Fakty Białystok 23

Page 1

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn mieszkańców

NR 23

Białystok

MISTRZ HORRORU NAWIEDZIŁ MIASTO

fakty.bialystok.pl




SPIS TREŚCI

6

13

5 6 8 9 10 12 13 14 18 20 21 22 24 25 26

CZERWONE MAJTKI, MASKOTKI, AMULETY I ŚCIĄGI PAN OD HORRORÓW I SEKSU BABSKIE CZYTADŁA NA WIOSNĘ BARIERY I CZYNNIKI WSPARCIA DIALOGU SPOŁECZNEGO WYŚCIG POKOJU PŁYTY KROI SKALPELEM (PO)SMAK AKTORSTWA FAKTY BIAŁYSTOK POLECAJĄ DZIEJE BIAŁOSTOCKIEGO WOLNOMULARSTWA CABARETOWA MAGIA SMAKÓW ROSNĄ OCZEKIWANIA KLIENTÓW WYLECZMY SIĘ Z KOMPLEKSÓW MLEKO – WCALE NIE TAKIE DOBRE… NOWOCZESNA TECHNOLOGIA W SŁUŻBIE PIĘKNA FELIETONY

faktyBiałystok NR 23 MAJ 2014 ISSN 2299-4580

ADRES REDAKCJI ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl KOORDYNATORZY PROJEKTU Maciej Słupski Paweł Waliński P. O. SEKRETARZA REDAKCJI Marta Starzyńska FOTO BI-FOTO SKŁAD SOBO Paweł Sobolewski biuro@sobo.pl ONLINE Paweł Waliński online@fakty.bialystok.pl ZESPÓŁ Grzegorz Grzybek, Justyna Kozicka, Łukasz Kozłowski, Radek Oryszczyszyn, Radek Puśko, Karol Rutkowski, Joanna Sasinowska, Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, Krzysztof Szubzda, Ewa Szyłko, Paweł Waliński REKLAMA reklama@grupa-optima.pl Maria Snarska BIURO Urszula Bondaruk biuro@grupa-optima.pl DRUK: Buniak Druk Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: BI-FOTO Treści reklamowe w numerze na stronach: 2, 3, 4, 7, 8, 9, 11, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 27, 28

WYDAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

22 REKLAMA

4 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


M AT U R A

CZERWONE MAJTKI, MASKOTKI, AMULETY I ŚCIĄGI – CZYLI MATURA NA 100% TEKST Justyna Kozicka FOTO BI-FOTO

Maj – miesiąc, w którym żyje się maturami. Przez pierwsze dni informacje o tym, co było na testach niemalże „wyskakują z lodówki”. Chociaż w sumie wszystko zaczyna się trochę wcześniej: spekulacje i domysły, co się pojawi, czyj wiersz na polskim i jakie równanie z matematyki…

M

imo, że mamy XXI wiek, to zabobony są wciąż obecne w umysłach maturzystów. Udało mi się podpytać, w co wierzą i co mają zamiar stosować, by jak najlepiej zdać egzamin dojrzałości. Jeśli chodzi o dziewczyny, dominowała opinia, że należy obowiązkowo w dniu matury mieć na sobie czerwone majtki. Niemalże każda z zapytanych stwierdziła, że koniecznie te same, które miało się na studniówce. Niektóre uważają, że do tego obowiązkowo należy założyć także podwiązkę. Oczywiście nie obcina się włosów (bo rzekomo wraz z nimi zostanie ucięta wiedza), w kieszeni zaś ma się słonika z uniesioną trąbą. Najzabawniejszym i chyba najtrudniejszym do realizacji przesądem, jest pogłaskanie kolana dyrektorki szkoły… Mało kto próbuje to zrobić – efekt może być wszak odwrotny od zamierzonego – zamiast wysokiego wyniku na teście, śmiałek może nie pisać go wcale. Kolejnym, już raczej niepraktykowanym, ale jakże ciekawym przesądem jest odprowadzanie maturzysty na egzamin. Przyjaciele, którzy mu towarzyszą w tej „ostatniej drodze”, powinni iść boso. Po zakończonym egzaminie swoje niezbyt czyste nóżki wycierają w galowy strój osoby piszącej test. Ilu maturzystów, tyle przesądów i poglądów. Dziewczyny często chowają w torebkach pluszaki z dzieciństwa, podkowy, jakieś pamiątki i drobiazgi, które rzekomo przynoszą szczęście. Jedna z tegorocznych maturzystek wymieniła chyba z siedem rzeczy, które muszą towarzyszyć jej w dniu matury. Amulety amuletami, ale jak wiadomo z porcelanowego słonika się nie ściągnie. Dlatego maturzyści prześcigają się w pomysłach, gdzie ukryć swoje pomoce naukowe. Dziewczyny często chowają

ściągi w pończochach lub przyklejają na rajstopach. Kryją je także pod dużymi bransoletkami a nawet pierścionkami! Chłopcy mają w tym przypadku gorzej. Gdyby nałożyli na siebie biżuterię, bardziej przyciągaliby uwagę komisji… – Moja mama od marca szyje mi w marynarce specjalne skrytki, w których mam zamiar trzymać ściągi. Są super przygotowane, specjalnie sklejone i poukładane, żebym wiedział, co gdzie jest – mówi Paweł, który już za kilka dni będzie się zmagał z egzaminem dojrzałości. Na rynku nie brakuje gadżetów ułatwiających ściąganie – od zegarków, przez długopisy (różnego rodzaju) po specjalne linijki. Niektórzy mają zamiar w dniu matury pobawić się w Jamesa Bonda – zakupili specjalne kamerki i mikrofony, by móc kontaktować się z „kimś z zewnątrz”. Niezwykły – i moim zdaniem najciekawszy – sposób ma Kasia, która ma zamiar zrobić sobie na maturę sztuczne paznokcie, na których zamiast tradycyjnych kwiatków czy pasków znajdą się wzory matematyczne… – Moja kosmetyczka dokładnie przemyślała, jakim sposobem zrobić mi pazurki, żeby nie rzucały się w oczy i jednocześnie miały na sobie jak najwięcej informacji. Pomysł podsunęła mi siostra cioteczna z Warszawy, która sama stosowała taką metodę. Nikt się nie sklei, nie ma opcji! – zapowiedziała dumna z siebie dziewczyna. Oby tylko te „pomysły” nie rzuciły się w oczy komuś z komisji, bo chyba nikt nie chciałby latem, zamiast wylegiwać się na plaży, siedzieć w książkach i ponownie uczyć się do matury. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 5


R O Z M O WA

U S EK S I W Ó R O R R O H D O N TO R PAN MASTE TEKST Ewa Szyłko FOTO BI-FOTO

Jestem Pana wielką fanką od kilkunastu lat – już w podstawówce miałam okazję przeczytać „Manitou”. Czy pamięta Pan, jakie emocje towarzyszyły Panu podczas pisania tej książki? GM: Nie nosiłem się z zamiarem jej napisania.

W tamtych czasach zarabiałem pisząc poradniki seksualne. Pewnego dnia mój wydawca stwierdził, że sprzedaż takiej literatury spada, a rynek jest już przesycony. Miałem kilka dni przerwy i wtedy napisałem „Manitou” – w pięć dni – aby czymś się zająć. Zainspirowała mnie ciąża mojej żony. Poza tym przypomniał mi się motyw z pewnej książki o kowbojach. Z tego połączenia wyszedł czerwony, indiański bóg, który ma się odrodzić i przynieść zagładę.

Czy spodziewał się Pan, że „Manitou” odniesie tak wielki sukces? GM: Zupełnie nie. W dwa tygodnie po

wydaniu, sprzedano mnóstwo egzemplarzy, a sześć tygodni później skontaktował się ze mną William Girdler i powiedział, że chciałby zekranizować „Manitou”. Kiedy film powstał i zagrali w nim bardzo dobrzy aktorzy: Tony Curtis, Susan Strasberg czy Burgess Meredith, książka stała się jeszcze bardziej popularna i sprzedano pół miliona w pół roku! 6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Filharmonii Podlas kie j odb yły W dniach 11-13 kw ietnia w Operz e i i. Wydar zeniu towarzyszyły się III Mi ędzyna rod owe Targi Ksi ążk ora mi – do Bia łeg ost oku spo tka nia nie tylk o z pol ski mi aut pis arz , Gra ham Ma ste rto n, prz yby ł rów nie ż świ ato wej sławy tyc zny ch. Spe cja lni e dla aut or hor ror ów i por adn ikó w ero ielił eks klu zyw nego wy wia du. Czy telnikó w Fak tów Bia łystok udz

Jak Pan sobie radzi jako pisarz w XXI wieku, czy czuje Pan presję nadążania za wydawniczymi trendami? GM: Nie tworzę sztuki dla siebie, więc myślę,

czego oczekuje czytelnik. Myślę również, że wiele rzeczy się zmieniło w XXI wieku – na przykład ze strony technicznej. Pojawiły się książki elektroniczne. Obecnie ludzie, a w szczególności młodzi, postrzegają książkę w inny sposób, pragną jak największej obrazowości, chcieliby żeby przypominała film. Tak więc staram się nadążać za oczekiwaniami, w szczególności, jeśli chodzi o młodych czytelników.

Zaczynał Pan przygodę z pisaniem od redagowania magazynu „Mayfair” oraz „Penthouse” – co się stało, że nie „zgłębił” Pan tej branży? Nie chciał Pan zostać drugim Larrym Flyntem, czy też Hugh Hefnerem? GM: Bardzo lubiłem tę pracę. W tym czasie

kontakt z kobietami interesował mnie bardziej niż sama kariera. Było to bardzo interesujące nie tylko z powodu ich urody. Mnóstwo facetów oglądało te dziewczyny i patrzyli bardziej na ich piersi, niż w ich oczy. Niektóre były mądre, inne głupie, ale

co ciekawe – mimo swojej urody nie miały zbyt dużo pewności siebie. Spędziłem sporo czasu rozmawiając z nimi, dowiadując się, czego pragną. Posiadłem wiedzę na temat osobowości kobiet i starałem się ją przekazać w moich poradnikach. A co do kariery w tych gazetach – starałem się wspiąć jak najwyżej i zostałem redaktorem wykonawczym w „Penthouse”, jednak z perspektywy czasu cieszę się, że odszedłem, bo jak tylko pojawił się Internet, sprzedaż tych gazet praktycznie zanikła.

Istotnym elementem Pana twórczości są właśnie poradniki dotyczące sfery seksu – czuje się Pan znawcą tematu? GM: Miałem okazję poznać mnóstwo dziew-

czyn oraz ludzi, których można nazwać ekspertami od seksu, m.in. Xavierę Hollander – niegdyś znaną jako „Happy Hooker”, a także Monique Von Cleef, dominę z Hagi. Poznałem mnóstwo kobiet. Może nie byłem wspaniałym ekspertem, jeśli chodzi o technikę, ale pisałem o tym, czego ludzie pragną w swoim życiu seksualnym. Pisząc poradniki chciałem przede wszystkim przekazać, że w akcie miłości para powinna stać się jednością umysłową. Jest mnóstwo mężczyzn, którzy podczas


R O Z M O WA

seksu myślą wyłącznie o tym, co się dzieje w ich głowie, a nie w głowie partnerki i to też starałem się przekazać w moich poradnikach.

Odwiedza Pan Polskę dość często, Pana pradziadek był Polakiem, również Pana żona miała polskie korzenie...

Co planuje Pan wydać w najbliższej przyszłości – czego tym razem powinien spodziewać się Pana czytelnik? GM: Ludzie proszą mnie o kolejne „Manitou”

GM: Właściwie to nie pradziadek, a mój pra-

– główny bohater książki jest przepowiadającym przyszłość oszustem, ludzie pytają, co się z nim stanie... A ja odpowiadam, że jest na Florydzie, przepowiada z tarota przyszłość starszym paniom i nie chce już mieszać się w tę opowieść... Jako, że wszyscy proszą mnie właśnie o te kolejne „Manitou”, można się jednak spodziewać jego powrotu i kolejnej opowieści z cyklu pod nazwą „Infection”. Mam zamiar opublikować też historyczną książkę o nazwie „Imperium” oraz „Suszę”.

pradziadek był Polakiem i przybył do Anglii w 1819 r. Został impresariem teatralnym. Moja żona była Polką. Możliwe, że zakochałem się w jej polskiej urodzie. Najwyraźniej moje dalekie, polskie korzenie przyciągnęły mnie do niej. Niestety odeszła trzy lata temu. Ale ja ciągle odwiedzam Polskę. Polska jest pełna pięknych kobiet, co z pewnością wiesz, gdy rano spoglądasz w lustro.

Jest Pan w naszym mieście pierwszy raz. Co sądzi Pan o Białymstoku? GM: Póki co bardzo mało widziałem, ale już mi się podoba. Mam w planach zwiedzanie,

Wygraj książki Grahama Mastertona! awniczego „Rebis”. Aby stać się

Mamy dla Was niespodzianki od Domu Wyd wystarczy zrobić sobie zdjęcie posiadaczem książki Grahama Mastertona, cia przesyłajcie na adres: z naszym magazynem i... straszną miną. Zdję otrzymacie listę książek, z których biuro@fakty.bialystok.pl. W mailu zwrotnym kurs trwa do wyczerpania się nagród. będziecie mogli wybrać swoją nagrodę. Kon zej stronie internetowej! Najstraszniejsze zdjęcia opublikujemy na nas REKLAMA

ale z powodu braku czasu nie zawsze mam okazję zobaczyć tak dużo jakbym chciał. Podczas wyjazdów sporo czasu spędzam z przyjaciółmi oraz na rozmowach z czytelnikami. Może wybiorę się „na miasto” dzisiaj po południu. Ogólnie bardzo mi się podoba i dodam Białystok do listy moich ulubionych polskich miast. Dotąd odwiedziłem Warszawę, Kraków, Gdańsk i Gdynię. W Krakowie konstruują w parku ławkę mojego imienia i kiedy usiądziesz na tej ławce, będziesz miała okazję usłyszeć nagranie, na którym czytam fragment mojej książki. Myślałem, że takie ławki tworzą tylko dla zmarłych (śmiech).


CZYTELNIA

Babskie czytadła na wiosnę TEKST Joanna Sasinowska

Dorota Stasikowska-Woźniak Wyd. Burda Książki

„Mandragora” to zdecydowanie powieść kobieca, pełna tajemniczości i mistyki. Nowa książka Doroty Stasikowskiej-Woźniak wprowadza czytelników w świat magicznego kręgu Mandragory, który czuwa nad utrzymaniem piękna, harmonii i równowagi między męskim i żeńskim pierwiastkiem wszechświata. Zostaje do niego zaproszona Ewa – główna bohaterka powieści. Plusem książki jest pozytywna energia oraz wiara w kobiecość, którą autorka próbuje zarazić czytelniczki.

REKLAMA

Do pociągu, autobusu, na hamak i fotel w ogródku, a gdy nie zdążymy dokończyć przydadzą się na lato i jesień. Czytajmy je dumnie, bo w końcu nie wszystkie książki, tak jak nie wszystkie filmy, muszą być dziełami sztuki. Czasem chodzi o zwykłą rozrywkę.

Mandragora

Jej wszystkie życia Kate Atkinson Wyd. Czarna Owca

Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę

ul. Żelazna 7 lok. 5U, Bialystok Godziny otwarcia: pon.-pt. 9:00-19:00 sob. 10:00-15:00 www.ladies-studiourody.pl/ tel. 085-744-17-62 tel.8 faktyBiałystok kom. 509-79-66-95 fakty.bialystok.pl

„Jej wszystkie życia” to oryginalna historia. Akcja (a może akcje?) powieści rozgrywa się w najtrudniejszych dla Europy latach XX wieku, a jej miejscem jest Anglia. Uważam, że pomysł na książkę jest ciekawy, ponieważ daje czytelnikowi niesamowitą możliwość wyboru. Ów może z fragmentów, które tworzy autorka, wybrać taką wersję, jaka akurat mu odpowiada. Losy głównej bohaterki – Ursuli poznajemy co jakiś czas na nowo, a jedynym pewnym punktem są jej narodziny w urokliwym i prowincjonalnym Lisim Zakątku. Razem z nią przeżywamy epidemię zabójczej grypy, jesteśmy świadkami pierwszej i drugiej wojny światowej. Autorka pokusiła się, aby opisać historię alternatywnych losów jednego człowieka. Czy aby czasem sami nie zastanawiamy się, jakby wyglądało nasze życie gdyby...?

Agnes Martin-Lugand Wyd. Wielka Litera

„Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę” to książka, która stała się fenomenem self-publishingu we Francji i szybko zagościła na listach bestsellerów. Nic dziwnego, bo już sam tytuł, choć lekko naiwny, wprawia w dobry nastrój. Do tego ładna, sielankowa okładka i mamy hit. Moim zdaniem zachwyty czytelników są uzasadnione, choć jest to kolejna love story, której tłem jest prowincjonalne irlandzkie miasteczko, a bohaterami młoda wdowa i gburowaty tubylec. Po przeczytaniu tej uroczej opowieści nie odkrywamy niczego nowego, za to czujemy się lepiej – tak jakbyśmy właśnie wypili dobrą kawę, zjedli pyszną czekoladę, obejrzeli piękny film czy właśnie przeczytali dobrą książkę o miłości. Zdecydowanie polecam.


BARIERY I CZYNNIKI WSPARCIA EFEKTYWNEGO DIALOGU SPOŁECZNEGO

DIALOG

U

miejętności negocjacyjne decydują o przebiegu konsultacji społecznych związkowców z pracodawcami. Czas pracy i jej specyfika nie zawsze pozwalają pracownikom na pozyskanie i doskonalenie tych umiejętności. Pracodawcy posiadający większe środki finansowe, mogą sobie pozwolić na zatrudnienie profesjonalnych negocjatorów. Jednak związkowcy wcale nie muszą stać z tego powodu na straconej pozycji – powinni korzystać ze wszelkich możliwości podniesienia kwalifikacji w tym zakresie poprzez uczestnictwo w projektach promujących dialog społeczny, studiach podyplomowych z zakresu negocjacji i komunikacji społecznej. W ramach realizowanego projektu „5.5.2 Akademia Rozwoju Dialogu Społecznego” powstanie Podlaskie Centrum Dialogu Społecznego, celem działalności którego będzie podniesienie świadomości społecznej funkcjonowania związków zawodowych oraz wzrost kompetencji prawnych, negocjacyjnych i komunikacyjnych w zakresie dialogu społecznego.

miczna może również odbywać się poprzez konkretne projekty skierowane do środowiska związkowego lub studia podyplomowe, warsztaty i szkolenia. Podobnie jak w przypadku negocjacji istnieje możliwość wyznaczenia w danej organizacji związkowej odpowiednich osób, które będą śledzić na bieżąco zagadnienia ekonomiczne.

Brak umiejętności aktywnego słuchania

W epoce Internetu i portali społecznościowych, również związki zawodowe powinny zadbać o szybki i sprawny system komunikowania się w sieci. Tworzenie stron internetowych, blogów i profili na portalach społecznościowych może służyć lepszej organizacji związków, wymianie doświadczeń i informacji. Narzędzia tego rodzaju mogą również powstać w wyniku realizacji projektów promujących dialog społeczny i działalność związkową. Przykładem takiej inicjatywy jest strona www.podlaskidialog.pl i profil „Podlaski Dialog” na portalu Facebook oraz w Google+ powstałe w ramach projektu „5.5.2 Akademia Rozwoju Dialogu Społecznego” (ARDS).

Ta bariera odnosi się zarówno do strony związkowej, jak i strony pracodawców. Dialog społeczny zakłada otwartość obu stron. Każda ze stron dialogu ma prawo do wypowiedzenia się w danej, spornej kwestii, formułowania swoich poglądów, opinii, postulatów. Uwaga jest wymagana z obu stron – dla samej skuteczności i zasadności owego – tak, aby prowadzony dialog nie przerodził się w monolog.

FOT. Z ARCH. FIRMY

Brak znajomości podstawowych mechanizmów ekonomicznych Sytuacja gospodarcza i ekonomiczna ma determinujący wpływ na rynek pracy. Pracownicy nie zawsze mają świadomość zachodzących procesów ekonomicznych. Edukacja ekono-

Brak zdolności koalicyjnej Podlaska Federacja Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia (PFZ ZPOZ) i Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) Zarząd Regionu Białystok są przykładem na to, że istnieje możliwość tworzenia szerszych koalicji związkowych dla skuteczniejszej obrony wspólnych interesów pracowniczych. Związki zawodowe muszą w pewnych okolicznościach porzucić różnego rodzaju podziały wynikające z uwarunkowań historycznych, czy też geograficznych i zdecydować się na działanie w jednym celu dla dobra wspólnego.

Brak znajomości technologii informacyjnej

REKLAMA

Dialog społeczny spotyka się z wieloma barierami, które uniemożliwiają jego skuteczne prowadzenie. Często nie zdajemy sobie sprawy z ich wielości. To błąd, który może mieć dla nas – jak i dla naszego partnera w negocjacjach – bardzo poważne skutki.


W Z SRPÓOBMTNOI E SA NM IA

WYŚCIG POKOJU TEKST Sławek Mojsiuszko

Zanim skromnością, płowym wąsem i lotami ponad granicami zdobywał serca Polaków Adam Małysz, zanim Agnieszka Radwańska, dzięki sukcesom w odbijaniu piłki, awansowała do mokrego grona modelek, nim Kazik zaśpiewał Andrzejowi Gołocie „Niepokonany w dwudziestu ośmiu walkach, a pokonany w dwóch ostatnich walkach”, zanim Polacy uwierzyli w niemożliwe, czyli sukces reprezentacji piłki nożnej na imprezie międzynarodowej – inni sportowi idole zajmowali serca, umysły i place zabaw dzieciaków z polskich bloków.

FOT. Z ARCH. AUTORA

K

ażdy czas ma swoich bohaterów. Ten truizm nie wyjaśnia fascynacji, i z tej fascynacji wypływającego znaczenia sportu dla rozwoju dziecięcej kultury międzyblokowej. Kiedyś, w czasach minionych, gdy żywe słowo było jedynym przekaźnikiem informacji, kultura dziecięcych podwórek karmiła się sportem, jednoczyła w piaskownicach, na huśtawkach i karuzelach, dzięki wykrzykiwanym z balkonów wiadomościom o sukcesach, bądź porażkach, narodowych reprezentacji. Jako dzieci, nie do końca wiedzieliśmy, o co chodzi w sporcie. Zdawał nam się epickim spotkaniem tytanów kultury fizycznej, wyrosłych wprost z lekcji wf-u, podczas gdy w tych minionych czasach sport był, jak wszystko, poletkiem polityki. Jak podczas pamiętnych Mistrzostw Świata w hokeju na lodzie w Katowicach w 1976 roku. W meczu inauguracyjnym Polacy pokonali reprezentację ZSRR, murowanych faworytów – sportowych i ideowych – 6:4! „Jobczyk, Jobczyk!” – słyszało się na każdym podwórku, trzy gole Wiesława Jobczyka, i wygrana po przegraniu wszystkich 27 poprzednich meczów. Potem kawały: „Telegram od zaprzyjaźnionego państwa do władz polskich po meczu: Gratulacje. Stop. Ropa. Stop. Gaz. Stop”. Tym żyły podwórka. Każdy łamał zmarzniętą gałąź wyczekując, aż szkolny woźny zielonym szlauchem wyleje wodę na asfaltowe boisko, zamieniając je w hokejowy stadion. Podwórka żyły sportem w stopniu niedającym się porównać do dzisiejszych czasów. Dziś sport to domena celebrytów. Wynik jest ważny, ale nie do końca – jak dowodzi marna skuteczność polskiej reprezen10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tacji w piłce nożnej. Reklamy, zdjęcia, gazety, portale. Brak wyników – nie ma znaczenia – byle byłoby co komentować. Kiedyś sport stanowił istotę życia podwórek. Godność sportu objawiała się na podwórkach głównie w bicykliźmie. Z góry uprzedzam, że niniejszy tekst obrazuje męski punkt widzenia – „dziewczyńskie” gry – w klasy, w gumę – nie były traktowane poważnie, choć z dzisiejszego punktu widzenia należy odnotować szereg ich integracyjnych zalet. Rower – tylko tu „się działo”. Zdumiewające ówczesny świat sukcesy polskiego kolarstwa, czasy prawdziwych gigantów – Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, znajdowały wyraz w namiętnym użytkowaniu na każdym podwórku rowerów. Każdy chłopak miał swoje dwa kółka – z najbardziej zaangażowanych wyrastali użytkownicy motorynek wyposażonych w dwusuwowy silnik, produkowanych przez Zakłady Metalowe „Dezamet” w Nowej Dębie, a z nich kierowcy pierwszych czterech kółek. W czasach Szurkowskiego i Szozdy każdy chciał jeździć jak oni, na każdym, wyasfaltowanym przez decyzje „góry”, podwórku odbywały się wyścigi składaków (rowerów składanych w pół, jak kanapka) marki Wigry i Czajka, po latach pojawiających się w nagłej rezurekcji, jako Aist produkcji białoruskiej. Wyścig Pokoju – największa kolarska impreza tamtych czasów, rozgrywana na trasie Warszawa – Berlin – Praga, z nieodłącznym patronatem „Trybuny Ludu”, „Rudégo práva”, „Neues Deutschland” i dziennika „Prawda”, objawiała się pomiędzy blokami pościgami bicykli, tuningowanymi


WSPOMNIENIA

przez zdjęcie firmowego bagażnika, nadającemu składakowi rasowy, wyścigowy wygląd. Jednak najważniejszym bajerem był „motorek” – zagięty kawał sztywnej tektury przemyślnie umocowany do przedniego widelca, który zaczepiając o szprychy wydawał podczas jazdy przeraźliwy terkot. Tylko za ów głośny bajer dorośli ścigali swoje dzieciaki, nieświadome w owych cudownych czasach podtekstu językowej galopady niezapomnianego komentatora sportowego TVP, Bohdana Tomaszewskiego, który nazwał Ryszarda Szurkowskiego „cudownym dzieckiem dwóch pedałów”. Poza szaloną ekwilibrystyką rowerów (lepsi mieli wyścigówki „Start” i „Sprint”, obiekt zazdrości nienadający się do jazd podwórkowych),

Wyścig Pokoju objawiał się grą w kapsle. Zdumiewająca prostota tej gry i jej dostępność przywodzi na myśl najlepsze gry dzisiejszej wszechsieci. Oto zdjęte z dostępnych napojów (złote – ze zwykłego piwa, kolorowe – z zachodnich napojów), pokolorowane długopisami, dociążone plasteliną lub pracowicie nakapanym woskiem („woskowiaki”), zamknięcia butelek zamieniały się w zawodników posiadających nazwiska, numery, koszulki, emblematy. Na wyrysowanych kawałkiem cegły na asfalcie trasach (może to był największy pożytek z asfaltu?), ścigały się kapsle „strzelane” palcami dzieci. Wszystkie, wyasfaltowane sprowadzoną ze Związku Radzieckiego naftową masą, place – zamieniały się w namiastki wielkiego świata, przemierzające trasy znane tylko z dwukanałowej telewizji. Na podwórkach, których wyjeżdżone składakami drogi prowadziły z asfaltu do wypełnianych żwirem piaskownic, pośród grupowo sadzonych krzaków, pod czujnym okiem podwórkowych konfidentów milicji – kwitły niezapomniane rozgrywki. Padały obcobrzmiące nazwy i nazwiska. Miasta i kraje, których nie można było zobaczyć. Podobno niektórzy do oznaczenia zawodników – kapsli wycinali flagi ze szkolnych atlasów geograficznych. Możliwe, że tak było w czasach, kiedy wiadomości wykrzykiwano z balkonów. Możliwe, że tak było, kiedy dzieci grały w kapsle, nie wiedząc nawet, jak wygląda ich – znany tylko z nazwiska – idol. Możliwe. Tylko podwórek żal.

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 11


Płyty kroi skalpelem HOBBY

TEKST Grzegorz Grzybek FOTO Aga Krysiuk, Konrad Adam Mickiewicz

Jakiś czas temu szukałem w Internecie pracy polskiego artysty do odremontowanego mieszkania. Co chwila trafiałem na coraz ciekawsze prace. Okazywały się nie tylko bardziej intrygujące niż obrazy polecane w galeriach, również ich koszt zbudował we mnie przeświadczenie, że prawdziwą sztukę można kupić w przystępnej cenie. Kiedy natrafiłem na winylowe obrazy spadłem z krzesła. Ta forma portretu ikon muzyki jest jedyna w swoim rodzaju. Mój lokalny patriotyzm poczuł się znakomicie, gdy okazało się, że autorka pochodzi z Białegostoku i prowadzi jedno z największych wydawnictw muzyki metalowej w kraju. Wśród gwiazd posiada m.in. Nergala i grupę Behemoth. Gdy spotkaliśmy się na kawie w Esperanto Cafe, uświadomiłem sobie, że mam do czynienia ze świetnym fotografem, szczęśliwą mamą, której nie pokonała ani poważna choroba bliskich, ani własna. Białostoczanie, przedstawiam – jeśli jeszcze nie znacie – Agę Krysiuk.

Co by Ci nie położyć na stole to jakoś byś sobie z tym poradziła... AK: Ostatnio kupiłam kilka kobiecych

zabawek: wiertarkę, skalpel, wyrzynarkę stołową. Gdy wycinam obraz na wyrzynarce stołowej, to nie tnę sobie palców, ale te płyty trzeba jeszcze dokładnie opiłować i wtedy różnie z tymi palcami bywa. Wiesz jak wygląda wyrzynarka stołowa? Bo ręczna jest inna... no, żeby baba tłumaczyła facetowi takie rzeczy! (śmiech)

O czym są Twoje prace? Jest jakiś klucz, przesłanie, coś wyrażasz? AK: Nie wiem, czy muszę cokolwiek wyrażać.

Krojenie winyli to Twoje najnowsze hobby? AK: Z powodu choroby i operacji musiałam

zrezygnować z fotografii, ale długo nie wytrzymałam bez hobby i tak odnalazłam się w świecie winyli. Poza obrazami, robię też maski diabłów, lusterka, czasami lampki, półki. To nie jest mój zupełnie autorski pomysł. Zobaczyłam to w Internecie, a potem, przez dłuższy czas, w mojej głowie rozwijał się własny pomysł na winyle. Jestem samoukiem. Początkowo wydawało mi się, że tworzenie takich obrazów to „kosmos”, ale okazało się to stosunkowo łatwe...

Obrazy nie wydają się łatwe do wykonania. AK: Najwięcej czasu zajęło mi opanowanie materii samej płyty.

Obrazy wykonane z płyt winylowych. Szukaj na Facebooku: OLD Vinyl Records ART 12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Najpierw zrobiłam ukłon w stronę wielkich, polskich, nieżyjących artystów. Powstał cykl obrazów „IkonoTeka”, a w nim m.in. Niemen, German, Ciechowski, Nalepa, Kiepura. Mała wystawa tych prac otwierała ubiegłoroczne „Uroczysko – XVIII Spotkanie z naturą i sztuką” w supraskim Alkierzu. Było to dla mnie przeogromnym zaszczytem i wyróżnieniem.


(PO)SMAK AKTORSTWA

K U LT U R A

TEKST Łukasz Kozłowski FOTO Karolina Matel

„Mówienie surowo wzbronione”. Kiedy wchodząc do jednego z teatrów Gordon Edward Craig natknął się na taki napis, poczuł się jak w raju. Przez chwilę myślał, że nareszcie odkryto Sztukę Teatru. Wspomniany Craig, a właściwie Henry Edward Gordon Godwin Wardell to postać wybitna. Reformator teatru, który zainicjował duże zmiany, a zaczął od debiutu na scenie dramatycznej w 1878 roku, kiedy miał zaledwie sześć lat.

G

dy człowiek debiutuje na deskach teatru będąc jeszcze dzieckiem, ma szansę osiągnąć wiele i zajść daleko w tej dziedzinie sztuki. Wszystko zależy tak od zdolności małego aktora, jak i możliwości, jakie się mu stworzy. Szansę odkrycia talentu daje Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, który od 2006 roku organizuje warsztaty teatralne dla dzieci i młodzieży. Na zajęciach najmłodsi stykają się z elementarnymi zadaniami aktorskimi. Ćwiczą dykcję, pracują nad głosem oraz uczą się interpretacji tekstu. Ponadto zapoznają się z budynkiem teatru, kulisami i, przede wszystkim, sceną. Spotkania prowadzą aktorzy Teatru Dramatycznego. Co wyrośnie z małych aktorów? Na to pytanie odpowie czas. A co z tymi, dla których jest już za późno na egzamin do szkoły teatralnej, ale ich marzenia o scenie są wciąż żywe? Odpowiedzią są warsztaty teatralne dla dorosłych.

Teatr od kuchni Niecały rok temu, późnym wrześniowym popołudniem na dużej scenie Teatru Dramatycznego zebrało się grono bliżej nieznanych sobie osób. Po raz pierwszy udało się stworzyć grupę warsztatową dla dorosłych, a jej opiekunem została aktorka Agnieszka Możejko-Szekowska. W trakcie cotygodniowych spotkań warsztatowicze na własnej skórze doświadczali, z czym wiąże się aktorstwo. Świadome kierowanie własnym ciałem, wykorzystanie mocy głosu i praca na emocjach to podstawowe umiejętności sceniczne, które uczestnicy warsztatów

rozwijali ćwicząc monologi, dialogi i etiudy. Na kolejnym etapie prac wcielali się w odgrywaną postać poprzez zbudowanie jej w sobie. Pomógł kwestionariusz opisujący bohatera w najdrobniejszych szczegółach. Od ubioru, przez cechy charakteru, aż do celu nadrzędnego – co aktor poprzez graną postać chce przekazać widzowi. Podczas wcielania się w rolę, duże znaczenie mają własne doświadczenia i przeżycia, a także wyobraźnia, którą powinno się nieustannie pobudzać i rozwijać. Wskazówki, jak dobrze zagrać swoją rolę, poza opiekunem grupy, dawali także inni aktorzy, których warsztatowicze mieli okazję poznać.

Synteza ludzkich dusz Występy na scenie to rzecz niezwykle trudna, ale dająca mnóstwo satysfakcji. Aktor za pomocą słowa, gestu, żartu otwiera widza i zmusza do refleksji. Teatr jest idealnym miejscem dla tych, którzy poprzez sztukę pragną rozumieć i rozwijać swoją sprawność emocjonalno intelektualną. Uczestnicy zgodnie twierdzą, że warsztaty teatralne to „świetna zabawa, przygoda i wielka przyjemność”, ale też „szkoła robienia czegoś naprawdę razem”. Zwieńczeniem dziewięciomiesięcznych spotkań będzie wystawienie sztuki Gabrieli Zapolskiej „Ich czworo. Tragedia ludzi głupich”. Scena jest miejscem, które wyzwala, a człowiek wolny czuje się młodo, dlatego nieważne czy przygodę z teatrem zaczyna się w wieku lat sześciu, czy sześćdziesięciu sześciu. Teatr pozwala być młodym w każdym wieku.

REKLAMA

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 13


TaniaKsiazka.pl to największa księgarnia internetowa w Białymstoku. Kupisz u nas książki w najniższych cenach z szybką realizacją zamówienia. Możesz wybierać ze 150 tys. tytułów - tanich książek, nowości i bestsellerów książkowych, podręczników szkolnych. Znajdziesz u nas także szeroki wybór puzzli, gier i zabawek. Mamy dla Ciebie liczne akcje promocyjne, oferty specjalne i wyprzedaże! Zamówienia odbierzesz osobiście w centrum Białegostoku. Dzięki Twoim zakupom wspieramy Fundację „Pomóż Im”, prowadzącą białostockie hospicjum dla dzieci. Uczestniczymy w inicjatywach propagujących czytelnictwo. To wszystko sprawia, że księgarnia TaniaKsiazka.pl jest miejscem godnym polecenia!

faktyBiałystok polecają:

Smacznie, modnie i wygodnie....

Agencja Turystyki NOWATOR rok zał. 1990 Największy na Podlasiu touroperator imprez objazdowych po Europie. Organizujemy imprezy lotnicze, autokarowe i promowe dla grup realizacje grupowe od 10 osób realizacje indywidualne od 2 osób Prowadzimy sprzedaż biletów lotniczych, promowych, autokarowych ubezpieczenia turystyczne na cały świat wizowanie – cały świat

Już od ponad 20 lat

Black Red White

proponuje najbardziej rozbudowaną ofertę wyposażenia wnętrz dostępną na rynku - wysokiej jakości meble pokojowe, kuchenne, tapicerowane oraz stoły i krzesła. Wyróżnia je funkcjonalność, nowoczesne rozwiązania technologiczne oraz atrakcyjne i urozmaicone wzornictwo.

Posiadamy własne autokary (32, 51, 52, 55 miejsc) i prowadzimy wynajem na trasach krajowych i zagranicznych Aktualna oferta imprez turystycznych na stronie: www.nowator.com.pl, www.facebook.com/A.T.Nowator e-mail nowator@nowator.com.pl AT NOWATOR, Bialystok, ul Skłodowskiej 13 tel. 85 742 63 36 , 533 981 100 ZAPRASZAMY

Z nami zawsze po drodze

tel. 85 740 48 19 ul. Warszawska 79 (obok Dąbrówki)

EKO ZDROWIE Żywność ekologiczna. Bogaty asortyment i niskie ceny. Zapraszamy! Eko Zdrowie

Białystok, ul. Kręta 2 lok. 7 www.ekozdrowie.net 14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


Zapraszamy do nowego sklepu z elektronicznymi papierosami Sklep znajduje się przy ulicy Sienkiewicza 6. W ofercie posiadamy zestawy elektronicznych papierosów, akcesoria oraz e-liquidy. Oferujemy oryginalne produkty najlepszych firm takich jak Joyetech, Kangertech, Vision i Hangsen. W naszym sklepie klienci mogą liczyć na fachową obsługę i pomoc przy wyborze sprzętu.

Kukuryku Fryzjer Dla Dzieci Białystok ul.Mickiewicza 48 Tel. 50 59 58 58 1

Naturalne szwedzkie karmy dla psów aktywnych, szczeniąt, alergików, psów z nadwagą i seniorów. Doskonale zbilansowane, z dużą zawartością mięsa, bez barwników i konserwantów. Bezpłatna dostawa 7 dni w tygodniu. Zamów telefonicznie pod numerem 722-092-613 lub na www.husse.pl

Salon Kukuryku jest miejscem stworzonym specjalnie z myślą o dzieciach i ich rodzicach. Tu w przyjaznej atmosferze luzu i zabawy przywracamy ład na główkach milusińskich. Dodatkową atrakcją są organizowane przez nas wystrzałowe przyjęcia urodzinowe GLAMOUR. Znajdź nas na fb i www.kukurykufryzjerdladzieci.pl i dowiedz się więcej.

Avangarda – Salon fryzjersko-kosmetyczny Białystok, ul. Wyszyńskiego 2 lok. 99 (D.H. Lider) Tel: 85 7 444 800

faktyBiałystok

polecają

Marzy Ci się nowa fryzura i zdrowe lśniące włosy, ale nie wiesz jak się za to zabrać? Przyjdź do nas! Salon fryzjersko-kosmetyczny „Avangarda” to profesjonalne strzyżenia i koloryzacje oraz fryzury i upięcia wg najnowszych trendów. Zapraszamy także na pielęgnację i SPA dla włosów oraz inne specjalistyczne zabiegi: *Keratynowe Prostowanie Włosów* (regeneracja i mocne wygładzanie włosa; efekt utrzymuje się do 3 miesięcy) oraz...

TYLKO U NAS(!) zabieg *Organic Curl System* – zadbane fale lub loki przez cały rok! fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 15


16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 17


BI A ŁY S T OK

Dzieje białostockiego wolnomularstwa TEKST Michał Siedlecki FOTO BI-FOTO

Hi storyczne początki i całe dzieje białostockiego wolnomularstwa owiewa tajemnica. Wolni Mularze to w głównej mierze ludzie, którzy po dziś dzień głoszą idee wolności, równości i braterstwa bez względu na pochodzenie, stan społeczny oraz religię swoich adeptów. Czy są dziś między nami?

P

ierwsze wzmianki zawarte w dokumentach z XIII wieku mówią, że wolnomularze – zwani również „dziećmi wdowy”, masonami, „budowniczymi katedr”, siostrami i braćmi spod znaku „cyrkla i węgielnicy” oraz reprezentantami „sztuki królewskiej” (z łac. ars regia) – przybyli do Europy (dokładnie obecnej Francji) na zaproszenie Karola Młota pod koniec VII wieku. Tak narodziło się wolnomularstwo operatywne, związane z bractwami budowniczych. Natomiast na początku XVIII wieku, a dokładnie w 1717 roku, kilka istniejących lóż angielskich spotkało się w londyńskiej gospodzie „Pod gęsią i rusztem” i połączyło się stwarzając tak zwaną Wielką

Lożę. W ten sposób powstała obediencja [struktura złożona z kilku samodzielnych lóż – red.], która w 1723 roku wydała, po raz pierwszy w formie pisemnej, swoje regulaminy zatytułowane „Konstytucja Andersona”. Wielka Loża stała się wkrótce zakonem spekulatywnym (o charakterze filozoficzno-charytatywnym), czyli organizacją nie budującą w praktyce niczego w formie materialnej. Dając w ten sposób początek współczesnemu wolnomularstwu, które dzięki Marii Deraismes oraz Georgesowi Martinowi – założycielom Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain” – przyjmuje od 1884 roku w swój poczet, oprócz mężczyzn, także kobiety.

REKLAMA

18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


BI A ŁYS T OK

Debiutujące w Polsce na przełomie XVI i XVII wieku wolnomularstwo nazywało się z kolei „czerwonym bractwem” (od koloru fartuszka). Pierwsze loże oparte na „Konstytucji Andersona” powstały zaś u nas na początku lat trzydziestych XVIII wieku. Reprezentanci „sztuki królewskiej” byli prawdopodobnie obecni już w otoczeniu samego hetmana Jana Klemensa Branickiego, lecz po jego śmierci wszelki słuch po nich zaginął. Białostockie wolnomularstwo zawdzięcza swój bujny rozkwit nie strukturom rodzimym, lecz pruskim zaborcom, którzy ulokowali ich w budynku obecnej Książnicy Podlaskiej, mieszczącej się dziś pod reprezentacyjnym adresem Kilińskiego 16, od strony Rynku Kościuszki. Masoni zajęli ten klasycystyczny gmach zaraz po jego zbudowaniu, w 1806 roku i korzystali z niego prawie przez cały okres panowania w Białymstoku władz pruskich. Lożę masońską nazwano wówczas „Zum goldenen Ring”, co miało bezpośrednio nawiązywać do „Loży Złotego Pierścienia”, istniejącej podobno w Białymstoku już w 1770 roku, powstałej w miejsce wcześniejszej o parę lat „Loży Przyjaźń”. Wszystko wskazuje też na to, że we wspomnianym 1806 roku Lożę „Zum goldenen Ring” – podległą Wielkiej Loży Krajowej z siedzibą w Berlinie – oficjalnie otwierał ówczesny pruski prezydent naszego miasta o nazwisku von Knobloch, zaświadczając rangą pełnionego przez siebie stanowiska o – towarzyszącej masonerii od zawsze – elitarności i hermetyczności. Jej przewodniczącym, czyli Czcigodnym Mistrzem był pruski generał Wilhelm Antoni l’Estock. Ówczesne struktury wolnomularskie w Białymstoku tworzyli przede wszystkim liczni niemieckojęzyczni urzędnicy, wojskowi i pracownicy sądownictwa. W największym rozkwicie loża liczyła aż 45 członków. Polskimi wyjątkami wśród tworzących lożę Niemców byli Filip Nereusz Kamiński (wysoki urzędnik administracji), a także Feliks de Michelis (nadworny lekarz Izabeli Branickiej, wdowy po naszym hetmanie), który w 1818 roku został przewodniczącym białostockiej Loży. „Złoty Pierścień” był placówką podlegającą centrali w Petersburgu. Jej 44-osobowy trzon reprezentowali wtedy głównie żołnierze armii carskiej (przede wszystkim korpusu litewskiego), ziemianie oraz urzędnicy. Warto zwrócić uwagę, że północno-wschodni narożnik siedziby białostockiej loży masońskiej pozostaje do dziś zasłonięty: od wschodu zabudowaniami ulicy Kilińskiego, a od północy ulica Kościelna biegnie tak, by potencjalny przechodzień miał przed sobą murowane ogrodzenie kościelnego ogrodu i raczej w tę stronę kierował swój wzrok. Na dość rozległym poddaszu tak „zakamuflowanego” narożnika budynku odbywały się prawdopodobnie tajne spotkania białostockich wolnomularzy. Podobno bracia ci, by zapewnić własnym spotkaniom pewne incognito i odstraszyć od siebie wścibskich profanów, kolportowali również na swój temat fantasmagoryczne plotki, w myśl których o zmroku krążyły wokół budynku loży upiorne dusze.

Czasy współczesne Ruch wolnomularski zamarł w Białymstoku dopiero w czasie pierwszej wojny światowej. Następnie w miejscu białostockiej loży masońskiej mieściło się gimnazjum, lazaret, prywatne mieszkania, a przed odzyskaniem przez Polskę pełnej niepodległości w 1918 roku, działało tu ognisko baletowe. Od 1954 roku do dzisiaj obiekt ten jest wykorzystywany jako miejska biblioteka. Obecnie w Polsce działa siedem obediencji wolnomularskich: Federacja Polska Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain”, Wielki Wschód Laicki, Wielki Wschód Polski, Wielki Wschód Francji, Wielka Loża Kultur i Duchowości, Wielka Loża Żeńska Francji oraz Wielka Loża Narodowa Polski. Kto wie, może któregoś dnia „dzieci wdowy” po raz kolejny zawitają do Białegostoku?

REKLAMA

Pierwsze białostockie loże


MIEJSCE

Cabaretowa magia smaków

M

enu tego nietuzinkowego lokalu powinno zaciekawić niejednego smakosza. Na wyróżnienie zasługuje fakt, że kucharze wykorzystują tu technikę „sous vide”. Jest to rzadko spotykany w Białymstoku sposób obróbki cieplnej, polegający na gotowaniu mięs i ryb w szczelnie zamkniętych opakowaniach próżniowych. Dzięki zastosowaniu takiego stylu przygotowywania dań, potrawy uzyskują niepowtarzalną konsystencję, soczystość i smak. Sous vide jest również dietetyczny i bardzo zdrowy, a co ważne – taki system gotowania, sprawia, że produkty nie są narażone na kontakt ze zbędnymi tłuszczami. Dzisiaj zaledwie kilka lokali w naszym mieście może pochwalić się możliwością serwowania takich specjałów.

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Paleta smaków

Propozycje Szefa Kuchni nie kończą się oczywiście na tajemniczych nazwach technik kulinarnych. Tradycjonaliści również znajdą w menu kilka pozycji, które z pewnością przypadną im do gustu. Szeroki wybór naleśników, ciasta własnego wypieku, kaczka, bądź pieczone żeberka... A dla fanów lżejszej kuchni, selekcja różnego rodzaju sałatek opartych o składniki najwyższej jakości. Jak widać, każdy klient może tu znaleźć coś dla siebie. Zarówno fan zdrowego żywienia, jak i ten ceniący sobie

kawałek soczystego mięsa prosto z pieca. Szef Kuchni zadbał o to, by zaskakiwać klientów na każdym kroku, nie tylko smakiem, ale i inwencją, tworząc oryginalne dania, takie jak chociażby „Doniczka jadalnej ziemi”.

Kuchnia dla każdego

Le Cabaret jest lokalem, w którym miło poczują się nie tylko fani paryskich klimatów. Zarówno propozycje kuchni, asortyment baru, jak również profesjonalna i miła obsługa pozwolą na przyjemne spędzenie czasu. Szeroki wybór alkoholi

i urozmaicone menu „dla każdego” to nie jedyne atuty wpływające na przystępność lokalu. Położona w ścisłym centrum, przy ulicy Kilińskiego, w sąsiedztwie Pałacu Ślubów, parku czy Pałacu Branickich restauracja, zachowała niesamowicie spokojny i dyskretny klimat. Dzięki temu jest to idealne miejsce na niedzielne wypady z rodziną, wieczorną kolację z ukochaną osobą, gustowny obiad weselny, weekendową imprezę w gronie znajomych czy zwyczajny obiad w samym środku pracowitego dnia.

FOT. Z ARCH. FIRMY

Klimatyczny lokal rodem z „Moulin Rogue!” w samym centrum Białegostoku kusi nie tylko swoją niepowtarzalną atmosferą i bogatym wyborem trunków. To, co również powinno zachęcić koneserów miejskiego życia do odwiedzenia tego niezwykłego miejsca, to oryginalne i nowatorskie menu.


INTERNET

DYNAMICZNY WZROST NA RYNKU ZAKUPÓW INTERNETOWYCH JEST FAKTEM. POLACY TRAKTUJĄ SKLEPY ON-LINE JAKO NATURALNE MIEJSCE, W KTÓRYM MOGĄ NABYĆ PRODUKTY WYGODNIE I BEZ WYCHODZENIA Z DOMU. KONSEKWENCJĄ TEGO TRENDU JEST WYŻSZA ŚWIADOMOŚĆ I WIEDZA E-KLIENTÓW NA TEMAT PRAW, JAKIE ICH CHRONIĄ, A KTÓRE SPRAWIAJĄ, ŻE ZAKUPY W INTERNECIE SĄ BEZPIECZNE. WRAZ Z ROSNĄCYM ZAINTERESOWANIEM ROSNĄ OCZEKIWANIA WOBEC SKLEPÓW INTERNETOWYCH, KTÓRE KONKURUJĄC ZE SOBĄ O ZAUFANIE KLIENTA PRZYGOTOWUJĄ CORAZ CIEKAWSZE OFERTY I USŁUGI.

FOTO DEPOSITPHOTOS.COM

T

rzy najważniejsze elementy, których oczekują klienci to: niska cena, preferencyjne warunki dostawy oraz szeroki wybór produktów – wymienia Rafał Jackiewicz, kierownik marketingu w supermarkecie on-line bdsklep.pl. Badanie przeprowadzone przez bdsklep.pl pokazuje, że niskie ceny produktów to najważniejszy element, decydujący o wyborze sklepu internetowego. Wskazało go 76% ankietowanych. Niskie koszty dostawy wymieniło, jako bardzo ważne, jedynie 2% mniej – dodając, że w tym aspekcie liczy się również krótki czas oczekiwania na zakupy (65% ankietowanych). – Te dane pokazują, że konsumenci, zanim wydadzą w Internecie pieniądze, w pełni wykorzystują zaletę tego sposobu zakupów, czyli porównywanie cen, które jest powszechnie stosowane. Możliwość odwiedzenia za pośrednictwem komputera, tabletu, czy smartfona wielu sklepów jest sposobem na oszczędzanie – podkreśla Rafał Jackiewicz, kierownik marketingu bdsklep.pl. Szeroki asortyment sklepu jest niezwykle ważny dla 70% osób. Niemniej ważne są ob-

REKLAMA

ROSNĄ OCZEKIWANIA KLIENTÓW SKLEPÓW INTERNETOWYCH

niżki dla stałych klientów, które są elementem istotnym dla 68% użytkowników. 64% ankietowanych oczekuje natomiast promocji i okresowych wyprzedaży. Na dalszych pozycjach znajdują się elementy takie, jak zaufanie do sklepu (66%), czy szczegółowe opisy produktów (61%). Są one wskazywane często, jako bardzo ważne, jednak widoczne jest, że dla użytkowników ważniejszy jest duży wybór produktów niż ich dokładny opis. Mniejszą wagę ankietowani przywiązują do dostępności porad i fachowych artykułów tematycznych (21%) oraz konsultantów sklepu (18%). Przy wyborze sklepu internetowego, respondenci przede wszystkim zwracają uwagę na niską cenę produktów oraz warunki dostawy. Liczy się dla nich dobra jakość za rozsądną cenę, oczekują zarówno stałych zniżek, jak i okazjonalnych promocji cenowych. Wolą kupować w sprawdzonych sklepach. Jako oferty dla stałych klientów oczekują głównie rabatów cenowych i obniżenia kosztów dostawy. Informacje na temat sklepów czerpią przeważnie z wyszukiwarek internetowych i porównywarek cenowych. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 21


MUZYKA

WYLECZMY SIĘ Z KOMPLEKSÓW TEKST Karol RUtkowski FOTO Piotr Czarnecki

Niecały rok – dokładnie tyle czasu potrzebował Bezczel na wydanie nowego, solowego albumu. Raper, pomimo wielu trudności i piętrzących się przeszkód, ponownie zaskoczył wszystkich efektami swojej pracy. Jego dzieło już w pierwszym tygodniu po premierze znalazło się na podium OLiS. O nowej solówce, szczerości i stereotypach z reprezentantem białostockiej Fabuły rozmawiał Karol Rutkowski. „Słowo honoru” poszło w eter. Jesteś zadowolony z odbioru płyty przez przyjaciół, bliskich i środowisko? B: Tak, i to bardzo. Po premierze dostałem wiele pochlebnych telefonów i wiadomości, zarówno od kolegów ze sceny muzycznej, jak i od osób z mojego otoczenia. Jakiś czas temu jadąc z Edkiem [członek Fabuły – Red.] autem słuchaliśmy „ADHD” [poprzedni album Bezczela – Red.]. Już wtedy czułem, że nadchodząca produkcja będzie dwa razy lepsza. Dziś wiem, że udało mi się sprostać wyzwaniu i na płycie faktycznie słychać progres.

A jak sam oceniasz „Słowo Honoru”, które dałeś swoim fanom? B: Nie chcę wyjść na samochwałę, ale mam

świadomość, że zrobiłem dobry i szczery album – momentami może nawet za bardzo – jak twierdzi moja żona (śmiech). Otworzyłem się przed słuchaczami, tak jak chciałem.

Gości można ci tylko pozazdrościć. Czym kierowałeś się przy ich doborze? B: Nagrywałem z ludźmi, których lubię

i szanuję prywatnie. Rap schodzi tu na drugi plan, chociaż każdy z zaproszonych przeze mnie artystów jest świetnym raperem. Zauważ, że na tej płycie nie ma tylu gości, co na „ADHD”... Dzięki temu „Słowo Honoru” ukazało się w dość krótkim odstępie czasu.

Pośród tracków sporo też niezwykle osobistych utworów... B: „Jakie życie, taki rap” - jak nawijał Rychu

Peja. Album powstawał w dość napiętym okresie mego życia. Miałem w głowie masę przemyśleń i ogólnie działo się wówczas dużo skrajnie różnych, dziwnych rzeczy. Poza tym od zawsze uważam, że za rapem powinna iść szczerość. Nie przebierałem w słowach i pisałem o tym, co czuję... REKLAMA


MUZYKA

Premierę albumu poprzedziła seria wideoklipów. Sam zajmujesz się promocją? B: Mam od tego zaufanego zioma

bardzo energiczne koncerty, a ja niezwykle sobie cenię ten element.

i menadżera – Dawida Szynola. Niezwykle sobie cenię tego człowieka. Dobrze nam się razem pracuje. Należę też do ludzi, którzy lubią mieć swoje sprawy w swoich rękach, więc staram się jak najwięcej rzeczy ogarniać samodzielnie. To Dawid jednak domyka te bardziej skomplikowane dla mnie tematy. Moim głównym zajęciem jest po prostu robienie muzyki. Ona jest w tym wszystkim przecież najważniejsza.

A jak układają się relacje pomiędzy lokalnymi weteranami? B: O ile mnie można nazwać już weteranem...

Pierwszy tydzień zakończyłeś na podium OLiS. Spodziewałeś się takich wyników? B: Może nie liczyłem na pierwszą trojkę,

Wszystko jeszcze przed nami. Dokucza nam jakiś dziwny kompleks „Polski B”, bo ktoś kiedyś przypiął nam taką metkę. Bzdura. Powinniśmy się z tego wyleczyć, zamiast ulegać stereotypom. Mamy tu masę zdolnych, ambitnych i zaangażowanych ludzi. Miasto się rozbudowuje i rozwija na różnych płaszczyznach w bardzo szybkim tempie. Wyjątkowo cieszą mnie sukcesy sportowe białostoczan. Bardzo chciałbym przyłożyć rękę do zaznaczania mocnej pozycji Białegostoku na muzycznej mapie Polski. Jestem dumny, że pochodzę właśnie stąd.

ale po cichu wierzyłem, że znajdę się w tym zestawieniu. Tak wysokie miejsce na samym starcie, to niezwykle miłe zaskoczenie. Nie ukrywam, że się z tego bardzo cieszę.

Bezapelacyjnie zaliczasz się do grona doświadczonych artystów. Śledzisz poczynania młodej gwardii z Białegostoku? B: Staram się obserwować młodą podlaską

scenę. Niestety, wieczny brak czasu nie pozwala mi przesłuchać wszystkiego. Na podstawie tego, co do mnie dociera, mogę jednak śmiało stwierdzić, że chłopaki trzymają wysoki poziom. Mocno kibicuję Maximowi i Blaze’owi. Ten duet ma w sobie potencjał. Co istotne, obaj są bardzo sceniczni. Potrafią grać

(śmiech) Ja jestem chyba z tego „rzutu” pomiędzy weteranami, a młodymi. Za muzykę szanuję wszystkich. Prywatnie bardzo różnie. Jeśli chodzi o tych aktywniej działających weteranów, nie jest mi obca twórczość PWRD, NON Koneksji, Famy Familii, Cimura czy Kali i Doroty. Jest też ktoś taki, kto lubi głośno mówić o pomaganiu innym, a milczy o tym, jak ci, których ma na myśli, pomagali jemu. To dziwne. Wzajemna pomoc w gronie kompanów powinna być oczywista i bezinteresowna, a nie służyć budowaniu wizerunku.

Jesteś białostoczaninem z krwi i kości. Niestety wielu uważa, że stolica Podlasia lata świetności ma dawno za sobą... B: Daję ci słowo honoru, że jest odwrotnie.

Skoro „Słowo honoru” jest już na półkach, to co dalej? B: Przede wszystkim muszę zadbać o zdrowie. Potem zabieram się za zaległe zwrotki REKLAMA

gościnne, które mam do nagrania na płyty innych raperów. Jest tego całkiem sporo, więc będzie co robić. Pracujemy też nad kolejnym albumem Fabuły, jednak w tym roku na pewno nie uda się już go wydać. Być może ukaże się przyszłą wiosną. Wiele zależy od tempa prac, więc wolałbym nic nie deklarować za resztę chłopaków. Chwilowo chcę odpocząć od solowych nagrań. Mogę jedynie zdradzić, że tego lata na pewno pojawię się na kilku dużych plenerowych koncertach np. w Ełku, Nysie czy Płocku. Chociaż zdrowie nie zawsze dopisuje, nie zawiodę. Słowo honoru!


Z DROW I E

Mleko – wcale nie takie dobre…

Zgodnie z obowiązującymi zaleceniami, produkty nabiałowe są wymieniane, jako jedna z grup produktów spożywczych niezbędnych przy zbilansowanej diecie. Mleko jest zalecane głównie ze względu na zawarte w nim białko i wapń.

D

zieci zachęcane są do konsumpcji trzech porcji niskotłuszczowych produktów mlecznych dziennie, zgodnie z założeniem, że są mniej kaloryczne niż ich pełnotłuste wersje. Badania wskazują jednak, że nie ma różnicy w przyroście masy ciała pomiędzy osobami spożywającymi produkty nabiałowe niskotłuszczowe, a osobami, które wybierają wersje pełnotłuste. Mleko i jego przetwory, z punktu widzenia żywieniowego, nie są dla organizmu ludzkiego niezbędne – są one stosunkowo niedawnym ewolucyjnie dodatkiem do naszej diety. Należy również podkreślić, że w krajach, w których spożycie mleka jest niższe, występuje mniejsza liczba złamań kości. Ponadto, według najnowszych badań, mleko nie chroni przed złamaniami u osób dorosłych. Bardziej niepokojąca jest wzrastająca liczba dowodów świadczących o tym, że spożycie mleka zwiększa ryzyko rozwoju nowotworów, zwłaszcza nowotworu prostaty. Mleko zwiększa stężenie IGF-1 (insulinopodnego czynnika wzrostu), który sprzyja wzrostowi komórek nowotworowych. Dodatkowo, zgodnie ze stosowanymi w dzisiejszych czasach metodami przemysłowymi, krowy mleczne dostarczają mleka również w czasie ciąży, co skutkuje wysokim poziomem hormonów rozrodczych w mleku. Badania

dowodzą, że im więcej produktów mlecznych mężczyźni spożywają, tym większe ryzyko, że zachorują na raka prostaty. Wykazano również, że konsumpcja pełnotłustych produktów nabiałowych jest powiązana z większą śmiertelnością w przypadku raka piersi. Hormony lipidowe, jak np. estrogen, będą bardziej skoncentrowane w mleku pełnotłustym i serach, a IGF-1 o budowie białkowej – w produktach o niższej zawartości tłuszczu. Kolejnym aspektem poddającym w wątpliwość konieczność spożywania nabiału jest fakt, że wiele ludzi jest na niego uczulonych. Mleko należy do jednego z ośmiu głównych alergenów pokarmowych, często stanowi również przyczynę tzw. alergii ukrytej, ciężkiej do wykrycia, ponieważ niedającej objawów zaraz po spożyciu. Jednym ze skutków takiej sytuacji może być zatrzymywanie wody w organizmie i wzrost masy ciała mimo stosowania się do zasad zdrowego żywienia. Poza tym, w Polsce aż 30% populacji dorosłych ma nietolerancję laktozy – cukru mlecznego. Biorąc pod uwagę fakt, że mleko nie jest produktem niezbędnym w diecie osób dorosłych, lepiej jest ograniczyć jego spożycie. Odpowiednią ilość białka dostarczymy, spożywając mięso, jajka, ryby, oraz wegetariańskie produkty, jak rośliny strączkowe, nasiona i orzechy, które są również dobrym źródłem wapnia.

REKLAMA

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


U RO DA

Nowoczesna technologia w służbie piękna

Zalety technologii INFINI: w ysoka skuteczność przy minimalnym ryzyku powikłań,

REKLAMA

Za chwilę sezon urlopowy. Wyjazdy, woda, plaże... Chcesz należycie się nimi cieszyć, zamiast ciągle myśleć, że nie wyglądasz zjawiskowo? A po zimie tu i tam pozostało nieco do ukrycia? Jeśli tak, to poza tradycyjnymi metodami możesz uciec się do pomocy najnowszych technologii. Takich jak Lutronic INFINI.

małe prawdopodobieństwo oparzenia, minimalny ból przy zabiegu, pozostawione pod skórą punkty koagulacji i przegrzania zapoczątkowują remodeling podskórnego kolagenu, zmiany pozabiegowe, jak zaczerwienienie czy obrzęk na tyle szybko ustępują, że kolejnego dnia po zastosowaniu lekkiego makijażu zwykle możemy iść do pracy,

FOT. ISTOCK.COM

Z

imowe obżarstwo? Ciąża? Wiek? Zdaża Ci się patrzeć w lustro i dostrzegać, że Twoje ciało nie jest już takie jak dawniej? Że tam, czy tu zatraciło niegdysiejszą jędrność i nie prezentuje się szałowo? Sen z powiek spędza Ci wizja długich godzin spędzonych na siłowni i masażach, które nie dosyć, że kosztowne i czasochłonne, w dodatku nie gwarantują zauważalnych efektów? Mamy XXI wiek, w walce z cielesnymi niedoskonałościami nie jesteśmy więc odosobnieni. Pomóc może nam nauka. To jej dziełem jest INFINI. INFINI to aparat dający przestrzenny efekt ujędrniania skóry. Jego skuteczność opiera się na zastosowaniu dwóch głowic, z których jedna wykorzystuje pole radiowe do powierzchniowego lub objętościowego nagrzewania skóry, a druga, wyposażona w mikroigły działa wgłąb nagrzanej uprzednio skóry. Połączenie tych technik jest gwarancją dużo wyższej skuteczności, niż trady-

cyjne zabiegi ujędrniające, przy zachowaniu wysokich standardów bezpieczeństwa. Sekretem działania INFINI jest to, że łączy w sobie działanie nieinwazyjne i przygotowawcze z inwazyjnym, ale za to wyjątkowo skutecznym działaniem wgłąb skóry, co gwarantuje efekty lepsze, niż jakiekolwiek inne techniki. Mimo dużej mocy (50 W), w zabiegach nie występują oparzenia, a używane w nich igły pokryte są warstwą złota i silikonu, co wyklucza szkodliwe działanie prądu. Cała energia impulsu elektrycznego wydziela się dopiero na samym szczycie igły (powierzchnia – 30 mikronów!), co służy podgrzewaniu małych stref tkanki wokół niego. Przed zabiegiem skórę znieczula się kremem EMLA, dzięki czemu ból jest eliminowany prawie do zera. Cały proces trwa około 25 minut i przeprowadza się go na różnych głębokościach (0,5 - 3,5 mm) dla zwiększenia ujędrniającego efektu. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 25


FELIETON

OD OPENERA DO KISS-CLOSE’A

GRA W KAPSLE TEKST Radek Oryszczyszyn

TEKST Krzysztof Szubzda

P

rzeczytałem ostatnio, że jakiś warszawiak otworzył pierwszą w Polsce profesjonalną szkołę uwodzenia. Wszystko odbywa się zupełnie na poważnie: autentyczni wykładowcy, prawdziwi kursanci, zajęcia praktyczne w terenie i czesne – jak najbardziej prawdziwe! Okazuje się, że uwodzenie to dziedzina wiedzy tak przebogata, obrosła w literaturę i fachową terminologię, że prawo karne albo dermatologia mogą się przy niej schować. Jeśli jesteś AFC (od angielskiego: Average Frustrated Chump), czyli zwykłym, sfrustrowanym facetem zaczynasz od „fajndu” czyli znalezienia się w odpowiednim „fildzie” (pastwisku) i wyszukania odpowiedniej HB (hot babe – gorącej niuni). Chyba, że cierpisz na syndrom Ekstremalnie Wysokiej Poprzeczki lub jesteś ekskjuzerem i ciągle masz wymówkę przed wyjściem na „fild”. Potem należy przejść do „eprouczu” (wejście w kontakt wzrokowy) i zastosować odpowiedni otwieracz czyli pierwsze słowa, które skierujesz do uwodzonej dziewczyny. Teoretycy gatunku zdążyli opracować już kilkadziesiąt kategorii takich zagajeń. Jest tego tyle, że skromne kilka tysięcy otwarć szachowych może się zarumienić się ze wstydu. Oczywiście zaatakowana otwieraczem dziewczyna może dać się otworzyć albo zastosować anti-slut defence. To zjawisko doczekało się już nawet polskiego tłumaczenia: obrona niby-dziewicza. Później należy dziewczynę „zaatraktować” czyli wzbudzić zainteresowanie sobą. Jak to zrobić? Wymienię kilka z wielu tysięcy metod: KTR, C&F, open loops, push&pull i storytelling. Ta ostatnia polega na nawijaniu, tak ciekawie, by dziewczyna słuchała z zapartym tchem. Oczywiście każda metoda ma po kilkanaście podmetod wspierających. Po skutecznym nawijaniu, u naszej HB powinna zacząć wzrastać „buying temperature” – temperatura drżenia, aż do osiągnięcia hook point (połknięcie haczyka). Ale lećmy dalej. Qualify to etap, gdy dziewczyna udowadnia, że spełnia oczekiwania podrywającego. Kolejne stadium to „komfortowanie”, czyli budowanie więzi. Do tego etapu nie można przejść zbyt szybko, bo – jak ostrzegają fachowcy – można usłyszeć zoprza (skrót od „zostańmy przyjaciółmi”). By tego uniknąć, zaleca się niezauważalne przejście do kina czyli, o dziwo, do dotyku. Po czym zaczyna się faktyczne uwodzenie. Metod znów jest bez liku i od Sasa do lasa. Można pojechać patternem, czyli opracowanym przez specjalistów schematem albo poprosić skrzydłowego (kolegę, z którym przyszedłeś), by powiedział o Tobie coś miłego (tzw. Mr Smooth Style), w krańcowej sytuacji można zastosować programowanie neurolingwistyczne połączone z hipnozą na jawie. Co kto lubi. Tak czy owak, warto tu zrobić przeramowanie (zacząć mówić aluzyjnie) lub po prostu „zjazd na pobocze” (walnąć prosto z mostu, ryzykując „spłoszkę” lub nawet Crash&Burn – czyli dostanie po buzi). Ale załóżmy, że wszystko idzie książkowo, załóżmy, że dziewczę nie zastosuje „Last Minute Resistance” czyli „Ostatniego Ruchu Oporu”, wówczas docieramy do etapu „close”, zwanego z polska „domyk”. W zależności od sytuacji, może to być n-close czyli domyk zakończony wymianą telefonów, meet-close czyli domyk z obietnicą kolejnego spotkania, kiss-close – nie muszę tłumaczyć i f-close – domyślcie się sami. No to do roboty! Życzę, żebyście nie trafili na dziewczynę w „suko-skafandrze”, „nie spłonęli w atmosferze” i „nie załapali się na wymaz”. I jeszcze jedno. Jeśli obok HB siedzi umięśniony samiec typu „destroyer” bezwzględnie obowiązuje zasada: „Pięknych dziewcząt jest wiele, zęby masz tylko jedne”. Powodzenia! 26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

K

ażde miasto ma takie rejony, które znają tylko mali chłopcy w krótkich spodenkach, z poobijanymi kolanami i kluczami zawieszonymi u szyi. Obszary, do których uczniowie wymykają się zaraz po szkole. Miejsca, gdzie ukrywają się przed rodzicami i z których wracają na chwilę po zmierzchu. Kryjówki za garażami, nasypy kolejowe i opuszczone domostwa, zaplecza fabryk, złomowiska, dzikie sady z karłowatymi jabłkami i mirabelkami. Tajne miejsca zarośnięte trawą, pełne błysków pustych puszek po piwie, smutnych śladów po ogniskach i lateksowych świadectw przelotnych miłości. Jeśli chcesz poznać prawdę o polskich miastach i miasteczkach, to popatrz na nie z okna pociągu, przesuwającego się od przedmieść w stronę śródmieścia i z powrotem. Zobaczysz tajne miejsca schadzek, punkty zborne kloszardów, wstydliwe zaplecza wielkoformatowych sklepów. Skrzyżujesz na chwilę wzrok z ich bywalcami, oderwanymi od swoich miłości, napojów i innych rzeczy. Oni popatrzą na przejeżdżający pociąg, by po opadnięciu krótkotrwałego pyłu wrócić do swoich spraw. Latem, kiedy miałem krótkie spodenki, poobijane kolana i klucze do domu zawieszone na szyi, przedzierałem się z kolegami z podwórka przez wysokie trawy tam, gdzie teraz biegnie szeroka obwodnica. Szliśmy jeden za drugim, jak przez dżunglę. Ostre źdźbła raniły nasze łydki, a osty uczepiały się szmacianych trampek, skarpet i tornistrów. Szliśmy na wschód, wzdłuż ulicy Dziesięciny, a zachodzące słońce ogrzewało nam karki. Po chwili kończyła się łąka. Dochodziło się do ogródków działkowych. Szliśmy wąską ścieżką, wzdłuż ogrodzenia. Po prawej była rzeka. Zbieraliśmy do kieszeni kamienie, wchodziliśmy na rachityczne, chwiejące się mostki, sklecone przez znudzonych działkowców i z tych mostków rzucaliśmy kamieniami do wody. Najprostsza, tak absorbująca, zwykła, chłopięca zabawa. Osiedla Dziesięciny i Białostoczek dzieli linia kolejowa, po której wtedy jeździło dużo pociągów. Ciężar ogromnej maszyny, hałas kół ślizgających się po rozgrzanych, rdzawych szynach, wielki pył wzbudzany przez lokomotywę – te wszystkie rozruszniki naszych największych małoletnich emocji, znajdowały się już kilkadziesiąt metrów od nas. Wspinaliśmy się na żwirowy nasyp. Nasze stopy osuwały się pod gorącym piaskiem, a pod skarpety wpadały okruchy żwiru. Objuczeni plecakami mozolnie wspinaliśmy się ku ciężkim torom kolejowym, pomagając sobie rękami. Spoceni, zwycięzcy i szczęśliwi, siadaliśmy na gorących szynach kolejowych, które parzyły nasze pośladki. Klęcząc na ostrych kamieniach, zbliżaliśmy do tych szyn uszy i nasłuchiwaliśmy pociągów ruszających z dworca. Kiedy tory zaczynały już drżeć, układaliśmy na nich drobne monety wykradzione naszym matkom. Pociąg w końcu nadjeżdżał, a my z drżącymi sercami czekaliśmy, aż gorąca i spocona maszyna rozgniecie monety na płaskie, nic niemówiące kawałki mosiądzu i manganu. Wyszukiwaliśmy je w przytorowych chaszczach i przekazywaliśmy sobie nawzajem jak trofea. Kiedy zbliżał się zmierzch, wracaliśmy tą samą trasą. Zachodzące słońce było wprost przed nami. Szliśmy, zazwyczaj milcząc. Mrużyliśmy oczy przed słońcem, które zachodziło nad coraz większą ścianą wieżowców i bloków. W kieszeniach brzęczały nam te monety, przypadkowe kamienie i znalezione po drodze kapsle z butelek po piwie, w które wieczorem wkleimy przezroczystą taśmą flagi państw wycięte z Encyklopedii Powszechnej PWN i którymi jutro zwyciężymy w osiedlowym Wyścigu Pokoju.


25 maja NIEDZIELA

Wstęp 25 zł

WESELE ze smakiem Spotkaj najlepszych specjalistów. Poznaj najciekawsze oferty. Wypróbuj, smakuj, baw się i pomóż Stowarzyszeniu na Rzecz Walki z Rakiem przy Białostockim Centrum Onkologii!

W programie:

Więcej informacji na www.lipowymost.pl

5 złotych od każdego uczestnika wspiera Stowarzyszenie na Rzecz Walki z Rakiem przy Białostockim Centrum Onkologii Wspieramy:

Patroni Medialni:


JEDYNY AUTORYZOWANY DEALER RENAULT I DACIA NA PODLASIU! PHUP MOTOZBYT SP Z O.O. UL. NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCH 19B, 15-690 BIAŁYSTOK TEL. 85 66 28 330, www.renault.bialystok.pl

JEDYNY AUTORYZOWANY DEALER RENAULT I DACIA NA PODLASIU! PHUP MOTOZBYT SP Z O.O. UL. NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCH 19B, 15-690 BIAŁYSTOK fakty.bialystok.pl TEL. 852866 faktyBiałystok 28 330, www.renault.bialystok.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.