26. Wydanie Faktów Białystok

Page 1

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn mieszkańców

NR 26

Białystok fakty.bialystok.pl

„JA CHODZĘ DO TEATRU, NIE DO PRACY”



N IERUCHOMOŚĆ

CHODŹ Z NAMI DO CENTRUM DLACZEGO CENTRUM? Lokalizacja w ścisłym centrum miasta, to przede wszystkim oszczędność czasu. Dosłownie wszędzie jest blisko: banki, urzędy, placówki pocztowe, szkoły i przedszkola. W pobliżu znajdują się również lokale handlowe, usługowe i gastronomiczne. W bezpośrednim sąsiedztwie KAMIENICY WŁÓKIENNICZA na ukończeniu jest galeria Jurowiecka, kryta pływalnia z zapleczem fitness oraz bulwary rzeki Białej. Zaledwie pięć minut spaceru dzieli nas od Rynku Kościuszki, Ratusza i wielu innych wartościowych miejsc.

KOMUNIKACJA Położenie kamienicy jest praktyczne. Nieopodal osadzono główny węzeł przesiadkowy komunikacji miejskiej (Sienkiewicza/Al. Piłsudskiego) oraz stacji rowerowej BiKeR przy rzece Białej.

CENTRUM BEZ HAŁASU Bez dwóch zdań, znajdujemy się w samym sercu miasta. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy narażeni na przytłaczający hałas. Centrum żyje swoim życiem, natomiast kamienica zachowuje kameralny charakter. To enklawa ciszy i spokoju. Niewielka liczba mieszkań w KAMIENICY WŁÓKIEN-

NICZA gwarantuje poczucie komfortu i bezpieczeństwa oraz „ludzkiej skali” w odróżnieniu od olbrzymich i przytłaczających „apartamentowców”. Mieszkania zlokalizowane są zarówno w zabytkowej, jak i nowej - wyposażonej w windę – zabudowie. Teren jest ogrodzony i zamknięty, a na jedną klatkę schodową przypada tylko kilka mieszkań.

PALETA MOŻLIWOŚCI Otwarta, niebanalna przestrzeń lokali mieszkalnych i usługowych w KAMIENICY WŁÓKIENNICZA daje potężne możliwości aranżacyjne. Powierzchnia mieszkań i lokali zaczyna się od 44m2. Każde z nich dostępne od zaraz – zarówno w stanie deweloperskim, jak i wykończone.

NIE DLA KAŻDEGO Do kogo adresowane są nasze mieszkania i lokale użytkowe? Na pewno do tych, którzy cenią unikalne rozwiązania. Za cel postawiliśmy sobie stworzyć miejsce, w którym – pomimo, że znajdujemy się w centralnym punkcie miasta – mieszkańcy i użytkownicy, będą mogli od niego się zdystansować. Ta kamienica, to miejsce dla osób, które chcą żyć w naprawdę dobrym stylu. Odnajdą się więc w tej okolicy młode rodziny z dziećmi, które cenią luksus miesz-

kania w niewielkiej i tchnącej bezpieczeństwem wspólnocie. Swoje miejsce znajdą tu też osoby pragnące żyć poza głównym nurtem albo artystycznie rozwijające swoje pasje. KAMIENICA WŁÓKIENNICZA to także wyborna przestrzeń dla osób starszych. W atmosferze dobrych, sąsiedzkich relacji, łatwo będzie wrócić do pięknych wspomnień z młodości, kiedy do sąsiadki można było bez skrępowania „wpaść” po szklankę cukru. Jeżeli komuś bliskie są powyższe idee, może śmiało połączyć swoje życie z tym frapującym miejscem. Wystarczy się z nami skontaktować. My pokażemy Wam okolicę, gdzie znajdziecie ciszę w centrum miasta.


SPIS TREŚCI

10

5 6 8 9 10 12 14 15 16 18 20 22

KSIĄŻKI DLA NAJMŁODSZYCH MARZĘ O OSCARZE! BEZPIECZNY DOM ZA JEDNYM DOTKNIĘCIEM... SMARTFONA! AUDIOPRZEWODNIK – SPOSÓB NA ZWIEDZANIE REGIONU BIAŁYSTOK – ZIELONA STOLICA POLSKI MIASTO DLA SPORTU, SPORTY DLA MIASTA ZOSTALI I OSIĄGNĘLI SUKCES FAKTY BIAŁYSTOK POLECAJĄ KRÓTKA HISTORIA O KOLORACH I CUKRZE NIE KAŻDY JEST W STANIE TO WYTRZYMAĆ KOLEJNY SUKCES PODLASKIEJ FIRMY FELIETONY

faktyBiałystok NR 26 MARZEC 2015 ISSN 2299-4580

ADRES REDAKCJI ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl KOORDYNATORZY PROJEKTU Maciej Słupski Paweł Waliński P. O. SEKRETARZA REDAKCJI Marta Starzyńska FOTO BI-FOTO SKŁAD SOBO Paweł Sobolewski www.sobo.pl ONLINE Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska online@fakty.bialystok.pl ZESPÓŁ Grzegorz Grzybek, Justyna Kozicka, Łukasz Kozłowski, Radek Puśko, Karol Rutkowski, Joanna Sasinowska, Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, Krzysztof Szubzda, Paweł Waliński REKLAMA reklama@grupa-optima.pl Maria Snarska BIURO Urszula Bondaruk biuro@grupa-optima.pl DRUK: Buniak Druk Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

12

Foto na okładce: DreamLightz Studio Treści reklamowe w numerze na stronach: 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 11, 13, 15, 17, 19, 20, 21, 23, 24

WYDAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

14 REKLAMA

4 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


KSIĄŻKA

Książki dla najmłodszych TEKST Joanna Sasinowska

Lubicie czytać książki? Wasze dzieci też będą! Wystarczy, że sami zarazicie je pasją czytania. Naprawdę nie warto zostawiać tego obowiązku szkole i potem skarżyć się, że w procesie edukacji zawiniły nudne lektury i leniwi nauczyciele. Jeśli nie wiecie jak zachęcić dzieci do czytania, mam małą podpowiedź. Dopasujcie książkę do dziecka, nie dziecko do książki. Jeśli nie wiecie, co podsunąć maluchowi na początek, zacznijcie od sprawdzenia jego zainteresowań. Moimi przewodnikami i „testerami” książek dziecięcych były zaprzyjaźnione dzieci.

„10 niesamowitych przygód Neli” „Nela na 3 kontynentach” „Nela i tajemnice świata” (premiera kwiecień 2015) Seria książek o Neli Małej Reporterce

Te książki udowadniają, że czytanie i obcowanie z książką ćwiczy się z powodzeniem już od najmłodszych lat. Pełne detali ilustracje, na których wciąż od nowa można wynajdywać fascynujące malucha szczegóły, przykuwają jego uwagę na dłużej i pozwalają samemu tworzyć opowieści, rozwiązywać zagadki, a dzięki temu rozwijać wyobraźnię. Moim zdaniem to obowiązkowa pozycja dla rodziców zakochanych w inteligencji własnych dzieci. Po przygodach z „wypożyczoną” mi na popołudnie Ulą wiem, że uśmiejecie się do łez.

Wydawca: Burda Media

Co sprawia, że historie Neli Małej Reporterki przyciągają dzieci? Czy znacie dziecko, które nie chciałoby wiedzieć, gdzie żyją różowe delfiny, czy na świecie naprawdę istnieją smoki, jaka w dotyku jest trąba słonia, a jakie futro tygrysa, czy istnieją domy z soli i czy można je lizać? Książki o przygodach Neli czytała niezależna, ciekawa świata i zdecydowana Małgosia. Jej mama powiedziała mi, że lepiej, gdy jej dziecko w przedszkolu z zachwytem chłonie wiedzę o geografii i przyrodzie innych kontynentów, niż potem w gimnazjum w bólach miałoby „wkuwać” ją na pamięć. I trudno nie przyznać jej racji! Pewnie dlatego na spotkania z Nelą trudno wejść, a książki rozchodzą się jak świeże bułeczki.

„Opowiem Ci mamo Co robią pająki?” Autorzy: Daniel de Latour, Marcin Brykczyński Ilustrator: Daniel de Latour

„Opowiem Ci mamo Co robią mrówki?” Autor: Marcin Brykczyński Ilustrator: Katarzyna Bajerowicz Wydawca: Nasza Księgarnia oprawa twarda

REKLAMA

oprawa: twarda

„Ostatni żubr” tekst i rysunki: Tomasz Samojlik kolor: Joanna Koleksa-Szłapa Wydawca: Kultura Gniewu oprawa twarda

W tym tekście nie mogło zabraknąć akcentu podlaskiego, a jest nim oparty na faktach komiks opowiadający o powstaniu rezerwatu Puszczy Białowieskiej. Zaprzyjaźniony Janek, który deklarował, że nie lubi czytać („lektury są nudne”) i jednocześnie fan komiksów niekoniecznie z Kaczorem Donaldem („bo są dla małych dzieci”), z zapartym tchem śledził losy małego żuberka, który jako jedyny przedstawiciel swojego gatunku przetrwał w Puszczy Białowieskiej I wojnę światową. W poszukiwaniu innych żubrów wyrusza do legendarnego Serca Lasu. Nie domyśla się nawet, jak ważną rolę przyjdzie mu odegrać w rozgrywce, której stawką jest los Puszczy... Dodajmy, że Tomasz Samojlik jest doktorem Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, inne jego publikacje komiksowe: Żubr Żorż, Ryjówka przeznaczenia, Norka zagłady. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 5


R O Z M O WA

Marzę o Oscarze! TEKST Łukasz Kozłowski FOTO DreamLightz Studio

Występów boi się bardziej niż policji, nie wstydzi się marzyć i nie przejmuje się opinią ludzi – z Ryszardem Dolińskim rozmawiał Łukasz Kozłowski

REKLAMA

Są aktorzy, którzy gdy muszą zagrać bezdomnego, to mieszkają w parku, jak bezdomni, żeby to poczuć... Pan też tak robił? RD: Nie, to nie jest potrzebne. Oczywiście są

różne szkoły, ale moja wyobraźnia jest taka, że potrafię w jakimś stopniu prawdziwie to skonstruować. Kiedyś graliśmy spektakl „Fasada”, Dudy Paivy. On wymyślił, że ja mam prowokować ludzi. Pół godziny przed spektaklem wychodziłem do parku przy teatrze. Spacerowałem w łachmanach, udawałem lumpa. Raz leżę na ławce, udaję, że śpię, nagle słyszę „niebieskich”: „Co tak leżymy?” - policjant do mnie. Chciałem powiedzieć, ja jestem aktorem, ja tu gram, tylko tak przed spektaklem wyszedłem... ale jak już pół godziny leżę to wyszło mi: „jaaa jeeestem aktooem”. Oni na to: „Dobra, dobra my też”. I jeb do suki. Bileterka ich złapała, jak już zjeżdżaliśmy na Grochową. Innym razem leżę na ławce, podchodzi lump, „koleś migaj stąd, bo psy chodzą”... a ile papierosów dostałem... (śmiech). W Holandii, gdy byliśmy na tournée, miałem specjalnego człowieka, który mnie pilnował, bo policja za każdym razem mnie zabierała.

Ludzie Pana nie rozpoznawali? RD: Kiedyś przed spektaklem leżałem na uli-

cy, idzie facet i coś do mnie krzyczy: „Czego on tu leży?”. Nagle słyszę damski głos: „Ja tego pana znam, ja byłam jego studentką, to jest wspaniały człowiek. Różnie w życiu się układa, tak się stało. Panie Ryszardzie, czy mogę Panu pomóc?”. A ja dalej twardo udaję, ślina cieknie, brudas taki... I ona mówi: „Panie Ryszardzie, może ja kanapki Panu przyniosę?”. Zaciągnęła mnie

pod salon fryzjerski na Grochowej. Myślę sobie: „Boże drogi, powinienem przestać, podziękować Pani...”.

Nie obawia się Pan złej opinii na swój temat po takich „ćwiczeniach” w parku? RD: Widza, po spektaklu – opinii ludzi – nie...

Ja nigdy nie byłem lumpem, ale jak leżałem wtedy na ławce, to widziałem „porządnych ludzi”, którzy szli ścieżką i widząc mnie – obchodzili dookoła, żeby nie mieć bliskiego kontaktu, omijali... Czemu nie podejść? Ja podchodzę i mówię: „Co, zimno nie?”, rozmawiam, obserwuję, szanuję najprostszego człowieka, każdy ma mózg, każdy coś myśli, coś czuje... Potem przyszło mi grać coś takiego.

Zmieniając temat – dlaczego został Pan w Białymstoku? Czy nie lepiej byłoby się przenieść np. do stolicy? RD: To nie jest emfatyczna wypowiedź

– kocham Białystok. Jak muszę jechać do Warszawy, to jak za karę. Mój przyjaciel, z Warszawy, mówi, że Białystok to jedyne miasto w Polsce, gdzie bieg wrzuca się dopiero, jak się zielone zapali. Teraz taki czas nastał, że wszyscy pędzą, szukają pieniędzy, szukają czegoś... nie wiem... a ja lubię sobie zasiąść i gwarzyć, tu wszystko wolniej płynie. Uwielbiam to miasto. Moi znajomi, artyści z Bieszczad, Czech, przenoszą się do Białegostoku. Mój kolega mówi: „Nie wiem, na czym to polega, ale tu jest atmosfera, że chce się pracować”.

Chciałby Pan coś tu zmienić? RD: Musiałbym wymyślić, co mi się nie podo-

ba, znalazłbym, zawsze można coś znaleźć...


R O Z M O WA

Trzeba być optymistą? RD: Jeżeli coś umiesz, coś wiesz, masz sprecy-

zowane co chcesz, nie chodzi mi tylko o artystów... Do młodych mówię: „Walcz, przynoś propozycje, staraj się, gryź to! Nie pozwól, żeby teatr się zepsuł, żeby zepsuli się reżyserzy, wykłócaj się, żądaj, walcz o to, żeby było jak najlepiej, bo jak nie, to powiesz idę do pracy.” Ja tego nie chcę, ja chodzę do teatru, a nie do pracy...

Jak udało się Panu pogodzić teatr i życie rodzinne? RD: U mnie to jest jedno, moje dzieci wy-

chowały się w kulisach, żona zna wszystkich w teatrze. Nie ma tak, że tu jestem aktorem, a tam cywilem, jestem taki sam. Zawsze byłem w domu. Fakt, były przypadki, że żona stała na parkingu z torbą podróżną, wymieniałem pustą na pełną, i dalej w trasę. Cześć – cześć i tyle.

Czyli można? RD: Można, tylko trzeba chcieć. Raz, gdy wró-

ciliśmy z Edynburga, ponad miesiąc mnie nie było, wysiadam z busa i córka, miała może z półtora roku, nie poznała mnie. Uciekła do szwagra na ręce... Mówię do reżysera: „Sorry Piotrek, gram ostatni spektakl i ileś czasu muszę spędzić w domu”. Znaj proporcjum mocium panie.

Czuje się Pan zrealizowany aktorsko, czy są role, które chciałby Pan zagrać? RD: Nie mam czegoś takiego. Do każdej roli trzeba podchodzić jak do jednej jedynej i starać się ją zrobić jak najlepiej. Czasami materiał bywa taki, że jest ciężko, ale to nie znaczy, że można to olać. Zawsze trzeba bać się spektaklu. Ja się zawsze boję, bo chcę, żeby widz zrobił „Wow!”. Jak nie, to jest prosta droga do chałtury.

REKLAMA

Białystok jest miastem cudownym, tylko my Polacy mamy taki charakter, że cały czas chcemy narzekać, a mi jest dobrze. Obracam się w sferach artystów, oni są minimalistami, nie chcą dużo. Jeżeli ktoś jest marudą, to wszędzie będzie narzekał.

Panu daleko do chałtury. RD: Znajomi mówią „Rysiek Tobie w głowie tylko po festiwalach jeździć...”. Lubię, spotykam ludzi, rozmawiam, widzę inne rzeczy, no marzę! „Ale o czym ty marzysz?”. Mówię: „O Oscarze!”, „Ooo, o Oscarze marzy, no pewnie...”. To o czym marzyć? To mam marzyć, żeby w Wasilkowie dostać dyplom od klasy 6B, o tym mam marzyć? To nie lepiej marzyć o Oscarze?

KRS 0000360501

Marzy Pan o Oscarze? RD: No jak już marzyć to marzyć! (śmiech...)

Wszyscy marzymy, tylko wstydzimy się do tego przyznać, ja się przyznaję, ale mam do tego dystans. Teatr to cudowna przygoda, a nagrody są tylko potwierdzeniem twoich starań. No, a jeżeli już marzyć, to o czymś wielkim. Wtedy idziemy do przodu. Bo jak nie marzyć, to co?!

Umierać pora? RD: Nie, jeszcze nie!

www.polskapomoc.sos.pl fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 7


TECHNIKA

BEZPIECZNY DOM ZA JEDNYM DOTKNIĘCIEM... SMARTFONA! Czy kiedy wychodzisz z domu, zdarza Ci się wrócić, by sprawdzić, czy na pewno zamknąłeś drzwi? W trakcie wakacyjnego, czy weekendowego wyjazdu nie odpoczywasz, bo martwisz się bezpieczeństwem swojego mieszkania? Może czas na nowoczesny system alarmowy?

ALARMY, KAMERY-MONITORING, SIECI TELEINFORMATYCZNE, CENTRALE TELEFONICZNE, KONTROLA DOSTĘPU, REJESTRACJA CZASU PRACY, AUTOMATYKA

GENEVO PRiMA to jedyny polski system alarmowy umożliwiający kontrolę i sterowanie z poziomu aplikacji Android, co oznacza, że pełną kontrolę nad nim będziecie mieli zawsze i wszędzie. Wystarczy, że w Waszej kieszeni lub torebce spoczywać będzie Wasz smartfon. Sterować systemem zdalnie możecie za pomocą naturalnych poleceń SMS lub korzystając z aplikacji „PRiMAgo!”, dostępnej w Google Play dla urządzeń z systemem Android. Aplikacja ta pozwala włączać i wyłączać czuwanie systemu oraz nim sterować. Zintegrowany mo-

duł GSM z kolei może wysyłać szczegółowe raporty dotyczące elementów Waszego systemu zabezpieczeń. W przypadku napadu możecie użyć Waszego telefonu również jako pilota napadowego. Dodatkowym atutem GENEVO PRiMA jest możliwość integracji nie tylko z zabezpieczeniami. Dzięki temu systemowi możecie również sterować: furtką, bramą, drzwiami garażowymi, oświetleniem domu i ogrodu czy systemem nawadniania. Wszystko za jednym kliknięciem klawisza w manipulatorze albo

Dzięki raportom GENEVO PRiMA dowiesz się: c zy system jest włączony o wykryciu włamania (z dokładnym określeniem, w którym pomieszczeniu) o tym, że zareagował czujnik ruchu o zalaniu wodą o wykryciu dymu, czadu, gazu (także usypiającego) o stłuczeniu szyby o awarii albo sabotażu systemu 8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

TEL. 85 748 02 02 UL. DUBOIS 10 LOK. 7 15-349 BIAŁYSTOK ELEKTROPEK@ELEKTROPEK.PL WWW.ELEKTROPEK.COM.PL

z poziomu Waszego smartfona. GENEVO PRiMA nie tylko zabezpieczy Wasz dom, ale również uczyni go prawdziwie interaktywnym. Czy w pracy, czy na wyjeździe – dzięki GENEVO PRiMA już nigdy nie będziecie musieli martwić się o pozostawiony w domu dobytek, a będąc w domu o własne bezpieczeństwo. GENEVO PRiMA to łatwy i nowoczesny sposób, by zapewnić Wam coś, czego nie kupicie za pieniądze, a o co warto troszczyć się w biegnącym coraz szybciej świecie. Spokój.

SYSTEMY ALARMOWE GENEVO PRiMA dostępne są: PRiMA 6 – do 6 czujników PRiMA 16 – do 16 czujników PRiMA 64 – do 64 czujników


MIEJSCE

AUDIOPRZEWODNIK – WYGODNY SPOSÓB NA SAMODZIELNE ZWIEDZANIE REGIONU Zbliża się wiosna a wraz z nią rosną nasze chęci na korzystanie z uroków plenerów i świeżego powietrza. Warto wybrać się na spacer z audioprzewodnikiem, podczas którego można połączyć przyjemny i zdrowy sposób spędzania czasu z możliwością zwiedzania i poznawania regionu.

FOT. Z ARCH. FIRMY

J

eżeli nie wiecie, jak w ciekawy sposób zagospodarować czas wolny, to proste – zabierzcie swoją rodzinę, znajomych, współpracowników na wyjątkową audiowycieczkę. Klientom indywidualnym proponujemy niesamowity spacer po centrum Białegostoku, zaś klientom zmotoryzowanym – wycieczkę z Kurian do Białowieży. Zapraszamy przy tym wszystkich podróżnych na postój w uroczym miejscu, jakim jest restauracja KAJAR w Kurianach. Przygotowaliśmy dla Was miejsce, w którym spokojnie odpoczniecie, zregenerujecie siły przed dalszą podróżą, wypijecie gorącą herbatę i zjecie smaczny posiłek oraz wypożyczycie nasz audioprzewodnik. A ten umili dalszą podróż tym, którzy udają się do Białowieży. W trakcie podróży, mijając po drodze urokliwe podlaskie cerkwie oraz podziwiając drewnianą zabudowę, czy też przyglądając się pięknej przyrodzie, wysłuchacie ciekawych i interesujących opowieści związanych z danym miejscem na trasie. Audioprzewodniki możecie wypożyczyć w Centrum Informacji Turystycznej w Kurianach. Posiadamy do waszej dyspozycji 40 zestawów audioprzewodników – niewielkich urządzeń umożliwiających odtwarzanie przygotowanych nagrań scenariuszy zawierających opisy zabytków i instruktaż dotyczący poruszania się po trasie proponowanej audiowycieczki. Urządzenia są wielkości telefonu komórkowego. Istot-

ne, że ich wypożyczenie, to niewielki koszt w porównaniu z kosztem wynajęcia przewodnika, czy zakupu przewodnika książkowego. Nagrania są dostępne w trzech wersjach językowych: polskiej, angielskiej i rosyjskiej. Dzięki temu urządzeniu nie tylko turysta, ale każdy, kto ma ochotę na aktywne spędzanie wolnego czasu może samodzielnie zwiedzać Białystok oraz region. Głos lektora prowadzi go po najciekawszych miejscach wskazując właściwy kierunek i opowiada o zabytkach i ich historii. W każdej chwili można zatrzymać nagranie, jeśli na przykład będziecie mieli Państwo ochotę zrobić przerwę na kawę lub po prostu odpocząć. Audioprzewodnik daje możliwości poznania lub odkrycia na nowo pięknych miejsc, zabytków, tajemnic i ciekawostek związanych z Białymstokiem, regionem i ludźmi, którzy tworzyli jego historię. Zachęcamy do skorzystania z tej formy zwiedzania nie tylko turystów, ale również mieszkańców Białegostoku i regionu, aby mogli poznać historię swojego miasta i dowiedzieć się więcej o zabytkach i ciekawych miejscach, obok których (przechodząc może nawet i codziennie) nie wiedzą, że kryją w sobie ciekawą i wartą poznania historię. Audioprzewodniki wypożyczyć można w godzinach pracy Informacji Turystycznej. Szczegółowy regulamin znajduje się na stronie www.turystycznepodlasie.pl.

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 9


MIASTO

Białystok – zielona stolica Polski

TEKST Michał Siedlecki FOTO BI-FOTO

Białystok to centrum zielonych płuc Polski. Niemal 1/3 jego powierzchni zajmuje zieleń. Parki, skwery oraz olbrzymie połacie lasów znajdujących się w jego obecnych granicach, tworzą specyficzny, bardzo zdrowy mikroklimat. Przyjrzyjmy się bliżej przyrodniczym walorom Białegostoku na przestrzeni jego dziejów.

S

pójrzmy na Białystok z lotu ptaka. Leży na Wysoczyźnie Białostockiej, a ta z kolei należy do Równin Podlasko-Białoruskich. Obszar zajmowany przez nasze miasto ma urozmaiconą rzeźbę terenu, pochodzącą z okresu lodowcowego. Większość grodu nad Białą, w tym i śródmieście, leży na morenie, z wierzchu dosyć silnie spiaszczonej. Wyobraźmy sobie teraz wielkie i piękne, okalające wszystko lasy i obfite w zasoby wodne tereny. W tak przyjemnych dla oka warunkach, w tak cudownej biosferze, przyszło w XV wieku wielkim książętom litewskim zagospodarować gigantyczne pustkowia leśne, rozciągające się szerokim pasem wzdłuż ówczesnej granicy między Królestwem Polskim a Litwą. Owa bajeczna kraina doczekała się wówczas godnego właściciela, „litewskiego Kolumba”, który nie skąpił środków, by ujarzmić te tereny i stworzyć tu prężnie rozwijający się cywilizacyjny ośrodek. Był nim książę Giedymin, który – zakochany w owych dzikich, acz uroczych, fascynujących i tajemniczych terenach – zbudował na nich gotycko-renesansowy zamek. Tako też z mroków puszczy zaczął powoli wyłaniać się Białystok i jego miasta satelickie... 10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Przykładem wzorowej koegzystencji przyrody z terenami miejskimi okazały się przede wszystkim barokowe – okraszone tak zwaną „małą architekturą” – ogrody stworzone przez Jana Klemensa Branickiego wokół jego magnackiej rezydencji w Białymstoku. Stały się niedościgłym wzorem dla późniejszych planistów naszych skwerów i parków.

Park Branickich Łączna powierzchnia białostockich parków to dziś około 82 ha. Perłą wśród nich jest Park Branickich, sąsiadujący bezpośrednio z magnackim pałacem założyciela naszego miasta. Ten duży kompleks zieleni tworzą liczne zabudowania oraz ogrody. Park – z racji nierównej rzeźby terenu – zlokalizowany został na dwóch poziomach: dolnym i górnym. Osią jego kompozycji pozostaje aleja główna (uzupełniona finezyjnie rzeźbami figuralnymi i mostem flankowym), wzdłuż której znajduje się osiem strzyżonych bukszpanów, obsypanych czerwonym i białym piaskiem. Po południowej stronie salonu parterowego odnajdziemy dawny boskiet z uroczymi alejkami, przedłużającymi misternie osie kom-


MIASTO

pozycyjne oraz widokowe części parterowej tego kompleksu. Przy samym ogrodzeniu zrekonstruowany został pawilon włoski. Taras górny, okolony od strony parterów bukszpanowych tzw. „balustradą tralkową”, wzmocniony jest ponadto murem oporowym w kształcie charakterystycznej litery „L”, biegnącym wzdłuż pobliskiego kanału.

Zwierzyniec Na południowych obrzeżach Białegostoku rozciągał się niegdyś ogromny zwierzyniec rodu Branickich, stykający się swym północnym krańcem z terenami stricte pałacowymi. Do wnętrza ogrodu prowadziła wielka brama kamienna. W sąsiedztwie parku umieszczono wówczas dwa reprezentacyjne wybiegi danieli i jeleni. Na początku XIX wieku nastąpił upadek tego wspaniałego kompleksu. Terenom Zwierzyńca nadano wtedy status lasu komunalnego, a jego obszar zaczął się stopniowo zmniejszać. W 1920 roku Las Zwierzyniecki nazwano „Parkiem Miejskim 3 Maja”. Aktualnie na jego terenie – przemianowanym oficjalnie na „Park Konstytucji 3 Maja” – znajduje się między innymi: stadion lekkoatletyczny i lodowisko, jak również „Akcent” Zoo. Sporą część Lasu Zwierzynieckiego stanowi obecnie rezerwat przyrodniczy.

skiego, który przekazał miastu państwowe grunty o powierzchni 28 ha. Autorem projektu był inż. Stanisław Grall. W ciągu dwóch lat wykonano roboty niwelacyjne, wytyczono nowe aleje, zasadzono około sześciuset drzew 34 gatunków, ustawiono oryginalne latarnie i żeliwne ławki. Planty stanowiły połączenie geometrycznego stylu francuskiego i swobodnego, naturalnego układu krajobrazowego. Biegła przez nie szeroka promenada z kwietnymi parterami dywanowymi. W centrum zlokalizowano prostokątny basen z fontanną, a od strony ul. Mickiewicza utworzono rosarium: tunele z pnących róż, szpalery bukszpanów oraz bramy obrośnięte roślinami. Obecnie znajduje się tam słynna rzeźba autorstwa Stanisława Horno-Popławskiego – „Praczki”.

Planty Kolejnym z kluczowych ogrodów miejskich są u nas Planty, powstałe u schyłku XIX wieku, w okolicach osuszonego stawu pałacowego z czasów Branickich. Zaprojektował je, w stylu naturalistycznym, warszawski ogrodnik Walerian Kronenberg. Park ten posiadał w owych czasach zróżnicowaną szatę zieleni. Dzieliła go nieregularna sieć alejek i dróg. Zbudowano jedną z dwóch fontann, przewidzianych w kontrakcie pomiędzy miastem a wodociągami oraz pawilon restauracyjny. Rozbudowę parku rozpoczęto w 1933 roku z inicjatywy ówczesnego wojewody białostockiego, Mariana Zyndrama-Kościałow-

Usytuowanie licznych parków i trzech rezerwatów przyrody (Lasu Zwierzynieckiego, Rezerwatu Antoniuk oraz Rezerwatu Bagno) w granicach i w bezpośrednim sąsiedztwie Białegostoku pozostaje unikatowe w skali całego kraju. Ze względu na te niecodzienne walory przyrodnicze, nasza aglomeracja – jako pierwsze miasto w Polsce – została w 1993 roku przyjęta do międzynarodowego projektu „Sieci Zdrowych Miast” prowadzonego przez Światową Organizację Zdrowia. Białystok w pełni więc zasługuje na miano „zielonej stolicy Polski”.

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 11


SPORT

MIASTO DLA SPORTU, SPORTY DLA MIASTA TEKST i FOTO Sławomir Mojsiuszko

W związku z nadchodzącą wiosną należy włączać się w światowy ruch odbudowywania zamarłej zimą aktywności fizycznej. Poza licznymi zaletami, aktywność sportowa ma też ten urok, że może przybierać rozmaite formy.

S

kupieni na uprawianiu sportu przez telewizor nie zauważamy pojawiania się nowych możliwości sportowej aktywności. Czasem zresztą te nowe sporty mają stare korzenie, w końcu powszechnie uprawianych jest około stu z kilku tysięcy znanych dyscyplin. Ciekawe jest to, że nowe sporty dziś rodzą się „na ulicy”. I nie jest to metafora, ale dokładne określenie źródła pochodzenia. I na ulicy też, w sposób swobodny, wręcz towarzyski można je uprawiać. Łatwiej też zostać lokalnym mistrzem w sporcie, w którym nie ma konkurencji… Oto skrótowy przegląd znanych i mniej znanych, współcześnie uprawianych sportów miejskich, które powoli przebijają się do powszechnej mentalności. Pomijam zajęcia znane od lat, jak BMX, skateboarding czy rolki, pomijam także spopularyzowany już przez kino parkour i freerun.

Turbogolf Wszyscy znamy grę w golfa – ekskluzywne zajęcie uprawiane na rozległych połaciach wygładzonej trawy. Turbogolf to narodzony w Stanach Zjednoczonych golf miejski, rozgrywany na swobodnych zasadach w każdym, najlepiej trudnym terenie – placach pofabrycznych, opuszczonych halach, terenach 12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

kopalnianych. Sprzęt jest typowo golfowy, natomiast celem (w zastępstwie dołka) dla turbogolfistów może być każdy umówiony obiekt – kosz na śmieci, otwór w murze, pusta butelka. W turbogolfa zaczęto grać w Polsce na Śląsku, na terenach opuszczonych kopalń, natomiast pierwszej prawdziwej ligi doczekaliśmy się w Białymstoku, gdzie na Węglowej odbyły się już edycje Mistrzostw Polski. Istnieje także bardziej ekstremalna odmiana turbogolfa, zwana crossgolfem, rozgrywana na parkingach samochodowych, jednak jest ona – słusznie – ścigana przez służby porządkowe.

Frisbee Plastikowy dysk do rzucania znany od lat 70. XX wieku jako gra zręcznościowa. Istnieje jednak zdobywająca popularność zespołowa odmiana gry, czyli Ultimate Frisbee, łącząca w sobie elementy piłki nożnej, piłki ręcznej i rugby. Na boisku (możliwie dużym) wyznaczone są strefy punktowe. Kilkuosobowe drużyny poruszają się po boisku rzucając do siebie frisbee i zdobywają punkty, łapiąc dysk w strefie punktowej przeciwnika, czemu drużyna przeciwna stara się przeszkodzić, przechwytując dysk lub zmuszając do wyrzucenia go na aut. Ultimate Frisbee


SPORT

Discgolf To połączenie frisbee i golfa. Sport spokojny, towarzyski. Gracz musi pokonać trasę najmniejszą liczbą rzutów, zupełnie jak w golfie, rzucając dyskiem do specjalnych koszy zastępujących dołki. Oczywiście istnieje odmiana turbo – czyli discgolf rozgrywany w miejskim terenie z umownymi celami, takimi jak schody bloku, wierzchnia część budki trafostacji itp. Kreatywność w wyznaczaniu celów jest mile widziana.

Speedminton To sport narodzony w Niemczech, wywodzący się z podwórkowej kometki. Jako pole gry służą dwa, wyznaczone w pewnej odległości od siebie, kwadraty, w których poruszają się i bronią zawodnicy. Punkty zdobywa się przez wbicie lotki w pole przeciwnika, a że gra obywa się bez siatki, speedminton jest niesłychanie dynamiczny, rozgrywa się zwykle w serii ostrych płaskich ataków i widowiskowych obron. Legenda głosi, że są już speedmintoniści ekstremalni, którzy grają na płaskich dachach oddzielnych budynków, nad kilkupiętrową przepaścią, ale tego oczywiście nie polecamy.

Getbol Narodzony w Polsce. Jego zasady sformułował, reguły określił i stworzył nazwę Przemysław Mielech, wychowując się na osiedlu Malinka w Opolu. Skodyfikował on zasady podwórkowej piłki 1 na 1 – dwóch zawodników drybluje się nawzajem i strzela do niewielkiej, 40 x 65 cm, bramki. Dziś w lidze Getbol Elita w meczach przypominających mecze tenisa, grają zawodnicy Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze czy Motoru Lublin. To chyba najlepszy sposób uprawiania piłki nożnej w warunkach miejskich.

Slamball To widowiskowa odmiana koszykówki, łącząca basket z freerunem i akrobacją, czyli w skrócie, konkurs akrobatycznych wsadów. Zawodnicy muszą trafić do kosza odbijając się z odskoczni lub trampoliny, przy tym w powietrzu wykonują nieprawdopodobne ewolucje, oceniane przez sędziów. Sport wymaga profesjonalnego zaplecza technicznego – zwłaszcza miękkiego lądowania, zdobywa jednak niezwykłą popularność z powodu widowiskowości. Zaliczany jest do sportów ekstremalnych. Doczekał się już wersji drużynowej, rozgrywanej podobnie jak koszykówka, oczywiście z trampolinowymi polami wybić przy koszach, na których nie można prowadzić walki. W Polsce nie ma chyba żadnej grupy slamballowej, choć od pewnego czasu mówi się o powstaniu boiska do slamballu w Krakowie.

Exndball Interesujący regionalizm. Gra zespołowa powstała w Białymstoku na bazie staropolskiej extramety i piłki ręcznej. Ataki przypominają piłkę ręczną, jednak pole jest centralne. Drużyna będąca w defensywie, broni umieszczonej w centrum „wieży”, ataki następują z zewnątrz okrągłego pola. Strącenie „wieży” to punkt, przechwycenie piłki, wybicie jej przez broniących na aut lub atak poza pole skutkują zmianą stron. Finezyjny sport eliminujący bezpośredni kontakt fizyczny, wymagający minimum miejsca (w skrajnym przypadku da się grać prawie „w miejscu”, wtedy gra polega na „zmyłkach” broniących, i bardziej przypomina kręgle z obroną). W Białymstoku na Rynku Kościuszki trzykrotnie już odbywały się turnieje exndballa. Jak widać – wśród nowych sportów miejskich każdy znajdzie coś dla siebie. Z wiosną zachęcamy do uprawiania wszystkich – lub każdego z osobna.

REKLAMA

ma już status sportu, co jednak nie przeszkadza uprawiać go w sposób towarzyski.

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 13


SZTUKA

Zostali i osiągnęli sukces TEKST Grzegorz Grzybek, bloger natemat.pl FOTO Minco.co

Design to sztuka i świetna inwestycja – powiedziała kilka miesięcy temu w wywiadzie dla mojego bloga citybranding.natemat.pl Grażyna Kulczyk. Patrzę na meble MINKO i myślę sobie, że ich twórcy fantastycznie inwestują nie tylko w swój biznes, ale też tworzą przyszłość naszego miasta. Już dziś po ich minimalistyczny design sięgają „inwestorzy” z Belgii, Francji i Niemiec.

O

statni rok był rekordowy dla polskich producentów mebli. W 2014 r. wyeksportowali towar o łącznej wartości 33,8 mld zł, co oznacza wzrost o 14 % w skali roku. Najwięcej sprzedajemy do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. Dynamicznie rośnie sprzedaż do Hiszpanii, Portugalii, Węgier i Rumunii. Wartość sprzedaży zagranicznej tego sektora polskiej gospodarki, wzrosła od 2004 roku – gdy wstąpiliśmy do Unii Europejskiej – o 92% (dane OIGPM). Polska jest obecnie czwartym eksporterem mebli na świecie z udziałem 4,5%. Lepsi są tylko Niemcy, Włosi i Chińczycy. Rosnący rynek to nadzieja dla polskich projektantów i ich designu.

0 zł na marketing Podobno do tej pory nie zainwestowali jeszcze w marketing, a nie nadążają ze zleceniami. Anna Grodzka i Michał Płachciński tworzą na co dzień zgrany zespół w życiu zawodowym i prywatnym. - Najpierw w warsztat zamieniliśmy garaż rodziców. Później przenieśliśmy się do domu babci dwa kroki dalej. Dostaliśmy 20 tysięcy złotych dotacji na pierwszy biznes. Przez pierwszy rok to była pasja i dodatkowa praca. Teraz piszą do nas z Belgii, Niemiec, Francji. Rozmawiamy

14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

z potencjalnymi partnerami ze Skandynawii i Wielkiej Brytanii. Nie inwestowaliśmy w marketing. Zaczęliśmy sprzedawać na Allegro. Potem były Targi Meblarskie w Krakowie, gdzie zainteresowanie nami było ogromne – dodają, nie kryjąc zaskoczenia i szczęścia jednocześnie.

Specyfika polskiego designu W polskim designie na pewno dzieje się więcej, niż wtedy, gdy studiowałam – mówi Anna – Na studiach widziałam polski design w podręcznikach. Potem doszłam do wniosku, że dobry design to design dostępny. To meble w kuchni mojej mamy lub salonie koleżanek. Specyfika polskiego designu polega na tym, że najpierw pojawia się w katalogach dobry pomysł, coś, co dobrze wygląda, ale zupełnie się nie sprzedaje na rynku. Cenię twórców, którzy potrafią projektować i jednocześnie z tego żyć. Tworzyć sprawny biznes.

Próbujemy w Białymstoku Pozostaję pod wrażeniem, że projektanci, którzy mają wszelkie narzędzia do tego, aby tworzyć swoje projekty za granicą zostają w Białymstoku. – Musimy bardzo w siebie wierzyć, bo podatki w Polsce są dużym

obciążeniem. Przez moment chcieliśmy je nawet płacić w Wielkiej Brytanii, ale to niemożliwe. Tutaj mamy bliskich. Od początku pracowaliśmy razem, realizowaliśmy różne zlecenia. Prowadzimy biznes od niemal pięciu lat. Nasze autorskie meble są na rynku rok, choć prototypy istnieją znacznie dłużej. Zamówień jest dużo. Zatrudniamy ludzi. Czujemy się odpowiedzialni za jakość naszych mebli, więc nad wszystkim zawsze czuwamy osobiście. Te meble to polski design, a polskość to nasza niezgoda na produkcję w Chinach, niską jakość. Nasze meble tworzymy z buku, który kupujemy na południu Polski.

Najdroższy mebel za 1599 zł Gdy przeglądam ich meble na Allegro widzę przede wszystkim ponadczasowy minimalizm, który będzie pasował do mojego mieszkania dziś i za dziesięć lat. Uwagę zwracają kolory. Wyraźnie modne akcenty mięty i szarości, piękne drewno, praktyczna funkcjonalność. Cena nie jest najniższa, ale nie jest to przecież mebel masowy. – Przy swojej skali produkcji, nigdy nie osiągniemy cen Ikea. Nasze meble są dla tych, którzy cenią jakość wykonania, ponadczasowość i dobry design.


faktyBiałystok polecają:

Aranżacja i dekoracja okien: Firany Zasłony Rolety, żaluzje drewniane i alumniowe, plisy Rolety rzymskie, austriackie, weneckie Narzuty, poduchy, wałki Łóżka i ściany tapicerowane Tkaniny obiciowe i specjalistyczne Pomiary, doradztwo i montaż

ul. Mikołaja Kopernika 42 15-397 Białystok 607 127 778 biuro@dekors.pl

Smacznie, modnie i wygodnie....

• Profesjonalne stoły bilardowe • Transmisje sportowe • Karty zniżkowe • Darts • Studenckie ceny • Wi-Fi

www.dekors.pl

SALON KOSMETYCZNY Kosmetolog Marcjanna Gil tel. 798 551 732, ul. Wesoła 9 lok. U2

MASSEY Bilard Club ul. Waszyngtona 27 tel. 85 742 03 34

Żywność ekologiczna Bogaty asortyment i niskie ceny. Zapraszamy!

Eko Zdrowie

Białystok ul. Warszawska 57 lok 5

www.ekozdrowie.net

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 15


WINO

KRÓTKA HISTORIA O KOLORACH I CUKRZE TEKST Izabela Popko

Z

apraszam do odkrycia przebogatego świata sfermentowanego soku z winogron „od kuchni”. Na początek, zanim zajmiemy się słodyczą w winie (albo jej brakiem), warto rozpracować temat kolorów, bo jest to pierwsza cecha wina, na jaką zwracamy uwagę w sklepie. Kolor wina dobieramy do okazji, do potrawy albo do naszego nastroju. Z reguły to właśnie on decyduje, że kupimy tę, a nie inną butelkę. Mamy często ochotę na „jakieś” czerwone, albo „jakieś” białe wino. Dopiero po chwili doprecyzowujemy swój wybór: czy ma to być wino słodkie, półsłodkie, czy wytrawne. A skoro mówimy o kolorach, warto powiedzieć parę słów o owocach winogron, a konkretnie – ich skórkach. 16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Czerwone, różowe i białe To właśnie skórki barwią wino. Podstawowych kolorów mamy w wypadku znakomitej większości win właśnie trzy – czerwony, różowy i biały – a w każdym razie takie znajdziecie na półkach supermarketów, dyskontów i sklepów specjalistycznych. Ciekawostka: istnieją jeszcze wina pomarańczowe i żółte. Zacznijmy od czerwonego, bo na etapie produkcji jest z nim w „skórkowej” kwestii najmniej fatygi. Ot, wrzucamy lekko zgniecione winogrona do kadzi i macerujemy. A co to jest maceracja? Przemieszanie się soku z winogron z antocyjanami, czyli barwnikami, które są ukryte w gronowych skórkach. Warto dodać, że barwniki te znaj-

dziemy tylko w skórkach, bo – jak łatwo zauważyć – sam sok ma kolor dosyć niewyraźny. To właśnie dzięki antocyjanom mamy w kieliszku całą paletę eleganckich odcieni czerwonej barwy. Wiemy już, dlaczego czerwone wino jest właśnie czerwone. Odrobinę inaczej jest w przypadku win różowych, czyli niezupełnie czerwonych. Przy czym „niezupełnie czerwone”, to określenie całkiem na miejscu. Dlaczego? Wróćmy do maceracji. Jeżeli będziemy chcieli zrobić różowe wino, musimy na tym etapie potrzymać sok ze skórkami krócej, a nawet bardzo krótko, bo jedynie kilka godzin. Nie chcemy wszak dopuścić do tego, aby do jasnego soku przedostała się zbyt duża ilość barwników. W efekcie powstaje

FOT. ISTOCK.COM

Jak to się dzieje, że wino czerwone jest czerwone, a białe – białe? Czy wino różowe jest mieszanką pierwszego i drugiego? I dlaczego wolimy wino półsłodkie od wytrawnego? Poczytajcie sobie, jak powstają poszczególne kolory win i dlaczego słodsze niekoniecznie oznacza lepsze.


WINO

Bez drożdży ani rusz No dobrze, mamy już sok – biały, różowy, albo czerwony. Potrzebujemy jeszcze tylko naszych ulubionych procentów i całej masy innych fascynujących cech, które wino zyskuje dzięki fermentacji. Skupmy się na alkoholu. W tym temacie do głosu oczywiście dochodzą drożdże, które żywią się cukrem, a w efekcie produkują, czy - mówiąc wprost – wydalają alkohol. Tak jest, „wydalają”. Nie dość, że drożdże są mało seksownymi organizmami, to jeszcze wypijamy ich ekskrementy? Macie coś przeciwko? Jeśli nie macie, docieramy do sedna sprawy: jakie chcemy zrobić wino? To znaczy – słodkie, wytrawne, czy coś pomiędzy?

W zależności od poziomu wytrawności, jaki chcemy uzyskać, musimy pilnować, aby drożdże przerobiły na alkohol cały, prawie cały, albo tylko część cukru zawartego w soku. Jeżeli po fermentacji zostanie nam w winie jakiś cukier, to będzie to tak zwany cukier resztkowy (który tak lubi znakomita większość naszych rodaków). W fermentacji bardzo istotną rolę grają nie tylko moce przerobowe drożdży, ale jakość samych winogron. W największym uproszczeniu: powinny być one tym słodsze, im więcej alkoholu w winie chcemy uzyskać.

Less is more

Na koniec niedobra wiadomość. Nawet, jeśli wino jest wytrawne, to i tak nieduża lampka zawiera około 100 kalorii. A więc, żeby nie było, że Was nie ostrzegałam – wino jest kaloryczne i muszą to wiedzieć osoby będące na restrykcyjnej diecie. Cała reszta początkujących i zaawansowanych winopijców może spokojnie cieszyć się jedną – dwiema lampkami wytrawnego wina dziennie. Bo te mają zbawienny wpływ chociażby na nasz układ krążenia. Co więcej – wino wytrawne nie ma tego niepotrzebnego cukru, który często przytłacza co subtelniejsze smaki i aromaty. Jeżeli oczekujecie od wina czegoś więcej niż tego, że da się je przełknąć bez bólu, zostawcie tę nudną kadarkę na rzecz jakiegoś wytrawnego wina z ciepłego kraju, które będzie na tyle fajne, że stanie się jeszcze jednym uczestnikiem spotkania.

REKLAMA

sok, którego kolor może osiągać spektrum od jasnej czerwieni, do bladego różu. Z winami białymi sprawa jest już zupełnie prosta, bo robimy je z białych winogron, które nie zawierają ciemnych barwników. Kolejna ciekawostka dla tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą: białe wino można zrobić też z czerwonych winogron! Tutaj trzeba być już jednak bardzo ostrożnym przy wyciskaniu jasnego soku z owoców – nie możemy dopuścić, żeby przedostały się do niego barwniki ze skórek. Jest to bardzo trudna sztuka, ale wykonalna. Przekonać się o tym możemy na przykład pijąc szampana z ciemnej odmiany winogron o nazwie Pinot Noir.

TRZY WINA DLA POCZĄTKUJĄCEGO KONESERA Czyli takie, które nie zrujnują nam portfela, a jednocześnie nie obrażą niczyjego gustu.

Czerwone: Gran Delmio Segundo Reserva La Mancha D.O. 2009 z Faktorii Win – średnio ciężkie korzenno-owocowe aromaty, nie tylko dla panów. Gdzie: półki Faktorii Win w super- i hipermarketach, a nawet w niektórych Empikach. Za ile: 22,99 zł.

Różowe: Domaine de l’Yeuse Faugeres AOC 2013 – zero landrynki, nie tylko dla Pań. Gdzie: Lidl. Za ile: 19,99 zł. Greyrock Hawke’s Bay Sauvignon Blanc 2014 – świeże, cytrusowe z nutą morskiej bryzy. Gdzie: Biedronka. Za ile: 24,99 zł. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 17


MUZYKA

NIE KAŻDY JEST W STANIE TO WYTRZYMAĆ TEKST Sylwia Łuniewska, gospodyni programu „Bez Hologramu” w Radiu Akadera

Red Emprez to duet znakomicie rozumiejących się facetów, których połączyła muzyczna pasja. I o niej opowiadają poprzez swoje dźwięki. Niedługo wydają nową płytę „Reborn”. I z tej okazji wzięliśmy ich na spytki.

nie wynikające z charakterystyki naszego pierwszego materiału. Kolejne nagrania kompletnie od tego odbiegają. I kiedy występowaliśmy na festiwalach gotyckich, zarzucano nam, że nie gramy tego, co trzeba. (śmiech) Michał: To środowisko na samym początku nas zauważyło i przygarnęło. Na jednym z pierwszych koncertów przyszedł pewien gość i powiedział: „Ej, jesteście nowym wydarzeniem na scenie electro-gotyckiej”, to spytałem: „Jakiej?!” (śmiech), wtedy nie byłem zupełnie świadomy, że jest taka nisza. Jednak to fakt - takie motywy można znaleźć w naszej muzyce.

A dzisiaj co można usłyszeć w Waszej muzyce? M: Minimal electro z wpływem lat 80.,

synth-wave’u... Trochę w stronę ścieżki 18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

dźwiękowej do filmu „Drive”, trochę rytmu z Chemical Brothers, krztyna acidowych pochodów, sporo wpływów lat 80. No i do tego trzeba dorzucić wspomniany „electro-gotyk”.

Na co dzień wykonujecie niemuzyczne zawody. Co sprawiło, że muzyka jest jednak w Waszym życiu istotna? M: Najpierw była muzyka przynoszona

przez moją starszą siostrę. Byłem skazany na to, czego ona słuchała. Młodszy o sześć lat, nie miałem własnego magnetofonu... I pewnie na przekór postanowiłem sam grać taką muzykę, jakiej chciałbym słuchać (śmiech). A tak serio, to pierwszy kontakt z elektroniką to były płyty Depeche Mode, sporo kiczu, Apollo 440 oraz Planet Funk. Poza elektroniką za dużo tego było, żeby tu wymieniać. A: To historia na kilka godzin. A jeśli chodzi o elektronikę... jak byłem mały, słuchałem italo disco...

M: Co za coming out! (śmiech) A: ...to było moje pierwsze spotkanie

z muzyką quasi-elektroniczną. A na poważnie... Vangelis, ścieżka do filmu „Blade Runner”.

Kiedy narodził się pomysł na Wasz duet? M: Spotkaliśmy się, kiedy obaj jeszcze graliśmy w thrash metalowym zespole Bright Ophidia. Adam nadal tam śpiewa. Ja grałem na klawiszach. A po godzinach robiłem sobie podkłady. Adam je usłyszał i stwierdził, że można coś z tym zrobić. Był więc wokalista, była muzyka - w dodatku kompletnie inna od tego, co robiliśmy wtedy... Kilka prób, dwa miesiące i mieliśmy cztery numery. Potem przyszły pierwsze koncerty. Okazało się, że to, co robimy na scenie, podoba się publice. A: I to nas jakoś uskrzydliło. Poza tym duet plus komputer to wygoda, mobilność. To było coś nowego, ożywczego i do dziś nas to rajcuje. Choć na początku dużo było improwizacji. Numer powstawał kilka dni

FOTO Z ARCH. ZESPOŁU

Wszędzie, gdzie się o Was pisze, pada sformułowanie, że gracie electro-gotyk. Czy tak właśnie byście się określili? Adam: Myślę, że to bardzo duże uproszcze-


MUZYKA

Na jakim etapie jesteście w kwestii nowej płyty? M: Nowa płyta nazywać się będzie „Reborn”

i jest gotowa w 3/4. Chcemy ją sfinalizować w ciągu 30-40 dni. Kiedy materiał będzie upubliczniony? Pewnie trochę później, bo zostaje do przygotowania grafika, musimy też zaplanować promocję. Ale myślę, że wyrobimy się przed wakacjami. A: Nasi fani czekali dosyć długo. Materiał powstawał przez ostatnie pięć lat. Ale nie siedzieliśmy z założonymi rękami. Mieliśmy na przykład mariaż z akustycznymi wersjami naszych utworów. Bardzo zresztą prawdopodobne, że nasze nowe wydawnictwo elektroniczne połączymy z akustycznymi wersjami naszych numerów. M: Mogą nam się szykować dwie płyty. Bo akustyczny materiał jest fajny. Choć trzeba przyznać, że jest diametralnie inny od tego, z czego ludzie kiedyś nas znali. Ale również inny od tego, co nagraliśmy teraz.

Proces twórczy – jak on wygląda w Waszym przypadku? M: Najpierw znajduję parę fajnych akordów. Nagrywam je zwykle na pianinie. Potem aranżuję. I powstaje taki zrębek pomysłów, który trwa minutę-dwie. Pokazuję to Adamowi. I on albo na to reaguje „jestem na tak” albo milczy. Już się nauczyłem, że jak nic nie mówi po tej minucie, to najlepiej przejść do następnego pomysłu. (śmiech) Jeśli jednak Adamowi zacznie pomysł grać

w głowie, to zaczynamy pracę nad ścieżką wokalną... A: To często jest improwizacja. I kiedy ja już znajdę pomysł na główną linię, Michał mówi: „Wiesz co? Ja mam pomysł na chórki”. I tak te nasze pomysły się przeplatają, aż dojdziemy do punktu wspólnego. Czasem jeden z nas długo musi przekonywać drugiego. A czasem jakiś pomysł po prostu musi „urosnąć”. M: Ścieżki wokalne w ciągu „historii numeru” zmieniamy 4-5 razy, a sam numer potrafi mieć 70 wersji. I nie przesadzam. Bywa, że numer ma fajny potencjał, ale trzeba wiele podejść, by wydobyć z niego tę najciekawszą ekspresję. A: Bywa i tak, że wersja pierwotna, która była improwizowana, odkryta po roku, czy dwóch okazuje się tą właściwą, a wcześniej to było błądzenie. Żeby do tego dojrzeć, musi minąć jakiś czas. Inna rzecz, to selekcja. Bo gdybym policzył wszystkie numery, które popełniliśmy od poprzedniego albumu, to wyszłoby 25-30 utworów i 50 pomysłów. Z tego wyłowiliśmy 10, które wylądują na płycie i 6 w wersjach akustycznych.

Czyli w Waszym wykonaniu to dość burzliwy proces? M: To jeden z powodów, dla którego nie po-

większamy składu. Numer ewoluuje, nie pozostaje w miejscu i we dwójkę łatwiej podjąć decyzję, co do jego przyszłości. Im więcej ludzi, tym większy opór przed zmianą. Szczególnie, że w naszym przypadku dany utwór na końcu czasem zupełnie nie przypomina tego, czym był na początku. A: Reasumując... Nie każdy jest w stanie to wytrzymać. (śmiech)

REKLAMA

wcześniej, a za chwilę już graliśmy go na koncercie. Michał przy okazji nabierał sznytów producenckich, rozwijał się w materii obróbki muzyki.


ZIELONA ENERGIA

KOLEJNY SUKCES PODLASKIEJ FIRMY O

przyznaniu firmie tytułu w kategorii „Ekologia” zadecydowała jednogłośnie kapituła konkursu, w której zasiedli niezależni eksperci: Marcin Kałużny (redaktor naczelny gazety „Biznes Raport”), dr inż. Wojciech Henrykowski (prezes Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji S.A.), dr Joanna Rosak-Szyrocka (Instytut Inżynierii Produkcji, Wydział Zarządzania Politechniki Częstochowskiej), Krzysztof Stadler (prezes Fundacji Qualitas) i dr inż. Marek Roszak (Instytut Materiałów Inżynierskich i Biomedycznych, Wydział Mechaniczno-Technologiczny Politechniki Śląskiej). Podczas dokonywania oceny firmy kapituła brała pod uwagę szereg czynników, m.in. wskaźniki jakościowe, systemy ISO, wewnętrzne systemy kontroli jakości, certyfikaty i atesty, zaangażowanie pracowników 20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

w system kontroli jakości, efektywność zarządzania organizacją, klarowność stosowanych procedur, a także rolę i miejsce polityki jakościowej w misji i celach rozwojowych przedsiębiorstwa. Organizowany przez Fundację Qualitas Europejskie Centrum Promocji Dobrych Praktyk Biznesowych konkurs „Jakość Roku” ma charakter otwarty i jest skierowany do firm zainteresowanych potwierdzeniem jakości ich produktów, usług oraz działań na rzecz ekologii i innowacyjności. Konkurs, jako jedyny w Polsce, posiada honorowy patronat European Organization For Quality z siedzibą w Brukseli. Za jego stronę merytoryczną odpowiada Polskie Centrum Badań i Certyfikacji S.A. – jedna z najstarszych tego typu instytucji w Polsce. Patronami medialnymi konkursu są „Dzien-

nik Gazeta Prawna” i tygodnik „Polityka”. – Zdobyty tytuł to dla nas zaszczyt i odpowiedzialność – mówi Paweł Wyszyński, właściciel firmy OPTIMA POLSKA. – Stanowi potwierdzenie, że dostarczamy naszym Klientom produkty i usługi o najwyższej jakości. Od początku istnienia przedsiębiorstwa budujemy naszą pozycję w oparciu o zaufanie i dobre relacje z Klientami. Zapewniam Państwa, że to się nie zmieni – dodaje. Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe OPTIMA powstało w 2000 r. Początkowo jego działalność polegała na świadczeniu usług serwisowych na rzecz producentów armatury. Dziś firma zajmuje się sprzedażą i instalacją kolektorów słonecznych, pomp ciepła, ogniw fotowoltaicznych, turbin powietrznych, kondensacyjnych kotłów ga-

FOT. Z ARCH. FIRMY

OPTIMA POLSKA otrzymała tytuł „Jakość Roku” w największym konkursie projakościowym w Polsce, w którym laureatami są przedsiębiorstwa odnoszące duże sukcesy i posiadające ugruntowaną pozycję na rynku.


ZIELONA ENERGIA

zowych, systemów klimatyzacji, kurtyn powietrznych, wymienników ciepła oraz pomp i hydroforów. W ofercie przedsiębiorstwa znajduje się również wyposażenie sanitarne czołowych polskich i światowych producentów. Firma jest też autoryzowanym partnerem handlowym oraz serwisem regionalnym firm Comitor, Oras, Kludi, Grohe, Blanco, Pyramis, Ronal, Schüco, Samsung i Artweger. W 2014 r. OPTIMA POLSKA trafiła do „Złotej Siódemki Branży Ekologicznej” i została uznana za jedną z najlepszych, najpewniejszych i najbardziej godnych polecenia firm działających na rynku produktów proekologicznych w Polsce. W tym samym roku przedsiębiorstwo zrealizowało jedną z największych inwestycji w branży odnawialnych źródeł energii w województwie pod-

laskim, dostarczając kolektory słoneczne do 380 gospodarstw i 7 budynków użyteczności publicznej w gminie Choroszcz (obecnie firma dokonuje montażu kolektorów słonecznych na 232 budynkach odbiorców indywidualnych i 2 budynkach użyteczności publicznej w gminie Ciechanowiec). Firma dokonała również montażu pierwszej w województwie podlaskim instalacji hybrydowej o mocy 20 kW i instalacji cieplnej o mocy 8 kW oraz wykonała w Wysokiem Mazowieckiem odwierty do pomp ciepła z wykorzystaniem innowacyjnej wiertnicy geotermalnej Geodrill 4R. Zaletą wiertnicy są stosunkowo niewielkie gabaryty, które umożliwiają prace na niewielkiej przestrzeni. Maszyna pracuje szybko i wydajnie umożliwiając maksymalne wydobycie ciepła. To z kolei pozwala na znaczne obniże-

nie kosztów wykonania dolnego źródła. Sondy w urządzeniu są instalowane radialnie, pod kątem w zakresie 35 – 65 stopni z jednej studni startowej, wokół jej osi. Pozwala to na zachowanie optymalnej głębokości wierceń. Wiertnica umożliwia wykonywanie wierceń „na sucho” przy użyciu dolnego młotka udarowego (co znajduje zastosowanie w gruntach twardych, suchych i zwartych), jak również „na mokro” z zastosowaniem wysokiej wydajności pompy wodnej (wiercenie w gruntach luźnych, lepkich i plastycznych). Odwiert wygląda jak korzeniące się drzewo – jest wykonywany z użyciem rury osłonowej, która zabezpiecza odwiert do momentu instalacji sondy i wypełnienia termocementem oraz wiertła wewnętrznego. Wydobywana z otworu płuczka jest zbierana do odpowiedniego zbiornika.

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 21


FELIETON

SPRAWA DLA KONSULTANTA

NIE LĘKAJCIE SIĘ! TEKST Paweł Waliński

TEKST Krzysztof Szubzda

– Ma pani pod ręką jakiś cennik? – pytam jędrną, gibką i opaloną pracownicę recepcji najmodniejszej siłowni w mieście. – Rozumiem, że chcesz mieć wizytę z konsultantem. – odpowiada mi zmutowaną polszczyzną i jakimś takim krzaczastym uśmiechem. – Nie, nie, nie! Chcę tylko wiedzieć, ile kosztuje u was miesiąc. – O wszystkim powie panu konsultantka, to potrwa 5-10 minut. – Myślałem, że całą procedurę da się uprościć do podania ceny za miesiąc. – My nie mamy cen za miesiąc tylko różnego rodzaju członkostwa. O wszystkim opowie nasza konsultantka. Na kiedy mogę pana umówić? – Hej, zaraz. Naprawdę nie damy rady bez konsultantki sprawdzić, jaki jest koszt najtańszego członkostwa miesięcznego. – Niestety, to nie jest takie proste. Wczoraj wieczorem odebrałem telefon. – Czy chciałby pan obniżyć koszty ubezpieczenia swojego kredytu? – A jak je pani obniży? – Ja nie obniżę, mogę umówić Pana z konsultantem. – Rewelacja, tylko że ja nie mam kredytu... I co teraz? – To możemy panu obniżyć koszty ubezpieczenia oszczędności. – A jakie są koszty ubezpieczenia lokaty i funduszu gotówkowego? – Nie wiem, ale nasz konsultant na pewno panu doradzi. – A jeśli te produkty nie są objęte ubezpieczeniem, to jak obniży coś, co ma wartość zero? – Proszę pana, chce pan płacić mniejsze ubezpieczenie czy nie? – Chcę zrozumieć, co mi pani proponuje. – Mniejsze ubezpieczenie. – Ale skąd pani wie, że ja mam większe? – Nie umie pan odpowiedzieć na najprostsze pytanie! – Nie, to pani nie umie wyjaśnić, po co pani dzwoni. – Czyli nie chce pan? – Proszę pani, staram się w życiu iść, ciągle iść w stronę słońca. Zgodnie ze słowami piosenki. A pani mnie wiedzie w jakąś siną dal.... Nawet nie zauważyłem, że telefon mojej rozmówczyni dawno już był wyłączony... Za chwilę idę po chleb. Zwykły, krojony, z pszenicy. Mam nadzieję, że uda się bez konsultanta.

22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

P

rawie równo rok temu wydaliśmy numer „Faktów Białystok” zdobny w czarno-białą okładkę, na której artysta PiH trzymał za łeb swojego kolegę, udając, że oto coś mu tam wstrzykuje. Zdjęcie podbijał zupełnie abstrakcyjny podpis „Wiosna idzie!”. Jasne, że był to dowcip. Bo wiosna oczywiście nie znaczy, że PiH, czy ktokolwiek inny (mogę nie mieć racji) zaczyna pasjami wstrzykiwać coś innym. Nieważne, czy żeby zadać owym radość, czy zupełnie przeciwnie. Sęk w tym, że mieliśmy z powodu tej okładki gros głosów krytycznych, które odsądzały nas od czci i wiary. Niezmiernie nas to ucieszyło. Nie tylko dlatego, że w redakcji, tak wtedy, jak i dziś kręcą się indywidua skłonne do prowokacji, czy przynajmniej akceptacji prowokacji, ale dlatego, że pewna doza kontrowersji, bez popadania w jawną skrajność, jest czynnikiem sprzyjającym rozpoznawalności. Nie mówię tu o prostym, czy nawet prostackim przełożeniu „czarny PR to też PR”, ale raczej o tym, że by w morzu bytów/produktów, do których ma dostęp konsument, wyróżnić się, nieraz trzeba uciec się do przekazu dziwacznego, absurdalnego, dowcipnego, mocnego, czy wręcz szokującego. Przy zachowaniu jednakowoż należytych proporcji między zwracaniem na siebie uwagi i zawartością. Jakkolwiek wielkie nie byłoby nasze samozadowolenie z okładki, niekoniecznie dobrze zareagowali na nią niektórzy reklamodawcy. Zdarzył się i graniczący z łkaniem głos, że oto dokonaliśmy sami na sobie i na kliencie sabotażu. Zupełnie niesłuszny, bo rzeczona okładka i rzeczony numer pisma był jednym z najszerzej komentowanych wydań naszego magazynu, a co za tym idzie, można założyć, że jeżeli się w nim zareklamowaliście zyskaliście więcej, niż zyskujecie reklamując się u nas regularnie. Szok i kontrowersja były wartościami dodanymi. O tyle osób, ile na widok PiHa ze strzykawką, z niedowierzaniem chwyciło „Fakty” ze stolika... w klubie fitness, u kosmetyczki, czy gdziekolwiek je zobaczyli, wzrosła docieralność Waszej reklamy. W Białymstoku nadal nie ma takiej świadomości. EMPiK – moloch wszak – nie bał się sięgnąć w reklamie po kontrowersję w postaci Marii Czubaszek i Nergala. Więcej – na kampanii z nimi, wedle statystyk, zyskał. U nas przedsiębiorcy wolą grzecznie, cicho, pozornie gustownie i kompletnie bez wyrazu. Nie mówię tu tylko o reklamie, ale i całym wizerunku przedsiębiorstwa. Ten konserwatyzm, czy – wprost – strach, przekłada się na to, że mamy w mieście tysiące kompletnie nierozpoznawalnych firm, podobnych do siebie miałkich logotypów i brzydkie, nie wyrażające niczego szyldy tonące w powodzi innych szyldów. Lokalni Przedsiębiorcy, nie lękajcie się! Postawcie na wyraźny przekaz. Tak graficzny, jak i merytoryczny. Wyróżnijcie się. „Niech Was zobaczą!”. To jeden z fundamentów budowania świadomości marki. Czegoś, co pozwoli Wam przetrwać w trudnych czasach, co spozycjonuje Was nie jako firmę akcydentalną, ale jako konkret. Widzieliście kiedyś, żeby Cola reklamowała się jako smaczna? No właśnie, nie musi. Wy też możecie wyjść „poza pudełko” i postawić na rozpoznawalność, a nie zachwalanie własnych zalet. Bo każdy ptaszek swoje piórka chwali. Te świadome piękna owych piórek, nie muszą. Więcej odwagi w przestrzeni publicznej!


Nowoczene soczewki kontaktowe Uwodnienie i przepuszczalność tlenu Same soczewki nigdy nie powodują suchości oczu, ale mogą potęgować to uczucie w sytuacjach, gdy przebywamy w klimatyzowanych pomieszczeniach, długo pracujemy przed ekranem komputera, bądź cierpimy na sezonowe alergie. Dlatego, aby soczewki kontaktowe były komfortowe w użytkowaniu, muszą być jak najlepiej uwodnione, a więc powinny zapewnić oczom odpowiednie nawilżenie. Jednocześnie powinny też przepuszczać odpowiednią ilość tlenu do gałki ocznej. Zawartość wody czy silikonu w materiale oraz grubość soczewki determinują przepuszczaną ilość tlenu. By połączyć doskonałe uwodnienie z wysoką przepuszczalnością tlenu, w budowie nowoczesnych, jednodniowych soczewek (DAILIES TOTAL 1®) zastosowano przełomową technologię gradientu uwodnienia. Zawartość wody narasta od wnętrza soczewki, gdzie wynosi około 33%, do warstw zewnętrznych w których sięga ponad 80%4.

Komfort jest istotnym czynnikiem satysfakcji dla osób noszących soczewki kontaktowe. Niski poziom satysfakcji powoduje bowiem, że ich dotychczasowi użytkownicy rezygnują z tej metody korekcji. Tylko w samej Europie około 2,6 mln konsumentów rocznie porzuca ten sposób korekcji wady wzroku2. Jak zatem wybrać i dbać o soczewki, by zapewniły nam komfort od początku do końca dnia?

Odpowiednia higiena W praktyce często spotykamy się z pytaniem, czy soczewki kontaktowe sprzyjają infekcji oczu. Samo użytkowanie soczewek nie powinno prowadzić do jakichkolwiek powikłań czy infekcji. Warunkiem jest oczywiście zachowanie odpowiedniej higieny oraz stosowanie tylko odpowiednio dobranych soczewek. Trzema głównymi czynnikami ryzyka stanów zapalnych i infekcji są: • spanie w soczewkach do tego nie przeznaczonych (nawet sporadyczne, bez względu na przepuszczalność tlenu), • niestosowanie się do zasad pielęgnacji i wymiany soczewek oraz zanieczyszczenie pojemnika na soczewki, • kontakt soczewek kontaktowych lub pojemnika do ich przechowywania z wodą (butelkowaną, przegotowaną, kranową czy w zbiornikach wodnych).

Odpowiednie materiały i dopasowanie Obecnie najczęściej noszone soczewki są wykonane z nowoczesnych materiałów silikonowo-hydrożelowych. Miękkie soczewki kontaktowe są niezwykle cienkie, elastyczne i zaprojektowane tak, by możliwe było ich optymalne dopasowanie do kształtu gałki ocznej. Tylko odpowiednio dobrane soczewki mogą nam zagwarantować komfort użytkowania – zbyt ciasne mogą bowiem spowodować komplikacje. Soczewka musi w miarę swobodnie poruszać się po powierzchni oka, nieomal „pływać”. Zbyt ciasna soczewka uniemożliwiłaby swobodny przepływ łez między soczewką a rogówką. Utrzymanie właściwego przepływu łez jest niezwykle ważne, gdyż służy wypłukiwaniu spod soczewki ewentualnych zanieczyszczeń. Z kolei zbyt luźna soczewka o nadmiernej ruchomości na oku, może powodować przede wszystkim dyskomfort, jak również niestabilne widzenie przy mrugnięciu. Przykładem soczewki, która dzięki zastosowaniu odpowiedniej średnicy i promienia krzywizy, gwarantuje dopasowanie do potrzeb ponad 97% użytkowników3 jest DAILIES TOTAL 1®.

1 2 3 4

Third Party Industry Report Europe, 2010 Dane CIBA VISION®, 2008 Badania kliniczne. Pomiar In vitro na nienoszonych soczewkach. Dane firmy Alcon®

Soczewki należy stosować wyłącznie zgodnie z trybem ich noszenia. Jeżeli są to soczewki jednodniowe, bądź długookresowe, ale nie przeznaczone do noszenia w trybie „dzień-noc”, nie należy w nich spać. Trzeba również pamiętać o używaniu odpowiednich płynów czyszczących, a także aplikacji soczewek wyłącznie po dokładnym umyciu i wysuszeniu rąk. Poza zachowaniem wymienionych wyżej podstawowych zasad higieny, bardzo ważne są także wizyty kontrolne u specjalisty, które powinny odbywać się co 6 miesięcy, a przynajmniej raz w roku. Jeśli zatem chciałbyś nosić soczewki kontaktowe to odwiedź swój salon optyczny i zapytaj specjalistę o nowoczesne soczewki kontaktowe takie jak DAILIES TOTAL 1®. Autor: Sylwia Kropacz-Sobkowiak, Professional Services Manager w Alcon Polska

GWARANCJA KOMFORTU LUB ZWROT PIENIĘDZY*

TECHNOLOGIE INSPIROWANE NAUKĄ *Zasady i regulamin akcji „Gwarancja komfortu lub zwrot pieniędzy” dostępne są w Salonie Optycznym lub na stronie: www.za-kontaktowani.pl, www.dailiestotal1.pl

a Novartis company

ul. Stołeczna 25, 15-879 Białystok (wejście od ul. Wyszyńskiego) tel. 85 744 44 19, 85 744 45 95 e-mail: salon@optyk-bialystok.pl www.optyk-bialystok.pl

ul. Komisji Edukacji Narodowej 9 lok. 4, 15-687 Białystok tel. 85 654 05 74, 533 72 33 77 e-mail: ken@optyk-bialystok.pl www.klubwidzimisia.pl

B21502294655

Wiele osób noszących soczewki kontaktowe, nie czuje się dobrze, stosując tę metodę korekcji wzroku – aż 44% z nich odczuwa dyskomfort1. Wśród potencjalnych użytkowników soczewek panują również mity związane z ich noszeniem. Niektórzy sądzą, że soczewki są niezdrowe, nie przepuszczają tlenu, czy też powodują infekcje. Wymienione wątpliwości w większości przypadków są jednak nieuzasadnione. Tym bardziej, że technologie i materiały wykorzystywane do produkcji soczewek kontaktowych oraz sposoby ich dopasowywania do oka są stale udoskonalane. Przykładem tego może być przełomowa technologia gradientu uwodnienia zastosowana w soczewkach jednodniowych, która łączy właściwości nawilżające z wysoką przepuszczalnością tlenu i pozwala zapomnieć o dotychczasowych problemach, występujących przy korzystaniu z soczewek kontaktowych.


24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.