MM Trendy #02 (59)

Page 1

LUTY 2018 NUMER 02 (59) / WYDANIE BEZPŁATNE

Pharoahe Monch

Amerykański hip hop w splocie ze szczecińskim jazzem

Edytorial

W teatrze lalek Pleciuga

Marta Abramowicz Zakonnice oducza się myślenia

Paweł Machomet Sto krzeseł w jednym domu



#02

#spis treści luty 2018

12

Newsroom Ultra pink

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#16 Felietony

Paweł Krzych: buduje się Paweł Flak: nuty smakowe

#20 Temat z okładki Pharoahe Monch: hip hop i jazz

#28 Rozmowa miesiąca

Marta Abramowicz: Siostry za murem tajemnic

#38 Kultura

#60 Zdrowie

#46 Kultura

#72 Styl życia

#56 Rozmowa

#74 Trendy towarzyskie

Kino, muzyka i wydarzenia w lutym

Jazz królem Szczecina

Paweł Machomet

Zatrucia dopalaczami Cukier musi trzymać poziom

Wszystko na jedną kartę

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU PHAORAHE MONCH FOTO ARCHIWUM ARTYSTY

#02

#redakcja Miasto staje się kulturalnym tyglem. Dawkuje w odpowiednich proporcjach propozycje, które zadowolą zarówno koneserów tradycyjnego jazzu, wielbicieli muzyki klasycznej, fanów elektroniki czy odbiorców sztuki współczesnej. Jest mecenasem kultury, który składniki dobiera w sposób demokratyczny, partycypując w przedsięwzięciach o ponadgatunkowym potencjale. Jedno z nich szczególnie przypadło nam do gustu. Rewolucyjne w formie, wyrywające się prostym definicjom, zderzające ze sobą tradycję reprezentowaną przez muzykę jazzową i jej skrajnie nowoczesną formę, tkwiącą w hip hopie. Emanacją tego mariażu będzie wspólny koncert nowojorskiego rapera Pharoahe’a Moncha, który wystąpi na scenie z polskimi i amerykańskimi jazzmanami w ramach festiwalu Szczecin Jazz. Legendarny polski muzyk Michał Urbaniak twierdzi, że hip hop swoimi związkami z rytmem uratował jazz przed zapomnieniem. O tym, czy miał rację warto przekonać się, wydając kilka złotych na bilet, a wcześniej czytając naszą rozmowę z Pharoahe Monchem, którego w tym miesiącu zaprosiliśmy na okładkę. Muzyki w lutowym wydaniu magazynu jest dużo więcej, ale nie tylko o niej warto wspomnieć, zachęcając Was do lektury. Kilka tygodni temu gościła w Szczecinie pisarka Marta Abramowicz, promując swoją książkę, w której zajrzała za szczelnie zasłoniętą przed niepowołanymi oczami kotarę zakonów funkcjonujących w ramach Kościoła katolickiego. Konkretnie skupiła się na losie kobiet – zakonnic, opuszczających zimne mury wspólnoty, której niejednokrotnie oddały całe swoje życie. Ich historie posłużyły za materiał do wstrząsającej opowieści wiodącej przez hierarchiczną strukturę, gdzie jednostka pozbawiana jest prawa głosu a nawet samodzielnego myślenia. Smutne, choć losy sióstr, które porzuciły habity, napawają optymizmem. Mimo ponurej zimy, która trochę za bardzo przypomina jesień w jej najgorszym wydaniu, ten miesiąc wcale nie będzie czarno-biały, a wszystkie jego pozytywne kolory na pewno znajdziecie na naszych łamach. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy



| NEWSROOM |

#5 pomysłów na dzień zakochanych by Agata Maksymiuk

Lot balonem nad miastem. Jeśli wszystkie ścieżki Puszczy Bukowej przestały być wam obce, a panoramę Szczecina znacie tylko z pocztówek, czas oderwać się od ziemi. Dosłownie. Walentynki to doskonała okazja, by wybrać się w podniebny spacer balonem. W zależności od miejsca startu można podziwiać widok na całe miasto, Jezioro Dąbie, Zalew Szczeciński czy Dolinę Dolnej Odry. Taka przyjemność to koszt ok. 2 tys. zł, ale czego nie robi się dla miłości? Masaż czekoladowy. Czekolada pobudza produk-

cję endorfiny, więc przyda się zarówno tym już zakochanym, jak i tym samotnie spędzającym walentynki. Wszystko zaczyna się od czekoladowego peelingu. Następny etap to aplikacja gorącej czekolady na całe ciało. Słodka przyjemność jest zwieńczona masażem relaksacyjnym i trwa 120 minut. Koszt ok. 200 zł.

Najmniejszy koncert świata. Dwa lata temu przy okazji Szczecin Jazz, mieszkaniec naszego miasta wygrał prywatny koncert Sylwestra Ostrowskiego wraz z zespołem. Artyści wystąpili w mieszkaniu szczecinianina, pozostawiając po sobie masę wspomnień (również wśród sąsiadów). Kolejna edycja festiwalu właśnie rusza, może panowie ponownie dadzą się namówić na kameralny występ? Koszt koncertu - bezcenny. Escape room. Nie ma to, jak wspólnie rozwiązać

zagadkę i uciec z pułapki. Choćbyś miał dość swojej drugiej połówki, tu na pewno się do niej zbliżysz. Walka z zombie, ucieczka przed seryjnym mordercą czy oględziny miejsca krwawej zbrodni - zastanów się, czy istnieje coś, co mogłoby cię bardziej zaangażować do zgodnej kooperacji ze swoją partnerką czy partnerem? Kaszt zabawy zaczyna się od 80 zł.

Noc w leśniczówce. Po seansie w kinie i roman-

tycznej kolacji szkoda psuć atmosferę i wracać do domu. Jednym rozwiązaniem jest wynajęcie apartamentu w hotelu, ale innym wynajem leśniczówki na skraju lasu. Ogień w kominku, drewno na ścianach, grzane wino i wszechobecny spokój. Jeśli nie masz nic przeciwko lasom i zwierzętom, nie zastanawiaj się dłużej. Koszt ok. 300 zł.

6

Nocna dawka inspiracji Po Inspiration Day czas na Inpiration Night! Michał Hamera wraca do nas odrobinę wcześniej z dodatkową dawką inspiracji. Spotkamy się 9 marca w ramach targów Beauty Trends.– Będzie to impreza o charakterze lifestylowym - opowiada Michał Hamera. - Jak zawsze, pojawią się ciekawi goście. Tym razem wydarzenie wzbogaciłem o elementy muzyczne. Pojawią się zarówno świetni didżeje z Polski, jak i z Niemiec. Pierwszą gwiazdą wydarzenia będzie Dorota Wellman. – Docierało do mnie wiele głosów i próśb, by ponownie zaprosić Dorotę do Szczecina – mówi organizator. – W końcu „ugiąłem się” i to zrobiłem. Drugi gość to uczestnik programu Azja Express oraz posiadacz najsłynniejszej kawalerki w Polsce, czyli Łukasz Jakóbiak. Reszta to tajemnica. Pierwsza edycja Inspiration Night już 9 marca w hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Bilety do nabycia na www.szczecininspiruje.com.pl oraz www.bilety.fm (am)


REKLAMA


Foto: Sebastian Wołosz

Foto: Sebastian Wołosz

| NEWSROOM |

Oni dbają o markę Apple 25 lat temu czterech przyjaciół założyło niewielki sklep ze sprzętem elektronicznym. Dziś to jedyny autoryzowany serwis Apple w mieście. Szczecińska firma Maqsimum niedawno zdecydowała się na powiększenie swojej siedziby i zmianę lokalizacji. Od początku roku znajdziemy ją przy al. Jana Pawła II. Jest to salon sprzedaży oraz jedyny autoryzowany serwis marki Apple w Szczecinie. Firma jest jedną z trzech w Polsce, które uzyskały od Apple certyfikat autoryzacyjny na wyposażenie szkół w multimedialne klasy, wraz z wdrożeniem programów do nauki przy pomocy technologii. (am)

8

Zdrowo i smacznie w Off Marinie Jeśli szukasz zdrowych i smacznych dań, ekologicznych składników i wyjątkowych smaków, powinieneś chociaż raz pojawić się na cotygodniowym Szczecińskim Bazarze Smakoszy w Off Marinie. Ekologiczne warzywa, certyfikowane sery i wędliny czy miody z rodzinnych pasiek to tylko część asortymentu, jaki tam znajdziemy. Na bazarze kupimy lokalne produkty przygotowywane z tradycją i smakiem. Oprócz zapasów spożywczych można też kupić naturalne kosmetyki, wymienić się książką, a i czasem też nabyć nową płytę winylową. Szczeciński Bazar Smakoszy odbywa się w każdą niedzielę w postindustrialnej Off Marinie przy ul. Chmielewskiego na Pomorzanach. To smaczne wydarzenie trwa od 10 do 15. Wstęp wolny. (cela)



| NEWSROOM |

Debiutancka płyta duetu BAiKA

Foto: Kasia Miller – Key Visual

9 lutego premierę będzie miał debiutancki album grupy BAiKA, nowego projektu Piotra Banacha, gitarzysty znanego z m.in. Hey i Indios Bravos czy Ludzie Mili. Płyta „Byty zależne” to zbiór 17 autorskich kompozycji, w których pobrzmiewają echa różnych stylistyk - od rocka po elektronikę. Wszystkie teksty napisane są po polsku i opisują relacje zachodzące pomiędzy bliskimi sobie ludźmi, co sprawia, że każdy może w nich odnaleźć trochę własnych uczuć i doświadczeń. BAiKA to duet, który tworzą Piotr Banach oraz grająca na instrumentach klawiszowych i perkusyjnych wokalistka Kasia „Kafi” Sondej. Utwory BAiKi, wykonywane jej mocnym i niepokornym wokalem, stają się bardzo przekonującymi historiami o życiu, w których słuchacz odnajduje siebie i swoje przeżycia. (mk)

Mamy, córki i siostry – ten bieg jest dla Was! Sanprobi Bieg Kobiet stał się już tradycją i co roku w weekend, w okolicach Dnia Kobiet, na Jasnych Błoniach setki kobiet przebiegają symboliczny dystans i na sportowo celebrują swoje święto. I tak będzie w tym roku. Mamy, córki i siostry – ten bieg jest właśnie dla Was. Jeśli lubicie aktywny tryb życia, biegacie, jeździcie rowerem czy chodzicie z kijkami albo maszerujecie z wózkami na spacery, to nie możecie odpuścić tego wydarzenia. 11 marca po raz dziewiąty spotykamy się na szczecińskich Jasnych Błoniach, by uczcić Dzień Kobiet na biegowo. Obecność obowiązkowa. Do przebiegnięcia lub przejścia z kijkami jest pięciokilometrowa trasa, taka sama jak w poprzedniej edycji, czyli dwie pętle prowadzące głównie alejkami parku Kasprowicza. Start i meta na Jasnych Błoniach. Zapisy trwają. Można je znaleźć na stronie www.sanprobi-active.pl w zakładce „Bieg kobiet”. Lista startowa zostanie zamknięta 28 lutego. (cela)

10

- już wkrótce w Szczecinie Women’s Fest (WF) jest jednodniowym wydarzeniem rozwojowym dla kobiet, które odbędzie się w Szczecinie 14 kwietnia. Organizatorami są Magdalena Olech oraz Michał Hamera, twórca Inspiration Day. To pierwsze wydarzenie w naszym mieście dedykowane w 100 proc. kobietom – mężczyznom wstęp wzbroniony! Na uczestniczki czekają prelekcje i wykłady. Na scenie pojawią się m.in.: Katarzyna Miller, psycholożka, psychoterapeutka, filozofka i poetka, Maja „Santi” Niestrój, sex coach oraz Dorota Kościukiewicz-Markowska, założycielka Szkoły Szczęścia. Kolejne nazwiska odsłonimy w następnym numerze MM Trendy. Bilety do nabycia na stronie bilety. fm. Szczegóły na Facebooku wydarzenia. (am)


Foto: Sebastian Wołosz

| NEWSROOM |

Wielka Gala Ślubna Styczeń zwieńczyła 14. edycja Wielkiej Gali Ślubnej. To największe targi ślubne w naszym regionie. Tym razem w Hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich pojawiło się kilkuset wystawców z całej Polski. Uczestnicy wzięli udział w warsztatach m.in. z wedding plannerami, obejrzeli na żywo pokaz mody ślubnej i podziwiali sztukę barmańską. Przyszłe małżeństwa miały też okazję posłuchać na żywo zespołów muzycznych. Podczas wydarzenia po raz pierwszy zaprezentowano trony dla par młodych, katamaran Black Solar i samochód TESLA dedykowany ślubom. Całej imprezie towarzyszył konkurs z pulą nagród o wartości ponad 50 000 zł. Główna nagroda to przyjęcie weselne w Dworku nad Regą. Każda para otrzymała do dyspozycji kupony o wartości 2 500 zł do wykorzystania wśród wystawców. (am)

Wegańskie wypieki - Bezglutenowe - Bezcukrowe ul. Modra 63 | Szczecin - Bezrzecze | zdrowewypieki.szczecin.pl


A teraz będzie różowo. Sesja w różowych tonach to żadna nowość dla Pauliny Kołaczek z Girls Watch Porn. Jednak tym razem odchodzi od pastelowych barw i uderza w bardziej zadziorne tony. - Długo szukałam modelki do tego pomysłu – mówi Paulina. - Wybór Alicji okazał się strzałem w dziesiątkę. Doskonale wcieliła się w rolę uwodzicielskiej femme fatale. Największym wyzwaniem okazało się jednak światło. - Eksperymentowaliśmy z nim, starając się uzyskać jak najciekawszy efekt – dodaje artystka. - Zdjęcia różnią się od siebie, jednak ogólny efekt jest spójny. Ocenicie sami. (am) FOTO PAULINA KOŁACZEK | MODELKA ALICJA CZARNOWSKA MUA ADRIANNA BEISTER | STYLIZACJA GWP BRAND | ASYSTENT GRZEGORZ BARTOSZEK

12


| NEWSROOM |

Ultra Pink MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

13


| NEWSROOM |

Piękno inspiruje – Pierwsze Targi Urody Beauty Trends 2018 Stolica piękna i stylu mieści się w Szczecinie. Skąd to wiemy? Ponieważ już 9 marca w hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich odbędzie się pierwsza edycja targów „Beauty Trends 2018”. Artur Krzemiński, PR Manager wydarzenia zdradził nam szczegóły. Już wkrótce do Szczecina zjadą się styliści, fryzjerzy, makijażyści, kosmetyczki oraz kosmetolodzy z całej Polski. To idealna okazja by poznać trendy, które zawładną sezonem wiosna/lato 2018. Czy jest to wydarzenie branżowe, czy dla osób indywidualnych?

14

- Zapraszamy każdego, kogo interesują najświeższe nowiny ze świata beauty. Wydarzenie jest skierowane zarówno do klientów branżowych, jak i indywidualnych. Podczas Targów na 4500m kw. pojawi się blisko 100 wystawców z całego kraju, którzy wprowadzą uczestników w magiczny świat kosmetyków, stylizacji i wszystkiego, co związane ze sferą urody. Mogę już zdradzić, że na stoiskach pojawią się produkty z limitowanych serii, dostępnych tylko i wyłącznie na targach. Wystawcy szykują też szereg promocji, rabatów i zniżek. Ponadto podczas Beauty Trends odbędą się warsztaty z Magdą Pieczonką, jedną z najbardziej znanych makijażystek w Polsce. Warsztaty dedykowane są zarówno profesjonalnym stylistkom, jak i wszystkim paniom chcącym poznać nowe techniki makijażu i podszkolić swoje umiejętności.


| NEWSROOM |

Targi urody zwykle kierowane są w stronę kobiet, a co z mężczyznami? Czy podczas „Beauty Trends” panowie znajdą coś dla siebie? - Naszą niespodzianką i nowością będzie właśnie specjalna strefa mężczyzn. Panowie będą mogli poznać i zagłębić się w świat męskich kosmetyków oraz skorzystać z wysokiej klasy usług fryzjerskich i barberingu. Branżowi specjaliści z pewnością będą szukali okazji do poszerzenia wiedzy. Czy w programie Targów znalazły się warsztaty i szkolenia? - Oczywiście. Od początku chcieliśmy, aby nasza impreza stała na bardzo wysokim poziomie merytorycznym. Prócz części wystawowej uczestnicy będą mogli skorzystać z całego szeregu szkoleń i warsztatów prowadzonych przez uznanych specjalistów. Nadarzy się okazja by poszerzyć swoją wiedzę, a także podnieść dotychczasowe kwalifikacje i umiejętności. To idealna okazja, żeby porozmawiać z przedstawicielami konkretnych marek i zasięgnąć szeregu fachowych porad. Czy to prawda, że podczas wydarzenia odbędzie się finał XXIV Wojewódzkiego Konkursu Fryzjerskiego „Srebrny Lok”?

- Tak, to prawda. Konkurs „Srebrny Lok” co roku budzi wiele emocji. To wydarzenie skupiające najzdolniejszą młodzież, nauczycieli oraz pracodawców z całego województwa. Finały Mistrzostw zostaną zaprezentowane na dużej scenie. To jednak nie wszystko. Podczas „Beauty Trends” odbędą się również, m.in.: Beauty Trends Lash Cup - Mistrzostwa Stylizacji i Liftingu Rzęs, Mistrzostwa Makijażu Kreatywnego oraz Stylizacji Paznokci. Na zwycięzców czekają cenne nagrody. Zaplanowaliście również inspirujący wieczór. Podczas „Beauty Trends”, po raz pierwszy odbędzie się Inspiration Night. Jak Targi zmienią klimat na te kilka godzin? - Atmosfera zupełnie się odmieni. Będzie to czas pełen inspirujących wykładów, spotkań ze znanymi autorytetami ze świata mody, biznesu oraz telewizji. Już teraz swoją obecność potwierdziło wiele znanych osób showbiznesu i nie tylko. Pojawi się m.in. Dorota Wellman i Łukasz Jakóbiak. Wieczorowy klimat dopełni znakomita muzyka, pokazy mody oraz inne specjalnie przygotowane atrakcje. Nie można tego przegapić. Zapraszamy!


| FELIETON | #okiem blogera

#buduje się! I mamy luty. Pewnego rodzaju tradycją jest to, że na początku każdego roku na łamach MM Trendy dzielę się z Wami inwestycjami na najbliższe miesiące. Dzisiaj spojrzymy zarówno na inwestycje publiczne, jak i prywatne. Muszę na wstępie zaznaczyć, że jest to wybór najciekawszych moim zdaniem inwestycji. Nie sposób w jednym artykule zmieścić wszystkiego. Co zamierza miasto w tym roku? Na inwestycje przeznaczymy 893,5 mln zł (z ponad 2,2 mld zł całości dochodu). Najbardziej kosztowne inwestycje w tym roku to zadania drogowe - łącznie 447 mln zł. Ponad 50 mln zł wydamy na przebudowę ulic: Niemierzyńskiej, Arkońskiej i Spacerowej. Powstanie również nowe torowisko: od pętli w Lasku Arkońskim do istniejącej trasy wzdłuż Wojska Polskiego. Oznacza to łatwiejszy dojazd tramwajem w okolice Netto Arena, a także - w przypadku awarii - łatwiejsze organizowanie objazdów (za sprawą nowego torowiska zyskujemy dodatkowy dojazd do zajezdni Pogodno). Pętla Las Arkoński będzie obsługiwać również autobusy. W ramach inwestycji powstaną przystanki typu „wiedeńskiego”, znane z ul. Arkońskiej. W gronie najdroższych inwestycji jest również przebudowa skrzyżowania ul. Floriana Krygiera z ul. Granitową. Prace mają zostać ukończone w 2019 roku, powstanie również nowa trasa do węzła z autostradą A6 oraz nowy most drogowy nad Regalicą. Ma to być pierwszym etapem do stworzenia dwujezdniowej ulicy Krygiera. Całość inwestycji ma kosztować 85,6 mln zł. Inwestycja, która już dała się we znaki kierowcom w zeszłym roku, to remont nitki Trasy Zamkowej prowadzącej w kierunku centrum. Prace obejmują odnowienie obiektu, wyposażenia, przebudowę oświetlenia, modernizację kanalizacji, wykonanie chodników oraz poprawę infrastruktury rowerowej (w końcu będzie wydzielona i wyregulowana ścieżka rowerowa z Trasy Zamkowej do ul. Jana z Kolna). Koszt in-

16

westycji to 42 mln zł. 2018 rok to także początek prac związanych z kolejnym odcinkiem obwodnicy śródmiejskiej i węzłem Łękno. Powstanie tam dwupoziomowe skrzyżowanie z przystankami dla autobusów, tramwajów oraz pociągów SKM. Inwestycja ma być gotowa w 2020 roku i będzie kosztować łącznie prawie 100 mln zł (w tym roku wydamy 35 mln zł). Z końcówką zeszłego roku ruszył również drugi etap przebudowy Dworca Głównego PKP. Całość prac ma zakończyć się w pierwszej połowie 2019 roku i będzie kosztować 57,5 mln zł. Obiekt będzie w końcu w pełni przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Na dworcu pojawi się pięć nowych wind, starsza kładka ma zostać zadaszona i połączona z nowym łącznikiem. W łatwy sposób będzie można się dostać na czwarty peron. W tym roku startują prace związane z dwoma wyczekiwanymi przez mieszkańców inwestycjami: modernizacja stadionu miejskiego im. Floriana Krygiera oraz Fabryka Wody. Przebudowa stadionu wraz z infrastrukturą towarzyszącą ma potrwać aż do 2021 roku i kosztować 245 mln zł. Obok stadionu powstanie Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży. W drugiej połowie roku ma być ogłoszony przetarg na wykonawstwo Fabryki Wody, czyli aquaparku na terenie byłego kąpieliska Gontynka. Inwestycja ma kosztować ponad 123 mln zł. Oprócz samego aquaparku powstać ma również przestrzeń edukacyjna i wystawiennicza oraz laboratoria dla uczniów. Całość ma się wpisywać w wizję rozwoju Szczecin Floating Garden i swoim wyglądem ma się mocno wyróżniać spośród tego typu obiektów w całej Polsce. Warto wspomnieć również o inwestycji w nowy tabor autobusowy. W Szczecinie ma pojawić się 36 nowych pojazdów, a kosztować będą ok. 75 mln zł. Mają

to być autobusy niskoemisyjne oraz hybrydowe. Na początku marca ma otworzyć się Grand Park Hotel, czyli nowy obiekt hotelowy znajdujący w Parku Kasprowicza. Czterogwiazdkowy hotel oferować będzie 26 pokoi, 2 apartamenty, sale konferencyjne oraz SPA. Patrząc na lokalizację i otoczenie na pewno będzie się cieszył dużym powodzeniem wśród gości. Z kolei na Podzamczu w kwietniu ma ruszyć budowa hotelu Ibis Styles. Duże oczekiwania pokładam w tegorocznej edycji budżetu obywatelskiego. Wygląda na to, że miasto wyciągnęło wnioski i oprócz 9 mln do wydania na projekty, przygotuje również działania edukacyjne oraz szeroką kampanię informacyjną dla mieszkańców. Mam nadzieję, że za rok w analogicznym podsumowaniu będę mógł napisać o działaniach związanych z ulicą Kolumba, a tymczasem… obserwujmy, jak zmienia się nasz Szczecin. Paweł Krzych autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www. szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.



| FELIETON | #kultura picia

#nuty smakowe Notka smakowa Starki jeszcze nierozpoczęta, a ja nadal nie mogę się zdecydować, jaki rodzimy zespół wybrać do akompaniamentu dla szczecińskiego trunku... Może coś na czasie? Z pomocą przychodzi mi lista przebojów Anty Radia. Słucham i nie wierzę własnym uszom! Chłopaki, którzy jeszcze niedawno mieli próby obok salki, w której gramy z Power Supply, są teraz na pierwszym miejscu listy przebojów!!! Szczecińska CURCUMA z utworem „Ziemia Niczyja” już trzecie notowanie oblega pierwsze miejsce! To jest okazja, żeby wrzeszczcie spróbować nowej Starki. Jeszcze kilkanaście lat temu Szczecin był prawdziwą muzyczną pustynią. Brakowało obiektu z prawdziwego zdarzenia, na którym można by zorganizować koncerty dla zespołów większego formatu, który pomieściłyby kilka tysięcy ludzi. Pamiętam nieudolną próbę organizacji koncertu Joe Cockera - jednej z pierwszych gwiazd światowej muzyki, która zawitała do naszego miasta... Choć zagrał bardzo dobry koncert i starał się robić wielkie show na stadionie Pogoni, nie ma się co oszukiwać, grał dla ledwie dwóch sektorów widzów i garstki ludzi zgromadzonych pod sceną. Nie chcę nawet liczyć, ile wtedy miasto musiało dopłacić do tej imprezy... Za to długo musieliśmy czekać, aż ktoś znany znowu się pojawi. Kolejną ikoną światowego rocka, która zawitała do naszego miasta był zespół Deep Purple. W roku 2004 dali genialny koncert na stadionie lekkoatletycznym przy ul. Litewskiej. Mimo że organizatorzy wypełnili gwiazdom z Anglii niemal cały dzień eventami promocyjnymi, a frekwencja była wielokrotnie wyższa

18

niż u Cockera i tak sporo brakowało, aby po koncercie mogli wyjść na zero... Minęło już trochę czasu, mamy wreszcie w Szczecinie obiekty, które mają warunki do organizacji różnej wielkości koncertów. Najwięcej publiczności jest wstanie pomieścić Arena Szczecin - nawet ponad 5 tysięcy widzów. Gościła już takie gwiazdy rocka, jak Procol Harum, czy Fish – słynny wokalista grupy Marillion. Można było zobaczyć tam również takie indywidualności muzyki pop, jak Zucchero czy Tomasa Andersa z Modern Talking. Na koncerty do blisko tysiąca osób najlepszym pod względem akustyki miejscem jest nowy budynek Filharmonii Szczecińskiej. O słynnej budowli napisano już wiele. Zdobywała najważniejsze nagrody architektoniczne i była wyróżniana za wyjątkowo dobre warunki akustyczne. Strzałem w dziesiątkę było zaproszenie na inaugurację otwarcia filharmonii jednego z najwybitniejszych wirtuozów gitary elektrycznej – amerykanina Steve Vai’a. Na ten występ bilety sprzedano w całości już w pierwszych dwóch dniach od uruchomienia sprzedaży. Dobrą akustyką może również pochwalić się słynny szczeciński biały namiot, czyli tzw. Hala Opery, mieszcząca ponad 700 gości. Tam również co rusz odbywają się liczne koncerty. Sporymi sukcesami w ściąganiu zagranicznych gwiazd rocka i bluesa do Szczecina może poszczycić się również Free Blues Club, mieszczący się przy ulicy Powstańców Wielkopolskich. Zagrali tu m.in. Ten Years After, Ian Paice (Deep Purple), Pat Metheny, John Mayall. Szczecin to również mniejsze kluby,

w których można posłuchać muzyki i improwizujących na żywo ze sceny muzyków. Przede wszystkim we Free Blues Clubie, w Piwnicy Kany, a od jakiegoś czasu za sprawą legendy szczecińskiej perkusji - Jerzego Jędry „Jerrego”, także w klubie Stara Piekarnia. Jeżeli ktoś lubi posłuchać spontanicznego grania i czuje gorącą muzyczną atmosferę, polecam taki sposób spędzania wieczoru! Czy Szczecin stoi wysokiej jakości trunkiem dla koneserów? Chyba znowu brakło mi czasu na ocenienie znanej w całej Polsce szczecińskiej wódki ;) Za to z pewnością kulturalnie i muzycznie naprawdę sporo się tu ostatnio dzieje!

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej



| TEMAT Z OKŁADKI |

20


Pharoahe Pharoahe Monch. Bez ryzyka Monch. nie ma Bez zabawy ryzyka

nie ma zabawy


| TEMAT Z OKŁADKI |

2 marca w TRAFO - w ramach Szczecin Jazz Festival - wystąpi niezależny amerykański raper i producent muzyczny - Pharoahe Monch. Jego twórczość to inteligentny, skłaniający do refleksji hip-hop o ostrym brzmieniu. Od początku swojej kariery nie daje się zaszufladkować. Na koncie ma nagrodę Grammy, a przed sobą ostry zakręt w karierze. Co szykuje dla nas? ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO DAVID WALLACE IG: @DAVIDWALLACESHOOTS

22


| TEMAT Z OKŁADKI |

To nie jest Twój pierwszy koncert w Polsce, sześć lat temu wystąpiłeś w Warszawie. Pamiętasz polską publiczność? - Jeśli mnie pamięć nie myli, był to koncert z Mos Defem w ramach imprezy „Adidas Originals Rocks the Floor”. Było trochę problemów z nagłośnieniem, ale mimo to daliśmy dobry, może nawet nieszablonowy koncert. Publiczność była niesamowita, bardzo energetyczna. Pokazali nam, że czują prawdziwą miłość do hip hopu. Złapali nasz klimat. 2 marca spotkamy się w Szczecinie. Nasze miasto w porównaniu do Nowego Jorku, Londynu czy nawet Warszawy jest dość niewielkie. Jakie masz oczekiwania wobec tego występu? Myślisz, że będzie to kameralny koncert czy bezwzględnie planujesz wielkie show? - Szczerze? Nie mam pojęcia czego się spodziewać, ale przez to jestem jeszcze bardziej podekscytowany. Nieważne czy grasz w dużym, czy w małym mieście, chodzi o to, żeby dać dobry występ. Dobry, czyli taki, podczas którego publiczności poczuje ducha i energię prawdziwej sztuki hip hopu. Zależy mi, żeby moje występy uosabiały pewien duchowy, metafizyczny stan. Wielkie metropolie nie zawsze to gwarantują. Jasne, że w Nowym Jorku czy Londynie zbierze się większa publiczność. Tylko co z tego, jeśli połowa osób na widowni pojawi się po prostu z braku innego zajęcia? Mniejsze, bardziej kameralne miejsca dają możliwość nawiązania lepszej więzi z publicznością. Udało nam się to na poprzednim koncercie w Polsce, wierzę, że uda i tym razem. Nie mogę się już doczekać. Trzy lata temu sprawiłeś fanom ogromną niespodziankę. W dzień zakochanych wypuściłeś album „Lost in translation”. To album o miłości, stracie, o związkach... Skąd pomysł? Twoja publiczność tęskniła za tego rodzaju utworami? A może porostu jesteś romantykiem? - Od samego początku mojej kariery nagrywałem tego rodzaju utwory. W pewnym momencie zorientowałem się, że „zgubiły się między słowami” coraz cięższych kawałków. Stąd też tytuł. Jestem pewien, że nawet moi najwięksi fani mogli przegapić te piosenki. To przekrój utworów z lat 2000 - 2015. Zremasterowaliśmy je i zebraliśmy w jedno miejsce. Playlista ma bardzo przemyślaną kolejność - duchowość, seksualność, zaloty... Tym, co ostatecznie podsumowało składankę, była data premiery - walentynki. Myślę, że album był świetnym pomysłem. Zamiast szukać pojedynczych utworów na You Tube, każdy może mieć całość pod ręką.

Na płycie pojawiają się duże nazwiska m.in. Robert Glasper, Justin Timberlake, Will-i-Am, Jill Scott czy Eric Roberson. Czym się kierowałeś, wybierając artystów do współpracy? Czy może to oni wybrali Ciebie? Miało to wpływ na ostateczny kształt albumu? - Do większości z tych kolaboracji to ja otrzymałem zaproszenia. Trudno powiedzieć, dlaczego ci muzycy wybrali akurat mnie. To pytanie, które trzeba im zadać. Jestem artystą, którego niełatwo zaszufladkować. Od zawsze starałem się tego unikać. Mam otwartą głowę, nie boję się nowości. Lubię eksperymenty. Ludzie jednak uwielbiają przyszywać łatki, wydawać osądy, kto z kim powinien lub nie powinien pracować. To bardzo ignorancki sposób odbioru sztuki. Nie chciałbym, aby ktoś sięgnął po tę płytę tylko dlatego, że zauważył czyjeś nazwisko w podpisach. Chcę, żeby ludzie sięgali po nią, bo coś ich zaintrygowało w brzmieniu, w tekstach. Każdy z artystów zostawił na niej coś od siebie i na pewno wpłynęło to na ostateczny kształt albumu. Tak jak mówiłeś – „Lost in translation” to kompilacja utworów i featuringów z wcześniejszych lat, a kiedy możemy spodziewać się autorskiego albumu? Czym nas zaskoczysz? W internecie chodzą plotki, że Twój album będzie utrzymany w rockowym klimacie. To prawda? - Zupełna! Jak najbardziej uderzam teraz w rocka. Ten szalony projekt chodził mi po głowie od naprawdę długiego czasu. To coś, na co czekałem przynajmniej od dekady. Coś na zupełnie nowym poziomie etycznym, politycznym, lirycznym i duchowym. Czysta ciemność. Na tej płycie nie będzie Pharoahe, którego znacie. Zdaje sobie sprawę, że to dość ryzykowne, ale dla mnie jako artysty bez ryzyka nie ma zabawy. „Bezpieczne” granie, szablonowe, takie, do którego łatwo się przyzwyczaić, jest dla mnie nudne. Po prostu, to nie jest to, co chce robić. Zapewniam wszystkich, że nawet najbardziej zagorzali fani Pharoahe będą super zaskoczeni. Jeśli chodzi o daty, nic jeszcze nie mogę zdradzić. Po tylu latach bycia niezależnym artystą jakie masz podejście do muzyków, takich jak Kendrick Lamar, Chance The Rapper, J. Cole czy Earl Sweatshirt, których uważa się za „prawdziwe gwiazdy” hip hopu? - Wiedzą, co robią. To nieprawdopodobne, że mają tak wielu słuchaczy. Mają całe bazy fanów, którzy są oddzielnym bytem. Dajmy na to El-P. Ma ogromną wiedzę o muzyce, wie jak z niej wydobyć to, co sobie założył. Nie każdy to potrafi, można

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

23


Nieważne czy grasz w dużym, czy w małym mieście, chodzi o to, żeby dać dobry występ. Dobry, czyli taki, podczas którego publiczności poczuje ducha i energię prawdziwej sztuki hip hopu. Zależy mi, żeby moje występy uosabiały pewien duchowy, metafizyczny stan. Wielkie metropolie NIE zawsze to gwarantują.


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

25


| TEMAT Z OKŁADKI |

Jak najbardziej uderzam teraz w rocka. Ten szalony projekt chodził mi po głowie od naprawdę długiego czasu. To coś, na co czekałem przynajmniej od dekady. Coś na zupełnie nowym poziomie etycznym, politycznym, lirycznym i duchowym. Czysta ciemność. Na tej płycie nie będzie Pharoahe, którego znacie. Zdaje sobie sprawę, że to dość ryzykowne, ale dla mnie jako artysty bez ryzyka nie ma zabawy.

to osiągnąć tylko zachowując ciągłość kariery. Z drugiej jednak strony, dochodząc do takiego punktu można wydać albo wakacyjny hit, który przetrwa jeden sezon, albo kawałek, który przyjmie się i przetrwa długie lata mimo tego, że nie wpisuje się w obecnie panujące trendy. Wiele osób utknęło w tym miejscu, dochodząc do granic swoich możliwości. Właśnie to daje Ci niezależność? Możesz iść dalej? - Tak, nic mnie nie ogranicza. Po prostu czuję się wolny. Mogę robić, co chcę. Ostatnie lata były dla Ciebie dość pracowite. Wziąłeś udział w kilku kolaboracjach, ale też zdobyłeś nagrodę Grammy za soundtrack do filmu Miles Ahead. Przystępując do tego projektu spodziewałeś się, że może przynieść taki efekt? - Szczerze? Kiedy opuściłem studio po nagraniu wokalu pomyślałam, że ten kawałek powinien wygrać Grammy. Kiedy to się stało, poczułem się super epicko. W pracę nad dźwiękiem do filmu był też zaangażowany Robert Glasper. Nad projektem czuwał Don Cheadle, który zawsze bardzo wspierał moją muzykę i jest jej fanem. Don wyciągnął do mnie rękę, zaprosił do projektu. Zależało nam na stworzeniu oryginalnych kompozycji i wyszło nam coś niesamowitego. Pracowaliśmy w oldschoolowym studiu z instrumentami jak z dawnych lat, z drewnianymi panelami, fortepianem, waltornią i tym podobnymi. Pracowałem z Robertem i Keyonem Harroldem, który grał na trąbce w tym numerze, zresztą jak w całym filmie. Wytwórnia zakochała się w tym kawałku. Miałeś tremę, zabierając się za kompozycje, które mia-

26

ły uczcić pamięć Milesa Davisa? W końcu mierzyłeś się z legendą. - Nie, nie miałem tremy, byłem zaszczycony. Twórczość Milesa Davisa i Johna Coltrane’a silnie wpłynęła na wiele moich wcześniejszych utworów. Słuchając najlepszych występów Davisa zawsze zachodziłem w głowę - cholera, jak to możliwe żeby wstrzymać oddech na tak długi czas by grać w ten sposób? Właśnie to dało mi odwagę do tworzenia tych różnorodnych przejść i zwrotów. To wszystko wyszło właśnie od jazzu. Kiedy patrzę na ten film i oglądam scenę, gdy Miles wchodzi w tę fazę fuzji mówię - o to właśnie w tym chodzi. To wszystko jest czarne, to wszystko ma jedne korzenie. Jest z Afryki. To sposób komunikacji. Trzeba jednak potrafić go zrozumieć. Stąd też dla mnie to nieporozumienie, że dziś mówi się dzieciakom, że nie mają warunków, by uzyskać głębsze brzmienie hip hopu, korzystając z jazzu. Mówi się tak tylko dlatego, że z marketingowego punktu widzenia to nie wpisuje się w dzisiejszą modę. Sam byłem młody, dorastałem zafascynowany twórczością Stevie Wondera, Marvina Gaye’a i Milesa, w ich najgłębszym okresie. To właśnie oni zainspirowali mnie do robienia tego, co robię. Zdobycie nagrody coś zmienia? - Zdobycie Grammy jest czymś fantastycznym. Pozwala obrócić się i spojrzeć na to, ile zrobiłem dotychczas. Nagroda trafiła do mojej mamy. Jednak nie robiłem tego wszystkiego dla statuetki. Chodzi o to, że jest to pewnego rodzaju otwarcie drogi dla innych, dla następnych artystów, którzy do tej pory byli dyskryminowani. Dzięki temu kolejne osoby otrzymają swoją szansę.




W teatrze lalek


Nieskończona liczba możliwości jaką daje scena teatru, zainspirowała Martę Machej do stworzenia nowej serii zdjęć, w której główną rolę grają lalki. - Wybór przestrzeni był dla mnie oczywisty – mówi fotografka. - Teatr Lalek „Pleciuga” to miejsce, które niezmiennie od ponad pół wieku bawi, wzrusza, edukuje - zarówno najmłodsze pokolenia szczecinian, jak i te starsze. To właśnie tu możemy oglądać spektakle z udziałem najpiękniejszych lalek. W sesji zdjęciowej pojawiły się lalki ze spektakli „Calineczka” oraz „Kopciuszek”. Zostały stworzone w Rydze, w pracowni Łotewskiego Teatru Lalek. Za ich rzeźbę odpowiada Anna Nollendorfa oraz Marga Austruma, za wykonanie Aija Kruma i Ginta Rozentale. Prócz urody lalki różni wiek. Calineczka w tym roku skończy 22 lata, a Kopciuszek 9. Choć obydwie piękności luty spędzą w garderobie, polecamy wstąpić do „Pleciugi” na spektakl „Kim jestem?”. To zabawna i wzruszająca opowieść o szukaniu swojego miejsca i akceptacji inności. Tymczasem zapraszamy do obejrzenia edytorialu. (am) Cała sesja dostępna na www.mmtrendy.szczecin.pl

ZDJĘCIA Marta Machej – www.martamachej.com MUA Agnieszka Wereszczaka Agwer: FB: @agwermakeupartist WŁOSY Katarzyna Bogucka – Instagram: @katiakatiushka MODELKA Kinga Buczkowska, Eastern Models SUKNIE Małgorzata Motas – FB: @GosiaMotasFashionDesigner SUKNIE Nika Pilipiuk – FB: @AurumCoutureAteler OŚWIETLENIE I EFEKTY SPECJALNE Łukasz Kiszka, Teatr Lalek Pleciuga ORGANIZACJA Agata Maksymiuk - MM Trendy MIEJSCE Teatr Lalek Pleciuga w Szczecinie, plac Teatralny 1 - www.pleciuga.pl LALKI Kopciuszek i Calineczka RZEŹBA LALEK Anna Nollendorfa, Marga Austruma, Łotewski Teatr Lalek w Rydze WYKONANIE LALEK Aija Kruma, Ginta Rozentale, Łotewski Teatr Lalek w Rydze KWIATY The Lux Box, luksusowe Flowerboxy www.theluxbox.pl, FB: @theluxboxszczecin, Instagram: @the_luxbox





| ROZMOWA MIESIĄCA |

Oduczane od myślenia -

SIOSTRY ZA MUREM TAJEMNIC

W polskim Kościele kobiety - także siostry zakonne - nie mają nic do powiedzenia – mówi pisarka Marta Abramowicz, autorka książki „Zakonnice odchodzą po cichu”. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO ARCHIWUM

Jaki jest Twój stosunek do Kościoła? - Dlaczego pytasz? Bo to istotne dla czytelnika, który sięga po książkę o byłych zakonnicach. - Mój stosunek do Kościoła jest taki sam, jak byłych zakonnic, o których pisałam. Bohaterki mojej książki do Kościoła podchodzą z dystansem. Większość z nich pozostała osobami wierzącymi i to głęboko. Są też takie, które stały się agnostyczkami czy ateistkami. Jednak niewątpliwie łączy je to, że mają zdystansowany stosunek do Kościoła jako instytucji. Ale już nie jako wspólnoty. Po ich doświadczeniach trudno się temu dziwić. Skąd pomysł, by napisać książkę o zakonnicach? - Nigdy wcześniej nie miałam żadnych doświadczeń z siostrami zakonnymi. Ale zawsze mnie zastanawiało, dlaczego w mediach pojawia się ksiądz, ekspert od Kościoła, były ksiądz, ale nie ma zakonnic. Wtedy poznałam pierwsze bohaterki - Joannę i Magdalenę, które opowiedziały mi swoją niezwykłą historię - kiedy to 17 lat temu uciekły z klasztoru, bo się w sobie zakochały, a teraz są razem, mają dziesięć kotów i trzy psy, są wolontariuszkami Amnesty International, bibliotekarkami, chodzą do więźniów z klubem książki, zbierają śmieci z plaży i ratują foki. Ich historia bardzo mnie ujęła. Pomyślałam, że choć Joanna i Mag-

34

dalena nie są już zakonnicami, to mają głęboko humanistyczne podejście do życia i świata. Zainteresowało mnie, czy inne zakonnice też takie są. I co się okazało? - Po pierwsze, bardzo trudno było mi do innych zakonnic dotrzeć. Przez pół roku udało mi się porozmawiać z dwudziestoma byłymi siostrami (teraz, po wydaniu książki jest o wiele łatwiej, do dziś napisało do mnie już ponad 200). Zbierałam ich historie. Okazało się jednak, że równie interesujące jest to, jak wyglądało ich życie zakonne. Mówiły mi o tym, że w zgromadzeniu nie były w stanie zrealizować swojego powołania. Dlaczego? - Bo trudno było im odnaleźć w zakonie te wartości, które ich tam zaprowadziły. Ta myśl przebijała się przez wszystkie opowieści. Okazało się, że po odejściu, rzeczywiście łączy je bardziej społeczne podejście do życia. Nie wybrały pracy w korporacji, ale pracę blisko ludzi. Są nauczycielkami, opiekunkami, pielęgniarkami, pracują w bibliotece. Dlaczego tak się stało? Dlaczego w życiu poza zakonem wybrały pracę blisko ludzi? - Z jednej strony zostały przygotowane do takich ról w zgromadzeniu, z drugiej myśl, którą miały przed wstąpieniem do zakonu – że idą tam, by czynić dobro,


| ROZMOWA MIESIĄCA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

35


| ROZMOWA MIESIĄCA |

pomagać innym. I to u wielu z nich nie zmieniło się po wyjściu z zakonu. Opiekują się bezdomnymi zwierzętami, adoptują dzieci, pracują jako wolontariuszki. Nie chcę powiedzieć, że tak jest zawsze i że każda była zakonnica z definicji chce pomagać innym, ale jeśli miałabym znaleźć jakiś punkt wspólny wśród tych wielu różnorodnych życiorysów, to byłby taki. Rozmawiałaś z byłymi zakonnicami, czytałaś ich listy i zwierzenia. Na tej podstawie mogłabyś powiedzieć, jakie są zakonnice w Polsce? - W Polsce, w zgromadzeniach czynnych jest około 20 tysięcy zakonnic. Ja, siłą rzeczy, miałam do czynienia z niewielką próbką i trudno mi generalizować. Uderzyło mnie, że te dwadzieścia pierwszych zakonnic, z którymi rozmawiałam, opowiedziało mi bardzo podobne historie Do teraz napisały do mnie siostry z około 50 zgromadzeń – to połowa z tych, które są w Polsce. To może świadczyć o tym, że sytuacje, o których mówią, nie są marginalne. Co mówią o swoim życiu w zgromadzeniach? - Mówią o autorytarnym podejściu, o tym, że przełożona ma być postrzegana jako wcielenie woli bożej i że jest to rozumiane dosłownie. Nie można o niczym dyskutować, tylko bez szemrania wykonywać wszystkie polecenia, nawet te, z którymi siostry się nie zgadzają albo wydają im się absurdalne. Sprzyja temu struktura hierarchiczna Kościoła. W polskim Kościele kobiety - także zakonnice - nie mają nic do powiedzenia. Wszystkie wiążące decyzje podejmują wyświęceni mężczyźni. Napisałaś drugą część książki, suplement. Dlaczego? - Tak, teraz ukazało się wydanie specjalne z nową częścią „Echa”, w której opisuję zmiany, jakie zaszły po pierwszym wydaniu książki. Jednym z zarzutów do mojej książki było to, że nie dotarłam do przełożonych zakonnych, które nie mogły powiedzieć, co o tym wszystkim sądzą. Więc w „Echach” mówią. Ale przecież Ty pisałaś, że próbowałaś z nimi rozmawiać… Tak, wszystkie próby kontaktu opisałam w pierwszej części. Jak wiadomo, były to nieudane próby. Ale po ukazaniu się książki i dyskusji na jej temat, sytuacja się zmieniła. Przez rok spotykałam się z siostrą Jolantą Olech, która jest jedną z najważniejszych polskich sióstr, bo jest sekretarką generalną Konferencji Przełożonych Wyższych. Zapis tych kilku bardzo ważnych rozmów znalazł się właśnie w nowej części – „Echach”. Siostra Olech była również inicjatorką sesji dla wszystkich przełożonych generalnych i prowincjalnych w Polsce, poświęconej odchodzeniu zakonnic, gdzie odczytane zostały świadectwa z książki oraz listy, które otrzymałam od byłych sióstr, oczywiście zanonimizowane. To była pierwsza tego typu sesja, którą

36

poświęcono tym kwestiom. Odchodzenie sióstr oficjalnie przestało więc być tematem tabu. To pozytywny odbiór, ale czy Twoja książka wzbudziła jakiś niepokój? - Tak, wzbudziła również wiele kontrowersji. W niektórych zgromadzeniach przełożone pisały do sióstr, że książka jest dziełem szatana, więc nie wolno im jej czytać „pod grzechem”, czyli będą się musiały spowiadać, jeśli ją przeczytają. A coś się zmieniło po wydaniu książki? - Między innymi o tym piszę w „Echach”. To właściwie zupełnie nowa książka. Bo okazało się, że ta pierwsza stworzyła nową rzeczywistość. W drugiej piszę o różnych reakcjach, które inaczej nie miałyby miejsca. Moim celem było to, byśmy wszyscy lepiej zrozumieli byłe zakonnice. Zrozumiałaś je lepiej? - Po wysłuchaniu opowieści poczułam ich samotność. Dostałam wiele listów od rodzin i znajomych byłych sióstr. Pisali, że dopiero po przeczytaniu książki zrozumieli swoje ciotki, siostry, kuzynki – które po odejściu z zakonów przez lata milczały. Poza tym byłe siostry założyły stowarzyszenie byłych zakonnic. Wcześniej nie miały ze sobą kontaktu, nic nie wiedziały o sobie. A nagle okazało się, że jest bardzo wiele kobiet, które doświadczyły podobnych sytuacji. Masz sygnały, że po Twojej książce coś się zmieniło w samych zakonach? - Fakt, że odbyła się sesja dla przełożonych o odchodzeniu sióstr, bardzo wiele znaczy. Przecież niektóre moje bohaterki opowiadały, że były traktowane jak umarłe. A teraz nawet dopuszcza się w zgromadzeniach myśl, że to może właśnie zakon przyczynił się do tego, że one odeszły. Niektóre zgromadzenia zorganizowały też spotkania dla swoich byłych sióstr – opowiada o tym w „Echach” siostra Dolores. A przecież jeszcze nie tak dawno, siostra Nikodema powiedziała mi wprost, że pisanie książki o byłych zakonnicach jest złe i nie wyobraża sobie, aby w jednej mogły wystąpić obecne i byłe zakonnice. Spore wrażenie zrobiła na mnie informacja o zakazie czytania książek przez zakonnice, zakazie zaglądania do internetu, oglądania filmów. Dlaczego Kościołowi tak bardzo zależy, aby zakonnice odseparowywać od świata? - To złożone. Rzeczywiście, jak mówią moje bohaterki, były one oduczane od myślenia. To posłuszeństwo i rezygnacja z poznawania świata wydaje się skrajna. Gdy patrzymy na zgromadzenia męskie czy zagraniczne, to jest tam zupełnie inaczej. Z jednej strony można powiedzieć, że mają złe przełożone, które terroryzują siostry. Z drugiej strony pewnie część z nich wierzy, że robi dobrze. Z kolei, jak się zastanowić, dlaczego one wierzą, że robią dobrze, to nasuwa się myśl o modelach, jakie obecne są wśród


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Marta Abramowicz reporterka, badaczka społeczna, działaczka na rzecz praw człowieka. Psycholożka, ekspertka od zagadnień związanych z przeciwdziałaniem dyskryminacji, autorka dwóch największych przeprowadzonych dotychczas w Polsce badań nad sytuacją społeczną osób LGBT. Jest absolwentką psychologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Przez blisko 10 lat kierowała ogólnopolską organizacją pozarządową Kampania Przeciw Homofobii. Jej książka „Zakonnice odchodzą po cichu” to pierwszy reportaż o życiu polskich zakonnic. Opublikowany w 2016 roku. Rok później ukazały się „Echa”.

zakonnic. Święta Faustyna pisała, że pragnie ścielić się pod stopy sióstr jako dywanik i cały jej dzienniczek jest zapisem chęci umartwień. Mała Tereska pisała, jak w nocy odrzucała koc w nieogrzewanej izbie, chorując na gruźlicę, co przyspieszyło jej śmierć. Jeśli takie modele życia są stawiane młodym zakonnicom za wzór, to trudno się dziwić, że niektóre z nich nie widzą innej drogi dla siebie niż cierpienie i umartwienie. A przecież możliwa jest też inna droga, gdzie katolicyzm jest postrzegany jako religia miłości, gdzie przypomina się, że Chrystus mówił przede wszystkim o miłości i że powinniśmy się radować ze Zmartwychwstania, a nie skupiać na cierpieniu. Niektóre przełożone uważają, że siostry powinny móc wybrać model życia, który jest im najbliższy. Dlaczego jest tak mało wykształconych zakonnic?- Kościół przez wieki traktował kobiety, jako te, które nie powinny się kształcić. Kobiety miały zająć się domem – sprzątać, gotować, prać, ewentualnie coś mogą w nim ustroić. I, oczywiście, opiekować się dziećmi albo innymi osobami, które potrzebują pomocy – starszymi czy chorymi. Natomiast wychodzenie z domów, udzielanie się publicznie nie prowadzi do niczego dobrego. Zakonnice są wcieleniem tej tradycyjnej roli, w której widziano przez wieki kobiety. Jeśli chodzi o wykształcenie, to prawo do studiów wyższych w Polsce kobiety zyskały dopiero w XX wieku. Dodatkowo, w czasach komunistycznych świeckie uniwersytety bardzo niechętnie przyjmowały zakonnice. Księża mieli swoje własne seminaria, więc było im dużo łatwiej. O tym, czy kogoś można wysłać na studia, decydują także względy ekonomiczne. Zakony muszą same na siebie zarobić. Mężczyźni co

niedziela i przy okazji każdego sakramentu otrzymują datki od parafian. Zakonnice nie, a jeszcze muszą zapłacić księdzu za odprawienie mszy. Nie zdawałam sobie z tego zupełnie sprawy... - Ale tak jest. Szeregowa siostra zakonna nie ma żadnych pieniędzy. Tak jest rozumiany ślub ubóstwa. Oczywiście, wygląda to różnie. Są zgromadzenia bogatsze i biedniejsze. Piszesz też o księżach, którzy z zaciekawieniem przeczytali co napisałaś i przyznali się do tego, że do tej pory problemu z zakonnicami w ogóle w Kościele nie dostrzegali. - Wielu księży, jak mówili moi rozmówcy, do dziś traktuje zakonnice bardzo protekcjonalnie. Nie liczą się z nimi, nie biorą pod uwagę ich rozkładu dnia, widzą w nich tylko osoby, które mają za zadanie posprzątać Kościół, uprasować albę, uprać im i ugotować. Podczas, kiedy zagranicą te same katolickie zakonnice chrzczą dzieci, odprawiają pogrzeby, prowadzą duszpasterstwa. W Polsce hierarchia nie chce do tego dopuścić. Kolejny przykład w innych krajach dziewczynki mogą być ministrantkami. W Polsce zależy od biskupa danej diecezji, który nie zawsze się zgadza. Dlaczego? - Rzekomo zakonnice jako ministrantki rozpraszają chłopców. Kościół boi się, że później ci chłopcy nie pójdą do seminariów. Ale jeśli pomyślimy o tym wszystkim, o czym tu rozmawiamy, może się jednak okazać, że prawdziwym powodem jest pogarda wobec kobiet.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

37


| KULTURA |

# kino w lutym jak najbardziej autentyczna, cudak i oryginał (tu grany przez Jamesa Franco), odrzucony przez hollywoodzki mainstream, nakręcił w 2003 roku epickie dzieło „The Room”, które natychmiast ochrzczono najgorszym filmem wszechczasów. O tym w jakich okolicznościach i z jakiego powodu powstał ten wiekopomny obraz traktuje film Jamesa Franco (tak, Franco również go wyreżyserował), dzięki czemu możemy zobaczyć kulisy powstawania produkcji, dla której epitet „zły film” wydaje się być zbyt daleko idącym komplementem.

(Martin Freeman) i „Dora Milaje”, członkami służb specjalnych, by uchronić kraj przed wciągnięciem w światowy konflikt.

Nowe oblicze Greya (Fifty Shades Freed) / 2018

Czy Jamie Dornan, dobry skądinąd aktor, całkowicie pogrążył swoją karierę, wiążąc aktorski los z rolą, która doczekała się zdecydowanie więcej karykatur niż jakikolwiek inny kinowy kochanek? Tymczasem zbliża się kolejny dzień zakochanych a to niechybny znak, że do kin wejdzie kolejna odsłona przygód Christiana Greya. W trzeciej części ekranizacji trylogii autorstwa E.L. James, szczęśliwi Christian i Ana wiodą dostatnie, pełne miłości życie. Codzienność nie zabiła w nich namiętności. Ale nad ich związek nadciągają czarne chmury. Były szef Any, Jack Hyde, który poprzysiągł zemstę, czeka na czas, w którym będzie mógł jej dokonać. Patryk Vega już czuje na karku oddech konkurencji…

Disaster Artist

(The Disaster Artist) / 2017 Hollywood zawsze gwarantuje spełnienie amerykańskiego snu? Na pewno daje spore możliwości, również tym, których los ustawił na końcu kolejki z napisem talent, za to dał im sporą determinację i całkowity brak autokrytycyzmu. Tommy Wisseau, postać

38

Czarna Pantera (Black Panther) / 2018

Czarnoskóry marvellowski superbohater wkracza na ekrany kin. Król T’Challa (Chadwick Boseman) powraca do Wakandy, odosobnionego a zarazem rozwiniętego technologicznie państwa, w nowej roli - przywódcy kraju. Wkrótce dowiaduje się jednak o wyzwaniu jakie otrzymał od konkurencyjnej frakcji, która chce przejąć władzę. Gdy dwóch wrogów zaczyna spiskować w celu zniszczenia Wakandy, Czarna Pantera musi sprzymierzyć się z agentem C.I.A. Everettem K. Rossem

Czwarta władza (The Post) / 2017

Bezlitosne starcie pomiędzy prasą a Białym Domem wprost z samego serca politycznej Ameryki. Dwoje wydawców dziennika „The Washington Post” Kathe-


| KULTURA |

rine Graham (Meryl Streep) i Ben Bradlee (Tom Hanks) staje na czele bezprecedensowego konfliktu amerykańskiej prasy z najwyższymi władzami, walcząc o prawo do ujawnienia szokujących tajemnic, przez cztery dekady ukrywanych przez najwyższe władze USA. Najnowszy film Stevena Spielberga zapewne znajdzie się wśród oscarowych faworytów.

z gości okazuje się czegoś pragnąć, ma marzenie trudne w realizacji, jeśli w ogóle nie niemożliwe. Jednak dla mężczyzny wszystko jest wykonalne. „Możesz to osiągnąć”, powtarza każdemu. Ale warunkiem jest wykonanie specjalnego zadania, dzięki czemu spełni najskrytsze życzenie. Kim właściwie jest ten człowiek i kto wyznacza reguły dziwnej gry przy stoliku?

The Place

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri

(The Place) / 2018 Najnowsze dzieło autora „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” znów próbuje powiedzieć o nas coś bolesnego. Tajemniczy mężczyzna codziennie siedzi przy tym samym stoliku w tej samej restauracji, rozmawiając z osobami, które przychodzą do niego po nietypową pomoc. Każdy

(Three Billboards Outside Ebbing, Missouri) / 2017 To jeden z tych filmów, którego premiery nie należy pominąć. Zapewne wzbudzi burzliwe dyskusje zarówno w gronie znajomych, jak i tych bardziej opinio-

twórczych gremiach. Doskonałe jest tu wszystko. Od jakości opowiadanej historii, przez scenariusz, po aktorskie kreacje McDormand, Harrelsona i Rockwella. Oto małe miasteczko na amerykańskiej prowincji. Od morderstwa córki Mildred Hayes upłynęło kilka miesięcy, a lokalna policja nadal nie wpadła na trop sprawcy. Zdeterminowana kobieta decyduje się na śmiałe posunięcie: wynajmuje trzy tablice reklamowe na drodze wiodącej do miasteczka i maluje na nich prowokacyjny przekaz, skierowany do szanowanego przez lokalną społeczność szefa policji, szeryfa Williama Willoughby’ego. Gdy do akcji wkracza zastępca szeryfa, posterunkowy Dixon – niezrównoważony, porywczy maminsynek, któremu zarzuca się zamiłowanie do przemocy – starcie między Mildred Hayes a lokalnymi siłami porządkowymi przeradza się w otwartą wojnę.

Podziel się z nami swoją opinią!

Wyślij maila lub napisz do nas na FB


| KULTURA |

# nie możesz przegapić Elektryczny blues Fog Eaters

będzie dwudziestą pozycją w jego dorobku nagraniowym. Na repertuar jubileuszowego zestawu złożą się najważniejsze utwory w muzycznym życiu wybitnego wokalisty – te, o których wydanie od lat proszą fani, i do których jednocześnie on sam ma szczególny sentyment.

To będzie elektryczny blues wykonany z iście włoską fantazją. Zespół Fog Eaters powstał w 2014 roku, a jego członkowie wywodzą się z włoskich prowincji Mantua i Reggio Emilia. Ich pasją od początku pozostaje chicagowski i teksański blues oparty na takich klasycznych wzorcach jak: Albert King, Albert Collins, Stevie Ray Vaughan, Jimmi Vaughan, Muddy Waters, The Faboulous Thunderbirds, Ronnie Earl, Duke Robbilard. Swoją muzykę ubogacają także elementami rock’ n’ rolla, boogie i swingu z lat 50. 16 lutego, Free Blues Club, godz. 21, bilety 25-40 zł

Sylwia Grzeszczak w Netto Arena Gwiazdą Koncertu Walentynkowego 2018 będzie obdarzona jednym z najlepszych głosów w Polsce, zjawiskowa Sylwia Grzeszczak. Magiczny koncert, konkursy dla zakochanych i atrakcyjne nagrody. 14 lutego, Netto Arena, godz. 19, bilety 40-100 zł

40

12 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety 115-135 zł

„Così fan tutte” w Operze na Zamku „Wierność kobiety jest jak Feniks, wszyscy o niej słyszeli, ale nikt nie wie gdzie jej szukać...“. Tak śpiewa na początku „Così fan tutte” Don Alfonso, jeden z bohaterów opery buffa Wolfganga Amadeusza Mozarta. Liczne pomyłki i zamiany ról czynią z „Così fan tutte” najzabawniejszą chyba komedię w dorobku Mozarta, która ma jednak poważne przesłanie – skłania do refleksji nad ludzką naturą i namysłu, na czym naprawdę opiera się związek dwojga ludzi. By podkreślić ponadczasowy charakter tej opowieści, realizatorzy umieszczają jej akcję blisko współczesności, jedynie aluzyjnie odnosząc się do epoki Mozarta, w której „Così fan tutte” było prawdziwym skandalem obyczajowym. 10 lutego, Opera na Zamku, godz. 10, bilety 45-100 zł

Michał Bajor jubileuszowo Nadchodząca kolekcja „Od Kofty... do Korcza”, niejako podsumowująca kilkadziesiąt lat przygody aktora z piosenką,

Hubert Czerepok w TRAFO W lutym Trafostacja Sztuki zaprasza m.in. na wystawę Huberta Czerepoka „Początek”. Wystawa składa się z trzech instalacji wideo, w których fikcja miesza się z nauką, wielość hipotez i teorii poszerza nasze spojrzenie na rzeczywistość, złożoną i niejednoznaczną, i powoduje, że pytanie o źródła naszej cywilizacji pozostaje otwartym. Tytuł zaczerpnięty został z jednej z prac wideo - filmu paradokumentalnego przedstawiającego badania DNA pierwszych Piastów i hipotezy ich obcego rodowodu, która pojawiła się już w XIX wieku. 15 lutego, Trafostacja Sztuki, godz. 19, wstęp wolny


| KULTURA |

Happysad w Słowianinie Po dobrze przyjętej, najnowszej płycie „Ciało Obce” oraz intensywnym okresie plenerowym, jeden z najczęściej koncertujących zespołów w naszym kraju, rusza ponownie w Polskę. Happysad jak zawsze zabiera ze sobą w trasę gości. W tej roli usłyszymy poznański Terrific Sunday oraz żywiecko - krakowski Sonbird, którego muzykę członkowie Happysad po raz pierwszy usłyszeli podczas tegorocznej edycji festiwalu Spring Break w Poznaniu. 3 lutego, Słowianin, godz. 20, bilety 50-60 zł

muzyczne dziedzictwo i przywołuje wraz z zespołem The Soul Cookers dobre funkowe czasy. Martha High śpiewała na scenie z Jamesem Brownem przez 30 lat i była jego najdłużej działającą wokalistką. Wciąż regularnie koncertuje jako główna wokalistka w zespole Maceo Parkera. High była jedną z najbardziej zaufanych osób w kręgu Jamesa Browna, a także niekwestionowaną częścią jego muzycznej historii. Występowali wspólnie na historycznym koncercie w Boston Garden w kwietniu 1968 roku, w noc po zabójstwie Martina Luthera Kinga, gdy Brown uspokajał publiczność i wysyłał pozytywną energię ze sceny. 10 lutego, Free Blues Club, godz. 21, bilety 99 zł

„Pijani” w Teatrze Współczesnym Teatr Współczesny zaprasza na premierę „Pijanych” Iwana Wyrypajewa w reż. Norberta Rakowskiego. Bohaterowie tej sztuki, przez cały czas jej trwania są pijani – pijani w sztok, uraczeni dobrym alkoholem, zataczający się po suto zakrapianej imprezie, albo w jej trakcie. Nie warto ich lekceważyć – pozbawieni hamulców i śmieszni jednocześnie wypowiadają więcej niż można powiedzieć na trzeźwo, bo przecież „Bóg rozmawia ze światem przez pijanych”. W spektaklu, obok aktorów Teatru Współczesnego, zadebiutują absolwenci PWSTiF w Łodzi – Karolina Sawka i Konrad Eleryk.

Kazik & ProForma Kwartet ProForma to jedyny na świecie pięcioosobowy kwartet. Wykonuje muzykę z nurtu piosenki autorskiej. Najnowsza płyta zespołu zawiera utwory do tekstów poety Stanisława Staszewskiego, ojca Kazika. Wydawnictwo zatytułowane jest „Tata Kazika kontra Hedora” ( SP Records), co nawiązuje do płyt Kultu „Tata Kazika” z 1993 roku i „Tata 2”, która ukazała się w 1996 roku. Utwory na krążku mają różnorodny charakter – od nastrojowych ballad do mocnych rockowych brzmień.

Bogini soulu w Szczecinie „Bogini soulu” Martha High – eks-wokalistka Jamesa Browna - odkrywa swoje

19 lutego, Filharmonia, godz. 20, bilety 95 zł

24 lutego, Teatr Współczesny, godz. 19, bilety 26-35 zł

Perfect Akustycznie Polski zespół rockowy, istniejący na rynku muzycznym od 1980 roku. Ogromną popularnością cieszył się już praktycznie od początku swojej działalności. Z tego okresu pochodzą największe przeboje grupy: „Nie płacz Ewka”, „Chcemy być sobą”, „Ale wkoło jest wesoło”, „Niewiele ci mogę dać”, „Autobiografia”. Po kilkuletniej przerwie, w 1993 roku zespół reaktywował się i działa do dziś, odnosząc kolejne sukcesy. 9 czerwca 2014 roku ukazał się ostatni jak dotąd krążek „DaDaDam”, który zdobył status platynowej płyty. W filharmonii ze-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

41


| KULTURA |

# nie możesz przegapić spół zaprezentuje wersje akustyczne swych utworów również ze swojej nadchodzącej płyty „Muzyka”. 20 lutego, Filharmonia, godz. 20, bilety 150 zł

„Symphonica”, Filharmonia Futura przygotowała drugą część projektu. Tym razem na program koncertu złożą się wyłącznie polskie, kultowe utwory lat 80. To czas rozkwitu muzyki rockowej, punkowej i metalowej. Warto więc przypomnieć najważniejsze produkcje tamtych lat - utwory w wykonaniu Małgorzaty Ostrowskiej (ex Lombard), Damiana Ukeje, Ernesta Staniaszka i Sylwii Lorens z towarzyszeniem bandu i orkiestry Filharmonii Futura. Wizualizacje wprowadzają w klimat tamtych lat. Niesamowity powrót do czasów PRL poprzez mocną, alternatywną i niepokorną polską muzykę. 11 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety 80-120 zł wioną działalność koncertową. Nominacja do nagrody Fryderyka i Paszportu Polityki, wznowienie klasycznych albumów oraz udział w znaczących festiwalach, to tylko część dowodów na to, że TSA należy do czołówki polskiej sceny muzycznej. 2 lutego, Słowianin, godz. 19, bilety 50-60 zł

Strachy Na Lachy z nową płytą Po ponad trzyletniej przerwie, Strachy Na Lachy wracają do Słowianina. 29 września 2017 roku ukazał się szósty studyjny album „Przechodzień o wschodzie”. Muzyka z tej płyty klimatem nawiązuje do pierwszego wydawnictwa grupy. Dużo ładnych melodii, sporo tanecznych rytmów oraz akustycznych brzmień składa się na termin „stoppop”, którym zespół charakteryzuje muzykę z „Przechodnia”. 23 lutego, Słowianin, godz. 20, bilety 45-60 zł

Symphonica 2 Rock of Poland Po sukcesie produkcji muzycznej pt.

42

TSA w Słowianinie Lata 1981 - 1983 to okres niezaprzeczalnego prymatu TSA na polskiej scenie muzycznej. W okresie tym sprzedano setki tysięcy egzemplarzy płyt, które weszły do kanonu polskiej muzyki rockowej. W kolejnych latach TSA nadal prowadziło oży-

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB



| STYL ŻYCIA |

Muzyka i miłość idą ze sobą w parze Szczecińscy artyści zapraszają na szczególne wydarzenie - „Koncert dla jeszcze niezakochanych”. Wystąpią Guimaraes String Quartet oraz duet Jackpot. Wydarzenie ma dać szansę tym, którzy szukają drugiej połówki, na poznanie kogoś wyjątkowego. A jest to możliwe podczas takiego koncertu, co sami artyści potwierdzają własnym przykładem. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO RADEK KURZAJ

Jest taka piosenka „Kaziu, zakochaj się”. To klasyka, ale podkreśla i potwierdza fakt, że zakochać się nie jest tak łatwo. I mówimy tu o prawdziwej miłości, a nie „spotykaniu się bez zobowiązań”, tak modnym w dzisiejszych czasach. Poznanie fajnej i wartościowej osoby czasami graniczy z cudem. Ale cuda się zdarzają, o czym opowiadają Emi i Manu, Kasia i Grzesiu oraz Kasia i Maciek. To właśnie oni są sprawcami „Koncertu dla jeszcze nie zakochanych”. Są zakochani, a połączyła ich muzyka. Opowiadając wła-

44

sne historie, chcą zachęcić do spotkania na koncercie 14 lutego w Lulu Clubie. Może właśnie tam znajdzie się bratnią duszę? Jak podkreślają, warto wyjść z domu i pobyć wśród ludzi, dać sobie szansę, w sprzyjających, muzycznych okolicznościach.

Jak w bajce Zawsze uważałam, że komedie romantyczne są naciągane. Przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Emi i Manu, Kasia i Grzesiu oraz Kasia i Maciek też tak myśleli, dopóki sami nie stali się bohaterami

komedii romantycznej, napisanej przez życie. Ich historia daje nadzieję, że marzenie może zamienić się w rzeczywistość. Nigdy bym się nie spodziewała, ze poznam mojego męża podczas projektu muzycznego, a już na pewno bym nie pomyślała, że będzie Portugalczykiem – mówi Emilia Goch-Salvador, altowiolistka i szefowa Baltic Neopolis Orchestra. - Ale tak się stało i aż ciężko uwierzyć w tak niesamowitą historię. Emanuel przyjechał do Szczecina na zaproszenie BNO w lutym 2014 roku. Zagraliśmy razem koncert w Trafo i coś się niewątpliwie magicznego w ten dzień


| STYL ŻYCIA |

stało. Może to wspólne granie, może aura tego koncertowego wieczoru… Koncert był nieco inny niż zwykle, karnawałowy, w perukach, na wesoło... mieliśmy dużo zabawy i radości podczas występu, totalnie na luzie, trochę się nawet wygłupiałyśmy, no bo przecież był karnawał! Po koncercie świętowaliśmy moje urodziny, więc zabawa trwała prawie do rana. Już wtedy oboje wiedzieliśmy, że nie pożegnamy się tak łatwo i historia będzie miała dalszy ciąg. No i proszę, jesteśmy już prawie dwa lata po ślubie. Emanuel od niemal trzech lat mieszka w Szczecinie. Kasia Buja z duetu Jackpot o godzinie 6 rano otrzymała sms-a: „Ciąg dalszy nastąpi”. Wcześniej przegadała całą noc z Maćkiem Kazubą. - Spotkaliśmy się cztery lata temu na Deptaku Bogusława w magicznych, szczecińskich okolicznościach. Świetnie się razem bawiliśmy. Kiedy przyszedł poranek, pozytywna energia nie uleciała, co było dobrym zwiastunem – wspomina Kasia Buja. Maciek doskonale pamięta ten dzień i nocne rozmowy. - Wracaliśmy z jam session i natknęliśmy się na siebie. Maciek podszedł do stolika Kasi i zaczął rozmowę. Mówił, że mogą razem grać, ona będzie śpiewała. - Byłam zachwycona, że Maciej Kazuba podszedł do mnie i prosił o mój numer telefonu. W ogóle nie podejrzewałam o co właściwie chodzi. - Rozmawialiśmy o współpracy, wspólnym projekcie muzycznym. Nie ukrywam, że ten aspekt też był bardzo ważny. Pod tym pretekstem wyłudziłem jednak numer telefonu. Wysyłając wspomnianego sms-a już jednak wiedziałem, że jest w nim drugie dno – mówi Maciek. - Po dwóch tygodniach już razem mieszkaliśmy. A od roku jesteśmy małżeństwem. – dopowiada Kasia. 17 października 2016 roku. W hali Azoty Arena Baltic Neopolis Orchestra grali koncert transmitowany na żywo przez Radio Szczecin. Prowadzili go Katarzyna Orzyłowska i Grzegorz Lament. Nerwy straszne. - W ogóle się wcześniej nie znaliśmy - mówi Kasia. - Zajęci pracą i w dodatku oboje w związkach. Pamiętam doskonale, jaki ogromny stres przeżywałam tego wie-

czoru. Grzesiu pojawił się, rozwiał wiele wątpliwości i zapanował nad całą sytuacją. Potem nie widzieli się przez trzy miesiące. Po tym czasie, już wolni, ponownie spotkali się na urodzinach, jak się potem okazało, wspólnej koleżanki. Zostali na imprezie niemal do rana. Bardzo dobrze im się rozmawiało. Wracali do domu jedną taksówką. On wysiadł wcześniej, ona pojechała dalej. On napisał: „Jeżeli masz ochotę jeszcze kiedyś pogadać, daj znać”. Ona odpisała: „Wiesz, gdzie mnie szukać”. Dwa tygodnie później mieszkali razem. - Przeczekałem Walentynki, nie chciałem jej wystraszyć. 15 lutego, po wielu dniach zimnej, brzydkiej pogody wyszło słońce. Zaproponowałem spacer. Los chciał, że szliśmy wtedy obok naszego obecnego wspólnego domu, niedaleko parku - mówi Grzesiu.

I żyli długo i … szczęśliwie? Zawsze, kiedy oglądam komedię romantyczną, myślę sobie co będzie dalej. O, teraz zaszaleli, zagrały emocje, wszystko jest pięknie i wspaniale, ale co teraz? Jak wygląda ich codzienność? Kończy się bajka, a zaczyna się życie. - Jak się tak szybko zaczyna ze sobą wspólne życie i zamiast randek są zakupy w sklepie i płacenie rachunków, to komplikacji jest mnóstwo. Z drugiej strony, jeżeli w środku mamy pewność, że to jest bratnia dusza na całe życie, to po co tracić czas? Trzeba po prostu być blisko – mówi Kasia Buja. - U nas wcale nie było na starcie tak różowo i idealnie. Maciek wiedział wszystko od razu, ja byłam bardzo okaleczona. Dlatego nawet, jak sobie myślałam, że to może być ktoś do końca życia, to bardzo dbałam, żeby nie otwierać się tak do końca. A kiedy zapytał czy zostanę jego żoną, odpowiedź była dla mnie najprostszą rzeczą na świecie. Ale on po prostu wiedział, kiedy zapytać. Tu pojawia się wątek, że jak wszystko jest jasne, to jest jasne. Skomplikowane tylko dla tych, którzy tego nie przeżyli. - To jest myśl przewodnia – mówi Grzesiu. - Po co tracić czas, skoro wszystko jest jasne? Ona jest inna niż ja, ale mnie ta różnorodność rozczula.

wił, że kogoś poznał i po trzech miesiącach wzięli ślub – mówi Kasia Orzyłowska. - Okazuje się jednak, że jak się spotyka bratnią duszę, to naprawdę ma się pewność. Nawet spory nie mają znaczenia, bo najważniejsze jest, że priorytety życiowe są takie same i że czujemy przy tej osobie wewnętrzny spokój. Dla Emilii i Emanuela dodatkową trudnością była odległość, która ich dzieliła. Kontakt głównie w świecie wirtualnym. Wszystko wydawało się takie niemożliwe na początku, ale jak widać nie ma rzeczy niemożliwych - mówi Emilia. - Miłość nie wybiera czasu i miejsca. Jeśli się zdarzy, to trzeba dać się ponieść i nie patrzeć na odległość, komplikacje i trudności. Mam nadzieję, że nasza historia może być dla innych inspiracją i doda tym jeszcze niezakochanym pewności, że miłość czeka w być może najmniej spodziewanym miejscu i nieprzewidywalnych okolicznościach. - Jak Maciek się wprowadził, to opowiadał, że 11 lat temu widział mnie w niebieskiej sukience, miałam małego białego pieska. Życie pokazuje, że te bratnie dusze coś do siebie przyciąga - mówi Kasia Buja. Jak już sobie myślicie, że nigdy w życiu się nie zakochacie, to nieprawda! Dla niektórych koncert walentynkowy będzie okazją do spotkania kogoś ciekawego. Jeśli nie drugiej połówki, to po prostu fajnego człowieka. Inni pewnie będą musieli jeszcze poczekać, ale za to posłuchają dobrej muzyki, bo w programie m.in. „II Kwartet smyczkowy a-moll, op. 27 J.B. Santosa, „Moje serce to jest muzyk” z repertuaru Ewy Bem, „Pogoda ducha” z repertuaru Hanny Banaszak czy „Gaj” z repertuaru Marka Grechuty. - Nawet jeżeli nie zakochacie się na tym koncercie - dodaje Grzesiu - To pamiętajcie, że może być on początkiem pięknej historii!

Koncert dla jeszcze niezakochanych, 14 lutego, godz. 19, Lulu Club, ul. Partyzantów 2 Do wygrania kolacja dla dwojga!

- Dla mnie było absurdalne, gdy ktoś mó-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

45


| MUZYKA |

„Ameryka – tradycja i nowoczesność” pod tym hasłem odbędzie się trzecia edycja festiwalu Szczecin Jazz 2018. Pierwszy koncert już pod koniec lutego, a finał w kwietniu podczas wręczenia Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM

Co prawda Szczecin zawsze miał dobre tradycje jazzowe, ale to festiwal Szczecin Jazz od trzech lat buduje u nas wielkie jazzowe święto. W tym roku na festiwalu wystąpią m.in.: król swingu z Kansas City, saksofonista Bobby Watson, saksofonista Vincent Herring czy gwiazda pop-jazzu, kanadyjski wokalista Gino Vannelli. Usłyszymy także najnowsze trendy w muzyce jazzowej podczas koncertów Wallace’a Roney’a, następcy Milesa Davisa oraz koncertu „Szczecin Jazz - Detroit Techno”. Ponadto na scenie nie zabraknie akcentów Polskiej Muzyki Jazzowej, w tym koncertów artystów młodego pokolenia. Na początek Dorota Miśkiewicz i Kwadrofonik zagrają „Jazz dla dzieciaków”. Na warsztat wezmą „Piosenki dla dzieci” Lutosławskiego pisane do tekstów Tuwima, proponując ich barwne, nowoczesne, ale realizowane w całości na akustycznych instrumentach opracowania. Vincent Herring, saksofonista altowy z Nowego Jorku, to kolejna odsłona programu Szczecin Jazz. Tak naprawdę o przybyciu nowojorskiego saksofonisty Vincenta Herringa do Szczecina zadecydowała niedawna śnieżyca w Stanach Zjednoczonych. Podczas ataku zimy, obecny tam szef artystyczny festiwalu Sylwester Ostrowski został uziemiony na zamkniętym lotnisku. Mając nieplanowany wieczór, poszedł do jednego z klubów. Tam natknął się na Herringa i przekonał go do zagrania na festiwalu Szczecin Jazz. Sylwester Ostrowski chwali także kolejnego artystę - Bobby Watsona, który zagra koncert „From Kansas City with Love”. - Bobby jest wspaniały. To żywa legenda saksofonu, współcze-

46

sny Charlie Parker - mówi Ostrowski. - Tak jak Deborah Brown pochodzi z Kansas City i jest jego wspaniałym ambasadorem. I tak jak Deborah jest królową swingu, to Bobby jest bezsprzecznie jego królem. 10 marca w Trafostacji Sztuki do wyjścia na parkiet zachęci Jazz Band Młynarski – Masecki. Zespół zagra szlagiery, które rozgrzewały przedwojenną Polskę. Wybitny pianista Marcin Masecki razem z Janem Emilem Młynarskim powołali do życia zespół, odwołujący się do starej tradycji polskich orkiestr jazzowych międzywojnia. Ich płyta „Noc w wielkim mieście” wygrała kilka podsumowań muzycznych ubiegłego roku. Kolejny artysta, trębacz Wallace Rooney, już w wieku 16 lat zdobył uznanie i szacunek swoich kolegów i mentorów. O swojej muzyce Roney mówi: Lubię, słucham i gram wszystkie typy muzyki. Staram się nadać jej swój unikalny wyraz i brzmienie, które jest konsekwencją jazzowego doświadczenia”. Na finał wystąpi Gino Vanelli, kanadyjski wokalista włoskiego pochodzenia. Artysta uświetni galę wręczenia Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin, którą poprowadzi Marek Niedźwiecki. To właśnie dziennikarz Trójki wybrał tego artystę. - Pierwszy raz usłyszałem Gino Vannelliego podczas wakacji w Holandii w 1976 roku - wspomina Niedźwiecki. - Chyba od wtedy marzyłem o jego koncercie w Polsce. Moje marzenie się spełnia. Mam wszystkie jego płyty, także koncertowe. Jest świetny. Szczecin Jazz to również akcje społeczne „Jazz Comes to You”, które są dowodem na to, że muzyka jazzowa jest dla każdego i można się bawić przy niej w każdym miejscu. Festiwal to także współpraca pomiędzy Szczecin Jazz a American Jazz Museum z Kansas City. Podczas koncertu „From Kansas City with Love” usłyszymy - oprócz gwiazdy tradycyjnego jazzu z Kansas City Bobby Watsona - wchodzące gwiazdy młodego pokolenia, rekomendowane przez American Jazz Museum. Oprócz tego obie instytucje rozpoczną współpracę w 2018 roku na polu edukacji, w ramach prowadzonych projektów Kansas City Jazz Academy i „Jazz dla dzieciaków”.


| MUZYKA |

Festiwal odbędzie się w dniach 27 lutego – 9 kwietnia Program:

4 marca - Jazz na niedzielę, Kościół o. Dominikanów, godz. 18 4 marca - Vincent Herring & Soul Chemistry, studio S-1, godz. 20

10 marca - Jazz Band Młynarski – Masecki, TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie, godz. 20

27 lutego – Dorota Miśkiewicz & Kwadrofonik, Filharmonia, godz. 17 i 19

5 marca - Bobby Watson „From Kansas City with love”, TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie, godz. 20

11 marca - Guitar Day Michał Starkiewicz „The Beat Freaks”, Francesco Bruno „Remember”, Radio Szczecin, godz. 20

8 marca - Ladies Jazz Day, TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie, godz. 20

12 marca - Wallace Roney Quintet, Filharmonia, godz. 20.

2 marca - Keyon Harrold & The Mugician, TRAFO Trafostacja Sztuki, godz. 20 3 marca - Gala Legalnej Kultury i 60. lat jazzu w Szczecinie - Darius Brubeck Quartet, Filharmonia, godz. 20

9 marca - Jona Ardyn, TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie, godz. 20

9 kwietnia - Gino Vannelli, Filharmonia, godz. 19

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

47


| MUZYKA |

TOP 10

albumów na luty by Jarek Jaz (MM Trendy)

Various Artists Musique Ambiante Française Vol. I

erotyzmem ekspresji, którą Charlotte Gainsbourg operuje pierwszorzędnie. W takim momencie trudno (po raz kolejny) nie odwołać się do twórczości starego Serge, który taką ekspresję osiągał pewnie już podczas pierwszego śniadania. Geny okazały się być bardzo mocne. Mamy więc dużo emocji i słów. A co z muzyką? Tutaj jesteśmy gdzieś pomiędzy Air, minimalistyczną elektroniką a syntetycznym popem. Jeśli zniesiemy manierę i ego wokalistki, z całą resztą pójdzie już gładko.

ną produkcję. I bez wstawiennictwa u najwyższego daje się wyczuć, że Bóg zesłał mu mnóstwo talentu.

Powstała z tego przestrzeń wypełniona muzyką z planety cybernetycznego dubu i atomowego, elektronicznego jazzu. Reggae i dub zmodyfikowane do nieznanych wcześniej kształtów i studyjnie zainfekowane elektroniczno-jazzową frazą, która zapętlając się w lekko kwaśne melodie pozwala unosić im się w powietrzu.

(Tigersushi)

Za projektem stoi oficyna Tigersushi, dla której nagrywają uznane na europejskiej scenie didżejskiej marki, jak Joakim czy Maurice Fulton. Tym razem nie jest to jednak prezentacja hedonistyczno-klubowej odsłony, a analogowy eksperyment, do którego zaproszono osiemnastu artystów (m.in. wspomniany Joakim czy I:Cube). Odwołania do klasyki new age, dronowa psychodelia, osnute oniryczną atmosferą wprawiają w wytrawny nastrój. Każą też zadać pytanie, na ile jest to próba zdyskontowania komercyjnej popularności wpływowej kompilacji „Pop Ambient” wydawanej regularnie przez monachijski Kompakt i sięgnięcie po prymat w nietanecznej elektronice.

Charlotte Gainsbourg Rest (Warner Music Poland) Od wzdechów i (nad)ekspresji na tym albumie zwyczajnie nie da się uciec. Trudno jednak uciekać od potężnego dziedzictwa swojego słynnego starego oraz kulturowej spuścizny całej francuskiej chanson. Tym bardziej jeśli autorce w ogóle nie brakuje charyzmy, którą tak samo mocno, jak w filmie potrafi emanować i przy mikrofonie. Aktorstwa jest tu zresztą sporo w całej tej gamie jęków, szeptów, melodeklamacji czy podszytej

48

Lindstrøm It’s Alright Between Us As It Is Kerri Chandler DJ Kicks (!K7)

Czy dobry didżej to taki, który zaskoczy wytrawną muzyczną selekcją, czy raczej ten, który do perfekcji opanował zgrywanie ze sobą poszczególnych kawałków? Dyskusję na ten temat łatwo byłoby sprowadzić do absurdu rodem z dylematu - co było pierwsze: jajko czy kura. Wytwórnia K7 zawsze stawia na dobrą selekcję. W portfolio ma sety wybitnych twórców muzyki elektronicznej – od ambient do hip hopu. Tym razem postawiła na klasykę, czyli Kerri’ego Chandlera, weterana deep house’u, który od ponad dwóch dekad z kunsztowną klasą potrafi łączyć soul z klubowymi dźwiękami. Szczypta elektro, trochę reggae i house’u, ale przede wszystkim tony klasycznych soulowych numerów, których taneczny vibe wręcz roznosi głośniki. Podobno uduchowiony człowiek Kerri Chandler modli się za każdym razem przed tym, kiedy wypuszcza na rynek kolejną muzycz-

Burnt Friedman Anthology (1980-2017) (Nonplace)

Burnt Friedman nie jest postacią brylującą na głównych stronach branżowych portali, ale jego wpływ na współczesną muzykę elektroniczną byłby trudny do przecenienia. Rozpięty gdzieś między klubem a awangardą, berliński artysta otworzył wiele łączników pomiędzy jazzem, dubem i techno, angażując w ten proces również inspiracje z Czarnego Lądu. Stworzył eksperymentalną formację Nu Dub Players, działał w jazzowo-elektronicznym duecie Flanger oraz kooperował m.in. z Davidem Sylvianem czy Jaki Liebezeit’em. Antologia, obejmująca 37 lat kariery, to dokumentacja wszechstronnych eksperymentów Friedmana, złożona z numerów, które nie powchodziły na autorskie albumy czy kompilacje; gama jego prac nad perkusją, klawiaturą, samplerami i wszelkiego rodzaju zabawkami, przy użyciu różnych metod produkcji.

(Smalltown Supersound)

Z lekkim opóźnieniem, ale nie mogło wśród rekomendacji zabraknąć hedonistycznej perełki spod znaku space disco, firmowanej przez Hansa-Petera Lindstrøma. Tym bardziej, że ponurą zimą ten ultra taneczny zestaw, wsparty cukierkowymi wokalami może poprawiać przenoszenie tlenu do tkanek, usprawniać pracę mózgu lub zwyczajnie mieć budujący wpływ na kondycję fizyczną. Czy od producentów tanecznej elektroniki oczekujemy radykalnych wolt z płyty na płytę? Raczej nie. Dlatego „nowy Lindstrøm” ucieszy oddanych fanów i na pewno ma szansę przysporzyć wielu nowych, którzy znajdą coś dla siebie w syntezatorowym nu-disco, parkietowym dance-popie czy psychodelicznej elektronice kojarzącej się z wczesnym Chemical Brothers. Producent idealnie potrafi rozkładać napięcie w długich, nawet sięgających ośmiu minut kompozycjach, samemu mając przy tym sporo zabawy. Nic powalającego, ale w karnawale ta płyta ma szanse na spore powodzenie.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

MIN t Assemblage (regime brigade)

Grała w serialu, próbowała swoich sił w jednym z talent shows, a w końcu znalazła siebie w zupełnie innym i o wiele ciekawszym miejscu. I nie mówię tylko o Berlinie, gdzie Martyna Kubicz mieszka i studiuje songwriting, a bardziej o muzycznych obszarach, po których coraz śmielej się porusza. „Assemblage” rozpoczyna się leniwie, ale i trochę niepokojąco, po chwili w „Down/ On” do głosu dochodzą zdecydowane wyznaczniki rytmu tej płyty - energiczna perkusja i gitary. Odtąd MIN t nie ma ograniczeń - bywa liryczna i krzykliwa, śpiewa zmysłowo, a potem rapuje. Wszystko realizuje z dużą lekkością, co podkreśla pojawiający się w tekstach zwrot „One Two Free Fall”. „Swobodny spadek” to pojęcie całkiem odpowiednie, bo wokalistka płynnie przechodzi od elektroniki, IDM i downtempo, aż do wpływów neo-soulowych. Może i MIN t śpiewa o spadaniu, ale przed nią długa droga w zupełnie przeciwnym kierunku.

N.E.R.D No One Ever Really Dies (Columbia)

Brakowało mi funk-rockowej energii N.E.R.D, tanecznej linii basu, wpadających w ucho, wykrzyczanych refrenów... I w sumie nadal trochę brakuje, bo to nie do końca taka płyta. Tym razem Pharrell, Shay i Hugo dołączają do obecnie częstych muzycznych protestów - sprzeciwiają się sytuacji

uchodźców, czy rasizmowi. Teksty to jedno, ale bunt słychać także w muzyce - surowszej niż zazwyczaj. Najbardziej porywa pierwsza połowa krążka, biegnąca w tempie jakby wstrzelonym z karabinu, w tym singlowe „Lemon” i „Don’t Don’t Do It”. Jestem też wdzięczna za szczyptę energii Outkastu - Pharrella i jego ekipę odwiedził André 3000, a Kendrick Lamar nawija z dynamiką podobną do kultowego „B.O.B.”. Z innych zaskoczeń - Rihanna rapuje (i to nawet nieźle!). Pharrell miał już taki moment, że po „Happy” zajął się muzyką filmową w skocznych pop-soulowych klimatach. Dobrze, że znowu połączył siły ze starymi kumplami i wrócił do mniej oczywistych i połamanych dźwięków.

nosa niewiernemu facetowi, „2” z zapętlonym i hipnotyzującym refrenem, czy snujące się „Jungle” - damską wersję utworu Drake’a. Nie potrzebujemy jej biografii, ani kilkunastu instagramowych filmików. I bez całej tej medialnej otoczki H.E.R. daje się całkiem nieźle poznać.

(„Pirx”), a potem kieruje słowa otuchy i mocy do płci pięknej („Dzielne kobiety”). Za to w „Drewnie” emocje sięgają zenitu i to w tym numerze pada, wyśpiewane z namacalnym wyczekiwaniem i pragnieniem, tytułowe „Chodź tu”. Jeśli jeszcze nie skorzystaliście z tego zaproszenia, to zdecydowanie czas na odwiedziny.

Rosalie. Flashback

(Alkopoligamia)

H.E.R. H.E.R. (RCA)

H.E.R. czyli „Having Everything Revealed” („wszystko odkryte”), co jest dość przewrotne, bo wokalistka zawsze ukrywała swoją tożsamość i pomimo wielu dowodów, czy doniesień, nadal jej nie potwierdziła. Tak naprawdę, to nie ma znaczenia, gdyż stojąca w cieniu, odwrócona półprofilem lub zerkająca na nas zza ciemnych okularów - Ona - potrafiła sprawić, że jej piosenki, swoją naturalnością i zmysłowością, reprezentują ogólnie pojętą kobiecość. „H.E.R.” zbiera w jednym miejscu materiał z dotychczasowych epek i kilka bonusów, między innymi „Avenue”, gdzie balladowe pianino łączy się z niespiesznym bitem i ucieraniem

Paulina Przybysz Chodź tu (Kayax)

Na chwilę wracamy do jesiennej płyty, bo i Paulina wróciła w zeszłym miesiącu do Szczecina, by zaprezentować swój nowy materiał na żywo. Na „Chodź tu” dokładnie słychać, co gra w sercu wokalistki - dużo dobrej elektroniki ze stałym miejscem na miłość do soulu i rapu. Wreszcie po Sistars, Pinnaweli, Ricie Pax i Archeo - album wydaje Paulina Przybysz. W połowie polski, w połowie angielski, w całości jej własny i pierwszy raz podpisany imieniem i nazwiskiem. „Umiem tylko szczerość” - stwierdza Paulina w utworze nagranym z Nosowską i zgodnie z tym wyznaniem rozkłada problemy związkowe na codzienne sytuacje

Po wszystkim, co Rosalie nagrała do tej pory, mogliśmy się spodziewać właśnie takiego debiutu. Zaczyna się wedle tytułu drugiego kawałka, czyli „Spokojnie”, a w „Holding Back” wehikuł czasu porywa nas do lat 90. - wpływów r’n’b z tej dekady można się u Rosalie doszukać wielokrotnie (w końcu to „Flashback”). Artystka czerpie z tych inspiracji pełnymi garściami, osadzając je w bardzo współczesnej, elektronicznej stylistyce (brawa dla Chloe Martini, Bitaminy, Moo Latte i reszty producentów - mistrzowska robota). Nie ma tu chybionych strzałów. Nie ma szansy na nudę. Nie ma nawet końca, bo ostatnie „Enuff”, które zamyka przyspieszający i rozkręcający się bit, nie pozostawia nam innej opcji, jak włączyć „Flashback” po raz kolejny (nikt nie lubi wychodzić z trwającej w najlepsze imprezy). Tą płytą Rosalie też przyspiesza i rozkręca się - wjeżdża w nowy rok z piskiem opon, wyprzedzając po drodze kilka aut. Nic nie zapowiada tego, by miała zwolnić.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

49


| KULTURA |

Od tego wszystko się zaczęło. Początek. Co łączy pierwszych Piastów z Karahan Tepe w Turcji i siecią poprzemysłowych kolejek linowych w gruzińskim mieście Cziatura? Wbrew pozorom to nie jest podchwytliwe pytanie. 15 lutego w TRAFO rusza wystawa Huberta Czerepoka „Początek”, która stanowi odpowiedź. A my - jeszcze zanim ją zobaczyliśmy - zdążyliśmy zapytać o to autora. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KLATKI Z FILMÓW, POCZĄTEK I - ROBERT MLECZKO, POCZĄTEK II: ROBERT MLECZKO I HUBERT CZEREPOK, POCZĄTEK III - Mag, Next, Red

Turcja, Gruzja, Polska? Gdzie tu punkt wspólny? - Każde z tych miejsc jest częścią wystawy „Początek”, każda z prac ma ten sam tytuł: Początek I, Początek II i Początek III. Pozornie są to rzeczywiście odległe od siebie wątki, jednak jeśli się je zgłębi, okazuje się, że nie są aż tak różne. Mówiąc o badaniach DNA pierwszych Piastów, mówimy o początku państwa polskiego. Opisując Karahan Tepe, jedną z pierwszych neolitycznych świątyń, mamy na myśli miejsce, gdzie człowiek wynalazł

50

Boga. Z kolei miasto Cziatura, to miasto przyszłości, w którym ujawnia się to, co stanie się, gdy technologia zacznie umierać i człowiek będzie musiał się nią opiekować. W takim razie wystawę powinniśmy traktować jako całość czy jako trzy oddzielne projekty? - Trudno powiedzieć, który początek był pierwszy, a który jest ostatni. Możliwość czytania wystawy jest dowolna. Nie ma zdefiniowanej chronologii, należy powołać się na instynkt. Każdy może przyjść na ten wernisaż do TRAFO? Sztuka współczesna jest dla wszystkich? - Tak. Jest absolutnie dla wszystkich. Pytanie może zabrzmiało banalnie, ale sztuka wciąż jest traktowana jako elitarny sposób komunikacji, przeciętną osobę często onieśmiela. W konsekwencji wiele osób po prostu rezygnuje z uczestnictwa w wystawach… - Pamiętam czas, kiedy nie zajmowałem się jeszcze sztuką współczesną. Zdarzało się, że wydawała mi się odległa, niezrozumiała, obca i być może nawet elitarna. W rzeczywistości były to stereotypy. Wszystko, czego nie znamy, wydaje nam się obce i onieśmielające. Podobnie jest z kulinariami. Pytając ludzi czy lubią jeść owoce morza, dość często słyszymy, że nie. Kolejne pytania demaskują ich uprzedzenia, gdyż okazuje się, że jednak nigdy ich nie jedli. Sztuka, zupełnie jak muzyka czy literatura, to rodzaj opisywania świata. Wystarczy pozwolić sobie na wyłączenie


| KULTURA |

Początek.1 Poszukiwania te przypominają podążanie za biały królikiem, gdy się wydaje, że jest się już blisko, królik znika. Dlatego też narosło mnóstwo hipotez na temat pochodzenia naszej pierwszej królewskiej dynastii.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

51


| KULTURA |

Początek.2 Cziatura to miasto, które powstało dzięki kopalniom manganu. Kolejki, czyli główne „bohaterki” filmu, które również są „operatorami” kamer, służyły dawniej do transportu pracowników. Obecnie używają ich mieszkańcy jako darmowy transport miejski. To takie dobro wspólne.

52


| KULTURA |

Początek.3 Trzy łaziki marsjańskie - Red, Mag i Next starają się dotrzeć do miejsca powstania swoich stwórców i znaleźć odpowiedź na pytania o swój początek. Mając na uwadze, że rzecz dzieje się w miejscu, w którym człowiek wymyślił religię, opowieść nabiera na znaczeniu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

53


| KULTURA |

filtru uprzedzeń, a wszystko staje się przystępne. Można także zapytać. Dotyczy to nie tylko sztuki, dotyczy całego świata. W takim razie spróbujmy odrobinę przybliżyć zbliżającą się wystawę. Zobaczymy trzy instalacje wideo. Instalacja raczej kojarzy się z kilkuelementową konstrukcją, a mówimy o projekcjach filmowych. Instalacje wideo to narracje filmowe. Dwa projekty wystawione zostaną w sposób bardziej złożony. Instalacja przedstawiająca kolejki linowe w Gruzji, prezentowana jest na czterech ekranach równocześnie. Film z Karahan Tepe w Turcji wyświetlany jest na trzech ekranach. W obu przypadkach mamy do czynienia z projekcjami symultanicznymi. Oznacza to, że ścieżki wideo są zsynchronizowane, opowiadają równocześnie tę samą historię z różnych punktów widzenia. Z punktów widzenia maszyn. Maszyny są tutaj zarówno aktorami, jak i operatorami kamer na nich zamontowanych. Dzięki temu „aktorzy” mogą widzieć się wzajemnie, reagować na siebie, a nawet wymieniać poglądy. Filmy nie są linearnymi jednokanałowymi narracjami, do których przyzwyczaiło nas Hollywood. Jedynie materiał o DNA pierwszych Piastów wyświetlany jest w klasyczny sposób. Jednak materiał o DNA Piastów mocno wyróżnia się przez sam temat. Wiele historycznych faktów zostało tu pomieszanych z domysłami i hipotezami. To może budzić kontrowersje i wprawiać w zakłopotanie. Jak to czytać? Podobno „tajemnica zawsze jest pusta”. Coś w tym jest, ponieważ badaczom z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, do tej pory nie udało się dotrzeć do żadnych śladów pierwszych Piastów. Na osiem, dziewięć podejść, ani razu nie odnaleziono Piastów w miejscach, w których powinni być. W katedrze w Brzegu znajdowały się szczątki nienależące do przedstawicieli dynastii, w Opolu nie udało się otworzyć sarkofagu, we Wrocławiu były puste. Poszukiwania te przypominają podążanie za biały królikiem, gdy się wydaje, że jest się już blisko, królik znika. Dlatego też narosło mnóstwo hipotez na temat pochodzenia naszej pierwszej królewskiej dynastii. Oczywiście, są także głosy przeciwne temu projektowi, ponieważ dotyka się niewygodnego tematu. Myślę jednak, że niezależnie od odpowiedzi, nie powinno się odmawiać nauce weryfikowania naszej historii. No właśnie nauce, ale przecież mówimy o projekcie artystycznym. - Bliski jest mi pogląd, że sztuka podobnie jak nauka, to sposób opisywania świata. Obserwując nauki historyczne widzimy, że łatwiej wybrać wygodniejszą wersję historii, niż zajmować się tłumaczeniem czegoś, co jest bardziej zawiłe, skomplikowane. Czy dzięki temu będziemy mieć spokój z prawdą? Nie. Dokonujemy manipulacji. Sztuka także jest obszarem, który pozwala na manipulację. Przecież artyści mogą swobodnie łą-

54

czyć fantazje z faktami, naukowcom nie wypada tego robić. A jak było z materiałem zrealizowanym w Turcji? Porównuje się go do filmu Tarkowskiego „Stalker”. Czy takie było założenie, czy wyszło to dopiero podczas kręcenia filmu? Scenariusz do trzykanałowego filmu powstał na podstawie dzieła Tarkowskiego. Powiedziałbym, że „Stalker” został przepisany dla maszyn. Trzy łaziki marsjańskie - Red, Mag i Next starają się dotrzeć do miejsca powstania swoich stwórców i znaleźć odpowiedź na pytania o swój początek. Mając na uwadze, że rzecz dzieje się w miejscu, w którym człowiek wymyślił religię, opowieść nabiera na znaczeniu. W opisach wystawy czytałam, że był to „jeden z najbardziej wymagających planów filmowych z jakim przyszło się zmierzyć maszynom i ludziom”. Skąd ta trudność? - Podtrzymuję tę opinię. Karahan Tepe to obszar pustynny, który przypomina krajobraz marsjański. Ziemia jest wysuszona, niemalże czerwona. Temperatura sięga nawet 50 stopni C. Przy takiej temperaturze urządzenia przestają działać. Baterie wybuchają. Sprzęt musieliśmy chłodzić w lodówkach, które mieliśmy w busie, ale żeby nie było… temperatura do jakiej udawało nam się zejść to 18 - 20 stopni. Kamery musieliśmy zmieniać średnio co 30 minut. Zupełnie inny krajobraz wyłania się z filmu kręconego w Gruzji. Zdjęcia wydają się nieco nostalgiczne, romantyczne. To początek końca? Trochę tak. Jest tam romantyzm upadających kopalni i tęsknota za modernizmem, który napędzał ludzkość. W tym sensie jest to futurystyczny materiał opowiadający o świecie „po upadku przemysłu”. Pokazuje co się stanie, kiedy nie będzie już czego wykopywać z ziemi, a dookoła zostaną najprostsze maszyny, o które to człowiek będzie musiał dbać, by nie odmówiły posłuszeństwa. Tak, jak o członka społeczeństwa. Cziatura to miasto, które powstało dzięki kopalniom manganu. Kolejki, czyli główne „bohaterki” filmu, które również są „operatorami” kamer, służyły dawniej do transportu pracowników. Obecnie używają ich mieszkańcy jako darmowy transport miejski. To takie dobro wspólne. Wystawa ruszy już 15 lutego i potrwa do 14 marca. Czy coś jeszcze nas może zaskoczyć? Może są zaplanowane dodatkowe akcje? - Trudno powiedzieć, zależy od planów TRAFO. Na koniec wystawy planujemy małe wydarzenie, podczas którego odsłonimy dodatkową pracę w najbliższej okolicy galerii. Koniec wystawy będzie początkiem czegoś nowego. Ale to jeszcze tajemnica.



56


| | STYL ROZMOWA ŻYCIA |

Sto krzeseł w jednym domu

Paweł Machomet pracuje jako wykładowca w Pracowni Projektowania Mebla na Akademii Sztuki. Zbieranie i odnawianie staroci to jego wielka pasja. Samych krzeseł i foteli ma w tej chwili w domu ponad setkę. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ WOCHNIK / PAWEŁ MACHOMET / PAWEŁ SUMIONKA

Myślisz, że meble mają duszę? - Mają duszę i charakter, szczególnie te stare – żyjące własnym życiem, skrzypiące i wymagające wyjątkowego traktowania. Nowe meble powstają często jako odpowiedź na panujące mody. Niektóre są chwilowe, inne trwają dłużej. Mimo że to tylko przedmioty, w jednym i drugim przypadku są niewątpliwie towarzyszami naszej codzienności, bez których trudno byłoby nam funkcjonować. Często przywiązujemy się do mebli. Mamy na przykład swój ulubiony fotel, który wcale nie jest designerski, ale za to kryje w sobie niesamowitą historię lub wiąże się z nim tradycja rodzinna. - W przypadku staroci jest tak, że związane z nimi niezwykłe historie lub fakt, że są w rodzinie od kilku pokoleń, nadają im ogromną wartość. Znam ludzi, którzy boją się starych szaf, ale mam też znajomych, którzy za ich zapach kojarzący się z domem babci i spędzanymi u niej wakacjami oddaliby wszystko. Bywa, że mając w domu stare meble, nie znamy szczegółów z ich życia, bo znaleźliśmy je na pchlim targu. Dzięki śladom, które no-

szą na sobie, sygnaturom, etykietom, detalom wykończenia, możemy rozpoznać, że kupiona niedawno za trzydzieści złotych berżera pochodzi z Francji, a artdecowska witrynka na porcelanę z Niemiec. To baza do tego, by móc sobie wyobrazić, co taki mebel mógł widzieć, w jakim wnętrzu stał, jakich wydarzeń był świadkiem. W ten sposób tworzy się wokół niego cała aura. Tworzy się specyficzna energia. - Dawniej meble wyrabiali stolarze, świetni rzemieślnicy. Łączono drewno na jaskółczy ogon, płyty stolarskie oklejano dekoracyjnymi fornirami wykańczanymi później politurą, przykładano ogromną wagę do detali. Dzisiaj produkcja jest szybka i na dużą skalę. Jak mebel się zepsuje, wyrzucamy go, bo mamy masę możliwości, żeby szybko i tanio kupić nowy. Widzę jednak, że wraca się do myślenia o meblu jak o dobrze zaprojektowanym przedmiocie, wykonanym z dobrego materiału. Mam nadzieję, że meble, które powstają dzisiaj, za trzydzieści lat będzie można odrestaurować, by dalej towarzyszyły swoim właścicielom.

Ludzie chętnie rozstają się ze starymi meblami? - Zależy, co mamy na myśli, mówiąc o starych meblach. Jeżeli odświeżam sobie wnętrze urządzone w sieciówce kilka czy kilkanaście lat temu, to wiem, że w miejsce zużytych mebli bez problemu kupię coś nowego. Wyrzucam i biorę nowe. Inaczej jest ze starociami. Nie wróżę sukcesu śmiałkowi próbującemu nakłonić kogoś do oddania mebli stanowiących pamiątki rodzinne. Takie rzeczy zastępowane są nowymi, najczęściej wtedy, gdy naprawdę nie nadają się już do użytku, a koszty renowacji są potężne. Rok temu w jednym z podwarszawskich dworów miałem okazję zobaczyć starą szafę sygnowaną nazwiskiem Czartoryski. Sam jej gzyms waży ponoć dwieście kilogramów, a na powierzchni drzwi roi się od pięknie rzeźbionych maszkaronów i aniołów – nie rozstałbym się z takim meblem nawet w sytuacji, gdyby brakowało mi miejsca na jego przechowanie. Zauważyłem też, że ludzie, którzy urządzali swoje mieszkania pięćdziesiąt lat temu przedmiotami określanymi dziś jako wzornicze ikony, mają z nimi często smutne i szare wspo-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

57


| ROZMOWA |

mnienia ze względu na minione czasy. Moja prababcia została przesiedlona po wojnie ze wschodu na ziemie odzyskane. Ludzie zajmowali wtedy domy opuszczone przez Niemców, w których wszystkiego brakowało. Trzeba było iść na szaber i szukać krzeseł, szaf, foteli. Prababcia zastała w domu przepiękne kanapy z lwimi głowami w podłokietnikach, gięte szafy, toaletkę. Gdy w latach siedemdziesiątych po wsiach krążyli zbieracze antyków, wszystko oddała, a za zarobione pieniądze kupiła segment goleniowski, czyli tak zwaną meblościankę. Babcia chciała mieć coś swojego, te stare meble tak naprawdę nie były jej. W przypadku goleniowskich meblościanek też nie było za dużego wyboru. Stało się nocami w kolejce, żeby jakąkolwiek kupić. - Zauważyłem, że określenie meblościanka to dzisiaj coś kojarzącego się z półkami zapchanymi kryształami poustawianymi na serwetkach, a to był przecież świetny pomysł! W latach sześćdziesiątych, duet projektantów Bogusława i Czesław Kowalscy, chcąc odpowiedzieć na potrzeby nowego, powojennego pokolenia migrującego za pracą ze wsi do miast, opracował formę zabudowy segmentowej przeznaczoną do powstających wtedy małych mieszkań w blokach. Chodziło o to, że na niewielką głębokość można było zabudować sobie jedną ścianę w pokoju i w jednym miejscu zawrzeć funkcję przechowywania, spania, rozłożyć blat do pracy. Cały ten pomysł i historie z nim związane zostały nie tak dawno bardzo ciekawie opisane w książce Jacka Kowalskiego pt. „Meble Kowalskich”. Z upływem lat różne fabryki produkujące kolejne warianty projektu, zaczęły zamieniać materiały i sposoby wykończenia. Oryginalna meblościanka była matowa i w okleinie orzechowej. Może dlatego z czasem (i zważając na realia, w których te rzeczy dostępne były w sklepach) źle zaczęły się kojarzyć. Mówiło się o meblach z lat 50., 60., 70., że były tandetne, brzydkie. Teraz znowu są doceniane i nawet pokazywane w muzeach jako ikony polskiego designu. - Spójrzmy na legendarny fotel typu

58

366 Józefa Chierowskiego z 1962 roku. Jest mały, kompaktowy, a jednocześnie bardzo wygodny. W niewielkich mieszkaniach z tamtego okresu było to coś bardzo funkcjonalnego. Teraz, po czterdziestu – pięćdziesięciu latach można go odnowić, oczyścić stolarkę, wymienić tapicerkę, by dalej służył. Dobry dizajn jest ponadczasowy. W tamtym okresie tworzyli go w końcu świetnie wykształceni projektanci, którzy po studiach podejmowali współpracę z przemysłem. Myślę, że niektóre dawne polskie wzory spokojnie mogłyby konkurować z projektami światowymi. Kiedy bierzesz na warsztat stary mebel, próbujesz sobie wyobrażać jego historię? - Bez tego nie zaczynam pracy. Dwa lata temu w Akademii Sztuki odbywała się CUBETURA, czyli Studenckie Triennale Architektury Wnętrz, w ramach którego zostałem zaproszony do poprowadzenia warsztatów z renowacji mebli. Zamówiłem w ciemno, u zaprzyjaźnionego pana Józka z Łodzi, piętnaście starych krzeseł dla uczestników. Rozpakowując przesyłki, obok patyczaków i famegów znalazłem pomalowanego trzema warstwami farby olejnej gięciaka. Od razu wyczułem, że może być to coś wartego szczególnej uwagi. Na spodzie siedziska znalazłem naklejkę produkcyjną w języku rosyjskim. Nie oddałem tego krzesła na warsztaty, bo wymagało potężnych nakładów pracy i czasu. Poprosiłem znajomego, który zna język rosyjski, żeby pomógł mi przetłumaczyć napisy. Okazało się, że alfabet, którym wypisana jest plakietka, pochodzi z czasów carskiej Rosji. Choć jedyne, co udało się odczytać, to nazwisko Henryk Nowak, poznałem pochodzenie mebla i odrestaurowałem go. Jak to się stało, że „poczułeś” meble? - Już w czasach gimnazjum próbowałem szlifować i przerabiać. Podobało mi się to. Moi rodzice kupili sobie wtedy szezlong z lat dwudziestych na sprężynach, w ładnej tapicerce, z mieniącego się na złoto pluszu w geometryczny wzór. Ze starości pękały w nim pasy i trzeba było wymienić je na nowe. To było dla mnie coś! Później, kiedy studiowałem architekturę wnętrz, nosiłem zdjęcia tego mebla w kompute-

rze i podpytywałem profesorów o to, skąd może pochodzić. Słysząc, że w środku jest końskie włosie i trawa morska, nie miałem pojęcia, o co chodzi, ale wszystko wnikliwie studiowałem, wkręcając się w temat i przy okazji wyszukując nowe obiekty. Wydało mi się to tak ciekawe, że teraz mam w domu ponad 100 krzeseł i foteli, 6 stołów jadalnych, 5 kredensów... I pochodzą z różnych okresów? - Oczywiście. Mam kilka egzemplarzy wspomnianego 366, czyli lata sześćdziesiąte. Mam dwa lub trzy krzesła Aga-B i osiem hałasów – to lata siedemdziesiąte. Mam całe mnóstwo krzeseł thonetowskich z różnych fabryk, w tym z oryginalnymi sygnaturami. To z kolei daty z końca XIX wieku. Ostatnio kupiłem skrzynię od zegara wiszącego w stylu eklektycznym. Jest nowa, zrobiona z litego dębu i sklejki, jedynie wygląda jak stara. Wybrałem ją celowo, bo zamierzam ją mocno zmodyfikować i szkoda byłoby mi pracować w ten sposób na zabytku. Kiedyś wylicytowałem za 9 zł dziewiętnastowieczny świecznik cerkiewny z XIX wieku. Znalazłem też fragment stuletniego skrzydła drzwiowego, które wygląda, jakby zostało złamane na kolanie a za grosze kupiłem niedawno dwie staruteńkie kute umywalki z miejscem na miednicę i dzbanek z wodą. Jak to zrobić, żeby przedmioty z różnych epok połączyć tak, żeby stworzyły ciekawe wnętrze? - Przy projektowaniu bogatego w formy wnętrza, powinniśmy zadecydować, co jest tłem, a co wychodzi na pierwszy plan. Jeżeli mamy rzeźbiony kredens, który ma w sobie mnóstwo detalu, to - szczególnie w małym wnętrzu - warto zestawić go z innymi elementami tak, żeby z nim nie konkurowały. Można też działać kolorem jako narzędziem wydzielającym strefy, modyfikować optycznie pomieszczenie lub zbudować w nim barwny motyw przewodni. Ja lubię wnętrza eklektyczne, w których pozornie nic nie ma prawa do siebie pasować. Sam śpię w trzystuletnim orzechowym łożu wylicytowanym na aukcji za parę złotych, obok którego mam gramofon z 1973 roku, stojący na szafce z lat sześćdziesiątych. W salonie z kolei eklektyczna sofa po-


| ROZMOWA |

łączona jest ze wspomnianymi już 366, fotelem z Ikei i „jamnikiem” - stolikiem kawowym z lat siedemdziesiątych lakierowym na wysoki połysk. Takie zestawienia bywają dla niektórych nie do przyjęcia, ale uważam, że szczęśliwie wszystko udało mi się spiąć w spójną całość. Czy to prawda, że ludzie boją się kolorów? - Często tak jest. Lubimy korzystać z bezpieczników w postaci beżu. Ostatnio ciągle słyszę, że ludzie robią mieszkania w szarości i bieli z dodatkiem czarnego dla kontrastu. - Być może to jakaś moda. Moim zdaniem wpływ na takie tendencje ma fakt, że w sieciowych sklepach z wyposażeniem wnętrz prezentuje się gotowe propozycje i wypuszcza się katalogi pełne rozwiązań „na czasie”. Ja wiem, że wystawa to nie rzeczywistość i w takim miejscu chodzi o sprzedaż, ale ktoś robiący remont raz na 10 lat, kto nie śledzi na co dzień branżowych nowinek, nie musi tego tak postrzegać. Część odbiorców widzi sklepową wystawę zbudowaną z czerni i bieli jako bazę inspiracji i posortowanych kolorystycznie produktów, a dla części to jedyny słuszny wzór, który należy skopiować 1:1. Włącza się wtedy myślenie, że jak wszystko do siebie dopasuję i na wszystkich białych rzeczach będę miał czarne kropki lub prążki, będzie okej. Podobno mężczyźni lepiej się sprawdzają jako kucharze, fryzjerzy, projektanci mody. Czy z projektantami wnętrz też

tak jest? - Wydaje mi się, że dobry projekt to zasługa świetnego architekta, bez względu na to czy to kobieta czy mężczyzna. Mówi się „patrz, to wnętrze jest takie męskie”, albo „znajdujemy się w bardzo kobiecym, delikatnym wnętrzu”. Dobry architekt w moim mniemaniu musi operować szeroką wiedzą i całym wachlarzem możliwości oraz narzędzi umożliwiających mu tworzenie nawet bardzo różniących się od siebie koncepcji. Oczywiście – może być tak, że licząc na wnętrze przeładowane stalą i surowym drewnem udamy się prędzej do architekta mężczyzny, a o mieszkanie dla księżniczki w pierwszej kolejności poprosimy panią architekt, ale to tak naprawdę zawód – podobnie jak i te wymienione w pytaniu – w którym kluczem do sukcesu jest poznanie potrzeb klienta i zaproponowanie trafiającej w punkt odpowiedzi na nie. W jakim kierunku idą najnowsze trendy, jeśli chodzi o wnętrza? - Słyszałem, że wraca moda na złoto. Lubimy też to, co naturalne, czasem nawet z niedoskonałościami. Dużo pracy mają firmy zbierające i restaurujące stare przemysłowe lampy. Oprócz tego korzystamy z faktu, że nie ma problemu z dostępem do wzorów znanych na całym świecie. Za jednym kliknięciem można kupić LC4 Le Corbusiera czy Lounge Chair Eamesów i wstawić sobie do mieszkania. Wciąż sporo słyszy się o stylu skandynawskim. W Polsce pojawiają się wznowienia. Część mebli zaprojektowanych w PRL ze względu na brak

możliwości technologicznych nie mogło być produkowanych dawniej, a dzisiaj już możemy to robić. Świetnym przykładem jest RM58 Romana Modzelewskiego. Cieszy mnie to, że coraz częściej dba się o to, żeby starocie wstawiane do wnętrz, odnawiane były z zachowaniem ich oryginalnych cech wizualnych. Mamy dzięki temu szansę oglądać je takimi, jakimi widział je dawniej projektant.

Paweł Machomet Magister sztuki, architekt wnętrz i projektant mebli. Wykładowca Akademii Sztuki w Szczecinie na Wydziale Sztuk Wizualnych. Absolwent Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu na Wydziale Architektury i Wzornictwa na kierunku Projektowanie Mebli oraz Akademii Sztuki w Szczecinie na Wydziale Sztuk Wizualnych na kierunku Architektura Wnętrz. Laureat Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitne osiągnięcia artystyczne w roku 2014. Z zamiłowania renowator mebli. Autor bloga o odnawianiu mebli Rzuć Pan Okiem! nagrodzonego podczas Meetblogin na Łódź Design Festival w roku 2015 jako najlepszy blog o tematyce DIY.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

59


| ZDROWIE |

Zmysłowe usta na życzenie Trendy w medycynie estetycznej się zmieniają, jednak niektóre zabiegi świecą triumfy i nie schodzą z podium. Niezmiennie popularnym na świecie zabiegiem jest powiększenie ust. Prosta i szybka procedura wykonana przez doświadczonego lekarza przywraca idealne proporcje twarzy, modeluje usta i w naturalny sposób je uwypukla. Czy warto poddać się zabiegowi? Perfekcyjny kontur W zabiegach modelowania ust najważniejsze jest doświadczenie lekarza, który będzie przeprowadzał zabieg. To do niego należy decyzja jakiego preparatu użyć, w jakiej ilości i jak go podać, aby rezultaty nas olśniły. - Na rynku dostępnych jest wiele produktów na bazie kwasu hialuronowego o różnej gęstości i plastyczności. Sposób podania substancji determinuje późniejsze efekty, więc doświadczona ręka na tu pierwszorzędne znaczenie – mówi doktor Maciej Józefowicz z kliniki Beauty Group. - Specjalnie dedykowane temu zabiegowi są preparaty na bazie usieciowanego kwasu hialuronowego, które wypełniają czerwień wargową, modelują kontur warg, wyrównują asymetrię. Kwas hialuronowy jest bardzo dobrym wypełniaczem ze względu na jego biozgodność, a jego trwałość szacuje się na ok. 12 miesięcy. Proporcje to podstawa Zmiana kształtu ust może zbliżyć proporcje twarzy do upragnionego ideału pod warunkiem, że nie przesadzimy z ilością podanego wypełniacza. Według badań najatrakcyjniejsze usta to takie, w których dolna warga jest dwukrotnie większa niż górna, o czym często zapominamy marząc o idealnym uśmie-

chu. Warto wysłuchać specjalisty i zdecydować, jaka ingerencja w wygląd jest niezbędna dla uzyskania naturalnego efektu. - Potrzeby moich pacjentek są zróżnicowane. Usta to ozdoba kobiecej twarzy, więc przy ich upiększaniu trzeba bardzo uważać. Najczęściej dodaję ustom objętości, czasem należy jedynie wyrównać asymetrię warg. U osób starszych istotne jest poprawienie konturu ust, zmniejszenie zmarszczek palacza i nadanie ustom świeżości, czasem też uwypuklenie łuku Kupidyna - mówi doktor Józefowicz. Kwas kwasowi nierówny Nie tylko lekarze podnoszą swoje kwalifikacje, aby sprostać coraz większym wymaganiom swoich pacjentek. Przed trudnym zadaniem stają też producenci preparatów dedykowanych medycynie estetycznej. Obecnie na rynku dostępnych jest wiele preparatów, jednak najlepsze charakteryzują się idealnie dostosowaną do potrzeb pacjentów konsystencją i plastycznością, dzięki czemu ryzyko powikłań pozabiegowych jest ograniczone do minimum. – Dużą popularnością wśród moich pacjentek cieszy się linia Juvederm firmy Allergan. Struktura tych wypełniaczy jest tak gładka, że przy ich odpowiedni użyciu nie niosą za sobą ryzyka powstawania grudek.

Zrób sobie walentynkowy prezent! Marzysz o powiększeniu ust w jednej z najlepszych klinik w Polsce? W dniach 9-14 lutego w klinice BEAUTY GROUP zabieg powiększenia ust wykonasz już od 700 zł! Zabiegi wykonywane są jedynie przy użyciu preparatów JUVEDERM firmy ALLERGAN, najwyższej klasy preparatów posiadających certyfikat bezpieczeństwa FDA dla produktów medycznych. Zapisz się: +4891 45 40 442 | info@beautygroup.pl | www.artplastica.pl

60


| ZDROWIE |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

61


| ZDROWIE |

Zatrucia dopalaczami? Najwięcej jest w Szczecinie. Liczba zatruć i podejrzeń zatruć tzw. środkami zastępczymi znacznie spadła, ale nie udało się ich całkowicie wyeliminować. Tak naprawdę dokładna ich liczba nie jest do końca znana, bo nie ma obowiązku ich zgłaszania. Dane są efektem wypracowanej współpracy sanepidu ze szpitalami. AUTOR ANNA FOLKMAN

Kiedyś dopalacze były na porządku dziennym, później po kampaniach społecznych nagłaśniających problem i zamknięciu sklepów je sprzedających, sprawa ucichła. Nie znaczy to jednak, że problemu nie ma. Młodzież przyznaje się do zażywania dopalaczy. Nie kryją tego, wręcz przeciwnie, często chwalą się. Okazuje się, że kupują dopalacze m.in. przez Internet, przed pubami od dealerów. Kiedy trafiają do szpitala na oddział psychiatrii z zaburzeniami zachowania, większość z nich otwarcie mówi, że miała kontakt z dopalaczami. W 2015 roku w naszym województwie odnotowano 206 przypadków podejrzeń zatruć lub zatruć środkami zastępczymi. Dwie osoby zmarły. - Mężczyzna wyskoczył z okna po zażyciu dopalaczy, zmarł w wyniku doznanych obrażeń wielonarządowych, inna osoba zmarła na skutek łącznego zatrucia narkotykami i dopalaczami – mówi Małgorzata Kapłan z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie. W 2015 roku najwięcej przypadków zatruć odnotowano w Szczecinie – 85. Rok później w naszym województwie zarejestrowano już tylko 60 przypadków podejrzeń zatruć

62

lub zatruć środkami zastępczymi. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych, ale po raz kolejny niechlubnym rekordzistą było nasze miasto – 36 przypadków w samym Szczecinie. Osób zatruwających się dopalaczami systematycznie ubywa, w ubiegłym roku takich przypadków w naszym województwie było już tylko 53, z czego najwięcej znów w Szczecinie – 35.

Pacjenci trafiają do szpitala najczęściej, bo są senni, pobudzeni, agresywni, bo nie można się z nimi skontaktować. Tych objawów może być bardzo dużo. Rodzaj i nasilenie zależy m.in. od tego, jaka substancja była zawarta w „dopalaczu”. Ich skład chemiczny stale się zmienia. Są ich tysiące. Dopalacze możemy podzielić na trzy typy: o działaniu pobudzającym, o działaniu halucynogennym oraz o działaniu reklamowanym jako zbliżony do marihuany. Większość „dopalaczy” charakteryzuje się tym, że już w niewielkich dawkach działają na ośrodkowy układ nerwowy - mózg. Dlatego bardzo łatwo można je przedawkować. Dopalacze mogą zaburzać pracę serca, powodować zaburzenia neurologiczne, halucynacje i urojenia, wywoływać agresję wobec otoczenia, powodować utratę kontroli nad sobą i swoim zachowaniem a nawet śmierć. - Substancje psychoaktywne na każdego działają inaczej. Zażycie np. halucynogenów często prowadzi do „bad tripów”, w trakcie których osoba, która zażyła substancję doświadcza silnie obniżonego nastroju, lęków, uczucia zagrożenia, mogą pojawiać się też zaburzenia osobowości i myśli samobójcze. W przypadku substancji stymulujących może to być rozdrażnienie i trudności w koncentracji uwagi - kończy Kapłan.


| ZDROWIE |

Plastyka brzucha – wszystko co musisz o niej wiedzieć Płaski brzuch to marzenie zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Ćwiczenia, dieta oraz zrównoważony tryb życia to podstawa w utrzymaniu prawidłowej sylwetki. Zdarza się jednak, że po przebytej ciąży czy znacznej utracie wagi, to nie wystarczy. Dr Katarzyna Ostrowska-Clark z centrum medycyny estetycznej Medimel wyjaśnia, jak temu zaradzić. Nadmiar wiotkiej skóry na brzuchu, luźne fałdy czy znaczne uwypuklenia skóry to przypadki, w których niezbędna jest pomoc chirurga. Plastyka brzucha jest szansą na redukcję tkanki tłuszczowej i naciągnięcie skóry. W ten sposób poprawi się ogólny wygląd brzucha oraz talii. Zabieg najczęściej wykonuje się u kobiet po przebytych ciążach i osób, które znacznie schudły. Plastyka brzucha przeprowadzana jest w znieczuleniu ogólnym lub podpajęczym. Chirurg najczęściej wykonuje nacięcie poniżej linii bielizny oraz w okolicy pępka. Skórę wraz z tkanką tłuszczową oddziela się od mięśni i wzmacnia ich napięcie. Jeśli mięśnie są bardzo wiotkie, można je nieco zebrać i zszyć. W ten sposób nie tylko zmniejszy się obwód brzucha, ale też wzmocni się powięź, zapobiegając ewentualnemu tworzeniu się przepukliny brzusznej. Nadmiar skóry jest usuwany. Jednocześnie można przeprowadzić liposukcję. Plastyka brzucha nie zawsze musi być dużą operacją. U niektórych pacjentów wystarczy przeprowadzenie korekcji dolnej, usytuowanej poniżej pępka części skóry brzucha. Tak, jak w przypadku każdej ingerencji chirurgicznej w ludzkie ciało, mogą wystąpić skutki niepożądane. Na skutek powikłań może powstać zator tłuszczowy, stwarzający zagrożenie dla życia. Po zabiegu w Medimel pacjent zawsze zostaje pod obserwacją dobę lub dwie. Monitorujemy saturację, kontrolujemy ciśnienie krwi, podajemy heparynę drobnocząsteczkową. Trzeba uważać, żeby nie doszło do zakrzepicy. Na gojenie się wpływ ma kondycja pacjenta, wiek, styl życia, ciśnienie, przebyte choroby. Dlatego bardzo ważne, żeby lekarz wiedział, kiedy odmówić pacjentowi tak rozległego zabiegu. Po operacji pacjent dostaje specjalny pas lub ubranko uciskowe, które musi nosić przez ok. 6 tyg. Powrót do pełnej sprawności zalecany jest po 6-8 tygodniach. Reakcje pacjentów na efekty zabiegu są bardzo pozytywne. Wymarzona sylwetka w sukience czy stroju kąpielowym to powód do uśmiechu i dumy.

ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze | tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl | www.chirurgia-szczecin.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

63




| ZDROWIE |

Cukier musi trzymać poziom Cukrzyca może zaatakować znienacka, może też działać podstępnie przez wiele lat. Bardzo ważne jest, by przynajmniej raz w roku skontrolować swój poziom cukru, a kiedy okaże się, że nie jest odpowiedni, porozmawiać z fachowcami i dostosować się do ich zaleceń. Z tą chorobą można normalnie żyć. AUTOR ANNA FOLKMAN

Cukrzyca to grupa chorób metabolicznych, charakteryzująca się hiperglikemią (podwyższonym poziomem cukru we krwi) wynikającą z defektu produkcji lub działania insuliny wydzielanej przez komórki beta trzustki. Cukrzycę leczymy ponieważ stale utrzymujący się nadmiar cukru we krwi, może prowadzić do powikłań, które są głównym jej problemem. Wyróżniamy dwa główne typy cukrzycy: typ I i typ II. W typie pierwszym mamy do czynienia z bezwzględnym brakiem produkcji insuliny. Leczenie insuliną trwa w tym wypadku od początku do końca życia. W typie II insulina jest produkowana, ale jest jej za mało lub nie działa tak, jak potrzeba.

Istnieją też inne typy cukrzycy, związane np. z uszkodzeniami trzustki, a także cukrzyca ciężarnych. Przyczyną powstania cukrzycy ciężarnych są zmiany w gospodarce hormonalnej. Ta postać cukrzycy kończy się wraz z rozwiązaniem ciąży, może jednak zdarzyć się, że powróci w przyszłości, w postaci cukrzycy typu drugiego, co dotyczy przeważnie kobiet, które nie przestrzegają zaleceń sposobu odżywiania i trybu życia. Na szczęście teraz, w ramach badań profilaktycznych w czasie ciąży, obowiązkowo wykonuje się badanie krzywej cukrowej. Wykrycie cukrzycy u ciężarnych jest bardzo ważne z uwagi na zdrowy rozwój dziecka. Jeśli chorobę zdiagnozuje się u takiej kobiety, musi ona być prowadzona przez diabetologa. Jeśli chodzi o powikłania cukrzycy, dzielimy je na ostre i przewlekłe. Do ostrych zalicza się hipoglikemię. Dotyczy ona nie tylko osób z cukrzycą typu pierwszego i może prowadzić do utraty przytomności i śpiączki. Charakterystycznym objawem cukrzycy pierwszego typu jest spadek masy ciała, nadmierne pragnienie i wielomocz. Ten typ cukrzycy przebiega gwałtownie i dotyczy dzieci i młodzieży. Mamy też cukrzycę typu lada. To jest tak, jakby cukrzyca typu I, która pojawia się u osób w starszym wieku. Powikłania przewlekłe to takie, na które „pracujemy” latami. Są to uszkodzenia wzroku, nerek, neuropatie, zespół stopy cukrzycowej, który nieleczony może prowadzić nawet do amputacji kończyn. Pojawiają się przy cukrzycy typu II, bo choroba

Stomatologia - zapraszamy Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin Rejestracja: 91 433 99 80 | 91 484 65 66 | 91 484 65 67 www.medicus.szczecin.pl


| ZDROWIE | Powikłania przewlekłe to takie, na które „pracujemy” latami. Są to uszkodzenia wzroku, nerek, neuropatie, zespół stopy cukrzycowej, który nieleczony może prowadzić nawet do amputacji kończyn. Pojawiają się przy cukrzycy typu II, bo choroba ta niewykryta może towarzyszyć nam przez wiele lat.

ta niewykryta może towarzyszyć nam przez wiele lat. Dopiero, kiedy trafiamy do szpitala np. ze złamaną nogą, lekarze przypadkowo ją odkrywają. Może się to zdarzyć też przy okresowych badaniach w pracy, przy rutynowej wizycie u okulisty, który w dnie oka dostrzeże charakterystyczne zmiany, czy u ginekologa, którego zaniepokoją częste infekcje. Infekcje narządów moczowych i płciowych mogą dotyczyć także mężczyzn. U panów częstym symptomem cukrzycy drugiego typu są również problemy z potencją. - Cukrzyca jest chorobą wymagają-

cą codziennych zabiegów, ale można z nią funkcjonować przy odpowiednim wyedukowaniu co do odżywiania, farmakoterapii itp. Są tacy pacjenci, którzy chorują od lat. Pracują, podróżują, żyją normalnie. Wszystko zależy od samodyscypliny i poziomu zaangażowania i wiedzy – mówi Katarzyny Mandes, spec. pielęgniarstwa diabetologicznego ze szpitala w Szczecinie Zdunowie.


| KULINARIA |

Nowe centrum eventowobiznesowe „Bulwary”

Zarezerwuj miejsce na swój event Ponad 500 metrów kw. na dowolne wydarzenie, pełne zaplecze techniczne i profesjonalny catering wraz z obsługą. To wszystko w najatrakcyjniejszej części Szczecina - na Bulwarach tuż przy Starej Rzeźni. Łasztownia to niepodważalne serce Szczecina, które z roku na rok bije coraz mocniej i pięknieje w oczach. Co najważniejsze, to miejsce, które łączy prawo - i lewobrzeżną część miasta w całość. Właśnie tu ruszyło nowe Centrum Eventowo-Biznesowe „Bulwary”. Nazwa jest inspirowana najbliższym otoczeniem. Budynek, podobnie jak sąsiadujące z nim nieruchomości, odznacza się ciekawą historią i oryginalną architekturą. Jego frontową ścianę wieńczy charakterystyczna wieżyczka zegarowa. Dawniej miejsce to potocznie było nazywane „cielętnikiem”, należało do kompleksu Starej Rzeźni, która z kolei pełniła funkcję obory. Obecnie po dawnym przeznaczeniu nieruchomości nie zostało nic prócz pamięci, a dziś obydwa budynki stanowią symbol Łasztowni. Sala eventowa „Bulwarów” ruszyła już w listopadzie. Za personelem Centrum jest już organizacja wesel, studniówek i eventów firmowych. Przestrzeń jest również odpowiednia na prywatne przyjęcia okolicznościowe, pokazy mody, wernisaże artystyczne czy kameralne koncerty. Wnętrze to aż 500 m kw. powierzchni użytkowej i jest w stanie przyjąć od ok. 100 osób do ok. 400. Liczba jest zależna od rodzaju przyjęcia – impreza siedząca przy okrągłych stołach, prostokątnych łączonych czy stojąca z bufetem. Wynajmujący mają zapewniony wszelki potrzebny sprzęt techniczny oraz pełną obsługę gastronomiczną. Menu jest planowane indywidualnie, w kontekście danego wydarzenia. Zespół jest otwarty na wszelkie sugestie, ale też służy radą, wskazując najodpowiedniejszy rodzaj menu, adekwatny do planowanego wydarzenia. Nowe Centrum Eventowo-Biznesowe jest wykończone w surowym, prostym stylu przywodzącym na myśl styl loftowy. Wystrój jest tak przygotowany, by pasował zarówno na przyjęcie rodzinne, jak i firmowy event. Sale najlepiej rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Trzeba pamiętać, że w kalendarzu jest kilka newralgicznych terminów, o które trzeba zadbać szybciej – np.

68

maj i sezon komunii, grudzień i czas wigilii firmowych czy sezon weselny. Rezerwacja zawsze jest podstawą, resztą zajmie się zespół Centrum Eventowo-Biznesowego „Bulwary”.

ul. Tadeusza Wendy 14, Szczecin TEL. 796 461 456 | MAIL. mojarzeznia@gmail.com www.bulwary-szczecin.pl


Polska Kuchnia Polish Cuisine Welcome

ul. Żeromskiego 62 Świnoujście | tel. +48 91 327 40 57 www.karczmapodkogutem.eu @PodKogutemSwinoujscie


| KULINARIA |

Dużo, smacznie i… zdrowo

Gdzie można tak zjeść? Zdecydowanie w najstarszej restauracji chińskiej w Szczecinie, Jin Du. Poza tradycyjnym wystrojem wyróżnia ją coś, czego nie ma prawie żaden lokal serwujący specjały Dalekiego Wschodu w Szczecinie – od ponad 18 lat z powodzeniem prowadzi ją lekarz medycyny chińskiej, który dba nie tylko o nasze kubki smakowe. Dlaczego prawie żaden? Bo ów lekarz, Yuanming Wang, miłośnik dobrej kuchni, prowadzi w naszym mieście jeszcze dwa lokale: japońsko-tajską restaurację Sake oraz azjatycki bar Mr. Wang.

70

W jaki sposób dba Pan o zdrowie swoich gości? Dostosowując tradycyjne receptury do gustu współczesnych Europejczyków zwracam uwagę, by nie używać zbyt dużo cukru czy tłuszczu. We wszystkich lokalach stosujemy wyłącznie świeże produkty, nie korzystamy z mrożonek czy półproduktów. Wszystko robimy na miejscu. Podstawą są chociażby bazy do sosów, które również przygotowujemy samodzielnie. Stawiamy na uczciwość – smaczne i zdrowe jedzenie, uczciwe porcje i rozsądne ceny – to doceniają nasi goście. Kogo gościł Pan przez te wszystkie lata w Jin Du? Wszyscy goście są dla nas tak samo ważni. Organizujemy przyjęcia rodzinne, licznie odwiedzają nas także studenci. Bywają u nas również znane osobistości, np. ambasadorzy Chin z Warszawy czy pani konsul z Gdańska. Niemal codziennie stołują się u nas Chińczycy, którzy chętnie proszą szefa kuchni o przygotowanie specjalnych dań kuchni regionalnej. W miarę dostępności składników z przyjemnością spełniamy ich życzenia. Ich zaufanie to nasza wizytówka – w końcu nikt nie zna prawdziwego smaku kuchni chińskiej tak dobrze, jak rodowici Chińczycy. Polscy goście jednak też coraz częściej podróżują do Chin w celach turystycznych czy biznesowych i po powrocie mają ochotę przypomnieć sobie tamtejsze smaki – z odpowiednim wyprzedzeniem każdy może zamówić oryginalne chińskie danie spoza karty. Na czym polega oryginalność kuchni chińskiej w Jin Du? Można wymienić kilka elementów, które składają się na dobrą kuchnię. Ważne są odpowiednie urządzenia, ale kluczem do sukcesu są przede wszystkim ludzie i aromatyczne przyprawy. Po tylu latach mamy w Jin Du stały zespół – zostali u nas najlepsi kucharze. Szef kuchni ma za sobą 20 lat doświadczenia w restauracjach w całych Chinach, dzięki czemu doskonale zna kuchnię regionalną. Smakosze kuchni chińskiej wiedzą, że przygotowanie potraw wymaga odpowiedniego zaplecza technicznego. Niezwykle ważna jest siła ognia, którego temperatura powoduje natychmiastowe zamknięcie soków w jedzeniu. Potrawy chińskie są bardzo szybko przygotowy-

wane. Natomiast przyprawy to tajemnica szefa kuchni. Może jednak uchyli Pan rąbka tajemnicy? Sposób przygotowania dań można omówić na przykładzie jednego z ulubionych specjałów kuchni chińskiej. Polacy uwielbiają drób, zwłaszcza kaczkę po pekińsku. Przygotowujemy ją w specjalnym piecu. Jest to wielowiekowa chińska tradycja. Najważniejszy jest jednak sposób jej przyprawienia – odpowiedni dobór i ilość ziół. Naszym sekretem jest mieszanka aż 18 przypraw, wśród których znajdują się m.in. żeń-szeń, anyż czy znane ze zdrowotnych właściwości jagody goi. Zaskoczeniem dla wielu osób mogą być suszone skórki mandarynek z ekologicznych upraw – tym lepsze, im starsze. Co zaproponuje Pan szczecinianom w najbliższym czasie? W styczniu po kapitalnym remoncie otwieramy azjatycki bar Mr. Wang na Turzynie. To nowa odsłona lokalu, w którym będziemy serwować street food, czyli jedzenie uliczne. Szykujemy duży wybór chińskich pierogów w różnych kolorach – m.in. z kaczką oraz dla wegan i wegetarian. Podawane będą w bambusowych koszyczkach. W menu znajdą się także japońska zupa ramen z ręcznie robionym makaronem czy rolki sushi. Wszystko będziemy przygotowywać na miejscu, na oczach naszych gości, aby mieli gwarancję świeżości. Będzie to jedzenie szybkie, ale jednocześnie zdrowe, dostępne zarówno na miejscu, jak i na wynos. Zapraszamy! Jin Du: Szczecin, al. Jana Pawła II 17 tel. 91 489 34 68 www.jindu.pl www.facebook.com/restauracjajindu Sake: Szczecin, al. Piastów 1 tel. 91 484 36 18 www.sake.szczecin.pl www.facebook.com/RestauracjaSake Mr. Wang Asianfood: Szczecin, al. Bohaterów Warszawy 40 (Nowy Turzyn) tel. 91 333 69 00 www.facebook.com/Mr.Wangasianfood



| STYL ŻYCIA |

Wszystko na jedną kartę Mel Gibson w Mavericku, Matt Damon w Hazardzistach, legendarny Steve McQueen w mającym już ponad pięćdziesiąt lat dramacie obyczajowym Cinncinnati Kid. Co łączy postaci, grane w wymienionych filmach przez tych znakomitych aktorów? Możecie zacząć obstawiać. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI

Poker, bo właśnie o nim mowa, to bezapelacyjnie jedna z najpopularniejszych gier karcianych na całym świecie. Kojarzy się z ryzykiem, blefem, wysokimi stawkami i oczywiście ogromnymi emocjami. Te wszystkie czynniki sprawiły, że stał się – słusznie lub nie – prawdopodobnie najpowszechniejszą światową wizytówką hazardu. I choć niecałe dwieście lat temu Jonathan H. Green jako pierwszy opisał zasady, to jest wysoce prawdopodobne, że w jego odmiany grano już dużo wcześniej. Niektóre źródła podają nawet, że miało to miejsce w Chinach już w dziesiątym wieku. Jeśli to prawda, to rozmawiamy teraz o grze z ponadtysiącletnią tradycją. Same zasady nie są zbyt skomplikowane, a celem gry jest skompletowanie jak najlepszego układu kart. Najprostszą odmianą jest tak zwany poker pięciokartowy dobierany, który polega na tym, że każdy z graczy otrzymuje na początku pięć kart i może dokonać jednorazowej wymiany dowolnej ich liczby (od żadnej aż po wszystkie). Gdy wszyscy uczestnicy rozgrywek zakończą ten proces, porównuje się układy i wygrywa ten najlepszy. Stan-

72

dardowa wersja nie jest jednak aż tak emocjonująca i dlatego z czasem wyparł ją Texas Hold’em, aktualnie zdecydowanie najpopularniejsza odmiana gry. Różni się ona przede wszystkim tym, że gracze otrzymują na początku tylko po dwie karty, których nie mogą wymieniać. Następnie na stole pojawia się stopniowo pięć kolejnych (po wyłożeniu trzeciej, czwartej i piątej odbywają się licytacje), później grający prezentują i porównują swoje najlepsze układy. Te składają się z optymalnego zestawienia pięciu z siedmiu kart (przy użyciu dowolnej liczby kart z ręki oraz ze stołu). Czy zawsze wygrywa gracz, który ma najlepsze karty? Otóż nie. I właśnie w tym tkwi cała zabawa.

Pokerowy stół na deskach teatru Poker to bowiem gra blefu, logiki i strategicznego myślenia. Niezbędne jest podejmowanie decyzji przy braku wszystkich danych, pomaga zdolność do kalkulacji rachunku prawdopodobieństwa. Element losowości występuje, ale strywializować dyscyplinę


| STYL ŻYCIA | i powiedzieć, że w pokera wygrywają po prostu ci, którzy mają najwięcej szczęścia, byłoby bez cienia wątpliwości znaczącym nadużyciem. Co zatem decyduje o zwycięstwie? Między innymi umiejętność dostosowywania się do strategii przeciwników, wielopoziomowe myślenie i zdolność do bycia nieprzewidywalnym. Specyfika gry sprawia, że poprzez blefowanie (taktykę, mającą na celu wprowadzenie innych zawodników w błąd) można osiągnąć znakomite rezultaty. W Texas Hold’em gracze licytują się po odkryciu trzeciej, czwartej oraz piątej karty i w większości przypadków rozstrzygnięcie ma miejsce już na tym etapie. Statystyki mogą być dla niektórych szokujące, ale dr Mikołaj Czajkowski z Uniwersytetu Warszawskiego na potrzeby swojej ekspertyzy wykonał eksperyment naukowy, w którym przeanalizowane zostały 103 miliony rozdań, z wyłączeniem rozgrywek na wirtualne pieniądze oraz turniejów. Na tej podstawie można ocenić, że aż 75 procent partii kończyło się bez tzw. showdownu, czyli pokazania przeciwnikom kart. W praktyce oznacza to, że siła posiadanego układu kart statystycznie ma jakiekolwiek znaczenie tylko w co czwartej rozgrywce. – Strategia, jaką obierzemy na początku powinna być kluczem, którego trzymamy sie w trakcie trwania całej partii. Ważne jest to, aby w swojej przewidywalności być nieprzewidywalnym – tłumaczy Marceli Stankiewicz, szczeciński entuzjasta pokera. – Kiedy mamy słabą kartę, czasem trzeba się zachować zupełnie odwrotnie niż podpowiada logika, czyli pobić stawkę i dopiero w późniejszym etapie spasować. Takie zagrania dezinformują przeciwników i sprawiają, że gracz jest dużo trudniejszy do rozszyfrowania. Oprócz tego należy oczywiście doskonale orientować się w zasadach i znać wszystkie możliwe układy, które mogą wystąpić w danym momencie gry, bo to niezbędne, aby trafnie oceniać sytuację. Grę w pokera porównałbym do teatru, w którym gracz musi być jednocześnie znakomitym aktorem oraz widzem, który uważnie obserwuje grę pozostałych osób, biorących udział w spektaklu.

Kosztowne urodziny Poker jest grą równie emocjonującą, co wciągającą i dlatego niesie za sobą pewne ryzyko. Aby chronić ludzi przed wpadnięciem w nałóg, wprowadzono szereg zasad i zakazów, które ograniczają możliwość gry na pieniądze. Jeden z głośniejszych przykładów złamania tych praktyk miał miejsce niemal siedem lat temu w pewnym lokalu w Szczecinie. Mężczyzna, świętujący wówczas

50. urodziny, postanowił uczcić je poprzez zorganizowanie turnieju pokerowego. Impreza została jednak przerwana przez najazd policji i służb celnych, a organizatorzy spotkania musieli później zapłacić dotkliwe kary. Poker, widziany od strony sportowej, to jednak przede wszystkim pasjonująca wojna nerwów. Aby osiągać dobre i powtarzalne rezultaty trzeba potrafić ukryć i opanować emocje oraz skupić się na skutecznym rozszyfrowywaniu przeciwników. – Zawsze staram się podejść do gry z dużym spokojem, ale nie jest to wcale łatwa sprawa. W kluczowych momentach adrenalina skacze bardzo wysoko, ciężko opanować oddech i ma się wrażenie, że serce bije tak głośno, że zagłusza dźwięki otoczenia, a pozostali gracze muszą słyszeć jego dudnienie. Co przyniesie kolejna karta? Jak zachowają się przeciwnicy? Te wszystkie pytania długo pozostają bez odpowiedzi, a każdy taki moment w grze jest jak otwieranie prezentu świątecznego. Po prostu nie sposób się go doczekać. A gdy założony plan się udaje, to odczuwana satysfakcja jest wręcz nie do opisania. Co zatem wyróżnia pokera na tle innych gier karcianych i sprawia, że jest tak bardzo popularny? – Moim zdaniem warsztat aktorski, który rozwija się i polepsza podczas każdej pojedynczej gry. To doskonała okazja, aby poznać siebie samego i nauczyć się własnych reakcji oraz kontroli nad emocjami. Dzięki pokerowi dokładniej poznajemy też innych ludzi, ich słabości, mocne strony, schematy zachowań i działań. Przy pokerowym stole każdy przechodzi wzloty i upadki, więc gra naprawdę uczy życia. Kluczowe jest jednak to, aby mieć do niej odpowiednie podejście. Nikt nie chce, aby poker kojarzył się z oszustwem i wyzyskiem, dlatego jeśli ma być w nim naprawdę dużo piękna, to warto pamiętać o tym, że jest to gra i właśnie tak, a nie inaczej należy go traktować – kończy nasz rozmówca. „Poker jest wyjątkowy, ponieważ nie musisz mieć najlepszych kart, aby wygrywać. Bazuje na czytaniu ludzi i rozszyfrowywaniu ich reakcji. Krótko mówiąc, polega to dokładnie na tym samym, co robienie interesów”. To słowa Charliego Ergena, słynnego amerykańskiego biznesmena. Trudno się z nimi nie zgodzić, ale należy je też traktować jako ostrzeżenie. Z pokerem faktycznie jest jak z interesami, trzeba naprawdę uważać i podejmować odpowiedzialne decyzje. Bo brak ostrożności w działaniu w obu przypadkach może nas wpędzić w kłopoty i sprawić, że zostaniemy bez grosza.

SEXSHOP 914 Dobra zabawa zaczyna się od dobrych pomysłów... ...przecież każdy lubi zabawę... Akcesoria Erotyczne · Bielizna Damska i Męska · Afrodyzjaki, Feromony · Środki na potencje dla Panów · Prezerwatywy · Żele i olejki do masażu · Śmieszne zabawki Szczecin, ul. Wojska Polskiego 50/9 (koło Columbus Coffee, vis a vis Sklepu Społem) tel. 883 733 337 | www.sexshop914.com | www.facebook.com/Sex-Shop-914 Otwarte: pon.-pt. 10:00 - 20.00 | sobota 10:00 - 20:00 | niedziela zamknięte


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Koncert prezydencki w filharmonii

74

Prezydent Szczecina Piotr Krzystek z żoną Małgorzatą.

Łukasz Kadłubowski i Monika Grzywna.

Michał Janicki, aktor Teatru Polskiego z żoną Zofią Jankowską.

Władysław Diakun, burmistrz gminy Police z żoną

Michał Przepiera, zastępca prezydenta Szczecina z żoną.

Dawid Krystek, radny SLD z żoną.

Sędzia Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie z żoną.

Szef ZUS Zbigniew Zalewski ze znajomymi.

Foto: Sebastian Wołosz

Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie wraz z prezydentem Szczecina Piotrem Krzystkiem zaprosiła mieszkańców na doroczny koncert. Tym razem orkiestra filharmonii zagrała między innymi „Polonez” Wojciecha Kilara z filmu „Pan Tadeusz” oraz Koncert na trąbkę i orkiestrę Es-dur Josepha Haydna. (mk)


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Nagrody Gospodarcze Business Club Szczecin rozdane

Bogumił Rogowski, prezydent BCS, i Waldemar Juszczak, adwokat.

Marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz z żoną oraz Zofia Jankowska.

Elżbieta Malanowska z Euroafrica i Ewa Rogowska.

Sławomir Piński z Binowo Park Golf Club i profesor Dariusz Zarzecki z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Barbara Paszkowska z firmy architektonicznej Urbicon, Waldemar Juszczak, adwokat, i profesor Zbigniew Paszkowski z ZUT.

Profesor Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, profesor Zbigniew Paszkowski z ZUT, Barbara Paszkowska z firmy architektonicznej Urbicon, profesor Dariusz Zarzecki z Uniwersytetu Szczecińskiego i Bogumił Rogowski, prezydent BCS.

Profesor Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, i Bogumił Rogowski, prezydent BCS.

Wszyscy laureaci XVI Gali Biznesu organizowanej przez Business Club Szczecin.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2018

Foto: Sebastian Wołosz

To była już XVI Gala Biznesu organizowana przez BCS, który rozdał nagrody za 2017 rok. Otrzymali je Binowo Park Golf Club, Polska Żegluga Bałtycka (z siedzibą w Kołobrzegu), Zachodniopomorska Szkoła Biznesu w Szczecinie, Szczecińskie Biuro Projektów Urbicon, FHU Multi Projekt oraz aktor Michał Janicki. (bs)

75


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Wystawa Marcina Zaborowskiego

W filharmonii, w galerii IV poziom otwarta została wystawa „Newcomers” ze zdjęciami Marcina Zaborowskiego. To kolejna odsłona projektu dokumentalnego „Rohingyas”, który autor rozpoczął w 2013 roku. Projekt jest zapisem historii bohaterów i losów prześladowanej społeczności Rohingja, w okrutny sposób wykluczonej ze społeczeństwa. (mk)

#mmtrendy #lokalny magazyn lifestylowy Szukajcie nas w modnych miejscach w mieście!

Dr Grzegorz Skorny, rektor Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej w Szczecinie (z lewej) i Grzegorz Kaźmierczak, Muzeum Techniki i Komunikacji.

Foto: Sebastian Wołosz

Weronika Łyczywek, fotoreporterka Radia Szczecin, i Jakub Gibowski, rzecznik filharmonii w Szczecinie.

Dorota Serwa, dyrektor filharmonii w Szczecinie, i Marcin Zaborowski, autor prac.

76

Dołącz do nas na www.facebook.com/MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy



#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20

• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Lexus ul. Mieszka I 25 • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Interglobus ul. Kolumba 1 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • L Tour CH Galaxy • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2

SALONY SAMOCHODOWE


Specjalistyczne: Czyszczenie Renowacja Farbowanie Kożuchy Futra | Skóry

+48 91 434 37 03 | 91 48 34 765 +48 601 717 776 termal-tm@wp.pl Poniedziałek - piątek 11:00 – 18:00 Sobota 12:00 – 14:00 Odwiedź nas już teraz

Masz w szafie swoją ulubioną skórę, która wymaga renowacji? Nie zwlekaj odwiedź nasz zakład zapewniamy najlepszą jakość w najniższych cenach przy krótkim terminie realizacji.



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.