Kurier Plus - 28 kwietnia 2012, NUMER 921

Page 8

6

KURIER PLUS 28 KWIETNIA 2012

Dzieci bez wyboru Rozmowa z pisarzem i reporta¿yst¹ Wojciechem Jagielskim. Wojciech Jagielski rozpocz¹³ swoj¹ karierê dziennikarsk¹ w latach 80. jako korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Od 1991 roku przez ponad 20 lat by³ dziennikarzem i korespondentem zagranicznym Gazety Wyborczej. Wielokrotnie podró¿owa³ do Azji Œrodkowej, do by³ych republik radzieckich i na Kaukaz, ale tak¿e do krajów Afryki. Wynikiem jego podró¿y s¹ reporta¿e oraz kilka ksi¹¿ek, takich jak „Wie¿e z kamienia”, „Dobre miejsce do umierania”, czy „Modlitwa o deszcz”, w której Jagielski zawar³ sugestywny obraz Afganistanu. Ostatni¹ jego ksi¹¿k¹ s¹ „Nocni wêdrowcy”, przejmuj¹cy opis spotkañ z dzieæmi porywanymi do afrykañskiego buszu, gdzie czyni siê z nich ¿o³nierzy partyzanckiej armii Josepha Kony’ego. Dzieci te, czêsto dziesiêcio, jedenastoletni ch³opcy przyuczani s¹ do zabijania. Porwane dziewczêta staj¹ siê ¿onami – niewolnicami i przeznaczone s¹ do rodzenia dzieci. Armia Bo¿ego Oporu dowodzona przez samozwañczego proroka, wyznaje mieszankê szamanizmu i chrzeœcijañstwa, a jej celem jest stworzenie nowego pañstwa na terenie Ugandy, od którego zacznie siê nowy porz¹dek œwiata. W ci¹gu æwieræwiecza Armia Bo¿ego Oporu porwa³a 30 tysiêcy dzieci i wymordowa³a setki tysiêcy ugandyjskich wieœniaków. Rz¹d Ugandy od wielu lat bezskutecznie usi³uje pojmaæ jej przywódcê. Wojciech Jagielski odby³ kilkadziesi¹t podró¿y zagranicznych i by³ œwiadkiem konfliktów zbrojnych, przemian politycznych, rewolucji i wojen. Nie uwa¿a siê jednak za korespondenta wojennego, bardziej od statystyk interesuj¹ go stany duchowe ¿o³nierzy, którzy walcz¹. Swoje doœwiadczenia z Czeczenii czy Afganistanu traktuje jako uniwersaln¹ wiedzê, która pozwala mu zrozumieæ mechanizmy wojen w krajach afrykañskich i na odwrót. Uwa¿a, ¿e skromnoœæ jest jednym z podstawowych warunków bycia dobrym dziennikarzem. Jego ostatnia ksi¹¿ka ukaza³a siê w³aœnie na rynku amerykañskim pt. Night Wanderers. Nastêpna ksi¹¿ka po polsku – „Wypalanie traw” - uka¿e siê w maju i bêdzie mówi³a o Republice Po³udniowej Afryki. - W ksi¹¿ce „Nocni Wêdrowcy”, która ukaza³a siê niedawno nak³adem Seven Stories Press jako „Night Wanderers” w przek³adzie Antonii Lloyd-Jones g³ówny bohater, m³ody Samuel z Ugandy, jest postaci¹ fikcyjn¹, ulepion¹ z wielu dzieci, które zosta³y si³¹ wcielone do armii, które nauczono zabijaæ. W relacji pomiêdzy nim, czy te¿ nimi a Panem, pojawia siê jakby oczekiwanie z ich strony, ¿e zrobi Pan coœ wiêcej dla nich, ¿e na rozmowie ta znajomoœæ siê nie zakoñczy. - Ka¿dy, kto znajduje siê czy te¿ znalaz³ siê w ekstremalnej sytuacji, kogo dotknê³o nieszczêœcie, mo¿e staæ siê przedmiotem dziennikarskiego zainteresowania, dziennikarskiej opowieœci. Dziennikarze przyje¿d¿aj¹ ze œwiata, rozmawiaj¹, fotografuj¹, robi¹ notatki, zadaj¹ dwa, trzy pytania, po czym wyje¿d¿aj¹, by nigdy wiêcej siê nie pojawiæ i ludzie siê do tego przyzwyczajaj¹. Ze mn¹ by³o inaczej – ja wraca³em, spêdza³em z nimi d³ugie godziny. Z jednej strony mówi³em, ¿e jestem dziennikarzem, z drugiej nie do koñca zachowywa³em siê jak dziennikarz i w rozmowach z dzieæmi i z ludŸmi z oœrodków resocjalizacyjnych. D³uba³em, dr¹¿y³em. Jakby sam mo¿e nadu¿ywa³em ich zaufania, staraj¹c siê nadaæ naszej relacji g³êbszy, intensywniejszy charakter. Czas, który z nimi spêdza³em, by³ nieporównanie d³u¿szy ni¿ bywa to normalnie w pracy dziennikarza, który chce uzyskaæ cytat do artyku³u. To mog³o spowodowaæ pewne zamieszanie – ja wyszed³em z roli dziennikarza, a oni nie wiedzieli, jak¹ rolê mi przypisaæ. To s¹ ludzie g³êboko nieszczêœliwi, którym zdarzy³o siê coœ strasznego, wielu z nich nie ma nikogo bliskiego. Maj¹ pe³ne prawo s¹dziæ, ¿e jeœli ktoœ okazuje im wiêksze zainteresowanie, to mo¿e to byæ coœ wiêcej ni¿ tylko przelotna znajomoœæ. Pracuj¹ tam przecie¿ cz³onkowie akcji humanitarnych, zdarzaj¹ siê adopcje – nie wykluczam, ¿e takie oczekiwania mog³y pojawiæ siê u niektórych z tych dzieci, mog³a pojawiæ siê myœl, ¿e zaprzyjaŸniam siê z nimi po to, by ta relacja mog³a przerodziæ siê w coœ sta³ego. - Na czym polega proces uzdrawiania tych dzieci? Czy jest on efektywny? Czy dzieci, które przez niego przejd¹ mo¿na uznaæ za wyleczone, przywrócone spo³eczeñstwu? - Terapia polega na dwóch rzeczach: chodzi o to, by

wydobyæ z dzieci to, przez co przesz³y po to, by po pierwsze uzyskaæ pe³n¹ wiedzê, ale tak¿e po to, by one z siebie to wyrzuci³y, by wszystko zosta³o powiedziane g³oœno. To jest coœ w rodzaju spowiedzi, tyle ¿e nie w konfesjonale, ale spowiedzi publicznej. Mówi¹c o tym, co je spotka³o dzieci wyzbywaj¹ siê poczucia winy, œwiadomoœci pope³nienia grzechu. PóŸniej odbywa siê proces du¿o bardziej skomplikowany, dlatego ¿e najstraszniejsze co siê z nimi sta³o, to nawet nie to, ¿e zosta³y przymuszane do zbrodni, ale to, ¿e zosta³y poddane procesowi przemiany. Porywano je do buszu, kiedy mia³y osiem-dziewiêæ lat i tam uczono je, ¿e to, co do tej pory uwa¿a³y za dobro jest z³em i na odwrót. Przekonywano je, ¿e s¹ wybrañcami, jedynymi sprawiedliwymi, ¿e nale¿y wymordowaæ wszystkich, którzy nie nale¿¹ do partyzantki. Dopiero wówczas bêdzie mo¿liwy punkt zero, prawdziwy pocz¹tek. Dopiero wtedy ziemia zostanie zaludniona na nowo, a oni bêd¹ pionierami nowego porz¹dku. Zabijaj¹c czyni¹ dobro. Odwrócenie tego myœlenia, zmiana tego œwiatopogl¹du jest czymœ szalenie trudnym. Zajmuj¹ siê tym psychologowie, ksiê¿a misjonarze, którzy w pó³nocnej Ugandzie dzia³aj¹ od lat i wykonuj¹ bardzo dobr¹ pracê. Wielu ksiê¿y opowiada³o mi o sytuacjach dla nich strasznych: dzieci walcz¹ce w Armii Boga zabijaj¹ w imiê Boga. Jak wyt³umaczyæ który Bóg jest prawdziwy, czy ten, który ka¿e zabijaæ, czy ten, co nakazuje kochaæ? Zdarza³o siê, ¿e wyruszaj¹cy do walki ch³opcy mieli do maczet przywi¹zane ró¿añce. Jak w takim razie przywróciæ znaczenie ró¿añca, który w partyzantce uwa¿any by³ tak¿e za fetysz, chroni¹cy przed wszelkim z³em. Czy mo¿na te dzieci uzdrowiæ? Myœlê, ¿e tak, tylko to zale¿y od tego, co je czeka w tzw. normalnym ¿yciu. Je¿eli maj¹ one rodzinê, œrodowisko, które je zaakceptuje, to myœlê, ¿e potrafi¹ wróciæ do swoich dzieciêcych osobowoœci. Zdarza siê jednak, ¿e to siê nie udaje. Proces resocjalizacji trwa zaledwie kilka miesiêcy, potem dzieci musz¹ sobie radziæ same. Opowiadano mi, ¿e zdarza siê, ¿e rzekomo zresocjalizowane dzieci uciekaj¹ znów do buszu i przystaj¹ do partyzantki, czy przynajmniej tak siê dzia³o, kiedy ta partyzantka jeszcze dzia³a³a w pó³nocnej Ugandzie. Przemoc jest kusz¹ca, ³atwo jest przystaæ do m³odzie¿owego gangu. Jednak wydaje siê, tak pokazuj¹ zreszt¹ statystki, ¿e wiêkszoœæ z nich jest uzdrawiana. - Sk¹d w biednym kraju pieni¹dze na oœrodki terapeutyczne? Sk¹d w kraju, w którym jedna trzecia mieszkañców nie umie czytaæ i pisaæ, psychologowie i terapeuci, przygotowani do tej trudnej misji? - Rz¹d ugandyjski bardzo powa¿nie podchodzi³ i podchodzi do tej kwestii i dok³ada wszelkich starañ, by proces resocjalizacji odbywa³ siê sprawnie. Ale g³ówn¹ rolê odgrywaj¹ tu organizacje humanitarne, pozarz¹dowe, zwi¹zane z koœcio³ami. Mia³em okazjê przygl¹daæ siê dzia³alnoœci oœrodków zwi¹zanych z World Vision, organizacj¹ pozarz¹dow¹ zwi¹zan¹ z Koœcio³em protestanckim. Oni wykonuj¹ tam fantastyczn¹, pe³n¹ poœwiêcenia pracê, która wymaga wielkiej wiedzy psychologicznej, delikatnoœci, taktu, zrozumienia. Nie mo¿na tym dzieciom mówiæ, ¿e nie zrobi³y nic z³ego, bo nie mo¿na usprawiedliwiaæ mordów. Zadawanie œmierci jest grzechem œmiertelnym, misjonarze, którzy pracuj¹ jako terapeuci nie mog¹ mówiæ, ¿e z zasadzie nic siê nie zdarzy³o, ¿e to by³ drobiazg. Owszem, mówi¹ dzieciom, ¿e czyni³y z³o, ale ¿e to nie by³ ich wybór. ¯e czyni³y z³o, ale to nie one s¹ z³e. Mówi siê im, ¿e zosta³y do tego zmuszone. Upraszczaj¹c – czyniliœcie z³o, ale nie jesteœcie przez to Ÿli, nie musicie tego wiêcej robiæ. -Utrzymuje Pan kontakt z dzieæmi czy ich terapeutami, których Pan tam spotka³? Œledzi Pan ich losy? - Nie, nie utrzymujê i wynika to z wielu rzeczy. Po pierwsze, nie by³y to a¿ tak bliskie relacje, a po drugie te dzieci nie mia³y swoich w³asnych telefonów czy adresów emailowych. Utrzymywa³em przez jakiœ czas kontakt z ich opiekunkami z oœrodka w Gulu. Dzieci po zakoñczeniu resocjalizacji wraca³y do rodzin, jeœli je mia³y. Opiekunki jeszcze przez jakiœ czas wiedzia³y, co siê z nimi dzieje, ale do oœrodka wci¹¿ przybywa³y nowe dzieci, którymi trzeba by³o siê zaj¹æ. Wyleczone dzieci zaczyna³y ¿yæ swoim w³asnym ¿yciem i œlad po nich gin¹³. - Powiedzia³ Pan o rz¹dzie ugandyjskim, ¿e dzia³a sprawnie w kwestii pomocy dzieciom ¿o³nierzom. Nie dzia³a chyba jednak wystarczaj¹co sprawnie, by zakoñczyæ dzia³alnoœæ g³ównego sprawcy tego z³a,

Wojciech Jagielski swoje doœwiadczenia z Czeczenii czy Afganistanu traktuje jako wiedzê uniwersaln¹.

organizatora dzieciêcej armii, Josepha Kony’ego. Na pewno Pan ju¿ wie, ¿e tu, w Ameryce, rozkrêca siê akcja rozpoczêta przez organizacjê „Invisible Children” maj¹ca na celu doprowadzenie do ujêcia Kony’ego. Jego wizerunek pojawi³ siê na plakatach, zatytu³owanych „Kony 2012”, na YouTube film o nim ogl¹daj¹ setki tysiêcy ludzi. Jaki jest Pana stosunek do tej akcji i do samej organizacji, która j¹ prowadzi? - Jest to na pewno akcja szlachetna. Ukaranie zbrodniarza nie jest czymœ z³ym, obojêtnie kiedy ta kara mia³aby mu zostaæ wymierzona i ten cel oczywiœcie popieram. Natomiast zaskoczy³ mnie moment wywo³ania tej kampanii, bo dlaczego 2012, a nie 2008 albo 2004 rok? Najwiêksze z³o, które Kony czyni³, dzia³o siê w latach 90. W Ugandzie wojny ju¿ nie ma, Kony’ego ju¿ te¿ tam nie ma. Wskazywanie na rz¹d ugandyjski jako winny biernoœci jest pomy³k¹. ¯o³nierze amerykañscy wys³ani do Ugandy maj¹ szkoliæ wojsko ugandyjskie w walce z partyzantami, ale raczej z somalijskimi talibami, a nie z Josephem Konym. W tej akcji jest wiele rzeczy upraszczonych, nieprawdziwych, podwa¿aj¹cych jej wiarygodnoœæ. Mogê tylko powiedzieæ, ¿e uwa¿am jej cel za szlachetny, ale jednoczeœnie towarzyszy jej wiele naiwnych przes³anek. Pokazywaniu tego filmu, o którym Pani mówi, w pó³nocnej Ugandzie wywo³ywa³o tak¹ wœciek³oœæ widzów, ¿e po kilku dniach tego zaprzestano. - Je¿eli Kony’ego nie ma w Ugandzie, to gdzie mo¿e byæ i jak du¿a jest jego armia dziœ? - Armia Kony’ego to pewnie najwy¿ej kilkaset osób, nie wiêcej, tyle ¿e w ka¿dej chwili mo¿e siê powiêkszyæ. O tym, gdzie jest, te¿ mo¿na tylko spekulowaæ. Jedni mówi¹, ¿e Republice Œrodkowoafrykañskiej, wed³ug mnie Kony powinien byæ w po³udniowym Sudanie, choæby dlatego, ¿e dosz³o tam do napiêcia pomiêdzy po³udniem a pó³noc¹ Sudanu, a w tym konflikcie zawsze by³ on u¿ywany jako instrument przez rz¹d w Chartumie. - W lutym 2011 prezydent Museveni zosta³ po raz kolejny wybrany na to stanowisko i rozpocz¹³ kolejn¹ kadencjê. U w³adzy pozostaje nieprzerwanie od 26 lat. Czy to dobra wiadomoœæ dla Ugandy? - Museveni nie jest z³ym przywódc¹. To, ¿e Uganda z kraju uchodz¹cego za synonim upadku sta³a siê krajem kwitn¹cym jest w znacznej mierze zas³ug¹ Yoveriego Museveniego, natomiast z³¹ wiadomoœci¹ jest to, ¿e zaczyna on traktowaæ tê w³adzê jako sobie tylko przypisan¹ i zatraca miarê, zatraca rozumienie rzeczywistoœci i z dobrego w³adcy staje siê autokrat¹, który nie widzi nie tylko godnych siebie nastêpców, ale te¿ godnych siebie rywali. W ten sposób niszczy to dobro, którego przedtem dokona³. Istnieje ryzyko, ¿e Museveni z pozycji polityka i przywódcy, któremu Ugandyjczycy byliby wdziêczni i którego wspominaliby dobrze, bêd¹ wspominali jako autokratê, mo¿e nie krwawego i wywo³uj¹cego wojny domowe, ale jednak autokratê. - Bardzo dziêkujê za rozmowê. Izabela Barry W ramach PEN World Voices Festival of International Literature, trwaj¹cego od 30 kwietnia do 6 maja w Nowym Jorku, Wojciech Jagielski weŸmie udzia³ w trzech spotkaniach. Informacje o nich mo¿na znaleŸæ na stronie Instytutu Kultury Polskiej (http://www.polishculturenyc.org/) i w og³oszeniu w Kurierze Plus na stronie 7.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.