25. wydanie Faktów Białystok

Page 1

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn mieszkańców

NR 25

Białystok fakty.bialystok.pl

„SPIESZMY SIĘ LEPIĆ BAŁWANY TAK SZYBKO TOPNIEJĄ”


TOP AUTO

Białystok, Krupniki 25, Tel. +48 85 66 16 802 Białystok, ul. Gen. St. Maczka 66, Tel. +48 85 654 33 44 www.topauto.com.pl


Białystok,


SPIS TREŚCI

6

10

5 6 9 10 12 14 15 16 17 18 20 22 24 28 29 32 34

ZIMOWE OPOWIEŚCI PODLASKIE PREZENTY ZRÓB SOBIE BIBLIOTEKĘ W BIAŁYMSTOKU SPALONO KINO! BIAŁOSTOCKIE SPOTKANIA III STOPNIA ADAM FALKOWSKI – FOTOGRAF PODLASIA WYJATKOWA OFERTA MIESZKAŃ I LOKALI WYMYŚLIŁAM, ŻE CHCIAŁABYM PISAĆ ETAPY PROCESU DIALOGU SPOŁECZNEGO KAPELUSZE MAJĄ DUSZE XIX-WIECZNI BIAŁOSTOCCY ŻYDZI HOLLYWOOD PODLASIE BĄDŹ PIĘKNA W KARNAWALE DIETY CUD TA PRZEBIEGŁA OTYŁOŚĆ... LUKSUS W FILIŻANCE DOSTĘPNY DLA KAŻDEGO FELIETONY

faktyBiałystok NR 25 GRUDZIEŃ 2014 ISSN 2299-4580

ADRES REDAKCJI ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl KOORDYNATORZY PROJEKTU Maciej Słupski Paweł Waliński P. O. SEKRETARZA REDAKCJI Marta Starzyńska FOTO BI-FOTO SKŁAD SOBO Paweł Sobolewski www.sobo.pl ONLINE Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska online@fakty.bialystok.pl ZESPÓŁ Grzegorz Grzybek, Justyna Kozicka, Łukasz Kozłowski, Radek Oryszczyszyn, Radek Puśko, Karol Rutkowski, Joanna Sasinowska, Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, Krzysztof Szubzda, Ewa Szyłko, Paweł Waliński REKLAMA reklama@grupa-optima.pl Maria Snarska BIURO Urszula Bondaruk biuro@grupa-optima.pl DRUK: Buniak Druk Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: Istock.com Treści reklamowe w numerze na stronach: 2, 3, 4, 5, 7, 8, 10, 11, 12, 13, 15, 17, 19, 20, 21, 23, 24, 25, 26, 27, 29, 30, 31, 32, 33, 35, 36

WYDAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

18 REKLAMA

4 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


Zimowe opowieści K U LT U R A

TEKST Joanna Sasinowska

Zimowe opowieści kojarzą nam się z ciepłem domowego ogniska, Bożym Narodzeniem, a także bielą, czystością i zimnym mrokiem wczesnych wieczorów. Niezależnie od tego, jaki książkowy klimat wybierzecie, przyjrzyjcie się moim propozycjom, wśród których na pewno znajdziecie coś na zimowy nastrój.

Zima o poranku Janina Bauman Wyd. Znak Janina Bauman – żona słynnego fi lozofa i socjologa Zygmunta Baumana, wspomina swoją wczesną młodość w czasie wojny. Autorka opisuje ucieczkę z getta oraz czas spędzony wraz z siostrą i matką, gdy ukrywały się u obcych ludzi w różnych domach w Warszawie i pod Krakowem. Książka przedstawia prawdziwą historię – opowieść o dobroci i podłości ludzkiej, o momentach szczęścia i o pechu, który mógł doprowadzić do tragicznego końca. Zima sprzyja nostalgii, warto więc sięgnąć po poważniejszą literaturę.

Dotyk Alexi Zentner Wyd. Wiatr od Morza „Dotyk” to prawdziwa „zimowa opowieść” o życiu w głębi kanadyjskich lasów, w bezlitosnym świecie nadprzyrodzonej sprawiedliwości. Można sobie bez trudu wyobrazić, jak wiele lat temu po zmierzchu, ktoś snuł ją przy kominku, a zgromadzeni oddawali się po cichu własnym przemyśleniom o oddaniu i miłości, zmaganiu człowieka z siłami przyrody, o tym, co przerażające i nieznane. Powieść nominowana do prestiżowych nagród International IMPAC Dublin Literary Award i Scotiabank Giller Prize. Polecam wielbicielom nieziemskich klimatów.

Księgarnia spełnionych marzeń Katarina Bivald Wydawnictwo Amber „Księgarnia spełnionych marzeń” to książka na poprawę humoru. Opowieść o miłość, optymizmie i sensie życia oraz o tym, ile warte są książki. Pozycja dla osób, które zimą nie mają ochoty wpędzać się w depresję. Sara, która od czasów szkoły, pracowała w księgarni w małym szwedzkim miasteczku, nagle traci pracę. Pozbawiona perspektyw przyjmuje zaproszenie swojej korespondencyjnej przyjaciółki Amy i wyjeżdża do Broken Wheel w stanie Iowa. Niestety, gdy dociera na miejsce, Amy już nie żyje. Sara zostaje i przekonuje się, że życie pełne jest szczęśliwych zakończeń. Tylko nie wolno ich przegapić.

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 5


T R A DYC JA

PODLASKIE PREZENTY

REKLAMA

Pr w zed za k a ż ś w J e k up d e j i ę k o d n a o w y ga z t a m z p l e j n k z . P o eci i B „k op e j a m s t a e z o ż e c o t ór y u l a r p a s i a s t n o w n a j d g o m o ś z u c h o n e j u j ą p r z ili ś z i e N a j a j e pe n i „ s c e e k m y c i e r o d m y k o p o d ł n ie i t a k i e c i j j a o n y n ie b p o r z e n ś l e i n s l a s nn n ie ó w k u w a y ć a d n i a ć l p i r k i e e go u ż y k i” l a ć W go i k o k a c p o . B je , c ł s a s r s i aln je m ęd !”, zy zm d . i e i y s ł z ie z ap p e a t o m o d o y p mi r o r f u k i ż n w ó o t r m i ł p on m , a p d a k o , uj r z e n a t uj je ś ę z c t o e c i e li ały , ż , r ok e .

TEKST Joanna Sasinowska

„Kolędy z Podlasia” Dziczka

Mój pierwszy świąteczny pomysł, to płyta z muzyką. To niedrogi, poręczny i dosyć uniwersalny upominek. Pozwala na długo zachować wyjątkowy klimat świąt i cieszyć się nim przez lata. Znalazłam „Kolędy z Podlasia” - pieśni nagrane przez zespół Dziczka. Do tego wyboru przekonały mnie dwa szczegóły. Po pierwsze okładka płyty nawiązuje do zimy i jednocześnie do wycinanki. Po drugie znajdziecie na niej trójjęzyczne napisy (w tym po angielsku), dzięki którym obdarowany obcokrajowiec może dowiedzieć się czegoś o upominku. Płytę bez problemu można dostać w sklepie internetowym.

XAROSHE

Koszulka lub torba Jeśli jesteście fanami praktycznych upominków i dobrze znacie wymiary osoby obdarowywanej, polecam wyroby nowo powstałe firmy XAROSHE , której produkty inspirowane są rodzimym wzornictwem i wykonywane są na Podlasiu. Marka pokazuje, 6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

że wzornictwo ludowe może być równie dobrą inspiracją tak w północno-wschodniej Polsce, jak w Skandynawii czy w Hiszpanii. Zaletą podlaskiego wzornictwa jest prostota, dzięki czemu nietrudno dopasować koszulkę z tradycyjnym wzorem do prostej marynarki czy żakietu. Taki prezent jest już nieco droższy, jednak biorąc pod uwagę jakość wykonania i okoliczności świąteczne - myślę, że warto wydać kilka złotych więcej. Koszulki, torby i inne produkty XAROSHE znajdziecie w sklepie internetowym.

Gwiazda

Jakub Bogacewicz z Rodziną wieś Krywiatycze (woj. podlaskie) Czym dla Krakowa jest szopka, tym dla Podlasia gwiazda kolędnicza. Jeśli nie wierzycie, podpytajcie starszych. Na pewno wśród ich opowieści pojawią się wspomnienia o kolędnikach i kręcących się o zmroku, wśród śpiewu, gwiazdach. Coraz częściej zamiast choinki w nowoczesnych domach pojawiają się stroiki i inne awangardowe dekoracje. Proponuję więc odświeżyć rodzimą gwiazdę


i ofiarować tym, którzy lubią się wyróżniać. Gwiazda będzie też świetnym prezentem dla rodziny, która chciałaby zaktywizować młodsze pokolenia lub namówić dziadków do wspomnień. Gwiazdę, tak jak szopkę, dobrze jest wykonać własnoręcznie. Jednak na niecierpliwych (to robota na kilkanaście wieczorów) czeka Pan Bogacewicz i jego rodzina, którzy od pokoleń zajmują się wyrobem gwiazd. Trzeba tylko wybrać się do Krywiatycz. Dajmy się ponieść magii świąt!

można go dostać niemal w każdej cukierni. Przed świętami jego wyrobem trudni się kilkadziesiąt gospodyń z całego województwa. Pomimo, że to zdecydowanie nowa tradycja myślę, że warto ją docenić, bo wykorzystuje sprawdzone podlaskie produkty i pomysły, na nowo je łącząc. Są to tradycyjnie używane mak, miód i bakalie oraz karnawałowy chrust. To świetny prezent dla podlaskich łasuchów i wielbicieli tradycyjnych smaków.

Miód

Nalewka , miód pitny albo Młody Ziemniak

Nie ma nic zdrowszego na zimę niż podlaskie miody. Polecam wszystkie rodzaje i smaki, bo każdy ma swoje właściwości i warto dla nich zrezygnować z cukru lub innych słodyczy. Nie warto za to rezygnować z jakości. Dlatego zachęcam do kupowania miodu bezpośrednio u producentów lub z informacją, z jakiej pasieki pochodzą. Wybierając miód pamiętajmy, że powinien krystalizować (gęstnieć), świadczy to o jego naturalności. Miód, tak jak czekolada, poprawia nastrój, więc to idealny upominek na święta.

FOT. Z ARCH. AUTORA

Mrówkowiec , inaczej mrowisko

Moda na ten słodki przysmak przyszła na Podlasie i Suwalszczyznę kilkanaście lat temu z Litwy, jednak dzisiaj bez problemu

FOT. EWA ZWIERZYŃSKA

T R A DYCJA

Jeśli wybieracie się w gości w okresie świątecznym i chcecie zabrać ze sobą niezobowiązujący upominek dla Pani/Pana domu, proponuję starym zwyczajem sięgnąć po „flaszeczkę”. Jeśli domownicy nie mają nic przeciwko piciu alkoholu, na pewno nasz pomysł przypadnie im do gustu. Zimowa aura sprzyja spędzaniu czasu w kameralnym gronie. Warto wtedy, jako trunek, wybrać coś nieoczywistego. Na pewno gospodarze nie pogardzą pigwówką albo wiśniówką, ale dużo przyjemniej będzie zanieść im coś, czego nie kupią w zwykłym sklepie. Wielbicielom mocniejszych wrażeń polecam Młodego Ziemniaka. Łasuchy z pewnością polubią słodką nalewkę. Jeśli zaś obdarowany należy do wielbicieli lżejszych trunków to polecam sprezentować mu miód pitny. REKLAMA

* w sklepie stacjonarnym, regulamin promocji dostępny w sklepie


8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


K U LT U R A

ZRÓB SOBIE BIBLIOTEKĘ TEKST Sławek Mojsiuszko

Cross booking to efemeryczne – lub permanentne – akcje swobodnej wymiany książek, według sprawiedliwej zasady: „jedna za jedną”. U podstaw idei cross bookingu leży zrozumienie, że życie książki jest znacznie dłuższe (na szczęście) niż jej jednokrotne przeczytanie, nawet przez bardzo powolnego czytelnika. Przeczytana książka nie traci na wartości, a dla niektórych (sam się do nich zaliczam) nawet zyskuje, nosząc świadectwo czyjegoś zaangażowania, przeżyć, swoistej intymności zapisanej w podniszczonym grzbiecie, zmiętej okładce, zagiętych kartkach.

FOT. UNSPLASH.COM

C

ross booking to zjawisko stosunkowo nowe, przynależące luźno do wszystkich działań z gatunku DIY [do it yourself – zrób to sam – red.] – oto bez nakładów pieniężnych możemy odmienić oblicze swojej biblioteki, a także wzbogacić zawartość głowy, na dodatek doznając miłego uczucia współdziałania w pewnej społeczności. Bo cross booking to działanie społecznościowe, choć pierwszymi przejawami było indywidualne pozostawianie w miejscach publicznych pojedynczych książek z miłą prośbą o ponowne „wpuszczenie w obieg” po przeczytaniu. Początkowo krążące książki miały wręcz swoje trasy, odnotowywane wprost na ich stronach. Rekordzistki wędrowały nawet po różnych kontynentach, jednak – po jakimś czasie, „książki z historią” zaczęły być w cenie, i zniknęły, wbrew idei, w zamkniętych kolekcjach. W Polsce zaczątkami cross bookingu było wystawianie, najczęściej przez antykwariaty, pudeł z niesprzedanymi i zalegającymi antykwaryczne półki książkami „do brania”. Choć zwykle nie były to pozycje wartościowe, to zdarzały się w kartonach istne perełki. Ekstremalną formą pre-cross bookingu jest, do dzisiaj spotykane, wyrzucanie książek przez ulicznych handlarzy wprost na ulicę. Jest to naganne – ale zupełnie niedawno udało mi się wygrzebać w śniegu pod Ogrodem Saskim w Lublinie porzucone, znakomite dzieło Sergiusza Piaseckiego. Cóż, że bez tylnej okładki…

Prawdziwy cross booking to spotkanie ludzi czytających i doceniających fakt, że „przechodniość” książek to sposób na ubogacanie siebie. Najczęściej takie akcje przeprowadzają rozmaite organizacje pozarządowe, korzystając z uprzejmości klubów i obiektów kultury (cross booking co roku odbywa się np. na Węglowej podczas festiwalu Out of Control), ale też coraz częściej takie akcje organizują duże sieci księgarskie – wychodząc ze słusznego założenia, że każda forma zachęty do czytelnictwa jest dla nich, wcześniej czy później, korzystna. Podczas działań cross bookingowych obowiązuje jedna zasada: wychodzisz z taką ilością książek, z jaką wchodzisz. Obowiązuje uczciwość, tkwiąca u podstaw wszelkich działań społecznościowych. Czy cross booking ma szansę przyjąć się w Białymstoku? Na pewno, bo nie wymaga pieniędzy, lecz organizacyjnego zaangażowania. Wystarczy rzucić pomysł, dogadać się z kimś chętnym, kto udostępni przestrzeń, a takich miejsc jest w Białymstoku sporo. Potem odpowiednio nagłośnić akcję, bo czym więcej osób – tym milej. Pierwsze jaskółki już są – cross booking pojawiał się w niektórych, zaprzyjaźnionych z kulturą, lokalach podczas festiwali niezależnych. Jednak chyba nigdzie w Polsce nie przyjął formy stałej, powtarzającej się, znanej choćby z kolekcjonerskich giełd-wymian. A szkoda, bo powtarzalność niewątpliwie zwiększyłaby zasięg idei, i przełożyła się na wzrost czytelnictwa, a o to przecież ostatecznie chodzi. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 9


K U LT U R A

LONDYŃSKI „TIMES” DONOSI – W BIAŁYMSTOKU SPALONO KINO! TEKST Michał Siedlecki FOTO BI-FOTO

W przedwojennym Białymstoku było mnóstwo placówek kulturalnych. Wśród nich prym wiodły przede wszystkim kina – Fantazja, Rusałka, Apollo, Modern, Pan, Świat, Polonia oraz Gryf. Przyjrzyjmy się pokrótce wybranym z nich.

REKLAMA

P

rzedwojenne kina białostockie swój chlubny początek zawdzięczają teatrowi „Palace”. To tu w maju 1913 roku miała miejsce projekcja włoskiej ekranizacji „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza. Nie obeszło się jednak bez małego skandalu, gdyż wyświetlany film nie miał polskich napisów, usunięto też z niego scenę spotkania Chrystusa ze świętym Piotrem. Przed seansem widzowie oglądali reklamy, które zawierały informacje dotyczące filmu oraz samego kina. Kinomanów przyciągały emocjonujące i egzotyczne sceny, a także pełne dramatu perypetie głównych bohaterów. Zapraszano też cyrki, kabarety i zespoły muzyczne. W celu zainteresowania publiczności organizowano nawet pokazy widoków miasta. Nic więc dziwnego, że praktyki te wdrażano również z powodzeniem w okresie międzywojennym.

Kino „Apollo” Zlokalizowane było przy ulicy Sienkiewicza 22. Placówka ta była niezmiernie ekskluzywna, posiadała boazerie, kanapy i krzesła obite czerwonym pluszem. W „Apollonie” zasiadały elity Białegostoku. Właściciel kina, Benjamin Wajnsztadt, organizował pokazy dla prasy oraz wyróżnionych gości, uwrażliwiając ich jednocześnie na nowości techniczne specjalistycznej aparatury. Warto w tym miejscu wspomnieć o międzynarodowej plotce, jaka rozeszła się po wyświetleniu w „Apollonie” „Ben Hura” z Ramonem Novarro. W berlińskim periodyku „Rua” pojawiły się śmiałe pogłoski o pełnej napięcia manifestacji przeciw wyświetleniu filmu w Białymstoku i spaleniu placówki, w której był pokazany. Plotka rozrastała się w sposób niekontrolowany – londyński „Times” pozwolił sobie nawet na jej przejaskrawienie. Ta angielska gazeta ukazywała na swoich łamach olbrzymią demonstrację przeciwko rzeczonemu filmowi, która po wyruszeniu z białostockiej synagogi przybrała na sile, doprowadzając do porwania i krwawego pobicia samego właściciela kina. Film miał być rzekomo spalony na stosie, zaś do tłumie-

nia rozruchów użyto podobno policji i wojska. Wszystko to zostało zmyślone dla potrzeb medialnych. Losy „Apollona” skończyły się tragicznie. Wajnsztadt popełnił samobójstwo, bowiem kino należące do jego matki straciło koncesję na prowadzenie działalności.

Kino „Modern” W miejscu, gdzie jeszcze nie tak dawno znajdowało się kino „Pokój”, stało przed wojną kino „Modern”. Placówka ta uznawana była za bardzo dobrze prosperującą i zorganizowaną. Słynęła z interesującego repertuaru. W okresie największego powodzenia występowała w „Modernie” nawet orkiestra smyczkowa. Kino chwalono za niezwykłą troskę o klienta. Właściciele „Modernu” stosowali chwyty marketingowe, by pozyskać jak największą rzeszę widzów. Jedną z takich metod była możliwość zrobienia zdjęcia przed seansem w celu zobaczenia się na ekranie tuż przed projekcją filmu. Jednym z największych hitów filmowych granych w placówce przy Lipowej 20, okazała się „Mogiła nieznanego żołnierza” według Andrzeja Struga z Marią Malicką i Jerzym Leszczyńskim w rolach głównych. Obraz ten zyskał olbrzymią popularność wśród białostoczan, gdyż część scen nakręcono w naszym mieście, angażując do tego miejscowych aktorów i artystów. Wszystko ma jednak swój koniec. Tak też było


w przypadku „Modernu”. Żydowski właściciel tej placówki stracił płynność finansową, doprowadzając swój przybytek do bankructwa.

Kino „Pan” Fuzja „Apollona” z dwoma kinami w Grodnie przyczyniła się do rozpoczęcia budowy na ruinach „Moderny” nowego kina – „Pan”. Gazety rozpisywały się o tym wspaniałym, nowoczesnym obiekcie – zaprojektowanym przez Aleksandra Pinesa – chwaląc jego majestatyczną architekturę. Kino zostało nieco odsunięte od ulicy Lipowej, co pozwoliło na lepsze zagospodarowanie terenów na reklamy. Zamontowano specjalny dach, który chronił kolejkowiczów przed deszczem, a zakochane pary przed pretensjonalnymi podglądaczami. Zainstalowano najnowocześniejsze zabezpieczenia antypożarowe, natomiast sala została zaopatrzona w specjalistyczną klimatyzację. Tego rodzaju innowacje wprowadzone w „Panie” stanowiły bardzo dużą konkurencję w stosunku do Teatru Miejskiego. Na przełomie lipca i sierpnia 1939 roku wyświetlano w tej placówce wielki hit amerykański „Zeznanie szpiega”, który był utrzymany w konwencji antyniemieckiej.

Kino „Świat” Najważniejszym kinem chrześcijańskim w naszym mieście był „Świat”, który znajdował się w Domu Katolickim przy Rynku Kościuszki 2. Ten przybytek kultury dysponował

aż ośmiuset miejscami na sali oraz czteroosobowymi lożami z odrębnymi wejściami, po przekroczeniu których można było usiąść w wygodnym fotelu. Kino cieszyło się wielką renomą, bowiem posiadało dobrą akustykę, piękny wystrój, najlepszy w Białymstoku aparat kinematograficzny i niezwykle oryginalny sposób urządzania seansów popołudniowych. Miłośnicy tytoniu mieli tutaj do dyspozycji własną palarnię, natomiast klienci oczekujący na film mogli skorzystać z ekskluzywnej poczekalni. To tu miała miejsce premiera „Pana Twardowskiego na księżycu” z Kazimierzem Junoszą-Stępowskim. Placówka ta należała do Chrześcijańskiego Okręgowego Stowarzyszenia Spółdzielczego „Zjednoczenie”, którego zarząd mieścił się przy Rynku Kościuszki 4. „Świat”, „Apollo”, „Modern” (później „Pan”) posiadały numerowane miejsca i wiodły prym wśród białostockich kin.

REKLAMA

K U LT U R A

Nora Ney Pamięć o przedwojennych kinach białostockich nie powinna zaginąć z przynajmniej jednego powodu. Ich żywym, nobilitującym symbolem i esencją sukcesu pozostaje Sonia Nejman (urodzona w 1906 roku we wsi Sielachowskie koło Białegostoku), wielka filmowa gwiazda, która występowała pod pseudonimem Nora Ney. To artystka stanowiąca swoją osobą nieśmiertelny pomost między czasami minionymi a współczesnością.

KRS 0000360501

www.polskapomoc.sos.pl fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 11


FA N TA S T Y K A

BIAŁOSTOCKIE SPOTKANIA III STOPNIA TEKST Sławek Mojsiuszko FOTO BI-FOTO

Autorzy tworzący w obszarze „historii alternatywnej” (co się nie zdarzyła, choć mogła), wcale nie muszą być dalecy od obiektywnej, choć niedostępnej prawdy. Historia alternatywna to w literaturze nurt bardzo kreatywny, nieowocujący może klasykami (chociaż „Człowiek z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dicka bez wątpienia takim się stał), ale rozwijający wyobraźnię, ciekawość świata i żądzę wiedzy. Dick opisywał świat, w którym państwa Osi wygrały II wojnę światową, a bohater snuł się po zjaponizowanych Stanach Zjednoczonych powoli odkrywając, że jest tylko jedną z możliwości. Możliwy jest więc świat, w którym Białystok byłby centrum polskiej, – co najmniej – fantastyki. Niewiele osób pamięta, że …dzieści lat temu to właśnie nasze miasto mogło nosić takie dumne miano.

REKLAMA

W

12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

szystko zaczęło się od… Dożynek Centralnych w 1973 roku. Z racji tego – najważniejszego ówcześnie – państwowego jubla, w Białymstoku, wraz ze stadionem, terenami wystawienniczymi przy ulicy Kawaleryjskiej, metalowymi rzeźbami-straszakami przy ulicach Jana Pawła II i Zwycięstwa, tuż obok kościoła Rocha zbudowano Spodki. Ten wykwit nowoczesnej architektury posłużył okolicznościowym wystawom i otwarciu „warszawskiej” w stylu kawiarni. W 1974 roku przypomniano sobie, że w budynku znajdują się nieużytkowane piwnice, które przekazano Socjalistycznemu Związkowi Studentów Polskich zgodnie z wytyczną wojewody białostockiego: „studenci jak wiadomo bogaci nie są, i biorą, co im się tylko daje”. Tam właśnie zmieściło się Akademickie Centrum Kultury znane powszechnie jako „Sepularium”. 4 września 1975 r. wojewoda białostocki formalnie przekazał obiekt przedstawicielom SZSP, a ci, w piętnastoosobowym czynie społecznym, ochoczo włączyli się w budowę. Na inauguracji wystąpili: chór UMCS z Lublina, kabaret „Adios Muchachos” z Częstochowy, teatr „Comune Bairos” z Argentyny oraz teatr „Manekin” z Czelabińska. Tak zaczęła się historia. Kształt przypominający latające talerze skłonił studentów do poszukiwania adekwatnej nazwy. Postanowili skonsultować się z najwybitniejszym polskim autorytetem w dziedzinie powieści fantastyczno-naukowej, czyli… Stanisławem Lemem. Nazwę „Sepularium”, czyli „miejsce gdzie rodzi się sztuka” wymyślił dla Białegostoku właśnie On! W 1983 roku, przy ACK Sepularium powstał Klub Miłośników Fantastyki – jako jeden z pierwszych w Polsce. Nazwano go „Ubik”, od legendarnej powieści wspomnianego już Philipa K. Dicka, której

bohaterowie również volens nolens trafiali do innej, „alternatywnej wewnętrznie” historii. Dick był geniuszem, choć niewątpliwie szalonym. Trafnie przewidywał widoczne dziś w poczynaniach wielu osób rozdwojenie rzeczywistości. Klub z Sepularium był wiodącą tego typu placówką w kraju. Organizował ogólnopolskie konwenty, na które trafiali najwybitniejsi krajowi autorzy. Ubik eksplorował Podlasie wyprzedzając modę na krasnoludy i elfy. Mało kto dziś pamięta, że właśnie białostocki klub zorganizował pierwszą w Polsce terenową grę fantasy! Tu właśnie, a dokładniej w Supraślu, podczas „Konturu” w 1989 roku, narodził się polski LARP. Warto o tym pamiętać, i wyobrazić sobie alternatywny świat, w którym Białystok wciąż jest najważniejszym dla polskiej fantastyki miejscem. Na szerokiej alejce obok Spodków, co roku przedłuża się pierwsza na świecie Aleja Gwiazd Literatury Fantastycznej. W spodkach piją kawę Terry Pratchett z Orsonem Scottem Cardem, wszyscy czekają na Ursulę Le Guin, tylko nie Andrzej Pilipiuk, bo zabałaganił w Gródku, choć ma w Spodkach własny stolik… Taki świat można sobie wyobrazić, więc pewnie gdzieś istnieje. A może warto coś zrobić, żeby zaistniał właśnie tu…


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 13


W OBIEKTY WIE

ADAM FALKOWSKI – fotograf Podlasia TEKST Justyna Kozicka

Młody człowiek, który, mimo że od kilku lat mieszka w Warszawie, nie zapomina skąd pochodzi. Samego siebie określa jako „fotografa swojej małej ojczyzny – Podlasia”. Dlatego na zdjęciach Adama Falkowskiego możemy oglądać piękno tego regionu. Od kiedy zajmujesz się fotografią i skąd pomysł właśnie na taką pasję? Fotografi ą zajmuję się od 2006 roku. Myślę, że każdy w głębi duszy chce mieć jakieś hobby. Zaczynałem fotografować mając szesnaście lat. Główne zajęcie w tym wieku to szkoła, a ja chciałem robić też coś „po szkole”. Podejmowałem się różnych rzeczy: piłka nożna, gra na gitarze... Drogą eliminacji zostało to, co najbardziej kocham i czemu się dziś poświęcam.

Jak wyglądały Twoje początki? Fotografowanie zaczęło się pod koniec roku 2005. Robiłem zdjęcia rzeczom banalnym – owocom, bombkom na choince – wszystkiemu, co wpadło mi w oko. W styczniu 2006 po raz pierwszy opublikowałem fotografie w Internecie. Miałem sfotografowaną cerkiew w Bielsku Podlaskim i zastanawiałem się, gdzie ją mogę opublikować. Wybór padł na Orthphoto.net, serwis o tematyce prawosławnej. Początek z fotografią „na poważnie” zaczął się od kolorowych cerkiewek, przydrożnych krzyży, czy kapliczek. Pierwszą publikację uważam za duży sukces, bo niełatwo się przełamać. Pokazanie swoich zdjęć w Internecie jest dobrą drogą. Człowiek uczy się wtedy przyjmować krytykę. 14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Od kilku lat mieszkasz w Warszawie, jednak Twoje zdjęcia ukazują region, z którego pochodzisz... Zdjęć z Podlasia jest najwięcej, gdyż urodziłem się w Bielsku Podlaskim. W Warszawie mieszkam od niedawna. Zawsze, gdy wracam do domu, mam zaplanowane kolejne fotograficzne wypady, by dalej ukazywać nasz region w Polsce i za granicą.

Czy fotografia jest Twoim sposobem na życie, czy to jedynie hobby? Trudno jest w Polsce utrzymać się z fotografii. Dlatego za wcześnie jeszcze mówić, że jest to sposób na życie.

Wydałeś album „Kocham Podlasie”. Jest tam wiele pięknych zdjęć ukazujących miejsce, gdzie kiedyś dorastałeś. Zechciałbyś o nim coś opowiedzieć? Planujesz kolejne publikacje? Zdjęć w albumie jest ponad sto, z każdym znajdującym się na nich miejscem wiąże się pewna historia. Myślę, że obraz musi sam przemawiać tak, aby słowa były zbędne. Dlatego dopowiedzenie pozostawiam oglądającym. Dorastałem w Bielsku Podlaskim. To piękne miasteczko, wielokulturowe i niezwykle barwne. Z pewnością to

ono sprawiło, że jestem osobą otwartą i rozumiejącą historię swojego regionu. Chciałbym wydać album fotograficzny w formie elektronicznej pt. „Podlasie w fotografi i” na platformę Apple i zorganizować wystawę w Gdańsku.

Gdybyś miał możliwość sfotografowania dowolnego miejsca na świecie, bądź dowolnej osoby – co lub kogo byś wybrał? Trudne pytanie, myślę, że ciągnie mnie, aby wyruszyć na wyprawę do Rosji i tam pofotografować. Mam już kilka miejsc, które chciałbym zobaczyć. Z pewnością ciągnie mnie na wschód – pasuje mi tamtejszy klimat, wyszłyby niesamowite kadry, jestem o tym przekonany.

Czy planujesz w przyszłości wrócić w rodzinne strony? Oczywiście, nie wykluczam niczego. Dziś trudno mi powiedzieć, gdzie będę za rok albo dwa.

Jakie masz plany na przyszłość? Czerpać radość z fotografowania! Oczywiście kolejne wystawy, albumy, projekty... Mam dużo pomysłów i dużo pracy przede mną.


N IERUCHOMOŚCI

CENTRUM BIAŁEGOSTOKU WYJĄTKOWA OFERTA MIESZKAŃ I LOKALI – sprzedaż i wynajem

KAMIENICA WŁÓKIENNICZA to na białostockim rynku nieruchomości wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju oferta mieszkań i lokali użytkowych. Każdy, kto wysoko ceni swoją prywatność i komfort, dostrzeże niepowtarzalność tej oferty.

KAMIENICA WŁÓKIENNICZA Znajduje się w samym centrum Białegostoku, u zbiegu Alei Piłsudskiego i ulicy Włókienniczej. Lokalizacja w ścisłym centrum miasta to przede wszystkim oszczędność czasu. Wszędzie jest blisko: banki, urzędy, poczta, szkoły i przedszkola, handel, usługi, gastronomia są w zasięgu krótkiego spaceru. W bezpośrednim sąsiedztwie KAMIENICY WŁÓKIENNICZA znajduje się będąca na ukończeniu galeria Jurowiecka, kryta pływalnia z zapleczem fitness oraz bulwary rzeki Białej. Doskonałą komunikację zapewnia bliskość głównego węzła przesiadkowego Sienkiewicza/Al.Piłsudskiego oraz stacji rowerowej BiKeR przy rzece Białej.

FOT. Z ARCH. FIRMY

KAMERALNY CHARAKTER KAMIENICA WŁÓKIENNICZA zachowuje kameralny charakter istniejącego otoczenia, tworząc jednocześnie enklawę ciszy i spokoju w samym sercu miasta. Niewielka liczba mieszkań KAMIENICY WŁÓKIENNICZA gwarantuje poczucie

komfortu i bezpieczeństwa oraz „ludzkiej skali” w odróżnieniu od olbrzymich, przytłaczających założeń “apartamentowców”. Mieszkania zlokalizowane są zarówno w zabytkowej, jak i nowej, wyposażonej w windę, zabudowie. Teren jest ogrodzony i zamknięty, a w jednej klatce schodowej znajduje się tylko kilka mieszkań. Dlatego jest to idealne miejsce dla każdego, kto nie chce mieszkać w blokowisku, a w kameralnym, spokojnym i bezpiecznym otoczeniu. Otwarta, niebanalna przestrzeń lokali mieszkalnych i usługowych w KAMIENICY WŁÓKIENNICZA daje nieograniczone możliwości aranżacyjne. Powierzchnia mieszkań/lokali zaczyna się od 44m. Dostępne są zarówno w stanie deweloperskim, jak i wykończone, dostępne od zaraz.

GWARANCJA SATYSFAKCJI Atrakcyjne ceny zakupu lub wynajmu mieszkań i lokali oraz niskie koszty eksploatacji w KAMIENICY WŁÓKIENNICZA zapewnią pełną satysfakcję z dokonanego wyboru.

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 15


L I T E R AT U R A

Wymyśliłam, że chciałabym pisać

Białostoczanka, polonistka, autorka książek i materiałów edukacyjnych. Wraz z Wojciechem Eichelbergerem napisała baśnie terapeutyczne dla dorosłych „Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki” oraz „Królewicz Śnieżek. Baśniowe stereotypy płci” – z Agnieszką Suchowierską rozmawiała Joanna Sasinowska. To już z osiem lat. Miałam taki moment w życiu, kiedy musiałam wymyślić, co będę dalej robiła. I może zabrzmi to dziwnie, ale przez tydzień bardzo intensywnie nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że najbardziej chciałabym pisać. Oczywiście pisałam wcześniej dla siebie, „do szuflady”. Nigdy jednak nie myślałam o sobie, jako o osobie piszącej. Usiadłam i w dwa miesiące napisałam powieść. Nigdzie jej nie opublikowałam, bo nie uważam, żeby była wystarczająca dobra. Tak zaczęłam.

Dlaczego wybrała Pani formę bajki – kojarzącą się z dziećmi - żeby mówić do dorosłych? Mówimy, że to są bajki, żeby brzmiało to potocznie, ale to właściwie są baśnie. Myślę, że jeżeli chcemy coś opowiedzieć o ogólnych prawdach i prawach, to baśń się do tego idealnie nadaje. Jest to pojemna forma, bo taka alegoryczna.

Czy może Pani opowiedzieć o książce “Bajka to życie”? To książka o przezwyciężaniu trudności. Starałam się opowiedzieć o drodze, jaką musi przebyć człowiek zmierzający z jed16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

nego do kolejnego etapu istnienia. Chodziło mi o czas dojrzewania do bycia dorosłym, spełnionym człowiekiem. Kiedy pisałam tę książkę, korzystałam z psychologicznych wskazówek Wojciecha Eichelbergera. On nie za często, ale jednak czasem dopowiadał, że, aby dana historia była prawdopodobna psychologicznie, bohater powinien jeszcze zrobić to czy tamto. Wiem, że ta książka jest polecana przez niektórych psychoterapeutów jako baśnie terapeutyczne, więc mogę być zadowolona.

Potem powstał „Królewicz Śnieżek”. O czym jest ta książka? Powstała po to, żeby razem z czytelnikiem poobserwować role kulturowo przypisywane mężczyznom i kobietom. Zamiana ról postaci z bajek okazała się dla mnie inspirująca. Zauważyłam, że kiedy się pozamienia bohaterów płciami, nagle okazuje się, czym tak naprawdę jest każda z ról, na czym rzeczywiście polega. Nie chodziło mi o to, żeby kogokolwiek namawiać do takiej zamiany. Jednak myślę, że warto się nad tymi rolami pozastanawiać. Zastanowić się, na ile pasują kobietom i mężczyznom. Wzorce, jakie im proponuje kultura, nie zawsze muszą im odpowiadać. Książka zyskała spo-

ro dobrych recenzji. Mogę więc potraktować to jako sukces, bo to, co chciałam przekazać, czytelnicy faktycznie widzą.

Żyje i tworzy Pani w Białymstoku. Czy to miasto jakoś wpływa na Panią, czy jest inspiracją? Nie zastanawiałam się nad tym, ale na pewno wpływa i to bardzo. Na pewno tempo życia w Białymstoku sprzyja pisaniu. Tu żyje się wolniej. Na przykład w Warszawie trzeba do pracy dojeżdżać przynajmniej godzinę i jest przy tym mnóstwo bodźców, które do nas docierają, czy tego chcemy, czy też nie. Tutaj idę po ulicy i mogę myśleć, o czym chcę, bez obawy, że zabłądzę. Dojazdy, zakupy zajmują w Białymstoku znacznie mniej czasu, dlatego jest go więcej na pisanie. Chociaż piszę błyskawicznie, to potem bardzo długo pracuję nad tekstem, sprawdzam go i poprawiam.

Czy ma Pani jakieś plany pisarskie na przyszłość? Mam ich sporo. Myślę o książce dla dzieci. Mam również kilka rozdziałów naprawdę smutnej opowieści dla dorosłych, jednak trudno mi ją skończyć. Cały czas pracuję nad materiałami edukacyjnymi.

FOT. Z ARCH. AUTORA

Kiedy zaczęła Pani pisać?


DIALOG

Opracowanie strategii działania

Realizacja uzgodnień

Pierwszy etap wymaga zdefiniowania potrzeb, jakie ma zaspokoić dialog społeczny. Zdiagnozowanie problemu, który ma być podniesiony na szerszym forum, może odbyć się poprzez przeprowadzenie wywiadów lub też anonimowych ankiet wśród związkowców, w których wskażą oni na faktyczne problemy i potrzeby. Na podstawie zebranych w ten sposób danych można przystąpić do planowania dalszych działań. Planowanie wiąże się z posiadaniem pewnej wizji funkcjonowania przedsiębiorstwa, zakładu pracy, jak i też samego związku zawodowego. Na tym etapie z pewnością przydadzą się umiejętności społeczne w postaci formułowania argumentów, organizowania ludzi oraz uzyskiwania od nich pomocy. Niezbędne też wydają się być kompetencje zawodowe np. wiedza o dialogu społecznym, wiedza ekonomiczna i prawna, wiedza o społeczeństwie.

Etap trzeci decyduje o efektywności całego dialogu społecznego. W tym momencie szczególnie potrzebna jest determinacja i umiejętności jednoczenia ludzi w zakresie wprowadzanych zmian tak, aby to, co najpierw zostało zaplanowane, a potem długo wypracowywane w negocjacjach w końcu zostało wprowadzone w życie, przynosząc tym samym satysfakcje wszystkim stronom dialogu społecznego. Umiejętności przywódcze, które miały już wyraz w pierwszym etapie opracowania strategii, mogą również odegrać wielką rolę. Zwłaszcza w sytuacji, gdy zawarcie kompromisu spotkało się z wielkim entuzjazmem i istnieje niebezpieczeństwo, że w wyniku obopólnej radości, część ustaleń może gdzieś umknąć. Utrzymanie dyscypliny przy realizacji ustaleń jest niezwykle ważne, ze względu na zachowanie odpowiedniego porządku. Szczególnie przydatna na tym etapie jest wiedza z zakresu księgowości i kadr.

FOT. Z ARCH. FIRMY

Prowadzenie dialogu Na drugim etapie ponownie przydają się zdolności formułowania argumentów i opinii. Poza tym istotną rolę odgrywają umiejętności z zakresu prowadzenia negocjacji, w tym uważne słuchanie. Z kompetencji zawodowych nadal wysoce istotne są aspekty ekonomiczne i prawne oraz szczegółowa wiedza z zasad funkcjonowania przedsiębiorstwa. Przydatna jest też techniczna umiejętność sporządzania protokołu bądź raportu, tak, aby wszystkie ustalenia zostały zapisane, co zaowocuje w lepszej ich realizacji.

REKLAMA

Etapy procesu dialogu społecznego w ujęciu modelowym

Monitoring i ewaluacja Ostatni etap jest rzadko spotykany w praktyce, co należy uznać za duży minus prowadzenia dialogu społecznego. Monitoring pozwala bowiem na ocenienie, na ile zmiany wprowadzone w wyniku wzajemnych ustaleń, odpowiadają oczekiwaniom uczestników dialogu społecznego. Znajomość specyfiki branży i umiejętność gromadzenia danych może pozwolić na sprawny monitoring i konsekwentną ewaluację. Obserwacje poczynione na tym etapie mogą pomóc w przyszłości, w podnoszeniu kolejnych kwestii spornych w negocjacjach pomiędzy pracownikami i pracodawcami. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 17


M O DA

Kapelusze mają dusze TEKST Ewa Szyłko

Martę Galik, tworzącą markę Galique, poznałam podczas ósmej edycji Fashion Week Poland. Wtedy pierwszy raz miałam okazję podziwiać nakrycia głowy jej autorstwa. Pamiętam, że zrobiły na mnie wielkie wrażenie – były nie tylko spektakularne, ale i ze wszech miar wyjątkowe. Dlatego też postanowiłam zadać kilka pytań szalonej kapeluszniczce! O projektowaniu marzyłam od dziecka. Natomiast, jeśli chodzi o Łódź, to po prostu nie planowałam kończyć żadnej prywatnej szkoły, a poza łódzką akademią do wyboru była tylko krakowska SAPU. Zależało mi na dyplomie ASP z dwóch powodów: pierwszym był rozwój ogólnoplastyczny – nie chciałam, aby ktoś kiedyś zarzucił mi, że potrafię robić tylko „szmatki”, a drugim – niebywały prestiż uczelni.

W takim razie skąd w Twoim życiu wzięły się kapelusze? Gdzie uczyłaś się zawodu? Fakt, z zawodu jestem projektantem ubioru i ubioru dzianego, byłam asystentem w pracowni rysunku i malarstwa na ASP w Łodzi, potem trenerem w szkole. Miałam także krótki epizod z bielizną w roli głównej, byłam producentem i stylistą sesji fotograficznych, w dalszym ciągu bardzo często współpracuję z projektantami ubioru. Zajmowałam się również rysunkiem żurnalowym (wygrałam nagrodę w międzynarodowym konkursie), mam na koncie kilka publikacji… Znajomość konstrukcji i technologii ubioru także pozwalała mi na zajmowanie się krawiectwem miarowym. Ponadto wciąż współpracuję z projektantami ubioru, byłam stylistką pokazów, pracowałam przy Fashion Week Poland. Raczej nie należę do osób, które nudzą się w wolnym czasie. Nawet nie bardzo wiem, co to znaczy mieć czas wolny (śmiech). A kapelusze? Czasem mi samej trudno uwierzyć, że zajmuję się nimi. Od zawsze zwracałam uwagę na dodatki, kocham buty, mam ich stanowczo o sto par za dużo. Kapelusze były taką skrytą miłością… marzeniem. Niestety żadna z modystek nie chciała mnie przyjąć na

18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

naukę zawodu, argumentując swoją decyzję tym, że nie zamierza nikomu przekazywać wiedzy, albo, że i tak niedługo umrze. Sprawa dotyczyła nawet pań, które w zawodzie pracują drugie, trzecie pokolenie, a same są bezdzietne. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce. Jak widać – nie ma rzeczy niemożliwych.

Ponoć Twoje nakrycia głowy są już nawet podrabiane – może to już znak, że Galique ze swoimi pomysłami pozostawia konkurencję w tyle? Niestety większość osób działających w branży wzdłuż i wszerz przetrzepuje Internet, więc w efekcie wszystko staje się podobne do wszystkiego. Osobiście wyznaję jedną zasadę – jeżeli kogoś się kopiuje, to nigdy się go nie przegoni. Przy pierwszych odkryciach związanych z kradzieżą moich projektów emocje brały górę, nieraz spływały mi po policzkach łzy wielkości grochu. Ale zaczynam się z tego cieszyć. Lepiej być króliczkiem, niż go gonić. A czy konkurencję zostawiam w tyle? Tego nie wiem. Chyba mamy inne priorytety. Ja, wymagając od innych, dwukrotnie więcej wymagam od siebie. Pracuję w piątek, świątek, niedzielę. Chcę się rozwijać. Konkurencja nastawiła się chyba tylko na sprzedaż, a przynajmniej tak to wygląda.

Dla kogo projektujesz? Jakie są Twoje klientki? Projektuję dla każdego, kto chce czuć się wyjątkowo. Tworzę głównie na indywidualne zamówienia i w pojedynczych egzemplarzach. Moje klientki są najwspanialsze na świecie. Bywa, że podczas spotkań godzinami biegają do luster, przymierzając kolejne modele. Przychodzą i proszą o coś prostego i skromnego, a wychodzą z koniem czy łódeczką na głowie i na odwrót. Uwielbiam moment, kiedy cieszą się jak dzieci z efektów mojej pracy, kocham ich szczere uśmiechy i tele-

FOT. ALBERT PABIJANEK

Ponad dziesięć lat temu wyjechałaś z Białegostoku i zamieszkałaś w Łodzi. Czy tylko tam mogłaś spełnić swoje marzenia związane z tworzeniem?


M ODA

Twoje nakrycia głowy pojawiają się również w bardziej komercyjnych przedsięwzięciach. Na fanpage’u Galique można podziwiać Kayah w Twoim pióropuszu. Zdradzisz mi więcej szczegółów medialnego funkcjonowania marki, którą tworzysz?

FOT. DAMIAN MIERZYŃSKI

Wśród ciekawszych projektów mogę wymienić m.in. nakrycia głowy do jednej z reklam, kornety do spektaklu teatralnego, czapki marynarki wojennej do filmu… Z Kayah to było spełnienie marzenia z dzieciństwa, wykonywałam też nakrycia głowy do klipu Anity Lipnickiej, niestety na planie wizja reżyserska rozminęła się z koncepcją stylisty.

Mówi się, że aby odnieść sukces trzeba się znaleźć w odpowiednim czasie i miejscu, poznać odpowiednich ludzi. Jak jest z Tobą? Ja najwyraźniej do tej pory poznałam głównie samych nieodpowiednich ludzi (śmiech). Póki co, ciężko pracuję na swoją przyszłość.

Trafiam od czasu do czasu na dobrych ludzi, którzy mi pomagają, ale gdyby nie moi kochani rodzice, siostra i przyjaciele, już dawno bym się poddała. Zdarzyło mi się dostać od losu pstryczka w nos. Nie zawsze jest kolorowo. Mam jednak ich wsparcie i pełną akceptację, za co serdecznie jestem wdzięczna. Bez tego nie byłabym w miejscu, w którym jestem obecnie.

Planujesz powrót do Białegostoku? Potrafisz dostrzec potencjał drzemiący w Twoim rodzinnym mieście? Czy niekoniecznie? To jedno z moich marzeń. Przyjdzie i na to czas. Na razie buduję portfolio, by któregoś pięknego dnia bezwstydnie zapukać do drzwi gabinetu dyrekcji Opery i Filharmonii Podlaskiej (śmiech). Może zabrzmi to trywialnie, ale Białystok jest przepiękny. Zawsze, gdy tu jestem, odpoczywam. Mam tu swój azyl. Tu jest mój dom. Ponadto widzę, jak bardzo zmieniło się miasto w ostatniej dekadzie. Oczywiście jest to zmiana na plus. W Łodzi zauważam tendencję odwrotną, a to nie napawa optymizmem. Więcej informacji: www.facebook.com/mgalique

REKLAMA

FOT. MARTA GALIK

fony ze sprawozdaniami, że wyglądały w moich akcesoriach szałowo. Dla takich chwil warto żyć!


HISTORIA

P

rzedstawiciele wyznania mojżeszowego napływali do XIX-wiecznego Białegostoku głównie z terenów wiejskich. Zmuszali ich do tego przede wszystkim nieprzychylni właściciele ziemscy. Ówcześni Żydzi przybywali do nas z Brześcia, Wilna i z kierunku moskiewskiego. W większości byli to litwacy, których na podstawie prawa osiedleńczego z początku lat osiemdziesiątych XIX stulecia wypędzono z głębi Cesarstwa Rosyjskiego.

TEKST Michał Siedlecki

Żydzi stanowili pod koniec XIX-stulecia 77,9% ogółu mieszkańców Białegostoku i wiedli w nim niewątpliwy prymat. Tak duży ich odsetek w naszym mieście sprawiał, że to przeważnie wyznawcy judaizmu kształtowali przeszło 200 lat temu, tkankę społeczno-kulturalną stolicy Podlasia. Przyjrzyjmy się więc ówczesnemu życiu tej zacnej białostockiej społeczności.

W 1831 roku dotknęła białostockich Żydów epidemia cholery, w wyniku czego zmarło ponad tysiąc osób. Wszystkich chorych miejscowy kahał [wyrażenie z języka jidysz oznaczające gminę, formę organizacji społeczności żydowskiej – red.] kierował do lazaretu przy ulicy Supraskiej. Natomiast przy ulicy Bema utworzono dla nich cmentarz choleryczny. Rozwiejmy też w tym miejscu pewne mity i stereotypy, nie wszyscy miejscowi Żydzi posiadali wtedy u nas fabryki. Biedniejsi z nich trudnili się handlem (w Białymstoku - 90%), rzemiosłem oraz pracami dorywczymi, a 65% tej nacji była w naszym mieście zatrudniona w przemyśle. To właśnie garbarstwo i kuśnierstwo stanowiły w tych czasach w Białymstoku specjalność rzemieślników żydowskich, zaś zbyt na te wyroby wzrósł dopiero wtedy, gdy władze carskie zbudowały w naszym mieście kolej.

REKLAMA

Twoje pieniądze

POŻYCZKA

do 25 000 zł Na we t

w

24 h

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

szybko i uczciwie

660 676 489 728 874 312

*koszt połączenia zgodny z taryfą operatora

* *

FOT. ZE ZBIORÓW MIECZYSŁAWA MARCZAKA

XIX-wieczni białostoccy Żydzi

Zmienne koleje losu


HISTORIA

Burzliwy XIX wiek to okres powstania kramów przy ulicy Żabiej, gdzie wyznawcy judaizmu sprzedawali swoje towary. Losy Żydów białostockich były więc – poza nielicznymi wyjątkami – pełne prozaicznych trudności, których ciężar często ich przerastał. Czasami wydaje się, jakby nad tą barwną kulturowo społecznością ciążyło już od zarania jakieś potworne fatum, które swoje śmiertelne żniwo zbierze przede wszystkim w kolejnym stuleciu.

Wielkie fortuny Niektórzy białostoccy „starozakonni” dorobili się w naszym XIX-wiecznym mieście znacznych fortun. Wśród nich warto choćby wymienić Izaaka Zabłudowskiego, Abrahama Grodzieńskiego oraz Arona Erbsteina. Należy też wspomnieć o Lejbie Szternfeldzie, który prowadził w Białymstoku hurtownię towarów kolonialnych, a sprowadzał je głównie z Królewca w Prusach Wschodnich. Natomiast Fajwl Dawid Jankowski z Grodna i Hirsz Lew z Kobrynia założyli u nas na przełomie XIX/XX wieku fabrykę tytoniową „Lew i Jankowski”, mieszczącą się przy obecnej ulicy Warszawskiej. Rodziny te cieszyły się wówczas bardzo dużym poważaniem i – co niezmiernie ważne – partycypowały w założeniu białostockiej Szkoły Handlowej i miejscowej synagogi Bet Szmuel.

Z kolei Aleksander Bloch otworzył w 1842 roku przy ulicy Mickiewicza pierwszą fabrykę włókienniczą. Po śmierci przemysłowca działalność przez wiele lat prowadziła jego żona Małka Rajzel. Aron i Roza Szechanowiec zajmowali się zaś handlem materiałami budowlanymi. Warto też wspomnieć o Fajwlu Lipszycu, który był wpływowym XIX-wiecznym białostockim fabrykantem tekstylnym. Ponadto Tewje Słonimski był właścicielem białostockiej fabryki tekstylnej przy ulicy Kościelnej, a jego kuzyn redaktorem „Arwiry”, pierwszej gazety w języku hebrajskim. Antoni Słonimski – jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy – należał do owej rodziny.

Elita intelektualna, duchowa i artystyczna Do najwybitniejszych XIX-wiecznych Żydów z miasta nad rzeką Białą zalicza się z kolei Ludwika Zamenhofa – twórcę języka esperanto, historyka Arrona Samuela Herszberga, rabina Szmuela Mohilewera, a także dr. Józefa Chazanowicza. W 1882 roku powstała w Białymstoku pierwsza organizacja ruchu syjonistycznego. Znamienitym rodem rabinów białostockich, odwołującym się do 36 pokoleń byli Rakowscy. Do ich przedstawicieli należeli Mened Mendel i Jakub Meyer. Drugi z nich został skierowany do rabinatu, a jego siostra Pauh

Rakowska była w naszym mieście znaną sufrażystką. Rakowscy pełnili bardzo ważną funkcję w XIX-wiecznym Białymstoku. Salomon Rakowski był architektem i zajmował się opracowywaniem rozbudowy miasta. Zaprojektował między innymi Wielką Synagogę oraz Cmentarz Żydowski. Natomiast Bern Rakowski należał do znanych artystów. Przedstawiciele tego rodu prowadzili również działalność charytatywną.

Patrioci Niech naszej uwadze nie umknie też fakt, że XIX-wieczni białostoccy Żydzi byli również zasłużonymi polskimi patriotami, którzy czynnie uczestniczyli w powstaniu styczniowym. Społeczność ta udzielała pełnego poparcia białostockim uczestnikom owego narodowego zrywu, brała czynny udział w manifestacjach oraz pomagała w dostawie broni do Królestwa. W wyniku patriotycznego zaangażowania Żydów w naszym mieście i jego okolicach, władze rosyjskie stosowały wobec nich rozmaite formy represji, na czele z uciążliwymi rewizjami w domach i sklepach. XIX-wieczni białostoccy Żydzi to szczególnie zasłużona społeczność w dziejach Białegostoku. Od nas i przyszłych pokoleń zależeć będzie pamięć o tych wielkich córkach i synach białostockiej ziemi!

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 21


ZRÓB F ITLO MSAM

HOLLYWOOD PODLASIE TEKST Sławek Mojsiuszko

Można ostrożnie zaryzykować stwierdzenie, że polskie kino najlepsze lata ma za sobą. Nie zawinił tu brak talentu, lecz wyraźne wskazanie masowej publiczności, że najlepsze są wysokobudżetowe produkcje hollywoodzkie, pełne efektów i postprodukcji, co zresztą jest powrotem do początków kina, które przecie stworzone było by pokazywać widowiska, przy których blednie nawet „Straszny Dwór” białostockiej opery.

FOT. Z ARCH. AUTORA, ISTOCK.COM

P

odlaski świat filmowy ma dziś dobrą markę w Polsce i poza jej granicami. Wytrwała praca kilkudziesięciu osób, ich zaangażowanie i talent sprawiły, że zaskakujące ataki Filmowego Podlasia są bardzo wysoko oceniane i wyczekiwane. Jednak jest to coś, na co nas stać – dokumenty, ulotne krótkie formy, czerpiące pełnymi garściami z magii Podlasia. Na kino z początków istnienia – „Podróż na Księżyc” Méličsa, „Narodziny Narodu” Griffitha czy „Metropolis” Langa zwyczajnie nigdy nie mogliśmy sobie pozwolić. Ale czy na pewno?

bijająca „Obywatela Kane”. Pozwolę sobie zacytować (prawie) w całości biblijnie wieloznaczne: „No przyjedzie jeszcze koza do woza. I poprosi obroku. A wtedy, dla tej k…y nędzy, batami, ch….i po boku!”. Komentarz z sieci: „Od dnia premiery w domu u kumpla, Białystok jawi mi się, jako miasto niemal magiczne. Koniecznie muszę kiedyś tam pojechać i poczuć wielokulturowość i niepowtarzalność, które tak fajnie pulsują z tego dzieła.”.

Rok 1996. „Fikcyjne Pulpety” Wojciecha Marii Koronkiewicza.

Piotr Krzywiec sam jest legendą. Twórcą pojęcia „Hollywoodbiałystok”. W jakiś sposób przerósł Białystok, lub odwrotnie – to miasto go przerosło i przydusiło. Jako dwudziestolatek wygrał główną nagrodę MTV „U2 ZOOTVCAM COMPETITION”, czyli światowy konkurs na teledysk zespołu U2, wybrany z tysięcy kandydatów przez samego Bono. Nie mając jeszcze trzydziestki, nakręcił w Białymstoku największą na owe czasy produkcję amatorską na świecie. „Oko Boga” – thriller science-fiction. Setki wykonawców, profesjonalni

Kobas Laksa Pizdoklatky i Wojtek Koronkiewicz, niczym Vincent i Jules, przemierzają ulice Białegostoku. Archiwum obrazków z zaginionego świata, mleczne bary, pierwsze białostockie puby, parada freaków z tamtych czasów, dziś często spoważniałych, legendarna bójka w przedsionku kościoła farnego i kopalnia cytatów na miarę pierwowzoru („wódka, dziwki, konserwy i muzyka bez przerwy”). Mistycyzm i słownictwo lepsze niż w oryginale, i to zakończenie – ezoteryka prze22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Rok 2000. „Oko Boga” Piotra Krzywca.


FILM

aktorzy (np. dzisiejsza gwiazda „U Pana Boga za…” Andrzej BeyaZaborski), przed kamerą jednostki wojskowe, służby mundurowe, wozy pancerne na białostockich ulicach i snujące się dymy… Do dziś w naszym mieście nie powtórzyło się nic podobnego, nie odbyła się żadna premiera w tak amerykańskim stylu, z limuzynami, plutonem sił specjalnych, dywanami i łańcuchami. Film został w przedziwny sposób zawłaszczony przez pozafilmowe wypadki i wciąż czeka na siłę, która wyciągnie go z niebytu i pozwoli na udostępnienie szerokiej publiczności. Jak piszą recenzenci filmowi – koniecznie!

Rok 2009. „Flesh Area” Adama Zyskowskiego. Rozbuchany horror gore z pochodem zombi przez Rynek Kościuszki, krwią płynącą potokami, odrąbanymi kończynami drgającymi w płomieniach świec w otchłaniach piwnic białostockich knajp. Budżet w wysokości mandatu drogowego wyłaził każdą szczeliną, krew okazywała się barszczem wymieszanym z kawą, morderca wycinał pięknej ofierze wątrobę wieprzową z pobliskiego sklepu, za reflektory do nocnych scen służyły ręczne latarki (wiem to, bo jako jeden z uczestników filmowej jatki – ojciec siekający zombie tępym mieczem iaito – sam taką latarkę ofiarowałem), ale to właśnie temu filmowi poświęcony został artykuł w „Polityce” opisujący go, jako egzemplifikację frustracji i gniewu młodych, wykształconych, bezrobotnych (Marcin Kołodziejczyk „Białystok gore!”, 21.04.2009). „Flesh Area” to wreszcie ostatni film z udziałem białostockiej legendy – Olafa Wesołego, który ucztuje już w Valhalli, pałacu o 540 bramach…

Rok 1993. „Cztery smalce i nietoperz”. Film nie powstał w Białymstoku, lecz nieopodal, w Białej Podlaskiej. Za jego realizację odpowiedzialni są studenci tamtejszej AWF, a dokładniej – zawodnicy sekcji taekwondo, z której Biała Podlaska słynęła i słynie, jako że tam właśnie wykłada legenda sztuk walki – Zbigniew Bujak (VI Dan). „Cztery smalce i nietoperz” to rozbudowana

fabuła gangsterska, łącząca wątki i historie. Zadziwia jednak logika i dowcip, a przede wszystkim coś, czego do dziś nie ma w polskim kinie – poziom choreografii i wykonania walk. Na nich, bowiem oparta jest cała konstrukcja filmu (oraz na dźwiękach z komputera Amiga). I do dziś żaden profesjonalny polski film nie przebił tych scen. Z jednej strony to nic dziwnego – na ekranie „latają” niegdyś studenci – dziś światowe sławy, jak Jarosław Suska – sześciokrotny (!) Mistrz Świata Taekwondo, czy Mariusz Steckiewicz, trener kadry narodowej Finlandii. To jednak, co sprawia, że „Cztery smalce…” ogląda się znakomicie, to przede wszystkim fakt, że cały, ponad dwugodzinny film, nakręcony został na ulicach Białej Podlaskiej z zaskoczenia – rozmaitego sortu złoczyńcy i pogromcy walczą więc wprost na parkingach, w sklepach, wśród zdumionych przechodniów nieświadomych, że oto powstaje najlepszy film kopany w historii polskiego kina. I to w, niezmiennej do dziś, siermiędze Białej… Tyle wspomnień o Podlaskim Hollywood. Gdzieś w głębi serca mam nadzieję, że jest powód, by wszystkie wspomniane dzieła, ze wszystkimi ich niedostatkami przypomnieć lub objawić po raz pierwszy. W końcu to kawałek naszej historii.

REKLAMA

BĄDŹ PIĘKNA NA ŚWIĘTA I KARNAWAŁ! ~ manicure hybrydowy 30zł ~ kwas migdałowy na twarz 60zł ~ pedicure hybrydowy 50zł ~ cosmolifting japoński twarzy 100zł ~ zdobienia paznokci od 2,50zł Promocja trwa do 28.02.2015r.


U RO DA

Bądź piękna w karnawale FRYZURY I MAKIJAŻ Ralf&Jack Hair Spa Salon STYLIZACJA Vito Vergelis FOTO Bartosz Biront

Początek roku to czas imprez i bali. Sylwester otwiera okres karnawałowy, w którym zapewne zdarzy się niejedna okazja, by zaszaleć. Jak w tym imprezowym szaleństwie mieć pewność, że jest się królową balu? Specjaliści z Ralf&Jack Hair Spa Salon udzielą Wam kilku porad.

J

eśli zastanawiacie się nad kreacją, zapewniamy, że jak zwykle, i w tym sezonie na pewno nie przegracie stawiając na blask i blichtr. Świecące, mieniące się materiały, cekiny skontrastowane prześwitującymi elementami zapewnią, że będziecie wyróżniać się z tłumu i przykuwać oko. Czy wybierzecie kreację mocno przylegającą do Waszych bioder, czy też nonszalancko rozkloszowaną na wzór stylu z lat 20. poprzedniego wieku, hitem będą wszelkie wycięcia i transparentne wstawki. Takie, które nie odkryją za wiele i pozostawią pole do działania wyobraźni. Swoją zwierzęcość możecie też podkreślić elementami z futra i skóry, przekornie skonfrontowanymi z zadziornością złotych wykończeń i dostojeństwem perłowej biżuterii. Kiedy już macie wymarzoną kreację, czas na włosy. Tu doradzamy dwa różne podejścia. Jeśli suknię macie naprawdę wystrzałową i odważną, pokuście się o kontrast i upnijcie włosy klasycznie. W kok, albo warkocz, jednocześnie – niby przypadkiem – wypuszczając z nich kilka niesfornych kosmyków, które nadadzą Waszym twarzom uroku łobuzicy. Jeśli, z kolei, w doborze kreacji postawiłyście na zachowawczą elegancję i zawsze mod-

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

ną prostotę, przełamcie ją jakąś szaloną fryzurą. Tak fantazyjną, by połowa osób na balu pękała z zazdrości, a druga nie posiadała się ze zdziwienia, jakim cudem wszystko trzyma się na swoim miejscu. Macie krótkie włosy? I tu można klasycznie – chłopczyca, czy stylizacje inspirowane kinem francuskiej nowej fali to modowy pewnik. Ale krótkie włosy nie są też powodem, by nie zaszaleć. Przytnijcie je w drapieżne pazurki, zdecydujcie się na odważny kolor – albo całości, albo fragmentu fryzury – pokażcie, że drzemie w Was najprawdziwsza dzika kotka. Modne będzie też wszystko, co retro. Dobrze dobrana kreacja i fryzura sprawi, że patrzenie na Was będzie jak podróż w czasie, do balów jakby wprost wyjętych z „Wielkiego Gatsby’ego”. Makijaż to sprawa bardzo indywidualna, jednak i w nim panują trendy. W tym roku to makijaże z jednej strony klasyczne, jak inspirowany Angeliną Jolie make up „smoky eyes”, a z drugiej strony fantazyjne użycie nietypowych kolorów. Bestię obudzicie w sobie stawiając na czerwień w stylu „ognista kotka”. Jeśli macie nastrój bardziej pokojowy, polecamy inspirowaną pięknem Polinezji rajską stylizację, w której rewia kolorów tęczowo dążąca ku błę-


U RO DA

kitowi sprawi, że Wasze oko zyska głębię godną oceanu. Myślicie sobie teraz pewnie: „łatwo powiedzieć!”. Owszem. Ale łatwo też zrobić. Ekipa Beauty Bloom by Ralf&Jack przyjdzie Wam z pomocą. Ralf&Jack to bowiem nie tylko marka fryzjerska, ale również sieć profesjonalnych drogerii, w których znajdziecie kosmetyki niedostępne w zwykłych sklepach, a znane z gabinetów kosmetycznych i salonów fryzjerskich. A co najważniejsze, w naszym sklepie nie poczujecie się, jak puszczeni samopas na safari – przeciwnie – każdy zakup możecie skonsultować z naszym fachowym personelem, który doradztwo poprzedzi wyczerpującą konsultacją i dogłębną analizą potrzeb. Nasze produkty to nie tylko pomoc, byście same w karnawale wyglądały zjawiskowo, ale również doskonały pomysł na prezent. Bardziej szykowny, niż zwyczajne seryjne sklepowe kosmetyki. Warto często sprawdzać nasze promocje, bo te zmieniają się co tydzień!

Profesjonalne produkty do pielęgnacji dłoni i stóp Profesjonalne lakiery do paznokci tradycyjne oraz hybrydowe Akcesoria fryzjerskie Produkty do pielęgnacji ciała Akcesoria do pielęgnacji ciała Produkty pielęgnacyjne dla mężczyzn które znajdziecie w naszym sklepie to m.in. Bielenda, Marki, Farmona, Essie, Vinylux, L’Oreal Professionnel, Revitalash, Kerastase, Matrix, Stara Mydlarnia, Grace Cole

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 25


faktyBiałystok polecają:

Smacznie, modnie i wygodnie....

Adresy sklepów: ul. Icchoka Malmeda 13/38 ul. Komisji Edukacji Narodowej 52/4A Strona: www.facebook.com/StylButikOdziezowy

www.hostelpodlasie.pl Al. Piłsudskiego 7B, tel. + 48 85 652 42 50

• Profesjonalne stoły bilardowe • Transmisje sportowe • Karty zniżkowe • Darts • Studenckie ceny • Wi-Fi

Hostel – Schronisko Młodzieżowe „Podlasie” oferuje: noclegi dla młodzieży i dorosłych w atrakcyjnej cenie - już od 25 zł jesteśmy w samym centrum!!! recepcja czynna 24h punkt informacji turystycznej ZAPRASZAMY ZAPRASZAMY ZAPRASZAMY

MASSEY Bilard Club ul. Waszyngtona 27 tel. 85 742 03 34 Warszawska 57 lok. 4 tel. 535 757 234



Z DROW I E

DIETY CUD – CZYLI METODY NA ZGUBIENIE ZBĘDNYCH KILOGRAMÓW TEKST Justyna Kozicka

Przed nami karnawał. Jest to czas, kiedy płeć piękna desperacko szuka diety idealnej, dzięki której pozbędzie się nadprogramowych kilogramów i będzie mogła oczarować wszystkich wokół.

FOTO ISTOCK.COM

P

omysłów jest wiele, niektóre panie stosują najpopularniejszą w świecie głodówkę, inne wręcz katują się na siłowni. Są też takie, które szukają nowych, niekonwencjonalnych i często przerażających sposobów na osiągnięcie pięknej sylwetki. Jeśli chodzi o diety, to wystarczy wpisać takie hasło w wyszukiwarce, a wyskoczy nam wiele stron, gdzie różni „fachowcy” próbują pomóc zdesperowanym kobietom, gotowym do największych poświęceń, by tylko dobrze się prezentować w bikini. Dietą, która obecnie podbija Stany Zjednoczone jest dieta paleolityczna. Jak nietrudno się domyślić, odnosi się ona do naszych przodków żyjących w jaskiniach i żywiących się tym, co znaleźli lub upolowali. Osoby stosujące ten sposób odchudzania się jedzą głównie warzywa, dzikorosnące owoce, piją wodę i jedzą mięso z pominięciem wszelkich przypraw. Eliminują

28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

ze swojego jadłospisu wszystko to, co nieznane było ludziom żyjącym w tamtych czasach: produkty mleczne, przetworzone oleje, słodycze i wiele innych. Należy jednak przypomnieć, że niegdyś ludzie, aby zdobyć mięso musieli się dużo nabiegać i naruszać i może to w tym tkwiła tajemnica ich szczupłej sylwetki... Kolejnym sposobem na odchudzanie jest... odpowiedni talerzyk i widelec! Wydaje się zabawne, aczkolwiek badania amerykańskich naukowców dowodzą, iż ma to realny wpływ na utratę zbędnych kilogramów. Jak się okazuje, jedząc widelcem o długości około 21cm skupiamy się o wiele bardziej na jedzeniu. Czerpiemy większą przyjemność z samego posiłku i łatwiej zaspokajamy łaknienie. Do tego ważne jest, by potrawy znajdowały się na niebieskim talerzu średniej wielkości. Taki podobno sprawia, że człowiek ma wra-

żenie, jakoby znajdowało się na nim więcej jedzenia niż w rzeczywistości. Odwrotny efekt, zdaniem naukowców, daje talerz czerwony. Jeżeli tylko widelec i kolor talerza, a nie to, co na nim leży mają sprawić, że schudniemy, to może warto spróbować? Jednym z najbardziej bulwersujących sposobów na utratę wagi są zastrzyki z... moczu. Naukowcy niezbyt przychylnie wypowiadają się na temat tej metody, która niewątpliwie może zaszkodzić naszemu zdrowiu. Mocz, który wstrzykuje sobie osoba odchudzająca się musi pochodzić od ciężarnej kobiety. Dlaczego? Bowiem zawiera gonadotropinę kosmówkową, czyli hormon przyspieszający metabolizm. Dostarczenie go do organizmu przyspiesza utratę wagi. Miejmy nadzieję, że jest to jeden z tych sposobów, które przez to, że są kontrowersyjne, szybko się „przyjmują” i jeszcze szybciej przemijają...

Jeżeli żadna dieta nie przynosi efektów, można sobie zafundować implant językowy. Sposób ten polega na umieszczeniu kawałka polietylenu na języku, który podczas spożywania twardych pokarmów sprawia jedzącemu ból. Ten wynalazek doktora Nikolasa Chugaya nie zyskał aprobaty pośród innych naukowców, a w Polsce z pewnością się nie przyjmie. Jako naród charakteryzujący się tym, że „wszystko da się jakoś obejść” można założyć, że osoby stosujące taką metodę odchudzania oszukiwałyby same siebie, jedząc wszystko, co jest miękkie. Metod jest wiele, jedne skuteczne, drugie mniej, niektóre bulwersują, a niektóre bawią. Może warto, w końcu, wyzwolić się spod ogromnej presji kolorowych magazynów, które propagują przerobione w Photoshopie piękno i zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy?


Z DROW I E

TA PRZEBIEGŁA OTYŁOŚĆ... TEKST: mgr dietetyki Angelika Mantur

Czy wiesz, że aż 65% przypadków nadwagi i otyłości pozostałoby niezdiagnozowanych, gdyby pod uwagę brane było jedynie BMI pacjenta?

O

tyłość, czyli zbytnie nagromadzenie tkanki tłuszczowej w organizmie, jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób żywieniowozależnych wśród ludzi w różnym wieku na całym świecie i uważana jest za jeden z największych problemów zdrowia publicznego. Kojarzona jest z takimi zaburzeniami jak nadciśnienie, choroba wieńcowa serca, osteoporoza, choroby układu oddechowego czy insulinooporność i cukrzyca typu 2. Uczeni zgadzają się, że zarówno czynniki genetyczne, niekorzystne wybory żywieniowe, jak i brak aktywności fizycznej przyczyniają się do powstawania nadwagi i otyłości. Jest to więc problem złożony, wynikający z występowania jednocześnie wielu czynników, wśród których za najważniejszy uważa się brak równowagi pomiędzy ilością energii przyjętej i energii zużytkowanej. Głównym indykatorem oceniającym prawidłową masę ciała jest BMI (Body Mass Index), czyli wskaźnik masy ciała będący propor-

cją masy ciała do wzrostu. Nie należy jednak sugerować się wskaźnikiem masy ciała i jego wytycznymi w przypadku dzieci poniżej 15 roku życia, osób starszych oraz kulturystów (u nich zwiększone BMI jest wynikiem większej zawartości masy mięśniowej, a nie tłuszczowej i nie świadczy o otyłości). Zdarzają się również przypadki, gdy BMI pacjenta jest prawidłowe, ale w rzeczywistości mamy do czynienia z bardzo niską masą tkanki mięśniowej, przy jednoczesnym nadmiarze tkanki tłuszczowej. Do prawidłowej diagnozy otyłości konieczna jest analiza składu ciała, np. metodą impedancji bioelektrycznej, dzięki której możemy ocenić zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie. Tylko na tej podstawie możemy dokonać prawidłowej oceny stanu odżywienia pacjenta i uniknąć błędnej diagnozy czy przeoczenia nadwagi. Zapraszamy do klubu Maniac Gym w celu wykonania badania!

REKLAMA


BIAĹ Y

30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


YSTOK


MIEJSCE

NOWA KAWIARNIA W BIAŁYMSTOKU

W Białymstoku przy ul. Mazowieckiej 48 otwarto niedawno kawiarnię, jakiej dotąd w naszym regionie brakowało – Kafejeto. Nazwa zaczerpnięta została z języka esperanto i znaczy tyle, co „kawiarenka”. Przestronne wnętrze, strefa biznesowa, kącik dla dzieci, a do tego kawa, która wypełnia lokal swoim aromatem. Kafejeto prowadzona jest przez baristę – Arkadiusza Klinickiego, który przez lata, za granicą zdobywał doświadczenie w parzeniu kawy, by teraz móc podawać ją w naszym mieście.

Jakie są właściwości kofeiny i jakie są zalety picia kawy? Powszechnie wiadomo, że kawa rozjaśnia umysł i dodaje energii. A wszystko za sprawą zawartej w niej kofeiny. Picie „małej czarnej” ma naprawdę wiele zalet, bowiem kofeina rozszerza naczynia krwionośne oskrzeli, dzięki czemu organizm jest lepiej dotleniony. Zwiększa też aktywność kory mózgowej, przyspiesza reakcje umysłowe, usprawnia percepcję. Ciekawostką jest fakt, iż kawa ma działanie antyalergiczne, gdyż zmniejsza wydzielanie histaminy. Kofeina zapobiega i zmniejsza skutki uczuleń. Mimo pojawiających się czasem głosów sprzeciwu, nie ma wątpliwości, że kawa ma dobroczynny wpływ na nasze zdrowie.

życzenie” – po zarejestrowaniu się na stronie klient ma wpływ na muzykę, która puszczana jest w lokalu. I - przede wszystkim - stawiamy nacisk na jakość kawy. Ta, którą podajemy powstaje ze zdrowych, nieuszkodzonych, dobrych jakościowo, wyselekcjonowanych ziaren. Jej smak i zadowolenie klientów są naszymi priorytetami. Jesteśmy zrzeszeni w SCAE – organizacji, która dba o wysoki standard usług związanych z kawą – poczynając od plantatorów, dystrybutorów, na palarniach oraz kawiarniach kończąc. Atutem naszej kawiarni są też przepyszne ciasta i lody wytwarzane wyłącznie z naturalnych i zdrowych składników.

Kawa idealna – czy można ją zrobić samodzielnie?

Jakie kawy cieszą się największym uznaniem klientów?

Niełatwo jest zrobić dobrą kawę samemu w domowych warunkach. Do tego potrzebne są przede wszystkim świeże ziarna kawy o najwyższej jakości. W Kafejeto sami prażymy kawy jednorodne, by mieć jak najświeższą kawę każdego dnia. Parząc je w ekspresie przelewowym staramy się uwydatnić jak najwięcej ich cech indywidualnych, charakterystycznych dla różnych gatunków krzewu kawowca.

Co różni Was od innych kawiarni?

FOTO ISTOCK.COM

Staramy się, by każdy czuł się u nas komfortowo. Stworzyliśmy program „muzyka na

32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Dużą popularnością cieszą się kawy jednorodne z Kolumbii, Etiopii oraz Brazylii. Codziennie mamy którąś z nich w ofercie dnia. Klienci chwalą sobie także mieszankę firmową, którą przygotowujemy ze starannie dobranych arabik z Gwatemali, Kostaryki, Salwadoru, Brazylii i Indii, a która charakteryzuje się spójną teksturą. Jej wyjątkowy aromat perfekcyjnie harmonizuje z wyraźnie wyczuwalnymi akcentami czekolady, pieczonego chleba i migdałów. Świetnie smakuje w połączeniu z mlekiem jako latte lub cappuccino.

FOTO Z ARCH. FIRMY

Luksus w filiżance dostępny dla każdego


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 33


FELIETON

INCEPCJA TROLLINGU

W KOŃCU JESTEŚMY TROCHĘ BARDZIEJ, CZYLI WSTĘPNIAK NA KONIEC TEKST Paweł Waliński

TEKST Krzysztof Szubzda

FOTO SXC.HU

J

estem trollem starej generacji i uważam, że współczesny trolling ssie. Co to w ogóle za akcja jest? Można szturchnąć twitterowego leszcza cienkim bluzgiem typu „żryj gruz cyganie” i centralnie wiadomo, że leszcz zacznie wydzielać hejta i da cynk adminowi, no i masz z mety bana. Można robić najazd na gimbusowe fora, ale tam z difolta łykają każdą ściemę, jak szczupak kukurydzę, potem to wszystko koło doby bufforuje im się we łbach i jak wreszcie zaiskrzą, w co wdepnęli, to się zaczynają szczyle pienić. LOL? Prawdziwy trolling to coś więcej. To lajfsatjl – oparty na subklicznym lewelu psychopatii, suportowany narcyzmem i manipulacją z bezczala. Dlatego dla mnie klasykiem gatunku są zajawki typu incepcja incepcji trollingu czyli trolowanie trolla, trolującego trolla, genialnie to zrobiono w czasie mega-hoaxa: „ZUS czy OFE”. Prawie cała Polska to łyknęła. Respect! Uwielbiam też masstrollig patriotic, który był teraz przed wyborami. Robią to naprawdę zawodowe mordeczki, bo wszystko wygląda na mega autentyk. Są trolle, które wygrywają wybory na prostej wrzucie, że jak wygrają, to wstawią w szkole piec olejowy albo zrobią lotnisko. Największe jaja są takie, że lotnisko rzeczywiście powstaje... tylko nic z niego nie lata. Naprawdę za hocki-klocki o miłości do gminy lub miasta to pełen szacun. Jesteście w dechę! Ale luzik, lud to kupuje, w skali kraju ma to lepsze branie niż osiedlowy pies-pająk. Moja babcia Wardędze nie kliknęła a im pobiegnie i kliknie. I to nie jest wszystko, co potrafią. To jest ponoć wersja demo; znaczy skrakowana demówka, demo... krak... cja, jakoś tak. Jeszcze raz szacun i gratki dla ludzików, co przytulili stołeczki i załapali się na cztery latka łatwego hajsiku. Keep smiling ziomy!

34 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Z

ima. Czas postanowień, przemian, decyzji. Ale i czas zaraz po wyborach samorządowych (piszę to dosłownie dzień po drugiej ich turze). Nie o polityce jednak będzie – przynajmniej nie do końca. Będzie o nas. Wszystkich. Podczas wyborów samorządowych jeszcze nie dający się dyskontować, ale sukces osiągnęli ludzie niepowiązani z żadnymi partiami establishmentowi. Nowe twarze, przeciwstawione zasiedziałym satrapom, poradziły sobie lepiej, niż ktokolwiek przypuszczał. A nawet pod nieobecność kandydatów obywatelskich, niezależnych, ci reprezentujący partyjne molochy nieraz dyskutowali o kwestiach takich, jak budżet obywatelski, czy rady osiedli. Jest to oznaka, że chcemy mieć wpływ na to, co się wokół nas dzieje, że chcemy być zaangażowani w proces decyzyjny, że Polacy coraz dalej są od modelu wschodniego (władca okrutny, nie znoszący sprzeciwu, ale „zrobi porządek, weźmie za mordę”), a coraz bliżej zachodniego, gdzie władza jest kolektywna, a demokracja obywatelska zyskuje na znaczeniu, przestaje opierać się tylko na jednorazowym akcie wyborczym, po którym wybrani postępują wedle zasady „hulaj dusza, wyborcy do kolejnych wyborów nie ma”. To ważna i konieczna zmiana. Coraz częściej widzi się ludzi albo decydujących się zabrać głos w sprawach, które ich dotyczą, albo znakomicie odnajdujących się we współczesnych realiach, sprawnych w korzystaniu z dobrodziejstw członkostwa w UE, grantów, dofinansowań, programów rządowych. Słowem – Polak w końcu poczuł się w demokracji, jak u siebie i nie boi się poprzekładać zgodnie ze swoją wolą i gustem poduszek na sofie. Istotnym elementem życia jest przestrzeń, w którym owo ma miejsce. W naszym przypadku – miasto. Białystok. Nie, jako absurdalne, przypadkowe miejsce, gdzie rzucił nas los, jak – nie przymierzając – przodka w syberyjski las, ale jako przestrzeń, na którą – jeśli zechcemy – możemy mieć wpływ. Kreujmy więc tę przestrzeń. Patrzmy na ręce urzędnikom i władzy, nie bójmy się mówić głośno o swoich pomysłach, organizujmy się, zrzeszajmy, bądźmy (nawet po godzinach) aktywistami. Nie poprzestajmy na malkontenckim spluwaniu z balkonu z pogardliwym westchnieniem nad światem. Sami ten świat kreujmy, jeśli nie dla siebie, to dla bliskich, potomnych. Bo ci, którzy spóźnili się na pociąg, nie mają prawa krytykować jego wygód. Ci, którzy spóźnili się na branie spraw w swoje ręce, nie powinni narzekać na porządek (lub jego brak) wokół siebie. Od kiedy zacząłem pracę w „Faktach Białystok”, magazynowi przyświecał cel, by być blisko Was, by mówić o Was, o Waszych pasjach, Waszej działalności. By na nasze miasto popatrzeć nie przez pryzmat dręczących je problemów, ale masy inicjatyw, które się tu dzieją i fajnych ludzi, którzy chcą tu mieszkać. Tu się nic nie zmieniło. I mamy nadzieję, że w nowym, 2015 roku, nieraz będziemy mogli pisać o tym, co robicie, by nam wszystkim żyło się tu lepiej, aktywniej, ciekawiej. By kolorować naszą podlaską szarość. W mieście, przecież prowincjonalnym, którego historia nie oszczędzała, czego wymownym symbolem jest narracja związana z Kawelinem - tym brzydkim psem przy jednym z wejść do parku, to Wy jesteście żywą tkanką. To Wy decydujecie o Waszym miejscu życia. I obyście, w najbliższym czasie, robili to jeszcze częściej i w jeszcze większym stopniu.


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 35


36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.