Buster: Zmiana Przeznaczenie

Page 1

Zmiana Przeznaczenia

Rozdział II

Panna M


ok. 3000 r. n.e., Lizi Paisley i Nastał nowy dzień. W dodatku ten dzień, w którym po raz pierwszy miałem udać się do przeszłości do swojej linii czasu. Przebywałem w swojej Tardis, a dokładnie w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się siłownia. Zacząłem ćwiczyć by lepiej wyglądać i zacząć o siebie dbać. Postanowiłem, że zanim spotkam się z Panną M sprawię, bym jej zaimponował od pierwszego wejrzenia. Miałem dużo czasu, by sobie poćwiczyć i nabrać rzeźby. Oczywiście nie chciałem go marnować i jak wspominałem już aktualnego dnia się do niej udać, więc trochę za późno się za to zabrałem. Słyszałem jak do wehikułu wszedł Balbin i mnie wołał. Chciałem go poinformować, gdzie się znajdowałem, lecz przy podnoszeniu ciężaru brakowało mi tchu na wypowiedzenie choćby jednego sensownego słowa wraz z odpowiednim tonem. Jednak przez to, że bardzo głośno stękałem usłyszał mnie i pobiegł za moim odgłosami. - Tutaj jesteś! - Krzyknął z radością na cały głos, jakby przy tym wygrał zabawę w chowanego. Ja przestraszywszy się puściłem jedną ręką gryf i zacząłem panikować, gdyż ciężar zaczął mnie przygniatać i dusić. - Pomóż mi, bo się zregeneruję! - Krzyczałem. Ten bezzwłocznie podbiegł do mnie i trzymając obiema rękoma lewą stronę gryfu starał się ją unieść. Z moją pomocą udało nam się. Usiadłem i głośno oddychałem po bardzo męczącym wysiłku. - Dlaczego to podnosiłeś? - Zapytał zaciekawiony. - By zrobić sobie mięśnie. - Odpowiedziałem bez wahania. - Ale dlaczego? - Dopytał. Postanowiłem mu o tym powiedzieć w najbliższym czasie. Umyłem się i ubrałem. Wpadłem do głównego kokpitu, gdzie czekał na mnie Balbin. Założyłem i poprawiłem swój trencz, a następnie na głos przy nim zacząłem mówić o swoich planach. - Wiem, kiedy zła kobieta sprawiała, że Panna cierpiała. - Więc udaj się tam i spraw, by tego pożałowała! Stanowczo zaprzeczyłem. Wiedziałem, że to by było najprostsze rozwiązanie, ale źle by się to skończyło. Zasada podróżowania w czasie i przestrzeni: Podróżując po swojej linii czasu nie można dopuścić do spotkania siebie samego. - Niestety Balbinie, to nie takie proste. Udając się w przeszłość nie mogę doprowadzić do tego bym ujrzał siebie samego. Mógłbym wtedy spowodować paradoks, a trzy-czwarte wszechświata legła by w gruzach.


Mówiąc ostatnie zdanie przestraszył się tego, dlatego postanowiłem postarać się usunąć jego złą minę. - Spokojnie, Balbinie. Nie byłoby tak źle. Byłoby jeszcze gorzej! Odpowiadając tak, wiedziałem, że mógłbym pogorszyć jego samopoczucie, ale tak nie było gdyż wiedział, że sobie trochę z niego żartowałem. - Czyli nie możesz spotkać siebie samego. - Poinformował mnie pokazując tym samym, że zrozumiał moje słowa. Trzy razy próbowałem ją uratować. Do tych trzech miejsc nie mógłbym już wrócić, bo spotkając siebie spowodowałbym paradoks. Na szczęście przy drugim spotkaniu Inteligencja nie rzuciła na nią uroku co skutkuje tym, że na pewno mogę odjąć od 8 użyć "Urządzenia mentalnego" 3. Przy okazji skojarzyłem sobie jeszcze jeden szczegół, z którym podzieliłem się z chłopakiem. - Mógłbym oczywiście sprawić, że nie udałbym się na pomoc Monice, przy tych trzech razach i spróbować, przy którejś z tych trzech dat jeszcze raz. Wysłałbym do siebie samego wiadomość, ale wtedy mógłbym za bardzo namącić w czasie i nie trafiłbym tutaj do Lizi Paisnely. Przynajmniej przeszły ja. Natomiast przyszły ja powinien być tego świadomy. Tak czy inaczej to skomplikowane to wyjaśnienia, dlatego mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. No i te trzy daty na pewno odpadają. Spojrzałem się na niego. Skrzywiony z niepewnym grymasem twarzy wpatrzył się we mnie. Przetrawiał właśnie to co do niego powiedziałem. - Nadążasz? - Zapytałem. - Tak! - Odpowiedział. Nie wiedziałem, czy mówił prawdę czy nie, ale było mi wszystko jedno. Sam trochę się przy tym gubiłem. Powoli podświadomie zacząłem wpadać w panikę, że takie podróże doprowadzą do wielkiej katastrofy, ale starałem się być bardzo ostrożny zwracając uwagę na wszystkie szczegóły. Tak czy inaczej musiałem spróbować uratować Monikę przy pierwszym jej spotkaniu z Inteligencją. Musiałem tylko dowiedzieć się od niej kiedy to było. To była moja misja tej podróży. Stanąłem przy dźwigni mając ustawioną datę na kilka dni przed pierwszym spotkaniem z Moniką i Inteligencją. Przed pociągnięciem owej dźwigni oznajmiłem Balbinowi, gdzie się udamy. - Wiem, że Monika lubiła pływać i chodziła na basen. Dlatego sam się zapiszę do Aquaparku i tym samym będziemy mogli się poznać. Przy okazji dowiem się, kiedy mogłaby zostać porwana przez Inteligencję przed pierwszym razem, gdy się spotkaliśmy. Miałem tu na myśli pierwszy raz, kiedy ujrzałem jak była torturowana przez Panią Inteligencję. W końcu pociągnąłem za wajchę i ruszyliśmy. Wtedy spojrzałem na łachmany Balbina. Wiedziałem, że nie mógłby tak wyjść na miasto, więc postanowiłem coś z tym zrobić. - Balbinie, wyglądasz jak fleja. Musisz się jakąś normalnie ubrać. Tak by ludzie, którzy ciebie ujrzą nie skrytykowali cię.


Przytaknął i udałem się z nim do przymierzalni znajdując dla niego odpowiednie ubrania. Gdy już je znaleźliśmy chłopak zawstydził się, kiedy miał się przebierać. Byłem obok niego i się spoglądałem. - Nie patrz się jak będę się ubierać! - Powiedział zaczerwieniając się. - Dobrze, dziewczynko. - Odpowiedziałem i poszedłem do głównego kokpitu. Minęło kilka minut, a Balbin przyszedł do mnie będąc ubrany w fioletowy sweter zapinany dwoma guzikami w okolicy szyi, normalne, dżinsowe spodnie, nie stare, zdarte no i buty na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Będąc tak ubranym mógł wyjść ze mną na miasto. ii Byliśmy już na miejscu. Razem gotowi do wyjścia otworzyliśmy drzwi. Znajdowaliśmy się dosyć blisko jej domu. Spojrzałem na Tardis i zobaczyłem jak znowu zakamuflowała się w ToiToi. - Robisz to specjalnie! - Krzyknąłem. Balbin spojrzał się na mnie strachliwie nie wiedząc o co chodziło. Postanowiłem szybko mu oznajmić, że chodziło o wehikuł czasu. - Spokojnie, to nie do ciebie, tylko do tej głupiej Tardis. Wiedziałem, że ja w tym czasie siedziałem sobie w domu i grałem w grę na komputerze to mogłem być spokojny. Na początek postanowiłem trochę zwiedzić miasto z Balbinem. Było widać, że był zadowolony, bo na jego ustach rodził się nieustanny uśmiech. Pierwszy raz widział takie rzeczy. Niektóre jednak go negatywnie dziwiły. Chodzi na przykład o ruch uliczny, jeżdżące samochody, czy ludzie, którzy chodzili wgapieni w swoje smart fony. - Ten świat może i jest piękny, ale też i dziwny. Tak, że sami ludzie go nie pojmują. Dlatego rozumiem twoje zdziwienie i to że nie rozumiesz otaczającego ciebie świata. Postanowiłem zjeść loda, bo mimo iż była jesień, to o tej godzinie było ciepło. Razem poszliśmy do lodziarni i kupiłem nam obu najlepsze lody jakie mieli. Dziwnie trzymał go w rękach. Nie wiedział jak się to je, więc musiałem mu pokazać. Dobrze, że nie uważał tego ani trochę za zboczone jakie to teraz jest dla większości ludzi. Usiedliśmy na ławce i jedliśmy je. Nagle kawałek loda zsunął się i spadł Balbinowi na koszulkę. Zaśmiałem się przy tym i swoim wafelkiem nabrałem jego lód. Spoglądając na przód widzieliśmy jej dom. Postanowiłem go o tym poinformować. - To tutaj mieszka Panna. - Pójdziesz teraz do niej? - Zapytał spokojnie zaciekawiony. - Nie, bo jej nie ma, ale mam inny plan. - Oznajmiłem mu. - A jaki? - Zapytał zaciekle. Postanowiłem powiedzieć mu później. Wstaliśmy i udaliśmy się z powrotem do Tardis. Przeniosłem się tylko w przestrzeni do małego lasku, obok którego znajdował się Aquapark. Tam miałem zamiar


wejść i się zapisać, by wtedy mieć okazję ją spotkać. Gdy tak szliśmy Balbina zaciekawiła Monika, o której dużo jemu nie powiedziałem. - Jak ona wygląda? - Brunetka o pięknych niebieskich oczach. - Więc lubisz niebieskie oczy, tak? Zaśmiałem się po czym się mu wytłumaczyłem. - Tak właściwie to lubię i niebieskookie jak i zielonookie. W końcu zieleń to mój ulubiony kolor. - Skoro lubisz zielonookie to najpierw ożenisz się z nią, później ze mną? Myślałem, że sobie żartował, ale wyglądał jakby mówił prawdę. - Nawet jakbyś była dziewczyną i bym się w tobie zakochał, to miałbym mieć dwie żony? - Zapytałem ironicznie. Nic nie odpowiedział. Zamiast tego chciał, abym kontynuował opis tej dziewczyny. - Powiesz o niej coś więcej?! - Nieustannie dopytywał chcąc wiedzieć o niej jak najwięcej. - Tak. Jest dosyć niska i ma szerokie biodra. Zazwyczaj chodziła w niebiesko-białej bluzce i czerwonej kurtce. Stanęliśmy na przeciwko tablicy tuż obok wejściowych drzwi. Szczerze powiedziawszy bałem się tam wejść i zapisać, a następnie spotkać się z Panną. Poprzednio, gdy zacząłem z nią podróżować, to było po prostu czyste wejście. Wylądowałem swoją Tardis i nakazałem jej do niej wejść. Potem pod wpływem presji na myśl mi nie przychodziło, by się jej bać. Później było już dobrze. Teraz jest inaczej. Muszę ją normalnie poznać i się zaprzyjaźnić. Gdy tak stałem zamyśliłem się, a Balbin zaczął się niepokoić o mnie. - Wszystko dobrze? - Spoglądając na mnie spytał się. - Wiesz Balbinie, jestem trochę wstydliwy, boję się z nią spotkać. Nie wiem jak zareaguję. Po tym zdaniu niepewny wchodziłem do środka. Gdy otwierały się automatyczne drzwi powiedział coś do mnie po cichu. - Bartek, to tylko dziewczyna. Wiedziałem o tym, ale tak to jest, że boimy się uczynienia pewnych kroków, bo chcemy by były one godne z naszymi oczekiwaniami. Podszedłem do obsługi i oznajmiłem im po co przybyłem. Musiałem uzupełnić dane, a przed tym potrzebowałem swojego dowodu osobistego. Powolnie poszukiwałem w swoim trenczu mojego dokumentu. Byłem wtedy zamyślony i miałem trochę smutną minę. Wpisałem dane i dałem je pewnej pani w średnim wieku. Widząc mnie uśmiechnęła się do mnie. - Uśmiechnij się. Pływanie na pewno poprawi ci humor.


Tak do mnie rzekła, po prostu. Ja zrobiwszy mały uśmieszek najpierw pomyślałem o tym, że będę musiał jak najszybciej jej pomóc, choć chciałem pobyć z nią trochę na spokojnie. Później ogarnęła mnie niepewność, czy uda mi się z nią dobrze porozmawiać. Następnie przez myśl przeszło mnie ostatnie zdanie usłyszane przez Balbina przewiane śmiechem. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jak Balbin śmiał się z nią... z Panną Moniką. To była właśnie ona. Ta dziewczyna, którą tak niedawno straciłem. Tym razem była szczęśliwa i nie wiedziała o żadnych problemach. Balbin do niej zagadał chcąc zapewnie mi pomóc. To było miłe z jego strony. Lecz wiedziałem, że wszystkiego za mnie nie zrobi. Powoli podchodziłem do nich myśląc co by powiedzieć. Postanowiłem zwrócić się do chłopaka. - Hej, Balbin. Co tam? - To jest Bartek. - Przedstawił mnie Monice. - Hej, ja jestem Monika. - Oznajmiła miłym głosem. Miała zazwyczaj taki miły głos, że się zawieszałem, gdy go słyszałem. Trochę się zaczerwieniłem, następnie podrapałem po głowie nie będąc pewnym co miałem w tej sytuacji zrobić. Potem szybko chwyciłem małego za rękę i poszliśmy. Balbin poszedł na trybuny, gdyż sam nie chciał pływać i wolał sobie popatrzeć podczas gdy ja przebrałem się i natychmiastowo powędrowałem na basen. Nie było dużo ludzi. Tylko dwie kobiety około trzydziestki i jeden facet w mniej więcej tym samym wieku. Stanąłem na krawędzi płyty i gotowałem się do skoku. Spojrzawszy chwilę na trybuny ujrzałem chłopaka, który machał do mnie śmiejąc się. Wtedy przyszła Monika i ku mojemu zdziwieniu stanęła obok mnie. - Mam ci pomóc skoczyć? - Zapytała grzecznie z pozytywnym wyrazem twarzy. Nie chcąc wyjść na bojaźliwego nabrałem powietrze i skoczyłem do wody. Dobrze mi szło pływanie. Trudno pomyśleć, ale to właśnie ta dziewczyna nauczyła mnie pływać. Właściwie to ja już w miarę umiałem pływać prędzej, ale przez to, że ona była zamiłowana w pływaniu to podróżując z nią często to robiłem. Ba! Miałem pomieszczenie z basenem w mojej Tardis. Tak minęło najbliższe pół godziny. Pływaliśmy razem w basenie, ale wiedząc jak to jest z pływaniem wyszliśmy z niego, by odpocząć i się ogrzać. Siedząc razem przy krawędzi mieliśmy okazję, by porozmawiać. Miałem nadzieję, że będzie wtedy wszystko okej i nie palnę jakiegoś głupstwa. Zaczęła się rozmowa. - Jesteś tutaj nowy, prawda? - Tak, dzisiaj się dopiero zapisałem. - Oznajmiłem po czym dodałem. - Widzę, że bardzo lubisz pływać. - Tak, uwielbiam! Kocham to! Człowiek lepiej się czuje po pływaniu! - Rzekła z ekscytacją. - Wiem, że po pływaniu tak fajnie krąży krew w żyłach. - Poinformowałem ją o moim spostrzeżeniu. - Prawda? - Powiedziała retorycznie uśmiechając się przy tym.


Zrobiło mi się luźniej i spadł ze mnie cały ciężar. Zapomniałem całkowicie o wszystkich złych historiach z przeszłości. Było bardzo miło. Choć nie wiedziałem o czym miałem z nią rozmawiać. Taka jest prawda, że jestem osobą, która musi dobrze poznać drugiego człowieka, by mieć tematy do rozmów. Odpoczęliśmy, więc razem poczęliśmy jeszcze pływać. Przy tej czynności za dużo rozmawiać nie musieliśmy. Razem pływając robiliśmy sobie różne wyzwania. Pływała o wiele szybciej ode mnie. Nic dziwnego. Widać było, że pływała od dawien dawna. Pewnie za młodu już po raz pierwszy zanurzyła się w wodzie basenu i dzięki temu polubiła tą czynność. Szczerze powiedziawszy bardzo się cieszyłem, że miała jakieś ciekawe zainteresowanie, bo dużo osób nic ciekawego nie robi. Faceci potrafią tylko grać i pić z kumplami, a kobiety mizdrzą się i plotkują o byle rzeczach. (Zastanawiam się ile już razy o tym pisałem.) Nadszedł czas, że mieliśmy już oboje dosyć. Dobraliśmy się do porządku i ubraliśmy. Byliśmy gotowi do wyjścia. Chłopak postanowił się dowiedzieć jakie miałem wrażenia z pływania. W tym celu użył słowa podanego mu kiedyś przeze mnie. - Było "cool"? - Zapytał mnie Balbin. - Tak. - Odpowiedziałem radośnie. Monika była obok nas. Widać, że była bardzo zmęczona. Chciała już wrócić do domu. - No nic. Wracam. Jestem głodna. - Oznajmiła trzymając się z burczący brzuch. Przytaknąłem, a wtedy szturchnął mnie chłopiec i pewnym grymasem twarz chciał mi coś zasugerować. Domyślałem się o co chodziło. Trochę zawstydzony podszedłem do niej. - Hej, Monia. - Powiedziałem po cichu, tak by mnie usłyszała. Ta odwracając się do mnie skrzywiła się oczekując moich dalszych słów. - Może wyskoczymy razem na... hot doga? - Zapodałem pytanie. Bałem się jej reakcji. Mówiłem sobie szybko w myślach, że niepotrzebnie to powiedziałem. Mogłem sobie darować, a ona pójść do domu. Odprowadziłbym ją i byłoby okej. Na całe szczęście moje emocje były zbędne. - Dobrze, będzie miło. - Spojrzała mi w oczy ukazując radość. Ucieszyłem się bardzo. W końcu nie miałem pojęcia, czego się tak bałem. Na pewno by mnie nie zjadła, no ale... Razem we trójkę udaliśmy się do pobliskiej knajpy. Znajdowała się przy drodze. Była bardzo mała, ale byłem pewny, że byłoby nam w niej przytulnie. Po drodze Balbin zadał trochę głupie pytanie, które usłyszała Monika. - Co to jest hot dog? - Zapytał. Ja wiedząc, że to było niestosowne pytanie, bo Panna nie mogła się dowiedzieć, że on pochodził z innej planety, to palnąłem go lekko w głowę. Ogólnie wolałem, żeby nie dowiedziała się, iż byłem Władcą Czasu.


- To tylko jego żart. - Powiedziałem do Moniki, gdy ta dziwnie się na nas spojrzała. - Dowiesz się za chwilę, szczeniaku. - Powiedziałem mu po cichu do ucha, by nie zadał kolejnego równie dziwnego pytania. Byliśmy w środku, a ja właśnie zamówiłem dla nas jedzenie. Usiedliśmy we trójkę. Monice się coś przypomniało. Mianowicie to, że miała zadzwonić do rodziców jakby była gotowa do wyjścia z Aquaparku. No ale zmieniłem trochę jej plany i bardzo się cieszyłem, bo mogłem z nią dłużej pobyć. Przeprosiła nas i wyszła na chwilę dzwoniąc do rodziców. Szybko do nas wróciła i kontynuowaliśmy. Balbin trzymając w ręku hot doga zastanawiał się jak go ugryźć. Dlatego pokazałem mu na swoim przykładzie. Chłopakowi wystarczył jeden gryz, by ketchup ześlizgnął się i spadł na jego koszulkę. Zdenerwowało mnie to, ale oczywiście pozytywnie. Nie moim problemem było, że chodziłby z brudną koszulką przez miasto. Wziąwszy ze stołu białą chusteczkę wytarłem mu ubranie. Siedząc rozmawialiśmy sobie o naszych codziennych sprawach. - Mieszkasz tutaj? - Zapytała Monika. Zazwyczaj to faceci pierwsi zadają pytanie przy takich rozmowach, dlatego trochę się załamałem, że ona zaczęła. Zresztą już po raz drugi tak było tego dnia. Mimo to odpowiedziałem na jej pytanie. - Nie, mieszkam w innym mieście, ale uczęszczam tutaj do szkoły. - To tak samo jak ja! - Odpowiedziała, później zamyślając się na chwilę. Skojarzyła sobie coś i mi o tym powiedziała. - No tak. Chyba widziałam ciebie kilka razy na przerwach. - Być może. - Nie zaprzeczyłem. Tak sobie rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Czasami wtrącał się Balbin. W końcu mógł czuć się trochę jak piąte koło u wozu. Bez niego to mogła by być randka, a tak to była taka jakby pół randka. Zły na niego nie byłem. Gdyby nie on, to na pewno by nas tutaj razem nie było. W każdym razie mieliśmy chwilę dla siebie we dwójkę. Poszliśmy razem obok jeziora, przechodząc sobie po kładce. Mały Balbin ujrzał kaczki, do których podbiegł i zaczął się z nimi bawić. My byliśmy razem i mogliśmy sobie porozmawiać o czymś. Tym razem ja zacząłem. - Jestem na profilu technika informatyka, ale może na niego nie wyglądam. W sumie to dobrze, bo w końcu nie chcę być za niego uważany. - A to dlaczego? - Bardzo ironicznie spytała się mnie. - Niezbyt za nią przepadam. Ja uwielbiam grafikę, a do technikum informatycznego się udałem dlatego, że wiele osób ją z nią kojarzy. - A tak nie jest? - Nie, dla mnie informatyka to informatyka, może z nią być kojarzone na przykład programowanie, czy sieci komputerowe. Grafika to zawód artystyczny! - Więc jesteś artystą! - Odpowiedziała miło się śmiejąc.


Stanęliśmy przy barierkach i oparliśmy się o nie. Widząc jak powoli zachodziło słońce opowiedziałem jej o mojej wenie twórczej. - Nie lubię tak na siebie mówić, ale tak, jestem artystą. W końcu każdy, kto tworzy nim jest, bez względu na umiejętności. Sam dużo rysuję i choć nie jestem w tym dobry to robię to, bo muszę. Po prostu muza mi tak nakazuje. Ale lubię też modelowanie w 3D, a to już mi idzie lepiej. - Po tym zdaniu zacząłem trochę improwizować. - Gdy widzę coś wspaniałego. Na przykład te dwie kaczki, co tak sobie spokojnie pływają po wodzie to coś mówi mi: Zrób to. Narysuj je! No dalej, bież się do roboty! I ja to robię! Nie obchodzi mnie nic innego. Robię to, nie bo chcę, tylko bo muszę. Nie mogę robić niczego innego. Jak mnie bierze wena, to nic nie jest ważniejsze od tworzenia sztuki, ani nauka, ani nic innego! - Z każdym zdaniem mówiłem te słowa coraz głośniej i donośniej. Monika zaczęła się pewnie bać mojej gadaniny, ale cieszyłem się z tego iż była pierwszą osobą, z którą tak dużo rozmawiałem. Lecz szybko zdążyłem się uspokoić i ogarnąć oraz pozwolić użyczyć jej głosu. Dużo o niej wiedziałem, bo choć tego nie pamiętała tego to w końcu podróżowałem z nią przez dłuższy czas, ale chciałem, żeby opowiedziała coś o sobie. - Ja chodzę, do zwykłego liceum. Nie wiem do końca co chciałabym robić. - Powiedziała to ponurym głosem przy tym delikatnie szturchając stopą o kładkę. - Na pewno niedługo się dowiesz. - Odpowiedziałem chcąc podtrzymać ją na duchu. Uśmiechnęła się, a potem zbliżyła się do mnie. Prawie się o mnie opierając. - Tak na prawdę, to chciałabym być kimś sławnym. Mam tutaj na myśli pływaczkę. Uwielbiam pływanie, o czym już o tym oczywiście wiesz. Na prawdę marzę o tym, by być tak dobra jak chociażby Otylia. Gdy to mówiła widziałem w jej oczach iskrę wielkich nadziei. Mówiłem sobie, że jak będzie tak marzyć, to na pewno stanie się taką osobą. Wtedy niestety przypomniałem sobie, po co tak naprawdę cofnąłem się w czasie. Zrobiłem się trochę ponury, ale starałem się, by Panna jej nie dostrzegła mojej miny. - Na pewno spełni się twoje marzenie. - Robiąc szeroki i jak zwykle miły uśmiech oznajmiła mi. - Twoje też. Musisz tylko bardzo tego chcieć! Moje spełnią się jeśli zgubie moje biodra. Powiedziała to dla żartu. Owszem miała szerokie biodra, ale nie uważałem to za złe. Wręcz przeciwnie. Były one seksowne w moim mniemaniu. Tak sobie stojąc udaliśmy się na ławkę, by razem usiąść. Usiadłem na środku, na prawo Monika, a na lewo Balbin. - Całowałeś już ją? - Zapytał na głos sprawiając, że się zaczerwieniłem. Pacnąłem szczeniaka w głowę, aż go zabolało. - Au! Czemu to zrobiłeś?! - Pytał, jakby nie wiedział o co chodziło. Panna zaśmiała się po tej sytuacji i powiedziała coś, co uznałem za pochlebstwo. - Robisz taką uroczą minę, kiedy się wstydzisz!


To było bardzo miłe z jej strony. Cieszyłem się, że zauważyła we mnie coś co sprawiało, że się jej podobałem. Dzięki temu też Balbinowi uszło na sucho, bo miałem już go drugi raz pacnąć w głowę, tylko tym razem tak, że spadłby jego berecik, który swoją drogą nie pasował do jego ubioru. Spinał się przy tym, gdy proponowałem mu zdjęcie go, więc postanowiłem się z nim nie kłócić. Dlatego go nosił. Tak sobie siedząc razem na ławce rozmawialiśmy jeszcze przez około godzinę. Choć często byłem zamyślony. Wiedząc że niedługo będzie mogło Pannę spotkać nieszczęście żal mnie ściskał, bo widząc jej uśmiech, jej miłe spojrzenie i ogólnie to, że była w cudownym nastroju to nie wiedziała co ją miało czekać za kilka dni. Zaczęło się ściemniać. Do Moniki dzwonili rodzice zapewne martwiąc się o nią. Dlatego postanowiłem odprowadzić ją z Balbinem do domu. Zmierzaliśmy ku drodze oświetlanej przez lampy. Wtedy korzystając z okazji postanowiłem dowiedzieć się coś o jej wypadach z domu. - Często chodzisz na basen? - W każdy tydzień. Niestety tylko raz tygodniowo, bo wiesz że trzeba się uczyć. Przytaknąłem na jej słowa i zacząłem zadawać następne pytanie. - A jak często chodzisz do różnych koleżanek? Zaśmiała się i sądziłem, że mi nie odpowie, ale na szczęście się myliłem. - To zależy. Różnie, jak mam czas. Jak mamy coś do zrobienie w grupie. Ta odpowiedź mnie nie zadawalała. Wiedziałem, że za kilka dni po raz pierwszy zostanie zaatakowana przez Inteligencję z moją interwencją. Musiałem mieć bardziej precyzyjną datę. - A kiedy byłaś gdzieś ostatni raz? - Czemu się mnie o takie rzeczy pytasz? Tutaj już zaczęła być podejrzliwa. Byłem niemal pewny, że mi nie odpowie. Tak więc musiałem coś jej odpowiedzieć. Głupio zacząłem się tłumaczyć. - Bo wiesz, chcę wiedzieć, kiedy będziesz miała czas, by wyjść ze mną gdzieś. O ile będziesz jeszcze kiedyś chciała ze mną wyjść! Może tylko we dwójkę! Chyba zrobiłem po tym zdaniu jakąś głupią minę. Panna uśmiechnęła się i odpowiedziała. - Ostatnio byłam wieczorem 5 dni temu robić projekt do szkoły z moją kumpelą. Mamy coś dużego do zrobienia, a za miesiąc mamy oddać pracę. Co kilka dni zabieramy się za robienie czegoś nowego. Ale jeśli chcesz, gdzieś wyjść, to zawsze będziemy mogli się spotkać po szkole. Znajdę czas dla ciebie. To były bardzo miłe słowa. No i oczywiście zawierały datę dnia, w którym to zapewne znowu cierpiała. To będzie dobry moment, by móc ją uratować. Byliśmy już obok jej domu. Nadszedł czas pożegnania. Wymieniliśmy się miłymi słowami oraz życzyliśmy sobie powodzenia. Zaśmiała się oraz jakby lekkim ruchem poprawiła swoje włosy wpatrując się we mnie, gdy powiedziałem - Do zobaczenia, panno M. Widziałem też jak się


zaczerwieniły się jej policzki. Zastanawiało mnie, czy podobało jej się, gdy tak do niej powiedziałem, bo wyglądało na to, że tak. Gdy weszła do domu Balbin zaatakował mnie pytaniem. - I co teraz robimy? - Wracamy do wehikułu. - Oznajmiłem. - Ale on jest daleko stąd! - Krzyknął. Tak było. Musieliśmy wracać prawie kilometr do mojej Tardis. Jednak tym razem wracałem z wiedzą, której potrzebowałem. Wiedziałem, kiedy ruszyć jej na pomoc, nie narażając się na paradoks, czy zmiany linii czasu, która mogła by sprawić, że musiałbym wszystko przeżywać od nowa począwszy od pierwszego jej spotkania.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.