MM Trendy #09 (54)

Page 1

WRZESIEŃ 2017 NUMER 09 (54) / WYDANIE BEZPŁATNE

Maria Dąbrowska Mam szczęście do ról

Małe galerie ożywiają miasto

Stanisław Ruksza SZTUKA czasami bije po twarzy

Edytorial

Faszyn from Raszyn

Planszówki

Granie ma branie

Paweł Krzych

Żurawie w Szczecinie



#09

#spis treści wrzesień 2017

34

Maria Dąbrowska

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#14 Felietony

#30 Edytorial

#46 Kultura

#18 Temat z okładki

#34 Rozmowa miesiąca

#54 Sport

#26 Rozmowa

#38 Styl życia

#68 Trendy towarzyskie

Paweł Krzych: Żurawie w Szczecinie Paweł Flak: Czy na pewno Champagne

Stanisław Ruksza

Smutne Grubaski w V scenach

Faszyn from Raszyn

Maria Dąbrowska

Małe galerie ożywiają miasto

Kino, muzyka i wydarzenia we wrześniu

Granie ma branie

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU STANISŁAW RUKSZA FOTO WOJCIECH JACHYRA

#09

#redakcja Nowy człowiek w Szczecinie, Stanisław Ruksza, mocno wchodzi na wrześniową okładkę, sięgając po metaforę rodem z bokserskiego ringu. To dobry sposób, by skierować uwagę na sztukę w mieście, gdzie frekwencja na galach MMA sięga stu procent, a z zapełnieniem galerii niezmiennie bywają problemy. Jako świeżo powołany dyrektor Trafostacji Sztuki, młodej instytucji, która w pierwszych latach działalności nie spełniła wszystkich pokładanych w niej oczekiwań, powinien wykreować jej markę praktycznie od nowa. Nie jako miejsca, do którego można wpaść na sojowe latte czy bezglutenowe ciastka, ale nowoczesnego centrum sztuki, mocno oddziaływującego na otoczenie. Po kilku miesiącach pobytu w Szczecinie deklaruje, że został lokalnym patriotą, co na pewno ułatwi mu zadanie. Niezmiennie trzymamy kciuki. Po wyjściu z Trafostacji Sztuki możemy odwiedzić którąś z małych galerii, powstających ostatnio w Szczecinie jak grzyby po jesiennym deszczu. Część z nich to spontanicznie wymyślone lokalizacje, które z czasem przerodziły się w miejsca stałej ekspozycji prac młodych – najczęściej - twórców. Inne to starannie zaaranżowane przestrzenie, przygotowane przez doświadczonych kuratorów. Na przegląd ich wszystkich zapraszam do środka numeru. O niektórych usłyszałem po raz pierwszy w trakcie lektury materiału Gosi Klimczak. Ale nie tylko o tym piszemy we wrześniu. Kolejnym przedstawicielem świata sztuki, z którym rozmawiamy, jest aktorka Teatru Współczesnego Maria Dąbrowska. Artystka wszechstronna, spełniona, opowiada nam o smakach aktorstwa, które poznaje się dopiero wraz z nabywaniem doświadczenia. My nabieramy go, zwycięsko wychodząc z każdego deadline’u, choć nie zawsze jest łatwo. Ale cieszymy się zawsze, że co miesiąc możemy do Was wrócić.

Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, ewa.zelazko@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy



| NEWSROOM |

#5 rad, co robić w Szczecinie po sezonie by Jarosław Jaz

1. Wspomnienie lata.

Foto: Materiały organizatorów

W zasadzie nie ma wiele do wspominania. Lato w mieście (chodzi o aurę, nie o atrakcje, bo tych było całkiem sporo) było pasmem porażek. Albo padało, albo wiało, albo było po prostu zimno. Wieczorno-nocne imprezy plenerowe w przyklubowych ogródkach kończyły się szczękaniem zębami, zaś frekwencja nie rozpieszczała. Dobrze, że nie lało chociaż podczas finału regat (a przynajmniej nie cały czas).

2. Kulturalna jesień. Wszystkie instytucje, domy kultury, różnego rodzaju przybytki, sale koncertowe za moment pochwalą się jesienną ofertą kulturalną. Tradycyjnie, gdy do miasta wrócą studenci, można spodziewać się wizyty Kultu, T.Love oraz innych dinozaurów lub nadziei rodzimej muzyki rockowej. Każdy znajdzie coś specjalnie dla siebie.

3. Sound Lab. W minionych sezonach Filharmonia Szczecińska wysoko powiesiła sobie poprzeczkę w prezentacji awangardowo-elektronicznego repertuaru. W Laboratorium Muzyki Elektronicznej wystąpili m.in. Brandt Brauer Frick, Shobeleader One, Matthew Herbert i wielu innych. Nowe zapowiedzi nie rozczarowują, ale zaledwie wyostrzają apetyt na więcej.

4. Domek Grabarza. Ambitna oferta muzyczna na nadchodzące miesiące. Zagra tam mnóstwo młodych alternatywnych kapel z Polski i Europy, które dopiero za kilka lat odkryje Artur Rojek i jego OFF Festival. Dla fanów muzyki i trendsetterów.

5. Natura. Jesienią zmienia się zapach powietrza. Inaczej smakuje herbata i grzane wino. Pewnie już nie wybierzemy się na kajaki, ale wokół miasta jest mnóstwo miejsc, gdzie wciąż można dotrzeć rowerem lub pieszo.

6

Wyjątkowy koncert w Klubie 13Muz Jozef van Wissem, który 5 września o godzinie 20 wystąpi w Klubie 13Muz, to holenderski kompozytor minimalizmu a także lutnista, mieszkający na Brooklynie. Jest ulubionym kompozytorem amerykańskiego reżysera Jima Jarmuscha i autorem muzyki do filmu „Tylko kochankowie przeżyją”, za którą otrzymał Cannes Soundtrack Award. Jednak muzyka filmowa to tylko ułamek jego bogatej działalności artystycznej, w tym także współpracy z Jimem Jarmuschem. Panowie chętnie razem grają w duecie gitarowo-lutniowym, co zaowocowało już trzema albumami. Dla muzyka lutnia nie jest instrumentem przeznaczonym wyłącznie do wykonywania muzyki dawnej, ale doskonale służy mu w minimalistycznych projektach muzycznych. Kompozycje van Wissema opierają się na tradycyjnych, renesansowych i barokowych zapisach poddawanych awangardowym zabiegom Cechuje je szczególny, często mroczny, oniryczny klimat. Idealnie pasują do filmów Jarmuscha. Ta muzyka - hipnotyzująca, czysta, minimalistyczna, intensywnie działająca na emocje słuchaczy, tworzy niezwykłą, transcendentną atmosferę. Biletu kosztują 40-45 zł. (red)


Wół i

® Krowa

Food Truck UL.WIELKA ODRZAŃSKA 20 - UL.JAGIELLOŃSKA 11 FOOD TRUCK - CATERING + 48 731 000 230 | www.wolikrowa.com www.facebook.com/wolikrowa | www.instagram.com/ wolikrowa


| NEWSROOM |

Takich derbów świat nie widział – wynalezione w Szczecinie

Foto: Archiwum

Łączą klasykę z nowoczesnością, zaskakują fakturą, prezentują nowe połączenia kolorów, zupełnie odmieniając wizerunek butów jakie znaliśmy do tej pory - Liebre Style, nowa marka obuwnicza założona w Szczecinie. Wszystko zaczęło się w Holandii w 2013 r., kiedy para (przyszłych) projektantów, rzuciła pracę w korporacjach i wyjechała w świat w poszukiwaniu inspiracji. W tym roku los przyprowadził ich do Szczecina, gdzie zdecydowali się zaryzykować i rozpocząć przygodę z projektowaniem butów. Na rynek właśnie dostała się ich pierwsza kolekcja. – Za grupę docelową obraliśmy sobie kraje na północy i Skandynawię – mówi Israel López Rosas z Liebre Style. Oferujemy derby dla mężczyzn i kobiet. Materiały na nasze obuwie przywieźliśmy z azjatyckich wojaży. Chcemy sprzedawać około 200-300 par rocznie, nie będzie to produkcja masowa. Z czasem planujemy poszerzyć swoją linię o inne wyroby skórzane i włókiennicze. Więcej o marce, narodzonej w Szczecinie znajdziecie na FB @liebrestyle. (am)

8



Foto: Paweł Smoliński

| NEWSROOM |

Finalistki konkursów piękności z trzydziestu krajów przyjadą do Szczecina już 4 września. Spędzą w naszym mieście tydzień. 9 września w Operze na Zamku odbędą się wybory Miss Nature Intercontinental. - To ma być połączenie konkursu miss z tematem ekologii i promocją Szczecina. Poprzez ekskluzywne wybory miss zaprezentujemy, że ekologia i ekologiczne produkty są modne i korzystne społecznie - mówi Ewa Milczarek, jedna z pomysłodawczyń konkursu. Do Szczecina przyjadą mieszkanki m.in. Wybrzeża Kości Słoniowej, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy, Wenezueli. Muszą mieć nie więcej niż 32 lata i co najmniej 170 cm wzrostu oraz udokumentowane starty w konkursach miss. Zwycięzczyni, oprócz korony, otrzyma 5 tys. euro. Polskę reprezentować będzie szczecinianka Anna Tarnowska (na zdjęciu). Na koncie ma m.in. tytuły I Vice Miss Polonia 2007, I Vice Miss Baltic Sea-&Scandinavia 2008, II Vice Miss International 2008. Finałowa gala będzie transmitowana na żywo w internecie. (mp)

10

Foto: Materiały organizatorów

Miss Nature Intercontinental

Powstaje kolejny film W połowie lipca w Szczecinie rozpoczęły się zdjęcia do najnowszego filmu animowanego Izabeli Plucińskiej pt. „Portret Suzanne”. Opowieść jest adaptacją książki Rolanda Topora, francuskiego surrealisty. To niemiecko-polsko-francuska koprodukcja, w której ważny udział ma nasze miasto. Tu powstaje scenografia, lalki oraz pierwsze zdjęcia. - Izabela Plucińska zaprosiła do współpracy twórców z województwa zachodniopomorskiego oraz studentów Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie - mówi Paulina Ratajczak ze szczecińskiej Fundacji Las Sztuki, jedna z producentek filmu. - Zdjęcia do filmu kontynuowane będą przez kilka miesięcy w Berlinie. Postprodukcja odbędzie się w Marsylii we Francji. Partnerem projektu jest Akademia Sztuki w Szczecinie oraz Centrum Przemysłów Kreatywnych. (am)


Poznaj Ruszt Grill House · znakomite żeberka · szarpana wołowina · burgery · pastrami · domowe frytki · czeskie piwo Urodziny, wieczór kawalerski, spotkanie po latach? To nie problem! Przyjdź i zostań na dłużej.

Krzywoustego 14, Szczecin / Rezerwacje: 790 380 876 FB: @RusztSzczecin / Insta: @RusztGrillHouse


| NEWSROOM | #MM Trendy przedstawia

Poznaj nową odsłonę studia Magenta! Kuchnia, serce każdego domu

Kuchnia, najlepsze miejsce do spędzania wspólnego czasu. Niekończące się rozmowy, wielkie gotowanie i rodzinne posiłki. Odwiedź studio Magenta i spraw, by serce domu biło w twoim rytmie. Tradycyjnie czy nowocześnie? Każdy styl ma w sobie coś pięknego, ale tylko od nas zależy, w którym poczujemy się najlepiej. Bogato zdobione fronty i naturalne kolory drewna, to gratka dla miłośników antyków. Minimaliści swoje serce oddadzą jasnym barwom i prostym wykończeniem. Uwaga, nie dajmy się zwieść modzie! Wybierając styl, należy wybierać, to w czym czujemy się najlepiej, a nie to co jest obecnie na topie. Nowa kuchnia, to przede wszystkim inwestycja. By dobrze ją zrealizować, warto skorzystać z pomocy profesjonalisty. A więc po kolei. Po pierwsze, znajdź eksperta My polecamy niedawno odmienione Studio Mebli Kuchennych Magenta. Firma na rynku funkcjonuje już od 1999 roku, a niedawno przeszła metamorfozę, zmieniła adres i powiększyła powierzchnię. Już

12

dziś można zajrzeć w każdy zakamarek, obejrzeć ekspozycje i zapoznać się z nową ofertą. – Zmian jest wiele – mówi Magda Przybylska ze Studia Magenta. - Przystąpiliśmy do ogólnopolskiego zrzeszenia Max Kuchnie. To ogólnopolska sieć, zajmująca się kuchniami i sprzętami kuchennymi. Dzięki temu poszerzyliśmy swoją ofertę, a także możliwości. Jesteśmy też jedynym przedstawicielem w województwie niemieckiej firmy Verle Kuchen. Po drugie, stwórz wymarzony projekt Każda przestrzeń jest inna, dlatego każda potrzebuje indywidualnej interpretacji. Oczywiście można wybrać meble w standardowym rozmiarze, ale można też postawić na projekt indywidualny, a co za tym idzie projekt funkcjonalny. Za tworzenie projektów w Studiu Magenta odpowiada właśnie Magda Przybylska, architekt wnętrz z ponad 16-letnim doświadczeniem. Jak mówi: - Sama jestem osobą biegle poruszającą się po kuchni. Przygotowując projekt staram się tworzyć go tak, jakbym tworzyła go dla siebie, czyli dla kobiety potrzebującej dobrej i funkcjonalnej kuchni. Projekt i doradztwo są bezpłatne, a możliwości nieograniczone. Najlepiej jednak zacząć od przygotowania

planu zagospodarowania poszczególnych elementów – gdzie będą trzymane naczynia, produkty spożywcze czy urządzenia elektryczne. Po trzecie, realizacja Stworzenie projektu zajmuje około dwóch dni. Wykonanie mebli, to średnio od 4 do 6 tygodni. W przypadku drewna lakierowanego, to około 8 tygodni. Studio Mebli Kuchennych Magenta zapewnia również transport, montaż, serwis i gwarancję. - Projekty są przygotowywane indywidualnie – mówi Magdalena Przybylska. – Oczywiście, wiele osób pojawia się ze wstępnym pomysłem, a ja wykorzystując doświadczenie zawsze opracowuję te pomysły tak, aby były nie tylko estetyczne, ale też funkcjonalne. Jeśli na etapie realizacji klient zmieni zdanie, projekt można zmodyfikować na bieżąco. Kuchnia, to serce każdego domu, więc ważne, by odpowiadała najdrobniejszym potrzebom jej użytkowników. Zapraszam do nowego Studia! Magenta Studio Mebli Kuchennych ul. Wyszyńskiego 9, 70-200 Szczecin tel. 91 48 99 399, tel. Kom. 786 816 327 www.magenta-kuchnie.pl



| FELIETON | #okiem blogera

#żurawie w szczecinie Niczym ptaki, wysoko nad miastem. Żurawie budowlane. Rynek inwestycji w Szczecinie obserwuję od ponad 10 lat i w moim odczuciu dawno tak wiele nie działo się w naszym mieście, jak teraz. Widzę pewne analogie z roku 2007, tuż po pierwszym finale regat The Tall Ships Races. Wielu mieszkańców z optymizmem spojrzało w przyszłość, uwierzyło w Szczecin. Ten pozytywny nastrój wspomagały liczne inwestycje, realizowane w naszym mieście i obietnice o rozpoczęciu kolejnych budów. I teraz jest podobnie. Tyle, że 10 lat później, z jeszcze większym apetytem. Jesteśmy świeżo po trzecim finale zlotu żaglowców, a budowy wstrzymane na wiele lat, ruszyły z kopyta. Do grona „inwestycyjnych dinozaurów” dołączyły nowe, nie mniej ciekawe. I na tym dziś chcę się skupić. Dwa place budowy, na których przez wiele lat się nic nie działo, w końcu zaczęły tętnić życiem. Posejdon (dawny dom towarowy Pedet, później Galeria Centrum) to projekt, który wysoko zawiesił poprzeczkę. Na pierwszy rzut oka ktoś może stwierdzić: „Eh, to kolejny biurowiec”, jednak warto zapoznać się szczegółowo z tą inwestycją. Oprócz przestrzeni biurowych powstaną również dwa hotele, jeden z nich w bardzo ciekawym koncepcie, przeznaczonym głównie dla milenialsów. Na ostatniej kondygnacji Posejdona umiejscowiony będzie skybar ze świetnym widokiem na Szczecin, a z kolei na parterze różne formaty gastronomiczne. Wszystko wskazuje na to, że ulica Partyzantów stanie się kolejną ulicą gastronomiczno-rozrywkową. A wszystko to uzupełnia podejście do ekologii, odzyskiwania energii i innowacji. Trzymam mocno kciuki! Z kolei w innej części miasta, przy al. Wyzwolenia w górę pnie się Hanza Tower. Myślę, że te dwa budynki będą konkurować ze sobą o miano nowej wi-

14

zytówki Szczecina (niczym Pazim z lat 90.). Przy tej inwestycji kilkukrotnie zmieniano koncepcję, aż w końcu developer postawił na miks powierzchni biurowych, komercyjnych, biznesowych oraz apartamentów. Ciekaw jestem cen za metr kwadratowy w Hanzie, ale coś mi się wydaje, że dość szybko znajdą się chętni na te powierzchnie. Chyba trudno o bardziej prestiżowy budynek w naszym mieście. Duże nadzieje szczecinianie pokładają również w terenach nadodrzańskich, w szczególności w Łasztowni. Szczecin postawił kilka lat temu na rozwój nad wodą i był to strzał w dziesiątkę. W ciepłe dni nie brakuje spacerujących osób bulwarami, a kolejne firmy przenoszą swoje siedziby na Łasztownię do odrestaurowanych budynków. Jestem pewien, że gdy spojrzymy na ten obszar np. za 5 lat, powiemy to samo: ależ tam się pozmieniało w ostatnim czasie. To, co widzimy teraz, to dopiero początek zmian. Komercjalizacja Łasztowni, Most Kłodny, dalsze przebudowy nabrzeży, zagospodarowanie pozostałej części Wyspy Grodzkiej, inwestycje na wodzie (może w końcu będzie basen na Odrze?) I to wcale nie są nierealne wizje. Perspektywa 5-10 lat jest jak najbardziej możliwa. Zmiany dosięgną również nasze śródmieście. Coraz więcej osób wprowadza się do tej okolicy. Ulice, które jeszcze kilka lat temu uważane były za „trudne” do mieszkania, teraz przyciągają kolejnych chętnych. Remonty elewacji, zagospodarowanie oficyn i coraz więcej miejsc miastotwórczych. Szczecin się rozwija, ale ma przed sobą też wiele wyzwań. Oczywiście to nie jest tak, że mam na sobie różowe okulary (sprawdzałem, nie pasują mi) i nie widzę obok wyremontowanych kamienic, zdewastowanych budynków. Widzę

zastawione samochodami miasto. Widzę niezbyt wydajną komunikację miejską, która z roku na rok zniechęca do siebie mieszkańców. W Szczecinie żyje mi się dobrze, ale zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. I potrzeba tutaj współdziałania wszystkich zainteresowanych: miasta, służb porządkowych, mieszkańców, przedsiębiorców. Bo to my wszyscy tworzymy to miasto i od nas zależy, jak to miasto będzie wyglądało za 10-, 20-, 30 lat. Potencjał jest, rozwój jest, potrzeba tu zdecydowanych działań, by nie przespać ponownej szansy. Cały czas wierzę w Szczecin, na który zrodzi się ogólnopolska i międzynarodowa moda. A może coś trwalszego? Tak, jak zrobił to Poznań i Wrocław na początku XXI wieku. Na to liczę. A Ty, jak widzisz Szczecin w najbliższych latach i w bardziej odległej przyszłości? Wykorzystamy swoje ponowne „15 minut”?

Paweł Krzych autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www. szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.


Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Nowowiejska 1 E, Szczecin – Bezrzecze medimel.szczecin@gmail.com www.chirurgia-szczecin.pl +48 91 818 04 74 | +48 500 355 884

GINEKOMASTIA - pozbądź się wstydliwego problemu. Tylko we wrześniu darmowe konsultacje dla mężczyn. Umów się na wizytę już dziś!


| FELIETON | #kultura picia

#czy na pewno Champange? Noworoczny toast, urodziny, historyczny sukces, na romantyczny wieczór z truskawkami, z dodatkiem kawioru - tak dla splendoru... Okazji do wypicia kieliszka szampana jest tyle, ile jesteśmy w stanie wymyślić. Zarezerwowaliśmy sobie ten trunek w szczególności na wyjątkowe okazje. Jednak, czy to właśnie butelki prawdziwego szampana przy takich okazjach otwieramy? Prawo do tej nazwy mają jedynie wina wytworzone zgodnie ze sztuką... w regionie Szampanii, położonym w północnowschodniej Francji oraz w kilku przyległych gminach. Nie ma więc czegoś takiego jak polski, włoski, czy rosyjski szampan... Nazwa ta jest zastrzeżona przez region Szampanii od ponad stu lat, a od niedawna Szampania jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wynalezienie „szampańskiej” metody produkcji wina musującego datuje się na XVII wiek i przypisuje pewnemu benedyktyńskiemu mnichowi, na cześć którego nazwano najsłynniejszą markę szampana Dom Perignon. Znaną głównie z filmów o najsłynniejszym agencie Jej Królewskiej Mości, który na zmianę zamawiał Martini z wódką, rocznikowego Dom Perignon, a ostatnio - zgodnie z duchem czasu Macallana... w zależności, który producent dołożył się hojniej do danego odcinka. Szampania od zawsze była jednym z trudniejszych regionów winiarskich we Francji. Zmagająca się z chorobami winorośli, zbyt kredową glebą, wreszcie obfitością drożdży występujących w powietrzu, za sprawą których wina potrafiły wybuchać w butelkach podczas dojrzewania. Słynnemu mnichowi przypisuje się ujarzmienie tego procesu. Wyselekcjonował on trzy najlepiej radzące sobie z warunkami i bąbelkami gatunki winorośli. Zaczął mieszać wina z różnych winorośli i winnic. Wzmocnił butelki oraz zaprojektował

16

specjalny, wytrzymały korek. W ten sposób największą wadę regionu przekuto w jego wyjątkową zaletę! Naturalne nasycenie wina drobniutkimi jak czubek igły bąbelkami dwutlenku węgla uzyskuje się przez zastosowanie podwójnej fermentacji. Pierwsza fermentacja, zwana „alkoholową”, jest taka sama jak w przypadku win niemusujących i odbywa się w kadziach lub beczkach dębowych. Następnie miesza się tak powstałe wina z różnych szczepów, winiarni, a także roczników. Druga fermentacja odbywa się już w butelkach, po dodaniu do tak zmieszanego wina cukru oraz drożdży. Za ich sprawą w butelce wytwarzają się naturalnie dwutlenek węgla oraz osad. Re-fermentacja w butelkach wymaga z reguły m.in. kilkunastu miesięcy oraz systematycznego obracania butelek spoczywających w specjalnych piwnicach szyjką do dołu, tak aby wytrącić w niej osad w okolice korka. Następnie końcówka szyjki jest zamrażana, zamarznięty osad wraz z korkiem usuwany i po ponownym zakorkowaniu wreszcie otrzymuje wymarzonego gazowanego szampana! Tak to wygląda w telegraficznym skrócie. Jest sporo zachodu, jest sporo wycenianej wysoko we Francji pracy ludzkiej, stąd też cena prawdziwego „champange” nigdy nie jest niska. Za podstawowe edycje szampana uznanych marek zapłacimy dobrze ponad sto złotych, za mniej uznane marki niewiele taniej... Czym w takim razie w Polsce najczęściej wznosimy „szampańskie” toasty? W 99% innymi niż szampan winami musującymi. Jeżeli wino takie kosztuje kilka lub kilkanaście złotych, możemy być prawie pewni, że zostało sztucznie nagazowane ordynarnym CO2. Polskie wino musujące o rosyjsko brzmiącej nazwie... powstaje w 100% z jabłek. Cóż, na produkcji jabłek znamy się lepiej niż na uprawianiu winorośli...

Możemy uczcić ważne wydarzenie również „prosecco” – winem musującym, powstającym we Włoszech, w którym podobnie jak przy metodzie szampańskiej, bąbelki powstają w naturalny sposób przez dodanie drożdży, ale re-fermentacja odbywa się w kadziach, a nie jak w Szampanii w butelkach. Może też w naszym kieliszku znaleźć się wino musujące wyprodukowane metodą tradycyjną z re-fermentacją w butelce podobnie jak szampan. Niekoniecznie pochodzące z Szampanii, ale za to np. z Hiszpanii jak „cava”, lub z Włoch jak „franciacorta”. Jako substytut szampana polecam właśnie cavę, franciacortę, czy prosecco valdobbiadene i dajmy sobie już spokój z tym nazywaniem win musujących „szampanami”... Chyba, że na butelce wyraźnie jest napisane „Champange”, wtedy luksus i splendor mamy wliczone w cenę :)

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej



SZTUKA czasami bije po twarzy


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

19



| TEMAT Z OKŁADKI |

Stanisław Ruksza wiosną przyjechał do Szczecina, by objąć dyrekcję Trafostacji Sztuki. Już po kilku miesiącach został lokalnym patriotą. Oprócz tego, że zdradził nam plany instytucji na najbliższe miesiące, powiedział z czego rodzi się strach przed sztuką i w jaki sposób należy sobie z nim radzić. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTOGRAFIE I KONCEPT: WOJCIECH JACHYRA WWW.WOJCIECHJACHYRA.COM / POSTPRODUKCJA I KOLAŻE: ANASTAZJA BURAK WWW.ANASTASIABURAK.COM

Pierwsza wystawa w Trafostacji Sztuki, którą Pan zorganizował, już za nami. Co nas czeka od jesieni? - Wystawa „The Wall. Art. Face To Face with Borders” była zapowiedzią nowego programu. Instytucji, która pokazuje związki sztuk wizualnych z innymi dziedzinami kultury czy nauki, a także cechuje się „słuchem społecznym”, pokazując kluczowe idee współczesności. Dlatego na początek wystawa o granicach i migracjach. Pod koniec września ogłaszamy nowy program. Pierwszą wystawę Grupy Budapeszt „Tadzio. Równanie cienia” otwieramy 11 października. Będzie poświęcona strategiom kamuflażu świata trójwymiarowego, bo chcemy też pokazywać, że sztuka to poszerzanie refleksji o świecie i intensywna forma poznania rzeczywistości. Zależy mi na tym, żeby kilka wystaw odbywało się w Trafostacji jednocześnie, żeby program był różnorodny. 19 października otwieramy kolejną edycję Kids Love Design. 30 listopada pojawi się wystawa kultowej grupy wizualnej i muzycznej Nagrobki, a tydzień później duża zbiorowa wystawa „Przechwałki i pogróżki” o sporach i antagonizmach w świecie sztuki. A edukacja, która pomoże w odbiorze sztuki? Chyba mamy z tym spory problem. - W Polsce mamy strukturalny brak edukacji sztuk wizualnych. Społeczeństwo jest nieprzygotowane do odbioru sztuki współczesnej, co jest wielką stratą, bo sztuka to narzędzie pozwalające naszemu życiu stać się pełniejszym i bardziej refleksyjnym. To, co chcę pokazać w naszym programie edukacyjnym, to zestaw wartości poddawany ciągłym dyskusjom. Żadna instytucja czy urząd nie ma mandatu do posiadania absolutnej wiedzy, dogmatu. Ona się cały czas zmienia, tak samo jak sztuka i życie. Teatry czy galerie powinny na te zmiany reagować. Nie

tylko wizerunkiem, ale programem. Ja, często na użytek własny, stosuję nazwę postinstytucji, która zmienia się względem tego, co przynosi rzeczywistość. Nasz program edukacyjny będzie obudowany kilkoma cyklami. Jeden z nich będzie się nazywał „Artist on Artist”. Artyści będą uczyć o innych twórcach, a instytucja ma stać się trochę takim poligonem historii sztuki. Nawiązując do cytatu Ernsta Gombricha z jego najsłynniejszego podręcznika sztuki: „Nie ma czegoś takiego jak sztuka. Są artyści”. Chciałbym, żeby to była instytucja artystów, pokazująca jak wytwarzają oni wiedzę. Ja nie jestem tak zwanym dyrektorem gabinetowym. Lubię wspólnie z artystami tworzyć instytucję z charakterem. Innym cyklem będzie „Filozof artysta”, gdzie z kolei będziemy skupiać się na tym, jak na przestrzeni historii ludzkości różni ludzie używali artystycznych metod. Na przykład jak cynicy chodząc boso po greckiej agorze i szczekając prowokowali ludzi do myślenia. Dzisiaj polityka, ekonomia czy reklama często nieświadomie używają metod świata sztuki. Przygotowuje Pan również inne cykle. - Kolejny to „In effigie”, nawiązujący tytułem do normy w europejskim prawie obecnej od czasów średniowiecza do oświecenia, pozwalającej na wykonanie kary śmierci na wizerunku skazanego, który nie doczekał egzekucji lub zbiegł. Opis jednej z takich egzekucji zawarł markiz de Sade w dziele „120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu”. Formułę tę zastosował Sąd Najwyższy Kryminalny w czasie insurekcji kościuszkowskiej, wykonując wyrok na przywódcach konfederacji targowickiej 29 września 1794 roku. Oczywiście nam nie chodzi o targowiczan ani zdrajców, ale o potęgę wizerunku. Pokażemy co powoduje, że potęga obrazu jest tak silna, że ludzie się jej boją. To będą wystawy, spotkania z artystami, wykłady, pokazy filmowe skupione wokół bardzo różnych obrazów, które trzeba zracjonalizować, żeby tak bardzo nie szokowały. Bo czym jest szok? Stanem umysłu, reakcją chemiczną, kiedy nie jesteśmy w stanie sobie zracjonalizować pewnej sytuacji. A dotyczyć ona może naszej seksualności, religii, narkotyków, różnych tematów tabu, które koniec końców ustanowione są sztuczną umową społeczną. Kolejny cykl to „Mapa sztuki Szczecina”. Co dwa miesiące będziemy robić spotkanie z ważnym artystą z regionu. Na początek zapraszamy Artura Malewskiego i Natalię Szostak. W ciągu tych najbliższych lat, także poza Polską chcemy pokazać jaki mamy potencjał środowiskowy. Szczecin ma naprawdę świetnych artystów. Trafostacja to nie tylko sztuki wizualne. - Sztuka jest transdyscyplinarna. Od nowego roku inicjujemy „TRAFO sound system”,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

„Ten dom wychowuje na niezawstydzonych, mądrych, silnych oraz wiernych nieposłuszne, złośliwe i krnąbrne męty społeczne, podstępne i zaniedbane”. To gotowy tekst założycielski dla instytucji sztuki i tego, jakie ona może pełnić role w społeczeństwie. nawiązujące do „ścianek” sprzętu na Jamajce. Kuratorem będzie Adam Witkowski, zapraszający co dwa miesiące innego artystę dźwiękowego do stworzenia nowej pracy. Oprócz muzyki, która gości stale w Trafo, pokażemy też związki sztuki z literaturą, filmem, teatrem czy architekturą. Szykują się ciekawe nazwiska? - Przede wszystkim nowy projekt Joanny Rajkowskiej „Samobójczynie”, wokół niemożności prawdziwej empatii, zrozumienia drugiej istoty, prawie identycznej, która podejmuje próbę unicestwienia siebie i innych przy okazji. Wystawa „Początek” Huberta Czerepoka, przygotowywana wspólnie z Zachętą w Warszawie, Arsenałem w Białymstoku i Muzeum Historyczno-Technicznym w Pennemünde, ma być pierwszą polską wystawą sztuki wykorzystującą okulary virtual reality. Jesteśmy na etapie poszukiwania sponsorów tego przedsięwzięcia i wierzę, że uda się tę wystawę doprowadzić w takim kształcie, jak wymyśliliśmy. Norweska artystka Marte Gunnufsen przedstawi projekt „Miserere”. To instrumentalistka, wokalistka muzyki klasycznej i sztuk wizualnych. To będzie bardzo kontemplacyjna, a jednocześnie niezwykle sugestywna wystawa, w której przewija się problem seksualności, cierpienia, współczesnego postrzegania grzechu. Jesienią Giovanni Morbin, włoski artysta neodadaistyczny, który na stulecie dadaizmu miał swoje wystąpienie w legendarnym Cabaret Voltaire. Artysta porusza zagadnienia pamięci zbiorowej, także włoskiego faszyzmu. Kiedy na całym świecie na skutek zarządzania strachem przez polityków, pojęcie wolności przestało być szanowane, chcemy o nim porozmawiać. A później duże pokazy problemowe, jeśli uda się nam znaleźć więcej środków, bo Trafostacja Sztuki - mimo świetnego budynku - nie posiada tak dużego budżetu, jak wiodące polskie centra sztuki współczesnej. Na chwilę dość o sztuce. Proszę powiedzieć, jak po kilku miesiącach odnajduje Pan Szczecin? - Szybko odnajduję się w nowych miastach. A Szczecin traktuję jako miejsce, z którym chętnie zwiążę swoją przyszłość. Poznałem tu wielu twórczych ludzi z różnych środowisk. Nie tylko sztuki wizualnej. Szczecin ma bardzo duży potencjał, tylko czasami potrzeba „trzeciego oka”, które wyłapie pewne rzeczy. Chciałbym pomóc „zmagnesować” środowiska, a także pomyśleć o dzielnicy. Tu jest dużo wartościowych osób, miejsc, tylko tak jakoś „obok siebie”, a nie „ze sobą”. Przyjechałem z dużym, może wręcz niezdrowym entuzjazmem i już sta-

22

łem się patriotą lokalnym. Szukam plusów, a minusy traktuję jako wyzwania. Spędziłem dotychczasowe życie między Krakowem a Górnym Śląskiem, a Szczecin jest dla mnie miastem cały czas otwartym w narracji swojej historii. Mniej obciążonym konserwowaną przeszłością. No i natura mnie zachwyca. Przez pierwszy tydzień chodziłem tutaj „przetleniony” z racji dobrego powietrza. Nie wiedziałem dlaczego cały czas chce mi się spać. Teraz mój organizm się przyzwyczaił. Szczecin jest miastem z dużym potencjałem, wykorzystajmy to. Mamy blisko do morza, blisko do Berlina, bliżej do Malmö czy Kopenhagi niż do Warszawy. Używajmy w stosunku do siebie kategorii centrum, nie peryferii. Zależy mi na tym, żeby Trafostacja nie była tylko galerią, która importuje sztukę z zewnątrz. Szczecin jest europejski i przepływają przez to miasto globalne idee, które nabierają swoistości w lokalnym kontekście. Na fasadzie Trafostacji wisi flaga „Serca kraju”. To projekt Jadwigi Sawickiej. Symbolicznie wyznacza emocjonalne centrum Polski. Dzięki przenoszeniu się centrum, przesuwają się granice; arbitralność ustanowienia centrum i częstego przenoszenia granic podkreśla ich umowność. A dzielnica, w której położone jest Trafo. Jak wykorzystać tę lokalizację? - Tutaj jest dużo różnych rzeczy. Najstarszy gotycki kościół w mieście, Książnica Pomorska, dwa lokale kawowe, showroom Hayka, restauracja Bombaj. To wszystko mogłoby razem funkcjonować. Chcielibyśmy w przyszłości stworzyć parę projektów artystycznych dla sąsiedzkiego ogrodu kultury, w wakacje zorganizowaliśmy tam zajęcia półkolonii artystycznych. W miejscu, gdzie jest TRAFO, w XVIII-XIX wieku był dom poprawczy dla dziewcząt. I na nim był napis: „ten dom wychowuje na niezawstydzonych, mądrych, silnych oraz wiernych nieposłuszne, złośliwe i krnąbrne męty społeczne, podstępne i zaniedbane”. To jest gotowy tekst założycielski dla instytucji sztuki i tego, jakie ona może pełnić role w społeczeństwie. Zaproponowałem w czerwcu Monice Szpener realizację na bocznej ścianie Trafostacji, odnoszącej się do tego cytatu i neonu TRAFO, który będzie widoczny z ul. Wyszyńskiego. Mam nadzieję, że wiosną przyszłego roku uda nam się ją zaprezentować mieszkańcom. Jak szczecinianie odbierają sztukę? - Nie widzę specjalnej różnicy od innych miejsc w kraju. Nie robi się sztuki pod określone gusta, to nie mogłoby zadziałać. Łatwa sztuka pod publikę nie potrzebuje instytucji utrzymywanych z publicznych pieniędzy, bo regulowałby ją wolny rynek. Sztuka to eksperyment, czasem błąd, narzędzie testowania i przesuwania granic. Otwieram wystawy zdaniem skierowanym do publiczności: „życzę mądrego odbioru”. Dobra sztuka nie boi się odważnie myśleć, uważa wolność za jedną z prymarnych cech i jest próbą intensywnego odbioru rzeczywistości. Odbiór wystawy „The Wall” był taki, jakiego oczekiwałem, co oznacza, że ludzie są gotowi do tego, żeby myśleć, żeby poświęcać trochę czasu sztuce. Idąc do teatru decydują się poświęcić trochę czasu, żeby oglądać przedstawienie. Podobnie jest ze sztuką.



Sztuka to eksperyment, czasem błąd, narzędzie testowania i przesuwania granic. Dobra sztuka nie boi się odważnie myśleć, uważa wolność za jedną z prymarnych cech i jest próbą intensywnego odbioru rzeczywistości.


| TEMAT Z OKŁADKI |

Ale wcześniej mogą przeczytać o czym to jest. - Właśnie dlatego zrezygnowałem z podpisów przy wystawie „The Wall” i zaproponowałem wszystko w mapce, tylko odnośniki były na ziemi. Kto chciał przeczytać, to sobie pomógł, ale zależało mi, żeby ludzie przede wszystkim oglądali sztukę. Nie wierzę w wiedzę bez wysiłku. Nie ma takiej wystawy, która by wszystkich zadowoliła. Spotkałem się też z opiniami krytycznymi, że za dużo społecznych interwencji, ale to była dopiero jedna wystawa. W wielu miastach dochodzi do sytuacji, kiedy władze ingerują w to, co dzieje się w instytucjach kultury. Boi się Pan takich interwencji? - Miałem takie sytuacje w poprzedniej instytucji, którą prowadziłem, ale i tak zrobiliśmy te wszystkie prace artystów, bo one były tego warte. Nie były tanią sensacją. Dlatego dyskutujmy, żeby jej uniknąć. To rzeczywistość bywa skandaliczna, a sztuka to czasem pokazuje. Ludzie zabijają zwierzęta, a artyści wyraziście to pokazują, jak Katarzyna Kozyra w „Piramidzie zwierząt”. To nie artyści tworzą wojny w imię ideologii czy religii, tylko je pokazują. Jeżeli podejdziemy do sztuki jako kategorii rozrywkowej, to możemy oburzyć się wszystkim, co zaburza iluzję spokoju. A jeżeli podejdziemy do sztuki w kategorii badawczej, nieuprawomocnione by było podejrzenie o sensacyjność. A w końcu ilu ludzi chodzi do galerii sztuki w Polsce? Ostatnio coraz więcej stoi przed galeriami i blokuje wejścia. - Liczę, że w mieście, które jest otwarte i bez zaduchu, nie będzie takich sytuacji. Gałczyński napisał: „Dobrze mi tu, wieje wiatr od Odry, odurzający i zwycięski jak nadzieja”. To o Szczecinie. Ale po dwóch latach wrócił do Warszawy. - Wiem, i jeszcze dostał zawału... Ale nie każdy scenariusz jest taki sam. Nie znoszę konieczności, przyzwyczajenia, tego, że „zawsze tak było”. Ja widzę Szczecin jako miasto, w którym wiatr pozwala nam nieco mniej dusznie myśleć niż w mieszczańskim Krakowie. No i pisać swoją historię. Inga Iwasiów pisała w „Bambino”: „Co sobie kto na swój temat wymyśli”. Kilkanaście lat temu ktoś wyszedł ze spektaklu Anny Augustynowicz, bo aktor rozebrał się na scenie, ale drastyczne rzeczy raczej się tu nie dzieją. - Ależ można wychodzić ze sztuki i można rozbierać się na scenie. Dlaczego nie? Nie bądźmy świętoszkowatymi hipokrytami. Zawsze mnie zdumiewał ten lęk przed nagim ciałem. Nikt nikomu nie mówi, że to, co oglądamy, ma się podobać. Sztuka w ogóle nie jest od podobania. Jest od poznawania rzeczywistości. A podobać się może przy okazji. Z czego się bierze strach przed sztuką? Z niewiedzy czy jeszcze kilku elementów? - Strach przed sztuką związany jest ze strachem przed życiem. Fragmenty rzeczywistości są czasem tak zintensyfikowane, że sztuka bije po twarzy. Dlatego tak silna była sztuka krytyczna lat 90. Oburzenie było związane z tym, że artyści pokazy-

wali rzeczy, do których brakowało języka. Sztuka często pokazuje sytuacje graniczne, które są kluczowymi zagadnieniami filozoficznymi, a zarazem tabu społecznym. Niestety, cały czas pokutuje stereotyp, że przychodzimy do galerii oglądać rzeczy piękne. Jestem mimo wszystko optymistą. Gdybym się wyzbył entuzjazmu, to nie miałbym po co tu przyjeżdżać. Takie sytuacje są wyzwaniem. - Są dowodem, że sztuka działa. Sztuka to spotkanie. Człowieka z człowiekiem, z ideą, z dziełem. Poezja ma jeszcze większe problemy. Jeszcze mniej osób ją czyta. A przecież ona nam poszerza pewne stany, dla których nie ma innego języka. Poezja wydaje się trudną dziedziną dla wielu. Sztuka współczesna także. - Po prostu oferuje rzeczywistość mniej jednoznaczną. Jak czytamy na przykład poezję Emily Dickinson, która nam mówi o potędze snu („Sen to wielki przystanek, na którym niespotykane zastępy świadków kroczą”) i uprawomocnia nam go w porządku rzeczywistym, to poszerza nam świat na mniej jednoznaczny. A czy chcemy żyć w rzeczywistości jednoznacznej? Gdybyśmy wiedzieli czym ma być życie i tylko potwierdzali sobie ten obraz i żyli według sprawdzonych formuł, to nie warte byłyby one życia. Podobnie ze sztuką. Ale jak to było w słynnym polskim filmie, lubimy to, co już znamy. - Więc przychodźmy do galerii, żeby poznawać to, czego nie znamy. Jak powiedział François Jacob, biolog i laureat Nagrody Nobla w medycynie „To, co istnieje, jest zaledwie małą częścią tego, co jest możliwe”. Pamiętajmy o tym także w każdym polu życia czy sztuki.

Stanisław Ruksza Dyrektor Trafostacji Sztuki. Kurator wystaw, historyk sztuki. Absolwent historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor tekstów o sztuce współczesnej i redaktor książek. W latach 2007-09 wykładowca Uniwersytetu Śląskiego. W 2009 r. rezydent apexart w Nowym Jorku.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

25


| ROZMOWA |

Smutne Grubaski w V scenach 26


| ROZMOWA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

27


| ROZMOWA |

Facebook - @smutnegrubaski, 21 405 zdjęć opowiadających o dramatycznej miłości do jedzenia (majonez, pasztet, parówki, jajecznica, frytki, pizza, cukier i tłuszcz w każdej postaci), 129 513 osób lubi to (a podobno wszyscy się tego brzydzą). Pytanie: co z tego wynika?

Scena I

parówkach, to tylko wtedy możesz być pewna na 100 proc. że JESTEŚ SMUTNĄ GRUBASKĄ

(Agata Maksymiuk - dziennikarka, rozmawia ze Smutną Grubaską twórczynią profilu)

Scena II

Agata: Lepiej być smutną grubaską czy fajną laską ze snapa?

(Rozmowa trwa)

Kim jesteśmy?

Grubaska: Nie znam ani jednej fajnej laski ze snapa. Ale za to, jak kotlet panierką i jak drożdżówka kruszonką obtoczona jestem smutnymi grubaskami. Wydają się być zadowolone ze swojego istnienia. Agata: Każdy może być Smutną Grubaską? Co to w zasadzie znaczy? Grubaska: Każdy? Raczej nie. Bo tylko jeżeli jesteś emocjonalna i empatyczna, jeżeli wiesz jak się rozpieszczać, niekiedy bywasz smutna, przeterminowana i czujesz się jak zimna woda po

28

Dokąd zmierzamy?

Agata: Smutne Grubaski to profil, który pokazuje wszystko to, co powszechnie określamy jako brzydkie i niewłaściwe. Jedzenie pasztetu palcem, trzymając nogi w lodówce, miłość do tłuszczu, fałdy na ciele… A jednak prawie 130 tys. osób lubi ten profil, obserwuje go i żywo komentuje. Nie ma tu hejtu. Jak myślisz z czego to wynika? Jesteśmy, jako społeczeństwo, hipokrytami? Grubaska: Gdybyśmy byli hipokrytami, to 130 tys. osób obserwowałoby fan page „Fajne Laski ze Snapa”. A ja to już

sprawdziłam, taki profil nawet taki nie istnieje. Społeczność zbudowana wokół Smutnej Grubaski, to grupa, która za brzydkie i niewłaściwe uważa brak majonezu w lodówce i brak kultury w rozmowie. (Grubaska emocjonalnie zmienia ton rozmowy) Grubaska: Strażnicy szacunku do samych siebie! Strażnicy jedzenia i ludzi, których napotykacie na swojej drodze! Zakonie Cukrowców! Do boju! Do boju! (Agata, podtrzymując stateczny ton swoich wypowiedzi) Agata: Zwróć tylko uwagę, że 130 tys. osób, to bardzo dużo. Czujesz się odpowiedzialna za te osoby? Zastanawiałaś się czy ktoś przypadkiem „nie zapatrzy się” na publikowane zdjęcia i nie przyjmie ich za wzorzec do naśladowania. Co będzie jeśli np. codzienne


| ROZMOWA |

jedzenie frytek z majonezem czy hodowanie trzeciego podbródka staną się normą? Z takim zjawiskiem spotkała się „Chujowa Pani Domu” – nagle byciem „chujową” gospodynią stało się modne. Grubaska: Wystarczy minimalna ilość dystansu do siebie i do rzeczywistości, żeby nie odbierać Smutnych Grubasek dosłownie, w wersji 1:1, tak bezrefleksyjnie, jak składu gumy do żucia. Oczywiście, czuję się odpowiedzialna za to, co komunikuję. Nie uważam, że wartości i postawy jakie na wieloraki sposób portretuję są niezdrowe. Powiedz, istnieją strony, które namawiają do samo-szkodzenia sobie? Ja akurat nie kojarzę, Internet nie bardzo mnie interesuje. Agata: Ja też nie kojarzę.

Scena III Dlaczego to się stało? (Rozmowa trwa) Agata: Czy Smutne Grubaski powstały pod wpływem impulsu, czy były przemyślaną decyzją? Grubaska: Przemyślana decyzja łączy

się z posiadaniem idei i koncepcji. Jest efektem głębokiej analizy i jak już zapadnie, to koniec. Z tych (i rozmaicie innych) powodów nie podejmuję w życiu decyzji. Ale powiem Ci za to, że pod wpływem impulsów najróżniejszych powstają piękne pomysły i kreatywne przedsięwzięcia. (chwila ciszy dla wprowadzenia odrobiny dramaturgii) Grubaska: …tak było z Grubaskami.

Scena IV Czy wszystko musi coś znaczyć? (Rozmowa trwa) Agata: Obserwując posty Smutnej Grubaski, można pokusić się o różne interpretacje. Z jednej strony profil wygląda jak eksperyment społeczny, z drugiej jak artystyczny performance. Aż się prosi, żeby nadać Smutnym Grubaskom jakieś „wyższe znaczenie”.

(chwila ciszy) Grubaska: To, co widzisz na profilu Smutnych Grubasek, to lekki w formie komunikat interpretowany na tyle sposobów, ile osób go czyta. Jest odniesiony do indywidualnych, a zatem unikatowych przeżyć. Niech każdy mu nadaje takie znaczenie, jakie tylko chce - to znaczenie jest informacją o danej osobie.

Scena V Nic nie muszę, wszystko mogę.

(Rozmowa dobiega końca) Agata: Smutne Grubaski, z roku na rok robią się coraz „większe”, czy planujesz wykorzystać ten rozwój – książka, poradnik, program kulinarny, wystawa zdjęć, kanał na YouTubie? Grubaska: Jeśli przytrafi mi się taki impuls. (Czas zebrać wnioski)

(chwila ciszy) Grubaska: Nie rozumiem. Wyższe znaczenie, niż co?

KONIEC.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

29



FASZYN from RASZYN Nowa sesja Dastina Kouhana, to powrót na osiedle z lat 90. Dresy, race i (niepisana gwiazda sesji) turkusowy Daewoo Tico. - Jeszcze do niedawna nie do pomyślenia było, by po ulicy przechadzać się w dresie, by ktoś mógł uwierzyć, że stare Tico, BMW, czy Golf - zamiast wzbudzać politowanie w oczach - będą rozchwytywanym towarem mówi fotograf. - Dziś pojęcia młodości, wygody, stylu zupełnie zmieniły oblicze i zapakowały się w to, z czego nie tak dawno się śmialiśmy. W rzeczywistości odzieżowa awangarda poszła nawet dwa lub trzy kroki dalej. Wystarczy zapoznać się z tym, co robi Rosjanin Gosha Rubchinskiy. To, co znamy ze słynnego profilu FB Faszyn From Raszyn, to zaledwie ułamek tego, co dziś wzbudza zachwyt w świecie mody. Choć trudno w to uwierzyć, to dopiero początek stylowej rewolucji. (am) MODEL DANIEL RASIELEWSKI - A S MANAGEMENT CRACOW / MODEL OLGA LEWICKA MUA PAULINA FRĄTCZAK / STYLIST IZABELLA KRUTUL / PHOTO DASTIN KOUHAN




| ROZMOWA MIESIĄCA |

Mam szczęście do ról je nie tylko aktor, ale także reżyser, który decyduje się obsadzić aktora inaczej niż dotychczas. Reżyser mógłby mi powierzać role np. podobne do Fiokły z „Ożenku”, bo to mi „wyszło”, więc wiadomo, że z podobnej roli też się dobrze wywiążę. Dlatego bardzo się cieszę, że jest inaczej, że dostaję różne zadania. Mam szczęście do ludzi, którzy potrafią zobaczyć we mnie coś innego, coś nowego.

Oglądać Marię Dąbrowską w teatrze to przyjemność. Rozmowa z nią również. Zwłaszcza kiedy mówi o swojej pracy i o Szczecinie. Aktorka związana z Teatrem Współczesnym w ciągu kilku ostatnich lat zagrała same znakomite role. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Jakiś czas temu usłyszałam, że „Marysia Dąbrowska jest teraz na fali”. Też masz poczucie, że jesteś na fali? - Nie wiem czy czuję, że jestem na fali, ale zdecydowanie od kilku lat czuję różne smaki w swoim zawodzie. Smaki, których ni-

34

gdy wcześniej nie czułam i to jest bardzo przyjemne. Każdy z nas ma w życiu lepsze lata, kiedy wszystko zdecydowanie płynie i kiedy jesteśmy na fali. W każdym razie wszystkie Twoje role z ostatnich kilku lat ogląda się z przyjemnością. To opinia wielu osób. - Bardzo mi miło z tego powodu, ale nigdy tego nie wiem tak do końca. Daleka jestem od samozadowolenia. Każda rola wciąż jest dla mnie dużym wyzwaniem. Cały czas nad tym pracuję. Może właśnie to jest fajne. Jesteś aktorką bardzo plastyczną i grasz zróżnicowane role. Najlepsze jest to, że w każdej jesteś wiarygodna. - Mam szczęście do ról, które dostaję. W tym zawodzie jest duże prawdopodobieństwo, że jak aktorowi „wyszła” jakaś rola, to będzie obsadzany w podobnych. Odmienna rola to ryzyko, które podejmu-

Ale Fiokła wcale nie była taka oczywista. Jako najmłodsza w obsadzie zagrałaś starą babę, bo tak się kojarzy Fiokła. Cały czas pamiętam spektakl Teatru Telewizji, gdzie grała tę rolę Irena Kwiatkowska. - A potem jeszcze grała ją Anna Seniuk. Kiedy w czasach liceum bawiłam się w teatr i miałam 18 lat, na przeglądzie wygrałam warsztaty w Teatrze Kana. Zygmunt Duczyński, legendarna postać Teatru Kana, zobaczył mnie w jakichś przedstawieniach i powiedział, że jestem dla niego wcieleniem Ireny Kwiatkowskiej. Byłam wtedy młodą dziewczyną, więc takie porównanie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. A potem zagrałam tę samą rolę co Kwiatkowska. Fiokła przyniosła Ci nagrody. - Tak. Bardzo lubiłam ją grać. Rozczulała mnie w tym pragnieniu. Przyszedł taki moment, kiedy zaczęłaś grać matki. Jak się z tym czujesz? - Bardzo dobrze się z tym czuję. Pierwszą matkę zagrałam w naszym offowym teatrze. Wtedy robiliśmy „Ślub” Gombrowicza. A w zawodowym teatrze zagrałam pierwszą matkę w „Męczennikach”. Moja druga córka miała wtedy rok, więc bardzo mi to odpowiadało. Tak się składa, że mimo prawie czterdziestu lat, mam cały czas aparycję nastolatki i ludziom się wydaje, że jestem młodsza niż jestem. Bałam się, że będę cały czas grać nastolatki, nawet po czterdziestce czy pięćdziesiątce, dlatego cieszę się, że jest inaczej.


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Macierzyństwo pomaga w takich rolach? - Jest ważnym doświadczeniem, więc pomaga mi w budowaniu ról, ale trudno łączyć macierzyństwo z pracą. Staram się być i dobrą mamą i dobrą aktorką, Mówi się, że na dobrą rolę aktora pracują też jego koledzy na scenie. Należysz do zespołu aktorskiego, o którym mówi się, że jest bardzo dobry. Grasz w Teatrze Współczesnym. To Twój pierwszy teatr jako miejsce pracy i cały czas ten sam. - Cały czas ten sam, bo nie czuję, żeby to miejsce przestało być dla mnie ważne. Ludzie cały czas mnie inspirują. Ludzie, którzy pracują ze mną na stałe i ci, którzy przyjeżdżają. Dużo jest teatrów, które współpracują cały czas z tymi samymi reżyserami, a do nas przyjeżdżają nowe osoby. Nie czuję potrzeby zmiany teatru. Oczywiście fajnie by było robić inne rzeczy, ale może poza teatrem. Jeżeli już mówimy o przyjezdnych, to macie w teatrze szczęście do zaproszonych reżyserów, bo przyjeżdża do Was praktycznie czołówka. Są reżyserzy, którzy przekazali Ci coś wyjątkowego? - Od każdego się czegoś nauczyłam. O zawodzie, o teatrze, o sobie. Po każdym spotkaniu coś zostaje, niezależnie od tego czy spektakl był dobry, czy trochę gorszy. Nawet się mówi, że więcej uczymy się z tych słabszych spektakli, niż z tych udanych. Jesteś aktorką, która śpiewa i nawet nagrała płytę z utworami ze spektaklu „Pippi Pończoszanka”. W spektaklu „Moja matka leczy się u dr. Oetkera” też śpiewałaś. - Naprawdę nie umiem śpiewać. Nie mam jakiejś super emisji głosu, fałszuję, ale może właśnie dlatego lubię to robić, bo to sprawia, że coś się we mnie otwiera. Poza tym fascynuje mnie przekaz, który niesie ze sobą piosenka. Czasami słucham piosenek i wzbudzają we mnie różne emocje. Teraz robię projekt, w którym pojawia się postać piosenkarki. Jak Florence Foster Jenkins. Dużo o niej czytałam. Zawsze pojawia się pyta-

nie, czy była totalną artystką czy totalnym kiczem. Można powiedzieć, że była totalną artystką, bo bez względu na wszystko kochała to, co robiła. Ale nie śpiewasz tak strasznie jak ona. - Może nie tak strasznie, ale gdzieś na pograniczu. W „Moja mama leczy się u dr. Oetkera” Wojtek Klemm zauważył, że podśpiewywałam jakieś piosenki i wymyślił, że będę śpiewać. Na początku śpiewałam całe piosenki, ale ostatecznie skończyło się na fragmentach. To piosenki, które widzowie doskonale znają, więc wystarczy podrzucić kilka wersów, żeby zrozumieli przekaz. Nie brakuje Ci grania w filmach? Chciałabym grać w filmach. To ciekawe medium i jestem ciekawa siebie w nim. Niedawno zagrałam w krótkometrażowym filmie. To było spore zadanie. Teraz mi się wydaje, że mogłam zrobić przed kamerami dużo więcej. Film mnie interesuje, bo to zupełnie inny rodzaj aktorstwa. Nie wiem czy łatwiejszy czy trudniejszy od teatru, ale na pewno kompletnie inny. Jest wielu aktorów, którzy to łączą, ale to pewnie kwestia możliwości i doświadczenia. Wiadomo, że aktorzy w dużych ośrodkach mają ich więcej. Jesteś rodowitą szczecinianką i po studiach tu wróciłaś. Dla niektórych Szczecin to prowincja. - Akurat po szkole aktorskiej do Szczecina przywiodły mnie sprawy osobiste. Miałam chłopaka ze Szczecina, obecnie męża. Staliśmy się parą zanim zdałam do szkoły i, o dziwo, przetrwaliśmy te cztery lata. Przyjechałam do Szczecina urodzić dziecko. Wcześniej nie chciałam tu wracać, bo Szczecin kojarzył mi się z dawnymi stanami, do których nie chciałam wracać. Wyjazd odciął mnie od różnych problemów i poczułam się swobodniejsza. Ale kiedy wróciłam po czterech latach, okazało się, że czuję się w tym miejscu zupełnie inaczej. Okazało się, że Szczecin jest fajny i jest tu przecież Teatr Współczesny. Dostałam angaż i byłam przeszczęśliwa.

Nie było nigdy takiego momentu, że chciałaś wyjechać? - Był. Właśnie wtedy, kiedy tu wróciłam i jeszcze nie miałam stałej pracy. Trochę jeździłam po Polsce, szukałam, byłam na jakichś rozmowach. Ale po szkole, bez większych osiągnięć trudno było dostać pracę. Dzisiaj dobrze się tu czuję. A jak powiem: „Szczecin jest dla mnie...”, to jak dokończysz? - Domem. Na koncercie w filharmonii „I żyli długo i w Szczecinie” śpiewała moja córka. Przyszły całe rodziny, różne pokolenia. Ja też przyszłam z moją mamą, która tutaj kiedyś przyjechała z innych stron, bo w mojej rodzinie to ja jestem pierwszym pokoleniem urodzonym w Szczecinie. Razem słuchałyśmy piosenek i podobało mi się to, że patriotyzm można odczuwać nie poprzez świętowanie odgórnie narzuconych świąt, tylko poprzez mówienie o tym, że Szczecin jest fajnym miejscem, że chcemy i lubimy tu być.

Maria Dąbrowska Aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie. Absolwentka Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, oddział w Białymstoku. Na scenie Teatru Współczesnego zadebiutowała rolą Raisy Filipownej w „Samobójcy” Nikołaja Erdmana (luty 2005 r.). Gościnnie występuje także w Teatrze Lalek Pleciuga. W 2016 roku zdobyła Bursztynowy Pierścień. Najlepsza aktorka sezonu 2015/2016 za rolę Barmanki w „Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku” oraz za rolę „One” w spektaklu „Moja mama...”.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

35




| STYL ŻYCIA |

Małe galerie ożywiają miasto Od kilku lat obserwujemy, jak w Szczecinie powstają nowe miejsca sztuki. Co ciekawe, nie są to instytucje publiczne, ale powstałe dzięki inicjatywie mieszkańców, twórców. Duża w tym zasługa Akademii Sztuki, która kipi artystycznymi pomysłami. TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Jest wiele galerii, które działają od lat, jak Galeria ZPAP przy ul. Koński Kierat, Open Gallery czy Galeria IV Poziom w Filharmonii im. Karłowicza, która co prawda jest młoda, bo działa odkąd powstała nowa siedziba filharmonii, ale jest instytucją miejską. Podobnie jak nowoczesna Trafostacja Sztuki, która dopiero po kilku latach zaczyna rozwijać skrzydła. Ale tutaj chcemy pokazać te galerie, które powstały z inicjatywy osób, które chcą działać niezależnie od instytucji. Co nie oznacza, że nie dostają wsparcia, np. od Akademii Sztuki.

Zona Sztuki Aktualnej To pierwsza galeria powstała w Akademii Sztuki. Znajduje się w nowocześnie zaadaptowanych podziemiach zabytkowego, neobarokowego gmachu Pałacu pod Globusem. Idea Zony, jako autorskiej galerii prowadzonej przez prof. Kamila Kuskowskiego, powstała w Łodzi w 2008 roku. W 2011 roku galeria została przeniesiona do Szczecina, gdzie konsekwentnie kontynuowany jest jej program. Zona Sztuki Aktualnej stała się konkurencją dla miejskiej Trafostacji Sztuki i zdecydowanie w tej konkurencji zwyciężała, jeśli chodzi o liczbę i jakość prezentowanych wystaw. To nie tylko przestrzeń dla promocji najciekawszych postaw artystycznych, ale również miejsce do dyskusji, która sprzyja refleksji w kulturze. Działalność wystawiennicza galerii wspierana jest poprzez program edukacyjny – spotkania i wykłady prowadzone przez zaproszonych artystów i kuratorów skierowane do szerokiej publiczności, w tym także warsztaty popularyzatorskie przygotowywane dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Od 2014 roku Zona Sztuki Aktualnej prowadzona jest przez kuratorkę Aurelię Nowak. Proponowany przez nią program skupia się przede wszystkim na aktywności artystów młodego i średniego pokolenia oraz na najbardziej aktualnych zjawiskach kulturowych, wywierających wpływ na ich twórczość.

38

Galeria R+ Kolejna galeria, która powstała w budynku Akademii Sztuki, to R+. Znajduje się w zaadaptowanym przyziemiu Pałacu pod Globusem i od początku stała się atrakcyjnym punktem na kulturalnej mapie Szczecina. Galerię R+ tworzą dwa nowoczesne wnętrza, wyposażone w specjalistyczne, mobilne oświetlenie, dostosowane do pokazów multimedialnych oraz do prezentacji obiektów przestrzennych. Wystawy, które są planowane w Galerii R+, bardzo często łączą się z otwartymi wykładami oraz warsztatami prowadzonymi przez zaproszonych twórców. Z kolei goście zapraszani do współpracy, to przede wszystkim doświadczeni twórcy i pedagodzy ze znaczących ośrodków akademickich w kraju. Jednym z pierwszych znanych artystów goszczących w Galerii R + był wykładowca Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu - prof. Maciej Kurak, laureat Paszportu Polityki. Galeria R+ jest otwarta od wtorku do soboty, w godzinach 15 – 19.

Galeria Rektorska W reprezentacyjnej części Pałacu pod Globusem mieści się Galeria Rektorska. Wystarczy wejść do budynku i na I piętrze w holu można oglądać prace artystów. Eksponuje najbardziej znaczące dokonania studentów i wykładowców Akademii Sztuki w Szczecinie. Są to prezentacje wybranych prac z poszczególnych pracowni, dyplomy i przeglądy semestralne, a także pokazy indywidualne zaproszonych artystów. Co istotne, odbywają się tu również wystawy studentów z uczelni całego kraju oraz ich wykładowców – znakomitych artystów o znaczącym dorobku.

Galeria w Alei Fontann Ale studenci i wykładowcy Akademii Sztuki postanowili także wyjść w miasto. W 2011 roku z inicjatywy Akademii Sztuki oraz



| STYL ŻYCIA |

właścicieli i menedżerów restauracji działających w Alei Fontann powstała Galeria w Alei Fontann. Prezentowane są w niej przede wszystkim plakaty, które idealnie wpasowują się w klimat galerii - prace przedstawione są w nietypowy sposób, część eksponowanych jest w witrynach punktów gastronomicznych, tym samym plakat trafia na swoje miejsce - ulicę, gdzie jest dostępny dla szerokiego grona odbiorców. Z kolei prace we wnętrzach pawilonów gastronomicznych czynią z nich nie tylko przestrzeń komercyjną czy konsumpcyjną, ale tworzą swoiste galerie sztuki.

Galeria Stopniowa Uzupełnia ofertę kulturalną otwartego w 2015 roku Nowego Browaru Szczecin. Znajdująca się wokół klatki schodowej przestrzeń ekspozycyjna stanowi oryginalną galerię, dedykowaną wystawom z obszaru szeroko rozumianego projektowania graficznego m.in. plakatu, ilustracji, logo. Mieści się przy ul. Partyzantów 2. Galeria Stopniowa to wyjątkowe miejsce spotkań ludzi o różnych poglądach estetycznych na współczesną grafikę i projektowanie.

Obrońców Stalingradu 17 To przestrzeń dla sztuki, mieszcząca się w opustoszałej, XIX-wiecznej kamienicy przy ulicy Obrońców Stalingradu w Szczecinie. - Lokalizacja trafiła nam się przypadkiem, bo szukaliśmy alternatywnej przestrzeni dla naszych dyplomów – mówi Maciej Nowak, absolwent Akademii Sztuki. - Znaleźliśmy fajne miejsce, które jest właściwie mieszkaniem w kamienicy. Potem okazało się, że możemy tę przestrzeń nadal wykorzystywać. W Galerii pracuje siedem osób. Decyzje o wystawach podejmujemy wspólnie. Na początku przychodzili do nas ludzie związani ze środowiskiem artystycznym, ale coraz częściej przychodzą sąsiedzi i mieszkańcy Szczecina. Zainicjowana w czerwcu 2015 z myślą o studentach Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki, w ciągu kilku miesięcy stała się żywym miejscem o otwartej formule, odpowiadającym na potrzeby zarówno studentów uczelni artystycznych, jak i młodych artystów.

40

Galeria Nowa Nietypowym miejscem dla galerii sztuki stał się szpital w Zdrojach. Od 2012 roku Akademia Sztuki w Szczecinie, współpracując z regionalnym szpitalem w Zdrojach, prowadzi działalność Galerii Nowa - przestrzeń znajduje się w głównym holu oraz korytarzach oddziału ginekologiczno-położniczo-noworodkowego. - Galeria to przestrzeń, w której ważne są nie tylko walory artystyczne, ale także terapeutyczne – mówi Dominika Zawojska, kuratorka. - Odbiorcami są nie tylko pacjenci szpitala, ale także ich rodziny. Często są tu prace malarskie, które mają wzbudzać refleksję lub stan wzruszenia. Ostatnia wystawa nosi tytuł „Mocne podstawy”. Prezentuje prace studentów I roku I stopnia architektury wnętrz Wydziału Sztuk Wizualnych.

Galeria G12 Najmłodsza galeria powstała w mieszkaniu przy ul. Ojca Beyzyma 8/5a i nazywa się G12. Inauguracyjna wystawa była w czerwcu tego roku i prezentowała 12 wizji architektonicznych - jak najmniejszych modułów lub wnętrz mieszkalnych, zaprezentowanych na 12 metrach kwadratowych. Zaproszeni do udziału projektanci to wykładowcy, absolwenci, a także studenci Katedry Architektury Wnętrz i Form Użytkowych Akademii Sztuki. - Wszystkie prace, które będziemy tutaj prezentować, to prace zarówno studentów kierunków artystycznych, ale także doświadczonych wykładowców – mówi Marcin Korneluk, kurator Galerii. - Nie zamykamy się oczywiście na artystów spoza uczelni czy z innych środowisk. Powyższe zestawienie oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale na pewno pokazuje, jakie zmiany dokonują się w dziedzinie sztuki w Szczecinie. Może nie jesteśmy światowym centrum sztuki, ale na pewno jesteśmy kilka kroków dalej niż kilka lat temu. A najważniejsze, że ludzie chcą oglądać sztukę i coraz chętniej odwiedzają galerie.





| KULINARIA |

To już 18 lat - najstarsza chińska restauracja w mieście świętuje urodziny!

Jin Du, najstarsza chińska restauracja w Szczecinie kończy właśnie 18 lat. Yuanming Wang, właściciel lokalu, odbywa nostalgiczną podróż po początkach działalności. Dlaczego zdecydował się Pan na otwarcie chińskiej restauracji? W Szczecinie, to dziś trudny temat kulinarny, 18 lat temu na pewno też nie było łatwo. - Racja, kiedy zaczynaliśmy na rynku już działało wiele azjatyckich lokali. Większość z nich oferowała „chińskie dania”. W rzeczywistości propozycje te nie miały nic wspólnego z prawdziwą kuchnią chińską. Najczęściej były to posiłki inspirowane kuchnią wietnamską. W latach 90 mało kto odróżniał rodzaje kuchni a azjatyckich. Postanowiłem to zmienić i przedstawić szczecinianom prawdziwą kuchnię chińską. Wydawało mi, że to proste zadanie. Myliłem się, rynek gastronomiczny jest bardzo wymagający. Jednak dzięki ciężkiej pracy udało nam się zdobyć serca wielu gości i od 18 lat możemy cieszyć się gronem stałych klientów, które z roku na rok staje się coraz większe. Chciałbym za to podziękować wszystkim naszym gościom. A jak znalazł się Pan w Szczecinie? Mógł Pan wybrać każde inne miasto, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. - To była długa droga, los pokierował mnie i moją żonę właśnie do Polski. Dotarliśmy tu dokładnie 2 stycznia 1992. Po tygodniowej podróży

44

koleją transsyberyjską trafiliśmy najpierw do Krakowa. Później były jeszcze Łódź, Płock i Warszawa. Rok później przenieśliśmy się do Szczecina. Zaczęliśmy od otwarcia gabinetu medycznego, bo muszę zdradzić, że z wykształcenia jesteśmy właśnie lekarzami. Jednak naszą olbrzymią pasją jest równie gotowanie, dlatego też po kilku latach zdecydowaliśmy, że otworzymy restaurację i zwiążemy się z tym miastem na dłużej. Czy menu się zmieniło przez te lata? Co jest specjalnością restauracji? - Bez dwóch zdań, naszą specjalnością są dania z kaczki. Przyrządzamy je ściśle według wskazówek chińskiej sztuki kulinarnej. Ich sekret stanowi sos, który codziennie przygotowujemy na świeżo – nigdy nie korzystamy w półproduktów. W Chinach mówi się, że sos do gotowania kaczki ma tyle lat, ile restauracja. Każda szanująca się restauracja posiada bowiem swój własny przepis i strzeże jak oka w głowie tej tajemnicy szefa kuchni. Czy z okazji urodzin szykuje się jakieś przyjęcie? - Nasze urodziny odbędą się dokładnie 9 września. W tym dniu przygotowaliśmy drobne upominki dla każdego gościa. Oprócz tego zaprezentujemy nasze nowe specjalne menu. Od tej daty będziemy też co dwa miesiące prezentować kilka sztandarowych dań z wybranego regionu Chin. Dzięki temu każdy z naszych gości będzie mógł odbyć podróż po Azji, nie ruszając się ze Szczecina. Zapraszam!



| KULTURA |

# nie możesz przegapić Gruszka, oraz nowy, młody gitarzysta Michał Jarominek. Closterkeller wystąpi w towarzystwie zaproszonych na trasę kilku zespołów. 23 września, Słowianin, godz. 19, bilety 35-45 zł

Ania Dąbrowska Jest jedną z najbardziej utalentowanych polskich piosenkarek ostatniej dekady. Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, producentka - nagrała dotychczas pięć płyt, z których każda uzyskał status Platynowej. Łącznie sprzedała ponad 300 tys. egzemplarzy. Jest laureatką ośmiu Fryderyków, a także wielu innych nagród branżowych. 23 września, Filharmonia, godz. 20, bilety 79-119 zł

Kayah i Bregovic

Mistrz trąbki Chris Botti Jest jednym z najbardziej docenianych instrumentalistów. Pierwszy sukces przyszedł w 2004 roku, zaraz po wydanym albumie „When I Fall In Love”, który przez krytyków został bardzo dobrze przyjęty. Od tego momentu wkradł się w łaski także odbiorców muzyki popowej. A wszystko przez to, że Chris Botti nie zamyka się jedynie w jazzie, a twórczość, którą prezentuje wykracza daleko poza jeden gatunek. To wszystko sprawia, że fani Chrisa Bottiego rozsiani po całym świecie, zapełniają wszystkie areny koncertowe. 7 września, Azoty Arena, godz. 20, 139-189 zł

46

Closterkeller z nową płytą Closterkeller zapowiada nowy, kolorowy album i jesienną trasę koncertową. Do palety barw zespołu dołączy odcień zieleni za sprawą nowego studyjnego wydawnictwa „Viridian”. Będzie to pierwszy album w nowym, odmłodzonym składzie Closterkeller, gdzie w studio zadebiutował m.in. syn Anji Orthodox, perkusista Adam Najman. Obok nich zespół tworzą: klawiszowiec Michał Rollinger, basista Aleksander

Jeden z najważniejszych duetów w historii polskiej muzyki po prawie 18 latach przerwy znów połączy siły i wystąpi wspólnie na koncercie w Szczecinie. Kayah i Goran Bregovic to autorzy jednego z najbardziej pamiętnych albumów polskiej muzyki. Wydana w 1999 roku płyta sprzedała się w ponad 700 tysiącach egzemplarzy i otrzymała wiele nagród, m.in. 3 Fryderyki, 4 Superjedynki, 4 Playboxy oraz Wiktora. Do dziś takie hity, jak „Prawy do Lewego” czy „Śpij kochany, śpij” są słuchane przez miliony Polaków. 16 września, Azoty Arena, godz. 19, bilety 109-139 zł

Lura w filharmonii Lura pochodzi z Portugalii, dokąd jej rodzice przyjechali z Wysp Zielonego Przylądka, najbardziej rozśpiewanych wysp na świecie. Przygodę z muzyką rozpoczęła


| KULTURA |

Blue Horizon Tour” zespół pojawi się w nowym składzie koncertowym. Dodatkowo zaprezentują masę kompozycji, które zagrają po raz pierwszy w swojej karierze. Riverside stał się innym zespołem, dojrzalszym, poważniejszym, naznaczonym przez życie. Jednak przede wszystkim jest zespołem koncertowym, co już niedługo udowodni podczas „Towards The Blue Horizon Tour”. 20 września, Słowianin, godz. 19, bilety 70-80 zł

w wieku 17 lat, kiedy Juka, artysta z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej zaprosił ją do współpracy – Lura zaśpiewała z nim, a album odniósł sukces. Od tego momentu artystka koncertuje na całym świecie. Jej koncert to doskonała okazja na zapoznanie się z bogatą kulturą Wysp – zwyczajami i tradycjami ich mieszkańców. To muzyczna, roztańczona podróż w towarzystwie najbardziej utalentowanej, charyzmatycznej wokalistki Capo Verde. 24 września, Filharmonia, godz. 20, bilety 99-149 zł

autorskiego projektu „Wspólne Brzmienia”. Myślą przewodnią tegorocznej edycji będzie „powrót do korzeni” w wydaniu chóralno-instrumentalnym, którego motywem głównym stanie się muzyka etniczna. Do współpracy zaproszono wybitnych artystów: zespół Kroke oraz wokalistkę Kayah, wykonawców od lat osiągających sukcesy na światowych scenach muzycznych. Szczególna uwaga skupi się na muzyce klezmerskiej. Publiczność będzie miała okazję usłyszeć oryginalne aranżacje melodii żydowskich, wywodzących się z krakowskiego Kazimierza, jak również urokliwe pieśni bałkańskie czy poruszające, obfitujące w kontrastujące emocje utwory kultury Romów. 26 września, Filharmonia, godz. 19, bilety 55-75 zł

Turniej Muzyków Meisinger Music Festival Prawdziwych Pierwsza edycja festiwalu, którego dyrektorem artystycznym jest gitarzysta Krzysztof Meisinger. Jednym z założeń festiwalu jest zapraszanie do Szczecina największych gwiazd muzyki klasycznej. Wśród zaproszonych gwiazd pierwszej edycji Meisinger Music Festival są: Piotr Anderszewski (obok Krystiana Zimmermana najsłynniejszy polski pianista), Daniel Stabrawa (legendarny koncertmistrz Filharmoników Berlińskich), Soyoung Yoon (zwyciężczyni Konkursu im. H. Wieniawskiego w Poznaniu w 2011 roku), czy zaliczana do najlepszych orkiestr świata - Sinfonia Varsovia. 15-17 września, różne miejsca

Filharmonia już po raz trzeci jest gospodarzem Turnieju Muzyków Prawdziwych, który gromadzi wykonawców i miłośników tradycyjnej kultury muzycznej. Przesłuchania konkursowe to istota wydarzenia – czas konfrontacji, ale i motywującego spotkania muzykantów i muzyków tradycyjnych oraz twórców inspirujących się ludową kulturą muzyczną i szeroko pojętym folklorem. Na scenie sali kameralnej w muzyczne szranki staną amatorzy i profesjonaliści, prezentując bogactwo i różnorodność tradycyjnej kultury muzycznej. 1-3 września, Filharmonia

Riverside

Chór Akademii Morskiej & Etno Project

Po 8 latach nieobecności, Riverside wraca do Szczecina. Na trasie „Towards The

Chór Akademii Morskiej w Szczecinie po raz czwarty zaprasza na koncert w ramach

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

47


| KULTURA |

# kino we wrześniu odzyskać swoje wspomnienia, odnaleźć „klucz” do zabicia Pennywise i zakończyć jego tyranię.

Bracia Lumière Lumière! L’aventure commerce / 2016

To

W 1895 roku Louis i Auguste Lumière wymyślili kinematograf i nakręcili pierwsze w historii filmy, takie jak: „Wyjście robotników z fabryki” czy „Polewacz polany”. Z czasem, usprawniając pracę kamery, doskonaląc kompozycję kadru, wprowadzając duble i śmiało eksperymentując z efektami specjalnymi, położyli podwaliny pod dzisiejszą sztukę filmową. Spośród nakręconych przez nich ponad 1400 produkcji, Thierry Frémaux wybrał 114 obrazów, wśród których znalazły się klasyczne arcydzieła, jak i zaskakujące, nieznane dotychczas filmowe odkrycia. Wszystkie one – zrekonstruowane cyfrowo w jakości 4K – zostały zebrane dla uczczenia wspaniałego dziedzictwa braci Lumière.

Ponowne przeniesienie na ekran kultowej powieści Stephena Kinga. W mieście Derry, lokalne dzieciaki znikają jeden po drugim. Zostają po mich tylko szczątki. Wkrótce potem, w miejscu znanym jako The Barrens, jednoczy się grupa siedmiorga dzieci, by walczyć z dziwnym i przerażającym klaunem, zwanym Pennywise. Jedno z nich - Bill Denborough, planuje osobistą vendettę na klaunie. 30 lat później, Mike Hanlon - jedyny z paczki, który pozostał w Derry wzywa pozostałych członków „Club Losers”, gdyż w tajemniczy sposób znów znikają dzieci. Dzięki przysiędze krwi, przyjaciele z dzieciństwa znów się jednoczą. Muszą

It / 2017

Safari 2016

Ulrich Seidl wraca do Afryki – ostatnim razem był tu, realizując pamiętną fabułę „Raj: miłość”, o seksturystyce starszych białych kobiet. Tym razem portretuje austriackich myśliwych, zażywających uroków mordowania zwierząt w rezerwacie. Wszystko jest jak najbardziej legalne – każde zwierzę jest odpowiednio wycenione, miejscowa ludność zarabia pieniądze na obsłudze gości (myśliwy



w tydzień wydaje tyle, ile normalny turysta w dwa miesiące), tworzą się miejsca pracy i infrastruktura – cały biznes jest prowadzony przez Austriaka, który przeniósł się na Czarny Ląd. Film jest okrutnym rewersem programów przyrodniczych – widzimy śmierć i cierpienie zwierząt, fizyczne podniecenie myśliwych; ludzi, którzy przyznają sobie prawo do panowania nad naturą i czerpią satysfakcję z zadawania śmierci.

że zakwestionowaniu ulegną najgłębsze przekonania i uprzedzenia dotyczące statusu materialnego, orientacji seksualnej, narodowości i religii.

Na pokuszenie The Beguiled / 2017

Mięso Raw / 2016

Konstytucja Ustav Republike Hrvatske / 2016 W jednym budynku mieszkają sąsiedzi, którzy unikają się nawzajem, bo żyją inaczej, wierzą w co innego i pochodzą z różnych miejsc. Prawdopodobnie nigdy nie zamieniliby ze sobą ani słowa, gdyby nie przypadek, który zbliży ich do siebie. Losy bohaterów splatają się w taki sposób,

Przewrotny horror o ciemnych stronach dojrzewania i nie tylko. Wszyscy w rodzinie Justine są lekarzami weterynarii i zdeklarowanymi wegetarianami. Justine w wieku 16 lat jest znakomitą, obiecującą uczennicą. Kiedy zaczyna studia, trafia w sam środek dekadenckiego, bezlitosnego i kuszącego niebezpieczeństwem świata. W pierwszym tygodniu otrzęsin, próbując dostosować się do środowiska, w które trafiła, łamie rodzinną tradycję i po raz pierwszy próbuje surowego mięsa. Wkrótce przyjdzie jej zmierzyć się z nieoczekiwanymi konsekwencjami swego postępowania.

Mała Amy zbiera grzyby w lesie. Ranny żołnierz Unii (trwa wojna secesyjna w USA) John McBurney zostaje znaleziony przez dziewczynkę i, po krótkiej pogawędce, odprowadzony do żeńskiej szkoły z internatem. Początkowa niechęć jego rezydentek ustępuje miejsca fascynacji mężczyzną, w końcu zaś jego obecność staje się zarzewiem konfliktu. Najnowszy film Sofii Coppoli to remake filmu Dona Siegela, w którym rolę żołnierza odtwarzał Clint Eastwood. Tu zastępuje go Colin Farrell, zaś w tym podszytym emocjami i erotyką thrillerze towarzyszą mu Nicole Kidman, Kirsten Dunst i Ellen Fanning.


Polska Kuchnia Polish Cuisine Welcome

ul. Żeromskiego 62 Świnoujście | tel. +48 91 327 40 57 www.karczmapodkogutem.eu @PodKogutemSwinoujscie


| MUZYKA |

10 albumów na wrzesień by Jarek Jaz (MM Trendy) & Milena Milewska (Radio Szczecin)

UNKLE The Road Part 1 (Songs For The Def) Do różnego rodzaju stylistycznych wolt w wykonaniu lidera projektu UNKLE, Jamesa Lavelle, wszyscy jego wielbiciele zdążyli się już przyzwyczaić. Na rynku muzycznym działa od ćwierćwiecza, zarówno jako wydawca (kultowa niegdyś oficyna Mo’Wax), jak i muzyk oraz promotor. Wraz z UNKLE debiutował epokowym albumem „Psyence Fiction”, który pod koniec ubiegłego stulecia wyznaczał kierunki w trip hopie i nowoczesnej elektronice. Potem był stoner rock, muzyka filmowa i kilka pobocznych projektów, by po kilku latach milczenia znów zaprosić masę gości i nagrać porządnie brzmiący rockowo-elektroniczny kawał muzyki. Lavelle chyba mocno przemyślał swoje dotychczasowe postępowanie (w tym intensywne przygody z kokainą), bo album zaczyna się od wypowiadanej przez aktora Briana Coxa sentencji „Czy myślałeś o popełnianych przez siebie błędach?”. Więc na początek rachunek sumienia, a później muzyczna wyprawa w kierunkach w jakich zmierzali już wcześniej Chemical Brothers, Massive Attack, czy samo UNKLE na „War Stories” z 2007 roku (soczysty i przebojowy „No Where To Run/Bandits”). Efekt nie zwala z nóg, jak ostatnie wichury w Polsce, ale taki zgrabnie podany brzmieniowy revival na pewno przyciągnie do UNKLE nowych fanów i nie porazi starych.

Kutmah TROBBB! (Big Dada) Używanie w przypadku produkcji Kutmaha wyświechtanego zwrotu

52

„abstrakcyjne beaty” czy modnego niegdyś „abstrakt hip hop” to absolutne nadużycie, zdarta formuła i wykroczenie karane grzywną. Debiut „The Return of Big Belly Button” kalifornijski artysta o brytyjsko-egipskim rodowodzie nagrywał w zimowym Berlinie, pozostając przez trzy tygodnie w całkowitej izolacji od bliskich, internetu i telefonu. Dopiero później swoje wokale dograli tacy gracze, jak Gonjasufi, Jonwayne, Natureboy Flako, Ta’Raach czy Jeremiah Jae. Powstała z tego mozaika gęstych, różnorodnych brzmień, stylistycznie nieodległych od efektów jakie słyszymy na albumach sygnowanych przez wytwórnię Brainfeeder, a u nas w kraju wykorzystywanych m.in. przez Syny oraz w solowych projektach członków tego składu. Gdzieniegdzie spoza sampli wybrzmiewa punkowy brud, by gładko przejść w soniczny noise’owy jazgot czy folkowe smęcenie. Łatwo nie jest, ale świat Kutmaha potrafi być fascynujący.

posłuchać w trakcie późnonocnego zestawu przygotowanego przez kanadyjską czwórkę? Od takich staroświeckich hitów, jak „People Make The World Go Around” The Chosen Few przez nieodżałowanych Stereolab, funkowego Thundercata czy The Beach Boys. Sporo tu miejsca na refleksję czy medytację, np. podczas jazdy rowerem (ale nie po ulicach!) Zestaw polecany jest także na coraz chłodniejsze jesienne noce.

w sklepach ze zdrową żywnością czy centrach medytacji. Jeśli więc chcielibyście jeszcze raz obejrzeć pierwszy krok człowieka na Księżycu i nie wiecie, jaką ścieżkę dźwiękową dobrać do tych obrazków, to „Space Energy & Light” idealnie wypełni tę lukę.

Boombox 2 Early Independent Hip Hop, Electro and Disco Rap 1979-83 (Soul Jazz)

BADBADNOTGOOD Late Night Tales (Night Time Stories) Magazyn GQ zdążył już nazwać serię Late Night Tales rolls roycem wśród kompilacji. Nie ma krzty przesady w tym soczystym porównaniu, ponieważ dobór artystów przygotowujących ten ekskluzywny zestaw muzyki, godzien jest naprawdę wytrawnego selektora. Poza listą artystów nagrywających poszczególne kompilacje, którzy wykazują się najbardziej wytrawną muzyczną erudycją, kolejnym ich wyróżnikiem jest finał ze „story trackiem” czytanym przez takich performerów, jak Benedict Cumberbatch, Patrick Moore, a w przypadku setu Badbadnotgood – Lydii Lunch. A czego można

Space, Energy & Light Experimental Electronic and Acoustic Soundscapes 1961-88 (Soul Jazz) Tytuł kompilacji w zasadzie wyjaśnia wszystko. Czternaście utworów to kolekcja muzyki wczesnych syntezatorowych pionierów, którzy korzystali z technologicznych osiągnięć elektroniki jako narzędzia do zwiedzania nie tylko przestrzeni kosmicznej i idei przyszłości, ale także patrzenia w duszę i tworzenia w zgodzie z naturalnym światem. Ci protoplaści muzycznego new age eksperymentowali zarówno z uzdrawiającymi właściwościami dźwięku, jak i jego relacjami z naturalnym światem. Byli także pionierami w kwestii DIY, ponieważ dystrybuowali swoje płyty poza głównym nurtem przemysłu muzycznego,

Przenosimy się mniej więcej do czasów, które ostatnio całkiem sympatycznie i cukierkowo sportretował serwis Netflix w swoim serialu „The Get Down” o czasach, kiedy na szczycie popularności disco zaczynał kiełkować hip hop – jako totalna kontrkulturowa energia, której siły emanującej z piwnic i magazynów nie dawało się powstrzymać. Tę siłę i energię słychać w numerach przygotowanych przez niesamowitych muzycznych historyków z Soul Jazz Records. Wszystkie wydane zostały najpierw przez nowojorskie niezależne labele, tuż po komercyjnym sukcesie „Rapper’s Delight” SugarHill Gang w 1979 roku. To jeden z pierwszym momentów spotkania wielkomiejskiego disco z rapem, mającym swoje głębokie afrykańskie korzenie oraz czasu, kiedy didżeje z Bronxu przestają grać imprezy dla grup znajomych, stając się znanymi personami w całym NY a później na kontynencie. Muzyczna pocztówka od Soul Jazz ma więc nie tylko taneczny wymiar, ale i mocne historyczne filary.


| MUZYKA |

Tyler, The Creator Flower Boy (Columbia Records) Kiedyś prowokował - w klipach zajadał się karaluchami i pozorował samobójstwo, a przy jego czwartej płycie już po nazwie widzimy, że będziemy mieć do czynienia z czymś innym. Tytułem debiutu był „Goblin”, potem przyszedł czas na wilka („Wolf”) - teraz do głosu dochodzi kwiecisty chłopak, ale nie oczekujmy cukierków i laurek, bo jego droga nie jest usłana różami. Dużo mówi się tu o izolacji (raper przyznaje, że jest najsamotniejszym człowiekiem na świecie), niepewności („co jeśli będą mnie znać tylko z moich tweetów, a nie z bitów”), czy o oczekiwaniu na miłość. To, że Tyler trochę złagodniał, nie znaczy, że stracił pazur. Tym razem musimy go po prostu poszukać między obłokami, słonecznikami, soulem, jazzem i samplami z Roya Ayersa, czy The Gap Band. Wyłania się z tego refleksyjny, rapowy album o chłopięcym poszukiwaniu własnej tożsamości.

Jarecki Za wysoko (Supa’High Music) W przyszłym roku Jarecki będzie świętował dwudziestolecie działalności muzycznej. Przez ten czas tworzył projekty solowe i współpracował chociażby z Grubsonem, a przy swojej czwartej płycie zdecydował się na kampanię crowdfundingową, by nie iść z nikim na ustępstwa. Wynik jest odświeżający - jakby na imprezę do Opola (rodzinnego miasta artysty) wpadli Soulquarians, Mayer Hawthorne i Snoop Dogg. Już na wstępie otrzymujemy zawodowy i leniwie sączący się numer tytułowy, po chwili „Obok” przynosi klimat letniego

popołudnia nad jeziorem, a w „Mogę Ci dać” pozytywne wibracje łączą się z miłosnym tematem i świetnie się w to wpasowującym pianinem. Jednak wszystko najlepiej podsumowuje stwierdzenie z „Zamieniam się w słuch”, czyli „pełen luz”. Moglibyśmy to uznać za kwintesencję krążka. Czasami tylko tekstom przydałby się lekki lifting, ale pod względem ogólnego brzmienia i produkcji DJ-a BRK ten materiał rzeczywiście jest za wysoko, by niektóre rodzime produkcje mogły mu dorównać. Szkoda tylko, że często to mieszkańcy niższych pięter osiągają większą popularność.

nam chociażby „A Change Is Gonna Come” Sama Cooke’a. Na „Popular” magii jest całkiem sporo, a czas jakoś specjalnie jej nie zaszkodził.

Van Hunt Popular

Amerigo Gazaway A Common Wonder

(Blue Note)

(Soul Mates Records)

To miał być ważny moment w jego karierze - po neo-soulowych i funk-rockowych pierwszych płytach, Van Hunt chciał pokazać jeszcze szerszą rozpiętość swoich możliwości, wliczając w to punk, hip hop i gitarowe riffy. Niestety przez konflikt z poprzednią wytwórnią premiera jego trzeciego albumu została odwołana. Dopiero teraz, dziesięć lat później, Blue Note Records naprawiają błędy przeszłości i wreszcie oficjalnie trafiają do nas między innymi „Ur A Monster” - akustyczna ballada zmieniająca się w drapieżny funk, czy „The Lowest 1 Of My Desires” - funkowa pościelówka z rockowym finałem. A tytułowe rozważania na temat sławy nie tracą na aktualności, chociaż miały miejsce jeszcze w czasach szczytu popularności Myspace - Hunt stwierdza: „To tylko kolejna twarz w tłumie, walka o pozycję. Każdy ma kwadrans, by błyszczeć. Do zobaczenia w komputerze”. Ta płyta powstała z tęsknoty za magią w przemyśle muzycznym - taką, która dała

Amerigo Gazaway powołał do życia projekt „Soul Mates”, by udowadniać, że wielu artystów, którzy nigdy nie mieli ze sobą styczności, mogłoby spokojnie nagrywać wspólne płyty. Słyszeliśmy już afrobeat Feli Kutiego skonfrontowany z pozytywnym rapem De La Soul („Fela Soul”), a zwrotki Yasiina Bey’a zabrzmiały na tle uwodzicielskiego wokalu Marvina Gaye’a („Yasiin Gaye”). Tym razem bratnimi duszami stali się Stevie Wonder i Common. Ta dwójka połączyła już siły w utworze „Black America Again”, ale dopiero Gazaway pokazał, że ich dyskografie są stworzone do wspólnego grania. Chociaż pierwszy krążek Commona ukazał się 30 lat po debiucie Steviego, to kompozycje Wondera stanowią bardzo gościnne tło dla nawijek rapera. A i teksty znakomicie się uzupełniają - w latach 60. Stevie śpiewał „I Was Made To Love Her”, podczas gdy największy klasyk Commona to „I Used To Love H.E.R” i takie przykłady można mnożyć. Jednak najważniejsze jest

to, że ten album mnoży pozytywną energię i uśmiech. Mam nadzieję, że nasze bratnie dusze wykorzystają jeszcze kiedyś ten potencjał.

allie Nightshade (Oracle Records) Wychowała się w Toronto, ale nie do końca identyfikuje się z tamtejszą sceną muzyczną (według niej zbyt zdominowaną przez mężczyzn). Allie staje się więc naturalną przeciwwagą - nagrywa płytę o kobiecych tematach, zaszywa w tekstach archetypy bogini i zachwyca nas swoją wrażliwością. Jednak najwięcej kobiecości wnosi tu jej zmysłowy wokal, który prowadzi nas przez kompozycje zainspirowane Ettą James, jak i tuzami muzyki elektronicznej (Little Dragon czy Flying Lotus). Za tytułem stoi za to natura - Nightshade jest rodziną roślin, do której należy między innymi alrauna (korzeń znany z wielu legend i przypowieści). Alraunę uznawano za atrybut diabła, a jednocześnie symbol miłości - w zależności od dawki była halucynogenem, trucizną, ale także lekarstwem. A dla Allie stała się symbolem równowagi, którą dziewczyna chciała osiągnąć swoim debiutanckim krążkiem. Udało jej się uzyskać coś więcej, gdyż „Nightshade” ma też spore właściwości kojące i relaksujące - do tego wywołuje pozytywne objawy niezależnie od dawki i na pewno przyniesie szacunek kolegów z Toronto.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

53


| SPORT |

Granie ma branie Kiedyś „Chińczyk”, „Wojna” i „Pchełki”, dziś wielkie bitwy potworów, walka na miecze świetlne oraz ratowanie świata przed zmutowanymi wirusami. I choć przez ostatnie lata rynek gier niebywale się rozwinął, to zainteresowanie i oczekiwania graczy chyba jeszcze bardziej. Skutkiem tej tendencji jest lawina kolejnych tytułów, które co chwila lądują na sklepowych półkach.

rzyć specjalne kółko, które będzie zrzeszać zainteresowanych taką formą spędzania wolnego czasu uczniów. Spotkania mają rozpocząć się we wrześniu. – W związku z tymi planami napisałem do kilku wydawnictw i poprosiłem ich o przekazanie szkole paru egzemplarzy gier planszowych, aby nasze zajęcia z uczniami mogły być możliwie najbardziej zróżnicowane i ciekawe. Spotkałem się z dużą dawką życzliwości, kilka z nich wyraziło chęć pomocy i dzięki temu otrzymaliśmy około trzydziestu tytułów, zarówno używanych, jak i całkowicie nowych. Dzieciom bardzo spodobała się sama w sobie idea grania w planszówki, więc warto to wykorzystać i pójść krok dalej – podsumowuje Marek Urbański.

TEKST MACIEJ ŻMUDZKI

W przypadku takich spotkań z uczniami szkoły podstawowej, między innymi z uwagi na wiek uczestników oraz ograniczone możliwości czasowe, największe wzięcie mają te nieco mniej skomplikowane gry. Warto jednak pamiętać, że na rynku znajduje się także cały szereg o wiele bardziej rozbudowanych tytułów. Jedną z pozycji, która robi w ostatnim czasie prawdziwą furorę, jest kooperacyjna „Pandemic Legacy”. Gracze wcielają się w zespół badawczy i starają się obronić świat przed rozprzestrzeniającymi się wirusami. Tym, co zdecydowanie wyróżnia tę grę jest jednak nie jej fabuła, a unikatowa mechanika. Gra została przez twórców podzielona na dwanaście miesięcy, a uczestnicy są zmuszeni do podejmowania decyzji, których skutki przenoszą się na przebieg kolejnych rozgrywek. Podczas kampanii gracze otwierają zapieczętowane przesyłki, odnajdują tajne informacje oraz odkrywają różnego rodzaju sekrety. Efekt jest taki, że w grze pojawiają się nieodwracalne zmiany i po jej ukończeniu – co trwać może od dwunastu do dwudziestu czterech rozgrywek – nie ma możliwości na jej powtórzenie. Ten brak regrywalności nie wpłynął jednak negatywnie na odbiór gry, a dodał jej unikalnego charakteru i pomógł w zdobyciu prestiżowej Golden Geek Award, tytułu dla najlepszej gry planszowej, jaką wydano na przestrzeni roku.

Gry planszowe, bo te mają zdecydowanie największą liczbę zwolenników, stanowią ciekawe urozmaicenie czasu spędzanego w gronie znajomych. Zależnie od potrzeb i chęci możemy znaleźć pozycję, która spełni konkretne wymagania. Dla jednych, spragnionych skomplikowanego i często nawet kilkugodzinnego planowania, będą to rozbudowane strategie, dla innych, poszukujących przede wszystkim śmiechu i zabawy, bazujące na interakcji gry imprezowe. Dzięki tak rozpiętemu wachlarzowi możliwości bez trudu można dopasować tytuł do preferencji, liczby graczy czy poziomu ich zaawansowania. Planszówki, oprócz zwykłego dostarczania rozrywki, mogą pełnić także inne funkcje. Przekonuje o tym Marek Urbański, pedagog, pracujący w jednej ze szczecińskich szkół podstawowych. – Postanowiłem kiedyś, że włączę gry planszowe do prowadzonych przeze mnie zajęć i zobaczę, jak dzieci zareagują na taką formę urozmaicenia sesji socjoterapeutycznych. Pomysł okazał się trafiony, a gry zostały przyjęte z wielkim entuzjazmem. Uczniowie chętnie biorą udział w takich spotkaniach, a atmosfera wspólnego grania przynosi później pozytywne efekty. Dzięki takiej formie spędzania czasu dzieci uczą się współpracy, strategicznego myślenia oraz rozwijają swoje umiejętności interpersonalne. Zdarzały się już sytuacje, że dwaj chłopcy mocno kłócili się na przerwie, a po dzwonku siadali przy jednym stole i, chcąc nie chcąc, musieli współpracować. Obaj natychmiast zapominali o niesnaskach sprzed kilkunastu minut i skupiali się całkowicie na tym, aby osiągnąć wspólny sukces w grze. Do tego dochodzi też kwestia sprzyjającej rozmowom atmosfery. Podczas gry uczniowie dużo chętniej opowiadają o swoich problemach, planach czy doświadczeniach, dzięki czemu łatwiej nam nawiązać kontakt – tłumaczy pedagog. Pomysł grania w odpowiednio dobrane gry planszowe w szkole został przyjęty z takim entuzjazmem, że zdecydowano się stwo-

54

Dużo możliwości przy tworzeniu gier daje także rozwinięty przemysł filmowy. Kiedy jakaś produkcja osiągnie wielki sukces, to rynek momentalnie zalewają jej różnego rodzaju pochodne. Nie inaczej jest także w tym przypadku. Dzięki takiej tendencji możemy grać w bardzo rozbudowaną wersję „Gry o Tron”, zanurzać się w tolkienowskim świecie „Władcy Pierścieni” czy wejść w międzygalaktyczny klimat „Gwiezdnych Wojen”. Jednym z fanów tej ostatniej sagi jest pan Piotr, którego kolekcja kart do gry robi ogromne wrażenie. – Ciężko mi ocenić, ile jest ich dokładnie, ale na pewno liczba idzie w tysiące. Karty są odpowiednio podzielone i spoczywają w czterech różnych klaserach. Niektóre z nich było bardzo łatwo dostać, nad innymi trzeba się było trochę napracować. Pasją zaraził mnie


GRY BEZ PRĄDU kolega, więc kupiłem zestaw startowy i rozegraliśmy z synem kilka pierwszych partii. Spodobało nam się, graliśmy coraz więcej i z czasem kolekcja zaczęła się powiększać. Są w Szczecinie miejsca, gdzie można się spotkać i pograć z innymi graczami, więc chętnie braliśmy udział w turniejach czy organizowaliśmy „starwarsowe wieczory” w gronie przyjaciół. Karcianki mają ten atut, że można zręcznie łączyć grywalność z aspektem kolekcjonerskim. Kilka razy zdarzało mi się zamawiać całe zestawy kart ze Stanów Zjednoczonych, a gdy przesyłka już przyszła, to najpierw była ekscytacja i radość z otwierania, później wymiany z innymi kolekcjonerami, a następnie wiele godzin fantastycznej zabawy przy tworzeniu nowej talii i graniu ze znajomymi. W moim przypadku zbieranie kart pozwoliło też na wspólną rozrywkę i dzielenie ciekawej pasji z synem. Trochę pieniędzy na to poszło, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie żałuję ani jednej wydanej złotówki, bo zabawa była fenomenalna. Teraz, choć od zakończenia zbierania minęła już dłuższa chwila, nadal bardzo lubię od czasu do czasu przejrzeć kolekcję czy rozegrać kilka partyjek – kończy z uśmiechem pan Piotr. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że zarówno karcianki, jak i planszówki niosą za sobą spore koszty. Ceny bardziej rozbudowanych gier to często wydatek rzędu 100-150 złotych, a przy okazji kolekcjonowania kart do portfela trzeba zazwyczaj sięgać jeszcze głębiej. Podobnie zresztą sytuacja przedstawia się przy okazji figurkowych gier bitewnych, które polegają na rozgrywaniu symulacji konfliktów zbrojnych, zarówno tych historycznych, jak i zupełnie nierzeczywistych, na przykład osadzonych w realiach fantasy czy science fiction. Specjalnie dedykowane takim grom figurki sporo kosztują, ale i tu liczba zapaleńców jest tak duża, że bez większych problemów można znaleźć kompanów do wspólnej zabawy. Rynek gier wychodzi naprzeciw oczekiwaniom nie tylko wytrawnych i doświadczonych graczy, ale także tych początkujących, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę. Możliwości jest niesamowicie dużo, więc każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli przeszkodę stanowi aspekt finansowy, to warto pamiętać, że wiele polskich miast zauważyło już tendencję do wzrostu zainteresowania grami i wyszło temu trendowi naprzeciw. W wielu z nich pojawiły się już lokale, w których można skorzystać z posiadanych przez właścicieli zasobów i pograć na miejscu całkowicie za darmo. Szczecin nie odstaje na tym polu od innych miast, więc i u nas pojawiły się tego typu miejsca. I dobrze, bo skoro taka forma spędzania wolnego czasu przynosi tyle radości i dobrej zabawy, to gra naprawdę może być warta świeczki.

Gryp planszowe, hobbystyczne (bitewne), kolekcjonerskie (karciane), fabularne, akcesoria do gier ul. Kaszubska 3/U7 Szczecin tel.: 792 500 244 / www.: sklepfenix.pl

ZAPRASZAMY


| KONKURS |

Nagrody rozdane - ekonomia społeczna oczami artystów Wystarczyło rozszyfrować graficznie hasło Ekonomia Społeczna, by stać się częścią dużego projektu regionalnego i zdobyć cenne nagrody! Jury po długich obradach wybrała zwycięzcę! To Piotr Depta-Kleśta, asystent w Pracowni Projektowania Plakatu i Ilustracji na Wydziale Sztuk Wizualnych Akademii Sztuki w Szczecinie. Uroczyste rozdanie nagród odbyło się w Starej Rzeźni 18 sierpnia 2017 r. Wśród zaproszonych gości byli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego, redakcji Głosu Szczecińskiego, konkursowe jury i laureaci. Organizatorem konkursu jest Polska Press Grupa Szczecin przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Zachodniopomorskiego. Celem konkursu było: upowszechnianie wiedzy o sposobach integracji społecznej i zawodowej w regionie, promowanie postaw działania zgodnie z zasadami etyki i z ideą odpowiedzialności społecznej, promowanie i upowszechnianie ekonomii społecznej w regionie i propagowanie narzędzi i rozwiązań przeciwdziałającym wykluczeniu społecznemu. Na konkurs wpłynęło 27 projektów, a komisja wybrała 3 najlepsze: 3. miejsce: Dawid Celek, 2. miejsce: Nina Olejniczak, 1. miejsce: Piotr Depta-Kleśta. Wszystkie zgłoszone prace można oglądać na ekspozycji w Starej Rzeźni do 25 sierpnia 2017 r. Zwycięskie logo i hasło Piotra Depta-Kleśty będą wykorzystywane do celów popularyzatorskich, reklamowych, korespondencyjnych i identyfikacyjnych. W szczególności będą wykorzystywane podczas wydarzeń i kampanii informacyjno-promocyjnych oraz na gadżetach reklamowo-promocyjnych, papierze firmowym, wydawnictwach, ulotkach, plakatach, nośnikach elektronicznych i w grafice internetowej. Piotr Depta-Kleśta ma na swoim koncie liczne nagrody i wyróżnienia związane ze sztuką plakatu. Niedawno zdobył nagrodę Lauri Tarasti za najlepszy plakat ekologiczny na 20. Lahti International Poster Triennial 2017. Prócz plakatu projektuje też znaki graficzne, ilustracje. Jak mówi - doświadczenie plakatowe pozwala na wykorzystanie umiejętności myślenia skrótem. Konkurs jak i cała kampania informacyjna o podmiotach ekonomii społecznej „Jest alternatywa!” są organizowane w ramach projektu Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej „Ekonomia społeczna kluczem do sukcesu”.

56


| KONKURS |

Lokalnie, społecznie, pewnie

International Poster Triennial w Finlandii. Udało mi się zdobyć nagrodę za Najlepszy plakat ekologiczny. Do konkursu nadesłano ponad 2 tys. plakatów z 60 krajów. Dla mnie to zdecydowanie jedno z najważniejszych osiągnąć. Trudno mi powiedzieć jaki konkurs będzie następny, na razie mam tak dużo zleceń, że muszę je odrobinę nadrobić, później pomyślę nad kolejnymi konkursami. Gdzie szukasz informacji o konkursach? - Informację o konkursie na hasło i logo wspomagające kampanię informacyjną Urzędu znalazłem w mediach społecznościowych, na GS24 jak dobrze pamiętam. Internet co jakiś czas mi podpowiada linki z konkursami, jeśli mam wolną chwilę, to próbuję swoich sił.

Mgr Piotr Depta-Kleśta, asystent w Pracowni Projektowania Plakatu i Ilustracji na Wydziale Sztuk Wizualnych Akademii Sztuki w Szczecinie laureatem konkursu na hasło i logo wspomagające kampanię informacyjną o ekonomii społecznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. To kolejne wyróżnienie, którym możesz się pochwalić. Kilka tygodni temu pisaliśmy o innym ważnym konkursie, w którym zdobyłeś nagrodę. Czy jest nagroda, z której jesteś szczególnie dumny? A może dopiero planujesz taką zdobyć? Niedawno brałem udział w konkursie Lahti

W wielu konkursach Twoje prace walczyły z tysiącami innych prac, w tym konkursie zgłoszeń było kilkadziesiąt, czy oznacza to, że konkurs był prostszy? Jak poradziłeś sobie z zadaniem? - Konkurs polegał na zaprojektowaniu znaku, czyli części typograficznej i sygnetu, czyli części graficznej. To było o tyle trudne zadanie, że całość musiała przygotować jedna osoba. W agencjach reklamowych czy wizerunkowych takie działania są najczęściej prowadzone przez grupę osób – grafika, copywritera, producenta. Postanowiłem, że postawię sobie cel i małymi krokami go zrealizuję. Znak musiał być prosty. Na początek wymyśliłem trzy hasła – lokalnie, społecznie, pewnie, stały się one filarem pracy i jednocześnie są odzwierciedleniem mojego rozumienia pojęcia ekonomii społecznej. Hasła pokazują kierunek, a sygnet przedstawia je w sposób graficzny. Czyli jak powinniśmy rozumieć użyte przez Ciebie kolory i kształty? - Według konkursowych zaleceń, kolory miały na-

wiązywać do barw używanych w kampanii promującej Pomorze Zachodnie, więc w pierwszeństwie tym się sugerowałem. Choć z drugiej strony myślę, że nawet jeśli kolory mogłyby być dowolne, to i tak bym na nie postawił. Zielony i niebieski maja bardzo pozytywny odbiór. Jeśli chodzi o formę, to zawsze staram się komunikować moje przekazy w sposób prosty. Czytelność jest dla mnie najważniejsza. Tak abstrakcyjne formy geometryczne jak koło, kwadrat czy trójkąt są dla mnie ideałem dobrego komunikatu. Należy jednak powiedzieć, że przede wszystkim zajmujesz się plakatem. Czy rozpoczynając naukę w Akademii Sztuki od początku obrałeś taki kierunek czy pomysł narodził się dopiero na uczelni? Nie miałem na początku założenia, że będę zajmował się plakatem. Na pierwszym roku studiów w ogóle nie mieliśmy zajęć z plakatu. Dopiero później nasiąknęliśmy tą formą. Plakacistów docenia się za intelektualną grę z odbiorcą. - Intelekt jest ważny w sztuce plakatu. Lubię ten moment, kiedy wpadam na nowy pomysł. Poza plakatami na zlecenie, robię też plakaty reakcyjne, które są odpowiedzią na nurtujące mnie tematy. Projektowanie jest uzależniające. Gdy już się w to wejdzie, trudno wyjść. Czy chciałbyś promować w Szczecinie plakat? - Chciałbym pokazywać prace studentów poza Akademią i wykorzystywać do promocji plakatów różne przestrzenie. Cieszę, że Szczecin to miasto, które staje się coraz bardziej otwarte na tę formę sztuki. Coraz więcej wydarzeń promowanych jest dobrymi projektami. Odbywa się coraz więcej wystaw związanych z tą dziedziną, która jest na pograniczu sztuki i designu. Może w końcu powstanie szczecińska szkoła plakatu?

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

57


| ZDROWIE |

Urodowe Last Minute w bezpieczny i skuteczny sposób działanie na śluzówkę jamy Lato nieubłaganie chyli się ku końcowi, ustnej i wykonanie tzw. endoliftingu laserowego. Tajemnica pozostawiając na naszych twarzach piękną spektakularnych efektów tej procedury to lifting połączony z silną stymulacją komórek skóry do produkcji nowego kolaopaleniznę i… przebarwienia. W wielu genu, poprzez zadziałanie w odpowiednich warstwach skóry. przypadkach nieestetyczne zmiany barwJesień to idealna pora roku dla zaplanowania tej procedunikowe nie znikną wraz z ostatnimi promie- ry ze względu na brak nadmiernego nasłonecznienia, które pozbawioną warstwy ochronnej skórę na przeniami letniego słońca. Na cerze dojrzałej se- narażałoby barwienia. zon letni odbije się w postaci nadwyrężonej kondycji skóry, zaniku jej jędrności i przesu- Na suchą, zmęczoną skórę: Juvederm Hydrate szenia. Na szczęście istnieją zabiegi, które potrafią odwrócić spustoszenia, poczynione Chcąc przywrócić charakterystyczny blask, jakim emanuprzez słońce. Jakie rozwiązania podsuwają je młoda skóra musimy ją nawilżyć i odżywić. Z pomocą przyjdzie zabieg Juvederm Hydrate, nie będący ani wypełnam kliniki chirurgii plastycznej? Klinika niaczem, ani preparatem wolumetrycznym – jego zadaniem jest odnowa i dogłębne nawilżenie w miejscach, które zdraBeauty Group (Artplastica) ma dla swoich dzają wiek - na twarzy, dłoniach czy dekolcie. Preparat zapacjentów niespodziankę: aż 20% rabatu wiera silny przeciwutleniacz – mannitol – który opóźnia prona wszystkie zabiegi medycyny estetycznej. cesy starzenia. Efekty są widoczne natychmiast po iniekcji i utrzymują się ok. roku. Czy wiesz, które są szczególnie polecane przez specjalistów? Na szary koloryt: PRP – ostrzykiwanie osoczem bogatopłytkowym

Na przebarwienia: laser Fotona 4D Laserowe zabiegi są nieocenione dla osób, które w szybki sposób chcą diametralnie poprawić wygląd skóry. Lekarze dostrzegli ogromną wartość nowoczesnych laserów dla profilaktyki anti-age, wygładzania skóry, usuwania niedoskonałości i odmładzania. W szczecińskiej klinice Beauty Group (Artplastica) jest dostępny zabieg Fotona 4D, czyli opatentowana procedura laserowa, służąca wielopłaszczyznowemu odmłodzeniu skóry, a także leczeniu jej niedoskonałości: rozszerzonych porów, rumienia, przebarwień, drobnych blizn etc. Istotą tego innowacyjnego zabiegu jest laserowy lifting przy wykorzystaniu technologii umożliwiającej lekarzowi

58

Młodość płynie w naszych żyłach, a przekonamy się o tym decydując się na zabieg ostrzykiwania osoczem bogatopłytkowym. Zabieg polega na odżywieniu skóry dzięki mocy naszej krwi. Pierwotnie używano tej metody do leczenia schorzeń stawów (doskonale odbudowuje nadwyrężone struktury) oraz stomatologicznego, a teraz dzięki osoczu możemy poczuć się o całe lata młodsze dzięki jednemu zabiegowi. Prawda, że kuszące? Zaczyna się od odwirowania krwi. Następnym krokiem jest połączenie odwirowanego osocza z odczynnikiem, który ma za zadanie aktywować dobroczynne właściwości preparatu. Doskonałość tej metody tkwi w jej absolutnej naturalności.


| ZDROWIE |

Tylko 25-30 września w klinice BEAUTY GROUP (ARTPLASTICA) na wszystkie zabiegi medycyny estetycznej otrzymasz

20% RABATU! tel: 91 454 04 42 | www.estetyczna.artplastica.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

59


| ZDROWIE |

Źle słyszysz? Nie bagatelizuj tego. Prawidłowe odbieranie dźwięków z otoczenia polega na przenoszeniu fali akustycznej przez struktury ucha zewnętrznego, środkowego i wewnętrznego. Jeśli na jakimkolwiek etapie przekazywanie dźwięków jest pogorszone, mamy do czynienia z niedosłuchem. Nie można tego bagatelizować. Pogorszenie słuchu znacznie wpływa na jakość życia, w przypadku dzieci decyduje o całym ich późniejszym rozwoju. Statystycznie z powodu niedosłuchu cierpi ponad 35 proc. osób powyżej 70 roku życia. TEKST ANNA FOLKMAN

Najczęstszym objawem niedosłuchu jest fakt, że ktoś nie reaguje, kiedy do niego mówimy. Na przykład, kiedy stoimy za plecami tej osoby, a ona się do nas nie odwraca – mówi dr Katarzyna Amernik z Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Otolaryngologicznej szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. To sytuacja stosunkowo łatwa do zaobserwowania u dzieci. Rodzicom i opiekunom wydaje się, że dziecko nie reaguje na polecenia, że jest niegrzeczne, a ono po prostu niedosłyszy. Ocenia się, że 1-4 na 1000 dzieci rodzi się z wadą słuchu, co oznacza, że wady słuchu są częstsze niż niedoczynność tarczycy czy fenylokenonuria. Dlatego w Polsce pawie 100 proc. noworodków przechodzi badanie słuchu od razu po urodzeniu. W późniejszym okresie życia dziecka, jeżeli pojawiają się wątpliwości związane ze słuchem, najlepiej udać się do laryngologa, który oceni sytuację. Przyczyny niedosłuchu u noworodków mogą być genetyczne. - Na niedosłuch narażone są wcześniaki, które wymagają opieki na oddziale intensywnej terapii po urodzeniu, dzieci te dostają czasami leki, które ratują im życie, ale mogą mieć potencjalne działanie uszkadzające słuch – podaje dr Amernik. - Przyczyną może być także bardzo nasilona żółtaczka u dzieci. Dziecko po urodzeniu uczy się odbierać świat, korzystając między innymi ze zmysłu słuchu. Dzieje się to w określonej kolejności, czyli mały człowiek w trakcie swego rozwoju uczy się odpowiednich umiejętności słuchowych. Na stronach internetowych Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można sprawdzić etapy tej nauki i skontrolować, czy dziecko dobrze się rozwija. Pierwszym niepokojącym sygnałem dla rodzica może być brak reakcji na dźwięki, np. instrumentów muzycznych. U dzieci w wieku przedszkolnym najczęściej mamy do czynienia z niedosłuchem przewodzeniowym, w którym problem wynika z przenoszeniem fali dźwiękowej przez struktury ucha zewnętrznego i środkowego. Może okazać się, że w prawidłowym słyszeniu

60

przeszkadzają korki woskowinowe - dodaje pani doktor. - Gromadzenie wydzieliny ma znaczenie przy higienie uszu. Nie wolno czyścić uszu patyczkami wprowadzanymi do ucha ze względu na ryzyko przepchnięcia woskowiny lub uszkodzenia przewodu słuchowego. Najlepiej stosować specjalne preparaty do higieny uszu. U osób starszych, z uwagi na zmiany związane z wiekiem i narażeniem na hałas, najczęściej występuje niedosłuch typu odbiorczego. - W tym typie fala dźwiękowa jest prawidłowo przewodzona do ucha wewnętrznego, ale nie jest we właściwy sposób odbierana – tłumaczy dr Amernik. - Wtedy pacjenci najczęściej skarżą się, że słyszą dźwięki, ale nie mogą zrozumieć sensu wypowiadanych słów, szczególnie gdy np. na spotkaniu rodzinnym jednocześnie mówi kilka osób lub przeszkadza hałas w tle. Przedszkolaki najczęściej mają wady słuchu, które stosunkowo łatwo daje się leczyć. To nawracające katary, przerost migdałka czy wysiękowe zapalenie ucha środkowego. U młodych dorosłych, dorosłych i osób starszych znaczenie mają także kwestie genetyczne, narażenie na hałas – praca w hałasie bez ochronników słuchu, np. pracując kosiarką w ogródku, oczywiście słuchawki douszne z głośną muzyką oraz z wiekiem w chorobach, które pogarszają ukrwienie ucha wewnętrznego – miażdżyca, cukrzyca... - Nie ma jednego uniwersalnego sposobu, by pomóc osobom z niedosłuchem. Leczenie każdego rodzaju niedosłuchu jest inne - wyjaśnia pani doktor. - Zaczynamy od leczenia zachowawczego, jeśli można stosuje się leki. Czasami bardzo dobre efekty przynosi leczenie operacyjne, np. u dzieci w wieku przedszkolnym. Wszystkie niedosłuchy związane ze sposobem odbierania dźwięków korygowane są za pomocą aparatów słuchowych. Mit aparatu słuchowego, to że jest to takie straszne urządzenie, na szczęście mija. Aparaty są nowoczesne, łatwiej się je obsługuje. Są wyposażone w taką technikę, która zmienia życie. U pacjentów, którym nie pomaga aparat słuchowy, można zaproponować różnego rodzaju implanty słuchowe. Obecnie wszystkie, które są oferowane na świecie, są dostępne także w klinice przy ul. Unii Lubelskiej. Wszystko zależy od rodzaju niedosłuchu. Mózg osób, które zaczynają gorzej słyszeć i nic z tym nie robią, zaczyna odzwyczajać się od słuchania i im więcej czasu mija od początku niedosłuchu do momentu leczenia, tym jest im trudniej. Zaczynają się wycofywać z życia. - Nie chcą rozmawiać z przyjaciółmi przez telefon, bo nie rozumieją, co się do nich mówi, unikają spotkań w większym gronie osób. Popadają w depresję, tracą pracę... Dzieci mają kłopoty w szkole, gorsze wyniki w nauce, mogą pojawić się nieporozumienia z rówieśnikami. Można tego uniknąć, bo stosując odpowiednie leczenie, można normalnie funkcjonować – kończy dr Katarzyna Amernik.



| ZDROWIE |

Otyłość wśród dzieci? Rodzicu reaguj! Niewłaściwa dieta, niechęć do wzmożonego ruchu, brak odpowiednich wzorów żywieniowych – wiele się mówi o przyczynach otyłości wśród dzieci, a co z jej konsekwencjami w dorosłym życiu? Zapytaliśmy o to Katarzynę Piotrowską, dietetyczkę medyczną z Centrum Medycznego Dom Lekarski. Jak rozpoznać otyłość u dziecka? Czy pierwsze symptomy to tylko przyrost masy ciała? - Otyłość definiuje się jako nadmierne zwiększenie ilości tkanki tłuszczowej, które prowadzi do upośledzenia czynności organizmu, a tym samym do zwiększenia ryzyka chorobowości i śmiertelności. Ten nadmiar tkanki tłuszczowej wynika ze zwiększonej liczby komórek tłuszczowych lub ich nadmiernej wielkości. Otyłość polegająca na posiadaniu zwiększonej liczby komórek tłuszczowych z reguły zostaje wykształcona z powodu systematycznego przekarmiania w dzieciństwie. Właśnie w okresie dzieciństwa przy zbyt dużym bilansie energetycznym nieodwracalnie wzrasta liczba komórek tkanki tłuszczowej - adipocytów. Ta nadmierna liczba komórek tłuszczowych pozostaje już w naszym organizmie na zawsze – jedynie ich wielkość może ulegać zmianie. W otyłości dorosłych mamy już tylko do czynienia ze zmianą wielkości adipocytów, nie z ilością, zatem bazujemy na tym, co wykształciliśmy w dzieciństwie. Rodzicom łatwo jest przeoczyć moment, kiedy zdrowo wyglądające dziecko zaczyna mieć nadwagę, aż w końcu staje się otyłe. Jeśli zaobserwujemy, że na-

62

sza pociecha poza przybieraniem masy zaczyna mieć trudności w codziennych czynnościach, unika zajęć WF, staje się ospałe, to znak, że powinniśmy czym prędzej interweniować, zanim na skórze pojawią się rozstępy w postaci fioletowych przebarwień lub dziecko zacznie przedwcześnie dojrzewać. Czy otyłość dziecięca jest chorobą? Jakie może mieć konsekwencje w dorosłym życiu? - Warto zauważyć, że według badań Światowej Organizacji Zdrowia polskie nastolatki są bardziej otyłe, niż ich rówieśnicy w Europie i USA. Problem ten nie istniał jeszcze kilka lat temu, natomiast obecnie skala tego zjawiska ciągle narasta. Tak naprawdę nie wiemy jakie to będzie miało konsekwencje w przyszłości dla ogółu społeczeństwa. Natomiast jedno w tym wszystkim jest pewne – otyłość jest schorzeniem, które zwiększa ryzyko tzw. chorób cywilizacyjnych, czyli takich jak cukrzyca, miażdżyca, choroby sercowo-naczyniowe, a także prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji psychologicznych. A przecież żaden rodzic nie życzyłby tego swojemu dziecku. W jakim stopniu za tego typu pro-

blemy odpowiadają zła dieta i niewłaściwy styl życia, a w jakim geny? Czy geny mają tu w ogóle znaczenie? - Pamiętajmy, że istnieje zjawisko programowania płodowego. Okazuje się, że styl życia i odżywiania kobiety już w trakcie ciąży ma wpływ na przyszłe zdrowie dziecka. Wykazano, że nieprawidłowa podaż składników odżywczych w okresie życia płodowego może przyczynić się do wzrostu ryzyka rozwoju powyżej wymienionych chorób, kiedy dziecko już dorośnie. Odnośnie samej genetyki – teoretycznie genów nie oszukamy. Mamy już dziś dostępne badania genów np. związanych z metabolizmem glukozy, czy tolerancją laktozy. Jednak bardzo prężnie rozwija się nutrigenetyka, czyli nauka, która udowadnia, że czynniki zewnętrzne, w tym pożywienie, może zmieniać reaktywność genów poprzez zawartość bioaktywnych cząsteczek. Co oznacza, że stylem życia możemy wpływać na odziedziczone geny. Zatem jeśli ktoś swoją otyłość tłumaczy stwierdzeniem „u mnie w rodzinie wszyscy ważą dużo”, wówczas należałoby przyjrzeć się także czy pies w tej rodzinie przypadkiem nie cierpi na nadwagę. Poza tym do czynników ryzyka nadwa-


| ZDROWIE |

gi zalicza się także błędy popełniane głównie przez rodziców. T najczęstsze to: niewprowadzenie w odpowiednim wieku pokarmów o silnym smaku, zmuszanie dziecka do jedzenia, zła kolejność wprowadzania nowych potraw, czy też rezygnacja z podawania potraw, które są przez dziecko odrzucane. Jak leczyć otyłość? Do kogo zwrócić się o pomoc? - Jeśli zauważymy problem z masą ciała dziecka warto przyjrzeć się diecie w domu, ale także temu co dziecko spożywa poza domem, czyli w szkole, u babci, u rówieśników ze szkoły oraz temu w jaki sposób spędza wolny czas. Być może problemem nie jest samo żywienie, a brak ruchu, na który naraża nas współczesny tryb życia. Zawsze warto poradzić się także specjalisty, czyli dietetyka, który przyj-

rzy się nawykom żywieniowym, wskaże odpowiednią kaloryczność diety dziecka oraz zbilansuje dietę, tak aby nie zabrakło w niej żadnych witamin i minerałów niezbędnych do prawidłowego rozwoju młodego organizmu. Jak rodzic powinien wspierać dziecko podczas leczenia? - Na pewno motywować i chwalić za sukcesy. Nie krytykować i nie podburzać poczucia własnej wartości dziecka. Musimy pamiętać, że przykład zawsze idzie z góry, zatem nie można wymagać od swojej pociechy czegoś czego sami nie robimy. Najkorzystniejszym jest przejście na dietę wraz z dzieckiem, wówczas i rodzic jest w stanie zrozumieć, co czuje dziecko. Dobrym pomysłem jest także zwiększenie aktywności fizycznej dziecka przez wspólne uprawianie sportu. Fakt ten ma

ponadto kilka innych pozytywnych wymiarów – aktywność fizyczna połączona ze wspólnie spędzonym czasem, a także porcja ruchu dla rodzica.

Dom Lekarski Centrum Medyczne w CH Turzyn, al. Boh. Warszawy 42, Szczecin, tel. 91 469 22 82 Dom Lekarski Centrum Medyczne w Outlet Park, ul. Struga 42 Szczecin, tel. 91 469 22 82 www.domlekarski.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

63


| ZDROWIE |

Prezerwatywa to podstawa

Najczęstsze choroby weneryczne to tak zwane nie-rzeżączkowe zapalenia dróg moczowo-płciowych (NGU). Do tej grupy zaliczamy zakażenia m.in. chlamydiami, wirusem HSV, bakterie takie jak ureaplasma urealytca, gronkowce złociste, trichomonas vaginalis, grzybicze - jak candida albicans. - Bardzo częste są też infekcje wirusami HPV, wywołującymi m.in. brodawki płciowe, infekcje wirusami mięczaka zakaźnego - jeśli występują w okolicach płciowych – mówi prof. dr hab. n. med. Tadeusz Dębniak, konsultant wojewódzki w dziedzinie dermatologii i wenerologii. - Nieco rzadsze to rzeżączka, kiła czy AIDS.

leczenia i mniejszej agresywności samego wirusa - notuje się mniej zgonów, ale dotąd ta choroba jest nieuleczalna. Śmiertelna może być kiła, która nieleczona prowadzi do powikłań wielonarządowych. Niektóre odmiany wirusa HPV są onkogenne i mogą prowadzić do raka szyjki macicy u kobiet, u mężczyzn zaś na przykład do choroby Bowena. Nieleczona rzeżączka lub zakażenie NGU może prowadzić do bezpłodności, wad rozwojowych u noworodków, poronień. - Im większa liczba partnerów seksualnych, tym większe ryzyko zakażenia, również przy nadżerkach czy mikrouszkodzeniach błoń śluzowych okolic płciowych, jamy ustnej - dodaje profesor. - Ponadto krew: zwiększone ryzyko następuje przez zakłucie zarażoną igłą, na przykład u narkomanów czy pracowników służby zdrowia. Również możliwe jest zakażenie płodu w czasie ciąży czy porodu. Zapobieganie? Trzeba być „grzecznym”, stosować zabezpieczenia, na przykład prezerwatywy. W przypadku wirusów HPV zalecane są szczepienia u nastolatek.

To HIV prowadzi do zespołu AIDS. Wprawdzie ostatnio - z powodu lepszego

Objawy zakażeń są bardzo różne, w zależności od choroby. Na przykład

Choroby weneryczne to infekcje przenoszone drogą płciową. By ich uniknąć należy przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo w kontaktach seksualnych. TEKST ANNA FOLKMAN

owrzodzenie okolic płciowych (kiła, HSV), wyciek z cewki moczowej, ból i pieczenie w czasie oddawania moczu, brodawki okolic płciowych. Niektóre, na przykład kiła czy AIDS mogą też początkowo przebiegać przez kilka lat zupełnie bezobjawowo. - Leczenie jest przeciwwirusowe w przypadku HIV czy HSV, miejscowo przeciwwirusowe HPV, penicylina w kile, antybiotyki takie jak tetracykliny czy cefalosporyny w NGU, przeciwgrzybicze w candida albicans informuje prof. Dębniak. - Jeśli leczenie jest wcześnie rozpoczęte, jest ono skuteczne w każdym przypadku, choć w AIDS do końca życie trzeba brać leki. By szybko zorientować się, czy nie jesteśmy zakażeni, którymś z wirusów, czy nie chorujemy na którąś z wenerycznych chorób, podstawą jest konsultacja u specjalisty - dermatologa-wenerologa. Następnie w zależności od objawów badania krwi w kierunku np. HIV, przeciwciał anty-HIV, przeciw krętkowi blademu (kiła, VDRL, FTA-ABS), wymaz z cewki moczowej i badania bakteriologiczne lub/i mykologiczne.


| ZDROWIE |

Zadbaj o skórę po wakacjach Rozmowa z doktorem Zbigniewem Matuszewskim z Laser Studio. Lato jest od tego, by wypocząć. Dlaczego po urlopie skóra może potrzebować regeneracji? - Jestem przekonany, że każdy rodzic doskonale rozumie ten problem. Wyjeżdżając z dziećmi na urlop zdarza się, że wracamy nie tak wypoczęci, jakbyśmy sobie tego życzyli. Zmęczenie jest szczególnie widoczne na twarzy, skóra po prostu traci jędrność. Najbardziej cierpi na tym okolica oczu i policzków. Czy nie wystarczy dobry krem lub po prostu sen? - Oczywiście, można próbować poradzić sobie z tym, korzystając z kremu, botoksu czy kwasu hialuronowego, jednak są to metody doraźne, które nie będą działać na dłuższą metę. Po kilku miesiącach substancje zostaną wchłonięte przez nasz organizm. Sposobem, który gwarantuje długotrwały efekt, jest lifting laserowy. Przy pomocy lasera napinamy skórę, a także zmieniamy jej ukrwienie. W ten sposób przywracamy jej pierwotne właściwości. W dodatku zabieg jest traktowany jako procedura medyczna, a nie działanie kosmetyczne. Czy lifting laserowy można porównać do tradycyjnego liftingu? - Lifting laserowy znacznie przewyższa lifting tradycyjny. Przy tradycyjnym liftingu jedynie naciągamy skórę i wycinamy jej nadmiar. Po za tym działamy tylko częściowo, nie zawsze udaje się napiąć całą skórę. Do

tego dochodzi bariera psychiczna – w końcu z takich usług korzystają dojrzałe kobiety po 60., a nie młode osoby po 40. Z liftingiem laserowym jest inaczej. Tu przy użyciu odpowiednich narzędzi „zmieniamy” skórę. Działaniem obejmujemy całą twarz – od linii włosów, aż po szyję. Na rynku nie ma lepszej usługi niż przebudowa skóry i zmiana ukrwienia. Każdy inny zabieg powoduje jedynie poprawę napięcia skóry. Brak regeneracji skóry zawsze da tylko chwilowy efekt. To oznacza, że lifting laserowy jest bezkonkurencyjny na rynku? - Tak naprawdę lifting laserowy można jedynie porównać z innymi zabiegami frakcyjnymi. Zabiegi frakcyjne są naprawdę świetne i bardzo skuteczne, jednak należy je przeprowadzić kilka razy. Ich procedura nie jest tak silna, jak procedura liftingu. Lekarz pracuje zupełnie na innej głębokości skóry i posługuje się innym rodzajem lasera. W rezultacie i efekt jest inny. Od czego należy zacząć przygotowanie do zabiegu? Czy takie w ogóle jest potrzebne? - Należy zacząć od wizyty w gabinecie medycyny estetycznej. W Laser Studio podczas pierwszego spotkania przygotowujemy indywidualny i szczegółowy plan zabiegu, który pozwoli na właściwe zrealizowanie założonych przez nas celów. Pacjent musi być również świado-

my, że po zabiegu należy wygospodarować sobie kilka wolnych dni, by tkanki mogły wygoić się i dojść do siebie. Tego typu zabiegi są dedykowane głównie kobietom powyżej 40. roku życia. To wciąż młode kobiety, jednak w tym wieku należy nieco bardziej o siebie zadbać. Zmęczenie czy stres, bardzo szybko stają się widoczne na twarzy i niestety dodają lat, a żadna kobieta nie chce przecież wyglądać, jak swoja mama. A jak wygląda kwestia rekonwalescencji? Po zabiegach laserowych skóra zwykle nie potrzebuje dużo czasu na regenerację. - W tym przypadku po zabiegu liftingującym musimy znaleźć czas dla siebie. Obrzęk utrzymuje się ok. doby. Jednak kiedy schodzi obrzęk, skóra nadal potrzebuje chwili na pełne wygojenie. Strupki schodzą po ok. tygodnia. Po tym czasie można nałożyć makijaż. Zaczerwienie utrzymuje się jeszcze przez kolejne dwa tygodnie. A co z młodymi osobami, takimi w okoli 20-30 roku życia? - Młode osoby tak naprawdę wszystko mogą nadrobić snem. Nie są tu potrzebne duże ingerencje w ciało. Jeśli jednak sen nie pomaga, wystarczy zabieg nieablacyjny, który już na następny dzień przywróci jędrność i blask skóry.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2017

65




| TRENDY TOWARZYSKIE |

Justyna Steczkowska na pokazie lexusa Za nami przedpremierowy pokaz limuzyny Lexus LS w Szczecinie. Wydarzenie odbyło się w Hali Koncertowej przy ul. Energetyków. Całość uświetnił występ Justyny Steczkowskiej i pyszne jedzenie od Exotic Restaurants Catering. (am) Aktor Wojciech Wysocki, kpt. Krzysztof Baranowski, wiceprezydent Szczecina Krzysztof Soska, Maria Siadkowska z NFZ.

Adam Grochulski ze znajomą. Maria Siadkowska z NFZ, wiceprezydent Szczecina Krzysztof Soska, poseł Stanisław Wziątek, były wojewoda zachodniopomorski.

Śląski Yacht Club, załoga dezety „Wrzaskun”: Piotr Niesobski, Agnieszka Niesobska, Jacek Załuski oraz Zbigniew Antonowicz ze Stowarzyszenia „Odrą w Świat”.

Justyna Steczkowska. Kpt. Ziemowit Barański, Wiesław Grządziela.

Foto: Andrzej Szkocki

25-lecie żaglowca STS Fryderyk Chopin Mec. Marek Mikołajczyk z żoną Anną.

68

Uroczystości rozpoczął koncert fortepianowy w Muzeum Historii Szczecina. Nokturny Fryderyka Chopina wykonał Marcin Masecki. Po koncercie odbyło się spotkanie towarzyskie w restauracji „Wyszak”. (mdr)

Foto: Andrzej Szkocki

Bogumił Rogowski, prezes Business Club Szczecin, Waldemar Juszczak, adwokat, z żoną Donatą.


Kasia Hubińska świętowała otwarcie nowego atelier. Dziesiątki gości, oryginalne kreacje, dużo muzyki i pyszne jedzenie - tak wyglądało oficjalne otwarcie. Goście mieli okazję zapoznać się z najnowszą kolekcją projektantki, a także porozmawiać o przyszłych planach. (am)

Ruszt charytatywnie 22 sierpnia w Ruszt Grill House odbyła się zbiórka funduszy na leczenie dla Zbyszka Długosza, byłego piłkarza i trenera Pogoni Szczecin. (am)

Piotr i Monika Kalińscy z Winecenter, Konrad Kijak, dyrektor Polmotor.

Od lewej: Ireneusz Spyrka, Zbigniew Długosz, Olgierd Moskalewicz, Henryk Wawrowski.

Katarzyna Hubińska, Piotr i Monika Kalińscy z Winecenter.

Jakub Byliński, właściciel Ruszt Grill House wiesza plakat promujący wydarzenie „Pogoń za marzeniami”.

Foto: Andrzej Szkocki

Wielkie otwarcie atelier


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20

• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN)

• Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1

• Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • Lexus ul. Mieszka I 25 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Interglobus ul. Kolumba 1 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • L Tour CH Galaxy • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2 • Subaru ul. Struga 78a

SALONY SAMOCHODOWE




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.