MM Trendy #04 (73)

Page 1

KWIECIEŃ 2019 NUMER 04 (73) / WYDANIE BEZPŁATNE

Kosta Ru n ja i ć to strzał w dzi e s i ątk ę


#prezentacja


#04

#spis treści kwiecień 2019

52

Rozmowa

Anna Jurksztowicz

#06 Newsroom

Moda, wydarzenia, kulinaria

#14 Felietony Paweł Flak: na zdrowie, czyli bittery Michał Jakubów: więcej niż jedna jaskółka

#18 Temat z okładki

Kosta Runjaic - zwycięstwo instynktu

#30 Rozmowa Marta Uszko

#34 Teatr

A Ty, jak dobrze znasz swoją religię?

#46 Kultura Kwiecień w kinie, w teatrze i na scenie

#56 Styl życia

Breakdance – taniec, który zmienia życie

#58 Styl życia Rośliny egzotyczne uprawiały już nasze prababcie

#63 Zdrowie Brak erekcji oraz kłopoty z nerkami

#70 Trendy towarzyskie Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU KOSTA RUNJAIC FOTO ANNA KACZMARZ / DZIENNIK POLSKI / POLSKA PRESS

#04

Na odbudowę potęgi Pogoni Szczecin pracuje sztab ludzi. Zawodnicy, klub, lekarze, prezes spółki i sponsorzy, którzy dotują drużynę, licząc na odpowiedni ekwiwalent reklamowy dzięki transmisjom meczów. Nawet obserwując te bohaterskie zmagania związane z Dumą Pomorza zupełnie z boku, rzuca się w oczy, że chemia między szefostwem klubu, kolejnymi trenerami i drużyną od dawna nie jest mocną stroną Pogoni. Nie wchodząc w szczegóły, współpraca z kolejnymi szkoleniowcami zwykle szybko kończyła się męskim uściskiem dłoni na do widzenia. Bo nie było wyników, bo drużyna niezmotywowana, bo groźba spadku wygląda zupełnie realnie. Na szczęście do czasu. Postawienie w roli trenera Kosty Runajcia jakby odwróciło ten trend. Pogoń wygrywa, pnie się w górę tabeli, u siebie na boisku rzadko ustępuję nawet najbardziej wymagającym przeciwnikom. Mało tego. Choć to żadna zasługa trenera, to właśnie ruszyła przebudowa rachitycznej Papricany i za kilka lat jedenastka Pogoni będzie grać w zupełnie innym otoczeniu. Miejmy nadzieję, że wciąż pod okiem Kosty Runajcia, którego gościmy na okładce. Opowieść o nim, to historia człowieka, który stawia sobie ambitne cele i je osiąga. Przeczytajcie. Pod jego kierownictwem Duma Pomorza brzmi zupełnie inaczej. Poza tym jak zawsze mamy dla Was mnóstwo ciekawych materiałów. Ten wstępniak piszę tuż po koncercie królowej muzyki soul, która w Szczecinie udowodniła, że korona jej wciąż się należy. Koncert Erykah Badu był doskonały, a stoi za tym organiczna praca Sylwestra Ostrowskiego, który poruszył niebo i ziemię, by ściągnąć gwiazdę do Szczecina. Tysiące fanów obecnych w hali Netto Areny było mu za to bardzo wdzięcznych. Przed nami sezon koncertowy, podczas którego gwiazdy muzyki będą pojawiać się w Szczecinie co kilka tygodni. Będziemy bawić się na tych koncertach razem z Wami. Do zobaczenia. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

#5 najbardziej wyczekiwanych seriali sezonu by Agata Maksymiuk

#1 Chilling Adventures of Sabrina, część 2. Z pozoru opcja tylko dla nastolatków, w praktyce sposób na rozrywkę dla każdego. Osoby, które pierwszą część serii mają już za sobą wiedzą, że Netfix nie zostawił w produkcji nawet krzty słodyczy jaką pamiętamy z „Sabriny” popularnej w latach 90. Tu mamy do czynienia z kompilacją nastoletnich miłości, satanizmu, wskrzeszeń, magii i odrobiny człowieczeństwa.

#2 Gra o Tron. W końcu, po latach oczekiwań dowiemy się, kto zasiądzie na żelaznym tronie. Co jednak ważniejsze, dowiemy się czy Jon Snow i Daenerys Targaryen będą razem. Pierwszy odcinek 8. sezonu będzie można obejrzeć już 15 kwietnia w HBO i HBO GO. Choć w sieci chodzą pogłoski, że pierwszy odcinek już wyciekł do sieci, my polecamy grzecznie zaczekać na oficjalną premierę.

#3 Miłość, śmierć i roboty. Propozycja, która przywędrowała do nas prosto od Timiego Millera i Davida Finchera. Niech Was nie odstraszą wielokrotnie złożone zwiastuny Netflixa. To po prostu skrót całej antologii filmów animowanych, pełnej przerażających istot, okrutnych niespodzianek i czarnego humoru. Uwaga! Opcja tylko dla dorosłych.

#4 The Act.

Nieco przerażająca historia na pierwsze wiosenne dni. Serial opowiada prawdziwą historię Dee Dee Blanchard oraz jej córki Gypsy. Dziewczynka według słów matki cierpiała na kilkadziesiąt poważnych schorzeń. I wszystko byłoby całkiem przewidywalne gdyby nie to, że Blanchard nagle umiera. Czy jej mordercą jest jej córka? Hmmm.

#5 Stranger Things, część 3. Na tę propozycję będzie trzeba zaczekać nieco dłużej, bo aż do 4 lipca. No jak trzeba to trzeba, bo zdaje się, że Matt i Ross Dufferowie przygotowali dla nas całkiem nowego potwora, otworzyli centrum handlowe i odrobinę zamieszali w związkach miłosnych naszych ulubionych bohaterów. Jakby co, zwiastun czeka już na Was w sieci.

6

Po latach przygotowań mamy Browar Pod Zamkiem Na ten moment ulica Panieńska czekała długo, zresztą nie tylko Panieńska, ale cały Szczecin. Miejsce zrównane z ziemią w trakcie II Wojny Światowej, po latach przygotowywań zaczęło rozkwitać. Trudno się oprzeć wrażeniu, że sporą część zasług w tym temacie należy przypisać nowo otwartemu Browarowi Pod Zamkiem. Dwupoziomowy lokal powiększony o dodatkową antresolę, a wkrótce i o obszerny ogródek letni z widokiem na Zamek, oferuje Gościom kwintesencje Szczecina pod kątem historycznym, jak i kulinarnym. Zadowoleni będą i amatorzy dań mięsnych zamawiający np. świecę wołową, i amatorzy dań wege stawiający na choćby wegański talerz (a nawet ich dzieci zajadający się nuggetsami z dorsza). Najbardziej zadowoleni będą jednak smakosze piwa, nie bez przyczyny Browar Pod Zamkiem nazywa się Browarem, a na wejściu dumnie prezentują się dwie miedziane kadzie. To właśnie w nich warzą się: Pszeniczne Słoneczne, Pils Warszewo czy Ciemne Niebuszewo. To ostatnie, to piwo specjalne, które co jakiś czas będzie się zmieniać. Nie obraźcie się więc, jeśli kelner poleci Wam zupełnie inny browar. Gwarantujemy, że każdy będzie oparty na recepturach Jarosława Jurga, jednego z finalistów prestiżowego Great British Beer Festival i każdy będzie uwarzony na miejscu. W końcu ma być lokalnie. Browar Pod Zamkiem | Podzamcze, ul. Panieńska 12 FB: @browarpodzamkiem Instagram: @browar_pod_zamkiem www.browarpodzamkiem.pl


#Szczecin Instagram Showcase

| NEWSROOM |

#1 @lecenaszczecin

#2 @foonka.design

#3 @kawiarnia_bardzo_dobrze

Profil ekipy Lecę na Szczecin. Jeśli macie ochotę się na nim znaleźć oznaczacie swoje foty tagiem #lecenaszczecin i wypatrujcie ich na tablicy.

FOONKA, czyli polska marka oferująca produkty wyposażenia wnętrz inspirowane naturą. Dawniej @hayka.bedding. Stacjonarnie: Świętego Ducha 2a

bardzo dobrze speciality coffee, czyli miejsce dla miłośników świetnej kawy i ciekawej sztuki. Stacjonarnie: Koński Kierat 16

#4 @cudacelestyny

#5 @traveltasterspl

#6 @phu_morion

Celestyna Krajczyńska, cukiernik z prawdziwego zdarzenia. Uwaga! Regularnie organizuje warsztaty kulinarne. Pytania? www. cudacelestyny.pl. Stacjonarnie: Now Rynek 7

Waleria i Paweł, czyli podróże małe i duże. Znani też z @tokarzewska i @galantypawel Bloggers, Vloggers, FashionLovers

Sklep ezoteryczny „Morion” to dawka pozytywnej energii. Na miejscu można nabyć kryształy, wyjątkową biżuterię, wahadełka czy kadzidełka. Stacjonarnie: Tkacka 59

#7 @alternatywnie.szczecin

#8 @szczecinskibazarsmakoszy

#9 @agnieszkaszeremeta.pl

Alternatywnie słynie w mieście z speciality coffee, ale można też wpaść na kawowe warsztaty, konsultacje i eventy. Stacjonarnie: al. Wojska Polskiego 39

Szczeciński Bazar Smakoszy, punkt obowiązkowy wszystkich szczecinian. A dokładniej ekobazar w każdą niedzielę między 10 a 15 w Off Marinie na Chmielewskiego 18

Agnieszka Szeremeta Osobista stylistka, makeupartist, personal shopper, szkoleniowiec dress codu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

7


| NEWSROOM |

Festiwal jedzenia znów w Szczecinie Restaurant Week, czyli największe wydarzenie kulinarne w Polsce odbędzie się pod hasłem „zero-waste”. W wydarzeniu weźmie udział ponad 20 lokali z miasta. Wydarzenie odbędzie się między 3 i 17 kwietnia. Udział w nim zdeklarowało ponad dwadzieścia szczecińskich restauracji, w tym: Aramia Podzamcze, Novo2 czy Atrium. Rezerwacji stolików i trzydaniowych menu, w promocyjnej cenie 49 zł, można dokonywać za pośrednictwem www.restaurantweek.pl. Wiosenna edycja festiwalu dedykowana jest promocji szacunku do jedzenia oraz sposobów ograniczenia marnotrawionych resztek. (am)

Dyskretna elegancja, intrygujący smak - czy poznałeś już to miejsce?

Foto: materiały prasowe

Ta restauracja nie otworzyła się w zeszłym miesiącu, nie otworzyła się nawet w zeszłym roku, ta restauracja działa w sercu Szczecina od lat. Jednak to, co ją wyróżnia to, że ile razy się do niej nie wejdzie, tyle razy odkrywa się ją na nowo. Przedstawiamy restaurację Atrium. Lokal mieści się przy najdłuższej alei miasta i swoją przestrzeń dzieli z hotelem o tej samej nazwie. Wyjątkowa architektura willowego budynku jest doskonałą zapowiedzią tego, co można znaleźć w środku. Dyskretna i elegancka, te słowa najlepiej opisują restauracyjną salę, która ma przygotowane miejsca dla kilkudziesięciu gości. Otwarta przestrzeń, wysokie sufity, jasne kolory i dużo naturalnego światła zmieniają każdy posiłek w małe święto. A jeśli już o świętach mowa, to Atrium jest doskonałym miejscem na organizację uroczystości rodzinnych, kameralnych wesel, kolacji z okazji obrony dyplomu czy romantycznych randek. Dodamy też, że istnieje możliwość zamówienia akompaniamentu pianisty. Jednak to, co najbardziej kradnie serca gości, to kuchnia. My polecamy krem z pomidorów, marynowanego węgorza w zalewie oraz polędwiczki wieprzowe w sosie z kurek. A na deser tiramisu. Gwarantujemy, że kto raz spróbuje choć jednego z tych dań, szybko wróci po więcej, tym bardziej, że do restauracji prowadzi wygodny dojazd, a na miejscu czeka parking. Restauracja Hotelu Atrium | al. Wojska Polskiego 75 www.hotel-atrium.pl | FB: @hotelatriumszczecin Instagram: @hotel_i_restauracja_atrium

8


Foto: Filharmonia

| NEWSROOM |

„Prometeusz”, czyli taniec i akrobacje Spektakl jest oparty na micie o Prometeuszu, który wykradł bogom ogień i rozbudził w ludziach kreatywność i zainteresowanie światem. Artyści opowiadają historię bez słów - tylko poprzez ruch, obraz, muzykę i grę aktorską. Grupa tancerzy i akrobatów podczas trwającego prawie dwie godziny spektaklu przedstawia w wyjątkowy sposób losy tytułowego Prometeusza i całej ludzkości. Żadnych dialogów tylko światło, obraz dźwięk i ciało. Jako główny środek wyrazu artyści wykorzystują szeroko rozumiany ruch sceniczny, taniec, akrobacje oraz ekwilibrystykę cyrkową, nie pozbawiając jednocześnie całego widowiska treści. Wydarzenie odbędzie się 4 kwietnia w Netto Arenie. (am) Foto: materiały prasowe

Audiobook o Karłowiczu w Filharmonii Spektakl do słuchania „Góra-dół – być jak Karłowicz”, to słuchowisko stworzone na podstawie unikatowej produkcji teatralnej Filharmonii w Szczecinie. Premiera spektaklu odbyła się w październiku 2017 roku. Jej głównym bohaterem jest patron instytucji - Mieczysław Karłowicz, ale w wyjątkowej odsłonie - jego sylwetkę przybliżają emocje, które miały wpływ na życie i twórczość kompozytora. Fabułę buduje pięć podstawowych emocji bohatera, w które wcielają się najlepsi z najlepszych aktorzy młodego pokolenia: Radość - Agata Kolasińska, Strach - Rafał Hajdukiewicz, Gniew - Adam Kuzycz-Berezowski, Odraza - Magdalena Wrani-Stachowska i Smutek - Wojciech Sandach. Słuchowisko wyreżyserował znany aktor i reżyser, na co dzień związany ze szczecińskimi scenami - Arkadiusz Buszko. Do współpracy zaproszono także właścicielkę najbardziej rozpoznawalnego i niesamowitego głosu w Polsce - Krystynę Czubównę. To ona wprowadzi słuchaczy w świat myśli Mieczysława Karłowicza. (mk)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

9


Foto: Sebastian Wołosz

| NEWSROOM |

Babiniec, czyli miejsce dla wszystkich fajnych babek Za nami III edycja

Sedina Wedding Fair Kilkudziesięciu wystawców oferujących alternatywne rozwiązania ślubne, wzięło udział w III edycji targów Sedina Wedding Fair. Uczestnicy wydarzenia z zaciekawieniem przyglądali się ofertom florystów, dekoratorów, jubilerów, salonów sukni i garniturów ślubnych, ale też fotografów, specjalistów od wideo i sal weselnych. - Za nami dzień pełen emocji - przyznaje Bernadetta Kowalczyk, koordynatorka wydarzenia. - Myślę, że po raz kolejny udało nam się udowodnić, że ślub nie musi wyglądać schematycznie. Jeśli marzeniem panny młodej jest wystąpić przed ołtarzem w czarnej sukni na pewno znajdzie w Szczecinie osoby, które jej w tym pomogą, jeśli para marzy o przyjęciu w stylu rockowym, rustykalnym czy boho, na pewno znajdzie tu odpowiednie osoby. Grunt to zrobić wesele po swojemu. Jak przyznają organizatorzy w planach jest już kolejna odsłona targów, która najprawdopodobniej odbędzie się jesienią. (am)

10

Jest takie miejsce w Szczecinie, które swoją energią przyciąga każdą pozytywnie zakręconą kobietę. Mowa o Babińcu, inicjatywie Beaty Podobińskiej i Magdaleny Koronowskiej. To połączenie pracowni rękodzielniczej z galerią i sklepem. Lokal działa przy ul. Jagiellońskiej 9 i gwarantujemy, że nie sposób go przeoczyć. W jego witrynie dumnie prezentuje się baśniowe lustro, oryginalny manekin wyklejony gazetami oraz małe arcydzieła odzieżowe i biżuteryjne. Wzrok kradną też witrażowe malunki w przewrotny sposób prezentujące kobiece atuty. Po przekroczeniu progu można albo uciąć pogawędkę z artystkami, albo oddać się zakupom. A jest z czego wybierać. Na swoich nowych właścicieli czekają: ręcznie szyte i malowane suknie, patchworkowe płaszcze, ręcznie robione buty, torebki i spódnice oraz wyjątkowa biżuteria: wisiory, pierścionki, kolczyki ze srebra, minerałów i kamieni szlachetnych, a przede wszystkim z bursztynu. Wszystko co tu powstaje to projekty autorskie, jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne. To takie miejsce z duszą, a raczej z dwiema duszami! Babiniec, ul. Jagiellońska 9 FB: @Babiniec


| NEWSROOM |

Mistrz Europy od teraz będzie jeździł Toyotą

foto: materiały organizatora / Poza Okiem- Piotr Nykowski

Autoryzowany salon Toyota Kozłowski w Szczecinie po raz kolejny udowodnił jak ważne jest wspieranie sportowców. W połowie marca Marcin Lewandowski, aktualny mistrz Europy na dystansie 1500 metrów w hali wyjechał z salonu Mieszka I 25B nowym modelem Toyoty Land Cruiser. Samochód został przekazany sportowcowi w użyczenie. - Marcin Lewandowski ma słabość do samochodów terenowych - mówi Jarosław Turtoń, dyrektor Toyota Szczecin Kozłowski. - Samodzielnie wybrał model odpowiedni dla siebie. Niespodzianką od nas było wykonanie specjalnej okleiny sygnowanej wizerunkiem sportowca. Auto ma służyć celom treningowym, choć nie wykluczamy również weekendowego relaksu. Mamy nadzieję, że w ten sposób ułatwimy mu udział w zawodach i drogę do kolejnych sukcesów.

W kobietach siła. Za nami Women’s Fest Miało być edukacyjnie, merytorycznie, praktycznie i rozrywkowo. I tak było. II edycja Women’s Fest przyciągnęła na widownię Teatru Współczesnego w Szczecinie ponad 300 uczestniczek (choć uważniejsze osoby z pewnością zauważyły również kilku mężczyzn.) Panie mogły wysłuchać inspirującej prelekcji m.in. prof. Ewy Kołodziejek, trenerki rozwoju osobistego Justyny Żejmo czy psycholożki oraz seksuolożki Karoliny Piotrowskiej. Wiele emocji wzbudził panel dyskusyjny, w którym udział wzięły: lekkoatletka Monika Pyrek, aktorka kabaretowa Joanna Kołaczkowska, ilustratorka Marta Frej oraz prezenterka telewizyjna Agnieszka Cegielska. O utrzymanie humorystycznej atmosfery zadbał kabaret Hrabi z Joanną Kołaczkowską na czele. - Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy po tej edycji, ale przyznaję, że planujemy kolejną za rok - mówi Magda Olech, organizatorka. - Mam już nawet na myśli pewne prelegentki, które chciałabym zaprosić, ale nazwiska zdradzę w odpowiednim czasie. (am)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

11


| NEWSROOM |

#prezentacja

Elektryczny Nissan i Akademia Morska, Elektromobilność w badaniach Akademii Morskiej Kolejne spotkanie Partnerstwa na Rzecz Jakości Transportu Towarowego dla Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego zorganizowane zostało 21 marca przez Wydział Inżynieryjno-Ekonomiczny Transportu Akademii Morskiej w Szczecinie. Jest to bezpośrednia kontynuacja działań i współpracy podjętych w ramach projektów C-LIEGE i GRASS. Tym razem zaprezentowano wybrane rezultaty dwóch międzynarodowych projektów, których krajowym liderem jest WI-ET - EUFAL (Electric Urban Freight and Logistics), realizowanego w ramach programu Electro Mobility Europe oraz LCL (Low Carbon Logistics), realizowanego w ramach programu Interreg Południowy Bałtyk.

Polmotor, Garo, DPD, Vitronic) podejmują wspólne działania na rzecz rozwiązań, które zostaną ostatecznie zastosowane w praktyce tak, by ograniczyć negatywne oddziaływanie miejskiego transportu towarowego na otoczenie i mieszkańców. To ważna inicjatywa zrzeszająca przedstawicieli biznesu, administracji i nauki.– Takie działania pozwalają zacieśnić współpracę instytucji naukowej z otoczeniem biznesowym – zaznaczył podczas spotkania Rektor Akademii Morskiej, dr hab. inż. k. ż. w. Wojciech Ślączka, prof. AM. - Samochody elektryczne to teraźniejszość, a badania prowadzone przez Akademię Morską są dla Nas priorytetem w pokazaniu istoty elektromobilności oraz korzyści płynących z użytkowania pojazdów elektrycznych - mówi Konrad Kijak, Dyrektor handlowo-administracyjny Grupy Polmotor. W ramach eksperymentu, stanowiącego część działań podejmowanych w projekcie EUFAL, w oparciu o dane udostępnione przez DPD Polska oraz przy wykorzystaniu dostarczonego przez Grupę Polmotor samochodu elektrycznego NISSAN eNV200, badana jest efektywność zastosowania tego typu pojazdów w logistyce miejskiej. W trakcie testów mierzono przede wszystkim parametry użytkowe i techniczno-eksploatacyjne pojazdu. Samochód testowany był w trakcie realizacji rzeczywistych dostaw do klientów DPD, co pozwoliło na uzyskanie wiarygodnych danych. Prace badawcze w ramach testów są koordynowane przez dr. hab. Mariusza Jedlińskiego, prof. AM oraz mgr. inż. Mariusza Nürnberga z AM. – Wyniki badań będą bezcenne dla potencjalnych użytkowników, tj. operatorów flot oraz wszystkich interesariuszy logistyki miejskiej – mówi mgr inż. Mariusz Nürnberg.

W ramach zaprezentowanych działań znalazła się między innymi koncepcja centrum konsolidacyjnego na potrzeby dostaw do jednostek miejskich, opracowana dla Stargardu oraz wyniki testów rowerów dostawczych, przeprowadzonych w tym mieście w ramach LCL. Kluczowym jednak elementem spotkania było podpisanie listu intencyjnego pomiędzy Akademią Morską w Szczecinie a DPD Polska. Na mocy tego dokumentu podejmowane będą wspólne przedsięwzięcia, takie, jak realizowany właśnie eksperyment polegający na wykorzystaniu samochodów elektrycznych do realizacji dostaw ostatniego kilometra. Naukowcy Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Akademii Morskiej w Szczecinie wraz ze Szczecinem i Stargardem oraz przedstawicielami komercyjnych firm Garo Polska, Grupa Polmotor, DPD Polska oraz Vitronic Polska prowadzą wspólne prace w tym zakresie w ramach projektu EUFAL. – Wspólny udział w projekcie to przykład unikalnego partnerstwa na rzecz jakości transportu towarowego – podkreśla Dziekan WIET, dr hab. Stanisław Iwan, prof. AM, kierujący projektem EUFAL w AM - To wyjątkowy przypadek, kiedy władze miast, jednostka naukowa oraz partnerzy biznesowi (Grupa

12

- Celem projektu EUFAL jest wdrożenie platformy wymiany wiedzy w zakresie rozwoju elektromobilności w logistyce miejskiej. Pozwoli ona zarówno przedsiębiorstwom, jak i samorządom oraz wszystkim innym stronom zainteresowanym wyszukiwać rozwiązania rzeczywiście skuteczne i wdrażać je w sposób efektywny. Przeprowadzony eksperyment pozwoli na wygenerowanie wielu ważnych danych empirycznych o niepodważalnej jakości, o które zostanie wzbogacona platforma wymiany wiedzy. Warto zaznaczyć, że już teraz, na bazie wyników z kilku dni eksperymentu, możemy stwierdzić, że pojazdy elektryczne, takie, jak choćby Nissan eNV mają przyszłość w logistyce miejskiej - mówi dr hab. Stanisław Iwan, prof. AM, kierownik zespołu badawczego - Bezsprzecznie pozwalają one na skuteczną realizację dostaw ostatniego kilometra, a biorąc pod uwagę całkowitą eliminację bądź zdecydowaną redukcję emisji zanieczyszczeń lokalnych (NOx, SO2, PM) mogą przyczynić się w bardzo znaczącym stopniu do poprawy jakości powietrza w naszych miastach. Więcej efektów pokażemy wkrótce.


| NEWSROOM |

Nowa przychodnia w Szczecinie? W zasadzie nie nowa, ponieważ Twoja Przychodnia Szczecińskie Centrum Medyczne działała na ul. Janickiego 33 już od 2011 roku, jednak rosnące zapotrzebowanie na kompleksowe usługi medyczne sprawiło, że zaadaptowany został zaniedbany budynek należący do SP ZOZ Zdroje na ul. Słowackiego 19. 23 lutego odbyło się zaplanowane oficjalne otwarcie dla zaproszonych gości: pracowników, przyjaciół i lekarzy, połączone z wystawą zdjęć dawnego Szczecina, które już na stałe ozdobią ściany przychodni i będą mogły być podziwiane przez odwiedzających przychodnię pacjentów.

Foto: Andrzej Szkocki

Twoja Przychodnia Szczecińskie Centrum Medyczne to wielospecjalistyczna przychodnia prywatna, endoskopowa pracownia diagnostyczna, a jednocześnie ośrodek badań klinicznych. Przyjmują tam lekarze wielu specjalności, takich jak: dermatologia, gastroenterologia, ginekologia, kardiologia, czy urologia. Budynek pozbawiony jest barier architektonicznych, wyposażony w przewijak dla niemowląt i podgrzewacz do butelek. Posiada również zaciszny pokój pacjenta, w których można wraz z osobami towarzyszącymi w komfortowych warunkach zrelaksować się przed badaniem, odpocząć w oczekiwaniu na dalsze zabiegi, czy nakarmić niemowlę. Pacjenci wykonujący gastroskopię i kolonoskopię, którzy dojeżdżają spoza Szczecina, mają umożliwiony nocleg oraz możliwość ułożenia jadłospisu przez dietetyka.

Foto: materiały prasowe

Na evencie u Sylwii Majdan... Dominika Grosicka, żona piłkarza Kamila Grosickiego, ale przede wszystkim zdolna makijażystka wraz z Klaudią Ungerman, modelką oraz Miss Polski 2008 uświetniły spotkanie z okazji dnia kobiet w szczecińskim Atelier Sylwii Majdan. Obie panie chętnie dzieliły się z uczestniczkami swoimi umiejętnościami oraz wiedzą. Z kolei Sylwia Majdan zaprezentowała nową kolekcję sportową MBM. Dla każdej klientki przewidziała także drobny upominek. (am)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

13


| NEWSROOM |

Królowa odwiedziła Szczecin

foto: Sebastian Wołosz

W wysokim białym kapeluszu, girlandowej peruce i białych kozakach stylizowanych na skórę węża, Erykah Badu, królowa neo soulu przywitała prawie trzy tysięczną widownię festiwalu Szczecin Jazz. Koncert otworzyła kawałkiem „Hello”. Artystka zdecydowanie była w doskonałej formie, o czym świadczy niemal dwugodzinny występ, podczas którego usłyszeliśmy utwory zarówno z jej debiutanckiego krążka „Baduizm”, jak i z ostatnich projektów. Niespodzianką było wykonanie jednej z piosenek z Pharoahe Monchem. Ze sceny mogliśmy usłyszeć również Sylwestra Ostrowskiego i Keyona Harrolda. Badu nie mogła odmówić sobie tej przyjemności i pod koniec występu zeszła ze sceny by uścisnąć ręce publiczności. Na koncert przyjechali ludzie z całej Polski, a także zagranicy. Udział też wzięli dziennikarze muzyczni z ogólnopolskiej prasy, a także inni artyści jak choćby Aga Zaryn czy Paulina Przybysz. Choć rok dopiero się zaczyna, śmiało można powiedzieć, że było to największe muzyczne wydarzenie 2019. (am)

14


#prezentacja

REKLAMA / KREACJA / PROJEKTOWANIE GRAFICZNE / EVENTY / MARKETING / PR / SOCIAL MEDIA /

www.motif-studio.pl

MotifCreativeStudio


| FELIETON |

#na zdrowie! czyli bittery Pogoda w kratkę. Raz wygrzeje, raz przewieje, innym razem przemoczy. Do tego ruchy antyszczepionkowe sprowadziły do nas dawno niespotykane choroby. Odra, ospa, różyczka czyhają na każdym kroku. Co robić, gdy z wirusem antybiotyk nie będzie miał żadnych szans? Po pierwsze, zacząć od wzmocnienia organizmu. Zdrowy tryb życia - ruch, świeże powietrze, właściwa dieta, unikanie nadmiernych ilości nikotyny, kofeiny, teiny, węglowodanów, tłuszczu, glutenu, białka, zwierząt, roślin, grzechu, mroźnego powietrza, słońca… Szczęśliwy związek, dobry seks, niestresująca, dająca poczucie rozwoju praca i żaden wirus nie będzie na groźny! Sraty taty gacie w kraty… Podobno Winston Churchill do końca życia był alkoholikiem, palaczem, kobieciarzem i miał jeden z najbardziej stresujących zawodów świata, a dożył 90. lat w zaskakująco dobrej formie! Jednak niełatwo być idealnym człowiekiem, niełatwo też być Winstonem Churcillem... We wszystkim chyba jednak najlepiej będzie po prostu znać umiar i znaleźć złoty środek. Co by było, gdyby wziąć te dwie filozofie życia i wybrać z każdej z nich po trochę… Wyszłoby, że najlepszy na wzmocnienie będzie bitterek, czyli połączenie leczniczej mocy ziół i elementu boskiego, czyli w wolnym tłumaczeniu z angielskiego – spirytusu. Zioła mają magiczną moc. Leczą dolegliwości mięśniowe, reumatyzm, problemy z trawieniem, kamieniami nerkowymi, stanami zapalnymi i przeziębieniem. Wzmacniają organizm, a przede wszystkich wpływają na samopoczucie, zwłaszcza że są zmieszane z alkoholem w wysokim stężeniu. Bittery są z reguły mieszanką kilkunastu lub kilkudziesięciu różnych ziół (lecz także przypraw, suszonych owoców, skórek,

16

liści, kwiatów itp.), macerowane z udziałem alkoholu o mocy przeważnie przekraczającej 30% objętości. Mają dominować w nich gorzkie akcenty, co nie oznacza, że nie ma tam sporej ilości cukru... Przekonuje mnie o tym m.in. solidna warstwa cukrowego osadu, jaki z czasem pojawia się pod nakrętką np. Jägermeistera, Becherovki, Riga Black Balsam, Cointerau, Campari. Osobiście dyskutowałbym nad ich wytrawnością, ale coś, co ma w składzie dużo cukru zawsze sprzedaje się lepiej niż coś wyjątkowo wytrawnego… Każdy szanujący się producent Bittera musi pochwalić się wiekową historią i jakąś legendą na temat powstania trunku. Fani tropienia i strzelania do żywego mięsa, w trakcie pokotu nie obędą się bez toastu wzniesionego kieliszkiem Jägermeistera. Logo na etykiecie nawiązuje do legendy o św. Hubercie, który podczas jednego z polowań ujrzał potężnego jelenia z jaśniejącym krzyżem między rogami i się nawrócił... Zielony kolor butelki ma się nie rzucać w oczy, gdy położy się ją w trawie, a grubość szkła i kształt ma być najmniej podatny na stłuczenie podczas przypadkowego upuszczenia w pogoni za ofiarą. Twórcą słynnej receptury składającej się z 56 ziół był nomen omen nie myśliwy, a uznany producent octu. Becherovkę z kolei stworzył na początku XIX wieku lekarz z Karlowych War, którzy przez lata dopieszczał recepturę pewnego aptekarza, która ponoć miała być doskonałym i całkiem smacznym lekiem na problemy z trawieniem. Do tej pory czescy barmani mawiają, że Becherovka to nie alkohol tylko lekarstwo, więc możesz ją śmiało pić codziennie! Producent zaś twierdzi, że 20 ml wypite przed posiłkiem wzmacnia apetyt i pobudza soki trawienne. Słynny w USA likier Fernet Branca,

o legendarnych leczniczych właściwościach i nie da się ukryć intensywnie aptekarskim smaku, może się poszczycić legendą, że jako jeden z nielicznych trunków, nie był zakazany w czasach prohibicji! Jednak osobiście z ekstraktów ziołowych na przeziębienie wybrałbym… Amol do natarcia pleców, zioła Bittnera i Tantum Verde, a do rozgrzania organizmu od wewnątrz brytyjski napar zwany Hot Toddy. Do przyrządzenia potrzebujemy: pół filiżanki wrzącej wody, 60 ml whisky, 3 łyżeczki miodu, 2 łyżeczki świeżego soku z cytryny, odrobina świeżo startej skórki z cytrynu i pałki cynamonu. Lodu nie dodajemy. Na zdrowie!

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej


#prezentacja

#prezentacja


| FELIETON | #w rytmie miasta

#więcej niż jedna jaskółka Tego nie da się przeoczyć, przyszła wiosna. Szczególny, wyczekiwany przez nas wszystkich okres, gdy zmieniamy nastawienie, garderobę i sposób spędzania wolnego czasu. Rower miejski, grillowanie na działce, jakiś sport, często również nowe znajomości. Młodsi już okupują bulwary po obu stronach rzeki, zanim za chwilę rozpocznie się im sesja, podczas gdy ich rodzice planują urlopy oraz budżety, uwzględniając w nich godne miejsce dla potrzeb tych pierwszych. Nie ma co, ewidentnie budzimy się do życia. Bez względu na to, czy zaliczają się Państwo do grona młodych duchem czy rocznikiem, jedno pozostaje niezmienne. Po jesienno-zimowej słocie zawsze miła jest odmiana - robi się zielono, na ulicach tłok i gwar. Czuć, że jakoś tak przyjemniej. Jakkolwiek pożegnana właśnie część roku ma wiele atutów, niosąc za sobą piękne momenty z Bożym Narodzeniem na czele, mi także - przywołując słowa szczecińskiego artysty Adama „Łony” Zielińskiego - centralne ogrzewanie kojarzy się z przemijaniem. Zdecydowanie wolę słońce niż kaloryfer. Skoro tak sobie swobodnie nawiązujemy, odniosę się przy okazji do własnego tekstu otwierającego rok 2019, ponieważ niezmiernie ciekawi mnie, jak udaje się nam wszystkim utrzymanie w mocy noworocznych postanowień. Wiem, że potrafi być to temat bardzo wrażliwy, zatem zaryzykuję i zacznę od siebie. Melduję połowiczny sukces: zaszły spore zmiany, choć pełnej wiktorii odtrąbić niestety nie sposób. Jest progres, aczkolwiek zadeklarowane na forum publicznym permanentne „take it easy” nie na każdym kroku udaje się wdrożyć. Oczywiście, bezwstydnie usprawiedliwiam się, że może to i lepiej, bo gdyby ludziom wszystko przychodziło za łatwo, pewnie by nie doceniali sukcesów. A właściwie nawet po prostu w to wierzę.

18

No dobrze, a co u Państwa? Język obcy doszlifowany w stopniu pozwalającym swobodnie pokierować nadciągających do Szczecina turystów prosto na Wały Chrobrego, plażę, do filharmonii lub Hormona? Przykręcony własnoręcznie kurek z używkami pozostał na swoim miejscu, czy może pozwoliliśmy sobie na troszkę więcej niż zakładaliśmy pierwotnie? A jak tam dieta i ćwiczenia fizyczne? Są przyjemne spadki w obwodach, czy raczej w samopoczuciu? Relacje z bliskimi, czas dla siebie, hygge i inne sprawy? Nawet jeśli nie wszystko poszło zgodnie z planem albo, co gorsza, zgodnie z planem nie poszło, jest teraz właściwy moment, by pewną rzecz wyraźnie podkreślić. Będzie niewiosennie i zupełnie na serio. Absolutnie poza głównym nurtem, naprawdę koszmarnie niemodnie jest ostatnimi czasy przegrywać. Tak jakby tylko zwycięstwo było normą, a porażka lub bodaj częściowe niepowodzenie stanowiły blamaż oraz powód do wykluczenia z ram naszkicowanych bezpardonowo przez codzienność. Życie nie wybacza i temu podobne mądrości. Ja się z tym, proszę Państwa, nigdy nie zgodzę. Nie chciałbym zabrnąć w rejony zarezerwowane dla trenerów personalnych, przemawiających do licznego audytorium. Oni za swoje krótkie show, kosztujące kwoty porównywalnie do połowy miesięcznej pensji nauczyciela z kilkuletnim stażem objaśnią, że sztuką dla wybranych jest umiejętność czerpania regularnej radości ze spraw drobnych. Oczywiście to prawda, więc piszę tu o tym zupełnie za darmo. Dodam jeszcze, że pochwalam i uznaję przegrywanie za konieczne! Bynajmniej nie dlatego, żeby stanowiło przyjemność jako taką. Wiem dobrze, że nic nie smakuje równie wybornie, co z powodzeniem zrealizowany zamiar. Im trudniejszy początkowo, tym większa satysfakcja.

Ale nie sposób triumfować zawsze. Umiejętność zarządzania problemami definiuje nas ostatecznie także jako wygranych. Swoją drogą styl, w jakim przegrywamy, bardzo wiele mówi również o nas samych. Jak to się ma do wiosny, od której rozpoczęliśmy? W tych odświeżonych okolicznościach przyrody łatwiej zwolnić i nieco odpuścić. Zorientowani na wieczny wyścig, niedający sobie odrobiny oddechu i miejsca na pomyłkę tracimy wiele z codziennej frajdy. Jeżeli uznajemy, że jesień i zima to czas wytężonej pracy, niech tak zostanie. Ale wiosnę uczyńmy wstępem do ocieplenia - nie tylko tego dosłownego. Miłego dnia!

Michał Chaszkowski-Jakubów szczecinianin z urodzenia i przekonań. Założyciel Stowarzyszenia In Tractu, pomysłodawca i organizator m.in. Filmowych Wtorków w Cafe Hormon, Szczecińskiego Bazaru Smakoszy oraz Feel Good – Przeglądu Kina Pozytywnego


#prezentacja


| TEMAT Z OKŁADKI |

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

...czyli zwycięstwo instynktu Jak Niemiec z chorwackimi korzeniami, urodzony w Austrii, może zawojować polską ekstraklasę i to w dodatku w przeciętnej zwykle Pogoni Szczecin? Złożyło się na to wiele czynników, ale jedno jest pewne. Pomysł zatrudnienia Kosty Runjaicia w Szczecinie to strzał w dziesiątkę i jego autor zasługuje na porządną nagrodę. AUTOR MAURYCY BRZYKCY / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Mamy listopad 2017 roku. Plan zatrudnienia na stanowisku trenera Pogoni szkoleniowca z zagranicy zaskoczył wielu kibiców. W erze odbudowy klubu tę funkcję piastował tylko jeden taki trener - Jan Kocian. Słowaka zapamiętamy jedynie z wygranej nad Legią (czego Pogoń nie mogła dokonać od kilkunastu lat), bowiem ze Szczecina odszedł szybko, już po kilku miesiącach. Następnie Portowców objąć miał Kosta Runjaić, którego szary fan ekstraklasy raczej nie mógł kojarzyć. Po półtorej roku w ekstraklasie nazwisko szkoleniowca Pogoni znają wszyscy.

W polskim piekiełku Dlaczego stanowi to zaskoczenie? Bo nasza piłkarska ekstraklasa jest jedyna w swoim rodzaju. Trudno w dobrym stylu wskoczyć do niej z zewnątrz, trudniej w polskim piekiełku utrzymać stanowisko dłużej niż sezon, a najtrudniej odnieść w nim sukces i powtórzyć go. Kosta Runjaić dokonał tego wszystkiego w imponującym stylu. Być może on sam swojej pracy z drużyną Pogoni nie traktuje jeszcze w kategorii wielkiego sukcesu, bo przecież ani medalu mistrzostw kraju ani pucharu Polski na koncie jeszcze nie ma, ale dla wielu kibiców już jest bohaterem, nie tylko ze względu na wyciągnięcie drużyny dwukrotnie ze strefy spadkowej. Niektórzy mówią o nim jako o najlepszym szkoleniowcu w nowożytnej historii Pogoni. Trudno się z tą tezą spierać. Kosta to obecnie największa gwiazda naszej drużyny.

Wygrywa instynkt Jak każdy nowy trener, Kosta Runjaić przeorganizował pracę z pierwszą drużyną. Wprowadził swoje zasady, ale nie na tyle drastyczne, by ktoś z zawodników nie był w stanie się do nich dopasować. Szybko stało się jasne, że szkoleniowiec świetnie dogaduje się z władzami klubu i mówią oni wspólnym językiem. Co ciekawe, przy decyzji o rozpoczęciu pracy w Pogoni Kosta Runjaić kierował się innymi kwestiami niż finansowe i sportowe. Portowcy byli przecież wówczas w strefie spadkowej, a sam klub do bardzo bogatych nie należy i posiada jeden z najgorszych stadionów w ekstraklasie. - Zdecydowałem się szybko, kierowałem się instynktem - mówi w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem trener Runjaić. - Miałem dobre odczucia po spotkaniu się z szefami, choć widziałem ich pierwszy raz w życiu. I tak jest do tej pory. Kosta Runjaić czuje się w Pogoni jak w rodzinie i sam tego nie ukrywa. To ważne, gdyż prawdziwa rodzina trenera została w Niemczech i szkoleniowiec odwiedza ją co kilka tygodni. W Szczecinie znalazł oparcie w ludziach pracujących w klubie i tym samym się odwdzięcza, nie tylko jeżeli chodzi o władze czy piłkarzy. - Dla niego każdy pracownik klubu jest bardzo ważny - opisuje trenera Krzysztof Ufland, dyrektor komunikacji i PR w Pogoni. - Dzięki jego podejściu każdy czuje się istotnym elementem układanki, a to przekłada się na poczucie odpowiedzialności. Imponuje też jego profe-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

22


| TEMAT Z OKŁADKI |

sjonalizm w relacjach z mediami i to, że nie ulega emocjom. A u szkoleniowców nie jest to przecież regułą.

Pod ciągłą obserwacją Trener Runjaić rzadko wybucha przy ławce rezerwowych. Ostatnio taka historia zdarzyła mu się w Krakowie, podczas szalonej, ale zwycięskiej końcówki meczu. Kamery telewizyjne chyba po raz pierwszy uchwyciły tak nerwowe zachowanie przy linii bocznej. Szkoleniowiec jednak i za takie rzeczy potrafi przeprosić. - Ci, co mnie znają, wiedzą, że nie robię niczego pod publiczkę, a teatralne gesty to zupełnie nie jest mój styl. Kamera akurat złapała mnie w takiej nerwowej chwili. Zapomniałem, że cały czas jestem pod obserwacją. Za pewne swoje zachowania przeprosiłem drużynę - mówi trener Runjaić. Standard zachowań, organizacja pracy drużyny, współpraca z władzami i mediami - to jednak tylko podstawy. Najważniejsze dla kibiców są wyniki, postępy w grze i rozwój zawodników. A w tych kwestiach trudniej o lepszego fachowca.

Odważne decyzje Dla niemieckiego szkoleniowca drużyna jest najważniejsza. Ogniwa, które do niej nie pasują, bądź nie chcą się dopasować, są po prostu usuwane. Runjaić nie bał się odstawić chyba największej wówczas gwiazdy zespołu - Adama Gyursco. Węgier dawał Pogoni coraz mniej, ale to właśnie Kosta jako pierwszy podjął radykalniejsze kroki. Nie bał się również pozwolić odejść wychowankom - Kortowi, Rudolowi i Zwolińskiemu, mocno przecież związanym z klubem. Cała trójka grała w Pogoni coraz słabiej i chyba wszystkim przeprowadzka wyszła na dobre. Jeżeli ktoś nie prezentuje odpowiedniego poziomu, jeżeli nie potrafi się przestawić na tryby drużyny, do składu ma daleką drogę. Za przykład niech posłużą najnowsze zimowe nabytki Pogoni z Japonii i Finlandii. Obaj wystąpili łącznie przez 4 minuty tej wiosny. Trener stawia bowiem na sprawdzoną armię, która pójdzie za nim w ogień. A dzieje się też tak dlatego, że szkoleniowca cechuje futbolowa sprawiedliwość w ocenie zawodników, w ustalaniu składu. Piłkarze wiedzą, że mocna praca na treningach popłaci w przyszłości. Ufają szkoleniowcowi i jego rozwiązaniom.

Znów trafił do notesów Tak jak trenera Runjaicia ostrzegano przed wyjazdem do Polski, bowiem może wówczas zniknąć z radarów na niemieckim rynku i wypaść z obiegu na dłużej, tak teraz szkoleniowiec znajduje się w wielu notesach niemieckich klubów Bundesligi. Po świetnej pracy z drużyną Pogoni pojawiły się głosy, że trener może odejść ze Szczecina, bowiem skusi go bogatszy klub z zagranicy. Oficjalnie o ofertach się nie mówiło, ale kibice drżeli, czy prezes Jarosław Mroczek będzie w stanie zatrzymać trenera w stolicy zachodniopomorskiego. W grę wchodziła bowiem nie tylko bardziej prestiżowa przecież praca w Niemczech, ale także powrót do rodziny, co zawsze stanowi dużą motywację. Udało się! 7 marca klub przedłużył umowę z Kostą o trzy lata, do czerwca 2022 roku. To była druga dobra informacja tego dnia. Ta pierwsza to podpisanie umowy na budowę nowego stadionu. Kibice mogli kłaść się spać szczęśliwi, w poczuciu tego, że przyszłość ich klubu rysuje się w jasnych barwach. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że bajka pod tytułem „Kosta w Pogoni” dopiero wchodzi w najlepsze rozdziały. Wydaje się, że ciężkie chwile, których Portowcy doświadczyli w poprzednim i na początku tego sezonu szybko nie wrócą. Pogoń jest górnej ósemce i raczej na pewno będzie walczyć o medal w tym roku. Medal, którego w Szczecinie nie widziano od 2001 roku, gdy Portowcy sięgnęli po wicemistrzostwo. Medal oznacza także grę w europejskich pucharach, a to również zdarzyło się ostatnio kilkanaście lat temu. Projekt „Kosta w Pogoni” stał się symbolem sukcesu. Niemiec wprowadził drużynę na wyższy futbolowy poziom i sprawił, że o Pogoni mówi się niemal wyłącznie w samych superlatywach. Za jego rządów w klubie zyski ze sprzedaży zawodników sięgnęły 30 milionów złotych, a selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek, zwrócił uwagę na naszych piłkarzy i powołania wysłał do Adama Buksy oraz Huberta Matyni.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

23


| EDYTORIAL |

Spacer do ołtarza w czarnej sukni ślubnej i wesele bez alkoholu? Dziś to możliwe, bo jak wyjaśnia nam Bernadetta Kowalczyk, mistrzyni ceremonii - najważniejsze to słuchać siebie. Granice wyznacza tu tylko wyobraźnia. A skoro tak, to dlaczego nie zrobić sesji ślubnej w supermarkecie? ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

Wiele osób wciąż uważa, że ślub i wesele to procedury rutynowe. Co zrobić, żeby odmienić te opinie? - Słuchajcie siebie - to wskazówka, którą jako pierwszą kieruję do narzeczonych. Ślub i wesele to dzień, który należy przede wszystkim do pary młodej, nie wujka, nie siostry i nie teściowej. Jeśli uzmysłowimy sobie, że naszym obowiązkiem nie jest podążanie ścieżką przetartą przez kuzynki i przyjaciółki, to okaże się, że jedyne co nas ogranicza to wyobraźnia. Grunt to porzucić strach. Ale co z zawiedzioną babcią i mamą, które miały swoje wizje? - W takich sytuacjach zwykle pojawiają się wyrzuty sumienia. To naturalne i trzeba się z tym zmierzyć. Pomyśl jednak, co jest gorsze - szczerość w stosunku do najbliższych czy złe samopoczucie po weselu, które nie było spełnieniem naszych marzeń? Przyznaję, zdarza mi organizować mediacje między stronami podczas ślubnych przygotowań. Ustalenie jasnych „zasad gry” pokazuje jak ważna jest to rozmowa. Słowa - dziękujemy za waszą pomoc, doceniamy ją, ale chcemy to zrobić to po swojemu, sprawiają, że później jest łatwiej. W wielu przypadkach obecność wedding

24

plannerki, czyli niejako osoby z zewnątrz pomaga w otwarciu się i spojrzeniu na problem z innej perspektywy. Spore dyskusje na pewno dotyczą wyboru sukni ślubnej. Zdarza Ci się być stylistką? - Towarzyszę narzeczonym na wszystkich etapach przygotowań, a wybór sukni jest jednym z nich. Staram się nigdy nie narzucać swoich wizji i pomysłów, w każdej sytuacji muszę być obiektywna. Stąd też odradzam zapraszanie na przymiarki kilkunastu przyjaciółek, mamy i teściowej. Skoro na co dzień dajemy sobie radę same na zakupach to i w salonie sukni ślubnych pójdzie nam doskonale. Zbyt duża grupa „asystentek” preferujących inne style i kroje może się skończyć tylko w jeden sposób - łzami i niezdecydowaniem. A przecież nie o to chodzi. Z założenia taką suknię wybiera się raz w życiu. Czy masz jakąś metodę dotarcia z panną młodą do odpowiednich salonów? - Po pierwsze, jestem za tym, żeby wybierać salony, które zaproponują nam jak najwięcej modeli w jak najróżniejszych stylach. Po drugie, salony te powinny mieć możliwość realizacji poprawek krawieckich, dzięki którym z dwóch, a nawet z trzech sukni stworzymy jedną. Bez wahania jako przykład mogę tu polecić Centrum Mody Ślubnej Moniki Boskiej-Nowakowskiej. Pani Monika nie tylko sprzedaje suknie, ale też sama je projektuje i szyje. Ma niezwykle bogate doświadczenie i już na pierwszy rzut oka widać, że moda ślubna to jej pasja. W jej salonie można znaleźć kreacje zarówno na huczne wesele dla pół tysiąca gości, jak i kameralne przyjęcie. Co ważne CMŚ jest otwarte na totalnie alternatywne pomysły klientek jak choćby czarna suknia ślubna z cylindrem zamiast welonu czy biała suknia, ale ze spodniami. W którym momencie zabrać się za wybór fryzury i makijażu? - Fryzurę i makijaż najlepiej mierzyć z suknią, żeby widzieć jak


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

25


| EDYTORIAL |


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

27


| EDYTORIAL |

28



| EDYTORIAL |

wygląda całość i być pewną, że kucyk nie wplącze się w guziki czy wsuwki nie doprowadzą nas do migreny. Wybierając się do fryzjera możemy zabrać kilka zdjęć wybranych upięć, które przypadły nam do gustu, ale nie należy z tym przesadzać. Są fryzjerzy specjalizujący się w tematach ślubnych, jedną z nich jest Izabela Simonides i jej salon fryzjerski „Szyk”. Pani Iza nigdy nie żałuje czasu na przygotowanie panny młodej. W swoją pracę wkłada całe serce. Można powiedzieć, że utożsamia się z panną młodą i prowadzi ją od pierwszych przymiarek do ceremonii. W zakres jej działania wchodzi nie tylko pomoc przy dopasowaniu fryzury do urody, ale nawet asysta przy sesji ślubnej. Salon fryzjerski „Szyk” na naszym rynku działa już od wielu lat, a doświadczenie i jakość pracy Izabeli Simonides jest tego najlepszą wizytówką. Podobnie jest z makijażem, z decyzją zaczekajmy do wyboru sukni, bo nie wykluczone, że zamiast bieli pójdziemy w czerwieni czy wspomniane czerni. Czarna suknia ślubna... Jest coś, co może gości zaskoczyć bardziej podczas wesela? - Zdecydowanie są to nowinki kulinarne. Pary idą teraz w kierunku wegetariańskim, a nawet wegańskim. Coraz częściej zdarzają się wesela bezalkoholowe. I tak na stole zamiast tatara ląduje tofu, a zamiast wódki koktajle na bazie soków. Są to mocno alternatywne rozwiązania, które zawsze wprawiają gości w zdziwienie. Czy w Szczecinie lub najbliższej okolicy mamy domy weselne, które są w stanie sprostać tak oryginalnym pomysłom par młodych? - Oczywiście, że tak! Jednak podstawą przy wyborze odpowiedniej sali lub domu weselnego jest lista gości. To ona determinuje grono możliwych usługodawców. Nie każde miejsce oferuje nocleg, nie każde ma ogród i nie każde pomieści np. 200 osób. Dla mnie świetnym rozwiązaniem jest Biała Wstążka. To Dom Restauracyjny znajdujący się w Czepinie, czyli nie za daleko od Szczecina, ale i nie za blisko. Miejsce jest otoczone malowniczymi widokami na zieleń i wzgórza. Do tego Biała Wstążka ma noclegi i własny ogród, który można wykorzystać na organizację ceremonii ślubnej. Najlepsza jest jednak sala, elegancka i jednocześnie uniwersalna, ponieważ bardzo łatwo ją przystosować do wystroju glamour, rustykalnego, rockowego czy minimalistycznego. Doskonale pasuje też na przyjęcie 60 gości, jak i 200. Biała Wstążka broni się z każdej strony.

lub DJ-a nie jest już tak proste. Tu trudno podeprzeć się liczbą gości czy gustem kulinarnym. - Muzyka to element, który podobnie jak sale należy zarezerwować na samym początku ślubnych przygotowań. Szczególnie jeśli upatrzyliśmy sobie danego wykonawcę wcześniej, ponieważ istnieje duże ryzyko, że ktoś nam go „podkradnie”. I tu złota zasada - wynajęliście profesjonalistę, to nie mówcie mu jak ma pracować. Odradzam narzucanie własnej playlisty. To, co nam się podoba, nie zawsze nadaje się do zabawy. Można podać kilka ulubionych utworów, ale zostańmy przy kilku. Natomiast to, co polecam, to zrobienie „czarnej listy” czyli składanki utworów, których nie chcielibyśmy usłyszeć. Myślę, że mistrzem organizacji muzyki oraz samego przebiegu wesela jest DJ Jarek Kowalski. Na co dzień gra w klubach, zajmuje się też konferansjerką, dysponuje profesjonalnym sprzętem, jest bardzo elegancki i uśmiechnięty. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że Jarek Kowalski to jedna z najbardziej doświadczonych osób w swoim fachu w naszym regionie. Dzięki niemu nie tylko zabawa będzie świetna, ale też zdjęcia i film. Zdjęcia i film? W jaki sposób to się łączy? - To proste, jeśli jest dobra muzyka, to parkiet jest pełen. Jeśli parkiet jest pełen to fotograf i operator kamery mają pełne ręce roboty. A jeśli mają pełne ręce roboty to znaczy, że powstanie bogaty reportaż ślubny. To wszystko działa bardzo łańcuchowo. Dziś odchodzi się od kilkugodzinnych relacji filmowych, raczej skupia się na klipach, prezentujących przekrój wydarzeń. Tworzenie i łapanie niezapomnianych momentów to spore wyzwanie dla pracowników branży ślubnej. Kilkakrotnie już miałam przyjemność pracy z prawdziwymi mistrzyniami tej dziedziny, czyli firmą Mint Movies. „Miętówki” są bardzo elastyczne, mają cały przekrój pomysłów i co ważne nie boją się nowości. Dziewczyny wręcz chcą zrobić coś nowego. Mint Movies jak chyba nikt inny daje młodym parom szansę na przełamanie dotychczas panujących schematów. Gwarantuję, że z nimi nawet materiał kręcony na Wałach Chrobrego czy Bulwarach będzie wyglądał niepowtarzalnie. A jeśli to wszystko o czym mówimy trochę nas przerośnie i na dwa dni przed ślubem dopadnie nas kryzys, to możemy do Ciebie zadzwonić. - Oczywiście!

Mam jednak poczucie, że wybór odpowiedniego zespołu

FOTOGRAF Natalia Sobotka, FB: @fotosobotka | MODELKA Alicja Majkowska, Instagram: @majalicja_ SUKNIE Centrum Mody Ślubnej w Szczecinie, FB: @cms.szczecin | FRYZURA Izabela Simonides ,Salon fryzjerski Szyk, FB: @szyksalonlangiewicza MAKIJAŻ Ewelina Szymańska, Beauty Room, Police, FB: @Beauty-Room-Ewelina-SzymańskaArtist | MODEL Tomasz Martyniak MIEJSCE Sklep Netto przy ulicy Marszałka Józefa Piłsudskiego 43 w Policach | ORGANIZACJA Agata Maksymiuk, Magazyn Trendy

30


#prezentacja

| PIĘKNY ŚLUB |

Pobieramy się! Centrum Mody Ślubnej Szczecin | ul. Krzywoustego 78 tel. 91 433 90 38 | mail: salon@lovecms.pl Godziny otwarcia: pn.-pt. 11:00-18:00 | sob. 10:00-14:00

Mint Movies Aneta 788 859 503 | Kasia 695 586 946 info@mintmovies.pl | www.mintmovies.pl facebook.com/mintmov | vimeo.com/mintmov instagram.com/mintmov

Biała Wstążka Ślub naturalnie ul.Widokowa 4 | 74-100 Czepino tel. 506 011 170 | www.bialawstazka.pl facebook.com/bialawstazkadomrestauracyjny/ instagram.com/bialawstazka/

Jarek Kowalski DJ i konferansjer | +48 662 227 227 jarek@jarek-kowalski.pl www.jarek-kowalski.pl facebook.com/jarekkowalskipl instagram.com/mrjarekkowalski

Izabela Simonides Hair stylist | Twoje włosy... moja pasja Szczecin, ul. Langiewicza 22 lok. 10 tel. 505 204 124 facebook.com/szyksalonlangiewicza

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

31


Daję się zaskakiwać losowi Marta Uszko, aktorka młodego pokolenia, która coraz aktywniej działa w szczecińskiej kulturze. Zagrała wiele ciekawych ról w macierzystym Teatrze Polskim, ale nie stroni od innych form, jak śpiew, impro czy własny zespół muzyczny The Ears. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Jest Pani laureatką Srebrnej Ostrogi, nagrody dla młodej, obiecującej aktorki. To oznacza, że Pani działalność na szczecińskich scenach teatralnych została zauważona. - To szalenie duże wyróżnienie oraz zaakceptowanie mojej osoby w artystycznym światku. Ale też rodzaj mobilizacji, żeby robić jeszcze więcej. W maju minie siódmy rok, odkąd jestem i pracuję w Szczecinie, w Teatrze Polskim. Przez ten czas zagrałam wiele istotnych dla młodej aktorki ról, bo szekspirowską Julię czy Jenny w „Operze za trzy grosze”, szefową pań lekkich obyczajów. Zagrałam wiele postaci, mniejszych, większych, śmiesznych, sympatycznych, dziwnych. A nagrodę dostałam za rolę, którą zrobiłam poza moim teatrem macierzystym. To potwierdzenie tego, jaka jestem. A jestem taka, że mnie ciągle nosi, ciągle czegoś poszukuję, wchodzę w nieznane rejony. I okazuje się, że to dobrze. Moim pierwszym wyjściem poza Teatr Polski była Piwnica przy Krypcie, której szefuje Paweł Niczewski. Podążam za głosem intuicji, a w zamian otrzymuję od losu

32

satysfakcję i dobrą zabawę. Ogromną radość przynoszą mi nasze spotkania w Piwnicy przy Krypcie, inspirujemy się nawzajem. Fajnie jest miksować te nasze energię. Każdy aktor po szkole szuka swojego miejsca, ścieżki zawodowej. Pani trafiła do Szczecina. Skąd się wzięło to miasto w Pani życiu? - W Teatrze Polskim jest sporo moich kolegów ze szkoły w Gdyni. Sprowadził mnie tu Filip Cembala, który powiedział, że dyrektor będzie robił spektakl z piosenkami Marka Grechuty „Magia obłoków” i potrzebuje damskiego głosu. Wówczas mieszkałam w Warszawie i całkiem nieźle się tam miałam. Dużo dubbingowałam, zagrałam w dwóch musicalach, ale nie było to dla mnie wystarczająco satysfakcjonujące. Dlatego przyjechałam do Szczecina. Spotkałam się z dyrektorem, przesłuchał mnie i następnego dnia zaproponował etat w Teatrze Polskim. Ta propozycja trafiła w moje potrzeby, ponieważ wtedy bardzo brakowało mi poczucia bezpieczeństwa. Nie sądziłam, że tyle fascynujących rzeczy się tutaj

w teatrze jak i samym Szczecinie, wydarzy. Od 3-4 lat kreuję swoją drogę także poza Teatrem Polskim, która owocuję pięknymi projektami. Wielu aktorów Teatru Polskiego podkreśla, że mają bardzo zróżnicowany repertuar, który daje wiele możliwości kreacji aktorskich. - To właśnie dzięki teatrowi oraz dyrektorowi mam możliwość robienia tych wszystkich rzeczy poza nim. Lubię śpiewać, lubię grać i czasem trochę potańczyć. Chociaż na taniec mam długie zęby i niespecjalnie się do tego rwę, mimo że skończyłam Studium Wokalno-Aktorskie w Gdyni. Klimat Teatru Polskiego jest bardzo do ludzi, gościnny i życzliwy, z energią dawania. My też dużo dostajemy od widowni, która do nas przychodzi. Niesamowite jest to, że wszystkie spektakle wyprzedają się niemal na pniu. To znaczy, że ludzie bardzo lubią nasz teatr, co jest miłe, bo to oznacza, że lubią także nas. To ważne, bo po to wychodzimy na scenę, żeby coś komuś dać, ale też samemu coś z tego spotkania uszczknąć. Jest taki stereotyp, że w szkole aktor-


| ROZMOWA |

skiej aktorki marzą o zagraniu Julii, a aktorzy o zagraniu Hamleta. Pani już zagrała Julię. To rzeczywiście było marzenie? - Nigdy nie miałam upatrzonych literackich postaci, które chciałabym zagrać. Nigdy też nie marzyłam, żeby zagrać Julię. Może dlatego, że nie zdawałam sobie sprawy, jak głęboką jest ta postać. Najbardziej mnie kręcą te role, które są przeciwko mnie, do których muszę się dokopać, które mnie dużo kosztują. Wtedy czuję, że żyję. Kiedy mogę się z czymś tak mocno zmierzyć, ścierać, niezależnie od efektu, to sama droga jest ważna. Kręcą mnie takie postaci, jak z Doroty Masłowskiej. Film i teatr wyrywają klisze z życia. Ciekawie jest wcielać się w osoby, którymi się nie jest. Można bezkarnie być mordercą, draniem. - Tak, żeby chociaż przez chwilę poczuć się w skórze takiego rzezimieszka. Spróbować zobaczyć, co siedzi w głowie takiej osoby. - Dokładnie. W pracy aktorskiej pociąga nas psychologia postaci. Dlaczego zrobił tak, a nie inaczej? Dlaczego np. kobieta żyje z mężczyzną, który wciąż

ją krzywdzi? Dlaczego wciąż tkwi w tej relacji? Lubię dokopywać się do źródła takiej postaci. A to prawda, że Pani najchętniej pracuje nad rolą w nocy? - Noc ma w sobie coś wyjątkowego. Dzień jest mocno pociągający, bo dużo rzeczy się dzieje. Może się dzieje coś fajnego, a mnie tam nie ma. Nosi mnie, żeby coś porobić, gdzieś być, coś pooglądać. Noc jest takim momentem w ciągu doby, kiedy ma się poczucie, że wszyscy śpią, życie się wycisza, nic specjalnego się nie dzieje, więc teraz można zasiąść i trochę popracować, porozmyślać. Ale głośno recytować już chyba nie. - Nie, pracuję w skupieniu. Szukam tego, co w danej postaci jest ważne, a nie tego, jak mogłabym ją zagrać. Bywają prace fascynujące, wspaniałe, a bywają spotkania, które po prostu muszą się odbyć. Ale takie jest życie. Jak sinusoida. Raz jest fajnie, a raz jest tak sobie, ale znośnie. Nie ma tak, że wszystko, co się przytrafia w życiu, jest takie niesamowite, że wariujemy. Fascynujące rzeczy zdarzają się rzad-

ko, życie to raczej zwykła codzienność. - Wśród rutyny dobrze odnaleźć ziarnko czegoś interesującego, przy czym można się zatrzymać. W teatrze, tak czy inaczej każdy dzień jest inny, więc już jest ciekawie. Robimy różne spektakle. Takie, które się bardziej kocha i takie, które kocha się mniej. Teatr Polski dał Pani dużo możliwości do śpiewania. - Zawsze chciałam iść do szkoły dramatycznej. To się nie udawało, choć wiele lat próbowałam. Powodów pewnie było wiele. Natomiast do szkoły w Gdyni wysłała mnie moja przyjaciółka, która powiedziała: no przecież śpiewasz, tańczysz, idź tam, będzie super. A ja na to: przestań, ja nie umiem tańczyć, nie umiem śpiewać. Na egzaminach pewnie będą na to kładli nacisk, a ja jestem średnia. Rzutem na taśmę pojechałam na egzamin na drugi nabór w sierpniu, a szkoła zaczynała się we wrześniu. Egzamin trwał dwa dni. Okazało się, że się dostałam. Dwa dni przed rozpoczęciem szkoły. Wróciłam do domu, spakowałam się i wyjechałam do Gdyni. Bardzo szybko przekonałam

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

33


| ROZMOWA |

się, że umiem śpiewać. Wtedy się pojawiły marzenia, żeby mieć zespół muzyczny i robić coś swojego, autorskiego i to marzenie, po latach spełniło się z zespołem The Ears. A po drodze miałam epizod jako wokalistka zespołu metalowego, chociaż nigdy nie zagraliśmy koncertu. Często ma Pani momenty niewiary w siebie? - Moje wątpliwości spowodowane są wrażliwością. Zawsze miałam poczucie, że mam umiejętności, tylko brak wiary w siebie i poczucia własnej wartości hamował mnie w różnych działaniach. W Teatrze Polskim wydarzył się proces, który spowodował, że przekonałam się iż powinnam robić swoje bez napięcia. Z perspektywy czasu uważam, że wiele rzeczy mi się fajnie poskładało. Dużo się dzieje. Tworzę The Ears ze świetnymi muzykami, z którymi się przyjaźnię. Jest Piwnica przy Krypcie, gdzie robimy impro i inne spektakle dla dzieci, dorosłych. Skąd się wziął The Ears? - Pochodzę z Wrocławia, gdzie jest organizowany Przegląd Piosenki Aktorskiej. Na nim się wychowałam i mam tam swoich idoli, których poznałam i śledzę po dziś dzień. Udział w nim był moim wielkim marzeniem. Ale przez to, że jest uważany za niekonwencjonalny, trochę dziwny. Każdy zastanawia się, z czym uderzyć, żeby się wmontować w określoną wizję. Miałam swój repertuar i zastanawiałam się, kto mi może w niekonwencjonalny sposób pomóc. Pierwszym muzykiem, który mi przyszedł do głowy, był Tomek Licak. Znałam go z innego projektu, przy którym pracowaliśmy. Śpiewałam piosenkę Marysi Peszek „Marznę bez ciebie” i tam jest tekst: „marznę bez ciebie, zamarzam, powoli się kulę”. Pamiętam, że Tomek wyjął folię po paczce papierosów i zaczął ją ugniatać do mikrofonu. Brzmiało to tak, jakby tliło się ognisko, a w kontrze tekst „Marznę bez ciebie”. Pomyślałam, że Tomek jest mocno kreatywny i chciałabym się z nim spotkać. Opowiedziałam mu, że mam w planie wziąć udział w tym konkursie. Okazało się, że jesteśmy jednomyślni, jeśli chodzi o pojmowanie muzyki i czego w tej muzyce szukamy. Tomek podjął temat i razem z Maćkiem Wróblem i Michałem Star-

34

kiewiczem pomogli mi przygotować muzycznie mój repertuar. Gdzieś po dwóch miesiącach Tomek powiedział, że otwiera się Łąka Kany i moglibyśmy zagrać. Zrobiliśmy alternatywne covery piosenek z pogranicza aktorskiej i poetyckiej. Zespół powstał w wyniku procesu, nienachalnie, nie na siłę. Czwórka ludzi się spotkała, zaiskrzyło i to spowodowało, że jesteśmy. I że się o Was mówi. - To jest super. Na początku nie wiedzieliśmy, gdzie nas zaprowadzi ta droga. Ale chcemy tworzyć muzykę, rozwijać się. Nagraliśmy EP-kę pod tytułem „Wielka płyta”, dajemy koncerty, mamy dobre recenzje. To takie moje ukochane dziecko, uwielbiam tę przestrzeń w moim życiu. To w jakim kierunku teraz Panią nosi? Co dalej? - Nie mam pojęcia. Wszystkie rzeczy, które się dzieją, są wypadkową drogi, którą podążam. W moim życiu jest tak, że idę korytarzem, widzę drzwi, otwieram je, zaglądam, widzę, że jest fajnie, wchodzę i badam teren. Tak pojawiło się Impro z Krypty. Potem idę korytarzem, słyszę fajne dźwięki, powstaje The Ears. Teraz, jak to mówię, czuję wielkie szczęście i ogromną radość z tego, że słucham siebie. Nie wiem, co będzie. Mam plany, ale co z nich wyjdzie? Nie mam pojęcia. Dam się zaskoczyć losowi. A to podobno wcale tak nie jest, że los nas zaskakuje. Pierwsza była myśl, która wytwarza energię, a energia przyciąga do nas właściwych ludzi i wydarzenia. - Dobrze, kiedy wprawiamy myśli w ruch, w działanie. Kiedyś byłam bardziej wstydliwa. Nie wiedziałam jak zagadać, jak zawalczyć o swoje sprawy. Teraz już mniej we mnie wstydliwej Marty. Pokonałam wiele swoich słabości. Jestem silna i mam odwagę, by mierzyć się z nowym. Wyjście na scenę jest dużym stresem? - Dla mnie ogromną radością z bycia tu i teraz. Lubię, kiedy w spektaklu coś się nagle toczy inaczej, np. ktoś zapomina tekstu i trzeba tę sytuację ratować. Ostatnio koleżanka strasznie mnie zgotowała na spektaklu i nie byłam w stanie grać. Śpiewałyśmy duet, dusiłam się ze śmiechu i mocno trzymałam się w ryzach. Kiedy coś się

wywala, jest duża mobilizacja w zespole. To nie zdarza się często. Jak spektakl się gra po raz 20. czy 30., gra się organicznie. Ciało pamięta sytuacje i nawet podpowiada głowie, jaki jest tekst. To nieprawdopodobne, ale tak się dzieje dzięki wielu próbom. Mity o tym, że aktor przed premierą jest nieznośny, bo się stresuje, są prawdziwe? - Z aktorami jest różnie. To są różne osobowości. Bardziej lub mniej ekstrawertyczne, bardziej introwertyczne lub mniej. Niektórzy wybuchają i są nerwowi, inni trzymają nerwy na wodzy. To jest stereotyp i trzeba go obalić. Aktor też człowiek. Tak jak każdy, przeżywa swój rodzaj stresu. Na przykład tydzień przed premierą to tydzień, kiedy codziennie rano i wieczorem gramy całości, całe spektakle. Jest to wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Jeśli się mówi, że aktorzy są nieznośni, jest to spowodowane zmęczeniem. Aktor jest oceniany, więc może ten stres jest usprawiedliwiony. - Cały czas jesteśmy oceniani. Komuś możemy przypaść do gustu, a komuś bardzo nie. Ale pomimo tego działamy i staramy się zrobić naszą robotę jak najlepiej. Nie spotkałam się z tym, żeby jakiś aktor sobie odpuszczał. Wszyscy gramy do tej samej bramki i pracujemy rzetelnie. Jest trema na premierze, bo to pierwszy moment, kiedy wychodzimy do ludzi, którym pokazujemy coś nowego. Zostaje Pani w Szczecinie? - Zawsze mówiłam, że chcę wrócić do Wrocławia, bo stamtąd jestem i kocham to miasto. W Szczecinie żyje mi się bardzo dobrze. Bardzo lubię to szczecińskie slow life. Jest dużo zieleni, dzieje się coraz więcej, czego nie dostrzegałam na początku. Może dlatego, że nie znałam tego miasta. Teraz więcej wiem, poznaję więcej ludzi, którzy robią ciekawe projekty. Nie ukrywam, że coś mnie w środku nosi. Niczego nie planuję. Mam marzenia, które chcę spełniać, a co one przyniosą, nie wiem. Czy się stąd wyprowadzę? Czy zostanę tu do końca życia? Tego nie wiem. Nie wiem, jak się życie potoczy. Teraz jest dobrze i to mi w zupełności wystarczy.


Marta Uszko Wrocławianka. Absolwentka Studium Wokalno - Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni (2010). Debiutowała w 2007 na deskach Teatru Muzycznego rolą skarżypyty Elizabeth Pie w „ Ani z Zielonego Wzgórza” w reżyserii Macieja Korwina. W maju 2012 roku dołączyła do zespołu Teatru Polskiego w Szczecinie, w którym zasiliła także grupę tworzącą kabaret Czarny Kot Rudy. Współpracuje również z Teatrem Kameralnym oraz Sceną Poniedziałek. Jest członkiem wielu szczecińskich projektów muzycznych. Obecnie współtworzy zespół The Ears. W 2018 roku otrzymała Srebrną Ostrogę dla najbardziej obiecującej młodej osobowości na zachodniopomorskiej scenie, za rolę Córki w „Mojej Abbie”.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

35


| TEATR |

A Ty, jak dobrze znasz swoją religię? Rozmowa z Bartoszem Żurowskim

Czy Judasz zasługuje wyłącznie na potępienie? To zagadnienie, które Bartosz Żurowski stawia przed publicznością sztuki „Judaszaweł”, wystawianej na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. I choć pytanie w naszej szerokości geograficznej należy do tych z kategorii „drażliwe”, to jednak warto się nad nim zatrzymać. Odpowiedź może zaskoczyć. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / PROJEKT PLAKATU OLA ZIELIŃSKA / FOTO: MAAYAN STRAUSS

Realizacja spektaklu o charakterze religijnym wymaga odwagi od twórcy w naszym kraju? - Każda wypowiedź artystyczna wymaga odwagi związanej z tematem, ale wybór tematu nie jest związany ze sprawdzaniem własnej odwagi. Tworząc staram się nie poruszać w tych kategoriach, ale myślę, że sztuka jest wartościowa, kiedy jest odważna. Rozumiem przez to realizowanie własnych artystycznych potrzeb, nie oglądając się na społeczne ograniczenia. Jednak jako Polacy słyniemy z bojkotowania spektakli nawiązujących do tematów religijnych, wystarczy przypomnieć sytuacje dotyczące spektaklu „Golgota Picnic ”. - Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym do realizowania takich spektakli, nie ze względu na to jakie ryzyka społeczne niosą, tylko w związku z zajmowaniem się tematyką religijną. Ryzyko poruszenia emocji, poruszenia uczuć religijnych jest wpisane w naszą sytuację, w bycie w Polsce w 2019 roku, ale nie powinno to być główną zmienną, dookoła której budujemy wypowiedź. Jeśli jednak pyta pani - czy mam świadomość, że sztuka „Judaszaweł” może wzbudzić emocje bardziej, niż inne tematy - ekonomiczne czy polityczne? To tak, mam tego świadomość, widzę co się dzieje dookoła. Jak w takim razie traktować dość drażliwe pytanie, które stawia Pan przed odbiorcami sztuki - czy Judasz zasługuje wyłącznie na potępienie? - Trzeba zachęcać chrześcijan do zadawania sobie trudnych pytań w ramach teologicznych rozważań. Pytanie o Judasza to pytanie, które zadawał sobie Jan Paweł II. To też pytanie, na które Kościół katolicki unika odpowiedzi. Papież powiedział w jednej ze swoich encyklik - na temat Judasza Kościół katolicki może tylko milczeć. Zatem wydaje mi się, że to zagadnienie jest bardzo wartościowe. I nawet jeśli jest też drażliwe, to kiedy sięgniemy do historii okaże się, że zadawali je sobie choćby Tomasz z Akwinu czy św. Augustyn. Nie jestem chrześcijaninem, ale mimo to wydaje mi się, że nawet dla osób, które nie są religijne, takie pytania są ważne. W ramach systemu duchowego, w którego centrum jest przebaczenie, warto zastanawiać się nad rolą Judasza, jako częścią boskiego planu. Warto zastanowić się czy akt Judasza nie był spowodowany intencją samego Jezusa, na co możemy znaleźć poszlaki w Ewangeliach.

36

Wspomniał Pan, że do takiej sztuki trzeba być odpowiednio przygotowanym, ale z drugiej strony nie należy pan do Kościoła katolickiego. O jakiego rodzaju przygotowaniach więc mowa? - Żeby dobrze się przygotować do tematu Judasza, nie wystarczy zgłębienie Starego czy Nowego Testamentu. Dookoła jego postaci powstało wiele tekstów filozoficznych i teologicznych. Rozważania na temat roli Judasza czy roli chrześcijaństwa są obecne w kulturze od I w., choćby poprzez apokryfy, które nie trafiły do Nowego Testamentu czy akty historyczne pokazujące nam jak rola Judasza była komentowana i jakie znajdowała reprezentacje społeczne przez prawie 2000 lat historii. Stąd wydaje mi się, że liczba źródeł na ten temat jest nieskończona. Ja swoje źródła opieram o własne zainteresowania współczesną filozofią. Jestem w trakcie pisania doktoratu z zakresu filozofii. Część moich profesorów jak Slavoj Žižek, którego część pracy jest zamieszczona w moim programie czy też Judith Butler, Giorgio Agamben, to ludzie, którzy dużo wcześniej zajmowali się Judaszem i Pawłem z Tarsu. Zajmował się nimi również Friedrich Nietzsche, powstało wiele żydowskich prac w tym temacie. Gdybyśmy chcieli zebrać bibliografię do tego dramatu, to liczyłaby kilkaset pozycji. Ponadto czerpaliśmy też z wypowiedzi biskupów z ostatnich miesięcy, z cytatów z ostatniej konferencji dotyczącej pedofilii. Zakres jest naprawdę duży. Zestawianie wpółczesnych słów ze słowami z Biblii nie grozi przeinaczeniem? - Zakładając na siebie strój biskupi, trzeba brać pod uwagę, że od tego momentu wypowiada się w imieniu Kościoła i Chrystusa. Osoby, które obawiają się zestawienia słów biskupów ze słowami z Ewangelii św. Łukasza czy ze zdaniami Jezusa, zachowują się absurdalnie. Przedstawiciele Kościoła powinni wypowiadać się w taki sposób, aby nie budzić negatywnych emocji w kontekście Biblii. Po to to zestawiam i hiperbolizuję w sztuce, bo myślę, że jeśli ktoś wypowiada się w imieniu Jezusa, nosi krzyż na piersiach, podpiera się jego autorytetem, a mówi rzeczy haniebne, przerzucając odpowiedzialność za grzechy na ofiary, to warto to pokazywać. Kozioł ofiarny w postaci Judasza pełni funkcję, nad którą należy się zastanawiać. Funkcja ta została stworzona prawie 2000 lat temu, a od tego czasu wiele się zmieniło. Dziś możemy przeglądać się w jej odbiciu.


| TEATR |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

37


| TEATR |

Wróćmy jeszcze do bohaterów sztuki, bo do tej pory mówiliśmy głównie o Judaszu, ale w tekście pojawia się również Szaweł. Dlaczego akurat oni? - To postaci absolutnie fundamentalne dla powstania chrześcijaństwa. Judasz był człowiekiem, który przerwał krąg dwunastu i stworzył pewien wyłom lub też został wypchnięty z kręgu dwunastu i otworzył chrześcijaństwo. Po tych wydarzeniach kult musiał przejść przez swój akt transformacyjny, czyli zmartwychwstanie, którego nie byłoby bez Judasza - a przynajmniej nie w tej kolejności, w której się odbyło. Jego dokonanie jest bardzo ambiwalentne, bo to od niego zależało powodzenie całego boskiego planu. Z drugiej strony mamy Szawła - Pawła z Tarsu, który jest pierwszym niejako „z zewnątrz”, bo nie jest świadkiem wydarzeń z Golgoty. Szaweł początkowo prześladuje chrześcijan, ale w końcu staje się misjonarzem, który otwiera to wyznanie na uniwersalizm. To dzięki niemu chrześcijaństwo, jako sekta żydowska, ok. 50 r. otworzyła się na pogan, na osoby nieobrzezane, na ludzi spoza kultury żydowskiej. To dzięki niemu ten kult stał się oficjalną religią trzy wieki później w Rzymie. Więc, z jednej strony mamy do czynienia z aktem judaszowym, który pcha chrześcijaństwo w kierunku „stawania się”, a z drugiej strony mamy akt pawłowy, który tę religię otwiera. W ten sposób powstał paradygmat, który trwa do dzisiaj.

I właśnie dlatego te teksty ze sobą zestawiam. Nie chodzi o obśmianie czy przeinaczenie. Fragmenty Biblii mają to do siebie, że każdy może w nich znaleźć takie znaczenie jakie chce znaleźć. Co jeśli wybrane przez Pana fragmenty powszechnie są odbierane zupełnie inaczej? - Na tym polega wolność rozumienia. W Biblii są bardzo trudne fragmenty, które potrafią sprawić wiele problemów nawet teologom. Przyglądałem się niektórym z nich z wielką uwagą i czytałem wiele interpretacji kanonicznych. One rzeczywiście są bardzo frywolne i często trudno wyjaśnić, dlaczego tak a nie inaczej Jezus powiedział. Trudno też wyjaśnić, dlaczego ktoś 1600 lat temu na Soborze Nicejskim zdecydował, że te fragmenty są prawdziwe a inne nie. W myśl tego ja mam takie samo prawo dokonywania własnych decyzji. Oczywiście, mam szacunek dla cudzej wiary i dla rytuałów z nią związanych, ale Biblia jest też dziełem kultury i mitem, w którym żyję - nie z wyboru, ale poprzez przynależność narodową. Dla mnie Biblia to rodzaj mitologii, z której mam prawo korzystać.

38

W jaki sposób to o czym rozmawiamy zostanie przeniesione na deski teatru? Czy na scenie powinniśmy spodziewać się samych dialogów, biblijnych inscenizacji, odczytów pisma..? - Możemy spodziewać się różnych rzeczy. Nie ukrywam, że starałem się, aby ten tekst był też zabawny i przyniósł odbiorcom dużo radości. W spotkaniu z widownią szukaliśmy miejsca, w którym sami zainteresowalibyśmy się, co w Piśmie Świętym zostało napisane. Mamy grupę rekonstrukcyjną, więc nasi bohaterowie będą odtwarzali fragmenty Biblii, szukając i negocjując między sobą oficjalną wersję zdarzeń. Na scenie będzie dużo dialogów, będą prawdziwe postaci z krwi i kości, w których zachęcamy widzów do rozpoznawania poszczególnych bohaterów. Próbowaliśmy tu pokazać ludzi, którzy w wielu podaniach, realizacjach telewizyjnych, filmowych i teatralnych są przedstawiani bardzo pomnikowo. Najlepszym przykładem jest Jezus i apostołowie, regularnie pozbawiani ludzkich przymiotów, „ludzkiego mięsa”, są bardzo jasełkowi. Tu staraliśmy się stworzyć charaktery, które niosą te postaci, które starają się być apostołami i próbują rozpoznać dramat w jakim znaleźli się ludzie po utracie Jezusa w 33 r. Usiłujemy przedstawić w jakich warunkach, trudzie, znoju i zagrożeniu te osoby tworzyły Pismo Święte. Ale dobieramy się do tego po swojemu. Rozumiem, że w oczach wielu może to wyglądać inaczej. Niektórzy w naszych świętokradzkich momentach, kiedy mamy do czynienia z konfliktami albo interesami bohaterów, mogą sobie myśleć - o, to nie pasuje do wizerunku, św. Piotra którego znam z tego i tego pisma. Kiedy jednak rozejrzymy się dookoła, zobaczymy ludzi z krwi i kości, którzy też popełniają błędy i mają własne emocje. Właśnie takich ludzi chcemy pokazać publiczności. Czy to nie jest trochę tak, że będziecie próbowali nieco


„wybielić” Judasza, synonim zła i zdrady? - Raczej będziemy próbowali zachęcić do refleksji nad człowiekiem, który był bardzo blisko z Chrystusem co w tej historii widać i, co nie jest wymyślone przez nas. Judasz był człowiekiem obdarzonym przez Jezusa wielkim zaufaniem. W sztuce chcielibyśmy wyjść z utartej referencji tej postaci jako jednoznacznej, jako zbiornika wszystkiego co złe. Należy zwrócić uwagę na fakt, że obok Judasza mamy Piotra, który trzy razy wyparł się Jezusa, wcześniej mamy Adama i Ewę, którzy zdradzili Boga. Zdrada jest wpisana w tę religię. Rozumienie jej wyłącznie jako zła, bardzo sprawę upraszcza. To są akty, które pchają do transformacji. Fakt, są trudne do zrozumienia i do tego są wykorzystywane tendencyjnie przez przywódców tego dyskursu. Tyle, że pokazywanie tego problemu z pozycji wyłącznie grzechu, jako przykład czegoś negatywnego jest nie fair wobec historii i nas samych. Myślę, że na Judasza powinno się spojrzeć jak na postać wielobarwną, która możliwe, że miała dobre intencje, możliwe nawet, że była przyjacielem Chrystusa. Kto wie, być może Jezus chciał być ukrzyżowany, jak mówią interpretatorzy tego, który powiedział - co masz czynić, czyń prędzej. Idąc tym tropem po prostu zastanawiamy się nad tą postacią. Gdybyśmy chcieli przyjąć ją taką jaka jest, jak funkcjonuje w kulturze, robienie spektaklu w ogóle nie miałoby sensu. Sens jest wtedy, kiedy możemy otworzyć dyskusję. Emocje związane z tym tematem wynikają z niewiedzy społeczeństwa, braku odpowiedniej edukacji? - To raczej wynika ze zwykłego ludzkiego lenistwa. Korzystamy ze stereotypów, bo nasz mózg woli wykonywać mniejszą pracę i przykładać znane mu miary do zjawisk, z którymi się stykamy. Dlatego sztuką „Judaszaweł” zachęcamy do tego, by na problem spojrzeć inaczej. Przyznaję, my też kiedyś byliśmy ignorantami, nie zdawaliśmy sobie sprawy z wielu implikacji jakie niesie za sobą postać Judasz - kozła ofiarnego, z roli jego przekazu, która w dużej mierze prowadziła do Holokaustu. Przecież ta postać została wykorzystana jako podwaliny pod ustrukturalizowany antysemityzm, który znajdował swoje oparcie w Piśmie Świętym. Dopiero w 1960 roku Watykan usunął z oficjalnych ksiąg określenie „parszywi Żydzi”. Wcześniej było to określenie jednoznacznie kojarzone z Judaszem. To, co zostało z tej całej układanki to stereotyp, który doskonale przedstawia obraz „Ostatnia wieczerza”, gdzie Judasz ma wielki nos i duże uszy i jako jedyny wygląda jak Żyd, a przecież wszyscy uczestnicy wieczerzy byli Żydami. To są uproszczenia, które warto dostrzegać po to, żeby widzieć świat jako bardziej skomplikowany, żeby nie rozpoznawać w innym Żydzie czy Syryjczyku, w kimś kto nie jest podobny do nas, kogoś złego kto nas zdradzi. Po rozłożeniu tego problemu na czynniki pierwsze, mam nadzieję, że po półtorej godzinnym spektaklu wszyscy wyjdziemy z teatru widząc świat nieco bardziej zniuansowanym. Czyli na widowni najlepiej zasiąść z otwartą głową? - Amen.


| TEATR |

„Wracaj”, czyli sen po Zagładzie Przemysław Pilarski, autor dramatu „Wracaj” wrzuca swoich odbiorców w „nie-czas nierzeczywistości”, dotykając przemilczanych w Polsce wątków zagłady Żydów. W swojej opowieści zostawia tropy, słowa klucze do rozwikłania sennej zagadki. Utwór w reżyserii Anny Augustynowicz pojawi się na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie już 26 kwietnia. Przed tym rozmawiamy z autorem dramatu. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KATARZYNA CHMURA-CEGIEŁKOWSKA

Swoim tekstem zawiesza Pan poprzeczkę bardzo wysoko, zarówno przed osobami realizującymi sztukę, jak i przed odbiorcami, którzy zasiądą na widowni teatru. Wymaga tego ranga poruszanych tematów, czy prościej tej historii opowiedzieć nie można? - Pewnie można, ale po co? Żeby było łatwiej? A dlaczego ma być łatwiej? I jakie miałyby być tego efekty? Mile spędzony czas w teatrze, potem spać i rano już nic nie pamiętamy, poza tym, że „ogólnie się podobało”, albo i to nie? Spektakl, który wymaga od widza pracy polegającej na dekodowaniu znaczeń, zostaje z nami na dłużej. Treści wnikają w nas bardziej. Nie przelatują, bo przelecieć nie mogą. Najpierw muszą zostać odczytane. We „Wracaj” ukrytych jest mnóstwo tropów wymagających od odbiorców uważności. To gęsty tekst, a inscenizacja z tej gęstości bynajmniej nie rezygnuje. Wierzę w inteligencję oraz empatię widzów, nie mówiąc już o niepodważalnych kompetencjach reżyserskich Anny Augustynowicz. Jeśli mogę coś doradzić, to polecam wsłuchiwać się w każde słowo, a potem te słowa, zdania, sytuacje prześwietlać, oglądać, badać, wyciągać z nich schowane treści. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć, że „Wracaj” jest kolejnym tekstem o Zagładzie i pamięci, ale z drugiej strony dotyka Pan w nim kwestii żydowskich, wojny i tożsamości narodowej pod zupełnie innym kątem. Skąd potrzeba przepracowania tych tematów

40

na nowo? - Ten temat nie został jeszcze w Polsce przepracowany, zwłaszcza wątek, którego dotykam we „Wracaj”. Żydzi ocaleni z Holocaustu wracali do domów. Okazywało się bardzo często, że mieszkają w nich ich polscy sąsiedzi, którzy ani myślą się wyprowadzić. Z tego rodziły się prześladowania, morderstwa, pogromy... Te sprawy ciągle są nierozliczone, a przypominanie o nich wywołuje na prawicy ataki histerii. Poza tym, nie wyobrażam sobie, że można będzie kiedyś postawić kropkę przy temacie Zagłady i powiedzieć, że już wszystko zostało powiedziane na ten temat. Współczesna polska tożsamość narodowa, o której Pani wspomina, ufundowana przecież została na ogromnej dziurze po zamordowanych milionach przedwojennych współobywateli. Istotnym, choć rzecz jasna niejedynym elementem naszej tożsamości jest ziejąca pustka. Zacznijmy więc od początku. Wydarzenia mają miejsce w „Radomiu, czyli w Polsce”. Dlaczego akurat w Radomiu? Jakie znaczenie ma to miejsce? - Jedną z kluczowych inspiracji dla powstania tekstu była książka Łukasza Krzyżanowskiego „Dom którego nie było. Powroty ocalałych do powojennego miasta”, która opowiada o Radomiu właśnie. Radom jest jednak tylko metaforą, bo trudno mówić tylko o jednym mieście w kontekście spraw, które przeorały na zawsze całe społeczeństwo. Istotną rolę pełni tu również czas, a w zasadzie „nie-czas”. Przeszłość, teraźniej-

szość i przyszłość mieszają się ze sobą. Zabieg miał na celu zwiększenie pojemności dramatu, wprowadzenie większej liczby bohaterów i wątków czy jedynie zaprowadzenie onirycznej struktury, w której wszystko może się zdarzyć? - „Nie-czas” i „nie-rzeczywistość” stykają się we „Wracaj”, no bo w jakich kategoriach mówić o pamięci, o tożsamości? One trwają nieprzerwanie. Są abstrakcyjne i boleśnie doświadczane jednocześnie. Sięgnął Pan również po słynny cytat Lyncha z „Twin Peaks”: We are like the dreamer who dreams, and then lives inside the dream. But who is the dreamer? Jakie znaczenie mają te słowa dla całej sztuki? - Można to traktować jako podpowiedź dla czytelnika dramatu, bo widz spektaklu z tym cytatem się nie zetknie, ale też nie musi, gdyż owa oniryczność zostanie mu zwizualizowana. Nie chcę narzucać interpretacji, ale można sobie wyobrazić, że przestrzeń, w jakiej rozgrywa się akcja, jest przestrzenią spotkania się snów wszystkich bohaterów. Dochodzimy również do głównego bohatera - Bobbiego Kleksa, który z jednej strony nasuwa na myśl Boba Dylana za młodu, z drugiej strony wpada w stylistykę mickiewiczowego Gustawa - Konrada. Na pierwszy rzut oka trudno określić tę postać czy ma zaprowadzić ład i porządek czy przeciwnie? - Przyszedł do swojego domu, ale okazało się, że ktoś tam mieszka. W tym kontekście wprowadza raczej nie-


| TEATR |

sztuka nie należy do najprostszych, ale zdaje się, że nie będzie to aż tak patetyczna i smutna opowieść..? Zostawił Pan tam nieco humoru. - We „Wracaj” jest bardzo dużo humoru! Lubię pisać w komediowy sposób o sprawach poważnych. Można to uznać za podawanie trudnych tematów w przystępnej formie, ale w wypadku „Wracaj” bliższa mi jest inna interpretacja: zaburzenie arystotelesowskiej zasady odpowiedniości stylu wywołuje w odbiorcy niepokój. Ten skłania do refleksji, bo przecież w sytuacjach nieoczywistych bardzo chcemy zrozumieć, o co chodzi.

PRZEMYSŁAW PILARSKI Dramatopisarz, scenarzysta, dramaturg. Laureat m.in. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za sztukę „Wracaj” (2018), zwycięzca IX edycji konkursu Metafory Rzeczywistości ze sztuką „Reality shows. Kabaret o rzeczach strasznych” (2016). Z autorskimi monologami stand-up comedy występował m.in. w HBO i Comedy Central. Ostatnio wspólnie z seksuologiem Andrzejem Gryżewskim opublikował książki „Jak facet z facetem. Rozmowy o seksualności i związkach gejowskich” (2016) oraz „Sztuka obsługi penisa” 2018). Mieszka w Łodzi.

porządek do powojennego status quo. Jest wyrzutem sumienia. Ale czy chciałby nim być? Podejrzewam, że chciałby mieć po prostu spokój. Trudno jednak zachować spokój, kiedy rzeczywistość się rozpada. A co z jego nazwiskiem? Chcąc nie chcąc słysząc Kleks, myśli się „Akademia Pana Kleksa”. - Kleksem nazywamy plamę z atramentu, a swego czasu nazywano ją też „żydem”, czego ślad można znaleźć choćby w „Zemście” Fredry. Każda z postaci dramatu jest inna, ale łączy je posiadanie pewnych defektów, braków. Czy różnorodność bohaterów - Bobby, Gombrowicz, Esterka, Leśne dziadki, Matka, Córka, Syn… sprawia, że wspólnie się uzupełniają?

Skąd w ogóle dobór takich bohaterów? - Oni nigdy się nie uzupełnią, ponieważ przyciągają się i odpychają jednocześnie. Ponadto definiuje ich defekt, brak. Wypełnienie tego braku oznaczałoby dla nich zaprzestanie bycia sobą. Bohaterowie mają różne źródła, ale myślę, że to nie jest aż takie istotne, skąd kto się wziął we śnie. Ważniejsze jest, co on w tym śnie znaczy. A czy wątki rodzinne uzupełniają tu wątki historyczne? - Nie sposób, żeby było inaczej. Historia nie jest czymś oderwanym od naszej codzienności. Każdy przeżywany przez nas dzień za moment stanie się historią.

„Wracaj”. Koprodukcja z Teatrem Powszechnym w Łodzi Prapremiera: 29 marca 2019, Teatr Powszechny w Łodzi, Mała Scena (w ramach XXV Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych) 26 kwietnia 2019, Teatr Współczesny w Szczecinie, Malarnia

Tak jak wspomniałam na początku,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

41


| SZTUKA |

42


| SZTUKA |

Nocne niebo na podłodze Trafo...

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

43


| SZTUKA |

...Jiří Kovanda otwiera wystawę w Szczecinie Baran, Delfin, Lira i Waga, czyli wybrane gwiazdozbiory oraz kolekcja wcześniejszych prac Jiříego Kovandy, jednego z najbardziej uznanych czeskich artystów, zostaną zaprezentowane w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Wernisaż odbędzie się 11 kwietnia, ale wystawę będzie można oglądać, aż do 30 maja. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM

„Planetarium”, pod taką nazwą Jiří Kovanda przedstawi szczecinianom swoją twórczość. W monumentalnej sali wystawowej byłej szczecińskiej stacji transformatorowej, artysta stworzy dominującą, określającą, a mimo to subtelną i do pewnego stopnia intymną instalację. Na galeryjnej podłodze ułoży z punktów świetlnych gwiazdozbiory Barana, Delfina, Liry i Wagi. W ten sposób dyskretnie poruszy temat konwersji związanej z przemianą byłego budynku przemysłowego na „zakład i obserwatorium sztuki współczesnej”. Autor postara się zaprosić odbiorców do zajrzenia na źródła własnego potencjału, oświe-

44

cenia zapomnianych zakamarków wyobraźni, szczególnie tych pokrytych pośpiechem codziennych obowiązków. Pomocne w interpretacji nowej instalacji Kovandy będą jego wcześniejsze realizacje z lat 70. i początku lat 80. XX wieku. Prace przedstawiają bowiem pewne podstawowe tendencje twórcze artysty, ale także nawiązują do samego miejsca wystawy. Wybór dzieł pozwoli zapoznać się z kultowymi akcjami i minimalistycznymi interwencjami Jiříego Kovandy. Eksperymentalne, obrazowe formy z okresu postkonceptualnego artysty powstawały w atmosferze transformacji społecznej lat dziewięćdziesiątych. Będzie można również zobaczyć przykłady powrotu autora do form publicznego performansu czy subwersyjnych instalacji przestrzennych, charakteryzujących strategię wyrazu rozwijaną przez artystę w nowym tysiącleciu. Choć właściwie Jiří Kovanda stworzył niewielką liczbę rzeczywiście rozległych i dominujących dzieł, w jego kontemplacyjnym sposobie wyrazu kwestie postrzegania i tematyzacji przestrzeni należą do najbardziej istotnych i długotrwale poruszanych zagadnień. Być może to właśnie na tej wystawie będzie można znaleźć źródło znacznego wpływu autora na sytuację artystyczną u progu nowego tysiąclecia. W zupełnie odmiennych okolicznościach, przy diametralnie różnych parametrach ustanawiania i przeżywania wymiarów społecznych i fizycznych, prace artysty otworzą drogę do definiowania tożsamości współczesnej sztuki czeskiej, a w szerszym


| SZTUKA |

kontekście także środkowoeuropejskiej. Tożsamości stojącej między przeszłością a przyszłością, otwartej na partycypację osiągalnego otoczenia, budowanej na relacjach przestrzennych odpowiadających możliwościom fizycznym jednostki oraz opierającej się na nasilającej się wirtualności istnienia społecznego i uzależnieniu od technologii.

Secesji (2010), Palacio de Cristal w Madrycie (2012), Documenta13 w Kassel (2007), Sao Paulo Biennial (2012) czy Istanbul Biennial (2013). Dzieła artysty włączono do kolekcji prestiżowych instytucji, tj. Centre Pompidou w Paryżu czy Museum of Modern Art w Nowym

Jiří Kovanda

Jorku. W ciągu zaledwie kilku ostatnich lat

(ur. 1953 r.) – jeden z najważniejszych

w Galerii Arsenał w Białymstoku (2012)

i najbardziej wpływowych współczesnych

czy w Muzeum Współczesnym we Wrocławiu

artystów czeskich, szeroko rozpoznawalny

(2013). Warto odnotować, że pierwsza wysta-

i prezentowany w międzynarodowym obiegu

wa indywidualna artysty odbyła się w 1976

sztuki. W ostatnich dwóch dekadach brał udział

roku w Galerii Mospan w Warszawie.

w kluczowych pokazach sztuki, m.in. pawilonie

artysta przygotował wystawy indywidualne


| MUZYKA |

Szczecin Jazz: gwiazdy zabrzmiały znacznie mocniej Bank dotychczas największy nacisk kładł na wspieranie i promowanie francuskiej kultury w Polsce. Co zdecydowało o przyłączeniu się do Szczecin Jazz? Jaką rolę odegrał w tym ekskluzywny występ Erykah Badu? - Jesteśmy bankiem o francuskich korzeniach, więc czujemy się odpowiedzialni za promowanie francuskiej kultury w Polsce i nadal będziemy to robić. Ale mocno angażujemy się także w inne wydarzenia kulturalne, ważne dla naszych klientów. Jesteśmy strategicznym partnerem trasy koncertowej Dawida Podsiadło „Wielkomiejski Tour”, która cieszy się ogromnym powodzeniem - dość powiedzieć, że wszystkie bilety na 50 koncertów wyprzedały się w zaledwie cztery minuty. Nie mam wątpliwości, że festiwal Szczecin Jazz był równie udanym przedsięwzięciem. Erykah Badu jest jego najlepszą reklamą. Gratuluję organizatorom, że udało im się ściągnąć do Szczecina gwiazdę tak wielkiego formatu.

Adam Dzbański z banku Credit Agricole opowiedział o kulisach współpracy z festiwalem Szczecin Jazz oraz o tym, jak komercyjni sponsorzy dobierają partnerów do współpracy ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Była Juliette Binoche, była Karolina Gruszka, teraz Dawid Podsiadło. W jaki sposób bank wybiera sobie „bohaterów”? - Każda historia jest inna, tak jak różni są bohaterowie tych historii: Juliette jest symbolem francuskiego kina, a równocześnie ma polskie korzenie - jej matka pochodzi z Częstochowy. Karolina i Dawid są młodymi, niezależnymi artystami i choć działają w odrębnych dziedzinach, budzą powszechną sympatię i łączą pokolenia. Wszystkich troje łączy to, że są postrzegani jako osoby wiarygodne, które ciężko pracują i odnoszą zasłużone sukcesy. To wszystko jest bardzo spójne z tym, jaki wizerunek banku chcemy budować w oczach naszych klientów. Każdy z artystów, z którymi współpracowaliśmy, bardzo nam w tym pomógł. Jesteście również partnerem festiwalu Szczecin Jazz. Jakie mieliście oczekiwania względem tej współpracy? - Credit Agricole jest bankiem, który uważnie słucha swoich klientów i dlatego słuchanie jest dla nas bardzo ważne. W jazz trzeba się uważnie wsłuchiwać, żeby wyłapać wszystkie smaczki i niuanse tej wspaniałej, inteligentnej muzyki. Dlatego z radością objęliśmy patronat nad tym festiwalem i wiedzieliśmy, że fani jazzu z całej Polski mieli świetną okazję do dobrej zabawy w Szczecinie.

46

Dlaczego wspieranie kultury Polsce jest ważne? Czy artyści w naszym kraju mogą działać samodzielnie bez pomocy ze strony prywatnych inwestorów? - Kultura nie jest w Polsce towarem pierwszej potrzeby i stale wymaga wsparcia. Bez zaangażowania mecenasów, takich jak bank, nawet największym i najpopularniejszym polskim artystom trudno byłoby się poświęcić wyłącznie sztuce. Dlatego my z radością przyjmujemy tę rolę i jesteśmy dumni, że choć w niewielkim stopniu możemy przyczyniać się do rozwoju kultury w Polsce. Sprzyja to również docieraniu do młodzieży. Jak trudne jest to zadanie? - Gdy się uważnie słucha, to wcale nie jest trudne. Trzeba wiedzieć, czym żyją dziś młodzi ludzie, jakie mają pasję, w jaki sposób korzystają z mediów i jakich usług finansowych potrzebują. My słuchamy, więc wiemy, jak wychodzić naprzeciw tym oczekiwaniom. Credit Agricole zasłynął również z mocno lokalnych kampanii. Dobrym przykładem jest akcja z województwa pomorskiego z ulotkami w języku kaszubskim. Czy Szczecin również może liczyć na takie „lokalne” wyróżnienie? - Akcję wspierania lokalnych języków przeprowadziliśmy zarówno na Kaszubach, jak i na Śląsku. Spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem i niewykluczone, że będziemy ją kontynuować i rozwijać. Niestety, mieszkańcy Pomorza Zachodniego nie wytworzyli swojej własnej gwary, którą moglibyśmy w ten sam sposób wspierać. Ale obiecuję, że będziemy szukać pomysłu na to, w jaki sposób bardziej zbliżyć się do mieszkańców Szczecina i okolic. Na razie pokazujemy się tu przy okazji takich wydarzeń jak Szczecin Jazz, czy koncerty Dawida Podsiadły.


| MUZYKA |

Muzyka klasyczna na wielką majówkę Szczecin Classic to nowy festiwal muzyczny, który zostanie zainaugurowany na przełomie kwietnia i maja. Zabrzmi klasyka, zagrana przez wirtuozów najwyższej klasy w przestrzeni miejskiej i w pięknych okolicznościach przyrody. Jeśli chcesz uprawiać gimnastykę przy muzyce Mozarta, wybierz się na Szczecin Classic. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK GRAFIKA IWONA KARMOWSKA

Festiwal Szczecin Classic to nowy projekt Baltic Neopolis Orchestra. Ma udowodnić, że muzyka klasyczna to nie tylko sale filharmonii i oper, nie tylko muzycy we frakach, i nie tylko widzowie w garniturach. Muzyka jest językiem międzynarodowym i uniwersalnym, który dociera do każdego i w każdej przestrzeni. A jeśli muzyka będzie docierać do nas w majowej zieleni szczecińskich przestrzeni, to mamy dodatkowy atut.

czy w kościele pw. Jana Ewangelisty zagrają wybitni muzycy w różnorodnych składach kameralnych, którym towarzyszyć będą młodzi adepci Szczecin Classic Academy. Wśród artystów zaproszonych do projektu, którzy wykonywać będą koncerty, są m.in. liderzy Covent Garden Opera House w Londynie - Vasko Vassilev, Andriy Viytovych, koncertmistrz Opery w Zurychu – Bartłomiej Nizioł. Szczecin Classic to nie tylko koncerty, ale też wiele wydarzeń towarzyszących. Fuzja wybitnych zdolności i osobowości zaproszonych artystów, a także potencjału młodych, uzdolnionych muzyków akademii, wyjątkowy repertuar oraz wydarzenia towarzyszące (m.in. jam session), stworzą zupełnie nową jakość w prezentacji muzyki klasycznej. - Codziennie rano startujemy z „Gimnastyką z klasyką”, czyli zajęciami ruchowymi otwartymi dla wszystkich szczecinian - mówi Emilia Goch-Salvador. - W parku będziemy ćwiczyć przez pół godziny przy dźwiękach muzyki klasycznej. Ważną częścią są oczywiście koncerty, których będzie sześć. Dużą atrakcją będzie na pewno instrument Stradivarius, który przyleci do nas z Londynu. Zrobimy prezentację instrumentu, a podczas finałowego koncertu zagramy na nim. Zapraszamy wszystkich mieszkańców do dobrej zabawy.

Muzyka klasyczna nie jest ani trudna, ani nudna. Wielu artystów w swojej karierze pokazywało, że wysoki poziom muzyczny pozwala na przybliżanie sztuki każdej publiczności i niemal każda publiczność reaguje entuzjastycznie na takie koncerty. Wirtuozi są równie porywający, jak artyści popowi. Wystarczy przyjść i zobaczyć.

Poza popularyzacją i prezentacją muzyki klasycznej na najwyższym poziomie, przez artystów najwyższej klasy, festiwal ma również pełnić funkcję edukacyjną. Szczecin Classic Academy to projekt skierowany do uczniów, studentów oraz absolwentów szkół i uczelni artystycznych. Jego ideą jest umożliwienie uczestnikom poznania nowych metod doskonalenia umiejętności w sposób oryginalny i innowacyjny oraz wykorzystanie ich podczas publicznej prezentacji. Nowa, wśród tego typu inicjatyw, koncepcja artystyczna zdecydowanie będzie odbiegać od obowiązujących standardów.

Szczecin Classic będzie nową marką na szczecińskiej mapie kulturalnej. To wyjście do ludzi, granie dla ludzi i przyjemność obcowania z ludźmi. W ramach festiwalu w Szczecinie odbędzie się kilkanaście koncertów muzyki klasycznej w kilku przestrzeniach miasta. W TRAFOstacji Sztuki, Akademii Sztuki w Szczecinie, na dziedzińcu Muzeum Narodowego

Program Szczecin Classic Academy będzie zbudowany w sposób, który umożliwi uczestnikom nie tylko korzystanie z zajęć indywidualnych z wybranymi pedagogami, ale także przyczyni się do ich rozwoju na wielu odmiennych płaszczyznach. Zajęcia, wykłady oraz happeningi prowadzone będą w sposób bardzo dynamiczny, przy czynnym udziale pedagogów,

wykładowców i uczestników.

Program koncertów Szczecin Classic Festiwal odbędzie się w dniach 27 kwietnia – 5 maja Szczegóły www.szczecinclassic.pl 27 kwietnia - CON BRAVURA Bartłomiej Niziol - skrzypce; Michał Francuz - fortepian 28 kwietnia - LEGGIERO - Vasko Vassilev - solista, koncertmistrz; Orkiestra Kameralna Szczecin Classic Festival 29 kwietnia APPASSIONATO - Andriy Viytovych - altówka; Emanuel Salvador skrzypce; Łukasz Górewicz - skrzypce; Robert Dacko - wiolonczela; Karol Nasiłowski - kontrabas; Michał Francuz fortepian 30 kwietnia - SUBITO - Bartłomiej Nizioł - prowadzenie; Zespoły Kameralne Szczecin Classic Festival 2 maja - SONORO - Tomasz Tomaszewski; Konstantin Heidric; Andriy Viytovych; Emanuel Salvador prowadzenie; Zespoły Kameralne Szczecin Classic Festival 3 maja – IMPROVISO - Łukasz Górewicz Trio 4 maja - CODA - Tomasz Tomaszewski - koncertmistrz; soliści: Andriy Viytovych, Simon Zhu

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

47


| KULTURA |

#kino w kwietniu z Barcelony do Berlina, nie mają już okazji do częstych spotkań. Z okazji 35 urodzin Comasa, udają się do Berlina, aby złożyć mu niespodziewaną wizytę. Powitanie ze strony dawno niewidzianego przyjaciela nie jest jednak takie, jakiego się wszyscy spodziewali. W trakcie weekendu nierozerwalna zdawałoby się więź łącząca całą piątkę zostaje wystawiona na ciężką próbę. Przyjaciele odkrywają, że czas i odległość mogą wszystko zmienić.

Jutro albo pojutrze (Minding the Gap) / 2018

Portret młodych skejtów, którzy wkraczają w dorosłość i zostają postawieni w sytuacjach, gdzie każdy wybór, zarówno dobry, jak i zły, zamyka jedne drzwi i otwiera nowe. Każdy z nich ma własne demony, z którymi musi zmierzyć się na prywatnym froncie. 23-letni Zack zostaje nieoczekiwanie ojcem, a 17-letni Keire dostaje pierwszą pracę. Bing zostaje wtłoczony w burzliwy związek Zacka z dziewczyną, a Keire zmaga się wewnętrznie z problemem rasowej tożsamości i śmiercią ojca. Film pokazuje zmiany, jakie z upływem lat zachodzą w życiu i osobowości trzech młodych deskorolkarzy, którzy ostatecznie pokonują niepewną przepaść między dzieciństwem a dorosłością.

Berlin, Barcelona (Les distàncies) / 2019

Comas, Olivia, Eloy oraz Guille znają się od liceum, zawsze trzymali się razem. Jednak kiedy Comas przeprowadził się

48

Powrót 2018

Dziewiętnastoletnia Urszula wraca do małego rodzinnego miasta po dwóch latach nieobecności. To nie jest łatwy powrót - w bardzo konserwatywnej społeczności nastolatka, która przebywała w niemieckim domu publicznym, mimo iż nie działo się to z jej woli, spotyka się z ostracyzmem. Urszuli wstydzą się nawet najbliżsi. Ale traktowana jak wyrzutek dziewczyna nie zamierza odgrywać roli ofiary. Buntuje się przeciw hipokryzji otoczenia, które rzekomo wyznając chrześcijański system wartości, zaprzecza mu swym postępowaniem.

Hellboy 2019

Pojmana i unieszkodliwiona przed wiekami królowa czarownic powraca do naszego świata, by znów nieść śmierć i zniszczenie. Jej demoniczny plan zakłada sprowadzenie na Ziemię plag tak potężnych, że ludzkość nie ma z nimi żadnych szans. Tylko bohater


| KULTURA |

o tak piekielnych korzeniach jak Hellboy jest w stanie stawić czoła zagrożeniu i podjąć walkę z czarownicą i jej armią. Jego szanse wzrosną jeszcze bardziej, gdy okaże się dziedzicem potęgi samego Króla Artura. Jednak nawet on w pojedynkę nie jest w stanie wygrać wojny z siłami zła. Zanim dojdzie do decydującego starcia Hellboy musi odzyskać swych dawnych sprzymierzeńców…

Vox Lux 2018

Celeste (w tej roli Natalie Portman) poznajemy w roku 1999, kiedy wraz z siostrą Eleanor przeżywają osobi-

stą tragedię. Obie dziewczynki komponują piosenkę o swoich traumatycznych doświadczeniach, która ma dla nich funkcję oczyszczającą. Publiczne wykonanie utworu automatycznie winduje Celeste do statusu gwiazdy. Następnie przenosimy się do wydarzeń w 2017 roku, kiedy główna bohaterka ma 30 lat, jest matką nastoletniej córki, a jej relacje z siostrą są dalekie od doskonałości.

Wilcze echa

(Le chant du loup) / 2019 Załoga supernowoczesnej łodzi podwodnej z napędem atomowym, wykonuje misję wojskową u wybrzeży Syrii.

W pewnym momencie doskonale wyszkolony specjalista obsługi sonaru melduje niezidentyfikowany dźwięk dobiegający z morskich głębin. Chwilę później ich okręt podwodny zostaje zaatakowany, a dowódcom z trudem udaje się uratować załogę od pewnej śmierci. Gdy wszyscy bezpiecznie docierają do portu, okazuje się, że świat znajduje się na krawędzi wojny nuklearnej. Dowództwo otrzymuje wiadomość, że w stronę Francji zmierza pocisk z głowicą atomową. Załoga okrętu Titane otrzymuje rozkaz kontrataku, po czym niezwłocznie wyrusza na misję, która może doprowadzić do międzynarodowego konfliktu na niespotykaną dotąd skalę.

Podziel się z nami swoją opinią!


| KULTURA |

#nie możesz przegapić krążkiem. Jako support przed koncertem Pokahontaz da swój show grupa Tragarze. Zespół wystąpi w 10-osobowym składzie i przeniesie szczecińską publiczność w świat funky, reggae i oczywiście hip hopu. 12 kwietnia, Stara Rzeźnia, godz. 19.30, bilety 35-40 zł

Daria Zawiałow Helsinki Tour

Klasyka światowego kina W każdą środę kwietnia w Szczecińskim Inkubatorze Kultury prezentowane będą wielokrotnie nagradzane filmy, które pokochały miliony widzów na całym świecie. Kwiecień przeniesie nas w lata 60. XX wieku za sprawą czterech rewelacyjnych produkcji filmowych. Wszystkie pokazy będą także pretekstem do rozmów i dyskusji, w których czasami będą brać udział goście specjalni goście. Gospodarzami Wieczorów Filmowych z OFFicyną będą Małgorzata Frymus i Damian Romaniak. Na wszystkie pokazy wstęp wolny. Szczeciński Inkubator Kultury, al. Wojska Polskiego

Pokahontaz + Tragarze Po raz pierwszy od 7 lat zagra w Szczecinie zespół Pokahontaz, którego członkowie tworzyli legendarną Paktofonikę. Gospodarzem wydarzenia będzie Stara Rzeźnia. Rahim i Fokus, znani na polskiej scenie od 20 lat raperzy ze Śląska zagrają materiał ze swojego czwartego albumu pt. „Reset”, która ukazała się 1 grudnia 2017 roku. Płyta zrealizowana została przez duet White House z Wrocławia i nagrana jest w duchu lat 90. Zespół pracuje obecnie nad piątym

50

Antek Sojka i muzyczne Bajki o Dorosłych Powstały zaledwie kilkanaście miesięcy temu muzyczny team Bajki o Dorosłych przygotowuje się właśnie do wydania swojej debiutanckiej płyty. Zaprezentowany w 2018 roku utwór „Byle dalej” spotkał się z pozytywnym odbiorem, a kolejne utwory również zainteresowały słuchaczy poszukujących brzmień z pogranicza jazzu, bluesa i muzyki nowoczesnej. Jednym z liderów zespołu jest Antoni Sojka, syn uwielbianego Stanisława Soyki. Czy ojciec był muzyczną inspiracją dla syna? O tym przekonacie się przychodząc na koncert zespołu do Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia 6 kwietnia. 6 kwietnia, Stara Rzeźnia, godz. 18, bilety 30-35 zł

Wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, która przebojem weszła na polski rynek fonograficzny zapowiada kolejny etap w swojej muzycznej karierze. Jej debiutancka płyta „A Kysz!” pojawiła się w marcu 2017 roku i szybko pokryła złotem. Od tamtej pory Daria zagrała mnóstwo koncertów, kradnąc serca coraz to większej rzeszy słuchaczy, którzy wyglądali nowego materiału. Artystka właśnie zapowiada premierę i trasę, podczas której fani będą mogli usłyszeć nowe utwory. Drugi, studyjny album „Helsinki” ukaże się wiosną nakładem Sony Music. 11 kwietnia, Peron 5, godz. 20, 55-65 zł

Mitch & Mitch w cyklu Energico Od 17 lat muzycy Mitch & Mitch koncertują i nagrywają w różnych konfiguracjach (duecie, kwintecie, oktecie, wersji chóralnej i orkiestrowej). Ich koncerty są przyjmowane entuzjastycznie zarówno w salach koncertowych, jak i na dużych festiwalach, takich jak katowicki Off Festival czy Open’er w Gdyni. Koncert tego


| KULTURA |

nieokiełznanego muzycznego żywiołu to kolejna odsłona cyklu Energico [energicznie, stanowczo, zdecydowanie], w którym prezentowane są interesujące osobowości muzyczne. Artyści występujący w ramach cyklu będą w trakcie kolejnych sezonów zapraszać nas do swoich światów, dzieląc się pozytywną energią i intrygując. 13 kwietnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 40-50 zł

Michał Szpak z zespołem - Dreamer Tour Michał Szpak to jeden z najbardziej rozpoznawalnych artystów młodego pokolenia na polskiej scenie muzycznej. Finalista programu X-Factor i juror The Voice of Poland wyrusza w trasę „Dreamer Tour”, podczas której promować będzie najnowszą płytę. Single, które do tej pory się ukazały - między innymi „Don’t Poison Your Heart” i „King of the Season” są zaledwie namiastką tego, co wydarzy się na koncertach. Filharmonia, godz. 19, bilety 119-135 zł

się nie oszaleje? Powychodzili z lasów, z dziur w ziemi, z szaf, piwnic i strychów, wyszli półżywi z obozów, wrócili z Syberii i Kazachstanu, do domu, do Polski. A potem, przez następne dwadzieścia trzy lata nie wyjechali (...). Chcieli mieszkać tutaj, tu, gdzie się urodzili ich rodzice i gdzie się urodziły ich dzieci – my. Po wojennej gehennie, po latach cierpienia i strachu, mimo wszystko jeszcze raz zadecydowali, że Polska to ich kraj. I tych ludzi po 1968 roku Polska wyrzuciła”. 29 kwietnia, Teatr Współczesny, godz. 18

Stand-up na Zamku Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na Stand-up w wykonaniu Magdy Kubickiej, Pauliny Potockiej, Aleksandry Petrus. Aleksandra Petrus o sobie: „Ogrom energii w małym opakowaniu. Monster Truck w skórze Malucha. Rozjeżdża sarkazmem i bezpośredniością. Nie boi się niczego i nikogo, chociaż często nikt i nic jej nie widzi”. Paulina Potocka o sobie: „Stand-uperka z Białegostoku. Osoba, wobec której bardzo świadomie używa się słowa „temperament”. Swoje występy buduje przede wszystkim na abstrakcyjnym poczuciu humoru”. Magda Kubicka o sobie: „Młoda i dynamiczna. Płonie żywym ogniem. Przypieka swoimi żartami. Na nikogo nie czeka, bo nie ma czasu. Porusza kontrowersyjne, ostre tematy. Nie ma dla niej tabu”. 26 kwietnia, Zamek, godz. 19, 21.30, bilety 30 zł

Wiosenne Koncerty Gitarowe

Kontrapunkt „Zapiski z wygnania” Tegoroczny festiwal Kontrapunkt rozpocznie spektakl „Zapiski z wygnania” w wykonaniu Krystyny Jandy i reż. Magdy Umer. To bardzo osobiste wspomnienia Sabiny Baral, dwudziestoletniej emigrantki roku 1968, która wyjechała razem z rodzicami. „Ile cierpienia można znieść, zanim

artyści reprezentujący najwyższy światowy poziom. 6-7 kwietnia, Zamek Książąt Pomorskich

W kwietniu zobaczymy drugą część Wiosennych Koncertów Gitarowych. To cykl koncertów promujących muzykę gitarową, organizowany przez Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie od 1998 roku. Co roku w okresie wiosennym, Zamek oferuje szczecińskim melomanom kilka koncertów dających szansę zapoznania się z szerokimi możliwościami gitary: klasycznej, jazzowej i akustycznej. Obok recitali solowych można podziwiać jej brzmienie w zespołach gitarowych, czy w zestawieniu z innymi instrumentami. Na zaproszenie organizatorów przyjeżdżają do Szczecina

„Wracaj” - premiera w Teatrze Współczesnym „Wracaj” Przemysława Pilarskiego to historia człowieka o pseudonimie Bobby Kleks, który powraca po latach do powojennego Radomia. Bohater próbuje odnaleźć się w swojej, nie-swojej przestrzeni, która jest już zasiedlona przez mieszkańców, którzy też są „nie u siebie”. Zanurzeni w przeszłości bohaterowie balansują między tym, co widzialne, a tym, co ukryte; między natręctwem zacierania pamięci a obsesyjnym tropieniem jej śladów. To także historia o zagubieniu młodych ludzi w otaczającej rzeczywistości i o tym, jak bardzo na to, kim jesteśmy, składają się energie innych osób – tych, które spotykamy, ale także tych, po których zajmujemy pewne przestrzenie. 26 kwietnia, Teatr Współczesny, godz. 19.30, bilety 30-35 zł

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

51


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na kwiecień by Jarek Jaz (MM Trendy)

UNKLE

The Road: Part II (Lost Highway) (Songs For The Deaf) Niesłabnący sentyment do projektu UNKLE, sięgający archaicznych czasów XX wieku i ich debiutanckiej płyty, powoduje, że wciąż śledzę dokonania lidera tegoż - Jamesa Lavelle i jego dalsze losy. I cóż, bywało gorzej, lepiej lub nawet miejscami bardzo dobrze (np. album War Stories). Teraz jest nijako. Obiecująca różnorodność stylistyczna, obecna na pierwszej części „The Road”, nawiązująca tematami do trip hopu czy ambitniejszej elektroniki, rozbudzała apetyt na więcej. To „więcej”, które dostajemy na kontynuacji, to aż dwa przeładowane gośćmi albumy i do znudzenia wałkowane w kółko te same patenty, ani na moment nie wychodzące poza sztywne rockowe ramy, lekko doprawione przy tym skoczną elektroniką i niepewnymi wycieczkami w lata 90. To zdecydowanie za mało, by zbudować kręgosłup tak rozbudowanej propozycji, na której znalazły się 22 numery. Miejscami Underworld, częściej U2, czasami Massive Attack w swych słabszych momentach. Wujku, nie tego się po Tobie spodziewałem.

The Claypool Lennon Delirium South of Reality (Sony) Po pierwszym albumie, będącym rezultatem współpracy Lesa Claypoola z Primusa i Seana Lennona (oczywiście, że z tych Lennonów) sądziłem, że mam do czynienia z jednorazowym psychodelicznym wygłupem. Żart to był wprawdzie wysokich lotów, ale wiadomo, że

52

najlepiej bawi opowiedziany tylko raz. Tymczasem początek roku przyniósł pełnowymiarową kontynuację tej opowieści i nie, nie ma tu miejsca na zawód. Choć całość brzmi nieco archaicznie (głównie dzięki gitarze Lennona), to jednak osobowości obu muzyków i nieustająco szalony bas Claypoola powodują, że czas spędzony na odsłuchu „South of Reality” nie jest czasem straconym. Patenty udanie nawiązujące do oryginalnego składu Claypoola, lokują TCLD w kanwie najlepiej opowiedzianych psychodelicznych bajek. Mocne skojarzenia z klimatem narkotycznej zabawy przynależnej do lat 60., przywołują w pamięci te odważniejsze eksperymenty Beatlesów czy najlepsze momenty Pink Floyd. Fakt, dziś sporo młodych kapel szuka inspiracji w tamtych czasach i próbuje mniej lub bardziej udanie do nich nawiązywać. Claypool z Lennonem nie muszą. Oni brzmią jakby wciąż tam byli.

japońskim korzeniom. Muzyka jest nieco uduchowiona i kontemplacyjna. Wciąż brzmi tak wyśmienicie jak niegdyś, ale oferuje zupełnie innego rodzaju emocje. Mark nadal korzysta z talentu doskonałych muzyków, który wzbogaca swoją słabością wobec samplerów, klawiszy i beat maszyn. Czy możemy mieć coś przeciwko temu? Ani przez moment. Zabieramy się w tę podróż razem.

i odpowiednio brzmiące instrumenty smyczkowe. Ale opowieści o miłości to nie jedyny temat, który zajmuje głowę Duranda. Znalazło się miejsce na protest song, traktujący o bieżących problemach gryzących Amerykę i kilka innych ważkich tematów. I wszystko od początku utrzymane w nastroju, który wybrzmiewa tak samo świetnie, kiedy Charles Manson próbował wywołać swoją świętą wojnę, jak i dziś, kiedy duże konflikty i drobne wojenki wybuchają co krok.

The Comet is Coming Trust In The Lifeforce Of The Deep Mystery (Impulse!)

Mark de Clive-Lowe

Durand Jones & The Indications

Heritage

American Love Call

(Ropeadope)

(Dead Oceans, Colemine Records)

Po wyjeździe do USA Mark de Clive-Lowe zdecydowanie się wyciszył. Jego jazzowe eksploracje nie są już tak intensywne, jak na początku stulecia. W czasie eksplozji londyńskiego broken beatu, kiedy jazz na parkiecie w tak szalony sposób miksował się z house, afro beatem i soulem, Mark wraz z zespołem interpretował te dźwięki na żywo, dodając do i tak już bardzo energetycznej fuzji jeszcze większego kopa. Hancock, Roy Ayers, Fela Kuti, Masters At Work w jednym wówczas stali domu i doskonale się razem bawili. Ale to było jakiś czas temu i dziś artysta jest w nieco innym miejscu swojej drogi. „Heritage” ma być pierwszą odsłoną albumowych projektów, w której de Clive-Lowe oddaje hołd swoim

Przypadkowa znajomość, która może przerodzić się w trwałą sympatię. Duranda Jonesa i jego projekt wyłowiłem spośród zapowiedzi artystów mających wystąpić na tegorocznym Off Festival. Kiedy więc okazało się, że tuż przed przyjściem wiosny wypuszcza swój drugi album, nie było innego wyjścia tylko zaprzyjaźnić się bliżej. A na albumie? Retromania aż miło. Urokliwe love songi ozdobione miękkim wokalem Duranda, którego swoim falsetem wspiera perkusista Aaron Frazer. Wchodzimy więc w kapsułę czasu i lądujemy pod koniec lat 60., zanim soul na dobre zbratał się z disco i wywołał parkietową gorączkę w Stanach Zjednoczonych. Poza marzycielskimi wokalami, styl trzymają dęciaki, anielskie chórki

Kolejny gość tegorocznego Off Festivalu również wydał album odpowiednio wcześniej, by do lata przygotować wszystkich na świetny show podczas katowickiej imprezy. Fragmenty koncertów The Comet is Coming na YT zapowiadały istną petardę, wystrzeliwaną z hukiem w niebo poprzez saksofon obsługiwany przez Shabakę Hutchingsa. Tym większe było me zdziwienie, że na albumie cała ta dynamika brzmi dość… płasko i tradycyjnie. Dopiero trzeci numer, singlowy „Summon the Fire”, który rozpoczyna się jak klasyczne elektro, sugeruje z jaką mocą możemy mieć do czynienia na żywo. Wówczas rozpoczyna się istna podróż w kosmos. Te mniej więcej jego rejony, które odwiedzał niegdyś wielki Sun Ra, by zostawić tam ziarno, które dopiero ma wydać plon. Na tym ziarnie wykiełkował zarówno Kamasi Washington, jak i Shabaka Hutchings, do którego zespołu należy ta płyta.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Gary Clark Jr. This Land

(Warner Bros.) Gdyby na jam session spotkali się Jimi Hendrix, Curtis Mayfield, Chuck Berry i Prince to efekty mogłyby przypominać trzeci album Gary’ego Clarka Juniora. OK, zabrzmiało to jak raczej nieosiągalny komplement, więc zejdźmy na ziemię. Pewnie, że „This Land” nie omija kilku błędów - mnogość pomysłów i gatunków sprawia, że w drugiej części płyty czas trochę się dłuży, ale w swoich najlepszych momentach ten materiał to prawdziwa klasa. A pomimo tego, że mamy do czynienia z krążkiem studyjnym, czasami czujemy się jak na koncercie. Gary ma w swojej dyskografii dwa albumy live, więc bez problemu udaje mu się przenieść koncertową energię do studia, a to że jest świetnym gitarzystą tylko w tym pomaga. I tak lata 80. ścierają się z punkiem i R’n’B, a reggae przeplata się z bluesem i rock and rollem. Clark Jr. przechodzi od pościelówek do kawałków, przy których śmiało moglibyśmy tańczyć pogo. Ta różnorodność to duże bogactwo „This Land” każdy znajdzie tu swoją nutę. Jest to też pierwszy raz, gdy artysta komentuje kwestie polityczne. Bodźcem był rasistowski komentarz sąsiada zdziwionego tym, że Afroamerykanin może być właścicielem rancza w Teksasie. Gary odpowiada na tę opinię bardzo zdecydowanie - nie szczędzi mocnych słów, ani ostrych riffów, a powstała w efekcie płyta jest prawdopodobnie najlepszą w jego dyskografii.

Roses Gabor

Fantasy & Facts (AllPoints) Od lat wspierała wokalnie artystów takich jak Sampha, SBTRKT,

czy Gorillaz (to ją słyszymy w „Dare”). U tych ostatnich śpiewała już w 2005 roku, więc dotarcie do momentu wydania debiutu trochę jej zajęło. I w tym przypadku śmiało można powiedzieć, że czas działa na korzyść - na „Fantasy & Facts” mamy obok siebie utwory stworzone niedawno, jak i takie sprzed kilku lat i trudno dojrzeć jakąkolwiek niespójność. Mało tego, Roses Gabor zdarza się sięgać do kontrastujących zestawień - do elektroniki dodaje ludowe przyśpiewki, a w „Perfect Magnitude” zaskakuje, gdy ballada przechodzi w drum and bass. Na debiucie Rosemary (to jej prawdziwe imię) nie brakuje ciepła, ani nowoczesności - elektroniczne bity, czy house zostawiają dużo miejsca na soul, a resztę przestrzeni wypełnia jej aksamitny i silny głos. „Fantasy & Facts” to kolejna płyta, która wzmocni brytyjską scenę, a także płyta, na którą warto było poczekać te kilkanaście lat.

przed publicznością. Z tą chwilą ma jedynie radosne skojarzenia, chociaż zwykle pisze o smutnych wydarzeniach. Epka „Dreaming Lucid” utrzymuje ten balans - przed trochę dramatycznym „Somewhere in Between”, pojawia się słodkie i romantyczne „Eyes” (gdyby tak brzmiała teraz większość popowych ballad świat, byłby piękniejszy). Te debiutanckie osiem utworów pokazuje, że Ambar ma duży potencjał, czyli przed nią jeszcze więcej ciężkiej pracy. Taki jest najwyraźniej plan, bo wokalistka szkołę średnią kończy online, by mieć czas na muzykę. Nie boi się też stawiać na swoim bliscy radzili, by pisała teksty w jednym języku, jednak dziewczyna postanowiła wyrażać swoje meksykańskie i dominikańskie korzenie, śpiewając po angielsku i hiszpańsku. Jeśli nadal będzie skupiała się na swojej wizji i rozwoju, to przed nią jeszcze wiele dobrych płyt.

emocji. Czasem pomagają w tym goście - Cleo Sol i Michael Kiwanuka są soulową przeciwwagą dla kilku agresywnych numerów. Cztery lata temu Kendrick Lamar powiedział o Little Simz, że jest być może najlepszą raperką. Od tego czasu Brytyjka tylko rozwinęła swój warsztat, a wydając „Grey Area”, rzuciła spore wyzwanie wszystkim płytom, które ukażą się w kolejnych miesiącach.

Solange

When I Get Home (Columbia)

Little Simz Grey Area (Age 101)

Ambar Lucid Dreaming Lucid (Ambar Lucid) Pamiętam, gdy kiedyś usłyszałam jej kawałek „Candy” i pomyślałam, że Ambar wnosi do muzyki dużo świeżości. Dopiero potem przeczytałam, że ma tylko 18 lat, sama komponuje i produkuje, a „Candy” napisała, by zapamiętać swój pierwszy występ

W „101 FM” Little Simz wspomina swoich idoli - zaliczają się do nich między innymi Busta Rhymes, czy Ludacris i to wydaje się dość logiczne, bo obydwoje charakteryzują się nawijką w mocno przyspieszonym tempie, a młoda Brytyjka też zdaje się nie zwalniać. I nie chodzi tylko o dynamikę, z jaką przekazuje nam kolejne teksty, ale przede wszystkim o to, że jej trzeci album poraża świetnym poziomem i śmiałością. Raperka przyznała, że wcześniej nie była w swojej muzyce wystarczająco otwarta i wrażliwa - na „Grey Area” stara się temu zaradzić, nie omija więc tematów zdrowia psychicznego, terapii czy związków. To rap, który nie boi się barier gatunkowych czerpie z jazzu, czy punk rocka, przekazując przy tym wiele różnych

Mogliśmy się spodziewać, że coś jest na rzeczy, gdy ogłosiła swój koncert w Warszawie, przecież trasy towarzyszą zwykle nowym płytom. Ale i tak Solange wzięła nas z zaskoczenia, wydając swój czwarty album bez żadnych większych zapowiedzi. Jej kompozycje krążą zwykle w regionach okołosoulowych, jednak przy każdym projekcie idą w ciut innym kierunku. Te subtelne różnice wynikają zwykle z aktualnych inspiracji wokalistki, a że Solange ma świetny gust, to podróżowanie z nią zawsze jest przyjemnością. Tym razem w jej słuchawkach często gościli Alice Coltrane, Sun Ra, Stevie Wonder, czy raperzy z rodzinnego Houston. Na tej płycie nie szuka się przebojowych singli, ani nie sprawdza się jej na wyrywki - 19 utworów składa się na 39 minut, które powinno się przyswajać w całości. Usłyszymy wtedy Solange komentującą stereotypy rasowe, czy kulturę afroamerykańską na jazzującym i rapowym tle. Ciężko ocenić, czy ten album jest lepszy od poprzedniego („A Seat at the Table”), bo to zupełnie inny materiał - bardziej surowy, może trochę ryzykowny. Ale na pewno podobnie hipnotyzujący i dopracowany. I równie rewelacyjnie się do niego wraca.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

53


| ROZMOWA |

a n n A o zt s rk u J z c i w i jej piosenki normalne ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO SZYMON STARNAWSKI

54


| ROZMOWA |

Pochodząca ze Szczecina wokalistka równie dobrze czuje się na scenie, co w podróży oraz w kuchni. Ma w sobie coś z etnografa, który chce dzielić się swoimi odkryciami. Często bywa Pani w Szczecinie? - Dosyć często. Nie mieszkam już od jakiegoś czasu w Szczecinie, ale przyjeżdżam. Zawsze są to wizyty sentymentalne. Znam tu każdy kąt. To moje miasto, w którym się przecież wychowałam. Chodziłam do Szkoły Podstawowej nr 46 przy ul. Felczaka, a później Liceum nr 2 przy ul. Henryka Pobożnego. Jednocześnie chodziłam do szkoły muzycznej przy ul. Staromłyńskiej. Niedawno wydała Pani płytę. Sama mówi Pani o niej, że jest bardzo kobieca. Co to znaczy? - To utwory opowiadające o sprawach, o których kobiety mówią między sobą. A mówiąc trochę przekornie, to płyta, przy której pracowali sami mężczyźni. Autorem tekstów jest Michał Zabłocki, a to poeta, który bardzo dobrze zna się na kobiecej naturze. Ujęły Panią jego teksty? - Doszłam do wniosku, że będzie to interesujące, by zrobić z tych tekstów ciekawe piosenki. W życiu artystycznym teraz jestem na takim etapie, że piosenki są dla mnie formami literackimi. Nagrała Pani tylko jeden klip z tej płyty. To piosenka „Mały książę”. Nawiązuje do marzeń kobiet o „księciu na białym koniu”? - Trochę tak. Teraz kobiety mają trochę inne podejście do mężczyzn. Mężczyźni już nie są dla nich „oczkiem w głowie”. Role w małżeństwie, w związkach często się odwracają. Wiele piosenek na tej płycie jest właśnie o tym. Mówią o poważniejszych sprawach, które rozgrywają się w związkach, a nie tylko o tym „w co się ubiorę, kiedy będę wychodziła z domu”.

To czarno-biały, dynamiczny klip. Pani ciągle się zmienia. Ile razy musiała Pani się w nim przebierać? Muszę zachwycić widza estetyką. Pracowałam nad tym z Lidią Popiel. Zresztą Lidia nie tylko stworzyła całą kreację estetyczną, ale wyreżyserowała teledysk. Świetnie się spisała. Dzięki niej dobrze w nim wyglądam. Jaka piosenka będzie teraz kręcona? - Już jestem po pierwszych zdjęciach. Pracujemy nad klipem do piosenki „Bujamy się”. To piosenka o tym, jak kłamiemy w związku. Pani w swoim związku kłamie? - (śmiech) W każdym związku są zawsze jakieś kłamstwa. Michał Zabłocki napisał taki tekst, ale nie jest tylko o mnie, lecz o wszystkich związkach.

praca, nie odpoczynek. Na co dzień staramy się zachować higienę pracy. Może to wydawać się z boku dziwne, ale muzycy przecież też kiedyś muszą odpocząć od muzyki. W takich chwilach nawet niczego nie słuchamy. Właśnie dlatego, by nabrać dystansu, żeby ciągle nie być w pracy. Jak Pani dziś odbiera swoje starsze piosenki? Poprawiłaby Pani coś w nich? To śmieszne, ale odbieram je jako zupełnie inne projekty. Niby wiem, że one są moje, ale myślę, że to przeszłość. Ten etap mam za sobą. Takie podejście świadczy o dojrzałości muzycznej. Ale ma Pani jakąś ulubioną? - Mam ich parę w recitalu, podczas którego robię przegląd swojego życia. Niektóre śpiewam z dużą przyjemnością. Nawet sama się temu dziwię.

Mówi Pani o swoich piosenkach, że są normalne. Co to znaczy?

Jakich piosenek podczas koncertów domaga się od Pani publiczność?

- To proste. Mają normalną formę piosenkową. Zwrotkę, refren, tzw. most - taka odmiana harmoniczna i potem znowu refren. To trochę oldskulowa forma piosenki. Chodzi o to, aby piosenkę można było sobie samemu z gitarą zaśpiewać.

- Różnie. Mam tak ułożony recital, że na początku jest trochę poważniej. Poetyckie piosenki z przesłaniem. Później bardziej rozrywkowe, a niektóre śpiewam nawet z publicznością. Zauważyłam jednak, że wbrew pozorom publiczność jest mi bardziej wdzięczna za tę poważniejszą część.

Co na to rodzina? Nie korzystała Pani z pomocy męża i syna? - To kolejna płyta bez ich pomocy. Mają swoje projekty, swoją pracę. Nie zawsze mamy czas, by coś zrobić wspólnie. Rozmawiacie na temat pracy, muzyki, swoich projektów, gdy zasiadacie przy stole do kolacji? - Wbrew pozorom, mało rozmawiamy o muzyce przy stole. Oczywiście, są sytuacje, że musimy coś omówić, ale to wtedy

W ubiegłym roku na koncerty pani syna (Radzimir Dębski „Jimek”- przyp. red) bilety w Szczecinie rozeszły się jak przysłowiowe „świeże bułeczki”. Sporo emocji budzi Pani syn w Szczecinie. - Nie dziwię się. U mnie też (śmiech!) Serce matki? - Oczywiście. Jestem z niego szalenie dumna. I jestem szczęśliwa, że u niego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

55


- Nie. Nie miał w domu powodów do buntu. W końcu słuchało się u nas różnej muzyki - popu, jazzu i hip hopu. Radzimir ma raczej taką ideę, że chce hip-hop wyciągnąć na wyższy poziom. Chce go pokazać z innej strony. Spotkał się z dobrym podejściem do tego projektu ze strony dyrekcji filharmonii w Szczecinie i Katowicach. Postanowił pokazać młodzieży trochę inne oblicze muzyki i jednocześnie zaprosić ich do filharmonii. Zna pani plany syna? - Tak. Teraz pracuje nad ścieżką dźwiękową do nowego filmu. Jednocześnie pracuje nad swoją nową płytą. Zna Pani też pięć języków obcych. Skąd ta miłość do języków?

wszystko się układa. Ale moja duma nie ma nic wspólnego z pychą. To duma szlachetna. Pani i mąż jesteście muzykami. Polecaliście ten trudny zawód synowi? - To się stało samo. Często był z nami w teatrach, na koncertach. Większość dzieci artystów tak ma. Radzimir wkręcił się w muzykę. Jednak był moment, kiedy nas zaskoczył. Pewnego dnia powiedział, że już nie chce się uczyć muzyki. Byliśmy zmartwieni, ale powiedzieliśmy - trudno. W końcu to ma być pasja a nie przymus. Radzimir przestał grać. A my nadal jeździliśmy na koncerty. Już go nie zabieraliśmy. Po pewnym czasie zauważyliśmy, że jest mu przykro. Po dwóch latach stwierdził, że jednak chciałby być muzykiem. I co? - Powiedziałam mu, że sam musi zapisać się do szkoły muzycznej. Już jest za duży, abyśmy to my, rodzice za niego decydowali. Musiał stać się bardziej

56

odpowiedzialny. Ile miał wtedy lat? - 15 i zapisał się na trąbkę. Wcześniej chodził na skrzypce, ale w wieku 15 lat na skrzypce był już za stary. Właściwie fajnie się stało. A nie myśleliście, by wspólnie nagrać płytę? - Mamy takie plany. Ale syn jest tak rozchwytywany, że na projekt z matką nie ma czasu. Nic konkretnego nie mogę teraz z nim zaplanować, bo co zaplanuję, to okazuje się, że coś nie wychodzi. Radzimir chce zrobić remiksy moich niektórych piosenek, bo obydwoje uważamy, że są wciąż atrakcyjne. Na ubiegłorocznym koncercie Radzimir powiedział ze sceny, że jego „Krótka historia hip hopu” powstała w buncie. Nie powiedział wobec kogo, czego się buntował. To może był bunt wobec rodziców?

- Nie wiem, ale fascynuje mnie gramatyka. Bardzo lubię w obcych krajach porozmawiać sobie z ludźmi. Zawsze, gdziekolwiek nie pojadę, tak się przygotowuję, by znać przynajmniej z 10 słów w tym języku. Nawet jak byłam w Indiach, to podczas występu powiedziałam parę zdań w hindii. Zaśpiewałam nawet piosenkę w hindii. Nauczyłam się, a publiczność oszalała. Ta łatwość nauki języków bierze się z tzw. słuchu muzycznego? - Może rzeczywiście melodię języka jest mi łatwiej poznać. I rozróżniam nawet różne dialekty, języki prowincji we Włoszech. Ale fascynuje mnie językoznawstwo. Jakby nie była Pani muzykiem, zostałaby językoznawcą? - Pewnie tak. Interesują mnie różnice w słowach między regionami, albo skąd się wzięły słowa. Dlaczego się pozmieniały. Mam swoją teorię, że pewne słowa zmieniały się, bo gdy ludzie podróżowali, to zmieniali ich znaczenie, albo brzmienie. To ta żyłka odkrywcy spowodowała, że napisała Pani książkę kucharską? - Pewnie tak. Często właśnie w podróży zastanawiam się, skąd na danym terenie


| ROZMOWA |

powstały takie a nie inne potrawy. Jestem trochę takim kulinarnym etnografem.

że jak przychodzą goście, to dziwią się, że mam wszystko posprzątane.

Co Pani odkryła w kuchni.

Co rodzina lubi jeść?

- Na przykład, skąd się biorą pewne pokarmy w poszczególnych grupach etnicznych i jak one dużo mówią nam o historii tego miejsca. W ogóle lubię gotować. W naszej rodzinie tylko jeszcze mój zięć lubi kuchnię. To mój partner w gotowaniu.

- Przychodzą na tradycyjne potrawy. Ale zawsze coś przemycę z nowych dań. Inspiracje czerpię z wyjazdów. Po każdym pobycie za granicą, przywożę jakieś nowe smaki. Próbuję je w domu. Nawet kilka razy gotuję jedno danie i dopiero jak dojdę do perfekcji, to podaję. Jeśli potrawa się sprawdza, to przepis zapisuję w swoim dzienniku gotowania, aby zapamiętać tę najlepszą recepturę.

A reszta rodziny? - Oni nic nie robią, tylko jedzą (śmiech). Ja trochę inaczej traktuję kuchnię. Gotowanie to nie tylko mieszanie w garach. To jeszcze zakupy, przygotowywania produktów, smakowanie, przyprawianie. Logistyczny trudny proces. A kto sprząta po gotowaniu? - Ja. Tak już jestem zaprogramowana,

Jaką kuchnię Pani najbardziej lubi? - Śródziemnomorską, ale - co podkreślam - to nie jest tylko kuchnia włoska. Kuchnia śródziemnomorska to też kuchnia marokańska, grecka, turecka, izraelska. A one

są bardzo różne. Dla mnie szalenie ważne w gotowaniu jest to, aby dania były zdrowe, a zdrowa kuchnia wymaga zdrowych produktów. Preferuje pani zdrową kuchnię? - Oczywiście. Teraz jest spora różnorodność na rynku, trzeba mieć ogromną wiedzę, by kupić coś dobrego i zdrowego. Nawet jak idzie się po jajka do chłopa, to trzeba mieć wiedzę czym on kury karmił. Co z tego, że to są wiejskie jaja, skoro kury mogły być karmione oponami. Teraz, żeby zdrowo żywić swoją rodzinę, osoba, która prowadzi dom i kuchnię, musi się na tym dobrze znać. Nawet dobry i zdrowy chleb niełatwo kupić. Przecież weterynarze zabraniają karmienia chlebem zwierząt. To co z człowiekiem?

OUTLET LAMPY


| STYL ŻYCIA |

Taniec, który zmienia życie Breakdance a w zasadzie breaking - dołączył do oficjalnych dyscyplin Igrzysk Olimpijskich i zadebiutuje w Paryżu za 5 lat. Jedni mówią, że to koniec pewnej epoki, inni że początek zupełnie nowej. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu przy okazji Mad Jam, międzynarodowych zawodów breakdance w Szczecinie. W szczegóły wprowadził nas Jarosław Szymański, prezes fundacji Life Surfers i organizator wydarzenia. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK FOTO MICHAŁ BOGDANOWICZ

To ile kontuzji trzeba zaliczyć żeby zostać tancerzem? - Wszystko zależy od tego, jak ciało przygotowane jest do tańca. Znam bboya z Brazylii, który tańczy wiele lat i nigdy nie nabawił się żadnej kontuzji. To jednak wyjątek, na kontuzje trzeba być przygotowanym. Poza tym nie one świadczą o poziomie zaawansowania tancerza, a praktyka. Myślę, że żeby zostać bboyem liczącym się w świecie breakingu, trzeba przetańczyć z 10-15 lat. Wszystko zależy od talentu i ciężkiej pracy.

mocne, jak i słabe strony. Jest nawet taka grupa ILL-Abilities, którą tworzą niepełnosprawni. To wszystko brzmi bardzo sportowo, ale przecież w kręgach bboyów, breaking w większości nie jest traktowany jako dyscyplina sportowa. Skąd to podejście? - Większość osób zaangażowanych w kulturę hip hopu nie traktuje breakingu jak sportu, ponieważ nie da się sklasyfikować i określić wszystkich czynników, które wpływają na to, że taniec był udany, że ktoś jest dobrym tancerzem. Najprościej wyjaśnić to na przykładzie - kiedy biegacze startują w wyścigu na 100 m, wygrywa ten, który przekroczy metę jako pierwszy lub ten, który ma najlepszy czas. W breakingu nie jest tak prosto. Musimy wziąć pod uwagę, kto był bardziej muzykalny, kto był bardziej oryginalny, kto wykonał trudniejszy numer… jest tego wiele. Sport jest określony, schematyczny. Breaking nie. Za nami zawody Mad Jam w Szczecinie. Od dawna nie było w naszym mieście takiej inicjatywy... - To prawda, kilkanaście lat temu odbyło się Battle of The Year, a w zasadzie eliminacje do tych Battle of The Year. Skąd więc pomysł, żeby zorganizować zawody w Szczecinie? Zdecydowaliście się ściągnąć tu ludzi z całego świata. W naszym mieście drzemie aż taki potencjał?

- Tak, w każdym, ale zdecydowanie lepiej zacząć, kiedy jest się jeszcze dzieckiem. Są wtedy znacznie lepsze predyspozycje do tańca, łatwiej zachować mobilność.

- Szczecin to bardzo specyficzne miejsce i ściągnięcie wszystkich uczestników oraz gości nie było proste. Jestem prezesem fundacji Life Surfers, która zajmuje się organizacją wydarzeń dla młodych ludzi, dzięki którym staramy się przekazywać dobre wartości. Zabierając się za Mad Jam chcieliśmy dać młodym osobom nową możliwość rozwoju. W Szczecinie nie ma aż tylu perspektyw. Poza tym od lat marzyłem o tej imprezie, ale potrzebowałem czasu by ją dobrze przygotować.

Ale co to w ogóle znaczy być dobrze przygotowanym i mieć dobre predyspozycje?

Lista krajów uczestniczących w zawodach imponuje, jak dotarliście do tych zawodników?

- Tancerze breakingu, czyli potocznie tańca breakdance, potrafią zmienić cały styl życia dla tej dziedziny. Najlepsi mają ułożone szczegółowe treningi, najczęściej treningi kalisteniczne, czyli z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała. Pomocne są też takie aktywności, jak: basen, sauna czy morsowanie. Pod to wszystko ma się również ułożoną odpowiednią dietę. B-boy musi być wszechstronnie przygotowany i rozwijać się na wielu płaszczyznach. Predyspozycje są trudne do określenia, bo to rodzaj tańca, w którym tak samo można wykorzystać swoje

- Przyjechali do nas uczestnicy z Rosji, Niemiec, Bułgarii, Ukrainy, Malezji, Maroka, Armenii, Holandii, ale też sędziowie z Izraela, Hiszpanii oraz Polski. Dcieraliśmy do nich głównie przez portale społecznościowe i strony związane z breakingiem.

Można zacząć w każdym momencie?

58

Tyle kilometrów dla jednych zawodów? Nic dziwnego, że mówi się, że breakdance potrafi odmienić życie. - Osobiście słyszałem wiele historii, które potwierdzają to powiedzenie. Bohaterami tych opowieści najczęściej są młodzi


| STYL ŻYCIA |

chłopcy, którzy popadli w narkotyki, dilerkę czy inne patologie. Wejście do świata breakingu zabiera czas na głupoty. Taniec jest tu ochroną. Cały czas mówimy o mężczyznach, a co z kobietami? Są w mniejszości? - Są w mniejszości, ponieważ to wymagający fizycznie taniec, ale jest ich coraz więcej. Na naszych zawodach bgirls również się pojawiły. Moja żona też tańczy ze mną breaka, mija już trzeci rok. Myślę, że bgirls są coraz bardziej doceniane i pojawiają się dla nich oddzielne kategorie na zawodach. Breakdance nierozerwalnie łączy się z kulturą ulicy. Styl przywędrował do nas ze Stanów, ale czy w Polsce rzeczywiście udało mu się zadomowić?

(śmiech). Niezależnie od tego, jaki był początek breaka, później przerodziło się to w modę. Dzieciaki tańczyły wszędzie, po prostu przyklejały kawałek kartonu do ziemi i tańczyły. W Polsce też tak było. W latach 80-90 trochę to podupadło, ale teraz na szczęści wróciło i mocno się rozwinęło. ...czyli jednak zrobił się z tego trochę sport? - Trochę tak. Breaking pojawił się podczas Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Buenos Aires, a w 2024 będzie na Olimpiadzie w Paryżu. Więc wszystko idzie w tym kierunku by był to sport. Mnie to jednak nie cieszy, choć są plusy. Bboye będą bardziej doceniani i będą mogli liczyć na wyższe honoraria, jednak esencja sztuki i kultury zawarta w breakingu może zostać zatarta.

- Breakdance powstał w latach 70. w Stanach. Pierwsze ruchy breaking’owe powstały na imprezach u DJ Kool Herca. Ktoś pewnie wypił trochę za dużo, spadł na ziemię i zaczął tworzyć

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

59


| STYL ŻYCIA |

Rośliny egzotyczne uprawiały już nasze prababcie Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele roślin egzotycznych rośnie w naszych domach i ogrodach. Niektóre z nich znamy od lat, inne pojawiły się jako nowy trend. Opowiada o nich dr hab. inż. Piotr Żurawik z Katedry Ogrodnictwa Wydziału Kształtowania Środowiska i Rolnictwa Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Jakie możemy wymienić najpopularniejsze rośliny ozdobne, które pochodzą z egzotycznych krajów, a można je uprawiać w Polsce? - Jest bardzo wiele takich roślin znanych i uprawianych w Polsce. Rośliny ozdobne, to przede wszystkim rośliny zielne, czyli takie, które nie wytwarzają pędów zdrewniałych jak drzewa i krzewy. Egzotyczne rośliny uprawiały nasze babcie i prababcie, bo znane nam dalie ogrodowe czy mieczyki ogrodowe, to rośliny pochodzące ze stref egzotycznych, klimatu dużo cieplejszego niż nasz. Na przykład z Meksyku czy Afryki Południowej. Petunia, którą znamy, rośnie w Brazylii. Powszechnie wykorzystywany w Szczecinie żeniszek meksykański pochodzi z Meksyku. Tych roślin jest bardzo wiele, począwszy od tulipana, którego każdy zna, a nie wszyscy wiemy, że pochodzi z Afryki Północnej, Azji, północnej Turcji, Kaukazu po Chiny i Japonię. To są rejony występowania tej rośliny. Wszyscy myślą, że tulipan pochodzi z Holandii. - Tak, bo stamtąd trafia do naszych ogrodów. Tak naprawdę rodzimych gatunków uprawia się u nas mniej niż roślin pochodzących

60

z innych regionów, takich jak Australia, Afryka, Ameryka Południowa. W naszych ogrodach uprawiamy nawet rośliny z Przylądka Dobrej Nadziei. To inny klimat, inne warunki uprawy. Jakie warunki trzeba spełnić, żeby te rośliny rosły u nas? - Trzeba przede wszystkim dobrać roślinę do miejsca, a nie przystosowywać miejsce pod roślinę. Oczywiście, jesteśmy w stanie dostosować warunki, bo jeżeli roślina będzie wymagała gleby kwaśnej, jesteśmy w stanie w naszym ogrodzie ją wymienić czy też zakwasić. Jeżeli będzie miała być bardzo przepuszczalna, możemy nawieźć gruzu, piasku i osiągniemy odpowiedni efekt. Ale po co, skoro możemy do każdego miejsca dobrać roślinę. Dlatego przede wszystkim powinniśmy wiedzieć, skąd roślina pochodzi. Jest taka zasada – jeśli wiemy skąd roślina pochodzi, jesteśmy w stanie jej zagwarantować odpowiednie warunki, takie same jak w jej naturalnym środowisku. Najważniejsze czynniki, które musimy wziąć pod uwagę, to światło, temperatura i wilgotność.


| STYL ŻYCIA |

Biorąc pod uwagę klimat Szczecina, jakie rośliny najlepiej się u nas przyjmują? - Jesteśmy w bardzo uprzywilejowanej sytuacji. Mamy dość wysokie temperatury zimą i gatunki, które można u nas uprawiać, w centralnej czy wschodniej Polsce nie będą mogły zimować. W moich badaniach nawet rośliny, które pochodzą z rejonów mocno od nas odległych, wielokrotnie zimowały w gruncie. U nas wiosna zaczyna się bardzo wcześnie, natomiast naszym nieszczęściem są późnowiosenne przymrozki, które zdarzają się jeszcze w połowie maja. W tej sytuacji rośliny, które wyrastają ponad glebę, są uszkadzane z powodu niskich temperatur. Ale mamy okres wegetacji, który trwa nawet 225 dni w roku, czyli bardzo długo. Dlatego rośliny ozdobne pochodzące z klimatów tropikalnych, w naszych warunkach mogą kwitnąć, owocować i wydawać nasiona. To porozmawiajmy o kaktusach, które mają zarówno wielbicieli, jak i przeciwników. To są również kwiaty egzotyczne. - Kaktusy pochodzą tylko z kontynentu amerykańskiego. Na inne kontynenty zostały przeniesione i trafiły tam na sprzyjające warunki, gdzie stanowiły nawet zagrożenie dla całego kontynentu, jak to miało miejsce w Australii czy Afryce. Ale w Polsce takich warunków nie ma, więc nie zagrażają nam jako bardzo inwazyjne. W rejonie klimatycznym Polski z powodzeniem możemy uprawiać wiele gatunków kaktusów, nawet na gruncie odkrytym, bez żadnych osłon. Może się to wydawać niemożliwe, bo rośliny te kojarzone są z pustyniami lub półpustyniami. Natomiast tak naprawdę mają u nas dużo lepsze warunki niż w naturze, bo te kaktusy, które uprawiamy w gruncie, rosną wysoko w górach, nawet na wysokości 2400 czy 2600 n.p.m., gdzie temperatury spadają znacznie poniżej zera, a pokrywa śnieżna jest również dużo większa niż u nas. Dla nich dużo bardziej niebezpieczna jest bezśnieżna i ciepła zima niż mrozy sięgające nawet minus 30 stopni czy obfite opady śniegu. Czego potrzebują kaktusy w warunkach domowych, w doniczkach? - Jeśli chcemy się cieszyć kwitnieniem tych roślin, musimy im dać odpocząć. Muszą przejść okres spoczynku i przechodzą go w taki sposób, jak w warunkach naturalnych. Na pustyni, jeśli w ciągu dnia mamy temperatury sięgające 45-46 stopni, nocą temperatura spada blisko zera, a nawet poniżej. W związku z tym, w okresie zimowym musimy obniżyć temperaturę, najlepiej do 10-12 stopni. Ale kto z nas będzie siedział w domu w czapce, szaliku i rękawiczkach przez 3-4 miesiące, żeby cieszyć się później kwitnieniem kaktusa? Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest przygotować rośliny na zimę, czyli ograniczyć podlewanie już w we wrześniu i październiku, obniżać temperaturę i nawet wynieść je do piwnicy całkowicie pozbawionej światła, gdzie ta temperatura będzie dużo niższa. Po 3-4 miesiącach przenosimy kaktusy z powrotem do mieszkania, ale nigdy od razu na parapet okienny. Musimy je ustawić w takim miejscu, gdzie światła będzie mało i stopniowo zbliżać się do okna, żeby rośliny nie zostały poparzone czy wręcz spalone przez światło. Takie postępowanie pozwoli roślinom zakwitnąć w przyszłym sezonie.

To może najlepszy byłby dla nich balkon? - Balkon byłby najlepszy, gdyby był osłonięty od mrozu, ponieważ kaktusy, które uprawiamy w mieszkaniach, to typowe rośliny pustynne i one nie zniosą spadków temperatur poniżej zera. Temperatura -2 czy -5 już będzie dla nich zabójcza, gdyż kaktusy mają w sobie dużą ilość wody i ta woda, zamarzając powoduje rozsadzenie rośliny. Kaktusy, które rosną w gruncie, przygotowują się same do panujących warunków, czyli w okresie jesiennym nie pobierają już wody, zagęszcza się ich sok komórkowy, którego stężenie jest bardzo wysokie i spadki temperatur nie powodują zamarzania tej wody, która znajduje się w przestrzeniach międzykomórkowych. Dlatego mogą one zimować w gruncie bez osłon. Jak często podlewać kaktusy? - Wszystko zależy od tego, jakie warunki możemy zapewnić w mieszkaniu. Jeżeli to będzie parapet słoneczny, czyli okno południowe lub zachodnie, to może się okazać, że w okresie lata, kiedy będą rośliny rosły, a temperatury na zewnątrz budynku osiągną 30 stopni, to bezpośrednio za szybą już będzie 40 stopni i takiego kaktusa trzeba podlewać codziennie. Jeżeli natomiast roślina będzie stała na oknie wschodnim czy północnym, gdzie światła jest dużo mniej, wystarczy podlewać kaktusa raz lub dwa na tydzień w okresie wzrostu, a w okresie spoczynku w ogóle. Czy w warunkach domowych w doniczkach można trzymać inne egzotyczne rośliny? - Jak najbardziej. Jeżeli chcemy poczuć się jak w tropikach, to możemy takie warunki stworzyć w mieszkaniu. W okresie zimowym mamy w mieszkaniach temperatury 20-22 stopnie, wilgotność w granicach 60 proc. i w takich warunkach możemy uprawiać awokado, mango, bananowce bądź szereg innych roślin, które pochodzą bezpośrednio z brazylijskiej dżungli, począwszy od anturium, monstery, wanilii, czy też niektórych gatunków storczyków. Czy są jakieś trendy, jeśli chodzi o rośliny tropikalne? Oczywiście, że tak. W sprzedaży pojawiają się rośliny, które są dostosowane do zmieniających się warunków w mieszkaniach. Jeżeli byśmy się cofnęli o 50-60 lat wstecz, kiedy centralne ogrzewanie w naszych mieszkaniach nie funkcjonowało, a były to głównie piece kaflowe, czyli ogrzewanie, które pozwalało na spadki temperatur w okresie zimowym, to nasze babcie i dziadkowie uprawiali zupełnie inne rośliny. To były pelargonie, mirty, oleandry, araukarie, kaktusy czy szereg gatunków palm. W chwili obecnej uprawiamy rośliny, które mają dużo wyższe wymagania termiczne i świetlne. Bardzo popularne są teraz w mieszkaniach storczyki z rodzaju falenopsis, paprocie czy niewielkie drzewa i krzewy. Wszystko zależy od wielkości mieszkania. Możemy oczywiście przycinać roślinę i formować, ograniczać jej wysokość, ale są pewne gatunki, z którymi nie uda nam się tego zrobić. Doskonałym przykładem jest kasztanowa winorośl, która może w mieszkaniu dorosnąć nawet do 10 m długości w ciągu roku. W związku z tym trzeba się zdecydować – albo ona, albo my.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

61


| ZDROWIE |

#prezentacja

Gastro WIOSNA. Okiem gastrologa.

62


#prezentacja

Radzi specjalista gastroenterolog, dr Maria Korzonek z Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS Wiosna to synonim budzenia się do życia, przypływu energii oraz witalności. To właśnie wiosną większość podejmuje decyzje, aby coś zmienić w swoim życiu, podjąć się nowych wyzwań. Chcemy dobrze wyglądać i przede wszystkim czuć się dobrze. Jednak do tego potrzebujemy nie tylko wizyty u fryzjera czy kosmetyczki, ale niekiedy również lekarza. Sporo osób starając się zrzucić kilka kilogramów po zimie i rozpoczynając przygotowania do “sezonu bikini”, decyduje się na dietę. Z dietami warto jednak uważać, ponieważ wiele problemów zdrowotnych, które dręczą Polaków jest związanych właśnie z przewodem pokarmowym. Wiosenne motyle w brzuchu mogą sygnalizować coś innego Mówi się, że wiosną wiele osób ma motyle w brzuchu, co najczęściej kojarzone jest z euforią i wstępną fazą zakochania. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeśli takie wrażenie utrzymuje się dłużej i towarzyszy mu także ból. Może być ono czymś znacznie poważniejszym, niż tylko niewielkim problemem. Wiele osób w Polsce cierpi na zapalenie błony śluzowej żołądka lub dwunastnicy, oraz chorobę wrzodową. Do niedawna za przyczynę choroby wrzodowej, oprócz stresu uważano spożywanie tłustych, słonych i ostrych potraw, nieregularne posiłki, picie dużej ilości kawy i alkoholu. Dziś wiemy, że czynniki te - choć nie sprzyjają zdrowiu żołądka - samej choroby nie wywołują. Najczęstszą przyczyną choroby wrzodowej jest bakteria Helicobacter pylori oraz leki takie jak przeciwbólowe i z grupy niesterydowych leków przeciwzapalnych między innymi ibuprofen czy aspiryna. Na początku wiosny przypada okres, w którym dolegliwości w postaci bólów brzucha, zgagi, odbijania i niestrawności nasilają się. Obok diagnostyki i konsultacji gastrologicznej, warto zadbać o właściwe odżywianie, regularny sen i ruch na świeżym powietrzu. Wprawdzie nie wyleczy to samych wrzodów, jednak może znacznie ograniczyć dolegliwości. Dobra wiosenna GASTROdieta Przy problemach gastrycznych najlepszym rozwiązaniem jest dieta lekkostrawna oraz ograniczenie pokarmów pobudzających wydzielanie soku żołądkowego. W diecie warto ograniczyć produkty kwaśne (cytrusy - grejpfruty, pomarańcze, mandarynki, cytryny, soki z owoców cytrusowych) oraz potrawy ciężkostrawne o dużej zawartości tłuszczu. Warto też odstawić kawę i herbatę oraz napoje gazowane. Co warto jeść? • Produkty zbożowe - pieczywo jasne, razowe, graham, kasze

| ZDROWIE |

drobne (np. manna, krakowska), grube (pęczak, gryczana), ryż, makarony. • Produkty mleczne - mleko słodkie lub zsiadłe o zawartości tłuszczu poniżej 2%, kefir, jogurty naturalne i owocowe, twaróg chudy i półtłusty, serki homogenizowane. Produkty zawierające bakterie probiotyczne (jogurty, kefiry), głównie z rodziny Lactobacillus zmniejszają ryzyko ponownego zakażenia Helicobacter pylori. Jest to bakteria sprzyjająca rozwojowi choroby wrzodowej. • Chude mięsa i wędliny - wołowina, cielęcina, kurczaki, indyki (bez skóry), chude wędliny drobiowe, wołowe, wieprzowinę należy wykluczyć. • Chude ryby: słodkowodne (leszcz, okoń, sandacz), morskie (dorsz, morszczuk, sola); ryby tłuste słodkowodne i morskie (halibut, łosoś, makrela oraz śledź). • Warzywa i owoce - dowolne, prócz tych przeciwwskazanych powyżej i tych, po których spożyciu odczuwamy dolegliwości.

GASTROzalecenie Choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy w początkowej fazie może nie dawać żadnych objawów. Dopiero później w miarę trwania choroby, zaczynają pojawiać się bóle brzucha zaraz po posiłku, albo jak w przypadku choroby wrzodowej dwunastnicy, 2-3 godziny po posiłku oraz na czczo. Razem z bólami może występować zgaga, odbijania i nudności. Wiosną te objawy mogą się nasilać i nie należy tego lekceważyć, ponieważ nieleczona choroba wrzodowa przynosi poważne powikłania. Co warto zrobić: • regularnie i spokojnie spożywać posiłki w określonej ilości oraz o określonych porach • utrzymywać aktywność fizyczną • unikać sytuacji stresowych • zrezygnować z suplementów diety w tabletkach oraz leków przeciwbólowych • ograniczyć palenie papierosów i picie alkoholu, a najlepiej całkowicie z nich zrezygnować • skonsultować się gastrologiem Pamiętajmy, że dobre samopoczucie to przecież wypadkowa wielu czynników, wśród których zdrowie pełni kluczową rolę.

Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS ul. Felczaka 10, Szczecin | www.hahs-lekarze.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

63


| ZDROWIE |

Słaba jakość wzwodu może świadczyć o poważnej chorobie Kłopoty z erekcją u mężczyzn to coraz częstszy problem. Jakie są tego przyczyny? Jak zaradzić? AUTOR ANNA FOLKMAN

- Dotyczy on mniej więcej 15 proc. mężczyzn po 35. roku życia i jest coraz częstszy z każdym kolejnym rokiem. Z każdą kolejną dekadą życia osłabienie wzwodu pojawia się u 10 proc. mężczyzn więcej – mówi prof. Marcin Słojewski, urolog ze szpitala na Pomorzanach. - Są to zaburzenia różnego stopnia. Kiedy seks nie jest satysfakcjonujący dla mężczyzny i jego partnerki, może być to sygnał, że pojawiają się problemy z erekcją. Powinno to skłonić mężczyznę do bliższego przyjrzenia się swojemu zdrowiu. - Zaburzenia wzwodu to objaw, który może wyprzedzać o kilka lat zagrażające życiu choroby, takie jak jak udar czy zawał serca. To sygnał alarmowy, któ-

rego nie należy bagatelizować - zauważa prof. Słojewski. Okazuje się, że połowa mężczyzn po 60. roku życia ma rożnego stopnia zaburzenia wzwodu, ale nie każde z nich trzeba leczyć. - Seks jest ważnym i nieodłącznym elementem życia. Jeśli w tej sferze dzieje się coś nie tak i to partnerom przeszkadza, trzeba temu zaradzić. Nie można bagatelizować niczego, co przyczynia się do tego rodzaju zaburzeń. Z takich problemów należy zwierzyć się lekarzowi rodzinnemu, który może skierować nas do seksuologa lub do urologa – dodaje profesor. Najczęstsze przyczyny problemów z erekcją to przyczyny psychogenne, czyli takie, które tkwią w głowie. Te najczęściej diagnozuje się u młodszych mężczyzn. U panów po 50., 60. roku życia najczęściej występują zaburzenia organiczne. - Tutaj na pierwszym miejscu jest miażdżyca, przyjmowane leki, choroby prącia lub jąder a także obniżenie poziomu testosteronu. Wpływ ma także niezdrowy styl

życia. Pamiętajmy, że każdy centymetr więcej w pasie, to o kilka procent większe ryzyko zawału serca, udaru, ale też zaburzeń erekcji – podkreśla prof. Marcin Słojewski. - Stres, tempo życia, obciążenie pracą, zmęczenie, konflikty w rodzinie... To też może wpływać na jakość wzwodu. W takich sytuacjach można temu łatwo zaradzić. Czasami sama rozmowa i zapewnienie, że narządy funkcjonują dobrze, że potrzebny jest odpoczynek, pomaga. Bywa, że w poprawie sytuacji ma swój udział kilka specjalnych tabletek. W leczeniu zaburzeń erekcji zaczyna się od farmakologii. Lekarze przestrzegają jednak przed kupowaniem jakichkolwiek środków na własną rękę. - Zanim uciekniemy się do tego, konieczne jest spotkanie z lekarzem. Istnieją bowiem na rynku dwie grupy środków. Te powszechnie reklamowane trudno uznać za skuteczne. Są jednak inne leki, ale w ich doborze pomoże urolog – kończy profesor.


| ZDROWIE |

Jak nasza dieta powinna zmienić się, kiedy za oknem już wiosna? Tak naprawdę zawsze powinniśmy dbać o nasze zdrowie, także poprzez dietę. Ta powinna być bogata w makro i mikroelementy, gdyż tylko wtedy możemy bez szwanku przejść przez wiosenne przesilenie. AUTOR ANNA FOLKMAN

Co z wyborem produktów? Należy pamiętać, że owoce i warzywa o każdej porze roku powinny być obecne w diecie w bardzo dużej ilości. Oczywiście okres wiosenny i letni obfituje w dużą ilość tych produktów, ale w czasie kiedy ich nie ma możemy posiłkować się mrożonkami mrożonymi owocami i warzywami. To dobry sposób, by zimą nie rezygnować z darów natury, jakie mamy o innej porze roku. Teraz wybierajmy wszystko, co jest świeże i kolorowe. Zakupy róbmy na bazarkach, ryneczkach. Szukajmy natki pietruszki, kopru, kiszonek, które zostały po zimie, marchwi. Nowalijki dopiero się pojawiają, za miesiąc będzie ich mnóstwo. Kiedy nie ma jeszcze rodzimych warzyw i owoców, to czy dużo gorzej jest wybierać te spoza naszego kraju? Nie są one dużo gorsze. Kiedy nie ma polskich produktów, można wybrać tamte.

Zarówno te zagraniczne jak i polskie są pryskane. Nasz organizm jest przystosowany do tego, by wszelkie zanieczyszczenia wyrzucać, pozbywać się ich, kiedy są różnorodne. Kiedy zanieczyszczenia docierające do organizmu są cały czas te same, zaczynają się gromadzić. Jeśli będziemy jeść różnego rodzaju warzywa, dostarczymy odpowiednią ilość wody, nasz organizm spokojnie to oczyści a przy tym dostarczymy mu mikro i makroelementów. Jakie niedobory grożą nam wiosną i co jeść, by je uzupełnić? To najczęściej brak witamin z grupy B i C, minerałów głównie żelaza, magnezu, potasu. To w efekcie prowadzi do apatyczności, spadku energii, osłabienia organizmu, do braku normalnego funkcjonowania, a nawet stanów depresyjnych, osłabienia skóry, włosów, paznokci. Jak temu zaradzić? Przede wszystkim musimy wprowadzić systematyczne jedzenie, potrawy przygotowane zdrową technologią i dużą ilość wody. Dbajmy, by do każdego posiłku przygotowywać sobie warzywa i owoce. Unikajmy sztucznego jedzenia typu fast food, alkoholu, papierosów, koniecznie też wprowadźmy w codzienny grafik sport. Tak naprawdę tylko połączenie zdrowej diety i ruchu może przynieść jakiekolwiek efekty, pozwoli osiągnąć sukces. Czym są zdrowe nawyki żywieniowe? To połączenie diety ze sportem, systema-

tyczność posiłków, urozmaicenie jedzenia, które dodaje energii, nie męczymy się dzięki temu, nie wpadamy w apatyczność i choroby odżywieniowe takie jak cukrzyca, cholesterol. Nie stosujemy żadnych sztucznych przypraw, tylko zioła. Jeśli chodzi o liczbę posiłków dziennie, może być ona różna dla każdej osoby. Osobiście jem ich osiem, ale są osoby, którym zalecam pięć. Zdrowe nawyki należy dostosować do stylu życia. W przypadku dzieci należy pamiętać, że zdrową dietę musimy zacząć od siebie, musimy im dawać przykład. Jedzenie ma dawać radość, więc nie odmawiajmy sobie wszystkiego, ale pamiętajmy o tym by potem wrócić na dobrą drogę. Jakieś rady dla chcących się odchudzić na wiosnę? Nie ma osoby, która nie może zrzucić zbędnych kilogramów. Najlepiej osiągnąć to poprzez zmianę stylu żywienia. Po tygodniu zdrowego odżywiania widać już efekty, w zależności od osoby i jej historii żywieniowej może to trwać do pół roku. Nigdy nie odchudzajmy się na własną rękę. Zasięgnijmy porady u dietetyka, sprawdźmy też jego kwalifikacje. Niech to będzie osoba z odpowiednim wykształceniem. Każdy specjalista jest odpowiedzialny za czyjeś życie. Jeśli zaufamy osobie tylko po kursie, nie możemy potem mieć pretensji, kiedy coś się nie powiedzie.


| ZDROWIE |

#prezentacja

Odkryj śmiało swoje ciało!

Masz problem z cellulitem? Nie możesz sobie poradzić z nadmierną tkanką tłuszczową i luźną skórą w obszarze podbródka, brzucha, pod pachami, powyżej kolan lub pod pośladkami? Ten zabieg może się okazać idealnym rozwiązaniem właśnie dla Ciebie! Proponujemy Państwu rewolucyjny zabieg TightSculpting z platformą laserową firmy FOTONA.

66


#prezentacja

| ZDROWIE |

Oferta Kliniki Chirurgii Plastycznej Beauty Group na: www.artplastica.pl

W przeciwieństwie do wszystkich terapii „COOL”, które zamrażają komórki tłuszczowe, TightSculpting zasadniczo „topi tłuszcz”, wykorzystując technologię laserową do ogrzewania i niszczenia komórek tłuszczowych przez skórę. Ponieważ laser ogrzewa tkankę, pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, a jednocześnie stymuluje kolagen i poprawia jakość skóry redukując jej wiotkość. Jest to zabieg zdecydowanie innowacyjny i niezwykle skuteczny. Wykorzystuje zaawansowany system technologii laserowej dzięki połączeniu ultra długich trybów Nd: YAG i nie-ablacyjnych Er: YAG. Pierwszy krok, to redukcja tkanki tłuszczowej impulsem PIANO z MatrixView skanerem L-runner. (Jest to jedyny tego typu skaner w Polsce!) Wykorzystuje on super długie impulsy, dzięki czemu zostaje osiągnięty całkowity efekt stymulacji cieplnej komórek tłuszczowych, skutkiem czego ulegają one zniszczeniu. Druga część zabiegu, to praca nad odpowiednim napięciem skóry. Do tego służy rewolucyjny, nieablacyjny tryb SMOOTH lasera Er: YAG’owego. Intensywne, kontrolowane ogrzewanie powierzchni tkanki stymuluje przebudowę

kolagenu i inicjuje neokolagenezę, dzięki czemu tryb ten jest doskonały do napinania skóry w każdej okolicy ciała. Zabieg TightSculpting przeprowadza się bez znieczulenia i nie wymaga on praktycznie żadnego okresu rekonwalescencji. Owszem, podczas samej procedury można odczuwać ciepło, ale nie powinno to być źródłem dyskomfortu. Bezpośrednio po zabiegu pacjent może wrócić do swojej zwykłej aktywności. Jest to zabieg bezpieczny dla wszystkich rodzajów skóry i niezwykle skuteczny! Z publikacji naukowych wynika, że można uzyskać średnie zmniejszenie obwodu tali o 7-8 cm. Ważne jest jednak aby pamiętać, że nie jest to procedura odchudzająca, a modelująca sylwetkę. Pomimo tego, że niektórzy pacjenci widzą już efekty po pierwszej sesji, zaleca się wykonanie tej procedury w serii (2-4 zabiegów co 2-4 tygodnie), aby uzyskać optymalny wynik. Artykuł powstał przy współpracy z lekarzami medycyny estetycznej Kliniki Beauty Group.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

67


| ZDROWIE |

#prezentacja

Igła u stomatologa Czyli jak się nie bać? Najczęstszym towarzyszem wizyty u stomatologa jest strach. Przed czym? Przed bólem i igłą ze znieczuleniem. Jak można sobie z tym poradzić? Są już metody, które sprawią, że wizyta będzie bezbolesna. O tym, jak się nie bać i co oferuje nowoczesna medycyna – dr Natalia Idźkowska, stomatolog w Domu Lekarskim.

Medycyna rozwija się wraz z rozwojem nowoczesnych technologii. Wszystkie udogodnienia, które są wprowadzane mają za zadanie przyspieszyć procedury medyczne, ułatwić ich często skomplikowany przebieg oraz sprawić, by procedury te były przyjemniejsze dla pacjenta. W stomatologii najbardziej znienawidzoną czynnością jest znieczulenie. - Znieczulenie stomatologiczne jest kojarzone przede wszystkim z igłą oraz bolesnością. Pacjenci obawiają się nieprzyjemnych doznań związanych z procederem znieczulania, począwszy od wkłucia igły w błonę śluzową lub dziąsło, poprzez rozpieranie tkanek podczas deponowania środka znieczulającego, skończywszy na dyskomforcie po zabiegu, związanym z odrętwieniem twarzy utrzymującym się przez dłuższy czas i utrudniającym niejednokrotnie mówienie lub jedzenie – tłumaczy dr Natalia Idźkowska, lekarz stomatolog.

Igła, czyli strach w gabinecie Jak zatem lekarze radzą sobie ze strachem pacjentów w gabinecie? Przede wszystkim wykorzystując wspomniane nowoczesne technologie. Jedną z nich jest system znieczulania QuickSleeper. To system znieczuleń zamknięty w poręcznym urządzeniu wyglądającym jak pisak, co sprawia, że tradycyjna strzykawka z igłą przestają straszyć w gabinecie. Wewnątrz urządzenia – zaawansowana technologia, która pozwala na bezbolesne i natychmiastowe znieczulenie pacjenta. Dr Natalia Idźkowska tłumaczy: - Quicksleeper jest bezbolesny ze względu na technikę podawania znieczulenia. Owszem, nadal używa się igły, natomiast dzięki zastosowaniu odpowiedniej metody wkłucia pod kontrolą mikroprocesora, środek znieczulający jest odpowiednio dozowany i deponowany w ściśle określonym czasie i ilości, co minimalizuje ból praktycznie do zera. Komputer podaje płyn znieczulający bardzo wolno, nie jest on wtła-

68

czany pod dużym ciśnieniem - tak jak w klasycznych strzykawkach.

Skuteczność jednego, bezbolesnego ukłucia Co równie ważne - jedno ukłucie wystarcza, aby znieczulić skutecznie określoną partię jamy ustnej. Dzięki podaniu środka znieczulającego przy użyciu Quicksleepera bezpośrednio do kości gąbczastej otrzymujemy dużo większą efektywność niż w przypadku jakiejkolwiek innej techniki znieczulenia. - W znieczuleniu tradycyjnym często należy odczekać dłuższą chwilę, aby zaczęło działać, a nieprzyjemne odrętwienie obejmuje przy tym otaczające tkanki jamy ustnej (policzki, wargi itd.) – komentuje dr Idźkowska. Znieczulenie QuickSleeper wykonywane jest za pomocą cieniutkiej igły, a jej praca jest sterowana przez komputer. Pozwala na doskonałe znieczulenie do 6 zębów jednocześnie, przy czym pacjent nie odczuwa odrętwienia, które przy standardowym znieczuleniu utrzymuje się do 2h. Skuteczne znieczulenie następuje praktycznie natychmiastowo po aplikacji (10-20 sekund). Taka technologia w gabinecie stomatologicznym to przede wszystkim skuteczność działania, precyzja i oczywiście komfort dla pacjenta. I lęk przed stomatologiem znika!

Dom Lekarski Centrum Medyczne w Outlet Park ul. A. Struga 42, Szczecin tel. 91 469 22 82, www.domlekarski.pl


#prezentacja


| ZDROWIE |

Co dziesiąta osoba ma problem z nerkami Niewiele osób wie, że nerki są niesamowicie ważnym narządem, a większość chorób nerek nie daje bezpośrednich objawów, jak np. choroby serca. Rozwijają się podstępnie i szacuje się, że na świecie jest objętych nimi ponad 850 mln ludzi. W Polsce to ok. 4 mln osób, z czego u 3 mln występuje przewlekła choroba nerek. AUTOR ANNA FOLKMAN

- Często osoby te nie zdają sobie z tego sprawy, aż dochodzi do schyłkowej niewydolności, w której już nie jesteśmy w stanie cofnąć choroby. Wczesna diagnoza daje możliwość wyleczenia lub zmniejszenia progresji – mówi prof. PUM. Marek Myślak, spec. chorób wewnętrznych nefrologii i transplantologii klinicznej, ordynator nefrologii i transplantacji nerek szpitala przy ul. Arkońskiej.

70

W przeszłości większość chorób nerek była spowodowana czynnikiem uszkadzającym ten narząd. Były to np. zapalenia kłębuszków nerkowych, zakażenia. Dziś większość chorób nerek jest konsekwencją czynników ryzyka, jak nadciśnienie, cukrzyca, otyłość, miażdżyca, niewłaściwa dieta z nadmiarem soli, cukru, konserwantów, nadużywanie leków. - Te czynniki są dziś jednym z głównych sprawców przewlekłej choroby nerek, a u części pacjentów schyłkowej niewydolności, wymagającej leczenia nerkozastępczego dializami lub przeszczepieniem nerki. Rocznie w Polsce ok. 20 tys. osób jest dializowanych, u ok. 1 tys. wykonuje się przeszczepienie – dodaje profesor. Tymczasem podstawowa diagnostyka należy do najprostszych i najtańszych metod diagnostycznych jakie mamy do dyspozycji. To ogólne badanie moczu oraz badanie krwi z oznaczeniem poziomu kreatyniny. Te badania pozwalają rozpoznać większość schorzeń nerek. Jak na co dzień dbać o nerki? Propaguje się zasady życia, które minimalizują występowanie tych chorób. Wyróżnia się takich kilka: „Bądź aktywny ruchowo

i utrzymuj prawidłową wagę”, „Unikaj w diecie nadmiaru soli i cukru”, „Kontroluj swoje ciśnienie. Jeśli trzeba lecz nadciśnienie”, „Kontroluj cukier we krwi”, „Pij płyny co najmniej 1,5-2 litry na dobę, najlepiej czystą wodę”, „Nie pal papierosów”, „Nie zażywaj leków nieprzepisanych przez lekarza, ani suplementów. Uważaj na leki przeciwbólowe, które mają udowodnione toksyczne działanie na nerki”. - Te proste zasady nie wymagają żadnych wyrzeczeń. Dodatkowo, oprócz profilaktyki chorób nerek, sprzyjają zdrowiu ogólnie. Pracując od wielu lat w szpitalu widzę, jak wielu hospitalizacji można byłoby uniknąć, gdyby pacjenci stosowali się do tych zasad – zauważa prof. Myślak. Nasz organizm daje nam sygnały o tym, że coś złego dzieje się z naszymi nerkami poprzez powstawanie obrzęków w różnych miejscach ciała - np. nóg, twarzy, poprzez wzrost ciśnienia tętniczego, zmiany w ilości oddawanego moczu i nie musi oznaczać to mniejszą ilość a wręcz przeciwnie - częstomocz, mogą być to także zmiany skórne, osłabienie, niedokrwistość.


#prezentacja

| ZDROWIE |

• Zakażenia Meningokokowe • Cholera • Wścieklizna • Żółta febra

Szczepienia ochronne dla podróżujących w SPLS Medicus Szczepienia ochronne to bezpieczna i jedna z najskuteczniejszych form profilaktyki, jeden z najlepszych sposobów zapobiegania chorobom zakaźnym. Wyjeżdżając w różne strefy klimatyczne świata jesteśmy narażeni na ryzyko wielu chorób, aby temu zapobiec należy odpowiednio się przygotować. Wybór szczepień zależy nie tylko od kraju docelowego, ale również od charakteru wyjazdu, aktywności, wieku i stanu zdrowotnego podróżującego. Szczepienia które są zalecane dla podróżujących: • Tężec • Błonica • Poliomeylitis ( choroba Heinego- Medina) • WZW A • WZW B • Dur brzuszny

W Spółdzielni MEDICUS wykonujemy także szczepienia zalecane osobą dorosłym przeciwko następującym chorobom: • Odkleszczowe zapalenie mózgu – choroba przenoszona przez kleszcze, można zakazić się również poprzez pokarm (mleko); • Krztusiec – transmisja człowiek-człowiek; • Pneumokoki – rekomendowane szczepienie dla osób 65+ oraz dzieci od 2 roku życia i dorosłych chorujących przewlekle; • Ospa wietrzna – szczepienie nieuodpornionej młodzieży i dorosłych, nieuodpornionych kobiet przed planowaną ciążą, osób z otoczenia dzieci chorych na białaczkę • HPV Wirus brodawczaka ludzkiego - skuteczność szczepionek p/HPV to 80% ochrony przed nowotworem raka szyjki macicy. Dostępne 2 szczepionki w schemacie 3 –ech dawek. • Grypa – zalecane szczepienie sezonowe od września do marca Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów MEDICUS Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin tel. 91 433 73 06 | www.medicus.szczecin.pl


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Kenny Garrett na Szczecin Jazz 2019 Przed koncertem wielkiego saksofonisty Kenny’ego Garretta, fani muzyki jazzowej spotkali się we foyer filharmonii, żeby porozmawiać o muzyce i nie tylko. (mk)

Dr Grzegorz Skorny, rektor Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej (z lewej), Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki, Robert Krupowicz, burmistrz Goleniowa.

Cheptoo Kositany-Buckner, dyrektor zarządzający American Jazz Museum w Kansas City (od prawej), Krzysztof Soska, zastępca prezydenta Szczecina z żoną.

Monika Krupowicz, Open Gallery (z lewej) i Dorota Serwa, dyrektor Filharmonii im. Karłowicza.

Henryk Sawka, satyryk, z żoną Ewą.

Monika Krupowicz, Open Gallery, i Robert Krupowicz, burmistrz Goleniowa.

Monika Krupowicz, Open Gallery i Tomasz Kopcewicz, autor prac.

Foto: Sebastian Wołosz

Wystawa „Following the Sun” Cheptoo Kositany-Buckner, dyrektor zarządzający American Jazz Museum w Kansas City (z lewej), i Ewa Sawka.

72

W Filharmonii im. Karłowicza w Szczecinie została otwarta wystawa „Following the Sun” Tomka Kopcewicza, zorganizowana przez Open Gallery. To piękne dzieła malarskie, które powstały na podstawie podróży od Morza Śródziemnego po Karaiby. (mk)

Foto: Sebastian Wołosz

Cheptoo Kositany-Buckner, dyrektor zarządzający American Jazz Museum w Kansas City (od prawej), Sylwester Ostrowski, dyrektor Szczecin Jazz, Eric Allen, muzyk.


| TRENDY TOWARZYSKIE |

„Pajace / Gianni Schicchi” Z dobrymi nastrojami publiczność Opery na Zamku zeszła na bankiet po premierze opery „Pajace / Gianni / Schicchi” w reżyserii Michała Znanieckiego. Realizacja została zrobiona z wielkim rozmachem – piękne stroje, piękna scenografia, piękna muzyka. To musiało się podobać. (mk)

Sylwia Różycka podczas występu.

Gabriela Wiatr, rzeczniczka marszałka województwa, z mężem Andrzejem.

Sylwia Różycka, aktorka i Daniel Źródlewski.

Sebastian Wierciak, dziennikarz TOK FM z żoną.

Od prawej: Julia Zachodnia-Och z butiku „Niebieskie Migdały” oraz Katarzyna Gdaniec-Śmiłowska, butik „Marella”.

Foto: Sebastian Wołosz

Poseł Bartosz Arłukowicz z żoną.

Laura Hołowacz, prezes CSL Internationale Spedition Sp. z o.o.

Foto: Andrzej Szkocki

Spotkanie z Sylwią Różycką

Vladimir Kiradjiev, dyrygent (z lewej) i Michał Znaniecki, reżyser.

Spotkanie autorskie „Pas-Ja” z Sylwią Różycką, aktorką teatralną ze Szczecina, odbyło się w Galerii Kapitańskiej. Artystka zdradziła, jak wyglądają kulisy pracy na scenie. Opowiedziała o swojej drodze artystycznej, kulisach pracy w teatrze, a także przedstawiła ludzi, którzy ją nieustannie inspirują. Spotkanie poprowadził Daniel Źródlewski. (am)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2019

73


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6 • Bardzo Dobre Speciality Coffee, Koński Kierat 16

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1

• Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6

• Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57

• Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Lexus ul. Mieszka I 25 • Empik School Brama Portowa 4 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Speak UP DH Kupiec • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • Interglobus ul. Kolumba 1 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • L Tour CH Galaxy • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 ul. Jagiellońska 90/6 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • Subaru ul. Struga 78a • Szczeciński Bazar Smakoszy, Zygmunta Chmielewskiego 18 • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2 • Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena

SALONY SAMOCHODOWE


#prezentacja


#prezentacja


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.