Herbasencja - Kwiecień 2017

Page 1


Spis treści Marudzenie Helli 3 Poezja

Tadeusz Haftaniuk Na wycinanie starych drzew 5 Marcin Sztelak Daty graniczne 6 Ewa Kłobuch widzenia 7 Dorota Czerwińska Mały? 8 Artur Michał Kibiłda Tora Tora Tora 9 Marcin Lenartowicz Chuchro 10 Kamder. 10 Małgorzata Wójtowicz Jeszcze przez chwilę 11 Krystian Stefanowski poza 12 tlenie, 13

2

Proza

Magdalena Samela I na wieki wieków 14

Stopka Redakcyjna 17

Herbasencja


Marudzenie Helli Myślałam, że mam już równe dwa lata obsuwy, więc kiedy okazało się, że numer, nad którym ostatnio pracowałam, to kwiecień, zrobiło mi się jakoś lżej. Jakby faktycznie miesiąc robił jakąś różnicę. A numer był już prawie gotowy w listopadzie. I tak to teraz jest: znajduję czas, wpadam w rytm, wydaje mi się, że wyjdę na prostą i… buch. Kolejna niespodzianka i znowu trzeba układać sobie rutynę na nowo, na nowo szukać gdzieś okruszków wolnego czasu… Najsmutniejsze jest to, że ja tak naprawdę lubię pracę nad Herbasencją. I naprawdę z jakichś powodów wierzę, że wyrównam stracony czas. I że to jeszcze ma sens. Nie da się nie zauważyć, że ten numer jest wyjątkowo krótki. I jest tylko jedno opowiadanie. Ale tak to bywa, gdy ma się takie opóźnienie. Użytkownicy odchodzą i zabierają ze sobą swoje teksty. Albo zostawiają teksty, ale sami znikają tak bardzo, że nijak nie można nawiązać z nimi kontaktu. A bez zgody autora tekst w Herbasencji się nie ukaże. Ale za to udało mi się pozyskać cudowną fotografię na okładkę, czyż nie? Jej autorem jest Sami Nurmi, natomiast modelka, jednocześnie autorka stylizacji to Elisa Kukkasniemi i to dzięki jej uprzejmości mogłam fotografię wykorzystać. Koniecznie zajrzyjcie na jej profil: www.deviantart. com/mrselaisa. Zapraszam Was więc na tę krótką chwilę z Herbasencją. Trzymajcie kciuki, żeby dalej szło lepiej… Helena Chaos

Kwiecień 2017

3



Tadeusz Haftaniuk (optymista) Mieszkam i pracuję w Chełmie. Prowadzę autorskiego bloga p.t. „Zlepek klepek“. Jestem laureatem wielu konkursów satyrycznych. Piszę przeważnie krótkie formy satyryczne: fraszki, moskaliki, epitafia i limeryki. Lubię zbierać grzyby i popracować na działce.

Na wycinanie starych drzew Spotkał Rej Kochanowskiego. Co tam w Czarnolesie Janie? Ten mu na to - Nic dobrego, nie ma lipy mocium panie!

Spotkał Rej Kochanowskiego. Co tam w Czarnolesie Janie?

Kwiecień 2017

5


Marcin Sztelak (Marcin Sz) Urodzony w 1975 roku, obecnie mieszka we Wrocławiu. Interesuje się poezją i ogólnie literaturą, historią, szczególnie starożytną. Pisze od zamierzchłych czasów podstawówki, ale na ujawnienie zdecydował się około pięć lat temu. Członek Grupy Poetyckiej Wars, uczestnik II Warsztatów Poetyckich Salonu Literackiego w Turowie oraz XVIII Warsztatów Literackich Biura Literackiego we Wrocławiu. Jak na razie najpoważniejszym osiągnięciami są: wyróżnienie w XVII Konkursie Poetyckim im. Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej i VI Ogólnopolskim Konkursie „O Wawrzyn Sądecczyzny“, oraz wyróżnienie w III Ogólnopolskim Konkursie Poetyc-kim „O granitową strzałę”, wyróżnienie w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim „O Kwiat Azalii”, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zdzisława Morawskiego, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Władysława Sebyły. Wyróżnienie w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O granitową strzałę”, wyróżnienie w XIV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Lampę Ignacego Łukasiewicza” oraz IX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Czarno na biały”, III nagroda w VIII Ogólnopolskim Konkursie na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego. Zwycięzca XXI Otwartego Konkursu Literackiego „Krajobrazy Słowa“. Jego wiersze drukowano w tomikach pokonkursowych oraz almanachach. W grudniu 2012 roku został wydany jego debiutancki tomik pt. „ Nieunikniona zmiana smaku” (nakładem krakowskiego wydawnictwa Miniatura).

Daty graniczne Winorośl zarasta okna, gęstnieje. Później, nabrzmiała czerwienią, spływa po oknach. Zlizuję sok, wznosząc toast pękniętą szklanką. Coraz głośniej płowieją zdjęcia z czasów wielkiej wojny. Tej oznaczonej liczebnikiem, bo musi być porządek. I rzędy schludnych, ponumerowanych mogił. Tymczasem grona więdną, smętne kikuty straszą nadchodzącą zimą. Osad barwi szklankę we wszystkie kolory tęczy, lecz po drugiej stronie nie odnajduję skarbu. Pozostaje tylko przyszłoroczna obietnica zapamiętania wszystkich dat, od pierwszej do ostatniej. Niespełnialna, mimo to szyby ponownie spłyną słodyczą. Tu. Lub gdzie indziej.

6

Herbasencja


Ewa Kłobuch (Toya) Rocznik 1982. Mieszkanka niewielkiej wsi niedaleko Ostrzeszowa (woj. wlkp.), niewyobrażająca sobie życia w mieście. Niepoprawna pesymistka, która mimo wszystko, ciągle się uśmiecha. W poezji stawia pierwsze kroki - nieporadnie i bez przekonania, wciąż jeszcze potykając się o własne nogi.

widzenia uporczywy brak i tylko te włosy lniane sznury na których będę wieszał kolejne marzanny nawet latem gdy topi się asfalt za oknem wewnątrz wciąż ta sama zima kiedy chciała już tylko spać upychając pod obrzmiałe powieki wszechświat z dokładnością co do planety wreszcie mogła ich dotknąć bez zadzierania głowy poczuć chłód pod palcami czasem wpuszczała mnie do środka i widziałem jej strach wyglądał zza drzew w miejscu gdzie spotkały się początek i koniec dojrzewał cicho w miąższu jak drzazga pod paznokciem

czasem wpuszczała mnie do środka i widziałem jej strach

Kwiecień 2017

7


Dorota Czerwińska (szara) Mieszkam i pracuję w Warszawie, moje miasto jest dla mnie ważne. Wiersze piszę od dziecka, ale kontakt z innymi twórcami nawiązałam całkiem niedawno, w necie. Tu też wypracowałam własny styl. Spełniam się w utworach zwięzłych, krótkich, wieloznacznych. Uwielbiam bawić się słowami. Mam duży szacunek do Ojczyzny, jestem zaciętym kibicem sportowym. Interesuje mnie każda dyscyplina, w której spełniają się nasi.

Mały? Gdzieś tam, wśród łanów złocistych dziwią się modre bławatki jak można, buszując w zbożu bezcześcić, obrzucać ziemią naiwne płatki. Kołyszę, usypiam między słowami niechcianą ciszę. Tyś książę? Gdzie twoje włosy? Ćwierkasz fałszywie z wróblami, w podartym kapeluszu. Łysy i bosy.

dziwią się modre bławatki jak można, buszując w zbożu bezcześcić, obrzucać ziemią

8

Herbasencja


Artur Michał Kibiłda (aklark) Urodzony w Toruniu w 1972 roku. Absolwent University of London (kierunek: Metodyka Badań Historycznych). Wyjechał za granicę, aby wyrwać się z bloku, choć tęskni do Krakowa.

Tora Tora Tora jedna msza wystarczy za nadstawianie tyłka i kopanie innych między nogi - do wyboru. do koloru stosuję proszek Ariel. żeby zmyć szarość stosuję proszek Coca. ratuje sytuację, jeśli jest pod ręką. pod łóżkiem trzymam kilka trupów, abym miał się z czego spowiadać do lustra odbijającego samotność. jesteś moją przyjaciółką od serca. od ciała i duszy mam inne. wypędzam noc światłem lampki. wtedy nie słyszę twojego głosu, ale ciszę, która ścina z nóg jak w kościele zasiał ten, co wierzy we wszystko.

stosuję proszek Coca. ratuje sytuację, jeśli jest pod ręką. pod łóżkiem trzymam kilka trupów

Kwiecień 2017

9


Marcin Lenartowicz (unplugged) Urodzony w Babilonie w roku kota - Astygmatyk i Pochodnia Boża. Poeta, sporadycznie próbujący ubrać Erato w strukturę prozy. Od lipca 2012 roku recenzent działu poezja na portalu Herbatka u Heleny, gdzie się zadomowił.

Chuchro Tyle, żeby wypuścić diabła z pudełka po zapałkach. Niech kradnie zapalniczki i chowa gdzie popadnie - po kieszeniach płaszcza, płaszczą się nocne przyśpiewki, przekleństwa refleksy światła. 08.02.2017

Kamder. To cholerne, czerwone okienko w kalendarzach. Śnieg na schodach, kiedy akurat pada deszcz, a tobie nie podoba się stać na nogach, więc czołgasz się w kierunku drzew, zamkniętych na kłódkę. Kartki na półkach, których nie dotkniesz już nigdy, bo porosły mchem, zmieniając właściciela. Zastanawiasz się, że skoro czarna dziura to jaki kolor miałaby ta, co wypluwa - roznosi listki, lub chowa je pod wersalką i kto ją przesunął?

10

Herbasencja


Małgorzata Wójtowicz (MWojtowicz) Urodziła się na Śląsku, w Cieszynie, obecnie mieszka na Podkarpaciu. Debiutowała w „Miesięczniku Literackim”, jej wiersze prezentowano w Polskim Radiu Rzeszów, „Nowych Myślach” i „Babińcu Literackim”. Publikowała też felietony, artykuły i recenzje na łamach „Super Nowości” i kwartalnika dla nauczycieli „W kręgu Mieleckich Humanistów”.

Jeszcze przez chwilę lato zostawiło poranione kolana zdarte z przeszłości strachy jakby przypadek odebrał wszystko co się śmiało w gęstwinie zielonego grochu i kusiło pochylonym pniem jabłonki sprzed wojny nie jest nam po drodze z tym wiecznym remontem wyjeżdżamy osobno na betonowych ścianach zastygłe widoki igiełki szronu w oddechu i milczenie osiadające plamami na szybach zamarzają spojrzenia między nami są jak martwy język ciepło przetrwało w środku zdania o świcie już nie będzie po nim nawet kropki tylko wygnieciony fotel z nadzieją na ciało i cisza prężąca grzbiet czas na starym zegarze w końcu się zatrzyma minuty posypią się pod nogi czułość ukryta w zgięciach szarych skrzydeł zakołuje z dymem i sfrunie razem ze stadem wróbli nie dotykając płomienia

nie jest nam po drodze z tym wiecznym remontem wyjeżdżamy osobno na betonowych ścianach zastygłe widoki igiełki szronu w oddechu i milczenie osiadające plamami na szybach

Kwiecień 2017

11


Krystian Stefanowski (ks_hp) Znany w internetowym świecie literackim pod pseudonimem ks_hp. Urodzony w 1992 roku w Pyskowicach, obecnie zamieszkały w Krakowie w związku z rozpoczęciem studiów na kierunku informacja naukowa i bibliotekoznawstwo na UJ. Wiązał się z różnymi portalami literackimi. Pisze od paru lat, wyłącznie poezję. Słucha muzyki klasycznej oraz alternatywnej. Czyta powieści filozoficznopsychologiczne bezpośrednio dotykające natury człowieka. Ulubioną prozatorką jest Jeanette Winterson, poetką - Sylvia Plath. Nie uznając żadnych barier, marzy o Nagrodzie Nobla w kategorii literatury.

poza Sylwetka tak nieocieniona, i ręce spoczywające bez gniewu na obiciach; zaczynamy pytać, czy słyszysz. W obkurczonym powietrzu tylko jęk i rzężenie, jakby ciężka masa tarła już o światło najbrzydszy kwiat tej zimy. Kojący nektar, kielich brudny jak futryna. Sąsiad puka, żeby wbić jeszcze żądło. Nie ma złych zamiarów; rozcieńcza noc, by gładko pokryła zatrzaśnięte okna. O świcie znów uratuje nas chemia i astronautyka, gdy w jego szczelnej tubie będzie obracać się czarny tłumek. Możemy bać się, że po drugiej stronie ulicy jest ten przystanek, z którego odjeżdżasz.

12

Herbasencja


tlenie, tak właśnie jest bez ciebie: te sztuczne ognie zdają się żywsze, podeszwy trawiące polimerową darń, godne istnienia karalucha. W kącie stwór z ceramiki od dwóch dekad strzela na oślep, rozwiera metaliczne szczęki i stygnie wolniej. Podpłomyki przypominają serie na oddziale geriatrycznym, a lekarz nazywa to rozszerzeniem powietrza: szkło miększe od mgły, ciepło jest brakiem zimna. Poświąteczna dekoloryzacja następuje szybko, nawet nie wiesz, że luty tylko obcasy mlaszczą teraz w przejściach między marmurowymi blatami. Ten chłód jest cieplejszy niż dłonie i serce lekarza. Dobijasz się do pokrywy, spod tłustych grud. Kwiaty oddają twój ostatni sen. cykl: z pokoju dziecięcego

Podpłomyki przypominają serie na oddziale geriatrycznym, a lekarz nazywa to rozszerzeniem powietrza: szkło miększe od mgły, ciepło

Kwiecień 2017

13


Magdalena Samela (Pulpa Fikcyjna) Urodzona w październiku 1994. Mól książkowy z powołania. Większość czasu buja w obłokach i przebywa we własnym świecie. Marzy o dalekich podróżach. Najszczęśliwsza czuje się w bibliotece, a z księgarni trzeba ją wyciągać dźwigiem i owszem, wącha książki. Nadużywa herbaty, kawy i imiesłowów. Nie znosi głupoty i odpowiedzi „Bo tak“. Lubi kontemplować naturę, patrzeć w gwiazdy i głaskać futrzaste zwierzaki. Dopiero rozpoczyna przygodę z pisaniem, więc wciąż szuka własnej drogi, na razie na łamach portali internetowych.

I na wieki wieków

fantastyka

Przez lata wieczności doszedłem do wniosku, że bogowie sobie ze mnie zakpili. Wtedy jeszcze mieli w zwyczaju wtrącać się w sprawy śmiertelników. Nieważne, czy to Mojry postanowiły zasupłać nić mego losu, czy znudzona bogini Renenutet szukała rozrywki. Nastąpiło zbyt wiele zbiegów okoliczności. Początków mej historii należałoby szukać tamtej nocy, kiedy na morzu nagle rozpętał się sztorm. Wraz z całą załogą walczyliśmy z wichurą i falami zalewającymi pokład. Kiedy już myślałem, że jakoś uda nam się przetrwać, złamał się maszt i straciliśmy żagle. Zaraz potem statek pochłonęła morska toń. Obudziłem się na kamienistej plaży, pod błękitnym niebem południa. Ubranie miałem całe w strzępach i sztywne od soli, a gardło wyschnięte na wiór. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że byłem jedynym ocalałym z katastrofy. Straciłem statek wraz z całym ładunkiem, ale przynajmniej ocaliłem życie. Leżałem, zbyt słaby aby się ruszyć, gdy pojawiła się ona. Była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Szła lekko po plaży, odziana w białą suknię, z rozwianymi morską bryzą włosami. Wbiła we mnie zatroskane i nieco przestraszone spojrzenie. - Pomóż... proszę... - zdołałem wycharczeć, zanim straciłem przytomność. Po raz drugi ocknąłem się na wygodnym posłaniu, umyty i odziany w czyste ubrania. Spróbowałem wstać i niechcący strąciłem dzban z wodą stojący obok. Na ten hałas do izby weszła moja wybawicielka. Stanęła w progu, a ja pozwoliłem sobie na podziwianie jej powabnej sylwetki. Musiała dostrzec coś w moich oczach, bo postąpiła krok do przodu. - Dziękuję – odezwałem się ochryple. - Nie jesteś stąd? - zapytała, a dla mnie jej głos brzmiał słodko jak śpiew ptaków. - Jestem kupcem z Egiptu. Płynąłem z towarami na sprzedaż, kiedy zaskoczył nas sztorm. - Chwała Posejdonowi, że przeżyłeś. Jak ci na imię? - Charon. Elpidia, bo takie miano nosiła kobieta, zajęła się mną. Pod jej czułą opieką szybko dochodziłem do zdrowia. Była delikatna jak kwiat, a jednocześnie silna jak skała. Przedwcześnie owdowiała, nie zdążyła doczekać się potomstwa i musiała sama się utrzymywać ze skromnych prac. Jak urzeczona słuchała moich opowieści o ojczystym Egipcie, a ja mogłem patrzeć w jej urokliwą twarz godzinami. Z każdym dniem coraz bardziej się w niej zakochiwałem.

14

Herbasencja


Czułem, że i ona jest mi przychylna. Nie skłaniała mnie do odejścia, więc kiedy tylko nabrałem sił, starałem się jej pomagać najlepiej jak mogłem. Naprawdę stała się dla mnie nadzieją. Nastały spokojne i ciche dni. Pewnego dnia wyznała, że marzy o innych krajach. Chciała wyrwać się z małej wsi, która dotąd była całym jej światem. Zrobiłbym dla niej wszystko. Okazało się, że mój statek rozbił się niedaleko brzegu. Od teraz więc każdego dnia nurkowałem, próbując odzyskać stracony dobytek. To, co udało mi się wyłowić sprzedawałem na miejscowym targu, usiłując wytargować jak najwięcej. Z całego serca pragnąłem kupić nowy statek i zabrać Elpidię w jej wymarzoną podróż. Coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Sąsiedzi rzucali nam krzywe spojrzenia, a my wciąż dbaliśmy o zachowanie pozorów przyzwoitości. Kiedy ogarnia mnie smutek i gorycz, wracam myślami do naszej pierwszej wspólnej nocy. Oddała mi się pod rozgwieżdżonym nocnym niebem, obok poskręcanego cyprysu. Nigdy wcześniej i nigdy później nie zaznałem takiego szczęścia. Szeptałem jej do ucha, że zabiorę ją z wyspy gdziekolwiek zechce. Wciąż pamiętam smak jej pocałunków, gładkość skóry pod moimi dłońmi i zapach jej rozgrzanego ciała, zespolenie dwóch dusz. Wkrótce nie widziałem świata poza nią. Dni mijały, a stosik monet na dnie skrzyni rósł powoli, imałem się więc każdej pracy jaka się nadarzyła i prosiłem ukochaną o cierpliwość. Spokój w wiosce zakłócili bandyci, którzy pewnego ranka pojawili się na targu. Miałem właśnie wracać do domu z Elpidią, gdy ich przywódca zauważył ją w tłumie. Nic dziwnego, że wpadła mu w oko. Była piękną, młodą kobietą, a on najwyraźniej zwykł dostawać to, czego chciał. Otoczyli nas całą grupą. Nie mogłem się z nimi równać i mój opór tylko pogorszył sytuację. Leżąc na ziemi patrzyłem bezczynnie, jak Elpidia drży ze strachu. Uratował nas niewielki oddział żołnierzy, którzy nie byli zadowoleni z obecności bandytów w tym regionie. Po krótkiej potyczce napastnicy czmychnęli jak pies z podkulonym ogonem. Byłem pewien, że już ich więcej nie zobaczymy. Jakże byłem głupi. Mój świat skończył się tamtej upalnej nocy. Wracałem od pewnego gospodarza, u którego pomagałem na polu. Nie płacił dużo, ale dla mnie liczyła się każda moneta. Tyle od niego dostałem – jedną monetę. Słaniałem się ze zmęczenia i marzyłem tylko o tym, aby położyć się obok Elpidii i wtulić twarz w jej włosy. Otworzyłem skrzypiące drzwi. Zdążyłem jeszcze pomyśleć, że będę musiał je naprawić, zanim widok, który zastałem, uderzył mnie jak fizyczny cios. Zachwiałem się i stanąłem w progu, tępo patrząc, jak Elpidia zrywa się na nogi i pośpiesznie okrywa swoją nagość. Leżący na posłaniu znany mi już bandyta oparł się na ręce i uśmiechnął szyderczo. - Elpidio... co... co to ma... - wychrypiałem. - Nie! - Rzuciła się w moją stronę. - To nie tak, jak myślisz! Mogłem tylko myśleć o tym, że przed chwilą obcy ośmielił się dotknąć Elpidię. Moją Elpidię. - Mieliśmy być razem! Obiecałem przecież, że cię stąd zabiorę! Miało być nam tak dobrze! - No właśnie! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Obiecałeś! Straciłam już nadzieję, że kiedykolwiek uda ci się zarobić na własny statek. On ma okręt i pieniądze. Nie chcę spędzić całego życia na tej wyspie! Chyba sama Sechmet wstąpiła w moje ciało, bo chwyciłem nóż wiszący na ścianie i bez zastanowienia ruszyłem na bandytę. Ten zerwał się z posłania i złapał własny miecz, zapewne porzucony po rozpoczęciu miłosnych igraszek. Elpidia próbowała go powstrzymać, ale odepchnął ją brutalnie, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Wrzeszcząc jak opętany zamachnąłem się nożem. Intruz uchylił się i powalił mnie na podłogę. Jednym ruchem wytrącił mi broń z ręki i przygwoździł do ziemi. - Nie! - Usłyszałem rozpaczliwy krzyk ukochanej. Bandyta machnął mieczem, a ja poczułem strumień gorącej krwi na twarzy. Tylko, że to nie była moja krew. Elpidia zasłoniła mnie swoim własnym ciałem. Oszołomiony wyczołgałem się spod niej. Próbowała coś powiedzieć, ale nie miała dość siły. Na jej brzuchu rosła szkarłatna plama. W powietrzu rozległo się wycie i dopiero po chwili zrozumiałem, że wydobywa się z mojego gardła. - Szkoda – mruknął bandyta. - Ładna była.

Kwiecień 2017

15


Poczułem zimny żar w plecach. Opadłem bez sił na ziemię, czując, jak wraz z krwią wycieka ze mnie życie. Bandyta ubrał się pośpiesznie i wypadł na zewnątrz. Usłyszałem jeszcze, jak krzyczy do swoich towarzyszy. - Podpalcie to! Po chwili do mych uszu dotarł trzask płomieni, a po podłodze zaczęły wić się kłęby dymu. Doczołgałem się do Elpidii i pogłaskałem ją po twarzy. - Kocham cię – wyszeptałem. - Spotkamy się po śmierci na sądzie Ozyrysa. - Ja... nie wierzę... do Hadesu... Ogarnęło mnie przerażenie. Nigdy nam to nie przeszkadzało, ale Elpidia wierzyła w Hadesa, a nie Ozyrysa. Jej serce nigdy zostanie zważone wraz z piórem Maat. Nie. Nie chciałem zostać z nią rozdzielonym po śmierci. Nigdy więcej bym jej nie ujrzał. Zobaczyłem, jak gaśnie światło w jej oczach. Już było za późno, ale nie chciałem porzucać Elpidii. Mojej nadziei. - Hadesie! - wychrypiałem, plując krwią. - Wyrzekam się swoich bogów! Przyjmij... moją duszę... zrobię... wszystko... Wszystko? Wisiałem w czarnej pustce, a w mojej głosie wciąż grzmiało echo tego głosu. Tak! Co zechcesz! Nie składałeś mi ofiar za życia jak inne dusze w mym królestwie. Jestem sprawiedliwy i pozwolę ci tu zostać, ale musisz mi służyć. Moja opowieść tutaj się kończy i jednocześnie zaczyna. Hades uczynił ze mnie sternika. Stałem się ponurą postacią na dziobie łodzi, otuloną w powiewny płaszcz barwy nocy. Bez odpoczynku przemierzam Styks, przewożąc nieszczęsne dusze przez jego wody. I chociaż przeprawiłem się przez tę rzekę niezliczoną ilość razy, wciąż mam w sobie iskierkę nadziei. Wciąż wypatruję Elpidii na drugim brzegu.

Początków mej historii należałoby szukać tamtej nocy, kiedy na morzu nagle rozpętał się sztorm. Wraz z całą załogą walczyliśmy z wichurą i falami zalewającymi pokład. Kiedy już myślałem, że jakoś uda nam się przetrwać, złamał się maszt i straciliśmy żagle.

16

Herbasencja


Stopka redakcyjna Profile autorów:

Aklark http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=853 ks_hp http://herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=95 Marcin sz http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=70 mwojtowicz http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=852 optymista http://herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=569 Pulpa fikcyjna http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=838 szara http://herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=602 toya http://herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=833 unplugged http://herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=57

Skład:

Agata Sienkiewicz

Fotografia na okładce: Sami Nurmi MUAH: Elisa Kukkasniemi www.deviantart.com/mrselaisa

Wszystkie teksty zamieszczone w „Herbasencji“ są własnością ich autorów i podlegają ustawie o prawie autorskim. Jeśli chcesz je w jakiś sposób wykorzystać, musisz najpierw poprosić autora o zgodę. „Herbasencja“ jest darmowym magazynem portalu www.herbatkauheleny.pl, możesz go ściągać, rozprowadzać i czytać bez żadnych obaw ;)

www . h e r bat kau h elen y . pl

Kwiecień 2017

17



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.