Aktivist 211

Page 1

Egzemplarz przeznaczony do dystrybucji zamkniętej

N.211

2019

MARGARET. JAN-RAPOWANIE. MAREK RACHWALIK. ZERO WASTE. VOGUING. VIENIA ROZMOWY PRZY STOLE.


kuchnia

Oczekiwania innych, konwenanse, stereotypy. Ograniczają, tłamszą, duszą. Wyzwolenie się z tego, co myślą o nas inni, wydaje się najbardziej skuteczną metodą osiągnięcia samozadowolenia i odnalezienia wewnętrznego spokoju. Przekonują o tym bohaterowie tego numeru. Margaret – cudowne dziecko polskiego popu, gwiazda radiowych przebojów, ze strachu przed tym, co powiedzą

2

3

gowych tancerzy, bohaterów sesji Redefine Walking. Dla nich odnalezienie środowiska, które nie ocenia, pozwala pokazać swoje najgłębiej skrywane „ja”,, okazało się przełomowym momentem w życiu. To bardzo inspirujące rozmowy. Podobnie jak ta z krakowskim raperem Janem-Rapowanie, którego płyta „Gry planszowe” obwołana została głosem pokolenia 20-latków. Janek opowiada o tym, że czasami warto zdyscyplinować samego siebie, zwłaszcz gdy w zasadzie możesz wszystko. Do szczęścia brakuje mu tylko nowych marzeń. Bo stare się spełniły. To sytuacja godna pozazdroszczenia. Ale zamiast zazdrościć, lepiej wziąć się w garść. I na wiosnę zastanowić się, czego naprawdę chcemy. I po prostu to zrobić. Nie oglądając się na to, co pomyślą inni.

WYZWOLENIE SIĘ Z TEGO, CO MYŚLĄ O NAS INNI, JEST NAJSKUTECZNIEJSZĄ METODĄ OSIĄGNIĘCIA SAMOZADOWOLENIA. inni, przez lata cenzurowała samą siebie, ażw końcu się w niej zagotowało i wybuchło. Dzisiaj robi stylistyczną woltę, nagrywa zaskakującą płytę i niech mówią, co chcą. Może nie zadowoli wszystkich, może robi coś, czego nie wypada, ale wreszcie ma to gdzieś. Mówi, co myśli, i śpiewa tak, jak zawsze chciała. I jest jej lepiej. Podobnie jest w przypadku voguin-

redaktorka naczelna SYLWIA KAWALEROWICZ

Okładka: foto: Stanisław Boniecki / Van Dorsen Artist, stylizacja: Michał Koszek, marynarka Cropp

aktivist.pl


spis treści

redakcja

8

REDAKTORKA NACZELNA Sylwia Kawalerowicz / skawalerowicz@valkea.com REDAKTORZY DZIAŁÓW Film: Mariusz Mikliński Moda: Michał Koszek DYREKTOR KREATYWNY Daniel Jankowski REDAKTOR PROWADZĄCY AKTIVIST.PL Michał Kropiński DYREKTORKA ARTYSTYCZNA Kinga NIeśmiałek FOTOEDYCJA Jan Malinowski KOREKTA Weronika Girys WSPÓŁPRACOWNICY Kuba Armata, Łukasz Chmielewski, Aleksander Hudzik, Olaf Kaczmarek, Filip Kalinowski, Michał Kropiński, Magdalena Maksimiuk, Cyryl Rozwadowski

Typy SPRAWDŹ TO NA WIOSNĘ

16

Stylistyczna wolta MARGARET O NOWEJ PŁYCIE

22

Szamowyzwalacz VIENIA ROZMOWY PRZY STOLE

28

34

Redefine Walking REEBOK VS VOGUING

44

Dyktat odbiorcy TRENDY W DIZAJNIE

4

5

48

Moda / szafa YANINA TRAPACHKA

50

Moda / Trendy FETYSZ NA KOSZULCE WYDAWCA Morten Lindholm REKLAMA Ewa Dziduch, tel. 664 728 597 / edziduch@valkea.com DYSTRYBUCJA Krzysztof Wiliński / kwilinski@valkea.com DRUK Zakład Poligraficzny „Techgraf” OKŁADKA Daniel Gutowski

Z potrzeby obowiązku JAN-RAPOWANIE O SWOIM POKOLENIU

N.211 74

Film RECENZJE

80

Muzyka BRITISH MURDER BOYS

82

Muzyka RECENZJE

86

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść publikowanych ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Redaktor naczelny nie odpowiada za treść materiałów reklamowych i konkursowych.

Valkea Media S.A. / ul. Ficowskiego 15, 01-747 Warszawa / tel.: 022 257 75 00

Muzyka RAPERZY PO 40.

92

Wydarzenia WIOSNA W KLUBACH

52

Moda / Felieton RAPERZY NA WYBIEGU

54

Podróże ODETCHNIJ OD MIASTA

64

Eko Trendy ZERO WASTE

66

Sztuka MAREK RACHWALIK


team

LOLA BANET Fotografka i współzałożycielka labelu muzycznego IA. Działa w obszarze mody i dokumentu, eksperymentuje z video. Od kilku lat regularnie odwiedza Japonię, gdzie współpracuje z lokalnymi artystami. W Polsce reprezentowana jest przez agencję Art Faces Warsaw.

VIENIO Jest gastroświrem, gotującym raperem i domowym kucharczykiem. Lubi karmić, smakować, odwiedzać restauracje, bazarki, bary i sklepy z oryginalnymi produktami. Zjadł tysiąc zup wietnamskich i potrafi wszamać cztery dania na raz. U nas bierze na spytki gwiazdy i przy restauracyjnym stole wyciąga z nich kulinarne sekrety.

6

MICHAŁ KOSZEK Stylista, który lubi pisać. Podopieczny agencji Van Dorsen Artists i współzałożyciel eksperymentalnego „Sezon Mag”. Publikował sesje i artykuły w polskich i zagranicznych magazynach, a „Aktivist” był pierwszym, z którym podjął współpracę.

MARCIN FLINT Pan od hip-hopu od końca lat 90., przebił się przez większość kultowych redakcji takich jak „Klan”, „Ślizg”, „Przekrój”, „Życie Warszawy” i „Radiostacja”, by skończyć jako współautor „Antologii polskiego rapu” i „Dymu” – graficznego wywiadu z Pablopavo. W Warszawie szuka nowej architektury i kuchni świata, na Netfliksie – kryminałów, w rapie – groove’u, a w życiu – dziury w całym.

7


typ

typ NIHIL NOVI

T

Y

P

Y

Rzeczy nienowe, ale jakie piękne! Upolować coś z przedstawianych tu ślicznotek trudno, bo znikają w mgnieniu oka, ale popatrzeć zawsze miło. Twórcy instagramowego profilu, Marta i Tomek, polują na rzeczy vintage, a wyszukane cudeńka puszczają dalej w świat.

WIÓRY LECĄ

8 Przyspieszony kurs renowacji i tapicerki plus inspirujące historie mebli – przed renowacją, w trakcie i po, autorstwa twórczyni projektu Wióry lecą, która postawiła sobie ambitny cel przekonać do rzemiosła wszystkich tych, którzy nie mieli z nim wcześniej do czynienia. Heble w dłoń!

FOREST

NIHIL NOVI

Forest to aplikacja, blokująca na ustalony czas dostęp do innych aplikacji. W tym czasie na ekranie rośnie drzewko. Zabijesz je, żeby zerknąć na insta? Jeśli z Forest korzystasz dłużej – robisz coś dobrego nie tylko dla siebie, lecz także dla świata – twórcy aplikacji współpracują z organizacją Trees for the Future. Wspólnie zasadzili już ponad 140 tys. zupełnie prawdziwych drzew.

CRUSH.PL

Ciuchowy digging ma wiele zalet, rzeczy z drugiej ręki są niepowtarzalne, no i światu jest trochę lepiej. Jeśli jednak nie przepadacie za przewalaniem gór szmat po dwa zeta za kilo, możecie wybrać second-hand w wersji bardziej cywilizowanej. Crush (online i stacjonarnie) to dobra selekcja, eleganckie marki i ceny, które nie zabiją.

aktivist.pl

9


typ

Było ich osiem. Osiem pierwszych kobiet w polskim sejmie. Olga Wiechnik przedstawia nie tylko ich polityczną walkę o prawa kobiet, ale i życie prywatne, kreśląc wielowymiarowy obraz kobiet, które mogą być wzorem także dzisiaj.

„FEMINIST FIGHT CLUB”

Tauron Nowa Muzyka Katowice

Błyskotliwie i zabawnie o wcale nie śmiesznych sprawach. Dziennikarka Jessica Bennett wymienia konkretne typy seksistowskich zachowań w miejscu pracy i udziela porad, jak z nimi walczyć. Daje poczucie koleżeńskiego wsparcia, oferując skuteczne strategie postępowania.

KRAFTWERK 3-D 10

11

Y T

SPONSOR GŁÓWNY

Y

Domek marzenie. Pięknie zaprojektowany z megawidokiem i półkami uginającymi się pod ciężarem książek. Bookworm Cabin, chatka budowana z myślą o wielogodzinnym relaksie nad ulubioną lekturą, powstaje w Adelinie. Można rezerwować terminy!

aktivist.pl

Skepta Apparat live GusGus RHYE Jazzanova live Yves Tumor Matthew Dear GAIKA Roman Flügel Laurel Halo Mariel Ito Marie Davidson Oscar Mulero Thomas Fehlmann Bjarki live AV Show The Mouse Outfit Fatima Al Qadiri live Kornél Kovács Neon Chambers Karen Gwyer Novo Line Kamp! Sosky Lisa Morgenstern i wielu innych… Wrong Dials

BOOKWORM CABIN

P

20–22 VI 201 9

OR GA NIZ ATOR Z Y

Dziennikarka Agnieszka Kowalska przez lata zajmowała się imprezowo-bywalczym życiem miasta, m.in. jako autorka przewodników „Zrób to w Warszawie”. Od jakiegoś czasu woli jednak wyzwania związane z sadzeniem, pieleniem i miejskim działkingiem. W swoim instagramowym „programie” pokazuje własne zmagania z glebą. Warto odwiedzić ją i jej wierną towarzyszkę, kudłatą Szprotkę.

„POSEŁKI”

SP ONS OR Z Y

GLEBA TV

typ

Bilety: www.festiwalnowamuzyka.pl


nasza okładka

12

13

STAWIANIE

GRANIC

Żakiet, pódnica, pasek Cropp Naszyjnik Marni / Vitkac

aktivist.pl


nasza okładka

nasza okładka

rozmawiał: FILIP KALINOWSKI, foto: STANISŁAW BONIECKI

Na przekór temu, co twierdzą muzyczni konserwatyści, żyjemy w czasach bardzo dobrych dla muzyki popularnej. Rodzimy pop już kilka lat temu przeprosił się z językiem polskim i zaczął doceniać swoje alternatywne oblicza, a amerykański dźwiękowy entertainment jest równie chwytliwy i przystępny, jak eklektyczny i eksperymentalny. Czy to właśnie przekonało Margaret do wykonania w swojej twórczości swego rodzaju stylistycznego salta, postanowiliśmy zapytać u źródła. Na moment przed wydaniem albumu „Gaja Hornby” wokalistka znana z radiowych hitów okazała się bardziej skłonna do szczerej, poważnej rozmowy, niż była kiedykolwiek wcześniej. Nigdy przedtem nie otworzyła się na swoich płytach tak bardzo jak na tym zaśpiewanym w całości po polsku, dla wielu zaskakującym, nowym krążku.

14 FILIP KALINOWSKI: „Czasami ciężko mi tak często się otwierać” – śpiewasz na swojej nowej płycie. Uda ci się to zrobić teraz, w tej rozmowie? M: Mam potrzebę opowiedzenia o sobie. Dotarłam do momentu, w którym czułam, że gniję od środka, że kłębi się we mnie tyle słów i emocji, że muszę to wyrazić i nagrać płytę pokazującą pełen wachlarz moich przeżyć i odczuć. Proces twórczy był też inny niż zwykle, bo zaczęłam nagrywać album zaraz po powrocie z dwóch sporych tras koncertowych – po Polsce i Szwecji. Ze sceny od razu do studia. To był bardzo intensywny czas. F: Jest też coś bardzo specyficznego w wieku 27 lat i nie chodzi mi tu tylko o członków klubu 27, ale również o wiele innych osób, które dokonują wtedy różnych przewartościowań w swoim życiu. Ty też do nich należysz. M: Dla mnie ten moment był przełomowy – pouczający, acz równocześnie trudny. Bo faktycznie dużo się we mnie gotowało, więc… wywróciłam wszystko do góry nogami, zro-

zumiałam się i zaakceptowałam. I w zasadzie nadal się we mnie gotuje, ale już mniej bulgocze. Musiałam się wreszcie wyzłościć. Tym bardziej że całe 27-letnie życie tego nie robiłam. I ta złość, rozwój, radość, niezrozumienie – przechodziłam przez to wszystko przez ten jeden rok. Teraz więc luzuję się od opinii innych na mój temat. Uff… F: To jest coś, co mnie – osobę, która siedzi głównie w rapie i różnych muzycznych niszach – zawsze uderzało w rozmowach z przedstawicielami głównego nurtu: swego rodzaju autocenzura wynikająca zapewne z tego, o czym śpiewasz na swojej nowej płycie w słowach „idę na wywiad, jutro będzie afera”. M: Media lubią manipulować, lubią wyciąć z kontekstu jakaś głupotę czy żart, który w mig staje się nagłówkiem, a za moment memem. Nie lubię tego, złości mnie to, ale wiem, że nie ma sensu z tym walczyć. F: Moja żona ma taką teorię, że nieważne, czy ktoś jest neurochirurgiem, szefem banku, czy gwiazdą estrady, to zawsze za duże pieniądze, jakie w swoim

Sukienka, płaszcz, chusta MISBHV Kapelusz BRC Vintage

aktivist.pl

15


nasza okładka

nasza okładka fachu zarabia, płaci ogromnym stresem. Zgodzisz się z takim twierdzeniem? M: Stres w tej branży jest przepotężny. Mój sukces przyszedł dosyć szybko, był duży i wziął mnie z zaskoczenia. Przez pewien czas po prostu płynęłam na fali – byłam pod wrażeniem tego, co się wokół mnie dzieje, tego, że ktoś chce mnie słuchać; czułam się ważna. I kiedy kilka lat później ten pierwszy kurz opadł, zaczęłam zadawać sobie szereg pytań i wzięłam wreszcie sprawy w swoje ręce. Jak patrzę wstecz, to wiem, że podjęłam kilka pochopnych decyzji, całkiem nieświadoma tego, czym będą skutkować. F: Wokół ciebie jest duży sztab ludzi, z którymi pracujesz nad swoją karierą. Jak oni zareagowali na te zmiany, które aktualnie zachodzą?

16

M: Nie podeszli do tego z jakimś ogromnym entuzjazmem, bo droga muzyczna, którą szłam dotychczas, była sprawdzona i prowadziła do sukcesów, a ja nagle… chcę coś zmienić. DLACZEGO? Po co? Nie mam na to racjonalnej odpowiedzi, mam „tylko” ogromną potrzebę szukania nowego i tworzenia; nie chcę wpaść w rutynę, chcę się rozwijać.

17

F: Pierwsze, co zmieniłaś, to język wypowiedzi. Trudno było ci przestawić się z angielskiego na polski?

SUKCES PRZYSZEDŁ SZYBKO I WZIĄŁ MNIE Z ZASKOCZENIA. PRZEZ PEWIEN CZAS PO PROSTU PŁYNĘŁAM NA FALI. TERAZ MAM OGROMNĄ POTRZEBĘ SZUKANIA NOWEGO I TWORZENIA

aktivist.pl

Kurtka, szorty Kreist Buty Buffalo Kolczyk Sowik

M: Kacezet i Gverilla – z którymi pracowałam nad tą płytą – bardzo mi w tym pomagali. Mam dużo mniejsze doświadczenie w pisaniu tekstów po polsku, więc nawet jeśli dobrze wiem, co chcę w nich wyrazić, to czasami ktoś musi mi pomóc ubrać to w słowa. I to była wspaniała przygoda, w trakcie której wiele się nauczyłam. Bo też w Kacezecie bardzo cenię to, że on nie przychodzi i nie mówi: „Dobra, daj, ja ci to zrobię”, tylko: „Ja cię tego nauczę, żebyś wiedziała na przyszłość, jak to zrobić”. To jest wspaniała cecha producenta. Naprawdę czuję, że przy tym albumie stworzyliśmy fajny team, w którego skład obok wyżej wymienionych wchodzą też Janek „Err Bits” Szarecki, Mikołaj Trybulec i Marek „Maro Music” Walaszek. F: Kacezet wywodzi się z reggae’owego światka, Gverilla z rapowego, a ty robisz pop. To co łączy te z pozoru dalekie od siebie gatunki, to zamiłowanie do prostych, dosadnych słów.

M: To jest bardzo komunikatywne, a przy tej płycie zależało mi na jak najprostszej formie wypowiedzi, na relacji ja – ty. I dlatego nie ma tam żadnych skomplikowanych metafor czy bardzo lirycznych fraz. To był świadomy zabieg – żeby wskazać palcem i powiedzieć, że mówię to wszystko prosto do ciebie i mówię to prosto z serca. F: Język polski pozwolił ci się bardziej otworzyć? M: Mam wrażenie, że słowa śpiewane po polsku mają większą moc. Więcej dla mnie znaczą, choćby dlatego, że to mój ojczysty język. Trudniej się to puszcza ludziom, trudniej się o tym rozmawia i trudniej też się to śpiewa, bo każde ze słów, które składają się na te piosenki, coś dla mnie znaczy i każde jest ważne. Pierwszy raz przeżyłam coś takiego przy okazji „Byle jak”, które było moim polskojęzycznym debiutem i osiągnęło niewyobrażalny sukces, a mi… ciężko przychodzi śpiewanie tego numeru. To nie jest zmyślona historia, to jest życie. I wracanie do tych ciemnych miejsc nie jest dla mnie komfortowe. Dlatego też lubię takie numery jak „Serce baila”. F: Boisz się momentu, w którym przyjdzie ci zaśpiewać piosenki z tej płyty na scenie? M: Trochę tak. „Gaja Hornby” to bardzo intymna płyta. Pamiętam, jak pierwszy raz puściłam znajomym te piosenki i zupełnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić – chodziłam nerwowo po pokoju i kręciłam się w kółko. Bardzo krępująca sytuacja. Swoją drogą wiele utworów, które napisaliśmy z myślą o tym albumie, finalnie na niego nie trafiło, dlatego że nie potrafiłam znieść myśli, że ktoś będzie słuchał czegoś, co jest tak blisko mojej duszy i serca. F: Bo też nieporównywalnie łatwiej jest przeżywać na scenie zabawę, niż rozdrapywać co wieczór przed publiką niezabliźnione rany. M: Kiedyś śmiałam się z tego, że artyści noszą na scenie ciemne okulary, a w pewnym momencie to zrozumiałam, bo sama czuję się wtedy bardziej komfortowo – mam za nimi swój mały azyl. I to też jeden z ważniejszych tematów na tej płycie: stawianie granic, zdrowa asertywność i na koniec jeszcze poradzenie sobie z poczuciem winy, że te granice się stawia.


nasza okładka

F: Pewną granicę przekroczyłaś też, przeklinając w kilku piosenkach, bo inaczej odbiera się wulgaryzmy, kiedy słucha się rapowej płyty, na której jest to poniekąd wpisane w język wypowiedzi, a inaczej działa to na popowej, gdzie to „spierdalaj” budzi zupełnie inne emocje. M: Wszystkie przekleństwa były wynikiem rozmowy i – przede wszystkim – podkreślały sedno sprawy, były ważne i potrzebne. Kiedy pisaliśmy z Kacezetem piosenkę „Błyski fleszy, plotki, ścianki”, to on mnie w pewnym momencie zapytał: „Dobra, Gosia, ale o co ci tak naprawdę chodzi?”. No i ja mu powiedziałam, że to nie chodzi o to, że zdjęcia są w ogóle ble, spierdalaj, tylko naprawdę są chwile, kiedy chcę pobyć sama, i ten fragment trafił później do piosenki. Zresztą Kacezet wiele razy wyłapywał z mojej mowy potocznej zdania, które świetnie spinały te piosenki pewną klamrą. F: To jest ciekawe, że piosenki o cieniach sławy zaczęły się pojawiać w przemyśle rozrywkowym dopiero w ostatnich kilku latach. To, że do pisania ich zmusiła artystów chyba dopiero epoka social mediów.

18

M: To prawda, choć ja nie napisałam tego numeru po to, żeby się żalić. Tak naprawdę nie wiem, kto ma w tym całym rozgardiaszu rację – pewnie wszyscy, każdy swoją. I choć wiem, że to nadal temat tabu i „nie wypada” tak mówić, to poruszyłam te kwestie, bo stawianie granic i szerzej pojęta asertywność to naprawdę zdrowy odruch. Po koncercie więc z wielką chęcią ustawię się do zdjęcia, ale o piątej nad ranem na lotnisku już niekoniecznie. Nie chcę jednak dalej w to brnąć, bo już zaczynam demonizować sprawę. Czasem więc są zdjęcia, a czasem ich nie ma. Proszę o zrozumienie i empatię. Za co z góry dziękuję. F: Po tych wszystkich latach w branży dalej cię dotyka to, co ludzie piszą, gadają, i jak cię traktują w podobnych sytuacjach? M: Tak, ale już nie dotyka mnie to osobiście. Ostatnio między słowami wspomniałam gdzieś o tym, że chodzę do psychologa, co dla mnie jest stanem naturalnym – mam się dobrze i wcale nie zwariowałam, tylko potrzebuję czasem pogadać z kimś innym niż moi bliscy.

Spódnica, spodnie, bluzka, buty Cropp

aktivist.pl

19


nasza okładka Natomiast rozwinięcie tej myśli nie klika się tak dobrze jak: „Margaret chodzi do psychologa. Co zmusiło ją do tak drastycznego kroku? Tylko u nas!”. A jeśli ktoś robi ze mnie idiotkę, to ja naprawdę się wkurwiam. Bo jest całe mnóstwo osób, które mają różnorakie problemy psychiczne, i takie artykuły nie pomagają im sobie z nimi w żaden sposób radzić; nie zachęcają do odwiedzenia psychologa, tylko podsycają tę dziwną atmosferę, w której pójście na terapię jest czymś złym i automatycznie robi z ciebie wariata. A z głową jest dokładnie tak jak z całą reszta ciała – jak masz katar, to idziesz do lekarza, a jak potrzebujesz wzmocnienia, bo przed tobą trudny czas – idziesz do terapeuty. Dla mnie to oznaka zdrowego rozsądku, nie szaleństwa. I chciałabym, żeby to wybrzmiało mocno i szeroko. Chodzenie do psychologa jest ok. Szukanie pomocy jest ok. I nieradzenie sobie nieraz ze sobą samym też jest ok. F: Wróćmy jeszcze na chwilę do tych granic, które stawiasz na swojej płycie. M: To jest dla mnie trudne, nieprzyjemne i to też… kwestia wychowania. Bo my, dziewczynki, jesteśmy od małego tym karmione – że musimy się uśmiechać, ładnie wyglądać i na wszystko przytakiwać. Jest to pewne uogólnienie, ale bardzo to w sobie czuję. Jeśli komuś odmawiam, nie zgadzam się albo po prostu nie chcę czegoś zrobić, to mam ogromne wyrzuty sumienia. Stawianie granic jest więc dla mnie bardzo niekomfortowe, ale potrzebne, bo zdanie „Tak nie wypada” dzwoni mi w uszach od dziecka. F: A czy wypada – co w tym względzie nie jest bez znaczenia – polskiej gwieździe pop śpiewać o tym, że „unosi się siwy dym”, który nie pochodzi chyba z papierosa?

nasza okładka

ludzie” zapalą sobie od czasu do czasu skręta, media mówią rzadko lub w ogóle. M: A jeśli mówią – to demonizują. I ja też nie będę teraz się nad tym jakoś szczególnie rozwodzić, bo w zasadzie o czym tu gadać? To nie jest moja misja, ale dobrze by było, gdybyśmy wreszcie w tym temacie spuścili z tonu i nie kręcili afery tam, gdzie jej nie ma. Na tym albumie jest mnóstwo nagłówków, które mogą się świetnie sprzedać, które można idealnie podkręcić, zmanipulować, wyciągnąć z kontekstu. Bardzo długo byłam od takich rzeczy zależna, czasami wręcz nie wypowiadałam się na jakiś temat, bo bałam się, że zostanę opacznie zrozumiana, że ktoś przekręci moje słowa. A teraz mam to w dupie, bo wierzę w ludzi. Wierzę w to, że nie są głupi, mają swój rozum i swoje poglądy. F: To jest dla mnie największy paradoks tego albumu – to, że chcąc wytyczyć granice, o których rozmawialiśmy, jednocześnie odsłaniasz się bodajże najbardziej w swojej karierze. Zgodziłabyś się z twierdzeniem, że „Gaja Hornby” bardziej niż o Margaret jest o Gosi?

20

M: Pewnie też, choć myślę sobie, że tym albumem i tym alter ego – tą Gają Hornby – oddałam Margaret duszę. Bo wcześniej w całym zamieszaniu świadomie część tej duszy w sobie skryłam. Byłam za młoda, żeby tak się otworzyć, więc schowałam się za świetną produkcją, za hitami po angielsku i kolorowymi stylizacjami, za całym tym profesjonalizmem. Specjalnie nie dopuszczałam publiczności do tego, kim naprawdę jestem, bo w tamtym czasie nie poradziłabym sobie emocjonalnie z tym wszystkim. A teraz jestem na to gotowa.

M: No właśnie. Nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć, i nie wynika to z tego, że chcę się nagle z tego wycofać, bo boję się nagłówków, tylko dlatego, że nie jest to dla mnie jakiś szokujący temat – 27-latka, która nieraz złapie bucha. Może jestem z innej gliny, ale uważam, że wszystko jest dla ludzi, w odpowiednich ilościach oczywiście. F: Dlatego w ogóle poruszam z tobą ten temat, bo to, że nawijają o tym raperzy, w opinii publicznej nie zmienia za wiele, bo i tak są oni postrzegani jako wyrzutki społeczeństwa, a o tym, że „normalni

21

FOTO: Stanisław Boniecki /

Van Dorsen Artists

ASYSTENT: Kuba Krul / STUDIO LAS STYLIZACJA: Michał Koszek /

Kurtka Kreist Kolczyk Sowik

aktivist.pl

Van Dorsen Artists ASYSTENCI STYLISTY: Przemek Falarz & Ewelina Oszczypała MAKIJAŻ: Aga Wilk / Van Dorsen Artists WŁOSY: Michał Bielecki PRODUKCJA: Ewa Dziduch, Daniel Jankowski


kuchnia team

kuchnia

SZAMO WYZWALACZ VOL. 7 22

Z ziemi włoskiej do polskiej, czyli o naszych koneksjach z Italią rozmawiam z Larą Gessler w warszawskiej restauracji SI. foto: Paweł Starzec

23

VIENIO: Twoje ulubione miejsce w Europie?

VIENIO I LAURA SPOTKALI SIĘ W RESTAURACJI SI. NA STOLE WYLĄDOWAŁY SMAKOWITE PRZEKĄSKI: M.IN. SUSZONE POMIDORY, KARCZOCHY, FASOLA GOTOWANA Z PANCETTĄ I SZAŁWIĄ.

V

I

E

ROZMOWY

N

PRZY

I

A

STOLE

aktivist.pl

LARA GESSLER: Sycylia. Odwiedziłam ostatnio Taorminę i było obłędnie. Nie spodziewałam się tego, bo jestem iberofilką i kocham wszystko, co hiszpańskie. A tu się okazało, że Sycylia megapozytywnie mnie zaskoczyła i się w niej zakochałam. V: A co cię w tym miejscu najbardziej urzekło ? L: Prostota. Wiele w życiu widziałam i smakowałam, trudno mnie zaskoczyć, nawet najwymyślniejszymi potrawami. A na Sycylii fantastyczne jest to, że ludzie potrafią dostrzec urok najprostszych rzeczy, także nieskomplikowanych potraw. Ale trudno się dziwić – mają najlepsze pistacje, migdały, znakomite pomarańcze. Ludzie to doceniają. Trudno też nie zauważyć, że wspaniale celebruje się tu życie. Sycylijczycy jak mało kto potrafią to robić.

V: Polacy przy stole rozmawiają o polityce, podzieleni na prawą i lewą stronę. Włosi rozbawieni życiem dyskutują głównie o jedzeniu i pięknych kobietach. Czy też to zauważyłaś? L: Jak śpiewał Kazik, Polacy są tacy smutni dlatego, że nie ma u nas tyle słońca. Jest w tym chyba trochę racji. Na Sycylii, co widać na pierwszy rzut oka, ludzie są dla siebie znacznie bardziej życzliwi i to mi bardzo imponuje. V: Masz takie wrażenie, że nasze narody są w jakiś sposób połączone? My uwielbiamy włoskie smaki, słońce, modę, a oni przyjeżdżają do nas otwierać knajpy. L: Myślę, że po prostu lubimy te same smaki. Pomidory, czosnek, świeże zioła. Przepadamy za zupami, doceniamy dobrej jakości warzywa, biały chleb. My się w tym świetnie odnajdujemy. Polacy szybko złapali włoską


kuchnia

kuchnia

nutę. Wydaje mi się, że dzisiaj przeciętny Polak z większą łatwością przygotuje potrawy kuchni włoskiej niż polskiej. Lepiej zrobimy spaghetti niż kotleta schabowego. Ale z drugiej strony mam wrażenie, że obserwujemy lekki przesyt włoskimi knajpami. Mówiło się, że nawet hydraulik, jak przyjedzie z Włoch, może otworzyć knajpę i odniesie sukces. Teraz już tak nie jest. V: Italia to nie tylko jedzenie. Włochom można zazdrościć optymizmu, luzu w podejściu do życia, umiejętności celebrowania wspólnych chwil. L: Fascynacja włoską kulturą towarzyszy nam od dawna. Myślę jednak, że dziś o wiele lepiej rozumiemy tę kulturę i uczymy się ich słynnego „la dolce vita”. Tego, że piątkowy wieczór ze znajomymi nie musi oznaczać tylko picia wódki. Można pójść do restauracji na kolację czy zaliczyć aperitivo. Wchodzimy coraz głębiej we włoski klimat i czujemy się w tym bardzo komfortowo. Są badania, które pokazują, że Polacy mieszkający w dużych miastach coraz rzadziej wychodzą do klubów, wolą restauracje czy koktajl-bary, gdzie można się napić lżejszego, letniego alkoholu.

24

V: Kiedy o tym mówisz, widzę elegancką włoską imprezę w ogrodzie przy basenie, z szykownie ubranymi gośćmi sączącymi aperitivo. Włosi są mistrzami opakowywania pewnych czynności w piękne skojarzenia czy obrazy, nie sądzisz?

25

Ulubiony włoski artysta LEONARDO DA VINCI

S

Ulubiony drink rodem z Italii WERMUT FIERO Z TONIKIEM

I Q & A

aktivist.pl

E

Ulubiony włoski gadżet PAPIEROWE OBRUSY

K

Ulubiona miejscówka we Włoszech TAORMINA STRASZNIE MI ZAWRÓCIŁA W GŁOWIE. ALE WSPANIAŁE SĄ TEŻ BOLONIA I PADWA Z ICH STUDENCKIM KLIMATEM

O

L: Widzisz. A dziś włoskie koktajle rosną w siłę, są definiowane na nowo, obserwujemy wielki powrót wermutów. Dla mnie to bardzo ciekawe, bo ja pamiętam Martini z czasów liceum. Ale wtedy w najlepszym razie łączyło się je ze sprite’em. A to dla mnie zdecydowanie za słodkie połączenie. Potem na jakiś czas Martini zniknęło z mojej świadomości i nagle znów się pojawiło, ale już jako składnik ciekawych koktajli.

Ulubione włoskie jedzonko SPAGHETTI ALL A PUTTANESCA

Ł

V: To tak jak ja!

W

Ulubiony włoski aktor ROBERTO BENIGNI

L: Masz rację. Ale włoskich smaków można próbować, nie ruszając się z kraju. Dla mnie wielkim odkryciem były np. włoskie koktajle. Nigdy nie kojarzyłam tego kraju z koktajlami, utożsamiam go głównie z winem, z prosecco.


kuchnia

kuchnia

V: Chcesz powiedzieć, że twoje pierwsze eksperymenty z alkoholem były właśnie z wermutem? L: Na to wychodzi. To jest ciekawe, bo wermut odpowiadał na różne potrzeby w zależności od etapu mojego życia. Teraz mój ulubiony koktajl aperitivo to Martini Fiero&Tonic. Lubię lekką goryczkę przełamaną bąbelkami toniku. V: Twoje gusta smakowe przechodzą metamorfozy? L: Odkąd pamiętam, byłam wszystkojadem. Kiedy byłam mała, potrafiłam pałaszować lody owinięte w szynkę i pytałam, dlaczego muszą być słodkie, a nie ma takich o smaku wędliny. Uwielbiałam golonkę, ale zjadałam z niej tylko skórę, bo mięso było dla mnie bez smaku. Jadłam kawior i śledzie. Ciekawe jest to, że nigdy nie robiło mi różnicy, czy to jakieś drogie, fancy potrawy, czy tańsze, powszechnie dostępne. Rodzice wyrobili we mnie przekonanie, że liczy się smak, a nie to, czy coś jest drogie. Nigdy wędzony łosoś czy owoce morza nie były lepsze od pajdy chleba z masłem czy smalcem. V: Możesz polecić jakieś przepisy na szamkę z wermutem? L: Robię głównie słodkie rzeczy, ponieważ mój tatuś, podobnie jak jego tatuś, czyli mój dziadek, jest cukiernikiem. Ale nie tylko. Wermuty są megaesencjonalne, ich smak to wyciąg z wielu ziół, więc z powodzeniem mogą być bazą dla supermarynaty do mięs czy owoców morza. Znam świetny przepis na małże z wytrawnym martini i wychodzą rewelacyjnie. V: Dzięki Włochom mamy pizzę, wino, wermut i skutery. Ale nie tylko. W latach 80. w Polsce zapanowała moda na italo disco. L: Italo disco gra na tych samych nutach co disco polo. Mnie akurat niespecjalnie się podoba, ale lubię, jak ludzie się szczerze bawią. V: Jeśli nie muzyka, to może kino? Włoskie filmy to przepiękne kadry, zmysłowe kobiety, wnętrza gustownie urządzonych domów i te sceny jedzenia, po których człowiek dostaje ślinotoku.

L: O tak, włoskie kino zdecydowanie bardziej mnie interesuje. Ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie „Tamte dni, tamte noce” Luki Guadagnino. To przepięknie sfilmowany, zmysłowy obraz, który idealnie oddaje atmosferę włoskiego lata. No i trzeba pamiętać, że włoska kultura jest nieodłącznym elementem kultury amerykańskiej. Robert de Niro, Martin Scorsese wyraźnie zaznaczyli włoski sznyt w hollywoodzkim kinie. Mój tata zaszczepił we mnie fascynację ich filmami – pamiętam, jak siedzieliśmy do późnej nocy i oglądaliśmy wszystko, co włoskie i co denirowskie (śmiech).

26

V: Jak myślisz, dlaczego Polki tak bardzo podobają się włoskim facetom? L: Przede wszystkim chyba dlatego, że są blondynkami. To dla nich egzotyczne. V: No tak, ale to tylko wygląd. Czy są jakieś cechy charakteru polskich dziewczyn, które przypadły do gustu makaroniarzom? L: Na pewno lubią w nas to, że jesteśmy otwarte na zabawę, dużo się śmiejemy, jesteśmy charakterne, ale też np. umiemy gotować. Nie bez znaczenia jest też to, że pochodzimy z tego samego kręgu kulturowego i religijnego. Polski natomiast widzą Włochów jako rodzinnych, odpowiedzialnych, mocnych i zaradnych mężczyzn. Z moich obserwacji wynika też, że w obecności włoskich facetów Polki uruchamiają w sobie jakąś taką południową kokieteryjność.

MARTINI FIERO, KTÓRE TOWARZYSZYŁO VIENIOWI I LARZE PODCZAS ROZMOWY TO WARIANT MARTINI WYRÓŹNIAJĄCY SIĘ NUTĄ CZERWONEJ POMARAŃCZY.

aktivist.pl

27


wywiad

wywiad rozmawiał: FILIP KALINOWSKI, foto: LOLA BANET

Z POTRZEBY

OBOWIĄZKU 28

aktivist.pl

29

Wydany zaledwie kilka tygodni temu drugi krążek krakowskiego MC Jana-Rapowanie i suwalskiego producenta ukrywającego się pod aliasem NOCNY zaskakująco prędko został okrzyknięty głosem pokolenia. O ile jednak większość podobnych diagnoz jest zwykle mocno chybiona, o tyle tym razem media muzyczne zdają się nie mylić. Ledwie 20-letniemu raperowi, który w ciągu minionych czterech lat pokonał drogę z głębokiego podziemia do jedynki na OLiS-ie, udało się bowiem uchwycić wiele potrzeb, planów i przemyśleń swojej generacji. Generacji, o której w poniższym wywiadzie rozmawialiśmy ciut więcej niż o samej twórczości Janka i Maksa.


wywiad

wywiad FILIP: Kraków nigdy nie wypreparował tak charakterystycznej, lokalnej sceny rapowej jak Warszawa, Wrocław czy Śląsk, jednak zawsze kojarzył mi się z dwoma rzeczami – mocno progresywnym, elektronicznym podejściem do bitów i dosyć bezczelnym, zaczepnym stylem rymowania. I choć bardzo daleko ci do takich małopolskich składów jak Firma czy Intoksynator, to obie te cechy w twojej twórczości słyszę i ciekaw jestem, czy zauważasz w tym mieście coś takiego z czego mogłyby one wynikać.

30

31

JAN-RAPOWANIE: Środowisko rapowe w Krakowie zawsze było tak małe, że albo się te inne osoby znało, albo przynajmniej znało się kogoś, kto je zna. I choć nigdy nie poznałem reprezentantów Firmy czy INS, to z lokalnym podziemiem spędzaliśmy zawsze sporo czasu i ciągle kisiliśmy się w tym samym sosie, co sprawiało, że jedni od drugich nawet podświadomie jakieś cechy przejmowaliśmy. Bo też miejsc, w których można coś w tym mieście zrobić i w których toczy się jakieś życie towarzysko-kulturalne, jest tak mało, że siłą rzeczy musimy być wszyscy jakoś do siebie podobni. Prozak, Bomba, Szpitalna – to są pojedyncze punkty na mapie Krakowa, gdzie coś się dzieje i, być może to one sprawiają, że wpływamy na siebie nawzajem. F: Ty, Maks, jesteś z zupełnie innego rejonu Polski, natomiast wspólne dla was są elektroniczne fascynacje, które słychać na „Planszach”. To one was połączyły? NOCNY: Nigdy nie byłem bywalcem klubów. Mnie takie bity jarają, ale nie jestem tak roztańczony jak Janek. W naszej współpracy wszystko wychodzi naturalnie – poznał nas ze sobą wspólny kolega i od tamtej pory działamy w duecie. Przy tej płycie natomiast trochę odpięliśmy wrotki i jest ona nieporównywalnie mniej hiphopowa niż poprzednia. F: Jak więc wygląda wasz model pracy? NOCNY: Nasz workflow nie wymaga przebywania w jednym pomieszczeniu. Janek pisze mi, czego potrzebuje, jaki ma humor, jaki czuje klimat i czego ostatnio słucha, a ja buduję brzmienie wokół tego. Później wysyłam mu wstępną wersję, on pisze zwrotki, a później idziemy z tym do studia.

aktivist.pl

F: W twoich tekstach, Janku, czuć, że masz bardziej potrzebę wygadania się niż rapowania. JAN-RAPOWANIE: Zdecydowanie. Moje życie wewnętrzne jest bardzo bogate. Jeżeli więc nie czuję potrzeby napisania czegoś w tym konkretnym momencie, to nie piszę w ogóle. Czekam na odpowiedni nastrój, na chwilę, kiedy te emocje się we mnie skłębią czy wręcz wybuchną. F: Dlatego kilka twoich numerów kończy się słowem „koniec”, jakbyś już nie miał więcej do powiedzenia na dany temat? JAN-RAPOWANIE: To nie jest celowy zabieg. Często kończę tak nagrania w studio, żeby było wiadomo, że już skończyłem i możemy sobie teraz rozmawiać. Robię to odruchowo. F: Album „Plansze” jest dosyć często nazywany głosem pokolenia… JAN-RAPOWANIE: To jest bardzo mocne stwierdzenie, szczególnie biorąc poprawkę na to, że moje pokolenie wydaje mi się dużo bardziej zróżnicowane niż poprzednie. Przez to, że świat się otworzył i furtek, przez które można przejść, jest dziś nieporównywalnie więcej niż kiedykolwiek wcześniej, naprawdę trudno byłoby obecnie być głosem wszystkich. F: Są jednak w twoim – dosyć szeroko rozumianym – pokoleniu pewne punkty wspólne. Mnie na przykład, ilekroć spotykam się z raperami młodej generacji, uderza to, jak wy wszyscy jesteście rozsądni i perspektywicznie myślący.

JAN-RAPOWANIE: MOJE ŻYCIE WEWNĘTRZNE JEST BARDZO BOGATE. CZEKAM NA ODPOWIEDNI NASTRÓJ, NA CHWILĘ, KIEDY EMOCJE SIĘ WE MNIE SKŁĘBIĄ CZY WRĘCZ WYBUCHNĄ.


wywiad JAN-RAPOWANIE: Wydaje mi się, że dorastaliśmy ze świadomością, jak wiele mamy możliwości, że świat jest przed nami otwarty na oścież, więc mogliśmy sobie powiedzieć: chłopaku, ogarniaj się, bo naprawdę możesz zrobić, co chcesz, tylko musisz po to sięgnąć. F: Wydaje mi się też, że w tym pokoleniu nie ma potrzeby buntu. JAN-RAPOWANIE: Nie ma. Bo my żyjemy w zupełnie innych realiach niż ci, którzy urodzili się nawet 10 lat wcześniej. Mamy ogrom możliwości. To, gdzie mieszkamy, nas nie definiuje, za godzinę możemy wsiąść do samolotu i jutro być w Tokio. Świat, który znamy, jest zupełnie pozbawiony granic. Więc po co się buntować, skoro jest tak dobrze? Przeciwko komu? Czemu? Nie ma w tym sensu i szkoda na to czasu, kiedy można skupić się na tym, żeby było jeszcze lepiej, na własnych ambicjach i tym, żeby to życie było jeszcze bardziej komfortowe. F: Być może przez to rap w ogromnym stopniu przestał pełnić swoją kontrkulturową rolę, co wydaje mi się jedną z naprawdę nielicznych różnic dzielących oldschool od newschoolu.

wywiad

Dlatego współczuję i jedyne, co mogę zrobić, to powiedzieć – dziękuję bardzo. F: A po co raper i producent przeprowadzają się do Warszawy? JAN-RAPOWANIE: W moim przypadku po części przeprowadził się raper, ale jak się teraz nad tym zastanawiam po pewnym czasie, to wydaje mi się, że w większej części przeprowadził się człowiek. Bo jak masz 20 lat, masz pieniądze i mieszkasz z ziomalami na rynku w Krakowie, to nie musisz zupełnie nic. Budziłem się o 16, czekałem z wyjściem, aż będzie ciemno, wracałem o 4 i tak dzień w dzień. No i któregoś dnia doszedłem do wniosku, że to chyba nie dla mnie. Bo naprawdę łatwo jest się pogubić, jeśli nie brakuje ci niczego, możesz wszystko i jedyne, czym się zajmujesz, to rapowanie. A, że w momencie tej refleksji zadzwonił do

Rap stał się muzyką mainstreamową, zarabiamy dużo pieniędzy i moim zdaniem to fajnie, że możemy się bardziej skupić na sobie – dowiedzieć się czegoś na swój temat i opisywać tę rzeczywistość, która nas otacza już, nie tylko w szarych barwach, ale w pełnej palecie kolorów.

JAN-RAPOWANIE: Bo nam jest dobrze – rap stał się muzyką mainstreamową, zarabiamy dużo pieniędzy i moim zdaniem to fajnie, że teraz możemy się bardziej skupić na sobie – poodkrywać siebie samego i opisywać tę rzeczywistość, która nas otacza, już nie tylko w szarych barwach, ale w pełnej palecie kolorów. Nawijać o tym, że jest fajnie czy wręcz zajebiście – robię to, co kocham, żyje mi się dobrze i wszyscy są szczęśliwi. No, może nie wszyscy, bo trochę poszkodowani są ci, którzy hip-hop do Polski wprowadzali. Starsi raperzy nie czerpią dziś zwykle wielkich profitów z tego, jak ta scena się rozwinęła, a warto zaznaczyć, że nam jest dobrze w ogromnej mierze dzięki ich ciężkiej pracy czy wręcz walce o to, żeby coś się w tych kwestiach zmieniało. Gdyby więc nie ich bunt i wysiłek, być może my dziś też mielibyśmy przeciwko czemu się buntować, a oni biedni powalczyli, poprzecierali szlaki i jak nastały dobre czasy dla rapu, to… niebudzą już takiego zainteresowania jak kiedyś.

32

33

mnie Piotrek Kędzierski z propozycją wejścia na pokład newonce.radio, to chwilę jeszcze o tym wszystkim pomyślałem, ale już wiedziałem, że chcę to zrobić. Bo brakowało mi wcześniej w życiu poczucia obowiązku. Niektórzy walczą z tym, kupując sobie psa, a ja prowadzę poranki w radio i wstaję o 6. F: Na koniec chciałem was zapytać, jakie macie powody, żeby ciągnąć dalej ten wózek?

NAPRAWDĘ ŁATWO JEST SIĘ POGUBIĆ, JEŚLI NIE BRAKUJE CI NICZEGO, MOŻESZ WSZYSTKO I JEDYNE, CZYM SIĘ ZAJMUJESZ, TO RAPOWANIE.

NOCNY: Ja bym chciał już zawsze móc robić to, co aktualnie robię, czyli muzykę, już nigdy nie musieć wrócić do roboty od 9 do 17. Nie musieć się zmuszać, żeby wstać rano z łóżka. JAN-RAPOWANIE: A ja złapałem się niedawno na tym, że większość moich marzeń spełniła się w ostatnich kilku latach i już została ich tylko taka tyci, tyci maleńka ilość, więc bardzo bym chciał znaleźć sobie jakieś nowe marzenia.

aktivist.pl


moda

moda

AZTREK 93

MODEL AZTREK93, WYCHODZI SIĘ Z LAT 90. TO PRZYPOMNIENIE O TYM, ŻE ESENCJĄ LAT 90. jest chodzenie własnymi

drogami, odwaga i robienie rzeczy po swojemu. Nie kopiowanie a reedefiniowanie tego, co powszechne znane i lubiane. Marka Reebok staje naprzeciw obecnym trendom, czyli powierzchownemu inspirowaniu się tamtym okresem i zachęca ludzi do bycia indywidualistami.

MODEL Z LAT 90. POWRACA W WIELKIM STYLU Reebok Classic sięga do korzeni i przedstawia nową odsłonę klasycznego modelu sneakersów Aztrek. Buty, które zadebiutowały w 1993 r. jako terenowe biegówki, powracają w odświeżonym wydaniu, jednocześnie zachowując swój oryginalny, vintage styl pod nazwą Aztrek 93.

34

W NAJNOWSZEJ KAMPANII BUTY AZTREK93 NOSZĄ CARDI B I FUTURE PODKREŚLAJĄC ICH NIEPOKORNY CHARAKTER I ORYGINALNY STYL.

REEBOK AZTREK 93 379 pln

Osobą, która przyczyniła się do powstania tego kultowego modelu jest Christian Tresser, były piłkarz i jeden z najbardziej znanych designerów lat 90. Aztreki były pierwszymi butami, które zaprojektował. Zarówno wtedy, jak i dziś buty wyróżniają się funkcjonalnością i wyrazistym stylem. Zredefiniowana wersja modelu to przede wszystkim seria przykuwających oko, efektownych, jaskrawych kolorystyk, które są kwintesencją lat 90.

35

Róż, pomarańcz, jasna zieleń czy błękit to tylko część kolorów, w jakich dostępny jest nowy model. Aztrek 93 to but dla wszystkich, którzy nie boją się przełamywać schematów i robić rzeczy po swojemu. W najnowszej kampanii noszą je Cardi B i Future podkreślając ich niepokorny charakter i oryginalny styl. Modele Aztrek 93 dostępne są wyłącznie w salonach i na e-sizeer.com

aktivist.pl


moda

REEDEFINE WALKING Kroczą własną drogą, odważnie przecierając szlaki innym. Pod wodzą Bożny Wydrowskiej, matki polskiego voguingu, pokazują, że definicje mogą tylko ograniczać, a prawdziwą siłę daje wolność ekspresji. Poznajcie członków rodziny Kiki House of Sarmata.

37

DOMINIK: Kurtka Daria Wierzbicka, bluzka: Kpodonou, spodnie, buty: Reebok(spodnie na zdjęciu obok: Daria Wierzbicka) BOŻNA: kurtka: doom3k, spodnie: Sowik, bluza: Reebok; WIOLETA: kombinezon: Paulasz, buty: Reebok; DANIL: spodnie: doom3k, bluza, buty: Reebok


moda

moda Marynarka: Kpodonou Spodnie, pasek: Levis Buza, buty: Reebok

BOŻNA WYDROWSKA Prekursorka polskiego voguingu. Na pierwsze imprezy, które organizowała kilka lat temu, przychodziła garstka zapaleńców. Na ostatniej pojawiło się kilkaset osób. Voguing jest jej pasją, ale też od pewnego czasu także pracą i obowiązkiem. Bożna prowadzi zajęcia taneczne (ma pod opieką ponad 30 osób), jest twórczynią Kiki House of Sarmata, organizuje imprezy, warsztaty, jeździ po Europie, reprezentując swój house na zagranicznych imprezach. Studiuje na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Voguing pojawił się w jej życiu kilka lat temu, podczas warsztatów tanecznych. Zakochała się w estetyce, w rodzinnej atmosferze i ogromnej otwartości tego środowiska. Jej najmocniejszą stroną zawsze była oryginalność. – Kiedy wychodzę i tańczę, ludzie mnie zapamiętują. Jestem inna – stwierdza, a kiedy pada pytanie o inspiracje, przyznaje, że nie interesuje jej to, co modne. – Inspiruje mnie wszystko, także relacja ze mną samą. To, co zewnętrzne, owszem, jest ładne, łatwo dostępne, sexy. Wolę jednak szukać głębiej. Tylko dzięki temu można pozostać sobą – tłumaczy Bożna. Nie boi się zaskakiwać, szokować, zadziwiać. – Poprzez voguing mogę się nieustannie stawać. Czymkolwiek zechcę, i to jest najwspanialsze – tłumaczy. Voguing pochłania większość jej energii, ale nie wyczerpuje jej ambicji. Bożna studiuje na warszawskiej ASP, tworzy wideo i instalacje, interesuje się fotografią, chce rozwijać się w kierunku performatywno-choreograficznym, współpracuje z galeriami i występuje ze swoimi autorskimi performansami.

Bluza: doom3k Spodnie: Kpodonou Buty: Reebok

FOTO: Jan Wasiuchnik STYLIZACJA: Michał Koszek / Van Dorsen Artists ASYSTENT STYLISTY: Przemek Falarz MAKIJAŻ: Kasia Biały WŁOSY: Adrian Wlasiuk / Van Dorsen Artists PRODUKCJA: Ewa Dziduch, Daniel Jankowski

aktivist.pl

DANIL VITKOWSKIJ

38

39

Pochodzi z Ukrainy. Do Polski przyjechał dopiero pół roku temu, ale szybko odnalazł się w voguingowym towarzystwie i razem z Bożną założył Kiki House of Sarmata. Chociaż jest bardzo młody, jego autorytet zbudowały umiejętności. Tańczy od dziecka. Wcześniej interesowały go głównie hip-hop i breakdance. Na jednym z warsztatowych wyjazdów postanowił zobaczyć, jak poradzi sobie z całkiem nowym wyzwaniem, i poszedł na zajęcia z voguingu. Okazało się, że jest w tym świetny. – Dla mnie to przede wszystkim taniec. Ale podoba mi się atencja, którą obdarzany jest tancerz podczas imprez voguingowych. To jest niesamowite – śmieje się. Jest bardzo wszechstronny – wygrywa niemal w każdej kategorii, czy są to Vogie Femme, Arms Control, czy Old Way na imprezach w całej Europie. wNa co dzień prowadzi zajęcia taneczne we Wrocławiu. Pisze wiersze. Po rosyjsku i ukraińsku. Marzy o tym, by pewnego dnia je wydać, także po polsku. Dużo energii pochłania mu praca z podopiecznymi z House’u. – Wiem, że mogę innych wiele nauczyć. Pracujemy nad klasycznymi pozami, poznajemy elementy tego stylu, pokazujemy, jak można je łączyć. Dopiero wtedy można ćwiczyć freestyle. W tej dziedzinie tańca osobowość jest szalenie ważna, trzeba umieć pokazać siebie. Zachęcamy więc do używania emocji, pokazania np. samym wyrazem twarzy czy gestem, kim jestem.


moda Spodnie: Daria Wierzbicka Bluza: Reebok

WIOLETA WNOROWSKA

41

Producentka muzyczna. Ukończyła ASP dyplomem z malarstwa, studiowała na Uniwersytecie Muzycznym. Na co dzień zajmuje się komponowaniem muzyki do gry komputerowej, pracuje też nad swoim albumem. Jej niezależny projekt muzyczny na razie obecny jest na You Tubie pod nazwą Vola Default. Reżyseruje swoje teledyski. Voguing odkryła dla siebie stosunkowo niedawno, ale od razu stał się jej siłą napędową. Specjalnością Wiolety jest styl femme – bardzo kobiecy, akcentujący i przerysowujący kobiece gesty. – Voguing dał mi przyzwolenie na bycie sobą. Ku mojemu zaskoczeniu ważnym elementem mnie okazała się celebracja mojej kobiecości. Przez większość życia byłam chłopczycą, nerdem, wszystko co kobiece wydawało mi się przeciwieństwem intelektu, mocy, płaskie. A tu wreszcie mogę wyjść na scenę i być mega sexy, bez wpadania w koleiny stereotypów, mieć też całkowitą kontrolę i wyrażać siłę. Mogę uwolnić, to co siedzi we mnie bez obawy o to, jak ocenią mnie inni. To środowisko, które daje ogromne wsparcie i w pełni cię akceptuje. Bez względu na twoje dziwactwa, bo tutaj każdy jest inny, inaczej manifestuje siebie, swoją seksualność. To także świat, w którym pewnym sensie każdy jest kobietą. To ona jest centrum – odwrotnie niż jest to w kulturze, w której żyjemy. To całkowicie redefiniuje pojęcia. Jej znakiem rozpoznawczym jest wrażliwość i siła. Wydaje się, że to cechy, które powinny się wykluczać, ale to mit.

Spodenki, rękawiczki: Bola Bluza, buty: Reebok

DOMINIK SZATKOWSKI Na pierwszy bal voguingowy trafił rok temu. Wcześniej klimat tego typu imprez znał tylko z kultowego dokumentu „Paris is Burning”, prezentującego nowojorską scenę ballroomową lat 80. Sam nigdy wcześniej nie tańczył. Bal u Bożeny zrobił na nim ogromne wrażenie. – Poczułem się wspaniale, jakby to było moje święto. Przyszło mnóstwo znajomych, wszyscy mnie dopingowali – wspomina ze śmiechem. Wystąpił wtedy w kategorii Drag Make Up wystylizowany jako Fatima de la Rosa. Na fali entuzjazmu po imprezie zapisał się na zajęcia taneczne z voguingu, a jakiś czas później na flamenco. – Teraz chciałbym połączyć te dwie dziedziny i stworzyć swój własny styl – deklaruje. Podobnie jak reszta Dominik należy do Kiki House of Sarmata – voguingowej rodziny Bożeny Wydrowskiej. Jako jedyny specjalizuje się w kategoriach performatywnych – Face Performance i Drag Make Up. Ta pierwsza to specjalny pokaz, podczas którego trzeba się tak zaprezentować, by przekonać sędziów, że nasza twarz jest najpiękniejsza. Chodzi o pewność siebie, siłę spojrzenia, urok osobisty. Musisz być jak modelka z okładki „Vogue’a” – tłumaczy Dominik. Czasami występuje jako chłopak, czasami jako dziewczyna. – Płeć nie jest dla mnie czymś, co mnie jednoznacznie określa – twierdzi. Na co dzień jest wizażystą. Już w gimnazjum malował koleżanki na imprezy. Potem sprofesjonalizował swoje zainteresowania – skończył szkołę wizażu i studia z charakteryzacji. Przyznaje, że ostatni rok wywrócił jego życie do góry nogami. Zmienił grono znajomych, zaczął tańczyć, wkręcił się w życie voguingowej rodziny, zaczął występować jako Drag Queen. – Trudno mi uwierzyć, że to wszystko stało się tak szybko. Rozwinąłem się kreatywnie, zacząłem projektować stroje. To była dla mnie prawdziwa rewolucja.


zakupy ZESTAW ANTYCELLULITOWY MOKOSH

Zestaw antycellulitowy MOKOSH icon to najskuteczniejsze połączenie składników aktywnych zawartych w balsamie z kuracją manualną. Te dwa elementy uzupełniają się i wzajemnie zwiększają siłę działania. Szczotka do masażu ciała poprawia mikrokrążenie i usuwanie toksyn, złuszcza martwy naskórek i przygotowuje skórę do aplikacji Specjalistycznego balsamu antycellulitowego MOKOSH icon Wanilia z tymiankiem. Balsam zaś zawiera substancje aktywne regulujące metabolizm tkanki tłuszczowej, aktywujące krążenie, zmniejszające obrzęki i działające napinająco na skórę. Cena: 197 zł (219 zł) www.mokosh.pl

typ TERMO-KURACJA Z BIOVAX BOTANIC

Olejowanie włosów to zabieg pielęgnacyjny, polegający na aplikacji naturalnych olejów, co zapewnia włosom odżywienie i optymalny poziom nawilżenia. Kuracja odpowiednia jest dla każdego rodzaju i grubości pasm. Obawy o to, że olej przetłuści i poskleja włosy są całkowicie niepotrzebne. Prawidłowo stosowany zabieg przywraca sprężystość i naturalny blask. Zabieg olejowania TERMO-KURACJA BIOVAX BOTANIC powstał w oparciu o mieszaninę olejów z maliny moroszki, róży oraz oleju bawełnianego. Doskonale sprawdzi się w pielęgnacji włosów suchych i zniszczonych. Termo-kuracja BIOVAX BOTANIC to 99% składników pochodzenia naturalnego, a w tym organiczne i certyfikowane oleje. Cała linia produktów uzyskała certyfikat VIVA! – dla wegetarian i wegan.

Z

A

K

U

P

Y

PROCES KAWKI

Proces Kawki to miejsce, gdzie nie tylko wypijecie przepyszną kawę i unikatową herbatę. Spróbujecie również selekcji najlepszych win, zanurzycie się w dźwiękach najlepszej muzyki i... PRZYGOTUJECIE WŁASNĄ KAWĘ! W nieustającym Procesie Kawki myślą przewodnią i celem będzie dążenie do wypalenia i zaparzenia rewelacyjnej kawy, której smak zapamiętacie na długo. Na znaczącą część tego procesu będziecie mogli mieć istotny wpływ. W lokalu znajdziecie samoobsługowy bar kawowy z akcesoriami do zabaw metodami alternatywnymi. Przy barze oczywiście zawsze będzie czuwał ktoś, kto podpowie i odpowie na pytania. Czasem to będzie Ktoś….i poprowadzi warsztat otwarty. Proces Kawki Ul. Księdza Ignacego Kłopotowskiego 23/25, Warszawa

aktivist.pl

42

43


dizajn design team

dizajn tekst: AGATA NOWOTNY, EMILA OBRZUT, wysłuchała SARA WOŁCZYŃSKA

W kierunku ODPOWIEDZIALNOŚCI Dizajn nie jest już tematem zarezerwowanym tylko dla wybranych. Największe trendy tego roku kreowane są przez odbiorców. Na podstawie obserwacji ich zachowań i potrzeb, a także zmian społecznych i technologicznych, producenci określają kierunki rozwoju branży. Oto pięć trendów, które budują przyszłość dizajnu. AWANS WTÓRNOŚCI

Projekty marki 195x to współczesne reedycje projektów z drugiej połowy XX w.

44

aktivist.pl

45

TO NIEMETRYKA A STYL I FUNKCJA DECYDUJĄ DZISIAJ O NOWOCZESNOŚCI PRODUKTÓW. PRZEDMIOTY VINTAGE DOCENIANE SĄ NIE TYLKO ZE WZGLĘDU NA UNIKATOWY CHARAKTER ALE I ODPOWIEDŹ NA DZISIEJSZE TRENDY.

Kulturowo i gospodarczo dochodzimy do momentu, w którym nie tylko cena i jakość dyktują warunki sprzedaży. Firmy poszukują pewnych wartości, które wykraczają poza materialność. Przykładem jest recommerce, czyli sprzedaż produktów z drugiej ręki. Do tej pory przedmioty vintage można było zakupić w bardzo niskich cenach. Obecnie wraz z podniesieniem popularności tych produktów, ich wartość rośnie. Zakup używanych obiektów to nie tylko kwestia mody. Większość z nas nie chce przyczyniać się do nadprodukcji i jest w stanie zapłacić więcej za używany przedmiot w imię samej idei. Co więcej, meble vintage są też doceniane za unikatowy charakter i niepowtarzalność. Emilia Obrzut podczas swojej wystawy „195x:How old is modern?” na targach ARENA DESIGN 2019, zaprezentowała serię oldschoolowych produktów w odświeżonym wydaniu, udowadniając ich ponadczasowy charakter. W kolekcji 195x znalazły się przedmioty, których forma i estetyka nawiązują do aktualnych trendów. Zamiast ikon wzornictwa epoki PRL zaprezentowano mniej popularne projekty rodzimych dizajnerów (J.S Drosta, Z. Horbowego), znane projekty w nowoczesnej odsłonie (kultowy serwis do kawy Kajtek Zofii Galińskiej w niezwykle rzadkiej, pastelowej malaturze), a także współczesne wdrożenia projektów sprzed kilkudziesięciu lat (fotele Lotos Romualda Ferensa czy Grid 55 Czesława Knothe). Wartości, które stoją za powstaniem tych przedmiotów, takie jak ergonomia, czy zrównoważony proces produkcji,

są wciąż aktualne w zestawieniu ze współczesnymi trendami i potrzebami odbiorców. 195x to pierwsza polska marka, która meble „mid-century” z drugiego obiegu prezentuje bez kontekstu historycznego. Na światowym rynku, obiekty vintage w zestawieniu ze współczesnym designem, z powodzeniem łączą tacy dystrybutorzy jak Pamono, Actus czy Magasin Des Objects Usuels. TRIUMF AUTENTYCZNOŚCI Tworzenie relacji pomiędzy producentami a projektantami buduje przyszłość dizajnu. Branża wnętrzarska poszukując autentycznego wyrazu produktów kieruje swoją uwagę w stronę indywidualistów, którzy wypracowali swój autorski styl. W Polsce z przemysłem meblarskim regularnie współpracuje Grynasz Studio, czyli multidyscyplinarny zespół projektantów, założony przez Martę Niemywską-Grynasz i Dawida Grynasza. Z powodzeniem projektowali już dla takich marek jak MUJI, Meesh, Zaczyn, czy Fam Fara. Kolejnym przykładem jest Nikodem Szpunar, wyróżniony w tym roku tytułem Projektanta Roku przez ARENA DESIGN, który od lat pracuje na zlecenie marek wnętrzarskich. Nikodem zauważa, że tego rodzaju współpraca jest potrzebna również samym projektantom, dla których otwiera się przestrzeń do zdobywania nowych doświadczeń i przekraczania swoich granic. Coraz bardziej popularne stają się także kolaboracje ze światem mody. Marka Marni Marni z udziałem projektantów stworzyła serię tkanych krzeseł z PCV – każde z nich


dizajn zostało wyprodukowane tradycyjnymi, rzemieślniczymi metodami przez grupy kobiet z Kolumbii. Firma Rug Company we współpracy z Paulem Smithem stworzyła z kolei serię dywanów, które powstały w oparciu o wspomnienia projektanta z dzieciństwa. COS zaś co roku poszukuje ciekawych projektantów do kolaboracji podczas targów Salone del Mobile in Milan.

dizajn przedmiocie to odpowiedzialność nie tylko producentów i projektantów, ale także kuratorów, którzy umiejętnie budują narrację wokół zjawisk i obiektów.

1

3

STARE NA NOWO

MASOWO PRODUKOWANY INDYWIDUALIZM

Kultowe krzesło

MATERIAŁ MA ZNACZENIE Wraz z kryzysem wartości zmienia się też podejście do projektowania i wzrasta potrzeba poszukiwania

2

46 marki, ale także świadomym dostosowaniem się do przyszłościowych uwarunkowań dizajnu.

47

Do pewnego czasu masowa produkcja oznaczała przede wszystkim seryjność. Cyfrowe technologie produkcji zmieniają jednak tę perspektywę, pozwalając na zindywidualizowanie produktów. W jednej fabryce, przy działaniu jednej maszyny, produkuje się różne przedmioty. Polska marka TYLKO pozwala klientom za pomocą aplikacji zaprojektować meble, dostosowując je do indywidualnych potrzeb. Użytkownik samodzielnie określa kolor, kształt, wymiary i może zobaczyć wirtualną wizualizację we wnętrzach swojego mieszkania. Wszystko dzieje się bez udziału projektantów, sklepów i hurtowników, dzięki czemu zmniejsza się koszt finalnego produktu. Zmieniające się podejście do masowej produkcji, wymaga przemyślenia raz jeszcze tego, jak kształtujemy przyszłych projektantów. Pozyskiwanie przez nich nowych kompetencji np. z zakresu programowania, IT, czy elektroniki jest kluczowe w dobie zmieniających się procesów produkcyjnych i rosnącego popytu. Design rozwija się i przejmuje wszystko, co nas otacza. Niektóre materiały dzięki wpływowi elektroniki i nanotechnologii mogą pełnić więcej roli niż jedną: szkło, może ogrzewać pomieszczenia (szkło Priva-Lite, firmy Saint-Gobain); dywan funkcjonować, jako źródło światła (dywan Cell Led, firmy LAMA Concept). Design nie jest już tylko czymś, co widzimy i dotykamy, ale też tym, co pozwala doświadczać na wielu poziomach.

HUMANIZM W BIZNESIE

1

KRZESŁO ICHO projekt Nikodema Szpunara dla marki Paged.

2

opracował technologię tkania obuwia z plastikowych odpadów

aktivist.pl

Knothe z 1955r. współcześnie wyprodukowane przez markę Vzór

4

WAZONY ZBIGNIEWA HORBOWEGO sprodukowane przez HS Sudety i HSA Barbara

W połowie marca odbyło się JEDNO Z NAJWAŻNIEJSZYCH WYDARZEŃ WNĘTRZARSKICH W KRAJU - ARENA DESIGN 2019. Dyrektorką kreatywną 11. edycji została Maria Jeglińska, która pokierowała formułą poznańskich targów pod hasłem: TRANSFORMACJE. MOT YW PRZEWODNI ODNOSI SIĘ DO NIEUCHWY TNEJ DEFINICJI DIZA JNU, K TÓRY PODLEGA CIĄGŁYM TRANSFORMACJOM.

DIZAJN

ALEKSANDER TYLOR

Czesława

z lat 60.i 80.

ARENA

nowych rozwiązań. Zmiany społeczne i gospodarcze skłaniają projektantów do ponownego przyjrzenia się procesom produkcyjnym i skierowania uwagi w stronę materiałów. Marki coraz częściej zastanawiają się nad sposobami zapobiegającymi postępowi nadprodukcji i poszukują metod na zagospodarowanie odpadów. Przykładem może być współpraca dizajnera Alexandra Taylora z Adidasem. Projektant specjalnie dla marki opracował innowacyjną metodę tkania obuwia przy użyciu plastikowych odpadów z dna oceanów. IKEA wspólnie z brytyjskimi artystami i dizajnerami stworzyła domki dla zwierząt, przetwarzając używane meble ze starych kolekcji. Studenci z londyńskiego Royal College of Art wykorzystali z kolei toksyczne odpady przemysłowe do produkcji ceramicznej zastawy stołowej. Przykładów jest coraz więcej, a recykling materiałów jest nie tylko zabiegiem wpływającym na wizerunek

Dzisiejsze myślenie o dizajnie zmienia się wraz z rosnącą potrzebą poszukiwania wartości, które towarzyszą rozwojowi marki. Przedmioty przekształcają się w oczach odbiorców w obiekty zainteresowań, które oceniane się nie tylko z perspektywy użytkowej. Coraz częściej zastanawiamy się nad tym, co dzieje się po stronie produkcyjnej i projektowej. Nie chodzi tylko o fazy powstawania produktów, ale także czynnik ludzki, który jest nieodłączną częścią dizajnu. Stawiamy sobie pytania: kto odpowiedzialny jest za produkcję? Jaka jest historia projektanta? W jaki sposób możemy się z nią utożsamić? Budowanie emocjonalnego stosunku do przedmiotów stoi zarówno za sukcesem marek, jak i pojedynczych produktów. Henryk Sztaba do dzisiaj znany jest z projektu kultowego krzesła, ale historię powstaniu produktu budują także mniej znaczące projekty jego autorstwa. Sztaba projektował bowiem koszyki sklepowe, zanim zrealizował swój najważniejszy projekt. Opowiadanie historii o samym

Grid 55 projektu


moda tekst: MICHAŁ KOSZEK, foto: DASHA BUBEN

PRZYSZŁOŚĆ

TO AUTENTYCZNOŚĆ Yanina Trapachka nie spodziewała się, że sprawy przyjmą tak szybki obrót. Gdy zakładała biznes z przyjaciółką, planowały, że zatrudnią pierwszych pracowników po roku działalności firmy, a po dwóch wynajmą apartament na studio oraz biuro. Ambitne cele udało im się zrealizować po kilku miesiącach. Prowadzona przez nie agencja 2inCreatives, pierwsza w Polsce specjalizująca się w budowaniu wizerunku w mediach społecznościowych, wypełniła niezagospodarowaną na rynku niszę i zebrała liczne grono klientów. Yanina doskonale wyczuwa trendy w sieci. – Przyszłość to autentyczność. Najlepiej rozwijają się marki, które proponują coś autorskiego, nie kopiują i nie udają kogoś, kim nie są – tłumaczy. Nie chodzi też o to, żeby przeładowywać konto reklamami i przez to tracić zaufanie w oczach obserwujących. Trapachka sama jest influencerką (ma kilkadziesiąt tysięcy followersów), ale nie nadużywa swojego zasięgu. – Jestem bardzo wybredna, z dziesięciu propozycji współpracy akceptuję jedną, która jest zgodna z moimi wartościami. Zależy mi na tym, żeby mój profil nie sprawiał wrażenia sponsorowanego i nieprawdziwego – mówi. Dlatego też na jej liście rzeczy do zrobienia na pierwszym miejscu widnieje rezygnacja z filtrów do zdjęć – co prawda jeszcze z nich korzysta, ale obiecuje, że wkrótce się to zmieni. Podobnie z minimalistycznym zacięciem i bez zbędnej sztuczności podchodzi do trendów w modzie. Stara się kupować rzeczy ponadczasowe, które sprawdzą się i dzisiaj, i za dobrych kilka lat. – Wolę inwestować w jakość niż ilość. Kiedyś bez przerwy chodziłam na zakupy i zmieniałam co sezon szafę. Teraz kupuję znaczniej mniej i nawet gdy widzę, że coś staje się modne, wiem, że niekoniecznie będzie do mnie pasować – przyznaje. Zamiast czerni woli biel, najlepiej czuje się w oversize’owych męskich marynarkach (coraz częściej znajdywanych w vintage shopach) i rzeczach od niszowych projektantów. Z ulubionych na pierwszym miejscu wymienia Nanushkę z Węgier. – Jestem pod wrażaniem sposobu, w jaki założycielka marki Sandra Sandor odmienia wyobrażenie o modzie na Węgrzech i poprzez

ubrania pokazuje, jak nowoczesne może być małe państwo w Europie Środkowej – zachwyca się Yanina i dodaje, że jest fanką mody skandynawskiej, proponowanej m.in. przez firmę Ganni, i francuskiej, najchętniej z metką Isabel Marant. Docenia też polskie inicjatywy, przede wszystkim torebki Zosi Chylak i bieliznę Le Petit Trou. – Wyciągnęły rodzimą branżę mody na zupełnie inny, międzynarodowy poziom – tłumaczy Trapachka. Podobnych cech szuka wśród influencerów, których podgląda w sieci. – Szanuję osoby, które mają coś więcej do przekazania niż cyferki na Instagramie – zapewnia. To dlatego tak bardzo docenia pochodzącą z Danii Pernille Teisbaek, redaktorkę i stylistkę, która oprócz tego, że świetnie się ubiera, prowadzi agencję zrzeszającą influencerów. Z kolei u Jeanne Damas, paryskiej it girl, podziwia to, że udało jej się nie tylko zgromadzić przeszło milion followersów, ale i od podstaw stworzyć najbardziej rozchwytywaną markę odzieżową. Międzynarodowe inspiracje Yanina przekłada także na swój styl życia. Nazwa jej profilu na Instagramie – diaryofdays – znaczy tyle co „pamiętnik dni”. Trapachka najchętniej uwiecznia chwile spędzone w licznych podróżach. Z każdej z nich przywozi pamiątki, zarówno te sentymentalne, jak i materialne. Z wyjazdu z do Rzymu wróciła nie tylko z pierścionkiem zaręczynowym, lecz także z czarną sukienką z odkrytymi plecami, do której ma wielki sentyment, z Budapesztu przywiozła wymarzoną czerwoną sukienkę od Nanushki, a w Berlinie nie potrafi przejść obojętnie obok econd-handów. Jej kolejny kierunek? Kopenhaga. Cel? Poznać bliżej duńskie wzornictwo.

48

YANINA TRAPACHKA INFLUENSERKA I BIZNESWOMAN DO TRENDÓW W MODZIE PODCHODZI Z MINIMALISTYCZNYM ZACIĘCIEM I BEZ ZBĘDNEJ SZTUCZNOŚCI

aktivist.pl


GUCCI

VERSACE

moda. trendy tekst: MICHAŁ KOSZEK Był początek lat 90., kiedy Gianni Versace szokował opinię publiczną. Niejeden raz inspirował się fetyszami BDSM, których estetykę przekładał na modę. Wystarczy wspomnieć jego pokaz na jesień i zimę 1992 r., zatytułowany „Miss S&M”. Modelki przemierzały wybieg ubrane w obroże, uprzęże i obcisłe topy sparowane z wieczorowymi sukniami. Prawie 30 lat później siostra kreatora, Donatella, wraca do nośnego tematu. W kolekcji męskiej włoskiego domu mody na jesień i zimę 2019 r. pojawiają się chociażby topy z nadrukami w uprząż, a w damskiej dominują skórzane biustonosze i gorsety. Versace to nie wyjątek, fetysz obecny jest w tegorocznych kolekcjach wielu innych marek. Gucci proponuje skórzane maski i chokery, Givenchy ubrania z lateksu, a Marine Serre jednoczęściowe kombinezony. Wyzywające ubrania tracą

NA KOSZULCE

GUCCI MARTINE SERRE LB

FETYSZ

dziś jednak dawne konotacje i przechodzą do mainstreamu, stając się jednym z obowiązujących trendów. Nie szokują tak jak kiedyś. Gdy Gianni Versace wypuszczał swoje kolekcje, jego stroje były silnym głosem w dyskusji na temat AIDS, jednego z poważniejszych wówczas światowych problemów. Były politycznym statementem. Co powiedzieć o następcach projektanta? W 2019 r. ubrania inspirowane BDSM wciąż są manifestem, tylko w innej sprawie – wolności, wyzwolenia i znaku zmieniających się czasów, gdzie wszystko jest mniej szokujące i bardziej dostępne. W popularnym sklepie internetowym Asos czarny skórzany harness wyprzedał się na pniu.

VERSACE

51

UBRANIA INSPIROWANE BDSM SĄ MANIFESTEM WOLNOŚCI, WYZWOLENIA I ZNAKIEM ZMIENIAJĄCYCH SIĘ CZASÓW. DZISIAJ WSZYSTKO MNIEJ SZOKUJE I JEST BARDZIEJ DOSTĘPNE.


moda.felieton

JESZCZE NIGDY MODA I RAPERZY NIE BYLI ZE SOBĄ TAK BLISKO.

tekst: MICHAŁ KOSZEK

RAP NA WYBIEGU Prada, Dolce & Gabbana, Alexander Wang, Tom Ford i inni. Gdy A$AP Rocky podbijał muzyczne rynki w 2013 r., promował się piosenką „Fashion Killa”, w której wymienia wszystkich najważniejszych projektantów mody. Na sukces nie musiał długo czekać, szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych muzyków na całym świecie. W ślad za tym przyszły duże kontrakty reklamowe i praca z markami odzieżowymi. Pretty Flacko nawiązał współpracę m.in. z Guessem, dla którego stworzył kolekcję inspirowaną latami 90., a w wyniku spotkania z projektantem JW Andersonem, powstały czapki i kurtki sygnowane nazwiskami obu panów. Całkiem niedawno A$AP trafił do wszystkich branżowych portali traktujących o modzie, gdy na jedno z wydarzeń założył na głowę babciną chustę Gucci i okulary przeciwsłoneczne. Przez wielu uważany jest za współczesną ikonę stylu, która zmienia wyobrażenie przede wszystkim o modzie męskiej – zaciera granice, lubi kontrowersje i przenosi wybiegowe trendy na ulicę. Jeszcze nigdy moda i raperzy nie byli ze sobą tak blisko. A$AP nie jest bowiem wyjątkiem. Kanye West pokazuje się na paryskich tygodniach mody, przyjaźni z projektantami i prowadzi własną markę. Yeezy zyskało popularność dzięki futurystycznym butom, choć w ofercie Westa są

także streetwearowe ubrania. Tyler, The Creator także założył swoją odzieżową firmę, którą prezentuje na pokazach mody. Debiutancki show jego Golf Wangu odbył się w Los Angeles, obecni byli na nim m.in. Kanye i Solange, a w filmowym lookbooku do jednej z ostatnich kolekcji występuje A$AP. Zresztą, jeśli mowa o wideo, nie sposób nie wspomnieć o wadze, którą raperzy przywiązują do teledyskowych kostiumów. Klipy coraz częściej opowiadają historie poprzez ubrania, a pracuje nad nimi sztab najzdolniejszych stylistów i projektantów. Teledysk Skepty do utworu „Pure Water”, wydany pod koniec zeszłego roku, stylizowała pochodząca z Nigerii Mowalola, absolwentka prestiżowej Central Saint Martins, wschodząca gwiazda londyńskiej sceny mody. W kurtce jej projektu pokazywał się niedawno nawet Drake. Z polskiego podwórka? W tym roku 20 lat istnienia świętowała odzieżowa linia Prosto, założona przez Sokoła. Przez dwie dekady na rynku firma zdążyła zmienić swój asortyment, proponując dzisiaj znacznie szerszą kolekcję niż bluzy z kapturem i T-shirty. Zresztą sam Sokół eksperymentuje z własnym wizerunkiem. Żeby się przekonać, wystarczy zobaczyć kostiumy do teledysku „Chcemy być wyżej”, w którym raper występuje w kolorowych ubraniach miksowanych z klasycznymi loafersami.

aktivist.pl

ZA CO KOCHAMY MANDLE? 52

Mandle albo Mandelki, to kompaktowe i funkcjonalne torebki od Marki Mandel, w których autorka stosuje niecodzienne rozwiązania, aby ułatwić życie nowoczesnym kobietom. Marka jest znana z zastosowania gumowych przyssawek mocujących telefon w środku Phone Purse. Teraz wprowadziła nowe, unikalne rozwiązanie w nieco większej torebce: Flap Bag – musicie to zobaczyć na żywo. Torebki Mandel to uniwersalne i super modne towarzyszki podróży małych i dużych. Na dodatek można je nosić na wiele sposobów. Trzymajcie się za portfele, bo to jest miłość od pierwszego wejrzenia!

www.mandel-store.com @mandel_store


podróże tekst: ALEKSANDRA KLONOWSKA-SZAŁEK, foto: MICHAŁ MROWIEC

KOLONIA MAZURSKA MIERKI

54

ODETCHNIJ OD MIASTA

Aleksandra Klonowska-Szałek opisuje najciekawsze agroturystyki i przedstawia ich gospodarzy odkrywając na nowo Warmię i Mazury. Oto miejsca, które jej zdaniem warto odwiedzić, by poczuć wakacyjną atmosferę i pooddychać leśnym powietrzem. aktivist.pl

55

Pierwsze, co robię, kiedy parkuję na polanie w lesie, to biorę głęboki wdech od razu po opuszczeniu auta. Nikt się nie zawiedzie – powietrze w Mierkach pachnie i smakuje jak wieki temu. Jestem tego pewna. Do Kolonii Mazurskiej Mierki prowadzi mnie długa leśna droga, pachnący sosnowy bór i ciekawość, czy miejsce, o którym tyle wiem z rozmów z Danką i relacji jej gości, okaże się dokładnie takie, jak je sobie wyobrażałam. Wiem całkiem sporo. Że Danka zbudowała swój drewniany dom na polanie w lesie pod Olsztynkiem. To nie są jakieś tam lasy, tylko Puszcza Napiwodzko-Ramucka, ponad 1500 metrów kwadratowych boru sosnowego z podziemną rzeką, ponad stoma jeziorkami leśnymi i jeziorem Pluszne. (…) Kolonia Mazurska Mierki to agroturystyka w środku lasu. Nie hotel, nie pensjonat – Danka podkreśla, że to jest po prostu agroturystyka i żeby się nie spodziewać nie wiadomo czego. Na wszelkie sposoby próbuje gości uprzedzić, że nie ma wanny z hydromasażem i klimatyzatorów. Nie

będzie śniadań do łóżka i room service. Będą po prostu polana w lesie, fajny dom z drewna, wielki kominek i kupa drzew wokół. W drewnianym domu jest pięć pokoi i coś w rodzaju salonu z kominkiem, który odgrywa rolę centrum zasilania ciepłem. To prosta, wiejska sytuacja: nie napalisz, nie ma ciepła. No, chyba że to bijące od gospodarzy i psa Puppy Kulki – zgodnie z imieniem wielkiej puchatej kuli napakowanej futrem i energią.(...) W Kolonii mieszkają też dwa konie, Arizona i Pompidou, choć nie ma tu typowej stajni. Jest raczej „slow” stajnia, w której może nastąpić pierwszy, ważny kontakt dorosłego z koniem. Będzie wtedy jazda wierzchem, spacery z koniem po lesie i coś w rodzaju terapii. Sama Danka jest zresztą hipoterapeutką i do swoich zwierząt ma specjalny stosunek. Pewnie dlatego nadal „uczy” swoje konie, a pomagają jej w tym nasi polscy zaklinacze. Nie do końca wiem, czy zaliczyć Kolonię Mazurską Mierki do Warmii czy do Mazur, i nie wiedzą tego sami gospodarze, bo jak mi tłumaczą, przebiega tu ostra granica między dwoma regionami. Można zrobić rozkrok i połową ciała być na Mazurach, a drugą połową cieszyć się urlopem na Warmii. Taki wypoczynek idealnie warmińsko-mazurski.

Pięć pokoi z szerokimi łóżkami 1200 metrów do jeziora Pluszne Miejsce psiolubne KOLONIA MAZURSKA MIERKI MIERKI 61B, 11-015 OLSZT YNEK


podróże

podróże

SIEDLISKO NIEDZIELA

historyk, miłośnik architektury i pasjonat tradycyjnego rzemiosła. Kusi, żeby zostać w tym salonie jeszcze dłużej, posłuchać o historii, zanurzyć się w czyjąś pasję. Jeszcze w Warszawie razem prowadzili Manufakturę Królewską w Łazienkach, która znalazła się na mapie miejsc chętnie odwiedzanych przez koronowane głowy w trakcie ich wizyt w Polsce. Część maszyn tkackich i materiałów z Manufaktury można teraz odnaleźć w Siedlisku Niedziela. Swoje miejsce znalazły w Kreatywnej Stodole i jest to swego rodzaju żywe muzeum. Wszystkiego można dotknąć, można też posłuchać opowieści związanych z tkactwem. − Wpadają czasem grupy dziewczyn, bywa, że chwytają za te małe krosna z ciekawością, a dalej to już idzie. - Dzidka się uśmiecha, a ja myślę, że takie miejsca lubię najbardziej. Wyjadę stąd nie tylko z opowieścią o siedlisku i gospodarzach, lecz także z nowym doświadczeniem, może nawet umiejętnością.

Wśród pól i łąk pod Mrągowem udało się stworzyć niezwykłe miejsce bez pretensji. Stare siedlisko spogląda ze wzgórza na jezioro, a jego gospodarze mają do opowiedzenia ważne historie z poprzedniego życia. Artystyczna Stodoła w Siedlisku Niedziela to pamiątka po Manufakturze Królewskiej w Łazienkach. Warto tu przyjechać po spokój i inspirację. Trzeba przyznać, że Dzidka Przetacka, wymyślając nazwę siedliska, trafiła w dziesiątkę. „Siedlisko Niedziela” brzmi świetnie Zwierzaki po uzgodnieniu marketingowo, niesie ze sobą obietz gospodarzami nicę, ale tak naprawdę etymologia 12 miejsc noclegowych nazwy jest zupełnie inna. Zyndaki w pięciu pokojach to dawna wieś Sonntag (niem. 10 minut piechotą do jeziora niedziela) i gospodarze siedliska z tej historycznej już nazwy zrobili dobry SIEDLISKO NIEDZIEL A użytek. − Tak naprawdę szukaliśmy ZYNDAKI 53, 11-731 SORKWIT Y domu w Kazimierzu Dolnym - mówi Dzidka. − Miał być piękny, z duszą, w jednym z najbardziej artystycznych zakątków Polski. Ale Kazimierz Dolny nie wygląda latem jak Kornwalia. Nie sypie w nim zimą taki śnieg jak w Zyndakach. No i nie mogliśmy znaleźć tam takiego sadu jak w Zyndakach, ze starymi jabłoniami i milionem mirabelek. Padło więc na Zyndaki i stare gospodarstwo rolne na wzgórzu. Jest niedziela, po sezonie, a ja po prostu dzwonię do Dzidki, stojąc już pod drewnianą bramą siedliska. Mówię, że jestem na miejscu i chętnie wpadłabym przybić piątkę. W jej głosie słyszę lekkie zmieszanie, bo wprawdzie dopiero umyła włosy, ale: „Oczywiście, wpadaj! U nas na wsi nie trzeba się zapowiadać”. Siedlisko składa się z trzech budynków: domu gospodarzy, domu gościnnego z apartamentami i wspólną kuchnią oraz stodoły. Dom dla gości to kilka apartamentów, wspólna kuchnia z jadalnią i wyjście do obiecująco zaaranżowanej przestrzeni na zewnątrz. Widok na pola, stół, piec do pizzy - takie rzeczy sprawiają, że chce się zorganizować przyjęcie w ogrodzie, takie z włoskich filmów, kiedy temperatura wieczorami pozwala nosić koszulkę na ramiączkach. Dom gospodarzy, do którego miałam szczęście zostać zaproszona, jest tak pełen książek, że amatorom liter głowa wiruje od namiaru tytułów. Mnie wiruje i czuję, że mogłabym na pogadankach o ciekawych lekturach spędzić z Dzidką nie tylko niedzielę, lecz także cały tydzień. Zwłaszcza że Darek, pan tego domu, to archeolog,

57

aktivist.pl

Chodziło o rodzinne domki z widokiem na czyste jezioro i realizację marzeń o idealnych wakacjach. Dlatego gospodarze Widokowa łączą niezwykłą gościnność z pasją do goszczenia i sportu. To jedno z tych miejsc noclegowych, w których w ogóle nie chodzi o spanie. Pomysł na sportowe wakacje z widokiem na jezioro. Trzy ciepłe domki z bala wyglądają tak, jakby to były norweskie hytte gdzieś pod Bergen, przy wjeździe na fiordy, a nie mazurskie Pasterzewo w gminie Reszel. I to nie jest koniec porównań z Norwegią, bo można sobie tu, jak tam, wyłowić z jeziora okonia albo szczupaka i go w domku przyrządzić albo uwędzić - na miejscu jest bowiem wędzarnia. Monika i Krzysiek to ludzie ze Śląska. Swoją przeprowadzkę nad czyste jeziora w okolice Kętrzyna zorganizowali z przytupem. W Widokowie oprócz skandynawskich domków postawili jeszcze saunę, a potem wyposażyli swoich gości w rowery MTB, deski SUP, a na wieczór – w profesjonalny teleskop do obserwacji nieba. Do kolacji potrafią dołożyć butelkę wina i w ogóle w oczach swoich zdumionych gości

foto: archiwum gospodarzy

WIDOKOWO

Trzy domki z widokiem na jezioro Miejsce przyjazne rodzinom Blisko lasu WIDOKOWO PASTERZEWO 1511-440 RESZEL

mogliby służyć za wzorzec gościnności i stanąć w tej roli w Sèvres pod Paryżem. W połowie swojego pierwszego sezonu wakacyjnego uznali, że w Widokowie przydałby się niewielki sklepik, w którym goście zaopatrywaliby się w lokalne produkty na śniadania. Za myślą poszedł czyn i sklepik z produktami slow food załatwia kwestię posiłków. Można się w nim do samego wyjazdu, metodą „na zeszyt”, zaopatrzyć w miody, wędliny, wędzone ryby i pieczywo. A tego, że w Widokowie będzie się chciało uzupełniać kalorie, jestem pewna. Okolica sprzyja przejażdżkom rowerowym, pełno tu lasów i tajemnic do odkrycia. [Skróty pochodzą od redakcji]

FRAGMENTY POCHODZĄ Z KSIĄŻKI „ODETCHNIJ OD MIASTA. WARMIA I MAZURY”. WYD. BUCHMANN


KONIEC WYMÓWEK

WSZYSCY LUBIĄ NIESPODZIANKI,

CZYLI WYSTARCZY JEDEN DOBRY POWÓD DO SPOTKANIA

BURN ENERGY LUBI JE ROBIĆ

„Sprzątam mieszkanie”, „Muszę w końcu złożyć tę nową szafkę”, „W robocie zafundowali nam weekend w pracy”, „Wpada do mnie wiatr”…

58

59

NAJNOWSZY MIX BURN ENERGY SOUR TWIST

Piątek, godzina 18.15. Po całym tygodniu pracy docierasz właśnie do domu. Korki, tłok w metrze, zakupy, pies z utęsknieniem czekający na spacer. Nie marzysz o niczym innym, tylko o położeniu się na kanapie i odpaleniu ulubionego serialu. Godziny przed ekranem płyną, a przecież życie toczy się dalej. Dowodem na to są choćby wiadomości z pytaniami „Co robisz w weekend?”, które odbierasz już od dobrych dwóch dni. Z wymówkami idzie nam jak z płatka. Każdy tydzień przynosi kolejne preteksty, które w obliczu lenistwa i zmęczenia potrafią skutecznie unicestwić fantastyczny wieczór w gronie znajomych. Przyczyniają się tym samym do tego, że kolejny weekend z rzędu spędzimy samotnie, grając w grę lub oglądając seriale. Tymczasem najlepsze, co może spotkać nas w tygodniu, to właśnie chwile spędzone z przyjaciółmi! Czas, który pozwoli na żarty, refleksje czy głębokie dyskusje, może sprawić, że kolejnego weekendu nie

spędzimy już solo! Stąd nowa kampania „Tysiące powodów do spotkań”, w której Maciej Zakościelny pokazuje, że w kontrze do absurdalnych czasem wymówek wystarczy choćby jeden dobry pretekst do spędzenia czasu z przyjaciółmi – a można przecież znaleźć ich tysiące. Jednym z nich jest nowatorska gra „Czysta przyjaźń” dostępna na Messengerze. Dzięki serii zabawnych, przewrotnych, a czasami nieco uszczypliwych pytań potrafi sprawić, że wspólne organizowanie wolnego czasu nabierze całkiem nowego i oryginalnego wymiaru. Masz bliską osobę, która kilka miesięcy temu zapadła w towarzyski sen zimowy? Pora ją wybudzić!

Odkryj orzeźwienie na nowo z marką BURN Energy, która już niedługo zaprezentuje swój najnowszy mix! Zamknij oczy, odpręż się i wyobraź sobie pierwsze, naprawdę ciepłe, wiosenne dni. Poczuj, jak robi się coraz cieplej, goręcej. Na koniec pomyśl o najlepszej, najbardziej orzeźwiającej i energetycznej odpowiedzi na tę upalną aurę. Taka będzie nowa odsłona BURN Energy, która w Twojej dłoni wyląduje już niedługo.

COMING SOON GRY „CZYSTA PRZYJAŹŃ” szukaj na Facebooku!

aktivist.pl


KONIEC WYMÓWEK

WSZYSCY LUBIĄ NIESPODZIANKI,

CZYLI WYSTARCZY JEDEN DOBRY POWÓD DO SPOTKANIA

BURN ENERGY LUBI JE ROBIĆ

„Sprzątam mieszkanie”, „Muszę w końcu złożyć tę nową szafkę”, „W robocie zafundowali nam weekend w pracy”, „Wpada do mnie wiatr”… Piątek, godzina 18.15. Po całym tygodniu pracy docierasz właśnie do domu. Korki, tłok w metrze, zakupy, pies z utęsknieniem czekający na spacer. Nie marzysz o niczym innym, tylko o położeniu się na kanapie i odpaleniu ulubionego serialu. Godziny przed ekranem płyną, a przecież życie toczy się dalej. Dowodem na to są choćby wiadomości z pytaniami „Co robisz w weekend?”, które odbierasz już od dobrych dwóch dni. Z wymówkami idzie nam jak z płatka. Każdy tydzień przynosi kolejne preteksty, które w obliczu lenistwa i zmęczenia potrafią skutecznie unicestwić fantastyczny wieczór w gronie znajomych. Przyczyniają się tym samym do tego, że kolejny weekend z rzędu spędzimy samotnie grając w grę lub oglądając seriale. Tymczasem najlepsze, co może spotkać nas w tygodniu, to właśnie chwile spędzone z przyjaciółmi! Czas, który pozwoli na żarty, refleksje czy głębokie dyskusje, może sprawić, że kolejnego weekendu nie spędzimy już solo! Stąd nowa kampania marki Wyborowa „Tysiące powodów do spotkań”, która w kontrze do absurdalnych czasem wymówek wraz z Maciejem Zakościelnym pokazuje, że wystarczy choćby jeden dobry pretekst do spędzenia czasu z przyjaciółmi – a można przecież znaleźć ich tysiące. Jednym z nich może być nowatorska gra „Czysta przyjaźń” by Wyborowa, dostępna na Messengerze. Dzięki serii zabawnych, przewrotnych, a czasami nieco uszczypliwych pytań potrafi sprawić, że wspólne organizowanie wolnego czasu nabierze całkiem nowego i oryginalnego wymiaru. Zresztą sprawdźcie sami klikając na poniższy kod. Masz bliską osobę, która kilka miesięcy temu zapadła w towarzyski sen zimowy? Pora wybudzić ją razem z marką Wyborowa!

Włącz Messenger, kliknij swoją profilówkę, a potem jeszcze raz, wybierz opcję „skanuj kod”, naciśnij ekran i zagraj w grę „CZYSTA PRZYJAŹŃ!”.

aktivist.pl

58

59

NAJNOWSZY MIX BURN ENERGY SOUR TWIST

Odkryj orzeźwienie na nowo z marką BURN Energy, która już niedługo zaprezentuje swój najnowszy mix! Zamknij oczy, odpręż się i wyobraź sobie pierwsze, naprawdę ciepłe, wiosenne dni. Poczuj, jak robi się coraz cieplej, goręcej. Na koniec pomyśl o najlepszej, najbardziej orzeźwiającej i energetycznej odpowiedzi na tę upalną aurę. Taka będzie nowa odsłona BURN Energy, która w Twojej dłoni wyląduje już niedługo.

COMING SOON


felieton

TEGO JUŻ NIE ODZOBACZYSZ #7

WALDEN W maju 1845 r. liczący wówczas 28 lat Henry David Thoreau opuszcza rodzinne Concord w stanie Massachusetts i podejmuje eksperyment prostego życia w lesie, z dala od miasta, ludzi, cywilizacji i jej wygód. Na ziemi położonej nad stawem Walden buduje dla siebie drewnianą chatę, gdzie żyje przez następne dwa lata. Swoje doświadczenia opisuje w wydanej w 1854 r. książce „Walden, czyli życie w lesie”. Za życia Thoreau książka była traktowana jak ekscentryczna ciekawostka, chwalona głównie ze względu na pełne poetyckiej siły opisy natury. Dziś „Walden…” to ikona amerykańskiej prozy, a gest oddzielenia się Thoreau od społeczeństwa funkcjonuje jako jeden z kluczowych symboli amerykańskiej religii politycznej. Jak każdy symbol tej rangi także ten ma głęboko ambiwalentny charakter, podatny jest na zawłaszczenia zarówno z lewej, jak i prawej strony. Wolnościowa prawica dostrzeże w prozie Thoreau apologię indywidualizmu, polegania na sobie samym, wierności własnemu sumieniu i tradycyjnie rozumianej wolności negatywnej (od, nie do). Ekologiczna lewica z kolei zwróci uwagę na wizję życia poza rynkiem i procesami akumulacji kapitału, odrzucenie cywilizacji konsumpcyjnej, utopijną wizję człowieka pogodzonego z naturą, nietraktującego jej wyłącznie jako zasobu do eksploatacji. Na swój sztandar Thoreau mogą wziąć zarówno szykujący się na postapokaliptycznego „Mad Maksa”, gromadzący broń i żywność w puszkach preppersi, jak i hipisi ciągle żyjący marzeniami o wiecznym lecie miłości. Jak możemy przyswoić sobie idiosynkrazje Thoreau, wyrosłe na gruncie postpurytańskiej kultury Nowej Anglii? Być może pośrednikiem między chatą nad Walden, a współczesną Polską może być inteligent ery PRL ze swoimi dylematami – zwłaszcza w formie, jaką uchwyciło kino moralnego niepokoju. Thoreau opuszczający społeczeństwo na rzecz ideału prostego, moralnego życia i odmawiający udziału w strukturalnym złu, jakie społeczeńst-

wo podtrzymuje, przypomina pod pewnymi względami bohaterów polskiego kina lat 70. – szukających dla siebie wewnętrznych przestrzeni, które w głęboko zepsutej rzeczywistości Polski późnego Gierka pozwolą im zachować pewną podstawową wewnętrzną godność i żyć w zgodzie z samymi sobą. Kino polskie lat 70., nie tylko to należące do ściśle rozumianego nurtu kina moralnego niepokoju, pełne jest obrazów bohaterów poszukujących takiej wewnętrznej przestrzeni spokoju, która okazuje się ostatnim miejscem ucieczki w rzeczywistości, gdzie fizyczna separacja – inaczej niż w Nowej Anglii lat 40. XIX w. – nie jest możliwa. Wewnętrznej przestrzeni, gdzie można się schronić po utracie kraju, szukają proletariusz Antoni Gralak ze „Spokoju” Krzysztofa Kieślowskiego i intelektualista Franciszek Retman z „Iluminacji” Krzysztofa Zanussiego. Redaktor Winkel, pełen wątpliwości i rozterek, złamany i zdemoralizowany, lecz walczący o zachowanie prawa do wewnętrznej ucieczki inteligent z kina lat 70., daje się ponieść wiatrowi historii, entuzjazmowi masowej rewolucji moralnej. Thoreau też w końcu wraca do miasta, eksperyment życia w lesie uznaje za zakończony i zrealizowany. By przetrwać w informacyjnie przeciążonym, wzywającym nieustannie do bycia przedsiębiorcą samego siebie świecie trzeba szukać swoich wewnętrznych Walden. By świat się zmienił, trzeba umieć wrócić z nich na agorę.

JAKUB MAJMUREK Fragment tekstu, który ukaże się w programie do spektaklu „KINO MORALNEGO NIEPOKOJU” w reżyserii MICHAŁA BORCZUCHA PREMIERA SPEK TAKLU: 25 KWIETNIA 2019 R. W NOWYM TEATRZE

aktivist.pl

60

61


PRZY WSPÓLNYM

STOLE

Coraz chętniej spędzamy czas oddając się kulinarnym przyjemnościom wspólnie z najbliższymi. Próbujemy nowych smaków, poznajemy lepiej nasze gastronomiczne upodobania, a przy okazji i siebie nawzajem.

14-15 czerwca I warszawa

Spokojne popołudnia, leniwe weekendy, imprezowe wieczory. Coraz częściej spotykamy się z przyjaciółmi przy jednym stole – wypady do restauracji w gronie najbliższych znajomych to świetna okazja nie tylko do tego, by napełnić brzuchy smakowitościami, ale przede wszystkim czas dla nas, by cieszyć się chwilą i sobą nawzajem.

CENTRUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ ZAMEK UJAZDOWSKI

62

Okazją do spędzenia wspólnego czasu w najlepszym towarzystwie będzie wyjątkowy festiwal kulinarny, sponsorowany przez markę Martini, który odbędzie się w dniach 7-9 czerwca w nowych przestrzeniach Elektrowni Powiśle w Warszawie. W imprezie weźmie udział ok 20 restauracji z Polski i z Włoch, a poza ofertą gastronomiczną czekać będzie mnóstwo instagramowych i chilloutowych atrakcji. Serwowanym potrawom towarzyszyć będzie idealny partner popołudniowych spotkań – nowe Martini Fiero. Tym co wyróżnia Martini Fiero jest dodatek czerwonej pomarańczy. Najlepiej smakuje podany jako koktajl Martini Fiero & Tonic, kiedy nuty pomarańczy i mandarynki oraz delikatna gorycz piołunu łączą się z bąbelkami toniku, idealnie zaostrzając apetyt.

WAGLEWSKI FISZ EMADE PAWEŁ DOMAGAŁA LAO CHE I DARIA ZAWIAŁOW SMOLIK // KEV FOX ŁĄKI ŁAN I EABS MERY SPOLSKY I INNI

Aperitivo Time Food Festival

7-9 czerwca Elektrownia Powiśle, Warszawa wejście od ulicy Zajęczej Sponsorem wydarzenia jest dystrybutor marki

aktivist.pl

BILETY NA: COJESTGRANE24FESTIVAL.PL


zero waste

eko trendy

BAMBUSOWY SPORK

DEZO W TUBIE

Bambusowy spork, czyli łyżkowidelec, jest idealny na wakacyjne wycieczki jako alternatywa dla plastikowych sztućców. Ręcznie wykonany z jednego kawałka bambusa, lekki i wytrzymały. (thebasicmarket.com)

Dezodorant Ben & Anna nie zawiera żadnych chemicznych dodatków, dzięki zawartości sody oczyszczonej i masła shea ma wygodną, średnio twardą konsystencję. Co ważne, opakowany jest w biodegradowalną tubę z recyklingowanego papieru.

WOSKOWIJKI ABEEGO

Przyjazna środowisku, naturalna alternatywa dla folii spożywczej. Organiczna bawełna konopna pokryta naturalnym woskiem pszczelim, żywicą drzewną oraz olejkiem jojoba. Biodegradowalna, oddychająca i można jej używać wielokrotnie.

ZESTAW DO MYCIA ZĘBÓW GEORGANICS

64 Naturalna, wegańska pasta z aktywnym węglem (silnie wybiela i czyści zęby, nadaje paście oryginalny słodko-ostry aromat) oraz olejkami eterycznymi mięty pieprzowej i kopru włoskiego. Do tego szczoteczka wykonana z biodegradowalnego bambusa oraz nić dentystyczna z jedwabiu ahimsa, wosku Candelilla i olejku eterycznego z kardamonu w dozowniku wielokrotnego użytku ze szkła i aluminium.

FILTR KURO-BO

SZAMPON W KOSTCE

Filtr do wody KURO-BO Activated Charcoal Sticks jest całkowicie naturalny, w 100% bezpieczny i nadający się do recyklingu. Aktywowany węgiel drzewny wyciąga z wody toksyny (m.in. metale ciężkie), jednocześnie uwalniając minerały i równoważąc pH. Po trzech miesiącach codziennego użytku można go wykorzystać jako organiczny oczyszczacz powietrza czy pochłaniacz zapachów w lodówce. (thebasicmarket.com)

Rodzinna mydlarnia 4 Szpaki wychodzi naprzeciw zerowaste’owym potrzebom swoich klientów i proponuje rozwiązanie, które pozwoli uniknąć wykorzystywania kolejnych plastikowych butelek. Szampon w kostce został przygotowany na bazie roślinnych składników. Podczas jego użycia powstaje obfita, gęsta piana o cytrusowym zapachu, która doskonale oczyszcza i pielęgnuje włosy.

aktivist.pl

65


sztuka

sztuka

tekst: SYLWIA KAWALEROWICZ

Estetyczny

MARGINES

66

67

R A C H W A L I K

Lubi domorosłe wyroby. Łabędzie z opon, muchomorki z miednicy. Czasami pozuje z jakimś na głowie. Uważa, że obiekty te są bardzo urokliwe. I wcale nie powstają z niedoboru, jak się często myśli, lecz nadmiaru. – Człowiek musiał jakoś poradzić sobie z masą niepotrzebnych przedmiotów, zamieniając je w ozdoby. Jest w nich też coś psychodelicznego, pstrokate kolory ulokowane w absurdalnej scenerii. Poza tym kiedy w polskiej sztuce wszyscy mają kij w zadkach i dominują syntetyczne maziaje, za którymi nic nie stoi, ciekawym zabiegiem wydało mi się sięgnięcie po motywy zepchnięte na estetyczny margines. Pomimo swoich prostych form te elementy stanowią również malarskie wyzwanie od strony technicznej – tłumaczy Marek i dodaje, że coraz więcej fajnych dzieł anonimowych twórców możemy podziwiać w sieci, na instagramach Olgi Drendy, Macka Cholewy, Andrzeja Tobisa czy Kratkach Furtkach Płotkach. Krytycy, opisując jego prace, chętnie sięgają po takie określenia, jak: psychodeliczne, surrealistyczne, oniryczne. On sam śmieje się, że nigdy nie spotykał się z negatywnymi czy specjalnie dziwacznymi opiniami na temat swoich prac, pomijając nieustanne prośby o podanie numeru swojego dostawcy

M A R E K

Marek Rachwalik ma twarz modela, ciało osiłka, maluje, jakby solidnie ćpał. Spod jego pędzla wychodzą organiczne wygibasy i psychodeliczne pejzaże zamieszkałe przez flamingi z opon.

SILNIK DO KOMARKA PRZEROBIONY POLSKIM SPOSOBEM NA GAZOWĄ GLEBOGRYZARKĘ olej na desce, 2013

aktivist.pl


sztuka

sztuka

68

69 LOGO I MASKOTKI WIEJSKIEJ KAPELKI NUMETALOWEJ Z MŁODĄ DZIEWCZYNĄ NA WOKALU olej na płótnie, 2017 LOGO ORAZ WĄSAT Y LIDER KULTOWEGO, DEATHMETALOWEGO ZESPOŁU REAK T YWOWANEGO PO 20 L ATACH olej na płótnie, 2017

narkotyków. – Kilka osób zasygnalizowało mi na instagramie, że moje starsze prace wzbudziły w nich trypofobię. Poza tym negatywne opinie raczej do mnie nie dochodzą. Ludzie pewnie boją się mnie hejtować, czemu oczywiście się nie dziwię, owszem, jestem bardzo wrażliwy, ale za to kurewsko silny fizycznie. Oprócz tego staram się być dla siebie samego najsurowszym sędzią. Cieszy oczywiście pozytywny odbiór, motywują opinie ludzi, którym ten rodzaj malarstwa przypada do gustu. Najbardziej jednak raduje działanie w zgodzie z własną intuicją – przyznaje Rachwalik.

MUZYK SESYJNY SIDE PROJEK TU DEATHOWEGO, NALEŻĄCEGO DO GOŚCI Z KAPELEK GRINDOWYCH olej na płótnie, 2018

aktivist.pl


sztuka

sztuka MALARSTWO RACHWALIKA JEST RADOSNE I LEKKO PRZEŚMIEWCZE, INSPIROWANE ZAMIŁOWANIEM DO DOMOROSŁYCH WYROBÓW, PRZYRODĄ I MUZYKĄ DEATHMETALOWĄ.

70

71

ROBOT RABUŚ (MA W OCZACH LICZNIK ZNAKÓW T YPOGRAFICZNYCH), DETAL akryl i olej na płótnie, 2016

Choć jego obrazy wyglądają jak grafika komputerowa, on sam komputera używa mało i tak naprawdę szkicuje ołówkiem i maluje pędzlem. – W malowaniu lubię dążyć do ukazania maksymalnej przestrzeni. Wyrażam to w konstrukcji perspektywy i ukazywaniu istotnej dla mnie gry cienia i światła. Aby ją uzyskać, trzeba trochę nad obrazem posiedzieć, sporządzić dokładny szkic, co nie byłoby możliwe, gdybym na płótno rzucił się od razu z pędzelkiem, najpierw robię więc rysunek ołówkiem, gdyż błędy, które poprawiam nieustannie, pojawiają się często – zaznacza. Czasami sam staje się bohaterem swoich prac. Pozuje w maskach, preżąc muskuły w przydomowych ogródkach. – Jestem niespełnionym perkusistą, gdybym grał w zespole, to na stronach zinów prezentowałbym się bardzo podobnie, mam perkusję i czasem, z „nierównym” efektem, stukam jakieś prymitywne blackowo-punkowe partie. Moje autofotografie powstają również z chęci pokazania światu, jaki jestem fajny, zabawny i wyluzowany. Nie będę tu ściemniał, jak większość

gwiazd Instagrama, że w publikowaniu własnego wizerunku chodzi mi o wielką sztukę, fotki zapowiedzi zaczęły powstawać po to, aby zwabić jak największą liczbę dziewek do łożnicy. Czy mi się to udaje? Nie. Ale lubię je robić – śmieje się. Chociaż jego obrazy często wyglądają, jakby malował je pod wpływem substancji psychoaktywnych, Rachwalik zapewnia, że nigdy nie malował po narkotykach: – Dwa razy w życiu paliłem marihuanę i było to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć, jakie mnie spotkały. Unikam stanów odmiennej świadomości. Od lat nie piję alkoholu. Zdecydowanie wolę naturalne endorfiny po intensywnym wyładowaniu fizycznym.

OPRYSK POL A olej na płótnie, 2011

aktivist.pl


felieton polską reprezentację. Artysta deklaruje, że interesuje go geografia kulturalna. To oznacza, że jeżdżąc po świecie bada peryferia, takie jak Nigeria, Madagaskar, czy Polska. Tak jak producent muzyczny przesuwa suwakami na konsolecie, tak on miesza i łączy estetyki, przeplata znaczenia, syntetyzuje folklor – co zresztą mówi nam tytuł jego wystawy.

tekst: ALEK HUDZIK

SIMON

CSW

„Syntetyczny folklor” zaczyna się od debiutanckiej i chyba najsłynniejszej pracy w dorobku Simona. W 2003 r. artysta zaprogramował grę „Carpet Invaders”. Gracz strzelał do dwuwymiarowych rozpikselowanych statków, scenografią jatki był perski dywan. Data powstania pracy wydaje się nieprzypadkowa, bo choć islamofobii zajęło jeszcze kilka lat, żeby dotrzeć do Polski, to artysta najwyraźniej wyczuwał co może nastąpić.

72

Gdybym miał wskazać palcem jednego naukowca, który dorobił się statusu celebryty to byłby nim bez wątpienia Yuval Harari. Autor „Sapiens” i „Homo Deus” opisując losy człowieka od zarania do niewiadomej jeszcze przyszłości zaskarbił sobie sympatię milionów ludzi ciekawych odpowiedzi na podstawowe pytania. Można się z Hararim spierać, można mu zarzucać, że człowieka widzi jak bezwolną maskotkę w rękach ewolucji, która jak niegdyś niemiłosierny bóg rzuca nami, gdzie zechce. Nie da się izraelskiemu badaczowi odebrać jednak tego, że swoje opowieści sprzedaje w sposób wybitnie atrakcyjny.

Przykładem niech będzie najnowsza książka „21 lekcji na XXI wiek”. Trzysta siedemdziesiąt stron, na których historyk zmieścił kilkadziesiąt esejów, o rzeczach zarówno ważnych jak i takich, o których po prostu wypada mieć swoje zadanie. Jest zatem post prawda, starcie cywilizacji, bóg. Są problemy pierwszego świata. Każdy rozdział to lektura na mniej więcej dwadzieścia minut. I można odnieść wrażenie, że właśnie tyle wystarczy żeby wyrobić sobie pogląd na dowolny temat. Jak w Netfliksowej serii „Wyjaśniamy”, gdzie w kilkanaście minut syntezuje się wiedzę o bitcoinach, czy różnicy płci, albo jak na wystawie Janka Simona w warszawskim CSW. Termin „doctertainment”, jeszcze nie dorobił się polskiego tłumaczenia, ale na pewno ma już

CENTRUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ ZAMEK UJAZDOWSKI TO DZIAŁAJĄCA OD PONAD 30 LAT STOŁECZNA INSTYTUCJA KULTURY. WYSTAWĘ JANKA SIMONA MOŻNA OGLĄDAĆ DO 19.05

aktivist.pl

73

Podróżując po Afryce Simon odkrywa zjawisko jakim jest Nollywood, czyli nigeryjski przemysł filmowy, będący drugą największą po Bollywood kopią amerykańskiej fabryki filmów. Artysta nie ogranicza się jednak jedynie do prostej obserwacji zjawiska. Nawiązuje kontakt z lokalnymi producentami i prosi by znając tylko scenariusz, przepisali na nowo kanoniczny dla polskiego kina film „Popiół i diament”. Co z tego wynika? Wielkie i cudowne nieporozumienie. Odwiedza więc Simon Afrykę, odwiedza Chiny, a zwiedzając świat zahacza też o Polskę. Po co? Żeby napisać jej alternatywną historię i chociaż nie jest to opowieść tak widowiskowa jak „Rzeczpospolita zwycięska” Ziemowita Szczerka, to świat Simona zainteresuje szczególnie miłośników technologii. Dla artysty rewolucjonistą na równi z Solidarnością jest Mieczysław Wilczek, partyjny działacz PRL, który jeszcze przed przełomowym 1989 r. sprowadzał do Polski nowoczesność pod postacią pierwszych komputerów. Prezentując kompletnie zapomnianą postać artysta wyciąga stare gazety i pierwsze komputery, a razem z nimi kuszącą i znów modną estetyką schyłku lat 80. Tak jak w dokumentach Netlfliksa, tak w sztuce Simona nie wystarczy, żeby było mądrze musi być też ciekawie. Ale po odnotowaniu tych wszystkich ciekawostek, anegdot i fun-factów pozostajemy z nieodpartym przekonaniem, że jest w tym, co przekazuje Simon konkretna lekcja. Choćby ta najprostsza, że tak jak Nigeria, czy Madagaskar, my też jesteśmy światowym peryferium i nie bardzo jest się tu czego wstydzić.


film

film

KONIEC SŁODKO-GORZKI „SŁODKI KONIEC DNIA” REŻ. JACEK BORCUCH

74

FILM

75

Krystyna Janda to nasze dobro narodowe. Jurorzy z Sundance nie muszą nas o tym przekonywać. Ale nagroda, którą aktorka zdobyła na najbardziej znanym festiwalu kina niezależnego, być może sprawi, że świetny „Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha obejrzą widzowie na całym świecie. Nowe dzieło reżysera „Nieulotnych” twórczo nawiązuje do „La dolce vita” Federica Felliniego. Główna bohaterka Maria Linde (Janda) ma właściwie wszystko, czego całe życie pragnęła. Pisze, czyta, wciąż zafascynowana pięknem włoskiej przyrody. Ma czas na zabawy z wnuczkami, głębokie dyskusje z dorosłą córką (Kasia Smutniak) i słowne szarady z mężem. Ale mimo sławy i uporządkowanego życia nadal poszukuje, nie daje usnąć duszy i ciału. Podobnie jak Marcello w filmie włoskiego mistrza Maria wciąż podważa zastany porządek i otwarcie przeciwstawia się krępującym konwenansom. Kobieta mieszka jednak w małej, dość zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy się znają i żyją zgodnie z tradycją i religijnymi nakazami. Ekscesy starszej pani, choćby nie

wiadomo jak była znana i poważana w świecie, nie są tu szczególnie mile widziane. „Słodki koniec dnia” składa się z miliona cząsteczek, drobnych niczym elektrony momentów, które układają się w piękny, choć nieuładzony obraz współczesności, odzwierciedlenie naszych lęków i małych wielkich dramatów. Borcuchowi udało się jak w soczewce skupić różne problemy. Z wyczuciem mówi o lęku przed starością i postrzeganiu kobiecości, a także o doświadczeniu emigracji i stosunku do „obcego”. Kiedy na ekranie pojawia się Janda – a znika rzadko – aktorka porywa widza wybuchową energią i temperamentem. Równie umiejętnie buduje sceny zarówno pełne ekspresji, jak i wyciszone. Do tego zjawiskowo wygląda w porsche dobranym pod kolor paznokci! „Słodki koniec dnia” to polski film z bardzo europejską duszą, kontynuator najpiękniejszych tradycji kina Starego Kontynentu w duchu Felliniego czy Sorrentina. [Magdalena Maksimiuk]

OBSADA: KRYSTYNA JANDA, KASIA SMUTNIAK, ANTONIO CATANIA, LORENZO DE MOOR POLSKA 2019, 92 MIN, NEXT FILM, 10 MAJA

aktivist.pl


film

film

OKRUCIEŃSTWA NIE DO PRZYJĘCIA „PODŁY, OKRUTNY, ZŁY” REŻ. JOE BERLINGER

76

77

POCZUĆ UDRĘKĘ I MOZÓŁ „PEWNEGO DNIA” REŻ. ZSÓFIA SZILÁGYI

Ted Bundy – jeden z najbardziej okrutnych, ale i tajemniczych seryjnych morderców w historii. Jego krótkie życie wciąż budzi zainteresowanie mediów i rozpala wyobraźnię wielbicieli sensacji. Amerykanin przyznał się do ok. 30 brutalnych zabójstw, chociaż obecnie szacuje się, że ofiar mogło być nawet 100. Do dziś wiele kwestii z biografii zbrodniarza pozostaje niewyjaśnionych, a poszczególne wersje wydarzeń się wykluczają. Nic więc dziwnego, że tą krwawą opowieścią zainteresowało się kino. Co ciekawe, za kamerą stanął ceniony dokumentalista Joe Berlinger, a w główną rolę wcielił się usiłujący zerwać z wizerunkiem grzecznego chłopca Zac Efron. Twórcy opowiadają tę kontrowersyjną historię z perspektywy osób znających Bundy’ego, zanim ten przeobraził się w potwora. Ukazują drogę, jaką musiał przebyć pilny, łatwo nawiązujący kontakty student, by w 1989 r. trafić na krzesło elektryczne. Reżyser ciekawie rozwija wątek tajemnicy spowijającej poszczególne wypadki z życia mordercy. Jak to możliwe, że przez

wiele lat nikt, łącznie z najbliższymi, nie domyślał się, że pod łagodną powierzchownością kryje się bestia? Sposób prowadzenia narracji i przedstawienia kolejnych bohaterów mających wpływ na losy mordercy utrudnia widzowi ocenę, ale pozwala mu samodzielnie wyciągnąć wnioski. Nie zapominajmy jednak o jednym – „Podły, okrutny, zły” to kino popularne, które przede wszystkim ma się podobać i szokować. Berlinger nie aspiruje do roli drugiego Davida Finchera i jego dzieło z pewnością nie dorównuje takim klasykom jak „Siedem” czy „Zodiak”. Mimo to niezaprzeczalna charyzma Efrona, a także genialny drugi plan sprawiają, że „Podłego, okrutnego, złego” ogląda się z ciekawością, a w drugiej połowie, kiedy atmosfera się zagęszcza – z niejaką ekscytacją. To właśnie wtedy Berlinger przypomina sobie o swoich dokumentalnych korzeniach, a „Podły…” zyskuje siłę, dzięki której zapadnie wam w pamięci. [Magdalena Maksimiuk]

OBSADA: ZAC EFRON, LILY COLLINS, JOHN MALKOVICH, HALEY JOEL OSMENT USA 2019, 108 MIN, BEST FILM, 10 MAJA

Węgierska reżyserka, pracując nad swoim debiutanckim filmem pełnometrażowym, spoglądała – jak można domniemywać – na kolegów po fachu z sąsiedniej Rumunii. W „Pewnego dnia” czuć powinowactwo z tamtejszą nową falą, kinowym fenomenem ostatnich kilkunastu lat. Dzieło to kojarzy się choćby z nie tak dawną „Sieranevadą” – zarówno ze względu na surowość i minimalizm w warstwie wizualnej, jak i pozornie banalną, ale jednocześnie dramatyczną treść. Oglądamy tytułowy dzień z życia skromnie żyjącej rodziny. Anna, 40-letnia kobieta grana przez świetną Zsófię Szamosi, mierzy się z wyzwaniami codzienności i romansem męża. Ten twierdzi, że jego niedawny skok w bok to sprawa nieaktualna, i prosi żonę o wybaczenie, przy okazji umawiając ją na rozmowę ze swoją kochanką. Relacje w tym nietypowym trójkącie są tu kontrapunktem dla domowych i zawodowych obowiązków, jakie spoczywają na głównej bohaterce. To ona odwozi dzieci

FILM

OBSADA: ZSÓFIA SZAMOSI, LEÓ FÜREDI, ANNAMÁRIA LÁNG WĘGRY 2018, 99 MIN, AURORA FILMS, 26 KWIETNIA

aktivist.pl

do szkoły i dodatkowe zajęcia, zajmuje się domem, gotuje i martwi się o rachunki. Mężczyzna zaś chowa się w swojej jaskini, zajęty wszystkim oprócz rodziny. Wydarzenia są pokazane realistycznie i w powolnym tempie, do tego stopnia, że widz wręcz fizycznie może poczuć udrękę i mozół głównej bohaterki. Jej świat rozpada się na naszych oczach. Anna niewiele może zrobić poza dobrą miną do złej gry. „Pewnego dnia” to nie tylko kronika wypadków rodzinnych i nieszczęść dotykających związki, lecz także uniwersalna opowieść o czekaniu – na znikającego partnera, na godność i lepszą przyszłość. To dość wymagające kino ze względu na zamierzoną zwyczajność ukazywanych wydarzeń, ale właśnie taki niespieszny i nieefektowny sposób opowiadania chyba najlepiej oddaje stan zawieszenia, w jakim znalazła się bohaterka. [Olaf Kaczmarek]


film

film

MROK W BLASKU FLESZY

PRZEŻYJ TO JESZCZE RAZ

„VOX LUX” REŻ. BRADY CORBET

„GLORIA BELL” REŻ. SEBASTIÁN LELIO

Prawdziwa twórczość może zrodzić się z tragedii. Tak przynajmniej zdaje się twierdzić Brady Corbet, rozpoczynając swój obraz od strzelaniny w szkole. Jedną z niewielu ocalałych jest Celeste, początkująca piosenkarka. Jej hymn „ku czci ofiar”, wydany niedługo po zamachu, staje się wielkim hitem. Film przedstawia burzliwą drogę dziewczyny na szczyty list przebojów, a następnie skupia się na problemach nieco przebrzmiałej gwiazdy. Obraz Corbeta nie tylko urzeka cierpką satyryczną wymową, lecz przede wszystkim przykuwa uwagę ścieżką dźwiękową przygotowaną przez Się i wyśmienitym aktorstwem. Natalie Portman jako dorosła Celeste daje popis możliwości dramatyczno-komediowych – to raczej nikogo nie zaskoczy. Trzeba jednak przyznać, że ekran kradnie jej młodsza koleżanka po fachu – Raffey Cassidy, która błyszczy w każdej scenie. Z pewnością warto zapamiętać to nazwisko. „Vox Lux” to przewrotne, niejednoznaczne dzieło, które przedstawia show-biznes w ciekawszym świetle niż hit zeszłego roku „Narodziny gwiazdy”.

„Gloria Bell” to niezwykły przypadek – amerykański remake nakręcony przez reżysera pierwowzoru, który niemal klatka w klatkę odtwarza swój film z 2013 r. Ryzykowny krok, ale dzięki niemu nagrodzony Oscarem za „Fantastyczną kobietę” Sebastián Lelio może dotrzeć ze swoją świetnie napisaną historią do widzów, którzy nie wpadliby na pomysł, by obejrzeć chilijską produkcję. Co innego komediodramat z Julianne Moore . Tytułowa bohaterka jest rozwiedzioną matką dwojga dzieci, która na nowo szuka szczęścia. Gdy na dancingu poznaje urokliwego Arnolda, wydaje się, że los się do niej uśmiechnął. Sprawy komplikują się, gdy się okazuje, że jej nowy mężczyzna, również rozwodnik, nie potrafi w pełni zaangażować się w nową relację, wciąż zasłaniając się obowiązkami rodzinnymi. „Gloria Bell” jest intrygującym portretem ludzi w średnim wieku, którzy muszą sobie przypomnieć, że nie ma nic złego w myśleniu o własnym szczęściu i stawianiu siebie na pierwszym miejscu. Film posuwa się nawet dalej – odrobina egoizmu to warunek szczęścia.

[Michał Kaczoń]

[Michał Kaczoń]

OBSADA: NATALIE PORTMAN, RAFFEY CASSIDY, STACY MARTIN, JUDE LAW, USA 2018, 110 MIN M2 FILMS, 26 KWIETNIA

OBSADA: JULIANNE MOORE, JOHN TURTURRO, MICHAEL CERA USA/CHILE 2018, 102 MIN M2 FILMS, 24 MAJA

78

aktivist.pl

79


muzyka

muzyka

tekst: FILIP KALINOWSKI

Ciemno, PRAWIE NOC Tego lata nad płocką plażą wzejdzie czarne słońce. Na jednej ze scen festiwalu Audioriver wystąpią wspólnie weterani brytyjskiego industrialnego techno – Surgeon i Regis. Grając w duecie, posługują się aliasem British Murder Boys, nazwą, która jak żadna inna oddaje lęki, nerwy i desperację elektronicznych parkietów schyłku drugiej dekady XXI w.

W swoim mateczniku – ledwo łapiącym oddech po pierwszej fali outsourcingu, drążonym przez bezrobocie, biedę i przestępczość, niegdyś prężnym Detroit – brzmienie wczesnego techno stanowiło kolejne stadium w rozwoju afroamerykańskiej muzyki tanecznej. High tech soul – jak zwykli nazywać ten nurt jego pionierzy – był dla niektórych eskapistycznym sposobem odzyskania odrobiny nadziei, a dla innych – orężem w walce z wszechogarniającymi monotonią i udręką. Te maszynowe, acz pełne groove’u rytmy były nierozerwalnie związane z miejscem swojego pochodzenia, ale były od niego nieporównywalnie… jaśniejsze. Kilka lat później podobna zależność miała miejsce kilka tysięcy kilometrów dalej. Europejskie techno w początkowym stadium również służyło za azyl od bolączek drążących ówcześnie Stary Kontynent. W Wielkiej Brytanii odgrywało rolę efemerycznego schroniska dla wszystkich wykluczonych z pogłębiających różnice społeczne kapitalistycznych procesów następujących pod rządami Partii Konserwatywnej, a w Niemczech wspierało proces pojednania Wschodu

80

z Zachodem. I choć po tym, jak przekroczyło ocean, owo roztańczone dziecko syntezatorów poczęło się usamodzielniać i coraz częściej widziane było w ciemnych ciuchach, to jego najmroczniejszy okres miał dopiero nadejść.

MOTORYCZNA I MROCZNA POSTINDUSTRIALNA TWÓRCZOŚĆ BRITISH MURDER BOYS DOBRZE ODZWIERCIEDLA WSPÓŁCZESNE NASTROJE. DUET ZAGRA NA TEGOROCZNYM AUDIORIVER.

NAGŁA I NIEPEWNA „Wydaje mi się, że to kwestia odrzutu, jaki nastąpił po latach 80. Wszystkim się wydawało, że to, co jest, będzie trwało, a tu nagle nadeszły lata 90. i niektórzy poczuli się trochę jak wygnańcy. Nie wydaje mi się jednak, żeby czasy wtedy były szczególnie mroczne. Wczesne lata 90. były dostatnie, nic nie było problemem, nie było recesji czy kryzysu. Jednocześnie jednak wszystko było nieśmiałe i płochliwe i przeciwko temu chcieliśmy się zwrócić – mówił mi Karl O’Connor, lepiej znany jako Regis, w wywiadzie, jaki trafił na pierwsze strony „Aktivista” w 2013 r. Wspólnie z drugim brytyjskim chłopcem o morderczych skłonnościach, Anthonym Childem kojarzonym pod pseudonimem Surgeon, w połowie lat 90. ukonstytuowali oni

aktivist.pl

brzmienie Birmingham. W ciemnym, industrialnym dryfie odbijały się wszystkie cienie tego wyspiarskiego ośrodka przemysłowego, z którego dochodziły w poprzednich dekadach tak głośne (i agresywne) głosy, jak te znane z nagrań Black Sabbath, Judas Priest czy… Napalm Death. „Ulubiony, absurdalno-space-rockowy duet Wielkiej Brytanii”– jak z przyrodzonym angielskim upodobaniem do surrealistycznego żartu zwykli mówi o sobie Karl i Tony – nie miał jednak nic wspólnego z wczesnymi nagraniami Pink Floyd czy późniejszą estetyką Spacemen 3. Nieważne bowiem, czy chłopcy ci działali wspólnie, czy solowo, ich ówczesna twórczość była zawsze równie motoryczna, jak mroczna, ciemna, acz chłonna, nagła i niepewna. I choć wtedy wydawała się zupełną niszą, dziś jawi się jako jeden z kamieni węgielnych pod współczesne popularne brzmienie techno. Mimo że na ich ówczesny wydźwięk składały się brytyjskie, industrialne tradycje lat 70. i lęki ludzkości stojącej w obliczu przełomu wieków, wczesne numery katalogowe założonego przez Regisa i Female’a wydawnictwa Downwards po dziś dzień zdają się do szpiku tych rytmów współczesne i świetnie korespondują z nastrojami bywalców imprez techno u progu trzeciej dekady

XXI w. Bo choć aktualna sytuacja ekonomiczna świata zachodniego wciąż wydaje się dostatnia, nie ma recesji ani kryzysu, to widmo rychłego upadku wcale nie zniknęło w chwili, w której pluskwa milenijna okazała się mrzonką. A że w dobie political correctness wszystko jest dodatkowo jeszcze bardziej nieśmiałe i płochliwe, to właśnie birminghamska szkoła sonicznego ataku wciąż rośnie w siłę i zyskuje kolejnych wiernych wyznawców. I być może to właśnie zeitgeist przywołał Regisa i Surgeona, by po blisko sześciu latach milczenia reaktywować w 2012 r. British Murder Boys, skład, który wyprzedzał swoje czasy nie tylko za sprawą wykorzystywanych przez siebie na scenie laptopów (a w 2004 r. nie był to dzisiejszy standard), ale również skąpanej w ciemnych barwach tanecznej ekspresji czasów paranoi, tabu i rytuałów, których adresatem nie jest żaden ze znanych nam bogów. „To bardzo wygodne podejście. Cały ten kryzys. Jeśli stać cię na komputer, prąd i dostęp do internetu, w którym piszesz o kryzysie, to nie jesteś w żadnym dołku. Dziś nie ma już żadnych kryzysów, choć ludzie uwielbiają o nich rozpowiadać. W niektórych częściach świata jest oczywiście ciężko, ale o kryzysie trąbią zwykle ci, którzy boją się o swoje tłuste emerytury. Trzeba było przepuścić te pieniądze na dobre życie, a nie teraz marudzić. W dupie mam takie mendzenie. Nie widzę wokół żadnego kryzysu. Jestem szczęśliwy i ludzie wokół też wydają się szczęśliwi, tylko wciąż szukają dziury w całym” – mówił we wspomnianym wywiadzie Regis i choć w ogromnym stopniu przemawiała przez niego owa legendarna wręcz, brytyjska ironia, to trudno się z nim w tym względzie nie zgodzić. O widmie rosnących w siłę nacjonalizmów, pęczniejących do granic wytrzymałości baniek światowych rynków finansowych i czekającej nas niechybnie katastrofy ekologicznej dowiadujemy się czy wypowiadamy dziś zwykle z bezpiecznej pozycji ekranu laptopa, a zapomnieć o nich najlepiej na którymś klubowym parkiecie, przez który przetacza się basowa kawalkada maszerująca w równym tempie 4/4. Ten ciemny pochód stóp i werbli, w którego tle od blisko trzech dekad pobrzmiewają wciąż ten sam niepokój i mrok, jaki towarzyszył British Murder Boysom w początkach ich drogi twórczej. Ten sam posępny, industrialny soundtrack, który zdawał się bodajże najlepiej odzwierciedlać najntisową rzeczywistość i dziś – na nieporównywalnie większą skalę – znów oddaje nastroje pierwszej dekady XXI w. Ten, który w swojej najbardziej szczerej, bezkompromisowej i pełnej niuansów formie będą mieli okazję usłyszeć tego lata wszyscy goście festiwalu Audioriver, który odbędzie się w dniach 26-28 lipca na płockiej plaży.


muzyka

muzyka

FOALS

„EVERYTHING NOT SAVED WILL BE LOST PART 1”

82

MUZYKA aktivist.pl

83

Za każdym razem, gdy wracają, myślę sobie: tym razem nie może im się udać. A tymczasem Foals po raz kolejny udowadniają swoją niezaprzeczalną pozycję hegemona na brytyjskiej scenie muzycznej. Mnie przy tym akurat spotkaniu z Yanissem i spółką najbardziej wciągnęły te kompozycje, w których muzycy zapraszają nas do tańca („In Degrees”, „Sunday”). I kiedy używam słowa „taniec”, mam na myśli TANIEC, bezlitosny i nieustanny, a nie jakieś tam sobie tupanie nóżką pod stołem w pracy w przerwie na kawę. Zresztą krążek ten buja bardziej niż cokolwiek, co Foals dotychczas przygotowali, i jestem pewien, że taka energia sprawdzi się doskonale na żywo (wystarczy poczekać na tegorocznego OFF-a, na którym zespół będzie jednym z headlinerów). Co więcej, blisko im na tej płycie do surowości debiutu, nieopierzonego i trochę rozpaczliwego (wtedy wydawali mi się bandą artystowskich dzieciaków). Słowem: patrzą w przeszłość, idą w przyszłość, są ponad czasem i miejscem. [Maciej Tomaszewski]


muzyka

muzyka

HELADO NEGRO

BABY MEELO „MONDAY SHRINK SCHEDULE”

„THIS IS HOW YOU SMILE”

THESE NEW PURITANS

NICOLA CRUZ „SIKU”

84 „This Is How You Smile” to najbardziej rozczulająca płyta tego roku. Już od pierwszych dźwięków otwierającego album numeru „Please Won’t Please” słychać wrażliwość, którą wokalista i kompozytor Roberto Carlos Lange pragnie zaczarować słuchacza. Tytuł albumu zainspirowany jest krótkim opowiadaniem „Girl”, które ukazało się na łamach „New Yorkera” w 1979 r. Jego autorka, Jamaica Kincaid, wciela się w nim w rolę matki pouczającej córkę, jak nakrywać do stołu, jak odnosić się do adoratorów czy jak uśmiechać się do kogoś, kogo niekoniecznie darzy się sympatią. Na „This Is How You Smile” wiele jest nienachalnej przebojowości, którą słychać w wybitnym singlowym „Running”, leniwym „Todo le que me falta” czy eterycznym „Fantasma Vaga”. Niespełna 40-letniemu muzykowi z godną podziwu naturalnością udało się stworzyć minimalistyczne dzieła, w których oszczędna warstwa muzyczna stanowi idealny fundament dla przejmującej i niepretensjonalnej liryki. Nie ma wątpliwości, że dla mającego ekwadorskie korzenie Helado Negro album ten jest najważniejszym momentem w dotychczasowej karierze.

85

„INSIDE THE ROSE”

Ekwadorczyk Nicola Cruz to jeden z fajniejszych producentów z Ameryki Południowej. Wtajemniczeni w szamańskie dźwięki od dawna kojarzą jego twórczość, jednak album „Siku” może okazać się dla niego przepustką do kolejnego etapu kariery. Nazwa albumu nawiązuje do tradycyjnej południowoamerykańskiej fletni, którą z pewnością kojarzycie z występów ulicznych grajków. Brzmienia samego siku na płycie nie znajdziecie aż tak wiele, choć to właśnie ono otwiera album. Nie spodziewajcie się zatem etnohołdu dla tradycji, ale nie oczekujcie też awangardy w stylu Dengue Dengue Dengue! „Siku” to album skrojony tak, że gdyby tylko taka muzyka była komercyjna, to Cruz zbierałby za niego laury na całym świecie. Na razie musi wystarczyć mu chwała wśród spotifajowych odkrywców, którzy w tych 10 kawałkach znajdą ducha zarówno Jeana-Michela Jarre’a, jak i Björk, co dla wielu może być już solidną rekomendacją. Słucham tej płyty głównie nocami i mam wrażenie, że to dobry pomysł dać jej szansę właśnie o tej porze.

Juke, breakbeat, free jazz, ambient i rapowe sample. Baby Meelo wrzucił te wszystkie elementy do jednego kotła, a efektem jest album, który na polski rynek muzyczny wnosi powiew totalnej świeżości. Związany z wrocławską ekipą regime Kamil Matyja eksperymentował już z footworkiem, ghetto house’em i jukiem na swoich poprzednich wydawnictwach „Milky Wayz” i „Kush, Hoops, Rhymes & Pizza Places”. Na trzeciej EP-ce wykonuje jednak ogromny skok w kontekście artystycznej dojrzałości. Zdziwicie się – „Monday Shrink Schedule” to materiał niełatwy i na pewno nie tak taneczny jak jego poprzednicy. Wszechobecna duchota, podwórkowa dramaturgia i namacalna szczerość to atuty, które sprawiają, że to najlepszy materiał Baby Meelo. Pierwsze odsłuchy mogą wprawić w lekki szok i spowodować, że będziecie chwilę do siebie dochodzić. Dajcie jednak tej płycie szansę, bo jeśli chcecie się orientować w nowym polskim undergroundzie, to jest to pozycja obowiązkowa i klasyk w wersji instant.

[Michał Kropiński]

[Lech Podhalicz]

[Lech Podhalicz]

Artystyczną metamorfozę, którą przez ostatnią dekadę przechodzili These New Puritans, przyrównać da się chyba jedynie do trajektorii, którą razem z Talk Talk obrał przed laty Mark Hollis. Następcami ich debiutu – obiecującego, pełnego modnych dźwięków i interesujących rozwiązań, były łączące muzykę poważną z postindustrialnymi dźwiękami „Hidden” oraz redefiniujące postrock, halucynogenne „Field of Reeds”. Pierwsza od sześciu lat płyta zespołu, zredukowanego teraz do tandemu braci Barnettów, łączy wątki z dwóch ostatnich krążków, ale dodaje także nowe. W zainspirowanych staroangielską tradycją i filharmonijną klasyką podkładach słychać ducha Coil czy Current 93. Żaden interesujący zabieg (a te można znaleźć przede wszystkim w „Beyond Black Suns”, „Into the Fire” i „A-R-P”) nie wynagradza jednak braku point w pozostałych kompozycjach oraz wyjątkowo ospałej formy wokalisty Jacka Barnetta. „Inside the Rose” to pierwsze potknięcie w dyskografii These New Puritans. Nieoceniane w tak wymagającej skali to nadal całkiem ciekawe 40 minut. [Cyryl Rozwadowski]

aktivist.pl


muzyka

muzyka

tekst: MARCIN FLINT

KONSEKWENCJE

HIPHOPOWEGO WYCHOWANIA

86

87

jak się artystycznie nie starzeć. Ale gospodarz nie jest tylko raperem, jest też muzykiem, który w tekstach może być zwykłym zgredem, jednak za mikrofonem jest już profesorem. Bardzo dobrze wypada też produkcja Killing Skills, zorientowana na najlepsze hiphopowe czasy zachodniego wybrzeża i upopowiona z umiarem. Fisz (z bratem Emade przy boku) to już pop pełną gębą. I na szczęście nie jest to gęba pełna frazesów, bo to, że jest wokalistą bliższym Waglewskiemu seniorowi, a nie raperem, pisaniu nie zaszkodziło. „Radar” to miłe dla ucha mikrofonowe włóczęgostwo. W piosenkach jest ten osobisty charakter, ta niewymuszona, naturalna fraza, za którą kiedyś pokochano hip-hop. Odbiorcy sprzed lat najbardziej spodobać powinny się „Morskie lwy”, gdzie zwrotki utrzymane są w estetyce spoken wordu, a całość niesie groove. Ale to raczej wyjątek, tak poza tym mamy do czynienia z szeroko adresowanym krążkiem. Jakościowy pop z każdym kolejnym numerem wydaje się coraz bardziej elektroniczny, a przy tym – może poza „Swetrem”, w którym jest akurat więcej dezynwoltury – jest bardzo, bardzo bezpieczny. Z tekstami pachnącymi wielkomiejskim życiem w permanentnym niedospaniu i niedoczasie łatwo się utożsamić. Hipernormalność ze znakiem jakości „W” może znudzić, jednak poza tym nie sposób jej coś zarzucić. Vienio pozostał raperem, choć już innym niż ten uliczny i nieokrzesany typ z Molesty. Przeszedł na pozycje, które w 2001 r. okupował Fisz, i tworzy hip-hop alternatywny. Co to oznacza? Że na „Twarzovej” dostaniemy nieco bardziej abstrakcyjne

spojrzenie na miasto, relacje międzyludzkie, a refleksje – od tego, co jemy, po to, czym się stajemy – są bardziej liryczne. Po wielokroć zarzucano warszawiakowi, że rapuje zbyt prosto, również dlatego, że pod pojęciem rapowej techniki funkcjonują tu dalej klocki rymów, nie kontrola głosu czy timing. Świetne single z Bovską i Skubasem oddalają te zarzuty. Vienio zawdzięcza dużo Magierze, choć korzyści są tu absolutnie obustronne. Raper dostaje autorskie, kreatywne i fantastyczne wykonawczo opakowanie na swoje zwrotki – Amnesia Scanner to to nie jest, ale udaje się odbić i od trapu, i od klasycznego hip-hopu ku pazurowi Public Enemy i brudowi Run The Jewels. Ostry z mozołem gra rolę ostatniego sprawiedliwego rapu, Fisza i Vienia porwał eklektyzm, a Sokół? Jest gdzieś pomiędzy. Porozmawia z samplem z Andrzeja Zauchy, ale też dogada się z psychodeliczną Hewrą, i to na bicie jej nadwornego producenta. W klipie do „Chcemy być wyżej” pokaże w krzywym zwierciadle cały kicz nowej szkoły rapu,

PIERWSZE POKOLENIE POLSKICH RAPERÓW 20 LAT PO DEBITUCIE WCIĄŻ MA COŚ DO POWIEDZENIA.

Z hiphopowcami jest jak z winem – jednym leżakowanie służy, innym nie, a zanim wyciągniesz rękę, bądź pewien, że umiesz dobrać stosownie do okoliczności i towarzystwa. Smak nie musi pasować, za to może cię zdziwić. Wiosna 2001 r. W polskim hip-hopie nie dzieje się jeszcze na tyle dużo, by zdążyły umilknąć echa głośnych zeszłorocznych warszawskich płyt: debiutów Fisza i napędzanej narratorską mocą Sokoła grupy WWO oraz fortyfikującej się na pozycji rapowej legendy Molesty, z istnym wulkanem energii Vieniem w szeregach. Tytus, młody warszawski wydawca, jest świeżo po podpisaniu kontraktu z obiecującym łódzkim twórcą O.S.T.R.-ym, który przygotowywał się do uderzenia gniewnym, antysystemowym „Masz to jak w banku”. Być może część z wymienionych raperów podejrzewa, że po 18 latach nadal będą sprawować rząd dusz. Ale raczej nikt nie spodziewa się, że tak różnych. Dopiero premiery z pierwszego kwartału 2019 r. uzmysławiają to z pełną mocą.

Rap Ostrego na „Instrukcji obsługi świrów” jest teoretycznie pełnoletni, sam twórca ma na koncie ponad 20 płyt. Tak na dobrą sprawę jest równolegle niedojrzały – obcesowy, wulgarny, gotowy do sądzenia i wymierzania sprawiedliwości jednocześnie, jak i przejrzały w swoim mentorstwie, domaganiu się medalu za staż, a przy tym jedynie słusznej wizji hip-hopu. Na krążku dużo jest alkoholu, od którego O.S.T.R. przez większość kariery się odcinał. Jeszcze więcej jest Łodzi, w której od lat nie mieszka. Najwięcej jednak krytyki młodych raperów w duchu Otsochodzi, którego Ostrowski ma w wytwórni i któremu nie tak dawno na płytę się dogrywał. Mniejsza świrów – ten album, rozpoczęty od niedorzecznej sceny, w której hip-hop dobija się do rezydencji Ostrowskich, żaląc się, że chcą go zamordować, byłby instrukcją tego,

aktivist.pl

w singlowym „Końcu gatunku” rzuci bezczelnym: „Ona to słaba szafiara, on – taki raper, idiota”, zaś w „Pluszowym” poprawi dyskutowanym szeroko wersem: „Nowy hip-hop to pluszowy człowiek z blizną”. Jednocześnie zda raport z imprezy z Oskarem z PRO8L3M-u i Taco Hemingwayem, zmierzy się z trapową estetyką i pożongluje luksusowymi brandami. „Wojtek Sokół”, solowy debiut (!) rapera, pokazuje, że trendy w muzyce są po to, by z nich korzystać, ale nie po to, żeby im się podporządkować. Historie opowiadane brawurowo, z pełną świadomością własnej wartości stapiają się z dopiętymi na ostatni guzik produkcjami i dotyczą dwóch właściwie kwestii – bycia kimś i bycia sobą. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zimą 2019 r. wciąż będziemy grzać się przy tym krążku, koronnym dowodzie na to, że hip-hop może się zmieniać, ale pokoleniu odchowanych na nim 40-latków daleko do tego, by pozwolić się wygryźć.


wydarzenia

wydarzenia relacja

3D PARTY 88

89

Premierę 210. numeru Aktivista świętowaliśmy z rozmachem, łacząc party z okazji wydania magazynu z urodzinami naszej okładkowej gwiazdy.

Na okładce poprzedniego numeru spotkały się dwie gwiazdy: Julia Wieniawa i Rafał Dominik. Jeden z najciekawszych współczesnych artystów stworzył specjalnie dla aktorki niezwykły wyrenderowany świat. W równie niesamowitym klimacie postanowiliśmy świętować wydanie numeru. Było mrocznie, dziwacznie i jak zawsze z rozmachem. Na imprezie zagrali Urbański, K.O.D: Pitti Schmitti & Kovvalsky, PIUR & Brusikiewicz. Podczas party było z nami GLO.

aktivist.pl

aktivist.pl


relacja

relacja

MIŁOŚĆ

90

91

Święto miłości świętowaliśmy w Miłości. Tegoroczne walentynki spędziliśmy w najlepszym towarzystwie, celebrując miłość, która nie zna granic. Granic szaleństwa, granic przyzwoitości, granic prawa!

W zawsze gościnnych progach klubu przy Kredytowej stawiło się tłumnie wesołe towarzystwo pragnące niebanalnej zabawy, dalekiej od lepkiego od słodyczy typowego walentynkowego baletu. Bo kochać można na wiele sposobów. I warto o tym pamiętać. Nie tylko w walentynki. Muzycznie było dość ryzykownie, czyli tak, jak lubimy najbardziej. W Miłości rozbrzmiewały hymny Wixapolu pomieszane z klubowymi klasykami. Niewybredne miksy przygotowali Kasia Zbikowska & Sylwia Zarembska (Pacyfik Rec.), Kuvau i Tyszka (Glasshunters). Miłosnej celebracji towarzyszyła Perła.

aktivist.pl

aktivist.pl


wydarzenia 20 1 7

WYDARZENIA

Z I M A

1. Armani Jeans/Mirage – 504 zł, 2. Boutique/Pierrot – 290 zł, 3. Boss Orange/Royal Collection – 499 zł, 4. Napapijri – 420 zł, 5. Porsche Design/Krzysztof Robak Optyk – 1500 zł, 6. Boutique/Pierrot pled – 420 zł, 7. Sony/Sony Centre etui na tablet – 149 zł, 8. Emanuel Berg – 399 zł, 9. Armani Jeans/Mirage pasek – 552 zł, 10. Boutique/Pierrot kubek – 49 zł, 11. Boutique/Pierrot drewniana mucha – 120 zł, 12. Korres Men/Sephora żel pod prysznic – 49 zł, 13. Korres Men/Sephora szampon do włosów – 65 zł, 14. Blamage Nasomatto/Perfumeria Quality Missala perfumy – 495 zł/30 ml, 15. Delsey etui na klucze – 129 zł, 16. Porsche Design/Autograf długopis – 650 zł, 17. Porsche Design/Autograf ołówek automatyczny – 910 zł, 18. Bayolea/Perfumeria Quality Missala pomada do włosów – 45 zł, 19. Black Afgano Nasomatto/Perfumeria Quality Missala perfumy – 495 zł/30 ml, 20. Autograf etui na karty kredytowe – 235 zł, 21. Bayolea/Perfumeria Quality Missala pomada do włosów i brody – 195 zł, 22. Laundress/Perfumeria Quality Missala pędzel do kurzu – 295 zł, 23. Gas/Royal Collection T-shirt – 199 zł, 24. Tommy Hilfiger – 399 zł, 25. Villiers/Delsey – 939 zł, 26. Boutique/Pierrot krzesło – 680 zł, 27. Tommy Hilfiger portfel – 860 zł, 28. Tommy Hilfiger – 299 zł, 29. Calvin Klein Jeans – 359 zł, 30. Calvin Klein Jeans – 1119 zł, 31. Boss Orange/Royal Collection – 579 zł, 32. Roy Robson/Royal Collection – 1129 zł, 33. Indie Aztec/Sinal Dywany Orientalne – 4990 zł.

30

3 4

27 31 28 29 24

Posnania zima 2017 do druku.indb 34

22.11.2017 18:36

26

25

23

8.

32

7.

33

14.

15.

16.

17.

51

18. 19.

3.

1.

32-37 photo.indd 35

4. 5.

2.

6. 13.

1. SWAROVSKI 149 zł, 2. CLAIRE'S 11,90 zł, 3. CLAIRE'S 51,90 zł, 4. SWAROVSKI 279 zł, 5. THIERRY LASRY/BRYLOOWNIA 1950 zł, 6. FURLA 980 zł, 7. CARAVELL/TIME TREND 579 zł, 8. SWAROVSKI 129 zł, 9. LINDA FARROW/BRYLOOWNIA 1910 zł, 10. ORSAY 139,99 zł, 11. GUESS/TIME TREND 869 zł, 12. OLIVIER PEOPLE/BRYLOOWNIA 1190 zł, 13. SWAROVSKI 179 zł, 14. SWAROVSKI 899 zł, 15. OCHNIK 359,90 zł, 16. SWAROVSKI 649 zł, 17. LOVE MOSCHINO/CHIARA 650 zł, 18. CLAIRE'S 69,90 zł, 19. DIOR/DOUGLAS 115 zł, 20. ORSAY 49,99 zł, 21. APIA 999 zł, 22. CLAIRE'S 51,90 zł, 23. MOHITO 79,99 zł, 24. UNITED COLORS OF BENETTON 139 zł, 48-55 sesja 2.indd 48 25. CONTE OF FLORENCE/S'PORTOFINO 420 zł, 26. NEW LOOK 129 zł

12. 10. 9. 11.

1

3

92

Róża pustyni

93

4

5

2

2

6

1

6 16.

15.

18.

17.

19.

7

Esencja stylu safari

11

Paulina: Narzutka La mania 1490 zł Bluzka Pinko 820 zł Spódnica Loro 895 zł Zuza: Marynarka Pinko 1460 zł Spódnica Pinko 685 zł Koszula new Yorker 59,95 zł Buty PennYbLack 1046 zł

9

8

12

10

14.

14

15

13

15

48-55 sesja 2.indd 55

13-02-22 17:31

16 18

16

SPRING BREAK

25-27 KWIETNIA

przywiązujemy do przedstawiania ich złożonych historii osadzonych w różnorodnych realiach. LGBT Film Festival to cały przekrój ciekawych bohaterów i gatunków, wyselekcjonowany m.in. w oparciu o to, co dzieje się na najważniejszych festiwalach filmowych na całym świecie.

25

#Strategia#Kreacja#Eventy #SocialMedia#Magazyny #Digital#PublicRelations #Valkea 20.

inspiruje projektantów i makijażystów

21.

21

1

3

39 3. 3.

21

4

5

2 KGBook.indb 21

26

23

1. SWAROVSKI 149 zł, 2. CLAIRE'S 11,90 zł, 3. CLAIRE'S 51,90 zł, 4. SWAROVSKI 279 zł, 5. THIERRY LASRY/BRYLOOWNIA 1950 zł, 6. FURLA 980 zł, 7. CARAVELL/TIME TREND 579 zł, 8. SWAROVSKI 129 zł, 9. LINDA FARROW/BRYLOOWNIA 1910 zł, 10. ORSAY 139,99 zł, 11. GUESS/TIME TREND 869 zł, 12. OLIVIER PEOPLE/BRYLOOWNIA 1190 zł, 13. SWAROVSKI 179 zł, 14. SWAROVSKI 899 zł, 15. OCHNIK 359,90 zł, 16. SWAROVSKI 649 zł, 17. LOVE MOSCHINO/CHIARA 650 zł, 18. CLAIRE'S 69,90 zł, 19. DIOR/DOUGLAS 115 zł, 20. ORSAY 49,99 zł, 21. APIA 999 zł, 22. CLAIRE'S 51,90 zł, 23. MOHITO 79,99 zł, 24. UNITED COLORS OF BENETTON 139 zł, 25. CONTE OF FLORENCE/S'PORTOFINO 420 zł, 26. NEW LOOK 129 zł

2

02.03.2016 16:37

6

1

6

7

Tajlandia

11 9

8

w kuchni

12

10

14

www.valkea.com

15

18

13

15 16 18

16

19

17

19 22

20

25

Magazyn Mody/Zima 2 24

21

23

1. Armani Jeans/Mirage – 504 zł, 2 5. Porsche Design/Krzysztof Robak 8. Emanuel Berg – 399 zł, 9. Arma 12. Korres Men/Sephora żel pod p 14. Blamage Nasomatto/Perfumer 17. Porsche Design/Autograf ołówe 19. Black Afgano Nasomatto/Perfu 21. Bayolea/Perfumeria Quality M 23. Gas/Royal Collection T-shirt – 27. Tommy Hilfiger portfel – 860 z 31. Boss Orange/Royal Collection

26

Styl

39

[Magda Staniszewska]

[Magda Staniszewska]

48-55 sesja 2.indd 48

POWERED BY

20 wiosna 2015

aktivist.pl

aktivist.pl

Modna ge Połysk ret James

ZIMA 2015

Warszawski LGBT Film Festival to najważniejsze tego typu wydarzenie w naszej części Europy. Jubileuszowa, 10. edycja jest dla organizatorów i uczestników dobrym pretekstem do refleksji nad tym, jak sztuka filmowa wpisująca się w tematykę LGBT zmieniała się na przestrzeni ostatniej dekady. Wyszliśmy z ery prezentowania postaci nieheteronormatywnych jedynie jako ofiar rzeczywistości, a większą wagę

1.

SI L E SI A M A G A Z Y N M O D Y

WARSZAWA, ŁÓDŹ, POZNAŃ, WROCŁAW, KRAKÓW, GDAŃSK, LUBLIN, BYDGOSZCZ

19 22

Barbie.

Poznański Spring Break jest zdecydowanie jednym z najważniejszych branżowych wydarzeń w naszym kraju. Dla artystów, promotorów i innych przedstawicieli świata muzyki to przestrzeń wymiany myśli,Poznaj nowe trendy prezentowania świeżych projektów i ogólnej otwartości pozwalającej zapoznać się ze wszystkimi nowinkami i zjawiskami godnymi uwagi. Tym samym Spring Break łączy rozrywkę, edukację i rozwój, będąc znaczną częścią koła napędowego rynku muzycznego. Oprócz artystów debiutujących i nowych, na Spring Breaku można usłyszeć też wielu zasłużonych, do tego w różnorodnych stylistykach – od gitarowego grania po muzykę taneczną. W programie m.in. Mela Koteluk, Wczasy, Daria Zawiałow Pejzaż i Kwiat Jabłoni.

5 KWIETNIA - 28 MAJA

17

24

POZNAŃ

LGBT FILM FESTIVAL

19

13-02-22 17:09

Paulina: Narzutka La mania 1490 zł Bluzka Pinko 820 zł Spódnica Loro 895 zł Zuza: Marynarka Pinko 1460 zł Spódnica Pinko 685 zł Koszula new Yorker 59,95 zł Buty PennYbLack 1046 zł

POWERED BY

48-55 sesja 2.indd 55

13-02-22 17:31

24

23

2


wydarzenia

KINO MORALNEGO NIEPOKOJU

BACHANTKI

26-30 KWIETNIA

SZYMON KOMASA

TEATR POWSZECHNY

25-30 KWIETNIA NOWY TEATR

Michał Borczuch i Nowy Teatr to zestawienie, które przywołuje niemal wyłącznie pozytywne skojarzenia. Jego nowa propozycja to pomost między XIX i XX wiekiem – znany manifest H. D. Thoreau „Walden, czyli życie w lesie”, spotyka tu spuściznę kina moralnego niepokoju spod znaku Zanussiego, Wajdy czy Kieślowskiego. Klasyczne wartości tamtych czasów zostały zbadane pod kątem przydatności do spożycia w dzisiejszym świecie. Czy rodzinne więzi, kult pracy, wspólnotowa przynależność i tym podobne przetrwają teatralny stress test? Przekonamy się już niebawem.

Jedna z najświeższych pozycji w repertuarze stołecznego teatru powraca w kwietniu na jego deski. Z przyjemnością można obserwować jak kulturowo-społeczny walec miażdży kolejne bastiony patriarchatu i seksizmu, a właśnie pod ten ruch podpinają się „Bachantki”. Maja Kleczewska lubi prowokować i stąpać po grząskim gruncie aktualnych społecznie tematów, lubi to także Teatr Powszechny, więc ten mariaż nie mógł się nie udać. Reżyserka dostrzegła w jednej z najmroczniejszych eurypidejskich tragedii furtkę do zadania pytań o sytuację współczesnych kobiet – tekst liczący prawie 2500 lat okazał się u podstaw bardzo aktualny z perspektywy 2019 r.. Do świetnej obsady (Karolina Adamczyk, Michał Czachor czy Aleksandra Bożek) dorzućmy scenografię autorstwa Jonasa Staala i nie pozostaje nic innego, jak wziąć udział w dionizyjskich rytuałach.

[Mateusz Drohobycki]

[Mateusz Drohobycki]

JAGA JAZZIST

94

PŁYTA

28 KWIETNIA NIEBO

już w sprzedaży

Jaga Jazzist na przestrzeni lat wykreowali swój charakterystyczny styl, łączący nu-jazz z wyraźnymi wpływami progresywnego rocka i post-rocka. Ta rozpisana na niemal dziesięciu muzyków formuła to gwarancja energicznego bezbłędnego występu, w którym doświadczamy zarówno bogactwa dźwięków, jak i scenicznego luzu i naturalności.

POWERED BY

aktivist.pl


PLAC

wydarzenia

JAMIROQUAI

DEFILAD DRUGIE LATO

23 MAJA

TAURON ARENA, KRAKÓW Funkowy zespół z Wielkiej Brytanii, którego liderem jest charyzmatyczny Jay Kay, pod koniec maja ponownie zawita w naszym kraju promując swój najnowszy album „Automaton”. Jest jednak szansa, że zaserwują fanom również swoje największe przeboje „Cosmic Girl”, „Virtual Insanity” czy „Too Young To Die”. Mało jest zespołów, które potrafią w tak przyjemny i luźny sposób łączyć ze sobą dość odległe generacje słuchaczy. Dajmy się ponieść funkowej odysei!

DRUGIE LATO WOLNOSCI

[LP]

THE CINEMATIC ORCHESTRA 17-21 MAJA

FACE

TOAST DLA TOMASZA

24 MAJA PROGRESJA, WARSZAWA

96

XXXXXXXXXXXXXXXXX

STANKO MUSICAL O

The Cinematic Orchestra to bez wątpienia jeden z ważniejszych projektów związanych z renomowaną wytwórnią Ninja Tune. Zespół, którego liderem jest Jason Swinscoe, stworzył swoją własną wizję nu-jazzu połączonego z elektroniką, soulem i neoklasyką. Na początku stycznia formacja ogłosiła swój wielki powrót – płytę „To Believe”, która miała być pierwszym studyjnym albumem brytyjskiej formacji od 12 lat. Materiał ukazał się 15 marca za pośrednictwem Domino/Ninja Tune zbierając przychylne opinie słuchaczy i krytyków. Wśród gości możemy znaleźć śmietankę międzynarodowej sceny m.in. rapera Roots Manuvę czy wokalistę Mosesa Sumneya. W maju TCO odwiedzą największe polskie miasta m.in. Warszawę, Gdańsk, Wrocław i Kraków. Będzie to idealna okazja do sprawdzenia świeżego materiału na żywo!

Rap zza wschodniej granicy od zawsze cieszył się u nas sporą popularnością. Jednak jeśli chodzi o koncertowe realia, okazuje się, że nie tak często mamy okazję na zabawę przy takiej nawijce. Tym bardziej cieszy wizyta FACE’a, który ma naturalny talent do bujania swoich odbiorców. Pełen luzu raper zyskał rozgłos po wypuszczeniu klipu do utworu „Gosha Rubchinskiy”, którym przyciągnął zainteresowanie mediów i publiczności. Jeśli lubicie osadzony w trapowych brzmieniach newschool to jest właśnie koncert, którego nie możecie ominąć.

[LP]

[Magda Staniszewska]

POWERED BY

aktivist.pl

BRYLEWSKIM FOTOKONCERTY MIEDZYNARODOWE

MAJWRZESIEŃ

CZYTANIE PIOSENKI I FILMY 2019

TRANSFORMACJI PLACDEFILAD

FACEBOOK/

Nowa, letnia lokalizacja położona na malowniczym, prawym brzegu Wisły w sercu Saskiej Kępy, dzielnicy uważanej za jeden z najpiękniejszych skarbów Warszawy. Naszym niewątpliwym atutem jest wspaniała lokalizacja. Spokojniejsza część plaży na Saskiej Kępie przy Moście Łazienkowskim to alternatywa dla rodzin i wszystkich innych chcących uniknąć tłumów w okolicy Mostu Poniatowskiego. PLAŻÓWKA SASKA oferuje malowniczy widok na Wisłę i jeden z symboli Warszawy: ujęcie wody zwane Grubą Kaśką. Ciesząc się pięknem przyrody na świeżym powietrzu, możesz skorzystać z różnorodnych aktywności. Duża przestrzeń z piękną piaszczystą plażą, malowniczą zielenią, ogromnym wspólnym, drewnianym tarasem, różnorodnymi kuchniami, przestrzenią dla dzieci i dla chcących spędzać czas aktywnie.

Strefa gastronomiczna zaspokoi gusta wszystkich plażowiczów. KIOSK RYBNY to smażalnia ryb w nowoczesnej formule.

W menu obok tradycyjnie smażonych ryb, znajdą takie pozycje jak bułka ze śledziem, fishburger czy angielski przysmak fish and chips. KIOSK PIZZA z menu autorstwa maestro pizzy Krystiana Mowela, serwuje ręcznie robioną pizzę z pieca, którą serwujemy do późnych godzin nocnych. KIOSK GRILL oferuje szeroki wybór potraw z grilla, sezonowe sałaty czy domowe fryty. KIOSK BAR serwuje najlepsze koktajle, świeże soki i pyszną kawę. Każdy z naszych KIOSKÓW oferuje szeroki wybór dań dla dzieci.

PLANOWANA DATA OTWARCI PLAŻÓWKI SASKA TO

11.05 GODZ:12


wydarzenia

KURT VILE

wydarzenia

SCOOTER: SPACE TRANSMISSION

19 CZERWCA

PROXIMA

19 CZERWCA

TORWAR, WARSZAWA

Inwazja slackerów na Polskę trwa w najlepsze. Nie tak dawno Mac DeMarco podwójnie wyprzedał Progresję, a inna znana twarz szykuje się na wizytę w naszym kraju. Reprezentant Filadelfii i gigant sceny alternatywnej chwilowo odpuścił wspólny projekt z Courtney Barnett, w związku z czym ruszył w trasę swojego głównego projektu – Kurt Vile & The Violators. Były członek The War on Drugs wraca w swoje ulubione zadymione, lekko narkotyczne sektory, serwując słuchaczom to, co wychodzi mu najlepiej – folkrockowe kompozycje w opakowaniu charakterystycznego humoru.

Można traktować ich jak muzyczną ciekawostkę lub pseudo-artystyczny wybryk będący wynikiem niemieckiego uwielbienia do tanecznych skrajności. Jednakże nikt nie może im odebrać jednego – wylansowali kilkanaście tanecznych hymnów, które na zawsze zapisały się na kartach współczesnej elektroniki. Niemiecki zespół ma na swoim koncie ponad 30 mln sprzedanych płyt oraz ponad 80 złotych i platynowych wyróżnień. Trio dowodzone przez charyzmatycznego wokalistę H.P. Baxxtera zaprezentuje w Warszawie swój projekt „Space Transmission”. Spodziewajcie się nie tylko muzyki tanecznej, ale również pokazów pirotechnicznych i laserowych czy audiowizualnych instalacji. Jak zapewniają organizatorzy „harmonogram transcendentalnej podróży do lat 90. przewiduje ogromne ilości rave’u, breakbeat hardcore’u, happy hardcore’u, techno, trance’u i dance’u”.

[Mateusz Drohobycki]

[LP]

MALTA FESTIVAL

21-30 CZERWCA POZNAŃ

Tegoroczna edycja Malta Festival odbędzie się pod hasłem „Armia jednostki”. Kuratorem festiwalu został urodzony w Angoli multidyscyplinarny artysta Nástio Mosquito. Dla niespełna 40-letniego wizjonera bariery nie istnieją - zajmuje się muzyką elektroniczną, maluje obrazy, bierze udział w performensach oraz pisze poezję. Interesuje go tematyka obecności ludzi w otaczającej ich rzeczywistości, a także umiejętność reakcji na pojawiające się w niej bodźce. Zastanawia się nad sensem popkultury oraz nie ukrywa swojego zainteresowania polityką. Będzie to pierwsza okazja do zobaczenia pełnego przekroju prac Mosquito w Polsce. [LP]

POWERED BY

aktivist.pl

98

99



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.