TF # 51, July 2011

Page 1

CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 50/07/2011 LIPIEC

CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 51/07/2011 LIPIEC

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021





56

62

44

66

34

40

CO

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: styn Bła E: szc aS As zym zyńs ia ki czy k REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

14

Khan - Z Południowej Korei do Japonii Street art - Murale w Gnieźnie Dekadencki, ironiczny i poetycki Pietro Sedda Victor Chil - kolekcjoner barwników Nowe wydawnictwo - Color Tattoo Art Mario Hartmann - Ilustracje na ciele Kudi chick - Bernadette Macias Street Team - Jakub Korczyński Inspiracje - Aleksandra Marchocka

st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe

Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

8

Tattoofest 2011 – galeria tatuaży

ISSN 1897-3655

RA

Tattoofest 2011, czyli co działo się w Krakowie

Max : Intro .pl DRUK omax.com ntr www.i A: AM a, KL oz I RE com ag NG ail. ar Z ETI @gm t RK ike MA oofes : t. M a Y e tatt IC et), : fo R N to r t .n fo be W A Ro O a, k C g za D K up A a s R ), R .ja Ł A ake OK /m ŁP pl w r i Ó art. (ww ha SP a. k W fal sza LI (3 a A k zJ ST are as D uk Ł

OP

Od redakcji i zapowiedzi imprez

polski

58

6 8 14 34 40 44 50 56 58 62 66 70

magazyn dla ludzi kochających tatuże

70

50


.S. Nie zapominajcie o filtrach przeciwsłonecznych - wasze tatuaże nie lubią słońca. Krysia

TATTOOFEST 6

www.thelondontattooconvention.com

P

www.stockholminkbash.com

19-21 sierpnia 4. StyrianTattooShow - Tattoo Convention i Hot-Rod Show. Kolejna edycja małej lecz bardzo klimatycznej imprezy tatuatorskiej połączonej z prezentacją hot rodów. Wśród tatuatorów pojawi się m. in. Bob Tyrrell, Jime Litwalk, Robert Hernandez, Joe Capobianco, Boris, Horimasa, Sid Siamese1, Liorcifer.

26-28 sierpnia Po 4 latach wracamy do szwedzkiej stolicy, by odwiedzić Stockholm Inkbash. Czeka na nas 14 kategorii konkursowych, między innymi „Crazy”, „Japonia”, „Rękaw”. Na tej międzynarodowej imprezie nie zabraknie przedstawicieli USA, Islandii, Chin czy Japonii, ale pojawi się też silna reprezentacja Szwecji, Finlandii, Norwegii i Danii.

O

statnie tygodnie były też dla nas trochę inne z uwagi na to, że przez zwiększoną liczbę obowiązków zrezygnowaliśmy z wyjazdów na zagraniczne konwenty. Aktualnie sytuacja wraca do normy i znów zaczyna się seria weekendów spędzonych poza domem. Na początek odwiedzimy Berlin. Będzie to moja pierwsza podróż do tego miasta w miesiącu innym niż grudzień i mam nadzieję, że tym razem w końcu uda mi się zobaczyć coś więcej poza pokojem hotelowym i halą wystawienniczą. Zależy mi na tym także dlatego, że każdy tatuator tam mieszkający i wypowiadający się na łamach magazynu mówi o niemieckiej stolicy w samych superlatywach, a ja wciąż zmuszona jestem wierzyć im na słowo… Po Berlinie czeka mnie wyprawa do Gdańska, Styrian i Sztokholmu, więc możecie spodziewać się co między innymi znajdzie się w kolejnych wydaniach TF. Już nic więcej nie zdradzam, życzę Wam i sobie, aby „TattooFest” był przyjemną lekturą podczas letniego wypoczynku na leżakach, łąkach i hamakach.

www.tattookonwent.pl

W

itajcie! Nie da się nie zauważyć, że najważniejszym tematem tego numeru jest to, co działo się podczas Tattoofestu 2011. Jak co roku publikujemy zdjęcia wszystkich nagrodzonych prac, a także innych pokazywanych w poszczególnych kategoriach. Przyznam szczerze, że podczas konwencji widziałam z bliska tylko trzy czy cztery tatuaże i dopiero przeglądając zdjęcia miałam szansę zobaczyć, co ciekawego stworzyli nasi goście i prezentowali modele. Mam też różne sygnały, że wielu z Was czytelników i ludzi odwiedzających imprezę bardzo wypatruje tego numeru, bo wie, że znajdzie tu kawałek swojego ciała. Nie karzemy Wam już dłużej czekać i dajemy to co najlepsze z tego wyjątkowego weekendu zebrane w jednym miejscu. O tym jak było i co się działo przeczytacie na dalszych stronach w tekście Oli, ja ze swojej strony nie mogę nie wspomnieć, że jestem bardzo zadowolona z przebiegu całej imprezy i chcę podziękować wszystkim, którym to zawdzięczam. Zdradzę jeszcze, że moi przełożeni już coś knują i ustalają datę przyszłorocznego spotkania tatuatorów w Krakowie, więc wszyscy, którzy nie mogli dotrzeć do nas w tym roku z powodu wcześniejszego wykorzystania urlopu, ustalenia daty ślubu itp. będą mieli sporo czasu, aby wszystko sobie zaplanować i tym razem zaszczycić nas swoją obecnością.

www.styriantattooshow.com

polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

30-31 lipca Gdańsk Tattoo Konwent 2011 to trzecia odsłona nadmorskiego festiwalu tatuażu, który po raz kolejny odbędzie się w historycznych i przepełnionych industrialnym klimatem halach Centrum Stoczni Gdańskiej.

23-25 września London Tattoo Convention to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika tatuażu. Imprezy nie trzeba specjalnie reklamować, po prostu trzeba tam być i poczuć jej klimat. Jak co roku pośród tatuatorów będzie można znaleźć światową czołówkę pracującą w każdym stylu.


R

w w w.knockout

prod.net

ok 2011 wygląda imponująco biorąc pod uwagę ilość oraz różnorodność koncertów odbywających się w naszym kraju. Niestety, jeśli chodzi o scenę metalcorową, nie wydarzyło się jak dotąd wiele ciekawego. Dlatego organizator „Knock Out Productions” z ogromną dumną zaprasza na jedyny w Polsce koncert gigantów tego gatunku, grupy „As I Lay Daying”. Chłopaki powracają do Polski po czterech długich latach przerwy, aby zaprezentować materiał z ostatniej płyty „The Powerless Rise”, jak i stare hity w stylu „94 hours” czy „Forever”. Jako suport wystąpi: Sylosis i Born Anew. Data: 14.08.2011 Miejsce: Warszawa, klub „Progresja” Start: 19:30 Ceny biletów: 60 zł - przedsprzedaż 70 zł - w dniu koncertu

Prenumerata

Tattoo Fest!! 1.

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 433 38 90 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupić

Trwają już prace nad kolejną kolekcją TFB. Dzięki współpracy ze świetnymi artystami zarówno z Polski jak i z zagranicy, gwarantujemy Wam kolejne, ciekawe projekty w klimacie tatuatorskim. Więcej informacji wkrótce!

w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu/sklep • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą

Na popularność tatuażu pod koniec XIX wieku i w pierwszej połowie XX znaczny wpływ miały cyrki. Kiedy one dobrze prosperowały, rozwijał się także tatuaż. Przez ponad 70 lat każdy większy cyrk zatrudniał kilku całkowicie wytatuowanych ludzi. Niektórzy z nich uczestniczyli w atrakcjach należących do gatunku sideshow, inni występowali w klasycznych cyrkowych pokazach jak żonglerka czy połykanie mieczy.

TATTOOFEST 7


S

zósta edycja krakowskiego Tattoofestu za nami. Emocje już lekko opadły, niestety szybko trzeba było wrócić do codziennych obowiązków, co wcale nie oznaczało zwolnienia tempa. Muszę przyznać, że z roku na rok planowanie imprezy jest nieco łatwiejsze, bo większość spraw organizacyjnych i logistycznych jest dopracowana. Mimo to, cały czas stawiamy sobie za cel zainteresowanie tatuażem i festiwalem większej grupy osób oraz zwrócenie uwagi zagranicznych miłośników tatuażu na polską scenę i imprezę tatuatorską na wysokim poziomie. Co roku stwierdzam, że zostało nam do wykonania jeszcze sporo pracy, ale z drugiej strony widać niesłabnące zainteresowanie tym zjawiskiem i podnoszący się poziom świadomości klientów. W dodatku co ważne, tatuaż z upływem czasu staje się coraz ciekawszy, a środowisko nastawione jest na indywidualnego odbiorcę.

Z

doświadczenia wiemy jak trudno jest sprostać oczekiwaniom ludzi, tym bardziej, że zdajemy sobie sprawę, że w tej złożonej mozaice odbiorców, fanów tatuażu i miłośników sztuki widać różne nastawienie i potrzeby. Naszym zadaniem jest próbować zadowolić wszystkich. Zeszłoroczna, piąta edycja połączona była z całodniowymi koncertami oraz malowaniem muru znajdującego się przy hali „Chemobudowy”. W tym roku skupiliśmy się przede wszystkim na wnętrzu hali i postanowiliśmy nieco przeorganizować powierzchnię wystawienniczą przez

TATTOOFEST 8


fot. Asia Żmijewska

Bananowe szaleństwo fot. Iza Doniec

Tatuowanie nie boli!

Prezentacja prac w kategorii „Kompozycja damska” fot. Asia Żmijewska

Pokaz tańca - Dziękujemy Yummy Crew i Gryfonom fot. Asia Żmijewska

Pomocny Saski

fot. Iza Doniec

TATTOOFEST 9

Piknikowo na zewnątrz… fot. Asia Żmijewska Tłumnie w środku

Jubileuszowa niespodzianka dla Jawora fot. Asia Żmijewska Złote buraki 2011 rozdane fot. Asia Żmijewska


TATTOOFEST 10

Zwycięzcy sobotniego konkursu „Best of Day” „Buraków” nie wolno się wstydzić

Jury w trakcie obrad Karolina i Raga na backstage’u… chyba się jednak lubią

Damy czekają na ogłoszenie wyników

Wystrzałowy Lord Insanity fot. Małgorzata Hejnar „Balakolada” w akcji…

Nagrodzeni Panasowie

fot. Asia Żmijewska

Kuba „Nail” wraz z modelem

ograniczenie metrażu i usytuowanie boksów jedynie na parterze. Pomimo większej niż w ubiegłym roku frekwencji okazało się, że miejsca do pracy, swobodnego przechadzania się między stanowiskami czy podziwiania atrakcji scenicznych i konkursów dla nikogo nie brakowało. Podeprę się zdaniem wielu osób, z którymi rozmawiałam, że scaliło to imprezę i uczyniło ją bardziej spójną. Ciasno i duszno na szczęście nie było, ale mimo tego poczułam ducha „Rotundy” :). Rozwiązanie okazało się na tyle dobre, że nawet mimo innego rozstawienia boksów i zmniejszenia nieznacznie ich ilości, nie wpłynęło to na liczbę zaproszonych tatuatorów. Udało nam się przyciągnąć do Krakowa czołówkę polskiej sceny tatuażu, kilku ciekawych debiutantów oraz sporo zagranicznych artystów. Wielu z nich pojawiło się w Krakowie ponownie, dla niektórych był to nawet tradycyjny już przyjazd na jedną z ich ulubionych konwencji. Nie będę wymieniać wszystkich artystów, jacy się zjawili, ale bardzo dziękuję za przyjazd Robertowi Hernandezowi, francuskiej ekipie, która pojawiła się wraz z Jee Sayalero i Dimitrim HK, Jackowi Ribeiro, Fatowi i licznej reprezentacji węgierskiej sceny. Niezwykle miłe było także spotkanie na rodzimej ziemi z Tomkiem Cukrowskim oraz Jammesem pracującym od lat w „Woody’s Tattoo”. Podziękowania zdecydowanie należą się wszystkim wystawcom! Szczególnie ucieszyło mnie pojawienie się na TF kilku tatuatorów, o których zabiegałam osobiście, jak Sandor Pongor i Tibor Galiger, Mr. Halbstark czy Den Yakovlev. Na szczęście w tym roku dotarł do nas Liorcifer, który już wielokrotnie zapowiadał swój przyjazd. Pomimo perypetii z zagubionym bagażem i niemożliwości pracy w sobotę, bardzo prawdopodobne jest, że jeśli tylko nadarzy się taka sposobność, będzie naszym gościem co roku. Nie mogło obyć się bez przygód! Nie tylko stały się one udziałem tatuatorów, ale i Sany, która miała wystąpić ze swoim performansem zatytuowanym „Hannya”. Kiedy w czwartek rano otrzymałam telefon, że w związku z problemami komunikacyjnymi może w ogóle nie dotrzeć do Krakowa, na chwilę ogarnęło mnie lekkie przerażenie. Na szczęście nowa panująca u nas filozofia spod znaku „jakoś to będzie” szybko mnie uspokoiła, a kilka godzin później okazało się, że Sana wraz z Traveling Mickiem pojawią się na konwencie.


że aż iskry poszły

wniosła dużo energii…

Graffiti jam fot. Asia Żmijewska

Małgorzata Hejnar

Eko-szblony fot. Darek „3fala”

Paweł Gawkowski zdobywca „Best of Day” w sobotę

Tofi z modelem - kategoria „Tatuaż kolorowy duży”

Laureaci kategorii „Tatuaż czarno-szary mały”

TATTOOFEST 11

Sana i Darek fot. Darek „3fala”

Krzysiek i Luk


TATTOOFEST 12

zabójcza, opętana Hannya fot. Asia Żmijewska Art Fusion – Piti w akcji fot. Asia Żmijewska

Niewinna Sana i… fot. Asia Żmijewska

Dimitri HK fot. Asia Żmijewska

fot. Asia Żmijewska

Licytacja prac na rzecz JCK fot. Asia Żmijewska

fot. Asia Żmijewska

Pan Ząbek i jego kufer fot. Asia Żmijewska

fot. Asia Żmijewska

Uważam, że bez występu Sany impreza nie byłaby tym samym! Wszyscy z zapartym tchem oglądaliśmy jej sugestywny, ekspresyjny taniec, poprzez który rewelacyjnie udało jej się przedstawić emocje: zauroczenie, miłość, fascynację seksualną, zdradę i związane z nią popadanie w obłęd, czyli przeistoczenie się w legendarną, japońską Hannyę. Motyw ten w świecie tatuażu jest świetnie znany, mniej już sama historia, która za nim stoi. Dlatego szczególnie cieszę się, że Sana mogła nam zaprezentować performans stricte związany ze światem tatuażu, a jednocześnie tak dalece odbiegający od tradycyjnych atrakcji towarzyszących imprezom tatuatorskim. Z bardziej standardowych rozrywek niezłą odmianą po „Bobosach” był jednoosobowy freak show Lorda Insanity, który poważnie od początku twierdził, że lepiej nie próbować w domu tego, co prezentuje na scenie. Patrząc na miny i reakcje ludzi wyrażające zmieszanie, obrzydzenie, przerażenie i zachwyt zastanawiam się, czy ktoś jednak nie pokusił się o powtórzenie któregoś z trików. (Przyznam szczerze, że po pierwszym występie BLC w „Rotundzie” nastąpiła domowa próba zwinięcia teflonowej patelni w rękach i powiem, że nie potrzeba do tego specjalnie fińskiej krzepy). Natomiast wyciskać sobie do oka soku z cytryny, ani eksperymentować z petardami, czy pożerać dżdżownic na pewno nie będę. Ważną rzeczą, na którą uwagę zwrócił nasz performer, była interakcja z publicznością i łatwość w nawiązaniu z nią kontaktu, czyli coś, czego sam dawno nie widział, i ja sama rzeczywiście też nie (zwłaszcza na niemieckich konwencjach, na których oboje najczęściej bywamy), choć wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Ciekawie zaprezentował się także w niedzielne popołudnie Pan Ząbek, który również mógł liczyć na ochoczy udział osób z publiczności w swoich gagach. Do moich ulubionych występów podczas tegorocznego TF zaliczyć muszę też fireshow w wykonaniu krakowskiej „Balakolady”. Wcześniej nie zdecydowaliśmy się na organizację tego typu pokazu ze względu na przepisy bezpieczeństwa i obostrzenia zarządców „Chemobudowy”. Przeniesienie zabaw z ogniem na zewnątrz hali okazało się strzałem w dziesiątkę. Na zakończenie soboty, tuż po zapadnięciu zmierzchu, grupa zdecydowanie


Raga zagrzewa publiczność

Grafika Krisa Ciezlika przygotowana na TF

TATTOOFEST 2011

I tak w nieskończoność… fot. Asia Żmijewska

Ence pence, w której ręce? fot. Asia Żmijewska

podgrzała emocje prezentując przepiękny i efektowny spektakl. Również na zewnątrz hali swoją obecność zaznaczyli grafficiarze, którzy pod przewodnictwem Darka z „3fali” podjęli temat ekologii. Pod hasłem „Tatuujesz/segregujesz” stworzyli kilka ciekawych prac, włączając oczywiście w swoje działania postronne osoby, chętne by złapać za puszkę z farbą. Dzięki ich staraniom Tattoofest zaistniał w ramach „Ogólnopolskiego dnia recyklingu”, akcji zorganizowanej przez Fundację Ekologiczną „Arka”. Krakowski festiwal zapisał się chlubnie także przez wsparcie Japonii, która w marcu tego roku ucierpiała z powodu kataklizmu. Sana wraz z Mickiem na kilku europejskich konwentach wcielili w życie inicjatywę „Hope for Japan”, w której każdy poprzez niewielki, symboliczny tatuaż mógł wyrazić swoje współczucie, żal, czy nadzieję na poprawę sytuacji w Kraju Kwitnącej Wiśni. Zainspirowani pomysłem Sany postanowiliśmy wesprzeć Japoński Czerwony Krzyż także poprzez tatuatorskie Art Fusion i licytację prac powstałych w kolaboracjach m.in. Dimitriego HK, Jee, chłopaków z Juniorink, Rogala oraz niektórych tatuatorów Kultu TF. Nową inicjatywą na tegorocznej edycji, którą z pewnością będziemy rozwijać w latach następnych były spotkania, prelekcje i pokazy filmów w małej salce konferencyjnej. Słuchacze mieli okazję dowiedzieć się więcej na temat malowania henną, tatuażu w filmie, laserowego usuwania tatuażu, albo włączyć się w żywiołową dyskusję Rdzy, Roberta „Robsona” i doktora krakowskiej ASP Krzysztofa Świętka odnośnie przenikania i wpływu sztuki wysokiej na tatuaż i tatuażu na sztukę. Tatuaż w roli głównej można również było podziwiać w zmysłowych fotografiach Bartosza Klimka, które w formie wystawy towarzyszyły nam w hali „Chemobudowy”. W tym roku nie zawiodło nas również „Banana Ink”. Akcję poprowadził Saski i po raz kolejny osoby odwiedzające konwencję mogły złapać za maszynę i sprawdzić swoje umiejętności, a także dowiedzieć się czegoś więcej na temat aspektów technicznych tatuowania. Muszę przyznać, że prace jakie mogłam oglądać na bananowych skórkach były znacznie lepsze i ciekawsze niż w roku ubiegłym. Poziom poszedł zdecydowanie w górę :). Bananowe osiągnięcia nie były prezentowane szerszej publiczności, a jedynie w boksie.

Na scenie królowały już tylko najprawdziwsze tatuaże, zaprezentowane w 9 konkursowych kategoriach. Znaczną ich część, w tym wszystkie nagrodzone prace, można zobaczyć w obszernej galerii na kolejnych stronach. Warte podkreślenia jest to, że poza stałą czołówką, która zawsze dobrze wypada w oczach jury, wśród zwycięzców znalazło się kilka nowych osób. W konkursach w Krakowie debiutował rewelacyjny Paweł Gawkowski z białostockiego „Panteonu”, zdobywca trofeów na kilku innych, polskich konwencjach. Swoje niedawno otwarte studio w Gliwicach będzie mógł udekorować tattoofestową deską także Spider. Nagroda trafi ła również w ręce AgRypy, obecnie pracującej w „9th Circle” i drugiej tatuatorki, Aldony z warszawskiego „Szerytattoo”. Po raz pierwszy deska konwentowa trafi ła też do Kuby Kujawy z „Jazz Tattoo” i Davida Rudzińskiego z „Gulestusa”. Nagroda była niezłym zaskoczeniem dla młodego, węgierskiego tatuatora Tibora, o którym pisaliśmy niedawno na łamach „TattooFestu”. Kolejne trzy wyjechały za granicę wraz z Denem Yakovlevem, a jedna z Tomem Lennertem. Ogólnie muszę przyznać, że poziom prezentowanych prac był standardowy, ale to pozytywne określenie, bo inaczej można nazwać go po prostu wysokim.

W

iadomo, że ocena samej imprezy jest sprawą subiektywną, tym bardziej trudną gdy jest się zaangażowanym w jej organizację. Muszę jednak przyznać, że tegoroczna wraz z tą z 2008 roku, czyli „ostatnią Rotundą”, to z pewnością moje ulubione edycje. Zarówno ze względu na atmosferę, gości, których udało nam się przyciągnąć, a także towarzyszące drobiazgi. Z pewnością przed nami jeszcze wiele pracy, ale kierunek w jakim chcemy podążać staje się coraz bardziej klarowny. Wiemy, że w grupie osób jaka pojawia się na TF znajdują się zarówno prawdziwi pasjonaci, zapaleńcy, osoby jedynie myślące o zrobieniu sobie tatuażu czy ludzie, którzy pragną nieco innych rozrywek niż te, które na co dzień serwuje miasto. Dla każdej z nich jest miejsce i każda z nich wiele wnosi. Mam nadzieję, że w przyszłym roku jeszcze lepiej będziemy mogli sprostać ich i Waszym oczekiwaniom.

W

szystkim serdecznie dziękuję za udział w imprezie! Ola TATTOOFEST 13


I miejsce - Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Krzysiek, Azazel, Milanówek

TATTOOFEST 14

III miejsce - Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

II miejsce - Kosa, Art Line, Rybnik

Paweł Konieczny, Vini Tattoo, Wałcz

kompozycja damska


Luk, Art Force, Warszawa

Luk, Art Force, Warszawa

TATTOOFEST 15

kompozycja duża

Wojciech Babul, Street Angel, Białystok

Igor Igoryoshi, Ukraina

Magda, Art Force, Warszawa


I miejsce – Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin

III miejsce – Kosa, Art Line, Rybnik

kompozycja duża Thank you again for inviting me to your event. It was a great pleasure for me, I really enjoyed the town, all participants and the aud ience of your show. For me it was the best Tattooc onvention for a long time, I mean this for real. Maybe you want me back nex t year, ´m sure I will have some new trick then.

TATTOOFEST 16

Paweł, 3rd Eye, Grudziądz

greetings, Alex „Lord Insanity”


II miejsce – Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

AgRypa, Kraków

TATTOOFEST 17

Piotr, Evil Tattoo, Kalisz


III miejsce – Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

Patrik, Ivantattoo, Słowacja

Kosa, Art Line, Rybnik

TATTOOFEST 18 Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

I miejsce - Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

tatuaż kolorowy mały


Spider, Spider Tattoo, Gliwice

Kuba, Blackstar, Warszawa

Enzo, Ink-Ognito, Rybnik

Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa

Kosa, Art Line, Rybnik Łukasz Żydek, Hypnotic, Bielsko-Biała

II miejsce – Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Luk, Art Force, Warszawa

TATTOOFEST 19


Darcy, Prykas Tattoo, Rybnik

Luk, Art Force, Warszawa

TATTOOFEST 20 II miejsce - Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa

I miejsce – Luk, Art Force, Warszawa

III miejsce ex aequo - Krzysiek, Azazel, Milanówek

III miejsce - Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa

tatuaż czarno-szary mały


Paweł Gawkowski, Panteon, Białystok

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Pedi, BL Tattoo, Bośnia i Hercegowina

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Jawor, Jawor Art, Opole

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

Archie, Gothica Tattoo, Kraków

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

AgRypa, Kraków

TATTOOFEST 21


TATTOOFEST 22

Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin

Zappa, Cykada Tattoo, Sopot

II miejsce – Kuba, Jazz Tattoo, Poznań

Martinez, Art Line, Rybnik

tatuaż czarno-szary duży Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa


I miejsce - Spider, Spider Tattoo, Gliwice

Krzysiek, Azazel, Milanówek

TATTOOFEST 23

III miejsce – Krzysiek, Azazel, Milanówek

AgRypa, Kraków


TATTOOFEST 24

AgRypa, Kraków

Piotr, Evil Tattoo, Kalisz

Kosa, Art Line, Rybnik

Ivan, Ivantattoo, Słowacja

Piotr, Evil Tattoo, Kalisz

I miejsce - Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

tatuaż kolorowy duży


Darcy, Prykas Tattoo, Rybnik

II miejsce - Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

III miejsce - AgRypa, Kraków

TATTOOFEST 25 Kosa, Art Line, Rybnik

Luk, Art Force, Warszawa


Kosa, Art Line, Rybnik

Paweł Gawkowski, Panteon, Białystok

Jawor, Jawor Art, Opole

TATTOOFEST 26 II miejsce - Broda, Stara Baba, Warszawa

III miejsce - Paweł Gawkowski, Panteon, Białystok

tatuaż autorski


Paweł Gawkowski, Panteon, Białystok

Magda, Art Force, Warszawa

Paweł Gawkowski, Panteon , Białystok

TATTOOFEST 27

Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

I miejsce - Kosa, Art Line, Rybnik


Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza

TATTOOFEST 28

Kosa, Art Line, Rybnik

Ivan, Ivantattoo, Słowacja

II miejce - Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

I miejsce - Paweł Gawkowski, Panteon , Białystok

best of day - sobota


Tomek, Sauron, Ruda Śląska

Dzikson

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Tom Sugar, UK/PL

Ganso Galvao, Brazylia

III miejsce - Tom Lennert, Evil Fantasies, Niemcy

III miejsce ex aequo - Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

Lenny Lenert, Origin Tattoo, Czechy

TATTOOFEST 29


Paweł Gawkowski, Panteon, Biał ystok

TATTOOFEST 30

Marzan, Sauron, Ruda Śląska

Hej, dziękuję za tak świetną imp rezę. Tattoofest będzie moim stał ym kon wentem jeśli chodzi o wyjazdy. Było super. Pozdrawiam wszystkich.

Sven Wiegand, SW-Design, Niemcy

Aero, Nekroskop, Zielona Góra

Tibor Galiger, Węgry

David Rudziński, Gulestus, Warszawa

Adriaan Machete, Machete Ink Gallery, Niemcy

Kuba, Jazz Tattoo, Poznań

best of day - sobota


Petja Evlogieva, Artcore Tattoo, Bułgaria

TATTOOFEST 31

Marzan, Sauron, Ruda Śląska

I miejsce - Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

Andrei Ratinsky, Gulestus, Warszawa

best of day - niedziela

III miejsce - David Rudziński, Gulestus, Warszawa

II miejsce – Aldona, Szerytattoo, Warszawa


TATTOOFEST 32

III miejsce ex aequo - Tibor Galiger, Węgry

Jarek, Rock Tattoo, Opole

Luk, Art Force, Warszawa

Molo, Immortal Ink, Kraków

Ganso Galvao, Brazylia

best of day - niedziela


Piotr, Evil Tattoo, Kalisz

Tatuaż wyróżniony przez jury, pozdro dla Karola!

Aero, Nekroskop, Zielona Góra

Kosa, Art Line, Rybnik

Tomek, Sauron, Ruda Śląska

Łukasz Żydek, Hypnotic, Bielsko-Biała

Thank you girls!!! Krakow convention was awesome, I had a fucking cool time there... It’s one of the best conven tions I’ve ever been... you are doing an amazing wor k... (the catering was insanely goo d, and thanx for the pizza!!)) best wishes .adriaan machete.

Hey. ryain for eve Thanks ag bag b e y m n r tha thing, othe time, t ad a grea ing late, I h pitality. ho s and great so on , an d e you guys ack e s to e p o Ih me b hope to co definitely x t year. e n n o ti n ve for the con Lior Take care.

TATTOOFEST 33


pochodzi z Południowej Korei, ale swoją młodość spędził w Tokyo gdzie kształcił się jako architekt. Tam też otworzył swoje pierwsze studio. Ten niewysoki i wiecznie uśmiechnięty człowiek czerpie wiedzę z nieustających podróży po świecie. Naukę tatuowania, jak wielu innych w branży, rozpoczynał na swoim ciele. W przeciwieństwie do większości, nie poprzestał tylko na udach. Patrząc na niego nie mam żadnych wątpliwości, że szczerze wierzy w słowa, które posłużyły za tytuł tego artykułu. Krysia TF: Jak długi jest twój staż w zawodzie? Khan: Tatuuję od 10 lat. Zakochałem się w tej sztuce, gdy pierwszy raz zobaczyłem tradycyjny, japoński tatuaż. Zacząłem od wykonywania właśnie tego typu prac, ale nie chciałem się szufladkować. Postanowiłem więc

TATTOOFEST 34

dużo podróżować i rozwijać się. Uważam, że była to wtedy najlepsza decyzja jaką mogłem podjąć. Wiele nauczyłem się przebywając w innych krajach, nabrałem doświadczenia i nadal kształcę się za każdym razem, kiedy jestem w nowym miejscu.

TF: Wiemy, że nie mieszkasz w Korei, ale powiedz coś na temat tamtejszego postrzegania tatuażu. Khan: Opuściłem swój rodzinny kraj kiedy miałem 13 lat. Tatuaże są obecnie bardzo popularne w Korei, ale dla starszego pokolenia to wciąż temat tabu, co jest dość smutne. Ma


je wiele osób przynależących do ulicznych gangów i to chyba stanowi główny problem i wpływa na negatywne skojarzenia, ale szczerze wierzę, że sytuacja pewnego dnia ulegnie zmianie. Mam nadzieję, że ludzie dostrzegą piękno i uniwersalność tej formy sztuki. TF: Czy w związku z obecną sytuacją w Tokyo zamierzasz więcej czasu spędzić poza Japonią? Khan: Tak, z pewnością, choć powodów jest kilka. Odmienne kultury i poznani ludzie zwiększają moją kreatywność, wpływają konstruktywnie na to, co robię. Na razie zamierzam podróżować, ale z pewnością później gdzieś się zadomowię. Na pewno nie będzie to Japonia, ale póki co to kwestia przyszłości i na razie się nad tym nie zastanawiam.

TF: Pracowałeś w wielu krajach: Australii, Niemczech, Francji… Jakie miejsce darzysz szczególnym sentymentem? Khan: Kocham Londyn, bo tam zacząłem wykonywać tatuaże w „zachodnim” stylu. Po 3 latach spędzonych na Wyspach nadal mam tam wielu przyjaciół, a w pamięci liczne, dobre wspomnienia. Lubię wracać do miejsc, w których obserwowałem progres

w moich pracach, czegoś się nauczyłem i mam szansę spotkać znajomych. TF: Czy nadal marzysz o zostaniu architektem? Khan: Tak. Myślę, że gdybym bardzo tego chciał i postarał się, bez problemu mógłbym łączyć oba zajęcia. Po prostu musiałbym spróbować,

TATTOOFEST 35


żeby się o tym przekonać. Póki co, chcę rozwijać się jako tatuator, może pewnego dnia zasłużę na szersze uznanie ludzi. TF: Co powiesz o swoich klientach? Khan: Większość z nich docenia moje ujęcie kolorowego realizmu, mimo to ja wciąż pracuję nad znalezieniem swojego stylu. Każda osoba przynosi swoją historię, dlatego każdy tatuaż jest inny i wyjątkowy. Lubię podczas pracy słuchać ludzi, poznawać ich, dowiadywać się różnych szczegółów z ich życia. Nie ma znaczenia jaki tatuaż wykonuję, zawsze sprawia mi to dużo przyjemności. TF: Używasz pojęcia „neo fantasy”, co ono oznacza i jak opisałbyś ten styl? Khan: To kombinacja orientalnej, niesamowitej historii i wschodnich, realistycznych elementów. Mam nadzieję, że pewnego dnia ktoś dostrzeże to, co staram się robić i pokocha to równie mocno. Każdego dnia pracuję nad uczynieniem tego stylu bardziej unikalnym i popularnym w szerszych kręgach. TF: Podobno Gaudi jest twoim ulubionym artystą. Za co cenisz jego dzieła? Eksperymentował on z różnymi rodzajami światła i lustrami… to podobno sprawdza się świetnie przy portretach. Czy próbowałeś jego metod? A może masz jakieś swoje „sztuczki”? Khan: Mistrzostwo Gaudiego wynika z wizualizacji jego pomysłów i przetransponowania ich w najpiękniejszą sztukę jaką kiedykolwiek widziałem. Nigdy nie próbowałem pracy z lustrami… Podczas tworzenia portretu staram się raczej skupić na detalach, ponadto uważam, że praktyka wiedzie do perfekcji. Z pewnością, aby wykonywać dobre tatuaże potrzeba wielu godzin rysowania, a także zaangażowania w inne gałęzie sztuki. Nie twierdzę, że jest to łatwe i przychodzi szybko, ale to jedyna droga na rozwijanie umiejętności. Potrzebna jest jeszcze jedna, chyba najważniejsza rzecz – trzeba kochać tatuaże.

TATTOOFEST 36

Takie jest moje podejście od samego początku. Daję z siebie wszystko za każdym razem, kiedy dotykam skóry igłami. TF: A tatuator, którego podziwiasz? Khan: Nick Baxter. Ostatnio właśnie on dał mi wiele inspiracji i podsunął świeże pomysły, które muszę zacząć wprowadzać w życie. Jest prawdziwym artystą tatuażu i jest dumny z tego określenia… To typ artysty,

za którego ja również się uważam. TF: Opowiedz o tatuażach, które masz na swoim ciele. Khan: Posiadam sporą kolekcję. Kiedy zaczynałem, postanowiłem wytatuować większość swojego ciała samemu. Później zgromadziłem kilka prac od bardzo dobrych znajomych i kilku świetnych artystów pracujących w różnych miejscach na świecie. Jeden z moich

ulubionych to ten na głowie, którego autorem jest mój najlepszy przyjaciel Shawn Jozzy Joselyn. Kocham je wszystkie, te stare i te dopiero planowane. Każdy coś dla mnie znaczy, przenosi do różnych miejsc i przypomina o ludziach, których spotkałem gdzieś na mojej drodze. www.khantattoo.com w w w.my s p a c e.c o m/ kidsloveink w w w.f a c e b o o k.c o m/ khantattoos


TATTOOFEST 37




O

d trzech lat jestem zapraszany do Gniezna, gdzie w Centrum Kultury „Scena To Dziwna” zbiera się rewolucyjna ekipa. Udowadniają, że wszystko jest możliwe, a do tego robią to w szalenie miłej i radosnej atmosferze. Kiedy przejmowali budynek, wszędzie straszyły komunistyczne lamperie, a w powietrzu czuć było woń taniej garkuchni. Potrzebny był powiew świeżości. Gdy remonty trwały w najlepsze, na korytarzach pojawili się młodzi artyści, którzy swoją energią i malowidłami ożywili coś, co przez lata było skostniałe. Spotykając się z ludźmi z różnych środowisk, zawsze dowiaduję się że w CK wiele się dzieje, od graffiti i wydarzeń muzycznych, po alternatywne teatry czy imprezy na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wierzę, że w każdym miasteczku można stworzyć coś wyjątkowego, potrzebni są tylko ludzie działający według hasła „niemożliwe nie istnieje”. Dariusz Paczkowski, 3fala.art.pl W tym roku w czerwcu, Gniezno po raz trzeci stało się stolicą polskiego street artu. Dzięki Centrum Kultury „Scena To Dziwna” zupełnie legalnie powstały kolejne prace czołówki polskich grafficiarzy. Na ścianach malowali: Tuse (Gdańsk), Mors (Nowy Sącz), Kobayashi (Poznań), Yadou (Poznań), Daria Dzięcielewska, Kamil Szczerkowski (DJ SAB), Leśnik oraz Tromba z Gniezna. Pierwsze prace, które powstały u nas pod koniec 2009 roku pod hasłem

TATTOOFEST 40

„Postacie kultury” zdobią wnętrze budynku. Z czasem udało nam się zagospodarować ścianki w ogrodzie za CK, dlatego też temat murali brzmiał: „W ogrodzie wyobraźni”. Powstały różne prace dużych formatów malowane licznymi technikami. Pojawiły się aerografy, szablony, pędzle i puszki. Efekty są niesamowite, możemy oglądać realistyczne portrety, komiksowe charaktery czy biomechaniczne kurczaki. Z zasady unikamy prac typowo grafficiarskich, w których przeważają litery.

Już przy powstawaniu pierwszych murali był z nami Darek Paczkowski z „3 fali”. Można powiedzieć, że jest on naszym mentorem. Przyjeżdżając do Gniezna, zawsze zostawia coś od siebie. W zeszłym roku powstało graffiti na rzecz równego dostępu do edukacji dzieci tybetańskich, tym samym Gniezno wpisało się w ogólnopolską trasę „Graffiti na rzecz Tybetu”. W tym roku Darek poprowadził warsztaty eko-graffiti z okazji dnia recyklingu. W zajęciach zawsze uczestniczy spora grupa młodych ludzi. Pod jego okiem uczą się nie tylko podstaw graffiti, ale skupiają się przede wszystkim na edukacji ekologicznej i społecznej. Promowanie street artu w naszym mieście odbywa się dzięki przychylności dyrektora CK oraz starostwa powiatowego, któremu podlegamy. Mamy nadzieję, że już niedługo uda nam się wyjść z tą inicjatywą w miasto, ponieważ na terenie CK kończy się już przestrzeń. Pomimo, że sztuka ulicy jest ulotna i trzeba liczyć się z tym, że stare prace często zaczynają służyć jako podkład, to nie chcemy niszczyć tego, co już mamy. Uważamy, że graffiti to sztuka użytkowa, która nadaje przestrzeni miejskiej niepowtarzalny klimat. O ile stroni od wandalizmu,

rasizmu i tym podobnych tematów, staje się częścią integralną miasta, ożywia je i daje możliwość wielu zdolnym, młodym ludziom tworzyć legalnie. W tym roku poza pracami na ścianach powstało kilka innych, nietypowych tworów. Zainicjowaliśmy bardzo popularną na świecie akcję knit-graffiti (graffiti robione na drutach czy szydełku - wymyśliła je kilka lat temu Amerykanka Magda Sayer. Zakładała włóczkowe skarpety pomnikom, znakom drogowym, balustradom, parkometrom, ubierała drzewa itp.). Liczyliśmy, że do zabawy włączą się osoby starsze, nie tylko dlatego, że robienie na drutach i szydełkowanie to wydawałoby się umiejętności wpisujące się prawie w prehistorię, ale jest to również najmniej inwazyjny rodzaj street artu. Chcieliśmy przekonać mieszkańców naszego miasta, że można bawić się krajobrazem nie niszcząc go. Udało się. Powstało kilka naprawdę urzekających prac, a samo obserwowanie pań, które dawały się ponieść wyobraźni było bardzo budujące. Zobaczyliśmy to, na czym zależało nam od początku, czyli integrację pokoleń, co w sztuce ulicy udaje się raczej rzadko. Sabina Stachnik


„Uważamy, że graffiti to sztuka użytkowa, która nadaje przestrzeni miejskiej niepowtarzalny klimat. O ile stroni od wandalizmu, rasizmu i tym podobnych tematów, staje się częścią integralną miasta, ożywia je i daje możliwość wielu zdolnym, młodym ludziom tworzyć legalnie.”

TATTOOFEST 41




swoimi pracami udowadnia, że poza prostymi liniami i solidnym wypełnieniem, w tatuażu liczy się jeszcze pomysł. Niejednokrotnie przekonałam się, że w morzu poprawnych tatuatorów trudno znaleźć kogoś wyróżniającego się. O ile Włochy to dla mnie kraj, któr y na mapie identyfikuję z tatuażem tradycyjnym i „polinezyjskim”, to byłam nieco zaskoczona pomysłami jakie w swoich pracach, w ramach wspomnianej stylistyki realizuje Pietro. Dodatkowo lista wystaw, w któr ych brał udział jest prawie tak samo obszerna jak imprez tatuatorskich. Uwaga: artysta! Ola TF: Ile lat jesteś w tej branży? Pietro: Od jakichś 12. Nie pamiętam dokładnie jak to wszystko się zaczęło, ale w mojej głowie tkwi mocne wspomnienie, że byłem zupełnie spłukany i nie miałem żadnych perspektyw. Znajomi pożyczali mi pieniądze na pierwszy sprzęt. TF: Zdaje się, że obecnie pracujesz w dwóch różnych miejscach, to prawda? Pietro: Pochodzę z Sardynii, jedynej w swoim rodzaju wyspy usytuowanej po środku Morza Śródziemnego. To tam zacząłem tatuować i otworzyłem studio, którym aktualnie zajmuje się mój TATTOOFEST 44

przyjaciel i świetny tatuator Enrico Garau. Od 4 lat pracownia jest w jego rękach, a ja co jakiś czas pojawiam się tam, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. TF: Z tego co wiemy, masz plastyczne wykształcenie… Pietro: Tak. Zawsze interesowałem się sztuką. W 1994 ukończyłem akademię plastyczną w Mediolanie, ale niestety przekonałem się, że niełatwo jest wyżyć będąc artystą. TF: W dzisiejszych czasach niełatwo też być oryginalnym. Masz jednak

coś, co wyróżnia twoje prace. Często łączysz w nich rozmaite elementy czy gatunki. Powiedz coś o swoich inspiracjach. Pietro: Dużo czerpię z różnorodnych sztuk plastycznych. Uwielbiam artystów takich jak: Max Ernst, Matthew Barney, Bill Viola, Marlene Dumas. Podziwiam nasycenie kolorów płócien z XV, XVI wieku, np. tych w wykonaniu Francisco de Zurbarána lub nowoczesnych twórców pokroju Nicola Samorì. Mam swoją własną definicję piękna. Staram się tworzyć rzeczy nieprzewidywalne, lubię też łączyć ze sobą sprzeczne motywy czy


tematy. Poza tym pragnę, żeby tatuaże były jak najbardziej moje. Chcę przekazać w nich siebie. TF: W takim razie jak w 3 słowach opisałbyś swój styl… Pietro: Dekadencki, ironiczny i poetycki. TF: Jedną z najlepszych stron tego zawodu jest podróżowanie, zgadzasz się z tym? Pietro: O tak! Odwiedzam dużo konwencji i bywam na guest spotach. Pracowałem już w Philadelphii, Londynie, Pekinie,

Rzymie, Los Angeles. Podróżowanie jest męczące, ale również pełne emocji. Poznałem wielu, najróżniejszych ludzi i ich historie. TF: Przeglądając twoje zdjęcia zauważyłyśmy, że na konwentach pracujesz w słuchawkach. Czy to nie utrudnia kontaktu z klientem? Pietro: Używam ich, ponieważ często hałas jest nieznośny i utrudnia pracę. Poza tym, nie jestem specjalnym fanem muzyki, która zazwyczaj towarzyszy takim imprezom. Klienci przeważnie nie mają z tym problemu. W studio nigdy

nie zakładam słuchawek. Ogólnie często czuję się bardziej jak spowiednik niż tatuator. TF: Myślisz, że mógłbyś z dnia na dzień zmienić zawód i poświęcić się czemuś innemu? Pietro: To niemożliwe, nie umiem nawet wyobrazić sobie innego życia. Kocham tą pracę, bo pozwala mi robić to, na co mam ochotę i w takim rytmie jaki mi akurat pasuje. Po skończeniu szkoły zajmowałem się np. projektowaniem wnętrz. Cóż, ludzie się zmieniają, nic nie jest stałe.

TATTOOFEST 45


TF: Mediolan widziany twoimi oczami… Pietro: Kocham Mediolan, choćby dlatego, że nie umiem wyobrazić sobie życia gdziekolwiek indziej. Myślę, że wpływ na to mają również relacje klient - tatuator. Mediolan jest pełen kreatywnych ludzi, projektantów mody, artystów czy grafików. Czasem jest to nieco snobistyczne środowisko, zwłaszcza tworzący je ludzie ze starszego pokolenia. Jednak najczęściej artyści z mojego miasta są bardzo otwarci. Ponadto jest tu dobre jedzenie i mili ludzie, a jak nie masz na nic ochoty, możesz po prostu poleżeć w domu na sofie. Uroczo!

TATTOOFEST 46

TF: A jak ma się tamtejsza scena tatuażu? Pietro: W tym momencie jest bardzo ciekawie. Mieszka tu kilku artystów robiących świetne, mocne i unikalne prace. Traditional ma się tu dobrze. TF: Dlaczego Włosi nie piją kawy z mlekiem? Pietio: Hahahah, to nieprawda! Każdy Włoch dorasta z caffe latte. Pamiętam, że jeszcze jako dziecko biegałem z wielkim kubkiem mleka z kawą. Może chodzi o mleko i kawę po obiedzie, czyli cappuccino? We Włoszech kawę z mlekiem pija

się tylko rano do śniadania. Po obiedzie preferujemy czarną. TF: Gdzie widzisz siebie za 5 lat? Pietro: Staram się nie planować mojego życia z wyprzedzeniem większym niż kilka dni, ale mam takie jedno marzenie aby kiedyś, gdy będę starszy, otworzyć małą restaurację.

www.facebook.com/pietrosedda www.thesaintmariner.com www.pietrosedda.com


TATTOOFEST 47




Mimo krzyków Oli, że co chwilę podtykam jej pod nos tylko jakichś cartoonowców i im podobnych, pozwoliłam sobie kolejny raz przemycić do magazynu jednego z przedstawicieli tego stylu. No cóż, tak mam – czasem coś jest silniejsze ode mnie. I tak z większą czy mniejszą aprobatą Naczelnej, zagościł u nas młody, hiszpański tatuator

Victor Chil.

TF: Ile miałeś lat, gdy zainteresowałeś się tatuażem? Victor: Tatuowaniem zajmuję się od 4 czy 5 lat, czyli odkąd skończyłem 19. Przez długi czas planowałem zostać ilustratorem lub grafikiem. Pierwszą osobą,

TATTOOFEST 50

Krysia

dzięki której poznałem to środowisko był Rafa z „Ronin Tattoo” z Barcelony. Po kilku wizytach w jego studio odważyłem się powiedzieć, że chciałbym spróbować jak to jest być z drugiej strony maszyny. Mimo, że znaliśmy się

wtedy dość pobieżnie, udzielił mi wielu cennych wskazówek, zarówno w kwestii zakupu sprzętu jak i samego tatuowania. Bardzo jestem mu za to wdzięczny.

TF: Wielu tatuatorów zaczyna od graffiti, zdaje się, że ty również? Victor: W tą dziedzinę sztuki jestem zaangażowany mniej więcej od 14-go roku życia. Urodziłem się w Barcelonie, lecz mieszkałem


TF: Jakbyś opisałbyś miasto, w którym mieszkasz i tamtejszy świat tatuażu? Victor: Z mojego punktu widzenia to jedno z najpiękniejszych w Hiszpanii. Jeżeli chodzi o całą Katalonię, mamy tu mnóstwo słońca, dobre jedzenie, przyjaznych ludzi i sporo miejsc do zabawy. Barcelona jest jednym z najbardziej multikulturowych miast w kraju. Jeżeli chodzi o artystów tatuażu, myślę że jest tu naprawdę wiele znakomitych postaci, jeżeli jednak mowa o klientach (porównując ich do tych z innych państw), mają jeszcze bardzo dużo do nauczenia się. Tatuaż ostatnio zyskał tu na sile, klienci wciąż jednak dzielą się na dwie kategorie. Jedni szanują artystę, wiedzą jak ma wyglądać dobra praca, drudzy zaś zazwyczaj przychodzą po napisy i inne drobne rzeczy. TF: W jakim studiu pracujesz? Victor: Nigdy nie mogłem usiedzieć na miejscu. Tatuowałem już w wielu różnych, ale nigdzie na stałe, aż do momentu gdy dwaj moi najlepsi przyjaciele Jota i Mocho otworzyli studio „Siha Tattoo” w samym centrum Barcelony. Jest to spokojne, małe i przytulne miejsce. Jeśli tylko nie podróżuję, pracuję właśnie tam. Mam z chłopakami świetny kontakt i uwielbiam ich. Jota można nazwać „perfekcją”, a Mocho „destrukcją”, są jak dzień i noc. Ha, ha!

w niewielkiej wiosce leżącej nieopodal. Nie było tam zbyt wielu rozrywek, więc gdy byłem dzieckiem, lubiłem oglądać znajomych mojego brata podczas malowania. Zachwycało mnie to co robią i chciałem robić

to samo, dlatego zdecydowałem złapać za farby. Po kilku latach postanowiliśmy wraz z mamą przenieść się do Barcelony. Tam szybko poznałem wielu artystów graffiti.

TF: Tworzysz sporo prac w bajkowym stylu, czy inspirujesz się np. kreskówkami? Victor: Byłem ich pasjonatem kiedy byłem mały. Teraz mam na nie mniej czasu, ale uwielbiam np. „American Dad” (moja ulubiona postać to Roger!), „Futuramę”, „Dragon Ball’a”, „Arale”, „Thundercats”, „Transformers”… Bajki nie są specjalnie użyteczne gdy mam zamiar coś stworzyć. Zazwyczaj bardziej inspirują mnie zasłyszane historie, a nie konkretne motywy, które gdzieś zobaczę. Często oglądam prace innych artystów, czasem podglądam jakich barw dana osoba używa, jest to bardzo pomocne. Uwielbiam kolory, dzięki nim można stworzyć wyjątkowy, unikalny klimat i nadać pracy słodki, apokaliptyczny czy posępny wyraz.

TATTOOFEST 51


TATTOOFEST 52


TATTOOFEST 53


TF: Czy lubisz w ogóle czarno-szare tatuaże? Victor: Jasne! Uwielbiam oglądać dobrze zrobione tatuaże w szarościach i lubię też od czasu do czasu samemu je wykonywać. Preferuję jednak wielobarwne prace, bo pozwalają mi lepiej wyrażać siebie i moją wyobraźnię. TF: Czy twoje szkice wykorzystywane są w innych celach niż jako projekty? Victor: Owszem, moje rysunki były używane przy druku koszulek, ulotek, naklejek. Zazwyczaj chętnie zgadzam się na taką współpracę.

TATTOOFEST 54

TF: Wymień kilka swoich cech. Victor: Jestem upartą i stukniętą osobą. Lubię gdy ludzie mnie szanują i bardziej zwracają uwagę na moje czyny niż słowa. Staram się być dobrym przyjacielem i doceniać tych, na których mi zależy. Pracuję dość ciężko i głęboko wierzę w poświęcenie oraz systematyczność. Uważam, że nieważne co robisz, ważne jak! Ponad wszystko kocham i cenię moją mamę. TF: Czy jest coś, co namiętnie gromadzisz?

Victor: Ha, ha. Tak, kolekcjonuję barwniki. Sporo ich kupuję. Zbieram również obrazy i rysunki ludzi, których tatuowałem lub po prostu tych, których styl rysowania mi się podoba. TF: Ulubieni artyści, idole… Victor: Hmm… może Caravaggio. Myślę, że w obecnych czasach jesteśmy bardziej rzemieślnikami niż artystami. Jeżeli chodzi o tych współczesnych, najbardziej lubię Belin, Myrhwan i Kuru. Natomiast moim ulubionym tatuatorem jest Shige. Ma on doskonałą kontrolę nad kompozycją.

TF: Plany i cele… Victor: Koncentruję się raczej na rzeczach możliwych do zrealizowania w bliskiej przyszłości. Powiem szczerze, że długodystansowe cele mnie zniechęcają z uwagi na to, że trzeba czekać na efekty. Staram się skupiać na teraźniejszości, jak najwięcej się uczyć i rozwijać, sprawiać by ludzie byli zadowoleni a także nieco zdumieni. Nie wiem co będzie w przyszłości, chciałbym pozostać skromnym i prostym człowiekiem, dużo podróżować, poznawać nowych artystów i korzystać z życia. FB: Chil Victor



C

olor Tattoo Art, Marisa Kakoulas, Edition Reuss, 2011

Dimitri HK

Album można kupić przez nasz sklep internetowy www.tattoofest.pl/sklep

Woodpecker

Comics Cartoon Pin-Up Manga New School

„Color Tattoo Art” TATTOOFEST 56

P

o serii albumów poświęconych różnym rodzajom tatuażu, niemieckie wydawnictwo Edition Reuss wypuściło kolejną pozycję pod tytułem „Color Tattoo Art”. Na 496 stronach znalazły się prace 42 tatuatorów z całego świata, którzy posługują się stylem cartoon, new school czy odwołują się do klimatu komiksów. Znajdziecie tu między innymi dokonania takich klasyków gatunku jak Joe Capobianco, Ed Perdomo, Steph D., Dimitri HK, Jime Litwalk, Jee Sayalero, Jesse Smith czy Genko. Dzięki naszej współpracy z autorką Marisą Kakoulas i wydawcą, w książce nie zabrakło prac artystów z Polski, czyli Daveee’a, Brody i Sławka Myśkowa. Poza samymi tatuażami znalazły się tu też szkice, grafiki oraz obrazy. Teksty, w tym wywiady z niektórymi artystami, zostały opublikowane w trzech językach: angielskim, niemieckim i francuskim.


Jime Litwalk

Sławek Myśków

Ed Perdomo

TATTOOFEST 57

Josh Woods

Genko

Broda

Daveee

Jason Stephan

Eva Schatz


J

ako, że często pojawiamy się na niemieckich konwencjach, niejednokrotnie mogłam obserwować prezentowane w konkursach prace Mario Hartmanna, choć przyznam szczerze, zupełnie nie zwróciłam uwagi na to, kim jest ich autor. Ostatnio na naszych łamach pojawia się więcej niemieckich artystów, co mam nadzieję jest zwiastunem jakiegoś przełomu czy nadchodzącego wzrostu świadomości tamtejszych, przeciętnych odbiorców. Oby tak było, bo już lada dzień czeka nas kolejna wyprawa do Berlina. Krysia

TATTOOFEST 58

TF: Kiedy zetknąłeś się z tatuażem? Mario: Pierwszy tatuaż postanowiłem zrobić sobie w wieku 24 lat i od razu bardzo wkręciłem się w ten temat. Wywodzę się ze sceny graffiti, zawsze malowałem na płótnie lub aerografem i zastanawiałem się, co zrobić aby móc się z tego utrzymać. Spróbowałem pracy z maszyną w 2007, a rok później stało się to moim stałym zajęciem. TF: Nie dało się żyć z malowania, co więc robiłeś? Mario: Przed tatuowaniem pracowałem na lotnisku jako ochroniarz. Jak nietrudno się domyślić, była to nudna praca, która nigdy nie była satysfakcjonująca. Zawsze czerpałem przyjemność z tworzenia, poważnie myślałem o zostaniu malarzem lub o zajęciu się renowacją starych obrazów. Gdy po raz pierwszy przez głowę przeszła mi myśl by zostać tatuatorem, wiedziałem że będzie to zajęcie łączące moje zamiłowanie do sztuki i jednocześnie dające możliwość poznawania interesujących ludzi. TF: Co zatem zmieniło się od tego czasu w twoim życiu? Mario: Wreszcie jestem zadowolony i szczęśliwy. Często zaskakuje mnie, jak entuzjastycznie ludzie przyjmują to, co robię. Bardzo lubię tatuować, zwłaszcza że od samego początku miałem okazję współpracować z moimi idolami. TF: Kogo masz na myśli? Mario: Moim mentorem jest Robby Welke, z którym pracuję już od 1,5 roku. Od 10 lat ma swoje studio, którym zarządza jego żona. Lokal mieści się w małej, cichej uliczce w Berlinie, dzięki czemu nie przychodzą do nas przypadkowi klienci. Na prace Robby’ego zwróciłem uwagę przeglądając magazyny branżowe, zanim jeszcze sam zacząłem tatuować. Możliwość pracy z nim jest niezwykłą przyjemnością i zaszczytem. Moim kolegą z pracy jest też Boris, niesamowita osoba, która wie chyba wszystko o kolorach. Poznałem go tydzień przed konwencją w Berlinie, gdy gościnnie u nas pracował. Miałem wtedy okazję przyjrzeć się z bliska jego pracy. Poza tym inspiruje mnie Robert Hernandez, Dmitriy Samohin, Victor Portugal, Tofi i Zhivko. TF: Co sprawia ci największą radość podczas pracy? Mario: Lubię bawić się formą i ekspresją twarzy. Gdy pracuję nad postaciami, mam wrażenie że zaraz ożyją. Kocham kolor, bo daje nieograniczone możliwości, sprawia, że obraz jest bardziej rzeczywisty i trójwymiarowy.


TATTOOFEST 59


TATTOOFEST 60


TF: Co chciałbyś poprawić w swoich pracach? Mario: Jako, że nigdy nie jestem w pełni usatysfakcjonowany, zawsze analizuję co mógłbym zrobić lepiej i jaka kombinacja kolorów byłaby najodpowiedniejsza. Jeżeli chcesz, żeby ludzie mówili o twoich pracach w superlatywach, musisz wciąż starać się czymś ich zaskoczyć. TF: Jaki temat czy motyw najczęściej poruszasz? Mario: Ogólnie lubię wszystko co realistyczne, szczególnie kobiece postacie, motywy z horrorów czy w ogóle z filmów. TF: „Meksykańskie” twarze są ostatnio bardzo popularne, my mamy już dość, a ty? Mario: Zrobiłem kilka meksykańskich twarzy i czaszek. Muszę przyznać, że podoba mi się ten motyw, choć faktycznie sporo się tego widuje. Niestety kwestia wykonania pozostawia wiele do życzenia. TF: Za co lubisz Berlin? Mario: Każda jego część i dzielnica to takie miasto w mieście i ma własny charakter. Jest to bardzo różnorodna i multikulturowa metropolia. Możesz znaleźć tam wszystko co chcesz! TF: Czy dużo podróżujesz jako tatuator? Mario: W tym roku wzięliśmy udział w konwencji w Mediolanie. Mieliśmy boks niedaleko Boba Tyrrella, Nikko Hurtado, Borisa, Hernandeza, Carlosa Torresa i Carlosa Rojasa. Byłem zaszczycony mogąc pracować w tak doborowym towarzystwie. Lubię również niemieckie konwencje jak ta w Chemnitz czy Frankfurcie, ale ponieważ tatuuję tylko 3 lata, mam do odwiedzenia jeszcze wiele miejsc. TF: Od Berlina do Polski dzielą cię niespełna dwie godziny jazdy, byłeś kiedyś u nas? Mario: Wstyd się przyznać, jeszcze nigdy nie byłem w Polsce, ale bardzo podobają mi się polskie dziewczęta ;).

www.tattooist.de FB: Mario Hartmann

TATTOOFEST 61


fot. Brandon Buie

to kalifornijska modelka bardzo popularna w tamtejszym światku tatuatorskim. Znamy ją już od jakiegoś czasu, gdyż jest twarzą firmy Sullen Clothing. Nasza Kudi współpracuje z licznymi firmami, w większości odzieżowymi. Jej podobizna znalazła się także na cewkach maszynek firmy Jesse Jaymes Tattoo Co. Zaskakujące jest to, że tatuatorzy płacą jej za noszenie prac ich autorstwa! To może zdarzyć się tylko w Ameryce.

TATTOOFEST 62


fot. Malachi Banales

fot. Mike Zaragoza

Krysia: Zaskoczyło mnie, że masz dwoje dzieci… Bermadette: Nie będę kłamać, nigdy nie lubiłam dzieci. Nie chciałam mieć nic wspólnego z macierzyństwem czy małżeństwem. Wszystko jednak zmieniło się po urodzeniu pierwszej córki. Teraz mam dwie piękne dziewczynki, dla których zrobię wszystko. Są całym moim światem. Ludzie niedowierzają, że mam potomstwo, bo cały czas jestem bardzo zapracowana. Staram się jednak poświęcać karierze nie więcej niż 5 dni w tygodniu i jak najlepiej wykorzystać czas spędzany z rodziną.

fot. Mike Zaragoza

Krysia: Często wycinam i przerabiam swoje T-shirty i zastanawiam się czy ty robisz to też własnoręcznie, czy Sullen drukuje specjalnie dla ciebie na innych fasonach? Kto jest odpowiedzialny za te modyfikacje? Bernadette: Mam wiele ciuchów Sullena i ponad połowę z nich przerobiłam sama. Staram się wymyślać nowe kroje, szyć, wycinać i skracać. Zamierzam zamieszczać na „YouTube” filmiki z instrukcjami jak np. z męskiej XL zrobić seksowną sukienkę. Sprawdźcie to za jakiś czas!

fot. OhfoshO

Krysia: Opowiedz o swoim związku z Sullen Clothing. Bernadette: Jestem ich modelką – Aniołkiem Sullena (Sullen Angel), korzystają z mojego wizerunku przy różnych projektach i promocji internetowej. Poszukuję też dla nich innych modelek i jestem główną prowadzącą „The Sullen Family Show” w Sullen TV. W ten sposób pracuję przez większość dni i jest to moje jedyne źródło utrzymania. Kiedyś byłam barmanką, ale wtedy ciągle brakowało mi na coś czasu, więc rzuciłam to zajęcie i poświęciłam się w pełni Sullenowi.

fot. Toby (No Fear Clothing Photographer)

Krysia: Masz wiele niedokończonych tatuaży, dlaczego? Zamierzasz coś z tym zrobić? Bernadette: Zaczęłam tatuować plecy i brzuch jakieś 5-6 lat temu, potem miałam przerwę, a później już nikt nie chciał kończyć cudzej pracy. Na szczęście znalazłam tatuatora, który podejmie się tego zadania, plecami zajmie się Larry Casas z „Goodfellas Tattoo”, a Julius Vargas, właściciel „Paragon Tattoo”, skończy kwiat na brzuchu. W zasadzie Julius jest moim sponsorem i wykonał znaczną część tatuaży, które noszę.

TATTOOFEST 63


fot. Aaron Riveroll

fot. External Exposure

TATTOOFEST 64

fot. Aaron Riveroll

a

fot. Mike Zaragoz

fot. Mike Zaragoza

fot. External Exposure


fot. Brandon Showers

Krysia: Czy masz jakieś śmieszne wspomnienia z sesji? Bernadette: Hmm, nie przydarzyło mi się nic aż tak niesamowitego i wartego zapamiętania… Moment! Pamiętam zdjęcia dla magazynu dla miłośników buldogów. Pies, z którym pozowałam, miał przez cały czas wzwód… Wszyscy mieliśmy niezły ubaw.

fot. Brandon Buie

fot. External Exposure

fot. Mike Zaragoza

Krysia: Jak oceniasz efekty sesji zorganizowanej specjalnie dla TF? Bernadette: Za tło posłużyła nam pustynia. Sponsorem była firma odzieżowa „Corrupt Couture”. Robert Rea zajął się moją fryzurą i makijażem, a fotografem był Mike Zaragoza. Uważam te zdjęcia za bardzo udane.

Krysia: Czy życie w Kalifornii ma jakieś wady? Bernadette: Wśród modelek w Kalifornii jest bardzo duża konkurencja. Przykre jest to, że większość z nich wbiłaby ci nóż w plecy i rozpowiadałaby kłamstwa, aby zdobyć zlecenie. Ciężko jest ufać innym dziewczynom, bo większość z nich idzie po trupach do celu.

Krysia: Wszyscy wiemy, że pozory mylą… O atrakcyjnych blondynkach wiele osób nie ma dobrego zdania. Udowodnij ludziom, że nie mają racji. Bernadette: Hahaha… Tak, często jestem postrzegana przez pryzmat tego stereotypu. Jestem blondynką, mam tatuaże i zajmuję się modelingiem… Ludzie patrząc na mnie nie wiedzą jednak, że wychowywałam się w Brazylii, Europie i Tajlandii. Przeprowadziłam się do Stanów kiedy miałam 16 lat. Mieszkałam na squotach, w hotelach, miałam bardzo złe towarzystwo, wiele przeszłam, w tym dwie terapie odwykowe od narkotyków i alkoholu. Potem zaczęłam studiować dziennikarstwo i pisałam do uczelnianej gazety. Mam silny charakter, jestem mądra i na pewno odbiegam od wyobrażeń ludzi. Wiedzę jaką posiadam zdobyłam żyjąc na ulicy i wiele czytając. Na pewno nie jestem typową blond pięknością. facebook.com/BernadetteMacias www.YouTube.com/SullenTV www.FaceBook.com/MsBMacias TATTOOFEST 65


TATTOOFEST 66

Jakub z córką

TF street tea m

Pod maszyną Bartka Panasa

Jedz, bo nie urośniesz ;)

Imię i nazwisko: Jakub Korczyński Rocznik: 1977 Czym zajmujesz się zawodowo: jestem kierownikiem sklepu w pewnej dużej sieci dyskontów Motto życiowe: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” Twoja najlepsza strona: lewa Twoja najgorsza wada: impulsywność Twój bohater: wszystkie filmowe wcielenia Clinta Eastwooda Z czego jesteś dumny: z córki Bez czego nie wychodzisz z domu: bez kluczy i miętowego cukierka Rzeczy, które cię interesują: historia, szeroko pojęta muzyka metalowa i oczywiście tatuaże Czego najbardziej nie lubisz: systemu zarządzania panującego w korporacjach!!! (doświadczam na sobie) TOP 5: Muzyka: old school, death metal i grindcore; jest zbyt dużo dobrych kapel, żeby którąś wyróżnić Filmy: „Ostatni Mohikanin”, wszystkie części „Batmana” i „Ojca Chrzestnego” jakie kiedykolwiek nakręcono oraz filmy historyczne Książki: historyczne, te które czymś mnie zaciekawią; ogólnie dużo czytam Programy telewizyjne: lubię kanał „Discovery History” Kawałek na chandrę: każdy z utworów zespołu „Nevermore” Imprezy domowe czy klubowe: raczej domowe, no i od czasu do czasu jakiś dobry koncercik 5 rzeczy bez, których nie możesz żyć: rodzina, death metal, zielona herbata, trochę wolnego czasu tylko dla siebie, internet Uprawiany sport: wbrew pozorom uprawiam amatorską jazdę na rowerze Oglądany sport: piłka nożna Większość wolnego czas spędzasz na: słuchaniu muzyki, z rodziną, przed komputerem i czytając Wakacje życia: to takie, które będą trwały 12 miesięcy! Czyj pojedynek chciałbyś zobaczyć (żywi i umarli): Józef Stalin vs Barack Obama Najlepsze jedzenie: to mojej mamy i żony Ulubiony dowcip: uwielbiam skecze z „Latającego Cyrku Monty Pythona” Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: drink, który nazywał się „Black Fucking Metal” Psy czy koty: raczej psy, mój oprócz swojego normalnego imienia Diana ma pseudonim „Futołla” Lody czekoladowe czy owocowe: waniliowe TATUAŻE Wymień i opisz swoje tatuaże: prawa ręka to demony i czaszki. Lewą, jeszcze nieskończoną, pokryją motywy japońskie. Na lewej łydce znajduje się lekko poschizowany pan z pistoletem. Motywy, kto i kiedy wykonał, jak było z pomysłami: pierwsze były robione jeszcze w latach 90. u pewnego człowieka, który wtedy wydawał się całkiem niezły. Jednak jego prace nie przetrwały próby czasu. Potem tatuowanie zostało zepchnięte na dalszy plan, na jakieś 10 lat. Po tym okresie, chcąc zrobić sobie coś nowego i zakryć te stare, trafiłem do studia „Sauron” pod maszynę Marzana. I tak zaczęło się od nowa. Najpierw prawa ręka - stare motywy niejako zdefiniowały to, co się tam znalazło. Pomysły były wyszukiwane przeze mnie, a tatuator przenosił je na skórę. Motyw przewodni lewej ręki to „Japonia i samuraj”, a resztą zajął się artysta z „Saurona”, przy okazji coverując to, co już na niej było. Tatuaż na łydce wykonał Bartek Panas. Wysłałem mu zdjęcie postaci wzięte z jakiejś grafiki i napisałem kilka wskazówek, a on odesłał gotowy projekt i przeniósł go na skórę podczas Tattoofestu w 2009 roku. Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: najpierw chcę skończyć to co zaczęte, a potem się zobaczy. To na pewno nie koniec. Ostatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: wyczyny Davida Rudzińskiego robią na mnie duże wrażenie, z zagranicznych wymienię Cang Longa i Caesara. Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach: szefów mam kilku i nie wiem czy wiedzą. Rodzina oczywiście tak. Jak była ich reakcja: przełożonych jeśli wiedzą to żadna, żona toleruje ale sama nie da się namówić. Te tatuaże zrobione jeszcze w latach 90. były dość dużym szokiem dla moich rodziców i reszty rodziny. Teraz już się chyba przyzwyczaili. Doświadczenia konwentowe: raczej niewielkie. Od 2009 roku jeżdżę do Krakowa na Tattoofest. Praca, którą zrobił mi Bartek Panas została nagrodzona trzecim miejscem w kategorii „Best of Day”. Poza tym jest to fajne miejsce, można pooglądać dużo ciekawych prac, no i w Krakowie mieszka moje rodzeństwo, także powodów do przyjazdu jest kilka.

W całej okazałości


ka

Cover - Marzan, Sauron, Ruda Śląs ka

Cover - Marzan, Sauron, Ruda Śląs

zawa

Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Wars

Ja kub Korcz y nski ka

Cover - Marzan, Sauron, Ruda Śląs

ka

Cover - Marzan, Sauron, Ruda Śląs

Tattoofest 2009

Piknik na parkingu

TF Street Te a m

Z rodziną

Z rodziną

TATTOOFEST 67




Bardzo cieszę się z faktu zaprezentowania twórczości Aleksandry Marchockiej na łamach TF. Jestem fanką jej ilustracji od pierwszej chwili gdy je odkryłam. Uwielbiam ich słodycz i niepokojący klimat. Do tworzenia Ola używa przede wszystkim wyobraźni, a także programów takich jak Adobe Photoshop, Flash oraz Illustrator. Jej projekty coraz częściej przenoszone są na skórę, a sama autorka wyraża chęć nauki tatuowania. Jestem więc pewna, że odpowiednia osoba znalazła się w odpowiednim miejscu. Krysia TF: Na początek opowiedz o swoim wykształceniu. Gdzie zdobywałaś wiedzę z zakresu rysunku i grafiki? Ola: Od dziecka chciałam być rysownikiem, więc uczyłam się sama. Zawsze fascynowały mnie komiksy, animacje i gry komputerowe. Poważną edukację w tym kierunku zaczęłam dopiero na studiach. Dostałam się na grafikę warsztatową na Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie gdzie miałam kontakt ze świetnymi, znanymi profesorami. Podczas studiów zaczęłam pracować jako grafik przy projektach dla wydawnictw i producentów gier. Zależało mi na tym, żeby rozwijać się w różnych dziedzinach – tych mniej i bardziej komercyjnych. TF: Masz stałą pracę czy jesteś wolnym strzelcem - pracujesz w domu i wykonujesz najciekawsze zlecenia? Ola: Od niedawna łączę jedno z drugim. Wcześniej pracowałam w domu jako freelancer,

TATTOOFEST 70

jednak spędzanie całych dni w samotności było nie do zniesienia. Obecnie jestem zatrudniona w agencji reklamowej jako graphic designer. Świat reklamy zawsze mnie pociągał, dlatego realizuję się teraz jako projektant. Po godzinach poświęcam się mojej największej pasji – ilustracji. Poza pracami prywatnymi, wykonuję co ciekawsze zlecenia, głównie na potrzeby gier i animacji. Często zdarza mi się robić wzory na ubrania dla sklepów z alternatywnymi ciuchami. Coraz częściej pojawiają się też prośby o wykonanie projektu tatuażu. TF: Niejednokrotnie zdarzyło mi się widzieć twój projekt przeniesiony na skórę. Czy odczuwasz satysfakcję, gdy ludzie chcą nosić na sobie twoje pomysły? Jaki masz do tego stosunek? Ola: Tak, bardzo się cieszę widząc moje grafiki w formie tatuaży. Jeśli ktoś decyduje się nosić mój wzór przez całe życie, to znaczy, że naprawdę docenia to, co robię. Wiele

osób korzysta z gotowych prac, które można obejrzeć w necie. Często widzę ten sam motyw w wykonaniu różnych tatuatorów – każdy na swój sposób jest inny od oryginału. Najbardziej lubię jednak oglądać tatuaże oparte na projekcie stworzonym na indywidualne zamówienie, z myślą o konkretnej osobie i miejscu na skórze. Jestem właśnie w trakcie projektowania kolejnych wzorów dla dziewczyny ze Szwajcarii, która postanowiła wytatuować całe swoje ciało moimi pracami. TF: A jeśli będziesz sobie coś tatuować, to chciałabyś aby był to twój projekt?

Ola: Tak, wielokrotnie myślałam o zrobieniu sobie tatuażu według własnego pomysłu. Problem polega na tym, że nie mogę zdecydować się na wzór. Za każdym razem mam inną koncepcję na rysunek i jego umiejscowienie. Długo szukałam odpowiedniej osoby, która mogłaby dobrze odtworzyć moją pracę. W końcu znalazłam w Warszawie bardzo fajną tatuatorkę. Może kiedyś uda mi się także odbyć u niej naukę robienia tatuażu. Od dawna myślałam, żeby zająć się tą formą sztuki – im więcej robię projektów, tym bardziej czuję potrzebę, żeby osobiście przenosić je na skórę. TF: Tworzysz grafiki do gier, nadajesz kształt postaciom z bajek… jakie najdziwniejsze zlecenie realizowałaś? Ze stworzenia czego jesteś najbardziej dumna? Ola: Moje najdziwniejsze zlecenia dotyczą właśnie projektów tatuaży.


TATTOOFEST 71


TATTOOFEST 72


Ludzie przychodzą do mnie z najróżniejszymi pomysłami - niektóre uważam za zabawne, inne za dość niepokojące. Pojawiają się prośby o ciasteczka z uśmiechniętą kupą, erotyczne portrety w stylu fantasy, rozkładające się mięso itp. Osobiście za najdziwniejsze uważam pewne zlecenie na ilustrację do magazynu: miałam stworzyć akt kobiety z włosami łonowymi tworzącymi logo znanej marki samochodowej. Jeśli miałabym wybrać projekty, z których jestem najbardziej dumna, postawiłabym na moje prywatne ilustracje. Oczywiście grafiki dla znanych firm dają sporą satysfakcję, jednak przy ich tworzeniu nigdy nie jestem tak wolna, jak podczas rysowania dla siebie. TF: Wiem, że uwielbiasz kontrasty i nie brakuje ich w twoich pracach. Rozwiń temat. Ola: Bardzo lubię łączyć elementy infantylne i kiczowate z mrocznymi i gotyckimi, nadając w ten sposób groteskowy charakter pracom. Staram się podchodzić do tematów swoich ilustracji z przymrużeniem oka.

Stąd cukierkowa, dziecięca kolorystyka wymieszana z motywami „dla dorosłych”: erotyką i śmiercią. Obok ponurych postaci umieszczam urocze stworki, a poważne sytuacje równoważę absurdalnymi, niepasującymi elementami. TF: Nie da się ukryć, że masz swoje ulubione, przewijające się motywy – opowiedz o nich. Ola: Często sięgam do motywów erotycznych, inspirowanych klasycznymi pin-up girls. Fascynuje mnie ludzkie (zwłaszcza kobiece) ciało - jego rytmy, linie i kształty. Tu objawia się moje zamiłowanie do aktów. Poza pięknem ludzkiego ciała lubię mroczny,

a jednocześnie naiwny świat baśni i mitów, pełen potworów i zagubionych księżniczek. W moich pracach stale powracają postacie zwierząt. Najczęściej są to konie, których trochę się boję oraz urocze kocięta i króliki. Wiele z wymienionych już tematów przeplata się z motywem śmierci, którą staram się ubrać w niewinny róż. TF: Co dzieje się od momentu, gdy w twojej głowie pojawi się pomysł, do efektu końcowego? Jakimi narzędziami się posługujesz? Ola: Większość moich prac to grafiki komputerowe, jednak wszystkie zaczynają swoje istnienie jako tradycyjny rysunek na kartce papieru. Etap szkicu jest dla mniej najważniejszy i najbardziej interesujący - wtedy klaruje się pomysł, charakter i kompozycja całości. Posługuję się zwykłym ołówkiem automatycznym na papierze xero. Dopiero później poddaję zeskanowany rysunek obróbce graficznej i piórkiem tabletu nanoszę kolor i światłocień w Photoshopie. TF: Mam wrażenie, że twoje prace są bardziej znane za granicą niż u nas, a może nie jest aż tak źle ;)? Ola: Jeśli chodzi o wzory tatuaży, zdecydowana większość zamówień pochodzi z zagranicy. Stamtąd dostaję też więcej propozycji publikowania swoich prac w pismach i na portalach. Jednak znaczna ilość dużych zamówień realizowana jest dla firm w Polsce. Podobnie ze wzorami na ubrania - większość można kupić w rodzimych sklepach. Trudno powiedzieć, czy moje prace są bardziej znane na świecie niż u nas. Otrzymuję bardzo pozytywne opinie i wsparcie zarówno od ludzi z Polski jak i z zagranicy. TF: Co dzieje się z twoim sklepem? Zamierzasz rozwijać jakoś tą działalność, jakie masz plany? Ola: Tak, bardzo chcę rozwijać mój mały sklepik z koszulkami. Mam pomysły na nowe wzory, także na bluzy i męskie T-shirty. Jednak stale brakuje mi czasu żeby je przygotować. Jestem na tyle zaangażowana w projekty dla innych, że na moje własne często nie starcza czasu. Mam nadzieję, że jesienią uda mi się wypuścić nową serię ubrań. Jakiś czas temu nawiązałam współpracę z warszawskim sklepem „Luka Bandita”, gdzie można kupić moje koszulki.

www.olamarchocka.com TATTOOFEST 73





Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.