MM Trendy #11 (80)

Page 1

Brzezińska

LISTOPAD 2019 NUMER 11 (80) / WYDANIE BEZPŁATNE


#prezentacja


#11

#spis treści listopad 2019

50

Kulinaria

#06 Newsroom Design, moda, wydarzenia

#12 Temat z okładki Diana Brzezińska

#18 Edytorial Dream Book

#24 Rozmowa miesiąca Leszek Herman

#28 Kultura Kino, płyty i wydarzenia w listopadzie

#42 Muzyka

Azjatycka podróż Baltic Neopolis Orchestra

#44 Architektura

Architekt powinien być odważny

#50 Kulinaria

Morski świat na talerzu

#68 Styl życia lamy

Uno, dos, tres, czyli taniec flamenco

#56 Zdrowie

Grzybica stóp / szczelina odbytu

#70 Trendy towarzyskie Kto, z kim, kiedy i dlaczego

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA OKŁADCE: DIANA BRZEZIŃSKA FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

#11

#redakcja Mniej więcej od pierwszych dni października internet zalewają, nawet dość zabawne, memy dotyczące tzw. jesieniarzy, czyli osób, które z niecierpliwością oczekują momentu, kiedy spadają liście z drzew. Mogą wówczas zaszywać się w zaciszu mieszkania z kubkiem gorącej herbaty pod cieplusim kocykiem, o czym wszem i wobec informują poprzez swoje media społecznościowe, jakby to było jakieś wielkie wydarzenie. A to raczej dobry powód do szyderczych kpin. No chyba, że… Chyba, że podczas tej spędzanej pod kocykiem jesieni, w jednej ręce jesieniarze trzymają herbatę, a w drugiej... książkę. Wtedy, i tylko wtedy, warto jesieniarzom oddać należny szacunek. Wraz z listopadowym numerem mamy dla wielbicieli czytania konkretne propozycje. Przede wszystkim nasz gość z okładki, czyli debiutantka na literackim rynku Diana Brzezińska. Młoda prawniczka zaczyna od błyskotliwego kryminału, którego akcja toczy się na ulicach Szczecina. Nie tylko na ulicach, bo również w Komendzie Wojewódzkiej Policji i innych równie ciekawych miejscach, gdzie nie każdy może wejść. Następny pomysł na długie jesienne wieczory z książką, to kolejna pozycja w literackiej karierze szczecińskiego architekta Leszka Hermana. Tego autora nie musimy specjalnie rekomendować, bo ma wielu swoich wiernych czytelników. Wystarczy dodać, że jego „Sieci widma” schodzą jak woda. Jeśli ktoś woli oglądanie zamiast czytania, może obejrzeć piękne zdjęcia Dastina Kouhana z książką w roli głównej oraz inne świetne materiały, z którymi jak zawsze wracamy do Was co miesiąc.

Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Paulina Wojtyła Producent: Agata Maksymiuk Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 103, paulina.wojtyla@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy



| NEWSROOM |

#5 spraw, które warto załatwić do końca roku by Jarek Jaz

#1 Schudnąć. O tym postanowieniu noworocznym

zapominamy szybciej niż o obietnicy rzucenia palenia. Już mniej więcej w drugiej połowie stycznia udajemy, że jej wcale nie było. Ale zbliża się Sylwester, więc może pora, by zeszłoroczne postanowienia wróciły do bieżącej agendy spraw ważnych. Intensywne dwa miesiące na siłowni mogą jeszcze sporo zmienić, a na pewno pozwolą z gracją wbić się w balową suknię.

#2 Nowy rok, nowa ja. Lekko zmęczona jesienią

cera, ciuchy trochę znoszone przez minione dziesięć miesięcy roku. To wszystko też wymaga gruntownego odświeżenia. Może warto zacząć od szafy i zamiast nudnych ołówkowych kompletów do biura, pójść nieco w inną stronę? Od kiedy streetwear na dobre zbratał się z high fashion, z tego mariażu wychodzi masa dobrych rzeczy. Warto czasem wyjść poza nudnawy standard.

Michał Martyniuk wraca z nową płytą Po sukcesie wydanego w ubiegłym roku albumu „Nothing to Prove”, Michał Martyniuk, pianista ze Szczecina wraca z nową płytą „Resonate”. Premiera już 18 listopada. W połowie października w sieci pojawił się singiel „Jazz Dance”, który jest zapowiedzią całego krążka. W nagraniu Martyniukowi towarzyszą Kuba Gudz na perkusji, Kuba Skowroński na saksofonie, Jakub Mizeracki na gitarze oraz Bartek Chojnacki na kontrabasie. Utwór młodych jazzmanów to połączenie nastrojowych melodii z dynamicznymi improwizacjami. Szczególną uwagę warto poświęcić partiom lidera projektu. Jego solo to przykład świetnego frazowania, w którym słychać dużo spokoju. Energia kompozycji sprawia, że jest to utwór nie tylko dla „osłuchanego” odbiorcy, ale dla każdego. Na płycie, oprócz „Jazz Dance” pojawi się jeszcze siedem kompozycji. Czy ten album powtórzy sukces swojego poprzednika, nominowanego do nagrody Fryderyka? Przekonamy się niebawem. (am)

#3 Wycieczka gdzieś. Wszyscy wokół zdążyli być już wszędzie. A ty najdalej gdzie byłeś w tym roku, to smażalnia ryb w Dziwnowie. Warty uwagi kierunek pod koniec roku, to egzotyka. Na pewno nie tłumny all inclusive w egipskim kurorcie, ale azjatyckie destynacje brzmią kusząco. coś dla duszy. Nie bądź, jak minister kultury polskiego rządu i przeczytać książkę Olgi Tokarczuk. Choćby po to, by nadać ton towarzyskiej rozmowie, ale przecież nie tylko dlatego. Ta literatura nieprzypadkowo została wyróżniona najbardziej prestiżową nagrodą na świecie. Machnij ręką na sugerujących lewacki spisek, zaszyj się pod kocem i czytaj.

#5 Zmienić nawyki. Dziś, kiedy już tylko naprawdę egzotyczne typy spod dziwnej gwiazdy kwestionują udział człowieka w zmianach klimatycznych, czas zastanowić nad tym dłużej. I choć wymówka, że to wszystko wina Chin, USA, elektrowni Bełchatów i rosyjskiego węgla brzmi przekonywająco, to zmiana nawyków ma sens. Ograniczenie kupowania plastiku, wybór zbiorowej komunikacji zamiast diesla, mniej mięsa w diecie. W przyszłości to będzie konieczność, dziś to dobry wybór. 6

Foto: Hubert Grygielewicz - FB: @GrygielewiczHubert

#4 Poczytaj noblistkę. Było coś dla ciała, teraz


#prezentacja


| NEWSROOM |

Pierwsza i jedyna w mieście - pizza neapolitańska Podobno w Neapolu można zjeść najlepszą pizzę świata i choć nie możemy tego potwierdzić, to jesteśmy w stanie w to uwierzyć. Wszystko przez pizzę neapolitańską serwowaną w restauracji Podgrzany Talerz w centrum Szczecina przy alei Niepodległości 22. To jedyne miejsce w mieście gdzie zamówimy ten rodzaj pizzy! W karcie lokalu do wyboru mamy, aż siedem pozycji, których absolutną królową jest Margherita. Placek wypiekany w piecu gazowym, w którym temperatura osiąga prawie 500 stopni, sos pomidorowy, prawdziwa mozzarella, oliwa z oliwek i świeża bazylia. Charakterystyczny jest nie tylko smak, który zapewniają oryginalne produkty wysokiej jakości, ale i kształt. Nieregularna forma, puszyste brzegi i cieniutki mokry środek. Zaskakuje również czas wypieku - od 60 do 90 sekund. Jest to jeden z powodów, dla których neapolitański przysmak najlepiej zjadać na miejscu. Kolejny to wyjątkowa atmosfera jaka panuje w Podgrzanym Talerzu i oryginalny wystrój z industrialnymi akcentami, nawiązujący do wyglądu popularnych berlińskich miejscówek. To doskonały lokal na lunch i kawę w przerwie od pracy albo wypad ze znajomymi na drinka czy lampkę wina z pizzą w roli głównej. Ale o tym trzeba przekonać się samemu. aleja Niepodległości 22, Szczecin tel. +48 609 859 876 | FB @podgrzanytalerz godziny otwarcia: pn.-czw. 12.00-22.00, pt. 12.00-2.00, sb. 13.00-2.00, nd. 13.00-22.00 IS: podgrzanytalerz #prezentacja

Największy w Szczecinie festiwal kawy i herbaty Już w weekend 16 - 17 listopada w Starej Rzeźni odbędzie się Baltic Caffeine Festival, czyli największy w Szczecinie festiwal kawy i herbaty. Miłośnicy kofeiny i aromatycznych naparów będą mogli wziąć udział w warsztatach i pokazach, a także spróbować wielu nowości. Nie zabraknie też stoisk z kawowymi mieszankami i herbatą oraz akcesoriami do ich przyrządzania - w domu oraz w gastronomii. Będzie też słodkie co nieco od lokalnych dostawców. To nie wszystko, w trakcie wydarzenia odbędą się eliminacje do ogólnopolskiego konkursu Best Barista Vergnano, a także Szczeciński Puchar Latte Art vol.7 - zawody baristów w malowaniu wzorów na kawie. Organizatorem są: Baltic Coffee Collective, Qualia Caffe i Caffè Vergnano Poland. Wstęp na część festiwalową to koszt 5 zł w formie cegiełki na rzecz Stowarzyszenia Baltic Coffee Collective. W cenie biletu próbki kaw - do wyczerpania zapasów. Wstęp na część konkursową jest bezpłatny. (am) Sobota: 11:30 - 19:00. Niedziela: 11:30 - 18:00.

8


Quality Coffee & Tea #prezentacja

KAWA I JESZCZE WIĘCEJ...

#DobrzePaloneWSzczecinie PALARNIA KAWY // SZKOLENIA BARISTÓW // WARSZTATY KAWOWE CATERING KAWOWY // EKSPRESY i AKCESORIA // BAR CONSULTING // SKLEP INTERNETOWY Qualia Caffe | Szczecin, ul. Struga 15 | qualiashop.pl | qualiacaffe.com


| NEWSROOM |

O szczecińskim jazzie za oceanem

foto: Sebastian Wołosz

Nie milkną echa po Jazz Forum Showcase Powered by Szczecin Jazz. Tym razem o wydarzeniu napisał amerykański magazyn DownBeat, uważany za jedno z najważniejszych jazzowych pism na świecie. Artykuł ukazał się pod tytułem „Polscy muzycy łączą sztukę i biznes w Szczecinie”. Autor szczegółowo opisał ideę przedsięwzięcia, a także zrelacjonował występy uczestników i przytoczył ich wypowiedzi. Przypomnimy, że showcase był wydarzeniem skierowanym do młodych jazzowych muzyków o międzynarodowym potencjale. Nie był to konkurs, jednak żeby zostać uczestnikiem, artyści musieli wysłać kandydaturę i przejść weryfikację jury. Do Szczecina zaproszono osiem formacji wybranych z osiemdziesięciu chętnych. Przez trzy dni młodzi jazzmani mogli nawiązywać nowe relacje, wymieniać się kontaktami, poznawać przedstawicieli agencji bookingowych, prezentować się zaproszonym dziennikarzom z kraju oraz zza granicy i oczywiście grać. To jedna z pierwszych takich inicjatyw w kraju i - co podkreślili artyści - trudno porównać ją do innych. (am)

„Demiurg” - pod takim tytułem ukazał się najnowszy komiks pochodzącej ze Szczecina Karoliny Walczak. Autorka zaprasza w nim do onirycznego świata inspirowanego twórczością Brunona Schulza i stawia przed czytelnikami serię pytań na temat życia. W tym to kluczowe - co dzieje się ze wszystkim, co człowiek „rodzi”? Odpowiedź kryje się na łamach zeszytu, jednak nie tak łatwo ją znaleźć. Forma publikacji różni się od standardowego komiksu, a przy rysunkach próżno szukać dymków z tekstem. Warto też dodać, że „Demiurg” to projekt, który powstał 10 lat temu jako praca dyplomowa ilustratorki w szczecińskim Liceum Plastycznym. (am)

10

Konsola, telewizor, wygodna kanapa i designerski wystrój wnętrza. To nie mieszkanie marzeń, a nowy salon tatuażu i piercingu “Karykatura tattoo”, który z początkiem listopada rozpoczął swoją działalność na Podzamczu przy ulicy Środowej. Karykatura, bo w życiu każdy potrzebuje trochę dystansu do świata i koloru. Nowa miejscówka wyrosła na doświadczeniu Matiasza, który z tatuażem profesjonalnie pracuje od przeszło 10 lat i Marty, tatuującej od 6 lat. Dawniej zafascynowani rysunkiem i kulturą undergroundu - dostępną tylko dla wybranych, dziś wprowadzają w miasto własny styl. A ten, trzeba przyznać, jest nietuzinkowy. Marta, to przede wszystkim surrealizm, psychodela i motywy postapokaliptyczne. Chociaż jak trzeba to i pięknie odwzorowuje ulubioną postać z kreskówki czy pupila. Dla jej ręki charakterystyczna jest wyraźna kreska i żywe kolory. Z kolei Matiasz, chociaż w ręku ma doskonały fach, salonem zajmuje się od strony managerskiej. Po pamiątkę na całe życie może przyjść do “Karykatury” każdy kto ma już w kieszeni dowód i skończone 18 lat. Przed ostatecznym podjęciem decyzji warto wpaść wcześniej na konsultacje, ustalić szczegóły projektu i zwyczajnie pogadać. W końcu to nic nie kosztuje, a klimat jest świetny. FB: @karykaturatattoo Insta: @karykaturatattoo tel: 793 281 991 Adres: ul. Środowa 10/1, Podzamcze, Szczecin #prezentacja

Szczecinianka wydała kolejny komiks

Pozwól sobie na trochę koloru rusza nowe studio tatuażu w Szczecinie


#prezentacja


| TEMAT Z OKŁADKI |

12


| TEMAT Z OKŁADKI |

Szczecin, doskonałe miejsce na doskonałą powieść

…a nawet kryminał. Udowadnia to Diana

Brzezińska, prawniczka

i debiutująca pisarka z Polic. Na mapie miasta zbudowała trzymającą w napięciu historię seryjnego mordercy i nietypowej pary podążającej jego śladem. Czy w porę uda się rozwikłać sprawę i zapobiec kolejnemu rozlewowi krwi na ulicach Szczecina? Tego wam nie zdradzimy. Zdradzimy za to, jak powstawała książka „Będziesz moja”. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE

„Szczecinem wstrząsa seria brutalnych morderstw. Sprawca upodobał sobie młode, rudowłose kobiety i z niezwykłym okrucieństwem urządza swoim ofiarom specyficzną uroczystość przed śmiercią”. Skąd tyle brutalności? To z aktów spraw czy z wyobraźni? - To wszystko jest powiązane z moimi zainteresowaniami. Miałam okazję uczestniczyć w bardzo ciekawych szkoleniach np. z maskowania zwłok, pozorowania samobójstwa czy profilowania kryminalnego. Tych szkoleń było naprawdę dużo. Faktycznie, podczas jednego z nich szczególnie

zainteresowała mnie sprawa pewnego zaginięcia. Na jej kanwie rozwinęłam początek książki, ale nie chciałam wykorzystywać tej historii „jeden do jednego”. Tym bardziej, że sprawa nabierała rozmachu dopiero na etapie rozprawy sądowej, a ja w swojej powieści tego etapu w ogóle nie zamierzałam dotykać. Czyli to nie tak, że obudziła się Pani z pomysłem - jak zamordować kilka rudowłosych kobiet ze Szczecina i by ochłonąć przelała to Pani na papier? - Nie, nie… to nie tak (śmiech). Chociaż pamiętam, że psycholog David Bass wyprowadził z teorii ewolucji

hipotezę, iż każdy człowiek jest zdolny do zabójstwa. Przeprowadził również badania, które potwierdziły, że nie ma osoby, która chociaż raz w życiu nie pomyślałaby poważnie o zabiciu drugiej osoby i mogłaby to zrobić. Hamulcem w takich sytuacjach były jedynie normy moralne lub brak narzędzia pod ręką. Więc... wszystko przed nami (śmiech). Przed Panią na pewno sporo pracy przy promocji pierwszej powieści... - ...tak naprawdę to nie jest moja pierwsza powieść. Pierwszą powieść wydałam na studiach pod pseudonimem. To miała być próba - chciałam zobaczyć czy

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

13


Diana Brzezińska, z wykształcenia prawnik, z zamiłowania obserwator rzeczywistości. Policzanka aktualnie mieszkająca w Szczecinie. Miłośniczka dobrej literatury, amatorka jazdy konnej, zakochana w zmysłowych latynoskich rytmach. Latem bieżącego roku wydała pod swoim nazwiskiem pierwszą powieść zatytułowaną „Będziesz moja”. Na styczeń zaplanowano premierę drugiej części kryminału.


| TEMAT Z OKŁADKI |

się uda, czy coś z tego będzie, czy ktoś to w ogóle przeczyta. Zatem, skoro teraz otrzymaliśmy pierwszą powieść pod prawdziwym nazwiskiem - to chyba się udało? Myślę, że tak. Tamta książka wciąż jest dostępna. Nazywa się „Carpe diem”. Wydałam ją jako Diane Rose. Ale to historia skierowana raczej do nastolatek. Utrzymana w nurcie new adult. Chociaż byli i tacy, którzy chcieli ją podciągnąć pod nurt obyczajowy. Teraz zamierzam skupić się na kryminale. Od zawsze interesował mnie człowiek i jego psychika. Dlaczego zbrodniarz zrobił to, co zrobił? Jak na co dzień funkcjonują osoby, które ścigają przestępców? W końcu to nie jest praca, jak każda inna, gdzie można zamknąć drzwi, odciąć się i wrócić spokojnie do domu. Pani praca też nie jest pracą, „jak każda inna”. Nie każdemu udaje się dostać na prawo i ukończyć studia, podobnie jak nie każdemu absolwentowi udaje się rozpocząć pracę w zawodzie. Pani wiedza i doświadczenie były pomocne w pisaniu? - Jeśli mam być szczera, to bycie prawnikiem bardziej mi przeszkadza, niż pomaga w pisaniu. Siadam nad każdą jedną ustawą, czytam zarządzenia komendanta, sprawdzam czy w danej sytuacji jest możliwe powołanie grupy śledczej... Takie rzeczy zajmują strasznie dużo czasu. Wiem, że na niektóre tematy powinnam przymknąć oko, ale ciężko mi to przychodzi. Poza tym nasze prawo nie jest aż tak fascynujące, jak mogłoby się wydawać. Nie mamy takich szalonych rozpraw i mów końcowych, jak w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jest ze śledztwem. Czasami to tkwienie w martwym punkcie przez całe miesiące. Życie to nie film. Rozumiem, że do książki trzeba dołożyć trochę fikcji, ale staram się, żeby całość była przygotowana merytorycznie, szczególnie jeśli chodzi o zakres prawny. Nie chciałabym, żeby mi cokolwiek zarzucono. Powieść powstała na zamówienie wydawcy? - Jeszcze nie jestem na tym

etapie (uśmiech). Po prostu napisałam powieść i zamiast włożyć ją „do szuflady”, postanowiłam zaryzykować i rozesłałam ją do wydawnictw. Na początku nic się nie działo, później zaczęły pojawiać się maile z poradami, odmowami, wstępnymi deklaracjami… Wtedy przypomniałam sobie o jeszcze jednym wydawnictwie. Wiadomość zwrotną otrzymałam w ciągu pół godziny, brzmiała czy w książce pojawiają się prawnicy? Oczywiście, że tak, ale nie w charakterze głównych bohaterów. Po dwóch tygodniach otrzymałam… odmowę. Mimo tego wiadomość spodobała mi się. Miała dużo konkretnych punktów, do których mogłam się odnieść. Nie chciałam się poddawać, więc zapytałam - czy jeśli naniosę sugerowane zmiany, uda nam się wejść we współpracę? Tym razem otrzymałam telefon zwrotny i w trybie pilnym zostałam zaproszona do Warszawy. Dla wydawcy nie było problemem, że akcja toczy się w Szczecinie, a nie np. w Warszawie czy Berlinie? Szczecin nie jest najbardziej oczywistą lokalizacją dla serii morderstw i psychopaty. - Wręcz przeciwnie. Akcja książki od początku rozgrywała się w Szczecinie, ale było to zaznaczone mimochodem. Wydawca wyciągnął kilka fragmentów i poprosił o ich rozwinięcie. Jego uwagę przykuł choćby opis informujący, że park Chopina to idealne miejsce ukrycia zwłok. Zapytał mnie - dlaczego? I od tego pytania ruszyła cała rozmowa, że o Szczecinie naprawdę można pisać, że jest w tym miejscu potencjał. Teraz i ja chcę wiedzieć, dlaczego park Chopina to idealne miejsce na ukrycie zwłok? - Park Chopina to ten park, który mieści się niedaleko wybiegu strusi i emu ZUT-u. Jest tam dość ciemno, ptaki kradną całą uwagę przechodniów i do tego miejsce ma ciekawą historię. Znalazłam informacje, wg. których dawniej działał tam szpital psychiatryczny dla dzieci. Zakład został zlikwidowany około 1940 roku i przejęty przez SS-manów, a za naszych czasów w tym miejscu powstał park dla rodzin… Tak jak mówi-

łam, doskonałe miejsce na ukrycie zwłok (uśmiech). Trudno się nie zgodzić (śmiech). Ale w książce opisanych jest jeszcze kilka obiektów... - Tak, skupiłam się m.in. na budynku Komendy Wojewódzkiej Policji. Przecież też jest piękny i również ma ciekawą historię. No i zapach czekolady, nie mogło go zabraknąć... Nie chcę zdradzać wszystkiego, ale zapewniam, że Szczecin na łamach „Będziesz moja” żyje. Czytelnicy spoza naszego miasta to zauważają i deklarują, że chcieliby tu przyjechać. Ale w zasadzie, dlaczego Szczecin a nie Police? Przecież Pani jest z Polic. - Akcja częściowo przewija się przez Police, więc to nie tak, że zupełnie je pominęłam. Natomiast prawda jest taka, że Police nie są tak „pojemne” jak Szczecin. Raczej trudno byłoby mi przenieść komendę wojewódzką do Polic (uśmiech). Chociaż fakt jest taki, że Police mogą prowadzić autonomicznie śledztwo… Tylko gdzie tam skutecznie ukryć seryjnego mordercę? (śmiech) W Szczecinie znacznie łatwiej o osadzenie akcji. Ale zapewniam, że Police zawsze będą się pojawiać. Jestem policzanką i to moje miasto. No właśnie, bo to przecież nie koniec przygód Ady Czarneckiej i Krystiana Wilka. Zapowiedzi głoszą, że czekają nas jeszcze dwie części ich historii. Chociaż odniosłam wrażenie, że „Będziesz moja” ma zamknięte zakończenie. - I tak, i nie. Tak to sobie wymyśliłam, żeby każdą część można było czytać osobno. Choć wiadomo, że najlepiej czytać je razem i po kolei, bo każda część ma swoje konsekwencje. Bohaterowie będą rozwijać się na ich przestrzeni. Pierwszy tom kończy się w określony sposób i nawiążę do tego w drugim. Z kolei drugi tom ma bardzo mocne zakończenie i… Czyli drugi tom już jest skończony? - Tak! Wszystko mamy już dopięte na ostatni guzik, a premierę zaplanowaliśmy na styczeń przyszłego roku.

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

15


| TEMAT Z OKŁADKI |

No dobrze, bo przerwałam... - Drugi tom skończy się w miejscu, w którym zacznie się tom trzeci. A to znaczy, że nie warto ich rozdzielać.

dla mnie. Poświęcają swój prywatny czas, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o powieści, a czasem i o mnie. Szanuję to.

I na tym koniec? - Chciałabym aby seria była dłuższa, ale co z tego wyjdzie - zobaczymy.

A o co Panią pytają? Słyszałam, że czytelnicy potrafią naprawdę zaskakiwać. - W Zawierciu zapytano mnie - jakie byłyby moje pierwsze słowa, gdyby Patryk Vega zadzwonił z propozycją nakręcenia filmu na podstawie mojej powieści. Myślę, że odpowiedź zaskoczyła pytającego, równie mocno, co mnie to pytanie (śmiech).

Nie boi się Pani, że rynek jest już nasycony kryminałami, że dopóki „nie wyrobi” sobie Pani nazwiska, te książki będą po prostu jednymi z wielu? - Raczej nie, bo nie jest to typowy kryminał. To powieść dedykowana przede wszystkim kobietom. Cieszę się, kiedy mężczyźni sygnalizują, że im się podobało, ale nie są główną grupą odbiorców. Póki co, pisanie traktuję jako hobby. Doceniam, że wydawca dał mi tę szansę i zdaję sobie sprawę, że nie każdy debiutant startuje z takiego poziomu jak ja - spotkania autorskie, targi książki… Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Na razie cieszę się tym, co mam. Spotkania autorskie w innych miastach przebiegały tak pozytywnie, jak w Szczecinie? - Na spotkaniu w Szczecinie pojawił się prawdziwy tłum. Wszystkie miejsca były zajęte, dostawiono nawet kilka krzeseł. Bardzo się z tego cieszę, bo przyznaję - bałam się, że na widowni zasiądą tylko moi znajomi, a było mnóstwo nieznajomych. To było cudowne! (śmiech). Niedawno odwiedziłam Zawiercie i ludzie też dopisali. W Warszawie i Wrocławiu publiczność była trochę mniejsza, ale nie ma co się przejmować. To miasta „rozpieszczone” przez autorów, tam można przebierać w spotkaniach. Dla mnie najważniejsze jest to, że ludzie w ogóle przychodzą, zadają pytania i dobrze się ze mną bawią. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, cały czas się śmiejemy. Cieszę się też, że udaje mi się przełamywać pewne stereotypy - jak prawniczka, to poważna i zdystansowana. Nie chcę, żeby tak postrzegali mnie moi czytelnicy, żeby między nami była bariera. Przecież napisałam tę książkę dla nich, a oni przychodzą na spotkania

16

To było aż tak szokujące? - Na pewno nie do zacytowania w magazynie, to raczej niecenzuralne słowa (śmiech). Ale oczywiście wypowiedziałabym je w pozytywnym kontekście. Gdyby takie zdarzenie miało miejsce, bardzo bym się ucieszyła. Myślę, że każdy autor chciałby zobaczyć swoje dzieło w rzeczywistości czy to na deskach teatru, czy jako serial lub film. Z drugiej strony wiem, że mogłoby to być trudne doświadczenie. Konsekwencją filmu jest zamienianie pewnych wątków, obcinanie ich i rezygnowanie z treści. Bałabym się, że zgasi to tę iskrę, która kryje się w mojej opowieści. To chyba znaczy, że czytelnicy naprawdę potrafią zaskakiwać. - Zdecydowanie. Pamiętam też, że padło pytanie o scenę erotyczną w książce - czy trudno było mi ją napisać? Widziałam, że pytający ugryzł się w język, żeby nie zapytać czy był to fragment opisany na podstawie własnych doświadczeń. Ludzie są ciekawi takich rzeczy, w zasadzie to normalnie. Ale sceny erotyczne nie należą do moich ulubionych, jeśli chodzi o pisanie. Ciekawsze wydaje mi się pytanie - czy trudno było mi opisać denata? A trudno było? - Miałam okazję uczestniczyć w sekcji zwłok, więc starałam się przenieść na łamy jak najwięcej z tego doświadczenia. Cieszę się, że znalazły się osoby, które to zauważyły. Szczególnie jeden czytelnik był tego bardzo ciekaw.

Czyli w Polsce jest dla kogo pisać? Podobno ludzie tu w ogóle nie czytają (uśmiech). - Kiedyś miałam okazje pisać recenzje dla wydawnictw. Jeździłam też na targi książki. Ludzi, którzy biorą udział w targach, jest tak dużo, że kiedy ktoś mówi mi, że w naszym kraju się nie czyta, to ja się pytam - dlaczego w kolejce do autora trzeba stać dwie godziny, a czasem nawet pięć? I pewnie, że można się zasłaniać, tłumacząc, że w kolejkach do autorów stoją tylko blogerzy liczący na zdjęcie i dodatkowy rozgłos, ale nawet jeżeli tak jest, to bloger to też czytelnik. Zresztą, to nie jedyny przykład. W bibliotekach na te bardziej popularne pozycje są zapisy, czasem trzeba poczekać kilka miesięcy na sygnał, że książka już jest. Na spotkaniach autorskich też potrafią pokazać się tłumy. Więc to nie tak, że nie czytamy. Czytamy i to dużo. A do jakiego autora Pani mogłaby stać kilka godzin w kolejce? Czyje książki Pani ceni? - Leszek Herman i Marek Stelar, czyli nasi lokalni pisarze wydają świetne książki. Bardzo lubię też Maxa Czornyja, który niedawno wydał „Rzeźnika”. Chętnie sięgam po Mroza. Pomijam kwestię jego researchu. Cenię go za humor i akcję. Te powieści czyta się szybko i lekko. Kasia Puzyńska pisze w ciekawy sposób. Z wykształcenia jest psychologiem. To, jak rozpracowuje niektóre tematy, jest niesamowite. Czytam dużo, trudno byłoby mi wymienić jednego autora. Chciałaby Pani pójść w ich ślady? Może lepiej zmienić kierunek i iść za Olgą Tokarczuk? Nobel w dziedzinie literatury nie zdarza nam się za często. - Póki co, aż tak wysoko nie mierzę (śmiech). Na razie sukcesem jest dla mnie samo wydanie książki. Myślę, że na dłuższy czas zostanę przy kryminałach i opisywaniu zbrodni. Może tylko nie w takim klasycznym wydaniu. Interesują mnie przede wszystkim ludzie i to, do czego są zdolni. Zapewniam, że mam w głowie już kilka pomysłów.


M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

17


| EDYTORIAL |

Dream Book MODEL: NURA JOMMA / DRESS: SALONIK FREYA / PHOTO: DASTIN KOUHAN

18





#prezentacja

La Dolce Vita Kolejna odsłona cyklu „La Dolce Vita” przygotowanego wraz z salonem mody Marella Szczecin. Wspaniałe kobiety, ich pasje i cele. Co łączy lekarza, sportowca i szefa kuchni? Przekonajcie się sami. Ewa, Monika i Iwona stanęły przed obiektywem Maliny Majewskiej, w wyjątkowych jesiennych kadrach. Otoczone październikową, ciepłą aurą opowiedziały nam o swojej miłości do Włoch, łączeniu pasji z życiem zawodowym i pięknej modzie oczywiście. W jesienno-zimowej kolekcji Marella, znajdziemy eleganckie i gustowne propozycje, zarówno na co dzień, jak i na wielkie wyjście. Nas urzekły piękne kolory, fasony i kolekcja stworzona we współpracy z ilustratorką Liselotte Watkins. Wywiady wraz z piękną sesją zdjęciową dostępne na www.mmtrendy.szczecin.pl oraz FB: @SalonMarellaSzczecin.

Monika Pyrek


#prezentacja

Ewa Sznura Iwona Niemczewska

Foto: Malina Majewska, Stylizacja: Salon Marella Szczecin, Make-up: Karolina Górecka, Maja Holcman-Lasota, Joanna Michalska Podziękowania dla restauracji Z Drugiej Strony Lustra za pomoc w realizacji sesji.


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Zimą lepiej pisać książki Nowa książka szczecińskiego pisarza i architekta Leszka Hermana „Sieci widma” już cieszy się sporym powodzeniem w księgarniach. Autor zdradził, gdzie toczy się jej akcja i jak słońce wpływa na jego twórczość. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

W księgarniach pojawiła się kolejna Pana książka. Która to? - Czwarta z serii. Pierwsza była „Sedinum”, druga to „Latarnia umarłych”, a ostatnia to „Biblia diabła”. Teraz pojawiły się „Sieci widma”.

600 stron!- Jednak format jest mniejszy. Ma inny układ. Ten format jest bardziej ekonomiczny, a książka lepiej pasuje na półkach. Tak naprawdę, w porównaniu do poprzednich, stron jest mniej.

O czym jest? - Miałem ochotę, aby czwarta książka była trochę inna. Chciałem, żeby moi stali bohaterowie trochę ode mnie odpoczęli.

Skąd pomysł, aby na promie umieścić akcję? - Zawsze mi się podobały takie książki, których akcja toczy się w jakimś zamkniętym miejscu. Gdzie grupa ludzi trafia do miejsca, skąd nie ma ucieczki i są wyizolowani. Prom jest doskonałym miejscem takiej akcji. A poza tym, w mojej książce ważne jest morze. Więc prom jest w tym wypadku idealny.

Udało się? - Jest trochę inna i nie ma wszystkich bohaterów (śmiech). Nie ma Pauliny? - Paulina jest, jako jedyna. Ona jest motorem mojej opowieści. Doszedłem do wniosku, że łatwo za jej pomocą uruchomić pewne wydarzenia. Przypomnę, że Paulina z zawodu jest dziennikarką. Inny zawód nie ma takich możliwości, a wprowadzając do książki Paulinę od razu zaczęło mi się łatwiej pisać. I co ona tam robi? - Tego nie mogę zdradzić, żeby nie psuć ewentualnym czytelnikom zabawy. Powiem tylko, że rzecz dzieje się w ciągu jednej nocy na promie ze Szczecina do Ystad. Chciałem w ten sposób nawiązać do znanych tego typu historii opowiedzianych niegdyś przez Kena Folletta czy Agathę Christie. Zawsze mi się takie książki szalenie podobały. Jeśli czas akcji to tylko jedna noc, to czy książkę da się przeczytać w ciągu jednej nocy? - Mam nadzieję, że tak będzie. Ale to chyba nie jest możliwe. Lektura ma ponad

24

Ile razy musiał Pan wybrać się w podróż promem? - Na potrzeby książki to akurat ani razu, ale parę razy oczywiście w życiu promem płynąłem. Jednak miałem bardzo dobry wgląd w to, jak wygląda życie na promie. Mój kolega pracuje w Unity Line. Ale miałem też dużo szczęścia. Właśnie zacząłem pisać książkę, a na Facebooku napisał do mnie oficer nawigacyjny, który regularnie pływa na promach do Szwecji. Napisał, że właśnie przeczytał „Latarnię umarłych”, i że bardzo mu się ta książka podobała. Od razu mu odpisałem, że spadł mi z nieba, bo potrzebuję fachowej wiedzy. Zgodził się. Były nawet takie sytuacje, że kiedy był w rejsie, a ja miałem z czymś kłopot i pytałem, jak to czy tamto wygląda, to przesyłał mi od razu informację, niejako z pierwszej linii frontu. Więc miałem na bieżąco pomoc. Wszyscy pasażerowie promu są bohaterami Pana książki? - Oczywiście, że nie. Prom zabiera przecież z tysiąc osób. Nie dałbym rady.


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Zimowe wieczory są najlepsze do pisania. To głównie zależy od słońca. (...) Jak świeci słońce, to bardzo trudno mi się skupić. Patrzę za okno, jest przyjemnie, chciałoby się wyjść na rower, albo pobiegać. Zimą zdecydowanie lepiej się pisze.

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

25


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Uff, bo już się przestraszyłam, jak Pan sobie dał radę z pełnym promem. - Głównymi bohaterami jest grupa kilkunastu pasażerów, w tym rodzice Igora - tyle chyba mogę zdradzić. Przyznam, że głównym bohaterem miała być mama Igora, ale trochę się przestraszyłem, że ona nie udźwignie książki. I zdecydowałem się dodać Paulinę. Trzy poprzednie książki, to opowieści właściwie „historyczne”. Trudno mi sobie wyobrazić opowieść o historii regionu na promie. Bo jaką tu historię można opowiedzieć? - Historia pojawia się już na pierwszych stronach książki (więc specjalnie nie zdradzę szczegółów). Dzięki pomocy Marka Łuczaka ze szczecińskiej policji, od którego wyciągnąłem parę informacji na temat kradzieży dzieł sztuki i zajmujących się nimi w Polsce i Europie mafii gangsterskich, głównym motywem historycznym są właśnie dzieła sztuki. To będzie o prawdziwych dziełach sztuki, czy o wymyślonych. - Przecież pani mnie zna (śmiech). Ja nie lubię wymyślać wszystkiego od zera. To by mnie nawet nie bawiło. Najbardziej mnie kręci, jak znajdę jakąś historię już istniejącą i opowiadam dalej. Zawsze opieram się na istniejących, faktycznych zdarzeniach. Tak jest też tym razem. Ale więcej już nie powiem. To wróćmy do poprzedniej książki „Biblia diabła”. Rozmawialiśmy o niej jeszcze zanim ukazała się na rynku. Pamiętam, że sama byłam bardzo ciekawa, jak zostanie przyjęta przez czytelników, bo jak Pan mówił, pretekstem do jej napisania były protesty „czarnych parasolek” w Polsce. - Rzeczywiście, analogii do tego, co się wokół działo, było sporo. Nie chciałem robić tego zbyt ostentacyjnie, ale bardziej dyskretnie. Oczywiście, miałem sporo rozmów na ten temat, ale na szczęście nikt mi specjalnie niczego z tym związanego nie zarzucił. W kilku miejscach znalazłem w sieci komentarze, że atakuję Kościół, ale myślę, że zawsze znajdą się ludzie, którzy z „każdego piasku chcą ukręcić bicz”. I pewnie tak się stało. W sieci już tak jest. Zresztą, wszystkie wydarzenia przytoczone w „Biblii diabła” są prawdziwe, można je łatwo sprawdzić. Poza tym, ja nikogo nie oskarżałem. I raczej nie starałem się przelewać na papier swojej żółci, chciałem stać z boku. Każdy ma swoje poglądy, ale ja staram się unikać pisania o nich, bo wiem, że to może być źle odebrane. A moje książki są książkami rozrywkowymi, nie ma więc tam na to miejsca. Poza tym te wydarzenia bardzo szybko się dezaktualizują.

26

(...) rzecz dzieje się w ciągu jednej nocy na promie ze Szczecina do Ystad. Chciałem w ten sposób nawiązać do znanych tego typu historii opowiedzianych niegdyś przez Kena Folletta czy Agathę Christie. Zawsze mi się takie książki szalenie podobały.

Po ostatniej książce jednak zapowiadał Pan, że zupełnie odejdzie od konwencji przyjętej jeszcze w „Sedinum”. Miała być opowieść o katastrofach budowlanych w Szczecinie. I co? Nadal mam ochotę napisać taką książkę. Mam już nawet roboczy tytuł. To miały być opowieści niesamowite z branży budowlanej. Miało dotyczyć specyficznych wydarzeń na budowach, z którymi sam się zetknąłem. Nadal zbieram do niej materiały. Ale to byłby zupełnie inny czytelnik, inna półka. Kiedy powiedziałem o tym wydawnictwu, zwrócili mi uwagę, że zbudowałem jakąś serię i ta seria cieszy się powodzeniem, więc szkoda byłoby z tego zrezygnować. Pociągnąłem więc dalej. To może kolejna będzie o branży budowlanej? - Nie wiem jeszcze. Mam też pomysł, aby napisać książkę podobną do opowieści Joanny Chmielewskiej, książkę zbudowaną z opowieści rodzinnych, aby się w niej pojawiły babcie, ciotki. Ale to wymaga przemyślenia, głębszego researchu. To w końcu jaka będzie następna? - Mam już w głowie pomysł, zebrane materiały. Ale jeszcze sporo mam do poukładania. Ma Pan już na swojej półce cztery książki. Kim pan teraz jest - bardziej pisarzem czy architektem? - Jak przychodzi wiosna, to jestem bardziej architektem, bo zaczynają się sypać zlecenia. Książkę „Sieci widma” skończyłem pisać w marcu i zaraz po tym posypały się kolejne zlecenia, mnóstwo pracy. Zimowe wieczory są najlepsze do pisania. To głównie zależy od słońca. Dlaczego? - Jak świeci słońce, to bardzo trudno mi się skupić. Patrzę za okno, jest przyjemnie, chciałoby się wyjść na rower, albo pobiegać. Zimą zdecydowanie lepiej się pisze.


#prezentacja


| KULTURA |

#nie możesz przegapić w których autor był i takich, w których go nie było, bo niektóre nawet nie istnieją. O uczuciach. Własnych i cudzych. Przeżytych, zauważonych, zasłyszanych i zmyślonych. Trochę poważnie i trochę nie. Piosenki będą przeplatane wierszami, humorystycznymi komentarzami, anegdotami, zawsze na najwyższym poziomie – o czym chyba nikogo, kto zetknął się z tym artystą nie trzeba przekonywać. 12 listopada, filharmonia, godz. 19, bilety 110-120 zł

ukazać bogactwo i ponadczasowość jego twórczości. Spektakl składa się z dwóch części. Część pierwsza osnuta jest wokół klimatu krakowskiej bohemy, w szczególności Piwnicy pod Baranami. Tworząca ją rajska cyganeria - artyści wszelkich dziedzin sztuki - przetrwała w pieśniach i opowieściach o tzw. „artystycznym piwnicznym życiu”, które łączyło w sobie upoetycznienie rzeczywistości z urzeczywistnieniem poezji. 9 listopada, Teatr, Polski, godz. 19.30, bilety 80 zł

„Dymny” w Teatrze Polskim

Festiwal Komedii SZPAK

Festiwal Moniuszko Inspiration! Czy muzyka Moniuszki 200 lat od jego urodzin pozostaje wciąż aktualna i potrafi inspirować artystów i publiczność? Czy jego twórczość kojarzy się z czymś odległym, hermetycznym i niemodnym? Festiwal Moniuszko Inspiration! jest odpowiedzią na te pytania. Międzynarodowe grono artystów podczas 7. wydarzeń festiwalowych zinterpretuje muzykę Moniuszki w wielu oddalonych od siebie stylistykach. Od muzyki ludowej, poprzez balet i operę aż po jazz. Nie zabraknie entuzjazmu wykonawców amatorów, talentu wschodzących gwiazd operowych scen, a także uznanych artystów o światowej renomie. 3-10 listopada, Opera na Zamku

Artur Andrus kabaretowo W recitalu kabaretowym Artura Andrusa usłyszymy znane, lubiane wciąż przez publiczność i oczekiwane utwory, będące już niekwestionowanymi przebojami piosenki kabaretowej. Pojawią się także nowe piosenki, pochodzące z premierowego albumu pt. „Sokratesa 18”. O podróżach - dalekich i bliskich. O miejscach. Takich,

28

„Dymny” w reżyserii Krzysztofa Materny to spektakl-przypomnienie i spektakl-hołd dedykowany postaci Wiesława Dymnego, wielkiego artysty, człowieka wielu talentów. Dymny był poetą, prozaikiem, scenarzystą, aktorem, plastykiem, satyrykiem i współtwórcą wielu kabaretów, w tym legendarnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Aby unaocznić ogrom jego twórczości wystarczy powiedzieć, że samych tekstów piosenek napisał ponad trzysta, z czego wiele weszło na stałe do kanonu polskiej kultury. „Dymny” został pomyślany jako swoisty kolaż mający

Tegoroczny Festiwal Komedii SZPAK rozpocznie się 29. listopada i potrwa do 2. grudnia. Zainauguruje go konkurs stand-up, podczas którego w szranki stanie sześciu komików, którzy zaprezentują fragmenty swoich najlepszych programów. Pierwszego dnia festiwalu odbędzie się również Michał Leja Show - jedyny w swoim rodzaju late night show. W sobotę i niedzielę (30 listopada, 1 grudnia) odbędzie się dobrze już znany maluchom i rodzicom Szpaczek dla dzieci. W sobotę rozpocznie się Poligon kabaretowy, podczas którego wystąpią: kabaret Czesuaf, kabaret Chyba, kabaret


#prezentacja

Kolejna piekarnia ormiańsko-gruzińska Marukyan Została otwarta 21 października na ryneczku Manhattan Piekarnia oferuje klientom ormiańskie i gruzińskie przysmaki, takie jak na przykład chaczapuri – mięsne, jak i w wersji wege. Chleby 100% naturalne, bez dodatku ulepszaczy i spulchniaczy. Świeżych wypieków można także spróbować przy alei Niepodległości 28, na ryneczku Pogodno oraz w galerii Hosso w Policach


| KULTURA |

Zachodni, kabaret Czołówka Piekła. W niedzielę, podczas finału 13. Festiwalu Komedii SZPAK wystąpi Abelard Giza ze swoim nowym programem. 29 listopada – 2 grudnia, różne miejsca

i bluesa - Czesław Niemen, Dżem, Krzak. Od lat 80. współpracował jako perkusista z Tomaszem Stańko (m.in. album „Chameleon”). Mieszkał w Grecji, gdzie był jednym z najbardziej uznanych muzyków sesyjnych, współpracując m.in. z George’em Dalarasem. Jako solista debiutował w 1994 roku albumem „Days We Can’t Forget”, zarejestrowanym w Nowym Jorku z udziałem m.in. Gila Goldsteina, Paula Wertico, Matthew Garrisona i Sugar Blue. Na przełomie wieków prowadził projekt Theatro z Jorgosem Skoliasem, a od 2001 r. własne trio - w polskiej oraz międzynarodowej odsłonie (grają w niej Gary Husband oraz Etiene Mbappe). 18 listopada, 13muz, godz. 19, bilety 30-40 zł

Romantyczne sonaty w filharmonii W sali kameralnej Filharmonii w Szczecinie zabrzmią utwory Beethovena, Schumana, Rachmaninowa i Strawińskiego. Urzekający pięknem melodyki i zróżnicowaniem formalnym repertuar, który Daniel Ishizaka zaprezentuje w Szczecinie wraz z pianistą Carlem Wolfem, obejmuje między innymi dwie odsłony romantycznej sonaty. Beethovenowska zachwyca spójnością formy oraz szczególną wirtuozerią zarówno w partii fortepianu, jak i wiolonczeli, podczas gdy dzieło Rachmaninowa urzeka przede wszystkim niezwykle lirycznym podejściem do partii wiolonczeli. 27 listopada, filharmonia, godz. 19, bilety 45-60 zł

Anthimos Apostolis Quartet Apostolis Anthimos to urodzony w Polsce Grek, uznawany za jednego z najciekawszych instrumentalistów na polskiej scenie. Gitarzysta, perkusista, pianista i kompozytor. Od 1971 r. członek legendarnego tria SBB, z którym nagrał kilkadziesiąt płyt. Występował także z innymi gwiazdami polskiego rocka

30

Spotkanie z Janem Englertem Mistrz Jan Englert, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów filmu i teatru, reżyser teatralny, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie i wykładowca warszawskiej Akademii Teatralnej, będzie gościem listopadowego Zamkowego Gwiazdozbioru w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Jan Englert zagrał w ponad 120 produkcjach filmowych i blisko 150 spektaklach teatru telewizji. Jego role teatralne i radiowe trudno zliczyć. Na spotkanie z jednym z najbardziej cenionych polskich artystów, współtwórcą kanonu polskich filmów i spektakli teatralnych. 25 listopada, Zamek Książąt Pomorskich, godz. 17, bilety 30 zł

„Ballada szczecińska” w Pleciudze Teatr Lalek Pleciuga zaprasza na nowy spektakl na Scenie dla Dorosłych w reż. Arkadiusza Buszko. „Szczecin, jest miastem niesamowitych historii, niezwykłych bohaterów, wielkich tragedii, ale też zdarzeń zupełnie zwyczajnych, prozaicznych. Postanowiliśmy opowiedzieć o mieście w teatrze. Chcieliśmy opowiedzieć o polskim Szczecinie po roku 1945. To było jedyne ograniczenie i jedyny kwalifikator. W naszej sztuce staramy się odejść od realizmu, faktów i zdarzeń znanych i gotowych. Dajemy głos wyobraźni. Ludziom przez nas wymyślonym. Faktom przez nas powołanym. Ale bardzo prawdopodobnym. Bohater z pierwszych stron gazet i przeciętna mieszkanka mało znanej ulicy dostają równą możliwość opowiedzenia o sobie, mają swoje pięć minut. Tego miasta nie da się opowiedzieć od A do Z. Ale można spróbować wciągnąć, zafrapować, zasmucić albo rozśmieszyć. Zapraszamy do Szczecina, jakiego nie znacie, prosto w tkankę miejską, pod skórę i w krwiobieg, do samego serca, w sam środek duszy” - mówi Buszko. 15 listopada, Pleciuga, godz. 19, bilety 15-34 zł

Premiera „Olbrzymka” na Zamku Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na premierę sztuki „Olbrzymek”. Osnuty tajemnicą ,,Olbrzymek”, chroniony przez matkę i chowany w głębokim lesie chce, dorastając, być takim jak my! Zmaga się ze zrozumieniem matki i z naturą zwierzęcia-człowieka. Jest poddawany rygorystycznym próbom, które wyznacza mu prawo do bycia człowiekiem. Czy Olbrzymkowi będzie dane żyć wśród ludzi, niosąc znamię odmieńca? Czy zostanie zaakceptowany przez społeczeństwo, a mama będzie uwolniona od nieustannego strachu? 22 listopada, Zamek, godz. 19, bilety 25-30 zł


Restauracja Hotelu Atrium**** to gościnne wnętrza, idealne na wystawną imprezę, kameralne przyjęcie lub po prostu miły niedzielny obiad czy kolację z przyjaciółmi. Restauracja oferuje najlepsze dania kuchni włoskiej – to kwintesencja prostoty i wyrafinowania, smaki, które kocha cały świat. Dlaczego? Są nieskomplikowane a jednocześnie zadowolą najbardziej wymagających smakoszy. Warto się o tym przekonać i odwiedzić restaurację. Klimatyzowane sale, utrzymane w tradycyjnie eleganckim stylu w pastelowych barwach, urządzone ze smakiem, sprzyjają zarówno spotkaniom w większym gronie jak i romantycznym kolacjom przy blasku świec.

Restauracja Hotelu Atrium*** to również idealne miejsce na zorganizowanie imprez okolicznościowych, prywatnych lub firmowych. Niewielkie spotkanie bądź pokaźne grono gości (nawet do 75 osób) mogą Państwo zaprosić mając do dyspozycji na wyłączność jedną z 4 sal na poziomie holu recepcyjnego oraz salę bankietową wraz z salką kominkową na poziomie -1.

Każda impreza traktowana jest kompleksowo- każda jest równie ważna, jak dla samych organizatorów. Szukając zatem klimatycznego miejsca na uroczystość rodzinną, komunię, wigilię bądź spotkanie firmowe Restauracja Hotelu Atrium**** to zdecydowany strzał w dziesiątkę! Al. Wojska Polskiego 75 Szczecin FB @hotelatriumszczecin | www.hotel-atrium.pl/imprezy


| KINO |

#kino w listopadzie na wyżyny swego talentu i boskiego daru, oddając hołd swemu Wielkiemu Ojcu, muzyce gospel oraz całej społeczności Ameryki tamtych lat. Ta diva, występując przed entuzjastyczną publicznością, rozgrzewa ich do czerwoności, wyciska łzy i pozostawia trwały ślad w duszy. Takiej muzycznej uczty nie da się zapomnieć. Podczas drugiej nocnej sesji na widowni zagościli m.in. Mick Jagger i Charlie Watts, wokalista i perkusista The Rolling Stones, którzy kończyli właśnie w LA swój album „Exile on Main St.”.

specjalne. Tego możemy być pewni. Ale czy coś konkretnego z tego wyniknie? Tego akurat nie możemy obiecać.

Ukryta gra 2019

Produkcja polsko-amerykańska w klimacie hitchcockowskiego dreszczowca. Lata 60., amerykański sen zamienia się w koszmar, radzieckie wojska płyną w stronę Kuby, Chruszczow grozi atakiem nuklearnym. Napięcie między USA a ZSRR sięga zenitu. W Warszawie do szachowej rozgrywki przygotowuje się dwóch graczy: Amerykanin i Rosjanin. Nie będzie to zwykły mecz. Co wydarzy się podczas tego spotkania? Kto okaże się prawdziwym zwycięzcą? Jedno jest pewne: Joshua Mansky rozegra pojedynek, w którym stawką jest ratowanie ludzkości przed nuklearną zagładą.

Amazing Grace: Aretha Franklin (Amazing Grace) / 2018

Amerykańska Królowa Soul i autorka tekstów, Aretha Franklin, podczas dwóch styczniowych nocy w 1972 roku nagrywa na żywo w New Temple Missionary Baptist Church w Los Angeles album gospel pt. „Amazing Grace”. Śpiewa głównie do afroamerykańskiej publiczności. Aretha wznosi się

32

Terminator: Mroczne przeznaczenie

(Terminator: Dark Fate) / 2019 Wraca James Cameron, podobnie jak Arnold Schwarzenegger oraz Linda Hamilton. Każdy w dobrze znanej sobie roli, mimo że od premiery pierwszego Terminatora wszyscy zdążyli się już nieźle zestarzeć. Co tym razem zaproponują twórcy? Kolejny raz mniej więcej to samo. Sarah Connor powraca aby chronić dziewczynę imieniem Dani przed nowym Terminatorem Rev-9. Będzie więcej bijatyk i lepsze efekty

Baranek Shaun Film. Farmageddon (Shaun the Sheep Movie: Farmageddon) / 2019

Przed barankiem Shaunem i jego stadkiem otwierają się gwiezdne wrota wiodące wprost do międzyplanetarnej przygody, gdy na ich farmie ląduje ob-


#prezentacja

W związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia zapraszamy do zapoznania się z ofertą na spotkanie świąteczne w naszej restauracji. Tradycyjne świąteczne dania, ciepła atmosfera, dekoracje bożonarodzeniowe. Ceny od 115 zł netto.

Zapraszamy na Bal Sylwestrowy 2019/2020 Pyszne jedzenie, dwa parkiety - Orkiestra Nova i DJ Przemas, konkursy z nagrodami, napoje alkoholowe bez limitu! Rozpoczęcie balu 31.XII.2019 r. g. 20:00, cena: 349 zł od osoby Menu można znaleźć na stronie www.kantynaportowa.pl

Szczecin, ul. Bytomska 16 | tel. 91 430 87 55 | e-mail: biuro@kantynaportowa.pl | www.kantynaportowa.pl Informacje oraz rezerwacje terminu pod nr. tel. 91 430 87 55 lub mailowo na adres biuro@kantynaportowa.pl


| KINO |

darzona niesłychanymi mocami i nieodpartym urokiem przybyszka z odległej galaktyki. Shaun będzie musiał pomóc jej odnaleźć odległy dom i umknąć stąpającej jej po piętach tajnej organizacji. Czy uda mu się zapobiec Farmageddonowi i w towarzystwie kosmatych kosmonautów powrócić na ukochaną farmę?

zeł, którego członkowie polują na dzieci obdarzone mocami, aby zachować nieśmiertelność.

Proceder 2019

Doktor Sen

(Doctor Sleep) / 2019 Minęło wiele lat od czasu wydarzeń, które rozegrały się w „Lśnieniu”. Dorosły już Dan Torrence spotyka dziewczynkę, która przejawia podobne do niego zdolności. Stara się ją chronić przed kultem o nazwie Prawdziwy Wę-

Poruszająca historia rapera Tomasza Chady – chłopaka z blokowisk, z duszą poety i darem do wpadania w poważne kłopoty. Prawdziwy i szczery do bólu w swoich tekstach Chada ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, zostawiając zszokowanych fanów i dziewczynę, którą kochał. Muzyka była całym jego życiem – pasją i światem, w który uciekał, gdy rzeczywistość nie miała mu zbyt wiele do zaoferowania.

Podziel się z nami swoją opinią! Napisz do nas na FB!


#prezentacja


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na listopad by Jarek Jaz (MM Trendy)

Miles Davis Rubberband

(Warner Brothers) W temacie muzycznych powrotów zza grobu ostatnie tygodnie obfitowały w nie lada prezenty. Okazuje się bowiem, że nie tylko Prince jest w stanie każdego roku po śmierci wydawać album, ale zmarły w 1991 roku wielki Miles również ukrywa co nieco w zakamarkach studiów nagraniowych. Wydany niemal 35 lat po zarejestrowaniu materiału w studio, „Rubberband” to ognista funkowa sesja z wyraźnym soulowym groove, która po latach wywołuje miły dreszcz sentymentu do popu lat osiemdziesiątych i… chęć ponownego sięgnięcia po klasyczny i dużo bardziej interesujący „Tutu” z tamtego okresu. Kiedy szefowie Warnera zdecydowali, że „Rubberband” musi poczekać na lepszy moment i trafił na półkę, Miles zarejestrował sesję, która posłużyła do wydania ikonicznej pozycji jazzu lat osiemdziesiątych, czyli „Tutu” właśnie. I choć Miles już nigdy nie zejdzie z panteonu gigantów jazzu, to dziś „Rubberband” wypada potraktować jedynie jako sympatyczną pocztówkę z przeszłości. Za to rezultatem już całkiem współczesnych czasów są dograne studyjnie wokale Ledisi, Lalah Hathaway czy Mediny Johnson. Zabieg całkiem sensowny, ale w efekcie na płycie pojawiają się utwory jak z MTV BET we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Soulowe, nieco bezbarwne pościelowy, jakich wiele. Marcin Kydryński na pewno zamęczał tę płytę do zdarcia w swojej audycji.

John Coltrane Blue World

(Impulse!/Verve) W tym roku to jednak pośmiertnie

36

wydane kompozycje Johna Coltrane’a biorą górę. Najpierw ukazała się nieznana sesja, pochodząca z 1963 roku, pod tytułem „Both Directions at Once: The Lost Album”. Ostatnie tygodnie przyniosły premierę z roku 1964, kiedy to Coltrane z kolegami zarejestrowali muzykę do filmu kanadyjskiego reżysera. Film ostatecznie ukazał się bez muzyki, a taśmy poszły na półkę. Nie ma tu nic, co zaskoczyłoby wiernych wielbicieli twórczości wielkiego Trane’a. To doskonale znana balladowa „Naima” oraz kilka innych kompozycji pochodzących z lat pięćdziesiątych, czyli z czasów zanim Coltrane odpłynął w kierunku mistycznego free. W przerwach między utworami można posłuchać, jak panowie komentują kolejne wejścia, a cała sesja ma dość swobodny i niezobowiązujący klimat. Ot, grupa doskonale rozumiejących się muzyków, którzy występują ze sobą dłuższy już czas, gra świetnie znany sobie repertuar. „Blue World” to gratka dla kolekcjonerów i pasjonatów twórczości wybitnego saksofonisty. Nie zawiedzie ich ten swing.

saksofonistę Shabakę Hutchingsa zaprezentowało album „Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery”. Emanację powstałej gdzieś w zakamarkach przestrzeni kosmicznej, na wskroś futurystycznej muzyki jazzowej, karmionej sterydami i energią wywodzącą się spoza naszej galaktyki. Potem była trasa koncertowa i entuzjastyczne przyjęcie na całym globie, m.in. podczas katowickiego OFF Festiwalu, kiedy to okazało się, że równoprawnym instrumentarium obok saksofonu Shabaki są syntezatory i klawisze, dodające dźwiękom Komety EDM-owej wręcz intensywności. Na koniec roku zespół postanowił podzielić się jeszcze mini albumem „The Afterlife”, na którym ponownie wybrali się w podróż daleko poza główny nurt jazzowych poszukiwań. Echa rave, trance i innych klubowych odprysków schyłku XX wieku ścierają się w mocarnym uścisku z nastrojem rodem z płyt Sun Ra. Wprawdzie nie ma tu tak ognistych momentów jak graniczny „Summon the Fire” z poprzedniego albumu, jednak „The Afterlife” stanowi doskonałe uzupełnienie i zamknięcie roku Komety. Co pojawi się po niej?

Ekipa z Los Angeles wyświetla nam wizję piekła, używając adekwatnych do tego środków muzycznego wyrazu. Zagłębiając się w podejrzane ulice Miasta Aniołów, wnikając w istotę motywowanej rasizmem przemocy, sięgając do najbardziej brutalnych momentów pisanej krwią historii swojej ojczyzny, Clipping otwierają kolejne wrota wiodące w ciemność, od której włos jeży się na głowie. Ta skrajnie pesymistyczna wizja przekonuje tak samo w warstwie tekstowej, co muzycznej, wywalając z buta całą konwencjonalną otoczkę hip hopu i wizerunku, jaki dziś posiada ten gatunek.

Ronin Arkestra Sonkei

(Albert’s Favourites)

Clipping

Here Existed an Addiction to Blood (Sub Pop)

The Comet is Coming The Afterlife (Impulse!) Rok 2019 bez wątpienia zapisze się w historii jazzu jako rok Komety. Najpierw trio prowadzone przez

Flaki, flaki, groza, przemoc, krew, znów flaki. Choć od czasu, kiedy Sub Pop wydawał Nirvanę minęły już wieki, oficyna nie spuszcza z tonu, promując tak ekstremalne a zarazem nowatorskie hip hopowe projekty, jak Clipping. Po postapokaliptycznym Techno Animal, ultra politycznych Run The Jewels czy hardcore’owych Death Grips, dziś Clipping poszerza definicję gatunku, stawiając na równi obok przedrostka hip hop – noise, industrial, horror oraz eksperyment.

Marc de Clive-Lowe, jazzowy pianista rodem z Japonii, hurtowo nagrywa płyty, kursując pomiędzy Los Angeles, gdzie obecnie mieszka, a Tokyo, skąd pochodzą jego przodkowie. Wydany na początku roku dyptyk „Herritage” był hołdem dla japońskich korzeni złożonym w Mieście Aniołów, natomiast „Sonkei” to już kompozycje zarejestrowane w Kraju Kwitnącej Wiśni z najbardziej aktywnymi japońskimi muzykami jazzowymi z formacji Cro-Magnon, Kyoto Jazz Massive czy Sleepwalker. Przywołując ducha wędrownych roninów, czyli samurajów pozbawionych władzy pana, Clive-Lowe i spółka wędrują po krętych ścieżkach spiritual jazzu lat 60., przyprawiając go całkiem współczesną, delikatną elektroniką. Medytacyjna formuła spójnie koegzystuje obok wartkich tematów podejmowanych przez kolektyw muzyków, którzy pod kierunkiem swojego mistrza, nie muszą poszukiwać właściwych ścieżek życia.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Danny Brown

uknowhatimsayin¿ (Warp) Po pędzącym w zawrotnym tempie, genialnym „Atrocity Exhibition”, gdzie rap mieszał się z techno, czy post-punkiem, zabranie się za kolejny album musiało być kilkakrotnie cięższym zadaniem. Danny podjął się go po trzech latach - nie wiem, czy mógłby stworzyć płytę jeszcze bardziej zwariowaną, różnorodną i niepokojącą. Zdecydował się więc podejść do wyzwania z innej strony. Tam gdzie poprzedni krążek zaczynał jazdę bez trzymanki, „uknowhatimsayin¿” zwalnia i składa pokłon hip-hopowi z lat dziewięćdziesiątych. Echa Outkastu, czy Wu-Tang Clanu są tu wymieszane z elektroniczno-soulowymi samplami z lat siedemdziesiątych. Nie spodziewajcie się jednak sielanki - Danny Brown nadal ma jeden z najdziwniejszych głosów w rapie (bardzo charakterystyczny, wysoki, miejscami wprost schizofreniczny). A całości dogląda producent wykonawczy i przy okazji legenda złotej ery hip-hopu - Q-Tip. I tak „uknowhatimsayin¿” staje się godnym następcą poprzedniego albumu, a Danny zgrywa ciekawe historie i klasyczne inspiracje na swój duszny sposób.

Alice Smith Mystery

(Repost Network) Tytułową tajemnicę można pewnie interpretować na wiele sposobów, ale jest nią też trochę Alice Smith. Magazyn „Rolling Stone” umieścił ją na liście dziesięciu artystów, których warto obserwować w 2006 roku, a od tego czasu piosenkarka wydała tylko dwie płyty, teraz dołączając do nich epkę. Zawsze jednak utwory Smith mogły liczyć na sporo

uznania - cover jej kompozycji nagrał sam Prince. Nie zmienia to faktu, że tak dobrej muzyki mogłoby być więcej, niestety na każde kolejne słowo artystka każe czekać średnio sześć, czy siedem lat, a z „Mystery” jeszcze skraca format. Decyduje się także na znaczącą zmianę, zastępując soul i R’n’B (nawet z początkowymi wpływami country) delikatną elektroniką, zarysowaną pianinem i smyczkami. Teksty o niepewności i smutku są wsparte bardzo silnym wokalem zdaje się, jakby na „Mystery” Alice znacznie mocniej pracowała głosem - śpiew wpada w krzyk, czasami brzmi jak lament. A apetyt rośnie, bo najpiękniejsze kolory pojawiają się na końcu epki („Six” i „Always”). Oby tylko Alice nie kazała nam czekać na więcej przez kolejne sześć lat - to byłaby wielka strata. Epka daje nadzieję na szybszą kontynuację.

krajobrazie i zapewnia Lyndzie mocny debiut, który - miejmy nadzieję - będzie początkiem wielu nieszablonowych kompozycji.

gładzenia jest nieco za dużo, nawet saksofon Washingtona staje się delikatnym tłem. Tęskno za mocniejszymi akcentami, ale z drugiej strony - spokój wypływający z tego albumu jest zaraźliwy - wycisza i wciąga w świat Leona. A jest to świat piękny i harmonijny, który może też przy okazji odesłać do wcześniejszych dokonań wokalisty. Z takim dorobkiem warto spędzić dłuższą chwilę.

Brittany Howard Jaime (ATO)

Leon Ware

Rainbow Deux (Kitchen Records)

Lynda Dawn At First Light

(Akashik Records) Po „At First Light” ciężko poznać, że to album z 2019 roku. Lynda, czerpiąc inspiracje z kolekcji płytowej rodziców, w której mamy wszystko od jazzu, przez boogie i afrobeat, po funk, przenosi nas w czasie. I tak podróżujemy między innymi do lat osiemdziesiątych, gdzie z głośników powoli sączy się zaraźliwy, niespieszny funk soczyste linie basu i syntezatory z elektrycznym pianinem. Żeby było jeszcze przyjemniej, Brytyjka ma relaksujący i delikatny głos, który idealnie pasuje do tej scenerii. Ma także talent, by bardzo oszczędnie i mądrze łączyć to, czego lubi słuchać z tym, co tworzy - dlatego muzyka z poprzednich dekad nie jest tu powielana, nie brzmi też sztucznie, ani sztampowo. Znajduje swoje miejsce we współczesnym

Jeden z architektów soulu, który nie tak często stawał w świetle reflektorów - wiele razy dzielił się uznaniem ze swoimi współpracownikami, a tych zawsze miał najlepszych (Minnie Riperton, czy Quincy Jones). I teraz skład wspierający także nie zawodzi, bo przy „Rainbow Deux” pomagali chociażby Kamasi Washington i Thundercat (nie jest to ich pierwszy kontakt - występowali już z Leonem w Japonii w 2002 roku). Na krążek składają się utwory nagrywane przez Ware’a podczas kilku lat przed śmiercią w lutym 2017 roku. Ostatnie słowo tego, który pięknych słów wyśpiewał (i napisał) do tej pory wiele. To między innymi jemu zawdzięczamy jeden z największych płytowych klasyków Marvina Gaye’a - „I Want You”. Jednak kompozycjom z „Rainbow Deux” brakuje trochę tego, co słyszeliśmy u Marvina - tam już sam kawałek tytułowy podawał obok siebie silną tęsknotę, spokój i desperację zmieszaną z gładkością w brzmieniu. A przy „Rainbow Deux” tego wy-

Brittany Howard ma jeden z najbardziej piorunujących głosów we współczesnej muzyce - głęboki, silny, o ciepłej i jednocześnie chropowatej barwie. Chociaż ciężko opisać słowami wokal, który pozostaje poza jakimikolwiek ramami. Podobnie jest z „Jaime” - płytą rozpoczynaną przez funk-rockową mantrę („History Repeats”), po której Brittany potrafi połączyć w jednym utworze soulowe wyznanie miłosne z rockowymi bębnami („Georgia”), czy widowiskowe jazz fusion z kwestiami brzmiącymi, jakby były wyjęte prosto z kazania („13th Century Metal”). Dodajmy do tego marzycielskie „Short and Sweet”, gdzie artystka przywołuje ducha Niny Simone, czy przejmujące „He Loves Me” chyba najmocniej przypominające dokonania grupy Alabama Shakes, w której Howard spędziła ostatnie lata, zdobywając przy okazji cztery nagrody Grammy. Widać jednak, że wokalistka potrzebowała odmiany i czegoś swojego. Skonstruowała więc psychodeliczną, eksperymentalną i trochę dziwną mieszankę wielu przeciwieństw piękna i brudu, delikatności i hałasu. Przeciwieństw, które całkiem nieźle idą w parze. Trudno o bardziej śmiały i odważny nowy początek.

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

37


| TEATR | by później zapukać do drzwi swojego domu, w którym obecnie mieszkają obcy ludzie. Dla nich on jest obcy i niechciany, wyganiają go na ulicę, a wreszcie mordują. W naszym przedstawieniu od początku do końca wszyscy jesteśmy w jednej przestrzeni, każdy w swoim temacie. To się „pociera” o siebie, ale nie zahacza. Jak we śnie, niby wiemy co się dzieje, ale nie możemy zdziałać niczego. Niby idziemy, ale w miejscu. Uwolnienie się od realistycznych zachowań i konsekwencji, przyniosło mi wyzwolenie i dało jednocześnie swobodę bycia bez oczekiwań wobec innych postaci. Założyliśmy, że to wszystko dzieje się w mojej głowie. Ale możliwe, że nie tylko. Kosmos!

...a tam obcy ludzie. Wbrew pozorom, urwane zdanie, to najlepszy wstęp do dramatu Przemysława Pilarskiego „Wracaj”. Sztuka realizowana wspólnymi siłami Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru Powszechnego w Łodzi głęboko i bez znieczulenia wdziera się w pamięć widzów. To zasługa nie tylko znakomitej reżyserii Anny Augustynowicz, ale i mistrzowskiej kreacji aktorskiej Anny Januszewskiej. Nic dziwnego, że jej rola została obsypana nagrodami. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO: KATARZYNA CHMURA

Bobby Kleks, wygnaniec, luzak, Żyd, mężczyzna. A jednak gra go kobieta. Jestem ciekawa jak przebiega taka transformacja? - Kiedy Anna Augustynowicz zwróciła się do mnie z pytaniem, czy chcę zagrać postać mężczyzny, ucieszyłam się jak dziecko. Jakiś czas temu grałam Trinkula w „Burzy” Szekspira, też w reżyserii Ani. To była moja ukochana rola. Świetnie się w niej czułam, widownia mnie kupowała od samego pojawienia się na scenie, wszystko grało! Mówiłam w rodzaju męskim, ale tak poza tym niczego w sobie nie musiałam zmieniać. Raz tylko w czasie dyskusji po spektaklu, kobieta pełna zachwytu zwróciła się do mnie per „pani Trinkulo”,co rozbawiło wszystkich, łącznie ze mną. A jak było z Bobbym? Tu jednak mamy do czynienia ze sztuką współczesną. Tekst wymagał przeróbek?- Tekst literalnie nie został przerobiony, ale interpretacyjnie wykracza daleko poza swoje ramy. W tekście Bobby – piosenkarz, pojawia się i znika,

38

Droga do zrozumienia Bobby’ego była trudna? To postać dźwigająca olbrzymie brzemię historii. - Pani reżyser poleciła nam dużą liczbę książek do przeczytania na tematy związane ze sztuką. Dotyczyły duszy, religii, filozofii, narodowości, inności. Lektura pisanych przez Żydów wspomnień z okresu wojny, kiedy byli dziećmi i przeżyli piekło, wstrząsnęła mną. Poruszyła do głębi tak mocno, że długo nie mogłam przestać płakać. Ale też czułam, że płaczę za kogoś, za te dzieci, płaczę głośno, bo one musiały być cicho. Trochę niezręcznie mi się tłumaczy czucia, ale to ważne: to miejsce w sercu. Znalazłam je, a potem nic już nie było takie samo jak dotąd. Wyobrażam sobie, że każde spotkanie z nową postacią zostawia pewien „ślad”. Pani dorobek aktorski i doświadczenie są imponujące, ale czy któraś z dotychczasowych ról odcisnęła się na Pani równie mocno, co Bobby? - Teraz jest czas Bobby’ego, bo to najnowsza rola. To jest najsilniejsze. Ślady innych ról wyblakły, bo kiedy to było! Ale są i zawsze będą, ja się z nich składam. Dzięki rolom wiem o sobie bardzo dużo. Sztuka Przemysława Pilarskiego jest bardzo „gęsta”, a jej oniryczna atmosfera wcale nie ułatwia jej rozwikłania. Co Pani pomyślała o tekście po pierwszym odczytaniu? Pierwsze odczytanie sztuki zadziwiło mnie. Nie mogłam się połapać w tym wszystkim. Postać Bobby’ego nawet imię miała dziwne, losy jeszcze dziwniejsze, ale pies w brzuchu? Nie wiedziałam o co chodzi, dlaczego jest mój i nie mój jednocześnie. Kompletne wariactwo! Pomyślałam, ale będzie jazda! No i była. Żeby nauczyć się tekstu, robiłam rysunki pomocnicze, taką topografię myślenia, żeby się nie zgubić. Mam więc w egzemplarzu psy, gniazda, oczy, szklanki, potwory i takie tam. Dopiero jak tekst już „siedział”, przyszedł czas na myślenie tematami do zagrania. Na bycie. Ciekawa historia miała miejsce już na spektaklu. Niewidomy mężczyzna usiadł w pierwszym rzędzie, zwracał uwagę, bo miał na głowie kapelusz. Intrygował mnie. Nie wiedziałam, że nie widzi. Słuchał całym sobą. I wiem, że „wysłyszał” cały smutek. Wszystko przeszło, zadziałało bez obrazka. Ktoś mi to powtórzył. Mam poczucie dobrze wykonanej pracy. Uznanie za rolę Bobby’ego Kleksa popłynęło nie tylko ze strony tej powszechnej części widzów, ale również ze strony profesjonalnej grupy odbiorców. Spodziewała się Pani, że to wcielenie, ta sztuka zaowocują tyloma prestiżowymi wyróżnieniami i nagrodami? Przywołam choćby - Złotą Maskę za najlepszą rolę żeńską czy wyróżnienie w kategorii „mistrzostwo” w „Subiektywnym spisie aktorów teatralnych” Jacka Sieradzkiego. - Pracując nad rolą, nie myślę o nagrodach


i uznaniu. Raczej o tym, że spotkało mnie szczęście, że jestem potrzebna, że ktoś obdarzył mnie zaufaniem, że jestem we właściwym miejscu. Pracuję uczciwie, sprawnie, szybko, słucham intuicji i reżysera. Udało nam się z Anią rozczytać siebie wzajemnie, to już był sukces. Nagrody są tego odbiciem. Super, że są. I fajnie, że dla kogoś jesteśmy mistrzyniami. Moja mama, dla której jestem mistrzynią, powtarza z dumą, że zawsze to wiedziała. Śmiejemy się i potem każe mi coś sobie kupić w nagrodę i też się śmiejemy. Czasami kupuję, choć i bez tego umiem sobie podziękować. Ale wyróżnienia, o których wspomniałam, to tylko początek naprawdę długiej listy Pani osiągnięć. Jak te nagrody na Panią, na Pani karierę wpływają? - Na karierę nie wpływają. Miewam dość długie przerwy w produkcji, mimo mocnej pozycji. Natomiast towarzysko czynią pewien ferment. Lista osób, które cieszą się moimi sukcesami i dają temu wyraz jest stała, raczej. A w bardziej praktycznym rozumieniu, jak nagrody wpływają na pracę? - Może to zbieg okoliczności, ale właśnie teraz, tuż po nagrodach dostałam propozycję zagrania w filmie. O! - pomyślałam - cudownie! Koło się toczy! Tak chcę o tym myśleć. Tak naprawdę mogła Pani wybrać dowolne miasto na rozwijanie swojej kariery. Dlaczego akurat Szczecin? - Nie myślałam nawet, że tu wrócę, bo ja jestem ze Szczecina, ale tak wyszło. W zawodowe życie wkroczyłam z mężem (Grzegorzem Młudzikiem) i już zawsze wybory będą wspólne. Uwzględniają równowagę w związku, a także bezpieczeństwo dzieci obecnie już dorosłych, zdrowie rodziców, szczególnie teraz. To miejsce pozwalało dość sprawnie godzić wszystkie dziedziny. Teatr Współczesny tworzyliśmy właściwie, graliśmy dużo, dużo fajnych spektakli. Pewnego razu dyrektor (Butkiewicz) zaprosił mnie na rozmowę i niby żartem powiedział, że zarabiam najwięcej w teatrze. I, że to musi się zmienić, bo koledzy... też by chcieli. Od tamtej pory ubywało mi możliwości grania. Nie było to fajne. Myślałam o zmianie teatru, ale jednocześnie żal mi było zostawiać grane spektakle, mam ciągle jeszcze kilka ważnych ról. Jakoś też miałam nadzieję, że za chwilę wszystko wróci do normy. Ani się obejrzałam, jak zrobiłam się stara. Trudno w to uwierzyć. Przecież Pani zdaje się w ogóle nie starzeć. Ma Pani w sobie tyle energii, skąd ona się bierze? - Niczego nie żałuję. Tę lukę w graniu wykorzystałam na rozwój innych zdolności. Mam pracownię malarsko-ceramiczną, gram na jembe, uprawiam yogę i ogród, mam trzy psy i czas dla nich. Jestem też dostępną babcią a nawet prababcią. Czasami jestem fajną sąsiadką. Prowadzę „Pracownię słowa Kulmowa”, kształcę młodzież teatralnie, to daje mi dużo satysfakcji. Ale najlepiej czuję się jako aktorka i będąc na scenie najbardziej jestem u siebie. W takim razie, jaki ma Pani pomysł na najbliższą przyszłość? - No cóż, chciałabym być we właściwym miejscu o właściwej porze.


| SZTUKA |

(Nie)krótka historia o poszukiwaniu siebie Do 1 grudnia w TRAFO można oglądać wystawę “Post Traumatic Sex Disorder”. To jedna z tych wystaw, którym trzeba dać czas, i która na długo zapisuje się w pamięci. Kilkadziesiąt portretów, instalacja z linek splatających się w kokon oraz wideo przygotowane przez Michała Korchowca i Hajar Moussa tworzą intymną opowieść o poszukiwaniu siebie, byciu w zawieszeniu i o tym czego na co dzień nie dostrzegamy. PYTAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ANDRZEJ GOLC

zaskakiwać. - M.K. - W Polsce mamy taką tendencję do upolityczniania wszystkiego. Dla większości Polaków człowiek starszy to człowiek konserwatywny. A to przecież nie musi być prawda. Często zapominamy w jakich czasach te osoby dojrzewały. Wiele z nich walczyło o swój kraj, o swoją tożsamość i o wolność. Inni wyjechali za granicę. Ale mieli przed sobą wyraźnie postawiony cel. Cel, którego dziś często brakuje młodym ludziom. Nie jestem rozczarowany, obecnością tych osób na wernisażu, wręcz przeciwnie. Uważam to za sukces. To czym byłem rozczarowany, to postawa młodych ludzi, którzy nie dali czasu wystawie, przyszli tylko po Instastory i kilka zdjęć. - H.M. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale to właśnie starsze osoby podchodziły do nas w trakcie wernisażu. Gratulowały, starały się zagadać. My tak naprawdę nie wiemy jak wyglądało życie tych osób. Ich młodość to lata rewolucji seksualnej. Może, któraś z pań obserwujących moje rysunki dostrzegła w nich siebie, swoich przyjaciół czy partnera? To co też zauważyłam to, że te osoby naprawdę oglądały nasze prace. Młodzi ludzie wręcz odwrotnie. Może byli zajęci robieniem zdjęć? Prosytuki, fetyszyści, tranzwescyci. Ból, ucieczka, poszukiwanie bezpiecznego miejsca. Na pierwszy rzut oka, wasza wystawa ociera się o wiele konfliktów jakie noszą w sobie młodzi ludzie. A jednak, wernisaż zdominowały osoby dojrzałe. W naszym kraju to może

40

- H.M. - No właśnie. Byli zajęci robieniem zdjęć, a przecież tu nie o zdjęcia chodzi a o uczestnictwo w sztuce. Ludzie dziś zapominają, że mają własne oczy, że mogą nimi patrzeć i chłonąć otaczający nas świat. Obserwują rzeczywistość przez pryzmat mediów społecznościowych i telefonów.

Wystawa „Posttraumatic sex disorder” jest bardzo kusząca dla użytkowników smartfonów - rysunki Hajar są po prostu piękne, a sieć Michała wręcz hipnotyzująca. Potrzeba czasu, żeby dostrzec, a może raczej poczuć, tę intymność generowaną przez prace. Godzina w galerii to nie za mało? - M.K. - To wystawa, której nie da się obejrzeć w pośpiechu. Idealną porą na nią jest środek tygodnia, godzina 13. hulająca na dworze jesienna szaruga. Odbiorca będzie miał szansę przyjść do sali i „zaszyć się” w niej, oddać się kontemplacji w ciszy i w samotności. Poczuć emocje i doświadczenia, które tu zostawiliśmy. A zostawiliście ich dużo. Dziesiątki portretów, 40-sto minutowy film pełen waszych rozmów, i kokon utkany z sieci. - M.K. - Sieć jest dla mnie czymś w rodzaju linii pamięci. Linii, która układa się w opowieść. Po wypadku, w którym straciłem mamę, po roku nieustannej pracy, pewnego rodzaju ucieczce i depresji. Zdecydowałem, że wyjadę do Tangeru. Na miejscu wynająłem dom, który był całkowicie pusty. Zacząłem tworzyć, naciągać sznurki, wiązać je ze sobą, przeplatać. Uwiłem kokon, miejsce, w którym można poczuć się bezpiecznie, zrelaksować, ale też wrócić pamięcią do wspomnień. W Trafostacji dookoła sieci można dostrzec narzędzia leżące na podłodze, można obejrzeć zapis wideo rozmów - moich, Hajar i naszych przyjaciół. Można dotknąć sytuacji, o której opowiadam. Można też poznać intymny, niemal niewidzialny dla większości osób świat i hi-


| SZTUKA | storie, które Hajar zamieściła na rysunkach. Zastanawia mnie czy mogłabyś te prace wystawić w Maroku? - H.M.- W Maroku jest wiele galerii wystawiających prace dotyczących seksualności, więc nie sądze, że miałabym problem z ich prezentacją. Nie chciałabym jednak tego robić ze względu na sposób w jaki wiele marokańskich galerii traktuje artystę - jako źródło dochodu. Nie interesuje ich twórczość danej osoby, ale to ile można na niej zarobić. Rozumiem, ale zdaje się, że to kraj bardzo konserwatywny, niektóre prace - czytane w sposób dosłowny mogłyby zostać źle odebrane. - H.M. - Artyści to ludzie wolni, mogą wyrażać się w taki sposób, jaki uważają za właściwy. Odbiorcy w moich rysunkach mają prawo zobaczyć to co chcą. Te prace nie dotyczą homoseksualizmu, nie są pornografią. Portretuję dorosłe osoby. Wśród nich pojawiają się - tranzwestyci, fetyszyści, drag queen, prostystuki... Moje rysunki to opowieści o ludziach, których spotkałam na swojej drodzę, o ich życiach. Nikogo w nich nie obrażam. Maroko to piękny kraj, a jego konserwatyzm wynika przede wszystkim z religii. Nie tylko homosek-

sualizm jest źle postrzegany, ale wszelkie związki pozamałżeńskie. Jednak prawda jest taka, że jeśli ktoś jest homoseksualistą nie powstrzyma tego. Dlatego wiele osób i tak żyje własnym życiem, po prostu nie obnosi się z pewnymi sprawami. Czyli swoją twórczością nic nie ryzykujesz? - H.M. - Jedyne ryzyko jakie ponoszę to te związane z wejściem do klubu nocnego czy zbliżeniem się do prostytutek. Raczej niewiele kobiet robi takie rzeczy na co dzień. Zdobycie zaufania fetyszysty czy właśnie prostytutki nie jest proste. Te osoby są bardzo ostrożne w stosunku do obcych. Poza tym zwykle są zaskoczone moim zainteresowaniem. Ale jest ono szczere. Dla mnie te osoby są piękne. Nie chcę krytykować innych artystów, bo robią wspaniałe rzeczy, ale większość z nich przedstawia jedynie osoby uznane - królów, świętych, innych artystów. Mnie interesują “zwykli” ludzie. Tacy, których spotykamy każdego dnia na ulicy, tacy jak ja. Na moich portretach stają się nieśmiertelni. Wśród wystawionych portretów można zobaczyć jeszcze jeden, bardzo szczególny - portret matki Michała. To praca,

która mocno odcina się na tle innych, a jednocześnie jest pięknym zwieńczeniem ekspozycji. Wystawienie jej wydaje się bardzo odważnym posunięciem. - M.K. - W swojej twórczości zawsze opowiadam o mojej rodzinie, o problemach, z którymi się mierzę. Próbuję opowiedzieć te historie w najbardziej uniwersalny sposób z możliwych, jednak nie potrafię się od nich odciąć. Chcę aby między moimi pracami, a ich odbiorcami wytworzyła się pewnego rodzaju więź - ja zdradziłem swoją historię, ty możesz opowiedzieć mi swoją. Podczas planowania wystawy Staszek Ruksza zaproponował, abym pokazał więcej z mojego malarstwa. Portret mojej matki to praca, z którą nic co do tej pory stworzyłem, nie może się równać. Po wypadku, nie miałem okazji pożegnać się z mamą, ona po prostu zniknęła, nagle. Otrzymałem urnę z jej prochami i poczułem, że muszę namalować jej portret. Odszukałem jej zdjęcie i namalowałem ją - jeszcze jako 17 letnią dziewczynę. Nie potrafię opisać jak wiele emocji jest w tym obrazie. Tworząc takie prace, nie czeka się na opinie innych.


42


| MUZYKA |

Azjatycka podróż Baltic Neopolis Orchestra Zorganizowanie trasy koncertowej w Azji jest z pewnością dużym wyzwaniem. Baltic Neopolis Orchestra na przestrzeni lat doszła już jednak do wprawy i gdy tylko pojawiła się szansa na występ na Dalekim Wschodzie, bez wahania podjęła decyzję, by wyruszyć w październiku do Indii i Wietnamu. Przywieźli maski ze ślimaków, egzotyczne owoce, ale przede wszystkim moc wrażeń i wspomnień, płynących ze spotkań z zupełnie nieznaną publicznością. TEKST I ZDJĘCIA MATERIAŁY WŁASNE

Zaraz po koncercie w Szczecinie, 6 października muzycy Baltic Neopolis Orchestra rozpoczęli swoją podróż. W składzie Baltic Neopolis Virtuosi znaleźli się: Emanuel Salvador, Sławomira Wilga, Emilia Goch Salvador, Robert Dacko i Michał Francuz, a towarzyszyli im Paulina Wittig z biura orkiestry i mały Leonardo Goch Salvador, który notabene w Mumbaju obchodził swoje pierwsze urodziny. W planie były trzy koncerty: w Mumbaju w Indiach, a także Ho Chi Minh i Hanoi w Wietnamie. Czasu niewiele, a program koncertów rozbudowany i 24 tysiące kilometrów do zrobienia! Zaproszenia prestiżowych instytucji i znakomitych muzyków, a także oczekiwania publiczności, która nie miała okazji jeszcze zetknąć się z polską muzyką, dawały sporą mobilizację. Na początek National Centre of Performing Arts, najważniejsze kulturalne centrum w Indiach. - Zetknięcie z hinduską kulturą i tamtejszym klimatem zrobiło na nas duże wrażenie, choć dla niektórych nie był to pierwszy raz w tym kraju – mówi Emilia Goch Salvador. - Feeria barw i zapachów, wysoka architektura nieopodal rzeki, przywołująca na myśl Nowy Jork, nie mogły nie wywoływać emocji. Podobnie spotkania z publicznością. Słuchacze byli chyba równie podekscytowani co my! To właśnie dla nich muzycy zagrali „Kwartet d-moll: Stanisława Moniuszki, „Orawę” Wojciecha Kilara, „Uwerturę” Mikołaja Góreckiego, a także „Koncert fortepianowy e-moll” Fryderyka Chopina. Była też kompozycja przygotowana specjalnie na tę trasę – wietnamski utwór Phuca Linh „Sunrise in Asia”. Muzycy wspominają atmosferę wielu miejsc odwiedzonych w Indiach, jednak szczególnie podkreślają serdeczność i gościnność, z którą się spotkali. - Ciepło płynące z tych skromnie żyjących ludzi było naprawdę budujące i stanowiło świetny prognostyk na dalszą trasę - dodaje Goch Salvador.

W Wietnamie zaplanowano dwa koncerty: w Ho Chi Minh i Hanoi. Inicjatorem przybycia muzyków z Polski był fagocista Nguyen Bao Anh, dyrektor Ho Chi Minh City Conservatory of Music, a także Saigon Philharmonic Orchestra i Hong Kong Bassoon Academy. Program wykonany w Indiach wzbogacony został o utwór Johanna Brandla „Kwintet F-dur op. 13”, który muzycy wykonali z gospodarzem miejsca. Drugi koncert zorganizowany został przez Ambasadę Polski w Hanoi. Na zaproszenie Ambasadora Baltic Neopolis Virtuosi zagrali w Sali Vietnam National Academy of Music. - Nic nie zaskoczyło nas w Wietnamie tak, jak różnica między miastami, które udało nam się odwiedzić – opowiada Emilia Goch Salvador. - Ho Chi Minh i Hanoi są absolutnie nieporównywalne. Cieszymy się, że mogliśmy spędzić więcej czasu w Ho Chi Minh właśnie, mieście nowoczesnym, wielobarwnym, na każdym kroku zaskakującym. Może podobało nam się tak, bo lecieliśmy do niego z Indii przez Hongkong (!) i odetchnęliśmy po podróży właśnie tam (śmiech). W Hanoi z kolei mieliśmy już w głowie świadomość rychłego wyjazdu, no i oczywiście prób do kolejnego projektu, które czekały już na nas w Szczecinie. Tegoroczna trasa Baltic Neopolis Orchestra w Azji z pewnością nie była i nie będzie ostatnią. Udało się ją zrealizować dzięki ogromnemu zaangażowaniu partnerów w Indiach i Wietnamie, a także wsparciu Instytut Adama Mickiewicza oraz mecenasów orkiestry: Miastu Szczecin i ZPMSiŚ. Poza prestiżem, a także nowymi doświadczeniami artystycznymi muzykom ze Szczecina udało się nawiązać trwałą współpracę z artystami z Dalekiego Wschodu. Rozmowy na temat przyszłego projektu są już bardzo zaawansowane pozostaje więc tylko czekać na oficjalne wieści na temat kolejnej trasy BNO w Azji, promującej polską muzykę i Szczecin w bardzo dalekich krajach.

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

43


| ARCHITEKTURA |

Architekt powinien być odważny Anna Mierzyńska i Andrzej Chuchra, studenci ZUT-u, zajęli drugie miejsce w międzynarodowym konkursie architektonicznym, pokonując 180 uczestników. Jury konkursowe doceniło ich projekt budynku Ambasady Republiki Czeskiej w Addis Abebie. Nam opowiadają o architekturze Szczecina, swoich planach i marzeniach. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM

Ja powstał Wasz wspólny projekt – Ambasada Czeska w Addis Abebie i jak zaczęliście ze sobą współpracować?

Takie konkursy pomagają studentom w karierze, czy chodzi tylko o sprawdzenie się?

Anna Mierzyńska: Poznaliśmy się na studiach, a prywatnie jesteśmy parą, więc nasza współpraca układa się całkiem nieźle.

ACH: Konkursy są bardzo istotne i studenci architektury powinni brać w nich udział, ponieważ o konkursach zawsze jest głośno. Jeżeli możemy zastąpić pracę semestralną konkursem, to jest to dobra decyzja. Polscy studenci bardzo często występują w konkursach architektonicznych i często są wyróżniani, co potem jest dużym atutem w portfolio.

Andrzej Chuchra: Naturalnie przychodzi nam współpraca nad wspólnymi projektami. Mieliśmy okazję współpracować ze szczecińskimi projektantami i brać udział w innych konkursach. W tym konkursie nagroda była o tyle ciekawa, że zwycięska praca zostanie realizowana. To jest rarytas w konkursach studenckich, dlatego stwierdziliśmy, że zaryzykujemy. Szczególnie, że oboje jesteśmy na końcowym etapie studiów.

AM: Poza umiejętnościami, poza wyróżnieniami, ważny jest też pierwiastek szczęścia. Czasem prosta sytuacja sprawia, że można się wybić, a kilka wygranych konkursów niekoniecznie popycha karierę do przodu.

Jaki mieliście pomysł na ten projekt? AM: Przede wszystkim postanowiliśmy odwiedzić Czechy i poznać tamtejszą architekturę bliżej. Przy projekcie ambasady dość istotne jest to, żeby dobrze zrozumieć kulturę i architekturę danego kraju, aby potem móc ją przenieść na grunt innego państwa. ACH: Szczególnie, że ambasada jest takim obiektem, który może reprezentować inną kulturę w miejscu, w którym się znajduje. Wycieczka do Czech się udała. Najważniejsza okazała się wizyta w Brnie, gdzie odwiedziliśmy Willę Tugendhatów, zaprojektowaną przez jednego z największych europejskich architektów Miesa van der Rohe. To jest architektura modernistyczna. Chcieliśmy tego typu architekturę połączyć z tym, co jest na miejscu, czyli z elementami charakterystycznymi dla Etiopii. AM: Nie chcieliśmy, żeby Ambasada Czeska odstawała na tle budownictwa charakterystycznego dla Etiopii. Dobrym połączeniem okazała cegła i barwiony beton, który kolorystycznie miał nawiązywać do laterytu, czyli do skały, która występuje w tamtym regionie. W zadaniu konkursowym należało też umieścić tukul, czyli rodzaj altanki. W tamtejszej kulturze ma on wiele funkcji, np. może służyć jako miejsce spotkań. W regulaminie tukul miał być elementem dodatkowym projektu, ale my umieściliśmy go w centralnej części kompleksu. W ten sposób chcieliśmy zaakcentować połączenie dwóch kultur.

44

Kiedy architektura pojawiła się w waszym życiu? AM: Już w liceum wiedziałam, że chcę pójść na takie studia i moja decyzja była od początku ukierunkowana. ACH: Ja z kolei w liceum nie byłem zdecydowany na konkretne studia i architektura była spontaniczną decyzją. Była połączeniem moich zainteresowań związanych z rysowaniem, ale też z matematyką, obliczeniami. Uznałem, że mogę zdawać na architekturę. Musze przyznać, że pierwszy rok studiów nie był najłatwiejszy, ale stopniowo wszystko się poprawiało. AM: Studia są ważnym, lecz chwilowym etapem w karierze architekta. Pracę w zawodzie zaczyna się zazwyczaj po nich, wtedy stawiamy czoła pracy nad prawdziwymi projektami i pod presją czasu. ACH: Zderzenie z rzeczywistością nie jest łatwe. Studia pozwalają nam się trochę wyżyć artystycznie. Nie ma ograniczeń w postaci budżetu, inwestora, przepisów. Oczywiście, powinniśmy się ich pilnować, ale nie ma aż takiej odpowiedzialności, dlatego projekty studenckie mogą być odważniejsze. Nie żal wam, że te projekty zostają tylko na papierze? AM: Zawsze pojawia się łezka, że poświęciło się czasem nawet


| ARCHITEKTURA |

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

45


| ARCHITEKTURA |

dwa semestry pracy nad jakimś projektem, ale chyba nie ma takiego inwestora, który by się podjął realizacji studenckiego projektu. ACH: Dyplomy roku czasem są fantastycznymi pomysłami, np. na zagospodarowanie Szczecina, ale musiałby się pojawić ktoś, kto chciałby w to zainwestować. Jak oceniacie architektonicznie Szczecin? AM: Filharmonia i Centrum Dialogu Przełomy to budynki, które zdecydowanie wybijają się na tle innych. Wybijają się nawet na tle Europy. Filharmonia jest absolutnie ikoną architektury w Szczecinie. ACH: Myślę, że rynek architektoniczny w Szczecinie, w porównaniu z innymi miastami, pozostaje trochę w tyle. Co prawda, w ostatnich latach o Szczecinie było głośno, właśnie ze względu na Filharmonię i Przełomy. Kończy się budowa Hanza Tower i Posejdona, więc trochę się dzieje. Mimo to, patrząc na inne miasta, jak Wrocław czy Kraków, jesteśmy jednak w tyle. AM: Są biura architektoniczne, które tworzą projekty nietypowe i ciekawe. Coś bardziej zachodnioeuropejskiego, nowoczesnego. Zawsze jednak powraca myśl, że nie mamy w Szczecinie jednoznacznego centrum. W innych miastach architektura historyczna koncentruje się wokół rynku, u nas nie ma takiego miejsca. ACH: Przydałby się plan, który by jasno mówił, w jakim kierunku chcemy rozwijać Szczecin. Dużo mówi się o tym, że minusem Szczecina jest brak Starówki, a może niekoniecznie musimy ją mieć, bo Szczecin mógłby się rozwijać jako miasto portowe. Niedawno był konkurs na zagospodarowanie Łasztowni i to jest dobry kierunek, żeby się czymś wyróżnić na tle innych miast. Jeżeli chcemy zobaczyć fajną Starówkę, to jedźmy do Krakowa. Jeżeli chcemy zobaczyć miasto portowe, które goniłoby Hamburg, jedźmy do Szczecina. Dobrze, że Łasztownia zaczyna żyć. Przydałoby się, żeby pojawiła się tam dobra architektura. Kiedy powstawała filharmonia, wiele osób mówiło, że ona w tym miejscu nie pasuje do pozostałych budynków. Ale w wielu miastach nowoczesne budynki stają w miejscach, w których, wydawałoby się, że nie będą pasować. Jesteście zwolennikami tego, żeby tak komponować stare z nowym? ACH: To zależy pod jakim kątem pasuje lub nie pasuje. Jeżeli wizualnie z zewnątrz się wyróżnia, to trzeba pamiętać, że idea filharmonii nawiązywała do kamienic Hanzy, które miały charakterystyczne szczyty. Przełożenie tego na nowoczesną formę jest bardzo dobrym pomysłem. AM: Wydaje mi się, że w Polsce mamy bardzo słabo rozwiniętą edukację estetyczną i architektoniczną. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, czym jesteśmy otoczeni na co dzień. Kiedy pojawia się coś nowoczesnego i nieprzeciętnego na skalę miasta, wzbudza to kontrowersje. Architekt powinien być odważny? AM: Powinien być rozsądny.

46

ACH: Rozsądny, owszem, ale powinna się też pojawić nuta odwagi. Odważne projekty najczęściej zostają w pamięci. Jeżeli to nie jest tandetne, ale dobre i przemyślane, to powinniśmy być odważni. Z jednej strony artyści z głową w chmurach, z drugiej umysły ścisłe twardo stojące na ziemi. ACH: Ten zawód to trochę sztuka kompromisu. O architektach się mówi, że to najlepszy artysta wśród inżynierów i najlepszy inżynier wśród artystów. Trzeba znaleźć złoty środek. AM: Projektując budynek zawsze trzeba pamiętać, że powstaje on w określonym miejscu i musi tam się utrzymać i pełnić określoną funkcję. Na szczęście w całym procesie budowlanym nie jesteśmy sami, bo wspierają nas konstruktorzy i budowlańcy. W tym roku obchodziliśmy 100-lecie Bauhausu. Cały czas wspominamy twórców tej szkoły. Dlaczego przez 100 lat nie pojawiło się nic tak spektakularnego jak Bauhaus? AM: Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Może nie pojawił się kolejny mistrz. ACH: Modernizm, prace Miesa van der Rohe czy Le Corbusiera były spektakularne, przekraczały granice. To już nie była secesja, styl barokowy. To było nowe rozdanie w architekturze. Modernizm potem przechodził kilka eksperymentów, m.in. brutalizm czy postmodernizm. Niekiedy te eksperymenty były udane, niekiedy nie. Jednak nadal tamci mistrzowie są wzorem. Architektura domów mieszkalnych z białej kostki ma swoje początki właśnie wtedy i do dzisiaj jest wyznacznikiem trendów, jakie mamy w architekturze. AM: To był ogromny przełom. Teraz architektura zmierza do strefy nowoczesności, połączenia z nowymi technologiami. Budynek ma myśleć za nas, ma być tworem, który sam określa, co się w nim dzieje. Człowiek ma na to coraz mniejszy wpływ. ACH: Poza tym pojawia się też architektura eko, czyli budynek samowystarczalny. Stawiamy czoła współczesnym problemom świata. Pytanie tylko, czy to nie odchodzi bardziej w kierunku rozwoju technologicznego, a nie artystycznego. Jesteśmy na takim etapie, żeby dostosowywać budynki do zmieniających się potrzeb ludzi. A wy w jakim kierunku chcielibyście podążyć? AM: Jesteśmy na początku naszej drogi. Trzeba skupić się na przyziemnych sprawach, typu praktyka, osiągnięcie uprawnień budowlanych, zdanie egzaminu państwowego, więc trudno powiedzieć, w jakim kierunku chcę podążać. ACH: Nie wiem czy zostanę praktykiem architektury w sensie technicznym. Bardzo lubię brać udział w konkursach i pracować koncepcyjnie. AM: Dobrze by było w przyszłości projektować takie budynki, żeby potem nie wstydzić się do nich przyznać.


#prezentacja


| NIERUCHOMOŚCI |

#prezentacja

Własne miejsce na ziemi Warszewo Są takie miejsca, obok których trudno przejść obojętnie, i do których nieustannie się wraca. Po prostu, chce się w nich być. Nie szukając daleko, takie emocje budzi północna dzielnica Szczecina - Warszewo. Usytuowana na peryferiach miasta, zaskakuje wygodą, szybkim dostępem do centrum i nowoczesnością . Przyciąga, każdego kto ceni wysoką jakość życia. Szczecin kojarzy się przede wszystkim z morzem - którego tu nie ma, zapachem czekolady i zabytkowymi kamienicami w centrum. Miasto nasycone kulturą, historią i zachwycającą architekturą, jak magnes przyciąga do siebie nowych mieszkańców. Każda z tych osób szuka tu własnego miejsca na ziemi. Co ciekawe ich kroki nie kierują się w stronę zatłoczonego centrum, ale na przedmieścia - na Warszewo. I nie można się temu dziwić, ponieważ to właśnie tam powstaje jedna z najnowocześniejszych inwestycji mieszkalnych w Szczecinie - Apartamenty Warszewo. Osiedle jest usytuowane w bezpośrednim sąsiedztwie Puszczy Wkrzańskiej i pasm zieleni z wygodnym dojazdem do miasta. Spacerując czy przejeżdżając ulicą Maciejkową, przechodzącą w ulicę Kalinową można zobaczyć pięć 3-kondygnacyjnych nieruchomości o podwyższonym standardzie. W ostatniej z nich mieści się po 7 lokali na każdy poziom, winda oraz parking podziemny. Powierzchnie mieszkań zaczynają się od 78 m kw., a kończą na 114 m kw. Lokale są oddzielone od siebie ścianami akustycznymi dbającymi o prywatność i spokój. Parter to dodatkowy obszerny ogródek, a piętro drugie to podwyższona wysokość mieszkania do 3,5 m. Pozostałe kondygnacje wzbogacają przestronne tarasy i balkony. Oprócz tego na terenie osiedla inwestor zapewnił mieszkańcom po 2 - 3 miejsca postojowe, które wedle potrzeb można wykupić na własność. Nowoczesny design budynków i układ inwestycji odzwierciedla europejski styl życia i sprawia, że trudno przejść koło tego miejsca obojętnie. W szczególności kiedy są jeszcze dostępne mieszkania w budynku nr 101 osadzonym od zewnętrz-

48

nej strony osiedla w bezpośrednim sąsiedztwie parku. W tym, aż pięć mieszkań w promocyjnej cenie. Okazja do obejrzenia lokali nadarzy się już wkrótce podczas dni otwartych organizowanych przez Marina Developer. Uczestnicy będą mieli okazję zapoznać się z mieszkaniem pokazowym. A to robi wrażenie. Trzy doskonale oświetlone pokoje o wysokich oknach, aneks kuchenny, sypialnia, garderoba i przestronna łazienka. W standardzie klimatyzacja, ogrzewanie podłogowe oraz system inteligentnego domu. Charakter nowoczesnego wnętrza wyraża zaproponowany przez inwestora wystrój, który można określić jako ekskluzywny minimalizm. Jasne kolory ekologicznych materiałów wykończeniowych oraz mebli kontrastują z oświetleniem led w industrialnym stylu oraz takimi elementami jak drewno czy kamień. Nie tylko wygląda jest kuszący, ale i bezpieczeństwo. Budynek jest monitorowany, nie da się do niego wejść i z niego wyjść nie dając się “złapać” jednej z kamer. Wejścia na osiedle strzeże też szlaban oraz brama. Dodatkowo do dyspozycji mieszkańców jest zarządca. Czego więcej można chcieć od miejsca idealnego?


#prezentacja


| KULINARIA |

Morski świat na talerzu Owoce morza dawno przestały nam się kojarzyć z paluszkami surimi w majonezowej sałatce czy koktajlowymi krewetkami na pizzy. Teraz szturmem nasze podniebienia zdobywają mule, przegrzebki czy homary. Sprawdzamy, jak je przyrządzać, na co zwracać uwagę przed zakupem oraz kto nie powinien sięgać po frutti di mare. AUTOR OSKAR MASTERNAK

Udając się do szczecińskich restauracji coraz częściej w kartach, obok klasycznych dań z kuchni polskiej, można spotkać na przykład ostrygi, które przez szereg lat uważane były za prawdziwy, trudno dostępny rarytas. Teraz można kupić je w każdej hurtowni i w większości sklepów rybnych. - Ośmiornica, ostrygi i małże św. Jakuba, to bardzo popularne owoce morza. Jedni za nimi przepadają, inni boją się nawet ich spróbować. A warto! - przekonuje Leszek Wodnicki, były uczestnik programu MasterChef. - Owoce morza mają niepowtarzalny smak, są bardzo zdrowe i jak twierdzą niektórzy, sprzyjają miłosnym uniesieniom. Frutti di mare są idealne do sałatek, dań głównych, zup oraz przekąsek. Można je podawać na wiele różnych ciekawych sposobów.

Przewodnik po podwodnych skarbach Do największych skorupiaków należących do owoców morza należą homary. Uznaje się je za wyjątkowy przysmak. Charakterystyczny skorupiak z dużymi szczypcami wyróżnia się wyjątkowym smakiem, sporą zawartością kwasów omega-3 oraz niewielką liczbą kalorii. Podczas zakupów powinniśmy zwrócić uwagę na jego wagę. Najsmaczniejsze są okazy o masie około 1 kg. Zjedzenie homara to cały rytuał, do którego musimy się odpowiednio przygotować. Możemy zaopatrzyć się w specjalny zestaw lub sięgnąć po cienki widelczyk

50

i dziadka do orzechów. Kluczem do łatwego wydobycia mięsa jest pokruszenie grubego pancerza. Posiłek najlepiej rozpocząć od szczypiec – to właśnie w nich znajduje się bardzo dużo mięsa. Każde z nich należy przekręcić i oderwać. Za pomocą specjalnych szczypiec lub dziadka do orzechów rozgniatamy skorupę, a następnie wydobywamy mięso. Kolejnym krokiem jest oddzielenie ogona od korpusu. Następnie należy go rozgiąć oraz przeciąć w połowie. W środku znajdziemy również bardzo dużo mięsa oraz czerwoną ikrę (w samicach) lub zieloną wątróbkę (w samcach). Z mniejszych elementów homara mięso można wysysać.

wom, pozostawienie szarej żyłki nie spowoduje, że krewetka będzie niesmaczna. Zjedzenie skorupki krewetki również nie wywoła nieprzyjemnych dolegliwości żołądkowych.

Kupując ostrygi i mule należy w pierwszej kolejności sprawdzić, czy skorupy są całe. Jeżeli zauważymy pęknięcia lub otwarcie muszli, to w żadnym wypadku nie powinniśmy ich jeść. Ostrygi przeważnie je się surowe, a najlepiej smakują skropione niewielką ilością soku z cytryny. Małże i mule wrzuca się do garnka z podsmażoną na oliwie szalotką i czosnkiem, następnie zalewa półwytrawnym białym winem i gotuje 3 minuty, aż muszle się otworzą. Tak przygotowane nadają się do zjedzenia.

Zdecydowanie łatwiejsze w przyrządzeniu są muszle św. Jakuba, czyli przegrzebki, które w smaku przypominają mięso kurczaka. Można je usmażyć z czosnkiem, natką pietruszki, cytryną i papryczką chili.

Na polskim rynku dostępnych jest wiele rodzajów krewetek. Jeśli krewetka ma różowy kolor, to znaczy, że była ugotowana, natomiast szary kolor to informacja, że nie zostały poddane obróbce cieplnej – takie smakują najlepiej. Krewetki można podsmażyć na maśle lub na oliwie, doprawić solą i pieprzem, a następnie posypać natką pietruszki. Wbrew oba-

Więcej problemów będziemy mieli z przygotowaniem kalmarów i ośmiorniczek. Chwila nieuwagi i łatwo można sprawić, że staną się gumowate i nieprzyjemne w smaku. Najłatwiej przygotować je na zimno. Umyte kalmary lub ośmiorniczki wkłada się na 30 sekund do wrzątku, a następnie zalewamy oliwą z przyprawami. Można je także usmażyć. Kalmary najlepiej smakują z czosnkiem, rozmarynem i liściem laurowym.

Przepis na miłość Ostrygi, kalmary, krewetki, małże, homary od dawna uznawane za pobudzające do miłości, królują na liście afrodyzjaków. Za najbardziej zmysłowe od wieków uważa się ostrygi. Doskonale wiedział o tym Casanova, który, jak głoszą podania, dodawał sobie sił do erotycznych podbojów, zjadając około 50 ostryg! Nie należy jednak do tej legendy przypisywać zbyt wiele uwagi. - Samo jedzenie owoców morza nie wystarczy – tłumaczy Ewa Sakwa, szczeciński psychodietetyk. - Dieta ani żaden pojedynczy produkt spożywczy nie może wyleczyć z proble-


M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

51


| KULINARIA |

mów z erekcją lub impotencji. Zdrowa dieta ma ogromne znaczenie w utrzymaniu mężczyzny w dobrej kondycji seksualnej, dlatego warto zrezygnować z fast foodów, na rzecz zdrowych posiłków, bogatych nie tylko w witaminy, ale także w cynk, magnez i żelazo. Na talerzu nie może zabraknąć warzyw i owoców, tłustych ryb morskich, owoców morza, orzechów i chudego białka. Dla sprawności seksualnej i żywotności plemników ma znaczenie, co mężczyzna ma na talerzu. Ważne jest jednak także to, jak regularne je i jak duże są posiłki, bo trzeba pamiętać, że impotencja dotyka częściej otyłych niż chudych mężczyzn. Ale samą dietą cudów się nie zdziała, dlatego organizmowi trzeba dostarczyć też odpowiedniej porcji ruchu, który pomoże zredukować napięcia i stres, poprawi metabolizm oraz wspomoże oczyszczanie organizmu. Wracając jednak do ostryg i ich pobudzających właściwości, to dr Justin Lehmiller, autor poczytnych książek o seksie i psychologii potwierdza, że ostrygi „zawierają składniki odżywcze, takie jak cynk i pewne aminokwasy, które mają wpływ na produkcję hormonów i neuroprzekaźników w sposób, który może zwiększyć pożądanie seksualne”. Jednak autorzy innych badań, w których magiczne działania ostryg jako afrodyzjaku zostały podważone wskazują, że „nie ma obiektywnych danych, które potwierdzałyby, że ostrygi mają jakikolwiek korzystny wpływ na responsywność seksualną lub zadowolenie”. - Polecam zwrócić uwagę na korzeń pietruszki i seler, bo zawierają apiol, związek zwiększający ochotę na seks. Wartościowe są buraki, które ułatwiają produkcję azotu, co zwiększa przepływ krwi żylnej i pomaga w erekcji – podpowiada Ewa Sakwa.

Samo zdrowie, które może uczulać W owocach morza znajdziemy prawdziwe bogactwo witamin i mikroelementów. Najwięcej jest tych rozpuszczalnych w tłuszczach, czyli witaminy A, D i E. Frutti di mare zawierają także witaminę B12, która jest bardzo istotna dla prawidłowego funkcjonowania całego ciała.

52

Bierze udział w przemianach tłuszczów i węglowodanów w organizmie. Jej brak może się wiązać również z zaburzeniami w układzie nerwowym. Oprócz witamin, w owocach morza znajdują się takie składniki mineralne jak jod, selen, wapń i cynk. - Z rezerwą powinniśmy podchodzić do tych jedzonych na surowo, nie polecane są kobietom w ciąży, osobom z osłabioną odpornością i dzieciom. Możemy jeść je tak często, jak mamy ochotę. Przynajmniej raz w tygodniu. Jak ze wszystkim, tak i z owocami morza nie należy jednak przesadzać. Ich jedzenie jest niewskazane przy wysokim poziomie kwasu moczowego we krwi oraz wysokim poziomie cholesterolu – podkreśla Ewa Sakwa. Ryby i owoce morza zaliczamy do tak zwanej wielkiej ósemki alergenów pokarmowych, czyli takich alergenów, które powodują ponad 90 procent alergii na produkty spożywcze na świecie. Główną przyczyną alergii na owoce morza jest nadmierna odpowiedź układu odpornościowego na alergenne białka skorupiaków. - Głównym zidentyfikowanym alergenem jest tropomiozyna, której duże ilości znajdują się w mięsie skorupiaków. Tropomiozyna odpowiada za ok. 60 procent przypadków alergii na owoce morza. Z powodu dużego podobieństwa w budowie tego białka pomiędzy różnymi gatunkami skorupiaków występują częste reakcje krzyżowe, np. alergia na krewetki może być związana z alergią na kraba i odwrotnie – informują dietetycy. Objawy alergii na ryby i objawy alergii na owoce morza będą związane przede wszystkim z układem pokarmowym oraz skórą. U osób uczulonych na ryby lub owoce morza mogą wystąpić takie objawy, jak wymioty, biegunka, ból brzucha, wzdęcia, pokrzywka, atopowe zapalenie skóry, wypryski skórne, ataki astmy. Stosunkowo często występuje również reakcja anafilaktyczna, która może zagrażać życiu.

Jedzmy, póki są w cenie Od pierwszego kwietnia przyszłego roku będzie obowiązywała nowa matry-

ca podatku VAT. Zmiany dotkną również owoce morza. Więcej zapłacimy za homary i ośmiornice. W górę pójdą też inne skorupiaki, mięczaki i bezkręgowce wodne (m.in. kraby, langusty, krewetki, ostrygi, małże, ślimaki) oraz przetwory z nich. Zdrożeje drogi do tej pory kawior oraz namiastki kawioru, a także posiłki, w których występują niniejsze produkty. Wzrost cen będzie naprawdę odczuwalny, ponieważ stawka VAT wzrośnie z obecnie obowiązujących 5 do 23. procent.

Jak przygotować owoce morza? Jeśli chcielibyśmy spróbować wszystkich owoców morza naraz, polecamy przygotowanie hiszpańskiej paelli. Aby przygotować to danie dla dwóch osób potrzebujemy: 4 krewetki tygrysie obrane ze skórek, 2 małże nowozelandzkie, 4 mule (małże), 2 ośmiorniczki, paprykę, świeży groszek, ryż krótkie ziarna 0,250 g, oliwa z drugiego tłoczenia, bulion rybny lub wywar warzywny z dodatkiem 1 szklanki białego wina, szafran, sól, pieprz. Wykonanie: smażymy owoce morza na oliwie z drugiego tłoczenia (ta szlachetniejsza zabija smak owoców morza). Do owoców morza dodajemy pokrojoną paprykę i groszek. Całość chwilę smażymy. Następnie dosypujemy surowego ryżu. W razie potrzeby dolewamy jeszcze oliwy. Obsmażając ryż, powodujemy, że danie będzie sypkie. Całość zalewamy bulionem i dodajemy szafran. Dusimy potrawę, rzadko ją mieszając. Gotujemy do momentu aż ryż zmięknie. Pod koniec dodajemy sól i pieprz. Kiedy danie jest już gotowe, odstawiamy je do wystygnięcia, ponieważ nie jada się go na ciepło. Warto wiedzieć, że zamiast owoców morza do potrawy paella można dodawać rozmaite mięsa i warzywa. Może to być kurczak, kukurydza, brokuły, cukinia i cebula. Tutaj jednak należy dodać wywar warzywny lub mięsny.


#prezentacja

Pon-czw 12-21 pt-sb 12-22 Nd 12-20 | tel. 609 200 151 |

Pn - Nd 10-22 | tel. +48 660 765 211 |

The Greek Ouzeri |

Pijalnia Czekolady E. Wedel Szczecin |

The Greek Ouzeri

Pijalnia Czekolady E. Wedel ZS


| STYL ŻYCIA LAMY |

#Uno, Dos, Tres, czyli Lama tańczy flamenco Oto Rita – czarnobrewa lama, właścicielka małej firmy produkującej drewniane, kolorowe guziki. W wolnych chwilach hobbystycznie tworzy oryginalne kolczyki w najróżniejszych fasonach na wszelkie okazje. Jest więc właścicielką imponującej kolekcji kolczyków na pogodę i niepogodę, na jesień i zimę, na weekendy i poniedziałki. Każdego dnia, zanim otworzy oczy, zastanawia się, jaki kolczyk będzie pasował do jej nastroju, by następnie dobrać do niego odpowiednią kreację. Tego dnia, ze względu na czekającą ją podróż służbową do Sewilli wybór padł na intensywnie czerwone kolczyki w kształcie róży. Sewilla przywitała ją pięknym błękitnym niebem i intensywnym słońcem. Żeby nie stracić najmniejszego promyka, Rita szybko zameldowała się w hotelu, wypakowała ubrania z czerwonej walizeczki i wyruszyła na poszukiwania restauracji, gdzie była umówiona na spotkanie. Do celu doprowadził ją tym razem nie lami nosek, ale wrażliwe ucho, które wychwyciło dźwięki akustycznej gitary. Im była bliżej, tym wyraźniej słyszała, że gitarze i śpiewom towarzyszy rytmiczne klaskanie i tupanie. Gdy dotarła do miejsca, z którego dobiegała muzyka, serce zabiło jej mocniej. Na scenie Hiszpanka ubrana w bajeczną karminową suknię w białe grochy, tańczyła w sposób przypominający grę aktorską. W jej tańcu było wszystko. Radość i spokój, gniew i smutek. Jej dłonie wykonywały ruchy, jakich Rita nie widziała w żadnym tańcu. Malowały w powietrzu niewidoczne wzory, płynęły z melodią i towarzyszyły energicznemu stepowaniu. To był cudny wieczór, kopytka same rwały się do tańca i do klaskania, mimo że rytm flamenco nie jest prosty do wystukania nie tylko dla lam. Autor Izabela Sadowska / Komiks Marta Czyż Więcej przygód znajdziecie na Instagramie @lama.palama

54



#prezentacja


#prezentacja


| ZDROWIE |

#prezentacja

W listopadzie wszyscy nosimy wąsy! Listopad to miesiąc noszenia wąsów – i to w szczytnym celu. Mężczyźni na całym świecie zapuszczają je, by szerzyć wiedzę na temat profilaktyki nowotworów jąder i prostaty. Do akcji włączają się również kobiety, których rola w dbaniu o męskie zdrowie jest nieoceniona. Rozpowszechnianie informacji na temat nowotworów atakujących mężczyzn ma wielkie znaczenie – może uratować życie, dlatego zawsze warto wiedzieć więcej.

Stereotypy dotyczące mężczyzn skupiają się na ich sile, niezależności i odwadze. Mężczyzna nie przejmuje się błahostkami, nie chodzi do lekarza, póki nic go nie boli jest wielkim twardzielem. Tymczasem naprawdę męski jest mężczyzna, który dba o swoje zdrowie i jest w stanie poświęcić kilka chwil na działania profilaktyczne. Taki mężczyzna to bohater dla swojej narzeczonej, żony czy partnerki i wzór dla swoich dzieci. Nie boi się diagnozy. Nie szkoda mu czasu na badania profilaktyczne, bo wie, że w ten sposób dba o przyszłość i zapewnia swoim najbliższym wiele cudownych wspólnych chwil.

58

Noszenie wąsów w listopadzie odwołuje się właśnie do tych wartości. Ma za zadanie uświadomienie problemu nowotworów jąder i prostaty oraz pokazanie, że można je skutecznie leczyć – o ile odpowiednio wcześnie zostaną wykryte dzięki regularnym badaniom.

Rób to co miesiąc Nowotwory jąder i prostaty w początkowej fazie zazwyczaj nie dają żadnych objawów. W związku z tym bardzo łatwo można je przeoczyć. Gdy pojawia się ból, rak jest już w zaawansowanym stadium.

Niezwykle ważna jest profilaktyka – wystarczy poświęcić kilka chwil na samobadanie, które jest bardzo proste. Lekarze zalecają wykonywanie samobadania u mężczyzn już od 14 roku życia. Najlepiej wykonywać je raz w miesiącu, po kąpieli czy prysznicu. Nie wszystkie wykryte w ten sposób zmiany świadczą o nowotworze, ale każda z nich jest swoistym alarmem, który powinien zmotywować mężczyznę do umówienia się na wizytę u urologa. Do niepokojących objawów należą: obrzęk, guzki, powiększenie jądra, zmia-


#prezentacja

na kształtu jądra oraz ból występujący w trakcie samobadania. Wykrycie nowotworu jąder we wczesnym stadium znacznie zwiększa szansę na skuteczność leczenia. Rak jąder w większości przypadków jest całkowicie wyleczalny, pod warunkiem wczesnego wykrycia.

ściami w obrębie moszny – bólem i dyskomfortem, uczuciem ciężaru, szybkim powiększeniem i zaczerwienieniem skóry.

Po 45 roku życia zaleca się wykonywanie badań krwi raz w roku, z uwzględnieniem PSA (antygen specyficzny dla prostaty). W Polsce nowotwory znajdują się na drugim miejscu, jeśli chodzi o przyczyny zgonów. Niestety według prognoz, w 2025 roku mają znaleźć się na pierwszym miejscu w statystykach.

Rak jest bardzo podstępny. Nie zawsze mamy do czynienia z oczywistymi symptomami. Czasami możemy przeoczyć takie dolegliwości jak utrata wagi albo podwyższona temperatura. Podobnie przewlekłe zaparcia czy biegunka wydają się nam niewinne. Badania profilaktyczne i konsultacje z urologiem pomagają w rozpoznaniu choroby i zwiększają szanse na jej wcześniejsze wykrycie. To z kolei oznacza skuteczne leczenie.

Nie bój się lekarza

Dlaczego chorujemy?

Oprócz samobadania i regularnego badania poziomu PSA, każdy mężczyzna powinien przełamać swoje opory i udać się do lekarza, zwłaszcza, gdy pojawiają się dolegliwości bólowe czy problemy z oddawaniem moczu. Przy podejrzeniu nowotworów jąder lub prostaty wykonuje się następujące badania:

Wśród najczęstszych czynników ryzyka wymienia się uwarunkowania genetyczne (10%) i wiek, ale dokładne przyczyny nie są znane. Niektórzy wskazują powiązania między występowaniem nowotworów a uwarunkowaniami hormonalnymi, nawykami żywieniowymi i chemicznymi. Ludzkość od wieków boryka się z rakiem – pierwsze ślady tej choroby odkryto w szkielecie Egipcjanina. Znalezisko sprzed 3 tysięcy lat dowodzi tego, że od dawna zmagamy się z nowotworami, niestety zachorowalność na nie nieustannie wzrasta.

Rak jądra: • badanie palpacyjne • badanie krwi: oznaczenie markerów nowotworowych (beta-HCG, AFP, LDH) • USG Rak prostaty: • badanie per rectum • oznaczenie stężenia PSA • rezonans miednicy

Reaguj, zanim poczujesz ból Ryzyko zachorowalności na nowotwór prostaty wzrasta wraz z wiekiem. Z kolei rak jąder zazwyczaj dotyka młodszych mężczyzn (najczęściej w wieku 20-35 lat). W obu przypadkach często reagujemy zbyt późno, ponieważ nie odczuwamy bólu. Tymczasem rak prostaty rozwija się bardzo powoli. W przypadku raka jąder w późniejszym stadium rozwoju mamy do czynienia z powiększeniem części lub całego jądra, a także z dolegliwo-

Skuteczność leczenia Nowotwór jąder czy prostaty to nie wyrok. Prognozy zależą oczywiście od tego, w jakim stadium choroba zostanie wykryta. Guzy jąder w większości okazują się nowotworami złośliwymi, ale bardzo dobrze poddają się leczeniu. Mimo to każdego roku w Polsce na nowotwory jądra umiera ok. 14% chorych mężczyzn – dlatego że nie przywiązują odpowiedniej wagi do profilaktyki. Rak prostaty to drugi najczęściej występujący u mężczyzn nowotwór złośliwy (na pierwszym miejscu znajduje się rak płuc). Każdego roku z jego powodu umiera ok. 4 tysięcy mężczyzn.

| ZDROWIE |

Akcja Movember w Centrum HAHS Celem akcji Movember jest zachęcenie mężczyzn do podejmowania działań profilaktycznych i regularnego samobadania. W ramach Movember Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS oferuje badanie usg jąder i PSA (prostaty) z 20% rabatem (tylko w listopadzie!). Zapisy na USG już trwają!  Centrum HAHS jest również Partnerem Głównym BIEGU Z WĄSEM, który odbędzie się w Szczecinie 17 listopada. Bieg organizowany jest po to, by zjednoczyć możliwie wiele osób wokół idei Movember i w widoczny sposób zwrócić uwagę na korzyści, jakie płyną z regularnych badań i dbania o swoje zdrowie. Lekarze z Centrum HAHS stale zachęcają do regularnego wykonywania badań. Warto się przyłączyć do akcji – nie tylko zapuścić wąsy, pobiec w biegu, ale i zmobilizować się do systematycznego samobadania i badań diagnostycznych. Wykonywanie badań palpacyjnych w domowym zaciszu nie trwa długo i nie wymaga specjalnego przygotowania. Każdy mężczyzna jest w stanie znaleźć chwilę, by skontrolować stan swojego zdrowia. Badanie krwi (badanie PSA) w kierunku nowotworu prostaty to pierwszy etap. Jeśli występują niepokojące objawy lub wynik PSA wychodzi nieprawidłowy warto jak najszybciej udać się do urologa, który zleci wykonanie odpowiednich, specjalistycznych badań.

Jeśli chcesz się zbadać, skontaktuj się z: Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS tel. 91 422 06 49 info@hahs-lekarze.pl ul. Felczaka 10, Szczecin www.hahs-lekarze.pl

M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 9

59


#prezentacja

Na trudne chwile...

Dom dla seniora Każda decyzja o powierzeniu najbliższej osoby domowi opiece jest trudna. Rodzi oczywiste pytania: jaki dom wybrać, co co zwrócić uwagę przy takim wyborze, a przede wszystkim - jak odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Nierzadko pojawia się lęk, a nawet wyrzut sumienia, bo przecież „oddajemy” kogoś, kogo kochamy… - W Senior Parku decyzji za opiekuna nie podejmiemy - mówi Arkadiusz Kośla, prezes Senior Parku. - Zapewniamy jednak, że jesteśmy po to, by taką decyzję ułatwić. Służy temu nie tylko wyjątkowe położenie domu - w lesie, wśród drzew i zieleni, w Kliniskach Wielkich zaledwie 25 km od centrum Szczecina, dwukondygnacyjny budynek z 2- i 3-os. pokojami, każdy z łazienką i tv oraz systemem alarmowym, niemal 200-metrowy pokój dzienny z jadalnią, klimatyczna sala spotkań (sala z kominkiem), salka rehabilitacyjna, kaplica, duża winda oraz zielony ogród-park, ale przede wszystkim należyta, troskliwa opieka i wsparcie w każdej godzinie pobytu. - Wszyscy w Senior Parku posiadamy niezbędna kwalifikacje i doświadczenie (lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni ze Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, opiekunowie medyczni z praktyką w hospicjum, szpitalach i domach opieki) - wyjaśnia Łukasz Parol, dyrektor domu opieki. - Co jednak najważniejsze - lubimy swoją pracę, lubimy ludzi, lubimy seniorów! Pod względem formalnym też wszystko jest dopięte na ostatni

guzik - Po szczegółowej kontroli i spełnieniu szeregu wymogów zostaliśmy wpisani do rejestru wojewody zachodniopomorskiego jako placówka świadcząca całodobową opiekę nad osobami niepełnosprawnymi, przewlekle chorymi lub w podeszłym wieku. Fakt ten gwarantuje określony, wysoki poziom usług. - Oferujemy pobyty długoterminowe i jednodniowe dla wszystkich, którzy wymagają pomocy opiekuńczo-pielęgnacyjnej - mówi A. Kośla. - Zapewniamy stałe wsparcie opiekunów medycznych i nadzór pielęgniarek lub ratowników medycznych, wizyty lekarza co najmniej dwa razy w tygodniu, rehabilitację pod okiem specjalisty, pięć posiłków dziennie (także specjalne diety oraz możliwość spożywania posiłków w pokojach) przygotowywanych na miejscu, w naszej kuchni, pomoc w czynnościach życia codziennego, pomoc w zakupie odzieży oraz w załatwianiu niezbędnych spraw osobistych, a także - na życzenie pensjonariusza - opiekę duszpasterską. Do dyspozycji seniorów pozostaje też bezpłatny internet, dla odwiedzających duży parking, a w razie potrzeby także pokoje gościnne, co pozwala na stały kontakt ze swoim bliskim, mieszkańcem domu. - Organizujemy codzienne życie tak, by pobyt we własnym pokoju był wyborem pensjonariuszy, nie koniecznością - dodaje Ł. Parol. - Nie brakuje nam pomysłów na radosne i dobre spędzanie wspólnie tego czasu! Chcemy, by mieszkańcy Senior Parku czuli się tutaj jak u siebie w domu.

UWAGA! Oprócz pobytów długoterminowych oferujemy także pobyty dzienne, 10-godzinne, z pełną opiekę, wyżywieniem, podstawową rehabilitacją, terapią zajęciową w cenie 80 zł.

Senior Park, Pucie 2, 72-123 Kliniska Wielkie www.senior-park.pl | kontakt@senior-park.pl | 507 957 003


#prezentacja

Kiedy w toalecie dopada silny ból… Jeśli szybko zgłosimy się po pomoc i będziemy stosować się do zaleceń lekarza, istnieje duża szansa, że pozbędziemy się uciążliwego bólu i krwawienia bez konieczności operacji. Szczelina odbytu to schorzenie, które może dosięgnąć każdego i przysparza ogromnego cierpienia. AUTOR ANNA FOLKMAN

Szczelina odbytu to podłużna rana końcowej części kanału odbytu, najczęściej od 1,5 do 2,5 cm długości, biegnąca od linii grzebieniastej kanału odbytu do jego brzegu. Przyczyna tego schorzenia nie jest jasna. - Najstarszy pogląd mówi, że jest następstwem mechanicznego rozerwania anodermy kanału odbytu przez napierający stolec, zarówno w przypadku zaparć, jak i biegunek – mówi dr n. med. Tadeusz Kaźmierczak, proktolog. - Obecnie uważa się związek ukrwienia kanału odbytu z napięciem zwieracza wewnętrznego, którego wzrost napięcia spoczynkowego ma upośledzać dopływ krwi. Klinicznie szczelina odbytu może mieć postać ostrej, która zaczyna się nagle w trakcie oddawania stolca i objawia się nagłym, piekącym bólem z uczuciem „pękania” kanału odbytu połączonym z krwawieniem o różnym stopniu nasilenia - od obecności krwi w sedesie do śladów krwi na papierze toaletowym. Może też mieć postać przewlekłą, w którą przechodzi po 6-8 tygo-

| ZDROWIE |

dniach występowania objawów. To choroba bardzo bolesna. Ból pojawia się w trakcie oddawania stolca, nasila się i utrzymuje potem nawet kilka, kilkanaście godzin po oddaniu stolca. - Niestety, pacjenci w strachu przed tym bólem zaczynają często ograniczać jedzenie, sądząc, że to będzie go łagodziło – zauważa dr Kaźmierczak. - To niestety może powodować odwrotny skutek i trudności w oddawaniu stolca, zaparcia i jeszcze większe dolegliwości bólowe. Jak się leczy szczelinę odbytu? Powszechnie uważa się, że w każdym przypadku pierwszym etapem leczenia powinno być leczenie zachowawcze. Leczenie operacyjne może być wskazaniem w razie niepowodzenia leczenia zachowawczego właśnie.W mojej ocenie leczenie zachowawcze powinno trwać do 10-12 tygodni. Chory powinien robić wieczorne półgodzinne kąpiele w wannie, które pozwalają zrelaksować mięśnie – zwieracze. To zwykłe kąpiele bez użycia jakiejkolwiek farmakologii – podkreśla dr Tadeusz Kaźmierczak. - Dają one bardzo dobre efekty przeciwbólowe. Jeśli nie mamy wanny, z pomocą przychodzą tzw. nasiadówki. Inny element leczenia zachowawczego, to stosowanie maści nitroglicerynowej rozluźniającej mięśnie. Maści o konkretnym stężeniu są przygotowywane w aptece i przepisywane indywidualnie pacjentom. W przypadku braku postępów można rozważyć iniekcje toksyny botulicznej w okolicy zwieraczy. Ogromną rolę w leczeniu zachowawczym ma także dieta. - Na pierwsze śniadanie polecam chorym płatki owsiane górskie, zwykłe na mleku, z dodatkiem suszonych śliwek, płatków moreli, daktyli, pestek słonecznika i pestek dyni oraz orzechów włoskich. Na drugie śniadanie – jogurt naturalny z wkrojonym jabłkiem, bananem, kiwi, mandarynką i innymi owocami, które szczególnie lubimy – wymienia dr Tadeusz Kaźmierczak. - Pomocne są także preparaty ziołowe osmotycznie działające, przygotowane na bazie Plantago Ovata.


| ZDROWIE |

#prezentacja

foto: Marzena Kosin

Medycyna estetyczna na zimowe dni Kiedy słońce nieco przygasa, dzień staje się krótszy a temperatury niższe, zaczyna się doskonała pora, aby zadbać o skórę i sylwetkę z pomocą medycyny estetycznej. Na jakie zabiegi zwrócić szczególną uwagę? Na to pytanie odpowiada dr Katarzyna Ostrowska-Clark, Prywatna Praktyka Chirurgiczna Medimel. Jakie problemy najczęściej są rozwiązywane pod osłoną zimy? - Zima to doskonały czas dla zabiegów, które pomogą nam pozbyć się przebarwień skóry powstałych np. w wyniku opalania, zmian hormonalnych po przebytej ciąży czy genetycznych uwarunkowań, przez które w melanocytach gromadzi się zbyt dużo barwnika. Które zabiegi są tymi najskuteczniejszymi?- Na pewno trzeba tu wymienić terapię z zastosowaniem Cosmelanu. Jej pierwszy etap polega na nałożeniu przez lekarza specjalnej maski, którą pacjent nosi od 6 do 8 godzin. Maskę można zmyć samodzielnie w domu. Kolejny etap rozpoczyna się następnego dnia. Pacjent musi nałożyć na twarz trzy razy w ciągu dnia specjalny krem Cosmelan II. Czynność należy powtórzyć w kolej-

62

nych dobach, stopniowo zmniejszając dawkowanie. W rezultacie skóra zaczyna się intensywnie złuszczać, doprowadzając do zanikania wszelkich przebarwień i spłycania zmarszczek. Twarz staje się jaśniejsza i świeższa. Jestem skłonna stwierdzić, że Cosmelan działa skuteczniej niż peelingi kwasowe. Terapia Cosmelanem zdecydowanie należy do zabiegów nieinwazyjnych. A co z tymi, które wymagają większej ingerencji lekarza? - Do tych należy dermabrazja chirurgiczna. Polega ona na usunięciu naskórka i powierzchownych warstw skóry właściwej przy użyciu specjalnego urządzenia z diamentową końcówką. W ten sposób tkanki rozpoczynają całkowitą odbudowę. Efektem jest znaczne spłycenie blizn potrądzikowych, zwężenie porów i niwelacja zmarszczek. Skóra staje się młodsza i jaśniejsza. Zabieg jest wykonywany w znieczuleniu dożylnym. Podczas pierwszego tygodnia rekonwalescencji pacjent musi skupić się przede wszystkim na sobie, aby zadbać o odbudowującą się skórę. W tym celu otrzymuje instrukcję oraz odpowiednie kremy i na pewien czas musi zaszyć się w domu. Gwarantuję jednak, że ostateczny rezultat jest tego warty. Czy zabiegi wymagające użycia skalpela również stają się popularniejsze zimą? - Zabiegi ogólnochirurgiczne możemy przeprowadzać przez cały rok. Wiosną i latem trzeba jedynie zadbać, aby przez sześć miesięcy od zabiegu nie

wystawić blizny na słońce. Na operacje estetyczne w kontekście pory roku możemy jednak spojrzeć pod trochę innym kątem. Jeśli teraz zdecydujemy się np. na liposukcję drugiego podbródka, to dzięki zimowym golfom i szalom z łatwością ukryjemy ranę i siniaki. Podobnie rzecz ma się co do plastyki brzucha, ud czy ramion, które można już zacząć szykować na wakacyjny sezon. Myślę, że warto wspomnieć jeszcze o zabiegach „świąteczno - sylwestrowych”. Listopad czy grudzień? Kiedy najlepiej zgłosić się do gabinetu, żeby zdążyć przed wigilią? - Każda pora będzie dobra na wolumetrię twarzy czy botoks, jednak w grudniu, na tydzień przed świętami, ryzykujemy, że jeśli coś pójdzie nie tak, to na przyjęcie udamy się z siniakiem na twarzy. Dlatego im szybciej zgłosimy się do gabinetu, tym lepiej. Możemy nawilżyć skórę i przeprowadzić zabieg głębokiej mezoterapii, lekki lift z użyciem najnowszych kwasów hialuronowych gęsto sieciowanych lub klasyczne ostrzykiwanie botoksem. Wszystko zależy od potrzeb pacjenta.

Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Nowowiejska 1 E, Szczecin – Bezrzecze +48 91 818 04 74 | +48 500 355 884 medimel.szczecin@gmail.com www.medimel.pl


#prezentacja


| ZDROWIE |

Obserwuj skórę stóp i paznokci. Może zaatakować je grzybica. Badania pokazują, że grzybica stóp występuje u 15-30 proc. dorosłych osób. - Grzybicę stóp, jak również grzybicę paznokci wywołują różne rodzaje grzybów mówi lek. Paweł Traczewski, dermatolog. - Chorobą można zarazić się przez kontakt ze skórą chorego, a także drogą pośrednią, np. chodząc bosymi stopami po płytkach łazienkowych a nawet wykładzinie. AUTOR ANNA FOLKMAN

Grzybica skóry stóp, kiedy nie jest leczona, często rozszerza się na paznokcie. Dotyczy to zwłaszcza odmiany międzypalcowej. Grzybicę skóry stóp i paznokci najczęściej rozpoznaje się na podstawie charakterystycznego obrazu klinicznego. - Gdy występują wątpliwości diagnostyczne, lekarz może zlecić badanie mykologiczne skóry i paznokci - zauważa lek. Paweł Traczewski. - W przypadku grzybicy skóry, charakterystyczne jest jej pękanie i maceracja naskórka w przestrzeniach międzypalcowych, najczęściej pomiędzy przedostatnim a małym palcem stóp. Inna odmiana objawia się złuszczaniem naskórka pode-

64

szwy i palców. Zmianom skórnym może towarzyszyć świąd, pieczenie skóry. Zaatakowane przez grzyby paznokcie są zwykle pogrubiałe, kruche, zażółcone. Najczęściej dochodzi do zajęcia paznokci paluchów. - Grzybice paznokci rąk są dużo rzadsze niż stóp, chociaż wydaje się, że ich częstość rośnie za sprawą popularności lakierów hybrydowych - podaje dermatolog. - Mogą one osłabiać strukturę płytki, co sprzyja zakażeniu, a ponadto utrudniają wczesne rozpoznanie grzybicy. Konsultacja lekarska jest


| ZDROWIE |

istotna także dlatego, by wykluczyć inne choroby skóry, mogące przypominać z wyglądu grzybicę stóp, jak np. wyprysk kontaktowy, łuszczyca, a w odniesieniu do grzybicy paznokci np. łuszczyca paznokci, liszaj płaski. Na grzybice stóp i paznokci stóp najbardziej narażone są osoby w podeszłym wieku. Grzybice są częstsze również u osób, które z racji wykonywanego zawodu noszą przez większość czasu zamknięte obuwie, np. żołnierzy, u osób uprawiających sport, z obniżoną odpornością, cukrzyków, a także chorych przewlekle, leczonych steroidami doustnymi. Rozwojowi grzybicy sprzyja także nadmierna potliwość stóp. W profilaktyce istotne znaczenie ma noszenie, w miarę możliwości, luźnego, przewiewnego obuwia, a także unikanie kontaktu bosych stóp z posadzkami na basenach, w klubach fitness itp. Ryzyko rozwoju infekcji zmniejsza także staranne osuszanie stóp po kąpieli. - U osób z nadmierną potliwością stóp przydatne jest stosowanie antyperspirantów - mówi dermatolog. - W profilaktyce duże znaczenie ma zapobieganie nawrotom grzybic. W tym celu, po zakończeniu terapii, przeprowadza się dezynfekcję obuwia za pomocą dostępnej na receptę formaliny - należy w worku foliowym umieścić kilka wacików nasączonych formaliną oraz buty i szczelnie zamknąć go na 2-3 dni. Procedurę tę przeprowadza się poza pomieszczeniami mieszkalnymi.

Domowe sposoby nie mają praktycznego zastosowania w leczeniu grzybicy stóp i paznokci. - Mimo to pacjenci dość często sięgają po niesprawdzone środki, np. olejek z drzewa herbacianego. Decyzję o rodzaju terapii powinien podjąć lekarz, zależnie od charakteru zmian i nasilenia grzybicy skóry czy paznokci - podpowiada lek. Paweł Traczewski. Jeśli zmiany skórne są mało rozległe, stosuje się preparaty miejscowe w postaci maści, żelu, płynu. Grzybicę paznokci miejscowo leczymy zwykle lakierami przeciwgrzybiczymi, które aplikuje się raz albo kilka razy w tygodniu, zależnie od preparatu. Przydatne jest tu stosowanie jednorazowych pilniczków, dzięki czemu lakier może wniknąć głębiej w płytkę paznokciową. Optymalnie terapia powinna trwać do pełnego odrostu płytek paznokci, a więc czasami nawet rok. W przypadku bardziej zaawansowanych zmian włączane jest leczenie doustne. Zależnie od rodzaju leku, terapia doustna grzybicy skóry trwa 2-4 tygodnie. Leczenie grzybicy paznokci jest bardziej czasochłonne: zaleca się by grzybicę paznokci stóp leczyć doustnie przynajmniej przez 3 miesiące a paznokci rąk - dwa miesiące. Korzystne jest łączenie terapii ogólnej z miejscową dla uzyskania lepszych efektów leczenia.


| ZDROWIE |

#prezentacja

Więcej, niż trening personalny Natalia Bałyk, trener personalny z zawodu i z zamiłowania. Jak nikt inny potrafi uruchomić w człowieku motywację do działania, a dzięki latom praktyki wie jak doprowadzić swoich podopiecznych do wymarzonego celu. Jednak, co najważniejsze, niedawno rozpoczęła działalność swojego autorskiego studia treningowego FitPro.

Jest Pani Trenerem Personalnym oraz doradcą żywieniowym, prowadzi Pani indywidualne treningi, układa diety oraz współpracuje online z osoba-

66

mi, które chcą zmienić swoją sylwetkę i zdrowie. Skąd pomysł, żeby otworzyć swój klub fitness? - To było moje marzenie, a marzenia są po to żeby je spełniać, nie tylko mieć. Tak uważam i z taką dewizą staram się żyć praktycznie w każdej kwestii. Mam to szczęście, że moja praca jest moją pasją i daje mi bardzo dużo energii i satysfakcji. Chciałam, stworzyć miejsce, w którym ja będę czuła się dobrze i moi podopieczni również. Ludzie coraz bardziej cenią sobie komfort treningu w kameralnym miejscu, w którym mają możliwość ćwiczyć sami z Trenerem. Wynika to z bardzo indywidualnych kwestii. Starałam się wyjść temu naprzeciw i udało mi się. Lepszej lokalizacji nie mogłam sobie wymarzyć – Jasne Błonia, samo centrum a jednak natura. Naprawdę jestem dumna z miejsca, które stworzyłam. Mam oczywiście wiele planów w głowie, ale fundamentem jest dla mnie holistyczne podejście do klienta i efekty, które dodają mi i moim podopiecznym skrzydeł. Odwiedzając Pani media społecznościowe od razu widać jak bardzo dba Pani o swoich podopiecznych. Jak to wygląda w praktyce? Jak motywuje Pani podopiecznych żeby się nie poddawali? - Bardzo lubię poznawać nowych ludzi, rozmawiać z nimi. Nie wyobrażam sobie pracy w milczeniu. Mam przyjemność trenować ambitne i świadome osoby, które też mnie inspirują w wielu kwestiach. Wiadomo, nie zawsze ma się dobry dzień, że nie każdy uwielbia wysiłkowe treningi, to normalne. Przyznam też, że często słyszę różne epitety na swój temat w trakcie treningu (śmiech). Uważam, że najlepszą motywacją jest fakt bycia zdrowym, sprawnym i zadowolonym z własnej sylwetki. Nic w życiu samo nie przychodzi. Trzeba na to pracować, a później się tym cieszyć. Od czego zaczyna się współpraca z Panią? Osoba bez kondycji z totalnie złymi nawykami żywieniowymi poradzi sobie? - Oczywiście! Pomagam osobom początkującym tak samo jak i zaawansowanym. Współpracę zaczynamy od szczegółowej konsultacji i w zależności od potrzeb dobieramy indywidualny plan działania.

Wyobrażam Sobie, że Panii również musiała mocno pracować, aby zostać trenerem personalnym. Proszę nam trochę zdradzić w tym temacie. - Przeszłam długą drogę, żeby móc robić to co robię. Po rozpoczęciu studiów na wydziale Kultury Fizycznej I Promocji Zdrowia przez ponad sześć lat prowadziłam zajęcia w klubach sportowych. W trakcie studiów zrobiłam kurs Instruktora Fitness oraz Trenera Personalnego co umożliwiło mi pracę nad podopiecznymi w różnych klubach w Szczecinie. Ukończyłam też liczne kursy doszkalające, dodatkowo studia podyplomowe-dietetyka i poradnictwo żywieniowe. Mam doświadczenie w pracy trenerskiej, instruktorskiej oraz zarządzania - pełniłam funkcję managera w klubie fitness. Od początku do teraz wszystko robiłam z pasji, więc pracy było dużo, ale lubię się uczyć. FitPro Natalia Bałyk telefon: 781 252 999 ul. Kleofasa Ogińskiego 12/8, Szczecin - Jasne Błonie FitPro Natalia Bałyk FitPro Natalia Bałyk


Na czym polega akcja Movember? Dlaczego mężczyźni zapuszczają w listopadzie wąsy? Listopad jest to miesiąc w którym solidaryzujmy się z mężczyznami zmagającymi się z nowotworami gruczołu krokowego oraz rakiem jąder. Kampania społeczna Movember objęła swoim zasięgiem niemal cały świat. Wąsy zostały przez twórców ustanowione symbolem kampanii. W ofercie Spółdzielni Medicus znajdują się badania diagnostyczna dla mężczyzn: • Badanie PSA to jedno z bardziej popularnych badań urologicznych, polega na wykonaniu badania krwi. Badanie PSA powinni wykonywać regularnie (raz w roku na zlecenie lekarza) panowie powyżej 45 roku życia lub, jeśli wcześniej w rodzinie pojawiał się nowotwór gruczołu krokowego, panowie po 40 roku życia. W przypadku podwyższonego PSA konieczna jest jak najszybsza konsultacja z lekarzem urologiem; • USG Jąder - każda zmiana wyglądu jąder (powiększenie, zmniejszenie, zaczerwienienie, opuchlizna, guzki), ból lub dyskomfort w ich obrębie może być wskazaniem aby wykonać badanie; • Konsultacje lekarzy specjalistów urologów. Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów MEDICUS | Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin | www.medicus.szczecin.pl Rejestracja codziennie pod nr telefonów: 91 434 73 06

Co to jest terapia manualna? Terapia manualna to praca na tkance miękkiej (nerwach, naczyniach, tkance mięśniowej, powięziowej). Najczęściej chodzi o rozluźnienie tkanki miękkiej, która znajduje się w spazmie. Terapia manualna stanowi formę przyczynowego leczenia dolegliwości, w przeciwieństwie do np. masażu, kręgarstwa, fizykoterapii czy farmakoterapii. Jest skuteczniejsza ze względu na to, że likwiduje pierwotną przyczynę bólu, a nie tylko łagodzi objawy.

Gabinety Lekarskie i Centrum Ortopedii i Rehabilitacji To miejsce, w którym nie tylko prowadzone jest leczenie ortopedyczne i rehabilitacyjne - w tym terapia manualna, ale też konsultacje z dziedziny Neurologii i Neurologii Pediatrycznej. Obecnie poszerzane jest spectrum konsultacyjne o endokrynologię. Pełnię leczenia zapewnia doskonała diagnostyka wykonywanych badań USG na najnowocześniejszym aparacie zarówno w dziedzinie ortopedii, reumatologii jak i endokrynologii.

Lider terapii manualnej w północnej Polsce

Każdy pacjent może liczyć na indywidualne podejście i kompleksową diagnostykę oraz wsparcie w całym procesie leczenia, nie tylko podczas konsultacji, ale także po niej. Nasze Centrum to znakomici specjaliści i empatyczni ludzie. Gabinety Lekarskie i Centrum Ortopedii i Rehabilitacji ul.Modra 86A, 71-220 Szczecin, tel. 881 220 900 www.ortopedia.org.pl, e-mail: biuro@ortopedia.org.pl FB @Gabinety-Lekarskie-i-Centrum-Ortopedii-i-Rehabilitacji


#prezentacja

Izabella I Nina Pęcherczyk z założycielką ISAT mgr Karoliną Marcinkowską

Centrum Trychologii i Kosmetologii Estetycznej Jesteśmy członkami PST-Polskiego Stowarzyszenia Trychologicznego Dermally jest rodzinną firmą specjalizującą się w analizie schorzeń skóry głowy oraz włosów. Prowadzimy skuteczne terapie przy użyciu innowacyjnych urządzeń medycznych oraz certyfikowanych produktów gabinetowych, kładąc nacisk na kompleksowe i profesjonalne podejście. Hołdujemy zasadzie holistycznego podejścia do pacjenta. Nasza pomoc Trychologiczna obejmuje: • występujące przerzedzenia włosów: pochorobowe, rogowacenia okołomieszkowe, w wyniku długotrwałego stresu • łysienie męskie, plackowate i bliznowaciejące • łysienie u kobiet i dzieci • dermatozy • łuszczyca skóry głowy • atopowe zapalnie skóry głowy

• łojotokowe zapalenie skóry głowy Zakres pomocy Onkotrychologicznej: • Prowadzenie skóry głowy u osób z/w trakcie chemioterapii i naświetlań • Znoszenie napięć w obrębie skóry głowy • Zalecenia pielęgnacyjne • Terapie wspomagające odrost włosa

• mezoterapii igłowej • trychologiczne nieinwazyjne z infuzją tlenową oraz ozonową • INTRAJECT przeciwko wypadaniu włosów • zabiegi trychologiczne z użyciem osocza bogatopłytkowego

Oferujemy zabiegi : • karboksyterapii skóry głowy

Serdecznie zapraszamy na konsultacje Izabella i Nina Pęcherczyk

Dermally - Centrum Trychologii i kosmetologii estetycznej | ul. Jagiellońska 23/10, Szczecin (wejście od ul. Bolesława Śmiałego) tel. 501 969 977 | www.Dermally.pl | FB @dermally | IG trycholog_dermally


#prezentacja

Wyjątkowa oferta promocyjna ważna dla zabiegów makijażu permanentnego umówionych do końca grudnia 2019 roku

Femmedita - Edyta Tyrkała ul. Emilii Plater 3/LU1, Szczecin (Gabinet DNA Beauty Code) FB: @femmedita | IG: @femmedita_kosmetologia tel.: 517 139 800 | e-mail: kontakt@femmedita.com www.femmedita.com

Brwi 550 zł - zamiast 700 zł Usta 550 zł - zamiast 700 zł Kreski górne i dolne / cień 450 zł - zamiast 550 zł Kreski górne 400 zł - zamiast 500 zł Kreski dolne / cień 300 zł - 350 zł Koszt dodatkowej pigmentacji 150 zł Konsultacja jest DARMOWA! Podane ceny obejmują 2 wizyty umawiane w odstępie 3-6 tygodni

#prezentacja

FEMMEDITA


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Projekt #VolvoCarCafe

Uczestniczki Volvo Car Cafe: Dominika Polak i Adrianna Mączyńska ze znajomymi.

Trenerzy Martyna Czupryn i Aleksander Gapiński z Athlete Factory.

Justyna Plaskata, stylistka CH Ster.

Od lewej: Jakub Mizeracki, Eric Allen, Sylwester Ostrowski, Asia Pieczykolan, Leszek Możdżer.

Michał Martyniuk, Igor Zakus

Paweł Brodowski.

Ania Giniewska, Eric Allen.

Foto: Andrzej Szkocki

Jazz w Szczecinie

Piotr Huegel, Volvo Auto Bruno, i Nina Kaczmarek, kobietowo.pl.

70

Dziennikarze, przedstawiciele agencji bookingowych, producenci muzyczni i artyści z całego świata spędzili w Szczecinie trzy dni na Jazz Forum Showcase Powered by Szczecin Jazz. Wydarzenie było furtką do międzynarodowej kariery dla młodych jazzmanów. To jedna z pierwszych takich inicjatyw w kraju i - co podkreślili uczestnicy trudno porównać ją do innych. (am)

Foto: Sebastian Wołosz

Jak czerpać z życia pełnymi garściami, co zrobić, by żyć bezpieczniej i jeździć bezpieczniej - te i inne zagadnienie omówiono podczas drugiego spotkania z cyklu #VolvoCarCafe pod hasłem Slow life - safe cars. Wydarzenie odbyło się w siedzibie Volvo Auto Bruno Szczecin przy ulicy Pomorskiej. Otworzyła je prelekcja Angeliki Tomaszewskiej, Strefa 3L - Long Life Lounge Szczecin. Łącznie na scenie pojawiło się ośmiu mówców. Gościem specjalnym była Olga Michałkiewicz. Wydarzenie uświetniły pokaz szkoły tańca Abballu Dance Studio i konkursy z nagrodami. (am)


#prezentacja


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Car Show Agnieszki Szeremety

72

Agnieszka i Mariusz Szeremeta.

Karolina Górecka, Magdalena Matusz, Agnieszka Biernat.

Agata Chacińska, Agnieszka Szeremeta, Agnieszka Jaśko.

Zuzanna Cichocka, Agnieszka Kosińska, Agata Chacińska.

Od lewej: Anna Kleśta, Anna Żurawska, Agnieszka Szeremeta, Małgorzata Korpowska, Paulina Turek.

Monika Pyrek i Agnieszka Szeremeta.

Tomek Keczmer z Sandrą Dudą.

Foto: Andrzej Szkocki

Inspirujące wystąpienia, goście z Polski i zagranicy oraz okazja do networkingu - tak Agnieszka Szeremeta, wizażystka gwiazd ze Szczecina świętowała „Car Show”, swój kolejny branżowy sukces zwieńczający współpracę z Arbonne, amerykańską marką naturalnych kosmetyków. Gwoździem programu było oficjalne wręczenie szczecińskiej wizażystce kluczyków do nowego mercedesa przez przedstawicielkę firmy. W wydarzeniu uczestniczyło kilkadziesiąt osób. (am)


#prezentacja

www.audio-planet.pl

SPRZEDAŻ TAPICERSTWO RENOWACJA Antyki to meble z duszą i doskonała lokata kapitału Zapraszamy do nowej siedziby: ul. Świętochowskiego 65, Szczecin tel. +48 91 464 55 66 tel/fax +48 91 4 313 715 kom. +48 602 330 602 e-mail: meble@antyki-ecom.pl www.antyki-ecom.pl


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE • City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee „Turzyn” al. Bohaterów Warszawy 42 • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee „Drive Up” ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee „Medyk” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Cafe & Bistro „Oxygen” ul. Malczewskiego 26 • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Bistro & Cafe “Przestrzenna” Drive Up ul. Przestrzenna 4 • Columbus Coffee „Fryga” ul. Rayskiego 23/2a • Columbus Coffee „Ogrodnik” ul. Kopernika 1 • Columbus Coffee „Poczta” al. Bohaterów Warszawy 3 • Columbus Coffee „Nikola ul. Krzywoustego 16 • Columbus Bistro& Cafe „Śródmieście” al. Wojska Polskiego 50 • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6 • Bardzo dobrze, ul. Koński Kierat 16 • Alternatywnie, Wojska Polskiego 39 • MR. PanCake, Śląska 42

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA • Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Salon Szyk, Langiewicza 22 • Academy of Art. And Knowledge, Więckowskiego 2/4 • BALIAYU - SALON MASAŻU, Wielka Odrzańska 30

RESTAURACJE • Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10

• Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Wół i Krowa ul. Jagielońska 11 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10 • Va Banque, Kaszubska 20/1 • Soller, Śląska 40 • Indian Palace, Plac Żołnierza 17 • Pijalnia Czekolady Wedel, Hołdu Pruskiego 1

KLUBY SPORTOWE I FITNESS • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 78 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY

ESTETYCZNEJ • Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57 • Rexomed Sp. z o.o. ul. Mączna 31

SALONY SAMOCHODOWE • Lexus ul. Mieszka I 25 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2 • Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY • Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA • Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE • Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej Aleja Kwiatowa • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna ul. Jagiellońska 90/6 • Foonka, ul. Św. Ducha 2a • Szczeciński Bazar Smakoszy, Zygmunta Chmielewskiego 18


#prezentacja


#prezentacja


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.