PHN #4

Page 1

» 5~H1 aE1P$`D« Numer Czwarty

Q95 -- 1


SPIS TREŚCI _____________________ Wstęp..........................................................................................................................................3 Wieści Tolkienistyczne - Kalendarium.......................................................................................4 Cytat miesiąca.............................................................................................................................5 Warto zobaczyć, czyli najciekawsze tematy na forum...............................................................6 Z gabinetu Profesora Tolkiena – czyli Inspiracje Mistrza Bitwy o Beleriand: Przyczyny, przebieg i skutki....................................................................7 Sala Kominkowa – czyli artystyczne wytwory Członków Bractwa Sen - wiersz Isril...................................................................................................................12 Silivren - wiersz Isril............................................................................................................13 Opowieść przesilenia zimowego – opowiadanie Ivellios'a..................................................14 Recenzje Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" .................................................................17 Two Towers Complete Recordings.......................................................................................18 Sala Krawiecka: Mieszek.........................................................................................................21 Kuźnia Podzamkowa – Strzały.................................................................................................22 Kuchnia Doliny Chleb.....................................................................................................................................24 Serek pleśniowy w zasmażce................................................................................................24 Zielnik Jemioła..................................................................................................................................25 Nadworny Błazen Tajna Narada w Rivendell.....................................................................................................26 Drużyna Orła........................................................................................................................26 Redakcja...................................................................................................................................27

Q95 -- 2


WSTĘP __________________ Alae!

Upłynął kolejny miesiąc a my znowu was zasypujemy naszym magazynem i świeżymi tekstami, wierszami, informacjami. Jak sami stwierdziliście: piszemy teksty coraz lepiej. Staramy się też coraz bardziej, żeby ten magazyn był jak najlepiej przygotowany. Nadal daleko nam do doskonałości, ale i tak dużo udało nam się zrobić. Numer czwarty jest numerem specjalnym, ponieważ wydajemy go w czasie świąt i okresu noworocznego. Wiemy, że Święta już przeminęły, ale nie łatwo zebrać materiały w parę tygodni. Tymbardziej mam nadzieję, że docenicie naszą ciężką pracę. Staraliśmy się tematycznie tak dostosować magazyn, żeby pasował do klimatu Świąt Bożego Narodzenia. Stąd też opowiadanie nawiżujące do Przesilenia Zimowego pewnego roku ery drugiej, opis jemioły w zielniku, parę potraw, które dobre są dla osób, które chcą upiec własny chleb na święta lub też skosztować pewnego smakołyku. Oczywiście kontynuujemy dalej ubieranie się w klimatyczne stroje. Tym razem Meoi zaprezentowala nam jak uszyć porządny mieszek na drobne rzeczy. Także w tym numerze umieszczamy tekst Elvingi o Bitwach Beleriandu będący niejako streszczeniem największych walk podczas Pierwszej Ery. Możecie także się zapoznać z recenzjami najnowszego wydania albumu z muzyką do Dwóch Wież oraz książki „Pan Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza. Zapraszam Was do lektury i komentowania naszych prac na forum. Nadal liczymy na krytykę, która szlifuje nasze umiejętności. Jeżeli także chcecie coś napisać w naszym magazynie, zgłaszajcie się do osób prowadzących poszczególne kąciki. Na koniec chciałbym złożyć wam życzenia w języku quenya: Valin, vinya loa! Szczęśliwego, Nowego Roku! Mam nadzieję, że będzie on dla Was i dla nas dużo lepszy niż ten który właśnie przemija, oraz mam nadzieję, że spotkamy się kilka razy w przyszłym roku, gdyż chcialibyśmy zrobić kilka zlotów.

31. grudnia 2006 roku, Túr Hereno Nalmiristo Ivellios Erufailon Mirimafëa

Q95 -- 3


WIEŚCI TOLKIENISTYCZNE __________________________________________________

Kalendarium W czasie Wielkich lat miesiąc grudzień nie był miesiącem specjalnie obfitującym w wydarzenia, ponieważ jako jeden z najchłodniejszych okresów w roku nie nadaje się specjalnie do rozpoczynania jakichkolwiek wypraw czy wojen, mimo to właśnie w grudniu nastąpiło jedno z najważniejszych wydarzeń w Wojnie o Pierścień. Mianowicie dnia 25 grudnia 3018 roku (1418 R. S.) z Imladris wyruszył Orszak Pierścienia- dziewięciu w Drużynie przeciwko Dziewięciu Jeźdźcom. W następnych latach także niewiele (lub zgoła nic) się działo w grudniu. Październik, listopad, potem na zimę wszelkie wydarzenia jakby zamierały i dopiero na wiosnę, razem z rozwinięciem się pierwszych pączków, rozwijała się także akcja. Chciałbym także przypomnieć, iż w dalszym ciągu trwają prace nad kinową ekranizacją "Hobbita". Jej reżyserem jest Peter Jackson, więc możemy się spodziewać naprawdę dobrego filmu. Myślę, że będziemy mogli go obejrzeć już w przyszłym, 2007 roku.

Q95 -- 4


CYTAT MIESIĄCA ____________________________________ W tym miesiącu prezentujemy wam fragment pieśni Galdrieli na pożegnanie Drużyny z Lórien. Utwór, często pomijany, „I sang of leaves” opowiada o końcu jesieni i nadchodzącej szybkimi krokami zimie. Specjalnie wybraliśmy fragment mówiący o zimie, gdyż właśnie ona nastała. Dodatkowo zamieściliśmy, inaczej jak w poprzednich numerach, tłumaczenia tego fragmentu na języki quenya i sindarin. Tłumaczenia te znaleźliśmy na stronach osób, od lat zajmujących się tymi językami i uważamy, że są one poprawne. Zamieślśmy także adresy do stron, na których znaleźć można te teksty.

I Sang of Leaves Lord of the Rings book 2, chapter VIII Farewell to Lórien J.R.R. Tolkien Oryginalnie O Lórien! The Winter comes, the bare and leafless Day; The leaves are falling in the stream, the River flows away. O Lórien! Too long I have dwelt upon this Hither Shore And in a fading crown have twined the golden elanor. W sindarin A Lórien! I thrîw dôl, i aur dofn a pen-lais; I lais dhannar min hír, i hír rîb lim. A Lórien! Ne lui bain cuiannen mi ndôr hen A mi rî danniol tellir in elenyr velthin In Sindarin by Maethor http://maethor.weet.us/translations/galadriel.html W quenya A Lóriendë! Sí Hrívë utúlië, Arë helda lassevalta; lantëar lassi celumenna ar síra Sírë oar. A Lóriendë! Fárië yéni mi Falas Sina amárien, ar fifírula rië irícien laurëa elanarnen. http://www.xs4all.nl/~xelag/quenya_comp_i_sang.html Alex Grigny de Castro xelag@3dee.nl

Q95 -- 5


WARTO ZOBACZYĆ ___________________________________________________

czyli najciekawsze tematy na forum Rivendell Miesiąc grudzień zaowocował wieloma nowymi i ciekawymi tematami, w których poruszamy interesujące kwestie. Zapraszamy wszystkich do wspólnych dysput na następujące tematy: Miejsca bitew w filmie i nie tylko http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=248 W ramach rozmów na temat koni u Tolkiena rozwinął nam się odrębny temat, w którym dyskutujemy o miejscach i okolicznościach bitew jakie miały miejsce w filmie “Władca Pierścieni”. W temacie tym dokonujemy porównania i oceny tych scen z filmu w zestawieniu z bitwami jakie miały miejsce w historii i nie tylko. Zbrodnia Aulego http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=246 Czy stworzenie krasnoludów przez Aulego było zbrodnią? Czy zasłużył on na karę i jeżeli tak to na jaką? Jak wygląda wina Aulego na tle działań Melkora i jego kary wymierzonej przez Valarów. W temacie poruszamy te wszystkie aspekty, a odpowiedź wydaje się być oczywista. Czy na pewno? Władca pierścieni w grach ,,planszowych'' i nie tylko. http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=245 Świeży temat na Dziedzińcu. Dyskutujemy tutaj o naszych doświadczeniach z różnymi grami wydanymi w ramach komercjalnego “Władcy Pierścieni”. Dyskutujemy także nad sensem wprowadzania czegoś takiego i używania. Dwie Minas Tirith http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=244 Rozważane jest czy istnieje jakikolwiek związek między wieżą Minas Tirith z Pierwszej Ery, a miastem flagowym Gondoru z końca Trzeciej. W temacie razem zastanawiamy się nad koneksjami i sensem użycia tych nazw przez obu ich twórców. Królowie Numenoru http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=243 Który król Westenesse był najlepszy? Który najbardziej przypadł Ci do gustu. Zastanawiamy się w tym temacie czy w ogóle istniał król choć w części tak wspaniały jak Elros. Czy po czasach Elrosa można mówić o władcy tak wspaniałym? Święta Elfów http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=241 Jak Eldarowie obchodzili święta? Czy mieli specjalne ceremonie, które sprawiały, że obchody miały tę nutkę magii? Jak na prawdę wyglądało świętowanie Quendich? To tylko kilka pytań jakie tutaj sobie zadajemy. Dyskutujemy o szczegółach tych niezwykłych dni w życiu elfów. Handel rzeczny w Śródziemiu http://www.rivendell.sownet.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=239 W historii świata olbrzymią rolę odgrywał transport towarów drogą rzeczną. Nie trzeba było przy nim korzystać ze zwierząt, używano mniej siły, a przede wszystkim transport taki był szybki. W temacie zastanawiamy się gdzie w Śródziemiu taki transport się odbywał i szukamy śladów informacji o takim handlu w książkach Tolkiena.

Q95 -- 6


Z GABINETU PROFESORA TOLKIENA czyli Inspiracje Mistrza __________________________________________ Wstęp Jako że numer ten jest specjalny, specjalny niech będzie też “Gabinet Mistrza” :) Postanowiłam, że począwszy od numeru, który właśnie czytacie co jakiś czas w “Gabinecie” będę zamieszczała teksty związane z historią Ardy. No bo w końcu ile można czytać o samych inspiracjach? ;P W tym numerze znalazł się tekst “ Bitwy o Beleriand [...]”, będący moją pierwszą pracą dla HN (ach te sentymenty). Nie potrafię powiedzieć jak często będę zamieszczała teksty tego typu, ale będą się pojawiały. Jeśli macie jakieś swoje teksty o historii Ardy, to oczywiście możecie je przesyłać do tego kącika :) Życzę miłej lektury!

~Bitwy o Beleriand: przyczyny, przebieg i skutki~ Pierwotnie nazwa ‘Beleriand’ odnosiła się do ziem położonych przy ujściu Sirionu, naprzeciw wyspy Balar. Później mianem ‘Beleriandu’ zaczęto obejmować także ziemie pradawnego wybrzeża północno-zachodniej części Śródziemia, na południe od fiordu Drengist, a także wszystkie krainy rozciągające się na południe od Hithlumu i na wschód aż do podnóży Gór Błękitnych. Sirion dzielił te ziemie na Beleriand Wschodni i Zachodni. Beleriandem Wschodnim władali synowie Fëanora pod zwierzchnictwem Maedhrosa. W Beleriandzie Zachodnim swe królestwa mieli: Finrod, Fingolfin i Fingon, lecz zwierzchnią władzę nad wszystkimi Noldorami sprawował Fingolfin, a po nim Fingon. Lud, któremu przewodzili górował nad innymi męstwem i hartem, tak więc największy budził lęk wśród orków i najzawziętszą nienawiść Morgotha. Bitwy o Beleriand to pięć wielkich bitew stoczonych pomiędzy Morgothem a Eldarami w tzw. Wojnie o Wielkie Klejnoty. Odbywały się one od czasów przed stworzeniem Słońca i Księżyca, aż do lata 473 roku Pierwszej Ery. Przez ponad 600 lat po ucieczce z Valinoru, Melkor wysyłał swe wojska z Angbandu by podbić Wolne Narody Śródziemia. Pierwsza Bitwa o Beleriand miała miejsce tuż po ucieczce Morgotha z Valinoru. Celem Morgotha było podbicie Elfów Szarych przed powrotem Noldorów. Czarny Nieprzyjaciel liczył na szybkie i łatwe zwycięstwo, gdyż w owych czasach Elfowie wędrowali swobodnie w rodzinnych grupach. Jego armia podzieliła się na dwie grupy, z których jedna przemieszczała się pomiędzy rzekami Sirion i Narog, a druga pomiędzy Aros i Gelion. Tak więc Menegroth został otoczony z dwóch stron, a Thingol odcięty od Cirdana. Do walki ze wschodnim skrzydłem armii Nieprzyjaciela król Thingol poprowadził zjednoczone siły Elfów z Regionu, wezwał także na pomoc Denethora z Ossiriandu, który zaatakował od wschodu. Niestety oddziały Denethora zostały rozgromione, przed przybyciem Thingola, a sam Denethor poległ pod Amon Ereb. Thingol odciął drogę ucieczki wschodniemu skrzydłu armii Morgotha, a większość orków zginęła z rąk krasnoludów z Gór Dolmen. Armia Nieprzyjaciela została rozgromiona. Zachodnie skrzydło orków, między Narogiem i Sirionem pustoszyło Zachodni Beleriand. Przeciwko nim z portów Brithombar i Eglarest wyruszyła armia Elfów pod wodzą Cirdana. Atak został odparty, Elfowie zepchnięci w kierunku morza, a przystanie oblężone. W ten sposób Morgoth zajął Beleriand Zachodni i Falas. Po powrocie do Menegroth, Thingol zebrał swych poddanych w lasach Neldoreth i Regionu. Królowa Meliana z Majarów otoczyła ten obszar tzw. Obręczą Meliany. Obszar wewnątrz niej nazwano Doriath `Kraj Ogrodzony`. Pod ochroną Obręczy, Doriath pozostał nietknięty jeszcze przez długi czas. Elfy z Ossiriandu zdruzgotane śmiercią Denethora zaczęły unikać walk w otwartym polu, stały się nieufne i ostrożne. Nazwano ich Laiquendi czyli Elfy Zielone.

Q95 -- 7


Druga Bitwa zwana Dagor-niun-Giliath (Bitwa pod Gwiazdami) miała miejsce w 1 roku PE i trwała 10 dni. W czasie, gdy Noldorowie wędrowali jeszcze przez Araman, Morgoth wybudował Thangorodrim i wzmocnił swoje siły, by ponownie zaatakować Sindarów. Przystanie Brithombar i Eglarest nadal były otoczone przez orków. Taką sytuację zastał Fëanor, gdy wraz z Noldorami pojawił się na brzegu fiordu Drengist. Wieść o jego przybyciu i rozbiciu obozu na brzegu jeziora Mithrim dotarła do Morgotha. Jego hordy przeprawiły się przez przełęcz w górach Ered Wethrin i znienacka zaatakowały Fëanora. Chociaż hordy miały przewagę liczebną oddział Fëanora z łatwością je pokonał gdyż z ich oczu nie znikło jeszcze światło Amanu, byli silni, zręczni i szybcy. Orkowie rzucili się do ucieczki przez równinę Ard-galen, Elfowie ruszyli w pościg za nimi. Na pomoc uciekającym orkom Morgoth skierował oddziały, które oblegały przystanie Brithombar i Eglarest. W okolicy Eithel Sirion armia ta została zatrzymana przez odziały Elfów pod wodzą Celegorma. Po dziesięciu dniach walk, orkowie zostali zepchnięci przez Celegorma i Fëanora na Moczary Serech, gdzie prawie wszyscy ponieśli śmierć. Niedobitki orków uciekły przez Ard-galen, najdalej w pościgu za nimi zapuścił się Fëanor, który liczył na walkę samym Morgothem. Na skraju Dor Daedeloth do uciekających orków dołączyła grupa Balrogów z Thangorodrimu, i wspólnie zaatakowali oni oddział Fëanora. Noldor znalazł się w potrzasku. Wkrótce z odsieczą przybyli jego synowie. W drodze powrotnej na stoku Ered Wethrin Fëanor zmarł w wyniku śmiertelnych ran zadanych przez Wodza Balrogów – Gothmoga. Wkrótce po tym u synów Fëanora zjawił się poseł Morgotha z propozycją rokowań. Maedhros i jego bracia stawili się w umówionym miejscu, lecz nie wierząc w intencje Nieprzyjaciela zabrali ze sobą oddział większy niż to było uzgodnione. Lecz Morgoth swych przedstawicieli wysłał z jeszcze silniejszym oddziałem, w którym znaleźli się Balrogowie. Cały oddział najstarszego z synów Fëanora został wybity, a sam Meadhros pojmany przez Balrogów i sprowadzony do Angbandu. Jego bracia przerwali rokowania. Morgoth natomiast oznajmił, że nie uwolni Maedhrosa dopóki Noldorowie nie wyrzekną się wojny i nie wrócą na Zachód albo przynajmniej nie odejdą z Beleriandu daleko na południe. Synowie Fëanora wiedzieli jednak, że Morgoth nie dotrzyma obietnicy, zresztą i tak nie mogli się wycofać gdyż wiązała ich przysięga ich ojca. Morgoth widząc upór książąt powiesił Maedhrosa nad przepaścią na zboczu Thangorodrimu przykuwając jego prawą rękę stalową obręczą do skały. Tymczasem Fingolfin wraz ze swym hufcem przeprawił się przez Cieśninę Lodowej Kry. Gdy hufiec wkroczył do Mithrim, na zachodnim niebie ukazało się Słońce, a Fingolfin kazał rozwinąć sztandary i zadąć w trąby. Tak Noldorowie pożegnali Erę Gwiazd. Wraz z pierwszym wschodem Słońca wojska Morgotha uciekły do Angbandu, a tuż po tym Fingolfin przeszedł przez Dor Daedeloth i zaatakował Angband z takim impetem, że wieżyce Thangorodrimu zatrzęsły się od dźwięku srebrnych trąb. Fingolfin wiedział jednak, że samymi trąbami nie zdobędzie fortecy Morgotha, wycofał się więc w kierunku Mithrimu, spodziewając się, że zastanie tam synów Fëanora. Hufce Fingolfina i Fingona rozbiły obóz po północnej stronie jeziora, natomiast synowie Fëanora przenieśli się dalej na południe. Noldorowie z obozu Fingolfina mieli żal do synów Fëanora za spalenie okrętów. Jednak część elfów z południowego obozu żałowała tamtego czynu i podziwiała męstwo współplemieńców. Klątwa obciążająca Noldorów nie pozwoliła im wykorzystać chwil, gdy Morgoth się wahał a orkowie byli jeszcze oszołomieni pojawieniem się Słońca. Po czasie Morgoth ocknął się z rozmyślań i zaczął wprowadzać w życie swój nowy plan. Mianowicie ze szczytów Gór Żelaznych wypuścił ogromne ilości dymów i pyłów, które przesłoniły Słońce, a opadając zatruły wodę w jeziorze. Wówczas Fingon postanowił na powrót zjednoczyć Noldorów z dwóch obozów. W Valinorze on i Maedhros byli serdecznymi przyjaciółmi, i przyjaźń ta nie wygasła. Wyruszył więc samotnie na poszukiwania przyjaciela. Dotarłszy do zbocza Thangorodrimu zaczął śpiewać pieśń o Valinorze ułożoną przed Noldorów zanim Ci się powaśnili. Maedhros odpowiedział na tą pieśń i dzięki temu Fingon go odnalazł. Syn Fëanora błagał przyjaciela o skrócenie mu tortur i ten już był skłonny to uczynić, lecz ubiegł go Thorondor, najwspanialszy z ptaków. Orzeł uniósł Noldora tak, że ten mógł dosięgnąć Maedhrosa. Lecz obręcz była zbyt mocno przytwierdzona by móc ją oderwać, jedyną szansą uwolnienia Maedhrosa było odrąbanie mu dłoni, co też Fingon uczynił, a Thorondor zaniósł ich obu do Mithrimu. Tam Maedhros wyzdrowiał, a cierpienie zadane na torturach uczyniło go jeszcze groźniejszym wojownikiem. Heroiczny czyn Fingona znacznie wpłynął na załagodzenie stosunków między Noldorami, a Maedhros zrzekł się roszczeń do zwierzchniej władzy królewskiej. W ten sposób spełniła się przepowiednia Mandosa: ród Fëanora został nazwany Wydziedziczonym gdyż stracił nie tylko władzę królewską, lecz i Silmarile. Współpraca Noldorów nie trwała jednak zbyt długo, poróżniła ich opinia o królu Thingolu i żal o faworyzowanie rodu Finarfina. Tak więc Noldorowie rozpierzchli się po Beleriandzie. Dwadzieścia lat później Fingolfin, Król Noldorów wydał wspaniałą ucztę nazwaną później Mereth Aderthad – Ucztą Pojednania. Przybyli wodzowie i podwładni Fingolfina i Finroda, Maedhros i Maglor wraz ze swymi wojownikami z Marchii Wschodniej, Elfy Szare, lud Cirdana oraz Elfy Zielone z Ossiriandu. Lecz Thingol przysłał tylko pozdrowienia za pośrednictwem

Q95 -- 8


Mablunga i Daerona. Elfowie pojednali się wtedy, Noldorowie opanowali mowę Elfów Szarych, a w Beleriandzie zapanowała radość. Trzydzieści lat później Turgon i Fingon rozpoczęli swe wędrówki, podczas których Ulmo zesłał im ostrzeżenie. Przyjaciele często odbywali potem samotne podróże W tych czasach Fingon i jego siostra Galadriela gościli w Doriath. Wtedy też Fingon trafił do Jaskiń nad Narogiem i zaczął tam urządzać podziemne sale i zbrojownie na wzór stolicy Thingola. Fortecę tą nazwał Nargothrondem. W czasie prac zaprzyjaźnił się on z krasnoludami, którzy pomagali mu przy budowie, wtedy też powstał naszyjnik Nauglamir. Turgon nie mógł zapomnieć Tirionu. W rok po jego powrocie do Nevrastu ukazał mu się Ulmo i nakazał, by ten samotnie udał się do doliny Sirionu. Tam dzięki wskazówkom Valara odkrył dolinę Tumladen w Górach Okrężnych. Wrócił więc do Nevrastu gdzie w sekrecie obmyślał plan miasta podobnego do jego ukochanego Tirionu. Gród, który Turgon tam stworzył został nazwany Gondolinem `Ukrytą Skałą` Nieprzyjaciel ośmielony pozornym brakiem czujności wśród Noldorów wysłał swą kolejną armię, która przeprawiła się przez Przełom Sirionu i Szczerbę Maglora. Wymarszowi tej armii towarzyszyły trzęsienia ziemi, a z Gór Żelaznych buchnęły płomienie. Armia została w porę wytropiona i rozbita przez Fingolfina i Maedhrosa, którzy niedobitki orków wycięli w pień na przedpolach Angbandu. Była to Trzecia Bitwa zwana Dagor Aglareb (Bitwa Chwalebna), a stoczona została około 75 roku PE. Noldorscy książęta zacieśnili więzy między sojusznikami, wzmocnili straże i rozpoczęli oblężenie Angbandu, które trwało prawie 400 lat słonecznych. Noldorowie jednak nie mogli zdobyć fortecy Morgotha, ani odzyskać Silmarilów, gdyż Nieprzyjaciel wciąż wystawiał na próbę siły i czujność Elfów. Nigdy też Noldorowie nie okrążyli Angbandu, gdyż uniemożliwiały to Góry Żelazne, tak więc od północy nic nie zagrażało Morgothowi i mógł on rozsyłać szpiegów. Nieprzyjaciel pojmał wtedy też wielu jeńców, od których dowiedział się o niesnaskach wśród swych przeciwników. Niecałe 100 lat po Trzeciej Bitwie Morgoth wysłał kolejną armię. Miała się on udać ku białej północy by dotrzeć na wybrzeże koło fiordu Drengist tą samą drogą, którą Fingolfin poprowadził swój hufiec. Gdyby Morgoth zrealizował swój plan, jego armia wtargnęłaby do Hithlumu niespodziewanie od zachodu. Jednak orkowie zostali wyśledzeni przez Fingona, który zaatakował ich nad fiordem Drengist i zepchnął większość z nich do morza. Morgoth na wiele lat zaniechał ataków na Noldorów, a całą swą uwagę poświęcił opracowaniu skutecznego sposobu pokonania Noldorów, gdyż widział że sami orkowie nie wystarczą. 100 lat później Angband opuścił pierwszy z Urulókich, ognistych smoków Północy – Glaurung, zwany Ojcem Smoków. Jego wzrok tak przeraził Elfów, że ci rozpierzchli się w góry Ered Wethrin i do Dorthonionu, smok zaś siał spustoszenie na polach Ard-galen. Do walki z gadem stanął książę Fingon wraz z konnymi łucznikami. Glaurung nie był jeszcze w pełni opancerzony, nie wytrzymał więc gradu strzał i uciekł z powrotem do Angbandu. Po tej porażce smoka nastał Długi Pokój, trwający prawie 200 lat. Pod osłoną wojsk czuwających na północy Noldorowie rozwinęli swe siedziby oraz wytworzyli wiele pięknych rzeczy. Powstały wtedy Nargothrond i Gondolin. Na równinie Ard-galen wzniesiono wiele umocnień, przy których rozstawiono straże Elfów. W tym samym czasie przebudzili się także ludzie, którzy zawarli przymierze z Noldorami. W niektórych miejscach Noldorowie i Sindarowie stopili się w jeden lud i używali tego samego języka, zachowały się jednak różnice między nimi. Zimą 455 roku pokój został zerwany a oblężenie Angbandu przerwane. Z Thangorodrimu spłynęła rzeka płomieni. Ogień zmienił Ard-galen w pogorzelisko, grzebiąc pod popiołami budowle i ciała tych, którzy nie zdążyli umknąć w góry. Po tym wydarzeniu Ard-galen zaczęto nazywać Anfauglith (Dławiący Pył). Na spopielonej równinie pojawiła się armia orków prowadzona przez Balrogów i dorosłego już Glaurunga. Tak zaczęła się Czwarta Bitwa zwana Dagor Bragollach (Bitwa Nagłego Płomienia), walki rozpoczęły się zimą 455, a zakończyły wiosną 456. Jednak ataki orków nigdy już nie ustały. Najpierw padł Dorthonion, bracia Angrod i Aegnor zginęli, a wraz z nimi poległ Bregolas, głowa rodu Beora. Pierwszy Ród Edainów nigdy nie podniósł się po stratach, których wtedy doznał. Brat Bregolasa, Barahir, walczył dalej na zachód, w pobliżu Przełomu Sirionu. Tam właśnie na bagnach Serech uratował życie Finrodowi, który w podzięce i jako przypieczętowanie przyjaźni dał mu w darze pierścień, zwany później pierścieniem Barahira. Armia Nieprzyjaciela zdobyła Szczerbę Maglora. Wkrótce padły wszystkie twierdze oprócz fortecy Maedhrosa w Himring, Minas Tirith i górskich fortów w Ered Wethrin. Jeźdźcy ludu Fëanora zostali rozgromieni

Q95 -- 9


na równinie Lothlann, gdzie pojawił się Glaurung pustosząc ziemie między odnogami Gelionu. Maglorowi udało

się jednak wycofać i dotrzeć do Himring, gdzie przyłączył się do Maedhrosa. Wojska Morgotha zdobyły przełęcz Aglon, ale walczący tam Celegorm i Curufin zdołali przedostać się do Nargothrondu. Wojska orków zdobyły twierdzę na Górze Rerir, zajęły także Thargelion. Ich oddziały rozlały się po wschodnim Beleriandzie. Caranthir uciekł na południe i dołączył do Amroda i Amrasa, którzy budowali wzmocnienia na Amon Ereb. Fingolfin z trudem zdołał obronić swoje twierdze, dzięki czemu siły Nieprzyjaciela nie zdołały wkroczyć do Hithlum. Gdy Fingolfin dowiedział się jak wielką klęskę ponieśli Noldorowie, pognał do Angbandu gdzie wyzwał na pojedynek Morgotha. Ten bardzo niechętnie zgodził się na walkę z Najwyższym Królem Noldorów, nie mógł jednak odmówić wyzwaniu rzuconemu w obecności orków. Fingolfin zręcznie uskakiwał przed ciosami Grondu – Młota Podziemnego Świata, siedem razy ranił Czarnego Władcę. W końcu jednak zmęczony potknął się o wyrwaną Grondem ziemię i upadł u stóp wroga, ten zaś postawił na jego szyi lewą nogę. Fingolfin ostatnim wysiłkiem ciął swym Ringiem stopę Morgotha, a jego czarna dymiąca krew wypełniła jamy wyszczerbione przez Gronda. Tak zginął najdumniejszy i najpotężniejszy z dawnych Królów Elfów. Morgoth zmiażdżył jego ciało i chciał rzucić je swym wilkom, lecz Thorondor, Król Orłów, wyrwał je Czarnemu Władcy i zaniósł na szczyt nad ukrytą doliną Gondolin. Morgoth zawsze już kulał, a rany zadanie przez Fingolfina nigdy nie przestały go boleć, na twarzy zaś pozostała mu szrama od szponów Thorondora. Skutki tej bitwy były bardzo dotkliwe: przerwane zostało oblężenie Angbandu, zginął Fingolfin, a Beleriand stanął otworem przed Morgothem, i tylko nieliczne fortece zdołały mu się oprzeć. Piąta, najtragiczniejsza Bitwa o Beleriand zwana Nirnaeth Arnoediad (Bitwa Nieprzeliczonych Łez), rozpoczęła się latem 473 roku. Została stoczona na równinie Anfauglith pomiędzy Ligą Maedhrosa a armią Morgotha prowadzoną przez Wodza Balrogów Gothmoga i Glaurunga – Ojca Smoków. Liga Maedhrosa ta była przymierzem, mającym na celu pokonanie Morgotha. W skład Ligi weszli głównie Noldorowie z Hithlum i Edainowie Trzeciego Domu, swą pomoc ofiarowali również krasnoludowie. Nie przystąpili do niej natomiast Orodreth z Nargothrondu i Thingol z Doriath. Po czynach Berena i Lúthien, Maedhros zachęcony tym, iż Morgoth nie jest nietykalny wyprawił swe wojska i odbił Dorthonion. Ostrzegło to Morgotha, który zaczął zbrojenia, a także wysłał licznych szpiegów i zdrajców, których działania znacząco odbiły się na przebiegu dalszych walk. Gdy Maedhros zebrał wszystkie siły postanowił zaatakować Angband od wschodu i od zachodu równocześnie. Zamierzał przemaszerować przez Anfauglith pod rozwiniętymi sztandarami. Liczył na to, że armia Morgotha wyjdzie w pole i wtedy z przełęczy Hithlumu zejdą wojska Fingona i nieprzyjaciel znajdzie się w potrzasku. Sygnałem dla Fingona miał być blask ogromnego ognia rozpalonego w Dothonionie. Na wschodzie zgromadzili się elfowie i ludzie z Himring pod wodzą Maedhrosa, a także z Amon Ereb pod wodzą Caranthira i Uldora oraz Krasnoludowie. Na zachodzie zebrali się elfowie i ludzie z Hithlum pod wodzą Fingona, ludzie z Dor-lominu dowodzeni przez Huora i Hurina, elfowie z Falas, ludzie z Brethilu, mały oddział z Nargothrondu pod wodzą Gwindona i tylko dwóch elfów z Menegroth. Jednak plan Maedhrosa spełzł na niczym, gdyż Morgoth uprzedzony przez swych szpiegów o jego planach, zaatakował zachodnie skrzydło dowodzone przez Fingona. Dodatkowo Morgoth posłużył się prowokacją, mianowicie orkowie przywlekli znajdującego się w niewoli, oślepionego Gelmira - elfa z Nargothrondu i na oczach wszystkich okaleczyli go obcinając mu nogi i ręce, a na koniec zamordowali. Na ten widok Gwindor, brat Gelmira, zaślepiony gniewem, wpadł w furię i bez rozkazu rzucił się na wrogów. Za nim podążyło też wielu jeźdźców, tak więc linia obrony została złamana. Oddziały rozbiły orków i poprzez równinę Anfauglith dotarły pod Angband. Na to właśnie liczył Morgoth, w czwarty dzień wojny Czarny Nieprzyjaciel zatrzasnął pułapkę, wypuszczając przez ukrytą bramę w Thangorodrim wielką armię. Ze wszystkich stron pojawiły się nagle liczne wojska orków, które przystąpiły do kontrataku. W trakcie dwudniowego odwrotu, Fingon poniósł duże straty, w jego tylnej straży z złożonej z Haladinów dowodzonych przez Haldira poległo większość ludzi z Brethilu. Drugiego dnia wieczorem, Fingon został okrążony przez orków. Po całonocnej walce z odsieczą przybył Turgon na czele dziesięciotysięcznej armii, przerwał on pierścień orków i wsparł Fingona. Wschodnia część armii pod wodzą Maedhrosa przybyła pięć dni za późno, na skutek fałszywego raportu o zdradzie. Było to skutkiem działań szpiegów i zdrajców wysłanych przez Morgotha. Zależało im na opóźnieniu marszu, by armie się nie połączyły. Maedhros zamierzał zgodnie z planem zaatakować orków od tyłu i połączyć obie armie Ligi. Nie stało się tak jednak, gdyż na jego drodze stanęła armia wypuszczona z Angbandu pod wodzą Glaurunga i Gothmoga. Mimo tego, iż plan Maedhrosa nie został zrealizowany, Liga miała szansę wyjść zwycięsko

Q95 -- 10


z tych walk. Dały jednak o sobie znać knowania Morgotha, który przekupił część ludzi walczących pod sztandarami Fingona. Zdrajca, Ulfang, znienacka zaatakował tyły armii wschodniej dowodzonej przez Maedhrosa,

jednocześnie prawe skrzydło zaatakowali Easterlingowie. Zaatakowana z trzech stron armia została rozbita. Dzięki odwadze krasnoludów z Belegostu i ich władcy Azaghala, który poświęcił życie by wstrzymać Glaurunga, wojska Ligi zdołały przedrzeć się do Ossiriandu. Na zachodzie Turgon nie zdołał powstrzymać Gothmoga, którego wojsko otoczyło i rozgromiło armię Fingona. Tak oto z ręki Wodza Balrogów zginął Najwyższy Król Noldorów. Hurin zdołał namówić Turgona do odwrotu i zachowania tajemnicy położenia Gondolinu. Huor i Hurin wraz z ludźmi z Dor-lomin sformowali żywy mur przez Moczary Serech, by osłonić odwrót wojsk Turgona. Wszyscy oni polegli, tak że na polu walki został jedynie Hurin. Samotny wojownik zabił jeszcze siedemdziesięciu wrogów, i siedemdziesiąt razy zakrzyknął: Aure entuluva! Przyjdzie znów dzień! W końcu padł pod naporem sił wroga, a Gothmog pojmał go i zawlókł do Angbandu. Tak zakończyła się Piąta Bitwa o Beleriand. Królestwo Fingona upadło, synowie Fëanora zostali rozproszeni, przymierze Elfów rozpadło się, ich siły zbrojne zostały rozwiązane. Po całej Północy szaleli orkowie i wilki. Morgoth odniósł ten sukces w swój ulubiony sposób, za pomocą intryg i knowań. W rok później przystanie Brithombar i Eglarest legły w gruzach pod naporem hord Morgotha. Większość ludu Cirdana poległa lub dostała się do niewoli. Wszystkie wyżyny oprócz Gondolinu i otaczających go szczytów zostały zajęte przez Morgotha. Nietknięty pozostał tylko Doriath chroniony przez Obręcz Meliany oraz Nargothrond. Po tej serii Bitew o Beleriand w 583 doszło do Trzeciej Bitwy Potęg, kiedy Valarowie zniecierpliwieni niegodziwością Morgotha wyruszyli przeciwko niemu. Przyczyn tych bitew należy szukać w odległych czasach, jeszcze przed przybyciem Pierworodnych do Amanu. Gdy Quendi przebudzili się na brzegu jeziora Cuivienen, Melkor napadał na nich, uprowadzał i straszył. Jeńców upodlił zaś do tego stopnia, iż stworzył nową rasę – orków. Gdy Valarowie dowiedzieli się o przebudzeniu Pierworodnych i o poczynaniach Melkora wyruszyli do Śródziemia, gdzie odbyła się Druga Bitwa Potęg. Melkor został pokonany, pojmany i uwięziony na 300 lat. Po tych wydarzeniach Valarowie zaprosili Quendich do Amanu. Po upłynięciu 300 lat, Melkor otrzymał łaskę i został uwolniony. Znienawidził on jednak Eldarów i pozostałe Elfy, obwiniając ich o to, że byli powodem zbrojnego wystąpienia Valarów. Postanowił więc obrócić Eldarów przeciwko Valarom. Vanyarowie byli zbyt nieufni, a Telerich Melkor lekceważył. Skupił się na Noldorach. Jednym z najznamienitszych Noldorów był Fëanor, najstarszy syn Finwego. Całym sercem nienawidził on Melkora i jako pierwszy przezwał go Morgothem. Fëanor był porywczy i stały, rzadko zmieniał zdanie. Noldor długo zastanawiał się jak zachować świtało Dwóch Drzew, w końcu stworzył trzy klejnoty – Silmarile, najpiękniejsze dzieło rąk Dzieci Ilúvatara. Pogrążony w wewnętrznym mroku Morgoth zapragnął posiąść te klejnoty. Zaczął więc buntować Noldorów przeciw Valarom, rozgłaszając że Ci przywiedli Eldarów do Amanu z zazdrości. Wielu uwierzyło tym słowom, pośród nich był również Fëanor. Stosunki między Fëanorem a jego bratem pogorszyły się do tego stopnia, że Valarowie uznali Fëanora za wichrzyciela i skazali na 12 lat wygnania, na które dobrowolnie udali się też jego synowie i Finwe. Wiele lat później Fëanor i Fingolfin pogodzili się, lecz w tym samym czasie Melkor wraz z Ungoliantą zniszczyli Dwa Drzewa, a następnie Melkor zabił Finwego i wykradł Silmarile. Fëanor przeklął i Morgotha i Valarów. Następnie on i jego synowie złożyli straszliwą przysięgę, która nałożyła na jego ród klątwę. Przysięga Fëanora wiązała jego synów, którzy po śmierci ojca nie mogli zaniechać walk z Morgothem. Była to kolejna przyczyna wojen pomiędzy Noldorami i Morgothem. Klątwa, którą ściągnęli na siebie synowie Fëanora, miała znaczący wpływ na przebieg wydarzeń w Pierwszej Erze. Wpłynęła on nie tylko na stosunki z Morgothem, lecz w późniejszym czasie poróżniła Noldorów z ludu Fëanora z innymi szczepami Elfów. Była przyczyną niesnasek z Thingolem. Przyczyniała się do zrywania sojuszy, wpłynęła na porażkę i rozpad Ligi Maedhrosa. Gdyby Noldorowie nie byli obciążeni klątwą i nie byliby pogrążeni w cieniu wydarzeń z Alqualonde, losy Śródziemia potoczyłyby się zupełnie inaczej. Przysięga Fëanora zmieniła oblicze Śródziemia. Prócz Pierwszej Bitwy o Beleriand, wszystkie pozostałe toczyły się ze względu na chęć posiadania Silmarilów. Zarówno Noldorowie jak i Morgoth zapłacili za to straszliwą cenę. Tak więc klejnoty, które miały przynieść radość Dzieciom Ilúvatara, stały się przyczyną ich cierpień.

Q95 -- 11


SALA KOMINKOWA czyli artystyczne wytwory Członków Bractwa __________________________________________

Sen Duszy jej gaśnie słodki kwiat Rozgląda się teraz, prawdziwie patrzy na świat Robi to, co niegdyś uważała za stracone Zanim jej ciało zostanie w nicość pogrążone Gdzie zaginęły Anioły a tamtych pokoleń? Boisz się?-pytam-Ja także się boję... Gdzie duch co swym pięknem uspokajał sny? Gdzie podziały się tamte cudowne dni... Ten duch, co swym pięknem gasi spojrzenia Który piękne ciała, w martwe głazy zmienia Jej oczy, jakże mgliste, niezmienione czasem Niedługo niebiańskim podążą już lasem Ręką uciskam jej dłoń nieskażoną Tak strasznie przez Boga doświadczoną Oczy jej przysłania straszna mgła Nie bój się, kochanie, to tylko ja... Isril 2005-06-10

Q95 -- 12


Silivren Potęga wroga wzrosła.... Nadzieje wraz z litrami krwi wyniosła... Nie było ratunku... Ale była trwoga Gdy z minuty na minute Rozsiewała się armia wroga Wzywaliśmy pomocy Ale późno w nocy Nadzieja nas opuściła .... Krew ją z nas obmyła Gdy gwiazdy przygasły I nastał brzask Obudził mnie ludzi wrzask Spojrzałem w górę I oniemiałem Boginię piękną przed sobą ujrzałem Miała białe skrzydła i suknię białą Łuk wielki opierał się o jej rączkę małą Przez ramię kołczan strzał przewieszony Łuk włosów diademem przyozdobiony Podeszła do mnie ... Uklękła Coś wyszeptała... Biała mgła mnie całego okryła... Gdy opadła ... Niczego już nie było... Jak sen szybko się skończyło... Ale gdzie ten ból ostry Gdzie jest pieczenie Moja pierś zraniona Podtrzmywana przez rzemień Wraz z mgłą opadła rana boląca Nadzieja przyszła późno Lecz piękna i uzdawiająca Wstałem....zobaczyłem... Niobiosa się otworzyły Setki aniołów na pomoc przybyły A na ich czele... Ona... Silivren miała wypisane na ręce U jej stóp ofiarowałem włócznię w podzięce... Spojrzała ma mnie... Podziekowała... Skrzydła złożyła... I z mojego życia na zawsze się ulotniła... Isril

Q95 -- 13


Opowieść przesilenia zimowego __________________

Żył kiedyś w Eregionie elficki kowal imieniem Súlemir. Był on niezwykle utalentowanym rzemieślnikiem, potrafił wytwarzać niezwykłe dzieła sztuki jubilerskiej, jak na Noldora przystało. Jednak nawet pośród Noldorów z Eregionu wyróżniał się niezwykłym talentem. Niegdyś należał on do Gwaith-iMírdain, lecz po pewnych incydentach związanych z pierścieniami musiał z tej organizacji wystąpić. Poprzysiągł wtedy, że nigdy więcej nie wykuje pierścienia żadnego pokroju i mocy. Czasy stały się ciężkie. Súlemir stał się odludkiem, nie rozmawiał z nikim, sam żył w starej chacie tuż przy kuźni, która od dawna stała nieruszona. Działo się to zimą roku 1542 Drugiej Ery. Jak co wieczór Súlemir przeglądał sprzęt służący do kucia. Dawno nie miał już żadnego klienta, na co wiecznie narzekał, choć nie powinien, gdyż sam sobie zapewniał ten los odsyłając pomniejszych klientów precz. Także tego wieczora, a było to w przeddzień przesilenia zimowego, przeglądał sprzęt i jak zwykle narzekał na brak klientów. Nagle dał się słychać stukot butów na zewnątrz i pukanie do drzwi. - Wejść! - donośnym tonem rzekł Súlemir. Do kuźni wszedł młody elf ubrany dosyć ubogo. Nie wyglądał na bogatego. Wręcz przeciwnie, był on bardzo biedny, ale chciał się ożenić z piękną elfką, choć także niskiego stanu. - Przyszedłem, Panie, by prosić Cię o wykucie dla mojej narzeczonej pierścienia zaręczynowego. Na słowa te Súlemir wzdrygnął się i zdenerwowany rzucił tylko słów kilka o tym, że dla biedaków nie pracuje i by nędznik sobie poszedł. Po prawdzie elf ten pracować nie musiał wcale. Súlemir miał dużo pieniędzy zachowanych z czasów, gdy był wiodącym kowalem i pracował razem ze swoim przyjacielem, Nárahwestem. Teraz jednak jego przyjaciel nie żył z powodu wojen prowadzonych z wrogiem na Wschodzie. Gdy biedny elf wyszedł, czy może prędzej wyleciał z kuźni, Súlemir odczekał parę minut i wyszedł także na zewnątrz by przejść do chaty. Tego wieczora padał gęsty śnieg. Wszak zima miała się ku swemu zenitowi. Mróz nie był duży, gdyż za tamtych dni jeszcze w Śródziemiu zimy nie były tak nieprzyjazne elfom jak i ludziom. Elf przeszedł szybko po śniegu i wpadł do chaty. Wewnątrz było pusto i cicho. Wkoło znajdowały się puste regały i stoły całe zakurzone i pokryte pajęczynami. Súlemir podszedł do kominka, jedynego chyba używanego elementu domu i dorzucił do ognia. Usiadł na łóżku i zdjął z siebie ubrania. Ułożył się w łóżku i patrząc za okno na zewnątrz, gdzie szalała śnieżyca, pomyślał: „Pierścienie... bzdura” i zamknął oczy by zasnąć. Nie dane było mu jednak usnąć. Nagle rozległo się głośne i mocne łomotanie o drzwi. Wstał i szybko założył co było pod ręką. Wyjrzał przez okno na zewnątrz i zobaczył, że na zewnątrz stoi jakiś zakryty ciemnym płaszczem człowiek. - Odejdź! - krzyknął głośno przez drzwi i ruszył z powrotem ku łóżku. Pukanie do drzwi ponowiło się jednak. Zniecierpliwiony elf podszedł do drzwi i już miał je otworzyć, gdy nagle rozsypały się one w drzazgi z hukiem. Zaskoczony sytuacją obserwował mężczyznę dużej postury i szlachetnych rysów twarzy, który wkroczył do jego chaty. Mężczyzna usiadł w starym, zakurzonym fotelu i uśmiechnął się lekko do elfa. - Przybywam... - zaczął cicho. - By prosić cię o wykucie pierścienia, Elfie. - Nie kuję pierścieni – zmarszczył brwi elf. - Ten pierścień wykujesz, mistrzu pierścieni. Słyszałem, że nie ma lepszego rzemieślnika nad ciebie Súlemirze. - mężczyzna łagodnym głosem kontynuował swoją wypowiedź. - Potrzebuję byś wykuł pierścień, który pomoże mi bardzo w prowadzeniu walk na południu. Dam ci wytyczne co do tego jak będzie to wyglądało, a ty wykonasz tę pracę dla mnie. Zapłacę ile zechcesz, a może dam ci więcej. Wiem jak bardzo nienawidzisz swego plemienia za to, że odepchnęli cię od pracy przy Pierścieniach Władzy. Dlatego ja tobie teraz pomogę odzyskać siły i moc. Czy zgadzasz się?

Q95 -- 14


Súlemir spojrzał na niego podejrzliwie. Nie podobało mu się to, choć bardzo nienawidził swoich pobratymców, którzy wykorzystali go do stworzenia pierścieni, które potem okrzyknęli słabymi i nic nie wartymi. - Nie zgadzam się. Nie zależy mi na tym wszystkim już – westchnął i podszedł do ognia. - Głupiś jest Súlermirze – zaczął groźnie gość. - Ale skoro tak bardzo nie chcesz to przekonasz się. Przyjdą do ciebie trzy zjawy, które pokażą ci twoje życie, takim jakie było, jakie jest i jakie będzie, jeżeli się zgodzisz na moją propozycję. Súlemir chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdołał. Poczuł jak jego oczy mimowolnie same się zamykają i zemdlał upadając z hukiem na ziemię. Tak na prawdę nie wiedział ile czasu minęło od wydarzenia w chacie. Obudził się na ziemi, drzwi były zamknięte, całe i niezarysowane nawet. Bardzo go to zaskoczyło. Łagodny promień słońca padał na jego twarz gdy otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła. W pomieszczeniu nie było śladu gościa z nocy. - Musiałem lunatykować – zaśmiał się drwiąco sam z siebie. Gdy wstał by pościelić łóżko odkrył, że ktoś na nim siedzi i od razu wiedział kto. Był to Nárahwest, przyjaciel z jego dawnych lat. - Co ty tutaj robisz? Przyjaciel nie odzywał się. Wstał z łóżka i otworzył okno. Ręką wskazał by elf podszedł do okna, co też Súlemir uczynił. Dostrzegł na zewnątrz dzieci bawiące się śnieżkami i lepiące bałwana. Nagle zobaczył po prawej stronie jakąś kuźnię. Ależ tak! To był on, wiele lat temu, gdy chciał wykuć najcudowniejsze pierścienie. Rozmawiał z Kelebrimborem o wspólnym tworzeniu pierścieni, lecz Kelebrimbor odrzucił jego propozycję, stwierdzając, że jego pierścienie są nazbyt przesączone pychą i chęcią władania wszystkim. Súlemir nie zgadzał się z nim, włożył w tworzenie swoich pierścieni wiele sił, lecz nigdy nie pragnął niczego złego dla nikogo. Gdy obserwował sam siebie i moment, w którym Kelebrimbor odmawia mu udziału w tworzeniu Pierścieni, zawrzał gniewem. Wyskoczył przez okno na zewnątrz i rzucił się na Kelebrimbora, lecz w tym momencie przeleciał przez niego na wylot. - To tylko przeszłość, którą możesz obserwować. Nie możesz jej zmienić – spokojny glos przyjaciela rozległ się z tyłu. Súlemir spojrzał jeszcze raz na Kelebrimbora. Wiele by dał by mu udowodnić, że nie miał racji, że potrafi stworzyć wspaniały, pełny cudownej mocy pierścień. Nawet potężniejszy od ukrytych Trzech Pierścieni. Zaraz jednak zrozumiał, że nie będzie już mógł tego zrobić i zdenerwowany wrócił do domu. - Możesz nadal udowodnić, że miałeś rację – spokojny głos przyjaciela znowu wzbił się w powietrze – wystarczy, że stworzysz pierścień dla twojego klienta, który cię wczoraj odwiedził. Súlemir spojrzał na niego zaskoczony. Więc to jednak nie był sen – pomyślał i począł się zastanawiać. Nie był pewien czy na pewno chce znowu tworzyć pierścienie. W końcu przez tak wiele lat już nie utworzył żadnego z nich. Czy byłby w stanie tego zrobić? Nie! Na pewno nie byłby. Nie ma tyle sił. - Odejdź oszuście. Nie jesteś moim przyjacielem, on wiedziałby, że tego nie uczynię, nie potrafię już. - wściekłym, warczącym głosem krzyknął na Nárahwesta. - Nie wiesz co tracisz przyjacielu, ale jeżeli nie to ci pomoże to spojrzysz na to co jest teraz i zrozumiesz. Wtedy zjawa znikła, a Súlemir znowu zasnął. Obudził się w jakiś czas potem, znowu nie wiedząc ile czasu minęło. Na zewnątrz było ciemno. Dostrzegł jednak, że w pomieszczeniu siedzi ubogi chłopak, który przyszedł do niego poprzedniego wieczora prosić o pierścień. Równie milcząco co Nárahwest zeszłej nocy podszedł do okna i pokazał mu coś za nim. Na zewnątrz było ciemno, ale Súlemir widział wyraźnie, że stoi przy kuźni i bawi się młotem. Przed nim leży kawałek metalu, który ma rozgnieść i ukształtować na kolejną zwykłą podkowę. Wyraźnie był zdenerwowany. Súlemir stojąc przy oknie spojrzał na siebie samego. Jego własna mina bardzo mu się nie podobała. Wiedział, że stać go na wiele rzeczy, ale pieniędzy tych tknąć nie mógł, bo obiecał to swojemu przyjacielowi, gdy ten ruszał na wojnę. Mógł je ruszyć dopiero, gdy tamten wróci z wojny. Súlemir wiedział, że przyjaciel jego zginął, lecz wierzył, że kiedyś wróci zza morza by dotrzymać obietnicy. Dlatego też żył samotnie i tylko gdy był przyciśnięty do muru decydował się pracować za byle grosze, ale przyjmował te pieniądze z miną osoby, która gardzi tymi pieniędzmi. Nigdy nie przyznał się, że potrzebował ich tak bardzo.

Q95 -- 15


Ból ścisnął jego serce, gdy to widział. Odwrócił mimowolnie wzrok i spojrzał wtedy na biedaka. - Widzisz jak to jest? My przychodzimy do ciebie, a ty nigdy nie chcesz pomóc, a gdy ktoś wyciąga do ciebie rękę nie chcesz jej przyjąć – przemówił powoli i cicho młody elf - Zatem uważasz, że powinienem się zgodzić na wyrób tego pierścienia? Przecież nie mam tylu sił. - Owszem... masz... - zaprzeczył mu chłopak. - A on ci godziwie za to zapłaci, nie będziesz się musiał niczym martwić, będziesz żył w spokoju, a wszystko czego zapragniesz będzie twoje. Jeżeli nie wierzysz, sam to zobacz, gdy przyjdzie następny gość. Súlemir spoglądając nadal na chłopaka począł się zastanawiać. Nagle zrozumiał, że miałby siły stworzyć tak piękny pierścień. Poczuł jak jego wewnętrzny płomień Eldara rozpala się na nowo do tworzenia. Ujrzał doskonale złoty, piękny pierścień, którzy chciał wykuć. Gdy ocknął się z tej wizji, zobaczył, że chłopca nie ma. Zamiast niego stał ów Gość, który nawiedził go poprzedniej nocy. - Czy zatem wykujesz mi pierścień? - spojrzał na Súlemira i czekał odpowiedzi. - A co mi z tego przyjdzie? - zapytał chytrze elf i popatrzył pewnym wzrokiem na mężczyznę o nader pięknej twarzy. Chciał zrobić pierścień, ale chciał też wiedzieć, co mu z tego przyjdzie, czy jego los polepszy się. Gość podszedł do okna i ukazał mu wizję. Súlemir wykuwał potężny pierścień. Spod jego młota leciały liczne iskry różnych kolorów. Pierścień cały świecił, a gdy skończył zobaczył, że jest on piękny. Uśmiechał się na widok swojego arcydzieła. Gość wyszedł przez okno i pochwycił pierścień z rąk kowala. Założył go na palec i urósł w oczach. Súlemir lekko się wystraszył, jednak dostrzegł wtedy, jak stoi na szczycie góry opodal jego kuźni a wkoło zbierają się elfowie Eriadoru i składają mu hołd, zobaczył jak sam Kelebrimbor błaga go o przebaczenie, za niedocenienie dawnymi dniami. Súlemir uśmiechnął się na ten widok i zapragnął tego wszystkiego. Wtedy jednak jego oczy zerknęły dalej niż sam Gość pragnął. Dostrzegł Czarnego Władcę w olbrzymiej fortecy noszącego ów pierścień. Stał on na czele olbrzymiego czarnego morza, które zalewało białe miasta. Súlemir, dostrzegł, że jest to piękne miasto pełne wysokich ludzi, których w życiu niewielu widział. Zrozumiał wtedy wszystko i przejrzał Gościa na wylot. - Odejdź Panie Darów, bo rozpoznałem cię. Nie stworzę ci Pierścienia, który zawładnie innymi. Nie wykorzystasz mnie tak. - Krzyknął głośno i odsunął się od okna. Mężczyzna o pięknej przedtem twarzy wszedł z powrotem. Jego oblicze wywołało olbrzymi strach u Noldora, lecz ten nie ugiął się. - Nie stworzę tego, czego tak bardzo pragniesz. Nigdy! - krzyknął znowu. Potężny wojownik podszedł do niego i wyjął miecz. Spojrzał na elfa zmiażdżonego jego potęgą. - Zatem zginiesz Súlemirze. - po czym dźgnął go mieczem, który choć nie zadał mu żadnej rany przebił mu serce. Tak właśnie umarł Súlemir. Nikt nigdy nie dowiedział się jak zmarł. Wszyscy myśleli, że umarł przez swoją pychę i życie w odosobnieniu. Tak na prawdę jednak Súlemir uratował Śródziemie, bo nie tworząc Pierścienia zmusił Saurona do stworzenia go przez niego samego i włożenia w niego własnych sił, przez co okazał się pierścień ten potem jego słabym punktem. Oczywiście tylko wtedy, gdyby Pierścienia udałoby się pozbyć, ale o tym mówi inna historia. W ten jednak sposób Súlemir pozostał w pamięci Eldarów jako postać zła, lecz tylko potężni władcy zachodu i Quendi żyjący z nimi wiedzą, że przechadza się on teraz po Tirionie ze swym przyjacielem i znowu tworzy piękne arcydzieła. Ivellios Mirimafëa

Q95 -- 16


RECENZJE ________________ “Prawda jest taka, że wypluły go gwiazdy” Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" Grzędowicz to czarodziej słowa i wirtuoz nastroju. Piszę to z pełnym przekonaniem. To człowiek obdarzony niezwykłą wyobraźnią, wyobraźnią, którą potrafi tak przelać na papier by zachęcić czytelnika do zapoznania się z jej tworami. Mimo swej objętości (pół tysiąca stron) Pana Lodowego Ogrodu nie można przeczytać inaczej niż w jeden dzień, i nie jest to wielkim wyczynem gdyż dobrze się go czyta. Przez tę lekturę całkiem znienawidziłam wydawanie książek w tomach, bo znów będę czekać na ciąg dalszy... Pół tysiąca stron – to dużo czy mało? To zależy od zawartości, powiecie. I słusznie. Otwieramy więc najnowszą powieść Grzędowicza... Upiorna szarość deszczowego poranka, tonąca w lepkiej, zimnej i przerażającej mgle. W mlecznych kłębach wilgotnego oparu kłębią się oniryczne zjawy rodem z koszmarów albo z tryptyków Hieronima Boscha. Cudaczne potwory o ciałach niemożliwych do opisania. Nieludzkie istoty, odrażające zwierzęta, bezkształtne wizje. I te przenikające do szpiku kości krzyki... Obce niebo usiane tysiącem gwiazd w nieznanych konstelacjach. Chmury, z których bez ustanku pada zimny deszcz... Albo – w innym miejscu – świecące bezlitosne słońce. Żar lejący się z nieba. Istoty umierające z pragnienia... I ludzie. Właściwie: obca, człekokształtna inteligencja. Nawet podobna do homo sapiens. Mimo wszystko obca. Straszliwie. Etap rozwoju? Wczesne średniowiecze, jak się wydaje... Teraz ja poruszę waszą wyobraźnię... wyobraźcie sobie że pewnego roku ludzie odkrywają planetę zamieszkaną przez najprawdziwszych Obcych... Że opanowali ponaddźwiękowe podróżowanie po Wszechświecie... Że z hasłem "nieingerencji w mniej rozwiniętą kulturę człekokształtną" lecą na tą planetę jako obserwatorzy... Okazuje się jednak, że na Midgaardzie (planeta o której mowa) wszystkie elektroniczne urządzenia przestają działać. Zostają tam więc wysłani ludzie którzy mają obserwować życie i zwyczaje Obcych. Jakimś cudem naukowcy lądują... i urywa się z nimi kontakt. Rescue team jest jednoosobowy. Ale za to jaki! Vuko ‘Nitj’sefni’ Drakkainen przeszedł kurs wszystkich sztuk walki, jakie zna świat. Survival opanowany do perfekcji.Nie zapominajmy też o cyfralu w głowie – to specjalny, żywy wszczep modyfikujący kilka słabszych punktów ludzkiego ciała i psychiki (nazywany jest czasem pasożytniczym aniołem stróżem). W wyposażeniu Drakkainena oczywiście brak elektroniki i nowoczesnej broni. Musi mu wystarczyć miecz ze stopu metali, zbroja nieco lżejsza niż "tradycyjne" i kilka pomniejszych udogodnień. Obcy w obcym kraju. Obcy na obcej planecie. Zdany tylko na siebie i skąpe informacje, jakie udało się zebrać ludziom. Na domiar złego, jest całkiem możliwe, że na planecie występuje... magia.

Q95 -- 17


Mam problem i nie wiem jak to napisać, ale... nie znalazłam żadnych mankamentów tej powieści, żadnych potknięć, rażących błędów czy słabych punktów. Nic, po prostu NIC... Jestem pod wielkim wrażeniem tego z czym się zetknęłam i zamiast was męczyć lekturą tej recenzji wolałabym wysłać was do księgarń po zakup tej pozycji. Chcecie fantastyki? Proszę bardzo. Chcecie grozy, która rzuca na kolana? Proszę bardzo. A może klimaty fantasy? Ależ proszę bardzo! Pan Lodowego Ogrodu zawiera w sobie dokładnie wszystko to, co określa się mianem „kanonu” fantastyki. A więc obce planety, modyfikujące ludzi nowoczesne wszczepy, krwawe jatki zakutych w zbroje mięśniaków, przerażające potwory, zaginione cywilizacje, obce lądy, magię, misję (quest) do wykonania. Rozmach przerażającej wizji obcej planety i pomysły, którymi raczy nas Grzędowicz to mieszanka oryginalności i ogranych schematów – to wszystko jest tak niesamowite, że po prostu brakuje mi słów. Absolutna perfekcja autora w budowaniu nastroju zwala z nóg. Czuję, że żadne słowo nie zostało tutaj postawione przypadkowo. Ten klimat... Sposób, w jaki Grzędowicz włada słowem pisanym, w jaki tworzy nastrój, w jaki przyciąga do kartek książki... widzę to, ale nie rozumiem. PERFEKCJA. To jest nie do pojęcia. Znalazłyby się oczywiście sposoby by książkę tą skrytykować, lecz w trakcie lektury myśli te ulatują. Fabuła jest zarysowana w sposób zapierający dech w piersiach. Każde zdanie napisane zgodnie z najlepszymi regułami pisarskimi. Zdania są zgrabne i szybko przemykają przed naszymi oczyma. Niektóre sceny dramatyczne na trwałe lokują się w psychice czytelnika i nie można się ich pozbyć. Dopiero gdy pierwszy szok minie można się zorientować, że w gruncie rzeczy książka jest prosta, nie odkrywa żadnych wielkich tajemnic. Fabuła jest prosta, świat mniej skomplikowany niż się początkowo wydaje. Dzięki sile wyrazu oraz doskonałemu warsztatowi otrzymujemy książkę, która nie jest fabularnie wybitna, nie zmusza do przemyśleń, ale za to - jak to się czyta!!! Ja nie polecam Pana Lodowego Ogrodu, ja wam każę go przeczytać. Obok takiej lektury nie można przejść obojętnie. Od dawna nie czytałam tak świetnej polskiej fantastyki. Wtórność niektórych pomysłów nie ma tu znaczenia, liczy się słowo, siła wyrazu, oddziaływanie na psychikę poprzez koszmarne wizje rodem z Boscha. Jestem jednak pełna obaw, w jaką stronę pójdzie tom II. Zakończenie tomu I nie napawa mnie optymizmem, prawdę powiedziawszy w drugim tomie może zdarzyć się wszystko i autor może się zagalopować. Cóż, to najwyraźniej furtka dla jego bogatej wyobraźni. Czekam z niecierpliwością.

Two Towers – Complete Recordings Jaki na prawdę jest ten album? W drugiej połowie listopada w sklepach pojawiło się kolejne wydanie muzyki do “Władcy Pierścieni”. Jest to kontynuacja serii albumów tworzonych głównie dla zagorzałych fanów filmu, ale także dla każdego, kto pokochał jedynie ścieżkę dźwiękową z tej produkcji. “The Two Towers – the Complete Recordings” to druga część rozszerzonej ścieżki dźwiękowej do filmu. Muzyka została skomponowana ponownie przez Howarda Shore'a, który użył do tego celu już poprzednie utwory, zmieniając niektóre ich fragmenty lub dodając nowe elementy. Mamy także całkiem nowe kawałki, niektóre naprawdę ciekawe i przyjemne dla ucha. Co idzie za nowym skomponowaniem muzyki, została ona także zupełnie od nowa nagrana, więc chociaż spotykamy się tutaj z tą samą muzyką, to nie jest to kopia wersji podstawowej. Sama muzyka została bardzo wzbogacona o nowe elementy, ale nie można większości z niej nazwać nową. Niestety widać lekki wpływ muzyki z pierwszej części (FOTR CR). O ile na podstawowej ścieżce dźwiękowej praktycznie oderwano się od stylu muzyki jaki spotykaliśmy w “Drużynie Pierścienia”, to w CR widać wyraźny wpływ pierwszej rozszerzonej wersji FOTR na TTT.

Q95 -- 18


Często można dostrzec powtarzające się elementy muzyczne, które bardzo kojarzą się z pierwszą częścią. Nadal brakuje nam motywów Rohanu, a co za tym idzie skrzypiec, które oczarowały wielu fanów. Oczywiście na obronę takiego postępowania można powiedzieć, że przecież taka muzyka leciała także podczas rozszerzonej wersji filmu, więc nie powinno już nas dziwić takie a nie inne użycie tej a nie innej muzyki. A jednak, stanowczo za dużo, moim zdaniem, jest w albumie zawartych motywów “marszowych” (jak ja je nazywam, chodzi mi o trąby które towarzyszą marszom Uruk-Hai i Orków), po słuchaniu takich melodii przez te parę godzin (album ma w końcu te swoje 3 CD + 1 DVD), można być zamęczonym muzyką “Uruków”. Mimo to pojawiają się też motywy przyjemniejsze dla ucha i bardzo miłe. Niektóre z nich znowu lubią się powtarzać, ale gdy nie dzieje się to zbyt często, nie przeszkadza nam taki stan. Jest tak choćby w wypadku melodii, gdy Aragorn i przyjaciele biegną na odsiecz Hobbitom i trafiają na Rohan. Melodia bardzo przyjemna, choć powtarza się później parę razy. Gdyby nawet pominąć aspekt “marszowych” brzmień, to nadal pozostaje problem zanudzania smętną muzyką. Niestety uważam, że za dużo jest powolnej gry instrumentów strunowych (trudno powiedzieć, co to jest, bo ja na muzyce nie znam się wybitnie, podejrzewam że wiolonczele i kontrabasy). Instrumenty te grają strasznie wolno momentami, niby to potęgując napięcie, ale tak na prawdę okropnie usypiając. Gdyby to był jeden moment w całym albumie to dałoby się to zrozumieć, jednak to się bardzo często pojawia na całej ścieżce, co powoduje ogólny stan uśpienia u słuchacza. Na uwagę zasługuje jeden utwór na drugiej płycie, mianowicie “Theoden King”, gdzie śpiewa Miranda Otto. Jest to nic innego jak pieśń, którą śpiewała Eowyn'a przy pogrzebie Theodred'a. Wielu osobom, pieśni tej bardzo brakowało w podstawowej wersji muzyki, co zresztą nie dziwi. Mimo to wolałbym się skupić na trzeciej płycie, która według mnie udała się najbardziej. Jest tam stanowczo najmniej “smucenia”. Być może jest tak dzięki faktowi, że pod koniec filmu odbywa się bitwa w Helm's Deep. Prawie cała trzecia płyta poświęcona jest tej bitwie. Począwszy od utworu “Aragorn's Return”, gdy Aragorn wraca do Helmowego Jaru, poprzez znane dobrze słowa Theodena “Where is the Horse and Rider?”. Nie zabrakło też bardzo ciekawej pieśni, która stanowiła tło dla przybycia oddziałów z Lothlorien (choć my wiemy, że tak naprawdę nie przybyły). Warto jednak posłuchać tego utworu (“The Host of the Eldar”), gdyż jest na prawdę miły dla ucha. Następnie następuje seria utworów, które były tłem do bitwy, aż do utworu “Retreat”, gdzie śpiewa Elizabeth Fraser. Chodzi oczywiście o moment (domniemanej) śmierci Haldira. W końcu odrywamy się od bitwy w Helm's Deep i przenosimy do Entów, gdzie Hobbici wpadają na genialny, jakby nie było, plan. W ten sposób dochodzimy do utworu “The Last March of the Ents”. Warto tutaj zauważyć, że muzyka została ułożona zgodnie z filmem. Nie miało to miejsca w wersji podstawowej, gdzie najpierw zakończyła się bitwa w Helm's Deep (posiłkami Eomera), a następnie dopiero Entowie ruszyli na Isengard. Warto też zauważyć, że sam marsz Entów, został oderwany od innych utworów, a w podstawowej wersji był gdzieś pod koniec utworu.

Q95 -- 19


Gdy Entowie już atakują Isengard, przenosimy się do Osgiliath, gdzie następuje atak Nazgula. Utwór ten kończy się (dla mnie jednym z ulubionych) elementów, mianowicie stopniowym nasilaniu się chórów, powtarzających te same słowa. W końcu następuje atak Theodena, ostatni desperacki gest otoczonych, którzy wyjeżdżają za mury, by zginąć z honorem. Wtedy to pojawia się Gandalf o wschodzie słońca, co ciekawe moment pojawienia się Gandalfa został urozmaicony od wykorzystanie chórów (miało to miejsce także w filmie, w wersji rozszerzonej). Odsiecz Eomera (jak wiemy, kolejny wymysł filmu) ratuje sytuację i Theoden zwycięża. Kolejne utwory prowadzą nas już wyraźnie do końca filmu. Muzyka towarzysząca monologowi Sama oraz dobrze znana pieśń kończąca film, z elementami użytymi także podczas filmu, gdy Aragorn “śni”. Cały album, moim zdaniem, został dobrze skomponowany, choć niestety miejscami jest okropnie nudny. Naturalnie inna osoba, może uznać, że wręcz przeciwnie, jednak takie jest moje zdanie, bo tak to odczuwam. Jeszcze parę słów o samym wydaniu. Jest ono równie ekskluzywne co pierwsza część, ale niestety także bardzo drogie. Z pewnością może nadawać się idealnie na prezent gwiazdkowy dla bliskiej osoby, ale tylko wtedy gdy jesteśmy w stanie zapłacić około 250 zł za niego (taka jest jego mniej więcej cena w Polsce). Osobom, które nie potrzebują tak ogromnych wrażeń muzycznych, warto polecić mimo wszystko podstawową ścieżkę dźwiękową do filmu, która jest także bardzo dobra. Z niecierpliwością oczekuję kolejnej części muzyki, tym razem do Powrotu Króla i mam nadzieję, że tym razem muzyka będzie znacznie ciekawsza. Podejrzewam, że premiera kolejnej ścieżki będzie miała miejsce najdalej w połowie przyszłego roku, ale to się okaże.

Q95 -- 20


SALA KRAWIECKA ___________________ Mieszek Jednym z najpiękniejszych prezentów, jakie możemy podarować bliskiej osobie na święta jest własnoręcznie wykonana rzecz. Jestem zwolenniczką prezentów nie tylko ładnych ale i praktycznych, opiszę więc sposób na zrobienie mieszka na drobiazgi. Mieszek robimy z prostokątnego kawałka materiału o wymiarach 40 cm i 15-16 cm. Składamy materiał na pół tak żeby złożyć na pół dłuższy bok(oczywiście lewą stroną na wierzch, po zszyciu szwy będą schowane) zaczynamy od góry. W miejscu, gdzie będzie wpleciony sznurek robimy dziurki 3 cm od krawędzi( jeśli dodacie do długości dodatkowe 3 cm to potem zaginacie je do spodu tak, żeby w miejscu mocowania rzemienia materiał miał dwie warstwy) potem zszywamy boki (dobrze jest to zrobić podwójną nitką żeby wzmocnić szwy) i prezent jest już gotowy:) wystarczy tylko przewlec rzemień. Jeśli chcielibyście ozdobić mieszek jakimś haftem czy inną ozdobą należy zrobić to przed zszyciem brzegów. Później jest trudniej;) I tak oto powstał wspaniały drobiazg, nieodzowny każdemu podróżnikowi do zabierania ze sobą ulubionych drobiazgów.

Q95 -- 21


KUŹNIA PODZAMKOWA ___________________ W tym numerze „Zbrojowni” zajmiemy się w dalszym ciągu tematyką łuczniczą. Przedstawię dokładną budowę i opis strzały. Strzała składa się, więc z czterech podstawowych części:  Grot  Promień  Lotka (a raczej lotki)  Osada Grot to ta metalowa część na czubku strzały. To on wbija się w cel i ciągnie całą resztę strzały po swoim torze. Od ciężaru grotu zależy wyważenie strzały, sprowadza się to do tego jak wcześnie wystrzelona strzała zacznie kierować się ku ziemi. Groty można podzielić na trzpieniowe i tulejkowe. Trzpieniowy grot o taki (jak sama nazwa wskazuje) posiadający trzpień, który osadza się w otworze na końcu promienia. Trzpieniowe groty o romboidalnym i laurowym ostrzu używane były niegdyś przez Słowian do polowań potem zaś do bitew. Nie było one jednak dostosowanie do walki i ustąpiły miejsca grotom z tulejkami i zadziorami. Za czasu Piastów zdarzało się wystrzeliwać strzały o zatrutych grotach. Grot tulejkowy posiada… oczywiście tulejkę, w którą wtyka się promień. Często tulejkowe groty bojowych strzał nie były mocno przymocowane do promienia, liczono na to, że trafiony przeciwnik chcąc wyciągnąć strzałę, wyciągnie sam promień a grot zostanie w ciele (ach straszne te bitewne wynalazki).

W zależności, do czego strzała jest używana wyposaża się ją w inne groty. Groty z zadziorami wykorzystywane były w boju, gdy taki grot wbije się w ciało, przeciwstawne haczyki wbijają się od wewnątrz i uniemożliwiają wyjęcie strzały. Jedynym sposobem na wyjęcie strzały bez rozrywania ciała było odłamanie części z lotkami od strzały i przepchnięcie jej na drugą stronę. Groty takie stosowane są teraz jedynie w strzałach myśliwskich (ale nie w Polsce ponieważ polowanie z łukiem w naszym kraju jest uznane za niehumanitarne a co za tym idzie zabronione). Jak już wspomniałem we wcześniejszym artykule Indianie stosowali trzy rodzaje grotów. Jeden to po prostu zastrugany promień, używany o ćwiczeń. Następny to metalowy grot do polowań na grubą zwierzynę, wyposażony był w zadziory. Najbardziej zaskakujący (przynajmniej dla mnie) był grot do polowania na małe zwierzęta. Był to zastrugany na tępo promień, nie miał on wbić się w cel tylko bardzo mocno w niego uderzyć. Małe zwierzęta np. zające po trafieniu taką strzałą sztywnieją jak sparaliżowane i udają martwe, inaczej, flaczeją jak ryba bez ości :) W dzisiejszym łucznictwie tradycyjnym używa się często grotów toczonych. Mają taki kształt by łatwo można było je wyjąć z tarczy i są najłatwiejsze w wykonaniu.

Q95 -- 22


Promień to ta drewniana część strzały, musi być równy i prosty na całej długości. Nie może posiadać sęków i dobrze jest by słoje drewna były równe i niepowykręcane. Drewno na promienie wybiera się według następujących parametrów: Giętkość (spin) - czym mniejszy naciąg łuku tym powinno się zastosować bardziej giętkie strzały. Gęstość drewna lub po prostu ciężar - cięższa strzała ma lepszą penetrację opancerzenia jednak jej zasięg jest znacznie mniejszy niż strzał o lekkich promieniach. Kilka przykładów, świerkowe promienie uważane są za lekkie, jesionowe za średnie, a bukowe za ciężkie. Podobnie rozkłada się giętkość: świerkowe- giętkie, i tak dalej. Lotki pomagają strzale w stabilnym locie. Gdyby nie one lecąca strzała zamiast kręcić się wokół własnej osi, drgałaby i kręciła się cała w locie (wiem, bo sam to sprawdziłem:)). Lotki muszą być osadzone równo i symetrycznie na promieniu (najczęściej na strzale są trzy lotki, bełty do kuszy mają jedynie dwie). Czym dłuższe lotki tym stabilniejszy lot strzały. Lotki wykonywane były z ptasich piór. Najlepiej nadaje się szersza część najdłuższego pióra ze skrzydła. Pióro na lotkę musi pochodzić z tego samego skrzydła, kiedyś uważano nawet, że z tego samego ptaka. Kształt lotek zależy od przeznaczenia strzały. Dzisiaj wyróżniamy dwa podstawowe rodzaje lotek shield i parabolic. Nie będę rozwodził się nad ich kształtem, ponieważ lepiej odda to rysunek. Ciekawym rodzajem lotek jest Flu-Flu. Ma ona poprzyczepiane na miejscu lotki małe piórka, mają wysoki współczynnik oporu powietrza, przez co szybko hamują i opadają. Strzałą z takimi lotkami strzela się do obiektów latających, a przez to, że szybko opada łatwo je później znaleźć. W dzisiejszych czasach do wyrobu lotek używa się często tworzyw sztucznych albo gumy.

Osada to nic innego jak rowek na cięciwę wyżłobiony po przeciwnej stronie promienia niż grot. Niegdyś sporadycznie zdarzały się przypadki wklejania rogowych lub kościanych osad na promień. Dziś używa się plastikowych osad właśnie naklejanych na promień.

Q95 -- 23


KUCHNIA DOLINY ________________ Chleb  1kg mąki pszennej (odjąć od tej ilości 1 szklankę mąki pszennej i dodać w to miejsce szklankę mąki żytniej),  2 szklanki otrąb pszennych,  1 łyżka soli,  ok. 2 szklanek dodatków (pestki słonecznika, dyni, śliwki suszone, kawałki boczku, itp.),  10 dag drożdży,  1 łyżeczka cukru. Przyrządzenie prawdziwego, swojskiego chleba jest bardzo proste. Wystarczy świeże drożdże rozkruszyć, posypać cukrem i zalać szklanką ciepłej, ale nie gorącej wody. Rozmieszane drożdże wlać do mieszanej mąki, dodać 3 szklanki letniej wody i wymieszać. Foremkę do ciasta wysmarować tłuszczem, np. margaryną i wysypać otrębami. W taki sam sposób przygotowujemy drugą foremkę. Ciasto przekładamy do foremek, a następnie wkładamy do zimnego piekarnika, nastawiamy na 50 stopni i zostawiamy tak na 30 min. Po upływie pół godziny zwiększamy temperaturę do 175 stopni i pieczemy jedną godzinę. Po tym, czasie mamy wspaniały chleb idealnie pasujący do wszelkich potraw z grilla lub do masełka czosnkowego.

Serek pleśniowy w zasmażce     

Serek pleśniowy(z ziołami lub bez, jak kto woli;)), jajko, bułka tarta, żurawiny sól, pieprz

Jedno z moich ulubionych dań. Jest w sam raz na późne niedzielne lub świąteczne śniadanie. Roztrzepujemy jajko z przyprawami na drugi talerzyk sypiemy bułkę tartą. Bierzemy serek pleśniowy (w sklepach są zestawy z żurawinami od razu) kroimy na dość grube kawałki i moczymy w jajku, bułce potem znów jajku i jeszcze raz w bułce. Trzeba uważać żeby panierka nie zeszła bo przy smażeniu ser zacznie nam wypływać. Smażymy na nie za wysokim ogniu tak długo, aż skórka nabierze pięknego złocistego koloru. Jemy z żurawinami. Dla ludzi nielubiących serów pleśniowych istnieje możliwość zrobienia podobnego dania ze zwykłego sera, jednak moim zdaniem nie umywa się ona do pierwszej jego wersji ;)

Q95 -- 24


ZIELNIK ______________ Jemioła Kolejną opisaną przeze mnie rośliną będzie jemioła. Jest to roślina o bardzo charakterystycznym wyglądzie z szaro-oliwkowymi, małymi liśćmi oraz jasnymi jagodami. Rośnie na wysokich, szybko rosnących drzewach jak topola, brzoza, ale również dąb i lipa. Najbardziej znanym obrazem, kojarzącym się nam z tą rośliną są druidzi, ścinający jej pędy za pomocą sierpów. Dla wielu ludów pogańskich jemioła była rośliną magiczną oraz lekiem na wszystkie choroby. Surowcem leczniczym są młode, szczytowe, niezdrewniałe pędy jemioły. Stosuje się je przy epilepsji, skurczach i dolegliwościach histerycznych. Jemioła pomaga oczyścić organizm z toksyn pochodzących ze spożywania produktów zwierzęcych. Obniża ciśnienie i poprawia krążenie krwi. Działa również moczopędnie. Trzeba jednak pamiętać, że jagody jemioły są silnie trujące, a sama jemioła ma bardzo silne działanie i może powodować wymioty, kolki, majaczenia i drgawki.

Q95 -- 25


NADWORNY BŁAZEN Tajna Narada w Rivendell I zwołano wielką, tajną naradę w Rivendell, na którą (czystym przypadkiem) trafiły wszystkie ludy Śródziemia (a właściwie ich przedstawiciele). Elrond wprowadził wszystkich w temat: - Mamy zatem tę oto obrączkę - wskazał na złoty pierścionek leżący na piedestale - On nie może tutaj zostać. Niech zatem niziołek go weźmie. Frodo niezręcznie obejrzał się za siebie, szukając niziołka, lecz dziwnym trafem wzrok wszystkich skupiony był na nim. - Yyyy.... A czemu nie mogą go zabrać Orły? - zapytał odkrywczo Gandalf udawał, że nie usłyszał pytania. - Nooooo....? - ponaglającym mruknięciem Elrond zerknął na Mithrandira. W tym jednak momencie wstał Boromir - Nie oddam obrączki byle orłowi. Chcą nas wszystkich zdradzić. Wezmą pierścionek i polecą z nim na Zachód. Lepiej zawieźmy ją do mojego rodzinnego Gondoru. Tam mamy wspaniałe, szlachetne, śmigłe Gołębie. Razem z nimi ujarzmimy pierścień i zyskamy moc, która pomoże nam zwyciężyć Saurona. Na to Gandalf podniósł się z krzesła - Obrączka nie może być użyta przez żadnego z ptaków Endoru. Musi zostać zniszczona, tam gdzie została stworzona. W ośrodku weterynaryjnym. Tak oto postanowiono wyruszyć na tajną wyprawę do Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego.

Z serii: Drużyna Orła. Założenia: Frodo, Sam, Pippin i Merry dzięki czarom Mithrandir'a zostali zamienieni w Orły i tak oto wyruszyli w misję ratowania świata, poprzez zniszczenie Pierścienia! Odcinek 1 Rzecz dzieje się w Bree. Zapadł mrok, a zmęczeni długim lotem Frodo i jego przyjaciele wpadli przez komin prosto na środek Gospody "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Dziwnym trafem Frodowi wypadł spod pierza pierścionek i nasunął się mu na lewy pazur prawej łapy. Frodo znikł i trafił pod stół Aragorna. Po uspokojeniu wszystkich gości nędznym tłumaczeniem, że są oni tylko wędrowną trupą iluzjonistów, nasi bohaterowie otrzymali propozycję od karczmarza nazwiskiem Butterbury: - Mam dla was wygodne kwatery. Czy zechcecie Panowie zostać na noc? Tak oto Frodo i jego lotni przyjaciele otrzymali lokum w miejskim kurniku. Jednak Aragorn (który ledwo zmieścił się w jego wnętrzu) wyjaśnił im parę kwestii: - Potrafię sprawić, że jestem niewidoczny - rozejrzał się dookoła - no... przynajmniej, gdy nie jest tak ciasno. Frodo spojrzał na Aragorna z politowaniem, jakże rzadkim wśród orłów. - Zatem - odkaszlnął Aragorn - myślę, żebyście tę noc spędzili gdzieś indziej. Nastała północ. Do Bree wtargnęły Nazgúle. Dopadły kurnik i wchodząc do środka wszyscy czterej (jakim cudem?), zadźgali wszystkie kury wewnątrz. Ich pisk, związany z odkryciem, iż orłów nie ma w środku, dał się słyszeć także w pobliskim, przytulnym gołębniku. Frodo zerwał się ze snu. - Kim oni są? - Zapytał przerażony - They are Nazgúls - zaszpanował Aragorn Westronem siedząc skulony przy małym okienku. Nigdy nie przestaną was ścigać. A wiem nawet, że jak stracą konie, to przesiądą się na skrzydlate bestie Froto odetchnął z ulgą, na myśl, że tej nocy udało mu się wyrwać z łap przeciwnika, co będzie jednak dalej? Dowiecie się tego w następnym odcinku.

Q95 -- 26


REDAKCJA _______________ Księga Bractwa Rivendell powstaje przy wspólnym wysiłku Członków Heren Nalmiristo. Razem ustalamy kto, co robi. Staramy się jak najbardziej sprężyć, by magazyn wyszedł raz w miesiącu. Mamy nadzieję, że nasze starania są doceniane przez czytelników, gdyż robimy to z pasji do szerzenia wiedzy o Tolkienistyce i Fantastyce ogólnie.

Działy i ich autorzy Wstęp..............................................................................................................Ivellios Mirimafëa Wieści Tolkienistyczne......................................................................................................Senion Cytat miesiąca......................................................................Elvinga Istimo i Ivellios Mirimafëa Warto zobaczyć, czyli najciekawsze tematy na forum...................................Ivellios Mirimafëa Z gabinetu Profesora Tolkiena – czyli Inspiracje Mistrza....................................Elvinga Istimo Sala Kominkowa ..................................................................................Isril i Ivellios Mirimafëa Recenzje...............................................................................Elvinga Istimo i Ivellios Mirimafëa Sala Krawiecka.....................................................................................................................Meoi Kuźnia Podzamkowa.........................................................................................................Liadon Kuchnia Doliny....................................................................................................................Meoi Zielnik..................................................................................................................................Meoi Nadworny Błazen.................................................................Elvinga Istimo i Ivellios Mirimafëa

Twórcy PHN Opracowanie graficzne i skład........................................................................Ivellios Mirimafëa Korekty i przegląd poprawności tekstów..............................................................Elvinga Istimo

Chcielibyśmy podziękować serdecznie wszystkim, którzy pomagali w tworzeniu tego numeru PHN, zarówno od strony technicznej jak i oceniania jakości dzieła, a także wszystkim, którzy przeczytali ten numer i uważają, że było warto.

Hannon le

Wszystkie teksty zamieszczone w tym dokumencie są własnością ich autorów (jeżeli nie podano inaczej), wypisanych na ostatniej stronie dokumentu. Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w całości lub części, bez zgody autora jest zabronione. Wszystkie materiały publikowane są za wiedzą i zgodą autorów. Parma Hereno Nalmiristo – Copyright 2006 by Heren Nalmiristo (www.nalmiristo.pl) Magazyn jest publikowany tylko w formacie PDF, dostępny za darmo na oficjalnej stronie Heren Nalmiristo. Zezwala się na jego drukowanie we własnym zakresie bez pozyskiwania z racji tego korzyści.

Q95 -- 27


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.