Buster: Zmiana Przeznaczenia

Page 1

Zmiana Przeznaczenia

Rozdział III

Nowe rzeczywistości


ok. 3000 r. n.e., Lizi Paisley i Tutaj na Lizi Paisley jestem zakonnikiem. To chyba mój drugi ulubiony zawód tuż za grafikiem. Choć nie można tego nazwać zawodem. Bardziej powołaniem. Mam wtedy dużo spokoju, nie męczy mnie ten świat. Przy odrobinie pracy dla zakonu mam czas dla siebie i mogę robić co tylko chcę. Nawet podróżować, gdziekolwiek bym sobie zażyczył. Tylko nie miałem na to ochoty. Po wszystkich moich przeżyciach to dla mnie dobre miejsce na świecie. Mając tutaj pewne obowiązki, które musiałem wykonać na ten dzień, postanowiłem je jak najprędzej zrobić. Potem mogłem się udać na pomoc Pannie M. ii Uporałem się ze wszystkimi zadaniami dosyć szybko. Choć przyciskał mnie głód bardzo mi się śpieszyło i nie chciałem nic jeść. W końcu dotarłem do swojej Tardis wpisując odpowiednią datę oraz koordynacje. Dosyć szybko wbiegł do mnie Balbin czekając aż razem polecimy. Niestety musiałem go zawieść. Nie mogłem go w to wszystko wplątać. Był uśmiechnięty, lecz gdy rzuciłem na niego poważne spojrzenie to jemu samemu zbledła mina. - Wybacz, Balbinie. Muszę tam się udać sam. Mogłoby ci się stać coś złego. Coś tam mruknął pod nosem i z opuszczonymi rękoma, zawiedziony kierował się w stronę drzwi. Gdy je otworzył spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy stał się znów pozytywny. - Na pewno uda się tobie ją uratować! - Rzekł pełen nadziei. W kąciku moich ust krył się lekki uśmieszek. - Wiem o tym! Wziąłem do ręki urządzenie mentalne zabrane Inteligencji i przyjrzałem się mu. Spokojnie dołączyłem je do mojego śrubokrętu - Mariesa. Dawno go nie używałem, swoją drogą. Niedługo miał okazję się wykazać i mi pomóc, tak jak to było przy moich pierwszych podróżach. Będąc pewny, że wszystko było z nim okej schowałem go do jednej z wewnętrznych kieszeni mojego ubioru. Poprawiłem doniośle swój czarny trencz, a kiedy Balbin zamknął drzwi pociągnąłem za wajchę. Przenosiłem się do miejsca, w którym to miałem spotkać Pannę Monikę oraz Inteligencję. Przemyślałem sobie przed wyjściem co miałem dokładnie robić. Byłem tak podenerwowany, że nie mogłem sobie wyobrazić porażki. Aż musiałem sobie mówić na głos, by lepiej siebie rozumieć. - Czyli jak ich spotkam to Monika będzie uwięziona oraz będzie cierpiała. Mój śrubokręt sprawi, że jak nim w nią trafię to odzyska zdrowie i będzie dobrze. Lecz Pani Inteligencja nie będzie wtedy spała. Trafiając ją zostanie osłabiona. Będę mógł jej wtedy odebrać urządzenie iż już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi. Wtedy będzie czas na ucieczkę. Wiedziałem już co zrobić, lecz musiałem się też liczyć z konsekwencjami tego czynu. Mówiąc do siebie wbijałem to sobie do głowy.


- Istnieje prawdopodobieństwo, że zmieniając swoją linię czasu w przeszłości sprawię, że zapomnę o niej, o naszych podróżach i o wszystkim innym, ale to jest cena, którą będę w stanie ponieść! Ważne, że nie spowoduję paradoksu spotykając siebie! Wylądowałem już w odpowiednim miejscu. Byłem bardzo zdeterminowany, by ruszyć jej na pomoc. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na zewnątrz. Ściemniało się. Chmury zaczęły spowijać obłoki nieba. Ponad to zerwał się porywisty wiatr. Zacząłem liczyć na to, że Inteligencja będzie z Panną w tym samym miejscu, co poprzednio, gdy je widziałem. Miałem nadzieję, że to będzie pierwszy raz, kiedy Inteligencja ją zaklęła. Zacząłem zmierzać powoli do wyznaczonego miejsca, choć myśli mówiły mi, bym się śpieszył. Z każdą sekundą było coraz ciemniej. Powoli zaczął pokropywać deszcz z nieba. Moją twarz ochraniał zielony kaptur, który miałem naciągnięty na głowę. Widziałem jakieś błyski, lecz nie pochodziły one z nieba, tylko z lasu. Podążyłem w ich stronę, gdyż czułem, że to właśnie tam się znajdowali. Miałem stuprocentową rację. Ujrzałem moje cele. Tutaj Monika prawdopodobnie pierwszy raz została uwięziona. Żyła. Inteligencja za to się nad nią znęcała. Chciałem od razu ruszyć jej na pomoc, ale musiałem jeszcze przemyśleć sobie, co miałem w tej sytuacji zrobić. Po chwili namysłu w końcu ruszyłem. Inteligencja znajdowała się jakieś dwadzieścia metrów za Moniką. Coś do niej mówiła, lecz nie słyszałem co. Musiałem się do nich bardziej zbliżyć. Gdy Inteligencja zagroziła ręką Monice zdążyłem się odezwać. - To już twój koniec Inteligencjo! - Rzekłem bohatersko pewny swoje przyszłego triumfu. - No proszę, oto nasz zabójca! - Oznajmiła ironicznie po czym używała urządzenie na Monie. Dziewczyna umierała i cierpiała. Wiedziałem, że nie było co się tego obawiać. Nie chciało mi się ze starą kobietą dyskutować. Cały czas wiedząc co miałem zrobić wyciągnąłem z kieszeni śrubokręt soniczny i namierzyłem nim najpierw Monikę, którą ożywiłem. W tej sytuacji został wykorzystany raz. A potem trafiłem Inteligencję, którą miałem nadzieję... pozbyłem się. Trafiłem obydwie. Panna usiadła na kolana trzęsąc się z nerwów. Zła kobieta natomiast leżała nieprzytomna. W myślach mówiłem sobie - Zwyciężyłem! Wsadziłem swój śrubokręt z powrotem do kieszeni i widząc załamaną Monikę podbiegłem do niej i objąłem w swych ramionach, chcąc ją uspokoić. - Już wszystko dobrze. Płakała i pociągała nosem. Pomogłem jej powoli wstać. - Ja jej nic nie zrobiłam! - Krzyczała do mnie broniąc się. Byłem pewny, że jej słowa były czystą prawdą. Pogoda zrobiła się bardzo ponura. Nie dość, że było już ciemno, (tylko lampy uliczne znajdujące się zaraz obok lasu oświetlały teren, na którym się znajdowaliśmy) to zaczął padać obficie deszcz. Chciałem zacząć zmierzać z nią do mojej Tardis. Musiałem tylko zabrać urządzenie Inteligencji, a co by ze sobą dalej zrobiła, to już nie byłaby moja sprawa.


Gdy się odwróciłem w jej stronę... nie było jej! Szybko spoglądałem się dookoła, ale nie mogłem jej znaleźć. Wtedy Monika została... znowu trafiona, ze śrubokrętu. Następnie z jakby jakiejś fioletowej poświaty, po czym zaczęła znikać. Jakby była teleportowana. Lecz nie mogła ona umierać! Wykorzystałem powtórnie. Drugi raz urządzenie. Ożyła, lecz nadal znikała. - Gdzie jesteś! - Krzyknąłem próbując ją namierzyć. - Nie uda ci się powstrzymać przeznaczenia! To były ostatnie jej słowa, gdy Panna została przeniesiona razem z Inteligencją. Mówiłem sobie, że to nie koniec. Jeszcze mam szansę, by ją pokonać i uratować Monikę. Udałem się więc do swojej Tardis i wróciłem do Lizi Paisley. iii Gdy wehikuł zaczął się pojawiać Balbin pewnie z ekscytacją czekał obok, aż będzie mógł wejść i usłyszeć wieści, które miały być dobre. Niestety, gdy radosny wszedł do środka i ujrzał mnie całego przemoczonego i smutnego jego mina zbladła. Usiadłem na swoim krześle nawet nie zdejmując trenczu. - Nie udało się? - Spytał spokojnie klękając przy mnie. - Niestety nie. Byłem za bardzo pewny siebie. Winiłem siebie. Wiedziałem, co miałem zrobić. Gdy trafiłem je z urządzenia to musiałem najpierw zabrać Inteligencji śrubokręt, a później dopiero uciekać z Moniką do wehikułu. Dwa razy wykorzystałem urządzenie dając życie i straciłem szansę to, by nie spowodować paradoksu. Balbin bardzo się o mnie martwił. Zdjął mój trencz i wyszedł z nim na zewnątrz, by go powiesić aby się wysuszył. Sam musiałem się przebrać, bo byłem przemoczony do suchej nitki. Siedziałem na schodach przy kokpicie. Ubrany w białą koszulkę i dresowe spodnie. Zastanawiałem się co dalej robić podczas, gdy Balbin przyszedł i usiadł obok mnie. Miał smutną minę widząc mnie i wiedząc, że nie powiodło mi się. Klepał mnie po ramieniu pocieszając czasami. - Spokojnie, jeszcze ci się uda ją uratować. - Powtarzał to co kilka minut. Sam sobie mówiłem w myślach, że dam radę i niedługo Monika będzie żyć. Tak czy siak, zawaliłem na całej linii. Jedynie co udało mi się wywnioskować to, to że Inteligencja potrafiła przenieść się z inną osobą w czasie. Stąd ta fioletowa poświata. Po za tym. 8 użyć łącznie. Tyle razy mogła to robić. Już za pierwszym razem odjąłem trzy. W aktualniej sytuacji musiałem odjąć dwa. Mogłem wtedy powiedzieć, że zostało 5 szans. Pięć prób, które będę mieć na pokonanie Inteligencji i uratowanie Moniki. - Miałbym jeszcze pięć szans, by ją uratować. Niestety uczestniczyłem we wszystkich spotkaniach z Moniką i Inteligencją! - To co teraz zrobisz? - Zapytał.


- Nie chciałem tego, lecz nie mam już wyboru. Pozostaje mi wysłać do siebie wiadomość do przeszłości. Lecz wyślę nie do przeszłości przed moimi pierwszymi spotkaniami z Inteligencją, tylko przed ostatnią próbą. Niestety tak czy inaczej powstanie wtedy nowa rzeczywistość. - Czyli? - Będę prekursorem wydarzeń. - Co to znaczy? - Prasnął. - Hmmm... może uda mi się to tobie wyjaśnić na przykładzie. Załóżmy, że wczoraj wieczorem o godzinie dwudziestej poszedłeś do wioski, a ja w tym samym czasie poszedłem do swojej Tardis. Gdy wyślę teraz wiadomość w przeszłość i sprawię, że to ty pójdziesz do Tardis, a ja do wioski to nasza przeszłość się zmieni. To oczywiste dla nas. Inni nie będą tego świadomi, nie będą świadomi zmian jednakże w naszych umysłach będzie powstawać nowa przeszłość. Nasze wydarzenia będą się łączyć i jeżeli nie wpłyną one drastycznie na bieg czasu nie zapomnimy o nich. Będziemy mogli mieć uczucie dejavu. Będzie to oznaczać, że powstaje nowa linia czasowa, nowa rzeczywistość. Tak się broni czas przed paradoksem. - Wtedy nasi my z przeszłości nie będą świadomi tego, że zmieniła się ich przyszłość, ale my będziemy świadomi, że nasza przeszłość się zmieniła. - Bingo, mały! Jedynie czego przeszli my będziemy świadomi to tego, że dostaliśmy wiadomość od nas z przyszłości. Ucieszyłem się, że to zrozumiał. - Musisz to zrobić! - Rozkazał Balbin. - Boję się tylko co wtedy zrobię w swojej nowej linii czasu nie mając tej świadomości, którą mam teraz. Tak czy inaczej musiałem siebie powstrzymać przed tym co zrobiłem wysyłając wiadomość, którą miałem otrzymać jako SMS zaraz po wyjściu z Tardis, a jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem i bym ją w przeszłości przeczytał i zrozumiał, to mógłbym spróbować jeszcze raz. *** Hej, Bartek. Trudno ci będzie w to uwierzyć, ale to ja. Ja z przyszłości. Muszę tobie od razu powiedzieć, że nie, nie udało mi się jej powstrzymać. Za bardzo byłem pewny siebie. Gdy trafiłem Monikę i Inteligencję za bardzo się przeliczyłem. Zapomniałem jej zabrać urządzenie i uciekła, razem z naszą Panną, ale nie będę się tłumaczyć, muszę tobie napisać o czymś ważniejszym. Sądzę, że musisz utworzyć nową rzeczywistość. W takim wypadku wykonaj przeskok czasowy, by to zdarzenie, które mnie spotkało się nigdy nie wydarzyło. Wydarzenie, które miałoby się wydarzyć u ciebie za chwilę. Ale nie panikuj! Spróbuj nie popełnić mojego błędu. Daję tobie nowy czas na przemyślenia. A jeśli zawiedziesz i nie znajdziesz innego sposobu, na którego ja nie mogę teraz wpaść... Znajdź Doktora. Sądzę, że zdążysz przeżyć dużo przygód, zanim go odnajdziesz, ale na pewno


się tobie uda go spotkać, a wtedy on ci pomoże, bo jest starszy i bardziej doświadczony. Wierzę w to. Wierzę w niego! Uda się tobie! Uda się nam! Powodzenia, panie Bartoszu! *** Sądzę, że ogarnęła mnie panika po jej przeczytaniu, ale wiem, że posłuchałem samego siebie. Trochę dziwnie się czułem tuż po jej wysłaniu, ale domyśleć się można było, dlaczego. Moja przeszłość się zmieniała i na szczęście nie zapomniałem swoich poczynań. Tak czy inaczej dostałem drugą szansę! Drugi ja żyje w innej rzeczywistości, a ja nie zapominając o swoim poczynaniach trwam dalej. iv Ubrałem się w swój trencz, który przyniósł mi Balbin. Wpierw ubrałem bluzkę. Będąc suchym i wzbogaconym o nowe doświadczenie byłem gotowy udać się i spróbować drugi raz. Chłopak będąc bardzo zdeterminowany prosił mnie o to by mógł mi pomóc. - Mogę udać się z tobą. Razem na pewno nam się uda! - Przekonywał mnie. Niestety odmówiłem mu. To nie był jego problem, tylko mój. Nie chciałbym jeszcze go w to mieszać. Postanowiłem, że udam się tam sam, dlatego Balbin wyszedł z Tardis i życzył mi powodzenia. Pociągnąłem za wajchę i ruszyłem po raz drugi na pomoc. Byłem na miejscu. Wyszedłem na zewnątrz i ujrzałem tą samą okolicę, była taka sama pogoda jak przed pierwszym razem i ogólnie czułem się tak samo. Wiedziałem, gdzie ich szukać i co zrobić. Biegłem dosyć szybko, by jak najszybciej do nich dotrzeć. Widziałem Pannę Monikę oraz Inteligencję. Wszystko było takie samo jak przedtem. Monika została trafiona i cierpiała. Podbiegłem szybko i od razu tak jak mi podpowiadały myśli, wyciągnąłem śrubokręt i urządzeniem trafiłem najpierw Inteligencję, a potem Monikę, by jej cierpienia się skończyły wykorzystując tym razem uprzędzenie w moich rękach trzeci raz. - To koniec, głupia wiedźmo. - Krzyknąłem, gdy biegłem do niej by zabrać jej urządzenie. Mając namierzony śrubokręt na Inteligencję zbliżałem się do niej, by w końcu odebrać jej należytość. Byłem już bardzo blisko. Schylałem się i miałem już go prawie z ręce, gdy tu nagle... Pani ocknęła się i zdążyła go zabrać. Bardzo szybko pozbierała się z ziemi i oddaliła się ode mnie. - Proszę bardzo, przyszedł nasz zabójca! - Powiedziała, choć jej słowa nie wywarły na mnie żadnego wrażenia. Trochę się zaniepokoiłem, bo znowu coś poszło niezgodnie z moim planem. Ona zareagowała inaczej na trafienie śrubokrętem. Niby zasłabła, ale potem już normalnie wstała. - Chciałeś zabrać mój śrubokręt, tak? - Ona zapytała, ja milczałem. - Proszę bardzo, możesz go wziąć, ale nie zdziw się jeśli spowodujesz paradoks! To prawda, gdy obydwa urządzenie były blisko siebie wywierały jakąś dziwną energie. Byłem jednak zaskoczony jej wiedzą o podróżach w czasie, ale wiedziałem, że nie była Panią Czasu, bo


czułbym to. Monika była za mną. Żywa. Cała przestraszona zaczęła zbierać się na nogi, po czym poczynała uciekać. Widziałem jak to robiła i nawet chciałem jej pozwolić, bo sądziłem, że poradzę sobie z Inteligencją, ale wiedziałem, że ta zła kobieta mogła ją trafić, dlatego próbowałem ją powstrzymać. - Stój, Moniko! Nie uciekaj! Wtedy Inteligencja skorzystała z okazji i znowu trafiła ją tym urządzeniem, a ja szybko w ramach odwetu namierzyłem i użyłem drugi raz urządzenia na nią, by zasłabła. Tak się stało i wtedy zdążyłem odepchnąć jej urządzenie od niej. Ożywiłem Monikę. Czwarty raz. Wszystko potoczyło się inaczej niż się spodziewałem. Nogi mi zaczęły drętwieć. Nie wiedząc co zrobić pobiegłem do Moniki i objąłem ją chcąc by się uspokoiła. Inteligencja była za mną. Przez chwilę miałem gdzieś to, że była przytomna i mogła zrobić cokolwiek chciała. Zła kobieta rozpoczęła wtedy rozmowę ze mną. - Myślisz, że oszukasz przeznaczenie? Że nawet jeśli jesteś Władcą Czasu, to jesteś inny i dasz radę? Nie chciałem jej słuchać dlatego przerwałem jej zaczynając krzyczeć. - Mam to gdzieś! Powiedziałem sobie, że ją uratuję, to tak też się stanie, głupia wiedźmo! - Nie będziesz miał na to wiele okazji z tym śrubokrętem, głupcze! Wiedziałem już to. Po za tym próbując ominąć stworzenie nowej rzeczywistości spróbowałem się dowiedzieć od Moniki, czy to na pewno było jej pierwsze spotkanie z Inteligencją i ile razy mógłbym jeszcze użyć śrubokrętu. - Moniko, spójrz na mnie. - Mówiłem do niej podnosząc dłonią jej głowę. - Powiedz mi, ile razy i kiedy ta zła kobieta ciebie tratowała. Potem tobie pomogę! Wtedy odpowiedziała tak, że zaniemówiłem. - Ja nie pamiętam jej. Widzę ją pierwszy raz! Nie pamiętała jej. To był na pewno pierwszy raz. Dlatego wiedziałem już na czym stałem. Wtedy sobie w myślach policzyłem. 8 użyć łącznie. 3 wykorzystanych wcześniej co dawało pięć prób. Sam wykorzystałem już 4 razy... Niestety nie mogłem w to uwierzyć. Na pewno dobrze policzyłem to wszystko. Zostało tylko jedno użycie. W ogóle nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Wstałem szybko i namierzyłem śrubokrętem Inteligencję. Wahałem się co by tutaj zrobić. Mogłem raz trafić Inteligencję, ale wtedy nie mógłbym pomóc Monice. Z kolei nie dałbym rady z nią uciec w tej sytuacji. Myślałem też, że mógłbym spróbować zabrać jej śrubokręt bez urządzenia, by nie mogła z niego skorzystać, ale byłem pewny, że znalazłaby inny sposób. Po za tym mógłbym wtedy spowodować paradoks, co było drugim powodem, by tego nie robić. Byłem w kropce. - No dalej, czemu tak czekasz, czyżby urządzenie miało już tylko jedno użycie?


Rozgryzła mnie. Nie wiedziałem co zrobić. Monika cierpiała, ale nie mogłem wykorzystać tak pochopnie urządzenia. Zaczęły mi lecieć łzy z oczu. Cały roztrzęsiony uciekłem od nich i biegłem do wehikułu. Musiałem wszystko dokładnie przemyśleć. Wpadłem do środka i przeniosłem się do Balbina. Chłopiec widział jak Tardis przenosiła się z powrotem do miejsca. Gdy tylko otworzył drzwi zobaczył mnie całego załamanego. Nie musiał o nic pytać. W końcu, gdyby mi się udało, to byłbym tutaj teraz z Moniką. - Gdybym mógł to urządzenie jeszcze naładować. Dać sobie więcej szans. Niestety nie uczynię tego, gdyż Inteligencja w przyszłości zabierze mi regeneracje. Po za tym dała mi do zrozumienia, że to do niczego by nie doprowadziło. Nie wiedząc o czym dalej myśleć napisałem do siebie wiadomość. *** Hej, Bartek! Niestety znowu zawiodłem, dlatego wykonaj przeskok. Jeśli chodzi o urządzenie mentalne to ma już tylko jedno użycie. Muszę poradzić sobie bez niego. Tylko, gdy wszystko będzie dobrze to użyję go na Pannie. Zapewne wiesz już co się stanie? Oczywiście, że wiesz. Bardzo ciebie przepraszam za wszytko. Zrób przeskok czasowy. Znajdź sposób, którego ja jeszcze nie znalazłem. Albo znajdź go! Znajdź Doktora. Niech on zmieni przyszłość. Niech on tobie pomoże, bo uwierz mi, ty sam raczej nie dasz rady. Uwierz mi, bo w końcu jesteś mną. Tak, więc wypatruj niebieskiej budki policyjnej i życzę tobie powodzenia! Powodzenia, panie Bartoszu! *** Szybko się przebrałem. Rzuciłem swój trencz w bok. Tak samo resztę ubrania. Ubrałem się w białą bluzkę z kapturem. Tym razem myślałem szybko i pochopnie, ale sądziłem, że źle się za to brałem. W każdym razie mogłem liczyć na pomoc Balbina, więc postanowiłem, że z nim powinienem na pewno dać radę. Gdy ten tak siedział smutny na schodach ja zwróciłem się do niego. - Hej, Balbinie. Będę potrzebować twojej pomocy! Ten uniósł głowę na mnie i spoglądając się w moje oczy uśmiechnął się radując. - Uratujemy ją razem! Działałem szybko bez namysłu. Tylko tyle udało mi się wymyśleć, co napisałem wcześniej. Zresztą w tym momencie i tak mogłem próbować tyle razy ile bym chciał, bo śrubokręt wraz z urządzeniem mentalnym odpadał. Wziąłem go tylko dla postrachu dla Wielkiej Inteligencji.


Zmierzaliśmy do tego miejsca. Ja po raz trzeci w wyznaczonym celu, Balbin po raz drugi. Tak szybko to wszystko wymyśliłem, że nawet nie pomyślałem sobie o tym, że jakby się nam nie udało, to oprócz mnie samego na poszukiwania Doktora skazany byłby również chłopiec. Tyle, że on miałby żyć około 80 lat, podczas gdy ja mógłbym poszukiwać Go przez około 3 000 lat. Wylądowaliśmy. Byliśmy już na miejscu. Gdy biegliśmy do tej dwójki musiałem poinformować Balbina co miałby zrobić. - Posłuchaj mnie. Gdy tam będziemy udasz się do Moniki i zaprowadzisz ją tutaj do wehikułu. Ja natomiast zajmę się Inteligencją. - Zrozumiałem, Bartek i zapamiętaj, że będzie "cool"! Widzieliśmy już Pannę jak i złą kobietę. Oboje wiedzieliśmy co zrobić. Namierzając Inteligencję śrubokrętem krzyknąłem do niej. - To już koniec, tym razem mi się uda! Stanąłem między Moniką, a Inteligencją. Balbin podbiegł do dziewczyny i zaczynał jej pomagać wstać. - Zaraz wszystko będzie dobrze, Pani Moniko! Przybyliśmy, by tobie pomóc! - Rzekł mile do niej. - Ale ja nawet ciebie nie znam! Kim ty jesteś? - Pytała rozkojarzona. Gdy zadała te pytanie, ja wtedy poinformowałem ją co miała robić. - Spokojnie Moniko, wszystkiego się dowiesz, teraz idź z Balbinem! Chwyciła się go i powoli razem zmierzali do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Starałem się wstawiać kroki tak, by Monika nie była w zasięgu Inteligencji. Nie mogłem pozwolić, by ją gdzieś przeniosła. Czułem, że tym razem się uda. Jednak kobieta od razu zaczęła mnie podłamywać na duchu. - Już rozumiem. Urządzenie mentalne ma już tylko jedno użycie, a ty starasz się innym sposobem ją uratować! - Moje urządzenie ma już jedno użycie, to pewne i obaj o tym wiemy, ale i tak uda mi się ją uratować! Mawiałem do niej pewnie. - Nie! - Stanowczo zaprzeczyła. - Jak to nie?! - Zapytałem. Zdenerwowała się wtedy i namierzyła mnie śrubokrętem. Myślałem, że będzie chciała mnie nim trafić. Dlatego sam się przygotowałem i szybko sam namierzyłem ją. Mieliśmy nacelowane na siebie śrubokręty. Czułem się trochę jak kowboje podczas potyczki. Zastanawiałem się, kto pierwszy wystrzeli. Ja, czy ona? Na pewno nie użyłbym go. Chciałem uratować tym Monikę, ale ona mogła to zrobić i pokrzyżować moje plany, a wtedy byłoby już po Monice. Załamałem się i czułem, że już koniec,


ale się myliłem. Ta kobieta zaczęła się śmiać, uniosła śrubokręt w górę po czym rzuciła go w dal. Nie wiedziałem czemu tak zareagowała, jednak miałem okazję się tego zaraz dowiedzieć. - Nie użyję go, bo nie chce spowodować paradoksu! - Oznajmiła podczas, gdy ja wlepiłem swe oczy w jej ohydną facjatę. - Ależ ty jesteś głupi, mały dzieciaczku! Jak widać żaden z ciebie Władca Czasu! Myślisz, że uda ci się ją uratować? Odpowiadałem sobie w myślach, że tak. Jednak miałem wątpliwości. Nie wiedziałem co miała ona na myśli. - Są pewne rzeczy, które się muszą stać. To wynik naszego przeznaczenia. Spójrz tylko na tamtą dwójkę... Wskazała wtedy palcem Monikę oraz Balbina. Wpatrywaliśmy się w nich. Jak wspominałem wcześniej, wiał wtedy wiatr, padał deszcz i była burza. Gdy wędrowali do Tardis piorun uderzył w drzewo, które zaczęło się załamywać i spadać na... można się domyślić na kogo. Widziałem jak Monika ujrzała spadające drzewo i wtedy odepchnęła chłopca i sama wpadła pod nie. - Zrozum, że to nie ja stanowię tutaj problem, ani tym bardziej urządzenie mentalne! Tylko przeznaczenie. Cały zrozpaczony spojrzałem na starą kobietę, gdy ta zaczęła tłumaczyć. - To co się ma wydarzyć, to się wydarzy i nic tego nie zmieni. Nie będę mówić, że nie masz szans oszukać przeznaczenia, ale szanse na to są prawie zerowe. Jesteś za młody, za mało doświadczony. W tym momencie bez nadziei próbując grać na zwłokę starałem się ją przeprosić i sprawić, by sama mi pomogła oszukać przeznaczenie. - Więc przepraszam cię za wszystko! Przepraszam, że zabiłem kogoś, kogo nawet nie znałem. Zrobię dla ciebie wszystko, tylko przestań się nad nią znęcać. Niech ona sobie spokojnie żyje, a niech ja cierpię! Jednak nie dałem rady jej przekupić. - Niestety, nie zmienię zdania. Ponosisz wysoką karę za czyny których dokonasz i nawet mnie to bawi. - Mówiła tak bezczelnie, że chciałem ją uderzyć, ale powstrzymałem się. Inteligencja była szalona. Sprawiała wrażenie, że była zawsze kilka kroków w przód ode mnie. Sama to o sobie mówiła. W końcu przybyła z przyszłości. Bawiło ją moje postępowanie i nieudolność. Krew się we mnie gotowała, ale musiałem się uspokoić. - Teraz i tak muszę wykorzystać ostatni raz urządzenie mentalne, by ona przeżyła. Powiedziałem załamany podchodząc do Moniki z wyciągniętym śrubokrętem. Inteligencja szła powoli za mną. Wtedy zmieniła moje plany. Rzuciła bowiem na nią fioletową poświatą teleportacyjną. Obie zaczęły się przenosić. - Ale gdy nadejdzie na to czas. O ile nadejdzie!


Zniknęły. Wiedziała, że będę je zapewne w przyszłości trzymać do momentu aż znajdę Monikę i użyję go na niej, zamiast uratować kogoś innego. No i było tak jak powiedziała, wyręczyłem ją. Tak miało być, miałem się cofać w czasie i trzy razy spróbować bez najmniejszych szans ją uratować. Przeznaczenie wygrało ze mną. Nic dziwnego, byłem za młody, by cokolwiek z tym zrobić. Wypłynąłem na wysokie wody i będę tego potrójnie żałować w przyszłości. Deszcz powoli przestawał padać. Wiatr nie gnał już tak gwałtownie. Zza chmur wyjawił się księżyc, który doraźnie oświetlił teren, na którym się znajdowaliśmy. Balbin klęczał załzawiony nad ciałem Moniki. Sam uklęknąłem przed nią i spojrzałem się na jej twarz. Wiem, że mnie wtedy nie słyszała, ale musiałem coś do niej powiedzieć. Moje postanowienie względem nas. - Jeszcze będziemy kiedyś razem podróżować i wszystko będzie okej. - Dalej! Kończ żeś! Po niedługo nie będę mogła jej ożywić. - Pośpieszyła mnie Inteligencja. Chwyciłem Balbina za rękę i oddaliliśmy się daleko od niej. Kobieta gestem ręki rzuciła jakby czar na Pannę i ją samą. Rozległa się fioletowa poświata i zanim oboje zniknęły, Inteligencja dała mi pewne wskazówki. - Tylko nie waż się już zmieniać przeszłości, bo spowodujesz paradoks. Pozwól by wszystko się stało tak jak musi, bo inaczej wszyscy tego pożałujemy. Tylko oszukując przeznaczenie dałbyś radę coś zrobić, ale nie uda ci się to, bo jesteś za słaby i za mało doświadczony. Mówiła to spokojnie z całkowitą powagą, jednak za nim całkowicie zniknęła zdążyła jeszcze ze mnie zadrwić. - Do zobaczenia za kilka dni i zapamiętaj, że tylko znajdując odpowiedni stały punkt mógłbyś dać radę go zmienić. Zniknęły, a nasza dwójka udała się do Tardis przy przenieść się z powrotem do wioski. Gdy nacisnąłem za spust Balbin zadał mi pytanie na temat tego co miałem w planach. - Lecimy jeszcze raz spróbować? - Nie, słyszałeś przecież ją. To już koniec. Usiadłem na swoim bujanym krześle starając się o niczym nie myśleć. Balbin nie dawał mi natomiast spokoju i próbował mnie przekonać. - Może jednak spróbujemy? - Pytał co chwila. Wtedy się na prawdę wkurzyłem. Wstałem i zacząłem krzyczeć na niego. - Nie będziemy więcej ty szczeniaku zmieniać czasu do kurwy nędzy! Padłem zmęczony na ziemię. Wszystko poszło zgodnie z jej planem. Monika umierała i ożywała cierpiąc przy tym za każdym razem i ja na te cierpienia patrzałem. Ja się do nich przyczyniłem. Ta kobieta odniosła zwycięstwo, a ja przegrałem. Wstałem. Zacząłem mimowolnie chodzić dookoła kokpitu próbując wygrać w mej głowy negatywne myśli. Jednak tłumaczyłem mu przy tym dlatego nie mogliśmy tego robić.


- Tak musiało być. Tak nas nagnało przeznaczenie. Wszystko cokolwiek bym nie zrobił to stałoby się to co musiało! Teraz tylko wszystko pogorszyłem. Utworzyłem dwie nowe rzeczywistości, w których jestem wskazany na wieczne poszukiwania Doktora! Będąc osłabionym fizycznie i psychicznie usiadłem z powrotem na krzesło. - Byłem samolubny, nawet względem siebie. Kazałem im zrobić coś innego, podczas gdy ja sam bezsilnie nie dałem rady. To moja kara, którą będę dźwigać na swych barkach. Przynajmniej dostałem nauczkę i w przyszłości nie będę taki jaki byłem do tej pory. Spojrzałem wtedy na Balbina. Widziałem jak był jeszcze bardziej załamany ode mnie. Widok jak dziewczyna umierała przy nim był dla niego wyniszczający. Dodatkowo wyżyłem się na nim. Nie chciałem go w to mieszać, ale przynajmniej nie musiałem już tworzyć nowej rzeczywistości, w której to on by był również skazany na podróże ze mną w poszukiwaniu Doktora. *** Dosiadł się do mnie Balbin, który prosił mnie o coś. - Zabierz mnie gdzieś. Postanowiłem go posłuchać. To dobrze by nam zrobiło. Jakieś miłe miejsce. Lecz nie postanowiłem sobie darować. To nie miał być koniec. Miałem zamiar na prawdę oszukać przeznaczenie nie doprowadzając do tego wszystkiego.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.