źle wychowane? Wina
nie czyta. Zmiany w kraju postępu-
urzędnikom, politykom, fanatykom
niedokształconych nauczycieli, nie
ją i wyraźnie widać ten postęp pod-
i gapiom czyli, uogólniając, wszyst-
nasza. My – nieprzyzwyczajeni do
stępnie przemycany między jedną
kim. Bo takiego wstydu oczy świata
samodzielności, niezależnie od wie-
a drugą prognozą pogody a naj-
nieustannie zwrócone na Wisłę już
ku własnego kolektywnie mamy tyle
nowszymi informacjami ze świata
dawno nie widziały.
lat, co nasza demokracja. Przedłuża
odpowiednio:
i kultury. Mamy nową władzę, którą
Zagraniczne media piszą, że to
nam się ten okres młodzieńczego
wybrała połowa połowy społeczeń-
zaścianek, wojna i problem narodo-
buntu, niezgody na rzeczywistość
stwa, a druga połowa tejże połowy
wy. Piszą o tym, co widzą – bo skąd
i nieracjonalnych zachowań, choć
burzy się, podczas gdy inna połowa,
mają wiedzieć, że my, Polacy, już
już od dawna mamy w kieszeni do-
będąca sumą wybieranych połów
tak mamy, że lubimy być w centrum
wód osobisty. Niestety, nieużywany.
wzrusza ramionami i rozjeżdża się
i z tego centrum emanować swoją
Ci, którzy pragną rychłej beatyfi-
po kraju, od Bieszczad po Międzyz-
polskością, przejawiającą się w tym
kacji Papieża Polaka, religii w szko-
droje, zażywając świeżego letniego
wypadku w nieodpartej chęci bro-
łach, symboli w urzędach i innego
powietrza, które czasem zatęchnie,
nienia, świętym ogniu męczeństwa,
prezydenta, stoją dziś pod siedzibą
sprowadzi deszcz i w ciągu kilku
łopatologicznym poświęceniu dla
głowy państwa i przeczą samym so-
godzin z górskiego strumyczka zro-
sprawy i owczym pędzie za ludzkim
bie. Bo symbol, którego bronią, nie
bi Amazonkę (tyle, że mniej leniwie
tłumem (tym dzikim). Można nawet
potrzebuje obrony – swoją symbo-
płynącą).
uciec w martyrologię, nazwać siebie
liką broni się sam. Ich wojownicza
Ale wracając do dzikich tłu-
krzyżakiem (bo od krzyża), a poli-
postawa źródło ma w nich samych.
mów, bo to o nich ma być mowa.
cjanta, co pilnuje porządku – komu-
To ja kontra ja, a gdyby ktoś zamiast
Kijów co prawda nie posiadały, ale
nistą i mordercą.
krzyża postawił w centrum Warsza-
wizualizuję sobie, że lepiej wyglą-
Można, ale po co?
wy gumową kaczkę, broniłbym jej
dałyby z kijami niż ze skleconymi
Bo to przecież nasze. Polskie.
równie gorliwie. Nawet, jeśli nie wie-
naprędce transparentami z wypi-
Bo mamy nieustający, nieustabili-
sanym tym i owym hasłem narodo-
zowany kompleks wszechstronnego
wym. Dodać im jeszcze gustowne
niedowartościowania. Bo pokażą
kosy, grabie i płonące pochodnie
nas w telewizji. „Jesteśmy fanatyka-
i już nie będą z miasta, choć w mie-
mi, a co!” – mówimy dziennikarzom.
ście, ale bronić dalej będą tego
Przekraczamy granice przyzwoitości
samego – kawałka, za przepro-
i absurdu jednocześnie, bo sprawa
szeniem, drewna, które ustawione
tego wymaga. A gdy ktoś nas spy-
w odpowiedniej konfiguracji staje
ta, dlaczego powodzi nam się tak,
się religijnym symbolem, uniwer-
a nie inaczej, odpowiedź jest pro-
44
rzę w gumowe kaczki. Ewa Orczykowska